• Nie Znaleziono Wyników

Wieś, 1947.09.21 nr 37

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wieś, 1947.09.21 nr 37"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Oplata pocztowa niszczona ryczałtem.

Cena 10 zł

T Y G O D N I K

Rok IV

S P O Ł E C Z N O - T E R A C K

Łódź, 21 września 1947 r. [ f iwuuki Nr 37 v

Jan Aleksander Król

KAPITALIZM NA WSP

„U C Z C IW E Ż Y C IE “ D R O B N Y C H K A P IT A . L IS T Ó W W IE J S K IC H — W W A L C E Z E

S P R O L E T A R Y Z O W A N IE M

O d c z y ta jm y z p a m ię tn ik a M a g ry s ia „b ila n s je go ż y c ia “ : „O w szem , k a ż d y cz ło w ie k , n a ­ w e t w n a jg o rs z y c h w a ru n k a c h urodzony, m o ­ że stać się p o żytecznym otaczającem u go spo­

łeczeństw u, je ś li t y lk o zechce n a d sobą p ra ­ cować, a nie w yzbędzie się g łę b o k ic h zasad m o ra ln o ści i w ia r y w Boga, ja k ie w y s s a ł ju ż z m le k ie m m a tk i, w te d y m oże w y ro b ić w so­

bie c h a ra k te r i s iln ą wolę, może poznać sw ój cel w ła ś c iw y i w te d y dopiero s ta je się n a . p ra w d ę c z ło w ie k ie m “ .

K t o b y się d o m y ś lił, że to je s t podsum ow a­

n ie ż y w o ta ch ło p a , k t ó r y u ro d z ił się n a dw a la ta prze d zniesieniem pańszczyzny, k t ó r y w i­

d z ia ł w ieś n a jp ie rw siedzącą w karczm a ch, w długach, ciem nocie, zabobonach, niszczoną ep id em ia m i, ¡potem ch ło p ó w n a o k ra w k a c h zie m i, fa le głod u, w ych o d źtw a , po tem P olskę w o lną , w k tó r e j u b ito R e fo rm ę R olną, w zm o- żemo ciem notę, nędzę w s i i ro z g ro m io n o je j ru c h p o lity c z n y .

A trz e b a dodać — je s t to p a m ię tn ik „c h ło ­ p a dzia ła cza “ - N a ja k iż zate m system społecz­

no-gospodarczy n a s ta w io n y je s t w z ó r ż y c ia i re g u ły do je go z re a liz o w a n ia — ja k ie podaje M a g ry ś ? O dpowiedź może być t y lk o je dn a:

n a lib e ra ln o - k a p ita lis ty c z n y . A przecież ks.

śc ie g ie n n y p o t r a f ił i w ję z y k u m o d litw y i k a z a n ia i b u lli p a p ie s k ie j m ó w ić in a c z e j: „to m gdzie nie pra ca, n ie zasług a a p ro s te urodzę-

¿»tiiLutoj. o. iiiCiiywwiU' — ¿iitł słuszności. U s tr ó j t a k i zginą ć m usi... N ie za­

b ija j! P anow ie zaś z a b ija ją codziennie c ia ło i ducha naszego. J e ś li lu d p ra c u ją c y n a ca­

ły m świecde osiągnie panow anie — z a b ija ć nie będzie. D o b ro je go i bogactw o i szczęście bę­

dzie je d n o “ .

O to d w a p rze ciw sta w n e sobie w z o ry ży c ia chłopskiego. T en d ru g i ró w n ie ż na le ży do s y ­ ste m u szerszego, ale do lu d z i ze ś w ia ta p ra ­ cy, walczącego o w yzw o le n ie z pod w ła d z y k a p ita liz m u .

M a g ry ś zaś u m a c n ia w k a p ita liz m ie . Jego

„p ra w d z iw y c z ło w ie k “ s w ó j cel w id z i w udo­

skon aleniu się p e rson aln ym . O siągnie go przez w y ro b ie n ie c h a ra k te ru i w o li w e d łu g m o ra l­

ności c h rz e ś c ija ń s k ie j i t a k i będzie d la spo­

łeczeństw a po żyteczny. P rz e łó ż m y te n w z ó r n a ję z y k Ks. ściegiennego. C z ło w ie k n ie po­

z n a je się w sobie i n ie is tn ie je p rze z siebie.

C z ło w ie k lu d u roboczego 3 d ru g ie j p o ło w y w XDC ro d z ił się w w a ru n k a c h , tra g ic z n y c h i s w ó j cel w in ie n u jrz e ć w - po trze b a ch całego lu d u roboczego. Jego c h a ra k te r i ' Wolę n ia m oże k s z ta łto w a ć m ora lno ść perśon alłstyczn a, od cinająca go od z w ią z k ó w społecznych z dą­

ż e n ia m i w y z w o le ń c z y m i ludu. Je że li tę od ci­

n a ją c ą fu n k c ję p e łn i m ora lno ść c h rz e ś c ija ń ­ ska tó d z ia ła ona n a szkodę ludu. M a g ry ś z na­

la z ł się po d ru g ie j s tro n ie . P r z y b o k u te j czę­

ści w si, k tó r e j ucze s tn ic tw o w system ie k a p i­

ta lis ty c z n e - lib e ra ln y m d a w a ło p o m y ś ln y bi_

lans życia . N ie za k w e s tio n o w a ł teg o system u.

W y d a ło m u się, że je s t on dobrą podstaw ą d la całej w a rs tw y chłop skiej, że w y s ta rc z ą c h a ra k te r i p rz y k a z a n ia Róże, ab y k a ż d y chłop doszedł do czegoś, że p r z y ta k im r y n ­ s z tu n k u „p o ż y te k społeczny“ c z ło w ie k a w y ­ s ta rc z y d la p o m y ś ln o ś c i w s z y s tk ic h .

IX .

M a g ry ś pochodzący podobnie ja k K u ra ś z b ie d n ia c k ie j ro d zin y, w p rz e c iw s ta w ie n iu do ta m te g o o ka zu je o p ty m iz m . „N a w e t w n a j­

go rszych w a ru n k a c h u ro d z o n y m oże cz ło w ie k stać się po żytecznym ...“ ja k k o lw ie k p u n k t w y jś c ia m a n a jo p ła k a ń s z y : ani je d n e j m o rg i.

A le m a tk a tk a . I oto — „n ie b ra k o w a ło nam ro b p ty tk a c k ie j... Ludziie się d z iw ili skąd u nas b y ł zawsze dostatek, m im o żeśm y g ru n tu nie m ie li. C ała ta je m n ic a naszego powodzenia le żała w tern, żeśm y dobrze z n a li sw oje rz e ­ m iosło, p ra c o w a liś m y od ra n a do nocy i nie p iliś m y w ó d k i“ .

Jakże kla s y c z n ie p o w ta rz a się tu w z ó r ż y ­ c io w y ojca G o rio t: k a p ita lik (w a rs z ta t tk a c ­ k i) — p ra ca —- p rz y k a z a n ia boże. D roibny p ro du cent n ą d o rob ku! Oto je go w a r u n k i i re ­ g u ły eg zystencji. A le p ra c o w a li i n ie p i li ró w ­ n ie ż in n i chłopi, a nie d a rz y ło się. M a g ry ś nie o d s ło n ił pe łn e j ta je m n ic y . K a p ita ł c z y n i k a ­ p ita ł. W a rs z ta t tk a c k i ja k o p u n k t wyjścia, je g o ro d z in y ju ż za W is łą w K ró le s tw ie , gdzie ro zch o d ziła się szeroko fa b ry c z n a p ro d u k c ja odzieży, po zostałby bez pe rs p e k ty w . W G a li­

c ji w la ta c h 6 0 —70 -tych w a rs z ta t tk a c k i n a w s i s ta w a ł się „W y tw ó rn ią “ , prze dsiębior­

stw em . I c i n a m o rg a ch h a ro w a li, po p rz e m ia ­ nach jeszcze w y d a tn ie j, a b y się u trz y m a ć lu b dorobić. Z n a tu ra ln e j gospodarka przechodzi­

ła n a to w a ro w ą . R osła p o trze ba uw oln ie nia się od w ie lu p ra c d a w n ie j w y k o n y w a n y c h w e w ła s n y m zakresie. B ra k o w a ło n a nie czasu.

W a rs z ta t tk a c k i w y s p e c ja liz o w a n y z y s k iw a ł r y n e k z b y tu z szansą n a rozszerzanie się. Oi zaś, co sie dzie li w karc z m ie , nie g ro z i, l i k o n k u re n c ją . O ty le cop raw da zm n ie jsza ła się k lie n te la , ale i oni, j orzą cy p rz e s ta w a li s a m i sobie tk a ć i d z ię k i te m u h isto ryczn e m u procesow i w łą c z e n ia się w s i w cienie i b la ski drobno - k a p ita lis ty c z n e j p ro d u k c ji ro ln e j (k ie d y je d n i c h w y ta li szansę pow iększenia p a rc e li, in n i ją tr a c ili) w a rs z ta t rozszerzał r y n e k z b y tu , u k a z u ją c M a g ry s io w i w p ija ń ­ s tw ie sąsiadów w ro g a ekonom icznych in te ­ resów je g o ro d z in y . W a rs z ta t tk a c k i uc z y ł pa trz e ć po przez lu d z i o k o lic y n a k a p ita ł r o l­

n y o k o lic y . O k re ś la ła go m asa p rz e s trz e n i o r ­ n e j ora z ilość i ja k o ś ć p ra c y w n ią w łożon ej P ew ien p ro c e n t dochodu m ia ł od teg o k a p ita ­ łu prze jść do w a rs z ta tu . W a ż n y m zate m s ta ­ w a ło się p r z y o k re ś lo n e j lic z b ie ludności, a b y k a ż d y chłop p ra c o w a ł n a jd łu ż e j i n a jw y d a t­

n ie j i n ie tr w o n ił dochodu n a k a rc z m ę i z a b a ­ wę, zm n ie jsza ło to b o w ie m ogólną masę k a ­ p ita łu o k o lic y i w y tw ó rc z ą i k o n su m cyjn ą , co w re z u lta c ie m u s ia ło się odbić n a zw ężeniu z y s k ó w w a rs z ta tu tk a c k ie g o . W ty m ujęciu środow isk;,, sąsiedzhie^ > ; r Clę 'ja k o v f c - to ś c i społeczne: p ra c a i re lig ia , o b o ję tn y n a ­ to m ia s t pozostaje społeczny los sąsiada, b y le p ra c o w a ł i boże p rz y k a z a n ia w y p e łn ia ł. D la w a rs z ta tu b o w ie m n ie w a żna b y ła ilość m ó rg pojedynczego gospodarstw a. W ażna cała m a ­ sa k a p ita łu w y tw ó rc z e g o i kon sum p cyjne go o k o lic y . B ie dn y, sk a z a n y n a dopracow anie u bogatszego, i w te j p o z y c ji społecznej, w y c ią ­ g a ł z p o w ie rz c h n i ro ln e j o k o lic y pe łn ą masę je j k a p ita łu w y tw ó rcze g o . M ożn a tu wnieść zastrzeżenie, że bogaci nie w y d a w a li n a odzież p ro p o rc jo n a ln ie do s w y c h dochodów a te j z a . m rożo ne j „n a d w a rto ś c i“ nie m o g li ju ż w y ró w ­ nać biedni, s k o ro bogaci p rz y w ła s z c z a li ją z n a d w a rto ś c i dch p ra c y w n a jm ie , ora z z w ię ksze j p o w ie rz c h n i s w ych g ru n tó w . A le to

je s t w ła ś n ie obraz k a p ita lis ty c z n e g o w y tw a ­ rz a n ia postępującej nie ró w n o ści społecznej w dochodzie i k o n s u m p c ji. M ó g ł M a g ry ś re a ­ gow ać n a m echanizm te g o procesu, ale m u ­ s ia łb y w ów czas poddać k ry ty c e u s tró j lib e ra l­

no - k a p ita lis ty c z n y . N ie z ro b ił te g o a n i on, a n i K u ra ś , and S łom ka. D o w o d y są w y m o w ­ ne. K ie d y zaczęło się w ych od źctw o za ocean?

I dlaczego ro s ło z la ta m i?

Zaczęło się w ra z z p rze krocze nie m w ro z ­ dro bn ien iu go spo da rstw g ra n ic y chło p skie j w y trz y m a ło ś c i n a głód. S k o k z a m orze b y ł ro z p a c z liw y m sko kie m . Szczególnie oi, co m ó.

w ią o m iło ś c i tra d y c y jn e j i za w z ię te j chłopa do zie m i, do „sw e go zagonu“ niechże sobie dobrze u z m y s ło w ią drogę „z a Chlebem“ . R o z­

piętość pom ię dzy k m ie c ia m i a biedotą w z ro s ła 00 tego stopnia, że k ie d y p ie rw s i m o g li k o ­ rz y s ta ć z tańszego jeszcze n a jm ity , drobno - r o ln i n ie m o g li się ju ż 'dłużej u trz y m a ć na sw oim . Coraz w y ra ź n ie j u ja w n ia ły się p ra w a e k o n o m ii k a p ita lis ty c z n e j. „G o sp o d a rka n a tu - ra lria “ i z w ią z e k z z ie m ią p ę k a ły pod napo- re m k a p ita lis ty c z n e g o p rz e g ru p o w y w a n ia łu ­ dzi n a k a te g o rię : ro b o tn ik ó w i 'k a p ita lis tó w . Coraz w y ra ź n ie j m ia ła się pow iększać a rm ia p ro le ta riu s z y . C o raz w y ra ź n ie j m aleć dochód społeczny m as i coraz w y ra ź n ie j lo ko w a ć się w bankach, k u rc z ą c e j się g ru p y posiadaczy.

D ro gą , ja k ą o d b y li c h ło p i g a lic y js c y z a p ra cą aż do A m e ry k i, b y ła d ro g ą k o n c e n tra c ji k a ­ p ita łu . Z a s tę p o w a li n a je m u sw ojego sąsiada, czy n a fo lw a rk u , n a jm e m u w ie lk ie g o przed-

■>' !e rę y ijro ęryką ńskiego , zgodnie z k a p ite l!..

s ty c z n y m p ra w e m p o p y tu i podaży n a pracę ora z zgodnie z je g o h ie ra rc h ią w a rto ś c i p ra c różnego ty p u .

Jakże tę go lgotę k a p ita lis ty c z n e g o u s tro ju ocenia S ło m k a ? „ W ka ż d e j w s i w ie lu b y ło ta ­ k ic h , k tó r z y a n i je d n e j s k ib y z ie m i n ie mieli-, a n i n a w e t p la cu pod dom — ale s k o ro dało na być się g ru n t, (z p a rc e la c ji) k a ż d y p ra co ­ w ity , n a w e t w y ro b n ik , k u p o w a ł i z a k ła d a ł sw oje gospodarstw o.

A chociaż p ie rw s i i d ru d z y b r a li sobie n a b a r k i w ie lk i c ię ż a r długów , to je d n a k przy.

po m ocy B o s k ie j w z ię li się do p ra c y ta k w do­

m u, ja k o te ż w y je ż d ż a ją c na zaro be k za g ra . nicę i d łu g i spłaca-lii, a g ru n t n a b y ty zostanie im i dzieciom n a p a m ią tk ę , że u czciw ie ż y li

*) P a trz początek: D la kogo piszem y?

„W ie ś " N r 36.

W ładysław Strzelecki

DOLNY ŚLĄSK

Nieboskłon pokreślony mnóstwem paraboli.

Legły ludzkie skupiska w dolinach, ja k w studniach.

Wrzeniem pracy — spełnianiem snów o prawie — dudnią skały w gajach liściastych i kraciaste pola.

W szelki ruch i glos wszelki rozdzwoniony echem, wądołów przepaść wchłaniania, rwący strumień topi.

Ze w zg ó rz, słońcem spalonych, w iatr rozwiewa popiół.

Sytość dni znojem pełnych — stwierdzeniem pośpiechu.

Naokół rzek i jezior przezroczystej głębi tulą się ściany domów w liście winogradu.

Przejdziesz ciasne ulice — z dziewczyną pogadaj, ludziom pracy na pokój karm iącą gołębie.

Powie ci — w łonie ziemi, ze wszeclimiar rozwartym Czytając — ziemi, któ rej każde ścięgno ładem sprężone — wskaże trudu wiekowymi ślady, że tu nie w ytrw a żaden najtw ardszy gauleiter.

Pod słońce na gór szczyty przyszłość dzieci wola.

Z śpiewem idą drogami z chudych pól i fabryk.

Każde z czołem wzniesionym i z uśmiechem każde.

W piołun rzuć stóp omdlenie. — Życie jest ja k piołun.

Ziemia gromadzi prochy. Ojców słychać w wichrze W kamienie, aby rosły, wsiąka cierpień gorycz.

Rolnik, mozołem strudzon, oblicza swe zbiory, rad, że starczą dla wszystkich, bo coraz obfitsze.

Zwycięstwem grają bory. Przysłuchaj się! Postój!

Ścieżynę ci najprostszą wyzłaca rozehodnik.

Serce w radość uderza. — P atrz! — Coraz pogodniej!

Człowiek odpowiedzialny czyni pewnym los swój.

Wleń, w sierpniu, 1947 r.

1 p ra c o w a li i nie ty lk o swego nie s tra c ili, a l*

\ jeszcze p r z y k u p ili" .

S ło m k a u k a z u je wieś w ro z p a c z liw e j obro­

nie prze d s pro le ta ryzow a niem , ale nie w ob ro­

nie prze d k a p ita liz m e m , k tó re g o p ro d u k te m b y ła p ro le ta ry z a c ja . C h łop i chcą tr w a ć w k a - p ita liź m ie , n a w e t c i bez ziem i, ale ja k o k a ­ p ita liś c i — posiadający- A te n w z ó r ż y c ia trzeszczy ju ż w podstaw ach. A b y go osiągnąć, m asy ch ło p skie pó ł ż y c ia oddają w n a je m n i- c tw o i to gdzie? -— za oceanem. B y ła to ju ż z a je m w a lk a b a rd z ie j zaiste o u trz y m a n ie s y ­ stem u, n iż o osobiste czerpanie z niego k o ­ r z y ś c i H is to r ia pokazała, że w w a lc e t e j w ieś padła. K a p ita liz m nieu bła ga nie rozsze rzał społeczną podstaw ę nędzy. Z ie m ia w p ra w d zie k a p a ła w la ta c h m ię d z y w o je n n y c h z do bro­

w o ln y c h p a rc e la c ji d w oró w , ale e m ig ra c ja za­

ro b k o w a do A m e r y k i zosta ła w s trz y m a n a . P o p y t n a pracę, n a polską, n a jta ń s z ą w św ię­

cie pracę, u rw a ł się. U k a z a ł się bo w iem w ła s n y am e rykań ski, ry n e k bezrobotnych. Z ie . m ia w k r a ju szła te d y w ręce b o g a ty c h chło­

p ó w ; przepaść społeczna n a w s i znó w w zro sła . A le d la S ło m k i pęd w y ro b n ik ó w do w łasne­

go gospodarstw a b y ł b u d u ją c y j bu d u ją ce w y . chodźtw o, po przez je d n o i d ru g ie s p e łn ia ł się i t r w a ł system , w ja k im ó n się czuł do­

brze. D la te g o nie co innego, a to dążenie w y . chodźców do u trz y m a n ia się w drobno - k a p i­

ta lis ty c z n y m po sia dan iu n a z y w a S ło m k a u c z ­ c iw y m ż y c ie m i pracą, ( „ g r u n t n a b y ty zosta­

nie im i dzieciom n a pa m ią tk ę , że u czciw ie ż y li i p ra c o w a li“ ), że on tę p a m ią tk ę zosta­

w ił, „ t y ł z a te m uczciw ie i p ra c o w a ł“ acz t y ł ­ k a n ig d z ie n ie ru s z a ją c i c ię ż a ru d łu g ó w na b a rk a c h nie nosząc, ja k ta m c i.

Z a te m u c z c iw ie ż y ją c y , to cl, k tó r z y osią­

g a ją po zycję drobnego k a p ita lis ty - ro ln ik a i o n i to p ra c u ją „ p r z y po m ocy B o s k ie j“ . D R O G A O D Z A W O D U R O L N IC Z E G O D O

P R Z E D S IĘ B IO R S T W A R O LN E G O C zy in n e je s t s ta n o w is k o K u ra s ia ? Tep.

w ę d ro w n y , b ie d n y szewc w ie js k i z d u m ą n o ­ tu je w p a m ię tn ik u : „ W burtach m oj'ej ro b o ty p a ra d o w a li i gospodarz m a ję tn y i c h a łu p n ik ch u d o b n y i dziew czyna, c ó rk a posażna i pan o rg a n is ta i dziadziuś kościeln y, w reszcie k s ią d z proboszcz i p a n rządca w e d w o rz e “ .

S ie ro tk a biedna inne o czyw iście z a m a w ia ła b u ty , n iż c ó rk a posażna czy rz ą d c a w e d w o ­ rze. A le K u ra ś ró ż n ic e ie a p ro b u je , z n a la z ł b o w ie m d la siebie ro z w ią z a n ie w ¡nowym sy­

s tem ie n ie ró w n o ś c i społeczno-gospodarczej.

S tw o rz y ł r y n e k to w a ro w y . Ż y je n ie z p o w ­ szechnego d o s ta tk u o k o lic y a z p o je m ności r y n k u z b y tu . Jest rz e m ie ś ln ik ie m , ale je dn o- cześnie (szewc w ę d ro w n y ) kupcem , zdoby­

w a ją c y m coraz to n o w e r y n k i z b y tu . D la Sław y „ f ir m y “ da le ko w a żnie jsze b y ły : p le ­ b a n ia i rządoów ka, n iż c h a tk a s ie ro tk i. Re­

k la m a ta m uzyskana zw iększała k lije ń te lę chłopskąf w z m a c n ia ła snobizm n a k r ó j m od­

nie js z y , pa ń s k i, w re z u lta c ie droższy.

K u ra ś ,w p rz e c iw ie ń s tw ie do S ło m k i, n a le ­ ży w ra z z M a g ry s ie m i e m ig ra n ta m i do c h ło ­ p ó w w y w a lc z a ją c y c h sobie po zycję drobnego

— k a p ita lis ty na w si, podczas gd y S ło m k a

— „w ło ś c ia n in “ je d y n ie ją p o d trz y m u je . D la ­ tego to K o n iń s k i m ó w i o Słomce, że „c a ła je go p o staw a je s t b a rd z ie j „ra s o w a “ , n iż M ag rysia... S łow em m a w sobie n ie w ą tp liw ie

„cios z P ia s ta “ je ś li te n m it je s t s tw ie rd z e ­ niem ja k ie jś w ro dzo nej do stojn ości ra s y p o i.

s k ie j“ . K r ó tk o m ów iąc, w S łom ce m n ie j w i­

doczny je s t c h ło p -k a p ita lis ta , w M a g ry s iu — w ię c e j. A le w y s ta rc z y z d ją ć ze S ło m k i d o s to j­

ność „w ło ś c ia n in a “ a okaże się, że je go i ta m ty c h droga do o ś w ia ty m ia ły to samo ź ró d ło : „fa k te m je s t, że k t ó r y gospodarz w z ią ł sobie ja k o ta k o oś w ia tę do g ło w y , ten znacznie s w o je gospodarstw o podniósł, a k to jeszcze s ta re j m e to d y się trz y m a , te n lic h ą m a gospodarkę 1 nędzne życie p ro w a d z i“ . O św ia ta je s t d la nieg o na rzęd ziem d o ra b ia ­ n ia się, narzędziem osiągnięcia osobistej za­

m ożności ja k o id ea łu życiow ego je d n o s tk i w lib e ra liz m ie .. M ia ła ona w a rto ś ć m o b iliz u ją c ą przede w s z y s tk im d la ty c h , k tó r z y albo c h c ie li u trz y m a ć m ajętność, albo c h c ie li ją posiąść. U gospodarzy „o ś w ia ta w g ło w ie “ nie ro z s trz y g a ła jeszcze o u trz y m a n iu się na m orgach. „G ło w a “ n a dw ó ch h a tr a c iła je,

„g ło w a “ n a 50 ha tw o rz y ła d la n ic h d o s to jn ą opraw ę. A le d la b e z ro ln y c h K u ra s ió w i M a - grysiów _ „o ś w ia ta w g ło w ie “ zastąpić m u s ia ­ ła m o rg i, od 2 do 50. „Z o b a c z y liś m y w n e t __

pisze M a g ry ś — że nauczyć się s z tu k i p is a ­ nia b y ło b y dla tk a c z ó w ba rdzo pożyteczne.

P rz y n o s ili do nas lu d z ie przędzę w w ie lk ie j ilości, ta k , że tru d n o b y ło zapam iętać bez

(2)

Str. î

„W I E S’" Nr 37 (116)

oznaczenia do kog o należała. Zaś na jle pszym oznaczeniem b y ło b y przycze pienie do posz­

czególnych z w o jó w przędzy n a zw iska iel' w łaściciela . Z a b ra liś m y się te d y do n a n k i p i­

san ia“ .

K u ra s io w i h a n d lo w e powodzenia to ru ją h is to r y jk i i w ia d o m o ści opow iadane z w y ­ cz y ta n y c h p ism „D z w o n k a “ czy „C h a ty “ T w o rz e n ie to w a ro w e g o r y n k u z b y tu na w s i w y m a g a ło p rz e rw a n ia je j' iz o la c ji k u ltu ro w e ) w o be c m ia s t i współczesności.

Z nie sie nie pańszczyzny da ło bow iem c h ło ­ po m sam o dzieln y w a rs z ta t pra cy, ale za ce­

nę p r o d u k c ji n a ry n e k . C h ło p i do sta li się w system w y tw ó rc z o ś c i to w a ro w e j i w y m ia ­ n y pie n ię żn e j. Ten system w y m a g a ł p o d n ie ­ sienia się o ś w ia ty e le m e n ta rn e j. P io n ie rz y d ro b n ó -k a p ita lis ty c z n y c h s to su n kó w n a w si,

— ja k Słom ka, K u ra ś czy M a g ryś są tu r ó w ­ nocześnie w y ra ź n y m i tw ó rc a m i prze ło m u k u ltu ra ln e g o . K o ń c z y się epoka s ło w a m ó ­ w ionego, zaczyna — pisanego. Czytać i pisać n a u c z y ł w ieś k a p ita liz m . On, a n ie sam ne­

g a ty w n y f a k t u w o ln ie n ia , się spod pańszczw zny, ■ On też po dsu ną ł treść d ru k o w a n e g o s ło ­ w a i w y z n a c z y ł o k re ś lo n ą fu n k c ję społeczną ch ło p s k ie m u ośw ieceniu. Jeże li na w s i jesz­

cze dziś c z y ta się chętnie K a le n d a rz R o ln i, czy, to ń ie łu d ź m y się, że p rz e d łu ż a się w ty m z a m iło w a n iu do P o ra d n ik a Rolniczego n a tu ra ln e , zaw odow e za in te re so w a n ie c h ło ­

pów . f

S ło m ka opisuje do kładnie, ja k w w iele je s z . cze ła t po pańszczyźnie o b o w ią z y w a ł r y g o r y ­ stycznie d a w n y system p ło d o z m ia n u i u p ra ­ w y. Z a in te re s o w a n ie zaw odow e ob raca ło się w u s ta lo n y c h k o n w e n c ja c h te c h n ik i , i o rg a ­ n iz a c ji pra cy. K a le n d a rz R o ln ic z y u d e rz a ł w te k o n w e n c je n ie w im ię o b o w ią z k u p o g łę ­ bie n ia fa c h o w e j w ie d z y , ale w im ię in te re s u chłopa — drobnego k a p ita lis ty . C elem K a ­ le n d a rza b y ło dać c hłop u n ie zawód, a dochód z k a p ita łu , ja k i s ta n o w iła jego pa rcela. T a k . K a le n d a rz ro z u m ie S łom ka. Z y s k — to zm niejszenie w ła s n y c h k o sztó w nakła dćzych.

S ło m k a w sze dł na tę sam ą drogę, co p ie rw s i fa b ry k a n c i m a te ria łó w w łó k ie n n ic z y c h .w A n g lii. Ręczne k o ło w r o tk i z a s tą p iły m aszy­

n y, w y le c ia ł na b r u k le g io n tk a c z y rę k o ­ d z ie ln ik ó w , T o b y ł je d e n zysk. d ru g i — w y ż ­ sza p ro d u k c ja m aszyn. Z y s k z a g a rn ą ł w ła ś c i­

c ie l — czy fach ow iec? i o d czego? — od b u ­ d o w y m aszyn, czy od fa b ry c z n e j p ra c y ro -

b o tn ik ó w -tk a c z y ? —

„D z iś gospodarz — pisze S ło m k a — p rz y d o b ry c h na rzęd ziach może ła tw ie j, prędzej' i m n ie js z y m kosztem g r u n t u p ra w ić i w dom u się o b ro b ić “ . Te Same e le m e n ty : uproszcze­

n ie procesu p ro d u k c ji, przyśpieszenie, p o ta ­ nienie, saldo — zysk. A le S ło m ka — po w ie k to ś — n ie p o z b a w ił p ra c y k o m o rn ik ó w i m a ło ro ln y c h . Po p ie rw s z e — „ w m n ie j­

szym koszcie“ m ie ś c i się n a p e w n o og ran icze­

n ie n a je m n e j ro b o cizn y. Po d ru g ie — (niech m ó w i sam S ło m k a ): „n a s ta ły w szędzie ro z ­ pow szechnione: do b re p łu g i, p łu ż k i, bro n y, pa zury, m ły n k i do czyszczenia zboża, siecz­

k a rn ie i m n ie j. rozpow szechnione: s ie w n ik i, m ło c a rn ie k ie ra to w e . P o s p o litą s ta ła się na w s i m aszyna do szycia... choć n ie k tó re z ty c h ulepszonych n a rz ę d z i m a ją obecnie t y lk o za­

m o ż n ie js i gospodarze... T a k ie duże n a rzę ­ dzia ro ln ic z e z a k u p u ją często te ż w ten a p ir sób, że gospodarze łączą się ze sobą w spó łki.

D a le j w ro z w o ju p o m o g ły dobre gościńce I k o le je żelazne bo te ra z może k a ż d y z ła tw o - ścią n a b y w a ć i sprzedaw ać na rzęd zia i pło d y ro ln ic z e — n ie ta k , ja k d a w n ie j, k ie d y w s z y ­ s tk o trz a b y ło wozem sprow adzać i po b a r­

dzo k ie p s k ic h d ro g a ch “ .

F a b ry k a k a p ita lis ty c z n a to p ry w a tn a w ła ­ sność. Ten, k to ją z a k ła d a ł, kończąc z m a n u ­ fa k tu rą , m u s ia ł m ie ć w ie lk i p r y w a tn y k a p i­

ta ł in w e s ty c y jn y . P odobnie na rzędzia r o ln i­

cze w e s z ły na. w ieś n ie do tych, k tó r z y ich w a rto ś ć z ro z u m ie li, ale do tych , k tó r z y nadę­

to p o s ia d a li o d p o w ie d n i k a p ita ł do „p rz e ­ s tro je n ia “ gospodarstw a. Z w ro ty „w szę dzie“

i „k a ż d y “ ja k im i S ło m ka szafuje, n ie odpo­

w ia d a ły pra w d zie. K o m p le t no w y c h narzędzi, dro gie m aszyny u z y s k u ją „z a m o ż n ie js i go­

spodarze“ . N o w y system p ro d u k c ji, k t ó r y los chłopa z w ią z a ł z ry n k ie m , s tw a rz a ł na ty m ry n k u n ie ró w n ą szansę na k u p n o i sprzedaż.

N ie w o ln o ograniczać o b razu : fa b ry k a n t- r o - b o tn ik do rz e c z y w is te j fa b ry k i. T echn iza cja p lu s p ry w a tn a własność ś ro d k ó w p r o d u k c ji da ją te same re z u lta ty w m ieście co i na w si. F a b ry k a n t rozm naża s w ó j k a p ita ł przez f a k t is tn ie n ia lu d z i nie posia dających go.

Z w ię ksza w te n sposób eko no m iczną prze­

paść m ię dzy p o s ia d a ją c y m i i n ie p o sia d a ją cy- ,mi. I n ie t y lk o o d b ie ra ro b o tn ik o m „n a d w a r- tość“ ic h p ra c y , ale pośrednio r u jn u je m niej., szych k a p ita lis tó w -p rz e d s ię b io rc ó w , a b y . w r e ­ szcie do pro w ad zić do p o d z ia łu n a n ie lic z n y c h , po sia dających w s z y s tk ie ś ro d k i p r o d u k c ji i na o lb rz y m ą masę rob otnicza.

S ło m ka i in n i „w ło ś c ia n ie “ w y w o ły w a li proces r u jn a c ji b ie d n ia c k ie j w s i — pośrednio, przez fa b ry c z n ą o rg a n iz a c ję sw ych gospo­

d a rstw . O n i w r o ln ic tw ie do cią g a li do tech­

n ic z n e j p r o d u k c ji drobnego k a p ita liz m u , re ­ szta w s i — nie. S ta ją c się m a ły m i k a p ita li­

s ta m i s k a z y w a li resztę w s i na postępująca

degradację w ty m system ie. Przepaść m ia ła nieu bła ga nie rosnąć.

Oto d ra b in a k a p ita lis ty c z n e g o w z ro s tu do­

chodu: w ie lo m o rg o w e gospodarstw o — p r y ­ w a tn e narzędzia ro ln ic z e — m aszynow a spół­

k a — k o le j (tra n s p o rt w ie lk o -h a n d lo w y ).

Oto k a p ita lis ty c z n a d ra b in a u tr a ty dochodu:

gospodarstw o k a rło w a te — b ra k w a ż n ie j­

szych narzędzi — b ra k w k ła d ó w do s p ó łk i

— k o le j za kosztow na, za m a ły tra n s p o rt.

U derzające są tu dw a fa k ty . S p ó łk i i w m ieście i na w s i p o w s ta ją n a jp ie r w — w y ­ tw órcze, sp ó łd zie ln ie zaś -— kon sum e yjne .

P ie rw sza fo rm a w y ra ż a ła ro z w ó j' i p a n o w a ­ n ie k a p ita liz m u , dru g a — łagodzenie jego n i­

szczycielskich s k u tk ó w .

D ru g i f a k t: to w ła ś n ie S łom ka, k t ó r y w g K o n iń s k ie g o m a „coś z P ia s ta “ , w ła ś n ie S ło m ­ k a głosi po ch w a łę k o le i, bo k o le j łącząc go z w yższą o rg a n iz a c ją k a p ita lis ty c z n e j p ro d u k ­ c ji, u m a c n ia ła na p o z y c ji posiadacza, podczas gd y jego sąsiadom e m ig ra n to m w yzn acza ła drogę d e g ra d a c ji społecznej aż do r o li p ro ­ le ta riu s z y .

N a rzęd zia rolnicze, m aszyny, ha nd el k o le ­ ją , spółka, czy to są e le m e n ty „z a w o d o w e j w ie d z y ro ln ic z e j“ ? O czywiście, że nie. T o są e le m e n ty w ie d z y prze dsiębiorcy. One S ło m kę o d z ie m i o d d a la ły . Z n ik a ob raz s ie w ­ cy, ja k im w „C h ło p a c h “ — R e ym on t, a lb o w

„P la c ó w c e “ —- P ru s p o d trz y m y w a li p rz e k o ­ n a n ie o b io lo g ic z n y m z w ią z k u chłopa z zie­

m ią . O rk a i s ie w S ło m k i to n ie fra g m e n t je d ­ noczenia się cz ło w ie k a z prz y ro d ą , a le do­

brze o b m y ś lo n e j e k s p lo a ta c ji dochodu z k a ­ p ita łu gleby. Im wyższe a m b ic je dochodu, ty m b a rd z ie j now e narzędzia i u m ie ję tn o ś c i o d d a la ły chłopa od „z w ią z k u z z ie m ią ".

P u n k t ciężkości p rz e s u w a ł się n a 7 spółkę, na ha ndel, tra n s p o rt, giełd ę sto s u n k i gospodar­

cze i p o lity c z n ie . D la Słomki,, k o le j w ażna b y ła jeszcze do n a jb liż s z y c h ty lk o m ia s t D la

„P ia s ta “ , po r o k u 20-stym sięgnęła do G dyn i.

S tro n n ic tw o K u ła k ó w uw ażało, że* na le ży bez ograniczeń w y w o z ić zboże za granicę. W s k u tk a c h oznaczało to p o lity k ę dro giego c h ic ­ ha — u p rz y w ile jo w a n ie w zyskach w ię k ­ szych p ro d u c e n tó w zboża i zagrożenie g ło ­ dem d ro b n o ro łn y m m asom c h ło p s k im i m a ­ som ro b o tn ic z y m .

„ W IA D O M O , Ż E K A Ż D Y CH CE B Y C P O S IA D A C Z E M "

W O S T A T N IM 36 (115) N U M E R Z E „ W S I“

z dnia 14 w rz e ś n ia 1947 r.;

O dd ział W ie js k i czy S ekcja Z. Z. L . P .? — D y s k u s ja w re d a k c ji „ W s i“ ; W ik to r W o ro s z y l­

s k i —- ś w ię to O drodzenia W a rsza w a 1947 r.

W ilh e lm G a rn c a rc z y k — Zjednoczenie o rg a n i­

z a c ji k u lt u r y w s i (fra g m e n t re fe ra tu w y g ło ­ szonego n a zjeździe w R y tw ia n a c h ): J an A le k ­ sander K r ó l — D la kog o p is z e m y ? ; W ie sła w J a ż d ż y ń s k i .— ś w ię to k rz y s k ie d n i k u ltu r y ; P io tr S ta n is ła w Z ia r n ik — M y s tk o w ic e J u lia n a G a ła ja ; D y z m a G a ła j — In s ty tu c ja przebudo­

w y k u ltu r a ln e j w s i; Tadeusz C h róście le w ski — P o w ró t t a t y c z y li zja zd O ddziału W ie js k ie g o Z. Z. L . P-; 1- sz — „M ie s ię c z n ik L u d o w y "; 11 Ilu s tr a c ji — k o m u n ik a ty , 8 stro n .

P a m ię tn ik M a g ry s ia nos; t y tu ł: „ Ż y w o t chłopa - działacza". T ak, stał się działaczem ale w granicach do ja k ic h p o zw a lała m u droga drobnego k a p ita lis ty na d o rob ku, do ja k ic h po zw a lał, a n a w e t w y m a g a ł tego sys­

tem lib e ra ln o - k a p ita lis ty c z n y c h stosu nków p ro d u k c ji.

M a g ry ś d z ię k i sztuce p is a n ia (je d y n y po w ó jc ie i org an iście ) do staje się do g m in y na pisarza. T o b y ła w ładza ! S ło m k a d z ie rż y ł w ła d z ę w ó jto w s k ą , bo p o c h o d z ił z p a try e ja tu w ie js k ie g o , z k m ie c i. M a g ry s — hom o novus

— zaaw ansow ał. D ru g im ź ró d łe m je go a u to ­ r y te tu s ta je się p le b a n ia . Jest w s p rz y m ie rz u z proboszczem, jego ..p ra w ą rę k ą “ . W m a łe j s k a li g m in y ten b y ły tk a c z , a te ra z m a ję tn y gospodarz s k u p ia pe łn ą w ła d z ę „p o lity c z n ą -*.

M a m y tu m in ia tu rę k a p ita lis ty c z n y c h rz ą ­ d ó w z okresu wczesnego lib e ra liz m u , zatem rz ą d ó w o p ty m is ty c z n y c h . K o n iń s k i p o w ie ­ d z ia łb y „e p o k ę id e a łó w d e m o k ra ty c z n y c h “ , M a g ry ś z a p a m ię ta ł sobie z czasów d z ie c in , stw a, że pra c o w ito ś ć i oszczędność ch ło p ó w zw iększała dochody w a rs z ta tu tk a c k ie g o je ­ go ro d z in y . „ W dobrze z ro z u m ia ły m , w ła s ­ n y m interesie**... s ta je się p rz y k a z a n ie m M ag rysia, działacza- na gm inę. Z a k ła d a (z księ dze m ) spółkę m leczarską — prze dsię­

b io rs tw o w y tw ó rc z e . Postęp? O czyw iście, k a ­ p ita lis ty c z n y postęp. T eo re tyczn ie —- w zó r d la w s z y s tk ic h , p ra k ty c z n ie dla w ie js k ic h p o te n ta tó w - a k c jo n a riu s z y . Z a k ła d a kasę R a iffe is e n a (z k się d ze m ). In s ty tu c ję osz­

czędności in d y w id u a ln e j. P ra c u j i oszczę­

dza j! K asę w y p e łn iły ró w n ie ż i w d o w ie g ro ­ sze. A le ry z y k o dużej pożyczki, dużego ob­

r o tu i dużej k o rz y ś c i p o d e jm o w a ł n ie m a ło ­ ro ln y . Z a k ła d a K ó łk o R o lnicze (z k się dze m ).

„J e s t ju ż w e w s i zm iana na lepsze, m a m y K ó łk o R olnicze, g d z ie -m y c h ło p i m ożem y n a ­ uczyć się w ie le “ . — T a k b y się w yd a w a ło - A je s t to r o k 1898, r o k prz e ło m o w y . F ala e m ig ra c y jn a w zn osi się ra p to w n ie ze 150 ty s ię c y na b lis k o p ó ł m ilio n a . W ę d ru ją c h ło ­ p i polscy, R u s in i, Ż y d z i (karczm arze, s k le p i­

karze, w ę d ro w n i h a n d la rz e ). O św ia ta r o ln i­

cza d la k o m o rn ik ó w , b e z ro ln y c h i ro z d ro b ­ n io n y c h do 86 proc. 2-h e k ta ro w c ó w m a p o ­ sm ak szyderstw a. Pełne k o rz y ś c i czerpią z K ó łk a ci, co albo m ogą osiągnąć albo p o tra ­ f ią się u trz y m a ć n a p o z y c ji „po sia daczy w ie j­

s k ic h “ . K ó łk o R o lnicze s ta je ' się w ró w n y m s to p n iu (p o d o b n ie ja k n o w e techniczne n a ­ rzędzia • i m aszyny) in s tru m e n te m aw ansu ekonom icznego, co d e g ra d a c ji ekonom icznej.

D o k o n u je dalszego p rz e g ru p o w a n ia społecz­

no - gospodarczego ch ło p ó w w e w s i. Trzeba pam iętać, że z id e i K ó łe k R o ln ic z y c h zrodzą się S z k o ły R o lnicze i S z k o ły G ospodyń W ie j­

skich, z k tó ry c h w ciągu dziesięcioleci w y j­

dzie za le d w ie pa rę ty s ię c y ab solw en tó w , aby u c z y n ić b a rd z ie j do chodow ym i... sw o je w ła s ­ ne gospodarstwa. Postęp ro ln ic z y m ia ł się ro z w ija ć drogą z sąsiedzkiego naśladow ania.

Z a k ła d a M a g ry ś sk le p K ó łk a Rolniczego.

S klep! T u p rz e jrz y ś c ie w id a ć , k to się w ie le n a u c z y ł z nowego k a p ita lis ty c z n e g o system u d o ra b ia n ia się. B u d u ie M a g ry ś no w ą drogę.

C ieszył się z b ity c h gościńcy i k o le i ró w n ie ż S łom ka. D ro g i w y m a g a ła p ro d u k c ja to w a ro ­ wa. w y m a g a ł s z y b k i o b ró t p ie n ię żn y. Droga

■pomogła spółce m le c z a rs k ie j, s k le p ik o w i, ob, re fo w i, pożyczek z k a s y R a iffe is e n a i K ó łk u R o lniczem u — in s ty tu c jo m , w zm a ga jącym k a p ita lis ty c z n e życie społeczne w si, w zm a­

g a ją c y m proces .ró ż n ic o w a n ia się ekonom icz­

nego w si. B u d u je M a g ry ś k o ś c ió ł i plebanię.

R ów nolegle, P ius X ogłasza: „ je s t rzeczą zgodną Zv p o rz ą d k ie m ustanow ionym i przez Boga. ażeby b y li w społeczeństwie lu d z k im p a n u ją c y i poddani, prze d się b io rcy j p ro le ta ­ riusze, bogaci i b ie d n i". N o w y k o ś c ió ł i now a plebania p o tw ie rd z a ją i u tr w a la ją społeczne konsekw encje lb e ra liz m u .

M asz chłop ie K ó łk o Rolnicze, masz kasę R aiffe ise na. masz spółkę m leczarską, skle p

»półkow y, drogę b itą - od ciebie zależy resz­

ta. P ra c u j i m ó d l się. Palec W o li Bożej leży w ty m , czy c i się będzie da rzyło , czy nie.

W a lc z y M a g ry ś ,,z nie u c z c iw y m w ó jte m “ . B y w a ją i n ie u c z c iw i. A le n ie w a lc z y z g m i­

n ą ^ ja k o je d n o s tk ą u s tro ju , k tó r y ; z do brych w ó jtó w c z y n ił narzędzie społecznego ucisku.

Z a k ła d a D o m Lu d o w y. S p rz y ja ła te m u — pi_

sze K o n iń s k i - e „epoka, k tó r a zniosła m ew o.

lę, , a s fe ry oświecone, „starszych braci'*

z b liż y ła do lu d u prze d lu d e m o tw o rz y ła ży ­ cie p o lity c z n e 1 zrzeszeniowe“ - F o rm a ln ie d e m o k ra c ja lib e ra ln a stała na p ra w ie dobro- w o ln y c h zrzeszeń, ale w p ra k ty c e zap ew nia­

ła w y g ra n ą n ie rzę d o w i zrzeszeń ta k ic h ja k re w o lu c y jn e p a rtie p o lityczn e , sam orządy, spółdzielczość, fila n tr o p ijn e to w a rz y s tw a , aïe rz ę d o w i: spółek h a n d lo w ych , to w a rz y s tw a k c y jn y c h , tru s tó w i k a rte li, k o n s e rw a ty w ­ n ych , a ry s to k ra ty c z n y c h p a r ti j i iris ty tu c y j.

M a g ry ś w d a je się w p o lity k ę , ja k o s tro n n ik księdza S to ja ło w s k ie g o , tzn. o tw ie ra życie p o lity c z n e w s i na rzecz „starszych b ra c i“ , w p rę d ce się je d n a k odżegnywa od księdza S toja ło w skie go . k lą tw ą poróżnionego z p a n u ­ ją c y m K o ścio łe m i z te j w ie js k ie j fo r m y n ie ­ zależności re z y g n u je b a rd z ie j jeszcze na rzecz „Starszych b ra c i“ -

P r z y jr z y jm y się u c z n io w i M a g ry s ia i jego następcy w H andzlów ce — Jan ow i S obkow i.

Puścizna id eo w a M ag rysia n a b ra ła cech system u w oczach ucznia. U w y ra ź n iła się

„ w szkołę“ . Sobek p rz y p o m n ia ł n ie d a w n o na ła m a c h ..W si“ drogę ro z w o jo w ą działaczy ch ło p s k ic h je g o , p o kolenia. J a k im in s ty tu ­ c jo m i o rg a n iza cjo m zaw dzięczali rozw ój?

Z grubsza czterem : 1) T o w a rz y s tw u K ó łe k R o lniczych, 2) T o w a rz y s tw u S zkół , L u d o ­ w y c h i „M a c ie rz y “ , 3) ,P o ls k ie m u S tro n n ic ­ t w u L u d o w e m u “ , 4) K o ś c io ło w i.

S ło m ka i M a g ry ś w c h o d z ili w k a p ita liz m n a m a c u ją c go n a m ie js c u w k o n k re tn y m do­

św iadczeniu, da le cy od w iedze nia o n im , choćby z po nę tn ych opow ieści o jego dzie­

ła c h n a Zachodzie. S o b k o w i T .K .R . o tw ie ra

■,vż oczy na inne. k ra je , budząc p ra g n ie n ie

„u rz ą d z e n ia sw ej O jc z y z n y na sposób k r a jó w o w y s o k ie j k u ltu rz e , bogatych, w k tó ry c h p a n u je w fz ę d z ie zamożność dostatek do­

b ro b y t o g ólnie“ . T o ' b y ły : '„D an ia , S zw a jca ­ ria , H o la n d ia , B e lg ia , N o rw e g ia , Czechy i in - me s ły n n ą z k u lt u r y i d o b ro b y tu sw ych ob y­

w a te li" . B y ły to zatem k r a je po dp orząd ko­

w a ne k a p ita lis ty c z n e j p o lity c e im p e r ia li­

stycznych m ocarstw . K ra je , bro n ią ce się prze d losęm sp ro le ta ry z o w a n y c h „ k o lo n ii“ , w alczące o po z y c ję d ro b n o i śred nio k a p ita ­ lis ty c z n y c h sate litó w , o u trz y m a n ie się w sy­

stem ie k a p ita lis ty c z n y m .

T . S. L ., założone przez A s n y k a w 1891 r , w ciągu d w u d zie stu la t p rz e p ro w a d z iło przez sw o je s z k ó łk i — ja k in fo r m u lé H. B ro d o w ­ ska — 14.000 uczniów . W ja ta c h 90-tych a rm ia c ie m n o ty na te re n ie G a lic ji dochodziła do 4 m ilio n ó w , podczas g d y ogólna liczb a lu d ­ ności le dw ie p rz e k ra c z a ła 6.500.000. W la ta c h 1900 G a lic ja lic z y ła m ieszkańców 7.316.000 __

na w s i 64 proc. zup ełnych a n a lfa b e tó w . H r a ­ bia D o b rz y ń s k i od da ł rządow e s z k ó łk i lu d o ­ we pod opiekę k le ru i m ożn ej szla chty.

..N ie p o w in n a szkoła lu d o w a —- g ło s iła jego in s tru k c ja z d n ia 7.3. 1898 r. — odw racać u m y s łó w m ło d zie ży od stosunków , w ś ró d k tó ry c h m łodzież ta w z ra s ta i bu dzić w n ie j ządzy w y d o b y c ia się z ty c h stosunków *“

A ja k ż e k s z ta łto w a ły chłopa T .S .L . i M a ­ cierz? P rz y k ła d e m może b y ć K u ra ś i jego poezje. W iększość w ie rs z y p o ś w ię c ił ro c z n i­

com h is to ry c z n y m oraz ju b ile u s z o m i zgonom p o etów współczesnych (L e n a rto w ic z Bełza, O r-O t K o n o p n ic k a , W ysołuehow a, W y s p ia ń ­ s k i :td .) Rocznice w e d łu g po d rę czn ika „ h i, s to r ii d la lu d u “ :

„O tw o rz ą się g ro b y , w o d z o w ie p o w s ta n ą / I kon tusz się zmiesza z czam arą. z suk m a n ą ".

K u ra ś a s y m ilu je w z o ry p o e ty c k ie ■; tre ś c i ideow e poetów z Parnasu narodowego, s t y li­

z u ją c y c h się na „lu d o w ą n u tę “ . P od da je “się w tó rn e m u od czuciu p rz y ro d y : n o ro m a n tve z- n y m k u rh a n o m i zorzom , słonkom , lodom , o rło m i sokołom . P oddaje się w id z e n iu . O j­

czyzny, k tó ra je s t „śnieżno - p ió ry m orłem**

na g ro ttg e ro w s k im tle , p o d d a je p rz y k a z a ­ n io m .

C hrześcijańsko - Ludow ego, koń czy na Chrze­

ścijańsko - N a ro d o w y m . S tę p iń s k i w y m a z u je z szyld u „c h rz e ś c ija ń s k ie “ , a doprow adza do now ego z w ią z k u : „ M a li i w ie lc y ro ln ic y łą cz­

cie się“ . „P ia s t“ z W itosem w ‘ ro k u 1918 n ie w id z i d ro g i d la w sU bez po rozu m ien ia z N a . ro d o w ą D e m o k ra c ją i bez uleg łości wobec^ d u ­ chow ieństw a. W 1923 w iąże się w „C fiieno - P ia ście " z drobno-m ieszczaństw em .

A w p ły w kościoła? B y ł on chro no log iczn ie na jw cze śniejszym . Sobek pisze, że w la ta c h jego m łodości zaczynało się p rz y g o to w a n ie do. d z ia ła n ia społecznego od „d o c z y ta n ia się ".

P ie rw s z y ła d u n e k z a w ie ra ł k s ią ż k i: „U c z c iw e ­ m u Bóg pom aga“ , '„ S t a r y G rzegorz“ (h is to ria działacza) „S w o jc z y “ , „C o w e w s i b yć może1'.

Co w e w si być może? Sobek p rz e d s ta w ił pisarzo m p r o je k t pow ieści d y d a k ty c z n o -s p o - łecznej. P r o je k t — ja k p o d k re ś la — w z ię ty z życia.

M a tk a ulęga n a ło g o w i'p ija ń s tw a , w y n o s i z dom u oszczędności. M ło d y , p ra c o w ity syn nie może dlatego u c h ro n ić gospodarstw a od ru in y . Na posadzie kościelnego tr a p i go nędza.

W yjeżdża, p ra c u je p rz y bu d o w ie ko le i. T am ś w ita m u p o m y s ł — w ró cić, założyć sad. C zyn i ta k i dochodzi do d o b ro b ytu . „T o też z du m ie­

n ie i p o d z iw zapanow ał pow szechny na w i­

dok ta k ie j p ra c y i w s p a n ia ły c h w id o k ó w o - wego o g ro d n ik a am atora. Z aw dzięczał lo w s z y s tk o n a jp ie r w ksią żko m i.czaso pism om og rod niczym , a następnie sw ej pra cy, . k tó rą w e d łu g w ska zów e k i n a u k w y c z y ta n y c h , sze­

ro k o i ściśle stosow ał z p e d a n te rią “ .

„P ra g n ą łb y m z duszy — w y z n a je Sobek — aby k tó ry ś z p is a rz y . zechciał przekazać p o ­ tom ności p ię k n ą i bardzo pożyteczną pracę owego naszego chłopskiego w ie lk ie j m ia ry działacza, bo w ie m słu ' w s p a n ia ły p rz y k ła d następnym p o k o le n io m ".

T o n ie m a być powieść h is to ry c z n a : ta k d z ia ła ł ch ło p w ta k ic h a ta k ic h , m in io n y c h w a ru n k a c h społecznych, uczm y się na ty m p rz y k ła d z ie , że w no w y c h w a ru n k a c h trzeba inaczej. N ic ! S o b ko w i id z ie o prze dłużen ie m in io n e j h is to r ii. Ż y c io ry s M a g ry s ia i szko­

ła w ie js k ie g o działacza iib e r a ln o - k a p ita iis ty - cznego m a nas n a d a l obow iązyw ać.

D la Sobka ta k stoi zagadnienie: „W ia d o m o , że k a ż d y chce być posiadaczem “ . T en id e a ł w yznacza bardzo okre ślo ną drogę do celu,, ta ką , po ja k ie j w ła ś n ie szła w ieś od zniesie­

n ia pańszczyzny i z ja k ie j Sobek nie chce z bo­

czyć. „C z y to przez los szczęścia czy nadarza­

jącą się okazje, czy też przez s p ry t i szcze­

gó lniejsze u z d o ln ie n ia d o ro b ili się n ie je d n o ­ k r o tn ie ła d n e j w łasności c z y li m ie n ia osobi­

stego“ .

„ I m zam ożniejsi będą obyw atele, ty m s il - niojsza i bogatsze będzie państw o, a nie p rz e ­ c iw n ie “ .

O to w re z u lta c ie o rę d o w n ik lib e ra ln e j, in ­ d y w id u a lis ty c z n e j pedagogiki, a n ie społe­

cznej, choć „d z ia ła c z społeczny“ .

I nie łu d ź m y się. Sobek s k o ry je st do d e li- b e ra c ji nad g łó w n y m p rz e d m io te m sw ojego z a in te re s o w a n ia : zamożności oso biste j: „ J e ­ dnem u to p rz y c h o d z i n ie tru d n o , a in n y m im o sta ra ń i zabiegów n ic może się d o ro b ić “ . A le w s z y s tk ie u niego „ d ro g i i m ożliw o ści, k t ó r y - m i sic k ie r u ją i m o g lib y n ie je d n i z b ie d y przechodzić do p o p ra w y s w o je j n ie d o li“ - - w s z y s tk ie k rą ż ą w system ie k a p ita lis ty c z n y c h ' sto s u n k ó w p r o d u k c ji i w św iacie libeiralino- kapiłaldsityeznych szans eg zystencji czło w ie ka, łagodzonych przez m o ra lis ty k ę m ora lną , k tó ­ ra przecież pozostała n ie s p e łn io n y m p o s tu la ­ tem . Do n ie j' o d w o łu je się Sobek, ja k o do je ­ dnego sprzym ierzeń ca w osiągnięciu powsze­

chnego ’ d o b ro b ytu .

„ J a k im sposobem podnieść u nas zam oż­

ność, ja k lu d z ie nasi m ogą zarabiać, ab y bez k r z y w d y je d n i d ru g ic h ta k z a ra b ia li, b y m ie li na do sta tn ie życie“ ?

P rz y założeniach, że w zo rem cz ło w ie k a je s t posiadacz, że bogactw o P o ls k i L u d o w e j n ie doprow adzi do d o bro bytu każdego z osobna, o b y w a te la — „n ie k rz y w d z e n ie cz ło w ie k a przez c z ło w ie k a “ o k re ś lić trzeba ja k o trzecie z a ło ­ żenie tego samego system u społeczno-gospo­

darczego.

G d y b y ś m y n a p is a li powieść, ja k ie j p r o je k t po da je Sobek, zn a le ź lib y ś m y się ideow o i, a r ­ ty s ty c z n ie poza u s tro je m , ja k i o k re ś liłb y ’ do­

k o n a n y p rz e w ró t s p o łe c z n o -p o lity c z n y i w ie l­

k ie re fo rm y .

Jan Aleksander K ról.

.,a w ię c ko c h a j b ra c ie m ło d y s w o je po la , g ó ry . w o d y "

I odpow iada:

A w ś ró d szarej w io s k j L u d zm a w ia pacierze I raźno, bez tro s k i D o p ra c y się bierze*'.

(W ty m żargonie ję z y k ó w , s ty ló w i id. . p rz e ję ty c h z gó ry, w ty m p o n iż a ją c y m k u l­

cie w ie lk ic h lu d z i a zarazem w ty m poufale, n iu się z n im i przez w ie lb ią c e w ita n ia , w spo­

m in a n ia i żegnania, K u ra ś zaprzeczył prze­

w id y w a n io m i n a d z ie jo m W yspiańskiego, że lu d z ie z m ia s ta będą po w ra cać do lu du ,’ do

„k o rz e n i *. T o lu d w aw ansie k u ltu r a ln y m szedł — v / m ia s to i „ p a ńską Polskę.

I na o d c in k u o ś w ia ty ogólnej o d b y w a ł sio proces z a cie m n ia n ia s y tu a c ji s-połeczno-histo- ry c z n ą j w si, zaciem n ien ia u k ła d u s ił społecz­

n y c h w o jczyźnie . D ro b n i k a p ita liś c i w ie js c y się ga li po k u ltu rę , k tó r a z d o b iła in te lig e n c ję degenerow aną przez k a p ita liz m .

„P o ls k ie S tro n n ic tw o L u d o w e ". T rz y n u r ­ ty ! Ks. S to ja ło w s k i zaczyna od S tro n n ic tw a

W NAJBLIŻSZYCH NUMERACH:

Z P R O Z Y

J U L IA N G A Ł A J — fra g m e n ty n o w e j po­

w ieści

F R A N C IS Z E K K U Ś — fra g m e n ty p a m ię t­

n ik ó w

B O L E S Ł A W D Y N D A — p o w ia s tk i pa ra­

fialne .

P IO T R S T O P C Z Y K — opow iadanie.

Z „P O E Z J I A G IT A C Y J N E J “ A N T O N I O L C H A . A N N A K A M IE Ń S K \ , T A D E U S Z C H R Ó Ś C IE L E W S K I

Z P U B L IC Y S T Y K I

H E L E N A B R O D O W S K A — O Jad w id ze D z iu b iń s k ie j

P ro f. W IT O L D Ł U K A S Z E W IC Z — nad Rewolucją Francuską

T O M A S Z N O C Z N IC K I — fra g m e n ty p u ­ blicystyczne ,

Z R E P O R T A Ż Y Ś L Ą S K IC H

S O B T E K A JS K I, B R O N IS Ł A W M A Z U R , T A D E U S Z P A P IE R .

Cytaty

Powiązane dokumenty

26 PAN rzekł: „Je śli we wszyst kim bę dziesz po słusz ny po le ce niom PANA, two je go Boga, i bę dziesz ro bił to, co jest zgod ne z Jego wo lą, je śli bę dziesz po

Dobrze więc się stało, twier- dzi badaczka, iż od dawna teologia interesuje się już kulturą, traktując ją jako „uprzywilejowane miejsce boskiego objawienia” (R.. Po

In 2012, the Management Board of BUKOVINA Resort formulated investment plans concerning the drilling of the second geothermal borehole with the anticipated capacity of 90

Teoretyczna część drużyny musi je odgadnąć (uczniowie z drużyny artystycznej przygotowują się w sąsiednim pomieszczeniu)..

o kilkudziesięciu matkach z małymi dziećmi, które okazywały się problemem dla naszego wspaniałego, bogatego, unij- nego państwa; „bo już jest koniec roku, bo przecież

Na uroczym wybrze- żu Morza Azowskiego wypasione apartamenty czekające na zamożnych turystów, w centrum Bierdiańska bloki z wielkiej płyty, cerkiewki – a nie- daleko nowo

Idąc tym tropem, przy okazji obser- wowania Sejmowej Komisji Zdrowia (w przerwie obrad) pod- patrywałem posiedzenia Komisji Łączności z Polakami za Granicą i Parlamentarnego Zespołu

Jak patrzę na zamieszczone obok fotografie, widzę że najwięcej wzruszenia maluje się na twarzy naszej rodaczki podczas wizyty u prezesa Krzysztofa Kordela (gdzie otrzymała