• Nie Znaleziono Wyników

Apoteoza Rolanda i polska topika bohaterskiej śmierci

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Apoteoza Rolanda i polska topika bohaterskiej śmierci"

Copied!
30
0
0

Pełen tekst

(1)

Aleksander Wit Labuda

Apoteoza Rolanda i polska topika

bohaterskiej śmierci

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 78/2, 61-89

(2)

P a m ię t n ik L ite r a c k i L X X V III, 1987, z. 2 P L I S S N 0031-0514

A L E K SA N D E R WIT L A B U D A

APOTEOZA ROLANDA

I PO LSK A TO PIK A BO H A TERSK IEJ ŚM IERCI

[...] śm ierć sam a i jej p iek ieł-k ra ter Cóż są?... — rzecz w ie lk a lu b licha: W m iarę do tego, jak? ja k i bohater? D op ełn ił sw ego k i e l i c h a

---(C. N orw id, V a d e - m e c u m , L X X IV : B o h a te r )

W Pieśni o Rolandzie śm ierć głównego bohatera stanow i k u lm in ac y j­ n y p u n k t akcji. Dla in te rp re ta c ji Pieśni jest to scena bardzo w ażna, bo w niej zbiegają się naczelne w ątki ideowe utw oru, w niej w łaśnie do­ chodzi do pełnego odsłonięcia sensu czynu hrabiego i w artości jego r y ­ cerskiego żyw ota oraz do ostatecznego potw ierdzenia heroicznego w ym ia­ r u tej postaci. Ale sceną tą p ragnę się zająć z innego powodu. Otóż wt pośw ięconych jej strofach m ożna dostrzec coś więcej niż w ęzłowy epizod epickiej fabuły. Przez ów jednostkow y epizod przeziera w y raź­ nie pew ien ogólny w zorzec bohaterskiego um ierania, k tó ry w sku tek swej pow tarzalności stał się jedn y m z toposów lite ra tu ry europejskiej.

Topika heroicznej śm ierci jest starsza od Pieśni o R olandzie, a jej anonim ow y a u to r nie całkiem w ynalazł sposób, w ja k i kazał um ierać sw ojem u bohaterow i: w yk orzystał m otyw y zapożyczone z antycznego eposu, z żyw otów św iętych m ęczenników , z ksiąg liturgiczn ych i p o k u t­ n y c h oraz z B ib lii1. C zerpał z zasobu m otyw ów gotowych, k tó ry swą

Pieśnią wzbogacił i k tó ry będzie w yko rzystyw any i w zbogacany przez

pisarzy późniejszych, rów nież polskich.

1 S trofy o śm ierci R olanda p rzyciągały u w agę w ie lu k om en tatorów P ieśn i — ze sta w n a jw a żn iejszy ch prac o poem acie daje A. D r z e w i c k a w k siążce

S t a r o fr a n c u s k a e p o p e ja r y c e r s k a (W arszawa 1979). O źródłach tej sc e n y pisali:

M. R o q u e s , L ’A t t i t u d e du héros m o u r a n t dans la „C hanso n de R o la n d ”. „Ro­ m an ia'’ 1940. P rzedruk w: É tu d e s de litt é r a t u r e fr ançaise. L ille— G en ève 1949. — A. V i n a V e r, L a M o r t de Roland. „Cahiers de civ ilisa tio n m é d ié v a le ” 1946. — A. R e n o i r , R o la n d ’s L a m e n t : Its Meaning and Function in th e „Chanson de

R o la n d ”. „S p ecu lu m ” 1960. — D. D. R. O v e n , The Secu la r I n s p ira tio n in th e „Chanso n de R o la n d ”. Jw ., 1962. — G. F. J o n e s , The Ethos of th e „Song of R o la n d ”. C hapel H ill 1963.

(3)

W ychodząc od analizy toposu w pisanego w scenę śm ierci R olanda spróbuję przy jrzeć się trz e m analogicznym scenom znanym z lite ra tu ry polskiej. Skupię się w yłącznie na zależnościach, k tó re k om paratyści n a ­ zyw ają zw iązkam i typologicznym i 2, co znaczy, że nie będę dociekał po­ chodzenia m otyw ów w y stęp u jący ch w om aw ianych scenach śm ierci, lecz zajm ę się ich sym boliką. Scenę śm ierci R olanda p o tra k tu ję jako w y ­ godny, bo sug esty w n y i w y ra z isty p u n k t w yjścia do spostrzeżeń porów ­ naw czych, a polskie p rzy k ład y zostaną tak dobrane, by ukazać topos w w ersjach p atety cznej, trag iczn ej i zaprzeczonej.

W niebow zięcie i apoteoza Rolanda

A by unaocznić ogrom m asakry, jak a dokonała się w wąw ozie R on- ceval, opowiadacz stosuje przede w szystkim techn ikę w yliczenia. P o ­ spiesznie kreśli obrazy śm ierci grom adnej: „Leżą kupam i, tw arzą ku niebu, tw arzą ku ziem i” (126)3, R oland „T ylu Francuzów widzi leżących bez życia” (140). W ielokrotnie — w zorem H om era i W ergilego — w y ­ m ienia z nazw iska co znaczniejszych rycerzy: są to sceny pojedynków , gdzie jed n ak opis skupia się na starciu , a zgon jest reje stro w a n y lako­ nicznie jako zam knięcie epizodu. T rzy postacie zostały p otrak to w an e in a ­ czej. Na odrębną scenę zgonu zasłużyli sobie h rab ia O liw ier (150— 151) oraz arcy b isk u p T u rp in (166— 167) i oczywiście sam Roland, którego śm ierć (174— 178) została poprzedzona szczegółowym opisem przygoto­ w ań do niej (od 168). Ciała na pobojow isku i pojedynki to tło dalekie, choć nak reślo ne w ystarczająco szczegółowo, ażeby widać było, jak b a r­ dzo b e z ł a d n i e u m ie ra ją poganie. Śm iercią baronów fran cusk ich rządzi ład, szczególnie m ocno w idoczny w od rębnych scenach śm ierci trzech przyjaciół. N ietru d n o jed n ak spostrzec, że obrazy zgonu O liw iera i T u rp in a stanow ią dla sceny u m ieran ia Rolandowego tło bliskie i kon­ trastow e, k tó re m a u w y d atn ić liczne znaki heroizacji za w a rte w tej sce­ nie, a niew idoczne w pozostałych dw u obrazach. T rzeba zatem skupić się n a scenie n a jb ard ziej rozbudow anej, a także na stro fach m ów iących o ty m , jak R oland g otu je się do śm ierci. Zachow ania, słowa, rekw izyty, gesty, u k ład leżącego ciała — w szystkie m otyw y, k tóre złożyły się na obraz Rolandow ego u m ieran ia, sp ró b u jem y ułożyć w trz e ch pasm ach znaczeniow ych.

I. Z naki ethosu rycerskiego

1. Św iadectw o m ęstw a: Roland u m iera tw a rz ą do wrogów , „tak czy­

2 Zob. A. W. L i p a t o w , W p ł y w y l i te r a c k ie a w s p ó ln o ś ć ty p o lo g ic z n a . Z ro ­ sy jsk ieg o p rzeło ży ły B. J a n i s z e w s k a i Z. S m o l s k a . „ P am iętn ik L itera c k i” 1981, z. 2.

3 T ek st P ie śn i cy tu ję w p rzek ła d zie T. B o y a - Ż e l e ń s k i e g o , z antologii:

A r c y d z i e ł a f r a n c u sk ie g o ś r e d n io w ie c za . W ybór M. Ż u r o w s k i e g o . W stępy i p rzy ­

(4)

P O L S K A T O P IK A B O H A T E R S K IE J ŚM IER C I 63

ni chcąc, aby K arol powiedział i wszyscy jego ludzie, że u m arł jako zw y­ cięzca i jako zacny h ra b ia ” (174).

2. Pożegnanie z bojow ym rynsztunkiem : zem dlony R oland budzi się i zabija Saracena, k tó ry próbow ał m u odebrać D urendala, nie chce zo­ staw ić m iecza poganom, darem nie usiłuje go złamać, w ygłasza jego po­ żegnalną pochwałę, w reszcie kładzie się na nim i chroni go w łasnym cia­ łem , ponieważ:

a. Miecz to a try b u t rycerskiego stanu, tracąc go traci się tw arz i pozycję.

b. D urendal to oręż praw dziw ie św ięty — głowica rękojeści zam yka relikw ie: ząb św. P io tra, pierw szego n am iestnika C hrystusow ego na zie­ m i — sym bol jedności Kościoła; k rew św. Bazylego — tw ó rcy reguły zakonnej — przypom ina, że stan rycerski to rów nież zakon, in icjacy jn y ry tu a ł pasow ania jest połączony ze ślubow aniem 4; włosy św. Dionizego, m ęczennika, pierwszego biskupa P ary ża i p atrona F rancji, sym bolizują poświęcenie dla ojczyzny; strzęp szaty N ajśw iętszej P an n y , któ ra je s t sym bolem czystości (173).

c. D uren d ala otrzym ał Roland od cesarza K arola podczas cerem onii pasow ania n a rycerza, by od tej chw ili się z nim nie rozstaw ać — m iecz to w iern y tow arzysz, a zarazem depozytariusz i znak w ojennych czynów i rycerskiej chw ały Rolanda: w pożegnalnej przem ow ie do D urendala R oland m ówi do miecza, ale to m iecz przypom ina m u w spólne ich dzieje (171— 172).

3. Św iadectw p przyw iązania do ojczyzny: w p rzedśm iertn ym pożeg­ n an iu ze św iatem R oland m yśli o słodkiej F ran cji i cesarzu, o dokona­ n y ch na ich rzecz podbojach, o swoich krew niakach — w ten sposób składa dowód miłości do ojczyzny ziem skiej pojm ow anej zgodnie z w y ­ obrażeniam i feudalnym i: w ierność w asala seniorowi, poczucie związku z rodem i ojcowizną, więź z te ry to riu m ojczystym (176).

4. Z naki ładu i gotowości na śmierć: R oland um iera w sposób u ła- dzony, śm ierć go nie zaskakuje, m a on czas na uporządkow anie swoich ziem skich spraw .

5. R y nsztunek bojow y zn ajd uje się przy zm arłym (174). Roland, k tó ry żył i poległ jak rycerz, pozostaje nim po śm ierci, nie rozstał się z m ieczem i rogiem — najdroższą m u częścią ekw ipunku — ta k jak b y m iał je zabrać w podróż po zaśw iatach 5.

II. Znaki w iary

1. C hrześcijańskie przygotow anie do śm ierci

4 Zob. L. G a u t i e r , L a C h evalerie. P aris 1884. — M. O s s o w s k a , E th os

r y c e r s k i i je go o d m i a n y . W arszaw a 1973.

5 O byczaj grzebania zm arłych w raz z częścią dobytku i w iara, że trzeba ich w y p o sa ży ć na p ośm iertn e b ytow an ie, w ystęp u ją w w ie lu k u ltu rach . Zob. H. W a ł - k ó w s к a, K u l t z m a r ł y c h w Indiach s t a r o ż y t n y c h . S tu d ia z e tn o g r a fii Indii. W ro­ cła w 1973.

(5)

a. Mimo że arcy b isk u p T u rp in przed bitw ą udzielił rozgrzeszenia w szystkim Francuzom , R oland rozpoczyna pokutę: „położył się na zie­ lonej m uraw ie, tw arzą do ziem i” (174), p rz y ją ł więc postaw ę w łaściw ą cerem oniałow i poku ty publicznej, a będącą zew n ętrzną oznaką pokory, sk ru c h y i żalu za grzechy 6.

b. Leżący R oland unosi się, zapew ne k lęka i „słabnącą ręk ą uderza się w p iersi” (174), w y znaje Bogu swoje w iny: „mea culpa; za m oje grze­ chy, w ielkie i m ałe, jak ie popełniłem od godziny u rodzen ia” (175). Nie w ym ienia osobno pychy, pierw szego z siedm iu grzechów głów nych, k tó ­ ry zarzucił m u O liw ier (131), dokonuje n ato m iast generalnego rac h u n k u sum ienia.

c. „W yciągnął do Boga p raw ą ręk aw icę” (175) — w geście lennego h ołdu R oland uzn ał się w asalem P an a niebios, k tóre dla chrześcijanina są drugą, nadziem ską ojczyzną.

d. W m odlitw ie p rzed śm iertn ej Roland w ym ienia Łazarza i D anie­ la — te dw ie bib lijne postacie p o jaw iają się często w średniow iecz­ n y ch m odlitw ach poku tny ch , gdzie — w yraźn iej niż w słow ach R olan­ da — pogrążona w grzechu dusza je st p rzy rów n y w ana do D aniela w ja ­ skini lwów (D aniel 6, 17— 25) i do Ł azarza w grobie (J 11). Łaska i p rze ­ baczenie Boże w ydobyw a duszę z grobu lub jask in i grzechu, a sak ram en t rekon cy liacji (dziś — rozgrzeszenie) dopełniony nałożeniem rą k b isk u ­ pa na głowę po ku tn ika p rzy w raca go do stołu Pańskiego i w spólnoty w iernych. R y tu rekoncyliacyjnego w P ieśni być nie może, bo R oland u m iera sam otnie. D opełnia a k tu p o k u ty skróconej, dopuszczalnego w obliczu śm ierci i pod nieobecność k ap łan a 7.

2. P o jed n an ie z Bogiem: R oland „doszedł, ze złożonym i rękam i, sw e­ go końca” (176) — zgon n astąp ił w czasie m odlitw y i dom yślać się trzeba, że b o h a te r nie klęczy już, lecz leży. Takie ułożenie ciała — częste na rzeźbach nag ro b n y ch — św iadczy o śm ierci w uspokojeniu (a nie w d u ­ chow ych i cielesnych konw ulsjach), a przede w szystkim o tym , że Ro­ land uzyskał przebaczenie w in, że zm arł p o jed nany z Bogiem, bez d łu ­ gów wobec św iata, k tó ry opuszcza.

3. Znaki ładu i gotowości do połączenia się z Bogiem. W scenie

Ro-e S u g Ro-e sty w n y i w sp ó łczRo-esn y PiRo-eśn i opis p ok u ty p u blicznRo-ej zn ajd u jRo-e się w K r o ­

nice p o ls k ie j G a l l a A n o n i m a (ks. III, rozdz. 25). O śred n iow ieczn ych ob ycza­

jach p ok u tn ych zob. F. W. H. W a s s e r s c h i e b e n , D ie B u sso r d n u n g e n d er a b e n d ­

lä n d isch en K irch e. H a lle 1851. — H. J. S c h m i t z , Die B u ssb ü c h e r und die B u s s ­ d is z ip l in d e r K ir c h e . T. 1—2. M ainz—D ü sseld o rf 1883— 1898. — D ic tion n aire de T héolo gie cath oliq u e. T. 12. P a ris 1933, h asło „P é n i t e n c e ”.

7 J e st to szczeg ó ł arch aiczn y, św ia d czą cy o w czesn y m p o w sta n iu Pieśn i. W e p o ­ p eja ch p o w sta ły ch po r. 1150 b o h a tero w ie n ie um ierają już bez sp o w ied zi i ab so- lu cji, gd yż od p o ło w y X II w . n a g ła i sam otn a śm ierć b yła od b ieran a jako oznaka p rzyszłego p o tęp ien ia . Zob. J.-C h . P a y e n, L e M o tif d u r e p e n t ir dans la l i t t é r a ­

(6)

P O L S K A T O P IK A B O H A T E R S K IE J ŚM IERCI 63

landow ego um ieran ia od n ajdu jem y elem enty biologicznego i psycholo­ gicznego realizm u — zachow ania dające się przyczynow o tłum aczyć sta ­ nem śm iertelnie zranionego i wyczerpanego człowieka. D om inuje jedn ak cerem oniał — zachow ania celowe i znaczące, k tóre świadczą, że R oland p a n u je nad sobą i wie, jak um ierać, ażeby nie splamić rycerskiego hono­ ru i dostąpić zbawienia. D om inuje ry tu a ł śm ierci godnej — godnej r y ­ cerza i chrześcijanina. S tąd w rażenie uporządkow ania i celowości.

II. Znaki heroizm u

1. B ohater um iera sam otnie — w potyczce w yginęła w praw dzie cała a rie rg a rd a, wszyscy tow arzysze i przyjaciele hrabiego, ale on um iera ostatni. Jego śm ierć jest więc w yeksponow ana k onstrukcją fabuły.

2. Śm ierć bohatera jest godna szczególnej uw agi — na dokładny opis śm ierci zasłużyli sobie rów nież O liw ier i T urpin. Obaj u m ierają godnie. Je d e n jako rycerz i chrześcijanin, drugi jako duchow ny i żołnierz. Ale opis ich zgonu pozbaw iony jest znaków heroizm u, służy jako tło dla n a ­ syconej takim i znakam i sceny śm ierci Rolanda. Została ona w yekspono­ w ana środkam i n arracy jn y m i.

3. Straceńcza decyzja. Wobec przew ażających sił w roga Roland od­ m aw ia przyw ołania na pomoc g łó w n e g o . korpusu z cesarzem . O liw ier ocenia tę decyzję jako „szaleństw o” (131), a jej przyczynę widzi w pysze hrabiego. Od razu też wiadomo, że siebie i tow arzyszy Roland w ystaw ia na pew ną śmierć.

4. Silna m otyw acja ideowa. Ale sam O liwier, a także Turpin, Roland i n a rra to r dostarczają tej decyzji silnych m otyw acji ideow ych: obrona swoich, duch k ru cja ty , honor rycerski. Sam Bóg opowie się za słusznością ty c h racji.

5. Nadzwyczajność: śm ierci Rolanda tow arzyszą w ydarzenia cudow ­ ne, k tóre n aru sz a ją n o rm aln y bieg rzeczy.

6. B ohater u m iera wyw yższony: wzgórze, na k tó ry m kona Roland, m a swój praw zór we w zgórzu Golgoty. Za jego spraw ą b o hater doznaje podniesienia w sensie p raw ie liturgicznym — ja k hostia w m onstrancji.

7. Styczność z zaśw iatam i. R oland um iera pod sosną, być może szuka cienia. Ale drzew o na w zgórzu śm ierci su geruje też sym boliczną łącz­ ność ziemi z niebem . Tę rolę przy pisu ją drzew u różne mitologie, w Pieś­

ni bliższym odniesieniem zdaje się krzyż na Golgocie.

8. M ęczeńska ofiara. O ddający ducha R oland „Opuścił głowę na ra ­ m ię ” (176) jak C hry stu s konający na krzyżu: sugestia śm ierci m ęczeń­ skiej, któ rej praw zorem są dzieje C hrystusa, od Jego rozm ow y z Ojcem w O grójcu, po Z m artw y ch w stan ie i W niebow stąpienie. Je st to śm ierć w y b ra n a przez człowieka w w yniku swobodnej, nieskrępow anej decyzji. D ecyzji podjętej w im ię w artości najw yższych i służącej ocaleniu czło­ w ieczeństw a. Ale jest to też śmierć, która pełny sens uzyskuje dopiero jako elem ent planu Bożego, jako elem ent przerastającego ludzkie rozu­ m ienie przeznaczenia. Nie rozum ie tego O liw ier w yrzucający Rolandowi

(7)

szaleństw o i pychę, nie rozum ie też, że m ęczennik nie m usi być istotą doskonałą, poniew aż doskonałości sięga dopiero w akcie ofiary. Mimo szaleństw a i straceńczego c h a ra k te ru decyzji, śm ierć R olanda nie m a nic z bezsensownego p rzyp ad k u lub sam obójstw a.

9. W niebowzięcie. Po duszę R olanda p rzy b y w ają aniołowie: Boski w ysłannik G abriel, k tó ry M aryi zw iastow ał, że będzie m atk ą syna Bo­ żego (Mt 1, 18— 25; Łk 1, 26— 38). A rchanioł M ichał — pogrom ca dia­ belskiej bestii, wódz niebieskich zastępów i p atro n k onających (Daniel 10, 13; Ju d a 1, 9; Арок 12, 7— 9). C herubin, którego Ja h w e uczynił stra ż ­ nikiem w ró t do ra ju (Rodz 3, 24). Te cudow ne znaki świadczą, że nad R olandem czuw a O patrzność, że dokonując swobodnego w yboru był on zarazem w ykonaw cą woli Bożej i że jego czynu nie m ożna in te rp re to ­ wać w kateg o riach czysto ludzkich.

10. Apoteoza. A niołow ie „Niosą duszę hrabiego do r a ju ” (176) — to n ajsiln iejszy znak heroizacji. Dla chrześcijan niem ożliw a jest apoteoza rozum iana w etym ologicznym znaczeniu jako przebóstw ienie. Toteż Ro­ land nie staje się bogiem czy półbogiem jak heros u G reków lub cesarz: u Rzym ian, lecz łączy się z Bogiem w m istycznej kom unii. R ycerz i chrześcijanin pow raca do wiecznej ojczyzny: „Roland um arł; Bóg ma jego duszę w n ieb ie” (177).

W scenie Rolandowego um ieran ia o d n ajd u jem y dwie g ru p y m otyw ów istotnych, chociaż niejednako, dla toposu heroicznej śm ierci. G rupę pierw szą stanow ią m otyw y śm ierci godnej: Roland przez sposób, w jaki rozstaje się ze św iatem , nie sprzeniew ierza się wartościom , k tó ry m w i­ n ien służyć człow iek jego sta n u (rycerz) i czasu (chrześcijanin). G rupa drug a to m otyw y, k tóre zarów no postaci R olanda, jak i jego u m ieran iu n a d a ją w y m iar nadludzki, w y m iar heroiczny. Śm ierć godną człowieka dzieli R oland z przyjaciółm i — O liw ierem i T urpinem oraz zepew ne z tow arzyszam i w alki, k tó ry m cpowiadacz poświęcił m niej uwagi. P o­ ganie p otrafią ginąć po ry cersk u , lecz u m ie rają niegodnie, poniew aż za­ w iedli ich fałszyw i bogowie Apollin, T erw agan t i M ahom et (187). Na ty m tle jedynie R oland m a śm ierć godną i zarazem heroiczną.

W trzech strofach skupionych na chw ili zgonu nie m a tragizm u. Bije* z n ich patos, poniew aż opowiadacz szuka tu dla R olanda nie litości, lecz podziwu. Patosow i tej sceny służy specyficzny dla niej dobór szczegółów fab u la rn y c h oraz w łaściw y całej Pieśni sposób opow iadania i gospoda-* row ania ocenam i.

S tro fy bitew ne pełne są w zm ianek o fizjologii w alki i um ierania. W ten sposób jest także p o rtre to w an y Roland. P rzed śm iercią: „Uszami mózg mu się w y lew a” (168), ,,oczy m u zachodzą m głą” (171). I po śm ier­ ci: „Ciało jego pozostało piękne, ale straciło barw ę; oczy stoją w słu p i pełne są ciem ności” (207). O brazy cielesnej powłoki naznaczonej n a - tu ra listy c z n y m i sym ptom am i śm ierci nie pojaw iają się w strofach m ó­ w iących o zgonie. Oto c h a ra k te ry sty c z n e zdania początkow e: „Roland

(8)

P O L S K A T O P IK A B O H A T E R S K IE J ŚM IERCI 67

czuje, że śm ierć go bierze całego; z głowy zstępuje do serca” (174), „Ro­ land czuje, że dobiegł już k re su ” (175), „H rabia R oland leży pod sosną” (176). Ś m ierteln a akcja została tu w yraźnie przeniesiona do w nętrza Rolandowego ciała.

Ale nie na niej skupia się opowiadacz — oszczędza nam szczegółów dotyczących biologii i psychologii um ierania. Chce nam pokazać, jak Roland, k tó ry poczuł, że śm ierć zam ieszkała w jego w nętrzu, zaczyna panow ać n ad sw ym ciałem, nad ekspresją gestów i zachowań. U kazuje zatem m om ent zgonu jako ry tu a ł celebrow any przez um ierającego. D la­ tego n iek tóre szczegóły pom ija. J e st oczywiste, że Roland m usiał w pew ­ n y m m om encie unieść się, ażeby klęknąć, bić się w piersi i drugą ręką wyciągać rękaw icę ku niebu, i że — skonawszy — m usiał znow u osunąć się na ziemię. Te „realisty czn e” szczegóły zostały pom inięte, bo a u to r skupia się n a tym , co w ażne dla ry tuału. Można oczywiście dla sekw en­ cji zachow ań R olanda szukać uzasadnień n a tu ry biologicznej i psycholo­ gicznej, ale są to rzeczy dla opowiadacza uboczne. W ażny jest ry tu a ł i to, co w ażne w ry tu ale, a więc sym bolika m otyw ów, z k tó ry ch ta scena została zbudow ana.

E lim inacja akcentów naturalisty czn y ch, uw ew nętrznienie śm iertelnej akcji, ukazanie Rolanda, k tó ry — gdy „śm ierć go bierze” — sens w łas­ nej śm ierci w ziął w swoje w ładanie za pomocą ry tu ału , to w szystko służy pokazaniu zw ycięstw a ducha nad ciałem. A Roland zw ycięski nie jest tragiczny — jest b ohaterem patetycznym .

Patosow i całej sceny sprzyja również stosow ana w Pieśni n a rr a c y j­ na technika zw ielokrotnionych ujęć jednej i tej samej całostki fa b u la r­ nej. P rzyk ład em takiej techniki mogą być przytoczone przed chw ilą trz y zdania, k tó re nie m ówią o kolejno w czasie n astęp u jący ch stanach, lecz po trzy k ro ć, w różnym w ysłow ieniu, re je s tru ją jeden i ten sam p u n k t w yjścia sceny zgonu. N a rra to r więc nie tylko skupia się na mo­ tyw ach istotnych, lecz k ilk ak rotn ie je pow tarza. C elebrow ane w ten spo­ sób słowo nakłada się na cerem onialny c h a ra k te r sceny potęgując do­ stojeństw o gestów i scenerii.

W Pieśni nie m a konfliktu m iędzy odm iennym i lub przeciw staw nym i system am i w artości. Spór m iędzy O liw ierem a Rolandem dotyczy sto- sowności podjętej przez tego ostatniego decyzji, nie zaś uzasadniających ją racji. Poganie są w cieleniem fałszu i zła, k tórym i zaraził się G anelon w daw szy się w konszachty z M arsylem . P inab el przecenił więzy krw i i dlatego przegrał sąd Boży. Aksjologiczne tło sceny śm ierci Rolanda^ je st niezw ykle spójne. Nie ma w Pieśni a u to ry tetu , k tó ry w sposób w ia­ ryg odny podw ażałby system w artości, w im ię którego u m arł Roland. Jak o zw ycięstw o dobra n ad złem oceniają jego śm ierć cesarz i w ierni m u rycerze. Tę ocenę jednoznacznie potw ierdza n a rra to r i przyw ołany przez niego Bóg. Taki sposób gospodarow ania znaczeniam i pow leka sce­ nę śm ierci hrabiego patosem , w yklucza z niej elem ent tragicznego roz­ darcia.

(9)

O brazy bohaterskiej śm ierci w literaturze polskiej

W polskiej lite ra tu rz e trw ałość toposu bohaterskiej śm ierci pośw iad­ czają u tw o ry pow szechnie znane. Czasem a u to rz y w y k o rzy stu ją jeden lub kilka m otyw ów spośród ich bogatego re p e rtu a ru zgrom adzonego przez tra d y c ję literack ą i ikonograficzną. Czasem n ap o ty k am y u k łady rów nie złożone ja k w P ieśni o Rolandzie.

Możliwe w ątpliw ości dotyczące m oralnej oceny „dzieła zniszczenia” dokonanego przez O rdona uprzedza i rozstrzyga M ickiewicz słowami: „w iem gdzie dusza Ordona. / On będzie P a tro n szańców !” N iedw uznaczna sugestia, że dusza b o h atera p rzebyw a w ra ju pośród św iętych m ęczen­ ników, oraz straceńcza decyzja w sp a rta ideowo gnom em „dzieło znisz­ czenia / W do b rej spraw ie jest św ięte, jak dzieło tw orzenia” pełnią rolę cytatów , k tó re p rzy w o łują rozległe pole w yobrażeń zw iązanych z h e ­ roicznym zgonem. Nieco inaczej postąpił G ałczyński. W Pieśni o żołnie±

rzach z W este rp la tte w yk o rzy stał ty lk o jed n ą cząstkę toposu, ale roz­

w inął ją w m in iatu ro w ą opowieść o dziarskim w niebow stąpieniu „M or­ skiego B atalionu” . W piosenkę poległych w plótł k ry p to c y tat: „bo jak że słodko tera z iść — na te n iebiańskie p o lan y”, k tó ry podpow iada, że za­ chow ali się oni zgodnie ze sta rą m aksym ą „Dulce et decorum est pro

patria m o ri”.

Topiką heroicznej śm ierci zostały nasycone te fra g m en ty Pana T a­

deusza, k tó re m ówią o o statn ich chw ilach księdza Robaka. Z typow ych

dla toposu m am y tu m o ty w y spowiedzi, pokutnego zadośćuczynienia za ciężki grzech, jed n an ia się ze św iatem i z Bogiem. D aw ny w archoł i za­ bójca u m iera w sposób uporządkow any, a całą scenę zam yka obraz apo­ teozy, gdzie rolę Boskich w ysłan n ikó w pełnią prom ienie słoneczne, które:

W padły p rzez szyb y jako strzały b rylan tow e, . O dbiły się na łożu o chorego głow ę,

I u b rały m u złotem ob licze i skronie,

Z e b ły szcza ł jako ś w ię ty w ognistej koronie. i[ks. X , w . 899— 902] D opełnieniem tej słonecznej apoteozy staje się cerem onia p o śm iert­ nej reh a b ilita c ji Ja ck a Soplicy. W obu scenach (spowiedzi wobec G e r­ wazego i publicznej reh ab ilitacji) posłużył się M ickiewicz an agnoryz- m em — odsłonięciem tożsam ości bohatera, i to w sensie zarów no spo­ łecznym , jak etycznym : ksiądz Robak to Jacek Soplica, grzesznik i zbrod­ niarz okazuje się praw ie św iętym i herosem narodow ej spraw y. A na- gnoryzm — szczególnie w odm ianie m oralnej — to ch w yt należący do toposu heroicznej śm ierci. P o dw ójnym rozpoznaniem posłużył się M ic­ kiew icz także w Ś m ierci p u łko w n ika . Pożegnanie z bojow ym ry n sz tu n ­ kiem , ascetyczna w ym ow a scenerii, żołnierze i przede w szystkim „tłum y w ieśniacze” jako św iadkow ie i sp raw cy apoteozy („vox populi — v o x

D ei”) — to n ajw ażniejsze m o ty w y heroizujące zgon Em ilii P la te r.

W w ierszu S o w iń ski w okopach W oli Słow acki odjął w ypow iedzi ge­ n e ra ła reto ry cz n y patos. A le jego słowom, po dziecięcem u nieporadnym ,

(10)

P O L S K A T O P IK A B O H A T E R S K IE J ŚM IER C I 69

jego zaprzeczeniu, że nie jest „żaden m ęczennik”, przeciw staw iają się obrazy, k tó re śm ierć generała przekształcają w m isterium patriotycznej ofiary. C en traln y m p u n ktem scenerii jest ołtarz, k tó ry śm ierć w „sta­ ry m kościołku na W oli” um ieszcza w ideow ym kręgu Golgoty i m ęki P ańskiej, słowa Sowińskiego w ypow iadane z m iejsca, „Gdzie ksiądz E w angelią czyta”, każą odbierać jako testam en t p a trio ty i credo „ p ra ­ wego P o lak a”, a dla bagnetu, k tó ry m „ sta ry żołnierz” przebił pierś ge­ nerała, dozwala szukać pierw ow zoru we włóczni, k tó rą rzym ski żołnierz otw orzył pierś C hrystusa. Osią k o n stru k cy jn ą wiersza jest k o n tra st m ię­ dzy stylizacją postaci na franciszkańską prostotę a heroicznym w y m ia­ rem i głębokim sensem sugerow anym przez subtelny splot m otyw ów , przede w szystkim przez scenerię, w jakiej um iera generał. S tąd efekt patosu ściszonego. Podobnym chw ytem ko ntrastu , ale służącym efekto­ w i gorzkiej ironii, posłużył się Słowacki, gdy bohaterskiej postaci i czy­ nom kap itan a M eyznera przeciw staw ił o d artą z wszelkich znaków h e­ roizm u scenerię jego śm ierci i pogrzebu.

Dość przekonujący, choć może nieoczekiw any dowód upow szechnie­ nia klasycznych m otyw ów bohaterskiej śm ierci znaleźć można w Trędo­

w a te j H eleny M niszkówny. Stefcia Rudecka um iera z honoram i przy ­

należnym i w yłącznie herosom . Czerwcowy poranek żegna ją panteistycz- n ą sym fonią kw ietnych woni, poszeptów drzew i ziół, ptaszęcych try li. Do um ierającej niebo śle blaski i błękity, a po jej duszę przybyw a cały anielski huf. K atafalk i potem grób — zasypane kw iatam i -r- zm ieniają się w anielskie wzgórze. Pogrzeb jest apoteozą: sta ry kapłan sław i cnoty h eroiny wobec wieśniaczego tłu m u 8.

Rozpoczęte w yliczenie można by zapew ne kontynuow ać. Z atrzym am je, poniew aż nie chodzi mi o pełny przegląd, lecz o w skazanie kilku utw orów , któ re są — ja k m yślę — w ystarczającym św iadectw em za­ korzenienia topiki heroicznej śm ierci w polskiej tra d y c ji literackiej. Ten pospieszny przegląd spróbuję uzupełnić nieco dokładniejszym om ówie­ niem trzech epickich fragm entów , dla który ch topos bohaterskiego um ie­ ran ia spełnił rolę k anw y k o n stru kcy jn ej.

L onginus Podbipięta — śm ierć patetyczna

W T rylogii Sienkiewicza dwie postacie giną w aureoli rycerskiej chw ały — M ichał W ołodyjowski i Longinus Podbipięta. Scena zgonu litew skiego H erkulesa zajm uje ostatnie k a rty rozdziału 5 w tom ie 4

8 O m ów ien ie tej sceny: A . M a r t u s z e w s k a , W n i e b o w z ię c i e h eroin y. „T ek­ s t y ” 1979, nr 3. Ten i n astęp n y num er „T ekstów ” zaw ierają liczn e a rty k u ły p o św ię ­ cone litera ck iej, ik on ograficzn ej, film ow ej i obyczajow ej p rob lem atyce śm ierci. Z najdzie tam czyteln ik w szczególn ości in form acje o staropolskich obrazach h e­ roicznego u m ierania, k tóre w sw oim przeglądzie pom inąłem .

(11)

O gniem i m ieczem 9. In te rp re tu ją c tę scenę trzeb a wziąć pod uw agę cały

ów rozdział, k tó ry stanow i do niej w prow adzenie, na co w skazuje eks­ pozycja: „ lu tn ia będzie sław iła w pierw szym rzędzie pana L ongina Podbi- p ię tę ” (99), a tak że część rozdziału następnego m ów iącą o odzyskaniu zwłok i pogrzebie rycerza.

W zestaw ieniu z Pieśnią o Rolandzie fabuła w epopei Sienkiew iczow ­ skiej w y daje się bardziej „praw dopodobna”. J e s t to, być może, złudzenie dzisiejszego czytelnika, k tó ry nie w pełni rozum ie i a k cep tu je n o rm y w eryzm u, jak im podlegał św iat p rzedstaw iony w średniow iecznej epopei. Jak k o lw iek by było, owo w rażenie dotyczy reg u ł składni fab u larn ej p rzestrzeg an y ch przez Sienkiew icza, k tó ry działania postaci uzasadnia w sposób w ielo rak i i dba ponadto, ażeby różnorodzajow e szeregi m o ty ­ w acyjne — np. n a tu ry psychologicznej, obyczajow ej, ideow ej, s y tu a c y j­ nej — nie w chodziły ze sobą w sprzeczność. Różnorodzajowość i n ie- sprzeczność szeregów m o ty w acy jn y ch jako reg u ły w iązania cząstek fa ­ buły m ają w Pieśni o Rolandzie ja k b y m niejsze znaczenie.

M iędzy obu utw o ram i, a szczególnie m iędzy dw iem a in teresu jący m i nas scenam i śm ierci, m ożna też wskazać n a pew ne podobieństw o. D oty­

czy ono nie „sk ła d n i” fabu ły, ale jej „lek sy k i”. Otóż d robin y fabularne, z jak ich zbudow ana została opowieść o śm ierci litew skiego „rycerza bez sk azy ”, w y d ają się d o brane nie tylko ze w zględu na w ery styczną łącz- liwość, lecz tak że ze w zględu na ich sym boliczny potencjał. W erystyczną skład nia w łącza tę opowieść w h isto rię i życie, sym boliczna leksyka — w H istorię i jej ideow y sens.

U Sienkiew icza — podobnie jak w P ieśni — owe sym bolicznie n a ­ cechow ane m o ty w y fab u la rn e są do brane tak, ażeby m ów iły: 1) boha­ te r um iera w zgodzie z praw em ludzkim ; 2) um iera w zgodzie z Bogiem, z bogam i lub jak ą ś in stan cją tra n sc en d e n tn ą i n ad rzęd n ą wobec św iata ludzkiego; 3) śm ierć b o h atera przynosi po tw ierdzenie i zw ycięstw o dla ludzkich i Boskich w artości. Poniew aż oba u tw o ry tkw ią w zasadniczo tożsam ym świecie k u ltu ry feu d aln ej i chrześcijańskiej, to rów nież i m o­ ty w y składow e sceny śm ierci L onginusa u k ład a ją się w znane już n am trz y pasm a znaczeniow e.

I. Z naki ethosu rycerskiego

1. Św iadectw o m ęstw a. O pow iedziane w rozdziale 5 spełnienie ślu ­ bów przez ścięcie trzech głów ta ta rs k ic h oraz rzeż, jakiej dokonuje P o d- b ipięta tuż przed śm iercią, stanow ią ukoronow anie licznych cudów w a­ leczności dokazyw anych przez niego od chwili, gdy pojaw ił się w po­ wieści. T rudno jednak, by te dow ody dzielności fizycznej zaskakiw ały u bohatera, którego pisarz uczynił olbrzym em i siłaczem. Toteż w y p ra ­

8 T ek st cy tu ję z: H. S i e n k i e w i c z , Dzieł a. W yd an ie zb iorow e pod red ak cją J. K r z y ż a n o w s k i e g o . T. 10. W arszaw a 1949. L iczb y w n a w ia sa ch w sk a zu ją stron ice. O postaci .L on gin u sa i o jego śm ierci zob. M. U r s e l , L o n g in u s P o d b i -

(12)

P O L S K A T O P IK A B O H A T E R S K IE J ŚM IER C I 71

w ę P odbipięty ze Zbaraża, a potem chwilę zgonu ukazuje Sienkiew icz przede w szystkim jako św iadectw o m ęstw a duchowego, jako zw ycię­ stw o nad lękiem i in sty n k tem samozachowawczym: „Czymże było ścię­ cie trzech głów wobec tego czynu, do którego coś więcej prócz żelaznej rę k i trzeba było posiadać!” (128). Niepokoje targ ające Longinusem w je ­ go drodze ku śm ierci, k tó rym jed n ak nie ulega, i jego spokój w chw ili zgonu świadczą o zw ycięstw ie ducha rycerskiego n ad słabym duchem człowieczym .

2. Św iadectw a przyw iązania do rycerskiej trad y cji. Na tle innych postaci O gniem i m ieczem oraz stosunków odm alow anych w tej pow ie­ ści jest pan P odbipięta postacią nieco anachroniczną, przypom inającą błędnego rycerza z La Manczy. W czasach gdy szlachcic to już ziem ia­ nin, a żołnierka przem ieniła się w profesję, żyje innym czasem. Z na­ kiem przyw iązania do legendarnej przeszłości jest Z erw ikap tur, obda­ rzo n y im ieniem podobnie jak D urendal i służący nie tylko jako groźny oręż. Z erw ik ap tu r jest dla Longinusa po trosze tym , czym dla Don K i­ chota były rycerskie księgi: opowieścią o chw alebnych czynach przod­ ków i zarazem m oralnym w ezwaniem , żeby swoimi czynam i sprostać sław ie rodu. Stąd i śluby — drugi znak przyw iązania do trad y cji. „R y­ cerzow i bez skazy” nieobce są w praw dzie m arzenia zgodne z ziem iań­ skim i ideałam i jego czasu: o żonie, dzieciach i zacisznym żywocie w li­ tew skich włościach, lecz w arun k iem urzeczyw istnienia tych m arzeń jest spełnienie ślubów. J a k wiem y, w aru n ek ten został spełniony tuż przed decyzją o przedarciu się przez nieprzyjacielskie w ojska oblegające Zba­ raż. B udując w ten sposób łańcuch zdarzeń, Sienkiewicz podkreślił w artość ofiary pana Podbipięty, a podczas niebezpiecznej przep raw y ka­ zał m u sform ułow ać rycerskie credo:

M iałżeby rycerz srom otą się okryć, sła w ę postradać, im ię zhańbić — w o j­ sk a nie zbaw ić, korony n ieb iesk iej się zrzec? N igdy! [123]

3. Przyw iązanie do ojczyzny. P atrio ty czna m otyw acja czynu jest w kontekście całej opowieści tak oczywista, że Sienkiew icz praw ie ją pom ija, chociaż o niej d yskretnie przypom ina w m odlitw ie dębów, k tóre P odbipiętę nazyw ają „w iernym synem tej ziem i” (128).

4. Znaki ładu i gotowości na śmierć. Dla P odbipięty jeszcze w y raź­ niej niż dla Rolanda śm ierć nie jest zaskoczeniem. Ju ż w chw ili podej­ m ow ania decyzji wie, na jak niebezpieczną rzecz się waży, toteż przed w yjściem z obozu długo żegna się z przyjaciółm i. P orządkuje swoje ziem ­ skie spraw y: „Bądźcie, bracia, zdrowi, a przebaczcie, jeżelim k tó rem u w czym zaw inił”. Cerem onię pożegnalną zam yka stw ierdzenie: „Jed en tylko pan Longinus był spokojny” (120).

II. Znaki w iary

1. Książę Jerem i poleca Podbipiętę opiece Boskiej:

N iech cię prow adzi i przeprow adzi Bóg zastęp ów i nasza K rólow a A n ie l­ ska, żołn ierzu boży! A m en! [118]

(13)

2. C hrześcijańskie przygotow anie na śm ierć. P rzed w yruszeniem pan Longinus idzie do księdza M uchowieckiego „grzeszną duszę oczyścić” (118), a „po spowiedzi i kom unii cały czas spędził na m odlitw ie” (119). M odli się potem przedzierając się przez w rogi obóz i w reszcie um iera odm aw iając Litanią loretańską. Śm ierć zastaje go w postaw ie klęczącej.

3. P o jed nan ie z Bogiem. O tym , że pan L onginus doszedł swego koń­ ca w uspokojeniu, św iadczy w ygląd ciała po śm ierci:

całe ciało b yło p ok ryte jak b y cętk am i od ran p rzez g ro ty zadanych. T w arzy ty lk o n ie p o p su ły m u strza ły prócz jednej, która zostaw iła długą rysę na sk ro­ ni. K ilka k rop li k rw i zakrzepło m u na policzk u , oczy m iał za m k n ięte, a w b la ­ d ym ob liczu u śm iech p ogod n y, i g d y b y n ie b lad ość b łęk itn a oblicza, g d yb y n ie chłód śm ierci w ry sa ch — zd aw ać by się m ogło, że p an L on gin u s śp i sp o ­ k o jn ie. [136— 137]

III. Znaki heroizm u

1. P a n Longinus u m iera sam otnie. P o d su n ięty przez P odbipiętę po­ m ysł w yjścia z obozu i pow iadom ienia króla o rozpaczliw ej sy tuacji oblę­ żonych podchw ycili S krzetuski, W ołodyjow ski oraz nie bez w ahań pan Zagłoba i ustalili, że pójdą we czwórkę. Sprzeciw ił się tem u książę J e ­ rem i, zezw alając na w yjście w pojedy n k ę i po kolei. Sienkiew icz zadbał więc, aby śm ierć P o d b ip ięty w yeksponow ać środkam i fabularny m i.

2. Śm ierć b o h atera je st godna szczególnej uwagi. W O gniem i m ie ­

czem Longinus nie znalazł się na pierw szym planie. O jego śm ierci opo­

w iada jed n ak cały osobny rozdział, a relacja o pogrzebie b ohatera z a j­ m u je połowę rozdziału następnego. Podobnie ja k w Pieśni o Rolandzie rzecz została w yeksponow ana n a rra c y jn ie.

3. S traceńcza decyzja. Podobnie jak O liw ier w Pieśni, ta k Zagłoba, choć w kom ediow o zabarw ionej tonacji, w y stęp u je jako rzecznik roz­ tropności i k ilk a k ro tn ie na różne sposoby sta ra się w ypersw adow ać p rz y ­ jaciołom , że „co innego je s t m ęstw o, a co innego szaleństw o”, by w koń­ cu zadeklarow ać rów nież swój udział w „szalonym przedsięw zięciu” (116). Jak o „ h a z a rd ” (117) ocenia też pom ysł L onginusa kasztelan bełski F irle j.

4. Silna m otyw acja ideow a. Jak k o lw iek desperacki c h a ra k te r pom y­ słu został aż n a trę tn ie podkreślony, to nie m a w powieści nikogo, kto by w ą tp ił w zasadność m isji. Chodzi o ocalenie zam k n iętych w Z barażu w ojsk polskich, o czyn i rycersk i, i patrio ty czny.

5. N adzw yczajność. W opisie w y p ra w y L onginusa Sienkiew icz stop­ n iu je poczucie niesam ow itości: noc, pobojow isko pełne tru pów , zw iay, m ajak i, diabelskie pokusy. Nie m a jed n a k cudowności: ani bogów jak w eposie an tycznym , ani ja k w średniow iecznej epopei — Boga i anio­ łów ing eru jący ch w bieg sp raw ludzkich. Siły n ad przyrodzone zastęp uje u Sienkiew icza przyroda, k tó rej zachow anie tow arzyszy działaniom L on­ ginusa na zasadzie akcji ak o m pan iu jącej. Oto c h a ra k te ry sty c z n a seria w zm ianek p u n k tu ją c y ch opis w y p raw y : „Noc była ciepła, ch m urna i ta k

(14)

P O L S K A T O P IK A B O H A T E R S K IE J ŚM IER C I 73

ciem na [...]” (121), „Deszcz, ta k drobny jak mgła, począł mżyć. Zrobiło się jeszcze ciem niej” (125), „począł padać w iększy deszcz”, „zbiera się na b u rzę ” (128), „czerw ona błyskaw ica rozświeciła łą k ę ” (129). W p la­ nie estetycznym w zm ianki te służą budow aniu i stopniow aniu napięcia. W planie w erystycznej m otyw acji pom agają uzasadnić, dlaczego Podbi- pięta p rzek rad a się niepostrzeżony i dlaczego zostaje w reszcie o d k ry ty i rozpoznany. W planie sym bolicznym uk azu ją akcję sprzyjających r y ­ cerzowi żywiołów; w ty m sam ym planie odczytujem y rozerw anie się n ie ­ bios w chw ili nieszczęścia.

6. K o n tak t z zaśw iatam i. Podobnie, na dwóch planach, trzeb a in­ terp reto w ać m otyw drzew dębowych. Z agajnik dębow y dostarcza Lon- ginusow i osłony przed oczyma wrogów, a potem wielki, sam otnie ro ­ snący na łące dąb, pod k tó ry chroni się rycerz, osłania go od ciosów w plecy. W ten sposób, przez pry zm at w erystycznych konw encji, rolę m otyw u skłonny byłby rozum ieć i tak im rozum ieniem zadow alać się dzisiejszy czytelnik. Ale ani n a rra to r, ani ty m bardziej bohater. Pan L onginus słyszy m odlitw ę dębów:

„Boże w ielk i, Boże dobrotliw y, uchrońże tego rycerza, bo to słu g a tw ó j i w iern y syn tej ziem i, na k tórej m y w zrosły tobie na c h w a łę !” [128]

Longinus znalazł się w św iętym gaju, w śród św iętych drzew . Pod św ięte drzew o chroni się w śm ierteln ym zagrożeniu i tam też um rze — ja k Roland pod sosną.

7. M ęczeńska ofiara.

T ym czasem tłu m zbliżał się do niego półk olem , on zaś sta ł wi cien iu — · olbrzym i, oparty o drzew o — i czekał z m ieczem w ręku. [130]

S am otny dąb, pod nim sam otny rycerz tw arzą w tw arz z pogańskim półksiężycem . I miecz, k tó ry za chwilę stanie się bezużyteczny wobec kozackich łuków. Oto główne m otyw y po m alarsku i wzniośle zakom po­ now anej sceny m ęczeńskiej śm ierci Longinusa.

U czy n iło się cicho. T łum y zatrzym ały oddech oczekując, co się stan ie. P ierw sza strzała św isn ęła, g d y pan L on gin u s m ów ił: „M atko O d k u p icie­ la !” — i obtarła m u skroń.

• D ruga strzała św isn ęła , gdy pan L onginus m ów ił: „Panno w sła w io n a !” — i u tk w iła m u w ram ien iu .

S ło w a lita n ii zm ieszały się ze św istem strzał.

I gdy pan L onginus p ow iedział: „G w iazdo zaranna!”, już strzały tk w iły m u w ram ionach, w boku, w nogach... K rew ze skroni za lew a ła m u oczy i w i­ dział ju ż — jak przez m głę — łąkę, T atarów , n ie sły sza ł już św istu strzał. Czuł, że słab n ie, że nogi ch w ieją się pod nim , g łow a opada m u na piersi... na k on iec u k ląk ł.

P o tem na w p ół już z jęk iem p ow ied ział pan L onginus: „K rólow o A n ie l­ sk a!” — i to b y ły jego ostatn ie sło w a na ziem i. {131]

W tej znakom icie skreślonej scenie zgonu o d n ajd ujem y te sam e p ra ­ w ie m otyw y dolorystyczne co w Pieśni o Rolandzie (i licznych m ala r­ skich obrazach m ęczeństwa). U Sienkiew icza jed n ak w zorem nie jest

(15)

C hry stu s, lecz św. Sebastian, którego im ię przyw oła zresztą ksiądz M u- chow iecki w m owie pogrzebow ej. J a k w Pieśni, jest to scena śm ierci celebrow anej, m niej przez b ohatera, bardziej przez n a rra to ra (zrytm i- zow any tok zdaniow y, p aralelizm y składniow e i k o n tra p u n k t tem aty cz- ny). W postaw ie b oh atera u d erzają: bezbronność — na strz a ły odpow ia­ da słow am i m odlitw y — oraz spokój i pokorna zgoda na śmierć.

8. W niebow zięcie. Rozdział m ów iący o śm ierci L onginusa rozpoczął Sienkiew icz cy ta tem sty listy czn y m z antycznego eposu („lutnia będzie sław iła”). Z am knął ten rozdział i zarazem scenę śm ierci bohatera c y ta ­ tem ideow ym z eposu średniow iecznego. N a rra to r bow iem bierze odpo­ w iedzialność za w iarygodność słów: „Aniołow ie niebiescy wzięli jego duszę i położyli ją jako p e rłę jasn ą u nóg »Królowej A nielskiej«” (131).

9. Apoteoza. R ozbudow ane obrazy apoteozy podw ójnej, bo i nie­ biańskiej, i ziem skiej, przynosi rela cja o pogrzebie P o db ipięty p rzed sta­ w iona w rozdziale 6. W kazan iu rozpoczętym w m yśl reg u ł sarm ackiej re to ry k i ksiądz M uchow iecki p rzy ró w n ał pana Longinusa do Łazarza, Hioba i św. S ebastiana, do „b aran k a pokornego”, k tó ry przekracza w ro ­ ta niebieskie „z ofiarą k rw i dla ziem skiej ojczyzny radośnie p rz e la n e j” (138), a zakończył inw okacją do zm arłego jak o orędow nika ry ce rstw a polskiego w zbaraskiej potrzebie. Uczestniczące w pogrzebie wojsko je d ­ noczy się w żalu i u znaniu zasług „ry cerza bez skazy” (135).

Do swej powieści Sienkiew icz w prow adził P odbipiętę jako postać n ie ­ co groteskow ą. Łagodny, choć straszn y w boju, w ielkolud nie m a w łaś­ ciw ie wad, ale poczciwość sąsiaduje u niego z dziw actw am i, dzielność z naiw nością, a kom izm postaci ciągle w ydobyw a Zagłoba swoimi do­ cinkam i i żartam i. Od chw ili w yjścia ze Zbaraża Longinus p rzestaje być kom iczny, a jego o statn ie chw ile opow iedziane są w ton acji jednolicie podniosłej. P a n u Zagłobie m ęczeńska śm ierć tow arzysza każe zapomnieć o jego śm iesznościach i żałow ać swoich kpin, a chyba rów nież i w p a ­ m ięci czytelniczej postać P o d b ip ięty ulega retro sp e k ty w n e m u uw znioś- leniu.

Do p atety cznej opowieści o o statn ich chw ilach rycerza w prow adził jed n a k Sienkiew icz obraz m akab ryczn y, k tó ry zdaje się naruszać jej je d ­ nolicie wzniosłą w ym ow ę. Otóż ciało P od b ip ięty dostało się w ręce w ro ­ gów, k tó rzy nagie zwłoki zawiesili na oblężniczej m achinie w ystaw iając je na publiczne pohańbienie. W idok ten w yzw ala zgrozę i wściekłość u oblężonych, k tó rz y rzu cają się z w ałów i od bijają ciało tow arzysza z rą k „czern i”.

Epizod ten m a sens i fab u larn y , i ideow y. P rzy jaciele dow iadują się, że L onginus m isji nie dopełnił. Jak o d ru g i — ty m razem z dobrym sk u t­ kiem — w y ruszy S k rzetu sk i, dla którego, prócz danego słowa, śm ierć P od bipięty sta je się dodatkow ym zobowiązaniem . A więc m ęczeńska ofia­ ra nie pozostaje darem na.

(16)

P O L S K A T O P IK A B O H A T E R SK IE J ŚM IER C I

pow rozie” (135) uśw iadam ia ponadto, jak kru cha jest powłoka patosu, k tó rą pisarz nałożył na śm ierć bohatera. Dla efektu wzniosłości trzeba, żeby pam ięć o zm arły m i jego zwłoki pozostały n iety k a ln ą relikw ią. U podstaw w ybuchu wściekłości, k tó ry każe oblężonym odbijać zwłoki Podbipięty, m am y te n sam — m u ta tis m utandis — wzorzec m yślenia i odczuwania, k tó ry popychał krzyżow ców do w yrw ania świętego grobu w Jerozolim ie z rą k n iew iernych. K ult p otrzebuje herosa, ale i heros — by nim pozostać — p o trzeb uje oznak czci unorm ow anych obrzędem i zw yczajem . Dlatego też Sienkiewicz rozbudow ał m otyw uroczystego pogrzebu, w Pieśni o Rolandzie ledwo tylko zaznaczony w dalszych p a r­ tia c h u tw o ru i jak b y niezależnie od sceny śmierci. U roczysty pochówek pana P odbipięty przyw raca zakłócony św iętokradztw em porządek w a r­ tości. Ciało zm arłego wzięli pod opiekę swoi i łącząc się w oznakach czci uniem ożliw iają zakw estionow anie sensu m ęczeńskiej ofiary. Ś w iętokradz­ tw o było możliwe wobec zwłok bezbronnych i — by ta k rzec — w sfe­ rze działań praktycznych. Z buntow ane Kozactwo i ' niew ierni T atarzy nie są w stanie w artości czynu P odbipięty zagrozić w sferze ideow ej, bo w tej sferze Sienkiewicz nie przyznaje im żadnych racji. W śród swoich zaś n ik t tego n aw et nie prób u je — ani n a rra to r, ani żadna z postaci.

J a k w Pieśni o Rolandzie, ta k w Ogniem i m ieczem spójność tła aksjologicznego jest niezbędnym w arun k iem patetycznej w ym owy, jaką posiada scena heroicznej śm ierci bohatera.

W dyskusjach nad Trylogią w ielokrotnie w ytykano Sienkiewiczow i niekonsekw encje w ry su n k u postaci. Można by więc zapytać, czy śm iesz­ n y Podbipięta zasłużył sobie na tak wzniosły koniec. W recenzji S z k i­

ców h istoryczn ych K ubali, pisanej parę lat przed Trylogią, tak ch arak ­

tery zo w ał Sienkiew icz X V II-w ieczną Polskę:

P a ń stw o psuło się w p raw d zie od w ew n ątrz, n ie u m iało zdobyć się na ład i w ew n ętrzn y porządek, brakło m u sprężystości, trw ałych urządzeń i statk u do życia w pokoju, ale duch w o jen n y jeszcze n ie zagasł, p oczucie ob ow iązk u w a lk i i śm ierci za o jczyzn ę było ż y w e [...]10.

Scena heroicznej śm ierci Longinusa jest przede w szystkim hołdem dla owego niew ygasłego ,,ducha w ojennego”, a potem dopiero dla pocz­ ciwego olbrzym a, k tó ry po sw ojem u go rozum iał i ja k potrafił, tak m u służył.

Szym on W inrych — śm ierć tragiczna

P ro b lem aty k a śm ierci — na co zw racał uw agę S tanisław A dam czew ­ ski — należy do obsesyjnych w ątków twórczości Żerom skiego n . Pośród licznych u niego obrazów um ierania są i takie, które n aw iązu ją do to ­

10 S i e n k i e w i c z , op. cit., t. 50 (1950), s. 137.

11 S. A d a m c z e w s k i , Serc e nie nasycone. K s ią ż k a o Ż e r o m s k im . P oznań

(17)

piki śm ierci heroicznej, jak np. epizod śm ierci k ap itan a W yganow skie- go w 3 tom ie Popiołów, gdzie czuw ający n a d zw łokam i Cedro w raca m yślą do w zniosłych stro f Pieśni o Rolandzie, k tó re dźw ięczały m u w uszach, gdy przez P ire n e je w kraczał do H iszpanii z w ojskam i napo­ leońskim i 12. Będzie to scena śm ierci Żółkiew skiego z epilogu D u m y

o hetm anie oraz scena śm ierci i pochów ku H u b e rta O lbrom skiego w W ier­ n e j rzece. Uw agę jed n a k skupim y na śm ierci W inrycha przedstaw ionej

w „Rozdziobią nas kru ki, w rony...”, najw cześniejszym z w ym ienionych tu utw orów .

O pow iadanie to m ożna czytać w konw encji w erysty cznej, k tó ra do­ puszcza, by „życiowo” m ożliw e zdarzenie pojm ow ać ogólniej- — jako przy p ad ek re p re z e n ta ty w n y dla pew nej kategorii zjaw isk, do której i ono samo należy. W śm ierci W inrycha i tow arzyszących jej okolicznościach w idać wówczas obraz klęsk i pow stania styczniow ego i jej groźnych n a ­ stępstw . Idąc dalej, m ożna w opow iadaniu dostrzec ogólną diagnozę sta ­ n u klęski: w róg nie m usi zabić — rosyjscy ułan i zostaw iają W inrycha żywego — w ystarczy, że zada ranę, k tó ra w organizm ie wyzw oli proces konania. J a k śm ierteln ie ugodzony człowiek, tak organizm społeczny tra c i zdolność o rien tacji, sam się d egraduje, rozpada i sam ounicestw ia. O dczytyw ana w ery sty czn ie now ela niesie w iele znaczeń. Je d n a k taki sposób czytania nie w y czerpu je ani w szystkich jej sensów, ani jej ideo­ wego przesłania.

Ż erom ski przeżyw ał la ta swojej młodości jako czas, w k tó ry m ciągle trw a ją sk u tk i up ad k u pow stania styczniowego. Z tego przeżycia w zięła się now ela „Rozdziobią nas kru ki, w rony...” S ta ra się w niej pisarz w ytłum aczyć upad ek p ow stania — może nie ty le przez rozw ażanie przyczyn klęski, ile przez próbę n ad an ia klęsce takiego sensu, k tó ry przeczyłby darem ności bolesnego dośw iadczenia. A czyni to odw ołując się do trz e ch zespołów w yobrażeń — ja k by się dziś powiedziało — do trzech system ów sem iotycznych, k tó re ludzkie czyny i dzieje pozw alają czytać tak, żeby jaw iły się one nie jako przypadkow a p lątan in a faktów , lecz jako w y raz nadrzędnego ładu. Je d e n z ty c h system ów to p rzy ro d ­ nicza topika w iecznej m etam o rfo zy — obrotów dnia i nocy oraz pór ro ­ ku. W now eli dała ona in tro d u k c y jn y obraz jesiennego um ieran ia oraz końcow y obraz gasnącej zorzy. Dobór m ate ria łu obrazow ego c h a ra k te ­ ryzującego przebieg zdarzeń, postacie i tło przyrodnicze jest porządko­ w a n y przez topikę heroicznej śm ierci oraz przez topikę zw iązaną z m e- sjan isty czn y m pojm ow aniem dziejów jako d ram a tu pierw orodnej zm a­ zy, odkupienia i zm artw y ch w stan ia.

12 S. Ż e r o m s k i , D zie ła. Po d red ak cją S. P i g o n i a . D ział II, t. 6. W arsza­ w a 1956, s. 21— 23, 371-373. Cedro „śni sło w a ” P ie śn i w w ersji ręk op isu o k sford z- k iego, od n alezion ego przez P . M ich ela i o p u b lik o w a n eg o w 1837 roku. O tych za­ p ożyczen iach zob. M. S t r z a ł k o w a , Ż e r o m s k i w Hiszpanii. W zbiorze: S t e f a ­

(18)

P O L S K A T O P IK A B O H A T E R S K IE J ŚM IER C I 77

S k u tkiem tego akcja się podwaja. W planie w erystycznym postacie i opowiedziane w ypadki rep re z en tu ją to, co mogło się w ydarzyć w histo­ rycznym przebiegu faktów , k tó re rzeczywiście się w ydarzyły. W tedy widać tylko chaos i cierpienie, darem ność i „ludzkie św ięte złudzenie” (5 6 )13. Tak przeżyw ają klęskę protagoniści i tak ją przedstaw ia w spółod- czuw ający i w spółm yślący z nim i n a rra to r. Ale akcja toczy się też w p la ­ nie sym bolicznym , gdzie klęska staje się epizodem wielkiego scenariusza dziejów i uzyskuje sens historiozoficzny.

Na karcie tytuło w ej pierwszego w ydania książkowego „Rozdziobią nas

kruki, wrony...” — w zbiorze o tak im również ty tu le — w idniało m otto

w zięte z Dokończenia w Iry d ion ie : „A po długim m ęczeństwie zorzę roz­ w iodę nad wam i — u d a ru ję w as szczęściem i tym, co obiecyw ałem lu ­ dziom na szczycie Golgoty — w olnością”. Golgota i zorza — w yraźn a wskazów ka, by utw ó r ty tu ło w y czytać w duchu m esjanizm u i m itów przyrodniczej m etam orfozy. W tedy symboliczne przesłanie now eli łago­ dzi rozpaczliw ą wym ow ę w erystycznego obrazu. W podobnym duchu chcę spojrzeć na opis śm ierci W inrycha — zw racając uwagę na akcję sym boliczną, tj. na te słowa i zachowania, którym i on sam i inne posta­ cie p o w tarzają lub p refig u ru ją historię odkupienia jako praw zór zdarze­ niow y wciąż ponaw iany w biegu polskich dziejów i nadający im sens.

W now eli Żerom skiego topos śm ierci heroicznej odbiega od w ersji ry cerskich i patetycznych. R oland i pan Longinus p anują nie tylko nad sensem sw ojej śm ierci, ale rów nież nad m aterialną form ą znaków, w ja ­ ką ten sens jest odziany. Ich gesty i słowa są pełne, dokończone, w y ra ­ ziste i — podobnie jak rek w izy ty — doskonale zestrojone z w zniosłym i znaczeniam i, jakie m ają wyrażać. U Żeromskiego m ateria znaków jest ułom na, p rzyb iera postać jakb y szyderczo w ykrzyw ionej m aski, k tó ra tyleż skryw a, co odsłania z sensów, jakie wyraża, protagoniści zaś nie ro zum ieją lub zdają się nie pojmować w pełni tego, co czynią i co się z nim i dzieje. O dm ienny też jest statu s sem antyczny postaci. R oland i P odbipięta są uosobieniam i cnót rycerza i chrześcijanina, ale nie sym ­ bolizują całego ry cerstw a i chrześcijaństw a. N atom iast Szym on W inrych pozostając jed ny m z pow stańców przeistacza się w postać-sym bol — w cielenie pow stania i jego wolnościowych ideałów (na nie Ż erom ski k ła ­ dzie szczególny nacisk), w cielenie Polski szlacheckiej z jej w inam i i w cie­ lenie P olsk i-C h ry stu sa narodów w godzinie m ęki i odkupicielskiej ofia­ ry. W obrazie śm ierci W inrycha pojaw iają się n iektóre znaki ethosu rycerskiego, lecz nie m a zupełnie m otyw ów rycerskiej w alki. Żerom ski ukazał b oh atera w chwili, gdy jego głów nym przeciw nikiem stała się klęska: w alczy on z upadkiem ducha u swoich, ze słabością własnego ciała, bo w łaśnie ciałem jest zanurzony w świecie klęski, k tó ra m u ja k ­

13 Liczby w n aw iasach w sk azu ją stronice tek stu w cytow an ej ed y cji D ziel (dział I, t. 1 <1956».

(19)

b y przysłania w roga i — rzecz znam ienna — gdy się W inrych z nim spotka, nie będzie się bił. U R olanda i Podb ip ięty m otyw y w alki góro­ w ały nad m otyw am i m ęczeństw a. W scenie śm ierci W inrycha m otyw y m ęczeńskie w y su w ają się na plan pierw szy, a ideow ym i k o n stru k c y j­ n y m w zorem opowieści o u m ieran iu i o pośm iertnym losie b oh atera sta ­ je się histo ria Męki P ań skiej.

I. Znaki ethosu rycerskiego

1. T rad y cja ubogiego żołnierzow ania. Z am iast w ierzchow ca — po­ życzone konie pociągowe; zam iast m u n d u ru — chłopska sukm ana i „roz- ciap an e” b u ty (51); k a ra b in k i — ale bez ładunków . Cała ta m izeria W in- rychow ego ry n sz tu n k u , podkreślona k o n trasto w y m opisem ekw ipunku rosyjskich ułan ó w i ich k arn ej spraw ności w sztuce zabijania, m ówi za­ pew ne o słabości, jeśli nie o m ilita rn y m absurdzie pow stania. Co nie w yklucza in te rp re ta c ji, k tó rą podsuw a ty tu ł będący parafrazą piosenki

Idzie żołnierz borem, lasem... J e j geneza jest X V I-w ieczna, ale od czasu

gdy M ickiewicz — nad aw szy jej ty tu ł O żołnierzu tułaczu — p rzy to ­ czył u ry w e k tego te k stu w Panu Tadeuszu (ks. XII, w. 722— 725), pio­ senka zw iązała się z pam ięcią o legionach D ą b ro w sk ieg o 14, a potem w ogóle z tra d y c ją ubogiego w ojow ania ,,za wolność naszą i w aszą”. R y n sztu n ek W inry ch a łączy go z tra d y c ją K ościuszkow skich kosynie­ rów (sukm ana), a tak że M atusa P u lu ta z opow iadania Żerom skiego O żołnierzu tułaczu.

2. T rad y cja rycersko-szlachecka. „K azał konia P u łko w nik k u lba- czyć, / [...] on chce ja k C zarnecki / U m ierając, swe żegnać ry n sz tu n k i”. Ten sam co u M ickiewicza m otyw pow raca u Żerom skiego w podw o­ jon ej postaci. U m ierając W inrych pożegnalnym gestem obejm uje konia, k tó ry za chw ilę zginie od k u li przeznaczonej dla pow stańca. Pozostały p rz y życiu i okropnie okaleczony drugi koń żegna um arłego pana jako je d y n a w now eli istota, k tó ra składa m u hołd. Ten w łaśnie m otyw po­ żegnania n a jw y ra ź n ie j w iąże W inrycha z ethosem szlachecko-rycerskim . In n e m ają postać jak b y zm ąconą. Z nakiem w ierności dla pow stańczych ideałów jest upór, bo an i n a rra to r, ani sam b o h ater nie tłum aczą w prost m otyw acji ideow ych zaw ziętego trw an ia przy spraw ie politycznie i m i­ lita rn ie p rzeg ran ej. Św iadectw o m ęstw a i w ierności spraw ie skryw a ucieczka — ale przecież nie dla ocalenia siebie, lecz tra n s p o rtu broni.

14 O dziejach tej p io sen k i in fo rm u je S ł o w n i k fo l k lo r u p o ls k ie g o pod redakcją J. K r z y ż a n o w s k i e g o (W arszaw a 1965, hasło „Idzie żołn ierz borem , la s e m ”). O b szerniejsze stu d iu m na ten tem at: Κ. H г у с у к, „Pieśń о żo łn ie rz u t u ł a c z u ”.

(F ra g m e n t m o n o g r a fii f o l k lo r y s ty c z n e j ) . „Prace L itera c k ie” t. 14 (W rocław 1972). Za

w sk a za n ie tego stu d iu m d zięk u ję prof. B ogd an ow i Z a k r z e w s k i e m u . Źródło, z k tórego Ż erom ski w z ią ł ty tu ł n o w eli, podał H. M a r k i e w i c z w książce: P ru s

(20)

P O L S K A T O P IK A B O H A T E R S K IE J ŚM IERCI 79

3. Oksym oron. W postaci W inrycha zbiegają się dwie tra d y c je : w ol­ nościowej żołnierki ubogiej i ethosu rycersko-szlacheckiego. W obrębie tej noweli, a także innych utw orów Żeromskiego — jest to połączenie oksym oroniczne. W W inrychu spotykają się dwie postacie: M atus P u lu t i herbow y szlachcic pan Opadzki, któ ry kazał ściąć żołnierza tułacza po jego powrocie do rodzinnej wsi. Śm ierć W inrycha m.in. sku tkiem tego połączenia uzyska sens co najm n iej dwojaki. Będzie, jak śm ierć Sow iń­ skiego, ofiarą czystą — na ołtarzu ojczyzny, dla potw ierdzenia p a trio ­ tycznych ideałów i w artości. Ale będzie też m iała sens o fiary ekspia- cyjnej, koniecznej dla zm azania w in ciążących na bohaterze i na w spól­ nocie, z k tó rą się on utożsam ia.

I. Znaki w iny i topika p asyjna

1. Św iadectw a w iny i kary. W zakończeniu noweli n a rra to r wiąże z W inrychem oskarżenie, k tóre dotyczy nieprzedaw nionych w in Polski szlacheckiej, odpowiedzialnej „za tylow ieczne niewolnictwo, za szerze­ nie ciem noty, za wyzysk, za hańbę i za cierpienie lu d u ” (59). W cześniej — okaleczały koń oskarżył całe „plem ię ludzkie” (57), w noweli rep re z en ­ tow ane przez W inrycha, rosyjskich żołnierzy i chłopa oraz um ieszczo­ ny ch w tle „m etafizyków re a k c ji” (53) i „szlachetkę” (52) spod M ławy. Im w szystkim niew inne zw ierzę w yrzuca nikczemność, w ystępek, p rze­ lew krw i. Od chw ili rozpoczęcia akcji do m om entu agonii W inrycha nie­ bo jest zasłonięte „powodzią c h m u r”, przez które nie przebija się „ani jeden żyw y pro m ień ” (51), a w n a rra c ji uporczyw ie pow racają obrazy deszczu, w iatru , słoty, ziemi tonącej w kałużach, błocie, m gle i pom ro- ce. Nie chodzi tu w yłącznie o n astrojow y akom paniam ent. Żyw ioły chłoszczą ziemię zam ieszkałą przez „ludzi nikczem nych” — są św ia­ dectw am i k a ry spadającej na „plem ię m orderców ”, którzy połam ali p ra ­ w a Boskie i przyrodzone, na „ród w ystęp n y ” (57), k tó ry ściągnął na sie­ bie gniew Boga i n a tu ry . Żerom ski sięgnął do biblijnych obrazów po­ topu, ale w opow iadaniu nie sam deszcz i w ichura są Bożym dopustem . W połączeniu z w yraźnie w ypow iedzianym i oskarżeniam i obrazy po ru ­ szonych żywiołów zdają się sugerować, że to powstańcza zaw ierucha je st k arą za daw ne polskie i ludzkie winy, a klęska pow stania — k a rą za w iny nowe, jakie dorzuciło ono do starych. K ara spadła na pokona­ n y c h — bo nie są bez grzechu, ale cierpią oni też za w ystępki zw y­ cięzców.

2. Prorocza w izja. Wioząc broń W inrych — choć tego jeszcze nie w ie — kroczy ku śmierci. W drodze robi lakoniczny bilans osiągnięć: „W szystko przełajdaczone [...], przegrane [...] do ostatniego w estchnienia w olnego”. I zaraz w ybiega m yślą w przyszłość:

Teraz dopiero w y le c i na św ia t strach o w ielk ich ślepiach, ze sto ją cy m i na łb ie w ło sa m i i w yp ęd zi z m ysich nor w szy stk ich m eta fizy k ó w rea k cji i p ro­ roków ciem n oty. Czego daw niej n ie w ażyłb y się jeden d rugiem u do ucha po­

(21)

w ied zieć, to teraz będą o p iew a li h ek sam etrem . Ile jest w czło w iek u zbója i zdrajcy, ty le z n iego w y w le k ą , na w id ok p u b liczn y ukażą i k u czci oraz n a ­ śla d o w a n iu podadzą. [53]

Żerom ski nie tylko obdarza pow stańca z 1863 r. świadom ością a u ­ to rsk ą p rzy p isu jąc m u gorycz w łasnych, o ćw ierćw iecze późniejszych dośw iadczeń (co po dk reślała M. K ierczyńska), nie ty lk o n aślad u je styl b ib lijn y (co zauw ażył J. K u c h a rs k i)15, ale sygnalizuje zbieżność m iędzy W inrychem a C hry stu sem , k tó ry przed śm iercią odsłaniał przed ucznia­ m i dzieje, jak ie n astąp ią od Jego ukrzyżow ania do dnia Sądu O statecz­ nego. Prorocze m yśli W inrycha są am p lifik acją zdań z proroctw C h ry ­ stusa:

A b o w iem p ow stan ą fa łsz y w i C h rystu sow ie i fa łsz y w i prorocy i czyn ić będą znaki w ie lk ie i cuda, ta k iżb y w b łąd za w ied zen i b yli (je śli m oże być) i w y ­ brani. O tom w a m op ow ied ział. [...] G d zieb y k o lw iek było ciało, tam się i orło- w ie zgrom adzą. i[Mt 24, 24— 25, 2 8 ]16

T ajem niczy u M ateusza obraz orłów nad ciałem — w zięty z Ezechie­ la, k tó ry m ów i o sępach — zostanie ro zw in ięty w c e n traln e j części no­ weli.

3. O drzucony przez naród. Od sceny w O grójcu po ukrzyżow anie — ew angelie m ów ią o głębokiej sam otności Jezusa: w spółplem ieńcy żądają jego śm ierci, p ierzch ają uczniow ie, zdradza Judasz, zapiera się Szymon, m ilczy Bóg Ojciec. Ten m otyw głębokiego osam otnienia o dn ajd u jem y u Żerom skiego. Roland i P odbipięta śm ierć tylko m ieli sam otną. S a­ m otność W inrycha jest zupełna, bo opuścili go swoi — n iek tórzy z d ra ­ dzili, inni uciekli, jeszcze inni nie rozum ieją. W ięcej: u m iera jak b y p rze­ ciw ko swoim — „prorocy ciem n o ty ” i „m etafizycy re a k c ji” zostali upo­ staciow ani — ja k w y kazała K ierczyńska — w e w ronach, któ re szarpią ciało pow stańca (i ducha pow stania) poruszając się w edle politycznych rec e p t g alicyjskich stańczyków 17.

15 M. K i e r c z y ń s k a , „ R o zd zio b ią nas k r u k i , w r o n y ...” w ś w i e t l e l i s t ó w Ż e ­

r o m s k i e g o z 1892 r o k u . W: O s p r a w a c h n ie o b o j ę tn y c h . S zk ice k r y t y c z n e . W arszaw a

1965, s. 20. — J. K u c h a r s k i , T w ó r c z o ś ć S te f a n a Ż e r o m s k ie g o w latach 1882—

1895. D zien n iki, o p o w ia d a n i a , n o w e le . G dańsk 1974, s. 162.

18 E w a n g elie cy tu ję w p rzek ład zie J. W u j k a , z w yd.: B ib lia ła c i ń s k o -p o l s k a ,

c z y l i P is m o ś w i ę t e S ta r e g o i N o w e g o T e s t a m e n t u . T. 4. W arszaw a 1887.

17 K i e r c z y ń s k a , op.' cit. P ozostając z u n an iem dla cen n ego u sta len ia K ier- czy ń sk iej, sądzę, że d ała n iep o trzeb n ie zaw ężającą in terp reta cję tego obrazu. W s t y ­ listy c e zaw iera on e lem en ty p astiszu p olityczn ej frazeologii, jak ą p o słu g iw a ł się S. T a r n o w s k i w k sią żce Z d o ś w i a d c z e ń i r o z m y ś l a ń (K raków 1891), którą Ż e ­ r o m s k i recen zo w a ł (O d g ło s y k r a k o w s k i e . „G łos” 1892, nry 11, 14). J e st to sy gn ał, że pod postacią w ro n zo sta li w y o b ra żen i k ra k o w scy stań czycy. A le te m a ty czn ie obraz n a w ią zu je i do sęp ó w z E zech iela czy M ateusza, i do p io sen k i Id z ie ż o ł ­

n ie r z b orem , lasem..., i p rzede w sz y stk im do scen y z II części D z ia d ó w , gd zie „so­

w y , puchacze, k r u k i” szarp ią ciało złego pana, k tó ry m orzył g łod em sw o ich p od ­ d an ych , teraz pod postacią „żarłocznego p ta s tw a ” b iorących od w et.

Cytaty

Powiązane dokumenty

śm ierć

Później, kiedy osiadłem w Warszawie, musiałem oczywiście zacząć zajmować się tą częścią Polski, zacząłem więc pisać o zaborze rosyjskim; równocześnie

Vu les caractéristiques précédentes, l’intérêt du va-et-vient entre le polonais et le français en atelier de la créativité langagière réside pour nous dans le recours au

Celem artykułu jest analiza zapożyczeń z języka niemieckiego, które we współ- czesnej polszczyźnie potocznej należą do słownictwa o zabarwieniu żartobliwym.. Opisane

Производные с семантикой начинательности редко обозначают дей- ствие в его выделенной начальной фазе (только в парных глаголах не- совершенного вида):

Pøezdívky na stránce libimseti.cz jsou tvoøeny nejèastìji ze jmen uûivatelù.. Vedle nickù se eventuálnì uûívají také èísla nebo interpunk-

w sprawie określenia organizacji roku akademickiego 2014/ 2015 na Uniwersytecie Warszawskim (Monitor UW z 2014