• Nie Znaleziono Wyników

Obnażenie przypadku

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Obnażenie przypadku"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Adam Ważyk

Obnażenie przypadku

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 3 (9), 42-51

(2)

Adam Ważyk

O b n a ż e n i e p r z y p a d k u

Le hasard est le concours de faits rationnellement indépendants les uns des autres.

Cournot (Lalande: Słownik filozo­

ficzny).

T w ierdzenie F e rd y n an d a de S a u ssu re ’a o dowolności znaku językow ego znane jest dziś każdem u, kto in te re su je się choćby trochę now oczesną lin g w isty k ą ogólną. Mało kto przechodzi obok tego tw ierd zen ia obojętnie. N iektórzy p rz y j­ m u ją je z żyw ą saty sfakcją, z n ajd u jąc w nim po­ tw ierd zen ie w łasny ch niedo m y ślanych do końca czy naw et nie uśw iadom ionych odczuć, in ny ch to tw ie r­ dzenie d rażn i i gniew a. T w ierdzenie głosi, że syg- n a n s (signifiant) nie jest u m otyw ow any przez syg- n a t (signifié), in n y m i słow y — brzm ienie w yrazu n ie jest um otyw ow ane przez jego sens. Albo w in­ n y m sform ułow aniu: m iędzy b rzm ieniem a sensem nie m a pow iązania naturaln ego , nie m a innej więzi poza tą, k tó rą u sta lił system językow y.

Z asad a de S a u ssu re ’a niw eczy m it p raję zy k a ad a­ m ow ego czy ark ad y jskieg o, m it o ra ju językow ym , gdzie słow a b y ły tra w ia s te i k w ietne, d rzew ne i list- ne, nieb iań sk ie i gw iezdne, podobne do zw ierząt i ludzi, gdzie słowo gniew było gniew ne a słow o m iłość w ięcej m ów iło o m iłości niż m ów ią dźw ięki Z czy m, zachow ane w ty m słow ie w język ach

(3)

43

pejskich . Do tego m itu k ażd y jest przyw iązany św iadom ie, a czasem w brew świadom ości. J a k chętnie w y k ry w am y ślad y onom atopei w poszcze­ gólnych słowach! Za każdym razem cieszym y się, ja k gdybyśm y w yłow ili z o tdhłani czasu bezcenny u łam ek p ra ję z y k a rozbitego na w ieży Babel. De S au ssu re b y ł b ezlito sn y 'dla słów onom atopeicznych, tw ierdził, że je s t ich m niej, niż się przypuszcza, w skazyw ał n a to, że właściwość p rzypisyw an a dźw iękom je st p rzy pad k ow y m w ynikiem ew olucji fonetycznej. M ożna w tym m iejscu zauważyć, że św iadczy to o jak iejś, co p ra w d a n ik łej, te n d e n c ji do um otyw ow ania znaku i że w ujęciu sy n ch ro ­ nicznym nie in te re s u je n as przeszłość słowa. Ale co z tego? Nic nam nie p rzy w ró ci zniszczonego m itu i n iew iele tą a rg u m e n ta c ją zyskam y. G arsteczka w y ją tk ó w nie obala zasady de S au ssu re’a, ale ją potw ierdza.

„Nikt n ie przeczy zasadzie dowolności znaku — czytamy w w ykładach genew skich — często jednak łatwiej będzie odkryć jakąś prawdę niż wyznaczyć należne jej miejsce. Wymieniona zasada dominuje nad całą lingwistyką i pocią­ ga za sobą niezliczone następstwa. To prawda, że nie w szystkie od razu rzucają się w oczy, odkrywamy je do­ piero po długim błądzeniu, a z. nim i również podstawowe znaczenie teó zasady”.

t

D e S au ssure om y lił się tw ierd ząc, że n ik t nie p rze ­ czy dowolności zn ak u językow ego. Próbow ano to tw ierd zenie podw ażać z ro zm aity ch stron. „Z asada d e S a u ssu re ’a p o w in n a być p rzem yślan a na nowo i sk o ry go w ana” — pisał L é v i-S trau ss w 1955 *, zgłaszając liczne zastrzeżenia, co nie przeszkodziło m u w późniejszych p racach spokojnie pow oływ ać się n a tę zasadę. W idocznie znakom ity antropolog zauw ażył, że jego ów czesne uw agi n a te n te m a t b y ły rażącym nieporozum ieniem . Lingw ista W a rt­ bu rg z Bazylei próbow ał obalić tw ierdzenie de S au ­ s su re ’a posługując się klasy fik acją słów, k tó re j

Daremne zastrzeżenia

(4)

A D A M W A Ż Y K 44

Rogata prawda de Sau&S'ure’a

pod staw y logiczne są bardzo w ą tp liw e 2. O próbie o g raniczenia zasady d e S a u ssu re ’a, próbie, k tó ra w y­ szła ze szkoły p rask iej, pow iem n a końcu. W ysu­ w an o też zastrzeżenia co do sform ułow an ia zasady. Rzeczyw iście, żadne sform ułow anie nie w y d a je się zadow alające, a przecież itreść jest jasna. Ja sn a i ro g a ta , n ie d ająca się zam knąć w definicji. N ie­ k tó rz y pow iad ają, że zn ak językow y je s t ko n w en ­ c jo naln y . K onw encja je s t um ow ą, a. tu ta j się p rze­ cież n ik t n ie um aw iał. K onw encja jest u stalon a 1 niezm ien n a, języ k się zm ienia. K onw encja je st sy­ stem em zam kniętym , ję z y k — o tw a rty m . Istn ie je rów nież k o n w en an s, ale konw en ans m ożna uchylić. Ci, co p ow iadają, że znak językow y jest k o nw en­ cjo naln y , z ró w n y m pow odzeniem m ogliby pow ie­ dzieć, że znak je st taki,, ja k i je st, a reszta ich n ie obchodzi.

S p ó b u jm y jed n ak zastanow ić się nad tym , pono­ sząc pew n e ry zy k o filozoficzne. W ięź n a tu ra ln a , o k tó re j mówi de S aussure, w istocie oznacza po­ dobieństw o ro zu m ian e ja k najszerzej. Inna w ięź n ie jest do pom yślenia, a jed y n a więź m ożliw a je s t nieobecna. Co więc łączy sygnans z sy g n atem ? U trw alo n y p rzypadek. J a k pow iada de S aussure, to połączenie je s t irra cjo n a ln e . W edług definicji, k tó ra w y d a je się n a jb a rd zie j ob iek ty w n a, p rzy p ad ek jest to zbieg dw óch fak tó w niezależnych od siebie w p o rząd k u rac jo n aln y m . Zasada d e S a u ssu re ’a może być naziwana rów nież zasadą przypadkow ości zn a k u językow ego. W iedza o 'historii języ ka nigdzie

2 W. von Wartburg: Problèmes et méthodes de la linguisti­

que, P aris 1&63 (przekł. z niem ieckiego). Brak w ięzi natural­

nej dotyczy również •znaków nazwanych przez de Saussu- re’a w zględnie umotywowanym i. Znaki te stanowią pod- klasę znaków n ie um otywowanych, natom iast klasa znaków um otywowanych jest pusta albo praw ie pusta. Wartburg traktuje znaki w zględnie umotywowane jako klasę rów ­ norzędną. Zmienia się iprzez to obraz statystyczny i zasada Saïussure’a traci zastowanie. Inne argumenty Wartburga to wyrażenia w yraziste, argumenty ni przypiął, ni przyłatał.

(5)

45

nie sięga takiego m om entu przeszłości, -w którym b y słow a zatraciły tę cechę i o trzym ały m otyw ację, w dals'zyclh k o lejach losu zagubioną. Jeżeli zaś p rzy jm ie m y a rk a d y jsk i m it p rajęzy czka, to okaże się, że ew olucja języka polega na stały m w łącza­ niu się przy p ad k u , co w cale nie je s t sprzeczne z dzisiejszym w yobrażeniem ew olucji w biologii, kosm ologii i in n ych dziedzinach.

W edług de S a u ssu re ’a w szystko, co dotyczy języ ­ k a ja k o system u, pow inno być rozum iane jako ograniczenie dowolności. Język dy sp o n u je ogrom ­ nym zbiorem znaków dowolnych, ale um ysł p o tra ­ fi w prow adzić ład i reg u larn ość do pew nej części tego zbioru, nadać n iek tó ry m znakom um otyw ow a­ nie w zględne. F ra n cu sk i sy gn an s le gant nie jest u m otyw ow any sygnansem la m am , polski sygnans

ręka w iczka je st um otyw ow any; sygnansem ręka.

N ie m a w tym zw iązku n atu raln eg o , pow staje n a ­ tom iast związek w obrębie system u językowego, stanow iący pew ien stopień racjon alizacji.

O znakach w zględnie um otyw ow anych w spom inam z tego w zględu, że istn ien ie ich, m oim zdaniem , wzm aga pow szechne odczucie przypadkow ego cha­ ra k te ru w spółbrzm ienia w w ielu innych, znacznie 'liczniejszych w ypadkach. Z estaw iając ze sobą w y­ raz y ko ń i koniec d em o n stru jem y p ośrednio p rz y ­ padkow ość znaków językow ych.

Zasada d e S a u ssu re ’a dotyczy w yrazów b ranych oddzielnie, ale jeśli m a rzeczyw iście dalekosiężne konsekw encje, o jak ic h m ówił genew ski lingw ista, to jej n a stę p stw a p o w in n y p rzejaw iać się wszędzie, w pow iadom ieniu każdego typu. Ja k ie są jej n a ­ stęp stw a w poezji? W skutek zw iększonej w yczu- w alności znaków językow ych w w ierszu zasada de S a u ssu re ’a przechodzi w zasadę stałego zesta­ w ienia, ju kstapozycji sen su i dźw ięku. Dwie fale rów noczesne, rów noległe, u zu p ełn iają się w zajem ­ nie. Nic ich poza ty m n ie łączy, bo gdyby je łączyło, n ie spostrzegalibyśm y w ysepek, gdzie w granicach

Między koniem a końcem

(6)

A D A M W A Ż Y K 46

Harmonia dźwiękowa

w e rsu czy k ilk a w ersów p a n u ją lo k aln e pow iązania m iędzy b rzm ien iem a sensem , od harm onii n a śla ­ dow czej aż do zw iązków n ieu ch w y tn y ch , odczuw al­ n y c h ty lk o d la pew nego ty p u w rażliw ości. Nie m a zresztą w;zględów em pirycznych an i logicznych, k tó ­ r e b y p rzem aw iały przeciw ko u z n an iu zw iązków n iepew n y ch . Być może, takie zw iązki są częstsze od inny ch, zw ykłym je d n a k s ta n e m na w iększych o bszarach p oezji pozostaje styczność bez upodob­ n ien ia, a cechą u n iw e rsa ln ą tk an k i dźw iękow ej — czystość niezależna od sensu. Do w ielkiej p rz e jrz y ­ stości doprow adził tę zasadę fran cu sk i klasycyzm . U w ieńczeniem jej była b ezintereso w na h a rm o n ia dźw iękow a. W iadomo, że p rzykładow e w yp ad k i ta ­ k iej h arm o n ii zd arzają się nieczęsto. M ają je d n a k doniosłe znaczenie. O strzeg ają p rzed utożsam ianiem jedności odczucia ze zw iązkam i podobieństw a m ię­ dzy dźw iękiem a sensem . N ajw ym ow niejszym o strzeżen iem je st p ra k ty k a P aw ła V aléry, k tó ry n iew ą tp liw ie zibliża się do klasycznej harm o nii dźw iękow ej b ard ziej niż k tok olw iek iż jego w spół­ czesnych, kojarząc św ie tlistą tk a n k ę z n ieja sn y m d y sk u rsem poety ck im . N aw et ta k p rzen ik liw i ob­ se rw ato rzy , ja k n a p rz y k ła d Bouges, u w a ż a ją tę poezję za jasn ą , zapom inając dodać, że jasn a w n iej je s t ty lk o tk a n k a dźw iękow a.

In ic jaty w a poety ck a przez kilka stuleci, poczynając od R enesansu, należała do języków rom ańskich. Forpoczta tej in ic ja ty w y w e w schodniej E uropie, po ezja polska, nie p rz y ję ła siedem nastow iecznego klasycyzm u, n a to m ia st rozw inęła sw o isty i potężny baro k. W yczulenie b a ro k u na d źw ięk i i m a n ie ry - sty czn e g ry dźw iękow e było rów nie b e z in tere so w ­ ne w sto su n k u do treści ja k h arm o n ia klasyczna. R om antyzm by ł in ic ja ty w ą angielsk ą i niem iecką, n aro d ził się w obszarze języków germ ańskich. Ro­ m an ty k o m b a rd z iej o d pow iadały efek ty n a śla ­ dowcze, zw łaszcza ty p u dynam icznego, albo efek ty w yrazistości. W iersz akcentow y, k tó ry panow ał

(7)

47

w obu ty c h językach, m iał pod (tym w zględem szczególne możliwości, ale o rie n tac ja ta przeszła rów nież do w iersza sylabicznego jako w łaściw a ca­ łej epoce. Jeśli w yczuw am y zw iązki zależności m ię­ dzy falą dźw iękow ą a sensem , zwłaszcza u M ickie­ wicza, to zawsze sy g nan s słuiży sygnatow i. N a ru ­ szenie tej sy tu a c ji u ro m an ty k ó w byłoby nie do po­ m yślenia. Do czasu symlbolistów zw iązki te są zaw­ sze zjaw iskiem lokalnym , o b ejm u ją poszczególne w ersy czy ustępy.

Sym boliści zaczęli podejm ow ać w kró tk ich utw o­ rach p ró b y m etodyczne, całościow e, p rzy w ąskim , k am eraln y m rozrzucie sem antycznym . W stosu nk u do harm on ii klasycznej zm niejszyła się odległość m iędzy pow tarzan ym i fonem am i lub ich ciągami. D robna różnica a ry tm ety c zn a daje w ielką różnicę efektu, zagęszczenie ty ch ciągów w yraźnie eksponu­ je tk an k ę dźwiękową. U Stefan a M allarm ego tr u d ­ no n iera z w yznaczyć .granicę m iędzy jukstapozycją a podobieństw em dźw ięku i sensu. Z aciem nianie tej a lte rn a ty w y b y ło ró w n ie isto tn ą cechą sym bolistów ja k zaciem nianie sensu. Na ogół o k reśla się to w ten sposób, że podobieństw o zostało zastąpione przez m niej u c h w y tn ą odpow iedniość. . N ikt je d ­ n ak nie powie, że u M allarm ego sens je s t „m iękki” , ustępliw y wobec dźw ięku, ja k u V e rla in e ’a, L afor- g u e’a i ich następców w in n y ch k raja ch , u k tó rych zagęszczenie dźwięków podobnych w y tw a rz a s u ­ prem ację sygnansu n ad sp ychanym w cień sygna­ łem . W szystko to dzieje się w poszczególnych k ró t­ kich kom pozycjach. W dystyohow ych ry m o w an ­ kach L afo rg u e’a związki sem antyczne są tak roz­ luźnione, że ry m y i współdźwięczności w ydają się głów nym i przew o d nik am i poety. Zbliża się m om ent p rzesilen ia sym bolizm u. O dw racając m yśl M allar­ mego, k tó ry przeciw staw iał sztukę przypadkow i triu m fu ją c e m u w życiu, generacja A p o llin aire’a i Jaco b a chce ją do te j przypadkow ości przybliżyć. F u tu ry śc i i dadaiści w y sław iają żywioł życia pełen

Symbolistów w alka z przy­ padkiem

Na przekór Gombrowiczowi

(8)

A D A M W A Ż Y K 48

U rzeczenie Tuwima

przy pad k ó w , n iespodzianek i niedorzeczności, w k tó ry m trz e b a sztu k ę zatopić. D la su rre a listó w p rzy ­ padkow e sk o jarzen ia s ta ją się p rog ram em . A b su r­ d a ln e sk o jarzen ia dźw iękow e Jacoba, popisy f u tu ­ ry stó w rosy jsk ich, Chleibnikowa słow a bez sensu tw orzone p rezz asocjację dźw ięku, kakofonie da- daistów , g ra dźw iękow a D esnosa i w ielu in n ych po­ etów tego czasu — w szystko d e m o n stru je p rz y p a d ­ kowość dźw ięku, w szystko się ro zgryw a m iędzy

k o n ie m a końcem . M ożna to uznać za dotychczaso­

w y k res dośw iadczenia w tej dziedzinie. O d tego czasu żadne now e ty p y re la c ji m iędzy sensem a dźw iękiem nie u ja w n iły się w poezji. Być m oże je s t to k res o b iek ty w ny. P ra w d a o przypadkow ości znak u językow ego została zad em o nstro w ana i żad­ ne odk rycia nas n ie czekają.

W ty m sam y m czasie sk o ja rz en ia dźw iękow e zosta­ ły w y ję te z obszaru poezji i p rzen iesion e do prozy. D okonał teg o Jo y ce w m onologu w ew nętrznym . W ty m akcie dep o ety zacji sko jarzen ia dźwiękowe w y stę p u ją b ąd ź ja k o n a jb ard ziej irra c jo n a ln e skoki w s tru m ie n iu m yśli, bądź ja k o obsesyjne zbitki. W jed n y m lu b d ru gim c h a ra k te rz e p rze d o stają się też czasam i do w spółczesnej poezji n ied y sk u rsy w - n ej w n ie k tó ry ch k ra ja c h ja k o zjaw isko m arg in al­ ne, k tó re m u tru d n o przy p isać w iększe znaczenie. Z jaw isk a poetyck ie m ają swój k alen d arz, ale nie w szyscy poeci ściśle go p rzestrzeg ają. W ro zg ry w ­ ce o obnażenie przypadkow ości dźw ięku poezja po l­ ska nie b ra ła p ra w ie żadnego udziału. Y erlainow - sk a ten d e n c ja do rozm iękczania sensu w m giełce dźw iękow ej, zn ana M icińskiem u, m iała się jeszcze zaznaczyć u Czechowicza. A m bicje M allarm ego W brew w szelkim różnicom b y ły bliskie P rzy b o sio ­ wi. T uw im b y ł urzeczony dźw iękiem ja k n ik t ininy. J a k n ajd alszy od d em o n stro w an ia przypadkow ości dźw ięku, p rz y ją ł s ta rą zasadę sym bolistów te m a ­ tycznego o graniczania g r y dźw iękow ej, a n a w e t ją w zm ocnił dając w ąski ro z rz u t sem an ty czny. Do­

(9)

49

szedł w ty m do w ielkiej w irtu ozerii. W w ierszach na tem a t pisania w ierszy b rał n a siebie podw ójną rolę, rolę sztu km istrza, k tó ry czasem u d aje odko- pyw acza zasypyw anych źródeł m owy. W tej drugiej ro li rozw ijał etym ologiczny m it słow odźwięku, sło­ w iański w a ria n t m itu arkadyjskiego, podszyty h u ­ m orem , zadziw iająco wesoły, co przem aw ia stanow ­ czo na jeg o korzyść. P o etyck a zabaw a n ie pow inna odbyw ać się na ponuro. W ydaje się, że n iejed n ą pobudkę Tuw im b ra ł od C hlebnikow a, ale byli to poeci bard zo do siebie niepodobni. Chlebnikow ope­ ro w ał znacznie szerszym ro zrzu tem sem antycznym

i w sw oich m istycznych, ja k j e w ted y nazyw ano, te ­ oriach doszukiw ał się tajem niczych związków m ię­ dzy dźw iękiem a sensem . D em onstrow ał przy p ad ­ kow e p odobieństw a sygnansów nie w ierząc w p rzy ­ padek. W ydaje się, że te n rozziew m iędzy p rak ty k ą a św iadom ością znam ionuje p rzeło m historyczny, narod zin y epoki, k tó ra m iała w łączyć przypadek nie ty lk o dó g ry dźw iękow ej, ale i do w izji św iata. W ychow ani na poezji syimibolistów rosyjscy teo re­ tycy form aliści in tereso w ali się b ardziej sygnansem niż sygnetem . P oliw anow doszedł do w niosku, że dźw ięk w poezji jest w szystkim , a sens tylko złem k o n ie c z n y m 3. Z deniem R om ena Jakobsbna, k tó ry w yszedł z tego sam ego ośrodka m yśli, sym bolizm dźw iękow y je s t zw iązkiem bezsprzecznie obiekty w ­ n ym 4. Sym bolizm te n w y stęp u je na poziom ie czą­ ste k elem entarny ch , b ran y c h z o ddzielna fonem ów, k tó re nie są nosicielam i sensu, nato m iast w pow ia­ dom ieniu językow ym zostaje przygnieciony przez sem an ty k ę. Jakobson tw ierdzi, że poezja może tę sy tu a c ję odwrócić i pode je przy k ład y . Jeśli n aw et to p raw d a , że poezja może, to przecież nie musi. Z nacznie częściej poezje narzu cę szeregom p rzy ­

3 Praca ogłoszona z rękopisu w przekładzie francuskim {„Change” 1970).

4 R. Jakobson: P oetyka w świetle ję zykozn awstw a. „Fa-

miętn ik Literacki” 1960 LI.

Sprzeczność Chlebnikowa

Przeciw Jakobsonowi

(10)

A D A M W A Ż Y K 50

Najbardziej niezgłębiona z tajem nic

padkow ych fonem ów nie przew idziane w owej sym ­ bolice ele m en ta rn e j em ocjonalne zabarw ienia. P o ­ szczególne zdarzenia n ie d ecydują o sy tu acji ogól­ nej. To sam o m ożna pow iedzieć o ta k zw anej p a ro - m astyce, kiedy to, co się dzieje w płaszczyźnie b rzm ienia, w p ły w a na sens. P rz y k ła d y p a ro m a sty k i m ożna znacznie częściej znaleźć w zw rotach obie­ gow ych, ja k trele m orele, niż w poezji, A już n ie sposób zgodzić się z tw ierdzeniem , że ry m nigdy nie byw a sem antycznie obojętny, że zawsze je st od­ b iera n y ja k o podobieństw o albo k o n tra s t se m a n ­ tyczny. P oglądy Jak obso na odw ołują się d0' p e w ­ nego ty p u wrażliw ości, skłonnej do przecenian ia ro li dźw ięku, w rażliw ości urobionej na sym boliz­ m ie V erlainow skim , dla k tó re j sen s p o etyck i je s t „m ięk k i”, b ardziej uzależniony od dźwięków niż od zw iązków przyległości w płaszczyźnie sem an ­ tycznej. W ten sposób m ożna in te rp re to w a ć nie­ k tó re w iersze Cihlebnikowa czy B orysa P a ste rń a k a, ale nie P u sz k in a i n a pew no nie M ickiewicza. Z n a­ k om ita większość p oetów daw n y ch i w spółczes­ nych tak sam o stoi poza ty m podejrzeniem .

Na tak ich k ru c h y c h po dstaw ach, podnosząc o d ­ osobnione zdarzenia do ran g i zasady, Jakobson chciałby ograniczyć zasadę de S a u ssu re ’a do m ow y re fe ru ją c e j i w yłączyć ją z poezji. Z resztą i w m o­ wie re fe ru ją c e j p rzy zn aje genew skiem u lingw iście ty lk o ra c ję staty sty czn ą, a nie logiczną 5. Rozum iem doskonale, że w grę w chodzą starodaw ne m arzenia 0 sy m e trii dźw iękow o-treściow ej, w ieloletnie obse­ sje, este ty k a szkoły p rask ie j czy raczej z tru d em ocalone jej resztk i, ale nie m a n a to rad y , każda e ste ty k a je st ograniczona w p rze strz e n i i czasie. Rozm aitość ty ch zdarzeń-efektów , ich zmienność 1 zależność od epoki historycznej, a także to, że n iek tó re są n iepew ne lub n iejasn e — sta je się zro ­

5 Klasyfikacja sem iotyczna znaków językowych przepro­ wadzona przez Jakobsona według Peirce’a nie wnosi do tej kw estii nic nowego.

(11)

51

zum iałe w św ietle zasaidy de S au ssu re’a. Czyż to w szystko n ie jest tęc^ow aniem przypadku?

Wiadomo, że bez przypadkow ości znaku językowego nie by łob y rozw oju języka. Bez tej przypadkow ości nie b y ły b y rów nież możliwe dośw iadczenia poetów, pow ażne i żartobliw e, gra m iędzy dźw iękiem a sensem , k tóra poetów w spółczesnych przestała interesow ać imoże dlatego, że tajem nica znaku zo­ stała obnażona.

T rudno w ym arzyć bardziej zastan aw iające rozw ią­ zanie. T rudn o o bardziej niezgłębioną, bardziej w ie- lodenną tajem n icę niż to, co nazyw am y przy p ad ­ kiem. A le to nie należy już ani do poezji, ani do lingw istyki. W ydaje m i się, że k ied y pow stanie praw dziw ie now oczesna filozofia, filozofia przypad­ ku, zasada de iSaussure’a zajm ie w niej należne so­ bie m iejsce.

Kiedy powstanie filozofia przypadku...

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wycinamy kółka z twardszego papieru (usztywni on medal) lub wycięcie dwóch medali i sklejenie ich razem (wtedy powstanie model dwustronny).. Przy okazji sklejania

Nauczyciel rozdaje uczniom karty pracy (ZALACZNIK 1) zadaniem uczniów jest pogrupować znaki na trzy zbiory: znaki dla ludzi, znaki dla rowerzystów, znaki dla

 Inicjalizacja możliwa jest tylko przy deklaracji Inicjalizacja możliwa jest tylko przy deklaracji..  Przypisanie zmiennej txt wartości "Pies" wymaga zastosowania

 Łańcuch znaków (ciąg znaków, napis, literał (ciąg znaków, napis, literał łańcuchowy, stała łańcuchowa, C-string) - ciąg złożony z zera lub większej liczby.

 Funkcja puts() wypisuje na stdout (ekran) zawartość łańcucha znakowego (ciąg znaków zakończony znakiem '\0'), zastępując znak '\0' znakiem '\n'. char napis[15] =

Roczniki Obydwóch Zgrom adzeń św.. „Szara kam ienica”. K lasztor i zakład naukow o-w ychow aw czy ss. Zb.. Sroka).. Sroka) Tygodniowy plan zajęć alum nów w

chow yw ał swą zdolność rozm nażania się, natom iast p rzy bespośredniem działaniu prom ieni zdolność ta znacznie się zm niej­.. szyła po czterech tygodniach,

Wprowadźmy następujące oznaczenia na własności relacji: (Z) zwrotność, (NZ) niezwrot- ność, (PZ) przeciwzwrotność, (S) symetria, (AS) antysymetria, (PS) przeciwsymetria, (P)