• Nie Znaleziono Wyników

Skąd się wziął Bachtin?

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Skąd się wziął Bachtin?"

Copied!
25
0
0

Pełen tekst

(1)

Aleksander Woźny

Skąd się wziął Bachtin?

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 83/3, 129-152

1992

(2)

Pamiętnik Literacki LXXXIII, 1992, z. 3 PL ISSN 0031-0514

A L E K S A N D E R W O Ź N Y

SK Ą D SIĘ W ZIĄ Ł BA CH TIN ?*

R ekonstrukcja kontekstu historycznego, w jakim osadzona jest twórczość M ichaiła Bachtina, nie ma być zamachem stanu. Przeciwnie, dopiero o d ­ słonięcie więzi między tradycją intelektualną a dążeniem do jej przekroczenia stw arza szansę, by uzyskać pełniejszy obraz propozycji uczonego. W ydobyć z wielokrotnie cytowanych formuł, „leksykalizowanych” — wraz z każdym kolejnym przytoczeniem — coraz mocniej, sensy, które dzisiaj prawie zanikły.

Dotrzeć, z pom ocą owych milknących znaczeń, do tez, zdań, słów rzadko przypom inanych bądź w ogóle zapomnianych. W tych twierdzeniach n ato ­ miast, które zostały oswojone przez literaturoznawstw o, językoznawstwo i estetykę dostrzec kontynuacje odległych regionów myśli poszukującej, jakże odm iennych — wobec tendencji nowożytnej nauki — w podejm owanych próbach scalenia, przydania jedności, harm onii różnym wymiarom kulturowej aktywności człowieka. I wreszcie zadanie, wprawdzie dopełniające wymienione wcześniej, ale szczególnie ważne — należałoby je może postawić na początku : uczynić przedmiotem refleksji język Bachtina, zneutralizować poprzez wskaza­

nie wzorca jego „niepowtarzalny” styl, tak zaborczy, że uwiedziony badacz, m iast analizować, przejmuje język autora.

Sformułowany w tytule rozprawy problem daleki jest od uwikłań genetycz­

nych. Poszukuję rodzimego gruntu myśli Bachtina, horyzontu, w jakim p o ­ wstawała. Form acji intelektualnej — przywołuję propozycję Barbary Skargi —

„całokształtu form i istotnych treści myślenia w danym okresie”, scalanego przez wspólne różnym tekstom problemy, kategorie i reguły sensu 1.

W ostatnich latach XIX i pierwszych dziesięcioleciach XX w. nastąpiło w Rosji niezwykłe ożywienie religijne, ruch „nowej świadomości religijnej”, w którego ram ach podjęto próby połączenia zagadnień filozoficznych, społecz­

nych i estetycznych z kwestiami wiary. Porównywany w swym bogactwie, różnorodności i skali osiągnięć z europejskim renesansem zrodził się ów ferment w umysłach ludzi, którzy zapragnęli stworzyć nową wizję religii prawosławnej. „Nowa świadomość religijna” zaowocowała w twórczości m.in.

N ikołaja Bierdiajewa i Lwa Szestowa, odkrywanej po latach i współcześnie uznanej za główną inspirację zachodniego egzystencjalizmu.

* Artykuł ten jest skróconą wersją rozdziału pracy habilitacyjnej. Wyrażam w dzięczność prof, dr. W ojciechowi G ł o w a l i za cenną inspirację.

1 B. S k a r g a , Granice historyczności. W arszawa 1989, s. 15 — 22.

9 — Pam iętnik Literacki 1992, z. 3

(3)

Potępienie przez Cerkiew w 1901 r. Lwa Tołstoja uświadomiło inteligencji rosyjskiej rozziew między Kościołem W schodnim a problem am i współczes­

nego świata. Z inicjatywy przedstawicieli „nowej świadomości religijnej” : D m itrija Mierieżkowskiego i Wasilija Rozanowa, organizow ano zebrania o tematyce filozoficzno-religijnej, ożywiane duchem protestu wobec pod­

porządkow ania Cerkwi państwu. Po 3-letniej przerwie, spowodowanej oficjal­

nym zakazem, zebrania zostały wznowione w ram ach „towarzystw religij- no-filozoficznych” zainicjowanych w Petersburgu, M oskwie i Kijowie przez Siergieja Bułgakowa i N ikołaja Bierdiajewa2.

Działalnością Petersburskiego Towarzystwa Religijno-Filozoficznego zain­

teresował się Bachtin podczas studiów uniwersyteckich. Zafascynowany znacz­

nie bardziej problem atyką rozwijaną w radykalnych kręgach teologicznych niż dokonaniam i formalistów czy grup literackich Petersburga, zostaje w 1916 r.

członkiem towarzystwa. Jego pozycja w sporze powstałym pomiędzy zrzeszo­

nymi w organizacji zwolennikami słowianofilizmu a „zapadnikami” nie jest znana. W iadom o natom iast, że pozostawał pod wpływem obu czołowych postaci: A. A. M eiera — zwolennika internacjonalizm u, i ojca Paw ła Floren- skiego, orędow nika słowianofilizmu.

W ychowany w tradycji prawosławnej, był Bachtin do końca życia człowie­

kiem religijnym. W kręgach inteligenckich uchodził za „cerkownika”. Jego religijność nie miała jednak nic z ortodoksji. Bliższa się zdaje — tak charak­

terystycznej dla „rosyjskiego odrodzenia” — filozofii religii. Nigdy nie był członkiem żadnej grupy religijnej, pozostawał natom iast w bliskim kontakcie z różnymi organizacjami religijnymi. Uczestniczył w dyskusjach grupy „Wos- kriesienije”, założonej w r. 1917, i Bractwa św. Serafina, powstałego w 1926 roku.

Łączyło go wiele z program em głoszonym przez przywódców „W oskriesienija”.

Szczególnie bliska mu była idea „sobornosti”. Fascynowały go wystąpienia Pawła Florenskiego, pod którego ogromnym wpływem pozostaw ało Bractwo św. Serafina. Florenski wzbudzał podziw, graniczący niemal z uwielbieniem, także wśród przyjaciół Bachtina. Siłę oddziaływania na tzw. „krąg Bachtina”

poświadcza zdarzenie, które m iało miejsce bezpośrednio przed przyjęciem do Kościoła prawosławnego Marii Judinej, pozostającej od lat w wielkiej przyjaźni z uczonym. W noc poprzedzającą chrzest Lew Pum pianski czytał jej dzieła Florenskiego3.

Rekonstruowanie formacji prawosławnej

O grom ne bogactwo i różnorodność, ale zarazem — powracalność wielu motywów rosyjskiego renesansu rodzą pokusę przeprowadzenia globalnej rekonstrukcji formacji intelektualnej, aby następnie, a może raczej równolegle, usytuować w niej myśl Bachtina i ukazać jej borykanie się z trudnościam i, które podjęło wielu myślicieli epoki. Zadanie takie dzisiaj jest niewykonalne.

Ograniczam zatem analizę formacji do tego fragmentu, w którym najmocniej osadzone są teksty Bachtina.

2 Zob. W. K r z e m ie ń , R osyjscy m yśliciele religijni przełomu X I X i X X wieku. Warszawa 1979, s. 7 - 1 6 .

3 Zob. K. C la r k , M. H o l q u i s t , M ikhail Bakhtin. Harvard U niversity Press, 1984, s. 2 9 - 3 0 , 1 2 0 -1 3 5 .

(4)

Twórczość Paw ła Florenskiego, przede wszystkim dzieło Stołp i utwierż- dienije istiny z r. 1914, oraz studium Siergieja Bułgakowa Fiłosofija imieni, pozostające przez lata w rękopisie, wydane dopiero w r. 19534 — to cen­

tralne teksty, które posłużą do rekonstrukcji problemów, kategorii, reguł sensu i organizacji tej całości językowo-stylistycznej, której częścią jest myśl Bachtina.

W tekstach obydwu mnichów wyczuwa się atmosferę epoki, w jakiej p o ­ wstały. Pasji pow racania do stawianych przez prawosławie pytań, podjętem u trudow i ukazywania ciągłości tradycji judejskiej, rozwijanej przez greckich Ojców Kościoła, umacnianej w ascetycznych praktykach „starców”, tow arzy­

szy zam iar podjęcia najbardziej aktualnej problem atyki, chęć włączenia w o b ­ szar refleksji wszystkiego, co ważne dla współczesności.

Studium Bułgakowa powstało jak o „odpowiedź na konkretny problem teologiczny, którem u ojciec Siergiej przypisywał wielkie znaczenie”. Po stłu­

mieniu „ruchu imiasławców” w r. 1912 Bułgakow i Florenski dostrzegli nie­

zwykłą aktualność idei odrzuconych przez Cerkiew. W roku 1917 na Soborze M oskiewskim Bułgakow podjął się zadania „wszechstronnego oświetlenia problem u poszanow ania Bożego Imienia”. Zrealizował ten zam iar w rozprawie Fiłosofija imieni5.

Liczące blisko 1000 stronic dzieło Florenskiego to suma wiedzy o czło­

wieku i świecie. T rak tat m oralno-religijny obfitujący w erudycyjne, błyskotliwe analizy lingwistyczne, polemiki filozoficzne, rozbudow ane dowodzenia logicz­

ne, prekursorskie interpretacje ikon. Porów nyw any do Leonarda da Vinci, Pawieł Florenski opanował, rzec można, prawie wszystko, co było możliwe do przyswojenia człowiekowi przełomu wieków6.

W żadnym z tekstów Bachtina nie znajdziemy wzmianki o Bułgakowie.

Próżno także szukać odwołań do Florenskiego, z którym — jak poświadcza biografia autorstw a K ateriny Clark i M ichaela H olquista — miał uczony bezpośredni kontakt. Ale nie zamierzam przecież rejestrować historii wpływów odciśniętych w dziele Bachtina. Ów brak odwołań jest świadectwem szczegól­

nym. Prawosław na refleksja współczesności stanow iła dla Bachtina, zwłaszcza w początkowym okresie jego twórczości, naturalny kontekst, wobec którego nie wytworzył się w świadomości badacza nawet najmniejszy dystans. M echa­

nizm pamięci zautom atyzowanej, nie w pełni uświadamianej — to cecha kontynuacji, w której obszarze „myśl porusza się jakby po linii ciągłej [...].

K ontynuacja nie sięga ku przyszłości, nie zwraca się ku przeszłości, ona trw a” 7.

Trwanie, brak dystansu wobec religijnej myśli współczesności — odsłania deklaracja Bachtina o „zupełnie świeckim” charakterze rozprawy Autor i boha­

ter w działalności estetycznej, powstałej w latach 1920—1924. K rótka autore- cenzja zdumiewa dzisiejszego czytelnika, który jest przekonany o zupełnie religijnym statusie rozprawy.

4 P. F ł o r i e n s k i j , Stołp i utwierżdienije istiny. O pyt prawosław nej tieodicei w dw ienadcati pismach. M oskw a 1914. — S. B u ł g a k o w , Fiłosofija imieni. Pariż 1952. Tę książkę Florenskiego oznaczam w tekście skrótem F, książkę Bułgakowa — B; liczba po skrócie wskazuje stronicę.

5 L. Z a n d e r , Priedisłowije riedaktora. В 6 — 7.

6 Zob. Z. P o d g ó r z e с, O Pawle Floreńskim. „Znak” 1976, nr 262. — W. P a n a s , Sztuka ja k o ikonostas. Jw., 1982, nr 337.

7 S k a r g a , op. cit., s. 82.

(5)

Reguły sensu

Teksty Bułgakowa i Fłorenskiego organizowane są przez dwie uzupeł­

niające się wzajemnie reguły sensu: „wychodzenie, pozostaw anie poza” oraz

„dążenie ku jedności, harm onii”. W rozprawach tych, rozważających wyspe­

cjalizowane, bardzo szczegółowe kwestie prawosławia, nie odnajdziem y fun­

damentalnej, ontologicznej interpretacji owych reguł. Reguła pierwsza realizuje się w ekonomii zbawienia, objawiając em anacje Boga na zewnątrz, moce,

„rozróżnienia”, poprzez które jest poznawalny w stworzeniach. Druga, kon­

stytuując przedm iot teologii w ścisłym znaczeniu tego słowa, objaw ia istotę Boga jak o niepoznawalną, zam kniętą w ,jednościach” 8.

Przedm iotem nie pozbawionego emocji ataku teologów staje się praw o tożsamości, które zagraża obu regułom. Dowodzenie ograniczoności, a nawet fałszywości podstawowej zasady logiki przyjmuje u obu myślicieli postać niemal identyczną. Jeśli A wyklucza wszystkie elementy nie będące A, to samo jest przez nie wykluczane. Skoro każdy z elementów jest dla A jedynie nie-A, to A w przeciwieństwie do nie-Л jest nie nie-A. Każde istnienie postrzegane w perspektywie praw a tożsam ości jawi się jako powszechna negacja. Koniecz­

ne staje się odrzucenie tego ułomnego praw a — nazywanego tak przez Buł­

gakowa, jak Fłorenskiego „prawem samotożsam ości” — na rzecz reguły: A jest A i nie-A (B 71, F 27).

Florenski nazwie praw o tożsamości „tchnieniem śmierci, pustki i nicości”,

„absolutnym władcą”, którego poddani nie powstają przeciw samowładztwu tylko dlatego, iż są „pozbawionymi krwi upioram i” (F 28). Rozsądkowej

„niższej postaci praw a tożsam ości” przeciwstawia rozum ow ą „wyższą formę praw a tożsamości”, w której bycie „czymś innym ”, „heterotes”, jest jedynie wyrażaniem, wyjawianiem „tantotes”, tożsamości „tegoż” :

jak m ożliwa jest w ielość współistnienia (różnorodność, \ynie-położnost') i wielość następstwa (zmiana, ruch)? Innymi słow y, jak czasowo-przestrzenna w ielość nie narusza prawa tożsam ości?

N ie narusza prawa tożsam ości j e d y n i e w tym wypadku, gdy m nogość elem entów jest absolutnie zsyntezow ana w Prawdzie, tak że „inne” — zarów no w porządku współistnienia, jak i następstwa — jest zarazem „nie inne” sub specie aeternitatis, jeśli heterotes, „inność”,

obcość „innego” stanowi jedynie wyrażenie, wyjawienie tantotes, tożsam ości „tegoż”.

Jeśli „inny” m om ent czasu nie jest unicestwiającym i pochłaniającym sobą „tenże”, lecz będąc innym jest zarazem „tym”, tj. jeśli „now e” odsłaniające się j a k o n o w e jest „starym”

w swojej wieczności, jeśli w e w n ę t r z n a s t r u k t u r a wiecznego: „tegoż” i „innego”, „now ego”

i „starego”, jest w ich realnej jedności taka, że „to” p o w i n n o zjawić się na zewnątrz „innego”, a „stare” — w c z e ś n i e j od „now ego”, jeśli [ ...] „inne” i „nowe” okazują się takimi, jakie są nie przez siebie, lecz przez „to” i „stare”, a „to” i „stare” są tym, czym są nie przez siebie, lecz przez

„inne” i „now e”, jeśli — wreszcie — każdy elem ent istnienia jest zaledwie członem substancjalnej relacji, r e l a c j i - s u b s t a n c j i , to prawo tożsam ości, wiecznie naruszane, usta­

nawia się poprzez swoje naruszanie. [F 46]

„Wychodzenie poza” i „podążanie ku jedności” — metafizyczne reguły sensu, realizowane także w świecie stworzonym — umożliwiają wzajemne przerastanie heteronomii w tożsam ość i tożsamości w heteronomię. „Toż”

osiąga status „inności” poprzez przekraczanie zaklętego kręgu „samotożsa-

8 Zob. W. Ł o s s k i, Teologia m istyczna K ościoła Wschodniego. Przełożyła M. S c z a n i e c k a . W arszawa 1989, s. 50, 62 — 63, 72.

(6)

mości”, ruch na zewnątrz. Inność okazuje się najlepszym gwarantem tożsam o­

ści. Zarazem „inne” odsłania głęboką więź z „tymże”, jest modusem istnienia

„tegoż”. Przecząc „temuż”, utwierdza je. N aruszając tożsamość, stoi na straży jedności.

Niższą postać praw a tożsamości rozum ianego jako fakt przezwycięża jego wyższa form a ujm ow ana jak o akt (F 47). Istotą rozum owania jest zapośred- niczenie, dyskursja, „ponieważ tutaj rozum d i s c u r r i t , p r z e b i e g a od sądu w stronę innego sądu”. Podstaw ę jednego sądu stanowi inny, w nim sąd dany jawi się jak o „potwierdzony w swojej praw dzie” 9. Dowodzenie przyjmuje postać ukazania następstw a innego sądu dla danego, zrodzenia drugiego przez pierwszy. Sąd uzasadniający sam znajduje z kolei potwierdzenie w innym sądzie. Proces dowodzenia jest nieskończonym cofaniem się, podążaniem wstecz, to w istocie „ r e g r e s s u s in i n d e f i n i t u m — schodzenie w mgłę

»błędnej« nieskończoności [w tuman »durnoj« bieskoniecznostiY (F 31).

Rekonstrukcja realizowanych w tekstach Florenskiego i Bułgakowa zasad w prow adza w obszar działania centralnych reguł sensu sterujących Bachti- now ską hum anistyką. M am tu na myśli przede wszystkim regułę określaną przez uczonego jako „wnienachodimost' ” 10 (‘bycie poza’, ‘znajdowanie się na zew nątrz’). Term in jest synonimem — jeśli tak m ożna rzec — absolutnym neologizmu Florenskiego „wnie-położnost' ” 11. Teolog nie przywołuje w praw ­ dzie źródła: „eksotopos”, ale nie m ożna wykluczyć, iż właśnie ono umożliwiło ukucie neologizmu, będącego kalką greckiego terminu. W szak w bezpośrednim sąsiedztwie określenia „wnie-położnost'” pojaw iają się greckie „heterotes” i „tan- totes”. Świadectwem głębokiego pokrewieństwa obu pojęć jest także i to, iż

„wnie-położnost'” zawiera intencję uchwycenia współistnienia jako sposobu ujaw niania się „inności” w tymże, ustanaw iania „tegoż” poprzez nieustanne naruszanie.

Reguła wnienachodimosti ujawnia się w kluczowych miejscach Bachtinow- skiej metalingwistyki (przemiana słowa cudzego w „cudzo-moje”), antropologii (transpozycja „innego” w „siebie-innego”), wizji kultury (teza o możliwości zrozum ienia kultury obcej z pozycji kultury własnej). Jej wyłowieniu tow arzy­

szy zazwyczaj maksymalne poszerzenie horyzontu badanego zdarzenia, od­

słanianie odległych początków, „archaiki”, bądź dalekich kontekstów przy­

szłości, eschatologii. Pom im o iż term in „wnienachodimost'” nie pojawia się w ogóle w rozprawie Problemy poetyki Dostojewskiego — pozostającej w cen­

trum moich rozw ażań12 — zasada, k tó rą opisuje, realizowana jest na wielu

9 N ieprzekładalna gra słów: „dannoje jaw lajetsia как opraw-dannoje — w swojej prawdie"

(F 30).

10 N eologizm ten w polskim przekładzie E stetyki tw órczości słownej tłum aczony jest jako

„niew spółobecność”. T. T o d o r o v (M ikhail Bakhtin. The Dialogical Principle. Transi. W. G o - d z ic h . M anchester University Press, 1984, s. 98 — 99) odpow iednik terminu znalazł w grece —

„eksotopos”. Regułę wnienachodimosti przejąć m iał Bachtin od niem ieckiego estetyka W. Wor- ringera, dla którego twórcze działanie jest uwalnianiem się od siebie poprzez dw a stadia:

identyfikacji i abstrakcji. D rugi etap zawiera ideę w ychodzenia poza siebie.

11 Określenie pochodzi od formy „ w n iep o lo żn yf, przestarzałego dzisiaj terminu filozoficznego oznaczającego fakt znajdow ania się poza granicami czegoś. Zob. Tołkowyj slowar' russkogo ja zyk a . Ried. D. N. U s z a k o w . T. 1. M oskw a 1935.

12 Zob. mój szkic: Jak (m o żn a ) czyta ć „Problem y poetyki D ostojew skiego”. Z zagadnień socjologii i m etodologii tekstu literaturoznawczego. „Pam iętnik Literacki” 1989, z. 3.

(7)

poziom ach tekstu. Szczególnie interesująca wydaje się konstrukcja „twórczego ujęcia świata” (PD 46)13.

Umiejętność rzutow ania następstwa na charakterystyczną dla przestrzen­

nego ujmowania zjawisk „siatkę oboczności” uznał uczony za najistotniejszą cechę geniuszu Dostojewskiego. Dar, który „umożliwił mu stworzenie powieści polifonicznej” (PD 48). W zajemna wymienialność tego, co „dawniej”, i tego, co

„później”, równoczesność każdego m omentu, wielość współistnienia postrzega­

ne z perspektywy wieczności — oto kryteria umożliwiające pisarzowi wytyczenie granicy pomiędzy obszarem tego, co ważne, a obszarem tego, co nieistotne:

T ylko to jest istotne i do przyjęcia w świecie D ostojew skiego, co da się ująć w logicznym związku jednoczasow ym — m ożna to przenieść i do wieczności, bo w edług D ostojew skiego w wieczności w szystko jest równoczesne, w szystko współistnieje. [P D 45]

Rozważaną przez Florenskiego „wewnętrzną strukturą wiecznego” — w któ­

rej obszarze dokonuje się ruch wychodzenia poza, przem iana „nowego” w „sta­

re”, „tegoż” w „inne” — rządzi reguła wnie-położnosti, analogiczna wobec zasady wnienachodimosti, gwarantującej projekcję szeregu w równanie. W spółistnienie

„problemów ostatecznych” w teraźniejszości pozwala Dostojewskiem u — twier­

dzi Bachtin — w każdym „teraz” dostrzec „zalążki przyszłości” (PD 47).

H eteronom ia czasu, heterotes, postrzegana jest jak o jego tożsamość, tantotes.

Ruch myśli osadzający porządek następstwa na płaszczyźnie współistnienia uzupełniony jest przez relację odmienną. Tożsamość przerasta w heteronomię:

G dzie dostrzegano jedną myśl, Dostojew ski umiał zgadnąć i w yłow ić dwie myśli, rozdwojenie; gdzie widziano jakość jednorodną, ujawniał obecność innej, przeciwstawnej.

[P D 4 7 - 4 8 ]

Eschatologia „nierozstrzygalnych dysput” (PD 48) znajduje w powieściach wykładnik kompozycyjny w postaci „błędnej nieskończoności dialogu, który nie może się wyczerpać ani rozstrzygnąć” (PD 348). Dopełnia ją reguła „ar­

chaiki”, odsłaniająca praźródła twórczości Dostojewskiego, odległe początki literatury europejskiej. Rekonstrukcja obu wymiarów pozwala postrzegać dzieło pisarza jak o ogniwo nieskończonego procesu, płaszczyznę zapośred- niczenia teraźniejszości tworzenia — tak przeszłością, jak przyszłością. Bach- tinow ska kategoria nieskończoności, tak bliska rozum ieniu Florenskiego i Bułgakowa, stanowi integralną część macierzystej formacji prawosławnej i nie wymaga odwołań do odmiennej tradycji14.

13 Z astosow ano następujące skróty lokalizacyjne dla tytułów prac M. B a c h t i n a (liczba po skrócie wskazuje stronicę): AB = A utor i bohater w działalności estetycznej. W: E stetyka tw ór­

czości słownej. Przełożyła D. U l ic к a. Opracow anie przekładu i w stęp E. C z a p l e j e w i c z . W arszawa 1986. — M N = W sprawie metodologii nauk humanistycznych. W: jw. — N = N otatki z lat 1970 — 1971 (W yb ó r). W: jw. — 1S[D = N ad nową wersją książki o Dostojewskim. W: jw. — O P = O dpowiedź na pytanie redakcji „N owyj m ir”. W: jw. — P D = Problem y poetyki D ostojewskiego. Przełożyła N . M o d z e l e w s k a . Warszawa 1970. — PG = Problem gatunków mowy. W: E stetyka tw órczości słownej. — PT = Problem tekstu. Próba analizy filozoficznej.

P rzełożył J. F ar у no. „Pam iętnik Literacki” 1977, z. 3. — SP = Słowo w powieści. W: Problemy literatury i estetyki. Przełożył W. G r a j e w s k i. Warszawa 1982. — TR = Twórczość Franciszka Rabelais'go a kultura ludowa średniowiecza i renesansu. Przekład A. i A. G o r e n i o w ie . O pracow a­

nie, wstęp, komentarze i weryfikacja przekładu S. B a l b u s. K raków 1975.

14 Autorzy biografii Bachtina szczególne znaczenie w kształtow aniu się jego myśli przypisują koncepcji niem ieckiego neokantysty, H. Cohena, według którego proces poznania polega na w znoszeniu się do nieznanego X i zmianie X w przedmiot zrozumienia. X jest granicą koncep-

(8)

Teza o archaice gatunku należy do najbardziej znanych, najczęściej przy­

woływanych nie tylko przez badaczy Bachtina; we współczesnej refleksji ge- nologicznej uzyskała status twierdzenia, którego wprost nie wypada uchylać.

Przytoczę ją jednak, wraz z okalającym kontekstem, gdyż sposób budow ania tekstu przez badacza odsłania pewną konstrukcję pojęciową, „tworzącą szkie­

let całej wypowiedzi” 15, której sensu możemy się zaledwie domyślać:

G atunek literacki z samej swojej istoty prezentuje najbardziej trwałe, „odw ieczne”

tendencje rozw oju literatury. W gatunku zawsze zachowują się wciąż żyw otne elementy a r c h a ik i. Prawda, że archaika ta m oże przetrwać tylko dzięki stałemu jej o d n a w i a n i u , rzec by m ożna — jej uwspółcześnianiu. G atunek zawsze pozostaje tenże, a nie taki sam, zawsze jest stary i now y jednocześnie. Odradza się i odnaw ia na każdym etapie rozwoju literatury, w każdym now ym indywidualnym utworze na swoim terenie. N a tym polega żyw otność gatunków . T oteż archaika przekazywana przez gatunki nie jest martwa, lecz wiecznie żywa, w ciąż zdolna do odnowień. G atunek żyje teraźniejszością, ale zawsze p a m i ę t a swoje dzieje, swoje początki. Gatunek — to reprezentant twórczej pamięci w procesie rozwoju literatury. W łaśnie dlatego m oże on zapewnić j e d n o ś ć i c i ą g ł o ś ć tego rozwoju. [P D 1 6 4 ]16

„Życie g atunku” ukazywane jest zawsze u Bachtina poprzez cofnięcie się

„w głąb dziejów”, zwrócenie myśli ku jego początkom. Sens jego archaiki zostaje zachow any w odnawiających się postaciach. Kolejne fazy rozwoju udoskonalają jego pamięć o własnej odległej przeszłości. Jest to — twierdzi uczony — „nie subiektywna pamięć” pisarza, „lecz obiektywna pamięć gatunku” (PD 163, 186).

Bez tru du odnajdujem y w wypowiedzi opisującej „życie gatunku” sensy zawarte w pojęciu anamnezy. Rzecz w tym, czy tradycja platońska — tak głęboko przenikająca teksty Bachtina, począwszy od jego zainteresowania dialogiem sokratycznym — została przejęta bezpośrednio, czy też przywołuje ją uczony jak o już przetw orzoną?

Przypomijmy, że greckiej patrystyce przyswoił Platona Orygenes. Z a jego sprawą zrodził się w teologii W schodu ruch neoplatonizm u, którego przed­

stawiciele (Grzegorz z Nyssy, M aksym Wyznawca, Symeon z Tesalonik) na­

zwali Platona „prekursorem chrześcijaństwa”, gdyż on jeden dojrzał to, co jest poza inteligencją, i zatrzym ał się na tym, co Jedyne17. Nicejski VII Sobór Powszechny (787 r.), jeśli m ożna tak powiedzieć, kanonizował Platońską anamnezę, orzekając, że sztuka — chodziło, rzecz jasna, o ikonę — m a cha­

rakter „przypom nienia”. Zgodnie z ontologicznym statusem terminologii Ojców Kościoła —

nie chodzi o jakieś subiektywne „przypom inanie” czegoś przez sztukę, lecz o „przypom i­

nanie” w sensie Platońskiej anamnesis, to znaczy o objawienie samej idei w tym, co zm ysłowe.

Sztuka, w yw odząc się z zam kniętego podm iotu, burzy przedziały świata w arunkowego i zaczyna od obrazów i za pośrednictwem obrazów wznosi się do praobrazów, od eksotopos do topos i od topos do prototopos — od ektypów poprzez typy do prototypów Sztuka

tualizacji. Proces przyswojenia jest zatem zawsze przybliżeniem i nigdy się nie kończy. Ten aspekt myśli C ohena — twierdzą C la r k i H o l q u i s t (op. cit., s. 59) — szczególnie pociągał Bachtina, dla którego „nieskończone” zawsze było pozytywnym terminem.

15 S k a r g a , op. cit., s. 104.

16 Opis funkcjonowania gatunku zawiera ukazaną przez Fłorenskiego w regule wnie-położnosti przemianę „tegoż” w „inne”, „starego” w „nowe”.

17 Zob. P. E v d o k i m o v , Prawosławie. Przełożył J. K lin g e r . W arszawa 1964, s. 20.

(9)

w istocie rzeczy stanowi objawienie — nie w sensie psychologicznym , lecz ontologicznym — praobrazu18.

Wieczny, obiektywny, ontologiczny i twórczy charakter pamięci (zapew­

niający poprzez gatunek jedność i ciągłość literatury) — to atrybuty przypisy­

wane od zarania mistyki wschodniej Bogu, ukazywanemu i ukazującem u się w Chrystusie jak o „Pamięci Przedwiecznej”. Dow odem takiego statusu katego­

rii przetwarzającej subiektywne w obiektywne, jest — według Florenskiego — wypowiedź Chrystusa, ostatnie słowa Ukrzyżowanego skierowane do człowie­

ka. Prośba łotra: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego K rólestw a”, poddana została w odpowiedzi znamiennej transpozycji: „Zapraw ­ dę, powiadam ci: dziś ze M ną będziesz w raju” (F 195).

Zachowując zawieszenie pomiędzy subiektywnym a obiektywnym wymia­

rem pamięci, Florenski ukazuje proces przekraczania we wspom nieniu jed n o ­ stkowym tego, co immanentne, ku transcendencji. Nazywa pamięć „myślową twórczością”, jedyną twórczością przysługującą myśli: fantazja i przewidywa­

nie przyszłości — to nic innego jak formy pamięci; ale jednocześnie odsłania jej transcendentny status. Pamięć — to „twórcze współtworzenie z wyobrażeń tego, co odkrywane jest mistycznym doświadczeniem w Wieczności czy, mówiąc inaczej, tworzenie w Czasie symbolów Wieczności” (F 201).

Stawiając znak równości między teorią pamięci a teorią poznania, przyw o­

łuje Florenski „dwóch największych przedstawicieli filozofii” : P lato n a i K anta.

Transcendentalna pamięć — twierdzi teolog — jest według K an ta podstaw ą poznania, a dla P latona zasadniczym kryterium poznania jest pamięć transcen­

dentna (F 201). W rów naniu Florenskiego pojawia się jeszcze jeden człon. Jak poznanie jest przypom inaniem, tak sztuka (ikona) jest poszukiwaniem p rototy­

pów, praobrazów. Otrzymujemy szereg: sztuka — pamięć — poznanie.

Przypisując gatunkow i literackiemu atrybuty, jakie tradycja praw osław na przydała kategorii pamięci, uznaje Bachtin polifonię za konstrukcję poznaw ­ czą, odkrywającą nie znane dotychczas obszary osobowości, nie dostrzegane relacje kom unikacji międzyludzkiej. W zbogaca więc opis gatunku charakterys­

tyką epistem ologiczną19. Przydaje wreszcie gatunkow i uniwersalność, wyrar żającą się w wymiarze „długiego trw ania”, w poświadczonej sztuką więzi m inionych wieków z przyszłością. W ydobyte przez Florenskiego równanie ulega odnowieniu.

Słowo i osobowość

W rozbudow anym , przepełnionym hum orem i drwiną — cechy charak­

terystyczne tekstu Florenskiego — przypisie 773 w dziele Stołp i utwierżdienije istiny poglądy naukowe ówczesnych językoznawców uznaje au to r za „sprawę płynnej i zmieniającej się mody, niewiele trwalszej od tej na damskie kapelusze czy rękawy”. Przedm iotem swojej teorii czyni „wewnętrzne życie” słowa, będące wyrazem wewnętrznego doświadczenia (F 785).

18 P. F l o r e n s k i , Ikonostas i inne szkice. Wybrał, przełożył i przypisami opatrzył Z. P o d - g ó r z e c . W stęp J. N o w o s i e l s k i . Warszawa 1981, s. 30.

19 Zob. O P 4 7 1 —472: „W ciągu wielu w ieków ich życia (tak gatunków literackich, jak i gatunków m owy) skraplają się w nich formy postrzegania i interpretacji różnych aspektów św iata”.

(10)

Atakiem na współczesną lingwistykę rozpoczyna Bułgakow „najbardziej filozoficzną ze swoich książek” 20. Ciasna w swych przedziałach nauka o języku nie zajm uje się podstaw owym problem em : „co czyni słowo słowem”, w czym tkwi jego istota. W łączenie słowa w sztywne reguły gram atyki świadczy o lek­

ceważeniu owego fundam entalnego pytania (B 7). M ateriałem badań języko­

wych są preparaty; lingwiści zajmują się jedynie otoczką słowa, dokonują wiwisekcji. „Życie słowa, jego mistyka i m agia” pozostają poza obszarem ich dociekań (B 147). Teolog odrzuca zdanie i „odosobnione słowo” jako sztuczne jednostki lingwistyki, „abstrakcje”. „Słowa patrzą na inne słowa, mówią w nich bądź przez nie, jak w systemie nieskończenie odbijających się — jedne w dru ­ gich — luster”. „Geniusz języka”, ujawniający ową wielość słów w słowie, n a­

zywa „ s ł o w e m ” nie oddzielne słowa, lecz „życie słowa” (B 45 — 46).

Oderw anie od „życia słowa”, ograniczenie, abstrakcyjność — uznał Bachtin za grzechy główne współczesnej mu lingwistyki. Jej przedm iotem jest „zaledwie m a t e r i a ł , zaledwie ś r o d k i obcowania mownego, a nie samo owo obcowanie m o w ne, nie istota wypowiedzeń” (PT 279). Ignorowanie tych cech prowadzi do „formalizmu i nadmiernej abstrakcyjności, zafałszowania badań historycz­

nych i osłabia więzi języka z życiem” (PG 352).

Przedm iotem metalingwistyki czyni Bachtin „życie słowa” w „strefie obco­

wania dialogowego, tj. tam, gdzie słowo żyje swym autentycznym życiem”.

Słow o — to nie rzecz martwa, słow o — to wiecznie ruchoma, wiecznie zm ieniająca się materia obcow an ia dialogow ego. [ ...] Życie słow a — to wędrówka z ust do ust, z jednego kontekstu w inny, od jednej zbiorow ości społecznej do drugiej, od jednego p ok olen ia do następnych. A przy tym słow o nie zapom ina swojej drogi i nigdy nie wyzwala się bez reszty spod władzy tych konkretnych kontekstów , w których bytow ało. [P D 305 — 306]

Koncepcja „żywego słowa” jest nawiązaniem do teorii organicznego ro ­ zumienia języka, sformułowanej przez W ilhelma von H um boldta, a rozwija­

nej przez Aleksandra Potebnię. Tradycja ta odżywa w tekstach Bułgakowa i Fłorenskiego — obydwaj dostrzegają możliwość zaszczepienia w niej patry­

stycznej refleksji nad słow em 21. Klasyczną tezę H um boldta, iż ,język nie jest nieruchom ą rzeczą, nie jest ergon, lecz wiecznie żywą aktywnością, energeia”

(F 786), uznają za najbliższą własnemu ujęciu charakterystykę słow a22.

Traw estacją formuły niemieckiego filozofa jest przytoczona tutaj teza:

„Słowo — to nie rzecz m artw a, słowo — to wiecznie ruchom a, wiecznie zmie­

20 Z a n d e r , op. cit., s. 6.

21 M. H o l q u i s t (Answering as Authoring: M ikhail Bakhtin’s Trans-Linguistics. W zbiorze:

Bakhtin. E ssays and Dialogues on His Work. Ed. G. S. M o r s o n . University o f Chicago Press, 1986, s. 61. Zob. też C la r k , H o l q u i s t , op. cit., s. 65) dostrzega w Bachtinowskiej wizji języka nieustanną walkę, ruch, energeia — cechy odsłaniające jej więź ze starożytną koncepcją logosu i teorią Hum boldta. Pom ija natom iast ogniw a najistotniejsze: myśl patrystyczną i jej kontynuację u przedstawicieli „rosyjskiego renesansu”. G łębokie osadzenie lingwistycznej refleksji uczonego w teorii H um boldta ukazuje T o d o r o v (op. cit., s. 20): formuła ,języ k to energeia, nie ergon”

odżywa u Bachtina w tezie o twórczych m ocach języka.

f 2 B u ł g a k o w w ielokrotnie przywołuje „piękne określenie H um boldta” (B 23). W zakoń­

czeniu książki podaje cytat pochodzący z rosyjskiego przekładu (wyd. w r. 1857) pracy nie­

mieckiego filozofa: ,Języ k jest aktyw nością, energeia, a nie zakończonym dziełem, ergon” (B 152;

tytuł oryginału: W. H u m b o l d t , U ber die Verschiedenheit des menschlichen Sprachbaues und ihren Einfluss au f geistige Entwicklung des Menschengeschlechts. Wyd. 1 — jako wstęp w: Ü ber die Kawi-Sprache auf der Insel Java. T. 1. Berlin 1837).

(11)

niająca się m ateria obcowania dialogowego”. N atom iast krytycznie ustosun­

kował się' Bachtin do innej „znanej formuły H um boldta” :

Naw et gdyby w ogóle nie brać pod uwagę potrzeby k om unikow ania się ludzi między sobą, język i tak byłby dla człow ieka niezbędnym warunkiem m yślenia, t a k ż e w s y t u a c j i t r w a ł e g o o d o s o b n i e n i a . [Cyt. w: P G 358]

Form uła ta rzeczywiście musiała być popularna w formacji, w której umieszczam myśl uczonego, skoro przywołuje ją także — oczywiście aproba­

ty wnie — Bułgakow (B 152). Odrzucenie fałszywej tezy przez „myśl po­

szukującą” poświadcza mechanizm recepcji, jaki opisała B arbara Skarga:

eliminacji naiwności stawianych wcześniej twierdzeń towarzyszy przekonanie, że sens podejm owanych w przeszłości problem ów nie został całkowicie wyczerpany, a powtórzenie ich konstelacji pozwoli w końcu wydobyć ukryte dotychczas m ożliwości23.

Filozoficzno-lingwistyczne idee H um boldta uzyskują w refleksji Bachtina status ogniwa tradycji, której znakom itą charakterystykę przedstaw ił Siergiej Awierincew kom entując studium Pawła FlorensTdego o budowie słowa. Przeję­

ta przez teologa kategoria „formy wewnętrznej” pow stała półtora tysiąclecia przed Hum boldtem i „wiodła pełnoprawne życie” w tradycji filozoficznej, która była szczególnie bliska Florenskiemu. Przysługiwało jej znaczenie zdecydowa­

nie odmienne od przyjętego w językoznawstwie. Wczesny Plotyn w latach pięćdziesiątych III w. mówił o „»wewnętrznym ejdosie« [...], wiążąc z tymi słowami pojęcie strukturalno-organicznej, obrazowo-znaczeniowej zasady twórczości”. W neoplatońskiej tradycji — czytamy dalej u Awierincewa —

„forma wewnętrzna” to coś żywego, pulsująco-żyw otnego, organicznego i jednocześnie aktyw nego (nie „forma form ow ana” — „form a form ata ”, ale „formująca forma” — „forma f o r m a n ś ) 2*.

Termin „wewnętrzne” m a u Florenskiego odcień znaczeniowy: ‘intymno- -osobowościowe’, ‘niepowtarzalne historycznie’. Nie mógł pow stać inaczej — twierdzi Awierincew — jak tylko poprzez ożywienie Plotyńskiej interpretacji25.

23 S k a r g a , op. cit., s. 86 — 88. Ukazaną przez Skargę więź recepcji — zawieszonej między negacją a akceptacją — z antycypacją odnajduję w referowanej przez Bachtina myśli Humboldta:

„Podstaw ow y problem H um boldta: w ielość języków (przesłankę i tło tego zagadnienia stanowi jedność rodzaju ludzkiego). Tak dzieje się w sferze języków i właściwych im struktur formalnych [ ...] . N atom iast w dziedzinie m o w y (w granicach jakiegokolw iek d ow oln ego języka) powstaje problem słów swoich i cudzych” (M N 522).

24 S. A w ie r i n c e w , kom entarz w: P. F ł o r i e n s k i j , Strojenije słowa. „K ontiekst” 1972 (M oskw a 1973), s. 369. W rozprawie Problem tekstu oraz w N otatkach z lat 1 9 7 0 —1971 odsłania Bachtin „najgłębsze jestestw o” „autora-człowieka”, przywołując określenie „natura creans et non creata" (PT 271; zob. też N 499). Autorzy kom entarza do tekstów pom ieszczonych w E stetyce tw órczości słownej (s. 568) twierdzą, że zostało przejęte z dzieła w czesnośredniow iecznego filozofa, Jana Szkota Eriugeny. G łęboka znajom ość myśli neoplatońskiej, w idoczna w analizie „religij- no-etycznego i estetycznego problemu wartości ludzkiego ciała” przedstawionej w rozprawie Autor i bohater w działalności estetyczn ej (AB 92 — 99), pozw ala zakładać, że om aw iane terminy korzeniami swymi sięgają d o bardziej odległej tradycji.

25 A w ie r i n c e w , ed. cit., s. 369 — 370. K om entator przypomina, że rozprawa Florenskiego stanow i część studium U w odorozdiełow myśli, które zostało ukończone w 1922 roku. T eolog pod­

jął zadanie ujednolicenia fundamentalnych problem ów nauki. K ontynuując tradycję „organicznego rozum ienia słow a”, która w yw odzi się od H um boldta i Potebni, F l o r e ń s k i (ibidem, s. 344 — 345) proponuje m etodę wzajemnego ośw ietlania się dyscyplin wiedzy — · często odległych względem siebie.

(12)

H um boldtow skie pojęcie formy wewnętrznej, rozwijane przez Potebnię, ulega w lingwistycznej refleksji Florenskiego znamiennej transpozycji. In- wariantność, ogólne znaczenie zawarte w strukturze historii słowa, traktuje Florenski jak o jego zewnętrzną formę, fakt języka istniejący niezależnie od podm iotu, atry bu t znaczeniowej stabilności słowa, „ciało organizm u”. W e­

wnętrzna forma odsłania natomiast status słowa rozumianego jako „fakt osobo­

wego, duchowego życia”, niepowtarzalne zdarzenie odzwierciedlające indywidual­

ny sposób posługiwania się mową. Jako wyraz duchowej potrzeby, przejaw samego życia ducha, jest form a wewnętrzna aktywnością „nieprzerwanie rodzącą się”, zdarzeniem, „które pojawia się jeden jedyny raz w historii świata”.

Przeciwstawiając ciału słowa jego duszę, wydobywa Florenski antyno- miczne aspekty kom unikacji językowej. Istnienie pierwotnych elementów,

„atom ów mowy” uznaje za w arunek powszechnej zrozumiałości wypowiedzi.

„Tak rozum iane słowo będzie nieruchome, dane mi jako posługującem u się nim, lecz nie jak o tworzącem u”. Kreacyjną moc słowa ujawnia drugi aspekt mowy: tw orzona przez podm iot forma wewnętrzna, poddająca się w zupełno­

ści „najmniejszym subtelnościom mojej myśli, mojej osobowości” 26.

Tezy o słowie — nie pozbawione patosu, wyrażające podziw i wiarę w nieograniczone możliwości języka — brzm ią jak dobrze znany refren, leitmotiv powracający niemal we wszystkich pracach Bachtina. Ze szczególną m ocą ujawniający się w rozprawie Problem tekstu pisanej — przypom nijm y

— w latach 1959 — 1961. Tu właśnie ujawnia autor antynom iczność teks- tu-wypowiedzi. Pow tarzalnem u, reprodukowalnem u, systemowemu biegunowi tekstu przeciwstawia jego biegun wypowiedzeniowy, „niepowtarzalne zdarze­

nie tekstu” (PT 269). Indywidualny, jednostkow y i niepow tarzalny wymiar tekstu odsłania „cały jego sens” : intencje twórcy oraz związek wypowiedzi

„z prawdą, istotą rzeczy, dobrem , pięknem, historią” (PT 267). Drugi biegun ukazuje twórczy aspekt wypowiedzenia, „stwarza ono coś, co przed nim nigdy nie istniało, coś absolutnie nowego i niepowtarzalnego” (PT 280):

W szelki prawdziwie twórczy tekst zawsze stanowi w jakim ś stopniu sw obod ne i nie narzucone przez em piryczną konieczność uzewnętrznienie osobow ości. D latego (w perspek­

tywie ow ego sw obod nego ośrodka) nie dopuszcza on ani przyczynowych objaśnień, ani naukow ych przewidywań. Rozum ie się sam o przez się, że nie wyklucza to jednak k o n i e c z ­ n o ś c i w e w n ę t r z n e j , wewnętrznej logiki sw obodnego ośrodka tekstu (w przeciwnym bowiem razie nie m ógłby być zrozum iany, uznany i czynny). [P T 2 6 9 ]27

Bachtin odrzuca lingwistykę i filologię jako dyscypliny, w których obrębie nie m ożna badać szczególnego przedm iotu, jakim jest słowo-wypowiedzenie.

W prow adza na ich miejsce metalingwistykę, która zajmuje się „takimi absolut­

nie niepow tarzalnym i fenomenami, jak wypowiedzenia” (PT 270). O drzuca wyjaśnianie przyczynowe, proponując w zamian analizę „wewnętrznej logiki

26 F l o r e n s k i , ibidem, s. 348 — 349.

27 Por. tezę, w której F l o r e n s k i (ibidem, s. 353) odrzuca przyczynowe wyjaśnienie

„sem em ów”, wewnętrznej formy słowa: „M ówim y ze względu na s e m e m y , na znaczenie słowa;

ważne jest dla nas, by pow iedzieć właśnie to, co chcemy powiedzieć. N ie obchodzi nas ogólne czy uniwersalne etym ologiczne znaczenie słowa, skoro nie wyraża ono tego, co właśnie n a s z e , tajemne, zawierające najsubtelniejsze odcienie. Poniew aż semem nie jest niczym zniew olony, jest zupełnie nie zdeterm inow any, m ó j, moje osob ow e wyjawienie, n ie jest dany w zm ysłow ym odbiorze i dlatego nie m oże być przekazywany za jego pośrednictwem ”.

(13)

swobodnego ośrodka tekstu”. Dowodzenie „empirycznej konieczności” za­

stąpione ma być ukazywaniem „konieczności wewnętrznej”. W Notatkach z lat 1970 — 1971 ujawniony zostaje odległy kontekst, którego kontynuacją ma być metalingwistyka:

M etalingwistyka a filozofia słowa. Antyczne teorie logosu. Św. J a n 28. Język, m ow a, językow e porozum iew anie się, wypowiedź. Specyfika język ow ego porozum iew ania się.

[N 504]

Przedm iotem metalingwistyki jest logosfera: „Właśnie poprzez wypowiedź język włącza się do historycznie niepowtarzalnej, niezwieńczonej całości logo- sfery” (N 479). Skok od metalingwistyki, mającej zastąpić językoznawstwo, bezradne wobec problem atyki „życia słowa”, do starożytnej koncepcji logosu jest niewątpliwie szokujący dla czytelników Bachtina. W perspektywie odsła­

nianej tu formacji okazuje się natom iast w pełni uzasadniony i całkowicie naturalny.

W teologii W schodu element Boski ujawniony jak o wewnętrzna racja, de­

term inuje ontologię. K ategoria przyczyny formalnej — w przeciwieństwie do przyczyny sprawczej — konstytuuje byt od wewnątrz, odsłania Platoński wymiar rzeczywistości, który w myśli patrystycznej uzyskuje status „uczęst- nictwa w Bogu”. Pierwiastek Boski zawarty w Logosie staje się gwarantem powszechnej zgodności, wiecznej harm onii. Pojęcie logizmu, logiczności — wprowadzone przez W ładim ira Erna, podjęte i rozwijane w studium Floren- skiego — ukazuje przemianę tak świata, jak człowieka w „byt usłowiony”.

Będąc podstaw ą wszystkiego, co żyje, kosmicznym Prawem, wyznacza jedność praw przyrody. Ujednolicającem u Logosowi podlegają te dziedziny poznaw ­ czej aktywności, których status wytycza przesłanka łączliwości, ciągłości i gradualności (F 126—127). Zjednoczeniu K osm osu z Logosem odpow iada zjednoczenie duchowego życia człowieka z niepow tarzalną formą jego osobo­

wości. „Myśl logiczna jest zawsze subiektywna”. K ażda aktywność myślowa rodzi coraz to nowy obraz świata, powodując zmianę statusu tego, kto poznaje.

„Wszelki akt logicznej myśli stanowi w pewnej mierze zmianę samego po­

znającego” 29.

Z aw arta w koncepcji logizmu reguła sensu, opisująca relację między przedm iotem a podm iotem poznającym, uzyskuje w późnych pracach Bachtina status epistemologicznej podstaw y „rozum ienia badacza-hum anisty”. Aksjo­

m at hum anistyki — „rozumiejący (w tym też badacz) sam staje się uczest­

nikiem dialogu” — uznaje uczony za analogiczny wobec sytuacji obserwacyjnej w teorii kwantów: relacja między podm iotem poznającym a przedmiotem poznania łączy oba człony procesu poznawczego w całość, do której należy także, i wiedza, jak ą m a podm iot o przedmiocie (PT 280).

Logizm, kosmiczne Prawo, traktow ane przez przedstawicieli prawosławnej formacji intelektualnej jako zasada pierwsza nauki, przejaw nierozerwalnej

28 Autorzy kom entarza w E stetyce tw órczości słownej (s. 569) uściślają: „Św. Jan: » N a po­

czątku było S ło w o ...« ”.

29 W. E rn , Priroda myśli. „Bogosłowskij wiestnik” 1913, z. 4, s. 811 — 813. Zob. też analizę logizm u w twórczości tego autora, przedstawioną przez D. S t ä g l i c h a w książce: Vladimir F. Ern (1882 — 1917). Sein philosophisches und publizistisches Werk. Ein Beitrag zur russischen G eistesge­

schichte des beginnenden 20. Jahrhunderts. Bonn 1967, s. 69 — 90.

(14)

więzi K osm osu z Logosem, znajduje potwierdzenie w teorii Heisenberga. Tak właśnie, tj. zgodnie z sensami recepcji wydobytymi przez Barbarę Skargę, odczytuję Bachtinow ską apologię reguł m ikrokosm osu a to m u 30.

Przedstaw ione w studium Stołp i utwierżdienije istiny analizy etym olo­

giczne — erudycyjne i błyskotliwe, aczkolwiek nie pozbawione znacznej swo­

body interpretacyjnej — są próbą ujawnienia reguły logizmu w obszarze re­

fleksji lingwistycznej. Rozbudowane, niejednokrotnie na kilku stronicach, roz­

w ażania teologa odsłaniają łacińskie, greckie, hebrajskie rdzenie wybranych do analizy słów rosyjskich. Świadomość własnych ograniczeń w skom pli­

kowanej materii języków starożytnych stanowi wystarczający powód rezyg­

nacji z przyw ołania tutaj tych roztrząsań. Przytaczam natom iast interesującą, szczególnie w perspektywie Bachtinowskiej metalingwistyki, analizę z roz­

prawy Strojenije słowa:

C o się tyczy sememu słow a „bierioza", to w istocie rzeczy duszy słow a nie m ożna wyczerpać, choćby w przybliżeniu. Jest ona tym wszystkim, co oblekło się w przeciągu w ieków w ok ół zewnętrznej formy [ ...] . O siadło na niej to, na przykład, co m yślał o brzozie człow iek pierw otny, tj. jak o o żywej istocie, driadzie czy gamadriadzie, ze wszystkimi mitami, zdarzeniami, wspom nieniam i, w których pojaw iło się białopienne drzewo. Ale odn osi się tu także i to, co m yśli o nim botanik w związku z zajmow anym przez nie w klasyfikacji miejscem Betula alba [ ...] , przy tym ma się na uwadze całą złożoność wiedzy i problem ów, bezpośrednio czy też pośrednio czyniących swym przedm iotem ow o drzewo. Dalej, semem „brzozy” — to myśl o brzozie i jej obrazy w św iadom ości artysty w spom inającego dzieło, w którym została przedstawiona, i jego własne intencje artystyczne w ok ół niej zgrupowane, itd. Jeszcze — to w spom nienie uczestniczącego w usłowieniu, gdy zastanie on w ok ół analizow anego przez nas słow a fragmenty poezji ludowej i inne utwory słowne, a także lingwistyczne rozważania o tym słow ie i jego losach historycznych, choćby, na przykład, w rodzaju referowanych teraz. Jesz­

cze — to myśl filozofa czy teologa, gdy w brzozie przeczuwają sym bol D uszy Świata, itd., itd.

Ale oprócz tego wszystkiego — to całokształt prawie nieuchwytnych odcieni em ocjonalnych, przy pom ocy których rozpoznaje się najbardziej przenikające z tego, czym m ów iący właśnie teraz, w tym wypadku, wyposażają wypow iadane słow o „brzoza” : m oże wzruszenia w spo­

m nieniami o dalekiej ojczyźnie, a m oże chłopskie żale nad drożyzną drew, itd. do n iesk oń czon ości31.

O to wzorcowa — tyle że znacznie wyprzedzająca propozycję Bachtina — realizacja wielokrotnie powtarzanej przez uczonego tezy: mówiący to nie Adam. Florenski odsłania wędrówkę słowa „z ust do ust”, z kontekstu w kon­

tekst, od pokolenia do pokolenia. W ydabywa „metalingwistyczne moce”, wa­

30 Przyw oływ ana wielokrotnie zasada kom plem entarności, pojm ow ana jak o w zorzec p o ­ stępow ania hum anisty, a także Einsteinowski obraz świata, którego realizację odnajduje uczony w świecie artystycznym D ostojew skiego — to wątki szczególnie atrakcyjne, bo w ieloznaczne, dla interpretujących myśl Bachtina. I właśnie ow a wieloznaczność jest często przyczyną konstruow ania dow oln ych łańcuchów skojarzeń. W. I w a n o w (Znaczenie m yśli M ichała Bachtina o znaku, w ypow iedzi i dialogu dla współczesnej semiotyki. Przełożył W. G r a j e w s k i . W zbiorze: Bachtin.

Dialog — ję z y k — literatura. Pod redakcją E. C z a p l e j e w i c z a i E. K a s p e r s k i e g o . W arszawa 1983, s. 436) wskazuje zbieżność obrazu świata współczesnej fizyki z tradycją filozoficzną D ale­

kiego W schodu. M yśl sem iotyka podejmuje i rozwija S. S a l v e s t r o n i (Bachtin in Soviet and West European Semiotic Research. M aszynopis referatu w ygłoszonego na konferencji „M ikhail Bakhtin, his Circle, his Influence" we wrześniu 1983 w Q ueen’s University w Kanadzie). Przenikanie staro­

żytnej chińskiej i hinduskiej filozofii na obszar rosyjskiej i radzieckiej kultury uznaje autorka za istotny czynnik umożliwiający Bachtinowi i innym hum anistom jego pokolenia (chodzi głów nie o S. Eisensteina) odrzucenie tak charakterystycznej dla kultury Z achodu wiary w ,jed n ogłosow ość rzeczywistości”.

31 F ł o r i e n s k i j , Strojenije słowa, s. 355 — 356.

(15)

runkujące znaczenie od wewnątrz. Ukazuje „m ikrodialog” zaw artego w seme- mie „długiego trw ania”, mechanizm pamięci, nie wyzbywającej się przebytej przez słowo drogi.

Bachtinowską charakterystykę logosfery uzupełnia — pozostaw iona w szkicowym, właściwym Notatkom z lat 1970 — 1971 stylu — kategoria milczenia:

M ilczenie — dźwięk zinterpretowany (słowo) — pauza wyznaczają sw oistą logosferę, tworzą jednolitą, ciągłą strukturę, otwartą (niezwieńczoną) całość. [ N 478]

Milczeniu przysługuje status zbliżony do słowa, jest — jak słowo — „moż­

liwe tylko w świecie człowieka (i wyłącznie w odniesieniu do niego)” (N 478).

Bachtin sugeruje istnienie ważnej relacji wiążącej pojęcie milczenia jako składnika logosfery z milczeniem C h ry stu sa32. To właśnie ogniwo — milczenie (Chrystusa) — utwierdza gest włączenia koncepcji logosfery, a zatem i metalin- gwistyki jako dyscypliny badającej ów przedmiot, w obszar teologicznej refleksji neoplatońskiej. W alentyn uznał Milczenie za prazasadę Wszech­

rzeczy wistości. Plotyn przytacza słowa N atury: „Należało nie pytać, lecz wyrozumieć także samemu milcząco, tak jak ja milczę i mówić nie mam w zwyczaju”. N eoplatonik Prokles twierdził: „Logos musi być poprzedzone milczeniem, bo w milczeniu tkwią jego korzenie”, a Grzegorz z N azjanu pragnął „milczącego wysławiać” Boga jako byt abso lu tn y 33.

Pawieł Florenski umieszcza poza zasadą logizmu ideę nieciągłości w m ate­

matyce, a także te „dziedziny”, w których obszarze „zaledwie c z u j e się, rzadko natom iast o p i s u j e ” : natchnienie, wolność, braterstw o, piękno, war­

tość ciała, religia. Brak ciągłości, łączliwości i gradualności wyklucza je z o b ­ szaru światopoglądu naukowego (F 126—127). Podobne kryterium — „urwa­

nie” łańcucha kom unikacji językowej — wytycza cezurę logosfery. Poza jej zasięgiem pozostaje obszar nazwany przez Bachtina „rzeczywistością poza- tekstową”, „wpływem pozatekstow ym ” (M N 514). Szczególny status enklawy uchylającej działanie reguł metalingwistyki przejawia się w ambiwalencji jej m ateriału i funkcji. Bardzo ważną część rzeczywistości pozatekstowej stanowią takie zjawiska słowne, jak nakaz, żądanie, przykazanie, zakaz, przyrzeczenie (ślubowanie), groźba, pochwała, nagana, łajanie, anatem a, błogosławieństwo (M N 516).

M ają one charakter przyczyn sprawczych, wymuszających reakcje nie za- pośredniczone słowem. Termin „zjawiska słowne” odsłania odm ienny ich status w porów naniu ze słowami, tworzącymi logosferę.

„Rzeczywistość pozatekstow a” — to kategoria opisująca nie tylko referen- cyjność wypowiedzi, przedmiotowe jej odniesienie. W prowadził ją uczony przede wszystkim po to, by wskazać działanie tekstów szczególnych, takich

32 Zob. N 498: „Nie w ypowiedziana prawda u D ostojew skiego (pocałunek Chrystusa).

Problem milczenia” ; N 502: „Odrzucenie (niezrozumienie) konieczności, przez którą w inna przejść w olność [ ...] , tej sfery pośredniej, która rozciąga się pom iędzy W ielkim Inkwizytorem (z jego zinstytucjonalizow aniem , retoryką, władzą) a Chrystusem (jego m ilczeniem i zdradzeniem)”.

33 P l o t i n i Enneades III, 8, 4. — P r o c l i De philosophia Chaldeica, p. 4 Jahn. — G r e g o r i i N a z i a n z e n i hymnus 29 — M ig n ę , PG , t. 37, col. 507. Cytaty i źródła podaję za: S. A w i e r i n ­ c e w , N a skrzyżowaniu tradycji. (Szkice o literaturze i kulturze wczesnobizantyjskiej). Przełożyła i opatrzyła wstępem oraz notam i biograficznymi D. U l i c k a . W arszawa 1988, s. 335, 351.

(16)

mianowicie, które rugują wypowiedzeniowy wymiar, odrzucają natu raln ą w obszarze logosfery więź tekstu z innymi wypowiedziami, przerywają „łań­

cuch mownego obcow ania”. Termin „rzeczywistość pozatekstow a” odsłania antytekstow y status kategorii.

Opis funkcjonowania ogniwa, które zostało wyrwane z łańcucha tekstów, pozbawione zatem cech ciągłości, łączliwości i gradualności, przedstaw ia Bachtin analizując rolę „wpływów pozatekstow ych” we wczesnym okresie rozw oju człowieka. „Słowa matczyne” (M N 514) oddziałują w szczególny sposób na osobowość dziecka. Przede wszystkim nie może ujawnić się ich cudzysłowowy status: dziecko nie wytworzyło jeszcze obszaru „cudzo-swoje- go”. Słowo m atki działa ja k przedmiot, wywołując m echaniczną reakcję, która nie może być zapośredniczona osobowością, gdyż ta jeszcze nie ukształtow ała się. Pozatekstowy wpływ przyjmuje postać „szaty słownej” (M N 514), nie — słowa.

Ontogeneza pozatekstowości m a swój odpowiednik w filogenezie. U sta­

nowienie granicy między słowem własnym a cudzym — to problem , który zaistniał w kulturze dopiero u początków średniowiecza. W raz z jego uśw iado­

mieniem pojawia się pojęcie osobowości. Narodziny nowożytnej kategorii wiąże Bachtin z refleksją chrześcijańską, przywołując tradycję soliloquiôw (N 501). W szkicowym zapisie N otatek z lat 1970 — 1971 nie znajdziemy roz­

winięcia myśli o przełomowym — dla wytyczenia tak jednostki metalingwis- tycznej, jak antropologicznej — znaczeniu refleksji św. Augustyna. Koncepcja ta została ukazana wcześniej. W Problemach poetyki Dostojewskiego Bachtin uznał soliloquium, „aktywne podejście dialogowe do siebie”, za przełomowy m om ent w procesie uform owania i wyjawienia „człowieka wewnętrznego”, autentycznej osobowości (PD 184). O dsłaniana przez uczonego w historii kultury więź obu kategorii: osobowości i słowa, angażuje regułę wnienachodi- mosti, której odpowiednik odnajduję właśnie u św. Augustyna: „transcensus sui ipsius” — przekraczanie własnych granic jako w arunek poznania siebie34.

K ategoria rzeczywistości pozatekstowej to przeciwległy biegun rzeczywisto­

ści usłowionej. Właściwa nakazowi, żądaniu, anatemie, groźbie moc spraw ­ czego działania aktualizuje się bez pośrednictwa łańcucha tekstów, bez aktywnego wyjawiania się osobowości. Jest to siła odm ienna wobec mocy metalingwistycznych słowa: działa nie od wewnątrz, lecz zostaje z góry narzucona. Nie m ożna przyznać jej atrybutów przysługujących wypowiedze­

niowemu biegunowi tekstu. Praw da, dobro, piękno — to wartości „zarezer­

wowane” dla rzeczywistości usłowionej.

Cezura oddzielająca logosferę wobec rzeczywistości pozatekstowej przyj­

muje u Bachtina charakter moralnej kwalifikacji zjawisk języka. Urwanie procesu językowego obcow ania — to właściwość słowa fałszywego, lękającego się osoby trzeciej, poszukującego tylko chwilowego poklasku, skierowanego jedynie do najbliższych adresatów (PT 288). W rzeczywistości usłowionej nie m a także miejsca dla słowa retorycznego, „w którym chodzi nie tyle o zbliże­

nie do prawdy, lecz raczej o pokonanie przeciwnika” (N 504). Podobny status przyznaje uczony słowu działacza i dziennikarza, nastawionem u na „swoją epokę”, żyjącemu jedynie dniem dzisiejszym (N 503).

34 Cyt. za: A w ie r i n c e w , ibidem, s. 302.

(17)

Dwoistość słowa: osiąganie bieguna logizmu, kosmicznej mocy bądź ujawnianie „nocnej, podziemnej, skrytej energii słowa” — to podstaw owe kryteria językowe religijnej ascezy. M owa jest postrzegana tu ja k o potencjalne źródło zbłądzenia, oddalenie się od prawdy, ale zarazem ja k o współudział, współuczestniczenie, „Platońska methesis” 'w prawdzie wszechświata. M oc słowa porównuje Bułgakow do siły dynam itu: człowiekowi została dana energia, nad k tórą powinien nauczyć się panować. Słowo należy śledzić, podobnie jak uczynek, gdyż właśnie ono poddaje się w najwyższej mierze deprawacji. Niegodne, wszeteczne użycie języka jest świadectwem psycho­

logicznego zwyrodnienia słowa, „wysypki słownej” (B 128 — 147).

Analizowane przejawy rzeczywistości pozatekstowej, ujawniające się — według Bachtina — w takich „zjawiskach słownych”, jak nakaz, żądanie, groźba, anatem a, przywodzą na myśl propozycje teorii aktów mowy. W teorii Austinowsko-Searle’owskiej za zdania performatywne, tj. spełniające warunki fortunności, uznane zostały przede wszystkim zinstytucjonalizowane zachow a­

nia werbalne. Form uły chrztu, ślubu, nominacji, wyroku sądowego, wypowie­

dzenia wojny uzyskują moc sprawczą w okolicznościach obw arow anych tra ­ dycją, podlegających formalizacji i akceptowanych społecznie. Intencje pod­

m iotu wypowiadającego słowa nie m ają najmniejszego znaczenia dla ich per- formatywności: wypowiedź jest czynem i tak ją odbierają uczestnicy.

Austinowsko-Searle’owskie akty mowy postrzegane w perspektywie rekon­

struowanej formacji prawosławnej odsłaniają „nocną, podziem ną, skrytą energię słowa”. Są świadectwem zwyrodnienia języka. Ponaw iane przez bach- tinologów próby interpretacji metalingwistyki w języku teorii aktów m ow y35 dokonywane są na podstawie pozornych, czysto zewnętrznych podobieństw.

Kategorię performatywności m ożna by przenieść w obszar metalingwistyki jedynie wówczas, gdybyśmy przyjęli, iż opisuje podm iotowy, intencjonalny, zgodny z indywidualnym zamiarem nadawcy wymiar wypowiedzi i p onadto — wywołuje indywidualną reakcję słowną (jako ogniwo nieskończonego łańcucha tekstów). Oczywiście, żaden z tych aspektów nie przysługuje performatywności.

Wytyczenie przedm iotu metalingwistyki, terenu autentycznego „życia sło­

wa”, poprzedzone być musi — w porządku logicznym — wyodrębnieniem obszaru, w którym przestaje działać dialogowość, w którym słowo traci życie.

Ten krok został uczyniony wcześniej. W formacji, która zrodziła Bachtina, występne użycie języka było powszechnie uświadamiane. Bułgakow daje temu świadectwo, drobiazgowo analizując „złe słowa”, którym i „można zabić czy boleśnie zranić człowieka” : magię, uroki, potwarze, zaklęcia, obelgi, plotki, paplaninę, pustosłowie (B 128 — 158).

Pom ijam prezentowane przez teologa tezy z pogranicza etyki i języko­

znawstwa. W wielu pojawiają się znaczne uproszczenia. N a uwagę zasługuje natom iast koncepcja nadaw ania imion i nazw:

nazwa jest siłą, ziarnem, energią. Formuje, określa od wewnątrz sw ojego nosiciela: nie on nosi imię, którym się nazywa, lecz w szczególnym znaczeniu ono jego nosi, jako wewnętrzny cel-przyczyna, entelechia, zgodnie z którą żołądź rozwija się w dąb. [B 160]

35 Zob. S. S t e w a r t , Bakhtin’s Anti-Linguistics. W zbiorze: Bakhtin. E ssays and Dialogues on His Work, s. 45 — 46. — D. B i a l o s t o s k y , Bakhtin’s Contribution to a P oetics o f Speech.

M aszynopis referatu w ygłoszonego na konferencji „M ikhail Bakhtin, his Circle, his Influence" we wrześniu 1983 w Q ueen’s University w Kanadzie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Instytucja kas rejestrujących w systemie podatku od wartości dodanej była kojarzona nie tylko z realizacją funkcji ewidencyjnej przy zastosowaniu tych urządzeń, ale również z

Pszczoły, o których myślimy, patrząc na słoik miodu, nie tylko zbierają kwietny nektar, ale także bogaty w białko pyłek.. Oba produkty potrzebne

Rasizm strukturalny przejawia się w sposobie dzia- łania współczesnych społeczeństw, w których osoby białe nie muszą myśleć o swoim kolorze skóry jako jednym z

W zmienio- nych warunkach polityczno-gospodarczych sejm uchwalił ustawę o lasach, w której pojawiło się pojęcie trwale zrównoważonej gospodarki leśnej, której celem jest

Spotkanie z Burmistrzem Literkowa, podczas którego dzieci pytają, jak przyjaciele pielęgnują swoje talenty. Burmistrz zachęca, by uczniowie pobawili się w dziennikarzy i sami

K.Z.: Niekonkluzywność stała się dzisiaj pewnym wskazaniem estetycznym, ale ona bywa wyrazem zwykłego tchórzostwa. Nie warto otwierać ust, żeby zostawić prawdę

Skoro tu mowa o możliwości odtwarzania, to ma to zarazem znaczyć, że przy „automatycznym ” rozumieniu nie może natu ­ ralnie być mowy o jakimś (psychologicznym)

GRAFIKI ORAZ ILUSTRACJE UŻYTE W PUBLIKACJI Grafika na darmowej licencji do użytku personalnego oraz.. komercyjnego