• Nie Znaleziono Wyników

Boje o rym

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Boje o rym"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Lucylla Pszczołowska

Boje o rym

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 61/4, 161-177

(2)

LUC Y LL A PSZC ZO ŁO W SK A

BO JE O RYM

W dziejach polskiej poezji rozeg rały się dw ie w ielkie b a ta lie w okół sp ra w ry m o w ania w iersza. Jed n a d a ła w początkach X IX w. zwycięstwo n ie stosow anem u dotąd właściwie w w ierszu literack im ty p o w i w spół­ brzm ienia, tzw . ry m o w i m ęskiem u. T en sposób ry m o w ania stan ow ił in te ­ g raln ą część now ej koncepcji języka poetyckiego, wchodził w sk ład ca­ łego zespołu czynników decydujących o odm iennym niż dotąd sty lu w ie r­ sza, w y ra ż ał w raz z n im i now e konw encje k ształto w an ia w ypow iedzi. O ty c h jego szerszych k o n tek stach piszę n a in ny m m iejscu n iniejszy a rty k u ł chciałabym poświęcić głównie drugiej „w alce o now y ry m ” , tej znacznie n am bliższej, k tó ra toczyła się w m iędzyw ojennym dw udziesto­ leciu. A le poniew aż w obu b ataliach dostrzec się d ają p ew ne w spólne dążenia, sp ró b u ję odpowiedzieć n a jp ie rw n a pytanie, co dał ów jed n o - zgłoskow y ry m naszem u wierszowi.

I tu stw ierdzić trzeba od razu, że realn e korzyści n ie by ły tak duże, jak by się m ogło w ydaw ać w ogniu polem ik wokół nowego sposobu rym o ­ w ania. M ęski ry m n ie p rz y ją ł się szeroko, nie s ta ł się n ig dy ró w no rzęd­ ny m p a rtn e re m ry m u półtorazgłoskowego, tzw . żeńskiego. R ym o p a rty n a m onosylabach od p ierw szych chw il swego istn ien ia m iał w poezji literackiej pew n e ja k b y w ydzielone sobie rejo n y — i to w różnych p rzekrojach. A więc był ry m em w iersza o ludow ej stylizacji, sty lizacji piosenkow ej, szczególnie częstym w refren ach , a jednocześnie ry m em przede w szystkim w ystępującym w strofie, p raw ie w yłącznie p rzy ty m w stro fie o w ersach kró tk ich — pew no dlatego, że ta k a stro fa m iała zawsze n ach y len ie ku m elice. N iektóre g atu n k i w ogóle ry m u m ęskie­ go nie przyjęły. N igdy nie w szedł on do d ram atu czy do dłuższego poe­ m atu, chyba że n a zasadzie lirycznych w staw ek. I, co najw ażniejsze, w polskiej poezji ry m m ęski od swoich początków istniał i do tej p o ry

1 L. P s z с z o ł o w s к a, H ar m on ia i „ k u s y ś p i e w ”. W zbiorze: S tu d i a z te o r ii

i h is to rii p oezji. Seria 2. W rocław 1970.

(3)

istn ieje n a p raw ach w spółkom ponentu organizacji rym ow ej w iersza, m o­ że n a w e t — ty lk o m ody fikato ra. W łaściw ie z reg u ły jednozgłoskow y rym p ojaw ia się w przeplocie z ry m em żeńskim , o p a rty m n a w spół­ brzm ieniu w yrazów w ielozgłoskow ych. T ak było już w pionierskim w ierszu B rodzińskiego:

Z p iek łem n ieb o ła ń cu ch wije,, Z cierniem razem spaja k w ia t, P rzez z łe ty lk o dobre ży je,

N a tej w ad ze sto i ś w i a t 2.

T aką też rolę u rozm aicenia prozodyjnej p o staci w iersza o d g ry w a ry m m ęski w późniejszej poezji — czy to będzie M ickiewiczowska ballada, czy s tro fy K onopnickiej i A snyka, czy poezja X X w ieku.

Dlaczego ta k się dzieje? P rzy czy n a te j m ało sam odzielnej funkcji, ja ­ ką p e łn i w n aszym w ierszu ry m m ęski, leży w językow ych w arun k ach jego egzystencji. W polskim zasobie słow nikow ym je s t n iew iele form jednozgłoskow ych, szczególnie ty c h o p e łn y m znaczeniu, ja k „k oń ”, „noc” , „zły”, „dać” itp. W sy tu a c ji ry m u o stosunkow o dużej dokładności — a tak a p a n u je p rzez cały w iek X IX — zm uszałoby to p rz y szerszym za­ stosow aniu ry m u m ęskiego do o b racania się ciągle w k ręg u ty ch sa ­ m ych zestaw ień alb o do n ad u ży w an ia w rym ow ej pozycji różnego ty p u zaim ków, ty ch „m ię”, „sw ój”, k tó re n a końcu w ersu brzm ią szczególnie n a trę tn ie . Tego ro d zaju m onosylaba p ostaw iona w ry m ie stan ow i zawsze sam odzielny zestrój akcentow y, a ta k i zestrój w niesłych anie p a ro k sy - tonicznej polszczyźnie je st o stry m zakłóceniem tok u, chyba że da się w kom ponow ać w jak iś re g u la rn y krok, w u kład sylabotoniczny. W te­ dy akcen t m onosylaby sta je się jed n y m z akcentów m etrycznych, jej akcentow a sam odzielność uleg a osłabieniu. D latego to m. in. ry m op arty na m onosylabie od razu stow arzyszył się z w ierszem sylabotonicznym , a pew no i p rzy czynił się do sylabotonizacji k rótk ich form atów . N atom iast w zorców dłuższych — 13- i 11-zgłoskowca — k tó re dla polskiego w iersza były podstaw ow ym m ateriałem , ry m jednozgłoskow y w ogóle n ie dotknął.

Z ty c h jego n iew ielkich m ożliw ości zdaw ali sobie spraw ę teo rety cy św iadom i cech w ypow iedzi w ierszow anej.

N ie jestem ja te g o zdania, iażeby ta k im w ierszem p isan o traged ie i ten sam rym często p ow tarzan o, co d la w ie lk ie j tru d n ości w y n a le z ie n ia n ow ych in aczej b y ło b y p ra w ie n iep od ob n ym 3<

— pisze K rólikow ski, w ielki przecież e n tu z ja sta ry m u m ęskiego. A p r a ­

2 K. B r o d z i ń s k i , Z łe i dobre. „ P am iętn ik W arsza w sk i” 1816, t. 6, s. 335. 3 J. Г. K r ó l i k o w s k i , U w a g i nad j e d n o z g ł o s k o w y m r y m e m . „P am iętn ik

(4)

wie w 100 la t potem W óycicki stw ierdza, że „ry m y żeńskie [...] są gib­ sze, obfitsze w naszym języku i bardziej ro zm aite” 4.

A le pom im o ty ch ograniczeń w ejście rym u m ęskiego do poezji lite ­ rackiej stało się w ażnym etapem w dziejach w iersza. Tylko że tej w aż­ ności dop atryw ać się trzeb a może nie ty le w płaszczyźnie k o n k retn ej budow y w spółbrzm ień, ile szerzej — w płaszczyźnie fu n k c ji ry m u w ję ­ zykow ej organizacji w iersza. W ty m zakresie obserw ow ać się dają p e w ­ ne tendencje, poprzez k tó re ry m wiąże się z całym w ypełnieniem u tw o ru w różnych jego aspektach. Dotyczą one przede w szystkim gram atycznej postaci ostatniego w y razu w wersie.

N ie wchodząc tu w szczegółowe zm iany tych tendencji, stw ierdzić m ożna krótko, że w w ierszu rom antycznym niepo ró w nan ie słabiej niż w poprzednim okresie w ystępuje skłonność do ry m o w an ia w yrazów ty c h sam ych kateg orii m orfologicznych, w ty ch sam ych p rzypadkach, ro d za­ jach, liczbach, słowem — do rym u gram atycznego. Otóż ry m jednozgło- skow y n iejak o z sam ej swojej n a tu ry sp rzy ja takiej niechęci do ry m u gram atycznego. G ram atyczna zgodność w spółbrzm iących w yrazów nie narzu ca się w nim z tak ą siłą, jak to się dzieje w w yp adk u form dłuż­ szych, wielozgłoskowych. Bardzo nik łe m ożliwości m a ry m jednozgłosko-

wy o p a rty ty lk o n a gram atycznej końcówce, podczas gdy w rym ie żeń­ skim m ożna bez końca zestaw iać różne w yrazy w tej sam ej form ie fle k - sy jnej: jechała / śpiew ała (/ m usiała / brała / wyglądała; ładnego / do­

brego / zielonego / obcego; itd. W zbiorze w yrazów w ielozgłoskow ych

p ełny rym gram aty czny je st najczęstszym rym em „p rzypadkow ym ” . M ęski ry m pozw ala tylk o n a k ró tk ie tak ie serie i na stosunkow o m ało takich serii: z ły m / c n ym / m d ły m , m iał / chciał / brał / dał — i chyba niew iele więcej da się znaleźć rym ów .

Ale w ażniejsza dla w iersza literackiego, k tó ry takich rym ó w fle k - syjnych już w epoce Ośw iecenia s ta ra ł się zbyt często nie stosow ać, je s t p ersp ek ty w a zgodności „półgram atycznej”, p rzy której p rzestrzeń ry m o ­ wa obejm uje prócz końców ki także część rdzenia. Dla ry m u żeńskiego będzie to np. śliczne / uliczne, rozdziela / w ystrzela czy śp ie w em / g n ie ­

w em . Takie „półgram atyczne” ry m y są przy zestaw ianiu m onosylab p ra ­

wie niem ożliw e. P ew ną rolę m ogą grać ry m y „zerokońców kow e”, np.

brat / św iat czy złość / kość, ale po pierw sze, ich częstotliwość jest re ­

gulow ana niew ielką ilością istniejących form , a po w tóre — co dla nas chyba w ażniejsze — w ten sposób, z zerem końcówki, rym ow ać m ożna w yrazy w różnych form ach gram atycznych: m ianow nik z biernikiem . Fakt, że w y razy zrym ow ane nie korespondują ze sobą n a płaszczyźnie

4 K. W ó y c i c k i , F o rm a d ź w i ę k o w a p r o z y p o ls k ie j i w i e r s z a pols kie go. W ar­ szaw a I960, s. 154 (w yd. 1: W arszaw a 1912).

(5)

gram atyczn ej, oznacza zaś, iż całe ry m u ją ce w ersy nie są zbudow ane p aralelnie.

T ak i bow iem je st głębszy sens zjaw iska zgodności czy niezgodności gram aty czn ej pom iędzy w y razam i stojącym i w pozycji rym ow ej w spół­ brzm iących ze sobą w ersów : w y ra ż a się p oprzez n ią podobieństw o lu b odm ienność budow y całych ty ch w ersów . O dw rót od gram atycznego r y ­ m u, o k tó ry m tu m ów im y, w iąże się więc z lik w id acją dążeń do p a ra le l- nej budow y wersów , ta k n arzu cającej się i częstej w w ierszu re g u la r­ nym , gdzie samo rozczłonkow anie w ypow iedzi ju ż się w jak ie jś m ierze do tego p rzy czy n ia.

W ciągu w. X IX dążenie do p rzeciw staw ienia się gram atycznej zgo­ dzie, do ry m o w an ia n ie ty lk o rozm aity ch p rzy p ad k ó w w yrazów , ale i ro zm aity ch części m ow y, s ta je się coraz w yraźniejsze. R ym g ram a­ tyczny pod koniec w ieku je s t ju ż w łaściw ie b ardzo rzadko w y stę p u ją ­ cym, używ an y m do sp ecjaln y ch poruczeń sposobem zestaw iania w y ra ­ zów. W poezji p ozytyw izm u sp o ty k a się go czasam i w tw órczości piosen­ kow ej, w zorow anej na poezji ludow ej, gdzie ry m gram aty czn y i zw ią­ zany z nim p aralelizm stanow ią podstaw ow e elem enty s tr u k tu ry w ier­ sza. P óźniej, w po ezji M łodej Polski, sy m etry czn a budow a w ersów i rym g ram a ty c z n y — a często będzie to p e łn y ry m gram atyczny, końców ko­ w y czy zw łaszcza sufiksalno-końców kow y — po jaw iają się w innej jesz­ cze funkcji: u w y d a tn ia n ia jednodźw ięczności w ypow iedzi, przew agi ele­ m en tu dźw iękow ego n a d znaczeniow ym . Bo w pełn ym gram atyczn ym rym ie, dzięki p o d k reślen iu p rzez w spółdźwięczność tylko końców ki czy ew en tu aln ie — su fik su i końców ki, n a stę p u je ja k b y o dbarw ienie treścio ­ we w yrazów . W y starczy tu zacytow ać np. S tanisław a Brzozowskiego:

Jam P a n i od d alon ych o d w ieczn y ch ogrodów , gd zie obok róż cy p ry sy stoją zam yślon e; o tw ie r a m tw o je ok n a zb yt długo zam knione

na m d o ś ć tc h n ie ń w io sen n y ch i sło n eczn y ch w sch od ów . I u tracon a n ieg d y ś dla cieb ie p rzed w cześn ie,

u m iem z a w sze o d gad n ąć (o S erce p am iętn e!) ciał n agich i p rzeczy sty ch o b ja w ien ia sm ętn e i g rz e c h y pośród m ro k ó w sk ry w a n e b o leśn ie.

(Kt óra pr z y j dz i e )

A dla ry m u półgram atycznego — przypom nieć choćby Deszcz j e ­

sie n n y Staffa.

Ale to są rzeczy doraźne, p rzew ażają zaś, ja k wyżej w spom niałam , ry m y niegram aty czn e. Otóż tak ie zestaw ianie różnych części m ow y p rzy założeniu, że się ry m u je dokładnie, d a je do dyspozycji ograniczony słow ­ nik w yrazów m ogących się znaleźć w pozycji rym ow ej. P e w n e rozsze­ rzenie p e rsp e k ty w podsuw a — n ie ja k o au tom atycznie — ry m m ęski,

(6)

lecz też je s t teg o n iezbyt dużo. W swojej bogatej strofice poezja M ło­ dej P o lsk i w yeksploatow ała większość ty ch m ożliwości słow nika rym ó w niegram atycznych. Większość — a nie w szystkie, bo, ja k wiadom o, wcho­ dziły tu w grę tak że ograniczenia n a tu ry sem antycznej: pozycja ry m o ­ w a nie dopuszczała słów w yraźnie niepoetyckich. Rozszerzenie słow nika rym ow ego m ożliw e więc było od tej stro n y, przez w prow adzenie prozaiz- m u — i to zrobią później skam andryci. Ale m ożliw ości znacznie w ięk ­ sze, jeśli chce się odejść od gram atycznej zgody ry m u jący ch w yrazów , daje droga w iodąca przez inne obszary, a m ianow icie rym ow anie n ie ­ dokładne.

R ym g ram atyczn y je st bowiem w naszym języku dosyć ściśle sko­ relow any z dokładny m pow tórzeniem końcowej sekw encji głosek. Nie znaczy to, oczywiście, że nie istn ieją w spółbrzm ienia zarazem g ram a­ tyczne i niedokładne. A le w porów naniu z „potęgą gram atyczności”, ja ­ kiej podlegają w spółbrzm ienia dokładne, są to w yp ad k i znacznie rz a d ­ sze. Ł atw o się o ty m przekonać np. n a m a te ria le poezji ludow ej, gdzie k ró lu je p aralelizm i rym gram atyczny, a rów nocześnie sporo je s t rym ów niedokładnych. P o ró w n ajm y choćby udział w tej gram atyczności — r y ­ m u dokładnego i najprostszego asonansu, obejm ującego tylko spółgło­ skę poakcentow ą, ty p u uboga / poda, pani / z w am i czy jeziora / kościo­

ła. O każe się, że w śród w spółbrzm ień dokładnych ry m y gram aty czne

stan ow ią przeszło 70%, w śród asonansów — p raw ie trz y razy m niej, p rzy czym rym ów o p a rty c h tylko n a końcówce nie m a w tej drugiej g ru p ie w cale.

Asonans i w ogóle n iedokładny ry m jest więc ja k b y fu rtk ą , przez k tó rą wchodzą do poezji ry m y niegram atyczne. W chodzą zaś już od w czesnych okresów jej dziejów, bo polski ry m nig dy nie b y ł ab so lu t­ nie dokładny; g ra ją tu rolę głównie osobliwości w ym ow y gw arow ej i pew ne dowolności indyw idualne, k tó re się p rzy jm u ją p otem w język u literackim . Ju ż K ochanow ski — kod y fik ato r przecież ry m u półtorazgłos- kowego — zestaw ia gorącej i ręce czy n ieste ty i w z ię ty , a więc stosuje, choć ogrom nie rzadko, niedokładne rym ow anie. Takie rozm aite nied o­ kładności, szczególnie w wygłosie ry m u jący ch w yrazów , s ta ją się czę­ stsze w w. XVII, ulegają pew nym ograniczeniom w poezji O św iecenia, jeszcze w iększym — u pseudoklasyków , znów rozszerzają nieco swój za­ kres w w ierszu rom antycznym . Od tej pory przez w iele dziesięcioleci nic się nie zm ienia, dopiero na p arę lat przed pierw szą w ojną św iatow ą zaczynają się zjaw iać częściej odstępstw a od dokładnej w spółdźw ięcz- ności końcowej wersów.

To odchodzenie od dokładnego ry m u pierw si zasygnalizow ali jęz y ­ koznaw cy. W 1920 roku K azim ierz N itsch ogłasza, że w lata ch w o jen­ nych i tuż po w ojnie w naszym w ierszu pojaw iła się „now a zasada r y

(7)

-m ow a” 5. P olega ona n a obojętności wobec ostatniej spółgłoski w yrazu, a więc n a ry m o w an iu np. ciskam / bliska czy d iam en tem / w yciśnięte, a coraz częściej też — n a lekcew ażeniu dokładności w spółbrzm ienia sa ­ m ogłoski w ostatniej sylabie ry m u żeńskiego; ilu stru ją to ry m y w y ­

śle / m y ś li czy chłopcem / obcy. N itsch dostrzegł stosow anie tej now ej

zasady u Iw aszkiew icza, T uw im a oraz u k ilk u pomimejlsizych poe|tów, p u b lik u jący ch w czasie w ojny. Rów nocześnie praw ie Ja n Łoś zw raca uw agę n a nied aw n o w yd an e O k to sty c h y Iw aszkiew icza, gdzie, ja k m ó­ wi, „licencje w ry m ach są znaczne, np. a m u le t / T h u le czy konie / dło­

n i ”, czyli to samo, co zaobserw ow ał N itsch, a „niek ied y p o eta um yślnie

ry m y zastęp u je p rzez aso n an cje”, ry m u je r zęd e m I jarzębin czy opuncji / p u n k ty . Są to zdaniem Ł osia rzeczy, „z k tó ry m i ucho polskie z tru d ­

nością tylko pogodzić b y się m ogło i w ątpić m ożna, czy do nich p rz y ­ w y k n ie ” 6.

W O kto stych ach je s t znacznie więcej p ropozycji zakłócania tra d y ­ cy jn ej postaci ry m u niż te, k tó re w ym ienia Łoś. W łaściw ie tom ik Iw asz­ kiew icza zaw iera niem al p e łn y re je s tr now ych sposobów rym ow ania, k tó re później szerszą falą w ejd ą — czy choćby będą p ró bo w ały w ejść — do poezji 7. A le i O k to sty c h y , i rów nież o p eru jące now ym i rym am i K re ­

sk i i fu tu r e s k i M łodożeńca b y ły zjaw iskam i odosobnionym i w swoim

czasie ■— może dlatego, że te now e ry m y w y stę p u ją w nich obok d aw ­ nych, a w łaściw ie n a ich tle. Jeszcze bardziej sporadyczny c h a ra k te r m ają now e w spółbrzm ienia w e w czesnych w ierszach S terna, w niek tó ­ ry ch u tw o rac h T uw im a. N iem niej je d n a k pow oli p rzyg oto w uje się g ru n t dla fro n taln eg o a ta k u , ja k i p rzy p u ściły now e ry m y w latach 1923— 1924. U k azu ją się w ted y druk iem W iatraki Broniew skiego, W ierszy tom czw a r­

t y T uw im a, ale p rze d e w szystkim A i Ż y w e linie P e ip e ra oraz Ś r u b y

P rzy b o sia — zbiorki, w k tó ry ch sy tu a c ja zm ienia się d iam etralnie: n o ­ w e ry m y sta ją się w nich szerokim tłem dla rzadko już w racający ch do kładn ych w spółbrzm ień.

W początkach 1925 r. te now e sposoby rym o w an ia u zy sk u ją też w y- v ra z w w ypow iedzi teo rety czn ej, co p ra w d a jeszcze bardzo ogólnej. W w y ­ d anym wówczas odczycie N ow e usta Tadeusz' P e ip e r w imię w alki ze śpiew nością i m onotonią w iersza w y stę p u je z ostrym potępieniem ry ­

5 K. N i t s c h , N o w a z a s a d a r y m o w a . „Język P o ls k i” 1920.

6 J. Ł o ś , W i e r s z e p o ls k ie w ich d z i e j o w y m r o z w o j u . W arszaw a 1920, s. 448— —450.

7 Oprócz w y m ien io n y ch — rym „ u c ię ty ” (np. k o ń ! dłonie), rym częściow o h om on im iczn y sk ład an y (da le k i / d ale kie), p rzesu w a n ie w sp ó łd źw ięczn o ści w lew o, w głąb w yrazu ( d r e s z c z e / d e s z c z e ; ten sam zabieg w poprzednim ty p ie rym u), a son an s z n eu tra liza cją d źw ięczn o ści (p a z n o k cie / W ołogdzie). O w szy stk ich tych ty p a ch rym ow an ia b ęd zie m ow a d alej.

(8)

m u bliskiego, a zarazem dokładnego. Rym — w przęgnięty w służbę pięknego zdania — pow inien pojaw iać się reg ularnie, ale n ow a w rażli­ wość w ym aga przyciszenia go, oparcia n a oddalonych związkach. J e d ­ n y m ze sposobów takiego rozluźnienia związków pom iędzy ry m u jący m i w yrazam i m a być oddalenie w spółbrzm ień, drug im — asonans, k tó ry pow inien zupełnie w yrugow ać ry m dokładny.

Tezy P e ip e ra częściowo pow tórzył, częściowo złagodził, częściowo za­ m ącił, a w reszcie u zupełnił w łasnym pom ysłem L eonard O kołów -Pod- horski. W ystępując w krótce potem z obszernym a rty k u łem pt. O r y m o ­

w a n iu 8, Okołów, k tó ry przy p isu je rym ow i d ecydujący w pływ n a treść

u tw o ru poetyckiego, głosi hasło ry m u rzadkiego i trudnego. D om aga się całkow itej rezy gn acji z ry m u gram atycznego, k tó ry pow inien być za­ stąp io n y p rzez zestaw ienia słów o ja k n ajb ardziej odległej tre śc i — a jednocześnie o w spółbrzm ieniu wzbogaconym przez spółgłoskę przed- akcentow ą. I tu je st w łaśnie m iejsce n a w łasny pom ysł Okołowa: szcze­ gólnie ry m m ęski, dźwiękowo uboższy z n a tu ry rzeczy, rozszerzyć o tzw. spółgłoskę oparcia (consonne d ’appui), rym ow ać głos / kłos, k ro k / w zrok itp .9 Ale w spraw ie dokładności ry m u Okołów zajm uje stanow isko b a r­ dzo niew yraźne, a w n a stęp n y m arty ku le, p t. W obronie n o w ych r y ­

m ów 10, w ręcz w yznaje niechęć do asonansów i „rym ów n iezu pełn ych ” .

N a ty m m. in. polega jego niekonsekw encja, n iekonsekw encja z p u n k tu w idzenia językow ych m ożliwości realizacji rym ów bogatych: p rzy zało­ żeniu ry m o w an ia dokładnego, a p rzy ty m niegram atycznego, ich słow ­ n ik jest ogrom nie ubogi.

Z tego fa k tu zdaje sobie spraw ę znakom icie K azim ierz N itsch, k tó ry sprow okow any a rty k u łem Okołowa w ystępu je tera z z obszerną analizą i oceną sytuacji, ja k a w ostatnich latach w ytw orzyła się w dziedzinie r y ­ m ow ania. A nalizując głów nie d rukow ane w „S kam and rze” w iersze T u ­ w im a, Słonim skiego i — zwłaszcza — Broniew skiego, N itsch stw ierdza, że zarysow uje się u nich dążenie do zacierania w spółdźw ięczności k o ń ­ cowej przy jednoczesnym przesu w an iu w spółdźwięczności n a pozycje p rzed akcentem . R edukcję zgłosek nieakcentow anych p rzyp isuje N itsch w pływ om rosyjskiej poezji — Briusow a, P astern ak a, S iew ierianina. Jest ona tam zgodna z typem głosow ym red u ku jąceg o języ k a rosyjskiego. Tym się też tłum aczy — m ów i — częsta w poezji rosyjskiej dążność do rym ów głębokich: „są one w now szym w ierszu reko m p ensatą [...] za obojętność poakcentow ego zakończenia” .

8 L. P o d h o r s k i - O k o ł ó w , O r y m o w a n i u . „S k am an d er” 1925, z. 1. 9 Ż eń sk ie rym y ze sp ółgłosk ą oparcia w p row ad zał I w a s z k i e w i c z w O k to -

s t y c h a c h (zob. p rzyp is 7).

10 L. P o d h o r s k i - O k o ł ó w , W obron ie n o w y c h r y m ó w . „S k am an d er” 1926, z. 44/46.

(9)

Ale w w ierszu polskim ta k a zasada n ie opiera się n a w łaściw ościach system u językow ego, N itsch więc tra k tu je ją ja k o „m echanicznie p rz e ­ ję tą ro sy jsk ą m odę ry m o w ą” , k tó ra rozpow szechniła się u n a s przede w szystkim ze w zględu n a „znacznie w iększą łatw ość rym ów niepełnych i asonansów ” . Now e ten d e n c je ry m o w ania stano w ią dla polskiego ry m u decydujące zagrożenie, p rze d k tó ry m N itsch ostrzega:

[Przy ty m ] p rzesu w a n iu części zgodnej ku środ k ow i w y ra zu p o w sta je ja k iś d ziw n y rym w e w n ę tr z n y [tzn. w e w n ą tr z w yrazu ] p rzy ró w n o czesn y m zatarciu rym u k oń cow ego. P o n iew a ż te n w y k o le jo n y ty p w y stę p u je — jak dotąd — k a p ry śn ie p o m iesza n y z w sz e lk ie g o rodzaju in n y m i rym am i, p ełn y m i lu b w ja k ik o lw ie k sp o só b o słab ion ym i, p rzeto u tw ór p isa n y tą m iesza n in ą p r z e ­ sta je b y ć u tw o rem ry m o w a n y m , a zaczyn a robić w ra żen ie w ie r sz a białego, z zazn aczającą się w n im tu i ó w d zie n iereg u la rn ą zgodnością b r z m ie ń 11.

I pom yśleć, że ta k osądzane b y ły w spółbrzm ienia z W ia traków B ro ­ niew skiego, k tó re o d b ieram y dziś n iem al ja k ry m y dokładne, np. m u ­

rów / ch m u ry, za k le ja ł / kolein, czy zestaw ienia „słabo asonansow e” : św ia tłu / w ia try, albo zakopali / kom panii.

W ciągnącej się jeszcze przez ro k przeszło polem ice P odhorski-O ko- łów będzie cytow ał zdanie Jakobsona (z p racy Новейшая русская поэзия) o w iększym znaczeniu spółgłosek niż sam ogłosek w rym ie, co N itscha jeszcze bardziej z iry tu je i p obudzi do o strzejszych s ą d ó w 12. A le to ju ż do sp ra w y niew iele wnosi. W arto n a to m ia st dodać, że w k o lejn y m sw oim w ystąpieniu N itsch, zdając sobie spraw ę z grożącej tra d y c y jn e m u r y ­ m ow i k a ta stro fy , gotów je s t iść n a p ew n e ustępstw a: p ro p o n u je m iano­ wicie szersze użycie „rym ów m azow ieckich”, o p a rty c h n a niero zró żnia- n iu w w ym ow ie „ k e ” i „g e” od „k ie” i „gie” , a więc rym ow anie np.

drogę / błogie, czy: w y r z e k ę / dalekie, a n a w e t — rezyg nację z ry m u

pełnego. P oniew aż od d aw n a ju ż istn ieje w polskim w ierszu usus zesta­ w ian ia końcow ego „ j” z zerem dźw ięku — czyli ry m y takie, ja k w ię ­

cej / ręce, poniew aż w ah an ia istn iejące w ró żn ych typach naszej w y ­

m ow y co do końcowego „m ” pozw alają n a w e t bardzo sta ra n n y m poetom lekcew ażyć je w w ygłosie (np. A snyk ry m u je szy b k o / ryb ko m ), ponie­ w aż w reszcie końcow e „ł” je st u w iększości Polaków w argow e, a końco­ w e „ch” ogrom nie słabe — to lekcew ażenie w szystkich spółgłosek w w y ­ głosie „nie stało b y w zbyt rażącej sprzeczności z p olską fo n ety k ą ” 13.

A le i jed n a, i d ru g a propozycja N itscha b y ły najoczyw iściej spóź­

11 K. N i t s c h , O n o w y c h r y m a c h (1923). W: W y b ó r p i s m p o lo n i s t y c z n y c h .

Т. 1. W ro cła w 1954, s. 90.

12 P o d h o r s k i - O k o ł ó w , W o bron ie n o w y c h r y m ó w . — K. N i t s c h , O r y ­

m a ch g ł ę b o k i c h i n ie z u p e łn y c h . „Język P o lsk i” 1926.

(10)

nione w porów naniu z rzeczyw istą sytuacją: z coraz w iększą p o p u larn o ­ ścią zespołu dążeń atak u jący ch tra d y c y jn y ry m — dążeń, k tó ry ch k ie­ ru n e k zasygnalizow ał sam krakow ski językoznaw ca. Je śli chodzi o w y ­ głos, to nie b y ły one chyba sprzeczne z ten d encjam i w łaściw ym i pol- szczyźnie. „W ygłos w yrazów polskich, zwłaszcza absolutny, je st zaw sze słab y ”, p rzejaw ia się to m. in. „w osłabieniu końcow ych sam ogłosek” u . M ożna by więc sądzić, że ch arak tery sty czn a dla języ k a rosyjskiego r e ­ d u kcja pozycji poakcentow ych m a jak iś swój odpow iednik w polszczyź- nie — w postaci słabej a rty k u lac ji ty ch pozycji.

Przep ro w adzo n a p rzez N itscha analiza dążeń typow ych dla w spół­ czesnego ry m o w ania dotyczyła tylko ich dźw iękow ego asp ek tu — poza fonetykę nie w ykraczała. Tym czasem zaobserw ow ane zjaw iska posiadają też najczęściej sw oje odpow iedniki w kateg oriach m orfologicznych. O grom na większość polskich słow oform — to fo rm y z końców ką lub z sufiksem , albo i z końcówką, i z sufiksem . Lekcew ażenie w ygłosu w r y ­ m ie rów na się więc zacieraniu fu n k cji czy „znaczenia” m orfem u g ram a­ tycznego, likw idacji n a w e t pozorów gram atycznej zgody zestaw ionych wyrazów . A idące za tym lekcew ażeniem w ygłosu i w ogóle pozycji po­ akcentow ych p rzesuw anie w spółbrzm ienia w lew o spraw ia, że ry m u ją te ra z ty lko m o rfem y lek sy k aln e czy ich części. T ak więc, m im o p ew ­ nego osłabienia w spółbrzm ienia końcowego przez asonans, konsonans czy rym niepełny, n astęp u je jed n a k — poprzez ry m w łaśnie — in te n sy fik a ­ cja znaczenia każdego z członów p a ry rym ow ej.

To objęcie w spółbrzm ieniem w yłącznie m orfem ów lek sy k aln y ch czy ich części odsłania jak b y n ie znane dotąd, u k ry te w ięzy pokrew ień stw a m iędzy w yrazam i. Z możliwości sw oistej m etaforyki, jak ie nasu w a ta k a s tru k tu ra rym u, ko rzy stali ju ż szeroko rosyjscy fu tury ści, a w polskiej poezji dochodzą one do głosu n ajp ełn iej w tw órczości P eip era, P rzy b osia i Brzękow skiego. M etafo ry k i sw oistej — poniew aż pow staje ona nie ty le n a sk u tek zestaw iania ze sobą w rym ie w yrazów , ile jak ich ś szczególnie podkreślonych — przez w spółbrzm ienie — ich cząstek. Czy cząstek sło­ w otw órczych, cząstek znaczących, m orfem ów ? Nie, a w każdym razie w znakom itej większości w ypadków w ydobyw a się tu ty lk o „pozorne m orfem y ”, osiąga złudzenie związków słow otw órczych.

Oto p rzy k ład z W iatraków Broniew skiego:

S łu ch ajcie, nikt n ie zw yciężył! Z atrzym ajcie się w m arszu! stań cie! Z d ejm ijcie m i z p iersi ciężar: Łuk triu m fa ln y i Francję!

(S oldat inconnu)

(11)

S pójrzm y n a p a rę ry m o w y ch wyrazów : zw y c ię ży ł / ciężar. P o w ta ­ rzanie się w obu w yrazach sekw encji głosek „cięż”, bardzo w y raziste n a sk u te k różnie brzm iących dalszych ciągów, a w p ierw szym w yrazie ta k ­ że n ie rym ującego z niczym „zw y”, sk łan ia do tego, aby owo „zw y” tra k to w a ć jak o p rzed ro stek , „cięż” ja k o m orfem leksykalny, identyczny ja k w dru g im członie p a ry rym ow ej. Zachodzi tu — w edle określenia D aw ida H o p e n s z ta n d a 15 — poetycka asym ilacja słow otw órcza. W jej rezu ltacie p o w staje hom onim iczna cząstka znacząca „cięż”, k tó ra m oże w spółtw orzyć znaczenia całkow icie odm ienne. A le jednocześnie, zw łasz­ cza w w y p ad ku bliskiego sąsiedztw a członów p a ry rym ow ej, identyczne brzm ien ie owego — fikcyjnego w pierw szym w y p ad k u — m orf em u su ­ g e ru je istn ien ie p ew nych w spólnych tere n ó w znaczeniow ych dla obu w yrazów .

Jeszcze do bitn iej w y o d ręb n iają się owe fik cy jn e cząstki słow otw ór­ cze w w ypadku ry m ó w „u cięty ch ” — takich, w k tó ry ch z w yrazem w ie- lozgłoskow ym ry m u je jednozgłoskow y, ale bez różnicy akcentow ej, np. u Przybosia: św ia tłem / św iat. J e st to zresztą ty p rym u m ało p o p u lar­ ny, o czym będzie jeszcze m owa.

W yróżnianie p oprzez ry m p raw dziw ych i pozornych cząstek słow o­ tw órczych w oparciu je d y n ie o brzm ieniow e podobieństw o spraw ia, że w utw o rze w spó łistn ieją ja k b y dw ie płaszczyzny znaczeń: ta, k tó ra w y ­ w odzi się z system u sem antycznego w łaściw ego danem u językow i, o raz

ad hoc tw o rzo n y u k ład se m an ty k i poetyckiej. T aka p oetycka sem an ty k a

w w ierszach poetów a w an g ard y nie ogranicza się ty lk o do rym u, ale nasyca n ie je d n o k ro tn ie cały te k st u tw oru . W yraz rym ow y je s t wówczas w łączony w s ia tk ę w spółbrzm ień utw o ru , w spółdziała z kilkom a n a ra z szeregam i dźw iękow o-znaczeniow ym i. S k u tk iem tego ry m ulega oczy­ w iście pew nem u w yciszeniu, tra c i w jakim ś sto pn iu sw oją rolę org ani­ zow ania tek stu w u k ład w ierszow y. T ym bardziej że dzieje się tak czę­ sto w w ierszu w olnym , gdzie nieobecne są tak ie sy gn ały podziału, jak liczba sy lab czy sta ła p ostać akcen to w a klauzuli.

O dw ołanie się do chw ytu dzielenia w y razu n a niepraw dziw e, a cza­ sem praw dziw e m o rfem y zachodzi też w in n y m ro dzaju rym ow ania, nie ty le now ym , ile w y stęp u jący m te ra z w now ej funkcji. M owa tu o r y ­ m ie składanym , o w spółbrzm ieniu w yrazu polisylabicznego z dwom a w y razam i jednozgłoskow ym i, ja k np.:

Ś w item -ra n k iem z w szy stk ich fa b ry k b u ch n ie zg iełk jak se te k bab ryk,

(B. Jasień sk i, S ło w o o J a k u b ie Szeli)

15 D. H o p e n s z t a n d , F ilozofia l i t e r a t u r y f o r m a l i s t ó w w o b e c p o e t y k i f u t u ­

(12)

Rym sk ład any z regu ły pow oduje w yraźną dezautom atyzację języka. W pow yższym p rzykładzie pow staje o na n a sk u tek zakłócenia ten d en cji eufonicznych polszczyzny poprzez zm ianę zw ykłego w w ypow iedzi szy­ ku w yrazów jednozgłoskow ych {„bab r y k ” zam iast „ ryk bab”); tak ie ze­ staw ienie dwóch pełnoznacznych m onosylab w ym aga też pauzy m iędzy w yrazam i i jaskraw o podkreśla ak cen t pierw szego z nich. Ze w zględu n a efekt d ezautom atyzacji ry m skład an y ograniczał się dotąd w polskiej poezji praw ie w yłącznie do żartobliw ych użyć. Teraz, w poezji, k tó ra w yk o rzy stu je dla tw o rzenia dodatkow ych znaczeń w szelkie m ożliwości brzm ieniow e języka, ry m składany pojaw ia się bez h um orystycznej in­ tencji. W ty m jedy ny m zresztą w ypadku m ożliw a jest realizacja ry m o ­ w ania, k tó re w y d aje się idealnym wzorcem dla pew nego przy n ajm n iej k ieru n k u po ety k i aw angardy, tego najsilniej związanego z fu tu ry zm em : oparcie w spółbrzm ienia n a całkow itej hom ofonii ry m u jących składników p rzy m aksym alnej ich odrębności:

D obrze snadź, kto kom u k rzy w gdzie, w ied zą p ań sk ie posły,

k ied y słu ch y o ich krzyw d zie już do nieba doszły.

(B. J asień sk i, S ło w o o J a k u b ie Szeli)

R ezultatem takiego zestaw ienia jest fałszyw a etym ologizacja, w k tó ­ rej pojedynczy w ielozgłoskow y w yraz o trzy m uje ran g ę co m po situm : w yraz „krzyw dzie” staje się jak b y złożeniem z „krzyw ” i „gdzie” .

S y tu acja obojętności wobec poakcentow ych pozycji w ry m u jący ch w yrazach, sy tu a c ja ry m u obejm ującego w yłącznie lub p raw ie w yłącznie tem a t w yrazu n asu w a jeszcze inne m ożliwości a k tu alizacji w a rstw y brzm ieniow ej. W a rty k u le Droga r y m u 16 P e ip e r p roponuje u w y d atn iać rolę spółgłosek w końcowych w yrazach w ersów poprzez stosow anie w spółbrzm ień „przyśpieszonych”. Np.:

Co druga latarn ia b y ła szu flad ą nocy i w y d łu ża ła m oje dw.a cien ie, n iew strzym an e rzuty w yżła

(C h w i la ze złota. W tom ie: Ż y w e Unie)

W spółbrzm iącą p arę w yrazów tw orzą w ty ch w ersach w yd łu ża ła i w y żła , p rzy czym odpow iadają tu sobie nie poszczególne głoski, ale całe ich kom pleksy o nieciągłym ch arakterze: jed n a głoska może k o respon­ dow ać z kilkom a w e w spółbrzm iącym w yrazie.

D ruga propozycja — to współdźwięczność o p arta o zasadę a n a g ra ­ m u, np.:

C iem ność d n ia zięb i m iasto i p ow lek a je białą m azią, śnieg, ostry śn ieg, ostry śn ieg przędzie zim ę

( Z w y ż k a dolara. W tom ie: Raz)

(13)

W obu w ypadkach, ja k widać, owe operacje n a spółgłoskach pocią­ gają za sobą obojętność w obec m iejsca a rty k u la c ji sam ogłoski akcento­ w anej: w zestaw ieniu w yd łu ża ła / w y żła „ a ” a lte rn u je z „y” , w p arze r y ­ m ow ej m azią / zim ę zaś „a” a lte rn u je z „i”.

Do om ów ionych wyżej n ow ych zjaw isk w dziedzinie rym ow an ia trz e ­ ba dodać jeszcze jedno, k tó re bez „sform ułow anej św iadom ości” poetów i odbiorców — w łaśnie w dw udziestych latach w y stępu je coraz częściej. Je st to n ie stosow any dotąd szerzej, praw ie n ie znan y dotychczas ty p asonansu — tego najw ażn iejszeg o p rzy ty m , bo dotyczącego spółgłoski poakcentow ej. J a k ju ż w spom niano, asonans do początków w. X X je st w polskiej poezji litera c k ie j zjaw iskiem rzadkim . J e śli się pojaw ia, to c h a ra k te ry z u ją go tak ie ten d en cje s tru k tu ra ln e , jak ie zaobserw ow ać się dają bardzo w y raźn ie w asonansie p ieśn i ludow ej. M ianow icie spółgłoski poakcentow e w zrym o w an y ch w yrazach różnią się m iędzy sobą jed n ą tylko cechą: m iejscem a rty k u lac ji. T ak więc p ieśń ludow a rym uje:

Ż eb y m n ie kto w o łk i znalazł, D a ła b y m m u w ia n ek zaraz.

(K olberg, M a z o w s z e , V, nr 366)

W p a rz e rym ow ej odpow iadają tu sobie spółgłoski „1” i „ r ” — obie sonorne, obie u stn e, różniące się jed y n ie m iejscem arty k u lacji.

In n y przy k ład :

Oj, n ie daj m n ie, matulu., da za la s i za w od ę, A b o ja n ie cyran k a, da p rzep ły n ą ć n ie m ogę. (K olberg, M a z o w s z e , III, n r 469)

W ry m u ją cy c h w y razach poak cen to w a głoska „d” korespo n duje z ,,g” — obie zw arte, tw a rd e , dźw ięczne, różnią się tylk o m iejscem a r ­ ty k u la c ji 17.

K iedy w początkach w. X X asonans zaczyna się pow oli rozszerzać, to w w iększości w y padków m a ta k i w łaśn ie c h arak ter. Ale ju ż u W yspiań­ skiego sp oradycznie pojaw ia się coś zupełnie nowego — zestaw ianie w y­ razów , k tó ry c h asonansow e w spółbrzm ienie je s t o p a rte tak że o n e u tra ­ lizację jed n ej ty lk o cechy spółgłosek, ale ty m razem je s t to dźwięczność:

p iek łem / uległem (B olesław Śm iały), p rzew rócił / zb u d ził (Elegia).

W pierw szej p arze rym ow ej spółgłoski poakcentow e „ k ” i „g” są obie zw arte, tw arde, ty lnojęzykow e, a różnią się ty lk o dźwięcznością; ta k samo w drugiej p a rz e : „c” i „dz” — obie zw arto-szczelinow e, tw ard e, zębowe, różnią się ty lk o dźwięcznością.

17 S zerzej o ty m zob. L. P s z c z o ł o w s k a , S o m e P r o b l e m s of t h e S tr u c tu r e

of A sso n a n c e in Folk a n d A r t P o e try . W zbiorze: T eorie vers e. 2. S b o r n î k d ruhé brn ën s k é v e r s o lo g ic k é konfe rence. B rno 1968, s. 83 n.

(14)

Po pierw szej w ojnie św iatow ej ta k ie w łaśnie asonanse zaczynają się w naszej poezji m nożyć (podobnie zresztą ja k w w ierszu rosyjskim i czeskim). A le w yraźnie często w y stęp u ją one przede w szystkim u p oe­ tów zw iązanych z aw an g ard ą krakow ską. Ju ż w p ierw szym to m ik u P e i­ p e ra połow ę w szystkich asonansów stanow ią zestaw ienia takie, ja k

trze w ik a / zamiga, śpiew ający / żądzy, błyśnie / ojczyźnie czy m iasta / gwiazda. Tego ty p u zestaw ień jest zawsze w iele u Przybosia; rzadziej

stosuje je Brzękowski. A sonanse z różnicą dźwięczności sp o ty k a się poza ty m dość często w dwóch pierw szych zbiorkach S tern a, w e w czesnych w ierszach W ażyka. Później używ a ich Czechowicz.

W percepcji s tru k tu ry fonetycznej w spółbrzm ienia niezgodność w za­ kresie dźwięczności spółgłosek w ydaje się o w iele w iększym zakłóce­ niem dokładności ry m u niż różnica m iędzy spółgłoskam i pod w zględem m iejsca a rty k u lac ji, ja k a ch araktery zo w ała daw niejsze asonanse 18. J e s t też ten now y asonans w ra z z większością om ów ionych poprzednio typó w ry m u propozycją, któ rej nie p rzy jęli p raw ie zupełnie poeci S k am an dra. Poszli oni dalej w łaściw ie drogą w skazaną przez N itscha. A w ięc n a j­ wyżej obojętność wobec spółgłoski wygłosowej w rym ie, znacznie rz a ­ dziej — w obec sam ogłoski w sylabie poakcentow ej, n ato m iast ścisłe przestrzeganie dokładnego w spółbrzm ienia w pozostałych pozycjach, n a ogół bez p rzesu w an ia go przed akcentow aną sam ogłoskę. A jeśli aso­ nans — to jed y n ie w ty p ie „ludow ym ” i n ajchętn iej w zm ocniony d o d at­ kową, dokładnie pow tórzoną spółgłoską. R ep rezen taty w n e dla tych od­ chyleń od dokładności rym ow ania m ogą być np. takie stro fy T uw im a z tom ik u Treść gorejąca:

Z ażen ow an y sw ym a n ie lstw e m U d aję (dosyć źle) człow ieka. I serce, aż n ieludzko czerstw e, Z acinam w sam otności. C zekam .

[ 1

C zekam . W p rzy p ły w ie i o d p ły w ie K o ły sze się d alek i poszum .

I dzień po dniu, jak d ziw po d ziw ie, W ybucha płaczem lu b rozkoszą.

(O c z e k i w a n i e )

18 G. E. M i l l e r i P. E. N i c e l y (A n A n a ly s i s of P e r c e p t u a l C onfusions

a m o n g s o m e English Con sonan ts. W zbiorze: Psych olin gu is tics. Ed. b y S. S a p o r -

t a. N e w Y ork 1961) n a p o d sta w ie badań e k sp ery m en ta ln y ch dochodzą do w n iosk u , że różnica pod w zg lęd em m iejsca artyk u lacji sp ó łg ło sek jest n a jsła b iej rozpozna­ w a ln a p rzez odbiorcę tek stu . Do tak ich sam ych rezu lta tó w d op row ad ziły badania nad sp ółgłosk am i rosyjskim i, p rzedstaw ione w k siążce L. C z i s t o w i c z (Речь.

(15)

P o d k reślić tu trzeba, że ry m całkow icie dokładn y jest w tej poezji co n a jm n ie j rów nie częsty jak owe drobne stosunkow o niedokładności. A że dokładność w spółbrzm ienia, co pokazaliśm y już, je s t zw iązana z g ra ­ m atyczną k orespondencją ry m u jący ch w yrazów , to i rym ów g ram aty cz­ nych je st u sk a m a n d ry tó w spo ro — choćby w cytow anym fragm encie zestaw ienie o d p ływ ie 1 dziw ie. Oczywiście, są to głównie ry m y rd zen - no-końców kow e, choć zdarzają się i w spółbrzm ienia „pełne g ram atycz­ n e ”, tj. op arte w yłącznie n a końców kach, i to bez jak ie jś specjalnej funkcji.

Nic dziw nego więc, że a rty k u ł P e ip e ra z r. 1929, w spom niana tu już

Droga ry m u , w yw ołuje w ystąpienia, w k tó ry ch w yw ody na tem at w y ra ­

żanej przez asonans „zasadniczej zm iany n astaw ien ia się człow ieka współczesnego do rzeczyw istości” 19, p o trzeb y „w alki o now e ry m y ” 20 p rzesłan iają tylko obronę stanow iska sk am an d ry tó w . A dam Szczerbow ski (którego a rty k u ły nb. podobały się bardzo Z a w o d z iń sk ie m u 21) za n a j­ cenniejszy uw aża asonans o bejm ujący jed y nie o sta tn ią spółgłoskę ry m u ­ jących w yrazów , ew en tu aln ie obojętność wobec te j spółgłoski — a więc ry m y ty p u pląsasz / ponsach czy H ipolit / boli (to jego p rzy k ła d y z Iw asz­ kiewicza); pow ołuje się zresztą, choć p ra c y N itscha n ie w ym ienia, n a „fonetyczne p ra w a jęz y k a ” 22. W łodzim ierz L ew ik w łaściw e asonansy, czyli te, k tó re dotyczą spółgłoski poakeentow ej, dopuszcza tylko „w dzie­ dzinie d y sk retn y ch rym ów w ew n ętrzn y ch ”. P o lem izuje też z P eip ero w - skim p o stu latem zw iększania odległości m iędzy rym am i, rym o w an ia co kilka w ersów . D la spraw iedliw ości trz e b a dodać, że L ew ik p ro p on u je jed n ak i coś własnego, m ianow icie pogłębienie ry m ó w przez sam ogłoskę oparcia (już w ted y bez spółgłoski jednakow ej p rzed akcentem ) — a więc rym ow anie takie: cichaczem / inaczej, głuche ściany / drew n ian y 23. J a k widać, ta k a zasada ry m o w an ia w ym ag ałaby częstego stosow ania ry m u składanego, ale — ja k słychać — ta „głębokość sam ogłoskow a” je st w ła­ ściwie zupełnie niew yczuw alna, jeżeli n ie tow arzyszy jej „głębokość spółgłoskow a” . A chyba n a w e t optycznie niedostrzegalna, zw łaszcza p rzy owym sk ład an y m rym ie, poniew aż dw a w y razy polisylabiczne tra k tu je się w odbiorze zawsze rozdzielnie.

19 A. S z c z e r b o w s k i , D ziesięciolecie asonansu. „R uch L ite r a c k i” 1929, nr 7, s. 199.

20 W. L e w i k , N o w e r y m y w ś w i e t l e b a d a ń nad te o r ią is to ty , w a r to ś c i i z n a ­

czen ia w s p ó ł d ź w i ę k ó w . „ P a m iętn ik W arszaw sk i” 1930, z. 7.

21 K. W. Z a w o d z i ń s k i , K w e s t i e p o e t y k i w b ie ż ą c y c h czas opism ach . Jw .. 1930, z. 9, s. 134.

22 A. S z c z e r b o w s k i , „ N o w e r y m y ”. (Z z a g a d n i e ń f o r m a ln y c h n o w o c z e s n e j

p o e z j i pols kiej). „ P o lo n ista ” 1931, z. 4, s. 164.

23 L e w i k , op. cit. A u tor jest też zw o len n ik iem sp ó łg ło sk i op arcia w rym ie m ęskim .

(16)

P rz y ta k zakreślonym , niew ielkim stosunkow o obszarze swobód r y ­ m ow ych w iersz skam an dry tó w n a ogół pozostaje. I kiedy w swojej ksią­ żeczce o w ersyfikacji polskiej Zawodziński oświadczy:

rym n ieścisły , różniący się częścią elem en tó w zak oń czen ia o d a k c e n t o w a ­ n e j p o c z ą w s z y , od lat 20 w poezji a rtystyczn ej p o lsk iej [...] sto so w a n y jest szeroko i św iad om ie 24.

— to uogólni tylko p ra k ty k ę rym ow ą poetów S kam andra. Z aw odziński nie m ów i przecież o Peiperze, Brzękowskim , P rzybosiu, W ażyku — dla niego poezja to W ierzyński, Słonim ski, Staff, Tuw im , p oezja zresztą n a j­ łatw iej dostępna i najpow szechniej wówczas czytyw ana. A ta poezja ze swoim ostrożnym stosunkiem do sw obody rym ow ania w m ały m ty lk o stopniu m ogła w yrażać n ow ą w rażliw ość wobec w spółbrzm ień w ierszo­ wych czy tak ą w rażliw ość u odbiorców kształtow ać. Je śli jed n a k p a trz y ­ m y n a w spółbrzm ienia w e w spółczesnych wierszach, to jasn e jest, że dzisiejsza poezja w iele m a w spólnego w łaśnie z „now ym i ry m a m i”, że spośród poetów , k tó rzy się rym em posługują, większość k o rzy sta sze­ roko z n iek tó ry ch rym ow ych pom ysłów aw angardy.

P o p u la ry z a cja ty ch pom ysłów dokonała się w znacznym stopniu po­ przez poezję Gałczyńskiego. To G ałczyński w łaśnie, już od w czesnych w ierszy począwszy, odchodzi przew ażnie od ry m u dokładnego, p rzesu ­ w ając jednocześnie w spółbrzm ienie w lewo, poza sam ogłoskę akcento ­ waną. To G ałczyński często stosuje ten now y, om ówiony nieco wyżej typ asonansu, ry m u ją c n u ty / n u d y, kolego / lekko, ad m o rte m / w m o r­

dę itd. Ale te sposoby rym ow ania nie op arte są w w ierszu G ałczyńskie­

go — tak ja k u tych, od któ ry ch je zaczerpnął — n a jakichś określonych, bardziej konsekw entnych zasadach zestaw iania w yrazów , łączenia dźw ię­ ków i znaczeń. O derw ane są one od rodzim ej p o ety k i i istn ieją n iejak o sam odzielnie. T ak też fu n k cjo n u ją u znacznej większości m łodszych p o ­ etów, w yjąw szy może Czachorowskiego, u którego w Sonetach ko b ylec-

kich czy w Gębach m azow ieckich stanow ią in teg raln y sk ładn ik poetyc­

kiego języka.

Zw yciężył więc w łaściw ie ów „w ykolejony ty p ” ry m u , jak go n a ­ zwał Nitsch. D odatkow o św iadczy o ty m fak t, że przed ostał się on do piosenki estradow ej, tak zawsze konserw aty w nej w swoim kształcie w ierszow ym . Dokładne, n a w e t w przybliżeniu, rym ow anie pojaw ia się — jak kiedyś, n a przełom ie wieków, rym g ram aty czn y — przew ażnie w ro li środka stylizacji: u „poetów k u ltu ry ”, u poetów „w iejskich” , w u tw o rach „zaangażow anych” . Słowem, w ciągu ostatnich la t pięćdziesięciu w pol­ skim rym ie dokonały się przem ian y bardzo duże. Nowe sposoby

zaata-24 K. W. Z a w o d z i ń s k i , Z a rys w e r s y f i k a c j i pols kie j. W ilno 1936, s. 89.

(17)

kow ały s tru k tu rę w spółbrzm ienia w w ielu p u n k tach , a w zw iązku z ty m atak iem zm ieniła się w sposób zasadniczy ro la ry m u w utw orze. Ze śro d ­ k a obligatorycznego — sta ł się fak u ltaty w n y m . S ygnałem dla odbiorcy ju ż często nie je s t p ierw szy człon p a ry rym ow ej, ale drugi, ry m roz­ w ija się w k ie ru n k u reg resy w n y m , znaczenie zaś każdego elem entu dźw iękow ego w s tru k tu rz e w iersza w y jaśn ia się dopiero po p rzeczytan iu całego utw o ru .

R ew olucja s tru k tu ra ln a , jak ą p rzeszedł nasz rym , nie zdołała jed n ak zachw iać p ew n y m i jego tra d y c y jn y m i elem entam i. N ależy do nich p rz e ­ de w szystkim sam ogłoska akcentow ana; w ty m zakresie ek sp ery m en ty nie dały trw alsz y ch rezu ltató w . Z arów no w spółbrzm ienia anagram ow e

(jota / ta je c z y głodu / długo) ja k i przyśpieszone (np. w yd łu żo n a / w y ­ żła) pozostały n iem a l w yłączną w łasnością P eip era. W jed n y m ze sw oich

pow ojennych szkiców z u znaniem w y raża się o ry m ie przyśpieszonym P rzy b o ś — że „to ty p w a rt u p ra w y ” 25 — ale sam się tą u p ra w ą nie zaj­ m uje. P rzy czy n a je s t ch y b a jasna. O ba te ro dzaje w spółbrzm ień m ają w spólną cechę: to w arzy szy im n iem al z zasady odm ienność akcentow a­ ny ch sam ogłosek w k o m ponentach rym ow ej p a ry . Nie p rz y ją ł się też p raw ie w cale konsonans „czy sty ”, czyli tak ie w spółbrzm ienie, w któ ry m naru szo n a je st ty lk o je d n a pozycja — w łaśnie sam ogłoska stojąca pod akcentem . I głów nie dlatego w y d a je się tru d n y do ro zstrzygnięcia spór o rolę spółgłosek i sam ogłosek w s tru k tu rz e rym u: spółgłoska przed ak centem i spółgłoska p o akcencie n iew ątp liw ie g ra ją w now szym r y ­ m ie w ażną rolę — w iększość o p eracji dokonyw anych n a ry m ie ich do­ tyczy. A le sam ogłoska ak cen to w an a pozostaje p o d staw ą ry m u , co s ta ­ now i chy ba p o tw ierd zen ie siły i roli akcentu w naszym języku. W ar­ to może dodać, że rów nież późniejsza n o w ato rsk a propozycja A rtu ra S an - d a u e ra — w y k o rzy stan ia w ry m ie ak cen tu retorycznego (np. olśniew a­

jący / ból śm ie zamącić) — n ie n a ru sz a tożsam ości sam ogłosek obciążo­

ny ch ak centem w y razo w y m 26.

D rugim m ocnym p u n k tem ry m u okazała się s tru k tu ra sylaby. Z n a­ m ienne przecież, że ry m ucięty, ty p u : radości / dość czy c h m u ry / m u r v — ograniczył się do stosunkow o nielicznych realizacji. Stało się tak chy­ ba dlatego, że zak ład a on obojętność w obec w łaściw ej polszczyźnie b a r­ dzo silnej te n d e n c ji w zakresie b ud o w y sylab w e w n ątrz w y razu . Je st

25 J. P r z y b o ś , O r y m i e . W: L in i a i g w a r . T. 2. K ra k ó w 1959, s. 271. 26 A. S a n d a u e r , p rzed m ow a do: W. M a j a k o w s k i , D o b rze ! P o e m a t p a ź d z i e r n i k o w y . P rzeło ży ł A . S a n d a u e r . Łódź 1945. San d au er m ó w i tam co

p raw d a o a k cen cie lo g iczn y m , a le je s t to n a jw y ra źn iej n iep orozu m ien ie: w p ie r w ­ szy m człon ie z e sta w ie n ia ry m o w eg o w y ra z „b ól” m a w ła sn y a k cen t, n atom iast w drugim , w w y ra zie „ o lśn iew a ją cy ”, w y k o rzy sta n y zo sta ł w ła śn ie ak cen t reto­ ryczny, k tó ry m oże tu padać n a p ierw szą sy la b ę w sp ółb rzm iącą z w y razem „ból”.

(18)

to ten d en cja do tzw. sy laby o tw artej, czyli zakończonej sam ogłoską (a jeśli spółgłoską, to sonorną). Tu, w rym ie uciętym , sylab a o tw a rta je st zestaw iona z zam kniętą. W ynikałoby z tego, że rym opiera się w głów ­ nej m ierze nie n a budow ie fonetycznej czy fonem icznej w yrazu, ale n a jego s tru k tu rz e sylabieznej.

Nie znaczy to, rzecz prosta, że trzym ające się dotychczas fu n d am e n ty ry m u nie zostaną nigdy naruszone, że ry m nie stanie się tere n em o stre­ go przeciw staw iania się właściwościom języka. Ale poniew aż od jakiegoś czasu ek sp ery m en ty z rym ow aniem p rze stały poetów baw ić — to m o­ żem y być n a razie spokojni i o nasz akcent, i o naszą sylabę.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W instytucjach, w których kompetencje uczestników instytucji są równorzędne z wymaganymi kompetencjami uczestników projektu, powinny być stosowane formy

nia kanałów ściekowych znajdujących się przy rynsztokach na u licy. Bohaterów Warszawy róg

Tych przypadków wydaje się być bardzo wiele, ale najczęściej jest tak, że jedno dziecko ma.. kilka

1 Th, jak można przypuszczać, drewniana budowla znajdowała się zapewne w pobliżu grodu, może na miejscu, gdzie lokalizuje się także najstarszy przygrodowy

Zapowiedziane kontrole ministra, marszałków i woje- wodów zapewne się odbyły, prokuratura przypuszczalnie też zebrała już stosowne materiały.. Pierwsze wnioski jak zawsze:

Strona szeroko informuje o misjach, a także zachęca do włączania się w prowadzone inicjatywy misyjne.. Strona korzysta z kanałów Facebo- ok oraz YouTube, jest również

Publikacja Parking przyszłości w centrum handlowym przygotowana przez C&amp;C Partners, wyłącznego dystrybutora systemu Park Assist w Polsce. Dostarczamy zaawansowane

Antoni Kępiński w swej słynnej książce zatytułowanej Lęk stawia diagno- zę: „Nerwicowa hiperaktywność, rzucanie się w wir życia, nadmierne życie towarzyskie i