• Nie Znaleziono Wyników

Dr. Wawrzyniec Mitzler de Kolof a "Monitor"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Dr. Wawrzyniec Mitzler de Kolof a "Monitor""

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Wilhelm Sternbach

Dr. Wawrzyniec Mitzler de Kolof a

"Monitor"

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 26/1/4, 388-392

(2)

388 II. MISCELLANEA.

Dr. W aw rzyniec M itzier de Kolo! a „M onitor“.

Początki pow stania tego pierw szego i tak zasłużonego pol­ skiego czasopism a obyczajow ego są dotąd niezbadane, w szcze­ gólności niezbadaną je st kw estja, k to był inicjatorem jego po ­ w stania i kim byli pierw si w spółpracow nicy. W tym kierunk u, poza przypuszczeniem , iż w „M onitorze“ w spółpracow ali wszyscy ci, k tó ry zdaw ali sobie spraw ę z tego, że tylko m oralne odro­ dzenie społeczeństw a przynieść m oże odrodzenie polityczne — nic pew nego powiedzieć nie można ’)·

Przeglądając roczniki „M onitora“ zauw ażyliśm y liczne dane, k tó re nasu w ały nam m yśl zajęcia się kw estją, czy i w jakim sto p n iu istnieje zw iązek m iędzy dr. W aw rzyńcem M itzlerem de Kolof, Niemcem z pochodzenia, w r. 1750 do W arszaw y przybyłym , późniejszym lekarzem nadw ornym , rad cą królew ­ skim , historjografem k ró lestw a polskiego i w ydaw cą pierw szych w Polsce „czasopism u czonych“ — a „M onitorem “. Oto w yniki tych badań.

Już n u m er I „M onitora“ z r. 1765 notuje, że d ruko w any je s t w d ru k arn i M itzlerowej i „co tydzień będzie w w spom nianej d ru k arn i na D unaju w y d a n y “. Ju ż to sam o — w ziąw szy pod uw agę ów czesne sto su n ki w ydaw nicze i trudności połączone z w ydaw aniem czasopism a o ch a ra k te rz e dotąd zupełnie nie­ znanym — świadczy, że m iędzy w łaścicielem d ru k arn i a w y­ dawcami „M onitora“ zachodzić m u siał jakiś bliski związek. W skazuje to rów nież i n o tatk a w „W iadom ościach w arszaw ­ sk ich “ w nr. 28 z dnia 7 kw ietnia 1770 r. podająca, że za w y ­ drukow anie „M onitora“ z 14 m arca został „Imci P a n M itzler w ieżą m arszałkow ską k oronną i grzyw nam i u k a ra n y “.

M onitor z nr. VI z r. 1775 ogłasza głów ne myśli rozpraw ki, w ydanej jeszcze w Niemczech w r. 1742 przez M itzlera p. t. „De n a tu ra syllogism i“, a tu ż obok w spom ina o rozpraw ce Szczepana M itzlera, „dziekana k apituły W a se rtru d in g e n w Fran- k o n ji“ : „De syllogism o anim alium “. W ątpliw ą jest rzeczą, by prace te były tak głośne, a Szczepan M itzler ta k znanym w Polsce, by o tem na szpaltach „M onitora“ m ówiono. P rzy ­ puścić należy, że wiadom ość o nich dostała się do „M onitora“ bądź pod w pływ em M itzlera, bądź n aw et przez niego sam ego n apisana została.

W num. 97 „M onitora“ z t. s. ro k u na str. 662—4 czy­ tam y, co n a stę p u je:

„Dajmy, że człow iek jak i uczony jest tu sprow adzony do Polski od jakiego Pana w ielkiego i M inistra w kw iecie lat swo­ ich, aby był jego D oktorem nadw ornym i N auczycielem Synów

*) E. M inasowicz w dopiskach na rocznikach „Monitora“, znajdujących się w bibl. ord. Krasińskich w W arszawie, podaje autorów niektórych „Mo­ nitorów “ — zob. Sm oleńskiego: Tow. nauk. i lit., A teneum 1887/III, str. 150.

(3)

jego w zględem w yższych U m iejętności ; ten spraw uje się przez sześć lat bardzo dobrze i z zup ełn ą ap rob acją P an a tego, po­ tem uw olniw szy się od słu żb y swojej, aby m ógł się stać poży­ teczniejszym Narodowi, ćwiczy się w L ekarskiej N auce i jej szczęśliw e w ydaw a skutki, którem u to nic nie m ożna zarzucać złego, k tó ry ani pisze, ani mówi źle o nikim , płaci rzeteln ie długi swoje i ma sobie za rozkosz być pożytecznym p rz y ja ­ ciołom swoim , i w szystkim innym , ile tylko siły jego w y s ta r­ czają, w zdrygając się o b rażen ia bliźniego swego, tych ro z u ­ miem, że tak i człowiek, nie może przecie w yciągać nic więcej nad szacunek i ap robacją od swojej Zw ierzchności, oraz sw o­ ich w spółobyw atelów , gdyż nie czyni nic w tym w szystkim , tylko pow inność sw oją. Lecz jeżeli prócz tego w szystkiego, znając dobrze Naród Polski i w szy stk o to, co mu b yć m oże użytecznego, pracuje n ieu stan n ie i bez żadnego in te re su oraz nagrody, szczególnie ty lk o dla u czy n ienia się pożytecznym dla Polski, n ap rzy k ład , iż podejm uje niesp raco w an e sta ra n ie na p rzyw rócenie w N arodzie N auk i U m iejętności i tym końcem przez długi przeciąg czasu wiele w ydaje dzieł sw oich; iż za­ kład a w łasnym swoim w ydatkiem znakom ite fabry k i, przy czy­ niające się do pow iększenia N auk i daje przez to sposób życia niektó ry m fam iljom , iż oprócz zw yczajnych swoich z a tru d n ień z chorym i, w szelkiej zażyw a usilności do odkrycia tajem nicy n a tu ry , i w tym szczęśliw ie sk u tku je, iż w ynajduje rozm aite lek arstw a, k tó re każe rozsprzedać po cudzych k rajach i stąd zeb ra n e pieniądze w ydaje na Dobro publiczne, nadto p racuje ustaw icznie około ośw iecenia n aro d u , oraz sta ra się, aby znane były i w obcych krajach Dzieła uczone Polaków, który m przez to sław ę z n auk p om n aża; sądzę, iż tak ow y człowiek, k tó ry przez trzydzieści i dwa lat takim sposobem dla k raju pracuje, m usi zjednać sobie koniecznie jak o w eś zasługi, i że godniejszy jest raczej względów i nad g ro d y od Zwierzchności i w spół­ obyw atelów , aniżeli n iedobrze zażytego od n iek tó ry ch p rze­ ślado w an ia“.

Pobieżna tylko znajom ość życiorysu i działalności w sk a­ zuje, że m ow a tu M itzlerze. Nie ro zstrzy g ając bynajm niej, czy napisał to sam M itzler, czy ktoś in ny , znający dobrze jego po­ łożenie — zadaw alam y się dołączeniem tego dalszego ogniw a

w naszem przypuszczeniu o łączności M itzlera z „M onitorem “. Poza tem i — w dość w yraźnej form ie — do M itzlera od- noszącem i się w zm iankam i w „M onitorze“ znajdujem y tam i inne, tylko już w sposób więcej p ośredni w ykazujące stycz­ ność M itzlera z „M onitorem “.

„M onitor“ z r. 1769 poruszając w nr. 69 k w estję zało­ żenia „to w arzy stw a le k a rsk ie g o “ przem aw ia tem i sam em i a r­ gum entam i, co M itzler w rozpraw ce swojej z r. 1752 „De n e ­ cessitate collegii medici erig e n d i“ ; „M onitor“ zaś z r. 1774 w nr. 82 m. i. w spom ina o olejku koperw asow ym czerw onym

(4)

390 II. MISCELLANEA.

i słodkim i takim ż olejku antym onow ym . Są to „dwa w ielkie L ekarstw a — pisze „M onitor“ — których nabyć nie m ożna ani w D yspenzatorjach, ani w A ptekach, tylko u praw dziw ych Filozofów i C hym istów “. Podaje się to dlatego do wiadomości, „ażeby Potom ność, k tó ra czytać będzie „M onitora“ z większą podobno uw agą, niżeli teraz, wiedziała, iż się znajdow ał u nas Lekarz, któ ry nie tylko znał te dw a wielkie lekarstw a, ale i robić um iał“. Kto wie, czy te słow a nie odnoszą się do Mitz­ lera, k tó ry przecież był i w ynalazcą środków lekarsk ich i filo­ zofem i „chym istą — jak mówi „M onitor“.

Dwie inne wzm ianki — z k tórych jedna donosi, że „d ru ­ k arn ia M itzlerow ska nad inne pracuje więcej pro publico bono w W arszaw ie“ *), a druga, chw aląc m an u sk ry p t H eidensteina 0 „życiu i czynach J. Zam ojskiego“, dod aje: „słusznie zatem A utor książki pod tytułem „Biblioteki W arszaw skiej“ życie 1 czyny Zam ojskiego, wielkiego młodzi Polskiej szlachetnej za w izerunek cnoty, m ęstwa, dzielności, dw orskich obrotów , w ia­ domości i wszelkiej um iejętności ku n aśladow aniu s ta w i2) — św iadczą rów nież o bliższym związku m iędzy M itzlerem a „Mo­ n ito re m “.

Pozostaje w reszcie dodać, że istnieje tłóm aczenie nie m ieckie „M onitora z r. 1765 i 1766 (podobno ma być i z. 1767) dokonane staraniem M itzlera i w stępem przez niego zaopa­ trzone. K arta w stępna tłum aczenia z r. 1765 nosi ty tu ł: „Mo­ n itor, auf das J a h r 1765, aus dem Polnischen ins D eutsche ü b ersetzt, m it ein er V orrede L. M itzlers von Kolof, Königr. Po­ lens Hofrath, erste Sam m lung von I bis XII Stück, W arschau und Leipzig, auf K osten der P olnischen B ücher G esellschaft in d e r M iU lerischen D ruckerey 17668).

O niem ieckiem tłum aczeniu „M onitora“ słyszym y w r. 1775. Oto wedle listu drugiego z cyklu „Brief eines G elehrten die polnische Schaubühne b e tre te n d 4), z „M onitorów“, które Mitz­ ler rzekom o w ysłał do W ilna, nr. 88 my z r. 1774 bardzo się tam tejszem u uczonem u podobał... weil Sie — pisze tenże w od­ powiedzi M itzlerow i5) — in solchem eine U n art auf noch seh r

9 „Monitor“ z r. 1765, nr. 46. a) „Monitor“ z r. 1765, nr. 66.

3) W edle przedm owy Mitzlera, „Monitor“ ten tłum aczy Mitzler ad usum zagranicy, a nie dla użytku szkoły kadetów w Warszawie — jak twierdzą A. T. Chłędowski (O początki w ych pism ach perjodycz. — Pam. Lw. I. 1816, stu 131) i F. M. Sobieszczański. (Rys. hist.-stat. wrzrostu i stanu W arszaw y.— Bibl. war. 1848/11, str. 26.

4) „Listy“ te, stanow iące bardzo ważne źródło dla poznania ów czesnyh stosunków teatralnych, pierw szy Estreicher przypisał M itzlerowi. Nie ulega też w ątpliw ości, że listy uczonego z Wilna i odpow iedzi z Warszawy są pióra Mitzlera, który listy z Wilna podpisuje: Lorenz von Lehrlieben a od­ pow iedzi literą M — zob. L. Bernacki: Teatr, dramat, m uzyka za St. Augusta I, w stęp VII. przyp. 3 i 4.

(5)

vielen S ch au b ü h n en seh r gründlich ein g reifen “, a w d. ciągu... Ich w ünschte desw egen diesen ganzen „M onitor“ für die D eut­ schen übersetz zu sehen und daß Sie diese Sache noch w eiter als noch in einem einzigen „M onitor“ au sfü hren m ö ch ten “. — Je st to więc w yraźne przyznanie się M itzlera do w spółpracow - nictw a w „M onitorze“ *). O „M onitorze“ w spom ina też M itzler w liście XII, gdzie mówiąc m. i. o popraw ie stosunków w Polsce dodaje: „wozu u n ser lieber H err „M onitor“ das seinige im Schw eiss sein es A ngesichts aufrichtig mit b e y trä g t“.

Dla w yczerpania m aterjału cytujem y jeszcze dwie w zm ianki z późniejszych czasów :

„Po A uguście III, w stąpił na tro n polski, król rodak. Ten sam Mitzler, k tó ry już Polskę dwiem a pism ami perjodycznem i w niem ieckim i łacińskim języku obdarzył, poznał, że teraz była w łaśnie pora w ydaw ania pisma periodycznego treści n a ­ ukowej w ojczystym języku. Ale jak je w ydaw ać, nie um iejąc po p o lsk u ? W tym kłopocie zw ierza się z szczęśliwą tą m yślą Jezuicie, F ranc. Bohomolcowi, który świeżo w ydał „Zbiór h isto ­ ryków p o lsk ich “. Bohomolec pochwicił skw apliw ie m yśl tę, a przy braw szy za w spółpracow ników Jezuitę N agurczew skiego, M inasowicza i kilku innych zaczął wydaw ać w r. 1764 p ierw sze polskie pismo perjodyczne pod tytułem „M onitor“. Ułożone na w zór „S p e c ta to ra “ a rty k u ły na język polski przelew ało, ścią­ gnęło n a siebie odrazu uw agę całego n arodu i stanow i w lite­ ratu rze e p o k ę 2). — Ta wzm ianka nie tylko, że idzie po linji naszych przypuszczeń, ale naw et w skazuje na M itzlera, jako na tego, k tóry pierw szy rzuca myśl założenia „M onitora“. Ano­ nimowość jej i pew ne nieścisłości budzą jednak zastrzeżenia — w iarygodność za to drugiej wzm ianki nie może być kw estjono- waną. W „Gabinecie medalów polskich“ 3) R aczyńskiego zn aj­ dujem y cytow ane o M itzlerze następ u jące m. i. słowa A lb ertran- di’ego: „W r. 1764 w ydaw ał na wzór Anglików pismo p erjo ­ dyczne p. t. „M onitor“, k tóre pism a początki najszlachetniejsze były, sta n bardzo kw itnący, aż póki nie dostało się ręce m niej zdatne i przem ieniło się w źle sklecone b a śn ie “.

Dwie wyż przytoczone wzm ianki świadczą, że m imo całą zagadkow ość twórców i pierw szych w spółpracow ników „Moni­ to ra “ znaleść przecież można pew ne dane, m ogące w yjaśnić, kom u należy przypisać pow stanie „M onitora“. Anonim z „Tyg. literack ieg o “ i A lbertrandy tw ierdzą, że wydaw cą „M onitora“ jest Mitzler. W tym k ieru n k u pnpiera nas fakt, iż przyw ilej St. A ugu sta na tłum aczenie niem ieckie „M onitora“ o M itzlerze w yraźnie jak o „Nobilis E d ito r“ mówi.

’) W edle dopisków Minasowicza był Mitzler w spółautorem „Monitora“ z r. 1769 — zob. Sm oleńskiego op. cit.

2) Tyg. literacki 1839 II. 221 — 2 art. „O historji perjodycznej literatury naukowej w P olsce“.

(6)

392 Π. MISCELLANEA.

Dr. K oppens *) om aw iając, zam ieszczony w nr. 44 „Moni­ to r a “ na r. 1765 arty k u ł, trak tu jący o tem, że g łów ną w adą szlachty polskiej je s t jej w ysokie w yobrażenie o „złotej wol­ n o ści“ — zaznacza, że „ustęp ten pisany jest ciężkim sty le m “, a W ojciechowski w „W ieku O drodzenia“ podkreśla, iż „czasem poznać, że rozp raw k a je st przekładem , że au to r a raczej tłu ­ m acz walczył z trudno ścią w yrażenia m yśli po p o lsk u “ 2) — co daje rów nież wiele do m yślenia o osobach w spółpracujących w „M onitorze“.

Zdajem y sobie spraw ę, że zeb ran e i podane tu w zm ianki w raz z cytatam i nie rozw iązują jeszcze kw estji sto su n k u Mitz­ le ra do „M onitora“ 3), — m im oto jed n ak m ożna tw ierdzić, że m iędzy M itzlerem a „M onitorem “ istn iał od sam ego p oczątku jego istnienia jakiś bliski zw iązek, zw iązek cudzoziem ca z pa- trjotam i polskim i, o p arty na w spólnej pracy n ad odrodzeniem m oralnem sw ych w spółobyw ateli. Wiłheim sternbach.

Do źródeł tw órczości dramatycznej L. A. D m uszew skiego.

1.

Dość rzucić okiem na spis przekładów i p rzeróbek te a tra l­ nych L. A. D m uszew skiego, podany w „B ibljografji“ E streich era (I, 401 — 402), by się przekonać, jak m ało jeszcze dziś w iem y o rep e rtu a rze sceny w arszaw skiej z przed wieku. D m uszew ski, te n najpłodniejszy dostaw ca rep e rtu a ru czasów B ogusław skiego (od r. 1801) i O sińskiego, je st ciągle zagadką h isto ry c z n o -lite ­ rack ą. O zagadce tej głucho w pracach ściśle literackich, nie- przyw iązujących wielkiej wagi do drugorzędnych przekładów , ta k że dopiero z bibljografji, starającej się ogarnąć całość ma- terjału , m ożna się dowiedzieć, ile jeszcze k w estyj niejasnych dostarcza twórczość D m uszew skiego.

Nie wchodząc w u stalan ie ilości dzieł D m uszew skiego p oprzestan ę narazie na w ykazie E streich era i dam u z u p e ł­ nienia, dotyczące źródeł n iew yk ry ty ch, o tyle, o ile d ane mi było je osiągnąć.

Ich lista przed staw ia się n astępu jąco :

„D w orek na gościńcu“, K.-op. 1 a. = „Das L and h aus an d er H e e rstrasse “, K o tzeb u e4).

’) Ze studjów nad znaczeniem czasopism a „Monitor“ w drugiej p oło­ w ie XVIII w. — Sprawozd. gim n. 0 0 . Jezuitów w Bąkowicach pod Chyrowem z r. 1894/5 str. 33.

2) Str. 86.

s) Zob. w tej materji cenną rozprawkę prof. Gubrynowicza, zam ieszczoną w „Księdze pam iątkowej ku czci prof. A. Briicknera“.

4) Autora w skazuje recenzent „Gazety W arszaw skiej“, 1809, nr. 9, dod. W edług „Rocznika Teatru Narodowego W arszaw skiego“ za rok 1809 jest to utw ór oryginalny naśladow any z niem ieckiego. O przeróbce z niem ieckiego m ów i rów nież karta tytułow a druku.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Otrzy ma ne wy ni ki sta no wią po twier dze nie dla wnio - sków wy cią gnię tych przez au to rów ba da nia, że obec ność prze ciw ciał prze ciw tar czy co wych wy kry tych

Okazuje się, że wyniki tych zabiegów nie były gorsze od zabiegów wykonywanych w regularnych godzinach pracy (on-hours).. Podobne było opóźnienie (czas od wystąpienia dolegliwości

Niektóre wartości moralne tej powieści są tak jednoznaczne, jak każda rozprawka ze szkółki niedzielnej lub zwykły apolog: James sugeruje na przy- kład – choć nigdy nie

strzeń znacznie wrażliwsza – przestrzeń postaw, wy- obrażeń, oczekiwań oraz poziomu zaufania: społecznej gotowości do ponoszenia ciężarów na zdrowie wła- sne i

Sprawdza się na całym świecie, więc my też po- winniśmy do tego dążyć?. jest wpisany algorytm przekształceń

Ciem ność, przez k tó rą ch arakteryzuje się podm iot, zostaje przerw ana na chwilę, św iatło praw ie zgasłe m oże się odrodzić.. S palenie w ierszy przez M iłość raczej

Poniżej pokażemy, że powyższa opinia jest nieuzasadniona, a logicy modalni nie mają się tu w gruncie rzeczy czym niepokoić (być może ogólne krytyczne

Natomiast z mecenatu nad zespołami artystycznymi KUL i Studium Nauczycielskiego i Rada Okręgowa będzie musiała zrezygnować, ponieważ zespoły te od dłuższego czasu