NOWY KONKURS RYSUNKOWY
Rozeszły się pogłoski, że pomimo grożącej mu kary więzienia, b. premier Wincenty Witos ma powrócić do Polski
A , Rys. H e n ryk Tomaszewski
RYCERSKOSC WIEŚNIACZA
ARTUR PAJĘCKI
BALLADA O IKSIE I YGREKU
Iks to polityk znakomity, Ygrek to szary obywatel.
Jednemu sława i zaszczyty, Drugiemu wilgoć, mrok i kraty.
Lecz prosty Ygrek się nie żali, Żadnych pretensyj też nie rości Do tego męża z samej stali, Chluby ojczyzny i ludzkości.
I tylko w duchu marzy o tem
By być choć w małym takim ducem Wykonać piękny czyn by potem Iks go pochwalił: to mój uczeń.
Więc życie mistrza śledzi pilnie Czyta gazety, w pismach szpera Iksa, o Iksie-ńo i chwil nie Traci w nauce na fuhrera.
Ale mu nie szło nic narazie
Choć się zajmował tamtem i tem.
Aż raz notatkę znalazł w prasie Która przejęła go zachwytem:
Wódz Iks postawił ultimatum Bratniemu państwu sąsiedniemu Grożąc, że każę grać armatom Gdyby perswazją je nie przemógł.
To samo — myśli spełnię i ja.
Będę żył w chwale i wśród bogactw Chwyta rewolwer, broń nabija I do swojego biegnie wroga.
Bardzo niewiele, jeden wystrzał — Pozbył się wroga, z łupem uszedł.
I rad był z siebie i rad z mistrza Który uwznioślił prostą duszę.
Lecz krótka radość; za ten rozbói Wnet pod sąd Ygrek nie Iks trafił:
Ygrek opryszek, Ygrek to zbój Mącący prawne paragrafy.
•
Ygrek tłomaczył się, że jakto?
Że Iks to samo nic nie zmieniał.
Nie dano wiary tamtym faktom I dostał dziesięć lat więzienia.
Bo Iks — mąż stanu znakomity Ygrek to szary obywatel.
Jednemu sława i zaszczyty, Drugiemu wilgoć, mrok i kraty.
ProŁ M a ria n Ź dziechow ski w y stą p ił w obronie k ró la J a n a III S obieskiego, z a rz u c a ją c Boyowi, że w sw ej książce p. t. „M ary sień k a", odbronzow ił p o sta ć kró la.
KRÓL JAN III WIDZIANY OCZYMA
2. i 3. -
PROF. M. ŹDZIECHOWSKIEGO
Rys. Eryk Lipiński
DR. TAD. ŻELEŃSKIEGO-BOY'A
Z N RZND C W PREMIERA SKŁADKOWSKlEGO MÓWIĄ, ŻE...
4.
W związku z chytrą polity
ką III R zeszy w stosunku do Polski mówią, że rząd nie
miecki pragnąłby zawrzeć z nami sojusz n i e c z y s t y . ,
*
W związku z naprężoną s y tuacją m iędzy Niemcami, a Czecham i w Sudetach, o d b y wają się m iędzy obiema stro
nami długotrwałe i intensyw
ne n a p a d y .
*
Podobno aresztowania opo z\ cjonistów z własnych mie
szkań w czasie wzajemnych wizyt wodzów faszystow skich, mają na celu wykazanie wobec gościa, że się dobrze pamięta o polityce r e w i z j o n i z m u.
*
Postrzelenie dwóch N iem ców w Cheb, było odpowiedzią ńa ciągłe prow okacje niemiec
kie: ty na mnie kamieniem, ja na ciebie c h e b e m.
*
Mówią, że ostatnia enunc
jacja „O zo n u " w sprawie ży
dow skiej została ułożona a d K o c.
*
Podobno na frontonie gma
chu Ligi Narodów ma pow
stać napis: p r o c e d u r a L e x, s e d L e x.
O śmiałych nalotach chiń skich samolotów na terytoria japońskie mówią, że są to r a i d y ostrzegawcze, dawa
ne Japończykom.
*
U/
związku z dążeniem róż
nych grup narodowościowych do zmiany statutu m niejszo' ściowego w Czechosłow acji mówią, że rząd pragnąłby w tej sprawie zachować s t a t u t q u o a n t ę .
* (b)
D yrektor departamentu w min. handlu p. Peche ustąpił- Podobno min. Roman zaciera ręce i cieszy się, że skończył z P e c h e m .
* (h)
Przyglądając się działalno
ści naszych agencyj praso
wych marzymy, by urzeczy
wistniło się przysłowie: K to pod kim dołki K A P i e, ten sam w nie w P A 1 a.
*
Rys. A n d rzej Siemaszko
BA-SEN NADDUNAJSKI
„O rbis" w porozumieniu z radą ministrów, ma zamiar u- rządzić dla naszych dyploma
tów „pociąg popularny do C O P o t " .
* (m)
1F związku z ostatnią falą upałów lekarze orzekli, że kanclerza Hitlera m ęczy wiel
kie P r a g — n i e n i e.
Na utworzenie przez Rutkowskiego, b. szefa ZMP, jeszcze jednej politycznej grupy «naro-
dowej”
t 5.
PIK
F R A S Z K I
NASZE ZMARTWIENIA.
Już dudnią armaty! Słabym teraz biada!
Lecz nas nie obchodzą te troski.
Nam daje jakaś tam naczelna rada Trzynaście tez... w sprawie żydowskiej.
NA 13 TEZ.
W uchwale „żydowskiej1* Ozonu Ponoć dźwięczy węgierska rapsodia A ja twierdzę, że to wszelkiego raison‘u Politycznego... parodia.
NA STRONNICZEGO POSŁA.
Czyj Pan? Pepesu? Endeków?
Czyś Pan Ozonu stronnik zagorzały?
Na to pan poseł: Ja oczywiście
Przede wszystkiem jestem — za gorzałą.
NA BABKĘ ARYJSKĄ
• Spytał mnie ktoś chytrze jak Mefisto Czy chciałljym mieć babkę aryjską?
Na to ja: Mówiąc między nami Wolę babkę z rodzynkami.
Rys. A n d rzej Siemaszko
KAŻDY SOBIE
GRUPKĘ SKROBIE.
NA POBICIE POLSKICH NARODOWYCH SOCJALI- LOLA SZERESZEWSKA.
STÓW PRZEZ ONR-owców.
6. KEEP SMILING
^Beztrosko śmiać się w U.S.A. potrafi pierwszy lepszy kiep:
„keep smiling" i „prosperity" każdego muszą wziąć na lep — i czemu nie? a czy im źle? gangsterów kilku psuje krew i kidnapperstwo — raz na rok — i o to zaraz w prasie gniew.
Gdy w U.S.A. obudzisz się znajdujesz wszystko tak
jak wprzód, co było wczoraj, będzie dziś, jednaki los, jednaki trud.
Europa zmienia się przez noc, że nawet nie pojmujesz jak, wszystko co było wzdłuż i wszerz, poprostu wpoprzek
jest i wspak.
Charakter trzeba mieć i hart, aby w Europie móc się śmiać:
keep smiling, gdy ci dają w łeb, keep smiling gdy
nie możesz spać,
Rys. M. Reif keep smiling — widzisz, plonie stos — płonie kultura
N A Z I MILUSIŃSCY dawnych lat —
RADA.
Salek radzi się swojego przyjaciela:
— Słuchajno Samek, jak mi radzisz, co kupić Guci na uro
dziny? Wiesz, chciałbym coś na szyję, albo na rękę...
Przyjaciel namyśla się chwi
lę:
— Wiesz co ci powiem? Kup jej kawałek mydła...
ibi_ . (I)
ZIEMIAŃSKA.
— Słyszałeś, że Lipek po
dobno jest świetnym muzy
kiem?
- Co znaczy świetnym mu
zykiem? On nigdy nie odróż
nia! klucza wiolinowego od klucza od klozetu
(1) RÓŻNICA.
— Jaka jest różnica między wieżą Eiffla, a fortepianem.
_ ?
— Kolosalna! (1) CHEMIA.
— Dlaczego król nie używa nigdy złotego nocnika?
__ ?
— Bo złoto rozpuszcza się w wodzie królewskiej. (1)
Z ŻYCIA ATLETÓW.
Do składu fortepianów wchodzi jakiś atletycznie zbu
dowany mężczyzna.
— Chciałbym nabyć jakiś ładny, krzyżowy fortepian — mówi.
— Proszę bardzo.
Po godzinie klient wybrał wspaniały okaz Bechsteina.
Sprzedawca uprzejmie zapy
tuje:
— A gdzie odesłać szanow
nemu panu ten fortepian?
Nie potrzeba odsyłać- Proszę zapakować. Wezmę go ze sobą.
il-Ui (1)
RESTAURACJA.
Feluś Konopka siedzi w re
stauracji nad porcją mięsa i zalewa się rzewnymi Izami.
— Czego plączesz Felunia — pyta go serdeczny przyjaciel Kuba Warząchew.
— O ten befsztyk mi cho
dzi. Może on zmięknie. (I) WOJSKO.
Na egzaminie zapytują re
kruta:
— Finkielstein, powiedźcie co to jest armia?
— Armia to jest zespół chłopów, którym nie udało się zwolnić z wojska. ((1)
keep smiling: kamień tłucze szkło — keep smiling: ostro świszczy bat.
z.
Rys. Franciszek Parecki
K A R IE R A
K R A W I E C M Ę S K 1
H E R M A N L I P S Z Y C
( G m a c h o p e r y — p o d S P E C J A L N Y D Z I A Ł K R A W I E C T W A DAMSKIEGO:
N O W O Ś C I S E Z O N O W E
... J ‘
f i l a r a m i
„ F A S O N Y A N G I E L S K I E ' '
5
Poczta « Szpilek®
M. BR. — Redakcji nic nie jest wiadomo, jakoby wielki poeta J. K. IU. posiadał ma
łego jamika-
W A L S Y C Z E JM R E Z S O - Żałujem y, że mimo pięknie kaligrafowanego tytuiu oraz pokaźnej ilości strofek, u- tworu nie wydrukujemy.
M A R I A N N A — W iersze nieprzyzwoite. Proza też sła
ba. Pseudonim dobry. N ie wydrukujemy.
ST . R U R . — Intencja dobra, ale rysunek slaby. Rlie sko
rzystamy.
IZ . B O R . — D e mortuis nimi nisi bene. Z fraszki nie skorzystamy.
W
u d c— Za „Pocaiunki dziękujem y, ale nie skorzysta my- Z „P ikiety'' tez nie.
M .M . — „ ^ n a r iia e r ia m m e
dowcipny. D/ie wydrukujemy.
Z Y (J . C Z E K . — Utwór „ P o tęga idei dobra, aie naaaje się do prasy c biegunowo prze
ciwnym kierunku ideowym.
N A D I A 1 A L B E R — Przed wydrukowaniem prosimy o skomunikowanie się z redak cją.
J A U E R .— Z powiedzonka korzystamy z jraszek nie.
Lepsze nadają się uo kon fi
skaty, słabsze do kosza Z . P. — D obry pomysł o w rzędzie miary i wagi stów, naiezaioby przerobie tak, zę by oyto dow cipniejsze.
M A R C — „A rabskich n o c y ’ me wydrukujemy.
Szajow icz, J. Lieblich, M.
Riajner, jo te f
t l .igaison,
J.Leder, A . Raro, D . Uiolczyk, Rollan, 1 . Wąski, Jerry, Ras, Edelman, Swant, W. Leski, P. Sternschuss, ó. Pocher, Cy- trynówna, Br M ajde, J. Stern- berg, Apeiron, tl. B., Silber- man, A . N ykel, W. Adelberg, S. Spiro, Slawczyński, Mięt, J. Jarisch.
Z nadesłanych rysunków i utworów nie skorzystamy.
Ja k doniosła p ra sa , Juliusz K aden-B androw ski stara się o stanow isko dyrektora O pery W a rsz a w skiej n a sezon 1938|39. Mimo sprostow ania pogłoski przez K adena, n a ogólne żąd an ie czytelników , za
m ieszczam y odpow iedni rysunek.
8.
Rys. Ilenryk Tomaszewski
HONOR-ARJA Z OPERY.
DZIECI.
Bona poucza mała wycho
wankę:
— Jak się ciebie ktoś pyta, jak się nazywasz, to nie mów
„panna Jadzia" tylko Jadzia.
Tego samego wieczoru przy
szedł na kolację szef tatusia.
Szef był bardzo rozmowny, a kiedy spostrzegł dziecko pod
szedł do niego i zapytał:
— A panna jak się nazywa.
Dziewiczynka spuściła gło
wę i bąknęła pod nosem:
— Jadziunia, ale już nie
panna.-. W)
LEKARZ.
Lekarz pyta pacjenta:
— No i jakże się pan czuł dzisiaj rano?
— Dziękuję, już o wiele le
piej. Tylko jeszcze jedna bo
lesna rzecz — to oddychanie.
— Nie szkodzi... nie szko"
dzi.. niech pan będzie dobrej myśli, skończymy i z pańskim oddychaniem.
(O
M. SPIELMAN
RZECZ GUSTU.
Był obiad proszony, a na tym obiedzic,
Miał każdy z obecnych jeden żart powiedzieć.
Przy pełnych półmiskach stu gości siedziało, Wszystko śmiało jadło i śmiało się śmiało.
W samym kącie stołu jakiś chudy człowiek Nic nie mówił. Jadł tylko bez zmrużenia powiek.
„Czemu—ktoś go spytał — milczysz tak uparcie?“
Odparł: „Lubię żarty, ale wolę żarcie1'.
R. M. KAPATINO\V
K A T I A IŁ
Gdy Katia mię opuściła, na
stały dla mnie ciężkie dni. 0- garnęło mnie uczucie strasz
liwego osamotnienia. Wiedzia łem że nikt i nic mi jej nie za
stąpi. Wiedziałem, że nikt nie potrafi tak znakomicie goto
wać, czy też z takim mistrzo
stwem cerować me skarpetki, jak Katia. Lecz pocóż darem
ne żale? Życie kroczy nieubła
ganie naprzód. Król umarł, niech żyje król!
Zacząłem rozglądać się za następczynią. Nie należało to do rzeczy łatwych, Katia bo
wiem nie była moją żoną, ani kochanką, lecz służącą. Rozu
miecie więc teraz mój smutek i pojmujecie zarazem że mu- siałem być bardzo ostrożny w wyborze.
Szczęście jednak sprzyjało mi. Juz po paru dniach zja
wiła się istota przypominają
ca pod wieloma względami nieodżałowaną moją Katię:
podobna figura, podobny głos, podobne ruchy, ł wreszcie — co za bieg okoliczności! — również nazywała się Katia!
— Dlaczego opuściłaś po
przednie miejsce — spytałem.
— Pan Sebastow został przeniesiony do Moskwy, gdzie dostał wysoki urząd.
Będzie musiał teraz dużo roz
jeżdżać i wygłaszać propagan
dowe odczyty. A ponieważ nie wiedział, czy będzie prowa
dził gospodarstwo, więc też nie mógł mię zabrać. Bardzo mu było żal rozstawać się ze mną. Dwanaście łat służy
łam u niego!... • Tu głos jej zadrżał.
— Wierzę, wierzę, moja dro
ga! — powiedziałem. — A czy potrafisz ty sama zarzą
dzać moim domem?
— Oczywiście — odparła
— u pana Sebastowa też sama wszystko robiłam.
Bardzo dobrze, a czy bę
dziesz umiała prać moją bie
liznę, prasować i utrzymywać w porządku!
— Naturalnie! U pana Se
bastowa też prałam, prasowa
łam i utrzym...
— No to doskonale! A na kuchni znasz się?
— Ma się rozumieć! Pan Se
bastow był bardzo ze mnie zadowolony. Pod względem jedzenia bvł bardzo wymaga
jący i właśnie u niego nauczy
łam się wykwintnego przyrzą
dzania potraw.
— Cudownie! — zawołałem i ślinka napłynęła mi do ust w przeczuciu przyszłych roz
koszy. — Przyjmuję cię, jesz
cze dziś możesz przyjść z rzeczami!
Dokładnie w tydzień po tym pamiętnym dniu poprosiłem
Katię o chwilkę rozmowy.
Droga Katiu! — rozpo
cząłem z góry ułożone prze
mówienie. Jestem z ciebie bar
dzo zadowolony! Krzątasz się pracowicie, jak pszczóiKa, mieszkanie lśni czystością, a moja bielizna mogła by być dumą każdej pani domu! Pod
łoga błyszczy jak lustro, a szyby w oknach są przejrzy
ste jak kryształ, tylko hm...
tego... co do twych umiejęt
ności kucharskich to... jak by to powiedzieć... krótko mó
wiąc potrawy, które mi przy
rządzasz, to coś me nadające
go się zupełnie do jedzenia, to ohyda, to katastrofa! W ży
ciu nie jadłem podobnego świństwa. tw oja kapusta kiszona ma smak mrożonego drutu, twoje pomidory są kwaśne jak ocet, marchewka twarda jak skala, a groch przypomina kule karabinowe!
jedna potrawa jest gorsza od drugiej. Jestem u kresu sił.
Nie chciałbym cię odprawiać, gdyż poza tym jestem z ciebie zadowolony... Cóż więc ro
bić?
Katia zalała się łzami.
— Nic nie rozumiem — łkała — nic nie rozumiem!..
Pan Sebastow jest rzeczywi
stym radcą stanu, a nigdy mi nie powiedział czegoś podob
nego! Taki był zadowolony ze mnie. Dwanaście lat byłam u niego!
Zastanowiłem się. Jeżeli rzeczywisty radca stanu, więc urzędnik piątej katego
rii przez dwanaście lat jadł to, co mu Katia zrobiła i nie umarł, to dla zwykłego refe
— Co za czasy nastały!
U m ierają ludzie, którzy daw niej nie w iedzieli n aw et, co to jest śmierć*
renta, a więc urzędnika ósmej kategorii, straszliwe przysma
ki Kati powinny byc ucztą nukullusa. Chyba, ze w tym wszystkim kryje się jakaś ta
jemnica.
tfy wyświetlić tę sprawę wziąłem urlop i pojechałem do Moskwy.
Pan Sebastow, rzeczywisty radca stanu piątej kategorii, przyjął mnie nad wyraz ser
decznie. Js.atia juz mu pisała, z.e służy obecnie u mnie.
— Ale szczęściarz z pana, żeby taki skarb pozyskać!
Ach, Katia to prawdziwa per
ła! Dopiero u mnie właściwie obznajmiła się wykwintną ku
chnią — trzeba panu wie
dzieć, że jestem wielkim sma
koszem i była najlepszą słu
żącą, jaką kiedykolwiek mia
łem, a zarazem moją entuz
jastyczną zwolenniczką! 0 tak muszę stwierdzić, ze gdy
by nie Katia, me siedziałbym tu dziś i me walczył o swoje ideały! 0na była moim nat
chnieniem, ona dodawała mi zapału!...
Pan Sebastow wbił zachwy
cony wzrok w sufit, a ja mil
czałem, by nie płoszyć jego tęczowych wspomnień.
— Czy ona robiła panu kie
dy kiszoną kapustę? — za
gadnął nagle takim tonem, jak by dowiadywał się czy widziałem kiedyś wiszące o- grody Semiramidy.
— istotnie — odrzeklem — ze smutnym uśmiechem właściwie w tej sprawie tu przybyłem! Smakuje jak mrożony drut. Jak pan mógł
jeść coś podobnego, pahie rzeczywisty radco stanu?
— Co pan chciał przez to powiedzieć? — spytał Seba
stow i uśmiech znikł z jego warg.
Przypomniałem sobie nagle, że przecież Katia u niego na
była znajomość wykwintnej kuchni. Trzeba być ostrożnym Mieć wroga w osobie rzeczy
wistego radcy stanu piątej ka
tegorii to nieprzyjemna spra
wa, zwłaszcza, gdy człowiek spodziewa się awansu na wi ce-sekretarza. Nie warto ry
zykować kariery nawet dla całej kapusty kiszonej świa
ta.
— Myślę... hm... ehciałem po wiedzieć... oczywiście... nie
wątpliwie ta kapusta jest zna
komicie przyrządzona... je
stem z całym uznaniem dla pańskiej szkoły... tylko.... ma smak zupełnie surowy.,, tak strasznie surowy., jakby wca
le nie była gotowana... po- prostu... że tak powiem...
żarcie dla świń!...
Nie poprawiło to jednak mej opinii u pana Sebastowa.
Przeciwnie, jego twarz zmie
niła się straszliwie. Wygląda
ła jak kamienna maska - - dumna, nieruchoma, i zimna jak kiszona kapusta Kati.
— Pardon! — wycedził. — Jestem bardzo zajęty i nie mam czasu dla pana!
Ukłoniłem się i wyszedłem złamany na korytarz. Tu wzrok mój padł na wiszący na ścianie olbrzymi plakat, którego nie zauważyłem wchodząc.
„Rosjanie, jedzcie surów
ki!'1 — krzyczały łokciowe li
tery u góry.
Całość była proklamacją ko
mitetu wykonawczego wszech rosyjskiego ruchu witamino- wo-surówkowego i kończyła się zaproszeniem na wielkie zebranie, na którym osobiś
cie będzie przemawiał wódz ruchu Iwan Iwanowicz Seba
stow rzeczywisty radca stanu piątej kategorii...
Moja nominacja na stano
wisko wice-sekretarza nie na
stąpiła dotąd...
Jak długo ma jeszcze trwać okres pokuty, panie Seba
stow? Dwa lata już jem bez szemrania to, co mi przyrzą
dza pańska uczennica. Tę
sknię za tytułem i poborami wicesekretarza siódmej kate
gorii. Tęsknię za gorącą, piep
rzną dobrze ugotowaną, ka
pustą!...
Przełożył M e-W a.
ROZMOWA
Salek rozmawia z Mońkiem na ulicy. W pewnym momen
cie obok rozmawiających prze cbozi jakaś elegancko ubrana kobieta. Salek łapie za rękę Mońka.
— Widzisz?
— Widzę.
— Przez nią straciłem sto tysięcy złotych.
• _ Nie rozumiem. Skąd do ciebie taka duża suma?
— Co za suma?... Ona ma sto tysięcy złotych posagu i nie chciała za mnie wyjść.^
SZKOŁA
Nauczyciel w klasie pyta.
_ A teraz niech mi powie naprzykład Heniek z czego ro
bi się kiełbasę. . Heniek unosi się z. ławki i
milczy. , ,
_ No? Już kto iak kto, a- le ty napdwno powinieneś
\iriPfl *71 f*O
Heniek cicho bąka pod no
sem: _Owszem, ja wiem, ale me mogę powiedzieć.'
— Dlaczego??
— Bo ojciec powiedział, że mi wyfcije wszystkie zęby.
|„OLLA CRISTALIN"~lo rewelacja |
I
ZlZanam aa riufafwzŁ tą
ć 6-
f
pjroufe dla daroshpk k tn.fabr.KOWOLSKINfl
B Ó L A C h . V j
tb u y t uyułnatywyeA
o e o w
ym A T E R jo tv
ANGIELSKIE
KOCHAJMY ZWIERZĘTA Boluś jest na przyjęciu u znajomych. W pewnej chwi
li urocza córka gospodyni zwraca się do niego:
— Czy to prawda, że pan tak bardzo lubi zwierzęta?
Boluś nerwowo obciąga ma
rynarkę. ,
— Ależ oczywiście.
— A dzikie także?
— Ach, naturalnie. No bo czyż może być coś lepszego nad pieczeń sarny. (1)
KTO MIECZEM...
Fabryka broni w Solingen jest jedną z najstarszych na świecie.
Pewien turysta zwiedzając ją spytał przewodnika:
— Jak długo właściwie ist
nieją już te zakłady?
— Roku założenia nie mo
żemy panu dokładnie podać—
brzmiała odpowiedź. — Jed
no jest tylko pewne, że miecz którym archanioł wypędził A- dama i Ewę z raju, był już sporządzony w Solingen! (t).
T .. W H A N D L
T E X IM
z ie l n a
3
oCO TYDZIEŃ PREMIA
DLA CZYTELNIKÓW
oryginał najlepszego rysunku ze „Szpilek"
za 5 groszy.
Pragnąc umożliwić czytelni
ków^ i przyjaciołom „Szpilek"
posiadanie oryginalnych ry
sunków reprodukowanych w
„Szpilkach" redakcja posta
nowiła rozlosowywać co ty
dzień, ten rysunek z numeru, który najwięcej będzie się po
dobał czytelnikom.
W ten sposób każdy z czy
telników może stać się posia
daczem t y c h rysunków reprodukowanych w „Szpil
kach", które sam uzna za naj
lepsze.
Chcąc brać udział w coty
godniowym losowaniu pre
mii należy na podanym ku
ponie, p o d k r e ś l i ć n u m e r r y s u n k u , uważa
nego za najlepszy, następnie k u p o n w y c i ą ć i *wło- żyć do koperty. Na kopercie należy n a k l e i ć z n a c z e k za 5 gr., napisać
„D R U K“, a d r e s „Szpi
lek" (Warszawa I, ul. W oj
ciecha Górskiego 6), oraz na odwrocie swoje n a z w i s- k o . i m i ę i a d r e s . Na kuponie, oprócz podkreślenia, n i e n a l e ż y robić żad
nych dopisków, jak równie n i e n a l e ż y z a k l e
j a ć k o p e r t y . Rysunek uznany przez większość nad
syłających kupony za najlep szy, zostanie rozlosowany po między w s z y s t k i c h , którzy kupon nadeszlą, bez względu na to, który numer rysunku podkreślili.
Losowanie odbywać się bę
dzie zawsze w każdy czwar
tek w lokalu redakcji „Szpi
lek" o godzinie 17-ej. Przy czem, każdy zainteresowany czytelnik, może być przy tym obecny. Losowanie rysunku z N-ru bieżącego, z powodu ś w i ę t a przypadającego w czwartek, odbędzie się w pią
tek dn. 17.V1 r. b. o godzinie 17-ej- '. •> 1
KUPON z Nr. 24 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11
T e imin nadsyłania 15 czerwiec
„ S z p i l k i " u k a z u j ą s i ę c o t y d z i e ń . — Przedruk bez podania źródła wzbroniony.
Prenumerata kwartalna wraz z przesyłką 3 zł. Za granicą 4.50 zł. Przekaz rozrachunkowy nr. 766.
Redakcja i Administracja: Warszawa, W. Górskiego 6 m. 1 teł. 3-36-91. Administracja czynna codziennie od 10 do 13. w poł.
Redakcja przyjmuje w poniedziałki i czwartki od 5-ej do 6-ej pp. Rękopisów nie zwraca się.
Opłata pocztowa uiszczona gotówką. Cena ogłoszeń: w tekście 1 zł. za mm.
Redaktor: Eryk Lipiński_____________________ Wydawca: Michał Sass
Drukarnia Dziennikarska, Warszawa, Ogrodowa 39/41, tel. 3-22-17.