RECENZJE I NOTY O KSIĄŻKACH 313
WIELKIE PROBLEMY I MALA FILOZOFIA
Dane R. Gordon, Filozofia i wizja, tłum. T. Buksiński i L. Sikorska, Wydaw nictwo Naukowe Instytutu Filozofii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, Poznań 1995.
Ktokolwiekzetknąłsię z filozofią, doskonalezdajesobiesprawę zwielu obowiązu
jących go lektur, jeśli chciałby pogłębić swoje wykształcenie wtej dziedzinie. Bywa jednak tak, że czasem odrywamysięodtegokanonuisięgamypopozycję, którawpadła nam w oko w chwili przeglądania księgarskiego regału. W wypadku książki Dane R. GordonaFilozofiai wizja,zcałą pewnością zaintryguje nas tytuł; kiedy stwierdzimy, żejest to zbiórwykładów amerykańskiegofilozofai teologa,łatwoulegniemy pokusie przejrzystej w odbiorze lektury. Jeszcze tylko rzut oka na Przedmowę, w której zapo wiadanesą egzemplifikacje trudnych problemów filozoficznych o podstawowymznacze
niuegzystencjalnymijużcieszymysięznowegonabytku.Któżbowiemniechciałbypo przeczytaniu zaledwie 219 stron posiąść więcej wiedzy na temat moralności osobistej, środowiska naturalnego, feminizmu, wiary religijnej, stosunku do seksu, postmoder
nizmu... Tu pojawia się pierwsza wątpliwość dotyczącapowodzeniategoprzedsięwzięcia, kiedystwierdzimy, że autorjedynie dotyka owych problemów i totak ostrożnie, iżnie daje nam satysfakcji poznania określonego stanowiskafilozoficznego lub bycia świad kieminteresującej wizji.
Mamy więc doczynienia już w samymtytule z dużądoząpatosu, któremumożemy całkowicie ulec po przeczytaniu pierwszego wykładu. W nim to autor przytacza całe mnóstworóżnorodnychprzykładów. Sąto cytatyutworówpoetyckich, odwoływaniesię dowłasnegodoświadczenia,ilustracjefilmowe itd. Jest to wręczbombardowanie obraza
mi (można naliczyćokoło 30 na dziewięciu stronach), które nie służyjasności odbioru.
Gubi się wątek, tym bardziej że autor nagle zmienia styl i oto przedstawia w sześciu punktach teorię symbolu Paula Tillicha, która nie jest przydatna ani w kolejnych wykładach, ani dowysnuciagłównegopostulatu.Aonokazuje się dość banalny: filozof musi widzieć sprawy szerzej, głębiej, mieć świadomość symbolicznego odniesienia do życia. Towszystko.Tłumaczenietego, jak przechodzenieod „Ja” do„Nie-Ja”, jestchyba zbędne inieprzystajedo dosyć prostych wniosków. Jednymsłowem, trzeba przyłożyć innąmiarędo tej książkiniżtoautorsugeruje na pierwszychstronicach. Potymzabiegu można przyjrzeć się interesującym zgołaproblemom.
Poszukiwanie spokojuducha to tytułdrugiego wykładu,a zarazem teza, jaką autor stawia, przypatrując sięsztuce, poezji, wierzeniom religijnym i filozofii okresuhelleń skiego, niestety, nie przekonuje. Czy rzeczywiście wszyscy ci ludzie szukali ataraksji?
Wystarczyodwołać się do rozpowszechnionegoprzez długie wieki kultu Dionizosa, by miećzgołainnezdanie. Przypomnijmy,żeprzyczyną zakazu obchodzenia choćby rzym
314 RECENZJE I NOTY O KSIĄŻKACH
skichbachanalii były nadużycia seksualno-kryminalne. Niepokój budzą ponadto pewne śmiałe, alejakżekontrowersyjneporównania: boginiIsis- Matka Boska, upadek Rzymu - rozpadJugosławii, alboniezrozumiałewręcz konstatacje, że dlafilozofii epikurejskiej istoickiej (głównieomawianych w tymwykładzie)czymś, co stanowi o ichsile jest fakt, że każda z nich dajeobraz egzystencji, która wychodzi poza „Ja”.
Kolejnywykład(treści wykładów należyanalizowaćoddzielnie zewzględuna ich odrębność) traktuje o pewności,którejurokowi,niestety,ulegamy. Wreszcie dośćspójne przedstawienie problemu.Nie brak tu odwoływania się doKanta, Hume’a,Hegla,Marksa icałychepok,którecharakteryzowałysięokreślonymiprzekonaniami. Pewnośćzdajesię tu byćprzez autora wyraźnie napiętnowana: „Kiedy patrzymy na te koncepcje dzisiaj, wiemy,jakie rozczarowania przyniosły”. Ale czy mogło być inaczej? Postulat amery kańskiego autora o więcej sceptycyzmuna drodzedo pewności zdaje się byćza słaby wobec wielkiej problematyki rozwoju idei.
Prawdziwie interesującyjestpewien problem zaczerpnięty z tematyki feministycznej, któremu poświęcony jestkolejnywykład. Okazujesiębowiem,że w StanachZjednoczo nychżywo dyskutuje się nad sprawąswoistejnieadekwatności standardowegorozumienia sprawiedliwości wobec kobiet. Płeć piękna ma inną naturę i w oparciu o jej analizę należy wprowadzić pojęcie troski jako trafniejsze. Gordon przytaczając te rozważania czyni wiele interesujących uwag dotyczących świata polityki. Czy rzeczywiście nie byłoby lepiejgdybywagendachONZ,którama zwracaćuwagęnietylkona prawo,ale na dobro całej ludzkości, zasiadały kobiety. A czy Kościół ze swoją misją, nie jest wymarzonymmiejscemdlanich,któretroskęmają„we krwi”. Oczywiście pojawiają się tu różnorakie problemy,jak np. groźbapaternalizmu,który autorzauważa, ale pamięta
jąc, że nie chodzi o to, by coś rozstrzygać, należy uznać ten problem za bardzo interesujący, chociażby ze względunailustracjęproblematyki, jaką zajmuje się współ
czesna filozofia amerykańska.
Kolejny, piąty wykładkontrastujezpoprzednimizewzględunalapidarnośćstwier dzeń. - Co może powiedzieć filozofia człowiekowi, który w obecnymświecie z nonsza lancją podchodzidosprawseksu? Otóż jedno:trzebasięnajpierwzastanowić,bo konse
kwencją może być zarażenie się wirusem HIV. - Jakie stanowisko zaś należy zająć w sprawieaborcji? - Wydajesię, żeniema słusznej drogi, pozostaje więc namodpowie dzialnośćw podejmowaniu decyzji. - Co nas może uchronić przed niepożądanymskut
kiem złego czynu? - Jedynie silne postanowienie etycznegopostępowania.
Dużo bardziejgodnyuwagi jestkolejnywykładtraktujący o biznesie. Czymaobo wiązki społeczne, czy też powinien kierować się tylko interesem własnym? Problem interesujący, ale chyba zbyt ogólnie postawiony. Wiadomo bowiem, że sprawy te są bardzo ściśle powiązane.Nieda się zwiększać wnieskończoność produkcji poprzez za
stąpienie ludzi robotami, boktobędzie w stanie kupićte produkty, jeślinie będzie zara
biał itd. Interes zaś może być z kolei podstawową kategorią, która tłumaczy nasze działania - jak to jest w filozofii J. Habermasa.Bardziejinteresujące byłoby zilustrowanie
RECENZJE I NOTY O KSIĄŻKACH 315
jakiegoś jednegozjawiska, np. związanego ze sponsorowaniem,i dokonanie próby roz
strzygnięcia,czymożnatraktować je jako przejaw postulowanejwcześniejtroski.Podob nyproblem zarysowany jest w wykładzieVII-ochrona środowiska naturalnego a gospo darczy interes. Tematjak najbardziej aktualny. Z pewnością jest to cenny głos w tej sprawie, a szczególnieimplikacje w postaci skonstruowania swoistej etyki ziemi.
Kolejny wykład zdaje się być najlepszy ze wszystkich. To ze względu na zwięźle przedstawioną polemikę międzymyślicielami zajmującymisięnauką. PoglądyPoppera, Lakatosa, Kuhna, Fayerabenda są jednak potrzebneautorowi do wypowiedzenia kontro
wersyjnej tezy: trzeba bronić się przed nauką,którąrozumie jako wiedzęofizyczności.
Trochę szkoda, żeautorniezabieragłosu w polemice przywołanych filozofów. Znowu staje niejako ponad zagadnieniem i postuluje szersze spojrzenie - nie tylko naukowe:
„Fizyczność może byćrozumiana tylko w kontekście niefizycznego” - brzmi nieźle, ale jakże niefortunnie wobec całego wykładu.
Wolność osobista powinna być zrównoważonaodpowiedzialnością polityczną, gdyż sama może prowadzić do konfliktu między ludźmi. W efekcie mamy do czynienia z wolnością polityczną - oto kwintesencja IX wykładu. Jeśli adresatem tych słów byłby uczeń szkoły średniej, to być może wynotowałby sobie powyższe myśli, ale ponieważ tenwykładskierowany był do studentów filozofii, to dość słabo wypadają owe wnioski w kontekściepoznawanej przecieżprzez studentówkoncepcjiwolnościegzystencjalnej i politycznej Jaspersa. Podobną wartość majątakże uwagi zawarte w kolejnymwykła
dzie, gdzie autor przytacza dowody Tomasza z Akwinu jako przykład filozoficznych dowodów na istnienie Boga. Przykład dobry, ale studenci chyba się w tym miejscu nudzili,tym bardziejże wniosek został wyprowadzonyjeden: filozofia może byćtupo mocna, samo szukaniejest tu bardzo wartościowe.
Wykład XI zdaje się być kolejnym przykładem potwierdzającym fakt, że adresat tych wykładów powinienbyć trochę inny. Szukająckierunku w świecie o wielu wyzna
niach autor odkrywanawstępie prawdę,iż ludziewierzący inaczej są taksamo przeko
nani o prawdzie iwyjątkowości swojego wyznania jak my. Poczymstawiapytanie,czy możemy uznać innereligiebezuszczerbku dlawłasnych przekonań. Znowu proponuje szerszą perspektywę: „Proponujęwyjśćpoza różne przekonaniareligijne ku tym ruchom ludzkiego ducha, jak powiedziałem, które je tworzą. Jak to uczynić,jeśli nie poprzez pewien rodzaj kreatywnej filozofii, teologii lub poezji...” (s. 163) Słowa te zasługują chybana najcięższą krytykę, tym bardziej że wypowiadajepastor. Czyżbyniesłyszał o jakże już starym pojęciu, istniejącym w całym ruchu ekumenicznym, jakim jest fałszywy irenizm, oznaczającyzgodęiprzyjaźń,alekosztem własnychprawd doktrynal
nych. A jeśli nawet chce stanąćponad synkretyzmem, który wydajesię nieuchronny, to stanie zawsze jako pastor, jako człowiektak lub inaczej ukształtowany. Czy w końcu proponuje nam medytację transcendentalną, która pojawiła sięjuż w latachsześćdzie
siątych (przed kilku laty także w Polsce),a która miała być tak bardzo neutralna wobec wszystkich religii.Okazałosię wnet, że najlepiejmedytujesiępowtarzającodpowiednią dlasiebiemantrę, a po głębszej refleksjistałosię jasne,żemamy do czynienia z tradycją
316 RECENZJE I NOTY O KSIĄŻKACH
religijną hinduizmu. To już chyba lepszym rozwiązaniem byłaby idea Erazma z Rotterdamu, który proponowałuzgodnienie prostych formuł wiary dla ludu, a teolodzy niech się kłócą. Jak wiemy, niepowstrzymało to reformacji i jej konsekwencji. Chyba dość nieszczęśliwie się stało dla autora, że właśnie w tym miejscu pokusiłsię o zajęcie jasnego stanowiska, boewidentnienierealnegoi zastanawiającego, w przypadkupastora.
Definiując na nowonasz światinas- tytuł ostatniej zpięciuczęściksiążki, w którą wchodzą dwa wykłady: o modernizmiei o „Ja”. Znowunie dochodzitu dożadnej defi nicji. Bo nie możnanimi nazwać stwierdzenia dotyczącego „postmodernistycznej fali", któraokreśla nasze środowisko. W obecnym świecie można tworzyć, filozofować dość swobodnie bez narażenia się na śmieszność, ale może to być również przykrywka dla intelektualnego lenistwa - reasumuje Gordon. Co ma autor na myśli kiedy mówi „Ja”
- dowiadujemy się z ostatniegowykładu.Chodzitu, rzecz jasna, o człowieka, który jest po części materialny, po części duchowy, po części wolny i uwikłany, a w Epilogu zyskujemy niejako dopowiedzenie do tej wizji: zadaniem naszym jest patrzenie w przeszłość, ale i w przyszłość, korzystaćzpierwszego,by budować drugie.
Chybate ostatnie słowa są najlepszym podsumowaniem samych wykładów.Wielość banalnych sformułowań świadczyo tym, że autornieporadził sobie zupełniez podjętą problematyką. Od strony merytorycznej nie zyskujemy nic prócz przytoczenia kilku trafnychcytatówinnychfilozofów uzmysławiających nam wagęiatrakcyjnośćpodjętych problemów.Książkatazdajesiębyćpułapkądlatych,którzy ulegają złudzeniom rozwią zywania trudnych filozoficznych problemów łatwo, szybko iprzyjemnie.
RomanJędrzejewski
A. Kościółek, Człowiek Ewangeliiw „Dzienniku pisarza”Fiodora Dostojewskiego, Toruń 1994.
Człowiek Ewangelii jest to próba analizy filozoficznej Dziennika pisarza Fiodora Dostojewskiegoza pomocą pojęćzaczerpniętych z filozofii Gabriela Marcela. Użyte w analizie pojęcia to: wolność,odpowiedzialność,wiara,nadziejaimiłość. Wybór francus kiego filozofa nie był przypadkowy, bowiem autorka tej książki uważa poszukiwania filozoficzne G.Marcela jako przedstawiciela chrześcijańskiego egzystencjalizmu, za zbieżne zrefleksjami Fiodora Dostojewskiego, którychodzwierciedleniem jestcała jego twórczość.A. Kościółek w prezentowanej tu książce stawia sobie za celzrekonstruowanie na podstawie Dziennika pisarza modelu człowiekaEwangeliioraz wykazania,żeodpo wiada onMarcelowskiemupojęciuistotyrozporządzalnej.Autorka zastrzega,żeprzepro wadzona przez nią analiza Dziennikajest wycinkowa,bowiem interesowały ją przede wszystkim zapatrywania pisarza na człowieka, jako partnera dialogu z Bogiem, toteż akcentuje ona uniwersalizm myśli rosyjskiegopisarza, apomijakwestie związane z jego mesjanizmem oraz z pojmowaniem roli Rosji.