• Nie Znaleziono Wyników

W Warszawie: ro c zn ie rs. 8 k w a rta ln ie „ 2 Z przesyłką pocztową: ro c z n ie „ 10 p ó łro cz n ie „ 5

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "W Warszawie: ro c zn ie rs. 8 k w a rta ln ie „ 2 Z przesyłką pocztową: ro c z n ie „ 10 p ó łro cz n ie „ 5"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

1 2 . Warszawa, d. 23 Marca 1890 r. T o m I X .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA."

W Warszawie: ro c zn ie rs. 8 k w a rta ln ie „ 2 Z przesyłką pocztową: ro c z n ie „ 10 p ó łro cz n ie „ 5

P re n u m e ro w a ć m o ż n a w R e d a k c y i W sz ec h św ia ta i w e w s z y s tk ic h k s ię g a rn ia c h w k r a ju i z ag ra n ic ą .

Komitet Redakcyjny Wszechświata stanow ią panowie:

A leksandrow icz J , Bujwid O., D eike Ii., Dickstein S., F lau rn M., Jurkiew icz IC., K w ietniew ski W ł., K ram -

sztyk S., N atanson J ., F ra u ss St. i Ślusarski A .

„ W s z e c h ś w ia t" p rz y jm u je o g ło sz en ia, k tó ry c h tre ś ć m a ja k ik o lw ie k z w ią z e k z n a u k ą , n a n a s tę p u ją c y c h w a ru n k a c h : Z a 1 w ie rsz zw y k łeg o d ru k u w szpalcie a lb o je g o m ie jsc e p o b ie ra się za p ierw szy ra z k o p . 7 '/a

za sześć n a s tę p n y c h r a z y k o p . 6, za d alsze k o p . 5.

-A-dres IE2ecial£cy-i: ZKZralsowslsile-IFrzea.mieiścle, 2>Tr ©S.

ŚLEPIEC SŁOW IAŃSKI

(Splalai tytilns).

P o d łu g w ła sn y c h sp o s trz e ż e ń n a p is a ł H y n ek V. Bu-

r ia D ,

p rz e ło ż o n y sz k o ły ro ln ic ze j w N o v em B ydźoye.

(Do zw ierząt, k tó re życie swoje spędzają pod ziemią., należy, ślepiec, czyli szczenię ziem ne (S phalax ty phlus P all.). Zaliczają

to zwierzę do rzędu szczurow atych, do ro ­ dziny G eorhynchidae i je s t spokrew nione z naszem i nornicam i. Ze sposobu życia i k ształtu ciała, ślepiec je s t podobny do k re ta , ale od niego większy znacznie i sil­

niejszy. Ciało ma w alcowate, długie 25 do 30 cm, głowę szeroką, czoło płaskie, pysz­

czek tępy, szyję k rótką, oczy wielkości m a­

ku pod skórą u k ry te tak, że nic nie widzi, uszy i ogon bardzo krótkie, nazew nątrz niewidoczne, nogi k ró tk ie pięciopalcowe, zakończone silnem i krótkiem i pazurkam i,

Ś ie p ie c (S p h atax ty p h lu s P a ll), 'U w ielk. n a tu r.

(2)

178 w s z e c h ś w i a t . Nr 12.

p rzedn ie nogi są silniejsze od tylnych, zęby przodow e duże, silne, trzonow ych po trzy w każdej szczęce i z każdej strony . Ciało p o k ry w a w łos gęsty, m ięki, pęłyskujący, dłuższy nieco na grzbiecie, niż n a dolnój pow ierzch n i ciała. Boki tw arzy od otw o­

rów nosa aż do okolic oczu p o k ry w a ją w ło­

sy szczecinow ate. K olor włosów szaro-po ­ pielaty, lu b żółtawo b ru n a tn y , na głow ie jaśniejszy, na spodzie ciała ciem no-popiela- ty, z białem i podłużnem i kresam i i p lam a­

mi. Ślepiec, czyli szczenię ziem ne zam iesz­

kuje E u ro p ę południow o-w schodnią i Azy- j ą zachodnią. M ieszka w R ossyi n ad W o ł­

gą i D onem , na U k ra in ie , w W ęgrzech, w G alicyi (na P od o lu nad D niestrem i w okolicy Ja n o w a pod Lw ow em ), n a półw y­

spie B ałkańskim . P rz e b y w a podobnie ja k k re t w norach, z któ ry ch w ychodzi rzadko i za najm niejszym szelestem chow a się do nory, którą odszukuje zapom ocą węchu; d o ­ skonały ma słuch, w ynagradzający mu śle­

potę. K a rm i się korzonkam i roślin, zrzą­

d zając niekiedy znaczne szkody.

Bliższe obserw acyje nad obyczajam i tego zw ierzęcia ogłoszone zostały w czasopiśm ie p rzyrodniczem czeskiem „Y esm ir” w N r 9 18J0 r. S postrzeżenia te w przek ładzie pol­

skim , dokonanym przez p. K azim ierę P rz y - borow ską, podajem y).

C zytając B rehm a „Zycie zw ierząt”, zw ró­

ciłem bliższą uw agę na opis ślepca (Spha- lax ty p h lu s), zw ierzątka dobrze mi znanego z rów nin T rackich. P oniew aż p rzek o n a­

łem się, że mogę wiele szczegółów dodać do opisu uczonego niem ieckiego, p rzeto po­

stanow iłem spostrzeżenia m oje ogłosić, n a d ­ m ieniając przytem , że nie jestem specyjali- stą p rzyrodnikiem , tylko ro lnikiem i że o b ­ serw acyje nad ślepcem robiłem w latach 1882 do 1885 w okolicach P lovdiva.

Ślepca często przynosiła mi służba, po­

w racając od orki, ale zw ykle ciężko p o ra ­ nionego pługiem , albo mocno p o tu rb o w a­

nego przez samę służbę, k tó ra zw ierzątk a tego n ienaw idziła i dostaw szy je do rąk, kaleczyła, lub zabijała. K iedy zażądałem , żeby mi każdego ślepca, którego ułow ią, przyn ieśli, bardzo p ilnie to czynili i nie m i­

nął dzień, żebym nie otrzy m ał to większych, to m niejszych ślepaków . N iestety, nie mo­

głem nigdy gn iew u służby przeciw ko ślep*

cowi ukrócić o tyle p rzynajm niej, aby ciała je g o bespotrzebnie nie uszkadzali.

Ślepiec na półw yspie B ałkańskim jest b ardzo częsty, jednakże tylko n a p o łu d n io ­ wej jego części aż do B ałkanów . O d B a ł­

kanów n a północ w k ra ju bułgarskim ślep­

ca nie zn ają. B ułg arzy nazyw ają go „slie- po k u će” (ślepy pies), a tu rcy „to prak li kju- p e k ” (podziem ny pies), nazw ę zaś tę dali m u dlatego, że ślepiec szczeka ja k pies.

D orosły ślepiec je s t 35—40 cm długi, a więc 0 w iele w iększy, niż chom ik. Żyje on pod ziem ią i cały dzień ry je bardzo pilnie, szcze­

gólniej jeżeli je s t dzień słoneczny i ciepły.

N ory sw oje ry je n ie ta k pły tk o ja k kret, je d n a k poniew aż je s t silniejszy, szerszy

1 większy, przeto jeżeli p rz y p atru jem y się jego ryciu, w ydaje nam się, że Bóg wie, ja k ogrom ne zw ierzę ry je pod pow ierzchnią ziemi i porusza potężne je j w arstw y. W y ­ rzu ca także kopce j a k k re t, ale te bywają o wiele wyższe i szersze i praw ie trzy razy ta k wielkie, j a k kręto winy. Ślepiec ma w y­

borny słuch i węch i je s t daleko o strożniej­

szy od kreta. Często mi się zdarzało z r y ­ dlem w ręk u po całych dniach czatować na ślepca, obserw ow ać jego ry cie i św idrow a­

nie w ziemi, ale nigdy mi się nie u dało w y­

dostać go, ta k ja k m ożna w yrzucić k reta, podw ażając ziemię. Jeżeli zapuścić ryd el p rz ed nim , obraca się z szybkością błyska­

wicy i pierzcha gdy zapuścić za nim , znika jeszcze prędzej ku przodow i, a uderzenie ło p atą albo ry dlem w ziem ię nie ogłusza go.

Z daje się, że stw orzonko m a kości bardzo mocne, a nerw y w ytrzym ałe. Poniew aż ta k głęboko ryje, przeto przebyw ać może ty lk o tam , gdzie m iękka ziem ia to um ożli­

w ia, a zatem znajdujem y go bardzo często na rów ninach i szerokich dolinach w ięk­

szych rzek, nigdy zaś w górach. Ślepca, za dn ia m ożna uchw ycić, tylko wyoraw szy go przypadkiem ; w nocy przy księżycu m ożna go strzelać, albo łapać w dru cian e sidła za­

staw ione w jego chodnikach podziem nych.

Na pow ierzchni ślepiec porusza się bardzo szybko, ale niezgrabnie, bo nie widzi i rz ą ­ dzi się tylk o słuchem i węchem. Biegnąc, głow ę ma bez p rzestanku do góry podnie­

sioną, jak g d y b y chciał swojemi w ielkiem i zębam i przedniem i grozić, parska, ja k cho­

m ik i szczeka bardzo zajadle.

(3)

Nr 12. WSZECHŚWIAT. 179 Jeśli wy oranego ślepca gonić, broni się,

n apada na człow ieka bez obaw y i kąsa ko­

ło siebie ja k wściekły. Jeśli ukąsi spraw ia głębokie i niebespieczne rany; oracze bu ł­

garscy opow iadali mi nieraz, że może ugryść i palec. M nie samemu jednego razu śle­

piec w gryzł się w dębow y kij i zęby jego pozostaw iły w drzew ie zagłębienia 8 m ili­

m etrów głębokie. Ślepiec u kryw a się za dnia w ziemi i ty lko go się znajduje, jeżeli zostaje pługiem w yorany, albo je śli przy zalaniu g ru n tu wodą zostaje z ziemi w ypę­

dzony i dostaje się n a pow ierzchnię. W no­

cy wszakże sam wychodzi na pow ierzchnię ziemi i szczekanie jeg o przytłum ione, a cią­

głe słychać wszędzie w polach od godziny 10-ćj w ieczorem

do godziny 4— 5 rano. S zczeka­

niem samce p rz y ­ w ołują sam icz­

ki, schodzą się i łączą na po­

w ierzchni ziemi, ślep iec je st na- m iętnem stw o­

rzonkiem naw et i w n iew o li,ch o ­ ciażby pokarm u nie przyjm o w ał.

N a wolności ślepce łączą się w p ary głów ­ nie w K w ietniu i we W rześniu.

W Czerw cu i w

P aźd ziern ik u sam iczka po 27 dniach ciąży w ydaje na św iat w norze, wysłanej w ysku­

baną szerścią i m iękiem i w łóknam i roślin- nemi, 4 —7 m łodych. M łode są gołe, szaro- czarne, wielkości m niej więcej dużej żołę­

dzi i na 3 '/2 — 4 cm długie. N ora, którą sobie ślepiec zw ykle zakłada, byw a 150 do 170 cm głęboka i zaw sze w ykopana w g ru n ­ cie m iernie spadzistym .

O dkopyw ałem n ieraz te no ry i znajdo­

wałem je zawsze ta k zbudow ane, ja k p o k a­

zuje ry su n ek . W ejść, prow adzących do nory, było zawsze k ilka z rozm aitych stron i w różnój głębokości. N ory były zw ykle puste i czyste, albo znajdow ały się w nich młode, otulone w ełną rodziców. Nadm ie­

niam , że m łode znajdow ałem zawsze tylko w norze górnej, a nigdy w norze dolnej.

N ora dolna służy ślepcom za ustęp, ja k mi opow iadali N ikola N edeljkov i T rifu n K o- stor, starzy połowi, dobrzy dostrzegacze.

M łode rosną bardzo p rędk o i w 14 dn i po urodzeniu, kiedy obrosły włoskam i i dosię­

gły 9— 10 cm długości, same na własną rę ­ kę szukają sobie pokarm u. P o 3 — 4 m ie­

siącach byw ają ju ż dorosłe, ale są jeszcze płciowo niedojrzałe; m łode ślepce p arzą się dopiero po roku, ja k mi często ludzie tam ­ tejsi opow iadali.

Sam iczka, karm iąc m łode, wodzi je ze so­

bą n a paszę i przez to często się zdarza, że się w yoryw a ślepce jeszcze ta k m alutkie,

ja k susły, albo polne m y s z y , a kiedy zostały w yorane m atka sam a z ziemi się wydostaje i m ło­

dych swych szu ­ ka i broni. J e s t­

to u z w i e r z ą t ty ch dosyć d zi­

wne, bo są n a ­ tu ry bardzo nie­

zgodnej i zawa- dyjackićj. Śle­

piec nie zgadza się z i n n e mi sw ego g atunku, ani z i n n e m i zw ierzętam i, a s z c z c g ó l n i ó j prześladuje gorliw ie k re ta , którego w n o ­ rach zabija.

Zdarzało mi się n ieraz p rz y p atry w a ć się (ja k to wnosiłem z silnego po ruszania się ziemi) takiej podziem nej w alce i ro z g a r­

nąw szy później ziemię na pobojow isku, znajdow ałem zagryzionego k re ta , którego grzbiet i czaszka by ły przegryzione potęż- nemi zębam i. Z daw ałoby się więc, że śle­

piec je s t krw i chciw ym zwierzem, któ ry łakom i się na d elikatne mięso kreta. By­

najm n iej; ślepiec je s t w yłącznie roślinożer-

nem zw ierzęciem i rolnikom bardzo je s t

n iem iły , bo swemi zębami wielkie ro b i

szkody. Co do ostrości i siły zębów p o ­

rów nałbym ślepca słowiańskiego z bobrem .

(4)

N r 1 2 .

Ślepiec p rz eg ry z a n ajsiln iejsze korzenie drzew , tak , że niszczy często potężne wiązy, albo dzikie grusze, je ż e li mu zawadzają, na drodze, przeg ry zając w szystkie główne ich korzenie. D rz ew a usychają, a w ypadki t a ­ kie są ludziom tam tejszym dobrze znane.

W w innicach i p lan tac y ja ch róż niszczy ca­

łe rzędy szczepów i krzaków , jeże li posta­

now i w rzędzie takim w ygrzebać sobie ścież-

i

kę, albo też podgryza w szystkie korzenie.

Z upodobaniem je soczyste korzenie szcze- i pów, ale najm ilsze m u są słodkie korzenie m archw i, k opru, km inku, anyżu i innych I roślin arom atycznych, k tó ry ch w tam tych

j

krajach m nóstw o się h oduje. P o żera także j rzepę pastew ną, b u ra k i cukrow e, kartofle i inne rośliny, k tó re na polach pastew nych

j

siałem , a niem niej robi szkody w p lanta-

i

cyjach baw ełny i m elonów, gdzie zjad a nie- j tylko korzenie, ale i rośliny sam e wciąga

j

do ziemi.

M iałem w zagrodzie zasiany p a ste rn a k i pietruszkę i cieszyłem się, że będę m iał

j

obfitość w czesnych ja rz y n . A le do paster- | n ak u z a k ra d ł mi się ślepiec i pew nego pię- | knego p o ra n k u zauw ażyłem , że p astern ak posiada liście zanadto skupione w jed n ę m asę i że one są ja k b y n a k ró tsz y c h łody- | gach, dokładniej się p rz y jrzaw sz y i uchw y­

ciwszy rę k ą nać p astern ak u , zauw ażyłem , że w szystkie ład n e k o rzenie b y ły zniszczo­

ne. Toż samo zro b iły mi ślepce i z k m in­

kiem , k tó ry dla domowej potrzeby na zago­

nie zasiałem .

P rze to nie dziw im y się wcale, że wszyscy i rolnicy i ogrodnicy w T ra cy i i M acedonii

j

to stw orzenie— tego ślepego p s a —ta k o k ru -

j

tnie nienaw idzą, bo ślepiec ro b i szkody

j

ogromne; k re t nasz w p o ró w n an iu ze ślep­

cem je st niew iniątkiem , pożytku ze ślepca niem a żadnego, naw et sk ó rk a z niego do n i ­ czego niezdatna, bo szerść, choć ładna, gę­

sta i przyjem nie szaro zabarw iona, nie ma giętkości, prędko linieje i w ypada.

O prócz człow ieka ma ślepiec jeszcze d u ­ żo n ieprzy jaciół, są to ptaki nocne, sowa i puhacz, z czw oronożnych zaś szakal, lis, w ilk i łasica, k tó re ślepaka w nocy łowią i pożerają. Ł asice zaś, jak o p raw dziw e śm ialki, n a p a d a ją na ślepca w je g o svła- snych podziem nych n o rach , gdzie go zabi­

j a j ą

Żeby wszystko powiedzieć, co wiem o ślep­

cu, dodaję jeszcze, że używ a go się także do leczenia i czarow ania. P rze d n ie zęby ślepca, na zew nętrznej pow ierzchni złotaw e, uży w ają się do przecinania pęcherzy, g ru ­ czołów i w rzodów , ażeby się już więcej nie tw o rz y ły . W ątro bę i serce ja d a ją ludzie, k tó rzy się tru d n ią kopaniem skarbów , żeby p rz e jrz e ć w nocy i ciem nościach ziem skich i widzieć sk arb y , które w ziemi u k ry te zo ­ stały przed badaw czem oldem złych ludzi.

T łum . K. P.

DONIOSŁOŚĆ N A U K O W A

posznMwai faumstyczuycli

I PROJEKT ZBADANIA FAUNY WISŁY

O R A Z J E J D O P Ł Y W Ó W .

Z adania naukow e bad ań system atycznych po legają na w ykazyw aniu, w spólnie z ana- tom iją porów naw czą, form przejściowych oraz stopnia pokrew ieństw a gatunków , na w yjaśnianiu przyczyn bogactw a, lu b ubó­

stw a fauny i flory danej miejscowości,, szu­

kaniu zw iązku pom iędzy budową przed sta­

w icieli fauny i flory, a klim atem , gruntem oraz bijologicznem i właściwościami danej okolicy. W ielkiem zadaniem system atyki jest dalej badanie stop nia zmienności oso­

bników, zależnie od zm ian w w aru nk ach zew nętrznych.

B adania faunistyczne i florystyczne mogą nas dalej nauczać o sposobach i p rzy czy­

nach przesiedlania się zw ierząt i roślin z j e ­ dnej miejscowości do d rug iej, w skazyw ać nam p ra w a rozm ieszczenia gieograficznego istot. W szystkie te kw estyje budzą rów nie żyw y interes naukow y, ja k i badania m o r­

fologiczne, lub fizyjologiczne, a dla ogól­

nych praw bijologii m ają równie, wielką doniosłość. J a k ważnem i ip ło d n e m i w sk u t­

k i mogą być um iejętne badania faunistycz­

ne, dowodzą tego prace ostatnich la t nad fauną wód słodkich, zw łaszcza je z io r g ó r­

skich, lub też nizinow ych. P ię k n e odkry*

(5)

Nr 12 . W SZECHŚW IAT. 181 cia naukow e nad rozmieszczeniem miesz-

kańoów je z io r górskich w S zw ajcaryi, d o ­ konane przez F o re la , Im hofa, A spera i k il ­ ku innych badaczów , nad fauną jezior ta ­ trzańskich, dokonane przez prof. W ierzej- skiego oraz poszukiw ania O ttona Zachariasa nad fauną je z io r niem ieckich, zwłaszcza kraterow ych (K ra te rse e n ) w E ifel — dosta­

tecznie pi-zekonyw ają nas o tem, ja k wielce pożytecznem i dla bijologii mogą być podo­

bne badania. Założenie k ilk u stacyj obser­

w acyjnych nad niektórem i większemi je ­ zioram i (np. nad jeziorem pod miastem Plon w H olsztynie oraz w k ilku miejscowościach w C zechach) um ożliw iło dokładniejsze b a­

danie fauny i flory jeziorow ej, a re z u l­

taty tych poszukiw ań stają się ju ż wido­

czne.

P orów naw cze i naukow e badanie fauny różnych zbiorow isk w ody może bezwątpie- nia rzucić niem ałe św iatło na powstawanie now ych odm ian i gatunków w przyrodzie, albowiem , ja k się przekonano, właściwości specyficzne każdego większego zbiorow iska wody nie pozostają bez w pływ u na cechy m orfologiczne istot, je zam ieszkujących.

T ak np. niedaw no J . Vosseler (Die frei- lebenden C opepoden W iirtem bergs, 1886) zw rócił uwagę na w pływ chem icznych i fi­

zycznych właściwości wód śródlądow ych na ogólny k ształt, ubarw ienie i stosunkow ą wielkość nóg u skorupiaków wiosłonogich.

O tto Z acharias znalazł niedaw no w je z io ­ rach k ra te ro w y c h (M ądre) w E ifel raczka wiosłonogiego, k tó ry , będąc bardzo zbliżo­

nym do g atu n k u Cyclops agilis Koch., róż­

ni się od tego ostatniego krótszem i rożkami, słabiej rozw iniętem i częściami gębowemi, dłuższem i pław nem i nogam i i bardzo wy- dłużonem i w idełkam i na odw łoku (furca).

Otóż now a ta form a je s t oczywiście specy- ja ln ie w łaściw a jeziorom kraterow ym , sta­

nowi interesującą form ę lokalną i pow stała niew ątpliw ie drogą przystosow ania od ga­

tu n k u C. agilis. Być może, że dalsze po­

szukiw ania pozw olą nam naw et w ykryć bespośrednie przyczyny podobnych zmian m orfologicznych pew nych gatunków w no­

wych w arunkach życia, a jak iż ważny b y ł­

by to przyczynek dla teoryi ew olucyi (O tto Z acharias, U eber die lacustrisch - biologi- sche Station arn G r. P lo n e r See, Zool. A n-

zeiger, 1889). Że w ykrycie ściślejszej za­

leżności pom iędzy pewnem i zboczeniami cech m orfologicznych, a właściwościami środow iska w odnego je st możliwe i d o pro­

wadza niekiedy do św ietnych rezultatów , dowodzą tego pam iętne w nauce odkrycia Szm ankiewicza, dotyczące fauny limanów.

Badacz ten w ykazał, że w szystkie praw ic właściwości, którem i rodzaj sk o ru p iak a A r- tem ia różni się od rodzaju B ranchipus, a także właściwości, którem i g atu n ek A r- tem ia salina M. E d w . różni się od swych odmian oraz od egzem plarzy z cechami g a ­ tu nku A rtem ia M ilhausenii M. Edw. moż­

na sprow adzić do rezu ltatu w pływ u środo­

wiska, w którem zw ierzęta te przebyw ają.

W ydłużenie i zwężenie tylnćj części odw łoku (postabdom en) u A rtem ia i B ra n ­ chipus przy większej zaw artości soli w wo­

dzie i przy niższćj tem peraturze, pow ię­

kszenie się woreczków skrzelowych u ty ch­

że form przy wzroście słoności wody i pod­

wyższeniu tem peratury, większy lub m niej­

szy rozwój w idełek (furca) odw łokow ych u A rtem ia, jak o też brak ich zupełny, naw et większa lub m niejsza długość nóg u A rte ­ mia i B ranchipus i liczne inn e cechy m o r­

fologiczne u tych dw u różnych rodzajów odpowiadają, w edług badań Szm ankiewicza, najzupełniej środow isku, w którem żyje każda z tych form (W . J . Szm ankiewicz.

0 n iektórych skorupiakach je z io r słonych 1 słodkow odnych i o stosunku ich do śro ­ dowiska; porossyjsku w w ydaw nictw ie zbio- rowem: Zoołogija 1875).

N ietylko co do skorupiaków , ale także co do innych gru p fauny słodkow odnej za u ­ ważono bespośredni wpływ środow iska na stosunki m orfologiczne. T a k np. znany p o ­ wszechnie g atu nek biczow atych (należący do t. zw . D inoflagellata), a m ianowicie Ce-, ratiu m h iru n d in ella O. F r. M ., różni się w rozm aitych większych jeziorach ta k co do szerokości ciała, ja k o też długości ro ż­

ków. Zauw ażył to O tto Z acharias w jezio ­ rach P ru s zachodnich (1886), a jednocze­

śnie też skonstatow ał podobne różnice As-

per w poszukiw aniach sw ych nad fauną

je z io r szw ajcarskich. W rotek , należący do

g atun ku A noraea aculeata je s t rów nież

zdolny do wielkich zboczeń, przew ażnie

(6)

po d względem s k u lp tu ry p ancerzyka, a w pe­

w nych jezio rach przeważają, jed n e, w in ­ nych — inne znów form y. P rz e d dwoma la ty (1888) w ykazał też prof. W ierzejsk i w ielką niestałość cech u gąbek g atu n k u S p ongilla lacustris. Otóż na w ielką skalę i ściśle prow adzone b adania porów naw cze n ad fauną słodko wodną pozw oląnam , wobec powyższych faktów , objaśnić pow stanie n ie­

jed n ej odm iany, zrozum ieć p rzyczynę ro z ­ bieżności (dyw ergencyi) cech m orfologicz­

nych w wielu bardzo w ypadkach, w ykryć pew ne p ra w a zmienności, określić, ja k ie cechy są bardziej zm ienne, niż inne i b ar- dzićj od w arunków zew nętrznych zależne, a Avszystko to są kw estyje pierw szorzę­

dnej w agi n aukow ej.

(dok. nast.).

J ó z e f N ussbaum .

HIGIJENICZNE ZNACZENIE ŚWIATŁA SŁONECZNEGO.

(D o k o ń czen ie).

N iezm iernie ważnem je st też św iatło sło­

neczne ja k o czynnik, u trzym u jący czystość pow ietrza. P o d je g o w pływ em żywe ro śli­

n y p o ch łan ia ją przez o tw ory szparkow e swych liści dw u tlen ek w ęgla, ro sk ła d a ją go i w ydzielają tlen, podczas gdy odszczepio- ny węgiel w raz z pierw iastkam i w ody uży­

ty zostaje n a w ytw orzenie wodanów węgla, a z pierw iastkam i ciał azotow ych i sia rk o ­ w ych—na białka. T a czynność roślin zależ­

ną je st przedew szystkiem od św iatła słone­

cznego; lecz działa ono w tym k ieru n k u je d y n ie tylko na zielone kom órki roślin, zaw ierające chlorofil. T k a n k i niezielone, łodyga, korzeń, owoce i nasiona w czynno­

ściach sw ych nie znajdują się w zależności od św iatła słonecznego. A i części zielone p ó ty tylko ro sk ład ają dw utlenek węgla, p ó ­ k i pada na nie św iatło; w ciemności liść chciw ie pochłania tlen, zużywa go do u tle ­ nian ia sw ego ciała i w ydziela dw utlenek węgla.

P ra c a zatem zielonych części roślin w świetle u w a ln ia po w ietrze od trującego

182

dw utlen k u węgla, k tó ry w przeciw nym ra ­ zie w znacznym nagro m ad ziłby się stopniu i zw raca pow ietrzu odżywczy tlen, któ ry inaczej ilościowo silnieby się zm niejszył.

W p raw d zie w ciemności odbyw a się d zia­

ła n ie odw rotne; lecz czynność liści w świe­

tle m usi być intensyw niejszą, skoro skład atm osfery pozostaje niezm ienionym , pom i­

mo p rz y b y tk u znacznych ilości d w u tlen ­ k u w ęgla i u b y tk u rów nież dużych ilości tlenu .

P raw do po do bn ie światło słoneczne p rzy ­ czynia się do oczyszczania pow ietrza i w spo­

sób taki, że sp rzy ja utlen ianiu zaw artych w atm osferze m ateryj organicznych. W ia ­ domo, że nietylko pow ietrze zam kniętych przestrzeni, lecz i pow ietrze atm osferyczne zaw iera najrozm aitsze ciała organiczne, bądź w postaci stałćj w pyle, bądź w po­

staci gazów. W ed łu g kilkom iesięcznych badań U ffelm anna w R ostocku stosunek ciał organicznych w pow ietrzu zaw artych w środku m iasta do takichże ciał za m ia­

stem i nad brzegiem m orza ró w n a się sto ­ sunkow i liczb 56 : 40 :1 2 . Otóż nie ulega w ątpliw ości, że u tlen ian ie substancyj o rg a­

nicznych znacznie szybciej odbyw a się w świetle, niż w ciemności. N iedaw no jesz­

cze dow iódł tego D uclaux w szeregu prób i zw rócił zw łaszcza uw agę na m asło, które faktycznie w świetle bardzo szybko jełcze- j e i nabiera bladej barw y łoju, w ciemności zaś ceteris p arib u s niezm iernie powolnie się zm ienia. R ów nież p rz y k ra woń gazów, w ytw orzonych p rz y ferm entacyi, szybciej zn ik a pod wpływem św iatła, niż bez tegoż.

W iadom o także doskonale, że osobliwy za­

pach w m ieszkaniach w ilgotnych uporczy­

wiej i silniej się u trzy m u je w pokojach na północ położonych, aniżeli w pokojach zw róconych ku południow i, naw et p rzy zresztą n ajzupełniej tych sam ych w a ru n ­ kach. N atu raln ie pokoje od po łu dn ia w sku­

te k działania słońca zaopatrzone są wogóle w lepszą w entylacyją. Pom im o to w szak­

że przypuszczać chyba trzeb a, że pew ien u d z ia ł w owem uporczyw szem zatrzym y­

w aniu woni w pokojach od północy przy­

pisać należy utrud nionem u u tlen ian iu się w oniejących ciał organicznych, gdyż i cie­

m ne pokoje południow e dość często wcale p rz y k rą woń posiadają.

Nr 12.

WSZECITŚWIAT.

(7)

N r 12.

W reszcie zaznaczyć w ypada, że bespo- średnie prom ienie słoneczne (lecz nie zw y­

kłe rosproszone św iatło dzienne) są w sta­

nie niszczyć pew ne drobne pasorzyty i ich zarodniki. P o ra ź pierw szy stw ierdzili to A rlo in g i D uclaux. P ierw szy wykazał, że hodowle lasecznika karbunkułow ego w bu- lijonie z m ięsa kurzego zostały w yjałow io­

ne po dw ugodzinnem na nie działaniu świa­

tła słonecznego. H odow le, zaw ierające za­

ro d n ik i, trudniój dały się w yjałow ić; po­

trzeba było na to 25 do 30 godzin. Lecz po tak długim czasie i one okazyw ały się zupełnie niezdolnem i do dalszego rozw oju i strac iły swą jadow itość. D uclaux b a d a ­ nia swe ro b ił nad T y ro th rix scaber. Bez dostępu św iatła słonecznego grzyb ten za­

chow yw ał swą zdolność rozm nażania się, natom iast p rzy bespośredniem działaniu prom ieni zdolność ta znacznie się zm niej­

szyła po czterech tygodniach, a po ośmiu w połowie dośw iadczeń zupełnie została zniszczoną. N ocard i Straus, a rów nież R oux spraw dzili dośw iadczenia A rloinga i w zasadzie w nioski jeg o stw ierdzili. T y l­

ko pierw si dwaj przyjm ują, że zarodniki karbunku łow e w tem peraturze insolacyi mogą w ykiełkow ać, a bardzo m łode lasecz- niki zostają przez prom ienie słońca zabite, R oux zaś doszedł do w niosku, że św iatło słoneczne przedew szystkiem zm ienia pod­

łoże, służące do odżyw iania się tym orga­

nizm om , a dopiero w skutek tego uniem o­

żliw ia życie laseczników i zarodników kar- bunkułow ych. W yp row adza on to z d o ­ konanego przez siebie spostrzeżenia, że za­

rodniki k arb u n k u ło w e zginęły w bulijonie, któ ry przedtem w ystaw iony by ł na światło słoneczne.

W łasne badania U ffelm anna przekonały też o słuszności tw ierd zeń A rlo in g a odnośnie do laseczników i zarodników k arbunkułu.

Toż samo ma m iejsce i ze zw ykłem i bakte- ryjam i wody. N atom iast dla wielu innych grzybków rosszczepkow ych, ja k np. dla la­

secznika Friedl& ndera, w yw ołującego zapa­

lenie płuc, dla lasecznika F in k le r-P rio ra , powodującego cholerynę, zabójczego działa­

nia św iatła słonecznego dowieść nie było można. D ośw iadczenia odnośne w ym agają wielkiój ostrożności; inaczej tru d n o bardzo w ykluczyć w pływ y in n e niezależne od świa-

183 _ tła. Dalsze w tym kieru n k u prace więcej nas pouczą o tem niezm iernie interesują- cem działaniu św iatła na zdolności życiowe m ikroorganizm ów , zw łaszcza tak blisko nas obchodzących bakteryj chorobotw órczych.

B ądźcobądź tw ierdzić jeszcze nie możemy, że św iatło słoneczne przy dostatecznie d łu ­ giem działaniu zabija w szelkie bakteryje, a do w yprow adzenia tu ogólnego p raw a bardzo jeszcze daleko.

Z resztą w badaniach dalszych nietylko działanie św iatła na zdolności życiowe b ak ­ teryj trzeb a będzie mieć n a oku. Cieka- wem bowiem i ważnem je s t takie pytanie, czy też światło nie działa osłabiająco na j a ­ dowitość (natężenie stopnia zaraźliwości) niektórych pasorzytów chorobotw órczych.

L im fa, zaw ierająca czynny zarazek ospy, p rzy przechow yw aniu w św ietle traci sto­

pniow o swą jado w ito ść i, ja k wiadomo, należy ją trzym ać w ciemności, ażeby się nie zepsuła. M ożliwem jest, że zarazek zo­

staje w niej wreszcie zabity, lecz jest też praw dopodobnem , że tylko jadow itość w m iarę dłuższego działania św iatła s ła ­ bnie.

W artob y także bliżej zbadać, ja k i w pływ w yw iera św iatło na ruchy m ikroorganiz­

mów. W ed ług spostrzeżeń E ngelm anna mianowicie, ruch y pew nego m ikroba t. z w.

B acterium photom etricum najzupełniej za­

leżą od św iatła i ty lko od św iatła. Ze swe­

go stanu stężenia b akteryj a ta nie zostaje w yprow adzona naw et przez w pływ ciepła ani przez zm iany w prężności tlenu, lecz zawsze przez działanie prom ieni św iatła.

W yw ołany w ten sposób ruch wspomnianej b a k te ry i nie n astęp uje m om entalnie, lecz zawsze po pew nym dopiero czasie, który jest tem krótszy, im światło silniej działa.

A ru ch też n ie u staje jednocześnie z u sta­

niem w pływ u św iatła, lecz trw a jeszcze nieco dłużej. G dy św iatło działa silnie, lecz z siłą niezm ienną, wówczas ruch staje się po pew nym czasie słabszym , albo też bak tery je zdążają ku słabiej oświetlonym miejscom tego środka, w którym się zn aj­

dują. G dy siła św iatła ulega znacznym i n agłym w ahaniom , wówczas bakteryje za­

zwyczaj naprzód gw ałtow nie się cofają, n a­

stępnie pozostają w jednem miejscu, aż wreszcie w powolniejszem tem pie poczyna-

WSZECHŚWIAT.

(8)

184 w s z e c h ś w i a t . Nr 12.

ją. się ruszać. W najw iększej liczbie zbie­

ra ją się w pozaczerw onój i żółtej barw ie w idm a słonecznego, w n ajm niejszej w b łę­

kicie i fijolecie. Zopf niejednok rotnie spo­

strzeg ał na hodow lach B eggiatoa roseo- persicina, że w a rstw y utw orzone z masy kokków i pałeczek na ściankach naczyń szklanych znacznie silniej się rozw ijały na po w ierzchniach,zw róconych ku św iatłu, niż na pozostałych. Św iatło słoneczne zatem w yw iera stanow czy w pływ i na ru ch y n ie ­ których p rzynajm niej b ak tery j, a także na ich skupianie się w określonych m iejscach płynnego środka. J e stto fak t, k tó ry u sil­

nie dom aga się dalszych badań, poniew aż zm iana m iejsca b a k te ry j istotnie może w pły ­ w ać na re z u lta ty badań, np. w ody pod w zględem zaw artości m ikroorganizm ów .

P rz y tój sposobności w spom nijm y jeszcze 0 grzybie dom ow ym , M eru liu s lacrym ans, k tó ry niew ątpliw ie obojętnym nie je st pod względem higijenicznym , czy to zapomocą swoich zarodników , czy też j)rzez dostarcza­

nie organicznych p ro d u k tó w ro sk ład u p s u ­ ją c pow ietrze zam ieszkanych p rzestrzeni.

O tóż w iadom o od czasów G opperta, że g rzybnia je g o ro z w ija się tylko p rzy brak u św iatła, że w stadyjum właściw ego w zrostu , grzyb ten nie znosi św iatła i dopiero pod-

j

czas owocowania szuka m iejsc św ietlanych 1 przenika przez drzew o dla rozw ijania sw ych zarodni. I to więc spostrzeżenie, stw ierdzone przez w ielu in n y ch badaczów dowodzi, ja k w ielkim je s t w pływ n a tu ra l­

nego św iatła na pew ne w ażne pod w zglę­

dem higijenicznym organizm y i ja k pożą- danem je s t badania tego ro d zaju rossze- rzyć.

P o tym opisie rezultatów dośw iadczalne­

go badania pozostaje nam jeszcze pow ie­

dzieć słów k ilk a o tem , czego nas dośw iad­

czenie codzienne poucza o w artości z d ro ­ w otnej św iatła naturalnego. Z góry zazna­

czyć trzeba, że m atery ja ł em piryczny nie b ard zo je s t obfity, lecz wogóle bardzo d o ­ b rze zgadza się z rezultatam i eksperym entu i bad an ia naukow ego.

Otóż dośw iadczenie życiowe dow odzi, że brak św iatła n a tu ra ln eg o przedew szystkiem d o ty k a o rg an izm dziecinny. F a k te m je st p rz y n ajm n ie j, że dzieci, w zrastające w ską­

po ośw ietlonych m ieszkaniach, najczęściój są blade, o chorow itym wyrazie tw arzy.

I N atu raln ie, trud no bespośrednio dowieść, że przyczyną tego je s t b ra k św iatła słone­

cznego, gdyż praw ie wszystkie żle oświe-

! tlon e m ieszkania posiadają i innego rodzaju błędy san itarne, najczęściej są b ru dn e i źle w entylow ane; m ieszkańcy też podobnych lokalów w największój części w ypadków w

! nieosobliwej zapew ne znajdu ją się zgodzie z przepisam i higijenicznem i, dotyczącem i I pożyw ienia i pielęgnow ania skóry. N ie­

m niej jest pewnem, że dzieci w znacznym

i

stopniu u leg ają w szelkim podobnym uje-

j

m nym w pływ om . Jed n a k że bardzo jest godnem uw agi, że i dzieci z rodzin lepiej uposażonych, gdy przez dłuższy czas zm u ­ szone są do przebyw ania w zresztą zupełnie zdrow ych, lecz mało dla św iatła p rzy stę­

pnych m ieszkaniach, najczęściej nie posia­

d ają świeżej cery tw arzy i silnych mięśni;

natom iast powoli n abierają dobrego w y glą­

du i siły, gdy je przenieść do pokojów ja s ­ nych, wychodzących na południe. W ielu lekarzy w p rak tyce swój m a sposobność ro ­ bić powyższe spostrzeżenie; w ielu też z tego pow odu widzi się zm uszonym i do u p a try ­ w ania bespośredniego zw iązku przyczyno­

wego pom iędzy brakiem św iatła a złym sta­

nem zdrow ia dzieci. Pow yższe dane o w pły­

wie św iatła na czystość pow ietrza i prze­

m ianę m ateryi m ogą tylko przypuszczenie to potw ierdzić.

Zwłaszcza bespośredni zw iązek z b ra ­ kiem św iatła słonecznego przy pisują jed n ej chorobie w ieku dziecięcego, m ianow icie skrofulozie. W rzeczy samej zdarza się I ona nadzw yczaj często w śród dzieci, za­

m ieszkujących skąpo oświetlone m ieszka­

n ia, p rzew ażnie poddasza i m ieszkania pi- j wniczne. T a k np. podaje U ifeim ann, że

| gd y w ro ku 1883 badał w R ostocku dzie­

ci, oddane przez m iasto n a wychowanie,

| spom iędzy 98 w wieku od jed n eg o dnia do 14 la t, znalazł 12 skrofulicznych.

Z tych pięcioro m ieszkało w ciem nych iz­

bach n a poddaszu, czworo w izbach piw-

! nicznych i tylko troje zam ieszkiwało p rze­

strzenie, do których słońce wolny miało d o ­ stęp. T ru d n o w tych liczbach widzieć : przy pad ko w y zbieg choroby z brakiem

św iatła.

(9)

Nr 12. w s z e c h ś w i a t . 185 Je d y n ie z liczb powyższych oczywiście

niew olno nam wnioskować o zw iązku p o ­ m iędzy pow staw aniem skrofulozy a b ra ­ kiem św iatła n aturalnego. Lecz p rzybyw a do tego przytoczone wyż^j spostrzeżenie Demmego, według którego dzieci, trzym ane w ciemności, niższą, w skazują tem peraturę ciała, niż w św ietle. P oniew aż przytem ogólnie skrofuloza uw ażana je st za choro­

bę, k tó rćj towai-zyszy zw olnienie przem ia­

ny m ateryi, przeto nie je s t chyba zbyt śmia­

łem przypuszczenie, że dłuższy brak dosta­

tecznego stopnia ośw ietlenia m ieszkań mo­

że być poczytany za jed n ę z przyczyn tój choroby. O ścisłem dow iedzeniu, że w rz e­

czywistości przyczynow y zw iązek taki ist­

nieje, n atu ra ln ie nic może być mowy, tem- b ardzićj, że jeszcze nie znam y właściwój istoty skrofulozy.

W inslow skłonny je st długotrw ałem u brakow i św iatła słonecznego przypisać p o ­ w staw anie innych jeszcze, prócz sk ro fu lo ­ zy, chorób, jak : krzyw icy (rhachitis), opóź­

niania w zrostu, przedw czesnego starzenia się, a naw et niedostatecznego rozw oju zd o l­

ności um ysłow ych. N a tu raln ie, że co do tych ostatnich b rak św iatła działać zape­

wne może tylko, jak o m om ent sp rz y ja­

jm y-

Również i pow staw anie m alaryi starano się ju ż sprow adzić do niedostatecznego p rzy p ły w u bespośredniego św iatła słonecz­

nego do m ieszkań w okolicach, w który ch choroba ta przew ażnie się gnieździ. W e W łoszech ogólnie te m ieszkania, znajdujące się w obszarze, objętym przez m alaryją, któ­

re skąpo są oświetlone, uw ażane są za n a j­

bardziej niebespieczne. Znane przysłow ie:

„Dove non viene ił sole, viene il m edico”—

„gdzie słońce nie dochodzi, tam lekarz p rz y ch o d zi”—przew ażnie byw a tam stoso­

w ane do chorych na m alaryją. Schellong, k tó ry donosi o m alaryi panującej na Ziemi cesarza W ilhelm a, ja k o przyczynę tćj ch o ­ ro b y podaje przedew szystkiem domy m ie­

szkalne. O soby przedtem wolne od m ala­

ryi zachorow ały n a nią, gdy przenosiły się do pew nych dom ów, a z wielu osób, które ju ż przechodziły m alaryją, tylko te znów w padały w chorobę, k tóre zam ieszkiw ały pew ne określone domy. Otóż domy, o któ­

rych mowa, w szystkie bez w yjątku słabo

były ośw ietlane i źle przew ietrzane; zaś d o ­ my niezarażone były widne i obszerniejsze.

H . W eb er także kładzie nacisk na to, że choroby podobne do m alary i śród zamiesz­

kujących lokale piwniczne są w zw iązku z brakiem św iatła, gdyż zn ik ają one po od- powiedniem pow iększeniu okien i dopusz­

czeniu w ten sposób większej ilości św iatła.

P rzypom nijm y sobie tu taj, że św iatło sło­

neczne oczyszcza pow ietrze i że je s t ono w stanie niszczyć zarodniki niektórych cho­

robotw órczych organizm ów , a w takim ra ­ zie i w tój chorobie trud no nam będzie od­

rzucić możliwość istnienia etyjologicznego w pływ u brak u św iatła. B esspornic, pozo­

staje jeszcze do rosstrzygnięcia pytanie, dlaczego w pow ietrzu zew nętrznem w k r a ­ jach o praw ie zawsze pogodnem niebie za­

razek m alaryi u trzy m u je się przy życiu.

Jak k o lw iek z powyższego w ynika, że zw iązek pom iędzy chorobam i i brakiem św iatła niezupełnie jeszcze jasn o się p rz ed ­ staw ia, tyle wszakże praw o mamy tw ier­

dzić, że d łu g o trw ały pobyt w p rzestrze­

niach cierpiących na brak św iatła w żadnym razie nie może dobrze na zdrow ie o d d ziały ­ wać, lecz raczćj w pływ a bardzo n iekorzy­

stnie. W ątpliw ości bowiem nie ulega, ŻC b ra k św iatła ujem nie się odbija na p rze­

m ianie m ateryi, natom iast św iatło słonecz­

ne przem ianę tę pobudza, że światło p rz y ­ śpiesza utlenianie, czyli unieszkodliw ianie ciał organicznych, zaw artych w pow ietrzu, wreszcie, że podnosi sprężystość fizyczną, k tó ra w tak znaczny sposób w pływ a na spraw ność i odporność organizm u. Nie zbłądzim y przeto, jeśli nazw iem y św iatło słoneczne czynnikiem , wzmacniająco na zdrow ie działającym , w b ra k u zaś św iatła widzieć będziem y przyczynę, szkodę zdro­

wiu przynoszącą, natom iast w św ietle w ów ­ czas tylko u p atry w ać będziem y coś szko­

dliwego, gdy ono bespośrednio, lub odbite od jasnych pow ierzchni w prost pad a na siatkówkę.

W niosek ten, zaczerpnięty zarów no z b a­

dania doświadczalnego, ja k i doświadczenia praktycznego, bespośrednio wskazuje, ja k dane powyższe wyzyskać należy w zastoso­

w aniu do życia codziennego. Każdem u m ieszkaniu należy zapewnić w ciągu m ożli­

wie najw iększej części dnia dostateczny

(10)

186 W SZECHŚW IAT. Nr 12.

stopień św iatła słonecznego; pokoje zaś n aj­

więcej ośw ietloue w ybierać na m ieszkanie d la dzieci; bespośrednie w reszcie prom ienie słońca o ty le tylko pow inny być unikane, o ile mogą. szkodliw y w pływ w yw rzeć na oko. Rzeczą ju ż je s t techniki sanitarnej w życiu pry w atn em i publicznem postęp o ­ w ać w edług tych ogólnych zasad wówczas, gdy chodzi o p rzeprow adzanie ulic, budo­

wę, urządzanie i m eblow anie dom ów m iesz­

kalnych, szkół, w ięzień, koszar, dom ów dla sierot i innych gm achów publicznych.

M. FI.

0 OBECNEJ LUDNOŚCI

P E L O P O N E Z U

(w e d łu g d r a A. P h ilip p s o n a ).

(D o k o ń c ze n ie).

D otąd m ów iliśm y o historyczny m prze­

biegu osiadania rózm aitych narodow ości w Peloponezie; obecnie, idąc za d r P h i- lippsonem , dam y obraz ustosunkow ania dw u żyw iołów w Peloponezie, albańskiego i grec­

kiego. In n e , ja k o znikłe, albo doszczętnie shellenizow ane, nie przed staw iają dla nas żadnego in teresu .

O becnie na ogólną liczbę m ieszkańców P eloponezu 729930 p rz y p ad a albańczyków 90 253, czyli 12,3% (w edług spisu ludności w 1881 roku). L udność albańska trzym a się przew ażnie po wsiach i rossianą je s t po w szystkich departam entach, głów nie je d n a k zaludnia A rgolidę; jestto je d y n y d e p a rta ­ m ent, w k tó ry m liczba albańczyków (68 ty ­ sięcy) je st większa, aniżeli g reków . P o w szystkich wsiach albańskich ję z y k a lb a ń ­ ski panuje w rodzinach; dzieci więc n a j­

p ierw uczą się po albańsku, później zaś do­

piero w szkole po grecku; są je d n a k jeszcze starcy , k tó rzy nie rozum ieją wcale greck ie­

go. G reck a m owa pan uje w szechw ładnie w szkole, kościele, sądach i urzędach, przy zaw ieraniu um ów , gdyż albańska nie je s t pisaną. W szyscy też dorośli, w yjąw szy czasami ko biety, um ieją mówić po grecku,

chociaż z cudzoziem skim akcentem . N azw i­

ska albańskie zawsze poprzedzone są przez im iona greckie. Niem ożna je d n a k tw ier­

dzić, mówi P h ilip pso n, że ję z y k albański znajd uje się w stadyjum znikania, p rz e c i­

w nie trzym a się on dzielnie i chociaż w n ie­

który ch okolicach w ypiera go języ k grecki, ale wogóle granice pomiędzy obu językam i są n a d e r ostro zarysow ane w poczuciu lu ­ dności i nigdzie niem a mowy m ieszanej: tu R hom aei, a tam A rvanitae! T a ostrość g ran ic w skazuje, że w ostatnich czasach j ę ­ zyk grecki m ałe uczynił postępy, jed y n ie tylk o znajom ość jego pow iększyła się po­

m iędzy albańczykam i. Co się jed n ak stało z tem i m asam i albańczyków , które w latach poprzednich p rzyw ędrow ały do P elo p o n e­

zu, dlaczego plem ię to w w ieku X V liczące

| 200 tys., spadło obecnie do 90 tysięcy? Mu-

j

sim y poszukać p rzyczy ny w stopniow em ,

j

choć bardzo powolnem hellenizow aniu się albańczyków , dzięki m oralnej przew adze [ żyw iołu greckiego.

Rzucim y teraz okiem na etnograficzne ce- j chy albańczyków . D otychczas mało wiemy

0 fizycznych właściwościach tego narodu.

D r P h ilip p so n ocenia albańczyków , jak o przew ażnie krótkogłow ych, w p rzeciw ień ­ stwie do długogłow ych greków . Co się ty ­ czy innych cech, to zdania niezm iernie są podzielone. Je d n i bowiem podróżnicy n a ­ zyw ają ich krępym i, d ru d zy wysm ukłym i 1 chudym i; je d n i m ają ich za jasnow łosych i niebieskookich, inni za ciemnowłosych;

je d n i podróżnicy zachw ycają się urodą al- banek, inni uderzen i są ich brzydotą. Nic dziw nego, mówi P hilip p so n , bo naw et w śród m ałej liczby osobników , m ożna zau­

ważyć w szystkie ta k sprzeczne cechy; jestto więc dość p rzekonyw ającym dowodem mię- szanego pochodzenia albańczyków i to p ra ­ w dopodobnie jeszcze w ojczystej A lbanii.

Je d n a k , zdaje się, że w plem ieniu tem p rz e­

w ażają jasnow łosi i niebieskoocy. W ogóle albańczyk je s t wyższy i mocniej zbu do w a­

ny, aniżeli grek, je s t odeń pracow itszy

i w ytrzym alszy w p racy fizycznej. P o d

względem rozw oju um ysłowego, rzutności

i zręczności albańczycy ustępują grekom ,

nie posiadają też gadatliw ości greków .

Z n a tu ry rzeczy poważny i po nury, a lb ań ­

czyk traci je d n a k te cechy pod w pływ em

(11)

N r 12,

obcow ania z grekiem : nabyw a od niego w e­

sołego usposobienia, staje się rozmownym, zalotnym i błyskotliw ym . Częstokroć obie te narodowości ty le od siebie przyjęły, że niem ożna orzec z pewnością., czy dany rys charak teru je st grecki, czy albański.

W odzieży, w budow ie wsi i domów, u p ra ­ w ie roli i hodow li bydła, w politycznych skłonnościach i przekonaniach, w życiu ro- dzinnem i społecznem , w upodobaniu do u stro ju rodow ego istnieje w ielkie podobień­

stwo między obiem a narodow ościam i, n a ­ wet krw aw a zem sta, tak w rodzona u albań- czyków i greków , powoli wychodzi z użycia u jed n y ch i drugich. W iarołom stw o i kłam ­ stwo są rów nież wspólne obu narodom. P o d jed n y m tylko w zględem albańczyk stanow ­

czo różni się od greka: pod względem p o ­ czucia narodow ości, którego w nim zupeł­

nie niem a. Nie przeszkadza m u to jed n ak poczuwać się do narodow ości greckiej, z k tó rą łączy go n ad e r silny węzeł — reli- gija; przyw iązanie do kościoła greckiego przechodzi w albańczykach w dziki fana­

tyzm , którego sm utne dow ody złożyli oni podczas pow stania greckiego. O ile alb ań ­ czyk mści się bezw zględnie za każdą o b ra ­ zę osobistą, o tyle łatw o i obojętnie znosi obelgi i drw iny, k tórych n ieraz jego grecki sąsiad pozw ala sobie m ówiąc o „ A r m a ­ ta c h ”. W ogóle żyw ioł albański w k ró le­

stwie greckiem nie okazał dotychczas ża­

dnych dążności em ancypacyjnych. D aw ali oni znać o sobie św iatu przez okrucieństw a, bespraw ia i gw ałty, gdy tylko rząd grecki okazyw ał się dla nich zbyt łagodnym , ale wyzwolić się z pod przew agi greków dotąd nie chcieli.

P rzechodzim y obecnie do wielkiej masy peloponesczyków, m ówiących językiem no- w ogreckim (% ogólnój liczby). Spośród nich je d n a k odróżnim y dw a dyjalekty, tea- koński i m anijski. P ierw szym z nich mówi 8 tysięcy górskiego ludu, zamieszkałego na południow o-w schodnim cyplu Peloponezu.

D y jalek t to niezm iernie ciekawy, m ów iP hi- lippson, bo zachow ał więcój podobieństw a do starogreckiego, niż do now ogreckiego;

jeg o gram atyka, starogreckie wyrazy, w y­

mowa w części dorycka, czynią go niezro­

zum iałym dla innych greków i każą u w a­

żać za je d y n y pozostały, względnie czysty

187 odłam języ ka starogreckiego na półwyspie.

M anijoci albo majnoci, ja k ich nieraz zw ło- ska nazyw ają, mówią czystym językiem no- wogreckim , ale zw yczaje posiadają tak od­

rębne, że koniecznie trz e b a ich uw ażać za ja k iś szczep odm iennego pochodzenia.

W liczbie 46 tysięcy m ieszkają na zacho­

dniej i południow ój pochyłości T ajgietu i przypisują sobie pochodzenie od staroży­

tnych Spartanów .

P ozostaje nam wspomnieć o głównój na­

rodowości Peloponezu, tój, k tó ra mówi tak zw anym językiem nowogreckim . Zwyczaje i ch a rak ter całój grupy są jednakow e; pod w zględem typu nastręczają się następujące uw agi. Typu, we w łaściw em tego słowa znaczeniu, u nowogreków niema, gdyż w szelkie cechy m ięszają się tu w n ajro z­

maitszych stosunkach. Można atoli wyróż­

nić dw a najczęściój* spotykające się typy:

1) ciem ne włosy, oczy piwne, żółtaw a b ar­

wa tw arzy, długogłowość, zgrabny, szczu­

pły, choć niewysoki tułów , ruchliw ość za­

rów no duchowa, ja k fizyczna — te są cechy praw dziw ego greka; 2) jasne włosy, oczy niebieskie lub siwe, tw arz blada, krótko- głowość, k rę p a i m ocna budowa ciała, wzrost wyższy, niż poprzednio — należy kłaść n a karb domięszki słow iańskiej, lub albańskiej. I chociaż oba te typy m ięszają się ze sobą bezustannie, to je d n a k pierw szy przew aża w m iastach, głów nie nadm orskich, w klasie zamożnej i w ykształconej, tudzież w M essenii i na płasko w zgórzu T ripolitza.

A rkadyjczycy pośród innych greków od­

znaczają się w iększą pracow itością i prze­

myślnością: w charakterze szewców, skór- ników , kotlarzy, m urarzy, w ęglarzy, h a n ­ dlarzy bydła, lub wina przebiegają oni ca­

ły Peloponez; wszędzie ich spotkać można ja k o właścicieli ziem skich, kupców i k arcz­

m arzy; oni na zachodzie Peloponezu poza­

k ład ali całe wioski, szczególniej w okolicy P y rg o s i G astuni. Z in nych narodowości Peloponezu je s t jeszcze k ilk a tysięcy rum e- lijotów , kreteńczyków , etyjopów , cyganów i wołochów, wszyscy oni jed n ak mówią po grecku.

T eraz, gdyśm y zrobili przegląd wszyst­

kich narodowości Peloponezu, nabraliśm y przekonania, że pomimo nadzw yczajnej si­

ły asym ilacyjnej hellenizm u, k tóra tak śm ia­

W8ZECHŚWIAT.

(12)

W SZECH ŚW IAT. N r 12.

ło zawsze staw iała czoło wszelkim zalewom obcoplem iennym , część je d n a k jed n o stek etnograficznych zdołała się oprzeć shelleni- zow aniu, może dzięki szczególnem u ukształ­

tow aniu k ra ju : blisko 1 3 % peloponesczy- ków je s t jeszcze czystym i albańczykam i, reszta stanow i konglom erat, złożony z g re ­ ków, słow ian i albańczyków w rozm aitych p ro porcyjach, w którym tylk o teakończycy i m anijoci się wyróżniają.. D zisiejsi pelopo- nesczycy skutkiem tego nie są czysto g re c­

kiego pochodzenia, lecz są tylko mięszanin:}

etniczną zupełnie, lub p raw ie zu p ełn ie shel- lenizowaną.

S te fa n Stetkiewicz.

AKADEMIJA UMIEJĘTNOŚCI

W K R A K O W IE .

Posiedzenie K om isyi antropologicznej z d, 4 M arca 1 8 0 0 .

P rz e w o d n ic z ą c y K om isy i, p re z e s a k a d e m ii d r J . M a je r z ag a ja p o s ie d z e n ie w z m ia n k ą o z g o n ie j e ­ d n eg o z je j czło n k ó w , B o lesła w a L u to s ta ń s k ie g o . k tó re g o p a m ię c i o b e c n i c zło n k o w ie c z e ść o d d a ją p rz e z p o w s ta n ie. Po o d c z y ta n iu p rz e z s e k r e ta r z a K o m isy i, d r a J . K o p e rn ic k ie g o , p r o to k u łu z p o ­ sie d z e n ia p o p rz e d n ie g o i po p rz y ję c iu g o p rzez o b e cn y o h , te n ż e s e k r e ta r z K o m isy i z a w ia d a m ia , że d r u k X IV to m u w y d a w n ic tw a K o m isy i „ Z b ió r W ia d o m . do a n tro p o lo g ii k ra jo w e j1' ro sp o e z ę ty m z o sta ł w części e tn o g ra fic z n e j. P rz e d s ta w ia n a ­ s tę p n ie prB ce n a d e s ła n e d o u ż y tk u K o m isy i, m ia ­ now icie: d r a J . H ry n c e w ic z a „ C h a r a k te r y s ty k a fi­

zy cz n a lu d u u k ra iń s k ie g o 11, p. M. W ita n o w sk ie g o

„ L u d ze S tra d o m ia p o d C z ę sto c h o w ą 11, p ro f. B a u - d o u in d e C o u rte n a y z D o rp a tu „D w ie m elo d y je je d n e j p ieś n i lite w s k ie j1', z d o łą c z e n ie m je j p r z e ­ k ła d u n a ję z y k p o lsk i i u w a g o d n o ś n y c h , p. St.

Z ie m b y „ N o ta tk i o p rz e s ą d a c h i c z a ra c h lu d u p o ­ d o lsk ie g o " . T rz y p ie rw s z e p r a c e p o s ta n o w io n o d ru k o w a ć w b ież ąc y m to m ie Z b io r u W ia d . do d o a n tro p o lo g ii k ra jo w e j, a o s ta tn ią , z a c h o w a ć w rę k o p iś m ie d la u ż y tk u n au k o w eg o .

Z kolei p o rz ą d k u d z ie n n eg o , c z ło n e k K o m isy i G. O ssow ski z d a je sp ra w ę ze sw y ch b a d a ń d o k o ­ n a n y c h z p o le c e n ia K o m isyi w cią g u zeszłeg o l a ­ t a w G alicy i. S p ra w o z d a w c a , sk re śliw sz y w k r ó t ­ k o ś c i k ie r u n k i sw eg o o b ja z d u k r a ju i w y n ik i stu - d y jó w , d o k o n a n y c h n a d z b io ra m i m u ze aln e m i w y ­ k o p a lis k p rz e d h is to r y c z n y c h k ra jo w y c h , p r z e d s ta ­ w ia p o d z ia ł c a łk o w ite j p r z e s tr z e n i k r a ju n a tr z y o b s z a ry p ale o n to lo g ic z n e : K ra k o w s k i, c zy li z a c h o ­ d n i, L w o w sk i, c z y li ś ro d k o w o - w s c h o d n i i P o k u c-

k o -p o d o lsk i, c zy li południow o - w sch o d n i. L in ije , r o z g ra n ic z a ją c e te o b sz ary , tw o rz ą m ie jsco w e w ła ­ ściw o ści fizy jo g rafic zn e. K o ry to rz . S a n u ro z g ra ­ n ic z a o b sz a r p ierw szy od d ru g ieg o , a w y ży n y c ią ­ g n ą c e się n a p o g ra n ic z u p o w ia tu b ro d z k ie g o ze zło czo w sk im , słu ż ąc e za ro z d z ia ł w ód u c h o d z ą ­ c y c h n a p ó łn o c do W isły i D n ie p ru , a n a p ołu- I d n ie d o D n ie s tru , sta n o w ią g ra n ic e p o m ię d z y ob-

| s z a ra m i d ru g im i trz e c im . Z a b y tk a m i p rz e d h i- sto ry c z n e m i, sta n o w ią c e m i z n a m io n a c h a r a k te r y ­ sty c zn e ty ch o b szaró w są: d la o b sz a ru p ierw sze g o } c m e n ta rz y s k a c ia ło p a ln e z g ro b a m i w u r n a c h odo-

| s o b u io n y c h ty p u sz e rc k o o tw o rn e g o ; d la o b sz a ru

! d ru g ie g o , k u rh a n y , a dla trz e c ie g o g ro b y n iecia- ło p a ln e , ta k z w an e ,,p łjto w e “ i w y s tę p u jąc a tam

| c e r a m ik a m alo w a n a. N a s tę p n ie p rz ec h o d zi s p r a ­ w o zd aw ca do b a d a ń d o k o n a n y c h p rz e z sie b ie n ad I ro z m a ity m i z a b y tk a m i, do k tó ry c h n a le ż ą : ja s k i­

n ie, o sad y p rz e d h is to ry c z n e , g ro b y n ie c ia ło p a lu e ,

| k u r h a n y i c m e n ta r z c ia ło p a ln y szczeg ó ln iejszej fo rm y o b rzęd o w ej, o d k ry ty w W asy lk o w ca ch .

J a s k in ie w śro d k o w ej części k r a ju o d k r y ł sp ra-

j

w o zd u w ca w R o so lin ie , w p o w ie cie liskim , w U ry- czu, w pow . s try js k im , n a p rz e c iw wsi K o z ar pod B u k a cz o w c am i, n a p ra w y m b rz eg u D n ie s tru , w pow . k a łu s k im , w S a m k a c h , w pow . r o h a ty ń s k im i w S tra d c z u p o d Ja n o w e m , w p o w . g ró d e c k im . W p ie r ­ w s z y c h trz e c h m ie jsc o w o śc iac h ja s k in ie w y s tę p u ­ j ą w p iask o w cach k a rp a c k ic h ; w m iejsco w o ści c z w a rte j w p o k ła d a c h g ip so w y ch , a w o sta tn ie j w w a rs tw a c h n o w szy c h p iaskow ców trz e c io rz ę d o ­ w y ch . Co się ty c z y k w e sty i b a d a ń ściślejsz y ch ty ch ja s k iń , sp ra w o z d aw ca j e s t za te m , a b y się z te m w s trz y m a ć do cza su , aż b ę d ą o b e jrz a n e ja s k in ie o b s z a ru p o łu d n io w o -w sc h o d n ieg o , k tó r y c h ty m r a ­ zem zw ied zić o n jeszcze n ie m ógł.

K u rh a n y b a d a ł sp ra w o z d aw ca w T e n e tn ik a c h (pow . ro h a ty ń s k i) , w C h o ro stk o w ie (pow . h u sia - ty ń s k i) i w Z a b ło tc a c h (pow . b ro d z k i). K u rh a n y wsi T e a e tn ik s k ła d a ją g ru p ę 25 k u rh a n ó w , w y s tę ­ p u ją c y c h n a lew em w y b rz e ż u D n ie stru , pom iędzy tą w sią a m ia ste c z k ie m B u k acz o w cam i. Po z b a ­ d a n iu p ię c iu k u rh a n ó w te j g ru p y o k azało się, że n a le ż ą one do c ia ło p a ln y c h . W k o p c ac h ty c h z a ­ b y tk ó w z n ajd o w a ło się po k ilk a , t u i ow dzie sto ­ ją c y c h n acz y ń g ro b o w y c h , n a p e łn io n y c h ko śćm i p a lo n e m i. N a c z y n ia te są ro b o ty g r u b e j, k s z ta ł­

tó w n ie w y m y ś ln y c h , o r n a m e n ty k i n a d e r u bogiej i n ie z a w ie ra ją w so b ie ż a d n y c h w y ro b ó w rę k i lu d z k ie j. W k u r h a n ie C h o ro stk o w a z n a lez io n y zo­

s ta ł p łu g ie m ro z o ra n y już sz k ie le t, p rz y k tó ry m s ta ło m a łe , o r n a m e n ty k ą sz n u ro w ą p rz y o zd o b io n e n a c z y ń k o g lin ia n e , k s z ta łtu d o n ic z k i i z n a jd o w a ł się w ielki, o k a za ły w isio re k , lu b a m u le t b u r s z ty ­ n o w y , w y ro b io n y w k sz tałc ie p łas k ie g o k rą ż e c z k a z o tw o re m w śro d k u do zaw ie sz an ia . K u rh a n w Z a ­ b ło tc a c h z a w ie ra ł ta k ż e szk ielet położony n a w zn a k n a p o m o śc ie z p ły te k w a p ie n n y c h i t a k i e m i ż p ł y t ­ k a m i p r z y k r y ty . O ta cz ała te n sz k ie le t p ró c h n ic a d rz e w n a kilk u c alo w ej g ru b o ś c i i ta k ie jż e w ysoko­

śc i, w k sz ta łc ie ra m , w k tó re j tk w iło dziew ięć

w ie lk ic h g w o źd zi żelazn y ch .

Cytaty

Powiązane dokumenty

serw acji w odniesieniu do K siężyca daje jego terminator (linia, gdzie przylegają do siebie oświetlona przez Słońce i nie ośw ietlona część tarczy). Istnienie

szych przestrzeni. Z tego też powodu, w obu działach, badania ześrodkowują się na poznaniu granic występowania, możliwie jaknaj większej ilości form i warunków,

powiednio przez wyrazy: emisya i ondu- lacya, które znów, ja k to wskazał Bur- ton, mogą być ostatecznie identyczne, jeśli materya składa się z figur wysiłu

jąć, że księżyce są meteorytami, które zakończyły swój b y t asteroidalny przez przyłączenie się do planet; obracając się zaś koło tych środków

na rozrywa się w pierścienie, między któ- remi powstaje nowy cylinder płynny, zwolna krzepnący znowu na powierzchni. Zjawisko to powtarzać się może ad infi-

dopodobnie jest w wielu razach zakrótki, pozostaje mimo to wskazany przez niego fakt, że pęd odbywa się w ciągu okre­. ślonych czasów, po których następuje

Za naturą enzym atyczną działającej substancyi opowiedział się niedawno Fuhrm ann (Vorle- sungen uber Bakterieneiizyme, Jen a 1907, str.. Zur K enntniss der

giej grupy peryodycznej tylk o sole berylu okazały się czynnem i, lecz w stopniu nie­.. jednakowym : preparat, najmocniej działający na p ły tk ę uczuloną,