• Nie Znaleziono Wyników

MATYLDA I TAMBOREK

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "MATYLDA I TAMBOREK"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

MATYLDA I TAMBOREK

Nie tak dawno temu i wcale nie za górami, za lasami, żyła sobie dziewczynka o imieniu Matylda. Razem z rodzicami mieszkała w małym miasteczku, którego urok znany był na całą okolicę. Wszyscy się tam dobrze znali i lubili, a małą, rudą dziewczynkę z opadającą na duże, ciemne oczy grzywką, wprost uwielbiali. Matylda, mimo że miała tylko siedem lat zawsze chętnie pomagała sąsiadom i wszystkich obdarzała swym szczerbatym uśmiechem. Była nie tylko miła i wesoła, ale miała w sobie coś jeszcze. Jakieś nieznane nikomu moce, dzięki którym potrafiła odganiać wszystkie troski.

Pewnego dnia miasteczko odwiedziła pewna kobieta. Była to starsza pani, która na rynku rozłożyła małe tamborki, a kolejne wyszywała siedząc na zydelku. Jej prace przykuwały wzrok, jednak od staruszki bił niepokój. Każdy omijał jej mały stragan z daleka, a odważni, którzy chcieli coś kupić, byli zbywani lodowatym wzrokiem.

Matyldę oczarowały prace artystki, dlatego wracając ze szkoły podeszła do niej i z uśmiechem zapytała:

- Dzień dobry, bardzo podoba mi się to co pani robi. Jak to się nazywa?

Kobieta już miała odpowiedzieć dziewczynce jak pozostałym chętnym, ale widząc jej szczerbaty uśmiech i wesołe oczy, trochę wbrew sobie powiedziała:

- To tamborki. Są ręcznie wyszywane. Może chciałabyś obejrzeć?

Oczywiście, że chciała! Małe i większe okrągłe ozdoby tak ją fascynowały! Jedne błyszczące, inne kolorowe i żaden wzór się nie powtarzał. Najbardziej podobał się jej taki z maskami. Nie był za duży, ale złota i czarna maska, które go zdobiły zauroczyły Matyldę. Zawsze wyobrażała sobie, że kiedyś będzie mogła iść na taki bal albo jak już zostanie księżniczką to tylko takie będzie organizować.

- Czy można je kupić? – zapytała.

- One nie są na sprzedaż. – odpowiedziała staruszka, a widząc zasmucone oczy dziewczynki, szybko dodała – Ale mogę Ci jeden podarować.

Spod rudej czupryny wyłonił się szeroki uśmiech.

- Naprawdę?! Mogę jeden? – dopytywała Matylda.

(2)

Kobieta kiwnęła głową.

- Wybierz sobie. Który najbardziej Ci się podoba?

Bez zastanowienia chwyciła za ten z maskami i przytuliła do siebie.

- Dlaczego pani tutaj jest, skoro tamborki nie są na sprzedaż? – zapytała jeszcze.

- Wiesz, to nie są zwykłe tamborki i nie każdy może je mieć. Są tylko dla tych, którzy będą o nie wyjątkowo dbali. Poza tym mają one magiczną moc. Spełniają marzenia. Dlatego uważaj o czym marzysz, bo to na pewno się ziści. I pamiętaj! Nie życz nigdy nikomu czegoś złego! – powiedziała, kiedy Matylda już odchodziła.

Całą drogę do domu zastanawiała się gdzie umieści swój nowy nabytek. Szybko też zapomniała o przepowiedni starszej pani. Zresztą mama zawsze jej powtarzała, żeby nie wierzyła w takie brednie. Dlatego nie będzie zawracała sobie głowy tym, co mówi jakaś nawiedzona staruszka.

- Może i jest dziwna, ale miła. Przecież dała mi tamborek w prezencie. – pomyślała.

Matylda nie mogła doczekać się powrotu rodziców, żeby pokazać im co dostała. Gdy tylko weszli do domu pobiegła do nich się pochwalić. Mama na początku nie była zachwycona - Mówiłam Ci tyle razy, żebyś nie przyjmowała prezentów od obcych. – upominała ją. Tata tylko kiwał głową, zgadzając się z mamą.

- Mamuś – przekonywała Matylda – Ale ja go chciałam kupić. To ta pani powiedziała, że nie są na sprzedaż i żebym sobie jeden wybrała.

- No dobrze – dała za wygraną mama – Pamiętaj tylko, nie rób tak na drugi raz. Mogłaś poczekać, aż wrócimy i wtedy razem wybralibyśmy się po ten tamborek.

- Dobrze mamo, będę pamiętać. – przytaknęła i przytuliła się do rodziców.

Przez resztę dnia Matylda nie rozstawała się z prezentem. Ciągle oglądała go na wszystkie strony, z bliska i z daleka. Nie mogła się na niego napatrzeć. Miał w sobie coś, co przyciągało ją i nie mogła skupić się na niczym innym.

- Ah – pomyślała – całe szczęście, że jeszcze tylko jutro i będą ferie. Będę mogła wtedy cały dzień przyglądać się tamborkowi i snuć marzenia o byciu księżniczką na balu maskowym.

Nagle w jej głowie zapaliła się lampa.

(3)

- A co jeśli staruszka miała rację? I marzenia, które się wypowie przy tamborku się spełniają?

To niemożliwe, na pewno nie. Ale? Może jednak spróbuję? - z tą myślą kładła się spać. Na drugi dzień musiała przecież wstać do szkoły. Długo jednak nie mogła zasnąć i przekręcała się z boku na bok. Tamborek leżący na nocnym stoliku delikatnie połyskiwał w świetle księżyca.

- Och, gdybym jednak mogła na jeden dzień zmienić się w księżniczkę – pomyślała.

Obmyślając różne historie zasnęła.

Bardzo ciężko wstawało jej się rano. Nie mogła się zmusić, żeby otworzyć oczy. Kiedy w końcu to zrobiła, nieco się zasmuciła. Miałam nadzieję, że obudzę się w komnacie mojego zamku, ale jednak mama ma rację – nie warto wierzyć w takie głupoty. Też coś!

Dzień w szkole dłużył się w nieskończoność. A dodatkowo żal potęgował to uczucie. Wracając po lekcjach, Matylda jak zawsze szła przez rynek. Miała nadzieję, że spotka artystkę i powie jej, że nie powinna opowiadać takich bredni. Kobiety jednak nie było. Wróciła do domu, ale gdy tylko do niego weszła coś nie pasowało. Przy drzwiach stały spakowane walizki, a rodzice siedzieli na kanapie w salonie.

- Przecież nigdy o tej porze nie było ich w domu – pomyślała Matylda – Coś musiało się wydarzyć.

Pełna najgorszych przeczuć usiadła obok rodziców i zapytała:

- Czy coś się stało?

- Musimy Ci o czymś powiedzieć – odrzekła mama i spojrzała na tatę.

Ten odchrząknął i powiedział:

- Wiesz, że zaczynają się ferie. Mamy z mamą dla Ciebie niespodziankę, wieczorem mamy samolot. Lecimy do Włoch. Do Wenecji.

Matylda nie bardzo wiedziała co ma powiedzieć. Bardzo się cieszyła. Nigdy wcześniej nie była za granicą. Nie miała tylko pojęcia dlaczego rodzice wybrali jakąś Wenecję. Gdyby lecieli na Teneryfę to co innego.

- To co gotowa na przygodę? – zapytała mama, widząc w jakim szoku jest dziewczynka.

- Tak! – odkrzyknęła – Mogę tylko spakować sobie kilka rzeczy? Mogę wziąć tamborek?

- Oczywiście – odrzekła mama – Mamy jeszcze trochę czasu.

(4)

Czym prędzej pobiegła do swojego pokoju i zabrała kilka ulubionych zabawek, ulubione bajki i oczywiście tamborek. Gdyby tylko wiedziała co za przygoda ją czeka, na pewno nie uwierzyłaby we własne szczęście!

Pierwszego lotu samolotem Matylda bała się przeraźliwie. Z jednej strony była bardzo ciekawa jak to jest dryfować ponad chmurami. Z drugiej jednak nie wiedziała jak to będzie.

Całą drogę na lotnisko zasypywała rodziców pytaniami – A czy to prawda, że zatykają się uszy podczas startu? Mamo, a jak to jest lecieć, to się coś czuje? Tato, tato, a powiedz mi czy nasz samolot będzie widać u nas w mieście? – Była wszystkiego tak bardzo ciekawa! Wszystkie jej obawy szybko się rozwiały, bo samolot delikatnie wzniósł się w powietrze. Tak, że nic nie poczuła. Te chmury, który widziała przez okno! Jaki to był piękny widok! Mama nawet zrobiła jej zdjęcie z takim widokiem za oknem. Matylda była zachwycona!

Kiedy dotarli już do hotelu w Wenecji, szybko zasnęła z nadmiaru emocji. Jednocześnie była bardzo ciekawa jakie jeszcze atrakcje przygotowali dla niej rodzice. Na drugi dzień, zerwała się z łóżka z samego rana, gotowa na następne przygody.

- Teraz wybierzemy się na spacer, ale wieczorem mamy dla Ciebie przygotowane coś specjalnego – zapowiedziała mama.

Matylda nie miała pojęcia o czym mówi. Co jeszcze specjalnego mogli dla niej przygotować.

Z rozmyślań jednak wyrwał ją tata, wołający ją do wyjścia.

- Ojej! Mamo jakie te uliczki są ładne! – powiedziała, kiedy tylko wyszli z hotelu.

Nie mogła oderwać wzroku od tych wszystkich wąskich ścieżek i tych ogromnych budynków.

Niektóre były tak małe, że z łatwością sąsiedzi mogli sobie podawać ręce przez okno.

Największe zaskoczenie przeżyła jednak przechodząc co raz przez kolejny most. Mama z tatą opowiadali jej, że Wenecja to miasto położone na wodzie i jest bardzo stare. Kanały to takie mini uliczki, a można po nich poruszać się gondolami. Takimi wielkimi łodziami, którymi kierowali śmiesznie ubrani panowie. Wyglądali jak z bajki! Matylda też czuła się trochę jak w bajce.

Cały dzień rodzice byli bardzo tajemniczy. Nic nie chcieli powiedzieć, jaką niespodziankę szykują na wieczór. Dziewczynka próbowała użyć całego swojego uroku, zgadzała się na wszystko co zaproponowali, prawiła im komplementy. Na nic to się jednak nie zdało. Nie puścili pary z ust! A ona coraz bardziej nie mogła się doczekać, aż chociaż trochę się ściemni. Tak bardzo już chciała wiedzieć, co ją czeka.

(5)

Kiedy wrócili do hotelu, Matylda była bardzo zmęczona. Położyła się więc na krótką drzemkę.

Gdy tylko przeniosła się do krainy snów, zobaczyła piękny pałac. Był on potężny. Otoczony wąskimi kanałami, po których pływały gondole. Wyglądał jak z bajki. Dziewczynka ostrożnie otworzyła potężne drewniane wrota, a jej oczom ukazał się cudowny widok. Na sali tańczyło mnóstwo ludzi. Wszyscy byli odświętnie ubrani i każdy miał maskę. Bardzo chciała zejść do nich po wielkich kamiennych schodach, ale potknęła się o swoją sukienkę i zaczęła spadać.

Nagle obudziła się, a obok niej leżała piękna balowa suknia. Nie wierzyła własnym oczom.

- Mamo, czy to na pewno nie jest sen – zapytała, kiedy mama weszła do pokoju.

- Nie córeczko, to jest nasza niespodzianka dla Ciebie. – usiadła obok Matyldy i zaczęła opowiadać. – W Wenecji od wieków odbywa się karnawał. Wtedy wszyscy mieszkańcy i przyjezdni spotykają się, by świętować. Wychodzą na ulicę, przebierają się i najważniejsze, każdy ma maskę. – Mama sięgnęła za siebie i wyciągnęła w stronę dziewczynki maskę.

Dokładnie taką jak sobie wymarzyła. Taką jaką miała wyhaftowaną na tamborku.

- Ona jest przepiękna! Skąd ją masz? – zapytała.

- Wiesz kochanie, Wenecja to takie niezwykłe miasto, znane przede wszystkim z karnawału.

A jej symbolem są maski. Dlatego tutaj wszędzie można je kupić.

- Mamo, ale dlaczego ja ich dziś nigdzie nie widziałam!

- Bo specjalnie prowadziliśmy Cię dziś uliczkami, gdzie nie było żadnych straganów. – roześmiała się mama. – Ale teraz ubieraj się szybko i idziemy na prawdziwy bal!

Matylda nie wierzyła w to co słyszy. Ma piękną balową suknię, maskę o jakiej marzyła i jeszcze idzie na prawdziwy bal! Będzie mogła być księżniczką, tak jak zawsze chciała! Spojrzała na swój tamborek i już wiedziała, że jej marzenie się spełniło, a starsza pani miała rację. Czasami trzeba tylko trochę na to poczekać.

Aleksandra Wilczyńska

Cytaty

Powiązane dokumenty

Uczniowie zastanawiaj się w jakich sytuacjach zachowujemy się asertywnie (obrona swoich praw, wyrażanie opinii, uczuć, wyrażanie i przyjmowanie krytyki)... 5. Uczniowie

Pozostaje pytanie — czy wszyscy Polacy w Suffield zapisali sdę do polskiej parafii? Do parafii bowiem etniczno personalnej należało się zapisać. Na to pytanie

Na wolontariacie w SZLACHETNEJ PACZCE Damian nauczył się jak zarządzać projektem – zrekrutował zespół kilkunastu wolontariuszy, którzy odwiedzali rodziny

W listopadzie 2019 roku, w piątą rocznicę śmierci, rozpoczął się proces beatyfikacyjny lekarki i misjonarki, której życie – jak napisał przewodniczący

Głównej w Bier- natkach (projekt) w kwocie 25.000,00 zł – zadanie kontynuowane, realizacja peronów przystankowych w ramach dokumentacji projektowej chodnika planowana jest

śmieję się wtedy, gdy przeszłość się marzy, gdy chcę płakać bez

tem cywilizacji europejskiej”. Autorka stwierdza, ze dla Norwida historia to dzieje Wcielenia, i wnikliwie przeprowadza swoj wyw6d. Poj^cie wcielenia bylo Staremu

Widać już, że coś się zmieniło i zmienia się z dnia na dzień.. Co znaczy, gdy przyjdzie odpowiedni człowiek na odpowiednie