• Nie Znaleziono Wyników

Krzywe Zwierciadło. R. 1, no. 11 (1924)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Krzywe Zwierciadło. R. 1, no. 11 (1924)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Cena 20 groszy. należność pocztowa uiszczona ryczałtem

Ceny ogłoszeń.

Dla firm rrrejscowych za wiersz milimetr, lub

jego miejsce:

przed tekstem — 10 Gr.

w t e k ś c i e ---- 15 ,, za te k s te m ----5 ,, Nadesłane . ----10 „ Dla firm zamiejscowych

o 25 proc. drożej.

R ę k o p isó w n ie zw ra­

ca się.

Redakcja czynna w środy i czwartki od godziny

i-ej do 8-ej wiecz.

R o k I. Lublin, sobota 25-go kwietnia 1925 r. Ns 11.

A n gliczan k a krasotka!

E j! S ow d epji daj zło tk a , A z a eto m ó w ię wam —

D ie rży ńsk ie g o tobie dam .

Prenumerata wynosi:

w L u b lin ie b^z o d n o ­ szenia d© dom u mies.

gr.8ft,kwarta nie Zł.2.40;

l

odnoszeniem do domu miesięcz. Zł. 1, kwar­

talnie Zł. 3; z p rze ­ s y łk ą p o c z to w ą mie- sięczn. Zł. 1.30 kwartal­

nie Zł. 3.80.

w A m e ry ce kw. 1 dolar we F ran cji „ 5 frank.

Adres Redakcji i Administ.

ulica 3-go Maja Ho 7,

m. p . . . . T Y G O D N IK S ftT Y R Y C Z N O -H U M O R Y S T Y C Z N Y .

W Y C H O D Z I W K A Ż D A S O R O T F .

(2)

Str. 2. .KRZYWE ZWI ERCI ADŁO” Ne 11.

^ •nrmi-iTtn(i)rc7H)TPa-'flDa>aia^Ea'iłia ie a ica^uia .piamca <1121 w a oMacaii3C3gł2ł'i«)!<iiaEagji[^iitigii!C!j!£

W Y Z W O L E N I E .

N a demagogji i ciemności ludu Swą politykę ta partja oparła,

Więc bez zachodu i wielkiego trudu Dość liczną grupą do sejmu się wdarła Gdzie, choć nad losem Polski głośno biada — Jednak w wir sporów, pogrążyć ją rada.

Kto je j przewodzi, jakie są je j cele, Albo w przyszłości co ma na widoku?

Kto rzeczywiści stoi na je j czele

Dyskretnie skryty w ciągłych intryg mroku Tego nikt niewie, bowiem partji członki, Z wyjątkiem kilku — zwykłe sobie pionki.

W czas, kiedy Polska znów wolną powstała, Thugut tą partję powołał do życia;

Wyzwoleniowej nazwę sobie dała l zaraz potem, jawnie lub z ukrycia, Chcąc zwolenników co więcej zwerbować — Kogo się dało, zaczęła buntować.

Do rządu dziką nienawiść wnet wniosła Siała niewiarę w dobre poczynania;

Z komunistami prawie że się zrosła A ju ż tkliwego z je j strony kochania Doznały kresy, gdzie wpośród rusinów, Nieraz szukała wyborczych wawrzynów!

Tamto, na kresach), posły Wyzwolenia

Wśród ciemnych) włościan szczepili ja d zbrodni;

Tworzyli zamęt, niszczyli wierzenia, l jak Kainy ojczyzny niegodni

Pragnęli i pragną wywłaszczyć polaków, By zwolenników zyskać dla swych) znaków.

Thugut z niej wreszcie ustąpił, gdyż zoczył Ze w Wyzwoleniu zgraja demogogów,

Ze polityczny kurs się całkiem zboczył l że w swarliwych) Wyzwolenia progów Czują że partja skazaną na zmarcie — Posły po kilku, biegną z niej otwarcie.

Prezes Rudziński z złości więc się pieni A chcąc swą partję na sile utrzymać, Zwołuje kongres... na nim, ogłupieni, Członkowie klubu dalej że się zżymać Nu rząd, i taki wniosek uchwalili — Ze sejm rozwiązać należy w tej chwili!

Taką ta partja'.. Nie o Polskę dbałość Są jej starania, ona myśli o tem:

Jakby wśród chłopów zachować swą całość, Nabić kieszenie koncesyjek złotem,

A komunistę uznając za brata —

Powagą Polski zachwiać w pośród świata'... Alfa.

> 5

CU

E o

'a;

-ł-> o to

00

> “

CO

t c

<c

*

c o

■w

a;

N 00

<L>

oo A

(D *

£

co

> -

U

0

a

1 -

&

H a :

tu

H I

O z :

^ t r o r r : i r n « 7 T r r a i T D T ł T i r r a t h : c - n r ! : t T i r n g i i n n U S S a m M H « —

■w

O co

ftS

u O

(3)

N r . 1 1 . „KRZYWE ZWI ERĆI DŁÓ" Str. 3.

KRONICZKft LU BELSKA.

Wiosna w siłę wzrasta Pierzchły w lasy kruki, Więc ojcowie miasta -

Reperujcie bruki.

Choć sie bied me zliczy,

Z bezrobociem kramy, Lecz sklep cukierniczy — je szc ze jeden mamy.

Nasi gospodarze Plany domów kreślą Cóż, kiedy murarze 0 strejku już myślą.

Rusałka p r zy moście Brudna, wydeptana,

Gdyż z mniejszości goście, N iszczą ją od rana.

Kieszeń konsumenta Mocno to odczuje, t e „Rutek" od święta

Werandę maluje.

Wzdłuż koszar wieczorem Brzmi piosnka z humorem ,

Bo wojak w koszarach — Sm o wiosny czarach.

0/1. panowie stróże, Całe miasto biada, Że każde podwórze

To śmietnik nlelada, Choć jeszcze o chłodzie ju ż w Saskim Ogrodzie ,

Wchodzą wzakamarki—

I flirtują parki.

Do kresów stolicy Lublin prawo z g ła s z a , Lecz wkrąg po ulicy - Kołtuńsiwo obnasza.

Lublinie, Lublinie Wypędź z miasta śvt..., A wówczas twe wite Na świecie zasłynie.

LIST D O ŻONY.

Lilie, 12.IV 925 r.

Maryś moja!

Nie odpisuje ci na ostatni list, gdyż odpowiedź moja byłaby czczą — pareset franków które ci wyślę w tych dniach po­

witasz serdeczniej — niż te moje słowa.

Zdziwisz się jednak dla czego piszę—

nieprawdaż ?

Sprawił to sen, który miałem wczo­

raj. — Ty mi się śniłaś — jak zwykle śnisz mi się kiedy o mnie myślisz, a szcze­

gólniej przy zakupie nowej sukienki, buci­

ków, kapelusza, perfum i t. d.

Wyczuwam to dobrze, bo nazajutrz po takim śnie otrzymuję od Ciebie list, w którym akurat o tem piszesz...

Rozumiemy się!.

Tak Maryś! — nawet na odległość wyczuwam, kiedy tęsknisz za moim ser­

cem — kieszenią. —

Podzielam wówczas Twoje tęsknoty tak, jak wrona, kiedy się obeżre padliną, jak niedźwiedź, utulony w swoim barłogu, jak lowelas żal, kiedy uwodzi cudzą żo­

nę, a pop łzy sierot, które skrapiają trum ­ nę matki.

Ale co robić?

Żyjemy tak lat 15 i jakoś nam z tem dobrze.

Ludzie mówią, że się kochamy, że uchodzimy za wzorowe małżeństwo itd.

Daj im, Panie Boże, lekkie skonanie i nie zamykaj im po śmierci oczu, jeżeli oni teraz dobrze widzą.

My się przecież zdradzamy!

Piszę m y— no, bo ja za chlebem wyjechałem aż na cudzą ziemię i lat tu parę przebywam, a tobie beze mnie po­

wodzi się całkiem nieźle. Ty wiesz i ja wiem, że Jurek, najstarszy syn— to jedy­

nak mecanasa, średnia córka Iza— pie- szczotka doktora, a Benjaminek — Zdziś krawca z Lubartowskiej.

ftle czy, to ludzie wiedzą?

Lepiej— niechaj biorą z nas przykład.

Rle po co ja ci to piszę, kiedy sama najlepiej o tem wiesz.

Wracam do snu, który mnie nigdy nie zawodzi:

Z dokładnością co do czasu i miejsca

(4)

Str. 4 , „KRZYWE Z W I E R C I A D Ł O ” Nr. 11.

co

L itości g o d m Ulica C h ło d n a

O jc o w ie m iasta S pójrzcie i... basta!

wiedziałem o wszystkich moich jeneral- nych zastępstwach.

Nie potępiałem cię nigdy, gdyż wy kobiety, nosicie we krwi zdradzać, jeżeli nie czynem— to przynajmniej myślą.

Temu winna Ewa!!!

Zdradzałaś mnie po kolei ze wszyst- kiemi stanami społecznemi i byli tam, le­

karze, adwokaci, studenci kupcy, rzemie­

ślnicy... byli nawet żydzi...

f\le to jeszcze nic!

Dziś oto widziałem scenę straszną...

W alkowie Twojej różowe światełko kąpało się w kielichu szampana, którym co chwila odwilżałaś swoje rubinowe usta...

Ty byłaś podobna do Anielicy, która roznosi po świecie rozkosz, radość i wesele.

Dziwny czar okrywał Cię królewską aureolą...

Parszywy goryl, jedyny Twój ulubie­

niec, którego chowałaś od małego wywra­

cał koziołki u Twych nóg i łasił się, jak paź...

Później całowałaś małpę i... o! gromy zdradziłaś mnie z gorylem.

Piorun wzruszenia przerwał mi ten małżeński sen i kiedy otworzyłem oczy, nie mogły patrzeć na świat, albowiem to­

nęły we łzach.

Nie płakałem nigdy, aż dopiero ten goryl prawdziwe morze łez wycisnął mi na oblicze.

Maryś! Czy to być może?

Napisz— ja wszystko jedno wyślę ci na suknie i kapelusz— chce się tylko upe­

wnić, czy sen mój zawsze ten sam spraw­

dzian... i czy kobieta jest tylko kobietą.

Twój Ignaś.

Do Pana M inistra Pracy i Opieki Społecznej.

Szanowny Ministrze!—-toć to kpiny przecie:

Kiedyż Kaweckiego z Lublina weźmiecie?

Ten człowiek wciąż broi — różne „hece“

[stroi, 1 Pana Ministra wcale się nie boi.

Jest to „coś“ tak dziwne i niezrozumiałe.

Że aż się oburza społeczeństwo całe!

Należy tę sprawę tak uregulować,

By nie trzeba było w Sejmie reagować...

Smutne to, zaiste, że tak się źle dzieje:

Każdy robi, co chce, i z „prawa“ się śmieje A wszystkiemu winien system „protekcyjny", I ów niepotrzebny kierunek partyjny!..

Iratus.

£ UJ

W co

‘T CO

o O

2= -J

5 O

U

(5)

N r . 1 1 . „ KRZYWE Z W I E R C I A D Ł O " Str. 5.

Trafne porównanie.

Łatwo porównać z instrumentami, Epoki życia mężczyzny,

Skoro uważnie na nich zagramy — Od dziecka, aż do siwizny.

Gdy chłopiec na świat Boży przychodzi:

Po dniach i nocach krzykuje,

Jego przezwiska nic nie złagodzi,—

Ojciec go b ę b n e m mianuje.

E o l s k a h a r f a w dwudziestym roku, Gdyż znieść nie może tej męki

Więc drzy jak struny, zwłaszcza o zmroku Na szelest damskiej sukienki.

W dwudziestym piątyrrnnstument nowy To f l e t z dziurkami bez liku To też w tej fazie zawsze gotowy Gra, przy ust każdym dotyku.

W trzydziestym roku s k r z y p k i wyśnione, Powszechną okryte chwałą

Gdy mistrza ręką są nastrojone, Rzną bez przestanku noc całą.

Zaś w i o l o n c z e l a za rzewną nutę—

Roczek czterdziesty nam wskaże, Bo chociaż grywa ledwie minutę, Godzinę stroić się każę.

Rok pięćdziesiąty; f a g o t piszczący — Rzadko się kiedy odzywa

Ton ma piskliwy— uszy rażący Rzadko on wtedy już grywa.

Rok sześćdziesiąty, o tem wszak wiecie, Znany f o r t e p i a n niewinny, Chociaż go stroić musi ktoś przecie—

Lecz grywa na nim... kto inny.

Zygzak.

Filip z konopi.

W naszym nadbysłrzyckiem grodzie W ielu mędrców głupstwa płodzi, I ten zwyczaj dzisiaj w modzie, Chociaż często ludziom szkodzi.

Raz na sesji szkolna rada Taki pono projekt dała, ftby dziatwa chora, blada Podczas pauz się dożywiała.

F\ że jest zasadą świętą, Gruźliczne dzieci ratować, Projekt z uznaniem przyjęto I zaczęto nań rachować.

W net się pewien pan obruszy, Bo ten zawsze krzyczy wiele I konceptem m ądrym ruszy, Jak ogonem martwe ciele.

— „Wasze chęci są chwalebne, Ze wszech miar uznania godne Lecz i m am ki są potrzebne, By dożywiać dzieci głodne."

I tak dalej niewzruszony Pan kierownik swoje kropi, Choć o zdanie nie proszony, Rwie się „jak Filip z konopi"...

Lepiej zacny filantropie, Wielkiej szkoły kierowniku W ymocz ozór swój w ukropie, Lub go uwiąż na rzemyku.

Gdy chcesz innych krytykować, I ośmieszać każdy szpargał, Sam się naucz postępować, Boś się nieźle ju ź zaszargał....

Jeśli dalej tak popłyniesz 1 zapomnisz o tej cnocie, To... napewno m arnie zginiesz flż po uszy, grzęznąć w błocie...

Z ygzak.

Co mówi Satyr.

Magistrat posiada: powozy i bryczki, 1 z amerykańskiej korzysta pożyczki, Którą ma obrócić na potrzeby miasta, Bo liczba tych potrzeb stale się rozrasta.

Miały się rozpocząc roboty kwietniowe, ■ Lecz się nie zanosi nawet na majowe.. - A przecież przypada w czerwcu pierwsza

[rata, Osiemset tysięcy wynosi ta spłata.

Więc jakie korzyści z tej pożyczki mamy, Jeżeli tę ratę z procentem oddamy?

Oj, „ojcowie miasta" źle się coś bawicie:

Dla was to igraszka— nam chodzi o życie!..

Panie Prezydencie! trzeba reagować, 1 do zamierzonych robót przystępować!

Bezrobotny czeka i głodem handluje, Wołając o pracę — bo się źle już czują...

Młot.

(6)

S t r . 6 . „ KRZ YWE Z W I E R C I A D Ł O " Nr. 11.

Krzyżacki gad. Że choć dzis on Głosi gam zgon,

Krzyżacki gad, Nie zmoże nas,

O d wielu lat, Gdy na ten czas

Jednako wciąż, Lud, polski miast

Chytry ja k wąż, • I wiejskich gniazd,

Gdy zbity fest — Fabrycznych sal

Pokornym jest, 1 z górskich hol

Lecz kiedy z bied Zgodnie ja k trza —

Wylizie, wnet, Odpór nam da!..

Wśród jaw i snów Alfa

On marzy znów 01%

Gdzie zwrócić miecz,

I ja k ą rzecz Pytania do odpowiedzi.

Sąsiadom skraść

By siebie paść 1) Jaki jest najlepszy środek opano­

Ja k czyni to — wania pokusy?

Lat tysiąc sto!

T eutońskiej krwi,

2) Jaki strajk jest najgroźniejszy?

3) Jakie jest podobieństwo upartej Z prawd wszelkich drwi niewiasty do koszuli?

Gdyż jego Bóg, Pytanie. Dlaczego dom przy placu

Jest prawdy wróg Łokietka nosi nazwę Magistrackim.

A kłamstwo czci Odp. Bo mieści w sobie magików, Wiąc wierzcie mi, którzy siedzą nad nową stratą czasu.

Braciom Polakom.

Kto rezultat wyborów w Berlinie zobaczy — Ten zrozumie, że w Polsce zawielu krzykaczy, R mało takich ludzi, co zmysłem krytycznym Umieją się obracać w kotle politycznym.

Niedosyć bowiem bywa, choćby z kiepską mową Wyskoczyć jak Miedziński na salę sejmową;

Jutro, trzeba przewidzieć, i nad tem się biedzić, Jak obroty sąsiadów w polityce śledzić.

Sąsiadów zaś my m am y nienazbyt spokojnych, Chciwych polskich rubieży i bezliczby rojnych, Którzy, światowej wojny pogoiwszy rany, Zaczynają snuć znowu, swe zaborcze plany.

W tym też u nich kierunku jest konsolidacja

Stronników twardej pięści, co mówią... w tem racja, Aby na czele państwa takich stawić ludzi —

Jakich głos do odwetu, gdy czas przyjdzie — zbudzi.

Hindenburg ma być w Niemczech takim osobnikiem Więc nam dość się już bawić klasowym okrzykiem;

Porzućmy swary, kłótnie, a zwarłszy się w koło Czuwajmy! gdyż wróg ku nam zwraca sępie czoło!

A l f a .

(7)

Nr. 11. . . KRZYWE Z W I E R C I A D Ł O ” Str. 7.

O K R U S Z Y N Y .

R a z na Seimte podobno była taka wzmianka falc z w a ć n a s z ę niewiasty, poseł , czy posłanka Ja z a ś taką dam 'radą — pani czy dziewica Powinna nosić tytuł: suweren p... o - ś l i c a .

* *

*

7 aką r z e c z podsłuchałam u Krakowskiej brama Ze protekcja w Lublinie ma szerokie ramy ,

Choćbyś ukradł, oszu kał łub popełnił zbrodnie>

Zawdzięczając protekcji , b ę d ziesz ż y ł wygod- [nie...

* *

• ^ *

Pewni zacni filantropi dla miasta wygody Puścili po Lublinie aż... dwa samochody, L ecz kahał finansowy wcale się nie biedzi.

Ze gniecie chlebodawców, jako w beczcę śledzi..

* *

*

P r z e d wojną brak nam było nadradców, dok­

torów, Napłynęło ich terą/, ju ż kilka taborów,

/ u' sercach niech nam wskrześnie ta błoga [nadzieja,

\ Za wkrótce nas załeje święta Gałiłe/a...- Z ygzak.

1 U R O Z M U S f l .

Jeśli bierze cię pokusa Połechtać swe podniebienie, Pospiesz radzę do Rozmusa Znajdziesz ciastka, jak marzenie.

Chcesz mieć randkę z piękną panią, Z karminowych ust całusa,

Czekoladek kup jej tanio Bombonierkę u Rozmusa.

Wszystko świeże, smaczne, zdrowę Czego tylko pragnie dusza,

Na półkach znajdziesz gotowę Na Krakowskiem u... Rozmusa.

Zygzak.

Z TEBTRU.

Wcale nie smaczny, a co gorsza sprośny Kawał sceniczny, czy „Poranek wiosny Choć dla rodziców rzecz dość aktualna, Lecz dla młodzieży wcale nie moralna.

*

* *

Zaś wykonawcy widać tego chcieli, By spektatorzy słów ich nie słyszeli, Aktorzy cicho swe role szeptali, F\ na widowni wszyscy goście spali.

*

* *

Taki ztąd morał, taka zdrowa rada.

Parawanowych sztuk grać nie wypada.

Teatr to wiedza, — to przybytek Muzy Niech dla kuitury i oświaty służy!...

Zygzak.

Odpowiedź na pytanie w Ne 10.

1. Kobieta dlatego odmawia posłu­

szeństwa mężczyźnie, że Pan Bóg kazał jej być posłuszną, a to jest przeciwne jej

upartej naturze.

2. Na świecie jest najnieuchwytniej- szą miłość kobiety.

3. Świat filozoficzny tem się różni od świata religijnego, że pierwszy składa się z pojęć powszechnych, z terminów ogól­

nych i abstrakcji, a drugi składa się z rze­

czywistości nieskończonych, duchowych, lecz konkretnych i czynnych od duszy czło­

wieka niezależnych.

Tad. Sz. Bor.

(8)

Str. 8. „KRZYWE ZW IERCIADŁO” Na 11.

--- --- -— ---

Za Redaktora: Stanisław Sadow ski. Za wydawnictwo: W iktor C holew iński.

Tłoczono w Drukarni Udziałowej— Lublin, Plac Litewski 1.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Czemuż więc w chwilę kiedy polski naród W blok granitowy winien się zamienić, Ona, niezgody nowej szczepiąc zaród, Swoje poglądy chce w Polsce rozplenić Przez

Chcąc Polaków pogodzić z Niemcami na ezy wykupić od Niemców Prusy Wschodnie, wskutek czego „korytarz polski&#34; nie będzie czynu dla Niemców żadnej

Szkołom brak lokali ' Bieda z tego będzie, Czemu więc dla bali Dość salonów wszędzie.. Drańska, ta czerwona, Choć wiaterek wieje

Tuż przy nich, szlagon o marsowym czole, Zazdrośnie śledzi, jak przy oknie parka, Znanych aktorek z innym szlagonikiem, Raczy się kawką i mocnym flircikiem..

1 na znak tego smutku i głębokiej żałoby Krzywe Zwierciadło pokrywa grubą zasłoną swój humor i porozumiawszy się z „Komitetem Budowy Domu pragnie zbliżyć

0 tem każdy się przekona — Gdyż na dziś już dobra ona..

Radny Kudi Gadadhara spał, spał snem jogi i widział Mojżesza i cały Panteon ży­.. dowski i hinduski widział ca’.ą przeszłość i przyszłość Lublina, Były

chy poległych za wolność Polski, będzie naszem słodkiem jarzm em i każe nam wierzyć, że całe społeczeństwo poprze nas w tej zbożnej pracy.. Z wiarą w