• Nie Znaleziono Wyników

Głos Wąbrzeski 1928.10.23, R. 8, nr 124

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Głos Wąbrzeski 1928.10.23, R. 8, nr 124"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

M 0 5 M

Pr7a/infnla • mie»ięc«ue 1,50 złzod- A rZcupłala. noszeniem przez pocztę 20 gt więcej. W wypadkach nieprzewidzianych, przy wstrzy­

maniu przedsiębiorstwa, złożeniu pracy, przerwaniu ko­

munikacji, otrzymujący nie ma prawa żądać pozatermi- newych dostarczeń gazety, lub zwrotu ceny abona­

mentu. Za dział ogłoszeń, redakcja nie odpowiada.

P o n ied ziałek K o rd u li p . m .

W to re k S ew ery n a, Ja n a K ap istarn a Ś ro d a R afała arcO an io ła

D ziś w sch ód " 7 3 i-, 11 each . 15.

Ju tro » r, - , 5.1

D ziś » k się ż y ca . 3.5

Za ogłosz. pobiera się od wiertza mm. (7 lara.) 10 gr, za reklamy aa

O g ło szen ia: _ _ _ _ _ _ _ _ _

str. 3-łan>. w vriadomosciacb potocznych 30 gr na pierw­

szej str. 50 gr. Rabatu udziela się przy częstem ogła­

szaniu. .Głos Wąbrzeski" wychodzi trzy razy tygodn.

i to w poniedziałek, środę i piętek. Skrzynka poczto­

wa 23. Redakcja i administracja ul. Mickiewicza 11 Telefon 80. Konto czekowe P. K, O. Poznań 204,252.

Nr. 124 Wąbrzeźno, wtorek 23 października 1928 r.'

... . ... . WMI H'lT illlffiTili

n o w ie n ie b y li o rę d o w a li za n a m i — św ię to w o ln o ści k o rn ą m o d litw ą w n a szy c h k o ścio ła ch < o z p o cz n ie- m y sk ła d a ją c h o łd se rd e c zn e j w d z ięc z n o śc i w p ie rw a p o te m n a ta rc z y w e w n ie sie m y d o T ro n u B o żeg o p rz e z p rz y c z y n ę n a sze j K ró lo w e j i św ię ty ch P a tro ­ n ó w b ła g a n ie : „ O jc z y z n ę w o ln o ść z a c h o w a j n am P a n ie ,— O jczy zn ę w o ln o ść p o b ło g o sła w P a n ie !—

10 la t w o ln o ści! Ja k ie śm y k o rz y sta li z te g o d a ­ ru B o żeg o , ja k ie śm y k ła d li fu n d am e n ty p o d w ie l­

k i g m ach o jczy sty , ja k ie śm y p ra co w a li, co śm y zd zia ła li? O tó ż d ru g i sz e re g m y śli i w sp o m n ie ń n a d zień u ro c z y sty .

M am y u sie b ie d u żo m a lk o n te n tó w i p e sy m i­

stó w , k tó rz y ty lk o b ia d a ć i n a rz ek a ć p o trafią , ż e n ie je st je sz c ze d u żo p o n a sze j m y śli, że n ie je st jeszcze P o lsk a ta k ą , o ja k ie j m a rz y liśm y , ja k iej p ra g n ę liś­

m y , d o ja k iej tę sk n iliśm y . N ie g o d zi się je d n a k z a­

p o m n ieć o o g ro m ie p ra c y d o k o n an e j.

Z czem ro z p o c z ę liśm y n a sz n o w y b y t n ie z ale ż ­ n y ? S k a rb p u sty , w ie lk ie p o ła c ie k ra ju d o sz c z ę tn ie z n isz c zo n e , ro ln ictw o d o k rw i w y ssa n e p rz ez o k u ­ p a n tó w , p rz e m y sł z a ta m o w an y i z d e w asto w a n y ; b ra k a rty k u łó w ż y w n o śc io w y c h , b ra k w szy stk ic h in n y c h a rty k u łó w n a w e t n a jp ie rw sze j p o trz e b y .- A rm ję trz e b a tw o rz y ć i w y e k w ip o w ać są d o w n ictw o sz k o ln ic tw o i c a łą a d m in istra cję fu n d o w ać-, a sk ąd ! a z a c o ?

Z n isz c zo n y k ra j o d b u d o w y w a ć , p rz em y sł d źw ig ać, ro ln ictw o p o tro sze z asila ć — , a z' p u ste g o an i S a­

lo m o n n ie n a le je . A n g lja, F ra n cja - i A m e ry k a ślą to w a ry , a le z d o b ry m z a ro b k ie m i n a k re d y t z a W y so ­ k ie m p ro ce n tem ! A sk ą d o p ła c a ć c a ły a p a rat p a ń ­ stw o w y , g d y o ścią g an iu sp raw ie d liw y c h p o d a tk ó w d la n ę d z y o b y w a te li i d la n ie d o m a g a ń p o c z ą tk u­

jącej a d m in istra cji a n i m y śle ć n ie b y ło m o żn a.—

O tó ż g łó w n a p rz y c zy n a d e w a lu ac ji,- o to ż g łó w ­ n a p rz y cz y n a strat n a sz y ch o sz c z ę d n o śc i. N ie ste ty b y ły z b y t licz n e n a d u ż y c ia i d e fra u d a c je , p a n o sz y ­ ło się lic h w ia rstw o , b y ło d u żo ty ch , k tó rz y b ie d n ą O jc zy z n ę i n a ró d ja k o d o jn ą k ro w ę u w a ż a li, b y ły b łę d y i fa łsz y w e z a rz ą d ze n ia, k tó re sz k o d y w y rz ą ­ d z a ły i u tru d n ia ły o d b u d o w ę , b y ła d e m o ra liza c ja — a le te ż b y ło o g ro m n ie d u żo o fia rn e j p ra cy i p ło m ień n eg o p a trjo ty z m u .

D zieje d z ie się c io le c ia z a w ie rają o b o k ciem n y ch

b a rd z o d u żo , d u żo św ie tla n y c h k a rt. P e w n ieć że m o g ło b y b y ć ju ż d u żo lep iej, n iż jest, g d y b y w sz y sc y b y li g o rą cy m i p a trjo ta m i, g d y b y n ie b y ło ta k d u żo sa m o lu b stw a, c h c iw stw a -, p y c h y i z a ro z u m ia ło ści, g d y b y n ie b y ły o d ż y ły sta re n a sze b łę d y n a ro d o w e

n ie z g o d a , zaw iść, sw a w o la i m ściw o ść, g d y b y n ie b y ły m io tały n a w ą n a ro d o w ą z a c ie k łe w a lk i k ia so w ę i p a rty jn e , k tó re w y z y sk iw a li ze sz k o d ą n a ro ­ d u o b c y i m ię d zy n a ro d o w e m afje. Z a p o m in a ł n a ró d o w ie lk ic h i św ięty c h h a sła c h : B ó g i O jczy zn a! W ie­

lu z w ró ciło się d o o b c y c h i fa łsz y w y c h b o g ó w , n a o b c y c h z a sa d ac h , d u c h o w i n a sz em u n a ro d o w e m u i tra d y c ji ty sią cle tn iej p rz e c iw n y c h , g m ach o jc z y sty b u d o w ali, u to p ijn e h a sła u rz ec zy w istn iać u siło w a li

— , a z te g o ro z stró j w z ra sta ł, ch w iejn o ść i n ie p e - w n o ść. N ie o d sz u k iw a liśm y w d u sz y n a ro d o w e j sw o isty ch p ie rw ia stk ó w , tw o rzą c y ch le cz n a o b cy ch b u d o w aliśm y , że g m ach o jc z y sty z a ry so w y w a ł się i c h w ia ł. Z z a cię tą u p o rc z y w o śc ią k a ż d y p ro g ra m p a rty jn y z w o le n n ic y jeg o ja k o n ie o m y ln y u w a ż a li, a b y b ły p ro g ra m y n a jsk ra jn ie j so b ie p rz e c iw n e , b y ły p ro g ra m y w rę cz sz k o d liw e . O w ład n ą ł n a m i ja k iś p ie k ie ln y d u c h b ra tn iej w a lk i a n a w et k a in o w e b y ­ ły i b y w a ją z b ro d n ie .

D u żo z ła w y rz ą d z a ła m e g a lo m a n ja : c h c ieliśm y w ty m i o w y m k ie ru n k u d o ró w n a ć z a ra z, lu b n a ­ w e t p rz e śc ig n ą ć n a ro d y , k tó re o d w ie k ó w n ie z a- liź n e p ra cu ją n a d g m a c h em o jc z y sty m ; ro z rz u c a­

liśm y p ie n ią d z d ro g i n a k o szto w n e „ p rz y ję cia , u ro ­ c z y sto śc i, m a n ife sta c je i t. p . i n a lu k su so w e a rty ­ k u ły z a g ra n icz n e , z a sta w się, p o sta w się, ch o ć w S k a rb ie p u stk i, ch o ć w p o rtfe lu p a ń stw o w y m ty lk o k się g a d łu g ó w . A k tó ż w in ie n ? Je d n i m n iej, jed n i w ięc ej w in y p o n o szą, a ty ch , k tó rz y w c za s d o n u

Dziesięciolecie

wolności

Z b liż a się d z ie ń p a m iątk o w y , św ię to w o ln o ści.

W ty m d m u u ro c z y sty m w sp o m in a ć b ę d z iem y z ra ­ d o śc ią o n e ch w ile, k ie d y O jc zy z n a z rzu c a ć p o c z ęła k a jd a n y , g d y ch o ć sła b a , le cz św ie tlan a w y szła z g ro b u d o n o w ego ży cia, W ty m d n iu z rz e w n ą w - d z ięc z n o śc ią w sp o m in a ć b ę d z ie m y ty c h w sz y stk ic h k tó rz y tę u ro c zą c h w ilę p rz y g o to w a li, p o c z ą w szy o d tw ó rc ó w K o n sty tu c ji 3 -M a ja — a ż d o sz a re g o n a sz e g o ż o łn ierz y k a , k tó ry sz e d ł w o statn iej w o j­

n ie św ia to w e j w k rw a w y b ó j — za o b c ą sp raw ę , le c z z te m g łę b o k ie m p rz e k o n a n ie m , ż e jeg o zn ó j jeg o ra n y i k re w p rz y c z y n ią się d o w sk rz e sze n ia O jc z y z n y w o ln e j i z jed n o cz o n ej, a m a rzy ł, że n o w a P o lsk a w sta ry c h p o w stan ie g ra n ica c h ja k o p a ń ­ stw o k a to lic k ie i n a ro d o w e, P ia stó w i Ja g ie llo n ó w w ie lk a sp u śc izn a . Z łz ą w d z ię cz n o ści w sp o m in a ć b ę d z ie m y K o śc iu sz k ę, P u ła sk ie g o , K iliń sk ie g o i G ło w ac k ieg o , b o h a te ró w p o w sta ń lista p ad o w e g o i sty c z n io w e g o , w sp o m in a ć b ę d z ie m y se tk i ty się­

cy ty c h b o h a te ró w , k tó rz y z a N a p o le o n e m szli i g i­

n ę li w n a d zie i, że O jc z y zn ę u k o c h a n ą w sk rz e si.

N ie z a p o m im y o ty c h ty siąc a c h , k tó rz y d la o j­

c z y ste j sp raw y m a ją tk i tra cili i ro d z in y , k tó rzy d la m iłej O jczy zn y d ro g i n a S y b ir k o śc ia m i sw ’e m i z a ­ słali, k tó rz y w lo c h a c h w ię z ien n y c h zd ro w d e tra ­ cili, n a sz u b ie n ic ac h o statn ie p o z d ro w ie n ie O jc zy ź­

n ie słali, k tó rz y w k o p a ln ia c h sy b iry jsk ich ż y w c em g n ili i u m ie ra ją c b ła g a li: „B o że, z b a w P o lsk ę . T o k rw a w a , le cz b ło g o sła w io n a siejb a n a z m a rt­

w y c h w sta n ie. A g d y te o g ro m n e w y siłk i sp e łzły p o z o rn ie n a n iczem , g d y św iat n ie c z u ły n a d P o lsk ą w y p isa ł d a n te jsk ie sło w a: „ p o rzu ć c ie w sze lk ą n a ­ d z ie ję", te d y w b re w n a d zie i je d n a k z ż y w ą w ia rą i n ie z ło m n ą u fn o śc ią n o w e w o jsk a w o ln o śc io w e się tw o rz y ły , k tó re ju ż n ie w o je n n y m o rę że m , le cz o rę ­ ż e m d u c h a w a lk ę p o d ję ły o O jczy zn ę i w o ln o ść .

D u c h a n a ro d u b u d z ić, o św iatę n a ro d o w ą i u - św iad o m ie n ie w n a jsze rsz y c h w a rstw a ch p o g łę b ia ć i sz e rzy ć , w iarę i n a d zie ję u tw ierd z a ć i m iło ść z a ­ p a lać d la te j M a tk i, p rz e z w ro g ó w h a ń b io n e j i lż o ­ n ej, w z m ac n ia ć z a so b y m a terja ln e i u n ie z a le ż n ia ć n a ró d o d o b cy ch , z ie m ię z d o b y w a ć i ją p rz e d z a ­ c h łan n o śc ią b ro n ić , w a rsz taty sa m o d z ieln e j p ra cy p o lsk ie j fu n d o w a ć— , o to ż n o w y sp o só b w a lk i i p ra ­ c y d la n a ro d u i O jczy zn y . A n i w y b itn ie jsz y c h w tej w a lce w o d z ó w w y lic z a ć n ie m o żem y , a ty c h sz a ry c h p ra c o w n ik ó w , k tó rz y le d w ie b liż sz em u o to c z e n iu p o lsk ie m u b y li zn an i, k tó rz y c h w ały n ie sz u k a li i p ra w ie n ie zn a n i p o lsk ie m u o g ó ło w i le g li w g ro b ie p o o w o cn y m tru d z ie — , ty c h leg jo n y , a b y li w ty c h sz ere g ac h P o la cy w sz y stk ic h sta n ó w : a ry sto k ra c i, m a g n a c i, o b y w a tele , śre d n i ro ln ic y i m a ło ro ln i , w ie lk i z a stę p in te lig e n c ji z a w o d o w ej, k u p c y , rz e ­ m ie śln ic y i ro b o tn ic y — a w sz y stk ic h łą c zy ł w u m i­

ło w a n iu św ię tej sp raw y k a p ła n p o lsk i.

O to ż o g ro m n e z a stę p y ty c h , k tó rz y w p ła c z u n ie ra z i se rd e c zn e j u d rę c e, sz y k an o w a n i, p rz eśla­

d o w an i, w z g ard z en i i w y śm iew a n i p rz ez z ab o rc ó w , siali z d ro w e n a sie n ie p o d p rz y sz ły b u jn y p lo n w o l­

n o ści. Ł zy , p o t, śm ierte ln y zn ó j i k re w z ło ż y ły się n a p rz e b ła g a ln ą o fia rę i m o d litw ę, k tó ra ja k k re w A b la w o ła ła o p o m stę B o ż ą i sp ra w ie d liw o ść — „ O j­

czy zn ę, w o ln o ść ra c z n a m w ró c ić , P a n ie !" A o rę ­ d o w n ic z k ą n a m b y ła T a, k tó ra n a Ja sn ej G ó ­ rz e k ró lu je i w O stre j B ra m ce św ieci.

W d n iu te d y św ię ta w o ln o śc i ty m leg jo n o m b o h a te ró w i o fia rn y c h p ra co w n ik ó w se rd ec z n y h o łd w d z ię cz n o śc i z ło ż y ć n a le ż y . U z n a ją c z a ś z g łę b i d u szy , że n a sze w y siłk i n ie w y d a ły b y p lo n u , g d y ­ b y O jciec Ś w ia tło śc i n ie b y ł im b ło g o sła w ił, g d y b y n a sza K ró lo w a i P a n i n a s n ie b y ła o ta cz a ła p ła sz­

c z e m p rz e m o ż n e j o p ie k i, g d y b y n a si św ręc i P a tro

Rok VIII

p ra w y n a w o ły w a li, to ci, to o w i fa łsz y w y m i p ro ro ­ k a m i n a z y w a li i p ra w ie z d rajc ó w m ia n em o b rz u c a­

li. K tó ż z n a s je st b e z w sz elk iej w in y ?

A m im o w szy stk o , d o k o n a liśm y je d n ak p o tę ż­

n eg o d z ieła . O b cy , k tó rz y z n ali n a sz k ra j w sam y c h p o c z ą tk ac h w o ln o ści, a d ziś g o w id zą, n a jlep ie j i n aj b e z stro n n iej m o g ą o c e n iać n a sze d zieło, a u zn ają, ż e śm y d o k o n ali o g ro m n ie d u żo m im o fa taln y c h n ie­

ra z b łę d ó w . Z n iczeg o stw o rz y liśm y w c a le p o tęż ­ n ą arm ję, k tó ra u c h o d z i ja k o je d n a z n a jle p sz y c h w św ie c ie . K o le je i p o c z ta fu n k c jo n u ją d o b rze , są­

d o w n ic tw o sto p n io w o c o ra z to lep iej, a p a rat a d m i­

n istra c y jn y i słu żb a p u b lic z n e g o ła d u i b e z p ie cz e ń ­ stw a w y k a zu ją p o stę p p o w a żn y , ch o ć są te ż je sz c ze b ra k i, k tó re n a le ż y tłó m a c z y ć b ra k ie m w y sz k o le­

n ia i d o św iad c z e n ia . Z w ażm y , ż e w p a ń stw a ch z a b o rc z y ch d łu g ie la ta u rz ę d n ik m u sia ł się p rz y g o ­ to w y w a ć , g d y u n a s z d ziś n a ju tro trz eb a b y ło tw o ­ rz y ć u rz ęd y i p o w o ły w a ć lu d zi, k tó rz y się n a w in ę ­ li, k tó rz y ja k ie ta k ie m ieli k w a lifik a cje , a u z n a n em to p rz e c ie ż z ja w isk ie m i o g ó ln o lu dzk im b łę d em , że n ie raz ta cy n ajm n iej o d p o w ied n i p o k ry w ają sw e b ra k i k w a lifik a c y jn e a ro g an c ją, b u tą i le k c e w a że­

n iem in te resó w , a c z a se m te ż n a w et le k c e w a że­

n ie m p ra w a .

P rz y z n a jm y je d n ak te ż , że ta cy o so b n ic y c o ra z są rz a d si, J e st u n a s je szc z e sm u tn a p o z a b o rc a c h sp u śc iz n a — n a d m ie rn y b iu ro k ra ty z m sk o stn ia ły , a leć w ierz y m y , że p o stęp o w e d o św ia d c ze n ia i tę b o ­ lą c z k ę u su n ą . J e st u n a s je szc z e z b y t w ie lk a c e n ­ tra liz a cja z je d n e j stro n y , a c z a se m te ż z n ó w z b y ­ tn ia w ie lm o żn o ść ty c h lu b o w y c h n iż sz y c h u rz ę­

d ó w i u rz ę d n ik ó w — i b ra k stą d w z a je m n eg o z a u ­ fa n ia i sz c z ere j, u fn ej w sp ó łp ra cy u rz ęd ó w z o b y ­ w a tela m i — co te ż je st sm u tn ą p o z a b o rc zy c h rz ą ­ d a c h sp u śc iz n ą , g d y to u rz ęd n ik c z u ł się p a n e m n a d p o lsk im o b y w a tele m , a p o lsk i o b y w a te l w o b cy m u rz ę d n ik u p ra w ie z a w sz e w ro g a u p a try w a ł. N ie m a łą’b o lą c z k ą je st d ą ż n o ść d o e ta ty z m u , d o so c ja­

lizacji p a ń stw o w e j, k tó ra p o d c in a in ic ja ty w ę i tw ó r­

czo ść o b y w a te lsk ą . O b c y to p ie rw ia ste k , n ie z g o d n y z d u c h o w em w o ln o śc i p o lsk ie j g ro ż ą c y n a ro d o w i i O jczy źn ie w ie lk iem n ie b e z p ie cz e ń stw e m , a k tó ry z n a sze g o ż y c ia n a ro d o w e g o i p a ń stw o w e g o w y e lim i­

n o w a ć c o ry c h le j n a le ż y , b o ć m y n ie p ra g n ę liśm y i n ie c h c em y so c ja listy cz n e j P o lsk i, le cz c h ce m y , b y P o lsk a b y ła p a ń stw em n a ro d o w e m , o p a rłem n a z a sa d a ch k a to lic k ich . T a k ie m y śli o p rz e sz ło ści i te ra źn ie jsz o ści n a m się n a su w a ją, g d y m y ślim y o z b liż ają c em się św ię cie w o ln o ści.

T e z a ś ro z w a ż a n ia n a strę c za ją n am m y śli, co d la p rz y sz ło śc i( n a sz e j czy n ić w in n n iśm y , b y P o l­

sk a sta ła się ta k ą , ja k ą n a m n a si w ie sz cz e n a ro d o ­ w i p rz ep o w ia d a li, o ja k ie j m a rzy liśm y , ja k ie j p ra ­ g n ę liśm y i p ra g n ie m y ? Je że li ra ch u n e k n a sz e g o n a ­ ro d o w e g o i k a to lic k ieg o su m ien ia w y k a z u je n am d u żo c ięż k ich i je szc z e w ię c ej lż e jsz y c h g rz e ch ó w , w in n iśm y je u z n a ć , za n ie ż a ło w a ć i p o w z ią ść siln e d o b re p o sta n o w ie n ie p o p ra w y i n a p ra w y , a w sz y ­ sc y b e z ró ż n ic y k la sh i p a rty j — i b e z ró ż n ic y sta- n o w isk , b o ta k ą lu b o w a k ą w in ę w sz y scy p o n o w i­

m y , je d n i w ię k sz ą , d ru d z y m n iejszą, le cz b o d a j n ik t n ie śm ie p o w ied z ieć — jam je st b e z g rz ec h u .

P ie rw szy m w a ru n k ie m sk u te c zn e j p ra c y d la n a ro d u n a sz e g o i n a sz e g o p a ń stw a n a ro d o w e g o — to zg o d a w sz y stk ich P o la k ó w , k tó rz y sz c z erz e d o ­ b ra O jcz y zn y p rag n ą . T ej zg o d y z a ś w a ru n k ie m je st u z n a n ie, ż e n ie m o ż n a z b u d o w ać siln ej i sz cz ę śli­

w ej, P o lsk i n a p o d sta w ie tej lu b o w ej k la sy sp o łe cz ­ n ej, ż e ra cz e j n a le ży u zg o d n ić in te resy w szy stk ich k la s n a ro d u ta k , b y ż a d n a n ie b y ła u p o śle d zo n a lu b p o k rz y w d z o n a , b o w a lk i k la so w e śm ierte ln ą są c h o ro b ą , k tó ra c a ły n a ró d d o z g u b y b y w io d ła .

D ru g im w a ru n k ie m tej z g o d y — to w y rz u c e ­ n ie o b c y c h p ie rw iastk ó w i n a lec iało ści, a w y sz u k a­

n ie p ro g ra m u o g ó ln o p o lsk ie g o w p o lsk o - k a to lic ­ k ie j d u sz y n a ro d o w ej. N asz p ro g ra m o g ó ln o p o lsk i m u si o d p o w ia d a ć n a sz e j p sy ch ic e, n aszy m w ła ści-

(2)

w o ścio m i zd o ln o ścio m d o b ry m , n aszy m czy sty m i szlach etn y m p ragn ien io m i d ążn ościo m , jak o też n aszem u p o słan n ictw u , k tó re B óg n am w y zn aczy ł a k tó re n ietru d n o o d czy tam y z d ziejó w p rzeszło ści i teraźn iejszo ści.

N ie w o ln o jed n y m się w y n o sić i lek cew aży ć d ru g ich , n ie w o ln o n ik o g o k rzyw d zić, an i o d su w ać o d w sp ó łp racy , k tó ry d o n iej się g arn ie w im ię św ięty ch h aseł: B óg i O jczy zn a! D la C ieb ie P o l­

sk o i d la T w ej ch w ały ". P o rzu cić n ależy u p rzed ze­

n ia i k w asy , zw aśn io n a b rać w szystk ich stan ó w i o b o zó w n iech ręce so b ie p o d a d o zg o d n ej p racy d la d o b ra n arod u p o lsk ieg o i p o lsk iej n aszej O jczy­

zn y . Jeżeli b y ły b łęd y , g rzech y i k rzy w d y , to n a-

w zajem so b ie je p rzeb aczm y i B o g a o p rzeb aczen ie p ro śm y , a zap rzęg n ijm y się w szy scy , k ażd y w ed le n ajlep szy ch sw y ch sił i zd o ln o ści — d o p racy szcze­

rze n aro d o w ej.

Jeżeli m a b y ć zg o d n a p raca i w ed le zasad n i­

czy ch p o stu lató w n aro d o w y ch , w in n i ci, k tó rzy ster d zierżą, w ta k u ro czy stej ch w ili p o w o łać n ajw y b itn iejszy ch d ziałaczó w p o lsk ich b ez ró żn icy k las i p arty j n a w sp ó ln ą k o n feren cję d la u jed n o licen ia p ro g ram u n aro d o w eg o i p ań stw o w eg o , a o b m y śle­

n ia p lan u d ziałania n a n ajb liższą p rzy szło ść w ra ­ m ach n aro d o w ej p o lity k i, b o ć p rzecież zd ajem y so­

b ie w szy scy sp raw ę, że w n aszy ch czasach n a d al­

szą m etę n ie m o żn a rząd zić n aro d em b ez n aro d u , że n ie m o żn a b ez szk o d y d la n arod u i p ań stw a w y ­ k lu czać o d zb o żn ej p racy cały ch zrzeszeń czy d o ­ ty ch czaso w y ch p arty j, k tó re m im o ró żn ic stały i sto ją n a stan o w isk u n arod o w em . T ak i szczery o- g ó ln o p o lsk i i o g ó ln o n aro d o w y p ro g ram o d ciąg n ie n ap ew n o w ielu P o lak ó w o d ty ch o b o zó w , k tó re zatraciły m y śl p o lską, zag u b iły d u szę p o lsk ą i w o b cą p o szły słu żb ę. Ja k w ielk ie n ieb ezp ieczeń stw o b o lszew ick ie cały n aró d sk u p iło , ta k w ielk a m y śl i w ielk ie h asło n aro d o w ej zg o d y i zg o d n ej p racy d la d o b ra w szy stk ich , a w p ierw szej lin ji d la n ajsłab ­ szy ch , zelek try zo w ać zd o ln a w szy stk ich P o lakó w i zesp o lić w m y śl h asła: d la C ieb ie P o lsk o i d la T w ej ch w ały , d la d o b ra całeg o n aro d u p o lsk ieg o ! Ż y w im y n ad zieję, że w o w y m d n iu u ro czy sty m to w ielk ie h asło p ad n ie z u st i serca ty ch , k tó rzy dziś ste r d zierżą — i że lo tem b ły sk aw icy jak isk ra elek try czn a p rzeleci d o w szy stk ich d u sz p o lsk ich .

A p relu d jum d o tej h arm o n ji d u sz p o lsk ich n iech ju ż teraz się stan ie p rzy g o to w an ie św ięta w o l n o ści, w k tó rem jed n oczyć się w in n i w szy scy P o la­

cy b ez ró żn icy .

A jak i p o staw im y p ro g ram ? O b ch ó d w in ien b y ć u ro czysty , m ajestaty czn y , o d p o w . d o w aru n k ó w m iejsco w y ch , łączy ć w szy stk ich — lecz o szczęd n y i sk ro m n y zew n ętrzn ie, ale d u ch em b o g aty. B ard zo p ięk n e m y śli p o d ają n iejed n e p ism a; b ard zo cen n e u w ag i zn aleźliśm y m . i. w p iśm ie: O b ro n a lu d u , o r­

g an ie Z j. Z aw . P o l., — k tó re p o leca staw iać p o ­ ży teczn e d la n aro d u i p ań stw a p o m n ik i.

P o zw o lim y so b ie id ąc ślad em o w y ch ro zu m ­ n y ch p ro jek tów , zap ro p o n o w ać k o m iteto m o b ch o ­ d o w y m p rak ty czn e sp o so b y u czczen ia d ziesięcio le ­ cia:

1. G m in y n ależące d o jed n ej p arafji, p o b u d u ­ ją d la starcó w i in w alid ó w szp ital w p o b liżu k o ­ ścio ła,

''JA N K A N TY G R E G O R O W IC Z .

UKRYTE SKARBY

21) — O — (C i..& d a ls zy ). 1

A ch! ojcze, « zaw ołał Jan ek , — czyliżby B óg chciał takiem nas k arać nieszczęściem ?

— N iepojęte są drogi B oże, m oje dziecko, — od- rzekl kapitan, — rozum nasz za słaby, ab y m ógł ro zsą­

d zać ich w łaściw ość; przyjm ow ać w ięc z pokorą w szy­

stko, bez szem rania, jest n aszą pow innością. C zas i do­

św iadczenie dopiero ro zjaśn iają to, co dziś dla um ysłu naszego jest zam glone i niepojęte i w ten czas jasno w idzi człow iek, że p rzeb y ta boleść b y ła tylko środkiem do zw rócenia n as na drogę praw dziw ej pom yślności. D ziś dziw nem to się w am zdaje, boście m łodzi, boście nie m ieli czasu, w łasnem życiem stw ierdzić praw dę słów m oich; ale k ied y ś poznacie dow odnie, że kto ufa i w ie­

rzy i pełni p rzy n ależn e sobie obow iązki, ten nie w ejdzie nigdy n a m anow ce i bezdroża, w k tó ry ch ratunek p ra­

w ie niepodobny. W ięc skrzepcie ducha, m oje dziatki i zau faw szy bez g ran ic opiece B oskiej, w ypełnijcie w olą ojców w aszych. N ie zapom inajcie, że głos rodzicielski, to glos B oży, przez ich u sta dochodzący do w as, bo ożyw iony m iłością, jakiej rów nej nie m a na św iecie.

— A ch! ojcze, jak aż straszn a tw oja nauka! s— za­

w ołał Jan ek z najw iększą ro zp aczą; — nie odrzucę jej jed n ak... nie p o g ard zę nią n iero zw ażn ie... zo staw nam czas do nam ysłu, a potem niech się dzieje w ola B oża.

-- T ak , niech się dzieje w ola B oża, — dom ów i? k a­

pitan, — pierw sza to w asza tro sk a i pierw sza próba, pod jakim przew odnikiem m acie w ejść w szranki żyw ota Judzkiego. C zy pod sztan d arem w ątłego rozum u ludz­

kiego, obłąkiw anego co chw ila nam iętnościam i, czy pod kierunkiem w iary jed yn ej i nieom ylnej.

N a tern skończyła się k ró tka ta, acz bolesna scena, a sm utek dotąd nieznany ro zp o starł się tak w skrom ­ nym dom ku kapitana, jak i w dw orku S trum isza na

2. M ajątk i i g m in y fu n d u ją o ch ro n k i i o g n isk a d la S to w . M ło d zieży o d n . tzw . „d o m y lu do w e", p rzeb u d u ją d o m y ro b o tn icze sto p n io w o i w m iarę m o żn o ści,

3. Z am o żn iejsze g m in y d ają d ziecio m szk ol­

n y m k siążeczk i o szczęd n o ścio w e z m ałą w k ład k ą zak ład ają sp ó łd zieln ie k red y to w e.

4. W io sk i zo b o w iązu ją się — o b sad zić w szy st­

k ie d ro g i d o b rem i d rzew am i .o w o co w em i a u zy sk a­

n e z o w o cu p ó źn iej zy sk i p rzezn aczają n a lep szą o- p iek ę n ad starcam i, n ad n iezd o ln y m i do p racy i u- b o g iem i d ziećm i zw ł. szk o ln em i i

5. W m iastach c, g d zie b rak m ieszk ań , zak ład a się sp ó łd zieln ie k u b u d o w ie zd ro w ych m ieszk ań d la liczn y ch ro d zin ro b otn ikó w , rzem ieślnik ó w i n iż­

szy ch u rzęd n ik ó w ,

6. K o lo n je lu b p ó łk o lo n je d la d zieci, p o rad n ie i am b u lato rja „o p iek i n ad m atk ą i d zieck iem ",

7. S iero ciń ce i p rzy tu lisk a.

8. F u n d u sze sty p en d jaln e zw ł, d la d o sk o n al, rzem io śle) d la u zd o lnio n ej, n iezam o żn ej m ło d zieży, w y k ształcen ia zaw o d o w eg o (w h an d lu , p rzem y śle i

9. Z ało żen ie i su b w en cjo n o w an ie P atro n ató w S to w . M łod zieży.

11. Z ak ład an ie sp ó łek m eljo racy jn y ch i h o d o ­ w lany ch , m leczarsk ich i t. p. k u p o d n iesien iu p ro ­ d u k cji i d an iu p racy b ezro b otn y m .

12. Z ajo źen ie i su b w en cjo n o w an ie ro b o tn i­

czy ch sp ó łek b u d o w lan y ch k u b u d o w ie i rafo w e­

m u n ab y ciu sk ro m n y ch , lecz zd ro w ych d o m k ó w z o g ró d k iem n a w łasn o ść; p o d o b n ie d la n iższych u- rzęd n ik ó w .

O tó ż szereg p ro jek tó w , k tó re p o w o li zrealizo ­ w ać b y m o żn a w m iarę lo k alny ch p o trzeb i sto su n­

k ó w . O b y k ażd e m iasto i k ażd a g m in a ch o ćb y je­

d en z p rak ty czn y ch p ro jek tó w p rzy jąć i zrealizo ­ w an ia b ezw ło czn ie p rzy stąp ić.

N ie o p u szczajm y rąk ! N asi p rzo d k o w ie w ięk sze p o n o sili o fiary , n asi żo łn ierze zd ro w ie i ży cie w o fierze n ieśli. T y lk o stan o w czy zró b m y p o czątek , a ch o ćb y w y k o ń czen ie n ieco się o d ro czy ło , b y leb y­

śm y się szczerze zab rali, a d o k o n am y . T o b ęd ą trw ałe p o m n ik i u ro czy sto ści d ziesięcio lecia a o ży w ią p rak ty czn ą m iło ść O jczy zn y , m iło ść o fiar­

n ą i w sk u tk ach d o n io słą.

W sp ó łp raca n ad zrealizo w aniem tak ich p ro je­

k tó w i ten b ęd zie m iała zb aw ien n y o w o c, że sk u pi n as ch o ćb y w tak im jed n y m celu n aro d o w y m do w sp ó łp racy d la w y ższy ch celów * n aro d o w y ch , A w ięc d o d zieła.!

D la C ieb ie P o lsk o , i d la T w ej ch w ały ! D la d o b ra n aro d u p o lsk ieg o .

K s. Ł o w ick i.

ZGON GENERAŁA ROZWADOWSKIEGO

W dniu 18 bm . zm arł w W arszaw ie g en erał broni T ad eu sz Jordan-R ozw adow ski. Ś . p . gen. R ozw adow ski urodził się w 1866 S zk o łę w ojskow ą ukoń czył w W eis- k rich en , a n astęp n ie odbył studja w W yższej A kadem ji T echnicznej i S zk o le S ztab u G enaralnego. W 1918 r.

w stąp ił do W ojska P olskiego jak o I-szy»s ef S ztab u G e neralnego. 20. X I. 1918 r. m ianow any został dow ódcą grupy .W schód* pod L w ow em . 22. V II. 1920 r. zo stał m ianow any ponow nie szefem S ztab u G eneralnego.

W r. 1921 zo stał m ianow any in sp ekto rem A rm ji II., w r. 1922 inspektorem k aw alerji a w 1926 r. zo stał d y ­ m isjonow any.

T atarach . P an M ichał zam iar sy n a w ziął w idać bardzo do serca i p rzestraszy ł się nim niew ym ow nie, bo w je­

dnym dniu zm ienił się nie do poznania; zbladł, zm izer- niał, o czy m u w dół zap ad ły i chodzł jak obłąkany.

C óż za nieszczęście, — szeptał sam do siebie;

człow iek naw et jednej chw ili nie m a spokojnej. K a­

żd y dzień, k ażd a godzina m oże sprow adzić ruinę całego m ienia i zrobić m nie żebrakiem , a on tw o rzy tak sza­

lone projekta. O szalał! czy sto oszalał!

K apitan został pow ażnym jak zaw sze, ty lk o czul­

szym się okazyw ał dla W ik a i częściej zbliżał się do niej z pociechą i uściskiem . Z ona jego naśladow ała w iernie szanow anego p rzez siebie m ęża, nie sprzeciw iała się je­

go rozporządzeniu, a choć bolała sercem m atki, w ierzyła że tak jest dobrze i że inaczej stać się nie m ogło.

W ieczorem K ruk, pow odow any ciekaw ością, pod­

szedł pod dom ek kapitana, ch cąc zobaczyć, co się tam dzieje. K apitan siedział na ław ce i razem z córkam i odm aw iał w ieczorne m odlitw y. K iedy je ukończył, po­

lecając opiece B ożej całą sw oją rodzinę, dziew czynki o p arły głów ki na ram ionach ojca, a K ruk dojrzał w ich oczach błyszczące łzy rozczulenia. B uzie ich b y ły sm u­

tne, ale jaśniejące pogodą d u szy i serdecznem p rzyw ią­

zaniem do ojca. S tefana nie było w dom u, poszedł po­

cieszać Jan k a; w izdebkach zaś niegdyś gw arnych i w e­

sołych, panow ała cisza, p rzeryw an a ty lk o regulam em sykaniem w ahadła zegarow ego. K ruk p rzy p atrzy ł się, kiw nął głow ą i zatarł ręce z radością.

V III.

Rok 1831.

N ie chcąc zbytecznie ro zszerzać naszej opow ieści opow iadaniem szczegółów m niej m oże zajm ujących, przebiegniem y w kilku słow ach dzieje lat poprzedzają­

cych rok, zapisany w dziejach P olski krw aw em i gło­

skam i.

P rzez te lat kilka w znanych nam dw orkach nic się nie zm ieniło na pozór; pan M ichał bał się w szystkiego jak daw niej, w szystkiem się m artw ił i na w szystko na-

P o g rzeb śp . gen. R ozw adow skiego o d b y ł «ie dziś (p o n ied ziałek ) w L w ow ie. T rum na zo stała złożona na cm ętarzu O brońców L w ow a w k atak u m b ach z,p rzep isa­

ny reg u lam in em honoram i w ojskow em i, należnym i g e­

n erało w i broni.

ODSŁONIĘCIE POMNIKA MARSZAŁKA PIŁSUDSKIEHO W KORCU

D nia 28 bm . odbędzie się w K orcu odsłonięcie pom ­ n ik a M arszałk a P iłsu d sk ieg o .

P om nik został w zniesiony staran iem m iejscow ego sp o łeczeń stw a p rzy w ydatnej pom ocy korpusu ochrony pogranicza. P om nik jest w ykonany w żelazobetonie i p rzed staw ia całą postać M arszalk a w m u n d u rze galo­

w ym .

W dniu 19 bm . p rzy b y w a do atolicy d eleg acja m K orca celem zap ro szen ia na u ro czy sto ść odsłonięcia p rzed staw icieli w ładz

Zmiany v armii.

D otychczasow y dow ódca straży g ran iczn ej generał P asław sk i opuszcza sw e stanow isko. N astępcą będzie pułkow nik żan d arm erji Jur-G orzechow ski dotychczasow y d o w ó d ca o k ręg u 8-go w T o ru n iu g en . B erb eck i zo stał m ian o w an y in sp ek to rem ąrm ji w g en eraln y m in sp ek ­ to racie arm ji w W arszaw ie. G enerał brygady S tan isław T aczak dotychczasow y dow ódca 17-ej dyw izji piechoty w G nieźnie o b ejm u je O . K . w L ublinie, na m iejsce g e­

n erała Junga.

Sekta, w której priykuane |eit.. gtodowaó.

W K an ad zie zm arł pew ien staru szek , który nie jad ł nic w ciąg u dni 40-stu. Ś m ierć n astąp iła a pow odu w y czerp an ia organizm u.

Z m arły , k tó ry n ależał do jednej z sek t, postanow ił w raz z ro d zin ą zachow ać w ciąg u dni 40-stu n ajściślej­

szy post i nie przyjm ow ać żad n y ch pokarm ów stały ch . Jednakże organizm jego nie w y trzym ał tak ciężkiej próby. Z ona sy n i synow a zm arłeg o zostali znalezieni w n iezw y k le ciężkim stanie, lecz istnieje nadzieja u trzy m a­

n ia ich przy ży ciu .

Poczet twictyeh polskich powiększa sie-

R ozpoczęty p rzed p aru laty w R zym ie proces be- ty fik acy jn y ks A u g u sta C zartoryskiego, S alezjanina, któ­

ry zm arł w roku 1893-im „in odore san ctitatis* (w opinji św iętości), d o b ieg a końca i w krótce ksiądz A u g u st zali­

czony m a być w poczet b ło g o sław io n y ch .

P race p rzy g o tow aw cze zainicjow ał i p rzep ro w ad ził obecny P ry m as P olski, ks. biskup H lond, k ied y b y ł jesz­

cze prow incjonałem w W iedniu.

O n też n ap isał szczeg ó ło w y życiorys ks. A ugusta.

K siążę A u g u st u ro d ził się w roku 1858 z o jca W ła­

d y sław a i m atki księżniczki A m p ara, có rk i królow ej hiszpańskiej M arji K rystyny.

O koło 30 roku życia w stąpił do zakonu O jców S a­

lezjanów i niebaw em w yśw ięcony b y ł na k ap łana.

P ęd ził żyw ot w ielce św iątobliw y i już za ży cia cie­

szy ł się n iesły ch an ą czcią sw y ch zakonnych w spółbraci i w iernych.

Z m arł n a suchoty m ając lat 35.

P ójdziem y dziś w szyscy na opertkę L ehara

„B iały M azu r”

rzek ał; kapitan w ciszy i spokoju duszy u czy ł dziatki, kształcąc ich serca i głow y, a W ikcia i R ózia, w y ro sły na m iłe i pełne w dzięku dziew czątka. N ie b y ły to już daw niejsze trzpiotki, co szczebiotem gw arnym ożyw iały dom cały, ale panienki m yślące i p atrzące na św iat po­

w ażniejszym okiem , z m niejszą niż daw niej ułudą. C o do dw óch m łodzieńców , ty ch v dom u nie b y ło ; obadw a znajdow ali się w W arszaw ie, w ów czesnym uniw ersy­

tecie, słuchając kursów p raw a i adm inistracyi. S tefana było to od daw na jedynem życzeniem , spełniał w ięc to czego p rag nął; co do Jan k a, tego do dalszej nauki p rzy­

m usiły okoliczności niezależne praw ie od jego w oli. S peł­

niając bow iem dom aganie się ojca, p rzy rzek ł, że o m ał­

żeństw ie z W ikcią przestanie m yśleć, ale w zam ian w y ­ m ógł na ojcu pozw olenie to w arzyszen ia S tefanow i i po­

św ięcenie się dalszej nauce.

P an S trum isz na sarnę m yśl rozłączenia się z jedy­

nakiem krzyw ił się, stęk ał i narzekał, ale w końcu po ­ zw olił, p rzek ład ając chw ilow e rozłączenie nad m ałżeń­

stw o, w edług sw ego m niem ania grożące najw iększem i

dla sy n a nieszczęściam i. i

Jedź ju ż,^ed ź do W arszaw y , — m ów ił w y trzą­

sając ręką, — kiedy inaczej b y ć nie m oże; ale na p o ­ m oc m oję nie w iele rachuj. C hudy jak ja pachołek, n h tylko m usi m yśleć o dniu dzisiejszym , ale i o ju trzej­

szym i o tem co za nok napłynie. R óżne nieszczęścia m ogą m nie zrujnow ać, w ięc oszczędność konieczna, » W arszaw ka kosztow na.

Jan ek ośw iadczył, że p rzy jakiej takiej pom ocy ’ dom u łatw o potrafi się u trzy m ać, gdyż w ow ym czasie, tak garnącym w szystkich do nauki, bardzo w iele ubogiei m łodzieży u trzy m y w ało się z uczenia drugich, czyli z tak zw anej k o rrep ety cy i uczniów klas niższych, a synów bogatszych rodziców . P an u M ichałow i odpow iedź ta bardzo p rzy p ad ła do sm aku; nie ze skępstw a lub chci­

w ości, ale z zam iłow ania oszczędności, które go kiedyś w przew idyw anych zaw sze jakichś nieszczęściach m iały skutecznie ratow ać.

(C iąg d alszy n astąpi).

Cytaty

Powiązane dokumenty

— Śnieżyca powodem zderzenia pociągów... Posiedzenie

Polski parowiec węglowy „Ro- bur&#34; rozbił się w nocy z niedzieli na poniedziałek koło południowego wybrzeża Skelleftea, Załoga parowca w licz bie 19 osób uratowała się

Formalnym powodem zatargu stał się wszczególności fakt, że robotnicy, którzy zarabiali przeciętnie 78 fenigów na godzinę pracy, zażą­.. dali ostatnio, wobec ogólnej

kamy już usunięcia usterek, które poszczególnym gałęziom naszego organizmu gospodarczego dają się silnie we znaki, stwarzając poważny hamulec w utrzymywaniu równowagi

Tych wszystkich, którym chodzenie sprawia trudności, prosimy jeden kwit odpowiednio wypełnić i odesłać na pocztę, a listowy zgłosi się po przedpłatę przy najbliższej

Przyłączenie wspomnianych wyżej powiatów i miast będzie miało pierwszorzędne znaczenie dla ukształtowania się stosunków ekonomicznych i uwarstwowienia społecznego

Ody Henryk zrozumiał wreszcie, co się stało, stał chwilę nieruchomie, bezmyślnie, wreszcie wydarł mu się z piersi nie ­ ludzki krzyk.. Błyskawicznie wybiegł z pokoju,

Wobec zbliżającego się dnia wyborów, który przyniesie nam zwycięstwo, Niemcy wysilają się na przeróżne fortele, mające na celu osłabić na ­ szą