nprrim ,
t[|} Nla CM KUJ J 24
R ok III W a r s z a w a , 1 7 .VI. 1 9 6 2 _________N r 2 4
„WIERZĘ
W CIAŁA ZMARTWYCHWSTANIE"
K IE D Y O D E Ę D Z IE SIĘ Z M A R T W Y C H W S T A N IE N A SZ Y C H C IA Ł ?
Z m artw y ch w stan ie pow szechne w szystkich luazi odbędzie się na koniec św iata. K oniec św ia ta w ediug słów P an a Je zu sa pole
gać będzie na w ielkich k atastro fach na niebie i na ziemi, które spalą i z n i^ c z ą cały św iat i zam ienią go w jedno w ielkie cm en
tarzysko. Oto, co mówi sam P an Jezus: „P ow stanie bow iem n a ród przeciw ko narodow i i królestw o przeciw ko k ró lestw u ; i bę
dą zarazy, głód i m iejscam i trzęsien ia ziemi... A n aty ch m iast po udręczeniu ow ych dni słońce się zaćm i i księżyc nie da św iatło ści sw ojej, a gw iazdy spadać będą z nieba i moce niebieskie po
ruszone b ęd ą“ (Mt. 24, 7—9, 29).
Św. P io tr ta k opisuje koniec św iata: „Dzień P ań sk i nadejdzie jako złodziej; i wówczas niebiosa z w ielkim szum em przem iną;
żywioły cd żaru stopnieją, a ziem ię i jej dzieła stra w i ogień.
Skoro w ięc to w szystko m a ulec zniszczeniu, jak wysoko pow in
niście się w znosić w św iętym postępow aniu". (2 P io tr 3, 10—11).
N astępnie na niebie ukaże się „znak S yna Człow ieczego'1 (flt. 24, 30).
„I pośle aniołów swoich z trą b ą i głosem w ielkim (i nastąpi pow szechne zm artw ychw stanie). „A lbow iem sam P an n a dany znak i na głos A rchanioła i na dźw ięk trą b y Bożej zstąpi z nie
ba, a zm arli w C hrystusie zm artw y ch w sta n ą" (I Tes. 4, 16). T e
raz przyjdzie P an Jezus ..w obłokach niebieskich z m ocą w ielką i m a je sta te m ’1 (Mt. 24, 30). „I zgrom adzą się przed N im w szyst
kie narody" (Mt. 25, 32).
Z apam ięta] sobie dw ie praw dy w yn ik ające z praw d y w iary w ciała zm artw y ch w stan ie:
1) N a końcu św iata przed sądem ostatecznym P an Bóg połą
czy na now o dusze ludzkie z ich ciałam i i nastąpi pow szechne ciał zm artw ychw stanie.
2) K to żyje z Bogiem w zgodzie, ten z C hrystusem zył będzie na w ieki po zm artw y ch w stan iu : „A jeśli głosimy o Chrystusie, że zm artw y ch w stał — m owi sw. P aw eł — jakże niektórzy z was moga mowie, że w C hrystusie wszyscy ożyw ieni b ę d ą “ I Kor.
15. 12, 22). Ks. E. K.
K W I A T Y E. D R £E W
D z ia d e k M ałgosi b y ł w ie lk im m iło śn ik ie m k w ia tó w .
— C hodź, M ałgosiu — rz e k i je d n e g o d n ia - u rz ą d z im y w og ro d zie p ię k n e g rz ę d y k w ie tn e .
M ałgosia z o c h o ta z a b ra ła się do p r a c y - w y ró w n y w a ła g ra b k a m i p rz e k o p a n e g rzęd y , w y b ie r a ją c p rz y ty m c h w a s ty i k a m y k i, k tó re
r z u c a ła do obok sto ją c y c h taczek .
— T e ra z p o sa d z im y k w ia ty — p o w ie d z ia ł d z ia d u s i o stro z a k o ń c z o n y m k o łk ie m p o ro b ił w g rz ę d a c h w ró w n y c h o d stę p a c h d o ieczk i.
P o te m b ra ł do rę k i w y trz ą ś n ię te z d o n ic z e k m ło d e r o ś lin k i i sa d z ą c je. uczył*
— U w aża j, a b y d e lik a tn y c h k o rz o n k ó w n ie u g n ia ta ć , lecz le k k o je ty lk o W ziem i p rz y c isn ą ć .
M ałgosi z p o c z ą tk u sa d z e n ie szło n ie z d a rn ie . Lecz po p o sa d z e n iu kilKU ro ślin e k n a b r a ła w p r a w y . i n a p ra w d ę p o m a g a ła d z ia d u sio w i.
P o u k o n c z e n iu p ra c y w ziął d z ia d u s p o le w a c z k ę i n a p e łn ił ją w y - s ta lą w o d ą z b eczk i, po czy m p o d la li o stro ż n ie k a ż d ą z- p o sa d z o n y c n ro ślin e k .
A le o to sło n c e ju z zaszło i p o c z ą ł z a p a d a ć m ro k .
— O d p o c z n ie m y tro c h ę , ch o d ź. M ałgosiu, u sią d z ie m y n a ław ecz ce pod lip ą - m ó w ił dziad zio . - N ieźle się s p is a ła ś m o ja m a ła ogrodniczKO.
O p o w iem ci n ieco o k w ia ta c h .
— B y ła ś ze m n ą — ro z p o c z ą ł d ziad zio — n ie ra z w lesie, n a łą k a c h i p o la c h i w id z ia ła ś ta m w iele ro z m a ity c h k w ia tó w . R o sn ą o n e dziko i sa o d m ie n n e od h o d o w a n y c h . K ilk a ła d n ie js z y c h o d m ia n ty c h k w ia tó w h o d u ją o g ro d n ic y w o g ro d a c h ; k w ia ty te, n a s k u te k tro sk liw e j u p ra w y sta ły $>ię p ię k n e , z m ie n ia ją c b a rw ę i k o ro n ę k w ie tn ą . Na p r z y k ła d p ie rw io sn e k — n a d a ł m u o g ro d n ik ro z m a itą b a rw ę . F io łk i i s to k r o tk i p o w ię k sz y ł, c z y n ią c k w ia t p e łn y m . Z n ik ły c h b r a tk ó w i goź
d zik ó w w y h o d o w a ł o k a z y duże, p ełn e, o p rz e ślic z n y c h barw rach.
A o g ro d o w a ró ż a ? J a k ż e w y g lą d a w s p a n ia le w p o ro w n a n iu z ró ż y c z k ą p o ln ą . Z c ie p le jsz y c h k ra jó w p o c h o d z ą h ia c y n ty , n a rc y z y , tu lip a n y , w o n n e lilie; z k rz e w ó w b zy tu re c k ie , ja ś m in y . T a k k w ia ty ja k i k r z e w y p rz y sw o iły się w n a s z y c h o g ro d a c h d o sk o n a le ,
— W ielka je s t ilo ść k w ia tó w — m ó w ił d a le j d z ia d u s — ro s n ą c y c h d zik o n a p o la c h , łą k a c h i la s a c h . J e s t ic h ta k w iele i ta k są ro z m a ite , że długo trz e b a się u czy ć, a b y je p o z n a ć . G d y b ę d z ie sz zaw sze ta k p iln ą ja k dzis, o g ro d n ic z k ą , n a u c z y s z się h o d o w li k w ia tó w . P ra c a to n ie z w y k le m iła, d a ją c a d u zo ra d o śc i, s p o s trź e ż e ń . ro z w ija ją c a u m y sł, w z n o s z ą c a m y śl k u S tw ó rc y — z a k o ń c z y ł d ziad u ś.
G am eliel rrumo woli zaczął recytow ać psalm :
„A lleluja! W ysław iajcie P ana i używ ajcie im ienia jego, opow iadajcie m iędzy narodam i czyny jego! Śpiew ajcie mu i grajcie mu, o zn ajm iajcie w szystkie dziwy jego! C hlubcie się im ieniem św iętym jego. niech się weseli serce szukających Pana! S zukajcie P an a i bądźcie um ocnieni, szukajcie oblicza Jego zawsze. P am ię ta jcie na dziwy jego, któ re uczynił, na cuda jego i sądy ust jego, potom stw o A braham a, słudzy jego, synow ie Ja k u b a, w'ybrani jego! On to, P an, je st Bogiem n a
szym, po w szystkiej ziemi są sądy jego. P am ięta! wiecznie na przym ierze sw oje — słowo, k tó re przekazał na tysiąc po
koleń — które zaw arł z A braham em , i na przysięgę swą z Izaakiem ; i podał je Jak u b o w i za praw o i Izaakow i za przy
m ierze w ieczne...'’
W ów radosny poran ek paschalny w ydaw ało się G am alielo- wi. że na jego w ezw anie i uw ielbienie Boga za w ierność w do
trzy m an iu obietnicy, cała rozprom ieniona Jerozolim a i cała ziem ia sk ą p an a blaskam i wschodzącego słońca, śpiew a w'raz z nim:
— ..A lleluja! W ysław iajcie P ana, ,bo dobry jest, bo na wieki m iłosierdzie je g o 1 Niech ta k mówią, którzy są przez P an a w'y bawieni!..."
G am aliel spojrzał na nagie krzyże stojące na wzgórzu, a n astęp n ie w zrok przeniósł na św iąty n ię olśnioną złotym i prom ieniam i słońca, m ów iąc:
— ..Alleluja!
— C hw al Jeruzalem , P ana, chw al, Syjonie, Boga twego!
A lbow iem um ocnił zaw ory b ram twoich... I nie uczynił tak żadnem u narodow i.
— A lleluja!”
I
R o z d z i a ł V I II Zw ycięzca
U krzyżow anie Jezu sa nie tylko przygnębiło w szystkich, k tó rzy Go kochali, ale zachw iało w nich w iarę iK boskosć M istrza z N azaretu i zdruzgotało ufność w m ożlnw ft: zapow iadanego zm artw y ch w stan ia.
Jed n ak ż e w ia ra w z m artw y ch w sta n ie w jednym sercu tlała, ja k płonie ogień w e w n ętrz u alabastrow ego naczynia. M arvja, m a tk a Zbaw iciela, m e tylk o p am ię ta ła o słow ach Jezusow ych, ale głęboko w nie w ierzyła. Głębi jej bólu w m om encie, gdy Jezus konał, nie znam y, bo nie wiem y, ja k kocha się syna, gdy je st Bogiem.
S tojąc pod krzyżem , w róciła m ysią do tych chw il, gdy w szczęsliwe dni w sta je n ce b etlejem skiej słuchała pieśni anio
łów i przy jm o w ała n aiw n e p o d aru n k i od pasterzy. T rzym ała wówczas w objęciach, ch roniła od chłodu, owujala w sw a u b o gą odzież. P rzy jej p iersi On nie znal cierpienia.
O becnie, gdy odchodził w śród śm iechów i złorzeczeń tych, których chciał zbaw ić, odtrącony, um ęczony, zabity, cóż mo
gła dla Niego zrobić? Ze łzam i w oczach spoglądała na Svna, którego m dlejąca głowa podnosiła się i opadała bez oparcia, a łzy z k rw ią złączone płynęły po Jego tw arzy. M ary ja drżała za zbliżeniem się każdej istoty, w obaw ie now el to rtu ry , no
w ej zniewagi.
M ilcząc sta ła pod krzyżem . On p atrzy ł na nią i w iedział, ze to było wszystko, co uczynić mogła. Ona zas p atrz y ła na M ego i m e oburzała si^. ze je j Syn cierpiał i cierpieć ,iei dozw alał.
W idziała i w ierzyła, że to co On uczynił, m usiało być dob
rym . czego chciał, m usiało być godnym u w ielbier ia. Ufała Mu bezgranicznie i dziełu, którego dokonyw ał. S tojąc p o w ta
rzała bezszelestnie: ,.Otom ja. służebnica P a ń s k a . Z rozdzie
rający m sercem spoglądała na spływ ającą po drzew ie k rew i nie dom agała się cudu, bo On tego n ie pragnął. P rzeczuw ała go je d n a k u szczytu chw ały, czuja w tej pozornej porażce. I w jej zbolałej duszy pozostała niezachw iana w iara.
A inni? Ja n , przyjaciel Jezusa. M agdalena?... I ten tłu m niezliczony, dla którego rozczarow anie było tym straszniejsze, im żywsza była nadzieja?...
R achela — w dow a, któ rej Jezus uzd ro w ił niew idom ą córkę Rut. znajd o w ała się na K alw a rii m iędzy niew iastam i, stojąc na uboczu w cieniu skal, niezdolna odejść, oddalić się od Niego, niezdolna zm esć bolu ko n an ia i m ęczarni.
4
Dusza jej cierpiała razem z Tym, k tó ry jej córkę w yzw olił z ciem ności i z cierpienia kalectw a. Ze łzam i w oczach, w głę
bi duszy oczekiw ała jakiegoś znaku cudu. O czekiw ała cze
goś, co w róciłoby Jezusow i życie. ~
A le nie. Cud się n ie dokonyw ał. S łyszała tylko coraz krótszy, przyspieszony oddech, w id ziała k rople krw i. k tóre p ad ały cięż
ko i wolno.
— Czy uczniow ie — m yślała — i zw olennicy Jego dopraw dy pozw olą Mu um rzeć? Czy m e zjaw i się nik t, aby Go ocalić?
B łędnym w zrokiem w śród tłu m u szukała tych, od których spo
dziew ała się ja k iejś pomocy dla um ierająceg o Jezusa, ale ich nie dostrzegała.
— Więc wszyscy Go odstąpili?... — p y ta ła sam a siebie.
U jrzała ja k Jezus podniósł ku górze za k rw a w io n ą tw a rz i ciężkim, bolesnym głosem zaw ołał:
— „Boże m ój. Boże rr.ó] czem uś m n ie opuścił?11 S pontanicznie u sta jej w yszeptały słow a psalm u:
— „P an przyjdzie, zjaw i się na obłokach. On m nie w y b aw i11...
Słow a te, k tó re w iele razy słyszała w św iątyni, przychodziły do niej z oddali, tak. ja k b y ogrom na i bezbrzeżna przestrzeń pustyni leżała m iędzy nim i a jej duszą.
Na bolesny k rzyk Jezusa, R achela w yciągnęła sw e dłonie, ja k b y chcąc odpędzić ja k n a jd a le j ową zbliżającą się niem iło sie rn ą rzeczywistość.
Jezu s pow tó rn ie zaw ołał:
— „Ojcze w ręce T w oje o ddaję ducha m ego“.
P o 'tych słow ach skonał.
Na w idok Jego nóg sztyw niejących k re w zastygła w żyłach Racheli. Z niew ym ow nym bólem spojrzała na oblicze Jezusow e, na którym w szechw ładnie zapanow ał m a jestat śm ierci. Toteż z rozpaczy zaczęła uciekać z tego n ajstraszniejszego m iejsca śm ierci na ziemi.
I nagle doznała dziw nego uczucia. Czuła, że każdy krok od
dala ją. a równocześnie, że należy w rócić do Niego.
— Muszę w rócić do Niego — m yślała. Bo co będzie, jeśli Go zdejm ą z krzyża? Czy m iałabym Go ju ż nigdy w ięcej nie oglądać?
P rz y stan ę ła na chw ilę i oczyma zalanym i łzam i spo jrzała na krzyż, k tó ry otaczali przyjaciele i w rogow ie. Uczuła i zrozu
m iała sw oją bezsilność. B urza rozpaczy, któ ra w szystko unosi, pozostaw iła jej tylko w styd łez. U św iadom iła to sobie w je d nej chw ili i rów nocześnie pow zięła postanow ienie, aby ja k n a j
szybciej w rócić do siebie. Poczęła znow u biec. Zm eczenie ode
brało je d n ak jej siły. Dalej szła wolno.
W m iarę, ja k czas uchodził, o g arniała ja potrzeba w idzenia Go. uczynienia czegoś dla Niego. Teraz ju ż nic nie m iała oprócz Jego grobu.
Grób Jego... Nie w iedziała gdzie jest, gdzie Go szukać, gdzie si£ zn ajduje?
Przyszła jej n a m yśl scena uzdrow ienia jej chorej córki. Rut...
potem straszn e chw ile ujęcia Jezusa. O Jego u jęciu mów iło całe m iasto. Gdy dow iedziała się o tym , poszła do m iasta, ale na drodze spotkała Jezusa z ogrom nym drzew em krzyża na ram ieniu. Nie był podobny do tego Jezusa, którągo spotkała na drodze, gdzie Joel w yprow adził ją z córką, aby prosić o u zdro
w ienie dziewczęcia. W śród tłu m u w idzów poznała M aryję, m a t
kę Jezusow ą
— M aryjo!... — szepnęła.
Z atrzym ała się w ym ów iw szy to imię. któ re przynosiło jej jakieś dziw ne ukojenie.
Powoli doszła do domu. Dom je d n ak zastała pusty. Córka R ut gdzieś wyszła. Zm ęczona usiadła.
N adeszła noc.
W śród ciem ności w róciła znow u do m iasta. P ostanow iła od
szukać dom, w którym zam ieszkała M aryja, m atk a Jezusow a.
Na opustoszałej ulicy sp o tk ała sam otnie idąca kobietę. S py
ta ła czy nie wie. gdzie m ieszka m a tk a Jezusa, którego dzisiaj w śród to r tu r ukrzyżow ano. Z ap y tan a w skazała jej stojący opo
dal dom.
Weszła. S potkała ta m k ilk a niew iast, k tó re przygotow yw ały maści i w onności do nam aszczenia ciała um arłego.
(D o k o ń c z e n i e nastąpi)
N A O K O Ł O ŚWIATA
D W I E Z A G A D K I 1
W srod niebotycznych szczytów A ndów , w znoszących się 4—6 tys. m nad poziom O ceanu Spokojnego, u zbiegu g ranic P eru i Boliwii, zn a jd u je się rozległy płaskow yż. Sam środek płasko
w yżu za jm u je najw iększe jezioro A m eryki P ołudniow ej — TI- TICACA, ktorego pow ierzchnia wynosi 8400 km -, a głębokość m iejscam i dochodzi do 272 m. Wokół jeziora ciągnie się pas poi u p raw nych i tu głów nie skupia się życie. Suchy i surow y klim at, jak i p an u je na tej wysokosci, nie sp rzy ja rolnictw u, toteż na sło
nych stepach rozw ija się jedynie hodow la kóz i lam.
Ok. 21 km od brzegu jeziora T iticaca, w k ie ru n k u południo
wym. na te ry to riu m Boliwii, zn a jd u je się nieduża wioska, za
m ieszkała przez indianskich górali. B ezpośrednio za n ią wznoszą się ru in y w ielkiego m iasta — m iasta um arłych, ja k zowią je oko
liczni Ind ian ie: TIAHUANACO. Oczom zdum ionego w idza u k a zuje się rum ow isko olbrzym ich blokow kam iennych, fan ta sty c z
nie rzezbionych słupów . Pierw sze w rażen ie potęguje pustynny k rajo b raz i zdaje się, ze tc w szystko w y ra sta bezpośrednio z płaskow yżu, rozciągającego się na wysokości 3812 m.
N ad tym w szystkim góruje wysoka na 50 m p iram id a o n ie re
g ularnej podstaw ie, zbudow ana na wzgórzu wysokości 20 m. By
ła ona praw dopodobnie pu n k tem środkow ym pola piram id i słu żyła jako m iejsce składania ofiar, na co w skazyw ałby k an ał k a m ienny, prow adzący od najw yzszej p latfo rm y w dół.
W odległości ok. 400 m od piram idy zn a jd u je się olbrzym i k w a d ra t otoczony w ielkim i stojącym i figuram i kam iennym i, w y
w ołującym i kolosalne w rażenie. Całość była otoczona potężnym obw ałow aniem z kam ieni, pow iązanym i ziem ią, w yjątkow o spo
jonym i m iedzianym i k lam ram i.
N ajlepiej je d n ak zachow ała się w ielka B ram a Słoneczna, w y
cięta z jednego bloku szarego w ulkanicznego kam ienia, którego grubość dochodzi do 40 cm. Zw rocona je st w k ie ru n k u w schod
nim. Szeroka belka poprzeczna, ro zd a rta przez ukośną szczelinę, ozdobiona je st płaskorzeźbą. Za pom ocą system u obrazkow i sym boli n a płaskorzeźbie tej została u trw alo n a pew na treść, której znaczenia m e udało się dotychczas odezj-tać. Wg jednych dom ysłów rzezba odzw ierciedla Słońce, ktorego k u lt panow ał w śród tutejszych ludów (dało to początek nazwie, ja k ą nosi b ra ma). Je d n a k precyzja znaków i pow tarzan ie się sym ooli pozw a
la przypuszczać, że m am y do czynienia z kalendarzem niezna
nych budow niczych. (c. d. n '
A N K I E T A 7 P Y T A Ń
O D P O W IE D Z I N A P O S Z C Z E G Ó L N E P Y T A N IA . 1. B a rd z o często od k o le ż a n e k , k o leg ó w , a n a w e t m a ły c h d zieci s ły sz y m y ; „ g d y b y m b yfla) d o ro sły m * 4, „ g d y b y m m iał(a ) 18 l a t “ . W szy scy r o z u m ie ją p rzez to p o p ra w ę sw y c h w a ru n k ó w , u sa m o d z ie ln ie n ie . Czy je d n a k w sz y sc y ci z d a ją so b ie sp ra w ę z teg o ja k u ło ż y się ic h ży cie -w c ią g u n a jb liż sz y c h la t? N ie zaw sze id z ie m y d ro g a u s ła n ą ró ż a m i.
W d o c z e s n y m ż y c iu o p ro c z p r z y je m n o ś c i c z y h a n a n a s w iele p rz y k ro ś c i i o sz c z e rstw . N a lu d zi d o ro sły c h cz e k a o b o w ią z e k w y c h o w a n ia d zieci, o b o w ią z e k m a tk i, g o sp o d y n i, czy o b o w ią z e k o jc a , k tó r y m y ś li o ty m , a b y d la d zieci s ta rc z y ło c h le b a .
O p ró cz tego ile z m a rtw ie ń p rz e n o sz ą lu d z ie d o ro śli. A n a m cóż za k rz y w d a : m a m y u b r a n ia , co je ś ć i d o m o w ą c ie p la r n ia n ą a tm o sfe rę . O n ic n ie p o trz e b u je m y się tro sz c z y ć . Czy to n ie w y s ta rc z y ? N ig d y n ie p o m y ślę o ty m , a b y z o sta ć o so b ą d o ro s łą , gd y ż d o sk o n a le w iem co zn acz y b y ć o so b ą d o ro słą .
Z. Z p o w y ższeg o p rz y k ła d u w y n ik a , że ż y c ie o so b y d o ro s łe j je s t o w iele tr u d n ie js z e od ż y c ia sw a w o ln e j m ło d zieży .
3. C zło w iek d o ro sły p o w in ie n b y ć c z ło w ie k ie m w y ro z u m ia ły m , g d y ż często się z d a rz a , ze n a s m ło d y c h n ie r o z u m ie ją , n a m n ie w ie rz ą n a k a ż d y m k r o k u . Czy k a ż d e g o m ło d eg o c z ło w ie k a m o ż n a n a z w a ć k ła m cą ; C złow iek d o ro sły , to czło w iek z d a ją c y so b ie sp ra w ę z teg o co czy n i, w co w ie rz y , ja k m a p o s tę p o w a ć w życiu.
4. N ie, ja k d o tą d n ie p o z n a ła m ta k ie g o c z ło w ie k a , k tó r y m ó g łb y z o sta ć m o im id e a łe m . Z a z w y e z a j je ś li je d n ą s tro n ę m a d o b ra , n ie o d p o w ia d a m i d ru g ą . J a k d o tą d n ie z n a la z ła m w ie rn e j k o le ż a n k i. N a k a ż d y m k r o k u s p o ty k a m się z o b e lg a m i, p lo tk a m i i k ła m stw e m czego n ie n a w id z ę .
5. U osó b d o ro sły c h n ie p o d o b a m i się to , że w sz y stk o w o ln o im r o b ić , że n ie ra z s ta ją się on i „ p a n a m i ż y c ia i ś m ie rc i” n a d sła b sz y m i b ąd ź to u m y sło w o , czy fiz y c z n ie . Je d y n ie p o d o b a m i sie to , że s ą nni lu d ź m i n ie z a le ż n y m i, m o g ą o b ie ra ć tę d ro g ę ja k a im n a jb a r d z ie j o d p o w ia d a i n i k t m e m o że im coś z a b ro n ić , czy też coś n a rz u c a ć .
6. L u d zie d o ro śli są b a rd z ie j r e lig ijn i n iż m ło d zież, g d y ż n a m w ty m w ie k u często r e lig ia m o że b y ć n a r z u c a n a p rz e z R odziców . C złow iek d o ro sły , k tó r y św ia d o m ie s ta je się c h rz e ś c ija n in e m (gdyż ty lk o w tv m w id zi d ro g ę z b a w ie n ia ) i p rz e strz e g a z a s a d K o ścio ła, s ta je się s iln y m , n ie u g ię ty m . (N a to m ia st od ch ło p c ó w często sły sz a ła m , że chodzę do K ościoła ty lk o po to, a b y p o p a trz e ć n a sy lw e tk i, czy n o g i d ziew cz ąt).
Cz.\ on i w te d y m y ś lą p o w a ż n ie o m o d litw ie ?
7. B a rd z ie j r e lig ijn ą je s t k o b ie ta lecz siln ie j u m o c n io n y m w te j w ie rz e je s t m ę z c z y z n a . K o b ietę c e c h u je n ie d o w ia rstw o naw ’et w ty m , w czy m je s t u tw ie rd z o n a i m a n a to d o w o d y .
(B y łam ś w ia d k ie m z d a rz e n ia , k ie d y je h ic i n a m a w ia li n a sw o ia w ia rę , k o b ie ta , k tó r a często ch o d ziła do k o śc io ła i m o d liła się. z a c z ę ła u le e a ć n a m o w o m . N a to m ia s t m ą ż , k tó r y c h o d ził d o k o śc io ła 1—2 r a z y do ro k u p o w ie d z ia ł: „w ja k ie j w ie rz e się u ro d z iłe m ,w ta k ie j u m rz e ć p r a g n ę 1*. m No i sz a la z w y c ię s tw a p rz e c h y liła się n a s tro n ę m ęża).
O b ecn ie je s te m ucz. kl. X Lic. O g ó ln o k sz t. w P io n k a c h .
K RY STY N A K Ę PIŃ S K A , C z a rn o la s, p o w . Z w o leń