T Y G O D N I K P O P U L A R N Y , P O Ś W I Ę C O N Y N A U K O M P R Z Y R O D N I C Z Y M
PR EN UM ER ATA „ W S Z E C H Ś W IA T A 1*.
W W arszawie: rocznie rb. 8, kw artalnie rb. 2.
Z przesyłką pocztową rocznie rb. 10, pótr. rb. 5.
PRENUM ERO W AĆ M O ŻN A:
W Redakcyi „W szechśw iata" i we w szystkich księ
garniach w kraju r za granicą.
Redaktor „W szechśw iata" przyjmuje ze spraw am i redakcyjnemi codziennie od godziny 6 do 8 wieczorem w lokalu redakcyi.
A d r e s R e d a k c y i : K R U C Z A JsTs. 3 2 . T e l e f o n u 8 3 -1 4 .
NIECO O ZASTOSOWANIU ZA- SAD TERMODYNAMIKI DO Z JA
WISK CHEMICZNYCH.
Z asad y t. zw. pierwsza i druga termo
dynamiki zajmują miejsce specyalne wśród zasad, na których opiera się fizyka współczesna.
One to przyczyniły się w sposób szcze
gólny do zadosyć uczynienia naturalnej dążności ducha ludzkiego do ujmowania wszystkich znanych faktów w formę o- gólną. Istotnie bowiem, łącznie z zasa
dą t. zw. najmniejszego oporu—w prow a
dzoną przez Helmholtza, zasady termo
dynamiki tworzą podwalinę energetycz
nego na św iat poglądu, w myśl którego zjawiska są przemianami niezmiennej e- nergii, która też jest tych zjawisk przy
czyną.
Pozwolimy sobie, w możliwie krótkich słowach, przypomnieć istotę tych najo
gólniejszych zasad przyrodoznawstwa, aby tem łatwiej posługiw ać się niemi w dalszych rozważaniach.
Zasad y te są pochodzenia fizycznego.
Pierw sza zasada termodynamiki—które sform ułowanie sławnem uczyniło imię Roberta M ayera1) -— głosi, jak wiadomo, że rozmaite rodzaje energii przechodzić mogą jeden w drugi ilościowo, na pod
stawie pewnych stałych stosunków. P ra
ca mechaniczna przechodzi w ciepło i, od
wrotnie, pomiędzy jednostkami tych ro
dzajów energii zachodzi stały stosunek.
Mówiąc o zasadach termodynamiki, za
znaczyć należy koniecznie, że one w y chodzą daleko poza granice „teoryi me
chanicznej ciepła": są to ogólne, wprost
— najogólniejsze zasady przyrodoznaw
stwa całego. Takie ogólno filozoficzne znaczenie pierwszej zasady w yraża do
bitnie jej definicya podana przez pana Jan a Perrina2). W interpretacyi tego li
czonego zasada M ayera jest wyrażeniem przyczynowości w naturze: każdy skutek (energetyczny) nabyw a się kosztem okre-
’) W roku 1842. Juliusz Robert Mayer był lekarzem;
pisma jego spotkały się początkowo z najsurow szą krytyką fizyków: pierwsze sw oje „uwagi o siłach w naturze nieożywionej0 musiał ogłosić w piśmie che- micznem (Liebig’s Annalen der Chemie und Pharmacie);
żadne fizyczne pismo nie chciało przyjąć tej pracy.
3) J. P errin— Cours de Chimie physique t. I. Les
principes (passim ). Pan Perrin jest profesorem chemii
fizycznej na uniw. paryskim.
162 W S Z E C H S W lA T Ns 11
ślonej ilościowo p rzyczyn y (energetycz
nej). Pod przyczynow ością rozumiemy, naturalnie, jak zaw sze zresztą w nau
kach przyrodniczych, ustalony związek następczy pom iędzy dwoma zjawiskam i o rozmiarach dostrzegalnych i o dzia
łaniach, które nasze przyrządy miernicze w yznaczają z dostateczną ścisłością. W y krycie więc często jakiej p rzyczyn y za
leży bezpośrednio od doskonałości na
szych narzędzi mierniczych.
Nie mamy tu na celu i nie możemy rozpatryw ać pierw szej zasady termody
namiki z punktu widzenia fizyki; w sp o mnimy w ięc tylko, że praw o to daje się w yrazić w formie równania matematycz
nego, które raz w yraża rów now ażność rozm aitych rodzajów energii, raz tłuma
czy fakt, że suma energii w danym s y stemie jest stałą. W w ypadku ruchu do
chodzim y na tej drodze do rozróżniania energii cynetycznej i poten cjaln ej itd.
W rozpraw ie zatytułowanej „R ozm yśla
nia nad siłą m otoryczną og n ia"') Sadi Carnot przeprow adzał zasadę, że dla w y konania jakiejkolw iek p racy zapomocą ciepła należy mieć do rozporządzenia spadek tem peratury—tj. należy, aby dane ciało przeszło od jednej wyższej do dru
giej niższej tem peratury. T a zasada nosi odtąd miano drugiej zasady term odyna
miki. Wyrażam}/ ją, m iędzy innemi, m ów iąc, że ciepło nie może przejść od ciała chłodniejszego do cieplejszego. W y żej wspomnianemu uczonemu, J. Perrinow i, zawdzięczamy nadzw yczaj przejrzyste sform ułowanie tej zasady: druga zasada termodynamiki to zasada ew olu cyi. Żaden system odosobniony nigdy nie może przejść przez ten sam stan dw a razy, o ile po
zostanie odosobnionym, t. j. o ile nie bę
dzie miał zewnętrznej pom ocy en ergety
cznej.
Z tego, zbyt niestety krótkiego rzutu oka na zasady term odynam iki2) widzimy
*) „Reflexions su r la puissance motrice du feu“ w yda
ne 1824 r.
2) W ostatnich czasach widzimy w nauce dążenie do krytycznego zbadania zasad, któremi się nauka posłu
guje. W spom nijm y pracę Macha o rozw oju h isto ry cznym mechaniki; z tejże dziedziny prace Duhema Les origines de la statique); w naukach fizycznych
już poniekąd, że usprawiedliwione było nasze twierdzenie o w yjątkow o wielkiem znaczeniu tych zasad dla syntezy filozo- ficzno-przyrodni czej.
Podciągając bowiem zjawiska odbyw a
jące się w św iecie fizycznym pod te dwie zasady, czynimy zadość, popierwsze, wymaganiu przyczyno wości, podrugie rozw ażać zaczynamy te zjaw iska z pun
ktu widzenia ewolucyonizmu energetycz
nego, t. j. w ytw arzam y sobie pojęcie 0 kolejach, jak ie energia przejdzie w da
nym układzie odosobnionym lub też w in
nym systemie, poddanym czynnikom ze
wnętrznym. Pozyskujem y w ten sposób pogląd o^imponującej jednolitości. W ar
tość tedy zastosowania zasad termody
namiki do jakiejkolw iek dziedziny nauk przyrodniczych polega w łaśnie na pozy
skaniu owej jedności w pojmowaniu zja
wisk rozpatryw anych.
Zanim jednak przystąpim y do zastoso
wań, pożytecznie będzie przekonać się, jak dalece to zastosowanie je st możebne 1 niezbędnie poznać należy naturę prze
szkód, jakie to zastosowanie ma napot
kać, ab y módz przeto dokładnie skoor- djmować cele i środki.
W łaśnie mamy się zająć w szkicu ni
niejszym rozważaniem możliwości zasto
sow ania termodynamiki do zjaw isk „che
m icznych". W idoczna, że tego rodzaju dyskusya ma ogólnie przyrodnicze zna
czenie, rozstrzyga ona bowiem, czy ta lub inna gałąź nauk przyrodniczych da
je się podprowadzić pod to ogólne ener
getyczne pojmowanie zjaw isk, o którem wspom inaliśm y wyżej.
Rozpatrzm y jakiekolw iek zjaw isko fi
zyczne, np. skraplanie się pary wodnej w cylindrze zamkniętym zapomocą tło
ka. Przem iana odbyw a się w temperat.
stałej, np. 20° C. Zw iększam y stopnio
wo ciśnienie; następuje w końcu chwila kiedy para skraplać się zaczyna; dalsze posuwanie tłoka doprowadzić może do
H. Poincarego: La science et l’hypothese; oraz „La valeur de la science*1 L. Poincarego „La physiąue mo- derne“, Duhema „La theorie physique“ A. Reya: La theorie de la Physiąue chez les physiciens m odernes“
| i t. p.; nie cytujemy tu rzeczy wymagających przygo-
| tow ania matematycznego.
JV2 11 W S Z E C H S W lA T 163
kompletnego skroplenia p ary1). Jeżeli teraz nadamy tłokowi ruch wsteczny to obserw ow ać będziemy w szystkie zjaw i
ska poprzednio zauważone w porządku odwrotnym: a w ięc ulatnianie się wody stopniowe, w końcu zniknięcie ostatnich kropel w ody i od tej chw ili stopniowe zmniejszanie się ciśnienia w cylindrze parą napełnionj^m. Mamy tu przykład zjawiska, które nazyw am y odwracalnem (praktycznie)2). W yobraźm y sobie teraz przemianę chemiczną, np. wybuch nitro
gliceryny, w yw o łan y podniesieniem tem
peratur}^ w tym przypadku o odwracal- ności niema mowy. Co więcej, w roz- patrywanem w yżej zjawisku fizycznem, zatrzymując ruch tłoka, otrzymujemy (o ile temperatura stałą pozostanie) stan rów now agi. T ego rodzaju spostrzeżenia uzasadniają postulat, że każdy system może przejść od jednego stanu równo
w agi do drugiego zapomocą procesu odwracalnego.
Tu w ypada podkreślić fakt, że odwra- calność teoretyczna, t. j. istnienie ciągłe
go szeregu przemian A , B . . . Z, które przebieżone być mogą przez nasz system odosobniony w kierunku od A do Z a następnie od Z do A , jest fikcyą teo
retyczną, wprowadzoną do rozumowania ze względu na w ygodę. Można bowiem uogólnić rezultaty otrzymane przez roz
ważanie procesów odwracalnych, dowieść mianowicie można, że wydajność proce
su odw racalnego je st w iększa od w ydaj
ności każdego innego procesu odbyw a
jącego się pomiędzy temi samemi tem
peraturam i3). Otóż każdy rezultat otrzy
many dla procesu odw racalnego uogólnia
my dla wszelkich innych procesów, notując, że w tym ostatnim w ypadku wszystkie ilości ciepła muszą być powiększone.
Obok takiego teoretycznie odwracal
nego zjaw iska mam}/ inne, które nazy
wam y praktycznie odwracalnemi; tu prze
') Ciśnienie od chwili zjawienia się pierwszej kropli wody pozostaje stałem.
-) W takiem zjaw isku system w raca do poprzednio zajm owanego Btanu; nie przeczy to jednak drugiemu prawu termodynamiki, powrót, bowiem ten uw arunko
w any jest interwencyą energii zewnętrznej.
3) Pod wydajnością rozumiemy ile razy pracy otrzy
manej przez ilość ciepła zużytego.
bieg wstecz daje się odtworzyć lecz z pomocą energii zewnętrznej.
T e kilka uw ag o istocie zjawisk, jakie zajść mogą w świecie fizycznym 1), po
zwolą nam przejść do nowego ujęcia drugiej zasady termodynamiki: mamy tu na myśli pojęcie t. zw. entropii, w pro
wadzone przez Clausiusa około roku 1850— 1860. Clausius w ykazał, mianowi
cie, że w yraz matematyczny dQ~
T
(gdzie dQ oznacza dowolną ilość cie
pła, którą dostarczamy system owi, T zaś temp. absolutną t. j. liczoną od—2 y f) jest zawsze dodatni, a więc że funk
c ja S , określona przez równanie
s = f ę->
dąży do coraz większej wielkości tj. ro
śnie ustawicznie.
Jeżeli więc jakikolw iek układ przecho
dzi z jednego stanu do drugiego to en
tropia jego (S) rośnie przytem i jest w iększa w tym drugim stanie niż w pierwszym.
Zw rócić należy specyalną uw agę na to, że dowiedzenie Clausiusowskiego twierdzenia, a zatem samo pojęcie entro
pii, jest ściśle związane z pojęciem i po
sługiwaniem się wyobrażeniem o zjaw i
sku odwracalnem.
D w a bowiem stany następujące po so
bie (A i B np.), w których rozważamy en
tropię S a i S b naszego systemu, zado- syć uczynić mogą wym aganiu S b > S a
gdy od A do B przejść można zapomocą procesu odwracalnego. T o zastrzeżenie zasługuje na specyalną uwagę a w y k a zuje ono mianowicie, że ryzykow nie jest mówić o entropii np, systemu w ybucha
jącego lub istoty żyjącej; nie wiem y, istotnie, czy stany, przez które przecho
dzi np. nitrogliceryna w ybuchająca, są stanami równowagi, t. j. czy dają się po
łączyć przez proces odw racalny (prak
') W większości zjaw isk spotykamy zapewne bar
dziej skom plikow ani stosunki; składają się one często z szeregu nieodwracalnych i praktycznie odwracalnych zjawisk.
*) Nie wdajemy się tu w dowodzenie tego tw ierdze
nia. Jeżeli pozwalamy sobie na używanie symbolów
164 W S Z E C H Ś W IA T K s 11 tycznie); skłonni raczej jesteśm y sądzić,
że jest to zgoła niemożebne.
A b y stosow ać pojęcie entropji1) — po
wtarzam tu raz jeszcze—należy, aby s y stem rozważany przechodził przez sze
reg stanów rów now agi, którebyśm y mo
gli, w m yśl wyżej przj^toczonego postu
latu, połączyć procesam i odwracalnem i.
A w ięc entropia stosow ać się daje do wszelkich stanów rów now agi. U żyw ali
śmy dotąd pojęcia rów now agi, tak ja k to pojęcie w codziennej mowie rozumie
my; dla ścisłości w ypada zw rócić uw a
gę na to, że można odróżniać 2 rodzaje rów now agi:
1) rów now agi w yw ołan e przez działanie sił pasyw n ych ;2)
2) „ „ aktyw nych;
S łó w parę w ystarczy dla w yjaśnienia tego, co przez te definicye rozumiemy.
R ów n ow aga wogóle w jakim kolw iek układzie to brak w szelkich przebiegów natury chemicznej łub fizycznej w tym
że u kładzie3). R ó w n o w aga taka może być w yw ołan a przez działanie pewnej kategoryi czynników (sił), w których naturze leży utrudnianie lub uniemożli
wianie odbyw ania się rozmaitych zja
w isk: tarcie np. utrudnia odbyw anie się zjaw iska ruchu, często je uniemożliwia;
matematycznych, to jedynie dla uniknięcia zbytniej ilo
ści słów , jakiejby ominięcie matematyki w y m ag ało , musimy zaś ustalić pojęcie entropii, o ile chcemy d y skutow ać w sposób elem entarny zastosow anie chemi
czne.
*) Clausius i lord Kelvin, stosując pojęcie entropii do w szechśw iata, rozw ażali stan, tv którym entropia w szechśw iata dojdzie do maximum t. j. pow iększać się ju ż nie będzie mogła. Stan tąk i uniemożliwia od
bywanie się jakichkolwiek zjaw isk, a w szczególności najbardziej zajmującego nas zjaw iska życia. Maximum entropii odpowiada w tej interpretacyi końcowi życia we wszechświecie a przeto i na ziemi. Pogląd ten je dnak spotkał się z krytyką (obacz w P or. dla sam ou
ków I V artykuł p. Nałkowskiego, zakończenie). Z a
znaczym y np., że istnienie maximum entropii nie jest bezpośrednim skutkiem C lausiusowskiej zasady, lecz właściwie nowem założeniem.
2) Terminologia H. Gibbsa. „Eąuilibres des sy- stemes chimiąues” str. 6)
3) A bstrahujem y tu od takich czynników ja k ciąże
nie, któremu każdy system dośw iadczalny zaw sze jest poddany i pozostaje; niema tu rów nież mowy o ruchach międzycząsteczkowych lub międzyatomo- wych, które—według w yobrażeń cynetycznych o m ate
ryi — Ostają dopiero w temp. zera absolutnego.
lepkość, która opóźnia szereg przebie
gów , np. wyciekanie płynów przez dro
bne otw ory. W chemii mamy do zano
towania w tej kategoryi opór natury chemicznej, rozmaity dla rozmaitych ciał, i uniemożebniający szereg przemian w rozmaitych w arunkach.1) O ile więc w rozpatryw anym systemie nastąpi ró
w now aga z powodu działania siły lub sił pasyw nych, równowagę taką zw ykli
śmy nazyw ać rów now agą rzekomą. Isto tną rów now agę mieć będziemy wtenczas jeżeli system w ejdzie w stan rów n ow a
gi skutkiem działania sił czynnych i ten- dencyj czynnych samego systemu.
Zw róćm y się do wyżej rozpatryw ane
go przykładu, skraplania się w ody w c y lindrze, zamkniętym tłokiem. O ile tem
peratura pozostanie stałą, będziemy mie
li w każdem położeniu tłoka stan rów nowagi: w tym stanie bowiem cały Sy
stem nasz nieskończenie długo pozostać może bez żadnej zmiany.
Nadajm y tłokowi (z je g o położenia, odpowiadającego rozpatrywanej rów no
wadze) ruch w górę — otrzymamy ulot
nienie się pewnej ilości wody; nadajmy mu ruch w dół— otrzym am y skroplenie się pewnej ilości pary. T e dwa spostrze
żenia nasuw ają nam myśl pojmowania wzm iankowanej rów now agi jako stanu, w którym równa ilość w ody ulatnia się i skrapla, tj. że stan ogólny, dostrzegal
ny i dostępny dla pomiarów jest w y n i
kiem kompensacyi 2 przebiegów (w yw o łanych przez czynniki aktywne) o w yn i
kach różnych i kierunkach przeciwnych.
Zauw ażam y natychmiast, że tylko ró
wnowagi tej drugiej kategoryi, t. j. ró w n ow agi istotne dają się traktować ter
modynamicznie; w szystkie inne rodzaje rów n ow ag wychodzą poza granice ter
modynamicznego ujęcia (siły pasyw ne czynią zjawiska nieodwracalnemu).
Pożytecznem będzie zapewne jeszcze;
raz w rócić do naszego podziału równo
w ag, aby jaśniejszym go uczynić przez porównanie, nasuw ające się bardzo ła two. Zw rócić się po porównanie chce-
‘) Wiele reakcyj chemicznych odbyw a się w spe- cyalnych w arunkach jedynie; ileż ciał nie może reago
w ać jedno na .drugie. •
JSfs' 11 W S Z E C H S W IA T 165 my do mechaniki. Wiadomo, mianowi
cie, że mechanika t. zw. analityczna ba
da stan spoczynku i ruch ciał, odosob
nionych, lub wzajemnie się dotykąjących i że badanie to przeprowadza nie zw ra
cając uwagi na to, co nazywam y tar
ciem. Przyczynę ruchu lub spoczynku mechanika klasyczna widzi w siłach wza
jemnie się dodających lub kompensują
cych.
Na tej drodze dochodzimy do sformu
łow ania szeregu warunków równowagi, warunków wyrażonych, mówiąc naw ia
sem, przez pewne równania. Otóż do
świadczalnie stwierdzamy, że rów now a
ga ma miejsce w e wszystkich wypadkach przewidzianych przez równanią mechani
ki; lecz co więcej, rów now agę konstatu
jem y też w wielu wypadkach, w których w edług wyżej wzm iankowanych równań mechaniki m usiałby ruch zachodzić.
W e w szystkich tych wypadkach nie
spodziewanej rów now agi mechanicznej wprowadzić musimy pojęcie tarcia, któ
re wyobrażam y w postaci siły, przeszka
dzającej odbywaniu się zjawiska ruchu.
T arcie właśnie jest typowym czynni
kiem pasyw nym . W szelkim więc rów no
wagom w yw ołanym przez tarcie odpo
wiadają w ogólnym, przez nas rozpatry
wanym, w ypadku równowagi, któreśmy nazwali rzekomemi.
W ziąć wszakże pod uw agę należy, że pierwsze praw o termodynamiki zastoso- wuje się do wszelkich stanów rów now a
gi, również jak do wszelkich zjawisk za
chodzących w e wszechświecie. Lecz co dotyczę stanów rów now agi, to dla do
kładnego zbadania i poznania tych sta
nów drugie prawo jest cenniejsze niż pierwsze, dlatego, że w drugiem mamy kryteryum, pozwalające określić, w jakim kierunku odbyw ać się będzie dana prze
miana: przebieg zjaw iska będzie zawsze dążył do zwiększenia entropii. Warunek ten, w yrażony analitycznie1), da nam for
’) Nie możemy i nie mamy na celu w dawać się tu w dyskusye matematyczne. To co wyżej powiedzieli
śmy o entropii i jej w zorze, wystarczy, aby dać pe
wne wyobrażenie o tem, w jaki sposób należy się brać do stosow ania tego praw a. Chodzi zaś nam tu jedynie o wykazanie możności matematycznego ujmo-
mułę zjawiska. O ile warunek w ten sposób zaobserwowany zgodny będzie z doświadczeniem, znaczyć to będzie, że zjawisko badane jest praktycznie od- wracalnem. Jak już wyżej bowiem za
znaczyliśmy, możność zastosowania ter
modynamiki do ujmowania zjawisk che
micznych ściśle jest związana z ich od- wracalnością (praktyczną). Na początku niniejszego szkicu rozważaliśmy odw ra
calne zjawisko fizyczne (skraplanie się pary wodnej) i przeciwstawiliśm y mu nie
odwracalne zjawisko chemiczne (wybuch nitrogliceryny). Na szczęście tak źle nie jest; znamy całe kategorye zjawisk che
micznych, w których natura chemiczna ciał w grę wchodzących ulega zmianie, a które mimo to są odwracalne. P o wtórzmy doświadczenie, wykonane w cy
lindrze zamkniętym tłokiem, już nie nad wodą, lecz nad węglanem wapnia; ope
rujmy w temperaturze np. 700°—800";
w tej temperaturze w ęglan wapnia roz
kłada się według równania
(I) CaCO., ^ CaO + C 0 2 ciśnienie w yw ołane przez otrzym yw any w ten sposób C 0 2 w temp. 740° równa się ciśnieniu słupa rtęci w ysokiego na 25,5 cm\ nadajmy tłokowi ruch w górę a zauważym y zwiększanie się ilości C 0 2 w atmosferze cylindra; nowa ilość w ę glanu wapniowego uległa rozkładowi w następstwie zmniejszenia ciśnienia.
Ruch tłoka w dół (zwiększenie ciśnie
nia) w yw ołuje zjawisko przeciwne: two
rzenie się węglanu wapnia na koszt dwutlenku w ęgla znajdującego się w at
mosferze cylindra i tlenku wapnia znaj
dującego się wśród ciał stałych, umiesz
czonych w naszym cylindrze.
Możemy więc uważać zjawisko chemi
czne, wyrażone przez równanie (I) za od
wracalne; fakt ten zaznaczamy stawiając pomiędzy 2-ma częściami równania dw ie strzałki w przeciwne strony zwrócone:
rozumiemy przez to, że rów now aga jest rezultatem zrównoważenia się 2 przeci
wnych sobie procesów: tworzenia się w ęglanu wapnia z dwutlenku węgla
w ania zjaw isk zapomocą termodynamiki i o danie w y
obrażenia o metodzie takiego postępowania.
166 W S Z E C H S W lA T Xs 11 i tlenku w apnia i rozkładania się w ę g la
nu wapnia na te 2 związki.
P rzykład rozkładu (dysocyacyi) w ęgla
nu wapnia nie je st odosobniony; od cza
su badań Lem oinea1) wiem y, że tworzenie się kw asu jodow odorow ego z jodu i w o doru jest zjawiskiem odwracalnem
H J ^ H + j;*)
Menszutkin zbadał dokładnie szereg reak- cyj esteryfikacyi, tj. tworzenia się połą
czeń zwanych estrami z kw asu i alkoho
lu w edług schematu
(kwas) (alkohol)
R CO O H + R ' O H ^ R CO O R '+ H aO gdzie R i R ' oznaczają rozmaite „rodni
ki" organiczne: np. C H 3, C a H 5 i t. p.
Nie mamy zamiaru mnożyć do nieskoń
czoności przykładów reakcyj od w racal
nych; ograniczym y się na zwróceniu u- w agi, że odwracalnem i też być mogą reakcye w yw oływ an e przez św iatło t. j, t. zw. reakcye fotochemiczne3); otóż od- w racalność tego rodzaju reakcyj jest nie
zw ykle w ażna i ciekaw a dla poznania tych skom plikowanych procesów jak ie odbyw ają się np. w oku. Czy reakcye fotochemiczne, których siedliskiem jest oko są odwracalne, t. j. czy ciemność sama w ystarcza do ożyw ienia niejako niektórych czynności oka— opartych na przemianach chemicznych? R ozstrzygnię
cie tego zagadnienia w yjaśniłoby udział organizmu w regeneracyi ciał (barw ni
ków przeważnie) ulegających w oku re- akcyom fotochemicznym. Co do niektó
rych w łaśn ie reakcyj stwierdzono już odw racalność4).
Rozw ażania pow yższe w ystarczą, by dowieść, jakie pierwszorzędne znaczenie
*) Ann. de Chimie et de Phys. [5], 112 i 145.
2) Od tego czasu dow iedziono, że przykłady w ła
śnie kw asu jodow odorow ego i chlorowodorowego n a stręczają wiele trudności i są w istocie bardziej skom
plikowane niż m yślano (por. badania np. Borensteina i t. p.
3) System np. chlorek srebra (AgCl) -f- chlor (Cl3) kw as solny (HC1) -J-* woda (Aq) jest odw racalny:
na świetle zachodzi reakcya (AqCl czernieje) w ciem
ności zaś system przychodzi do daw nego stanu. Por.
Luther i Plotnikow Z. phys. Ch. T. 61, str. 590.
4) Por. cyt. pracę pp. W uthera i Plotnikow a.
ma kw estya odwracalności zarówno z o- gólnego punktu widzenia, jak i w drob
niejszych zastosowaniach. W idzimy też, że odwracalność spotykam y w zjawiskach niesłychanie wzajemnie różnych i przez najróżnorodniejsze przyczyny w yw o ła
nych. Stąd szerokie pole dla zastosowań termodynamiki do chemii. Pow staje nau
ka o równowagach chemicznych. B io rąc pod uw agę to cośmy wyżej pow ie
dzieli będziemy mieli
1) teoryę rów n ow ag istotnych— trakto
wanych czysto termodynamicznie 2) teoryę rów now ag rzekomych, wym a
gającą wprowadzenia szeregu nowych czynników (analogicznych z tarciem mechanicznem). W prowadzenie tarcia do równań mechanicznych, zamienia je w nierówności.
Dodajmy, że teorya rów now ag rzeko
mych, pomimo dociekań teoretycznych np. Duhema i badań doświadczalnych szeregu w spółpracow ników Duhema we F ran cja oraz np. p. Bodensteina w Niem
czech, je st dopiero w zawiązku. Zresz
tą w ykracza ona poza granice zastoso
wań termodynamiki do chemii, nie bę
dziemy się przeto nią tu zajmowali.
W łaściw ym autorem dzisiejszej nauki o rów now agach chemicznych je st Hil- lard G ibbs (ur. 1 1 lutego 1839 r. w New H aven zmarł tamże w dniu 28 kwietnia 1903) profesor fizyki matematycznej w Y a le College.
N ajgłów niejsze rozpraw y swoje, doty
czące nauki o równowagach, Gibbs ogło
sił już w 1878— 1878 r.; długo jednak genialne jego prace pozostały niepozna- ne i niezrozumiane. W Europie dopie
ro w ostatnich czasach zaczęły się roz
powszechniać. Dopiero w 1891 w yszło niemieckie tłumaczenie niektórych rze
czy G ibbsa (staraniem prof. Ostwalda);
w 1899 p. H. Le Chatelier przetłuma
czył najgłów niejszą rozpraw ę G ibbsa 0 rów now agach chemicznych. Uzupeł
nimy tę garść szczegółów historycznych
dodając, że rozpowszechnienie idei G ibbsa
1 dalsze ich niezależne zastosowanie do
X- 11 W S Z E C H Ś W IA T 167 chemii, związane jest z nazwiskami van
der W aalsa, Duhema, Le Chateliera, Bakhuis Rozebooma (f), itd.').
dok. nast.
A dam W rcczyński.
E. F I S C H E R .
CHEMIA CIAŁ PROTEINOWYCH I J E J ZNACZENIE DLA
BIOLOGII.
(Ciąg dalszy).
A le chociaż owych 19 różnych kw a
sów aminowych otrzymano drogą h y
drolizy proteinów, to nie znaczy to je szcze, jakoby one m usiały być obecne w każdem ciele proteinowem. Przeciw nie, można z całą pewnością w ykazać, że tyrozyna albo tryptofan albo gliko- kol nie w ystępują zupełnie w niektórych proteinach. A także ilość, w jakiej po
szczególne kw asy aminowe w jrstępują, jest nadzwyczajnie ważna. I tak, glikokol, którego brak w kazeinie i oksyhemo- globinie, tw orzy praw ie ^3 w agi fibroi- ny jedw abiu. N aodw rót zaś kw as glu
taminowy, którego nie odnaleziono zu
pełnie we włóknach jedwabiu, stanowi 36°|0 gliad yn y jęczmienia a dla argininy wartości w ahają się od 2% w zeinie do 84°j0 w salminie.
Z drugiej jednak strony należy pod
kreślić to, że w przeważnej ilości prote-
') Gibbs był jednym z tych, co zbyt nowe rzeczy głoszą, aby ogół mógł ich zrozumieć. Zawikłana for
ma matematyczna i abstrakcyjny sposób w yrażania się odstraszały też być może wielu chemików od dzieł Gibbsa. Tymczasem, niezależnie, pracowali ludzie bar
dzo uzdolnieni teoretycznie i doświadczalnie i — rzecz ciekawa do zaznaczenia z punktu widzenia history;
i nauki — dochodzili często do identycznych z Gib- bsem rezultatów . Nie omylimy się twierdząc, że więk
szość praw ogólnych, przez Gibbsa odkrytych, odkry
ta została nanow o przez uczonych europejskich; da
my w dalszym ciągu kilka tego przykładów . Co do doświadczalnego stwierdzenia dociekań teoretycznych to posługiwano się w tej dziedzinie często doświad
czeniami wykonanemi bez wszelkiej chęci poparcia ja- kiejkolwiekbądź teoryi zbliżonej do Gibbsowskiej. (pra
ce np. Lemoinea, M enszutkina po części i t. p. Przy
pomnimy tu, że w szak ju ż St. Claire Deville odkrył dysocyacyę pod wpływem tem peratury t. j. właściwie odwracalność pewnych system ów chemicznych (Dyso- cyacya np. wody w temp. 1100— 1200°).
inów znajduje się wielka ilość owych kw asów aminowych.
G dyby wszystkie te ciała b yły rzeczy
wiście składnikami tej samej cząsteczki, to ona posiadaćby musiała przerażają
co skomplikowaną budowę, to też d aw niej oceniano ciężar cząsteczkowy nie
których proteinów na 12 —15000, co prze
wyższałoby masę cząsteczkową tłuszczów 15—20 razy.
Jestem przekonany, że w szystkie te ob
liczenia spoczywają na niepewnej pod
stawie, przeważnie dlatego, że nie ma
my najmniejszej gw arancyi chemicznej jednorodności proteinu naturalnego; są
dzę, że proteiny są mieszaninami substan- cyj, których skład w rzeczywistości jest znacznie prostszy, niż to dotąd przyjmo
wano na zasadzie wyników elementarnej analizy i hydrolizy.
K w asy aminowe już dawniej niż od 50 lat b y ły znane ze strony chemiczne
go badania i uważane za materyał bu dowlany cząsteczek proteinów, to też nic dziwnego, że poznano nietylko budowę większej ilości tych ciał, ale zdołano tak
że dokonać całkowitej ich syntezy z pier
wiastków.
Pozostaje jeszcze do rozwiązania zada
nie to dla oksyproliny, histydyny, tryp- tofanu i kwasu dwuaminotrójoksydodeka- nowego.
Z wyjątkiem glikokolu wszystkie te produkty, o ile w naturze występują, są optycznie czynne, t. j. w roztworze skrę
cają płaszczyznę św iatła spolaryzow ane
go. W przeciwieństwie do tego z syn
tezy organicznej otrzymujemy ciała op
tycznie nie czynne, które jednak metodą odkrytą przez L. Pasteura możemy na
stępnie przeprowadzić w ciała optycznie czynne.
A udało się to także z kwasami ami- nowemi odchwili gdy zastosowano pochod
ne ich rodników acyle, albowiem te o- statnie dają z naturalnemi alkaloidami stałe, przez krystalizacyę na optyczne składniki rozpadające się sole, z których przez bardzo prosty zabieg powstają op
tycznie czynne kw asy aminowe. Postę
powanie to zastosowano z zupełnym skut
kiem dla większej ilości k w asów amino
168 W SZ E C H Ś W IA T .¥ 2 11 wych, tak że rozszerzenie tegoż na po
zostałe: prolinę, lizynę i cystynę nie na
potka żadnych trudności.
Można się zatem spodziewać, że w naj
bliższej przyszłości stanie się możliwą całkow ita synteza wszystkich tych ciał także w formach optycznie czynnych.
Natomiast nie je st to niestety prawdopo- dobnem, jakob}- zestawienie podane obej
mowało już wszj^stkie produkty rozpadu ciał proteinowych. Przeciw nie niektóre spostrzeżenia przem aw iają za tem, że w tej surowej mieszaninie kw asów ami
nowych, jaka się tw orzy przez gotow a
nie ciał proteinowych w kw asie solnym, zawarte są nieznane nam jeszcze substan- cye, których w ydzielenie może się uda przeprowadzić za pośrednictwem ulepszo
nych metod oddzielania. T o jednak mo
żna już dziś przypuszczać, że najw ażniej
sze składniki cząsteczki proteinów są nam znane i że w niektórych prostszych w yrazach gru py proteinowej nie braku
je ani kaw ałka.
O ile wyniki te pocieszająco się przed
staw iają, to trzeba zaznaczyć, że ro z w ią zują one tylko najmniejszą część zadania, jakie staw ia nam konieczność zbadania budowy chemicznej ciał białkow ych; al
bowiem daleko trudniejszem jest do od
powiedzi pytanie: w jaki sposób i w ja kim porządku połączone są ze sobą te w szystkie części w cząsteczce proteinu naturalnego.
Dla rozwiązania tego zadania można- by także w yb rać drogę rozpadu przez umiarkowaną hydrolizę. P rób y tej do
konano naw et już dawno, albowiem , ja k to już podnieśliśmy, przez zastosowanie umiarkowanego działania soków traw ią
cych otrzymać można z proteinów naj
pierw albumoz}^ i peptony, które dopie
ro w ciągu dalszej hydrolizy rozpadają się na k w asy aminowe.
A le w edług nowszych doświadczeń al- bumozy, peptony, pomimo najprzeróżniej
szych zabiegów ku oddzieleniu zmierza
jących, pozostały ciągle jeszcze m iesza
niną bardzo podobnych ciał, dla których wyosobnienia metod dziś nie znamy.
B y ło też niemożliwem, scharakteryzo
wanie ich jako chemiczne indyw idua
i określenie budowy. Badanie stanęło w tem miejscu ja k b y na martwym punk
cie, wskutek czego niektórzy fachowi lu
dzie poczęli wątpić w możriość rozw ią
zania problematu.
D latego też obrałem odwrotną drogę syntezy i przedewszystkiem, bez w zglę
du na poszczególne proteiny naturalne, usiłowałem substancye podobne otrzymać przez sztuczne zespolenie kw asów ami
nowych. W ynik uzasadnił próbę, albo
wiem w rzeczywistości przez zespolenie kw asów aminowych można otrzymać cia
ła, które najpierw stają się bardzo podo
bne do peptonów a w razie dalej posu
niętej syntezy, do ciał proteinowych.
B y zrozumieć metody tej syntez}?, trze
ba się zapoznać z istotą chemiczną i prze mianami kw asów aminowych a opisanie możliwe jest tylko z pomocą t. zw. wzo
rów budowy.
W ybieram w tym celu przykład naj- prostszy, glikokol, którego budowę w y rażam y formułą NPI2.CH 2.COOH.
Jak z niej widzimy, zaw iera on bardzo zmienną grupę aminową (NH2) i nie
mniej łatwo ulegającą zmianom grupę karboksylow ą (COOH). Zupełnie podo
bnie zbudowane są i inne k w asy amino
we, i nie jest to bynajmniej żadnym p rzy
padkiem, że natura w łaśnie tych ciał u- żyła na zbudowanie proteinów, chcąc o- trzymać połączenia chemiczne o nader wielkiej zdolności ulegania zmianom, ja kich też i organizm w ym aga dla sw ych delikatnych celów.
Należało się zatem spodziewać, że ko
rzystając odpowiednio z sił pow inow a
ctwa, istniejących w owych grupach, uda się w iększą ilość tych kw asów amino
wych sprządz ze sobą.
W yobraźm y sobie dwie obok siebie ułożone cząsteczki glikokolu i zmuszone do takiego oddziaływ ania na siebie, by karboksyl jednego z grupą aminową dru
giego p ołączyły się ze sobą z równo- czesnem wydzieleniem wody, tak jak schemat przedstawia:
NH.2.C H 2.CO O H - II H N .CH 2.COOH to otrzjmiamy now y system tego kształtu
N H 2-CH2.CO .N H .CH 2.COOH.
Jeżeli ze w zględu na grupę N H 2 osta-
Ns 11 W S Z E C H S W lA T 169 niego powtórzym y to samo z trzecią'
ząsteczką glikokolu, — to otrzym am y w zór następujący:
NHj.CHj.CO .N H .CHj.CO .N H .CHj.COOH.
T ego rodzaju produkty, dające się otrzy
mać zarówno z glikokolu jak i reszty kw asów aminowych w postaci nader ró
żnej i w wdelkiej ilości, nazwałem mia
nem zbiorowem „polipeptydów" raz dla
tego, że słow o to odpowiada wyrażeniu
„polisacharydy" stosowanemu do węglo
wodanów a powtóre - że zaznacza podo
bieństwo tych ciał do peptonów. W e
dług ilości sprzężonych ze sobą kw asów aminowych rozróżniamy dwupeptydy, trójpeptydy, czworopeptydy i t. d. Naj
prostszym dwupeptydem jest właśnie wspom niany produkt z glikolu, nazwany
„glicylo-glicyną". Odpowiedni produkt z alaniny i glikokolu w yraża się wzo
rem:
N H .C H (CHS) c o . n h c h 3 COOH a zwie się alanylo-glicyną.
Do utworzenia polipeptydów posiada
ni}7 dziś 5 metod, z których przedstawię tylko dwie najważniejsze.
W edług jednej postępuje się tak, że działa się na kw asy aminowe lub ich estry chlorkami chlorow cokwasów tłu
szczow ych: zastępuje się chlorowiec gru
pą amidową. Jak o przykład niech nam posłuży synteza wspomnianej glicylo-gli- cyny. Miesza się przedewszystkiem wo
dny alkaliczny roztwór glikokolu z chlor
kiem kwasu chlorooctowego, a w tedy zachodzi następująca przemiana:
C lC H 2CO Cl-(-N H 2CH 2CO O H —
= c i c h 2 c o . N H CH 2C O O H -fH C l.
Produktem jest chloracetylo-glicyna.
Jeżeli na tę działamy wodnym roztwo
rem amoniaku, to w miejsce atomu chloru wstępuje grupa NH2 i otrzymu
jem y glicylo-glicynę
N H2C H ,C O . N H C H 2CO O H . Przez dalsze podobne działanie chlor
kiem kwasu chlorooctowego i następne działanie amoniakiem, możemy zmienić dwupeptyd na trójpeptyd, NH2 CH.2 CO N H C H 2ĆO. N H C H 2 CÓ O H zw any dwu- glicylo-glicyną.
A ponieważ i dalszemu powtarzaniu tego procesu nie stoi nic na przeszko
dzie, otrzymaliśmy dziś większą ilość dwu, trój, czworo-i pięciopeptydów.
Niestety ta płodna metoda w syntezie bardziej złożonych układów staje się przez to częste powtarzanie tej samej operacyi niewygodną. Dlatego też me
toda druga, dozwalająca na sprzężenie większych części, oszczędza nam wiele czasu i wiele trudu.
B y ją objaśnić, weźmiemy jako przy
kład syntezę dziesięcio-peptydu, budują
cego się z glikokolu i optycznie czynnej leucyny.
Jako składników używa się pięcio-gli- cylo-glicyny złożonej z 6 cząsteczek glikokolu o wzorze
NH2CH3COs (NH .CH CO )4N H CH2COOH,
i optycznie czynnej bromo-izokapronylo- dwuglicyło-glieyny o wzorze B rC H (C 4H s) CO (NHCH2 CO )2 NH c h 2 c o o h .
W ostatnim związku możemy chlor
kiem fosforu końcową grupę karboksylo
wą zmienić na grupę C O C 1.
•Jeżeli teraz to ciało, zawierające chlor, zmieszamy z zimnym alkalicznym roztwo
rem pięcioglicylo-glicyny, to nastąpi po
łączenie w edług następującego schematu.
B r CH (C4H3) C O .(N H . CH2. CO)2 NH. CH2. CO, COOH. CH , NH (CO CH2 NH)4 CO CH2 NH
By wreszcie atom bromu zastąpić gru
pą N H 2, w ystarczy działanie zimnym w o dnym roztworem amoniaku i otrzyma
my żądany dziesięcio-peptyd
N H j,C H (C4H9) CO. (NH.CH2CO) 8 NH CH j. COOH