• Nie Znaleziono Wyników

Jaskółka Śląska, 2015, nr 6

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Jaskółka Śląska, 2015, nr 6"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

SCHLESISCHE SCHWALBE SLEZSKÁ VLAŠTOVKA SILESIAN SWALLOW

MIESIĘCZNIK GÓRNOŚLĄSKICH REGIONALISTÓW 6/2015 ISNN 1232-8383 NAKŁAD 22.000 EGZ.

EGZEMPLARZ BEZPŁATNY

RAŚ dla każdego

RAŚ jest organizacją dla każdego, komu zależy na rozwoju naszego regionu. Jeśli dostrzegasz korzyść z wprowadzenia autonomii i nie chcesz siedzieć z założonymi ręka- mi, przyłącz się do nas. Wykaz tere- nowych kół RAŚ

 ➣strona 5

ŚLŌNSKŎ SZWALBKA

Czy RAŚ wejdzie do koalicji w sejmiku województwa śląskiego? Jak będzie wyglądała i co da regionowi? O tych kwestiach oraz wielu innych sprawach związanych z funkcjonowaniem naszego stowa- rzyszenia w nowej rzeczywistości sejmikowej w felietonie z cyklu Wiadomo z góry Jerzego Gorzelika

➣strona 3

Chcę się mylić Pamiętnik znaleziony

w Zabrzu

Jak wyglądała powojenna rzeczywistość niemieckiej części Gór- nego Śląska po wkroczeniu na jego teren Armii Czerwonej w 1945 roku, co przeżywali wtedy mieszkańcy Zabrza? Niepublikowana dotąd piąta część relacji świadka, a jednocześnie uczestnika tych wydarzeń, opisana w niedawno odkrytym pamiętniku

➣strona 6

Temat numeru

Autonomiści na zabytki!

Przez centralną scenę poli- tyczną przechodzi właśnie burza. Silny wiatr znad Ło- siowa może wywiać element blokujący od kilku lat naj- ważniejsze dla mieszkań- ców Górnego Śląska usta- wy i poważnie zamieszać w politycznych puzzlach.

W tym czasie na Górnym Śląsku oraz w jego okolicach pobrzmiewają echa Industriady. Imprezy, która w tym roku po raz kolejny pobiła rekordową frekwencję – jak podają organizatorzy zgromadziła po- nad 80 tysięcy pasjonatów zabytków poprze- mysłowych. Na Szlaku Zabytków Techniki odbyły się w tym czasie 372 wydarzenia:

kilkadziesiąt pokazów, koncertów, wystaw oraz akcji dla najmłodszych. Industriada to co roku wielka gratka dla mieszkańców re- gionu i dziesiątek turystów z Europy i Pol- ski, którzy ze świecą mogą u siebie szukać takiego nagromadzenia zabytków postindu- strialnych w jednym miejscu.

Ten jedyny w swoim rodzaju projekt, po próbie wy- kreślenia go z budżetu województwa, został ura- towany kilka lat temu dzięki radnym RAŚ. W mię- dzyczasie, wielu naszych członków zaangażowało się nie tylko w regionalną politykę, ale również w ochronę dziedzictwa kulturowego Górnego Ślą- ska. Ruch Autonomii Śląska to największa regio- nalna organizacja społeczno-polityczna, skupiamy w swoich szeregach wiele różnych osób, które jednoczy dążenie do gospodarczego i kulturalnego odrodzenia Górnego Śląska, więc podejmowane przez nas interwencje, bardzo często chroniące przynajmniej w części to, co pozostawili po sobie nasi przodkowie, są dokładnie tym, czym RAŚ

z definicji zajmować się powinien. Walka z za- niechaniami lokalnych władz oraz niewydolnym systemem ochrony naszego dziedzictwa, któremu często blisko do bezpowrotnej utraty, to nasze strategiczne cele.

W Rybniku jesteśmy zaangażowani od kilku lat w odbudowę dworca w Paruszowcu.

Próby zainteresowania lokalnych społeczności i mediów stanem obiektu odniosły efekt w PKP, które obiecało wyremontować dworzec. Po mie- siącach oczekiwań, opóźnień i unieważnień prze- targów, można mieć nadzieję, że pierwsze prace rozpoczną się już w tym roku. Członek zarządu rybnickiego koła jest także włączony w prace zespołu zajmującego się rewitalizacją byłej KWK

„Ignacy”.

Pozytywne rezultaty przynoszą też działa- nia podejmowane przez naszych chorzowskich członków oraz radnego RAŚ w sejmiku woje- wództwa śląskiego – Henryka Mercika. Prowa- dzone są prace nad stworzeniem w Chorzowie w hali elektrowni dawnej Królewskiej Huty atrak- cyjnego i nowoczesnego muzeum hutnictwa – dziedziny przemysłu, z której miasto niegdyś sły- nęło. W sąsiednim Zabrzu lokalne koło działa na rzecz rewitalizacji dworców w Mikulczycach i Bobrku. Dzięki lokalnym działaczom naszego stowarzyszenia – przede wszystkim Dawidowi Politajowi i Januszowi Dubielowi – rok temu In- dustriada zawitała na teren Dwóch Wież po by- łej kopalni Polska w Świętochłowicach. Nacisk członków RAŚ na władze miasta i wola miesz- kańców, którzy poparli projekt, spowodowały, że te, pozyskawszy środki na rewitalizację obiektu, pokazały wyremontowany już zabytek podczas tegorocznego święta Zabytków Techniki. Gdyby nie determinacja członków naszego stowarzysze- nia, ostatnie pozostałości po górniczej przeszło- ści miasta zniknęłyby bezpowrotnie. Dziś cieszą

oko mieszkańców jako jeden z najważniejszych symboli Świętochłowic.

RAŚ jest również zaangażowany w rewitaliza- cję kompleksu szybu „Mikołaj” w Rudzie Śląskiej, a od kilku lat prowadzimy aktywny lobbying za utworzeniem Śląskiego Centrum Nauki w bytom- skiej EC „Szombierki”. Elektrociepłownia, m.in.

z uwagi na wyjątkową architekturę i duże prze-

strzenie, ma ogromny potencjał, by stać jednym z najważniejszych obiektów na turystycznej ma- pie Górnego Śląska. Istnieje szansa, że ewentu- alna obecność radnych RAŚ w koalicji rządzącej województwem śląskim dopisze kilka dynamicz- nych stron w kronice tego obiektu.

➣cd. na str. 3 Marcin

Bartosz

Święto Zabytków Techniki – impreza uratowana przez RAŚ – tego roku znów odnotowała kolejny rekord – ponad 80 tys. uczestników.

(2)

czerwiec 2015 r., Jaskółka Śląska

2 AKTUALNOŚCI

Strefa absurdu Okiem naczelnej

Marzę, bo mi wolno

Czerwcowy wstępniak nie przyszedł mi łatwo. Wiele się zdarzyło, a jeszcze więcej pewnie przed nami. Przez ostatnie dwa tygodnie przedyskutowaliśmy w Zarzą- dzie chyba z dziesięć godzin, może więcej. Pytanie było bardzo proste: Co zrobić, żeby było dobrze? Od- powiedź? Wielka niewiadoma. Przystąpiliśmy do roz- mów koalicyjnych z myślą o wiecznie niezałatwionych problemach regionu i jego mieszkańców. Naszych pro- blemach, z którymi borykamy się na co dzień. Niektórzy z nas wrócili do marzeń o lepszej przyszłości Górnego Śląska – o wyremontowanym Stadionie, punktualnych kolejach ze wspólnym biletem na tramwaje i autobu- sy, widoku coraz większej liczby rowerów na drogach regionu, ukończonym podręczniku do edukacji regionalnej w rękach śląskich uczniów i o gŏdce słyszanej z radia, telewizji i po prostu na ulicach śląskich miast. Marzyć wolno zawsze. Pesymiści mówią, że nie warto wchodzić dwa razy do tej samej rzeki, że utoniemy i nasza praca pójdzie na marne. Otóż, mimo że w ostatnim głosowaniu wstrzymałam się, wątpiąc coraz bardziej w powodzenie tej koalicji, nie ukrywam, że marzę, jak każdy z nas. I często lepiej niż większość widzę, ile osiągnę- liśmy od 2010 roku, będąc w koalicji bądź poza nią. Tego nie zabierze nam żadna opcja, nawet „śląskożerczy” PiS. Odradzanie się gŏdki, udane próby literackie w tym języku, pierwsze sztuki teatralne o skomplikowa- nej historii naszego regionu, pisarze nagradzani na arenie ogólnopol- skiej za poruszanie trudnych śląskich tematów. Rok Pamięci o Tragedii Górnośląskiej, o którym moim ukochanym dziadkom i żyjącej do dziś mamie nigdy się nie śniło. Rzetelna literatura historyczna, powstająca w coraz większej liczbie. Moda na śląskość, która wpisała się już na stałe w regionalny krajobraz. W ten górnośląski pejzaż wkomponował się też RAŚ ze swoimi radnymi i poparciem w śląskich okręgach. Mimo zbliżających się wyborów parlamentarnych czeka RAŚ trzy i pół roku współistnienia w sejmiku, dlatego może warto zaryzykować i podnieść rękawicę w walce o lepszą przyszłość naszego regionu niż stać z boku i tylko wnosić świetne projekty z góry skazane na niepowodzenie. Drodzy czytelnicy, czerwcowy numer Jaskółki Śląskiej mówi przede wszystkim o naszym dziedzictwie kulturowym, które niezależnie od politycznego układu w województwie, staramy się ratować za wszelką cenę, różnymi sposobami. Na tym polu osiągamy coraz większe sukcesy. Marzę tak jak Wy i chciałabym, żeby ta koalicja dała nam szansę na polepszenie jakości życia w regionie w obszarach, za które przyjdzie nam odpowia- dać. Życzę tego sobie i Wam.

Monika Kassner redaktor naczelna

JK

Z gazet naszych ōpkōw i ōmek Katowice. Karzeł na stawce Przy stawce wojskowej 14 bm, po- kazał się też 22 lat liczący poborowy z Wirka, który jest tylko 75 centyme- trów wysoki, a zatem nie większy od rękawa. Tego karła przyniosła matka na rękach. Brat jego służy przy wojsku i jest słusznym chłopem, tymczasem nasz karzełek wygląda jak pięciolet- nie dziecko. Matka jego opowiada, że do pięciu lat rósł i rozwijał się jak wszystkie inne dzieci, z piątym zaś rokiem rosnąć przestał i pozostał we wzroście, w mowie nawet i w jedzeniu dzieckiem.

Jedyne, co go od dzieci wyróżnia, to jest namiętne palenie tabaki, nawet kurzył sobie ów malec cygaro, kiedy go matka do Katowic przyniosła.

Rewolucja w górnośląskich kopal- niach

Naszych górników zainteresuje pew- no wiadomość, iż w niektórych kopal- niach górnoszląskich zaprowadzone zostaną koleje elektryczne, przez co konie pociągowe okażą się zbytecz- ne. Początek pod tym względem zrobi Towarzystwo akcyjne huty Donner- smarcka, a roboty wykona fabryka Si- mensa i Halske w Berlinie. Naprzód taka kolei zaprowadzona zostanie na linii kopalni „Konkordia” do szybu Schmidta.

„Gazeta Górnośląska”

9VII 1881, nr 32 (pisownia oryginalna przyp. red.)

Oprac. Marian Kulik Kartka z kalendarza

Pruski urzędnik w służbie Śląska

Wiele miejsca w tym numerze poświęcamy zabytkowym obiektom poprzemysłowym i re- alizowanej na ich terenie imprezie – Industria- dzie. Trzeba jednak stwierdzić, że górnośląski przemysł, a więc pewnie i obiekty, które można było odwiedzić dzięki Industriadzie, wyglądał- by inaczej gdyby nie wizje pewnego pruskiego urzędnika, którego dwusetna rocznica śmierci mija 3 lipca tego roku – Fryderyka Wilhelma von Redena.

Choć pochodził z pogranicza Westfalii i Dolnej Saksonii, to właśnie ze Śląskiem związał swoją zawodową karierę. Po pierwszej wizycie na Śląsku, w wieku 27 lat, zafascynowany widywanymi w czasie młodzieńczych podróży po Zachodniej Europie technologiami (ma- szyna parowa, koksowanie węgla), przygotował memoriał o prze- budowie górnośląskiego przemysłu. Jako radca górniczy we Wro- cławiu, wykazywał się niespotykanym wśród urzędników poziomem zaangażowania w pracę. Namawiał kolejnych pruskich monarchów do inwestycji w górnośląski przemysł.

A gdy już takie inwestycje się pojawiały, jak pierwsza na kontynencie europejskim maszyna parowa w Tarnowskich Górach, potrafił wyko- rzystać je marketingowo, sprawiając, że Górny Śląsk stał się celem wycieczek ówczesnych europejskich elit politycznych i intelektualnych, które chciały ową maszynę zobaczyć na własne oczy. Dzięki niemu w 1791 roku uruchomione zostały kopalnie: „Książę Karol z Hesji” (9 lat później przemianowana na „Król”) na polach południowych Ła- giewnik nieopodal wsi Chorzów, oraz „Królowa Luiza” nieopodal wsi Zabrze. W 1796 r. wybudował w Gliwicach „Królewską Odlewnię Gliwi- ce” z pierwszym na kontynencie piecem opalanym koksem. W 1799 r.

nieopodal otwartej wcześniej kopalni „Król” – uruchomił „Królewską Hutę”. W tym samym roku z jego inicjatywy rozpoczęto budowę Głów- nej Kluczowej Sztolni Dziedzicznej – najdłuższej w Europie sztolni służącej do odwadniania kopalń od Królewskiej Huty aż po Zabrze i podziemnego transportu węgla do Gliwic. Reden miał nosa nie tylko do inwestycji, ale też i ludzi.

To on sprowadził na Górny Śląsk Johanna Friedricha Weddinga i – przede wszystkim – genialnego szkockiego inżyniera Johna Baildona.

Jego kariera załamała się po tym jak w 1807 r. zawarto pokój w Tylży, a on sam złożył wcześniej przysięgę na wierność Napoleonowi. Do śmierci nie odzyskał już zaufania pruskiego króla. Jednak w 1852 r.

król Fryderyk Wilhelm IV przyjechał specjalnie do Królewskiej Huty na odsłonięcie pomnika von Redena. Pomnik ten został obalony w lipcu 1939 r. przez polskich „patriotów”, odbudowany przez władze nie- mieckie w 1940 roku i ponownie obalony w 1945. Ostatecznie dopiero w 2002 odsłonięto go kolejny raz dzięki staraniom chorzowskiego koła Ruchu Autonomii Śląska.

Nasze sprawy

Co dalej z Pałacem?

Siemianowicki Pałac rodziny Don- nersmarcków, wcześniej Mieroszew- skich, był tematem spotkania zorga- nizowanego wspólnie przez SCK oraz Ruch Autonomii Śląska.

Całość poprowadził Krzysztof Bula oraz Rafał Hornik, szefowie siemianowic- kiego koła RAŚ. Na początku dr Jakub Halor przypomniał historię pałacu oraz przytoczył artykuł swojego ojca na temat stanu tej budowli, który Antoni Halor po- pełnił ponad 20 lat temu. Potem jeden z prezesów Saternus Residences S.A.

– Karol Lisowski mówił o bogatych pla- nach rozbudowy kompleksu pałacowe- go oraz o stanie zaawansowania robót.

Widać było wyraźnie, że inwestor stara się, by był to jeden z najbardziej atrakcyjnych obiektów w województwie śląskim i planuje tam otwarcie browaru, kawiarni, restauracji, sal kongresowych oraz balowych, sali klubowej, muzeum, eleganckich dziedzińców, strefy squ- ash, strzelnicy, kręgielni, basenu, sauny i cafe-baru.

Również Prezydent Miasta Rafał Piech wyraził nadzieję, że prace po- toczą się zgodnie z zamierzeniami firmy Saternus, a władze miejskie

w ramach swoich możliwości i zgod- nie z regułami prawa będą wspierać tę inwestycję tak ważną dla miesz- kańców. Na koniec zadano szereg pytań dotyczących terminu realizacji i możliwości wsparcia finansowego ze środków Unii Europejskiej. Na sali byli dziennikarze z lokalnych gazet

oraz radia, radni, a przede wszystkim mieszkańcy interesujący się historią miasta, toteż widać było od razu, że temat siemianowickiego zabytku wzbudził wiele emocji i jeszcze nie- jedno spotkanie trzeba będzie temu zagadnieniu poświęcić.

Małgorzata Groniewska – SCK Uczestnicy spotkania żywo dyskutowali nad sprawą ratowania siemianowickiego pałacu Donnersmarcków.

Rafał Adamus

Współczesny pomnik hrabiego Redena w Chorzowie wykonany przez górnoślą- skiego rzeźbiarza Augustyna Dyrdę, a od- słonięty w 2002 r.

Fot. Rafał Adamus

Źródło: Archiwum koła RAŚ Siemianowice Śląskie

(3)

czerwiec 2015 r., Jaskółka Śląska

AKTUALNOŚCI 3

Temat numeru

Czy warto rewitalizować?

Oczywiście, że warto!

➣cd. ze str. 1

Z pewnością ktoś może zapytać: po co to wszystko. Czy stare fabryki, huty i kopalnie są warte inwestowania w nie niebotycznych środków? Dobrą odpo- wiedzią byłaby wycieczka do Lyonu lub Manchesteru – miejsc, w których jak na Górnym Śląsku, przemysł węglo- wy odegrał największą rolę w kształto- waniu struktur społeczno-ekonomicz- nych. Dziś są to miejsca pełne turystów, w których chętnie lokują się wysoko- specjalizowane przedsiębiorstwa, miej- sca, w których modnie jest mieszkać.

Poziom jakości życia przez nie wyzna- czony z pewnością może być naszym punktem aspiracji.

Zrewitalizowane obiekty poprzemy- słowe to nie tylko punkty wycieczek, do których wybieramy się raz w roku. To często przestrzenie z powodzeniem na-

dające się do wypicia kawy, piątkowej imprezy, a po odpowiednim zaaranżo- waniu – świetne lokalizacje na biura lub mieszkania. To wreszcie miejsca kultu- ry, miejsca, które w swojej wyjątkowo- ści będą przyciągać ludzi z zewnątrz, zachęcać ich do zamieszkania w na- szym regionie, założenia tu firmy, zain- westowania. Miejsca, które mogą stać się punktem promieniującym na całą swoją dzielnicę lub miasto. Warunkiem jest jednak nie tylko odnowienie fasady budynku, ale przyciągnięcie tu nowych, gotowych do pracy (już niekoniecznie w kopalniach i hutach) ludzi.

Pamiętajmy jednak, że w szufladzie marszałka istnieje alternatywa, we- dług której zamiast zaadoptować EC

„Szombierki” do funkcji Śląskiego Cen- trum Nauki, stać nas na zainwestowa- nie 400 mln złotych w budowę nowego obiektu w Parku Śląskim.

Wiadomo z góry

Chcę się mylić

Klęska Bronisła- wa Komorowskie- go w wyborach prezydenckich uruchomiła lawinę zdarzeń. Ośrod- ki badania opinii publicznej wró- żą odsunięcie od władzy Platformy Obywatelskiej, tryumf PiS i sukces ugrupowania Pawła Kukiza, które przybiera dopiero realne kształty.

W PSL szykuje się zmiana władzy i kursu, a media zapraszają już na pogrzeb SLD. Taśmy eliminują ko- lejnych polityków Platformy, wyco- fywanych z linii ognia przez premier Ewę Kopacz. W tym gronie znalazł się baron śląskiej PO, Tomasz Tom- czykiewicz, niegdyś mistrz gabineto- wych rozgrywek, dziś – na co wiele wskazuje – działacz u progu emery- tury. W regionalnej polityce kończy się pewna epoka.

Jak najlepiej wykorzystać ten czas tektonicznych ruchów, przemeblowu- jących polityczną scenę, z pożytkiem dla spraw górnośląskich? To pytanie, przed którym stanął Ruch Autonomii Śląska, gdy spokorniała PO zaprosiła go do koalicji rządzącej wojewódz- twem śląskim. W kuluarach usłyszeć można było, że zniknęła główna prze- szkoda w uzdrowieniu stosunków z autonomistami – prezydent Komo- rowski. Przyczyny nagłej fali sympa- tii do RAŚ są jednak inne. Platforma chciałaby odbudować swój wizerunek w śląskich okręgach. W przypadku spodziewanej porażki w wyborach do sejmu, nie może być też pewna lojal- ności PSL-u – partii, która nieswojo czuje się w opozycji.

W RAŚ obowiązuje zasada ogra- niczonego zaufania do partii ogól- nopolskich. W przypadku PO – po doświadczeniach ostatnich lat – bar- dzo ograniczonego. Zaproszenie do sejmikowej koalicji nie zostało za- tem przyjęte z entuzjazmem. Jako członkowie zarządu do rozważenia tej propozycji przystąpiliśmy z pełną świadomością, że poważne argumen- ty przytoczyć można zarówno za jej przyjęciem jak i przeciw. Nie różnili- śmy się także w diagnozie obecnej sytuacji – województwo śląskie dry-

fuje, obecna koalicja nie sformułowa- ła żadnych konkretnych celów poza wydaniem europejskich pieniędzy, a sposób zarządzania i upartyjnienie struktur urzędniczych fatalnie wróżą na przyszłość.

Różnice między nami pojawiły się na etapie wyciągania wniosków. Gło- sując przeciw podjęciu rozmów koali- cyjnych, dałem wyraz wątpliwościom czy RAŚ z potencjałem czterech rad- nych w sejmiku będzie zdolny spowo- dować istotną, zauważalną dla miesz- kańców zmianę poprawy zarządzania województwem. Skłonny byłem cze- kać na rozwój wypadków po jesien- nych wyborach parlamentarnych.

Większość zarządu argumentowała, że jedynie przystępując do koalicji mamy jakąkolwiek szansę na dobrą zmianę. W dominującej w Polsce kul- turze politycznej rola opozycji ogra- nicza się do statystowania. Tymcza- sem do zakończenia kadencji sejmiku pozostało trzy i pół roku. Pogląd ten przeważył, co – mimo zdania odręb- nego – muszę uszanować.

Teraz przed nami niełatwe za- danie – realizacja celów, które wy- znaczyliśmy w umowie koalicyjnej.

Przede wszystkim rozpoczęcie na- prawy transportu publicznego, któ- ry pozostaje piętą achillesową woje- wództwa. Ile lat słyszymy o potrzebie wspólnego biletu na kolej, autobusy i tramwaje? Dokończenia wymagają prace nad podręcznikiem edukacji regionalnej, na co marszałek skąpił dotąd pieniędzy, choć nie są to wiel- kie sumy. Uporządkować trzeba sy- tuację w instytucjach kultury. Poza nami – bo w gestii parlamentu – po- zostaje spełnienie postulatów rów- nież wpisanych do umowy: uznania gŏdki za język regionalny oraz przy- jęcia ustawy metropolitalnej w kształ- cie korzystnym dla regionu. Będzie to miarą skuteczności śląskich par- lamentarzystów PO. Jeśli zawiodą, żadna koalicja nie pomoże im w od- budowaniu wiarygodności w oczach śląskich wyborców.

Czas dyskusji nad wejściem do ko- alicji minął. Rozpoczął się czas dzia- łania. Chciałbym pod koniec kadencji sejmiku móc z pełnym przekonaniem przyznać, że myliłem się w swojej ocenie sytuacji. Czasem dobrze jest nie mieć racji.

Przykład dobrej praktyki

Korzystne zmiany w polityce Rybnika

inspirowane przez RAŚ

Od wyborów samo- rządowych minęło już kilka miesięcy i warto przedsta- wić realne efek- ty udziału Ruchu Autonomii Śląska w kampanii wy- borczej w Rybni- ku. Warto przypo- mnieć, że głównymi hasłami naszej kampanii był pomysł na ograniczenie niskiej emisji poprzez zmianę syste- mu ogrzewania miasta oraz podnie- sienie rangi komunikacji rowerowej w mieście i regionie.

W każdym możliwym miejscu przedsta- wialiśmy nasze pomysły popierając je merytorycznymi argumentami głoszo- nymi przez profesjonalistów. Widocz- nie robiliśmy to skutecznie, ponieważ pod koniec kampanii PO i jej kandydat Piotr Kuczera przejęli te hasła i uznali za własne. Przed drugą turą wyborów prezydenckich w Rybniku, zarząd koła postanowił poprzeć kandydata PO pana Piotra Kuczerę z dwóch powodów. Po pierwsze uznaliśmy, że „układ zamknię- ty” rządzący Rybnikiem do wielu kaden-

cji jest już zdecydowanie wypalony i nie rokuje dobrych zmian w przyszłości. Po drugie uznaliśmy, że program Piotra Kuczery, w wielu elementach jest zbież- ny z naszym. Dlatego za sukces koła rybnickiego RAŚ należy uznać, że po- mimo znacznie skromniejszego budżetu w kampanii, postulaty programowe RAŚ będą realizowane w polityce miasta.

Pierwszym tego dowodem jest powoła- nie w ramach struktury pracowni urba- nistycznej Urzędu Miasta stanowiska tzw. Oficera Rowerowego. Stanowisko to objęła po przejściu wnikliwej procedu- ry konkursowej osoba blisko związana z naszym kołem. Mamy na celu prze- kształcić Rybnik w najbardziej przyjazne rowerzystom miasto na Śląsku.

Dopinając efekty kampanii samorzą- dowej już organizujemy na nowo spo- sób działania naszego koła. Skupiamy się obecnie na organizacji wydarzenia, które stanowić może w przyszłości bazę solidnej wiedzy na temat praktycznych rozwiązań stosowanych w regionach autonomicznych w Europie. Mam na- dzieję, że nasze działania okażą się skuteczne i jeszcze przed Marszem Au- tonomii dojdzie do ważnego wydarzenia zorganizowanego przez rybnickie koło

RAŚ. Szczegóły zostaną upublicznio- ne niebawem, ale mogę ujawnić tyle, że działania nasze koncentrują się na organizacji międzynarodowej konferen- cji z udziałem European Free Alliance (Wolnego Zrzeszenia Europejskiego) partii reprezentowanej w Parlamencie Europejskim.

Koncentrując się na codziennej pra- cy w kole nie zapominamy o edukacji i polityce regionalnej. Nasi członkowie z okazji Dnia Dziecka postanowili przy- pomnieć o stworokach występujących w legendach i bajkach Górnego Śląska (więcej o akcji rozdawania cukierków wraz z opisem Utopka, Strzygi, Skarb- nika, Beboka i innych znajduje się na stronie koła RAŚ Rybnik na Facebo- ok’u).

Przed nami 11 lipca kolejny Marsz Autonomii. Z Rybnika i okolic trady- cyjnie wyruszy „Rajza na Marsz”, czy- li przejazd kawalkadą oflagowanych samochodów do Katowic. Chętni do uczestnictwa znajdą informację w in- ternecie.

Koło rybnickie jest otwarte na nowe pomysły i wyzwania, dlatego zapra- szam do współpracy wszystkich, którym cele naszego stowarzyszenia są bliskie.

Marek Polok Jerzy

Gorzelik

Rybnickie koło RAŚ ma nadzieję, że dla dworca w Paruszowcu, o którego ratunek zabiega u władz miasta, nadejdą lepsze dni.

Źródło: Archiwum koła RAŚ Rybnik

Przepiękne obiekty na zdjęciach podczas Wystawy Fotografii Industrialnej w siemianowickim Parku Tradycji.

Źródło: facebook.com/siemck/photos/

(4)

czerwiec 2015 r., Jaskółka Śląska

4

Wywiad numeru

Pustawy wszechświat śląskiej popkultury

Anglicy mają Sherlocka Holme- sa, Amerykanie Phillipa Marlowe’a a Ślōnzŏki – Sznupoka Poliwode. Co łączy te postaci? Wszystkie to posta- ci literackie, prywatni detektywi, dwie pierwsze to ikony kultury masowej, trzecia dopiero do nich aspiruje. Je- den bohater na Śląsku to za mało?

Chopie! Ty sie ino wejrzyj wiela sam je gizdōw a rojbrōw. Ciebie sie zdŏwo, co jedyn chop do sie z nimi rady?

Pierwszy z twoich bohaterów jest policjantem, drugi naukowcem. Nie trzeba długo szukać porównań z bo- haterami amerykańskiej popkultury.

To dobry kierunek dla ratowania tej śląskiej?

Postać Richata „Sznupoka” Poliwody powstała podczas rozmów z Tomkiem Szklarskim, twórcą portalu www.odkryj- slaskie.org, który chciał, by zaczęły się tam pojawiać opowiadania po śląsku, a ich bohaterem byłby „śląski Indiana

Jones”. Oczywiście „Sznupok” to nie jest śląska kalka bohatera granego przez Harrisona Forda, choć osobiście lubię puszczać oko do Czytelnika mają- cego pojęcie o popkulturze. Ta postać dopiero powstała, na portalu pojawiło się pierwsze opowiadanie: „Grzychy naszych fatrōw”. Sam jestem ciekaw, w jakim kierunku będzie ewoluować.

Co z obrazem, tak utartym w śląskiej kulturze, czyli Ślązaka pracowitego, pobożnego górnika, zrywasz z tym wizerunkiem całkowicie? Czy to ja- kaś próba zerwania z krzywdzącymi stereotypami o Śląsku?

Widzisz, ta moja pobożność i pra- cowitość też nie jest stereotypowa.

Mam co prawda skłonności do praco- holizmu, ale niekoniecznie odnajduję się w czynnościach powtarzalnych, więc na grubie bym pewnie kariery nie zrobił. A tak zupełnie poważnie to identyfikuję się z tym, co mówi jeden

z bohaterów „Hanusika”: te stereoty- powe cechy Ślązaka, to cechy, których oczekuje się od posłusznego niewolni- ka. Zastanówmy się, komu może za- leżeć na tym, by pielęgnować w nas te przymioty.

Patrząc na to, co dzieje się wokół postaci Hanusika, można śmiało stwierdzić, że wyciągnął on śląskość z byfyja i wprowadził do kultury ma- sowej. Jesteś zadowolony z takiego obrotu sprawy?

Oczywiście. Na rynku pojawiły się wła- śnie t-shirty nawiązujące do powieści o Achimie Hanusiku. Jeśli ludzie zaczną je kupować, uwierzę w to, że tyn policaj, specjalista od nŏjgorszych mordyrzy, utopcōw i inkszych stworokōw, stał się bohaterem kultury masowej.

1500 sprzedanych egzemplarzy pierwszej części to niebywały suk- ces, jak idzie sprzedaż drugiej czę- ści?Jeśli chodzi o pierwszy tom, to ko- nieczny będzie kolejny, trzeci już dodruk. Druga

część też cieszy się powodze- niem. Pamięta- my cały czas, że grono odbiorców jest ograniczone, znajomość śląskiej

„gŏdki” deklaruje tylko pół miliona ludzi. Podobnie jak w całym społeczeństwie polskim, wiele z tych osób nie jest skłonnych do czytania czegokolwiek. Ale ja mam podejrzenia, że „Hanusiki”

kupowane są nie tylko przez etnicznych Ślązaków. Znam wielu „goroli”, którzy przeczy- tali obie powieści i nie mie- li większych problemów ze zrozumieniem sensu. No, może od czasu do czasu musieli sięgnąć po słownik.

Pojawiają się pomysły tłumaczenia ze śląskiego na polski?

Na pewno sporo tego humoru języ- kowego uległoby utracie podczas tłu- maczenia. Ale zrobiłem eksperyment i pierwsze z opowiadań o „Sznupo- ku” Poliwodzie na www.odkryjslaskie.

org pojawiło się w dwóch wersjach językowych: polskiej i śląskiej. Dzięki temu może posłuży komuś jako na- rzędzie do nauki śląskiej gŏdki?

Ciomple na drzewach świerkajōm, co szykowany jest komiks. Prŏwda to?

Jakiś czas temu nawiązałem kontakt ze znakomitym rysownikiem, Jackiem Siegmundem i zaczęliśmy prace nad komiksem.

Będzie o przygodach Hanusika czy zupełnie nowego bohatera?

Achim Hanusik i Richat Poliwoda funk- cjonują w tym samym wszechświecie, czy może raczej: na tym samym Ślą- sku. Ten komiksowy Śląsk będzie tro- chę inny, trochę mniej realny. Pojawi się w nim ktoś, posiadający nadludzkie

możliwości, których nie mają Achim i „Sznupok”. Prawdziwy Super-Hanys!

Taki, kery poradzi furgać, a jak ci piź- nie to ino rŏz!

Kiedy można się spodziewać wy- dania?

Nie spieszymy się zbytnio, bo też rów- nolegle robimy wiele innych rzeczy. Pa- miętaj, że ja cały czas jestem nauczy- cielem, a to, wbrew obiegowej opinii, szalenie czasochłonne zajęcie. Ale nie martwmy się, kiedy sytuacja na Śląsku do tego dojrzeje, Super-Hanys wkroczy do akcji.

Jaki los czeka śląską kulturę? Czy możliwy jest jej rozwój bez wspar- cia państwa (przypomnijmy, że w sejmie cały czas leży nieszczę- sny projekt nowelizacji ustawy o mniejszościach narodowych i et- nicznych)?

Wiesz, zawsze może być tak, że rzu- cimy pracę, przestaniemy jeść i spać, i będziemy tworzyć po śląsku, rozda-

jąc za darmo to, co stworzymy.

Jednocześnie będzie- my płacić państwu polskiemu podatki, które będą mar- nowane w skan- daliczny sposób.

Rozwój śląskiej kultury i tożsamości leży w interesie pań- stwa polskiego, które chyba jeszcze nie dojrzało do zrozu-

mienia tej oczywistej prawdy.

W końcu zrozumie to tak, jak zrozumiały już chyba wszyst-

kie państwa europejskie. Sil- ne i szczęśliwe państwo to państwo silne siłą swoich re- gionów i szczęśliwe szczę- ściem wszystkich swoich obywateli. Pytanie brzmi: ile jeszcze szkody zdążą na- robić polscy politycy, zanim dojrzeją do tej refleksji?

Rozmawiał Jacek Tomaszewski

Rozmowa

Śląsk to złoże nieoklepanych tematów

Weronika Murek, okrzyknięta literac- kim odkryciem roku 2015, opowiada nam, dlaczego Matka Boska mówi po śląsku, a także o najnowszej sztuce, która uzyskała najwyższe wyróżnie- nie na festiwalu Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej.

W pierwszym opowiadaniu w tomie

„Uprawa roślin metodą Miczurina”

w niebie wiszą makatki, mały Pan Je- zus jest wożony w wózeczku, takim samym jak te, którymi dzieci kiedyś woziły węgiel, a Matka Boska mówi po śląsku. Dlaczego? Co sprawiło, że zdecydowała się pani na takie po- łączenie?

Matka Boska nie mówi po śląsku; ona mówi w taki sposób, w jaki mówiło się i mówi w domu moich dziadków i tak się złożyło, że jest to język śląski. Taki wybór jest uwarunkowany moją pry- watną historią, nie stoi za nim żadna

konkretna idea. W pierwszym opowia- daniu w sposób szczególny korzystam z folkloru, ale nie jest to folklor typowo

śląski lub może raczej: nie jest to tylko folklor śląski.

Odnośnie zapowiedzi kolejnej...

książki? Mało o niej na razie pisze, tylko na stronie Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej znalazłem skąpe informacje. Więc pierwsze pytanie brzmi, czy zostanie wydana?

To nie jest kolejna moja książka; to dramat i dlatego właśnie informa- cje o nim można znaleźć na stro- nie Gdyńskiej Nagrody Dramatur- gicznej. W sensie ścisłym wydany więc niemal na pewno nie będzie, ale ukaże się latem w czasopiśmie Dialog, w którym ukazują się najnow- sze dramaty. Nie wiem jeszcze, czy zostanie kiedykolwiek wystawiony, ale na najbliższym Festiwalu Raport przy Gdyńskiej Nagrodzie Dramatur- gicznej odbędzie się jego czytanie performatywne.

Z recenzji odczytać możemy, że ak- cja dzieje się na Śląsku. Coraz czę- ściej autorzy sięgają do śląskich mo- tywów historycznych, tych trudnych.

Dlaczego to robią? To ciekawe pole do tworzenia fabuły czy próba prze- kazania trudniej historii?

Tyle mówią recenzje; Katarzyna Szyngiera, która reżyseruje czytanie dramatu w Gdyni, zdziwiła się, że hi- storia została uznana za taką, która dzieje się na Śląsku; według niej to historia, która być może jest śląska, ale która mogła także dotyczyć wie- lu innych historii, jakie powstały pod naporem zmian granic i migracji lud- ności. Nie wiem, jakie są motywy, ja- kimi posługują się inni, którzy tworząc korzystają ze śląskich motywów czy historii; wydaje mi się, że ten region wciąż jest i będzie stanowił złoże nie- oklepanych tematów i dlatego warto to eksplorować.

Jak pani widzi Śląsk, ten teraz i ten, który będzie? Czuje się pani Śląza- czką?

Pytania o Śląsk i jego wpływ mnie cie- szą, zwłaszcza wtedy, kiedy zadawane są przez dziennikarzy w mediach ogól- nopolskich, bo jasno pokazują, że na przestrzeni ostatnich lat dostrzeżona została odrębność kulturowa regionu śląskiego; nie przypominam sobie pytań o to, w jaki sposób wpłynęło na kogoś dorastanie czy mieszkanie na Mazow- szu czy w Małopolsce. Cieszy mnie róż- norodność i wielokulturowość i cieszy mnie umacnianie się kultury śląskiej, ale także tatarskiej czy żydowskiej. Śląsk staje się jednym z ważniejszych i bar- dziej dynamicznych centrów jeśli chodzi o projektowanie i dizajn, i cieszy mnie, że młodzi artyści sięgają po to, co re- gionalne.

Rozmawiała Monika Kassner

WYWIADY

Weronika Murek – jej proza to odkrycie na śląskim rynku wy- dawniczym.

Źródło: archiwum prywatne

T-shirt inspirowany kultową powieścią pisarza.

Marcin Melon – autor kryminalnych powieści po śląsku. Źródło:

Archiwum prywatne

Źródło: Śląski Sklep Intermetowy - Silelsia Progress;

(5)

czerwiec 2015 r., Jaskółka Śląska

INFORMACJE RAŚ 5

Władze Ruchu Autonomii Śląska

Zarząd: przewodniczący Jerzy Gorze- lik, Henryk Mercik (I wiceprzewodni- czący), Monika Kassner (II wiceprze- wodnicząca), Rafał Adamus (skarbnik), Natalia Pińkowska (sekretarz), Janusz Wita, Waldemar Murek, Roman Kubica, Dariusz Krajan.

Rada Naczelna to członkowie Zarzą- du oraz wybrani na Kongresie: Rafał Hornik, Marek Gołosz, Marek Nowara, Janusz Dubiel, Roman Pająk, Tomasz Jarecki, Anna Nakonieczna, Marek Zogornik, Ewa Szczodra, Marek Polok, Marek Bromboszcz, Mariusz Wons, Andrzej Sławik, Krzysztof Szulc.

Komisja Rewizyjna: Marcin Bartosz, Mateusz Dziuba, Jan Fiałkowski, Szymon Kozioł, Jan Migas, Karol Sikora

Sąd Koleżeński: Dawid Biały, Aleksandra Daniel, Adam Goleczko, Adam Lehnort, Maksymilian Michałek, Tomasz Świdergał, Piotr Wybraniec Koło RAŚ Bieruń – Lędziny e-mail: sbl@autonomia.pl Przewodniczący:

Marek Bromboszcz, tel. 605 690 365 Koło RAŚ Bytom

e-mail: bytom@autonomia.pl Przewodniczący:

Jacek Laburda tel. 603-201-080, Osoba kontaktowa:

Tomasz Jarecki, tel. 730 905 200 Koło RAŚ Chełm Śląski e-mail: chelm@autonomia.pl Przewodniczący:

Aleksander Kiszka tel. 606 932 834 Koło RAŚ Chorzów e-mail: chorzow@autonomia.pl Przewodniczący:

Michał Kiołbasa tel. 695 391 262 Koło RAŚ Gliwice e-mail: gliwice@autonomia.pl Przewodniczący:

Łukasz Sarkowicz tel. 512 240 582 Koło RAŚ Katowice e-mail: katowice@autonomia.pl Przewodniczący:

Marek Nowara tel. 602 335 420

Koło RAŚ Katowice Południe e-mail: katowice.poludnie@autonomia.pl Przewodniczący: Tomasz Świdergał tel. 790 899 146

Koło RAŚ Kobiór e-mail: kobior@autonomia.pl Przewodniczący:

Piotr Kłakus tel. 604 526 733 Koło RAŚ Lyski e-mail: lyski@autonomia.pl Przewodniczący: Grzegorz Gryt Zasięg: Lyski, Gaszowice, Jejkowice Koło RAŚ Mikołów

e-mail: mikolow@autonomia.pl Przewodniczący:

Marek Gołosz, tel. 535 270 810

Koło RAŚ Mysłowice e-mail: myslowice@autonomia.pl Przewodniczący:

Leon Kubica, t el. 505 339 696

Koło RAŚ Region Opolski e-mail: ras@rasopole.org Przewodniczący:

Marek J. Czaja, tel. 693 567 733 Koło RAŚ Piekary Śląskie e-mail: piekary@autonomia.pl Przewodniczący: Dariusz Krajan tel. 791-222-579

Koło RAŚ Pszczyna e-mail: pszczyna@autonomia.pl Przewodniczący: Roman Pająk, tel. 601 886 455

Zasięg: powiat pszczyński Koło RAŚ Radzionków e-mail: radzionkow@autonomia.pl Przewodniczący: Andrzej Sławik tel. 601 544 374

Koło RAŚ Ruda Śląska e-mail: ruda@autonomia.pl Przewodniczący: Roman Kubica tel. 607 336 844

Koło RAŚ Rybnik e-mail: rybnik@autonomia.pl Przewodniczący: Marcin Bartosz tel. 508 714 235

Osoba kontaktowa: Marcin Bartosz, tel. 508 714 235

Koło RAŚ Siemianowice Śląskie siemianowice@autonomia.pl Przewodniczący: Rafał Hornik tel. 535 080 008

Koło RAŚ Śląsk Cieszyński slaskcieszynski@autonomia.pl Przewodniczący: Grzegorz Szczepański tel. 781 779 882

Koło RAŚ Świerklany e-mail: swierklany@autonomia.pl Krzysztof Swaczyna tel. 502 147 984 Koło RAŚ Świętochłowice swietochlowice@autonomia.pl Przewodniczący: Tomasz Sobczuk, tel. 505 846 412

Koło RAŚ Tarnowskie Góry e-mail: boino@centrum.cz Osoba kontaktowa:

Roman Boino, tel. 605 062 700 Koło RAŚ Tychy

e-mail: tychy@autonomia.pl Przewodniczący:

Jerzy Szymonek, tel. 508 597 837 Koło RAŚ Wodzisław/Żory e-mail: wodzislaw@autonomia.pl Przewodniczący: Dawid Prochasek Koło RAŚ Zabrze

E-mail: zabrze@autonomia.pl Przewodniczący:

Tadeusz Płachecki, tel. 509 478 078

Zebrania Kół RAŚ

Koło RAŚ Chorzów I

ul. Powstańców 70/3, wtorki 17:00 – 18.00 Koło RAŚ Katowice

ul. ks. Norberta Bończyka 9/4.

wtorki 16.00-18.00 Koło RAŚ Mikołów

drugi poniedziałek miesiąca w Łazi- skach Średnich, ul. Wyszyńskiego 8 (II piętro, p. 24) w godz. 18.00-19.00 Zasięg: powiat mikołowski.

Koło RAŚ Mysłowice

ul. Mikołowska 4a, wtorki 18.00-19.00 Koło RAŚ Pszczyna

Plac Targowy 5

pierwsza środa miesiąca 18.00

Koło RAŚ Ruda Śląska Ruda Śląska, Nowy Bytom ul. Markowej 22/26 I piętro wtorki 17.00-18.00 Koło RAŚ Zabrze ul. Wajdy 4, Dyżury: 2. piątek miesiąca godz. 17:00 Zasięg: Zabrze

Szczegóły na naszej stronie:

http://autonomia.pl Osoba odpowiedzialna

za prenumeratę:

Marek Nowara tel. 602 335 420 Archiwalne numery „Jaskółki Sląskiej”

dostępne są w wersji elektronicznej w formacie pdf na Stronach Śląskiej Biblioteki Cyfrowej pod linkiem:

www.sbc.org.pl/publication/87240

INFORMATOR

WYDAWCA:

Ruch Autonomii Śląska Siedziba wydawcy:

ul. ks. Norberta Bończyka 9/4 40-209 Katowice Redaktor naczelna:

Monika Kassner

Opracowanie tekstów w ślōnskij gŏdce:

Rafał Adamus Korekta:

Norbert Slenzok Skład:

Tomasz Pałka, Graphen

Kontakt z redakcją:

redakcja@jaskolkaslaska.eu www.jaskolkaslaska.eu

tel. 516 056 396 Nakład:

22.000 egz.

źródło: Archiwum prywatne.

Kto jest kim w RAŚ

Tomasz Ibrom

Magister inżynier. Członek Ruchu Au- tonomii Śląska od 2014 roku, wieloletni sympatyk. Należy do koła Rybnik i pełni w funkcję sekretarza. Z zawodu i zami- łowania inżynier programista. Obecnie przewodniczący Rady Dzielnicy Grabow- nia. Uważa, że prawdziwa demokracja i samorządność przejawiają się w po- stawie obywatelskiej zwykłych ludzi i ich codziennych decyzjach i działaniach. Na jasieni 2014 roku kandydował do Rady Miasta Rybnika z listy RAŚ. Jest absol- wentem I LO im. Powstańców Śląskich w Rybniku, a tytuł magistra inżyniera zdo- był na Akademii Górniczo-Hutniczej im.

Stanisława Staszica w Krakowie z kie- runku informatyka. Jest pomysłodawcą komputerowego systemu wymiany in- formacji i koordynacji działań dla RAŚ, który tworzy i wspiera. Na sercu leży mu edukacja publiczna, w tym szczególnie kształcenie zawodowe. Uważa, że za mało uwagi poświęca się edukacji zawo- dowej, a zbyt duży nacisk kładzie się na uczelnie wyższe. Jego największą pasją zaraz po informatyce jest taniec towarzy- ski. Tomek potrafi również gać na gitarze i innych instrumentach. Można się z nim skontaktować pod adresem rybnickiego koła RAŚ rybnik@autonomia.pl Red.

Kto jest kim w RAŚ

Marcin Bartosz

Członek Ruchu Autonomii Śląska od 2007 roku. Należy do koła Rybnik i pełni w funkcję przewodniczącego. Zwolennik ciągłego doskonalenia i optymalizacji.

Jest zdania, że dojrzała decentralizacja to najlepsza droga do gospodarczego i kulturowego rozwoju Górnego Śląska.

W Rybniku koordynował m.in. lokalną zbiórkę podpisów podczas akcji „Jestem Ślązakiem” oraz współorganizował Gór- nośląskie Forum Dyskusyjne. Marcin jest absolwentem rybnickiego I LO im. Po- wstańców Śląskich. Studiował na CZU w Pradze i Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu. Zawodowo pracuje jako analityk w jednym z przedsiębiorstw ener- getycznych. Marcin to zapalony rowerzy- sta, współzałożyciel Rybnickiej Inicjatywy Rowerowej – organizacji, której celem jest zwrócenie uwagi mieszkańców i włodarzy miasta na możliwości, jakie daje rower w rozwiązywaniu codziennych problemów komunikacyjnych i poprawie jakości życia.

Jego wielkim hobby są rowerowe podróże

po Europie i górskie wyprawy. Słowacka Mała Fatra to ulubione pasmo Marcina.

W Rybniku najbardziej brakuje mu do- brego klubu dyskusyjnego, w którym przy dobrym piwie możliwa byłaby wymiana zdań na temat lokalnych inicjatyw i pro- blemów mieszkańców. W sprawach koła lub działalności RAŚ w Rybniku można się z nim kontaktować pod adresem ryb-

nik@autonomia.pl Red.

Zaproszenie na konferencję

Europa na Śląsku, Śląsk w Europie

W dniach 9-10 lipca w rybnickim kam- pusie odbędzie się konferencja pt.

„Europa na Śląsku, Śląsk w Europie”, poświęcona europejskim systemom or- ganizacji relacji państwo-region. Przed- stawiciele kilku europejskich regionów opowiedzą o tym, jak wygląda u nich podział kompetencji pomiędzy miej- scowościami, regionami i państwem.

Opowiedzą, ile wypracowanych w re-

gionie pieniędzy w nim pozostaje oraz przedstawią, w jaki sposób popularyzują lokalną kulturę. Będzie to dobra okazja do porównania rozwiązań stosowanych w województwie śląskim z różnymi euro- pejskimi koncepcjami. Konferencja bę- dzie prowadzona w języku angielskim.

Po więcej szczegółów zapraszamy już wkrótce na www.autonomia.pl.

Marek Polok

Jan F. Lewandowski

11 czerwca 2015 r. odszedł wybitny historyk, filmoznawca, dziennikarz, ostatnio redaktor naczelny

znakomitego kwartalnika społeczno-kulturalnego

„Fabryka Silesia”. Autor najobszerniejszej i najlepszej biografii Wojciecha Korfantego oraz świetnego opracowania na temat dziejów autonomicznego

województwa śląskiego pt. „Czas Autonomii”

oraz wielu innych publikacji. O Śląsku i Ślązakach pisał po mistrzowsku, poruszając trudne tematy w sposób delikatny i wyważony. Jego odejście jest

dla nas niepowetowaną stratą.

Redakcja „Jaskółki Śląskiej”

źródło: Archiwum prywatne.

Kondolencje

Źródło: dziennikzachodni.pl

(6)

czerwiec 2015 r., Jaskółka Śląska

6 Z HISTORII REGIONU

Anonimowy pamiętnik z lat 1944-45 znaleziony na strychu

Pamiętnik znaleziony w Zabrzu cz. 6

14 kwietnia. (…) Zgodnie z amerykańską konstytucją władzę objął Harry Truman.

Zamierza on kontynuować politykę swe- go zmarłego poprzednika, której wartość jest równie mała, jak hymny pochwalne i kondolencje składane przez obu podże- gaczy. Zapowiedział, że dzień pogrzebu będzie amerykańskim dniem żałoby. Jak dla nas, niech Amerykanie chodzą przez cały rok w czerni i popiele, jako aposto- łowie pokoju. Fundament alianckiej wieży powstał na zbrodniach, których skutków i rezultatów nie da się jeszcze ocenić, ale w żadnym razie nie zostaną pominięte.

W społeczeństwie amerykańskim wojna jest wysoce niepopularna, ponieważ nie przynosiła chciwym Yankesom żadnych korzyści finansowych i terytorialnych.

Co przekazywały kolejne doniesienia?

Hitler znajduje się w Berchtesgaden, by stamtąd na chłodno kierować polityką, inna wersja głosi, że jest tam w areszcie.

Göring po powrocie z Anglii znajduje się w Berlinie, by stamtąd kierować negocja- cjami z Amerykanami, aby uratować z ruin to, co jeszcze pozostało. W kontekście światowej polityki jego gwiazda świeciła jedynie 12 lat. (…) Dlaczego Führer nie zadowolił się przyłączeniem Austrii, sko- ro znalazło to aprobatę po stronie Angli- ków? Nie było potrzebne podejmowanie tak radykalnych działań na rzecz gdań- skiego korytarza, był to strzał w kolano, który wywołał trwającą ponad 5 lat wojnę;

z czasem ta sprawa rozwiązałaby się na forum dyplomatycznym. Niepohamowana żądza podbojów cechująca wszystkich dyktatorów, którą opętany był również Hitler, zrzuciła go w głęboką przepaść, a wraz z nim poszła niewinna ludność.

Choć nie mam daru prorokowania, opanowany uczuciami od czasu śmier-

ci Roosvelta, pocieszyłem moją żonę tymi słowami: ,,Zobaczysz, kwiecień przyniesie nam jeszcze więcej nie- spodzianek o doniosłych skutkach’’.

Początek się spełnił. Niech Bóg wybawi nas od głodu i sprawi, żeby ten początek zwiastował również rychły koniec. Jego ślady odcisnęły na ludzkich twarzach takie piętno, że wielu znajomych z tru- dem mogło się rozpoznać. Dotyczyło to zwłaszcza emerytów oraz licznej warstwy urzędników, o których nie troszczyli się ani Rosjanie, ani Polacy, gdyż nie składali się na produktywną grupę.

Zazdrości nie można pozwolić za- mieszkać w sercu, musiałem jednak zawiesić tę sztukę, kiedy z pustym żo- łądkiem przyglądałem się, jak ludzie wiozą z oficyny kartofle dla własnych krewnych. Na tym lukratywnym intere- sie skorzystała panna Scholz, zapro- szona przez panią Kleinebram na obiad.

Z pewnością tam obok nie podaje się

kartoflanych skórek, które ja muszę jeść.

Nie żałujemy pannie Scholz tych świa- dectw przyjaźni, choć słowo ,,Bieda’’ nie jest jej znane; nie straciła ani jednego funta na wadze i wyglądzie.

16 kwietnia. Nie milkną słuchy, że Ame- rykanie i Niemcy mają stworzyć wspól- ny front przeciwko Rosjanom. Trudno mi uwierzyć, aby ta możliwość była brana pod uwagę. Najprawdopodobniej plotki te zyskały nową siłę po śmierci Roosvelta.

Z dotychczasowych wyjaśnień wniosku- ję, że w relacjach pomiędzy Wschodem i Zachodem pozostała rysa i ponownie nie dopisała sztuka dyplomatyczna. Dla niemieckiej sprawy może to mieć tylko korzystne skutki – gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta.

Widziałem polski plakat o następują- cej treści: ,,Pamiętajcie o tym, że Niemcy zapłacą nam za wyrządzone krzywdy!’’.

To otwarte okazywanie nienawiści, god-

ne polskiej kultury. Wczoraj pewien męż- czyzna został postrzelony przez rosyj- skich wartowników w pobliżu ul. Ślęczka (Lillystrasse przyp. red) Koniec tej uli- cy, podobnie jak ul. Klonowa (Ahern-A- lee przyp. red.) z powodu ustawionych nieopodal flaków (Flak 18 – potocznie osiemdziesiątkaósemka – niemieckie działo przeciwlotnicze i przeciwpancer- ne z okresu II wojny światowej). Jest jed- nym z najbardziej znanych dział z tego okresu. przyp. red.) zostały zablokowane dla ruchu. Mężczyzna był osobą głucha- wą i nie usłyszał wezwań wartowników.

17 kwietnia. Dzisiaj sprzedałem swoją maszynkę do golenia za 14 pf. w zamian za komiśniak (czyli chleb „komiśny”, za- twierdzony do wyżywienia wojska. Ciem- ny chleb, z dużym udziałem żytniej mąki.

Przyp. red.). Święty chleb! Zawsze dbali- śmy, aby zwyczaje ojców były szanowa- ne, lecz teraz poznaliśmy prawdziwie, jakim darem Bożym jest chleb. Dzisiaj w kierunku Pawłowa jechało 96 samo- chodów, podobno Rosjanie się wycofują.

Jest to pobożne życzenie.

W tym czasie polska prasa jest dla nas jedynym źródłem wiadomości, choć wąt- pliwa jest jej rzetelność. Według ostatnich wiadomości zostali aresztowani: książę August, ambasador Papen, słynny bokser Schmeling, Mackensen itd.

Mołotow weźmie udział w konferencji w San Francisco, której obrady poświęco- ne będą przejęciu Szczecina. Aresztowa- nie wyżej wymienionego jest niemożliwe, ale równie nieprawdopodobnie brzmi, że pojawi się na niej 93-letni Feldmarszałek Mackenzie, jakkolwiek nie ufam wrogom.

Na konferencji zapadnie decyzja o ,,być albo nie być’’ niemieckiej Rzeszy i jej naro-

du. W innych kwestiach mogę być bardziej rozdarty, ale w pytaniu o dalszy los narodu niemieckiego niewiele jest głosów mówią- cych, że decyzje zapadną na jego korzyść.

18 kwietnia. Niemiecka gwiazda zaczęła blaknąć i stopniowo wygasać. Przy po- mocy nowego wynalazku, wymyślonego rzekomo przez Niemca, Anglicy doszli do tego, jak wypędzić nasze U-Booty z wód.

Tymczasem była to nasza jedyna sku- teczna broń, która za jednym uderzeniem ręki mogła zdobyć panowanie na morzu.

Od tego czasu skończyły się sukcesy mi- litarne o decydującym znaczeniu, a losy wojny odwracały się stopniowo na na- szą niekorzyść. Jest rzeczą wiadomą, że morale żołnierzy gwałtownie spadły.

Z małego strumyczka płynących do nas wiadomości, można wyciągnąć wniosek, że celem przeciwników jest Berlin. Ro- sjanie chcieli, aby ich ofensywa posu- wała się dalej za Odrę. Niektórzy doszli do wniosku, najprawdopodobniej przez wypowiedzi części Rosjan, że pomiędzy Amerykanami i Rosjanami dojdzie do konfliktu zbrojnego, jeśli ci drudzy będą dalej uparcie stać przy swoim. Górny Śląsk stałby się tym samym po raz drugi obszarem wojennym. Nie podzielam tych obaw. Bez materialnej pomocy Ameryka- nów Rosjanie są bezsilni. Również relacje między Polakami i Rosjanami dalekie są od ideału. Czas jeszcze pokaże, że dwa przeciwstawne narody, Niemcy i Polska, utworzą wspólny front przeciwko Moska- lom. My, ludzie starzy, nie dożyjemy tej chwili, lecz jej godzina zbliża się, gdyż już teraz są ku temu warunki. Polacy są niezadowoleni z rozwiązania kwestii pol- skiej, a i Niemcy nie będą zwlekać dłużej, żeby wziąć odwet na Azjatach. CDN

Marian Kulik

Niemiecki żołnierz na froncie wschodnim podczas II wojny światowej.

Zabrze – Peter-Paul Platz (dziś Plac Wolności) w 1945 r.

Źródło: rgakfd.altsoft.spb.ru Źródło: archiwum prywatne

Himalaje część druga

Radziecka niewola

Idąc powoli w kie- runku sowieckich żołnierzy z rękami uniesionymi nad głową, najbardziej obawiałem się nie tego, że mnie za- strzelą, ale tego, że ograbią mnie z ciepłej odzieży lub obuwia. Ale na moje szczęście przetrząsnęli mi tylko siermiężne żołnierskie sakwy i pchnęli dalej do szeregu. Inni nie mieli tyle szczęścia.

Zabierano im ciepłe okrycia, szcze- gólnie jeśli któryś miał kożuch, fu- trzaną albo skórzaną kurtkę, skazu- jąc ich tym samym na zamarznięcie.

Po ogłoszeniu kapitulacji w ruinach mia- sta przez jakiś czas było słychać strzały.

To niedobitki naszych wojsk tu i ówdzie jeszcze się broniły. Prawdopodobnie były to jakieś szczątkowe oddziały SS i ci, do których informacja o kapitulacji jeszcze nie dotarła. Po paru dniach zapanowała cisza. Wtedy wszystkich nas wyprowa- dzono na rozległą równinę, rozciągającą się wokół miasta i kazano maszerować dookoła ruin Stalingradu. I tak od rana do nocy przez cztery dni dreptaliśmy, a ra- czej wlekliśmy się po tej białej pustyni, na której hulały lodowate wiatry. Efekty tej „drogi prze mękę ” były natychmiasto- we – wszyscy chorzy, kontuzjowani, ranni i wycieńczeni głodem pierwsi wypadali z szeregu, bezwładnie osuwając się na śnieg i tak zostawali, powoli zamarzając.

Ostatniego dnia cała trasa marszu była usiana zwłokami naszych zmarzniętymi kolegów, którzy leżeli w różnych pozach, często z wyciągniętymi w naszym kierun-

ku rękami i otwartymi w niemym krzyku ustami. To był straszny widok, którego nie potrafię zapomnieć, chociaż minęło tyle lat.

Któregoś dnia, podczas marszu poja- wiła się ciężarówka, z której jakiś radziec- ki żołnierz wyrzucał w naszym kierunku kawałki chleba lub sucharów, oczywiście twardych od mrozu jak beton. Ale nikt na to nie zwracał uwagi, każdy był szczęśli- wy, że po kilku dniach „ścisłego postu”

mógł coś przeżuć, okłamując się, że na- pełnił żołądek. Na blisko sto tysięcy jeń- ców taka ciężarówka z chlebem była ni- czym, ale Rosjanie sami głodowali, więc nikt się temu specjalnie nie dziwił.

Na krótko przed wywózką do obozów poinformowano nas, że marsz wokół zniszczonego Stalingradu był po to, aby każdy z nas mógł zobaczyć, co zrobiła nasza armia z tym miastem. To wersja oficjalna, a nieoficjalna – żeby „wypuco- wać naturalną selekcją” szeregi jeńców z osobników niezdatnych do pracy. Inna metoda „naturalnej selekcji”, o której się dowiedziałem od naocznych świadków dopiero w lagrze, polegała na wyprowa- dzaniu ludzi na środek zamarzniętej Woł- gi w takich ilościach, że lód się pod nimi łamał i wszyscy tonęłi.

Himalaje

Nie wiem jak długo nas trzymano w Stalingradzie, ale któregoś dnia nie- spodziewanie zaczęto nas ustawiać w kolumny i prowadzić w kierunku wi- docznych w oddali wagonów towaro- wych. Już z daleka widziałem, że coś się dzieje na przedzie kolumny i się nie pomyliłem. Przed wagonami odbywała się błyskawiczna selekcja. Stojący w rozkro- ku oficer rozdzielał nas do prawego albo

do lewego wagonu, powtarzając przy tym na przemian: „Sybir, Himalaje, Sybir, Hi- malaje…” Nie wiem, czym się kierował, ale zostałem przydzielony „na Himalaje”

i wraz z setką innych zapakowany do le- wego wagonu. W wagonie było nas na pewno nie mniej niż stu, czyli zbyt dużo, ale wbrew pozorom, nikt się tym nie mar- twił, bo w tak dużej grupie o wiele łatwiej utrzymać ciepło własnego ciała. Na pew- no była to jakaś pociecha i nadzieja, że uda się przeżyć. Niestety na krótko. Gdy nakarmiono nas solonymi śledziami, co bardziej wrażliwi zaczęli umierać i trzeba było podróżować razem z trupami. Nie- kiedy nawet kilkanaście dni zanim pociąg się zatrzymał i można było wyładować zwłoki na pobocze torowiska. Żeby jakoś ugasić pragnienie, które było gorsze niż głód, zaczęliśmy zlizywać najpierw sople lodu, a potem parę wodną, która się tu i ówdzie skraplała.

Większość z nas była już tak otępiała tym niekończącym się turlaniem po to- rach, że było nam wszystko jedno, dokąd i jak długo już jedziemy. Ale ktoś usłyszał przez szpary w wagonach, że jesteśmy już ponad miesiąc w drodze i zmierzamy w kierunku Ałma Aty w Azji Środkowej.

Na miejsce naszego zesłania przyje- chaliśmy już wiosną, kiedy było bardzo ciepło i sucho. Gdy otwarto wagony, ci którzy wyszli jako pierwsi od raz pada- li na ziemię i pili stojącą wodę z kałuż.

Większość tych nieszczęśników nieba- wem umarła, bo woda była skażona, ale wtedy nikt jeszcze o tym nie wiedział. Ja również miałem spore problemy, bo jesz- cze w Stalingradzie odmroziłem sobie pię- ty do tego stopnia, że zaczęła odchodzić z nich skóra i żeby chodzić, byłem zmu- szony wyciąć spód butów, a pięty owinąć

koszulą po zmarłym koledze i sam nie wiem jak, ale udało mi się wyleczyć od- mrożone stopy.

Na nasz obóz składało się pięć du- żych lagrów, w każdym lagrze tysiąc więźniów. W momencie mojego zwolnie- nia pozostał tylko jeden lager, bo resz- ta opustoszała. Śmierć zbierała żniwo.

Mieszkaliśmy w dużych barakach, w któ- rych na początku nie było nic oprócz glinianego klepiska, na którym kazano nam sporządzić legowiska. Same ba- raki nie były ogrodzone ani pilnowane, bo i po co, skoro w promieniu kilkuset kilometrów był tylko jałowy, suchy i pła- ski jak szyba step, a dalej dzikie i bez-

ludne góry, które już swoim wyglądem budziły grozę.

Następnego dnia po przyjeździe oznajmiono nam, że kto nie będzie pracował, ten nie będzie jadł i od razu wszyscy ruszyli do roboty przy uprawie bawełny i tak dzień w dzień. Zimą, która była łagodna i padały tylko deszcze, ko- paliśmy rowy irygacyjne, aby nawadniać pola pod plantacje bawełny. Wiosną te same pola obsadzaliśmy bawełną. Póź- nym latem odbywał się zbiór białego pu- chu. Jesienią czyszczono pola z suchych badyli, które ze względu na kompletny brak drzew przeznaczano głównie na opał oraz na nasze posłania, które mu- siały nam służyć aż do następnych zbio- rów. Za tę robotę karmiono nas zupą bez większej wartości odżywczej i od czasu do czasu czymś, co chlebem było tylko z nazwy. Kiedy stało się jasne, że w kwe- stii żywienia nic się nie zmieni na lepsze, a może być jeszcze gorzej, wtedy wszy- scy zaczęli szukać jakiś „zastępczych pokarmów” w postaci trawy, kwiatów, korzeni roślin, grzybów, a nawet chrzą- szczy. Oczywiście wszystko na surowo.

Większość tych pokarmów zapewne nie szkodziła, ale część musiała być ska- żona albo trująca, bo jedni się pocho- rowali, a inni umarli. Codziennie pod- czas drogi do roboty towarzyszył nam jeden albo i więcej wozów ze zmarły- mi, których chowano w płytkich dołach przysypanych z góry piaskiem. Nocą przychodziły dzikie zwierzęta zwabione rozkładającymi się ciałami. Następne- go dnia, kiedy szliśmy do pracy, wokół dołów walało się pełno porozrywanych ludzkich szczątków, a nad wszystkim unosił się nieznośny fetor gnijących ciał.

CDN

(7)

czerwiec 2015 r., Jaskółka Śląska

HISTORIA I PUBLICYSTYKA 7

Rybnik niebawem przykładem przyjaznego, nowoczesnego miasta?

Jak nadać śląskiemu miastu nową wartość?

Upadek amery- kańskiego modelu miasta – nowa urbanistyka

Każde z miast stoi przed zjawi- skiem niekontrolo- wanego rozrastania się. Wzrastające w zaskakującym tempie wykorzystanie samochodów jako jedynego środka komunikacji, roz- wój podmiejskich galerii handlowych, rozszerzanie istniejących i budowa nowych stref ekonomicznych, model amerykańskiej urbanistyki lat 80-tych, wydaje się być głównym modelem urba- nistycznym nieuchronnie rozrastające- go się miasta.

Jeśli w tym momencie nie sprzeci- wimy się tym zjawiskom i nie wrócimy do korzeni, nasze miasta w 2050 roku będą jedynie opustoszałymi pustosta- nami, na wzór Detroit, które stosun- kowo niedawno ogłosiło bankructwo, będące następstwem zmian gospodar- czych oraz złej polityki przestrzennej.

Dziś każdy z nas chce pracować tam, gdzie mieszkamy. Chcemy robić zakupy lokalnie. W śląskich miastach następuje duży wzrost społecznej ak- tywności, wielu mieszkańców spę- dza coraz więcej czasu wolnego na sporcie oraz weekendowej rekreacji, bardzo często blisko swojego miejsca zamieszkania, bez pokonywania zbęd- nych odległości.

Samochód – zło konieczne?

Zmiana stylu życia daje szansę na lepsze i zdrowsze jutro. Wraz z nią powinna zmienić się diametralnie po- lityka przestrzenna oraz transportowa śląskich miast. Dopiero wtedy miasto stanie się dla przeciętnego mieszkańca symbolem dobrobytu i godnego życia.

Dla naszego regionu charakterystyczna jest największa urbanizacja w skali ca- łego kraju. W ubiegłych latach wielkimi nakładami pieniężnymi wybudowano

w regionie stosunkowo gęstą sieć dróg dla zmotoryzowanych. Śląskie miasta charakteryzują się jednym z najwyż- szych w Europie wskaźników zmoto- ryzowania. Na samochodowej rewolu- cji tracimy wszyscy. Nie tylko kierowcy tracą swój cenny czas i pieniądze, ale również pozostali mieszkańcy z uwagi na hałas, zanieczyszczenia powietrza spowodowane w dużej mierze nadmier- nym ruchem samochodowym w cen- trach miast.

W Polsce samochody mają śred- nio powyżej 15 lat. Fakt ten wiąże się bezpośrednio z ich wpływem na śro- dowisko oraz jakość przestrzeni miej- skiej. Korkując centra naszych miast wpływają negatywnie na samopoczu- cie mieszkańców oraz przepustowość dróg dla innych użytkowników, korzy- stających z autobusów czy rowerów, które pod względem przestrzennym, ekonomicznym i społecznym są zde- cydowanie wydajniejszym środkiem transportu. W zeszłorocznych bada- niach GDDKiA możemy wyczytać, iż średnia prędkość poruszania się sa- mochodem w polskich miastach nie- jednokrotnie spadła poniżej prędkości rozwijanej przez naszych przodków na dziewiętnastowiecznych furman- kach. Uzasadnione więc staje się za- dawanie pytań: czy obrany kierunek rozwoju jest odpowiedni i czy chcemy takich miast?

Brak uniwersalnego lekarstwa dla śląskiego miasta

Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że korki rozładują się, jeśli za- czniemy budować nowe drogi, jed- nakże fakty są inne. Holendrzy i Duń- czycy już w latach 80-tych zrozumieli, iż receptą z pewnością nie jest budo- wanie nowych dróg w miastach czy też poszerzanie istniejących arterii o kolejne pasy dla samochodów oso- bowych. Stąd miasta w tamtych kra- jach należą do najbardziej przyjaznych dla mieszkańców. Wielkie miasta, takie

jak Melbourne czy Nowy Jork już biorą przykład z miast duńskich i zmieniają swoją politykę transportową na bar- dziej ekologiczną i dostosowaną do skali człowieka.

Następstwa poszerzania ulic by- wają bardzo często nieprzewidywal- ne. Mieszkańcy stosunkowo szybko zapełniają drogi nowymi pojazdami, a po kilku latach okazuje się, że ko- nieczne jest wyburzenie kolejnych kwartałów budynków zabytkowych w centrum. To prowadzi do stagna- cji w rozwoju miast oraz patologizacji przestrzeni miejskiej, korzystne jest jedynie dla lobby drogowego, które ni- gdy nie przestanie wmawiać nam, że budowa nowych dróg dla samocho- dów to lekarstwo na nasze problemy codziennego życia.

Wróćmy do korzeni

Pomóc w codziennym życiu może nam jedynie rozwój transportu zbio- rowego, w szczególności komunikacji szynowej i autobusowej, w powiązaniu z transportem rowerowym. Rower jako środek komunikacji o największej do- stępności oraz pojazd najmniej inge- rujący w przestrzeń miejską daje nam możliwość dojazdu do większości ce- lów naszych podróży, zaś w połącze- niu z komunikacją szynową daje nam możliwość swobodnego poruszania się po całym regionie z pominięciem korków, w sposób zdrowy i przyjemny.

Niewielkie odległości pomiędzy górnośląskimi miastami stwarzają idealne możliwości do stworzenia śląskiej kolei aglomeracyjnej, nato- miast charakterystyka przestrzenna wielu śląskich miast daje szansę, aby rower stał się dla wielu osób alterna- tywą dla samochodu w codziennych dojazdach do pracy czy szkoły.

Wystarczy przecież niewielkim na- kładem finansowym wybudować spój- ną i bezpieczną sieć dróg rowerowych oraz poszerzyć infrastrukturę rowerową o estetyczne i funkcjonalne wiaty dla

rowerów w centrach miast tak, aby ro- werzyści nie musieli się o nie martwić.

Co robią nasze miasta? Rybnik przykładem miasta przyjaznego mieszkańcom.

W ostatnich latach inwestycje w Pol- sce w pozostałe środki transportu w od- niesieniu do samochodu stanowiły nie- wielki procent wydatków budżetu. Czas to zmienić.

W Rybniku w ostatnich latach prze- prowadzono wiele inwestycji w obsza- rze transportu drogowego. Wyremon- towane zostały niemalże wszystkie drogi główne, co wpłynęło pozytywnie na jakość korzystania z samochodu, lecz przyczyniło się do wymiernego wzrostu natężenia lokalnego ruchu kołowego. Dziś miasto musi w jakiś sposób zaradzić zaistniałej sytuacji, więc postanawia wprowadzić zrówno- ważoną politykę transportową.

Od tego roku polityka transportowa miasta zakłada wzrost wydatków na inwestycje w infrastrukturę przyjazną dla rowerzystów, użytkowników dróg, o których wiele lat zapominano (nie

tylko w Rybniku, ale we wszystkich śląskich miastach).

Sytuacja, w której śląskie miasta chwalą się, iż mają jedynie kilka kilo- metrów bieżących dróg rowerowych w swoich granicach administracyjnych jest wciąż normą, a powinna być powo- dem do wstydu. Ucząc się na wypra- cowanych standardach holenderskich, czy patrząc na komunikację rowerową w Zagłębiu Ruhry w Zachodnich Niem- czech, musimy zdać sobie sprawę, że potrzebujemy diametralnej zmiany w podejściu do polityki transportowej.

Konieczne jest wprowadzenie działań umożliwiających korzystanie w naszych miastach z alternatywnych dla samo- chodu środków transportu.

Rower zaś nie może być dla nas tylko pojazdem umilającym nam week- endowy wypad rekreacyjny. Czas, aby stał się dla wielu osób podstawowym środkiem codziennej komunikacji. Ro- wer, w przeciwieństwie do samocho- du, to zdrowie, zaoszczędzony czas i pieniądze. Warto zdać sobie z tego sprawę dziś, a nie gdy będzie już za późno.

Na ratunek zabytkom techniki

Batalii o banhof ciąg dalszy

W sierpniu ubie- głego roku pisa- łem już na łamach Jaskółki Śląskiej o rybnickim Paru- szowcu. Dominują- ca część artykułu dotyczyła zabytko- wego, secesyjnego dworca. Od tamte- go czasu wiele się zmieniło i co naj- ważniejsze, są to zmiany na lepsze.

Po pierwsze, poprzez nasze działania udało się zwrócić uwagę opinii publicz- nej na to, jak zniszczony obiekt wpływa na odbiór naszego miasta wśród po- dróżnych mających z nim styczność.

W międzyczasie wraz z innymi człon- kami rybnickiego koła RAŚ posprząta- liśmy zabytek oraz najbliższą okolicę.

To wzbudziło pozytywną reakcję rybni- czan, którzy są rozczarowani dewasta- cją wielopokoleniowego dziedzictwa.

Dodatkowo udało nam się nagłośnić kwestię braku lub niedoboru połączeń kolejowych oraz w ogóle komunikacyj-

nych między Rybnikiem i najbliższymi ośrodkami w regionie. Pomijając Kato- wice, pod względem komunikacji pu- blicznej Rybnik jest praktycznie odcię- ty od sąsiadów, nie wspominając już o dalszych ośrodkach.

Jakiś czas temu PKP ogłosiło, że w budżecie znalazło się około 450 tys. złotych, które mają zostać prze- kazane na remont dworca. Ogłoszono nawet przetarg, jednak – jak podaje PKP – jego zwycięzca nie podpisał

umowy. Niestety. Sprawa remontu wróciła do punktu wyjścia. Z drugiej, nasze działania mają już pierwsze na- stępstwa. W piątek, 12 czerwca odby- ło się spotkanie władz Rybnika i PKP mające na celu poruszenie kwestii wkomponowania w nasyp kolejowy tunelu, umożliwiającego mieszkań- com dzielnicy Rybnik-Północ bez- pieczne korzystanie z dworca oraz przedostawanie się do sąsiedniego Paruszowca.

Dworzec w Paruszowcu powstał w 1912 roku, głównie na potrzeby lo- kalnych zakładów przemysłowych.

Pomimo tego, że zmienił się profil go- spodarczy Paruszowca, lokalne fabry- ki i przedsiębiorstwa nadal zatrudniają około 5 tys., pracujących w większości w systemie zmianowym, osób. Nie jest żadną tajemnicą, że wiele z nich dojeż- dża do pracy marnując czas w korkach, podczas gdy można by uruchomić specjalne połączenia (autobusy, szy- nobusy), które zapewniałyby wygodny dojazd do pracy i powrót do domu w ob- rębie konurbacji rybnickiej. Tymczasem

w godzinach szczytu, szczególnie około 14:00 Rybnik jest nieprzejezdny.

Przed nami jeszcze długa droga do rewitalizacji naszego poprzemysłowe- go dziedzictwa. Warunkiem niezbęd- nym do przywrócenia obiektowi daw- nej świetności jest zwiększenie jego dostępności oraz użyteczności. Do tego potrzebna jest mądra polityka oparta na zrównoważonym transporcie oraz promująca i premiująca alternatywne środki transportu, takie jak na przykład rower. Taka odpowiedź na komunikacyj- ne problemy wielu mieszkańców była- by strzałem w dziesiątkę, zmniejszając ilość korków, zwiększając częstotliwość przepływu pojazdów oraz oczyszcza- jąc z toksyn rybnickie powietrze. Wy- starczy nadmienić, że aby przewieźć 1000 osób, potrzeba od 250 do 1000 samochodów, 15 autobusów, bądź je- den pociąg z 8 wagonami. Ten przykład najlepiej pokazuje potrzebę rewitalizacji transportu kolejowego w nowoczesnych aglomeracjach miejskich, niezależnie od tego, czy będą to pociągi czy szy- nobusy.

Ciekawe, czy wzorem Amsterdamu włodarze górnośląskich miast postawią na rozwój ekologicznego transportu rowerowego.

Bartłomiej Bobula

Jan Fiałkowski

Ekipa wolontariuszy rybnickiego RAŚ-u, która posprzątała dwo- rzec w Paruszowcu i zwróciła uwagę na jego walory zabytkowe i wizerunkowe dla miasta. Od lewej: Marek Cebula, Jan Fiałkow- ski, Bartłomiej Bobula (autor tekstu) i Filip Lubszczyk.

Źródło: Archiwum koła RAŚ Rybnik. Źródło: koloroweru.geozone.pl

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zwycięstwo w tych bitwach będzie możliwe tylko i wyłącznie wtedy, gdy wszyscy: posłowie, senatorowie, biz- nes, samorządy i obywatele Śląska zjednoczą się w tej walce i uda

Im bardziej będzie widoczny jakiś po- nadlokalny wspólny kod porozumie- wania się ludzi, których łączy wspól- na kultura, tym bardziej będzie można używać wobec tego

„Oberschlesische Dampfstraßenbahn Gmbh”- Górnośląskie Tramwaje Parowe Sp. która odpowiedzialna była za organizację powstających tramwajów. W maju i sierpniu tego samego roku

Zabytkowy obiekt będący wybitnym osiągnięciem ar- chitektury i techniki w skali światowej mógł nas prowadzić w przyszłość, przy okazji stając się ikoną

Ubolewamy, że przegrał z takimi kandydaturami jak: Plac Wolności , Generał Ziętek, czy Jan III Sobieski, który tylko przejeżdżał przez Śląsk i zatrzymał się w Piekarach

Wiecie państwo, przez wiele tygodni zbie- rałem na terenie mojego miasta podpisy dotyczące uznania języka śląskiego za język regionalny. Niedawno brałem też udział w

Co więcej – zaczyna się już bezkarne i otwarte rabowanie ślą- skich instytucji, na kontach których są jeszcze jakieś pieniądze – przykła- dem niechaj będzie Centrum

Dzięki temu, że nasza mała Ojczyzna znajduje się niemal w samym środku Europy, na skrzyżowaniu kultur, polskiej, niemieckiej, czeskiej, słowackiej, a także żydowskiej, na