• Nie Znaleziono Wyników

Świat i życie. Ilustrowany dodatek tygodniowy Dziennika Zachodniego, 1947.06.29 nr 25

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Świat i życie. Ilustrowany dodatek tygodniowy Dziennika Zachodniego, 1947.06.29 nr 25"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Na dni Szczecina

5 !

I I

/ ł j

M É Ê È

• +-*»> d m

N i

Ilustrowany dodatek tygodniowy

»DZIENNIKA ZACHODNIEGO« N r 25

K a t o w ic e 2 9 c z e r w c a V 9 4 7 - R a k 2

i* P r J. B. Daniewski Z HISTORII BAŁTYKU

1

¡ M i * h ^ Ę W * ’

S ł o w i a n i e

byli tn przed pra-wiekami

A r c h . f o t . „ D z ie n n ik a Z a c h o d n ie g o " . Baszta D o ln a , na zyw a na także „B a s z tą B ra m y K o b ie t", je s t pozosta­

ło ścią f o r t y fik a c ji, wznoszonych w Szczecinie przez książąt pias­

to w s k ic h . Z abu do w an a c a łk o w ic ie w pó źniejszym okresie, „ u ja w ­ niła“ się w czasie o s ta tn ie j w o jn y , podczas b o m ba rdow an ia przez

a lia n tó w , k tó rz y doszczętnie z b u rz y li otaczające ją dom y.

Z szeregu p ra c n a u k o w y c h jednego z n a jw ię k s z y c h p o ls k ic h liczonych, syna z ie m i m a z u rs k ie j, d r W ojciecha K ę trz y ń s k ie g o w y ­ n ik a , iż pierwotną ludnością w y­

brzeży morskich nie tylko mię­

dzy W M ą j Odrą, ale i dalej na zachód, przy ujściu rzek Pieny, W arna wy, Traw ny, aż po półwy­

sep Jutlandzki oraz pierwotną 1 m iii ością wyspy Ilu g ii i Wębry byli Słowianie. S ta n o w ili on i dalszy cią g S ło w ia n znad W is ły i O d ry. J a k w y k a z u ją św iadec­

tw o D ługosza (+ 1 4 8 0 r.), za k tó ­ rego czasów nie u le g li on i jesz­

cze z u p e łn e m u zniem czeniu, oraz z a b y tk i ję zykow e , dochowane z końca X V I I I w ie k u — mowa ich była narzeczem polskiej mowy.

Zam ieszkiwali tu już długie w ie­

ki, a nawet tysiąclecia ery przed Chrystusowej, kiedy oczywiście różnice dialektyczne między ich mowę. o mową Słowian z nad W isły były jeszcze bardziej zni­

kome.

Tego zdania był 1 drugi nasz w ielki znawca spraw słowiań­

skich — W ilhelm Bogusławski — i

autor historii Serbów Łużyckich i olbrzym iej czterotomowej pracy

„Dzieje Słowiańsczyzny północno- zachodniej do połowy X I I I wie­

ku", który trud całego życia po­

święcił zagadnieniom Słowiań­

szczyzny. — Tegoż zdania był również Edward Bogusławski, który długie łata w ytrw ale zw al­

czaj błędne teorie niemieckie, usiłujące podważyć prawdę o autochtonizmie t, j. prawiecznym osiedleniu Słowian nad B ałty­

kiem — tak śmiało, bezwzględ­

nie a zarazem przekonywająco, że prace jego i broszury były kon­

fiskowane przez prokuratorie b.

państw niemieckich.

L is ta uczonych po ls k ic h , k tó ­ rz y m ozolną pracą n a u k o w y c h badań u g ru n to w a li p ra w d ę o p ra w ie c z n y m osied len iu S ło w ia n ua p o łu d n io w y m w y b rz e ż u B a ł­

ty k u n ie zam yka się p o d a n y m i tu na z w is k a m i. W y lic z y ć na le ży jeszcze n a zw iska ta k ie , ja k H e n ­ r y k S uchecki, W a c ła w A le k s a n ­

der Maciejowski, dr E. Sieniaw- ski, W awrzyniec Surowiecki i autor rozlicznych prac epoko­

wych, redaktor czasopism nau­

kowych — a ostatnio profesor Uniwersytetu Warszawskiego, — dr Jan K arol Kochanowski, k tó ­ r y w p ra c y „P ie rw o tn a g e rm a n i­

zacja S ło w ia n p o m o rs k ic h w ś w ie tle h is to rio g ra fii n ie m ie c k ie j,

dokładnie, jednak w wielu w y­

padkach wykazują — jak to stwierdza lingwistyka — tożsa­

mość ze znanymi tu w średnio­

wieczu nazwami plemion sło­

wiańskich, a więc Semnones Zemzići (Ziemczyce), Ruggi = Hugiani, Reudigni = Redarii (Redigost urbs) V a ria i — V a r­

na vi i t. d.

W arszaw a 1897“ d a j w y ra z sw o­

im poglądom na spraw ę osiedle­

nia nad B a łty k ie m .

W twierdzeniach swych ucze­

ni opierali się przede wszystkim na danych historycznych wykazu­

jąc, że ów ludny naród, m ieszkają­

cy n a południowym wybrzeżu B ałtyku — zwany przez staro­

żytnych Sueui lub Venedi — to S ło w ia n ie , średniowieczni Siayi, że nazw a m orza B a łty c k ie g o , w y s tę p u ją c a w starożytn ości w fo rm ie m arę S ueuicum lu b sinus V enedicus, w średniow ieczu s i­

nus S la vicu s — to m orze S ło w ia n skie. N a z w y poszczególnych p le ­ m io n n a rod u, m ieszkającego w starożytn ości na p o łu d n io w y m w y b rz e ż u tego m orza — a czko l­

w ie k przez nie znających ję zyka sło w ia ńskiego G re k ó w i R zy­

m ia n, przekręcane i zapisane nie

Opisane prze z s ta ro ż y tn y c h obyczaje p o w yższych lu d ó w , ich u s tró j p o lity c z n y , w iece w lasach św ię tych , do ką d się zjeżdżają p rz e d s ta w ic ie le poszczególnych ple m io n , rz a d k i w d zie ja ch n a ­ ro d ó w z w ycza j tw o rz e n ia a m fik ­ tio n ii d o o ko ła m ie js c k u ltu , spe­

cyfic z n a sz tu k a zdo bienia ścian b u d o w li m a lo w id ła m i, n ie b y w a le ro z w in ię ta cnota gościnności, re - łig ia , na s tra ż y k tó r e j s to i z o r­

ganizow a ny s tan k a p ła ń s k i, ob­

rzę d y i w ró ż b y , a przede w s z y s t­

k im cha ra k te ry s ty c z n a , nigd zie gdzie in d z ie j na św iecie nie spo­

ty k a n a w ró ż b a z k o n ia św iętego

— w szystko to ro z w ie w a resztę w ą tp liw o ś c i, stwierdza oczywi­

ście, że starożytne narody, zwa­

ne Sueui lub Veonedi, to nie kto inny, lecz przodkowie mieszka-

m t W "

A r c h . f o t . „ D z ie n n ik a Z a c h o d n ie g o “ . tzczecin. Z a m e k P ia s to w s k i, w ie ża kościoła zam kow ego oraz p ó ł­

nocne s k rz y d ło zam ku. W k ry p c ie pod kościołem , z n a jd u ją się t r u m ­ n y p ia s to w s k ic h ksią żąt Szczecina.

W

vX

<

KvM0tt

«

400feM

«

q

£.

A rch. fo t. „D ziennika Zachodniego".

R rapm aat portu szczecińskiego: w y ła d o w y w a n ie re p a tria n tó w , p r z y- byłych na „Igorze" t Anglii, Z prawej widoczny elewator.

Aroh. fot. ..Dziennik* Zachodniego"

Szczecin. Brama Piastowska na placu Hołdu Pruskiego,

jących tu w średniowieczu Sło­

wian.

Dodać można, że im iennictwo osad na południowym wybrzeżu B ałtyk«, z w yjątkiem nowszych, powstałych już po podboju nie­

mieckim, jest rdzennie słowiań­

skie. Znaczna część naziw w od­

nych zlewiska bałtyckiego m ię­

dzy dolną Łabą a W isłą — ja k w ykazaj jeden z naszych uczo­

nych — proi. M . Rudnicki (Śla- via Occidentals Ł V — X V II) opiera się na rdzeniach praindo- europejskich, które występują w nich w postaciach całkowicie zgodnych z fonetycznym f fo r­

malnym rozwojem słowiańskim, stąd mamy wniosek, że ludność, która je nadała, trw a ła n a tych terenach bez żadnych załam ań rozwojowych od czasów p rain do - europcjskich do o m ó w bioto»

tycznych.

P rzed r. 1142, w któ rym pow ­ stało pierw sze osiedle niem iec­

kie nad B a łty kiem . — Niem ców nad m orzem B a łty ck im w ogól*

nie było. Słowianie na zachodzi«

graniczyli bezpośrednio z Duń­

czykami, na wschodzie z plem io­

nami pruskim i. Żadnych śladów bytowania tu innej ludności przed nim i nie ma. Początki .’■eh na wybrzeżu giną w mrokach czasów przedchrystusowych. Moż na by powiedzieć, że są oni lu d ­ nością, którą sama natura ongiś na ziem i te j posiała. N ajd alej na zachód wysunięte, graniczące s Duńczykami plemię Wągrów zo­

stało wyrugowane ze swej ziem i w r, 1139. Obodryci między dol­

ną Łabą, Traw ną j W arnawą ule­

g li w latach 1160 — 1167. Rugia padła w r. 1168. Pomorze nad»

odrzańskie w r. 1181. Potem na­

stąpiło wynarodowienie.

N ie w smak były takie opinie polskich uczonych naszym od­

wiecznym wrogom Niemcom, którzy siedz*ą nad B ałtykiem od niedawna — pragną uchodzić przed opinią świata na zrabowa­

nej ziem i za tubylców. W ym yślili więc teorię, że przodkam i Sło­

wian są jacyś wym ienieni prze®

starożytnych Androfagowie —■

ludożercy, zamieszkujący na pół- nocnym wschodzie dzisiejszej Ro sji. Słowianie, naród pierw otny i dziki, zostali ze wschodu nad B ałtyk sprowadzeni przez A w a­

rów. F akt ten istniejący tylko w wyobraźni autorów — m iał podobno miejsce ok. V I w ieku po nar. Chr. Przed przyjściem Sło­

w ian mieszkali tu Germanowie, niby przodkowie Niemców. Pod­

boje X II wieku to jakoby tylko rewindykacja prasiedzib niemiec­

kich. Powstała nawet cała szkoła historyczna, ujm ująca zagadnie­

nia prasłowiańszczyzny w tym duchu, pozostająca pod wpływem tendencji politycznych rządów b.

Prus i Austro - Węgier, nazwa­

na berlińsko - austriacką.

Po trw ającym już szereg dzie­

siątków la t panowaniu teorii n ie­

mieckich, poglądy szkoły b erliń­

sko - austriackiej będą m usiały obecnie, ostatecznie ustąpić nau­

kowej prawdzie. Przytaczać aię je będzie może tylko jako przy­

kład dziwolągów, spłodzonych przez umysły, zarażone szałem szowinizmu. Pogląd o party na rzeczowych danych, że S łow ianie nad B a łty k ie m b y li autochtonam i t j. praw ieczną ludnością, ab#»

m u je

(2)

n DODATEK TYGODNIOW Y „D ZIE N N IK A ZACHODNIEGO" NR 25 (ŚW IAT I ŻYCIE)

Już p rzed 450 la ty

za p o ls k o ś ć płacono życiem

Znaną jest meczą ,że zdarzenia 1 cale okresy historii różnie mogą być przedstawiane i oceniane.

Nigdzie jednak chyba nie wystę­

puje to jaskraw iej, j» k w dzie­

jach Śląska. Postacie, cale grupy społeczne, wypadki, ukazywane są przez obcą nam i wrogą histo­

rię niemiecką tylko tak, ja k było to dogodniej tezom niemieckim,

Jednym z najwyraźniejszych da wodów tego ,jesi sprawa śmierci księcia opolskiego, M ikołaja II , ściętego w Nysie dn. 27 czerwca 1497 r.

B ył on synem M ikołaja I, księ­

cia opolskiego, i Magdaleny, cór­

k i księcia Ludw ika U na Brzegu.

B aty jego urodzenia nie znamy.

Urodzi! się przypuszczalnie ok. r.

1450. O bjął księstwo opolskie ra ­ zem z bratem swoim (starszym) Janem, nazwanym później „Do­

brym “ względnie „Ostatnim", Je­

den s braci um arł jaszcze w dzie­

ciństwie, z sióstr (było ich cztery) dwie poszły do klasztorów, dwie poślubiły krewniaków, książąt górnośląskich. Rodzina trzym ała się w obrębie Śląska, i nie było tu obcych, niemieckich naleciałości.

Rodzice i dzieci, mów iii po pol­

sku, dwór książęcy w Opolu m iał wtedy charakter polski.

Obaj bracia — Jan i M ikołaj I I , j oatątni Piastowie Opolsgy, raz- j poczęli rządy w r. 1476. Różnili się usposobieniami i charaktera­

mi. Jan był spokojny, bardzo po­

bożny, gospodarny i oszczędny, M iko łaj — ruchliwy, ambitny, szczodry. Obaj, tradycyjnym , pia­

stowskim zwyczajem, lu b ili na­

m iętnie łowy.

Czasy polityczne były wówczas bardzo ciężkie. Zdolny i tw ardy król węgierski, M aciej, sięgnął po Śląsk. Książąt dzielnicowych zmu­

szał do hołdów, ograniczał we władzy, rugował nawet z posia­

dłości. Książęta opolscy należeli do najoporniejszych. Hołdu nie złożyli, porozumiewali się z ja ­ giellońskim dworem polskim i są poszlaki, że chcieli księstwo opol­

skie połączyć z Polską. Namiest­

nik króla Macieja, Jan B ielik, u- w ięził wreszcie obu braci w Koź­

lu i zw olnił dopiero po złożeniu bogatego okupu i obietnicy hołdu 1 lojalności. K ról M aciej zmarł jednak w r. 1490, i książęta nasi, szczególnie M ikołaj, nadal pro­

w adzili politykę zdążającą do w y­

odrębnienia Opolszczyzny z ram zależności i wpływów czcsko- węgierskich. Niem niej dawał się im we znaki silny, ofensywny wpływ Niemiec i kultury niemiec­

k iej. Przedstawicielam i tego wo­

jującego germanizmu b yli: ksia- żę-biśkup wrocławski Jan Roth 1 książę cieszyński, Kazim ierz, nowy namiestnik króla Czech i W ęgier, W ładysława Jagielloń­

czyka.

W zatargu z tym i zdecydowany­

m i germanizatorami Śląska, nale­

ży szukać przyczyny tragicznej śmierci księcia M ikołaja I I .

Niemieccy historycy naturalnie księcia Kazim ierza opisują jako b. zdolnego i cennego władcę, bis­

kupa Rotha, ze zw ykłą niemiecką przesadą, określają nawet jako

„geniusza“, w dziedzinie pracy ku lturalnej, gospodarczej i adm i­

nistracyjnej.

C i więc dw aj właściw i panowie Śląska w oivycb czasach, chcieli koniecznie złamać jedynych, w y­

łam ujących się spod Ich wpływów książąt opolskich.

Sposobność nadarzyła się, gdy w celu narad nad złożeniem hoł­

du królow i Czech i W ęgier, zwo­

łany został do Nysy, w połowie czerwca 1497 r. — zjazd książąt śląskich. Przybył nań i M iko łaj I I Opolski. W czasie obrad, dn. 26.

V I. sprowokowany do zwady ra ­ n ił szpadą księcia Kazim ierza i biskupa. Tłum Niemców nyskich 1 dworzan bsiążęco-biskupich ob­

darł go z szat, pobił i w rzucił do więzienia. Na drugi dzień, dn. 27, V I, _ odbył się pośpieszny sąd m iejski (I), którego niekompeten­

cje dla sprawy księcia panujące­

go podkreślają nawet niektórzy historycy niemieccy — | sąd ten skazał księcia M ikołaja na ścię­

cie, W yrok wykonany został tego samego dnia.

Zaznaczyć należy, że sąd cały odbywał się po niemiecku, prze­

ciwko czemu protestował nada­

remnie książę M ik o ła j I I tw ier­

d zo . że nie rozumie tego języka.

Śmierć M ikołaja I I w yw arła w ielkie wrażenie, przede wszyst­

kim na jego małodusznym bracie, który już później nigdy nie pro­

testował, i nie przeciw«;,.wiał się wpływom niemieckim, chociaż

sam osobiście do końca życia po­

został P o la k ie m , a szczególnie s il­

nie p o d k re ś la ł zawsze pochodze­

n ie ze starego, piastow skiego rodu.

P o ls k ie pochodzenie i p rz y n a ­ leżność do n a ro d u po lskie go p rz y ­ p o m in a li, o fic ja ln ie i in n i książę­

ta śląscy, P ia sto w ie, jeszcze n a ­ w e t w X V I I w ie k u , — je de n ty lk o je d n a k , M ik o ła j I I , z a p ła c ił ż y ­ ciem w ła ś c iw ie za s w o je p o ls k ie p rz e k o n a n ia i dążenia. D lateg o

| też — po m niejsza ją go niem ie ccy h is to ry c y , o d m a w ia ją m u z d o ln o ­ ści, o p is u ją ja k o w a ria ta prawdę, k tó r y w napadzie szaleństw a rz u ­ c i! się na b is k u p a i księ cia- na m ie s tn ik a . P rz y p is u ją mu o k r u ­ cieństw o, (w stosu nku do podd a­

nych), n ie m o ra ln e życie, zarzuca­

ją rozrzu tn ość i p ija ń s tw o . Ze s tro n y p o ls k ie j n ie b y ło je ­ szcze pró b r e h a b ilita c ji tego P ia - stow icza. Bądź co bądź je d n a k , są liczn e i w y b itn e d o w o d y jego polskości, a samo p rze pro w ad ze­

nie zam achu na niego, uderza szybkością i sprawnością, a k c ji, z d ra d za ją ce j s taran ne p rz y g o to ­ w anie,

Poza personaliami jednak, waż- nem byłoby zbadanie całego po­

litycznego tła tej sprawy. Wspom­

niane już poszlaki przygotowywa­

nia przyłączenia Opolszczyzny do Polski, pogłoski, że książę M iko­

ła j I I był już przez Jana Olbrach­

ta mianowany jego nam iestni­

kiem (król ten był w łatach 1492

do 1498 niezależnym panem na Głogowie), --- w zupełnie innym świetle staw iają działalność i ży­

cie M ikołaja I I .

W 450 rocznice jego śmierci, warto to wszystko przypomnieć

Roman Horoszkiewicz

Gorące źródła

na lodowych polach

I iHelale

m w

l u d z k i m c ie le

J e rz y B o h n , d y re k to r la b o ra to riu m chem icznego p rz y u n i­

w e rs y te c ie p a ry s k im : ro z w ią z a ł p y ta n ie , czy w cie le ludzkim , z n a jd u ją się m e ta le i w ja k ie j ilo ści.

Ze s tu d iu m uczonego w y n ik a , że o rg a n iz m -lu d z k i z a w ie ra stosu nkow o znaczne ilo ś c i sodu, potasu, w a p n a i m ag ne zji, wchodzących w s k ła d z ie m i czy k a m ie n i.

M e ta le te w lu d z k im o rg a n iz m ie o d g ry w a ją różne ro le . I ta k w iadom o np., ze bez po tasu serce lu d z k ie n ie m o g ło b y bić.

M ag ne zjum zato je s t p o d s ta w o w y m s k ła d n ik ie m a lb u m in id ó w ->

c z y li p o k a rm ó w b ia łk o w y c h .

C y n k z n a jd u je się w o rg a n iz m ie w s z y s tk ic h z w ie rz ą t, w e w s z y s tk ic h drogach i kom o rach , W e k r w i np, m a m y c y n k u io ilo ś c i 1S do 2S m ilig ra m ó w na li t r . M ózg nasz z a w ie ra c y n k w ilo ś c i przeszło jednego ęlecygram a,

Mangan, z a w ie ra ją w s z y s tk ie żyją ce o rg a n izm y. W ątroba m a znaczne ilo ś c i żelaza. S ub stancje zaś czynne org an izm u, ja k fe rm e n ty czy w ita m in y są coraz b a rd z ie j uw ażane ja k o połączenia s k ła d n ik ó w o rg a n iczn ych z m e ta la m i, (SAP)

Powrócił do Moskwy kierow ­ nik polarnej ekspedycji Badaw­

czego Instytutu Akadem ii Nauk ZSRR, prof. P. P. Szwecow. Eks­

pedycja uczonych, pod kierun­

kiem prof. Szwecowa, w ciągu dłuższego czasu badała źródła podziemnych wód w północno- wschodniej części Jakutii, Ja- kucka Republika położona jest w rejonie wiecznych mrozów. Zim ą rzeki Jakutii zam arzają do dna.

Dlatego też podziemne źródła są tam jedynym i środkami zaopa­

trzeni® w wodę całej ludności I zakładów przemysłowych te j Re­

publiki.

„Ekspedycja nasza -7 opowiada prof. Szweeow — przejechała na reniferaph ponad dwa tysiące k i­

lometrów. W początkach paź­

dziernika 194fi roku ruszyliśmy od ujścia rzeki Nery na południe od kręgu polarnego. Stąd rzeką Momą udaliśmy się na wschód, a wreszcie dostaliśmy się do ba­

senu rzeki Koim y, wpadającej do Wschodnio Syberyjskiego mo­

rzą.

Jakiś cza,« spędziła ekspedycja w rejonie tzw. „kręgu zim na“ — niedaleko wioski Ojmefcon. T ein . peraturę średnią roczną w tych okolicach, po wieloletnich bada­

niach, ustalono na minus 16— 17 stopni C, W styczniu br. ekspe­

dycją zaobserwowała w Ojm eko-

P ie rw s z y m etapem w ro z w o ju te c h n ik i współczesnej b y ło w y ­ na lezienie m aszyny p a ro w e j, R ó w nocześnie z ty m pom yślano o tra n s p o rc ie w ie lk ic h ciężarów bez u d z ia łu z w ie rz ą t i ta k po­

w s ta ła m y ś l pa row ozu i sam o­

chodu.

P ie rw s z y wóz parowy zbudował w r. 1769 in ż y n ie r francuski, Cu- g noi W óz m ia ł z t y łu k o c io ł pa­

ro w y i p io n o w y c y lin d e r, po n ie ­ w a ż je d n a k nie posiądą) h a m u l­

ców m echanicznych, a n i sposo.

bó w re g u lo w a n ia szybkości, p ie r­

wsza jego jazda skoń czyła się ro z b ic ie m o m u r k la s z to rn y .

Właściwe rozwiązanie zagadnie nia parowozu przypadło w udzia­

le Anglikowi, Jerzemu Stephen­

sonowi, który do swego pomysłu zastosował doskonałą, ja k na ówczesne czasy, maszynę parową W atta, wynalezioną w r. 1769.

Stephensonowi udało się około r.

1811 ulepszyć maszynę parową, dzięki czemu z poganiacza koni w kopalni węgla awansowa] na mechanika. Jem u w ła ś n ie p o w ie ­ rzono bu dow ę pa row ozu d la po­

trz e b k o p a ln i.

W r. 1828 parow óz Stephensona, nazwany przez konstruktora „Roc ket“, c z y li ra k ie ta , ro z w in ą ] szyb­

kość 22 km na godzinę, czego o in n y c h z „ r a k ie tą “ w s p ó łz a w o d ­ niczących parow ozach pow iedzieć nie b y ło m ożna. W ro k u 1829 po raz p ie rw s z y zastosowano je do tra n s p o rtu lu d z i, ze skro m n ą szybkością 16 k m na godzinę. Od te j p o ry b u do w a pa row ozów po­

sunęła się szybko naprzód, p rz y czym starano się n ie u s ta n n ie po­

w iększać ic h szybkość i s iłę p o ­ ciągow ą, a zarazem zm niejszać ilość spalonego w ę gla . U życie p a ­ ro w o z u ja k o s iły pociągow ej na - p o tk a ło n a o lb rz y m ie tru d n o ści.

T w ie rd z o n o , iż np. d y m pa row ozu z a tru je p o w ie trze , p ta c tw o i z w ie . rz ę ta w y g in ą , a is k r y w zniecać będą pożary. O ba w ia no się, eks­

p lo d u ją c e k o t ły z a b ija ć będą po dró żnych. N a w e t e ksp ertyza dw óch ów czesnych w y b itn y c h in - ż y n ie ró w rzeczoznaw ców w y p a d ła d la Stephensona n iep om yśln ie.

Inna jednak o ka za ła się rz e . czywistość. P ró b y jazdy wypadły doskonale. Publiczność, jadąca pociągami próbnymi, ja k i przy­

glądająca się próbom, szalała z radości. Prędkość parowozu Ste.

phensona osiągnęła z czasem 45 km na godzinę i od tej chw ili rozpo­

czynają się prawdziwe trium fy k o le i żelaznej. W r. 1848 parowóz osiąga ju ż szybkość 100 km na godziną,

Dalsze w y s iłk i k o n s tru k to ró w w te j dziedzinie poszły w k ie r u n ­ k u zw iększenia w y d a jn o ś c i p a ro ­ wozu, t j. doskonałego w y k o r z y ­ sta n ia e n e rg ii s p a lo n e g o , w ęgla.

J a k w iadom o, p ro c e n t ten w y ­ nosi 12 do 15 % , reszta rozprasza się w postaci dym u , p a ry w y lo ­ to w e j i cie pła p ro m ie n io w a n ia . T oteż g ro ź n y m k o n k u re n te m dla pa row ozów mogą stać się loko.

k o le jo w e j* gdyż to de cyd u je o ro z w o ju udogodnień k o m u n ik a ­ c y jn y c h . Sądzić o ty m m ożem y na po dstaw ie długości li n ii k o le ­ jo w e j, p rz y p a d a ją c e j na 100 k m k w a d ra to w y c h p o w ie rz c h n i w po szczególnych k ra ja c h .

P ierw sze w agony, służące cio tra n s p o rtu pasażerów, b y ły b a r­

dzo p ry m ity w n e . Bogaci w s ta ­ w ia li na p la tfo r m y sw o je k a re ty

Jeden z na jszyb szych pociągów św iata, k u rs u ją c y na U n ii Chicago- N o w y J o r k , z szybkością ISO km . n a godzinę.

m o ty w y z s iln ik a m i s p a lin o w y m i D iesla. W y z y s k u ją one m a te ria ł o p a ło w y , t j. ropę, znacznie le p ie j gdyż 40 % c ie p ła w s iln ik a c h D iesla zostaje za m ie n io n ych ńa pracę e fe k ty w n ą .

R o zw ój k o le i żelaznych, dzięk stosunkow o w ie lk ie j osiągalnej szybkości i tan iości przew ozu p o . szedł w s z y b k im terapie. Według ostatnich (przed wojną) obliczeń, długość torów kolejowych na ca- łym świecie wynosi 1240 tysięcy kilom etrów . Jest to długość, w y ­ starczająca n a opasanie k u li z ie m s k ie j 30 razy.

We Francji i A ustrii otwarto pierwszą linię kolejową w r. 1828, w Stanach Zjednoczonych A m e.

ry k i Półn. — w r. 1829, w Niem ­ czech — w r. 1835, w Rosji — w r. 1838. Na ziemiach polskich zbu­

dowano pierwszą kolej w latach 1846 — 1848, z Krakowa do Trze­

bini, a w roku 1848 ukończono budowę kolei warszawsko-wic- deńskiej.

Najdłuższą sieć kolejową po­

siada dziś Am eryka, mianowicie około 600 tysięcy kilom etrów , 00 stanowi 48 % wszystkich kolei na święcie. W iększość te j sieci 405 ty s ię c y kra — przyp a d a na S tan y Zjednoczone. Drugie dopie.

ro miejsce przypada Europie, która posiada sieć długości 393 tys. km. T rzecie m ie jsce z a jm u je A z ja ze 132 tysią ca m i, c z w a rte A f r y k a 1— 65 ty s ię c y i p ią te A u ­ s tra lia — 50 ty s ię c y k m . ' Spośród państw europejskich pierw sze m iejsce przyp ad a Z S llR , dalej idą N iem cy, F ran cja , A n ­ g lia, W łochy ł P olska (około M tysięcy kilo m etró w ).

Ale sama długość Mmii kolejo­

wych nie m ówi jeszcze wiele, po­

n ie w a ż k r a je duże będą posiada­

ły , rzecz prosta, dłuższą sieć. W aż ng n a to m ia s t jest gęstość sieci

i w mich o d b y w a li podróż. I n n i p o s łu g iw a li się w a g o n a m i to w a ­ ro w y m i, bez ła w e k , okien, a n a ­ w e t bez dachu, G dy odległości zaczęły w zrastać, pom yślano o w y godach pasażerów i stw o rz o n o w A n g lii, a następnie w c a łe j E u ­ ropie, system trz e c h klas.

R o zw ój e le k tro te c h n ik i u d osko­

na la sy g n a liz a c ję k o le jo w ą , po­

z w a la na coraz śm ielsze p o m y s ły i zw iększenie szybkości po c ią . gów . K o le jn ic tw o n a b ie ra ta k o l- brz y m ie g o znaczenia, że wreszcie rz ą d y poszczególnych p a ń s tw p rz e jm u ją i u p a ń s tw a w ia ją k o ­ leje.

W a żn ym c z y n n ik ie m w ro z w o ­ ju k o le i żelaznych je s t o c z y w i­

ście to r k o le jo w y z tu n e la m i i m o ­ stam i.

P oczą tkow o szyny to ró w k o le ­ je k k o p a ln ia n y c h w y k o n a n e b y ły z drzew a. W w ie k a c h od X V I do X V I I I zastępow ano szyny d re w ­ nia n e szyna m i z żelaza lanego. W m ia rę ro z w o ju h u tn ic tw a żelazo la ne zostało zastąpione przez stal.

S zyny w y k o n u je się dziś w y łą c z ­ n ie ze sta li, n a to m ia s t p o d k ła d y szyn k o le jo w y c h b y w a ją d re w ­ nian e (dębowe lu b bu kow e), że­

lazne, a ta k ż e ie la z o -b e to n o w e . N a jsła bszą stro n ą dzisiejszego to ru k o le jo w e g o są m ie js c a z łą ­ czenia szyn. Z łą c z s ty k o w y ,, m im o w y s iłk ó w ulepszenia przez spe­

c ja lis tó w , je s t nied oskon ały, W p ra w d z ie is tn ie je sposób spa­

w a n ia szyn, l&cz m a ograniczone zastosowanie, gdyż szyna zraieima sw ą długość p rz y z m ia n ie tesnpę- r a tu r y i to stosu nkow a dość zna- e*n!e, Obliczyć ła tw o , a® gdyby np. na lin ii K rak ó w — W arsza­

w a (długość 864 hm) złącza sty­

kowo szyn zastąpiono spawaniem, to taki tor kolejowy, przy w z ro ­ ście te m p e ra tu ry © 40 s top ni, co

w naszym k lim a c ie n ie je s t m a d - I t tt p ę tlic y , kości» — w y d łu ż y łb y się • 175 *

metrów. W ynik takiego wydłu­

żania się to ru b y łb y n a tu ra ln ie fa ta ln y . T oteż spaw anie szyn sto ­ suje się obecnie, n a w e t z p o w o ­ dzeniem , ty lk o na lin ia c h tra m ­ w a jo w y c h , gdzie is tn ie je możność u ło ż e n ia c a łe j szyny w e w g łę b ie ­ n iu b ru k u , co w znacznym stop­

n iu iz o lu je szynę prze d w a h a n ia ­ m i te m p e ra tu ry .

G dy lin ia k o le jo w a przechodzi przez te re n y s iln ie górzyste, to r m u s i b yć pro w a dzon y przez w ia ­ d u k ty i tunele. B u d o w le ta k ie n a ­ leżą n ie je d n o k ro tn ie do a rc y d z ie ł dzisiejszej te c h n ik i.

Do ta k ic h gig a n ty c z n y c h dzieł lu d z k o ś c i na le ży n a jd łu ż s z y tu n e l na świecie, S im p io ń s k i, d łu g o ­ ści b lis k o 20 km . T u n e l ten sta­

n o w i n a jk ró ts z e połączenie k o le . jo w e F r a n c ji z Ita lią . B udow ę jego rozpoczęto w ro k u 1898 r ó w ­ nocześnie z obu stron. P raca tr w a ła 8 la t. T ru d n o ś c i prze bicia t u ­ n e lu b y ły niesłychane. W czasie b u d o w y p rz e b ito k ilk a k r o tn ie po­

tężne ż y ły wodne, k tó re z a le w a ły tu n e l. P óźn ie j n a tra fio n o na k o . iosalne ciśn ie n ia mas ziem i, k tó ­ re z g n ia ta ły b e lk i d re w n ia n e o.

p ó łm e tro w e j średnicy. W reszcie

P ie rw sza lo k o m o ty w a Stephenso­

n a zw a na „R a k ie tą ".

w n ie k tó ry c h p a rtia c h tu n e lu n a ­ tra fio n o n a ' m iejsca, gdzie u p a ł docho dził do 55 s to p n i; m usiano w ów czas do c hłod zenia w n ę trz a w czasie p ra c y użyć po tę ż n y c h w e n ty la to ró w ,

Należy nadmienić, i i często wysokość terenów z obu stron góry, która ma być przebita tu ­ nelem, są rozmaite, czasem tak rosnę, ż® tunel musi być prowa­

dzony linią krzywą, np. kształtu dużej iitęry S, względnie ksztal-

Eudwih W ygrsywalaki

nie najniższą tem peraturę w A zji i Europie, dochodzącą do minus 65— 68 stopni.

I oto tu, w „kręgu zimna“, o 30 kilom etrów od Ojmekonu, ekspe­

dycja odkryła niezamarzające źródła podziemnej wody, tempe­

ratura której wynosi 8 stopni cie­

pła. W zawianej śniegiem tajdze, nad ciepłym źródłem, wysoko u - noszą się w ielkie chmury pary.

W Innym miejscu, na północ od Ojmekonu, ekspedycja znalazła jeszcze k ilk a ciepłych źródeł. Je­

dno z nich, najbardziej obfite, niedaleko wioski Sagyr, na w y­

sokości 750 metrów nad powierz- nlą morza, groźnie biło w górę fontanną wody. Od źródła tego płynie rzeczka, nie zamarzająca na przestrzeni ponad 5 kilom e­

trów, przy tem peraturze minus 40— 45 stopni. Źródło to, które miejscowa ludność nazywa „U ła- cha-K cl“ (W ielkie Jezioro) daje powyżej 3 tysiące litró w wody na sekundę, a więc ilość wystarcza­

jącą dla zaopatrzenia wielkiego miasta. Tem peratura wody tego źródła, jak dla strefy podbiegu­

nowej, wyjątkowo wysoka plus 8,3 stopni C.

W odległości 10 kilom etrów od ciepłego źródła utworzona przez nie niezamarzająca rzeczka wpa­

da do rzeki „Arga Jurjach" (Za­

chodnia Rzeka), w dolinie której tworzy się ogromne pole lodowe, po jakucku „taryń", o przestrzeni kilkunastu dziesiątków kwadra­

towych kilom etrów. Wody ciepłe, Wlewające się na pole lodowe, natychmiast parują, tworząc gę­

ste chmury, które w dużym pro­

mieniu stw arzają swoisty „m iej­

scowy klim at“. W drugim końcu tego olbrzymiego pola lodowego ekspedycja znów n atrafiła na ciepłe źródło, tem peratura które­

go wynosiła plus 7,2 stopni C..

podczas gdy wszystkie wokół wo­

dy zam arzają do dna.

Podobnych źródeł w tym rejo­

nie jest bardzo dużo. W pobliżu tych ciepłych źródeł roztacza się niezw ykły widok. Rosmf^CSpa- niale stuletnie topole, wysokości do piętnastu m etrów, olbrzymie iw y i szereg innych gatunków drzew. (Roślinność w tych stro­

nach jest norm alnie bardzo ską­

pa i jeśli się spotyka, to jedynie drobne drzewka liściaste, z prze­

wagą karłow atej brzozy, lub ko­

sodrzewinę i trochę krzaków). W ciepłej wodzie potoku, płynącego od źródła, żyją ogromne ilości wszelkiego gatunku ryb. Robi to wrażenie, jakby jakiejś sztucz­

nej hodowli.

Zadziwiające jest to, że cieple podziemne wody zostały odkryte w najbardziej chłodnej części Syberii. Wyjaśnić to można tym, że tą właśnie część Syberii od­

znacza się swoistą budową geolo­

giczną. Spotyka się tam często świeże, głębokie pęknięcia skoru­

py ziem i, co daje możność ła ­ twiejszego wy dostania się na po.

wierzchnię wodom, znajdującym się w głębi ziemi. I ja k widać nie przeszkadza temu zupełnie gruby słój stale zam arzniętej sko­

rupy ziem skiej.

Ekspedycja przeprowadziła Je­

szcze jedno ważne badanie. K ilka lat temu syberyjski geolog, W . A . Zim in, odkrył w pobliżu lodowca

„Ułachań Taryń“ stożek w ulka­

niczny. Następnie w roku 1945, pierwszy ten wulkan, odkryty w centrum Syberii i nazwany przez Jakutów „Bałagan-Tas“, — był dokładnie sfotografowany z sa­

molotu. Zadaniem ekspedycji by­

ło dokładne zbadanie tego w u l­

kanu, jego stożka i wnętrza kra­

teru, Z dużym wysiłkiem uczest­

nicy ekspedycji wydostali się na szczyt stożka, wysokość którego wynosi ponad 150 metrów, a na­

stępnie opuścili się iv głąb kra­

teru. Głębokość krateru wynosi około 30 metrów, przy promieniu ca 100 m. Na samym dnie krateru znajduje się płytkie jezioro. W pewnym miejscu, na dnie krate­

ru, odkryto tzw. „bombę w ulka­

niczną“, wspaniałą kulę zasty­

gniętej law y, która w’ wyjątkowo precyizjny sposób, »cementowała różne części składowe, ja k ie wuł„

lian ten, będąc czynny wyrzucał z głębi ziem i. Tę „bombę w ulka­

niczną" ekspedycja przyniosła ws sobą ł jest oma, obecnie przed­

miotem badań laboratorium w u !.

kanjcznego Akadem ii Nauk ZSRR.

Jedno Jest pewne, że zbadany przez podróżników w ulkan nale­

ży do najmłodszych wulkanów świata i przed niedawnym cza­

sem jeszcze grzm iał, dym ił i hu- cz»ł wśród północnych lodów da­

lekiej Syberii". (?)

(3)

NR 25 (ŚW IAT I ZYCIE)

Apteczka domowa

N aw et tam, gdzie ła tw o o lekarza i blisko do apteki, nie należy zapo­

m inać o tym , że najlepsza apteczka, to ta, k tó rą m am y pod ręką, bo skuteczna pierwsza pomoc jest w ię ­ cej nieraz w arta, niż fachowe póź­

n ie j leczenie,

W apteczce dom owej pow inien być zawsze term om etr, bo gorączka je st najczęściej pierwszym w yra ź­

nym sygnałem choroby. D alej wszy­

stko, co może być potrzebne do za­

łożenia prowizorycznego większego lu b mniejszego opatrunku — leuko- piast (lepieniec) do przym ocowyw a­

nia m ałych opatrunków , oaza ste­

rylizow ana, wata higraskopijna i t.zw. w ata żelazna, bandaże p rz y n a j­

m n ie j w trzech szerokościach — 3, S i 10 cm. ccratka do okładów i no­

życzki niklow ane, które można w y ­ gotować przed użyciem.

Ze środków dezynfekcyjnych — nadm anganian potasu (calium h ip e r- manganicum) w kryształkach, k tó ­ rego kilkanaście kryształkó w na szklankę w ody daje doskonały śro­

dek dezynfekcyjny do użytku zew­

nętrznego. Do dezynfekcji oczu u - ży w a m y pro ta rg o l lub kwas borny.

Ten ostatni (50,0) używam y również do dezynfekowania gardła — jedna ły ż k a na szklankę wody.

Na w ypadek zemdlenia potrzebny J83t am oniak (15—20 proc.) do w ą­

chania, (podaje się go pod nos na wacie ) i plaster gorczycowy, k tó ry przykłada się na serce, zmoczony, je ś li om dlenie może mieć podkład aercowy. A m oniak posłuży nam ró ­ wnież do smarowania m iejsc po u- kąszeniu komara, osy, pszczoły lub m ró w k i, Na wypadek ukąszenia przez pająka — le p ie j zastosować okład ze spirytusu kamforowego.

W okresie wiosennym i jesiennym n a jp opu la rnie jszym i środkam i w na

•zej apteczce domowej, będą te, k tó re służą do zapobiegania grypie i w szystkim in n ym form om prze­

ziębienia — a w ięc aspiryna, moto- p iry n a lub antistre ptin a na zapobie­

ganie rozw o jo w i choroby, piram idon na opanowanie febry, wreszcie pro ­ szki od kaszlu, któjąy niepotrzebnie chorego męczy,cukier?:! ślazowe i eukaliptusowe.

Potrzebna jest poza ty m tanina w proszku (ok. 15 gr.). Jedną łyżeczkę ta n in y rozpuszczoną w litrz e wody daje s i^ c o pięć m in u t człow iekow i o ln y t a A grzybam i, szalejem lub w ilc z y m i jagodam i. Sól glauberska, k tó re j łyżkę w szklance w ody daje się:; otrutem u karbolem , magnezja palona i woda wapienna, którą roz­

mieszaną w wodzie daje się o tru te ­ m u kwasam i — siarczanym, octo­

w y m !ub solnym (później daje się mleko), wreszcie kwas w in n y i cy­

try n o w y , k tó ro się daje w wodzie na wypadek zatrucia amoniakiem lu b ługiem.

K ro p le m iniow e i Inoziemcowa przy bólach żołądka na tle niestra­

wności daje się po 15 k ro p li na w o ­ dę. Rycyna, sól karlsbadzka, gorz­

ka woda przeciw ko ob stru kcji, so­

da oczyszczana przeciw zgadze oraz tanalbina przeciw biegunce, zamy­

k a ją listę środków, używanych do wewnątrz.

N ie można sobie wyobrazić ap­

teczki domowej bez jodyny. Na w y ­ padek otrucia jodyną s to s u je m y rozbeltany w wodzie krochm al, mą­

kę kartoflaną, a w braku ty c h rze­

czy — k a rto fle gotow ane rozmiesza­

ne w wodzie. P ó źn ie j mleko.

D ru gim , rów nież często używ anym środkiem jest p ły n Surowa. Używa się go do okładów po odparzeniu, do w szelkich czyraków, w rzodzia- nek lu b zanieczyszczonych brudem zw y k ły c h ranek mniejszego rozm ia­

ru , jednym słowem tam , gdzie cho­

dzi o w yciągnięcie m a te rii (ropy) z ja k ie jk o lw ie k rany. O kład y takie trzeba zmieniać p rz y n a jm n ie j raz na dzień, a w w ypadkach większego w ysięku ropy, dwa razy dziennie.

Maść cynkowa, tranowa, p e llid o - lowa, wazelina borna, zwyczajna i la nolina do gojenia ran, odparzeń i oparzeń i do tegoż ostatniego celu olej wapienny, względnie woda w a­

pienna zam ykają lis tę Ważnych środków zewnętrznych.

Na bóle zęba stosować będziemy odw ar z rum ianku , lu b krople goź­

dzikowe, któ re na m aleń kiej watce kładzie się do zęba o zdrow ym n e r­

wie, Dobra jest T rigém ina lu b a n ti- streptina, nie poleca się natom iast ta k ic h środków ja k weram on lu b lu m in a l, które działają ty lk o c h w i­

lowo.

K ro p le Walerianowe po zemdle­

n iu lu b przy zdenerwow aniu w ilo ś ­ ci 10—15 k ro p li na wodę działają rów nież ja ko nieszko dliw y środek nasenny.

Podstawową rzeczą w 'apteczce dom owej je st porządek. Osobno winny Stać (na innej półce) środki zewnętrzne, osobne* wewnętrzne.

Każdy specyfik winien mieć swą w yraźną etykietę, nie można bo­

w iem w yrządzić większej k rz y w d y człow iekow i, ja k zamiast p ro ta rgo - lu , kapnąć m u w oko jodyną, a oba te ś ro d k i w yg ląd ają jednakow o

DODATEK TYGODNIOW Y „D ZIE N N IK A ZACHO DNIEG O m

Modne zdrowie

A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A A

J A N IN A W AZLOW A

¡iagęąijy gościńce polskie ekwipaże, jń * kże nowy zwyestaj, ja k moda każe.

i w n ie chory? D la wody! A że Karlsbad blisko, zańągnąeś takow ej słabości nazwisko,

i® ,5®

wid zaprowadzać kazały doktory.

Kawy, jj¥iyt , u m ia n y ., , a z tym wszystkich chory!

rozkoszne n ie s p o d z ia n k i, , . h a ­ z a rd u ! B o w ie m u z d ro w is k a za g ra ­ niczne; B a th , Baden, K a rls b a d , Spa kuszą k a s y n e m g ry , k tó re w w ię k s z e j m ierze, n iż p ija ln ia w ó d, je s t a tra k c ją d la cudzo­

ziem ców , a ja k gjoszą ówczesne n ie d y s k re tn e p a m ię tn ik i, szcze­

g ó ln ie j d la P o la k ó w . . . zaśm iewa z rodaków dow -

cipm s m e z ró W y ; lts . bisku p Ignacy K rasie^ le tn ie , jakże znikom a je s t lieba tych , k tó ry m nadw ątlone zdrm ie k a ie opuś.

mc ojczyste stron, , w ru s z y ć w cudze k ra je ! D la w yja zd do w ód je s t m iłą r o z r y ^ niezm ier n ie kosztow ną c0% w da, lecz w zarnnian za to d u ją c ą w

. . . nie do H i on spieszył!

tezy ty lk o »«guiki w y p ij, ale się »cie szył!

Ile m ott n o w y^ w y w ió z ł, % kasynem się poznał, ile wdzięcznych tpm pani i j a w a n tu r doznał, ile pięknym g j ow y pozaw raeał, trz y b a n k i złota ^ g ra }, s to ły p o w yw ra ca ł!

„N apisz tedy. Wasza Mtt,ść, P ani M atko, choćby jedną Uteę, a p rz y ś lij grosza nieco, boś snę cokolw iek, pocieszyła, gdyż jestem , ja k on ś w ię ty turecki, fo rm a ln ie jestem jako ów, któ­

remu piątego brakuje zm ysłu.. •

— pisze do m a tk i , z B a th zgrany do,szczętu w o je w o d z ie A n to n i L u ­ b o m irs k i, w 1736 ro k u .

— P ra w d z iw i cho rzy, ja k np.

K a z im ie rz K a c z y ń s k i, starosta czerw on ogro dzki, p rz e b y w a ją c y w Spa w 1778 r., c h w a lą s p ra w ie ­ d liw ie w o d y tam tejsze, k tó re im is to tn ie p rz w ró c iły z d ro w ie , je d ­ n a k o w i, a a k a m ie n io w a li h re c z - kosieje, c ie rp ią n a in n ą chorobę:

ty p o w o polską n o s ta lg ię ! N udzą się ś m ie rte ln ie pod a k a rd a m m i,

gdzie przechadzkę czynią goście w czasie deszczu.

T a k im doszczętnie o b rz y d ły oberże schlud ne pod „N ie b ie s k im 1\ A n io łe m “ , oraz zdzierstw o u p rz e j

m ych ob erżystów , c h c iw y c h na

¡plskie d u k a ty !

— Z czasem, gdy koła fortuny Pocrną się toczyć coraz leniwiej ku ¿otym brzegom zagranicznym a.rozbudzone przez pisarzy sumie 7 w odaw e upomni się o hołd ma kitjobrazy rodzimego, sla- Wicneg^przez przepiękne rysim k i atęc^nskiego, polskie uzdro­

w iska obejmą b e rło m o d y i zapa­

n u ją Wszechwładnie . , . n a ęi ser­

cam i i sań ew kam i. W szak ju ż bisku p ^ta d ę jo w s k i w K V j w . p ija } wody krzeszowickie! Wszak"

Rozrywki umysłowe

49 Konkurs Rozrywkowy

CZĘŚC II.

49 K onkurs R ozrywkow y przyn ie­

sie Czytelnikom 25 nagród książko­

wych. Nagrody rozdzielone będą m iędzy Czytelników, k tó rzy rozw ią­

żą wszystkie zadania K on kursu oraz tych, k tó rz y uzyskają największą ilość punktów . Zapowiadamy jedno­

cześnie K onkurs A utorski. Do ostat­

n ie j części 49 K onkursu R ozryw ko­

wego dołączony będzie kupon do głosowania, za pomocą którego C zytelnicy w ybiorą trz y najlepsze zagadki Konkursu. A uto rzy ic h bę­

dą nagrodzeni. Pozo tym a u to riy mogą brać udział w rozw iązyw aniu

Zwracam y Slś _ zate® do wszys­

tk ic h Czytelników 0 nadsyłanie swych prac dó Konkutsu A u to r­

skiego. Nagradzanie p ra 0 będzie się odbywało w sposób powyższy.

K w a lifik a c ję prac do Publikacji za­

strzega sobie redakcja-

K on kurs 49 będzie ostatnią se­

r i i 4 Konkursów , w których prze­

lewam y p u n k ty zdobyte na K o ^ u r s następny. Począwszy od Konk,^.^.

50 zaczynamy rachunek od nowa.

3. Z A D A N IE M ATEM ATYC ZN E L 3 pkt.

Pow ierzchnię koła podzielić na takie dw ie rów ne części, by obwód każdej z nich ró w n a ł się obwodowi dzielonego koła.

zagadek konkursowych

4. FIG IE LE K — I pkt.

(uł. S tary Szaradzista) Nie przeczę, że często, gdy mam rozw iązań*

Akrostych, krzyżówkę, szaradę,

Gdy zdołaj» ro z w ik ła ć zawiłe arkana Rebusów, w iró w e k , zagadek — O k rz y k ie m radości w y b u c h a m w e so łym Dziecinnym przejęciem w n e t serce me pała, A może przypadnie m i cała?

Wacław, 32) Im p o rt,33) Melasa,, 34) 5. B R A K U JĄ C E L IT E R Y — p k t. 5

(uł. E. M atw iejczuk) Do poniższych 22 grup lite ro w y c h dodać brakujące pierwsze i ostatnia lite r y tak, b ji u tw o rz y ły się oddziel­

ne słowa. Dodane lite r y wszystkich w yrazów dadzą rym ow ane rozw ią­

zanie. D la ułatw ienia podajemy, iż do w yrazów wchodzą: 16 rzeczowni­

ków lic z b y pojedynezej, 3 czaso­

w n ik i osoby pierwszej oraz trz y rzeczow niki liczby mnogiej, z k tó ­ ry c h dwa są podane wspak.

I. aupe, 2. aosi, 3. w ier, 4. rno l, 5. rago, 6. s tri, 7, okok, 8. atpia, 9.

raga, 10. imon, 11. aśni, 12, ron i, ft.

obos, 14. gani, 15. ojus, IG. dlej, 17.

y m it, 13. zira, 19. wons, 20. ołan, 21.

yczk, 22. ierz.

T e rm in nadsyłania rozwiązań po­

wyższych zadań up ływ a w dn iu u lipca o godz. 12.

R O Z W IĄ Z A N IA Z A D A Ń Z I I I CZ.

48 W IE L K IE G O K O N K U R S U I TUR N IE JU ROZRYW KOW EGO.

I I . Rebus m atem atyczno-chem icz- ny: N ie wyorzesz wczora pługiem...

nie dogonisz ju tr a cugiem.

12, Przestawianka logogryfoioa:

1) dziewczęcy, =« w ieży i cedzę, za­

czepiony <= nocza i zyple, nierucho­

m y « re n iu i oehny, niedzielny

=- idzie i nylen, konkursow y r~ j

k ro n y 1 wosku. 2) klucz liczbow y: j

33743, 3) pierwsze lite r y p rz y m io t­

n ików : d, z, n, n, k — po w s ta w ię -.

n iu samogłosek o trzym ujem y Dzień- j

nik. Spółgłoski drugiego słowa roz­

wiązaniu są: z, e, h, d, n. Po uzupeł­

nie n iu samogłoskami otrzym ujem y Zachodni. Rozwiązanie ostateczne:

D zienn ik Zachodni.

13 K rzyżów ka lo g o g ryj:

1) Kastor, S) Markiz, 3) Wazony, 4) Tartak, 8) Urobić, 8) Ociosy, 7) Namysł, 8) Wierzę, 9) Omulow, 10) Zankow, 11 Parana, 13) Piraci, 18) Czechy, 14) Rusini, 18) Ujście, 18) Alpini, 17) Afryka, 18) Trawią, 19) Askari, 20) Zachód, 21) Piloci, 32) Magiel, 23 Kraków, 24) Maciuś, 25) Ip e ry t, 26) Gawron, 27) Rodzic, 28) Błonie, 29) Owacja, 30) Rekord, 31)

Smutny, 35) Obrona, 36) Espada, 37) Śmierć, 38) inkaso, 39) T atary, 40) Żywiec, 41) Czekan, 42) Eksces, 43) Miltado, 44) Lhassa, 45) Jaguar, 46) Narocź, 47) E lw ira , 48) Z aloty, 49) E lizja , 50) Egmont, 51) Chybcy, 52) Meenen, 53) E m irat, 54) Istota, 55) Ignacy, 50) Ochra, 57) Agawa. 58) Ircha, 59) Zamia, eo)N A fisz, 61) Ubiel, 62) Farys, 63) A lin a , 64) R ia- sy, 65) Abo, 68) Łka, 67) Set, 68) Rab, 69) M ir, 70) Ner, 71) Ems, 72) Par, 78) Kuc, 74) Gra, 75) Rów, 76) Dno, 77) N it, 78) O rt, 79) Osy, 80) Lak, 81) ABC. 82) Sni, 83) W NA, 84) Oni, 85) He, 86) Kacap, 87) Ukrop, 88) Kotew, 89) Sakwa, 90) Ryw al, 91) Meble, 92) Tan, 93) Ach, 94) Cło, 95) A lt, 96) Ewa, 97) Koc, 98) Udo, 99) Zoo, .0) Rio, .1) Raj, .2) Adres, .3) Nadir, .4) Rzeka, .5) Deska, .6) Rataj, .7) Hiena.

OSTATECZNE R O Z W IĄ Z A N IE : R o zryw ki U m y s ło w e w “ Ś w ia t i Z y ­ cie“ u m ila ją niedzielą wyśm ienicie.

l i . W Y SUW A N K A :

c o

c i e I

N T E R E S

U J E Z N A

J D Z I E S

z T 0 W S Z Y S T K 0 w P 0 C Z Y

r N Y Ni D Z I

E N N I K

U Z A

c H O

D N I

Ni

15. Szaradę: Precz

granic zachodnich.

z łapam i od

Jan Sobieski zalecaj Marysieńce zdroje w Szkle, a W acław Po­

tocki wspomniał o „Iwończu, kę­

dyś na Podgórzu“, o p ie w a n y m te ­ ra z przez p ro w in c jo n a ln e g o w iesz cza, J. Z ió łk o w s k ie g o , w u ro ­ czych „L is tk a c h je sie n n ych z po d ro ż y “ , w y d a n y c h u P ille r a w 1845!

Da a rs y n a łu k a p ry s ó w p ię k n e j p a n i z p o ło w y X I X w., p rz y b ę . dzie jeszcze je d e n : w y fra z o w a r.a i w yg o rg e to w a n a troska o mod­

ne zdrowie“, w modnym, ojczy­

stym, polskim uzdrowisk»!

— Po c ią g ły c h p ra w ie desz­

czach, k u ra c ju s z o m b a w ią c y m w S zczaw nicy, w lip c u 1832 ro k u , jasne nieb o z w ia s tu je u p ra g n io ­ ną pogodę, W ięc ja k pszczoły, co przym uszone siedzieć w u la c h w czas s ło ty , w y la tu ją za p ie r w ­ szym p ro m ie n ie m słonecznym , ta k i o n i opuszczają ciasne c h ło p s k ie ch a ty , w k tó ry c h mieszczą się z te j p rz y c z y n y — że in n y c h d o ­ m ó w nie m a i

P a n ie w w ie lk ic h , s tro jn y c h k a ­ peluszach, ozd ob ion ych p ió ra m i, zg in a ją c się w p ó ł, w ych od zą z n is k ic h ch a łu p e k , noszących ro z ­ m a ite s ie ls k ie g o dła: „P o d P ię k ­ ną G ó ra lk ą “ , „p o d K r a k o w ia ­ k ie m “ , „P o d C zo rsztyn em “ .

W szyscy spieszą k u M io d z iu - sio w i!

Jed na kow o ż m ło d s i, , , i ży w * m arzą o czymś in n y m . N ie d o w ie ­ rz a ją c zresztą nagle ro z b ły s łe j pogodzie w y b ie ra ją się w ó z k a n g c h ło p s k im i zw iedzać oko lice gó­

ry , Z a w ro tn a droga p rz y s ta je w reszcie u stóp P ie nin. T u ta j w ó z k i choć sianem ty lk o w y s ła ­ ne, choć niew ygodne, z żalem zo­

s ta w ić trzeba i pieszo iść dalej.

D a m y, n ie z w y k łe do ta k ic h „ p r o ­ m en ad“ , u s ta ją w p o ło w ie drogi.

„Staraliśm y się im pomagać — pisze K s a w e ry F re k — podpierać;

każdy był grzeczny, każdy uprze­

dzać się nie daj, ale gdyby każdy chciał być szczerym, pewnie b y narzekaj, że nie ma kolo G ó ry Pieniny podobnyeh konduktorów.

Jak pod Alpam i lub W ezuwiu­

szem!*

, C iężką dolę p rz e w o d n ik ó w o- sła d za ją , j U£ na szczycie, w y b o r ­ ne ciasteczka i napoje. A ja k i w i ­ dok roztacza się prze d oczym a wycieczkowiczów!

S zybko n r ija czas. D z ie ń na s c h y łk u będący w o ła do p o w ro tu . Zejście ponoć tru d n ie js z e jeszcze niż w e jś c ie .. . M ężc z y ź n i po p r o ­ stu siadają n a głazach i ześlizgu­

ją się 2 k a m ie n ia na k a m ie ń . A le có* ma u c z y n ić p łe ć p ię k n a i s ła ­ ba, a ponadto p rz y o d z ia n a w spo.

sób kunsztow nie o g ra n ic z a j ącv swobodę ru c h ó w ? !

N ie nudzą się k u ra c ju s z e , o n e!

5 t0 nęci w s z y s tk ic h w y c ie c z k a do Czorsztyna, i nieza pom n ia na, urocza przejażdżka po D u n a ju ! O rkiestra przysłana przez Sza- la y ’a> syna -właściciela S zczaw ni­

cy, osładza przykre m o m e n ry . ..

tak, straszno spoglądać w zim n ą, zieloną to ń !

Wreszcie w y p ły w a ją na sp o ko j ne otw arte przestrzeni®- Z n a jo m i w ita ją się, z ło d z i do ioclz! lecą pomarańcze, k a rm e lk i, >4 ty s ią c z ­ ne ż a rty z tego w y p ły w a m ‘

— W niedziele i cz w a rtk i bal®, c z y li „reuniops“ , trw ające ° d ” do 10 wieczór, w szczuplej sali t r a k tie r n i, gromadzą k u ra c ju s z k i i k u ra c ju s z ó w M ężczyźn \ w ch o- dzą za b ile ta m i, Weć Pięknu w o ln y w stęp. S krom nie wygląda te n lo k a l, ozdobiony t y lk o '’wień­

c a m i z ch o in y, ale ik b a w n w w re i K u ra c ju s z e tan-*,) w t jk t m a z u ra !

— N ie sądźm y jednak, żu tyj.-.p S z c ja w n ic a cieszy się ta k im p 0_

w odzeniem . O to Iw o m # .o tw ie ra naoścież zie lon e w ro ta swej k o ­ t lin y lic z n e p rze byw ają cym go­

ściom :

U rocze d o m k i, z drzewa szalo­

wane", o ta cza ją du ży dom k łb e- lo w y , ob ok m ie ści się cukiernia, tr a k tie r n ia i sala balow a.

P rz y b y w a ją c y c h w ita , c.d;f’z- d z a ją c y c h żegna B e łk o tk i, zdr<'J tajem nicy, opiewany przez Pola:

Od wieków pono zawsze tą stroną

słyszano zdroju bełkot i szum, w niejedno ucho,

rzewnie i głucho

grała czarowna nuta twych grała czarowna nuta

twych dum , , .

ta k d łu g o , aż p rz y s z ły pierw sze z im n e _ p o w ie w y i m g ły zaczęły snuć się po d o lin ie . J u ż czas w r a ­ cać , , .

Cl, którym rodzime wody ule­

czyły prawdziwe ehoroby," choć z żalem żegnają urocze ustronia, unoszą w sercach cichą radość z odzyskanych sił:

Człek niewdzięczny, póty siedzi póki zdrowia nie poczuje, skoro jesień las nawiedzi, ptakiem odlatuje.»

M gr. W ł. Paszkowska

T ra m w a j

Jedzie tramwaj, jedzie, przez calutkie miasto — w świąteczny, słoneczny i pogodny ranek . , .

Ze snu budzi ludzi, dzwonkiem daje hasło:

niechaj żywo wstaje — kto juz jest wyspany!

W ten słoneczny ranek tramwaj was zawiezie tam, gdzie pachną drzewa, słońce świeci jasno, gdzie falują łany, kręty strumyk b ie ży. „.

zawiezie was tram waj — do parku, za miasto!

Jedzie tramwaj, je d zie . . . Ma najlepsze chęci:

gra na lśniących szynach na każdym zakręcie, pędzi przez ulice, na przystankach staje

i huczy motorem — jak wszystkie tramwaje . . . Lecz nagle zapragnął — choć raz ujrzeć z bliska, jak drzewo wygląda i trawa puszysta . . .

Dorosłych i dzieci wciąż z miasta wywozi,

a

sam — wśród zieleni odpocząć nie może?

I zamiast na prawo — w lewo skręcił zgrabnie wjeżdżając prościutko n a . . , zielony traw nik!

A dziennik nazajutrz doniósł w k ilk u słowach, że się katastrofa stała tram w ajow a, , ,

Rzekł

t r a m w a j

zdziwiony: „Żem się z szyn [wycofał,

b y spocząć n a

chwilę — zaraz , . , katastrofa?!

P rz e s a d a !

Czy

k o m u ś

coś złego się stało?!

J a

nawet wyszedłem z przygody tej cało!

Lecz skoro jest tyle krzyku i hałasu 0 to, że raz tramwaj zatęsknił do lasu — powrócę na szynę, przyrzeknę poprawę

1 o d tą d ju ż n ig d y n ie

wjadę na trawę ..

* p

«■

»>

►►

►►

►►

*

. * f ł f t ł ł T f

Ś w i a t s i ę ś m i e j e , .

W ÍR Ó B LUDOŻERCÓW

— Mam nadzieję, że nic Jesteś zazdrosny o to że on powiedział, iż jgstem apetyczną k o b ie tk ą ... (T o u r a T o u r“ )

PO N IE W C Z A S IE R O ZM Ó W KA

-A ! I _ a oświadczam et, t o

* * \ ! k ie d y um rę, to takiej kobiety jak A le to już chyba #Statn\ fftż ja nigdzie iuś nie smajdziesz.

je m makaron na o rfe jś m tr z u . . ,

i e j — A któż to m ó w i że ja the«

mieć druga Ukm!?

Cytaty

Powiązane dokumenty

Bezprzykładne zniszczenie, dokonane w naszych lasach przez okupanta rabunkowa gospodarka, każą zwrócić się z apelem do całego społeczeństwa.. D ziś zastąpiono

Pomimo tego spodziewamy się, ze może kiedyś uda nam się odnaleźć ja­. kaś księgę polską z Dolnego

Następnie dał się poznać jako doskonały publicysta specjalnie zajmujący się problemami niemieckimi.&#34;W okresie ostatniego roku jego korespondencje i artykuły

częła się regularna kanonada, wzm agała się z każdą minutą, aż ziała się w głuche, jednostajne dudnienie.. dopiero potem, sprawiać

W części, przejętej przez Instytut Śląski (o niej tu przede wszystkim będzie mowa) znajdują się prawie że wyłącznie urzędowe dokumenty panujących, ich

ściowy (ale przejźcłowość ma zawsze tendencje trwałości), określone jest szczególne agaaowisko pięciu mocarstw w postanowieniu, które ponicza tylko im, do

łoby stwierdzenie, że i dzisiaj zos dują się jeszcze kontynenty f ruchu, powodując ich wzajem»*. oddalanie

Ponadto prowadzone są prace w zakresie odbudowy szpitalnictw a, budynków adm inistracyjno-społecz- nych, zabezpieczania budynków za­.. b ytko w ych oraz odbudowy