P O W S T A N I E S T Y C Z N I O W E
W ZIEMI IMIBRZYIVSKIEJ
N il nisi veritas.
Nic innego, tylko prawda.
N A K Ł A D A U T O R A
SUBSYDIOWANY CZĘŚCIOWO PRZEZ RADĘ POW. W RYPINIE
P Ł O C K 1 9 3 8
P O W S T A N I A S T Y C Z N I O W E G O , P O C H O D Z Ą C Y M
Z T E R E N U Z I E MI D O B R Z Y Ń S K I E J , L U B
N a t y m t e r e n i e w a l c z ą c y m , W 7 5 R O C Z N I C Ę
I C H ' P R A C, W A L K I O F I A R , K U I C H C Z C I I C H W A L E P R A C Ę N I N I E J S Z Ą P O Ś W I Ę C A M .
A U T O R .
Powstanie styczniowe w swym początku, przebie
gu i skutkach, to wypadek bardzo bolesny w życiu Na
rodu Polskiego. Mocno świeżym jest to zdarzenie, żeby historia mogła wydać dziś o nim sąd należyty. Histo
rycy różnie o nim sądzą.
W pracy niniejszej nie chodzi mi o sąd o tym zda
rzeniu, lecz o możliwie najwierniejsze przedstawienie przebiegu wypadków na małym skrawku działań wo
jennych, t. j. na obszarze ziemi dobrzyńskiej, z racji przypadającej w roku bieżącym 75-letniej rocznicy tego wypadku. Chcą być bezstronnym, nawet bezbarw- nym, żeby dać najwierniejszy obraz historyczny.
Pobudką, która kierowała mną w tej pracy, była chęć dać współczesnym mieszkańcom ziemi dobrzyń
skiej możność poznania przebiegu i skutków powsta
nia styczniowego w ziemi dobrzyńskiej i w roku jubi
leuszowym uczcić pamięć bohaterów tej ziemi, ich prace, ofiary i męczeńskie zgony w katorgach i tajgach syberyjskich, a zarazem przypomnieć potom nym ich obowiązki względem Ojczyzny, wynikające z dziedzi
ctwa bohaterskich czynów ich ojców, dziadów i pradzia
dów. W wielu wypadkach trzeba dotknąć ran, prawdzie śmiało spojrzeć w oczy, podnieść, co zasługuje na pod
niesienie, potępić, co godne jest potępienia.
Zbieranie materiałów do pracy niniejszej było bar
dzo uciążliwe. Poza przestudiowaniem najpoważniej-
i szeregu pamiętników, zbadałem materiały archiwalne, jako to: akta osobiste tajnej kancelarii gubernatora płockiego, znajdujące się w Archiwum Państwowym w Płocku, które często przytaczam, chociaż dowiedzia
łem się, że już po moim wykorzystaniu ich uległy one nowemu skatalogowaniu; parę niekom pletnych alfabe
tycznych wyciągów, zrobionych dła gubernatora płoc
kiego o powstańcach, ich czynach, sądach i karach;
akta wojennego naczelnika powiatu łipnowskiego, znaj
dujące się w Archiwum A k t Dawnych w Warszawie, które po moim ich wykorzystaniu również zostały pod
dane nowemu, całkowicie odmiennemu skatałogoicaniu;
w kilku wypadkach cytuję je, żeby osobom zaintereso
wanym dać możność szybszego sprawdzenia łub obszer
niejszego zapoznania się z daną sprawą; akta Archiwum Kurii Diecezjalnej w Płocku; akta niektórych paraf i j z terenu ziemi dobrzyńskiej; ustne relacje od byłych powstańców łub od osób postronnych, które często były głównymi reżyserami rozmaitych wydarzeń. Wiem, że przy dalszych badaniach nie jedną jeszcze rzecz bę
dzie można wyjaśnić, nie jedną wątpliwość wytłum a
czyć, pomimo to, wiele rzeczy zostanie niewyjaśnionych, gdyż podczas ewakuacji Królestwa w 1915 roku władze rosyjskie całe pliki dokumentów wywiozły. Są niedomó
wienia w tej pracy, które nowe materiały uzupełnić mogą, lecz są fakty, których nie zdołamy już wyświetlić, gdyż podczas bitew w lasach nie myślano o notowaniu szczegółów dła historii, powstańcy zaś w obronie życia swego i swoich bliskich niszczyli materiały, zakopy
wali je w ziemię, gdzie zniszczały. Odtworzenie więc wielu rzeczy będzie niemożliwe.
Ponieważ podczas badań, na przewodach sadowych i przy wyrokowaniu względniej obchodzono się ze szlachtą, niż z chłopami, więc przy nazwiskach pow
stańca lub przestępcy politycznego bardzo często ma
powodu podawało się za szlachtę.
Bardzo wielu z wymienionych w niniejszej pracy powstańców nie brało czynnego udziału w ruchu i walce zbrojnej, lecz przez szpiegów, prowokatorów, ludzi zlej woli lub z zemsty osobistej byli denuncjowani i wydawani władzy rosyjskiej. Sądy z powodu niedo- wiedzionych przestępstw pozostawiały ich iv podejrze
niu i oddawały pod nadzór policyjny, lub też, gdy czyn im przypisywany był mały, wysyłano ich na zamieszka
nie do Rosji lub na Syberię.
Zeznania więźniów często wymuszano przez tor
tury. W zeznaniach niewymuszonych oskarżony więcej łub mniej zręcznie osłaniał siebie i swych towarzyszów.
Przytaczam niektóre zeznania dla ciekawości i orien
tacji, jak się broniono.
W yroki, wydawane przez sądy wojenne, nie miały znaczenia, dopóki nie zostały zatwierdzone przez na
miestnika lub okręgowego naczelnika wojennego. Czę
sto namiestnik i wojenni naczelnicy decydowali o pow
stańcu bez sądu lub wbrew jego orzeczeniom.
Kara śmierci, ciężkie roboty ( katorga) i zesłanie na osiedlenie się na Syberii, należały do kar głównych i łączono z nimi pozbawienie wszystkich praw. Karę śmierci stosowano przez powieszenie, a dla wojskowego przez rozstrzelanie.
Były trzy rodzaje ciężkich robót: w kopalniach, twierdzach i fabrykach syberyjskich. Za najcięższą by
ła uważana praca w kopalniach. Kto odbył terminowe ciężkie roboty, skazywano go potem dodatkowo na osie
dlenie się na Syberii.
Inne kary uważane były za kary poprawcze.
Urzędnicy, czyhający na nagrody, bezpodstawnie naprzód przy karach głównych, a potem i przy karach poprawczych, zaczęli stosować karę konfiskaty mająt
ku na rzecz skarbu państwa. To bezprawie poczęto sto
sować przy wyrokach, według Grabca1), od 5 lutego 1864 r., a według Cederbauma2), od 4 marca 1864 r.
Wstrzymano konfiskatą majątku specjalnym rozkazem carskim, skierowanym do naczelników wojennych od
działów. Po tym rozkazie carskim majątki wielu pow
stańców, pomimo wyroków sądowych, skazujących je na konfiskatą, konfiskowane nie były.
Do 25 sierpnia 1863 roku namiestnikiem był W iel
ki Książe Konstanty Mikolajewicz, po nim hr. Berg.
Szczere podziąkoteanie składam tym wszystkim, którzy pomagali mi w odszukiwaniu i dostarczaniu ma
teriałów do niniejszej pracy.
Osoby, które zainteresują sią moją pracą o pow
staniu 1863 r. w ziemi dobrzyńskiej, proszą o nadsyła
nie mi swych spostrzeżeń i dalszych wiadomości.
KS. CZESŁAW LISSO W SKI, prefekt szkół rypińskich.
Rypin, 2.1. 1938 r. * i
x) J. Grabiec, Rok 1863. Wielkopol. Księgarnia Nakład.
1929 r., str. 461.
2) Henryk Cederbaum, Powstanie styczniowe. Gebethner i Wolff. Warszawa, 1917 r., s. VII.
ROK 1861 i 1862 W ZIEMI DOBRZYŃSKIEJ.
Po ucisku rządów M ikołaja I I P olacy spodzie
w ali się od więcej liberalnego jego następcy, A lek
sa n d ra II, jeżeli nie niepodległości, to p rzy n ajm n iej autonom ii w gran icach przedrozbiorow ych. K iedy te nadzieje i oczekiw ania zawiodły, przekonano się, że nie drogą układów i łaski, lecz krw aw ego, śm ier
telnego pojedynku m ożna tylko coś zdobyć. Tego zdania było polityczne stronnictw o „Czerw onych“ , rek ru tu ją c e się z żywiołów zapalnych, przew ażnie z drobnej szlachty, oraz ze sfer rzem ieślniczych i lu du w arszaw skiego. K iedy a k cja rew olucyjna w W a r
szawie z dniem każdym w zrastała, p ro w incja n a d słu chiw ała ciekawie, co się dzieje w stolicy. A by zdobyć prow incję dla swych haseł, p rzy końcu roku 1860 i n a początku roku 1861 rozesłali „Czerw oni“ po k r a ju agitato rów . M ateriał a g ita c y jn y m ieli doskonały w setkach młodzieży akadem ickiej, uczniów Szkoły Sztuk P ięknych, uczniów gim nazjalnych, uczniów In s ty tu tu w M arym oncie, synów urzędników , m iesz
czan i drobnej szlachty. A g itato rzy ci, rozbiegłszy się po m iastach, m iasteczkach i w ioskach, przejęci duchem a g ita c ji rew olucyjnej, zap ład niali nim p ro w incję. U b ran i w czam arki, różnokolorowe konfede- ra tk i i buty, strojem ty m polskim , odezwami i pieś
niam i rozbudzali uśpione w duszach w spom nienia
daw nej św ietnej przeszłości. T a m istrzow ska a g ita
cja, te śpiew y patriotyczne, ta k czule za serce chw y
tające, naw et z najspokojniejszych i najzim niejszych m ieszkańców prow incji szybko zrobiły czerwonych p atrio tó w .
A g itac ja „C zerw onych“ d o ta rła i do ziemi do
brzyńskiej, tego z a k ątk a k ra ju , m ającego form ę tró j
k ą ta , położonego pom iędzy rzekam i: W isłą, D rw ęcą i S k rw ą i stanow iącego a d m in istracy jn ie pow iat lip- nowski. O dsunięty od stolicy, w ciśnięty pom iędzy Wis ę i Drwęcę, k tó ra by ła zarazem g ran ic ą sąsied
niego p ań stw a pruskiego, nie m ając żadnych w ięk
szych dróg handlow ych i ściślejszej łączności z resz
tą k ra ju , pow iat lipnow ski żył echem W arszaw y i k ra ju i za przy k ład em stolicy m anifestow ał swe uczucia i nastro je p rzy każdej nad arzającej się spo- so m ości, chociaż często z dosyć znacznym opóźnie
niem .
N abożeństw a żałobne za 5 poległych w W arsza
wie w dniu 27 lutego 1861 rok u odpraw ione były we w szystkich kościołach p ow iatu i połączone z m an i
festacjam i narodow o-poli tycznym i.
W iększy i bardziej niebezpieczny dla rządu p rze
bieg m iały m anilestacje, urządzone na terenie pow ia
tu lipnow skiego w dniu 15 k w ietn ia 1861 roku z r a cji poległych w W arszaw ie w dniu 8 i 9 kw ietnia 1861 i. M anifestacje te połączone b yły z nabożeń
stw am i żałobnym i.
W skutek zaburzeń w arszaw skich brakow ało p r a cy w ielu czeladnikom rzem ieślniczym , więc rozm aite podziem ne i bezim ienne stow arzyszenia w ysyłały sw ych członków do m iast i m iasteczek na prow incję, gdzie, pod pozorem poszukiw ania pracy, szerzyli s k ra jn ą polityczną ag itację, a zaopatrzeni w książki, obrazki, m edaliki i tym podobne rzeczy, gorącą a g i
tację w arszaw ską w nieśli do najobojętniejszych za
kątków k ra ju . A g itato rzy ci w ychow ani na „Czytelni niedzielnej“ G ilłera, szli z nią na prow incję. Rzuco
no hasło szybkiego przygotow ania się do pow stania i naw et naznaczano już starostów na niektóre po
w iaty.
O tych nabożeństw ach i m an ifestacjach na te re nie pow iatu zdaje szczegółowy ra p o rt naczelnik żan
darm ów pow iatu lipnow skiego, k a p ita n Drozdow, płockiem u wojennem u naczelnikow i, generałow i lej- tenantow i Szepielewowi, w dniu 17 kw ietn ia t. r„ że w L ipnie nabożeństwo żałobne odpraw ił proboszcz, ks. A ntoni W oliński, p rzy bardzo licznym zebraniu w iernych i że nabożeństwo to było zarazem w ielką m anifestacją uczuć p atrio ty cznych. W D obrzyniu nad W isłą po w yjściu ludzi z kościoła na ry n ek m ia sta p rzyb yli M arkow ski Józef, lat 36, szewc, Chęeki Józef, la t 43, z D obrzynia n. W isłą i W aw rzyniec W ysocki, la t 48, p iekarz z Sierpca, i naw ołując lud do pow stania, wznosili okrzyki rew olucyjne przeciw ko rządow i. W ysocki po powrocie z D obrzynia do S ierpca podburzał dalej ludność m. S ierpca przeciw ko rządowi, naw ołując do pow stania, za co został aresztow any w dniu 1/ kw ietnia 1861 r. i oddany pod sąd. W Tłuchowie agitow ał na rzecz p ow stania B artło m iej Brzozowski.
O trzym aw szy m eldunki o wzroście a g ita c ji na prow incji i o rozm aitych m an ifestacjach i zaburze
niach, nam iestn ik książę Gorczakow w dniu 18 kw iet
n ia 1861 r. rozesłał do w szystkich naczelników wo
jenn y ch ta jn y cy rk u larz, którym utw ierdzał i um ac
niał ich stanow isko, a zarazem w skazyw ał im k ie ru nek, w jakim m ają pójść, żeby w k ra ju przyw rócić porządek. N adając im władzę w prost nieograniczoną i czyniąc ich przez to m ałym i kacykam i, zw racał za
razem ich uw agę n a najniebezpieczniejsze żywioły,
które tę ag ita cję szerzą, t. j. na członków byłego
T ow arzystw a Rolniczego, na młodzież szkolną, na
duchow ieństw o i na n iek tó rych urzędników . Polecił
im działać ostrożnie, lecz energicznie, nie obaw iając się naw et w razie potrzeby uciek ania się do użycia b ro n i.1).
Stanow isk naczelników w ojennych nie chciało przyjm ow ać w ielu generałów , nie czując w sobie zdolności policyjno - żandarm skich i m ając trochę skrupułów , żeby nie k a ra ć surowo Polaków , opie
ra ją c się często tylko na gołosłow nych oskarżeniach.
N aczelników w ojennych naznaczano z wojskowych niższych stopni, k tó rzy o ad m in istra c ji nie m ieli n a j
m niejszego pojęcia, lecz z radością te posady p rz y j
mowali dla tego, że były dobrze p łatn e (1.000 zł m ie
sięcznie), obdarzeni byli w ielką w ładzą i m ieli spo-r sobność zrobienia m ają tk u . S tąd in sty tu cje naczelni
ków w ojennych, same przez się złe, oddane w ręce niew łaściw e, pełne były samowoli żołnierskiej, bru- talstw a i ty ra n ii, zwłaszcza od chwili, kiedy nam iest
nik Suchozanet okólnikiem z dnia 9 lipca 1801 r. ode
brał wszelką władzę instytucjo m krajow ym , a oddał ją na pastw ę tyranów . W ielopolski p rotestow ał przeciw ko tak iem u stanow i rzeczy, lecz bezskutecz
nie.
Pod w pływ em rep resji wojennego naczelnika pow iatu lipnow skiego na ag itato ró w , a g ita c ja w p o wiecie osłabła, lecz nie u sta ła . S tale w rozm aitych p u n k tac h p ow iatu w ystęp ują a g ita to rz y o n a jro zm aitszych k ieru n k ach a g ita cji, lecz są w yłapyw ani i oddaw ani pod sąd. N aczelnik w ojenny sam otrzy m uje dużo denuncjacji na rozm aitych ag itatorów . W ojt K iko ła aresztow ał i oddał pod sąd gospodarza z G rodzenia M ichała C hojnickiego za podburzanie ludności przeciw ko dziedzicom, naw oływ anie chło
pów do n ieod rabiania pańszczyzny i groźby zabój
stw a, skierow ane przeciw ko Piw nickiem u, właścicie-
*) Pizyborowski, Historia dwóch lat. T. II, str. 377, 378 i 379 .
łowi K ikoła. W ójt gm iny Pręczki w dniu 23 k w ie t
n i a - 1861 r. za podobną ag itację wśród chłopów w P ręczk ach zaaresztow ał i oddał pod sąd a g ita to ra Ja k ó b a Lewandowicza ze Zgierza.
P olityczną ag itację wśród chłopów prow adził M iączyński, dzierżaw ca m ają tk u Ligowo, i jego syn, w łaściciel m a ją tk u Nasiegniewo. Obaj, ojciec i syn, żadenuncjow ani zostali przed woj. naczel. płockiego oddziału gen. Szepielewem. Z a p y tan y urzędowo w tej spraw ie m ajo r Drozdow rap o rtem z d nia 18 m a ja 1861 roku w yjaśnił, że po nabożeństw ie żałob
nym , odpraw ionym w Ligowie, sąsiedzi dziedzice:
J a n Rudow ski z S udrag, Jeziersk i z Rokicia, Soko
łow ski z M ysłakow a i Chełm icki ze Źródeł, zebrali się w domu dzierżaw cy M iączyńskiego w Ligowie i zwoływali chłopów, nam aw iając ich do podpisania adresu do cesarza. A dres ten podpisał tylko jeden gospodarz ze Źródeł. Odpow iadając na zarzuty, s ta w iane M iączyńskiem u z N asiegniew a, pisze, że zna go od 9 la t i jest przekonany, że jest to człowiek spo- kojn y i bez żadnej politycznej idei. Tym raportem uw olnił Drozdow ojca i syna od aresztu i sądów.
K orzystano skw apliw ie z każdej rocznicy lub inn ej okazji, żeby urządzać nabożeństw a i m an ife
stacje, w ygłaszać kazan ia i mowy p atriotyczne. K ie
dy u m a rł na w y gn an iu sław ny h isto ry k polski, Jo ach im Lelewel, zdarzenie to było okazją do o d p ra w ian ia po w szystkich kościołach m an ifestacy jn y ch nabożeństw żałobnych i w ygłaszan ia kazań p a trio tycznych. W dniu 12 lipca 1861 r. w kościele skęp- skim ojców bernardynów ustaw iono k a ta fa lk , p rz y ozdobiony em blem atam i narodow ym i, odpraw iono uroczyste nabożeństwo żałobne za spokój duszy Le
lew ela, a kaznodzieja zakonny, ks. Jastrzęb sk i, w y głosił kazanie p atriotyczne, ja k pisze Drozdow
„o treści n ajbard ziej p o d b u rzającej“. N a nabożeń
stwo to zjechało się dużo okolicznej szlachty, k tó ra po nabożeństw ie zebrała się tajn ie w sali klasztornej na poddaszu i rad ziła nad spraw am i politycznym i.
Z astanaw iano się też nad tym , co zrobić z kapitałem , należącym do zlikw idow anego T ow arzystw a R olni
czego, a pod koniec zebrania jeden ze szlachty odczy
tał jak iś list, p isan y przez G aribaldiego z W łoch do M ierosław skiego. Drozdow m iał ciężką pracę, by do
wiedzieć się, kto ze szlachty był na nabożeństwie
w Skępem i o czym radzono na tajn y m zebraniu
w klasztorze. Dopomógł m u av ty m b u rm istrz m. Skę
pego, R yczyński, i gen. płocki Szepielew, otrzym ał w yczerpujący rap o rt. Gdy ks. Ja strzę b sk i dowiedział się o donosie R yczyńskiego i raporcie Drozdowa, oba
w iając się aresztow ania i wyw iezienia, uciekł z klasz
to ru. K ilk a razy w rozm aitych porach dnia i nocy zjeżdżało wojsko z L ip na do klaszto ru skępskiego i poszukiw ało ks. Jastrzębskieg o , lecz go nie zna
leziono.
K iedy w dniu 15 lipca 1861 roku u m arł pod P a ryżem w M ontferm eille książę A dam C zartoryski, W ielopolski, wiedząc, że w k ra ju odpraw iane będą nabożeństw a żałobne za jego duszę, chcąc zaś nadać im c h a ra k te r legalny, zezwolił na nie w W arszaw ie, ale zabronił na prow incji. P ro w in cja nie zastoso
w ała się do tego zakazu i nabożeństw a odpraw iono wszędzie. W Lipnie odpraw ił je w dniu 30 lipca 1861 r. w kościele p a ra fia ln y m ks. proboszcz A nto
ni W oliński. Pośrodku kościoła ustaw iono k a ta fa lk z tru m n ą, u któ rej wezgłowia umieszczono em blem a
ty nam alow ane na białym płótnie: pośrodku in fu ła biskupia, po jej p raw ej stronie korona królew ska, a po lewej książęca. Podczas nabożeństw a ks. w i
k a ry Sm oliński razem z d ru g im m łodym księdzem siedzieli w sta li p rzy o łtarzu i śpiew ali: „Boże coś P olskę“ .
Dzień 12 sierp n ia 1861 roku, jako rocznicę za
w arcia u n ii lubelskiej, postanow iono obchodzić m a
nifestacy jn ie w całym k ra ju . W m iastach i m iastecz
kach polecono odpraw ić ty lko nabożeństw a i zdjąć na ten dzień żałobę, a głów na m an ifestacja m iała się odbyć w Kownie. Chwalono się potem , że w całym k ra ju nie było an i jednej p a ra fii, w którejby nie obchodzono uroczyście tego wielkiego dnia.
W powiecie lipnow okim tego dnia odpraw iono uroczyste nabożeństw a we w szystkich p a ra fia c h i wygłoszono k azania patrio tyczne. W Lipnie nabo
żeństwo odpraw ił ks. proboszcz W oliński p rzy b a r dzo licznym zebraniu się p a ra fia n , którzy tego dnia zdjęli żałobę i u b rali się w czerwone stroje. W ieczo
rem na odgłos dzwonów lud zebrał się bardzo licznie w ośw ietlonym kościele. P rz y w ielkim o łtarzu u s ta wiono dwa tra n s p a re n ty , przedstaw iające herby P olski i L itw y. Z ebrany lud do północy był w ko
ściele i. śpiew ał pieśni p atrio ty czne. O godzinie 8 wie
czorem na rozkaz W ik to ra M arkow skiego, sub iek ta ze sklepu kupca L udw ika M olickiego, iluminoAvano m iasto. M arkow ski z 7 innym i m łodym i m ieszczana
mi obchodził m iasto, w ołając, żeby zapalono w ok
nach świece, grożąc opornym w ybiciem szyb. Żydzi domów swych nie ilu m in o w ali1)- K iedy już pozapa
lano w oknach św iatła, k ilk u n a stu m łodych m ie
szczan na czele z W iktorem M arkow skim , u b ran y m w stró j konfederacki, przechodząc szybko ulicam i m iasta, g ra li m arsza K ościuszki, lecz spotkaw szy l>atrol żołnierski i wezwani do rozejścia się, odeszli, nie zam ąciw szy spokoju. Głównym reżyserem tej m a
n ife sta c ji był M arkow ski, znany ze swej śm iałości. 8
8 Raport Drozdowa do pł. woj. nacz. Rożnowa. Arch. płoc.
Tajna kanc. gub. pł. Nr. 965.
Ińgoż dn ia odbyło się nabożeństwo i w kościele- p rotestanck im w Lipnie.
O nabożeństw ie w kościele b ern ard y ń sk im sken- s w T p 7 ' n,U ’i2 siei:p n ia ’ P °d°b “ ie j a k 'i o nabożeń
stw ie tam że odpraw ionym w dniu 12 lipca dokładne spraw ozdanie dał naczelnikow i żandarm ów w L ipnie m rm istrz m. Skępego, R yczyński, M ajor Drozdow w raporcie z d m a 16 sierp n ia 1861 r, prosi wojennego naczelnika pow płoc., Rożnowa, żeby na mie jsce se
k re ta rz a pow. lipnow skiego, B alińskiego, k tó ry zo- rio MZ7 r n i° ny Z zaJ“ ow ane.i Posady i wywieziony do M odlina, naznaczył b u rm istrz a m. Skępego R v - czyoskiego, k tó ry tyle pomocy okazuje rządowi. N a
czelnik Roznow odmówił, lecz naznaczył Ryczyńskie- go burm istrzem m. M ław y z roczną pensją 360 rubli
B u rm istrz R yczyński zraził i oburzył przeciw ko sobie opinię m ieszczan i okolicznej szlachty za swe czyny. O baw iając się nap ad u zażądał od naczelnika woj. z L ip n a 5 kozaków dla obrony siebie i m agi- . a t u- P rzy słan o m u ich. Mimo to w d niu 21 sie rp nia 1861 roku o godzinie 8 rano, kiedy w m a g is tra cie był b u rm istrz R yczyński, 5 kozaków i adm ini- s tr a to r dóbr Skępe, B abski, kilku m ieszczan skęp- skich jako to: Sękowski M arian, W ąsicki W aw rzy- 1111?cViB r°dec¥ .A n to n i’ M ałachow ski Feliks, W eloń- ski Ciesielski i dw aj b racia Ciechanowicze, pod do
wództwem H ip o lita Ciechanowicza, napadli na m a
g istra t, b urm istrza, kozaków i Babskiego wypchnęli z k ancelarii, m a g is tra t zam knęli na sw ą' kłódkę i klucz wzięli z sobą, oświadczając, że nie chcą b u r
m istrza, którego im rząd naznacza, lecz takiego, k tó rego sobie sam i obiorą. Po nadejściu większego od
działu wojska z L ipna, aresztow ano ich w szystkich i odstaw iono do L ipna.
M ajor Drozdow, dając spraw ozdanie z nabożeń
stw a i przebiegu m an ifestacji w Lipnie w dniu 12
sierp nia 1861 roku, w raporcie z dnia 24 sierpnia t. r.
w ym ienia osoby, które tego dnia najw ięcej czynnie w ystępow ały. Są to: Molicki Ludw ik, kupiec, M ar
kowski W ik tor, jego subiekt, Roszkowski J u lia n , urzędnik kom ory celnej w Lubiczu, potem a p lik a n t sądowy, a następnie u trzy m u jący biuro p isan ia próśb; jest on również korespondentem i pisuje pod pseudonim em „N adw iślanin “, W iśniew ski A ntoni i Jerzykow ski M arian, dependenci od rejentów , S a wicki H ipolit, w etery n arz w olno p rakty kujący , prz> - b y ły z W arszaw y za paszportem , Kroczew ski Leon, e m ig ran t z radom skiego, w rócił z zag ran icy i je^t pod dozorem policji, i Godlewski Teodor, dependent od kom ornika K asprow icza. W oj. naczelnik płocki Roznow dnia 30 sierpnia 1861 r. rozkazał jiierw- szych 7 w ym ienionych w raporcie aresztow ać i ode
słać do M odlina, a w dniu 2 w rześnia t. r. zaareszto
wać i ósmego, Godlewskiego Teodora i w ikariusza lipnowskiego, ks. J u lia n a Sm olińskiego.
Tę p a rtię aresztantów lipnow skich zatrzym ano n a pewien czas w Płocku i poddano sądowi karnem u.
Drozdow, form ując a k t oskarżenia w pierw szym izi.- dzie oskarżał M olickiego, że m iał on stosunki z ag en tam i rew olucyjnym i, rozdaw ał u siebie w sklepie różne oznaki patriotyczne, w oknach podczas ilu m i
n acji w dniu 12 sierp n ia 1861 r. w ystaw ił orły bia e, w spółdziałał tegoż dnia w m an ifestacjach ulicznych, zm uszał inny ch do ilum inacji, a opornym groził, urządzał w L ipnie w szystkie nabożeństw a, kupo a a m iód i racząc nim m ieszczan zachęcał ich do u rz ą dzenia b urm istrzow i m. L ip n a Jankow skiem u kociej m uzyki za to, że nie chciał b rać udziału w m anii e- stacjach i t. p. Takie same z arzu ty staw iano i innym
aresztow anym . .
Drozdow, w ezwany na dzień 14 października
1861 roku do sądn, żeby oskarżał Molickiego, Mai-
kie wieża i innych, nie staw i! się, lecz przesłał ra p o rt, r.ym ł )lszę> ze nie m a on jasn y ch dowodów na poparcie oskarżeń, lecz tylko podejrzenia, wobec te- go radzi zęby oskarżeni złożyli przysięgę na w ier- nosc i zęby puścić ich do domu. Wobec takiego s ta now iska Drozdowa sąd karn y , którem u tę spraw ę od-
nam iestnik L am bert, m e m ógł w ydać żadnego decydującego i słusznego w yroku. 19 października pi ze wieziono więźniów z Płocka do M odlina.
N astępca L am b erta Liiders w dniu 28 g ru d n ia nil-nw? Z3Sr °Pr 0Wał płockiem u W0Jennem u naczel-
kowi oddać tę spraw ę K om isji Śledczej. A kiedy K om isja Śledcza żadnej w iny aresztow anym nie udow odniła, 31 m arca 1862 roku zwolniono z ^ o d l i - A n t n i rZyi>°WSkle? 0’. Saw ickiego i W iśniew skiego A ntoniego ), a w dniu 16 kw ietnia 1862 roku zwol
niono M olickiego, M arkow skiego, Roszkowskiego Ki oczewsJaego i Godlewskiego. M olickiego, jako naj- wycdi^)26^ 0’ skazano na zal)łacenie kosztów sądo- A resztow any w dniu 2 w rześnia 1861 r w ika- sw w b h jm ° Wski’ k sL J u lia n Sm oliński, znany ze swych gorących uczuc patrio ty czn y ch i potajem nej dzm łalnosc1 politycznej, był solą w oku dla rządu o s\jskieg o. W dniu 16 sierp n ia, jako w dzień św.
nchn, p a tro n a od zarazy i m oru, poprow adził on procesję z kościoła p a ra fia ln eg o w L ipnie do fig u ry
l )