Czesław Hernas
Wśród rękopisów saskich początków
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 44/3-4, 238-251
IL
M
A
I
L
R
I
A
L
V
CZESŁAW H E R N A S
W ŚRÓD R ĘK O PISÓ W SA SK ICH POCZĄTKÓW
U ta rte drogi nie zawsze są pew ne. Ł atw a ocena lite ra tu ry w. X V II
jako p iśm iennictw a schyłkow ego, nieistotnego w n u rcie rozw ojow ym
k u ltu ry polskiej, zaatakow ana przez stu d ia B riick nera a potem przez
owocny tru d Badeckiego, przeszła ju ż ty lk o do h isto rii lite ra tu ro
znaw stw a. Że od połow y w. X V II coraz bardziej znikom e są fun kcje
poznawcze lite ra tu ry , że zasady p o etyk i są coraz dalsze od re a li
stycznej p rzydatności, to p rzy określonym p u nk cie oceny h isto rii
nie podlega dyskusji. J e st jed n ak rzeczą w iadom ą, że i ta p rzestrzeń
histo ry czna m a swoich, tw órców różnych od k ręg u K alińskiego i Baki.
Słowo „ le ta rg “ je st d la tw órczości końca X V II i początków w. XVIII
określeniem niew łaściw ym . Fideizm i kw ietyzm schyłkow ej form acji
feudalnej obejm uje pew n ą część społeczeństw a, pozostaw iając jakiś
m argines m yśli sceptycznej treściom laickim . T ruizm em je st s tw ie r
dzenie, że m argines te n przebiega nie przez druki, ale przez rękopisy,
że w ielkość m argin esu może dopiero określić przegląd ówczesnych
kodeksów. Dow odem tek sty w ydob yte przez R om ana Pollaka.
G łów ny n u r t ru chó w a n ty feu d aln y ch rozładow ał się w połowie
wieku. L ite ra tu ra k ry tycznego m arg inesu nie z n a ju ż optym izm u
ry b ałtó w czy szlacheckich reform atorów . Pozostał tylko optym izm
urzędow y, spokój p an eg iry stó w . W yjąw szy tem a ty k ę odległą od
sp ra w społecznych, m yśl k ry ty c z n ą końca w. X V II p rze p lata n astró j
pesym izm u, bezsiły. A nonim ow y a u t o r 1 k ry ty k i — skierow anej
przeciw rab u n k o m szw edzkim i szlachcie jako obrońcy k ra ju —
kończy w iersz słow am i:
A le na coż to pisać, w sz y tk o to ta k zginie, J a k o g d y b y k to w ę g le m n a p isa ł w kom inie.
Obok d estru k ty w n eg o oddziaływ ania epoki n a p isa rz a pojaw ia
się n a szerszą sk alę — jako zjaw isko d o d atn ie — kolekcjonerski
naw y k przepisy w aczy rękopisów . T ekst w pisy w an y je s t do kodeksu
W S R Ö D R Ę K O P I S Ó W S A S K I C H P O C Z Ą T K Ó W
239
nie tylko ad u su m tem poris. W p asji zbieraczy ulo tny ch rękopisów
pojaw ia się w m niejszej skali późniejsza w ielk a idea Załuskiego.
C ytow any wyżej kodeks, obejm ujący la ta 1696— 1705, zaczyna się
ch arak tery sty czn ym wyznaniem*.
sub cu iu s te m p u s, cok olw iek v e l a ctu m , v e l sc r ip tu m , e t a d m a n u s, v e l au res d e la tu m e x p u b lic is, w yraża się ta k dla ciek a w o ści tran sak cji czasu
od roku w y ż p om ien ion ego [1696 — przyp. Cz. H.] p otom n ym w iek om . ja k o d la d ystrak cji i in stru k cji w szelk iej 2.
*
Czołowi pisarze O św iecenia i ich p rek u rso rzy z połow y X V III w.
nie szukali sw oich tra d y c ji w epoce saskiej. Czy znaczy to jednak,
że n ie istniały one zupełnie? Do m ateriałów , k tó re pozwolą zbudow ać
odpowiedź, w arto dorzucić dw a fakty.
Ideał w ychow anka C ollegium N obilium poprzedziła publicystyk a
w alcząca o dobrego szlachcica-obyw atela. Myśl ta dojrzew ała w ulot
nej poezji satyrycznej, p o d jęta została także przez anonim owego
a u to ra w u tw o rz e 3 Q uestiones Politico Morales in Academ ia L ip-
sensi de Polono E quité m oderni tem poris propositae, in publica
disputatione. A. D. 1703. . . Mimo ostrej k ry ty k i szlachty ówczesnej
p rogram n a p ra w y nie w ykracza tu poza w ew n ątrzfeu d aln y refo r-
mizm. Ale w łaśnie ten ty p reform , n ien aru szający rdzenia stosunków
feudalnych, rep re z en tu je Collegium. W spom niane Questiones ułożone
są w form ie dziew ięciu pytań, n a k tó re au to r odpow iada jednym
zdaniem łacińskim i dołącza ośm iowierszową odpowiedź polską:
Q u id s it E ques P olon u s m o d e r n i tem p o ris? Rp. E st v o x p ra e te re a q u e nihil.
P olaka ty lk o gęba, w ięc jak w ia tr m alują, G dy sw e m ow y i v o ta k on cep tem kształtują. W ołają na sejm ik ach , radzą, ba i łają Szw ed ów znosić i Sasów , bić się przestrzegają. T ed y o w ęd y szlach cic brat szable dobyw a, R yczy jak krow a w iele, a m lek a n ie zbyw a. C zy służy, czy n ie służy, n ie pozw alam , w oła, A n ie sły szy , iż N iem cy m ów ią: to pierdoła.
U trzym an a w tym tonie k ry ty k a, podejm ująca porów nanie Polski
do in n y ch krajó w , kończy się reform istyczną refleksją:
O ni p rzecie sw e p a ń stw a sta w ia ją na nogi, A tw e się, o rozu m ie polski, w a lą progi!
2 K odeks ob ejm u je m a teria ł p oetycki, listy , m ow y z la t 1696— 1705. 3 Tam że.
240
C Z E S Ł A W H E R N A SBez zbadania ówczesnego Lipska, D rezna czy polskich ośrodków
we F rancji, tru d n o m ówić, z jakiej gru p y społecznej w y ra sta ła tego
ty p u lite ra tu ra poprzedzająca K onarskich. K onieczne je st zbadanie
polskich ośrodków um ysłow ych po W arszaw ie Jarzębskiego a przed
W arszaw ą stanisław ow ską. O środki um ysłow ego ru ch u polskiego
w y raźn ie przenoszą się do w spom nianych ośrodków zachodnich.
T ak a pozatery to rialn ość a także ty p elekcji od in terreg n u m po
śm ierci Sobieskiego — są w dużym stopniu p rzyczyną pojaw ienia
się w pu blicystyce — w w ielkim nasileniu — tem aty k i europejskiej,
ten d en cji do zestaw iania losów różnych państw . Epoka k o n trre fo r
m acji zostaw iła po sobie zresztą szereg utw orów oceniających n a
ro d y chrześcijańskie. Ta atm o sfera poezji publicystycznej zrodziła
ciekaw y u t w ó r 4, zanotow any m iędzy pism am i z la t 1696— 1697,
k tó ry w 100 la t potem w e jd z ie 5 do zespołu poezji jakobińskiej:
K R Ó T K IE U W A G I T E R A Ź N IE J S Z Y C H C Z A S Ó W N A D C O N IU N C T IA M I P a n B og p o zw a la w szy stk o
Ś w ia t p rzytym zyszczy w szy stk o S ab au d ia n iszczy w szy stk o F rancja o trzym u je w szy stk o H iszp an ia traci w szy stk o
N ieu b ła g a n y p a p ież n ied o zw a la w szy stk ieg o
P ob ożn y cesarz L eopoldus przez szpary p atrzy na w szystk o H olan d ia n ie m a l opłaca w szy stk o
A n g lia o w szy stk ich się rzeczach stara
T urczyn n a zb y t w ierzy i ta k u w szy stk ich cierpieć m usi M oskal okazyi szuka u w sz y stk ic h
S zw ecja i D an ia strzeże się za w szy stk ich
W en ecja p łaszcz n osi n a obu ram ionach u w szystk ich P ortu galia n ic n ie czyn i ze w szy stk ich
S zw ecja i F ran con ia drży przed w szy stk iem i
B eleg iu m , A lsa cja i W W dztw o R hena p łaczą przed w szy stk iem i S zw ajczary i F loren tia śm ieją się ze w szy stk ich
B a w a ria i S a x o n ia zap om in ają k rajów sw o ich u w szy stk ich K olon ia, T uryn i M ogontium k on ten tu ją się ze w szy stk ich P o la c y n a jw o ln iejsi są ze w szy stk ich
D zied ziczn e P ro w in cje ru jn u ją się u w szy stk ich W szy stk ie i rozd w ojon e u sta ją u w szy stk ich J ezu ici nos w ty k a ją do każdej rzeczy
To sp ra w u je w szy stk o w ła sn e g o zysk u p ożąd liw ość u w szystk ich J eżeli sam B og n ie u leczy tego w szy stk ieg o
T ed y d iab eł to p ob ierze w szystk o.
4 K od ek s z k ońca w . X V II i p ierw szy ch la t X V III. R kps O ssolineum 651/1, s. 777— 778.
5 R. K a l e t a , P o e zja a n ty ta r g o w ic k a i ja k o b iń sk a . P a m i ę t n i k L i t e r a c k i , X L I, 1950, z. 3— 4, s. 939.
W Ś R Ó D R Ę K O P I S Ó W S A S K I C H P O C Z Ą T K Ó W
241
„Szkoła oświeceniowego lib erty n izm u“ przejęła u tw ó r jako sobie
bliski. Zm iany w w ersji osiem nastowiecznej k o n sta tu ją in n y stan
p ań stw europejskich i bardzo różną sytu ację papieża: w w e rsji
z w.
X V II
„nieubłagany papież nie dozw ala
w szystkiego“ .
W X V III w. o papieżu a u to r może ju ż tylko powiedzieć: „Papież
tym czasem błogosławi w szystko“.
Tego ty p u kategoryczna k o n stru kcja poetycka prow adzi jeszcze
głębiej w poezję publicystyczną X V II w ieku. Epoka saska, p rze
kazując n astęp nej form acji k u ltu raln ej sw oje kodeksy, sam a czer
pała w zory w renesansie. W ydaje się, że takie są w łaśnie zw iązki
krytycznego m arginesu. W śród tekstów drugiej ćw ierci X V II w.
znajdu jem y w ie rs z 6 uzupełniający (na pew no jeszcze nie ostatecz
nie) ciąg zarysow any powyżej:
S T A T U S R E IP U B L IC A E M O D E R N A E P O L O N A E W szyscy S ejm k onkludują, i o R zplitej radzą
A n ik t n ie słucha.
W szyscy p raw a i C onstytucje piszą A n ik t do egzek u cji n ie przychodzi. W szyscy zgod n ie sejm o w e u ch w a ły zaw ierają
A p rzecie się p rzeciw ko n im protestują. W szyscy n a p rak tyk i w R zplitej narzekają
A rzadko k to n ie praktykuje. W szyscy się przy w o ln o ści odzyw ają
A co ży w o onę sw aw olą targa. W szyscy urzędów pragną
A n ik t im dosyć n ie czyni W szyscy na obłudę narzekają
A co ż y w o n ie ty lk o sobie, ale i O jczyźn ie ty lk o się offertuje. W szyscy p o ch leb stw o ganią
A mało- n ie każd y jeden d rugiem u pochlebuje. W szyscy łak o m stw em się w rzeczy brzydzą
A rzadko k to n ie łakom y.
W szyscy na n iesp ra w ied liw o ść narzekają A co ż y w o n iesp ra w ied liw o ść czynią. W szyscy bracią się zow ią
A jed en drugiego gdzie m oże jako p ogan in a uciska. W szyscy pod jed n ym praw em siedzą
A p rzecie n ie jednaką sp raw ied liw ość m ają. W szyscy jed n ak o R zplitej i K rolow i służą
A p rzed się n ie jednako się im nagradza. W szyscy ku p n o d y g n ita rstw i u rzędów ganią
A p rzecie je drogo k rolow i płacą. , 6 R kps O ssolin eu m 6607/11, k. 1071— 1073.
2 4 2 C Z E S Ł A W H E R N A S W szyscy a m b icyją m ają p odejzraną
A rzadko k to bez niej.
W szyscy się w jednej O jczyźn ie porodzili
A p rzed się jed en n ad drugiego jakoby go n ie zn ał w y n o si się. W szyscy pod atk am i ja w n ie n iszczeją
A p rzecie się nim [i] k ro lo w i przysługują. W szyscy na zb y tek narzekają
A p rzed się co ż y w o zb ytk u ją
W szyscy na n ieg o to w o ść do obrony O jczyzny w o ła ją A p rzed się sposob do go to w o ści znoszą.
W szyscy na d rap iestw o żołn iersk ie sk w ierzą A p rzecie n iem k ażd y zo sta w szy tosz czyni. W szyscy p ien ią d ze zbierają
A p rzed się ich n ie m asz. W szyscy na n ierząd narzek ają
A p rzed się rządu m ieć n ie chcą. W szyscy na oko [to] w o ln o ści sta re gubią
A p rzed się n ie czują.
W szyscy są ja k o b y od sług, a C lero u ciśn ien i A p rzed się to r e v er e n te r czyn ią etc.
W iele m ów iące je s t m iejsce, w k tó ry m a u to r położył etc. (jeśli
p rzerw an ie tek stu nie jest in ic ja ty w ą przepisyw acza).
*
P ostaw iona przez K arola Badeckiego d a ta sch y łk u lite ra tu ry
sow izdrzalskiej (r. 1655) w y daje się słuszna, jeśli chodzi o o d k ry ty
do tej chw ili zespół tek stów d rukow an ych (oczywiście p rzy stw ie r
dzeniu, że w yd an ia k olejne ty ch druk ów dochodzą jeszcze do
X V III w.), ale tru d n o upew nić się, że d a ta ta nie ulegnie zm ianie
w św ietle m ateriałó w rękopiśm iennych. O bserw acja tzw . liry k i
m ieszczańskiej w skazuje, że w drugiej połow ie w ieku ulega ona
naciskow i obcego w zoru, głów nie p ro w en iencji francusk iej, n ie tra c i
jed n a k zw iązku z folklorem polskim . Rozwój tzw. lite ra tu ry m iesz
czańskiej m usiał ulec ogólnem u kursow i k u ltu ry polskiej. N iem niej
rozwój liry k i, szczególnie pieśni, był może n a jtrw a lsz y z w szystkich
rodzajów sow izdrzalskich. W śród niedato w any ch zapisów pieśni
zw raca uw agę S e x te rn io c a r m in u m 7, gdzie obok pieśn i łacińskich,
m itologicznych i relig ijn y ch , znalazło się kilka tek stó w w y raźn ie
n aw iązujących do konw encji sow izdrzalskiej. D atę n ap isan ia czy po
w stania zb iork u o kreśla w p rzy b liżen iu pojaw iająca się w nim p rzy
n ag robku M. R adziw iłła d a ta 1730. N ajciekaw szą pieśń zaty tuło w ano
W S R Ô D r ę k o p i s ó w s a s k i c h p o c z ą t k ó w
243
tu: D escriptio M etro Polonico M ortis, A ngeli et Daemonis. Pieśń
przypom ina jak ąś histo rię z in term ed iu m o chłopach złodziejach:
Trzy chłopi o k radzierzy fran tow sk iej m iśleli, Gdy y ch lep a k a w a łk a m ałego n ie m i e l i . . .
Podana w yżej nie zm odernizow ana pisow nia m ogłaby dowodzić,
że au to r s e k ste m u je st cudzoziemcem, k tó ry zresztą w całym zeszy
cie m a kłopot z pisow nią.
N a jtru d n iej odnaleźć ko ntynuację s a ty ry sow izdrzalskiej w tej
form ie, w jak iej zn ana jest w pierw szej połowie w ieku. Można
sądzić, że uległa ogólnym praw om rozw oju publicystyki, z k tó rą
zawsze była siln ie zw iązana. Obok k ry ty k i ucisku rodzim ego już
w pierw szej połowie w ieku pojaw ia się w niej p ro te st przeciw p lą
d ru jącem u żołnierzowi. P ro te st ten po dośw iadczeniach X V II w.
i początków epoki saskiej u rasta do pierw szoplanow ego form atu.
Nazwisko Czarnieckiego przypom ina, że w ystąpienia przeciw Szwe
dom m iały w sobie przyczyny gospodarcze, narodow e czy r e lig ijn e 8,
rów nocześnie jed n a k tru d n o przeoczyć, że plebs zaangażow any
w w ojnie przeciw Szwedom n u rto w ały jeszcze śmielsze p lan y 9. Bez
w daw ania się w szczegóły m ożna stw ierdzić, że lite ra tu ra — k ry ty
kująca zarów no obcy ucisk w ojskow y ja k w ew nętrzn y sta n k ra ju —
naw iązyw ała do postępow ego p ro g ram u reform y. O dnotow any, ale
nie w łączony przez Badeckiego w zespół tekstów sow izdrzalskich
u tw ó r P o d y m n e 10 (dołączony do F raszek N ow ych Sow izrzałow ych
8 Znana w w ie lu w ersjach ludow a p ieśń z X V II w . m ów i o C zarnieckim n ie ty lk o jako o obrońcy narodu i b ohaterze ludow ym , a le tak że jako o p o g rom cy h eretyk ów . N ie w iadom o, czy p ieśń od początku b yła p ieśn ią d zia dow ską. W ersja m a słow sk a w sk azu je, że m o ty w relig ijn y jest tu rozb u d ow yw an y z b ieg iem la t w ła śn ie przez dziadów . O gólny opis znan ych w e r sji d aje J. S. B y s t r o ń, H isto ria w p ie ś n i lu du p o lsk ieg o . K rak ów 1925, s. 24—27.
9 Np.: „ . . . w r. 1656, w czasie od zysk iw an ia W arszaw y na S zw ed ach p o w o ła n e do tej w a lk i p osp ólstw o p o zdobyciu m iasta rozlało się p o ulicach, otoczyło p ałac k ró lew sk i (K azim ierzow ski) i w ó w cza s rozległy się okrzyki: Z rabujm y i te n pałac, b o to za n a sze p ien iąd ze krad zion e zm u row an y“. J. W o l i ń s k i , M ie jsk i ru ch p le b e js k i w 1656 r. P i e r w s z a k o n f e r e n c j a m e t o d o l o g i c z n a h i s t o r y k ó w p o l s k i c h . P rzem ów ien ia — r efera ty — d yskusja. T. 1. W arszaw a 1953, s. 337.
10 U tw ór — zap isan y w rk p sie O ssolineum (zob. p rzyp is 1) w śród m a teria łó w z la t 1701— 1703 pod odm iennym ty tu łem D y m o w e — p ozw ala u sta lić ch ron ologię F ra szek N o w y c h S o w iz r z a ło w y c h Jana z K ijan (w B ib lio g ra fii B ad eck iego nr 53). D o k lejo n y do F raszek w iersz „m oże być [w ed łu g B ad ec kiego] argum entem w d eterm in acji czasu p ow stan ia o sta tn ieg o przedruku
F ra szek Jana z K ijan “ (s. 130). Zatem tzw . „grupa C“ fraszek sow izd rzalsk ich
244
C Z E S Ł A W H E R N A SJ a n a z Kij an) b y łb y w łaśnie tek stem sow izdrzalskim drugiego n u rtu
lite ra tu ry epoki saskiej. Składa się n a to przypuszczenie nie tylko
k p iarsk a k o n stru k c ja sąd u poetyckiego i szeroka k ry ty k a , ale także
ak cen t o brony uciskanych:
N ied o tk n io n e d ym p łaczem z a lew a źrzenice, C zy w ty m d y m ie u bogich n ie zatoną lice?
Jeszcze ciekaw szym p rzyk ładem je s t u tw ó r 11 w całości podany
niżej. O żyw otnej tu jeszcze konw encji sow izdrzalskiej m ówi nie
tylko w iersz końcow y czy Taniec, ale głów nie koncepcja poetycka
całości n aw iązu jąca do prozy fantastycznej P eregrynacji M a ćko w ych :
K A R N A W A Ł C U D Z O Z IE M S K I W P O L S Z C Z Ę A B A N N O 1701 A D A N N U M 1705
M A S Z K A R A D Y
Z a w o ła ł ktoś: sza lejm y , sza lejm y , aż co żyw o, k ied y szaleć, to szaleć, w ię c do M aszkar!
P o lsk a te d y i L itw a biorą n a się m aszk ary sierot ubogich, car m o sk ie w sk i i k roi szw ed zk i — op iek u n ów , X ią ż e P rym as gen iu sza fra n cuskiego. W ojew ód ztw o P o zn a ń sk ie — w e d n ie m aszkarę króla A ugusta, w nocy A rch itesta [?], za k tórym P. C zarkow ski w oła: „D la Boga, M ości E lekcie, żeb y n ic ew a n g elicz n e g o hic h om o c a p it a e d ific a re e t non p o tu it
con su m are. M atka je g o m aszkarę M atki N eron a o d m ien iw szy, o ccid a t v e l p e r e a t, m o d o im p e r e t.
S en a to ro w ie m aszk arę dziad ów ślep ych , g łu ch ych , chrom ych, H et m an i — ży d ó w z w o rk a m i u pasa, żołn ierze — b ia ły ch g ło w z k ąd zielą w ręku, w p łaszczach tchórzam i opuszonych, S a p ieh o w ie — podupa dłej sz la c h ty z derdem a, boso, szla ch ta — ch łop ow , M arszałek k o n fed e- racjej w a rsza w sk iej n ieg d y ś F ab iu sza R zym sk iego, teraz m n ich w kap turze. D am y p o lsk ie szu k ając kon ta b esp ieczn eg o — cy g a n ek w łóczących się, a le jed n a z n ich — m aszkarę czarow nicy. M ieszczan ie — m ark itan ow szw edzkich.
T ak się te d y zord yn ow aw szy, sza leją po P o lszczę i L itw ie jed n i pieszo, drudzy konno, jed n i n a w ozach i na kon iach , ślep o b ez w oźn icy, a gd zie ty lk o w p ad n ą, w ięcej p łaczu , n iż po śm iech u , lu d zi n ab yw ają.
A ż w ty m jedna p artia w p ad a do p ałacu X ię c ia P rym asa, lecz w p ad łszy do p ok oju z a sta je go w inszej m aszkarze, to jest starosty P iła ta P ontskiego, u k azałab y się ja k o od m ienne, ocen zu row an e w y d a n ie w latach 1701— 1703. Por. Cz. H e r n a s, T ro p a m i Jana z K ija n . P a m i ę t n i k L i t e r a c k i , X L , 1953, z. 1.
11 K od ek s p isa n y jed n ą ręk ą u sch y łk u w . X V II i w pocz. XVTII. R kps O ssolin eu m 652/1, k. 259v— 262v. N a zw isk o w k lam rze w części K olacja, u zu p ełn ion o n a p o d sta w ie fra g m en tó w in n ej w ersji M a rzh a ra d cy to w a n y ch przez K. J a r o c h o w s k i e g o , D z ie je p a n o w a n ia A u g u sta II. P ozn ań lb90, s. 149. R o c z n i k T o w a r z y s t w a P r z y j a c i ó ł N a u k P o z n a ń s k i e g o . T. 17, z. 1.
W Ś R Ó D R Ę K O P I S Ó W S A S K I C H P O C Z Ą T K Ó W
tak do n ich m ów iącego: — Innocens ego su m in san gu in e isto, dość tego szaleń stw a, n ie jam tego złego przyczyną.
S łysząc to ubodzy i m ieszczanie.
D ruga partia przychodzi, a i ta X ięcia w inszym pokoju i in szej za sta je m aszkarze, to jest S. P iotra pokutującego, że się króla Im ci A u gu sta zaparł, jak P iotr C hrystusa, a słysząc jego n ab ożn e a ffek ty — ach q u a n tu m D eo, q u a n tu m m undo, qu an do ta n tu m coelo — ja k zm yta ucieka tym prędzej.
W tym trzecia przychodzi partia i zastaje go w trzecim pokoju, gdzie argenteria jego w szy stk a rozłożona, w ork i tak że i w ory p ien ięd zy. A on siedzi w m aszkarze Z acheusza celn ik a, chłopczyk m u p ię k n ie śpiew a:
Q u id p r o d e s t h om ini, si to tu m m u n d u m lu cretu r A n im a e v e ro su ae d e tr im e n tu m p a tia tu r.
A on m u na to basem odpow iada:
Ecce d im id iu m b o n oru m edo p a u p e rib u s Et si qu o d d e fr a u d a v i re d d o in qu a d ru p lu m .
Jed en ted y p ok ojow y rozpisuje argenterią, która każdem u m a s ię dostać k o ścieło w i na m iejsce przez S zw ed ów zabrane. D rugi liczy p ie n iądze a d re stitu e n d u m , co kom u n ależy, tylk o n ie znać b yło, czy szw ed z kiem u, czy p olsk iem u k rolow i, czy k rólew iczow i, w ię c i ci d is g u sta ti odeszli do m iasta i w io se k w najlep szą szalejąc.
A le B iskup P ozn ań sk i i W ojew ództw o Ł ęczyck ie tak się d a lek o zapuścili, aż s ię w S a x o n iej obaczyli, gd zie króla A u gu sta zastali, a on p e r tu b u m
o p tic u m przypatruje się szaleń stw u p olsk iem u i śm iejąc się p ije na to
dobrze, na dzikach się przeciw Szw ed om zapraw ując. T A N IE C
W tańcu prym m ając Szw edzi, skaczą po francusku, k tórym na lu tn i w y g ra w a B oszak p oseł francuski:
B ellon ae M a rtisq u e fa v o r e s n a rrem u s P o lo n i v ic to r e s orbis! D ecan tem u s.
N ostrae su m m a e fo rtu n a e fa m a d eca n ta tu r, D isce, P olon e, G allos p ro p e sq u e suos V en erari, u t p a r e st m o re ru e stu lto s.
P o la cy jed n i skaczą po szw edzku, drudzy po sasku, ty lk o że źle, d la tego się ich k ażd y w y śm ieje. D u d ow ie polscy na dudach im przygraw ają. D yszk an tem chłop czyk m ow i:
S k a k a jcie dudow ie, p olscy panow ie, Jak dudy grają; już w a s też znają.
L itw a sk acze po m osk iew sk u , a k ozacy n a kobzach przebierają. K o zaczek śp iew a:
H o ho hoj! ni try lata i try n ed ile T ak m oja m uzyka k om ory zjeła. A ja seroteń k a etc.
S a so w ie w ed łu g sw o jej grubej m an iery skaczą po n iem ieck u , k tórym Pru sacy p rzyśp iew yw ają:
L ib e r h om o nasz K rasm an, skoro szw arcbir pije,
24tf
C Z E S Ł A W H E R N A SW yjad ł her sas, jako tchórz, kurki, gąsk i, prosięta, P obrał gielt, p orab ow ał, śp iża rn ie do szczęta
b ogdaj D iab ła zjadł.
W szyscy te d y ta ń cu ją w e so ło a w szy tk o w koło z P ru s do m a łej P olski, z tej n a Ruś, z R usi do w ie lk ie j P olsk i. Zkąd jed n o z tego b y ć m usi, że P o la c y tego pom agając tań ca, albo p oszaleli, alb o p ijan i zaw sze, albo poczarow ani.
C hłopi zaś i lud u b ogi la m en tu ją c i p łacząc dum a sobie: N ie ste ty ż nam na te n a sze p any,
Z e n a sze skory jak ja k ie baran y T o sas to S zw ed zi i jak o raz łupią.
Czuj g ło w ę głu p ią. Czy sił n ie m am y, czy n ie sta łe rady? K ró lestw o w n iw ecz d la n iek tó ry ch zdrady D a i ła k o m stw a gin ie. I m n iem ają,
Że lu d zie bają. K O L A C J A
W ty m k r o i szw ed zk i jed n ę w P olszczę, a drugą car m o sk iew sk i w L itw ie sp raw u ją. U sto łu k róla szw ed zk ieg o w szy tk o szw ed cy o ffic ie -
row ie, z P o la k o w n ie w id a ć nik ogo, orzeł ty lk o polsk i h erb o w n y w arzon y i p ieczon y n a stole. P a n o w ie S a p ie h o w ie z talerzam i n astęp u ją, w y g lą d a ją c ry ch ło li k tórem u S zw ed o w i co z w ą sa sp ad n ie, alb o ry ch ło li k roi szw ed zk i co n a talerzu poda.
P an [K aw ęczyń sk i] ry ch ło ta lerzy zm yw a, a ogon lis i m a u pasa. W ielk op olan ie z fla sza m i stoją; jed n y m w in a , d rugim p iw a , co go n a w a rzy li n a lew a ją c, a S zw ed zi w ołają: — gib h a rn eiter. I gd y tak p iją w eso ło S zw ed zi, na v i v a t z d ział w e L w o w ie tak uderzono, aż się roztrzasły.
L ecz g d y w in a n ie stało, a P a n W ojew od a P ozn ań sk i n ie sie k ielich k o ścieln y p e łe n k rw ie lu d zk iej, P an zaś P od sk arb i L ite w sk i czarę łez lu d zk ich i pod ają Szw ed om , ab y p ili. S zw ed zi p od p iw szy sob ie i w in em w p raw d zie, a le n iem n iej fan tazją, D u d ow P o la k o w zrozu m iaw szy, n ie p ozn ali tru n k u i piją go n ien a sy cen i, w o ła ją c coraz: — G ib , szelm P olak. P ija n y ch na n o cleg P ru sa cy proszą do d w orow sw oich , lecz im dw ory o b lw a li. P rzecież im to m iło, że n ie S asow ie, a le g o ście i p rzyjaciele, m ili S zw ed zi, w czym im m iasta szw ed zk ie applaudują.
P rzy sto le zaś cara m o sk iew sk ieg o o b aczysz X ią żą t W iszn iew ieck ich , p an ów O giń sk ich , Z arankow , P o ciejo w . Ci w sz y sc y piją za zd row ie króla Im ci A u gu sta, coraz z k o b y ły lite w sk ie j po tatarsk u k a rw a sie krając. B ać się ty lk o n a ostatk u potrzeba, ab y się — sk oro jej n ie sta n ie — o ogon n ie p obili.
N a o b u d w u stołach cu k rów i m a rcep a n ó w dostatek, ty lk o to dziw n a, ż e w sz y stk ie n a form ę, albo d iab łom , albo piorunom . Z nać z lu d zk iego p rzek lęstw a. B o g d a jeście w sz y sc y d iab ła zjed li etc.
T ańce rep etu ją p o k o la cjej n ie raz ani d ziesięć. A tem u w szy tk iem u B ran d en b u rczyk p rzyp atru jąc się, S zw ed om się d ziw u je, M osk ala uw aża,
W S R Ö D R Ę K O P I S Ó W S A S K I C H P O C Z Ą T K Ó W
247
a z P o la k o w się śm ieje. J ed n a k -że jeszcze n ie k on iec karn aw ału , bo i na przyszłą w o jn ę opery się zaczynają.P rzeczytaw szy ten projekt, p ew n ie w m y śli stanie: K to go tak i napisał? Zgadni M ości Panie!
Czy W łoch, n ie W łoch. To N iem iec, n ie N iem iec. To z R usi K toś, n ie z R usi. To P o la k fran t jakiś b y ć m usi.
A ni P olak! K toż tedy?
B yłob y po k a cie
G dyby o nim w iedziano! D osyć, że go znacie.
*
Od poprzednich tekstów w y raźn ie upolitycznionych od b ija rzadki
w łaściw ie ju ż u schyłku X V II w. dłuższy poem acik liryczny, pozba
w iony m itologii, nadętości a także akcentów m oralnych. J e s t to
zanotow ana w kodeksie 1053 II Pochwała p ie r s i12. O bserw acja tek stu
w yw ołuje n ieo d p artą sugestię co do autorstw a. O piera się ona nie
tylko
o w spólną tu i tam „śliską tem a ty k ę “, ja k określił dotąd
odszukaną twórczość K orczyńskiego Rom an Pollak, nie tylko o po
dobny w a rszta t poetycki. Przypuszczenie o identyczności nasuw a
niespotykany poza tym pisarzem obyczaj poetyki: w platanie m iędzy
pieśni poem atu gru p fraszek — cecha w yraźnie indyw idualna.
Jeszcze jed n a zasadnicza zgodność dotyczy chronologii: u K orczyń
skiego datę Z łocistej p rzyja źn ią zdrady odczytujem y z f r a s z k i13 Moda
teraźniejsza anni 1698-vi. P rzy Pochwale piersi d a tę tę u stala frasz
k a Na króla, w k tó rej czas teraźn iejszy w ahać się m oże k ilk a la t
po ro k u 1696.
Część pierw sza tego poem atu w r. 1777 przed ru ko w ana 14 została
z pew nym i zm ianam i przez Z a b a w y P r z y j e m n e i P o ż y
t e c z n e , gdzie poem at opatrzono n o tatk ą: „Z M an u skry ptu pew ne
go“. Z a b a w y dodają jedn ą zw rotkę przy końcu. Tę w ersję
za Z a b a w a m i pow tórzy późny rę k o p is 15 osiem nastow ieczny.
Na skórzanej opraw ie w zorow anej n a Z a b a w a c h odciśnięty napis
„Z abaw ki“. T rzy w ym ienione w ersje zachow ują m iędzy sobą zw ią
t2 R kps O ssolin eu m 1053/11. P odług in n ych w ersji p opraw iono b łęd y p rze- p isyw acza: zw rotk a 3, w . 3: sile; zw rotka 6, w . 3: teraz w yizd rzyjcie; zw rot ka 9, w . 8: przez szkody. Przedruk w prow adza interp u n k cję (w ręk op isach zaniedbaną) i zm od ern izow an ą transkrypcję.
13 A. K o r c z y ń s k i , F raszki. O pracow ał R. P o l l a k . W rocław 1950, s. 43. B i b l i o t e k a N a n o d o w a . Seria I, nr 134.
14 Z a b a w y P r z y j e m n e ! P o ż y t e c z n e , X V , 1777, cz. 1, s. 204— 208. 16 P iersi. R kps O ssolin eu m 3334/1.
248
C Z E S Ł A W H E R N A Szek ścisły. C z w a rta 16 w ersja, zn ana m i w te j chw ili, je s t ju ż tylko
ogólnym n aw iązaniem do koncepcji i tem atu. Rękopis ten, sty lizo
w any p rzez p isarza n a druk, nosi ty tu ł:
Jed y n a In am oran tow K on ten tia N iep o śled n ia U rod ziw ych D am ozdoba Ł agodna z p ow ab em uw oda. P IE R SI. D la g u stu i u k on ten tow an ia k o ch ających w ierszem p o lsk im przez a llok u cją w yrażona. D nia, k torego się jasn ość p rzy jem n y ch p iersi pokazała. M iesiąca do p ieszczoty z n ie m i p rzy św ieca ją ceg o . R oku n a p ow ab ę ich s z c z ę ś liw e g o 17.
T y tu ł w ersji, k tó rą m ożna uw ażać za pierw otną, brzm i: Pochwała
pierw sza. I dodane z boku: piersi.
P ieszc zo n e p iersi n a jp rzed n iejsze cia ło Co w y g lą d a c ie z pod Gorsa n iew iele, Od w a s m iło śc i m e ser c e zarw ało
W y m oich oczu je s te śc ie d w a cele. M uzom by o w a s śp iew a ć n a leża ło
L ecz — że w a s kocham — i ja się ośm ielę. B y m p ięk n o ść w a szę o p isał jak zm ogę
Lubo w a s w id z ie ć do w o li n ie m ogę.
2 -d o
W spaniałej d u szy p o w a żn e m ieszk a n ie Z acn ego serca zacn i dw a sąsied zi W yście W en ery jed y n e k och an ie
B o w tych pok ojach ta B o g in i siedzi. N a ty c h ołtarzach sw e odbiera d an ie
S zczęśliw y , k to tam z ofiarą uprzedzi B o choć jest w ięźn iem , n ie w o li n ie czu je — P a n u ją c słu ży — a słu żąc p anuje.
3 -tio
P otężn ej m o cy m ężn i d w a k ro lo w ie Co r u b in o w e koron y n o sicie A k toż m oc w a szę, k to siłę w y p o w ie
M ężnych m on arch ów zw y cięża ć um icie. P od d ają się w a m n iera z i B o g o w ie
O gra n icę się z sobą n ie w a d zicie A k to dla gran ic m iły pokoj traci,
N iech a j się u czy zgody od ty ch braci.
4 -to
C oście się razem z sobą u rodzili
Z god n e b liźn ięta , w y ś c ie god n e nieba B o ście się p ięk n y m św ia tłe m otoczyli
W n ie b ie sk ie zn ak i w a s p o liczy ć trzeba. 16 R kps O ssolin eu m 691/1.
17 J e st to przeróbka fraszk i P o to ck ieg o rozbitej tu na a llu sio i respon s.
W Ś R Ó D R Ę K O P I S Ó W S A S K I C H P O C Z Ą T K Ó W
Jak iej p la n ety in sze p ożyczyli
Ś w ia tło ści, też i w y m acie od Feba. O śliczn e gw iazd y, n ocne przew odniki, W y o św ieca cie b łęd n e m iłosniki.
5-to
C zyście gran aty B ożka ognistego
On z w a s postrzały jak pioruny ciska, K torem i n agle razi n iejed n ego
K to ty lk o natrzeć od w aży się z bliska 0 R ajsk ie jab łk a z drzew a żyjącego
Za co w a s proste to w ięzie n ie ściska? Czy za to, żeście zbyt b y ły pow abne
Z w abiony A dam w d a ł w sidła jedw abne?
6-to
Ż yw e w ab ik i, na które z poydrzenia S erce ja k o ptak b u jające p adnie To raz w y izd rzy cie znadź do p rzyw abienia,
To w a s subtelna siateczk a ukradnie. C hoćby k to dziki, jednak bez w ątp ien ia
U ło w icie go, że i sam n ie zgadnie 1 n iech lw im krokiem opiera się m ężn ie P rzecież w tych siatkach jak m ucha uw ięźnie.
7-то
M iękkim w y sła n e puchem d w ie zaluszki W łaśn iescie siad ły sercu na zasłon ę K u p id yn ow e p u lch n e d w ie poduszki
N a w a s polega to dziecko p ieszczone S zczęśliw e G orsy, koronki, łań cu szk i
S zczęśliw e w stąszk i, P a la ty n k i one Co się b ezp iecznie o w a s ocierają
O n iech się na m oj stan ze m n ą m ieniają.
8 -v o
C zyście fig u ry ziem ie obiecany
Co słodszym nad m iod kanarem p ły n iecie Sm aczn ych n ek tarów ż y w e d w ie fon tan n y
M lecznym kolorem w d zięczn ie b ielejecie Ja do w a s w zdycham tułacz ubłąkany.
Czy m oże co b yć m ilszego na św iecie? S zczęśliw e w ysp y, czy kto w a s osiędzie?
P e łe n d elicyj p e łe n pociech w szędzie.
9-no
D w om panom słu ży ć chociasz n ik t n ie zdoła B o się za p ew n e z u słu gą rozdw oi. A le ja tem u tu n ie w ierzę zgoła
B o ście tak godni dw aj pan ow ie znoi. J ed en w a m słu ga obydw om w yd oła
Żaden z w a s o prym w usłudze n ie stoi, Bo jed n ość w asza jest tak dziw nej zgody Że w am dw om słu żyć m oże [bez] przeszkody.
250
C Z E S Ł A W H E R N A S 1 0 - т оK toż się do w a szej u słu g i n ie garn ie
N ad in szych p an ów m o żn iejsi pan ow ie T en ch yb a p rzez g w a łt ch ce żyć sw oj w ie k m arn ie
I w ie c z n ą w o jn ę m iło ści w y p o w ie Lecz n iech k to jak ch ce cierpi te m ęczarnie!
Ja w a m p olecam i ży c ie i zd row ie I w y zn a m ja w n ie n ie tając przed n ik iem Żem w a szy m słu gą, w a szy m n iew o ln ik iem .
A E N IG M A
N ie b ęd zie m iod bez żądła i roża bez ości, C złow iek b ez ob m ow n ik a, cnota b ez zazdrości.
N A K R Ó L A
N ie u m ia łeś P o la k u szan ow ać T rzeciego Jana, a teraz k ażesz p ła k a ć u m arłego. K ażesz p łak ać za Jana. R aczej zam k n iej usta C zylisz n ie d o sy ć p łaczu — p łak ać n a A ugusta.
A L L U S IO N ie w ie m co to jest sza leją ci X ięża Z now u na jab łoń , że sad zają w ęża.
N ie dość n am przed ty m n arob ił b y ł lich a, Że dotąd jeszcze naród lu d zk i w zd ych a.
R E S P O N S
ŻE W Ę Ż Y K B R A Ł J A B Ł O N O W S K Ą In szy tu fo r te l w ęża i jabłoni,
T en ta m często w a ł, a ten jej zabroni. J ed n em u ty lk o otw orzon e w ro ta D ru giem u w a ra — drzew o to ż y w o t a .
N A G A N A S Z P E T N Y M P IE R S IO M
1
B rzyd k ie c y co ch y n a jp lu g a w sze ciało, Co to w isic ie ja k o d w a harbuzy, N a w o m it m i się w id ząc w a s zebrało,
Bo u p iek ieln ej ta k ie są m eduzy. P od ziem n ej H arp i n iech b rygad ę całą
I P lu to n o w e zbierze k to zam tuzy Ba! n iech p ie k ie ln e p rzelu stru je loch y, N ie zn a jd zie brzyd szej ja k o w ej cycochy.
2
S tr a sz liw e b om b y, na k tó re k to patrzy M usi k o n ieczn ie w ty ł oczy odw rocie B o p e w n ie skora na czło w ie k u zadrży
W Ś R Ó D R Ę K O P I S Ó W S A S K I C H P O C Z Ą T K Ó W
251
S ta n ie z w as jed n a w ięcej n iź li za trzyM ógłbym graniczne w a m i k opce rzucić. N ie w ie m ja k iem i w as w yrażę sło w y
M niejsze u d ojn y H olen d ersk ie krow y. 3
B ajw ołom ta k ie w ym ion a w y sy sa ć A lb o sło n io w i b estyi strasznem u K tob y s ię w a ży ł te dzw ony kołysać
B o w iem stw orzeniu ten nierozum nem u Ja o w a s n ie ch cę n i m ów ić, n i pisać
Lecz w a s n ieszczęściu oddaję hojnem u: K arczem ne dudy, w ieśn ia ck ie dunice,
Brzydkie, p lu g a w e i chropaw e cyce.
P om ijając w a ria n ty frag m en tu drukow anego w Z a b a w a c h
P r z y j e m n y c h i P o ż y t e c z n y c h , zacy tujm y tylko zw rotkę
dodaną w d ru k u 1777. J e s t to zw ro tk a jedenasta:
Lecz czyjesz p iersi m n ie zn iew a la ć będą? K tóresz m ię bardziej potrafią zachęcić? P irsi M arcisi na m e oczy w ędą,
Tym na u słu gę ch cę mój w iek p ośw ięcić. Prócz ty ch m n ie in n e n igd y n ie posiędą, Żadne n ie m ogą prócz w a s m n ie zanęcić, G dy na w a s spojrzę, om dlew a m e serce, W y m iłe dla m n ie jesteście m orderce.