• Nie Znaleziono Wyników

Oblężenie : strategia pisarska - postrzeganie światła - motyw literacki

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Oblężenie : strategia pisarska - postrzeganie światła - motyw literacki"

Copied!
196
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)

OBLĘŻENIE

Strategia pisarska — postrzeganie świata —

motyw literacki

(4)
(5)

OBLĘŻENIE

Strategia pisarska — postrzeganie świata — motyw literacki

pod redakcją

Małgorzaty Krakowiak

Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego • Katowice 2014

(6)

Recenzent Dorota Heck

Redakcja: Mariola Massalska Projekt okładki: Piotr Kossakowski Redakcja techniczna: Barbara Arenhövel

Korekta: Lidia Szumigała Łamanie: Bogusław Chruściński

Copyright © 2014 by

Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego Wszelkie prawa zastrzeżone

ISSN 0208‍‑6336 ISBN 978‍‑8‍3‑8‍012‑279‑6

(wersja drukowana)

ISBN 978‍‑8‍3‑8‍012‑28‍0‑2

(wersja elektroniczna)

Wydawca

Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego ul. Bankowa 12B, 40‑007 Katowice

www.wydawnictwo.us.edu.pl e-mail: wydawus@us.edu.pl

Wydanie I. Ark. druk. 12,0. Ark. wyd. 12,0. Papier offset kl. III, 90 g

Cena 22 zł (+ VAT) Druk i oprawa: „TOTEM.COM.PL Sp. z o.o.” Sp.K.

ul. Jacewska 89, 88-100 Inowrocław

(7)

Małgorzata Krakowiak Oblężenie: metafora i diagnoza

Aleksandra Dębska-Kossakowska

Gustaw Herling-Grudziński wobec podzielonego świata Aleksander Tabor

„Lost generation” po polsku — doświadczenie I wojny światowej w kontekście twórczości Józefa Wittlina

Tomasz Gruszczyk

Ocalenie czy oblężenie? Pod naporem pamięci Marta Rusek-Cabaj

Uwięziony w pałacu wyobraźni Monika Malczak

Konwencja, doktryna, równanie, czyli stan oblężenia czy oblega- nia w świadomości poetyckiej krytyka (na podstawie działalności krytycznej Jerzego Kwiatkowskiego)

Zestawienie wykorzystanych źródeł Indeks nazwisk

Spis treści

7

19

47

69

113

153

183

189

(8)
(9)

Małgorzata Krakowiak

Oblężenie: metafora i diagnoza

1

To nie będzie książka z zakresu historii wojskowości, choć kate- goria oblężenia najczęściej odnoszona bywa do sfery militarnej, wo- jennej. Obleganie warownych twierdz, a w bliższych nam czasach

— miast, znane jest z historii jako kulminacja działań wojennych.

Nie to jednak uczyniliśmy przedmiotem naszych analiz i nie takie- go tematu poszukiwaliśmy w literaturze. Rozważając różne aspekty oblężenia, czytaliśmy bowiem utwory literackie. Wprawdzie dwa pierwsze teksty — Aleksandry Dębskiej-Kossakowskiej i Aleksan- dra Tabora — są tematycznie z wojną (a raczej — wojnami) związa- ne, ale autorzy wydobyli w nich indywidualną perspektywę, z któ- rej Gustaw Herling-Grudziński w pierwszym przypadku, a Józef Wittlin w drugim, rozważali wypadki historyczne, w jakich sami uczestniczyli, wraz z ich skutkami. Tytułowe „oblężenie” traktuje- my w naszym opracowaniu nie dosłownie, nie tylko wieloznacznie nawet, ale i metaforycznie. Zatem poczucie alienacji, a czasem wręcz paradoksalny stan, zakładający nieprzekładalność indywidualnych doświadczeń i odczuć na cudze, oznaczają dla nas nieustające pozo- stawanie w oblężeniu.

Dziś, kiedy twierdze stały się przede wszystkim atrakcjami tu-

rystycznymi, o „oblężeniu” łatwiej się mówi jako o kategorii psy-

(10)

chologicznej, socjologicznej oraz etycznej. Zauważmy: determinacja, zdolność planowania, przebiegłość, siła, heroizm; ale także: zniechę- cenie, cierpienie, strach, zdrada, próby wycofania się, wyobcowanie

— wszystkie te stany kondycji ludzkiej bywały udziałem zarówno oblegających, jak i pozostających w oblężeniu. Każdy z nich zasługu- je na dogłębną analizę i każdy stać się może tematem opracowania naukowego z wybranej dziedziny albo — literackiego. Stan oblęże- nia, a właściwie — schemat oblężenia, stanowi świetny model teore- tyczny do opisu zachowań grupowych lub postaw jednostek perma- nentnie nie radzących sobie z rzeczywistością.

Staraliśmy się wykazać, że sytuacja oblężenia ma charakter uni- wersalny — da się ją zauważyć w różnych czasach — także pokojo- wych. Reprezentować będą wówczas ową sytuację literackie obrazy, będące znakami nieobecności i unaoczniające stratę. Ten typ uwi- kłania poddał analizie Tomasz Gruszczyk, odczytując narracje Zyg- munta Haupta.

Człowiek bywa osaczony (czy też, jak piszemy w naszej książce,

„oblężony” przez „nieprzyjaciela”) również w przypadku choroby

— szczególnie wyraziście — psychicznej. Nie chodzi tu o faktycz- ną izolację od otoczenia, ani o lęk towarzyszący chorobie, a przy- najmniej — nie tylko o nie. Swoiste „oblężenie” jednostki psycho- tycznej dokonuje się w obrębie jej „podzielonego ja”. Literacką próbę wykreowania takiego bohatera podjął przed laty Wiesław Myśliw- ski w Pałacu, który uczyniła przedmiotem swej interpretacji Marta Rusek-Cabaj.

Inspiracją do napisania niniejszej książki stał się tekst Jerzego Kwiatkowskiego Polski archetyp oblężenia. Historia — Sienkiewicz — Mrożek — Herbert. Pierwotnie autor wygłosił go przed dwudziestu dziewięciu laty 1 podczas czytanej jeszcze edycji „NaGłosu”. Monika Malczak postanowiła natomiast sprawdzić, czy tak przekonywająco wyartykułowana przez krytyka teza, iż poczucie bycia w oblężeniu to immanentna, swoista cecha narodowej i kulturowej wspólnoty polskiej po wielokroć obrazowana w literaturze, znajduje potwier- dzenie także w działalności krytycznoliterackiej samego Kwiatkow-

1  Było to 27 lutego 1985 roku.

(11)

Oblężenie: metafora i diagnoza 9 skiego. Czy można rozpatrywać dominujące konwencje, mody, sche- maty mowy jako „narzędzia represji” wobec wyobraźni poetyckiej?

Kwiatkowski uparcie poszukiwał dróg uwolnienia ze schematu, któ- ry zniewala — poezję, poetę, człowieka — w każdych okolicznoś- ciach.

2

We wzmiankowanym wcześniej „mówionym eseju” Jerzy Kwiat- kowski ukazał „oblężenie” jako stały i właściwy, wręcz naturalny dla polskości stan. Argumenty znalazł bez trudu w historii. Przysta- jąc na interpretację Pawła Jasienicy, konkludował:

Pacyfistyczna demokracja szlachecka w otoczeniu ekspan- sywnych państw o ustrojach bądź despotycznych, bądź absolu- tystycznych — taka była przez całe wieki sytuacja Polski. Sytu- acja, coraz bardziej przypominająca — oblężenie.

Zrazu odbywało się ono — by tak rzec — rozdzielnie: agre- sywne potęgi działały każda na własną rękę i sytuację oblę- żenia dostrzec można było jedynie od wewnątrz, nie — z ze- wnątrz. Ale i zmowy między oblegającymi zdarzały się — jak wiadomo — nierzadko 2 .

Permanentne zmagania z agresorami musiały wywrzeć indywi- dualne i zbiorowe skutki psychologiczne. Najdobitniej uchwyciła je literatura.

Wprawdzie opisywanie sytuacji oblegania i bycia oblężonym nie jest polskim patentem (Kwiatkowski nie lekceważy oczywiście ho- meryckiego wzorca), ale motyw ów, wielokrotnie powtarzany i prze- twarzany literacko, stał się znamiennym toposem polskiej litera-

2  J. Kwiatkowski: Polski archetyp oblężenia. Historia — Sienkiewicz — Mrożek

— Herbert. W: Idem: Magia poezji. (O poetach polskich XX wieku). Kraków 1995,

s. 392—393.

(12)

tury. Oblężenie bowiem to archetyp kształtujący polską wyobraźnię zbiorową 3 . Kwiatkowski, doskonale świadom burzliwych dziejów jej recepcji, sięgnął po Trylogię Henryka Sienkiewicza. Przypomniał, za Lechem Ludorowskim, „Sienkiewiczowskie Troje” z poszczególnych powieści, czyli Zbaraż, Jasną Górę i Kamieniec Podolski. Wskazane przez niego: patriotyczny heroizm, moralne uwznioślenie, dążenie do wolności, jakie cechowały powieściowych obrońców twierdz, współtworzą narodowy autostereotyp. W Polskim archetypie… czy- tamy:

Sienkiewicz obdarzony był w wysokim stopniu czymś, co na- zwać można zmysłem losu polskiej historii, umiejętnością utra- fiania w jej powtarzające się schematy, w jej sytuacje modelowe.

Ich rozpiętość jest znaczna; od modelu konfliktów polsko-nie- mieckich w Krzyżakach — po schemat patriotycznego odrodze- nia jednostki, otumanionej zrazu fałszywą ideologią: mowa o Kmicicu. Co jednak najważniejsze, to Sienkiewiczowskie utrafienie w model i symbol podstawowy: w model i symbol stanu oblężenia 4 .

„Model i symbol” powodują, że krytyk nie popada w banał dy- daktyczny. Przekonująco dowodzi obecności trwałego poczucia ob- lężenia w polskiej mentalności. Częstokroć przyczyniają się do tego okoliczności zewnętrzne, choćby takie jak stan wojenny z 1981 roku.

Zareagował na niego Raportem z oblężonego Miasta Zbigniew Herbert.

Herbert, którego poezja dążyła do historiozofii raczej niż do historiografii — utrafił tu w problem i obraz, które stanowią istotę losu polskiej historii od stuleci. Ze znakomitą precyzją i zwięzłością sformułował polski archetyp oblężenia 5

— skomentował fragmenty o obronie trwającej do końca, drogach wygnania i depozycie idei („on będzie Miasto”) Jerzy Kwiatkowski.

3  Zob. Ibidem, s. 397.

4  Ibidem, s. 396.

5  Ibidem, s. 401.

(13)

Oblężenie: metafora i diagnoza 11 W żadnej mierze nie negując jego interpretacji, zauważmy jednak ponadczasowy i ponadnarodowy charakter wzoru oblężenia w Her- bertowym Raporcie… Znajdujemy bowiem w tym wierszu zdania, które, poprzez umowność opisywanej sytuacji, zyskują wymiar uni- wersalny:

oblężenie trwa długo wrogowie muszą się zmieniać nic ich nie łączy poza pragnieniem naszej zagłady 6

Skumulowane sprawozdanie z dziejów Polski („Goci Tatarzy Szwe- dzi…”) zawiera w sobie przeświadczenie o naznaczonym tragizmem losie zbiorowości. Współcześni, którzy nie doświadczyli wojny real- nej, mogą powiedzieć zapewne, że to przeświadczenie maniakalne, choć przez swój chorobliwy stan — wcale nie mniej tragiczne.

Wcześniej mogliśmy przeczytać:

ale z niejaką dumą pragnę donieść światu

że wyhodowaliśmy dzięki wojnie nową odmianę dzieci nasze dzieci nie lubią bajek bawią się w zabijanie na jawie i we śnie marzą o zupie chlebie i kości zupełnie jak psy i koty 7 .

Taki obrazek aż nadto ulega dramatycznej konkretyzacji w dowol- nych reportażach z całkiem współczesnych wojen.

Oblężenie przybierało różne formy: obrony warownego obozu, miasta, „cudownej obrony świątyni” — jak powtórzył Kwiatkowski za Franciszkiem Ziejką 8 . Ten ostatni wariant, w polskiej literaturze najdobitniej wyrażony w obrazach oblężenia Jasnej Góry, bez więk- szego wysiłku potrafimy również umieścić w kontekstach uniwer- salnych. Nie tyle polskość będzie wówczas na pierwszym planie, ile ponadnarodowy wymiar religijny. Zapewne — dla przykładu

— wspólny wzór imperatywu obrony świętego miejsca, wyrażony przez Torquata Tasso (Gofred abo Jeruzalem wyzwolona — jak chciał

6  Z. Herbert: Raport z oblężonego Miasta i inne wiersze. Wrocław 1992, s. 101.

7  Ibidem.

8  Zob. J. Kwiatkowski: Polski archetyp…, s. 397.

(14)

tłumacz, Piotr Kochanowski) zadecydował o kształcie anonimowego poematu heroicznego z XVII wieku, o którym pamiętają historycy literatury, Obleżenia Jasnej Góry Częstochowskiej pieśni dwanaście.

Nawet zsekularyzowane społeczności zachowują — bodaj mglistą

— pamięć o szczególnym charakterze pewnych miejsc. W połowie zeszłego stulecia Eliade napisał: „najbardziej nawet zdesakralizowa- na egzystencja zachowuje jeszcze ślady religijnej waloryzacji świata” 9 . Przestrzeń religii bez religijności zapełniona została wieloma opra- cowaniami o formułach duchowości, rytuałach, pedagogice miejsca w ogóle, a heterotopiach w szczególności, po które nie będziemy tu sięgać. Proponuję poprzestać jedynie na zacytowaniu klasyka:

człowiek społeczeństw prawspółczesnych stara się żyć jak najbliżej środka świata. Wie, że jego kraj znajduje się faktycz- nie pośrodku ziemi; że jego miasto stanowi pępek świata, a nade wszystko świątynia bądź pałac są prawdziwymi środ- kami świata; a także chce, aby jego własny dom znajdował się w środku i był imago mundi 10 .

Wszystko, co znajome, dobre, święte wymaga troski, osłonięcia.

Zwróćmy jeszcze uwagę na szczególnie interesujący element — granicę. W przypadku oblężenia przestaje być ona sferą transgresji.

Należy ją umocnić, by izolowała, by gwarantowała bezpieczeństwo, by pozwalała strzec cennego środka. Wydaje się tedy, że najwięcej o oblężeniu — dosłownym i przenośnym — miałby do powiedzenia siedzący okrakiem na murze granicznym. To jednak figura czysto literacka, a konkretniej — groteskowa. Do tej pory uwagi sprowoko- wane Polskim archetypem oblężenia utrzymywane były w tonie powagi.

Sam Kwiatkowski wszak wskazywał na jeszcze jeden przykład: „wy- śmienitą, groteskową i bardzo zabawną parodię toposu oblężenia” 11 , czyli na Kronikę oblężonego miasta Sławomira Mrożka. Czemu służył ów przykład? Pokazaniu, jak, przy wykorzystaniu satyry, pisarz od- dala narzucony stereotyp.

 9  M. Eliade: Sacrum — mit — historia. Wybór esejów. Warszawa 1993, s. 55.

10  Ibidem, s. 70—71.

11  J. Kwiatkowski: Polski archetyp…, s. 398.

(15)

Oblężenie: metafora i diagnoza 13 Topos tajemniczego oblężenia wykorzystywał Mrożek wielo- krotnie. Przywołane przez Kwiatkowskiego opowiadanie weszło w skład tomu Słoń z roku 1957. Odwilżowa rzeczywistość sprzyjała parodiowaniu „obsesji okrążenia przez imperializm” 12 oraz wszel- kiej maści „podżegaczy wojennych” i na taki właśnie, historyczny znów, aspekt interpretacyjny zwrócił uwagę krytyk. Kiedy jednak militarno-ideologiczna stylistyka mowy publicznej nieco osłabła, Mrożek nadal podejmował tematykę „obronną”. W następnej de- kadzie, w 1962 roku, opublikował zbiór Deszcz, w którym znalazło się opowiadanie Jak walczyłem, nie ustępujące absurdalnością opisa- nej sytuacji Kronice oblężonego miasta. Pewnego ranka enigmatyczny inteligent (tylko tyle o nim wiemy) zobaczył przed swym domem cudaczną barykadę, którą budowano ze wszystkiego. Budulcem stał się też garnek na mleko naszego bohatera — przyczyna ostatecznej klęski. Spragniony, penetrujący po ciemku barykadę w jego poszu- kiwaniu, bohater-narrator wywołał kataklizm:

Szarpnąłem. Najpierw rozległ się cichy stuk, gdzieś w głębi, potem syczący szmer, jakby strumienia piasku osypującego się z wydmy.

Pamiętam, że, unosząc mój garnek na mleko, uciekałem co tchu w boczną uliczkę. Za mną waliła się barykada 13 .

Daremnie oczekiwany wróg nie nadszedł. Do zagłady przyczynił się jeden człowiek. Tyle tylko, że w opowiadaniu Mrożka spowodował on chaos w… chaosie, bo czymże innym była iście dadaistyczna ba- rykada?

Przypomnijmy sobie jeszcze trzecią odsłonę Mrożkowej fascyna- cji sytuacją oblężenia. W Kazaniu, niewielkiej humoresce opubliko- wanej wiosną 1997 roku w „Gazecie Wyborczej”, odnajdziemy znajo- me składniki: pierwotnie bezpieczne centrum świata, do którego nie mają dostępu złe moce; swoistą wizję axis mundi; kuszoną jednostkę, która dopuszcza się zdrady wspólnoty; pytania o wartość wierności

12  Ibidem.

13  S. Mrożek: Jak walczyłem. W: Idem: Wybór opowiadań. Kraków 1987,

s. 115.

(16)

i wolności — choć te ostatnie rozpraszają się w groteskowej stylisty- ce i piętrzących się, piętnujących brak logiki, aluzjach:

„Angelus”, czyli dzwon na Anioł Pański, rozlega się z kościel- nej wieży i do kręgu zakreślonego jego donośnością Szatan nie wejdzie, bo się go obawia. […]

Wtem szept się rozległ od skraju boru ciemnego […]. […]

— Obudź się człowieku i zabrzmij dumnie. […] O, głupcze! Sie- dzisz tam w smrodzie i ciemnocie, dzwon cię w głowę łupie, a ty przez całe życie wciąż z tą samą żoną i nawet nie wiesz, co to dyskoteka. […] A w ogóle, to jesteś indywidualnością, cho- ciaż nie masz duszy. Więc jako indywidualności wszystko ci się należy, a nie Panu Bogu, którego i tak nie ma 14 .

Cóż pozostawił człowiek, opuszczając oblężone przez wrogie siły święte miejsce? Smród i ciemnotę? Niewygody życia w oblężeniu?

Dlaczego zatem „czasem mu czegoś brakuje i coś go gryzie” 15 ?

3

W groteskach Mrożka jednostka padała ofiarą albo wykazywała moc destrukcyjną w sytuacjach, gdy pożądane było działanie wspól- notowe — im bardziej było ono bezsensowne, tym dramat jednostki zyskiwał na wyrazistości. Czyżby więc w pojedynkę nie można było

„wyjść z oblężenia”?

By nie kończyć — prowadzonych przecież serio — rozważań o różnorodnej formalnie i obfitej w znaczenia sytuacji oblężenia lekturą nazbyt może (ale tylko pozornie!) swobodnych tekstów Sła- womira Mrożka, proponuję powrót do tekstów wypowiedzianych z pełną powagą.

W latach dwudziestych minionego wieku Elias Canetti wpadł na pomysł napisania książki o masie. Ostatecznie wydał ją dopie-

14  S. Mrożek: Kazanie. „Gazeta Wyborcza” 12—13 IV 1997, s. 10.

15  Ibidem.

(17)

Oblężenie: metafora i diagnoza 15 ro w roku 1960. Jego tryb rozumowania przekracza międzywojen- ny dyskurs katastroficzny, którego autorzy, z Ortegą y Gassetem na czele, przestrzegali przed społeczeństwem masowym. Na początku Masy i władzy możemy przeczytać:

Człowiek niczego nie obawia się bardziej niż dotknięcia przez coś nieznanego. Chce widzieć, co go dotyka, chce to rozpoznać albo przynajmniej zaklasyfikować. Jak może unika dotknięcia przez coś obcego. […]

Wszystkie zapory, które ludzie wznoszą wokół siebie, po- dyktowane są owym lękiem 16 .

Jednak to nie obwarowanie się zapewni poczucie bezpieczeństwa, ale — zostanie składnikiem masy:

Tylko w masie człowiek wyzwala się od lęku przed dotknię- ciem. Jest to jedyna sytuacja, w której lęk ów przekształca się w swoje przeciwieństwo. Potrzebna jest do tego masa gęsta, gdzie ciało napiera na ciało, gęsta również w sensie duchowym, gdy nie zważa się już na to, kto na nas napiera. Gdy człowiek raz zaufał masie, nie obawia się już dotknięć innych 17 .

Czy aby jest to recepta uniwersalna?

„Stadny” model funkcjonowania bez wątpienia należy do dość skutecznych sposobów bronienia się przed niebezpieczeństwem.

Przedwojenni katastrofiści potrafili w nim jednak dostrzec wiele wad. Brak indywidualnego poczucia odpowiedzialności i wysiłku przewidywania konsekwencji zaliczały się do ważniejszych z nich.

Precyzyjnie analizował skutki podobnej organizacji społeczeństwa Jerzy Stempowski, którego myśli przywołuje Aleksandra Dębska- -Kossakowska. W 1935 roku Stempowski zanotował:

W atmosferze przebudowy powstały, jeszcze w okresie wielkiej wojny, hierarchie wartości właściwe oblężonemu miastu, gdzie

16  E. Canetti: Masa i władza. Warszawa 1996, s. 15.

17  Ibidem, s. 16.

(18)

życie obywateli jest ściśle podporządkowane celom wojennym i nikomu nie wolno oddawać się rozrywkom.

Wreszcie w atmosferze chaotycznego budownictwa nastąpi- ło pomieszanie wartości użytkowych i ostatecznych 18 .

Do czego owo pomieszanie doprowadziło, mieszkańcy państw euro- pejskich mieli się, niestety, przekonać niebawem.

W zbrodniczym szaleństwie II wojny światowej, istotnie, interes zbiorowości oficjalnie stał się najważniejszym. Oficjalnie, bo o nisz- czeniu ludzi i kultur decydowali przecież poszczególni psychopaci.

„Oblężenie”, którego rozmaite aspekty analizujemy w niniejszym tomie, zawsze dotyka jednostkę i tylko z tej perspektywy warte jest namysłu. Nie należy jednak pomijać kolejnej trafnej uwagi Stem- powskiego, zapisującego w tużpowojennym Dzienniku podróży do Au- strii i Niemiec słowa:

Wszystkie bowiem wywrotowe i antyhumanitarne prądy na- szych czasów, narodowy socjalizm, faszyzm, komunizm cze- kistowski, wyszły nie spośród robotników chłopów, ale z uni- wersytetów 19 .

Katastrofiści przestrzegali przed umasowieniem. To jednostki miały obronić zagrożoną kulturę. Okazało się raptem, że zagładę przygoto- wały same centra — świątynie wiedzy i myśli. Czy to paradoks? Nie.

Niebezpieczeństwo wzięło się raczej stąd, że dopracowując świato- pogląd, myśliciele zatrzymali się w pół drogi. Wyartykułowali zna- czenie jednostki, ale nie zdołali jej wskazać sensu działania na rzecz świata zewnętrznego. Egoistyczna jednostka znalazła się w centrum.

Odizolowała się od wszystkiego, co nią nie było. Wobec sytuacji to- talnego „oblężenia” poczuła się bezradna i zagubiona.

Sięgnijmy na koniec do rozważań Stefanii Skwarczyńskiej, która taką właśnie próbę wytłumaczenia głębokich przyczyn wojny sfor- mułowała niedługo po jej zakończeniu:

18  J. Stempowski: Literatura w okresie wielkiej przebudowy. W: Idem: Szkice litera- ckie. T. 1. Chimera jako zwierzę pociągowe 1926—1941. Warszawa 2001, s. 235.

19  J. Stempowski: Dziennik podróży do Austrii i Niemiec. W: Idem: Od Berdyczo-

wa do Lafitów. Wołowiec 2001, s. 84.

(19)

Oblężenie: metafora i diagnoza 17 Krąg człowieka skurczyliśmy do „ja” człowieka, w obcość kręgu świata zaczęliśmy przerzucać wszystko, co jest „nie-ja”.

Antynomia: „ja” i świat przekształciła się w antynomię Fich- tego: „ja” i „nie-ja”. Akcent pełnej ważności padł na kręg „ja”.

Indywidualizm jako program kultury, pielęgnując jednostkę

— wszystko, co nią nie było, spychał w dalekość i nieważność.

W kręgu „nie-ja”, w dawnym kręgu świata, z wolna znalazło się wszystko prócz „mnie”. Sprawa drugiego człowieka, sprawa społeczna, sprawa ładu i organizacji świata. […]

Dokoła kręgu „ja” narastał otok „mojości”. Poza nim głucha ciemność, niebyt. Wszystko poza mną musi mi być potrzebne i pożyteczne. […]

Tak. W ciągu wieków stoczyliśmy naszą kulturę w otchłań absurdu 20 .

Jaka szkoda, że wciąż jesteśmy tak samo mało pojętni.

20  S. Skwarczyńska: Człowiek zagubiony w świecie. „Znak” 1946, nr 1, s. 53, 54, 55.

Małgorzata Krakowiak

Besetment: metaphor and diagnosis Summary

This text is an introduction to issues examined by authors of this mono- graph. Its inspiration came from the 1985 lecture by Jerzy Kwiatkowski entitled

“Polski archetyp oblężenia” (Polish Besetment Archetype). The critic described be-

setment as both permanent and natural state of the Polish consciousness. The

consequences of remaining in the state of both literal and mental besetment

have been frequently described in literature. M. Krakowiak underlines the fact

that the book considers many aspects of this besetment — psychological, so-

ciological, and ethical. She also indicates that thepatterns of remaining in the

state of besetment and of besieging are great theoretical models for describing

various individual and group behaviors.

(20)

Małgorzata Krakowiak

Belagerung: Metapher und Diagnose Zusammenfassung

Der Beitrag ist eine Einführung in die von den einzelnen Verfassern der vorliegenden Monografie angesprochene Problematik. Der Ansporn für die Entstehung der Monografie war der von Jerzy Kwiatkowski im Jahre 1985 ge- haltene Vortrag Polnischer Archetyp der Belagerung. Die Belagerung wurde von dem Kritiker als ein permanenter und zugleich natürlicher Zustand des pol- nischen Bewusstseins bezeichnet. Die Folgen eines eigentlichen und mentalen Belagerungszustandes wurden in der Literatur schon mehrmals beschrieben.

Es ist beachtenswert, dass in dem Buch verschiedene Aspekte der Belagerung

— psychologische, soziologische und ethische erörtert werden. Die Verfasserin

weist darauf hin, dass das Schema „belagert zu werden“ und „zu belagern“ ein

ideales theoretisches Modell für Schilderung von verschiedenen persönlichen

und kollektiven Haltungen ist.

(21)

Aleksandra Dębska-Kossakowska

Gustaw Herling‑Grudziński wobec podzielonego świata

Pamięci Władysława Łakomika

Żołnierza Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich

1

W czterdziestą rocznicę końca wojny rozległy się ewokacyjne głosy na temat historycznej daty […]. Dla mnie ewokacja jest zbitką rzymskiego maja 1945, bez dokładnej daty i w tej for- mie ma pewną pobladłą wymowę, porusza jakieś stare, głuche struny.

Usiłowano wtedy w polskim Rzymie kombatanckim przytępić trochę winem świadomość, że my w każdym razie nie wyszliś- my z tunelu wojny na pełne światło dzienne. Euforię miasta zaprawialiśmy własną goryczą. W dzień niosła nas wysoka fala zwycięstwa. Wieczorami siadaliśmy w zarekwirowanych przez wojsko knajpach, pijąc do późnej nocy, niekiedy w milczeniu.

W dzień… Wiwatowano i bito w dzwony na cześć zwycięstwa,

często śpiewano i tańczono na ulicach, witano wolność obmytą

na wieki krwią wojny. Modlono się w kościołach i w synagodze

nad Tybrem za poległych, zamęczonych, spalonych, zagazowa-

nych…

(22)

Nocą lało się strumieniami nasze ciemne i cierpkie wino ni to uczestnictwa w zwycięstwie, ni to wyłączenia z niego. Byliśmy równocześnie wewnątrz i poza. Nasze oczy nie widziały końca wojny w jej historycznym końcu 1 .

W tym datowanym na 8 maja 1985 roku wspomnieniu Gustaw Herling-Grudziński powraca do niezwykle istotnego doświadcze- nia, które jak sądzę, znacząco wpłynęło na kształt twórczości emi- gracyjnego pisarza. Rok 1945 był dla Herlinga, podobnie zresztą, jak dla wielu żołnierzy i intelektualistów o bliskiej mu biografii, cza- sem szczególnie trudnym, ale i przełomowym. Historyczny dzień zwycięstwa zastał wielu Polaków walczących na licznych frontach wojny poza granicami ojczyzny. W Rzymie wówczas stacjonowa- li żołnierze, uczestnicy kampanii włoskiej, zwycięzcy historycznej bitwy o Monte Cassino, których „historia spuszczona z łańcucha”

rzuciła na kruchy grunt obcej ziemi, jednocześnie w wyniku konfe- rencji pokojowej w Jałcie pozbawiła wolnej ojczyzny i niepodległego rządu. W tużpowojennym Rzymie podejmowali ostateczne decyzje o powrocie do kraju, bądź o pozostaniu na emigracji. Historyczny koniec wojny ujawnił bowiem dramatyczny podział świata, który w perspektywie jednostkowego doświadczenia wzmaga poczucie rozdarcia i rozdwojenia.

W dziennikowym zapisie w czterdziestą rocznicę końca wojny nie odnajduję tonów radości. Herling-Grudziński nie przywołuje też atmosfery święta — nie stało się ono bowiem udziałem Polaków. Pi- sarz wskazuje za to na schizofreniczną wręcz sytuację rozdwojenia:

„Byliśmy równocześnie wewnątrz i poza. Nasze oczy nie widziały końca wojny w jej historycznym końcu”. Wypowiedź buduje po- przez silne skontrastowanie postaw — radości i rozpaczy, światła:

„W dzień… Wiwatowano i bito w dzwony…” i ciemności: „Nocą lało się strumieniami nasze ciemne i cierpkie wino…”. To dramatyczne, pisane z odległego dystansu czasowego, wspomnienie rzymskiego maja 1945 roku, wskazuje na wagę i niesłabnącą siłę tego kształtu- jącego również pokoleniowe doświadczenia przeżycia, nieobcego

1  G. Herling‍-Grudziński: Dziennik pisany nocą 1984—1988. Warszawa 1996,

s. 149—150.

(23)

Gustaw Herling-Grudziński wobec podzielonego świata 21 przecież polskim uczestnikom kampanii włoskiej. Władysław An- ders tak wspomina koniec wojny:

Był to wielki dzień w historii świata i wielka ulga dla milionów ludzi. My Polacy nie mogliśmy brać udziału w powszechnym entuzjazmie tej chwili. Nawet gorycz samotnej walki we wrześ- niu 1939 w Polsce w początku tej zawieruchy była nikła wo- bec naszego osamotnienia w niedoli wśród zwycięskiej radości sprzymierzonych. Zwycięstwo, do którego przyczyniliśmy się tak wielką ilością przelanej krwi i tyloletnią męką narodu pol- skiego, nie było naszym udziałem. Dla Polski V-Day jeszcze nie nastał 2 .

Podział świata ujawnia się również w innych relacjach pochodzących z tego okresu. Ambasador Edward Raczyński pod datą 3 czerwca 1945 roku notował:

Podczas gdy Wielka Brytania bardzo niepewnie i ostrożnie zaczyna urządzać się i przystosowywać do pokoju, z Polski i z polskich ośrodków poza nią nadeszła fala dramatycznych i niemal tragicznych wiadomości o wzmożonym terrorze, aresztowaniach, deportacjach i rozstrzeliwaniach. Nie były to pierwsze wiadomości tego rodzaju. Lata wojny nie skąpiły ich.

Biją w nas wszystkich nieustannie, nie osłabiając wrażliwości, przeciwnie — zaostrzają ją […]. W tych ciągle pogarszających się warunkach walka obronna, nieodzownie potrzebna, nie da- wała radości 3 .

Tak dla Polaków przebywających w ojczyźnie, jak i dla tych, a może zwłaszcza dla tych, którzy pozostali poza jej granicami — byłych więźniów sowieckich łagrów, uciekinierów, deportowanych — dzień zwycięstwa nie zwiastował końca wojny. „Biją w nas wszystkich nie- ustannie” — przecież sytuacja ta wzmaga poczucie krzywdy i frus- tracji, wyostrza wrażliwość, generując tym samym świadomość

2  W. Anders: Bez ostatniego rozdziału. Bydgoszcz 1989, s. 332.

3  E. Raczyński: W sojuszniczym Londynie. Dziennik Ambasadora Edwarda Ra-

czyńskiego 1939—1945. Londyn 1974, s. 338.

(24)

oblężenia, naporu wielkiej siły, wobec której jednostka wydaje się bezradna. Skuteczność walki uniemożliwia bowiem brak zrozumie- nia dla dramatycznej sytuacji Polaków. Raczyński pisze:

Jeśli chodzi o jej [walki — przyp. A.D.-K.] skuteczność, to stał jej na przeszkodzie nie tyle brak wiadomości u naszych anglo- saskich przyjaciół, ile ich przekonanie, że „głową muru nie przebijesz” 4 .

2

W 1945 roku Herling-Grudziński wybiera emigrację. Włodzi- mierz Bolecki pisał przed laty:

Gdyby wówczas Grudziński powrócił do Polski, to niewątpli- wie — tak jak zamierzał przed wrześniem 1939 roku — został- by polonistą. Być może dokończyłby studia, zostałby autorem licznych publikacji z zakresu historii literatury, doktoryzo- wałby się na przykład z twórczości Stanisława Brzozowskiego i byłby dzisiaj profesorem uniwersytetu — może warszawskie- go, może krakowskiego, a może lubelskiego. Ale to zakończe- nie, choć najbardziej optymistyczne, jest zarazem najbardziej wątpliwe. Bardziej jest bowiem prawdopodobne, że gdyby Herling-Grudziński wrócił do Polski po zakończeniu drugiej wojny świtowej, to, tak jak wielu jego rówieśników, nie miałby nigdy szansy na pracę uniwersytecką. Ale najbardziej prawdo- podobne jest, że zamiast jakiejkolwiek pracy w Polsce czekały- by na niego mury więzień we Wronkach, w Rawiczu, na war- szawskim Mokotowie czy w lubelskim Zamku, które dla wielu młodych ludzi o podobnej mu biografii były ostatnimi murami, jakie oglądali w swoim życiu 5 .

4  Ibidem, s. 338.

5  W. Bolecki: Ciemna miłość. Szkice do portretu Gustawa Herlinga‑Grudzińskie-

go. Kraków 2005, s. 27—28.

(25)

Gustaw Herling-Grudziński wobec podzielonego świata 23 Jak ukazuje biografia Herlinga-Grudzińskiego, pisarz wybrał emigrację samotną, z dala od ośrodków skupiających polskich inte- lektualistów, odcinając się od wszelkich form wspólnoty. Znamien- nym bowiem jest fakt, iż mimo silnej przynależności do pokolenia 1920 (poprzez rok urodzenia — 1919, poprzez wspólne pokoleniowe przeżycie, jakim stał się wrześniowy wybuch wojny, poprzez literac- kie manifestacje tego wspólnego dla wielu doświadczenia) Herling- -Grudziński już u źródeł twórczości podąża własną drogą, skłania się ku samotności, czasem nawet ku izolacji.

W 1945 roku Herling-Grudziński ma już za sobą całkiem spo- re doświadczenie pisarskie: jeszcze przed wojną publikował na ła- mach „Kuźni Młodych” i „Orki na Ugorze” artykuły publicystyczne i pierwsze próby krytyczne. Od 1943 roku wydawane przez Oddział Kultury i Prasy pisma „W Drodze” i „Orzeł Biały” obfitują w jego re- cenzje, rozprawy krytyczne i szkice. W 1945 roku pisarz debiutował jako autor tomu Żywi i umarli. W ciągu dwóch lat od zakończenia wojny powstał szereg zróżnicowanych tekstów Herlinga-Grudziń- skiego. Wśród nich odnaleźć można artykuły krytycznoliterackie i publicystyczne, eseje, a nawet fragment dziennika. Teksty te w bez- pośredni sposób odnoszą się do aktualnej pisarzowi rzeczywisto- ści — literackiej, społecznej, historycznej i politycznej. Znamiennym jest fakt, że w tej różnorakiej problematyce ważne miejsce zajmuje refleksja dotycząca sytuacji, w jakiej w wyniku politycznych decy- zji znalazł się Herling-Grudziński wraz z wieloma Polakami frontu zachodniego. Uczucie rozgoryczenia dominuje w wypowiedziach pochodzących z tamtego czasu. W artykule Karpacka swoim poległym, drukowanym w 1945 roku na łamach „Orła Białego”, Herling-Gru- dziński przytacza fragmenty przemówień dowódcy 3 Dywizji Kar- packiej generała Bolesława Bronisława Ducha i generała Władysła- wa Andersa wygłoszonych na uroczystości odsłonięcia pomnika na wzgórzu 593 18 lipca 1945 roku.

Żołnierze Ci — powiedział […] dowódca Karpackiej gen. Duch

— szli do szturmu właśnie po uchwałach teherańskich, któ-

re tak głęboko zraniły nam serca — ale każdy z nas wiedział

wówczas, że właśnie wtedy, gdy było nam tak ciężko — trzeba

(26)

było, żeby Polska szła nadal z rozwiniętymi sztandarami wal- ki o wolność i trzeba było, żeby cały świat o tym wiedział, że Polska i jej żołnierze pomimo nieludzkich cierpień wierzą, że w końcowym rachunku tej wojny zatriumfuje ostatecznie spra- wiedliwość i zwyciężą idee, o które walczy ludzkość od wie- ków: o równe prawa do życia narodów wielkich i mniejszych, o równe prawa do Wolności i Niepodległości, o równe prawa do pracy i szczęścia osobistego.

Polegli w bitwie o Monte Cassino — oświadczył za wszystkich gen. Anders — umierali z wizją Polski takiej, jaką nosi w ser- cu każdy Polak, Polski z Poznaniem, Krakowem, Katowicami, Warszawą, Wilnem i Lwowem, Polski niezależnej od przemija- jących koniunktur politycznych 6 .

Równie gorzki, jednak niepozbawiony nadziei jest komentarz pi- sarza:

Wzruszenie, jakie mnie ogarnęło […], było najgłębszą wiarą, że wspólnota międzynarodowej walki o świętą wolność przetrwa zabiegi międzynarodowych targów o święty spokój 7 .

Podobnie zresztą jak kończąca książkę uwaga Andersa:

Bez ostatniego rozdziału…

Nie tylko dlatego, że dla nas, Polaków, bieg zdarzeń, rozpo- częty uderzeniem Niemiec na Polskę 1 września 1939 i wybu- chem wojny światowej, nagle w r. 1945, przerwał się. Dla innych sprzymierzonych wojna kończyła się wówczas zwycięstwem.

Dla Polski nie.

Żyjemy teraz oczekiwaniem ostatniego rozdziału tej wielkiej przygody dziejowej.

Czekamy i… wierzymy.

Mówię my, gdyż treścią tej książki są przeżycia nie tylko moje, lecz nas wszystkich, czujących się zawsze cząstką walczącego narodu 8 .

6  Cyt. za: G. Herling‍-Grudziński: Karpacka swoim poległym. Idem: Dzieła ze- brane. Recenzje, szkice, rozprawy literackie 1935—1946. T. 1. Kraków 2009, s. 325.

7  Ibidem, s. 325.

8  W. Anders: Bez ostatniego rozdziału…, s. 393.

(27)

Gustaw Herling-Grudziński wobec podzielonego świata 25 W napisanym w 1969 roku eseju Ostatni rozdział. Zamiast posło- wia, którego tytuł zdaje się nawiązywać do tomu wspomnień Włady- sława Andersa wydanych w Londynie w 1949 roku, próżno szukać choćby tonu nadziei. Tutaj montecassiński cmentarz nazwany zosta- je „ostatnim cmentarzem Rzeczypospolitej” i „ostatnim rozdziałem emigracji wojennej”. W ostatnich słowach tekstu Herling-Grudziński notuje:

wiem, że Polakom pozostaje odtąd tylko droga walki mniej lub więcej skrytej i podziemnej. 15 sierpnia pożegnano na Monte Cassino pewną zamkniętą definitywnie epokę 9 .

Słowa takie powtórzył Herling-Grudziński raz jeszcze, w swoim dzienniku:

Mieszkam od lat blisko dawnego pobojowiska, zdarza mi się więc pokazywać je przyjeżdżającym w te strony przyjaciołom i znajomym. Kiedyś powiedziałem komuś, że to ostatni cmen- tarz Rzeczypospolitej. W jakiś czas później dokładnie to samo powiedziały mi po zobaczeniu cmentarza Maria Dąbrowska i Anna Kowalska 10 .

Te czynione z czasowego dystansu refleksje pozbawione są nadziei.

Nieuchronny upływ czasu nie łagodzi powojennego doświadczenia rozdarcia. Wręcz przeciwnie — przywoływane we wspomnieniach, stają się bardziej dramatyczne. To powszechne doświadczenie pol- skich żołnierzy, wyrażone oficjalnym głosem ich generała, staje się dla Herlinga-Grudzińskiego przeżyciem indywidualnym, ujętym w jednostkowej i prywatnej perspektywie. W wielu jego pismach odnaleźć można ślady tych tragicznych doświadczeń. Trwałość i swoistą niezbywalność przeżycia powojennego rozdwojenia pod- kreśla fakt, iż dostrzec je można tak w tekstach pisanych tuż po za-

 9  G. Herling‍-Grudziński: Ostatni rozdział. Zamiast posłowia. Idem: Godzina cieni. Eseje. Warszawa 1997, s. 491.

10  G. Herling‍-Grudziński: Dziennik pisany nocą 1984—1888. Warszawa 1996,

s. 49.

(28)

kończeniu II wojny światowej, jak i w twórczości dojrzałej, co więcej, pojawiają się one w pismach krytycznych, eseistycznych, w dzienni- kowych zapiskach i w opowiadaniach.

3

Znamiennym jest fakt, jak wymownie i konsekwentnie Herling- -Grudziński określa własną pozycję wobec opisywanej rzeczywisto- ści. Kreśląc wizerunek powojennego Paryża, już w podtytule utworu zaznacza własny dystans. Miasto zmęczenia. Z notatnika outsidera przy- nosi obraz metropolii widziany w podwójnej niemal perspektywie:

personalnej, z punktu widzenia opowiadającego, gdzie opis prze- strzeni miejskiej jest uwarunkowany możliwościami percepcyjnymi zanurzonego w niej obserwatora, a jednocześnie wir życia miejskie- go ukazany zostaje z pewnego oddalenia, sugerując tym samym dy- stans nie tylko przestrzenny, ale i psychologiczny. Co więcej, w szki- cu nałożone na siebie zostają dwa wizerunki miasta — wyobrażony, ukształtowany pod wpływem literackich i malarskich obrazów, pod- szyty własną legendą, i rzeczywisty — dostrzegany w listopadzie 1946. Snując się po paryskich ulicach pisarz zagląda do kin, księgarń, galerii, muzeów, kawiarni i barów, czyta gazety, śledzi polityczne wydarzenia. Pozostaje wnikliwym obserwatorem, nie wsiąka w wir życia miejskiego, stoi z boku. Obserwuje i dostrzega rozdwojenie.

Wyobrażony wizerunek miasta wydaje się przywidzeniem —

„Dopiero w metro przychodzi przebudzenie uroku” 11 . Paryż zaś okazuje się być miastem zmęczenia, zdominowanym przez ludzki tłum:

W ciemnych tunelach suną pociągi, unosząc ludzi zastygłych w geście zmęczenia. Milczący, powolni, niechętni przygodnej

11  G. Herling‍-Grudziński: Miasto zmęczenia. Z notatnika outsidera. W: Idem:

Dzieła zebrane. Recenzje, szkice, rozprawy literackie 1935—1946. T. 1. Kraków 2009,

s. 398.

(29)

Gustaw Herling-Grudziński wobec podzielonego świata 27 wesołości, jak gdyby zaryglowani wewnętrznie, jadą przed sie- bie, i tak jadąc, przypominają trochę korniki, drążące kanały w czerstwym jeszcze pniu wielkiego drzewa 12 .

W nocnych barach:

Mrowie ludzkie, które nic nie je i nie pije, a oblega lady, jakby chciało się tylko ogrzać w świetle wnętrza — trzepoczące się niby ćmy schwytane w jasny krąg lampy 13 .

W kawiarni Flora na St. Germain zaś, w miejscu spotkań egzysten- cjalistów:

Jacyś brudasi o błędnym spojrzeniu i rozwichrzonych włosach, a wokół nich rój rozwydrzonych egerii 14 .

Znamiennym jest fakt, że ludzki tłum przypomina raczej korniki, ćmy, mrowie. Ta animalizacja nie może budzić pozytywnych skoja- rzeń. Przecież świat korników i ciem, świat podziemny, mroczny bu- dzi odrazę. Mrowie ludzkie zostaje mocno skontrastowane ze spoj- rzeniem jednostkowym i indywidualnym.

W Epilogu Innego świata, pisanego wprawdzie z pewnego dystan- su czasowego, odnajdujemy obraz rozpalonego słońcem, powojenne- go Rzymu:

Rzym wracał już powoli do życia. Na rozprażonym bruku ulicy dudniły kopyta końskie, obdarty i smutny tłum przecie- kał wszystkimi mostami na Zatybrze i zatrzymywał się w pół drogi, patrząc w brudne fale rzeki. W oddali rysował się jak uskrzydlona fala zamek Anioła 15 .

I w Rzymie wir życia miejskiego ukazany zostaje z pewnego odda- lenia — pomimo obecności wizualnych i akustycznych spostrzeżeń

12  Ibidem, s. 389.

13  Ibidem, s. 404.

14  Ibidem, s. 402.

15  G. Herling‍-Grudziński: Inny świat. Warszawa 1990, s. 248.

(30)

obserwator dystansuje się wobec życia miasta. Jest to dystans raczej psychologiczny niż przestrzenny. Co więcej, sugeruje nawet izolację:

Było duszno, zza zamkniętych żaluzji wpadały do pokoju spłaszczone promienie światła, przez ściany dochodziły krzyki pijanych żołnierzy i piski dziewcząt ulicznych, na ulicy kotło- wał się leniwy tłum 16 .

„Obdarty i smutny tłum” to swoiste pokłosie wojny, znak rozpo- znawczy Rzymu i Paryża. I nawet film tamtego czasu eksponuje ele- ment masy.

Czy zauważyłeś — pisze Herling-Grudziński w Wojnie bez po- wieści — że w tych paru filmach, któreśmy razem oglądali, nie ma już twarzy ludzkiej, ciekawej i czującej twarzy człowie- ka natężonego w dramacie śmierci wyczekiwanej i zadawanej?

Na plan pierwszy wysuwa się teraz element masy. Duże mia- sta, tłumy ludzi, ogromne pobojowiska, masy wojska, niekoń- czące się węże wozów, chmary samolotów 17 .

Obraz ludzkiego tłumu nie pojawia się w twórczości Herlinga- -Grudzińskiego nader często, przedmiotem jego zainteresowań jest przecież pojedynczy człowiek. To na nim skupiona zostaje pisarska uwaga. Niemniej fakt, iż w opisie tużpowojennego życia masy ludz- kie pojawiają się w jego utworach, nie jest przecież przypadkowy.

Te obrazy wielkich mas ludzkich wydają się złowieszcze. Ich zło- wroga obecność to swoista spuścizna drugiej wojny światowej, a za- razem zwieńczenie dominujących w początkach XX stulecia tenden- cji katastroficznych. Przecież u schyłku XIX wieku Gustaw Le Bon pisał:

Obecnie, kiedy chwieją się, giną nasze odwieczne poglądy, kiedy usuwane są dotychczasowe podpory życia społecznego,

16  Ibidem, s. 249.

17  G. Herling‍-Grudziński: Wojna bez powieści. W: Idem: Dzieła zebrane…, T. 1,

s. 414.

(31)

Gustaw Herling-Grudziński wobec podzielonego świata 29 urok potęgi tłumu wciąż rośnie i nic jej nie grozi. Nadchodzące stulecie będzie zatem erą tłumów 18 .

Ortega y Gasset zaś podkreślał:

Tłum stał się nagle widoczny, zajął w społeczeństwie miejsce uprzywilejowane. Przedtem, jeśli nawet istniał, to pozostawał niezauważony, był gdzieś w tle społecznej sceny; teraz wysunął się na sam środek, stał się główną postacią sztuki 19 .

Hiszpański filozof, wskazując na brutalność i bezwzględność władzy mas, wieszczył „powrót do współżycia barbarzyńskiego”. W tekście pod znamiennym tytułem Europa jest złudzeniem Herling-Grudziński pisał:

Człowiek maszerujący w pochodach bezrobotnych lub biorący udział w masowych manifestacjach politycznych włazi pewne- go dnia w mundur i w szeregi maszerującego wojska z mniej- szym znacznie zdziwieniem niż człowiek wychodzący samot- nie o świcie na puste pole. Człowiek obsługujący maszynę ani nie spostrzega, jak zostaje jej niewolnikiem. W dawnych cywili- zacjach poczucie indywidualności miało ambicję stania się szó- stym zmysłem. W naszej jest luksusem, jeśli nie przestępstwem przeciwko moralności życia stadnego 20 .

Ale jeszcze przed II wojną światową złowieszcze zagrożenie ze stro- ny tłumu dostrzegł Jerzy Stempowski. Już w 1935 roku pisał:

Z racji wojennego pochodzenia państwa współczesnego najwy- godniejszym i najpowszechniejszym skrótem myślowym jest obraz oblężonego miasta, w którym całe życie podporządkowa- ne jest potrzebom wojny. Obraz ten daje podstawę do stworze- nia bardzo łatwej hierarchii wartości, z których jedna tylko —

18  G. Le Bon: Psychologia tłumu. Przeł. B. Paprocki. Warszawa 1994, s. 36.

19  J. Orteg‍a y Gasset: Bunt mas. Przeł. P. Niklewicz. Warszawa 1995, s. 10.

20  G. Herling‍-Grudziński: Europa jest złudzeniem. W: Idem: Dzieła zebrane…,

T. 2, s. 312—313.

(32)

potęga zbiorowości ma charakter absolutny, wszystkie zaś inne są pochodnymi wartościami użytecznymi. Wartościowanie za- tem w skali państwowej przedstawia coś w rodzaju piramidy wartości użytecznych z jedną wartością absolutną u szczytu albo, używając innego porównania, przedstawia się w formie absolutnego klucza, pozwalającego tworzyć w nieskończoność jednokierunkowe wartości użyteczne 21 .

Potęga zbiorowości stanowi niepodważalne zagrożenie dla jednostki.

Katastrofalne skutki wyrugowania indywidualizmu dobitnie uka- zuje historia. Zachód, który konsekwentnie od zakończenia I wojny światowej wyrzekał się kulturowych wzorców tradycji śródziemno- morskiej, podyktował Europie wybór między Hitlerem a Stalinem.

Potęga zbiorowości zaakceptowała faszyzm i komunizm. Nic w tym dziwnego zatem, że w powojennej rzeczywistości tłum oblega mia- sto, napiera na jednostkę, chcąc również i ją odciąć od źródeł własnej tożsamości. W katastroficznym tonie Stempowski kreśli zatem obraz europejskich stolic:

Z dawnych laboratoriów wartości kulturalnych stolice stały się ogromnymi mrowiskami, zamieszkałymi przez masy ludzkie, żyjące w pogoni za chlebem, zaś po zaspokojeniu głodu, za or- derami, paradami. Zrodzona z odmętów rewolucyjnych drobna burżuazja urzędnicza płonie gorączką dorobienia się i posia- dania i nie zna jeszcze innych rozrywek. […] Wtłoczona w ten uproszczony system, ludność stolic abdykowała z przywileju dyskutowania i decydowania o czymkolwiek, nawet o modach na kapelusze 22 .

Opisywana przez Stempowskiego ludność zdaje się przypominać

„paryskie” korniki, „drążące kanały w czerstwym jeszcze pniu wiel- kiego drzewa” 23 .

21  J. Stempowski: Literatura w okresie przebudowy. W: Idem: Szkice literackie.

Chimera jako zwierzę pociągowe. Warszawa 1988, s. 253.

22  J. Stempowski: Służebności literatury współczesnej. W: Idem: Szkice litera- ckie…, s. 348.

23  G. Herling‍-Grudziński: Miasto zmęczenia…, s. 398.

(33)

Gustaw Herling-Grudziński wobec podzielonego świata 31 Obecność mas ludzkich pojawia się także, choć sporadycznie w późniejszej twórczości Herlinga-Grudzińskiego. Charakterystycz- ne, że zwykle zwiastuje katastrofę, zwłaszcza w apokaliptycznej wi- zji pożaru w Kaplicy Sykstyńskiej:

Rzym w maju jest cudowny, jakkolwiek wydawał mi się bar- dziej niż zazwyczaj zatłoczony i bulgocący o tak wczesnej po- rze sezonu. […]

Wracałem do pensjonatu pieszo przez pustoszejące miasto. Po- wiadam „pustoszejące”, a nie „opustoszałe”, bo bardzo późna godzina, niedaleka świtu, częściowo tylko wpłynęła na rozrze- dzenie tłumu. Co więcej, odczułem w tym tłumie jakąś osobli- wą nerwowość, która natychmiast mi się udzieliła 24 .

Znów tłum budzi niepokój. W Pożarze w Kaplicy Sykstyńskiej A.D.

1998 czytamy:

Zadaję sobie pytanie, czy ten tłum był tylko euforyczną ema- nacją wyzwolonego właśnie Rzymu, jedną z wielu w mieście- -symbolu Europy, w mieście, któremu odzyskana wolność uderzyła jak mocne wino do głowy; czy też ludzie, żołnierze alianccy i Rzymianie, pędzili kierowani niejasnym instynktem przed oblicze Cristo Giudice, manifestując przywiązanie do Najwyższej i Śmiertelnie zagrożonej w ogniu uniwersalnego pożaru wojennego Sprawiedliwości 25 .

Znamienne dla prowadzonych w końcu XIX i początkach XX stule- cia badań nad tłumem podejście krytyczne ujawnia się także w za- pisach Herlinga-Grudzińskiego. Irracjonalne i chaotyczne działania tego zbiorowiska budzą lęk. Już Ortega y Gasset, charakteryzując narody masowe, pisał:

zdecydowały się odrzucić system norm zwany cywilizacją eu- ropejską, a ponieważ nie są w stanie stworzyć innego systemu,

24  G. Herling‍-Grudziński: Pożar w Kaplicy Sykstyńskiej A.D. 1998. W: Idem:

Dziennik pisany nocą 1984—1988. Warszawa 1996, s. 309.

25  Ibidem, s. 309.

(34)

nie wiedzą, co mają ze sobą teraz zrobić i żeby jakoś wypełnić czas brykają i dokazują 26 .

Doświadczenie drugiej wojny światowej ujawniło dramatyczną ska- lę europejskiego barbarzyństwa. Jeszcze w czasie wojny, analizując dzieło Benedetta Croce, Herling-Grudziński pisał:

Umiłowawszy wolny świat, a w nim swą wolną ojczyznę, z uczuciem rosnącego niepokoju spogląda na niesforną Europę, pędzącą na oślep w nieznane, niosącą przyszłość 27 .

Skutki galopu na oślep pisarz dotkliwie odczuwa również w Wied- niu, kolejnej stolicy europejskiej — już nominalnie wolnej, która w dekadę od zakończenia wojny powraca do życia.

A Wiedeń jest już inny. Nie byłem w nim bezpośrednio po woj- nie, […] ale nawet nie mając skali porównawczej, wyczułem od razu zmianę: śródmieście — stary Wiedeń — jest czymś tak ożywionym, pulsującym euforią i odprężonym, że robi na naj- bardziej niewtajemniczonym przybyszu wrażenie przebudze- nia się ze złego snu 28 .

W mieście tym jednocześnie pisarz odczuwa niepokój:

Wiedeń jest już nominalnie wolny. Ale póki miasto dzieli się na jeszcze na strefy, a na ulicach ociera się człowiek o patrole so- wieckie i oficerów sowieckich, nie można być niczego pewnym.

Poza tym w ludziach ściganych rozwija się powoli i niepostrze- żenie dla nich samych mania prześladowcza, która każe węszyć niebezpieczeństwo nawet tam, gdzie go nie ma. W naszych czasach obław, porwań i przymusowego odstawiania uchodź- ców na rodinu w okresie miodowych miesięcy Great Alliance,

26  J. Orteg‍a y Gasset: Bunt mas…, s. 138—139.

27  G. Herling‍-Grudziński: Benedetto Croce. W: Idem: Dzieła zebrane…, T. 1, s. 283.

28  G. Herling‍-Grudziński: Wiedeń. W: Idem: Dzieła zebrane. Recenzje, szkice,

rozprawy literackie 1947—1956. T. 2. Kraków 2010, s. 446.

(35)

Gustaw Herling-Grudziński wobec podzielonego świata 33 posiadanie w pobliżu sztandaru z sierpem i młotem paszportu bezpaństwowca jest mniej więcej tym samym, czym w latach wojny było posiadanie przez nie-Aryjczyka znaku rozpoznaw- czego w spodniach w pobliżu sztandaru ze swastyką 29 .

Zdumiewające, że to uczucie strachu i osaczenia kreować będzie at- mosferę wyimaginowanej podróży do Pragi 3 czerwca 1976 roku.

I w tym dziennikowym zapisie powraca Herling-Grudziński do swych wiedeńskich doświadczeń.

Ostatniej nocy przed moim wyjazdem z Wiednia zgasło światło w całym skrzydle hotelu. Zamknąłem pokój na klucz, otworzy- łem okno wychodzące na najniższy dach sąsiedniej kamienicy i przeleżałem na łóżku, nie zmrużywszy oka, do świtu.

Więc ta pociecha (słabiutka) strachu o przesadnie wielkich śle- piach, autonadmuchanego w Wiedniu […] towarzyszyła mi w drodze do praskiej odprawy celnej i paszportowej 30 .

I znów świadomość wykluczenia prowadzi do niesłabnącego, na przekór upływającego czasu, uczucia oblężenia.

4

Sądzi się na ogół, że szpital, wojsko, więzienie wiążą ludzi, wy- twarzając wspólnotę, która trwa długo jeszcze „na zewnątrz”, po wyjściu z przymusowej izolacji. Utarty sąd, może w wielu wypadkach uzasadniony, w moim wypadku błędny. Nie lu- bię spotykać byłych towarzyszy broni i więzienia […]. Rzecz jest przypuszczalnie fobią (może swoistą klaustrofobią) czysto osobistą, związaną z jedną z postaci wybujałego, przesadnego

29  Ibidem, s. 444.

30  G. Herling‍-Grudziński: Dziennik pisany nocą 1973—1979. Warszawa 1995,

s. 212—213.

(36)

indywidualizmu. Znamienne, że mam skłonność do szybkiego zapominania nazwisk ludzi, z którymi los połączył mnie na długo w miejscach bytowania stadnego 31 .

Słowa te wypowiada wystylizowany autobiograficznie narrator Go- rącego oddechu pustyni, który, podobnie jak sam pisarz, dystansuje się wobec wszelkich form wspólnoty, zachowuje własną odrębność, skłania się ku odosobnieniu. Tak wykreowana postać opowiadające- go nie jest przypadkiem jednostkowym pośród późnych opowiadań Herlinga-Grudzińskiego. Stanowiąc oczywiste ogniwo wspólnoty

— pokoleniowej, więziennej, żołnierskiej i emigracyjnej — pisarz mówi tylko własnym głosem; wszelkie wspólnotowe doświadczenia opisane w dzienniku, esejach, opowiadaniach stają się przeżyciem skrajnie indywidualnym, całkowicie prywatnym. Jak jasno wyra- ża to narrator opowiadania, niechęć do wszelkich form wspólnoty wynika z „przesadnego indywidualizmu”. Ów indywidualizm staje się w nowej rzeczywistości wartością, która domaga się bezwzględ- nej obrony. Stanowi przecież trwały aksjomat europejskiej tradycji.

Narzucony Europie powojenny porządek, bynajmniej nie złagodził przedwojennych podziałów. Jak dowodził Stempowski w szkicu Eu- ropa 1938—1939, podstawę kryzysu systemu europejskiego stanowił głęboki kryzys moralny, związany z odrzuceniem parlamentarnych tradycji Zachodu, z wyrzeczeniem się własnej historii, tradycji, kul- tury oraz z zanikiem indywidualizmu, z jego jednostkowym, nieza- leżnym i krytycznym myśleniem. Nieustannie wzrastająca rola spo- łeczeństwa masowego miała dopełnić reszty 32 .

Pod naporem wielkiej siły, zbrukanej barbarzyństwem, pędzącej na oślep Europy znalazł się bowiem Herling-Grudziński, podobnie jak wielu polskich żołnierzy pozostających na emigracji. Nadal:

System moralności pokojowej ustąpił miejsca moralności wo- jennej, opartej na sile, śmiałości i sprycie, w której jako summum bonum znajduje się możność swobodnego wykonywania prze-

31  G. Herling‍-Grudziński: Gorący oddech pustyni. W: Idem: Dziennik pisany nocą 1993—1996. Warszawa 1998, s. 14.

32  Zob.: J. Stempowski: Europa 1938—1939. „Ateneum” 1939, nr 3.

(37)

Gustaw Herling-Grudziński wobec podzielonego świata 35 mocy. Moralność pokojowa, którą niegdyś […] Mojżesz przy- niósł z góry Synaj, została zawieszona 33 .

Dla Polski bowiem — jak pisał Władysław Anders — dzień zwycię- stwa jeszcze nie nastał. Zaś targi o święty spokój nie ustąpiły miej- sca walce o święty pokój 34 . Wobec skrajnie pragmatycznej postawy wspólnoty zwycięzców pozostaje trudna walka o obronę ideałów.

Stąd oczywiste wydają się heroiczne dążenia, by bronić twierdzy

— etosu przedwojennych norm kultury europejskiej opartej na moc- nych fundamentach etycznych i poszanowaniu tradycji.

4 października 1946 roku na mocy decyzji generała Andersa utworzony został w Rzymie Instytut Literacki pod kierownictwem Jerzego Giedroycia. Redaktor „Kultury” wspomina:

Projekt stworzenia pisma wynikł ze wspólnych rozmów mię- dzy Gustawem, Zosią [Hertz] i mną […]. Pierwszy numer przy- gotowaliśmy wespół z Gustawem 35 .

Wydana jeszcze w Rzymie „Kultura” wyraźnie nakreśliła swój pro- gram:

„Kultura” pragnie uprzytomnić czytelnikom polskim, którzy wybrawszy emigrację polityczną znaleźli się poza granicami kraju ojczystego, że krąg kulturalny, w którym żyją, nie jest kręgiem wymarłym.

„Kultura” pragnie dotrzeć do czytelników polskich w kraju i wzmóc w nich wiarę, że wartości, które są im bliskie nie za- waliły się jeszcze pod obuchem nagiej siły.

„Kultura” chce szukać w świecie cywilizacji zachodniej tej

„woli życia”, bez której Europejczyk umrze, tak jak umarły nie- gdyś kierownicze warstwy dawnych imperiów 36 .

33  J. Stempowski: Nowe marzenia samotnego wędrowca. „Marchołt” 1934/1935, z. 3, s. 449—450.

34  Zob. przypis 7.

35  J. Giedroyc: Autobiografia na cztery ręce. Warszawa 1994, s. 125—126.

36  „Kultura” 1947, nr 1, s. 1.

(38)

Ten sformułowany w tużpowojennej rzeczywistości program oka- zał się być wspólnym głosem emigracyjnej formacji kulturowej, gło- sem, któremu Herling-Grudziński pozostał wierny. I choć życiowe wybory pisarza, miejsca, z którymi związał swój emigracyjny los:

Rzym, Londyn, Monachium, Neapol topograficznie oddalają go od paryskiej „Kultury”, to przecież pozostaje nieugiętym wyrazicielem wspólnych idei.

5

Ważnym sygnałem formułowania literackiego programu, który nie tylko diagnozuje sytuację oblężenia, ale przede wszystkim wska- zuje drogi ku wyzwoleniu, staje się krytyczny szkic Wojna bez powieś‑

ci opublikowany na łamach „Orła Białego” w 1946 roku, gdzie już w pierwszych słowach pisarz wprowadza czytelnika w samo sedno poruszanego problemu: „Czy zauważyłeś, że wojna obecna jest »woj- ną bez powieści«?” 37 . Dostrzeżona przez Herlinga-Grudzińskiego bezradność pisarzy wobec doświadczeń II wojny światowej została zestawiona ze swoistą „koniunkturą liryczną” oraz obfitością rea- lizacji pisarskich dotyczących wojny poprzedniej. Ta znacząca nie- możność opowiedzenia historii domaga się wyjaśnienia. Zdaniem Herlinga-Grudzińskiego inercja pisarska jest wynikiem powszech- ności doświadczenia historii i, jak przekonuje pisarz, brakiem zain- teresowania człowiekiem indywidualnym i jednostkowym.

Ale przecież aspekt ilościowy ostatniej wojny zmienił rów- nież od podstaw jej charakter wewnętrzny — wszystko, cośmy przeżyli, było inne, bośmy to przeżyli w sposób masowy i stan- dardowy. Posłuchaj opowiadań ludzi, którzy przyjechali z Ro- sji lub z Niemiec. Zaręczam ci, że po trzecim z kolei stracisz

37  G. Herling‍-Grudziński: Wojna bez powieści. W: Idem: Dzieła zebrane. Recen-

zje, szkice, rozprawy literackie 1935—1946. T. 1. Kraków 2009, s. 413. Kolejne cytaty

tego tekstu oznaczę w pracy skrótem (WP, s. …).

(39)

Gustaw Herling-Grudziński wobec podzielonego świata 37 cierpliwość. To nie są rzeczy podobne, ale zupełnie identyczne, jakby odciśnięte jedną sztancą. Przeżycia naszej wojny noszą na sobie znak seryjnej produkcji i na tym polega ich niezwykłość i opór stawiany pisarzowi (WP, s. 415).

Wojna staje się więc zjawiskiem niepojmowalnym i niemożliwym do literackiego przedstawienia. Dostrzegając brak powieści o woj- nie, Herling-Grudziński zauważa jednocześnie reporterski weryzm obecny w wojennej twórczości oraz swoisty kult „autentycznych przeżyć” i dominację „dokumentu literackiego”. Ta tendencja pisar- ska budzi jednak wątpliwości autora. Ocena młodego wówczas kry- tyka literackiego koresponduje z diagnozami, które już w 1942 roku w Polsce wyraził Kazimierz Wyka. Jego zdaniem, literatura faktu miała odegrać dominującą rolę w powojennym pejzażu literackim.

Przekonany był bowiem, „że dla wyrażenia ważnych i trudnych tre- ści potrzebne są odpowiednie formy literackie, potrzebny jest nowy język” 38 .

Jednak powszechna skłonność do prezentowania faktów budzi w opinii Herlinga-Grudzińskiego wątpliwości, bowiem:

tak reaguje pisarz na to, czego nie jest w stanie objąć, przenik- nąć i pogodzić spojrzeniem artysty. Jak klisza notuje pospiesz- nie wszystko bez poczucia hierarchii, miary i własnej indy- widualności, wierząc jednocześnie naiwnie, że uda się kiedyś wytopić trochę kruszcu z tej rudy (WP, s. 415).

W tej krytycznoliterackiej, gorzkiej refleksji Herling-Grudziński wy- raża nie tylko swoją niechęć do przedstawiania nagich faktów, ale i przywiązanie do artystycznego kształtu dzieła, bo pisarz przecież owe fakty wybiera, selekcjonuje, by dzięki literackiej konstrukcji tekstu stały się one widzialnym znakiem, nierzadko nieuchwyt- nej, rzeczywistości. Jak pokazuje nam historia literatury, tę troskę o artystyczny wyraz zostawia on na później; „obecnie — pisze Je- rzy Święch — liczył się głównie konkret, materiał surowy, tym cen-

38  M. Krakowiak: Katastrofizm — personalizm — realizm. O krytyce Kazimierza

Wyki w latach 1932—1948. Kraków 2001, s. 220.

(40)

niejszy, im mniej dawał pisarzowi okazji do fantazjowania na jego temat. Miało przemówić samo życie” 39 . Dla Herlinga-Grudzińskiego artystyczny kształt dzieła związany jest bezpośrednio z postawą etyczną.

Dlatego właśnie ważne jest nie to, żeby uczestnicząc w nich [faktach — przyp. A.D.-K.], widział więcej, ale żeby odkrywał siebie samego w nieustannym wysiłku oszańcowania się wobec napierającej miazgi faktów (WP, s. 415).

W opinii pisarza II wojna światowa przyniosła nie tylko doświad- czenie masowej zagłady, powszechnej śmierci, gdyż pewne formy jej zadawania miały miejsce i w wojnie poprzedniej, co podważało sens walki o wolność, gdyż ta, mimo poniesionych ofiar, została utraco- na. We wstępie do Antologii opowiadań wojennych Herling-Grudziński zapisał:

Nie śmierć […], ale wolność stała się w naszych czasach granicą wojny i pokoju, probierzem ofiary i wynikającej z niej wiary w przyszłość. Śmierć zestandaryzowana, masowa, zadawana najbardziej udoskonalonymi narzędziami nie tylko na polach bitew, ale i w krematoriach, w obozach pracy, pod gruzami bombardowanych miast, w długich korytarzach podziemnych schronów, niewidoczna, a wszędzie zabiegająca drogę — ta śmierć spowszedniała w końcu i odeszła na dalszy plan. Pisarz zrozumiał: nie ona zawiera najbardziej przejmujący skrót na- szej wojny, ale śmierć miast, społeczeństw i narodów. A wśród takiej śmierci — jedynie myśl o wolności 40 .

I właśnie w tym tekście dotyka autor problemów najistotniejszych dla byłego więźnia, żołnierza, emigranta, przedstawiając obraz po- wojennej Europy. Oba teksty zmierzają do opisania sytuacji jednost- ki wobec zdarzeń wielkiej historii, tej nagiej siły, stają się swoistą

39  J. Święch: Literatura polska w latach II wojny światowej. Warszawa 1997, s. 395.

40  G. Herling‍-Grudziński: Wojna w oczach pisarzy. W: Idem: Dzieła zebrane…,

T. 2, s. 89.

(41)

Gustaw Herling-Grudziński wobec podzielonego świata 39 odpowiedzią na historyczną i polityczną sytuację swego rodzaju ob- lężenia, w której tuż po zakończeniu II wojny światowej znaleźli się również walczący na wielu jej frontach Polacy. W Wojnie bez powieści bowiem czytamy:

Ale nie ma dziś w Europie ani jednego wolnego człowieka, któ- ry by żył świadomością skończonej wojny (WP, s. 116).

Tużpowojenna rzeczywistość bezwarunkowo domaga się wyjaśnie- nia. Jednakże nowy kształt europejskiej cywilizacji wydaje się zgo- ła odmienny od przedwojennego etosu kultury, który stanowi dla Herlinga-Grudzińskiego, podobnie jak dla wielu innych przedstawi- cieli tej formacji kulturowej, stały punkt odniesienia. Nowa rzeczy- wistość generuje odmienną postawę twórcy, próbuje rzucić pisarza w otchłań chaosu i inercji. Jest wynikiem pęknięcia kultury europej- skiej w przededniu wybuchu II wojny światowej. Tę sytuację prze- cież trafnie zdiagnozował Jerzy Stempowski:

To, co niegdyś związane było z tolerancją, szacunkiem dla praw i przeszłości — oświata, racjonalizm, kultura humanistyczna, utraciło swój etyczny wymiar: nowa Europa zakwestionowała autorytet i wartość tradycji w przekonaniu, że pomoże to „wtło- czyć ludzkość w zupełnie nowe tory” 41 .

Dlatego w opinii Herlinga-Grudzińskiego:

wrażliwość pisarska tej wojny staje się wrażliwością bierno- ści i wyczekiwania. Skąd ta niepewność u człowieka, którego przywilejem jest przesadzać i fantazjować? Czemu ta nagła troska o prawdę pośrodku świata, który wyłonił się z wojny jako żywe wcielenie względności i wielopostaciowości każdej prawdy? Nie trudno się domyślić. Pisarz nie rozumie, po co ta wojna się toczyła, gdyż nie wie jeszcze, kto i w jakim kierunku ją skanalizuje. Czy była wojną narodów, ustrojów, idej, partii politycznych, przemysłów, systemów rządzenia, państw, kon-

41  J. Stempowski: Europa…, s. 382.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W szczególności autor postrzega wspomnianą materię jako administracyjne prawo żywnościowe, wskazując na zasady uregulowane w rozporządzeniu nr 178/2002, uważa

Według niektórych ogrody zoologiczne przyczyniają się do zachowania wielu gatunków, które wyginęłyby w środowisku naturalnym.. Ich przeciwnicy uważają, że w ZOO zwierzęta

Kameralna kawiarenka, stroje z lat 20., czarno-białe zdjĊcia wyĞwietlane na Ğcianach kamienic – dziĊki takim detalom, uczniowie z Zamoya, chcą przypomnieü czasy ĞwietnoĞci ulicy

Od początku XX wieku istniał tutaj budynek Szkoły Handlowej Rosjanina pana Chwedkiewicza, od którego, w 1915 roku został wykupiony z funduszy mece- nasa Stefana Głuchowskiego

Historia zakonu franciszkanów reformatów na terenie Krakowa siö- ga XVII wieku.. Rozpoczöto starania zwiñzane z pozyskaniem budynków na terenie miasta, w których podró-

W celu zachowania walorów krajobrazu podmiejskiego oraz za- pobiegania rozszerzaniu się strefy intensywności miejskiej wyznacza się strefę intensywności podmiejskiej

Pierwszy dzień obejmował wizytę studyjną w Lipsku (Niemcy), gdzie uczestnicy zwiedzali z Muzeum Ogrodów Działkowych i historyczny już ogród działkowy im. Dzień był okazją

Pierwowzorem irańskiego ogrodu była oaza, która z czasem przekształ- ciła się w założenie czah ār bāgh (czyli koncepcję „czterech ogrodów”), a następnie ogród jako raj