• Nie Znaleziono Wyników

Próba lingwistycznej interpretacji tropów : (metafora)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Próba lingwistycznej interpretacji tropów : (metafora)"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

J. T. Czerkasowa

Próba lingwistycznej interpretacji

tropów : (metafora)

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 62/3, 259-273

(2)

J. T. CZERKASOWA

PRÓBA LINGW ISTYCZNEJ INTERPRETACJI TROPÓW (METAFORA)

Istniejące aktu aln ie teorie m etafory polegają w zasadzie bądź n a ra ­ cjonalistycznej, bądź n a psychologicznej in terp retacji tego zjaw iska. P rzedstaw iciele racjonalistycznego i psychologicznego p u n k tu w idzenia, opierający się na tezie o tożsamości lub paralelizm ie procesów m yślenia i m owy, ro zp atru ją m etaforę w oderw aniu od konkretnych zjaw isk i pro­ cesów językow ych, które w a ru n k u ją jej pojaw ianie się i funkcjonow anie w mowie.

W badaniach dotyczących analizy tropów m etafora byw a m ylona z in­ nym i zjaw iskam i językow ym i i poza językow y mi. Nie zbadano dotąd i nie uściślono ani zasadniczych kategorii lingw istycznych, z którym i zw iązane jest badanie m etafory, ani zasad w yodrębniania jej spośród innych (bli­ skich lub stycznych) zjaw isk. M etody badania m etafory pozostają niedo­ określone, a w szeregu przypadków b rak im w ew nętrznego uzasadnienia; są one opracow ane w znacznie m niejszym stopniu niż m etody badania innych zjaw isk językow ych (fonetycznych, gram atycznych itd.). Aczkol­ w iek m etody te są bardzo różnorodne, to jednak nie dotyczą one bezpo­ średnio językoznaw stw a: w większości przypadków nakierow ane są nie na ujaw n ienie językow ej n a tu ry badanego zjaw iska, lecz na w ykrycie tych procesów psychicznych, na których terenie ono pow staje. P raw id ło ­ wości szuka się w ięc w sam ym podmiocie traktow an ym psychologicznie i dochodzi do w niosku, że psychologia zdolna jest rozstrzygnąć w szystkie pow stające w ty m przypadku problem y. Nie ulega w ątpliw ości, że pojęcia psychologii — w rów nym stopniu co logiki — dają się przełożyć na k a te ­ gorie językow e; nie stanow i to jednak w ystarczającej podstaw y do tego, by traktow ać badanie tych pojęć jako główną, decydującą przesłankę do w yjaśnienia i określenia zupełnie odm iennych od nich kategorii

języko-[Przekład według: E. Т. Че р к а с о в а , Опыт липгвистичесой интерпретации тро­

(3)

260 J. T. C Z E R K A S O W A

wych. Wówczas gdy chodzi o m etaforę, tak ie podejście do badania, które polega na określaniu jej nie w oparciu o to, co się mówi, lecz o to, co się wówczas, być może, m yśli lu b przeżyw a, prow adzi nieuchronnie do po­ m ieszania „k ręg u w y o b rażeń ” oznaczanych przez słowa ze znaczeniam i tych słów.

M etafora stanow i przedm iot badania w ielu dyscyplin, przede w szyst­ kim nau k i o lite ra tu rz e i językoznaw stw a. Jednakże utożsam iane ze sobą zazwyczaj cele analizy lingw istycznej i literaturoznaw czej w ym agają ścisłego odgraniczenia, a to szczególnie z tego powodu, że p rzy ję ta i sto ­ sow ana term inologia w spólna jest obu dyscyplinom . Przedstaw iciele róż­ nych dyscyplin (literatu rozn aw stw a i językoznaw stw a), a rów nież jednej dyscypliny (językoznaw stw a) n ad ają term inow i „m etafo ra” rozm aite, a przy ty m niedookreślone w y raźn ie znaczenia. Ze słowem ty m „stało się to samo, co kiedyś przy d arzy ło się... w ielu innym słowom, któ re w łaśnie dlatego utraciły w szelki sens, że znaczenie ich uległo zbytniem u rozszerze­ niu; p rzestały one być zrozum iałe dla kogokolwiek z tej racji, że wszyscy je zb y t dobrze rozumieli*’ b

Ju ż samo stosow anie słow a „m etafo ra” u jaw n ia ten den cję do utożsa­ m iania pojęcia, k tóre słowo to w yraża, z pojęciem w yrażanym przez słowo „przenośnia”. Term inologicznie nieścisłe stosow anie słowa „przenośnia” znacznie u tru d n ia w yjaśn ien ie tego zjaw iska, którym jest m etafora. Dzie­ je się ta k nie tylko dlatego, że pojęcie „przenośni” jest zb yt ogólne i n ie­ dookreślone (jedną niew iadom ą — „m etafo rę” — określa się za pomocą innej, jeszcze bardziej niejasn ej i p ły n n ej z term inologicznego p u n k tu w i­ dzenia — „p rzenośni”), lecz rów nież z tej racji, że m a ono c h arak ter zbyt zew nętrzny w stosunku do pojęcia oznaczanego przez słowo „m etafora” . Niezróżnicow ane stosow anie słow a „p rzenośnia” jako te rm in u zaciem ­ nia rozm aitość tego, co ono obejm uje: z jed n ej stro n y procesów nie zw ią­ zanych w pro st z w ew n ętrzn y m i praw idłow ościam i sem antycznego rozw o­ ju słv>wa (początkowe nazyw anie, u m ow ne przem ianow anie itd.), z d ru ­ giej zaś — bardziej skom plikow anych i głębszych procesów właściwego sem antycznego p rzekształcania słowa, odzw ierciadlających w ew nętrzne praw idłow ości jego rozw oju (procesów obejm ow anych pojęciem „ tro p ”).

W zw iązku z ty m pow staje konieczność, po pierw sze, rozgraniczenia tych procesów i zjaw isk, w stosunku do któ rych stosow anie pojęcia „prze­ nośnia” w yd aje się z lingw istycznego p u n k tu w idzenia w jakiejś m ierze uzasadnione, od tych procesów i zjaw isk, w stosunku do których pojęcie „przenośni” nie da się stosow ać; po drugie zaś — uściślenia konkretnej

1 Myśl W. G. B i e l i ń s k i e g o ( Полное собрание сочинении. T. 6. С Пб. 1903, s. 293) wypow iedziana przez niego przy innej okazji — o „rzeczywistym znaczeniu słowa »ludowość«”.

(4)

treści pojęcia oznaczanego przez słowo „m etafo ra”, co pozwoli „ zn eu tra­ lizow ać” jego stosow anie jako term inu.

Do procesów pierwszego rodzaju (przenośnia) zaliczyć należy tw orze­ nie now ych słów i w ykorzystyw anie starych do oznaczania przedm iotów i zjaw isk, k tóre nie m ają nazw y (początkowe nazyw anie w szerokim sen­ sie tego słowa, obejm ujące zarów no tw orzenia term in u jak zjaw isko tzw. nazyw ania funkcjonalnego), a rów nież w ykorzystyw anie starych słów w celu um ow nego przem ianow ania przedm iotów i zjaw isk m ających już nazw ę (sym bole, w y rażenia żargonowe itd.).

N adaw anie nazw y jest, jak wiadomo, aktem um otyw ow anym . M eta- foryzacja, jako jeden ze sposobów nadaw ania nazwy, jest procesem b a r­ dziej skom plikow anym , niż to się zazwyczaj uw aża; nie jest to pro sty a k t „przeniesienia istniejących słów n a nowe pojęcia”, lecz głębokie, w e­ w n ętrzne sem antyczne przekształcenie słowa wychodzące poza jego zw ykłe sem antyczne granice: w procesie funkcjonow ania słowa „m oty­ w acja” znaczenia słowa ulegać może n a różny sposób i w rozm aitym stop­ niu zaciem nieniu, a n aw et słowo może ją w ogóle stracić. W przypadku zaciem nienia m otyw acji znaczenia m am y do czynienia z tzw . z atartą (zu­ żytą itp.) m etafo rą; w p rzypadku natom iast zaniku m otyw acji — z „m eta­ forą z pochodzenia” (lub „ek s-m etafo rą”) 2. W ty m ostatnim przyp adk u w skutek zaniku związku m iędzy „bezpośrednim ” a „przenośnym ” sen­ sem słowa znaczenie „przenośne” staje się podstaw owe, co prow adzi w łaśnie do sem antycznego rozpadu słowa.

M etafory językow e przeciw staw ia się zazwyczaj tzw. m etaforom poe­ tyckim (czyli — w edług ściślejszej term inologii A. W. Fiedorow a — „sty ­ listycznie czynnym ”). Do m etafo r tego rodzaju zaliczane są często tw ory ty p u „nóżka” (stołowa), „szyjka” (butelki), „głów ka” (szpilki) itp., tzn. zjaw iska, które pow stają nie w rezultacie „zatarcia” m etafory, lecz cał­ kiem niezależnie od niego 3. Ze względu na cechy sem antyczne i gram a­ tyczne ich tw orzenie zbliżone jest do tw orzenia term inów . W zw iązku z tym w y d aje się, że bardziej ścisłe byłoby zróżnicow anie m etafo r nie w oparciu o przeciw staw ienie m etafo r „językow ych” i „niejęzykow ych” (poetyckich), lecz na podstaw ie rozróżniania ich wedle stopnia stosow al­ ności: na te, k tó re w skutek codzienności zastosow ania w eszły do leksykal­ nego system u języka („złote p ukle” ‘koloru złota’), i te, k tó re m ają cha­

2 [W przypisie tym autorka analizuje nieprzetłumaczalny przykład : откровенный

человек“ ‘człowiek otwarty, szczery’ i ,,человек с откровенною гловою“ ‘człowiek z nienakrytą głow ą’.]

3 Zob. А. В. Ве л ь с к и й , Метафорическое употребление существительных (к вопросу

о гепитивных конструкциях). „Ученые записки (I-го МГПИИЯ)“. 7: Экспериментальная фонетика н психология речи. 1954, s. 296.

(5)

262 J. T. C Z E R K A S O W A

ra k te r indyw idualny, c h arak tery zu ją swoistość sty lu pisarza czy też u tw ór artystyczny.

Z m otyw acją m am y do czynienia rów nież w p rzy padk u tw orzenia te r ­ m inów. Jednakże w odróżnieniu od nowego słowTa, k tó re pow staje na gruncie m etaforyzacji, poprzez zatracenie „form y w e w n ętrzn e j” („obra­ zu”), now e słow o-term in pow staje niezależnie od jego stosunku do „obra­ z u ” ; w zw iązku z ty m bezzasadne w y d aje się szeroko rozpow szechnione m niem anie, że term in jest „m etaforą z pochodzenia”. T erm inem zwykło się nazyw ać słowo oznaczające ściśle określone pojęcie naukow e lub spe­ cjalistyczne; te rm in z reg u ły jest jednoznaczny, jego granice znaczenio­ w e są w yraźne i ostre. Znaczenie term in u, uw arun ko w ane przez ograni­ czenie jego fu n k cji i(tylko fu n k cja nazyw ania) i zakresu stosow ania, ade­ k w atn e jest do oznaczanego przezeń pojęcia i nie zależy od ko ntek stu w y ­ powiedzi. Czynniki ściśle językow e o dgryw ają m inim alną rolę nie tylko, gdy chodzi o funkcjonow anie słow a-term inu, lecz rów nież w procesie jego tw orzenia. P ow stanie te rm in u uw aru nk o w ane jest' nie przez sem antyczny (relacja podstaw ow ego i pochodnego znaczenia słowa), lecz przez psycho­ logiczny proces asocjacji w edle podobieństw a w chw ili nadaw an ia nazw y: istniejąca w języku nazw a jednego przedm iotu w yko rzystan a zostaje dla oznaczenia nowego, tzn. n a stęp u je przeniesienie n a z w y (ale nie zna­ czenia) z jednego przedm io tu na drugi. W rezultacie pow stają słow a-ho- m onim y (np. „żłobek” 'k arm n ik dla b y d ła ’ i „żłobek’’ — 'in sty tu cja w y ­ chowawcza dla dzieci’).

Pojęcie „p rzen o śn i” stosow alne je st rów nież w przypadkach tzw. n a ­ zyw ania funkcjonalnego. Wówczas, podobnie jak w przypadkach rozpa­ trzonych w yżej, u podłoża a k tu nazyw ania leży treść pozajęzykow a, aczkolwiek innego rzędu: przeniesienie (a zachodzi tu ono rzeczywiście) nazw y jednego przedm iotu n a in n y (bądź jego część) dokonuje się na pod­ staw ie tożsamości fu n k cji spełnianej przez ten czy inny przedm iot i uw a­ runkow ane jest nie przez w ew n ętrzn y sem antyczny rozwój słowa, lecz przez czynnik o ch arak terze czysto zew nętrznym — przez zm ianę sam ych realiów . Tak np. przedm iot nazw any słow em „pió ro ” i po raz pierw szy w ykorzystany w now ej dla niego fu n k cji (nie jako ozdoba czy m ate ria ł do w ytw arzan ia przedm iotów gospodarstw a domowego, lecz jako narzędzie do pisania) był i pozostaw ał niczym innym , jak częścią upierzenia ptaków (a nie czymś „podobnym do p ió ra”); dopiero później (od X V III w.), w zw iązku z pojaw ieniem się m etalow ych „piór” , nazw a jednego przed ­ m iotu — ptasiego pió ra w ykorzystyw anego do pisania — przeniesiona zo­ staje n a inny przedm iot, będący częścią takiego samego narzędzia (obsad­ ka ze stalow ym p ió re m 4). „O braz” nie pojaw ia się tu ani w chwili

(6)

pierw otnego nazyw ania, ani w trakcie dalszego funkcjonow ania słowa. Stosow anie term in u „przenośnia” w ydaje się zasadne w tych p rzy p ad ­ kach, gdy nazw a jakiegoś jednego przedm iotu czy zjaw iska zostaje w yko­ rzystana jako sym boliczna bądź um ow na nazw a dla innego, k tó re m a już nazwę.

Term in „sym bol” może być stosow any w odniesieniu do nazw y, która nie oznacza rzeczyw istych przedm iotów czy zjaw isk („bitw a”), lecz jest „znakiem ’* słow a-nazw y (por. „u czta” ‘b itw a’). Związek m iędzy znakiem („uczta”) a tym , co oznaczane („bitw a”), m a w m niejszym lub w iększym stopniu ch arak ter dowolny i nie jest uw arunkow any przez czynniki n a tu ­ ry językow ej. M iędzy słow em -nazw ą przedm iotu („bitw a”) a znakiem sło­ w a („uczta”) ustalone zostają nie stosunki podobieństw a, lecz tożsamości. F unkcje tego, co oznaczane (nazwa przedm iotu), i oznaczającego (symbo­ lu) pokryw ają się tu ze sobą całkowicie jak w micie, w obrębie którego sym bol częstokroć pow staje.

W niektórych przypadkach związek m iędzy znakiem a tym , co ozna­ czane, jest powszechnie uznany, ustalony na mocy trad y cji (np.: „p erły ” ‘łzy ’, „uczta” 'b itw a ’, „lis” 'c h y try człowiek’, „k u kułk a” 'tęskn iąca kobie­ ta ’); kiedy indziej związek ten jest m niej trw ały i ustalony (np. politycz­ ne sym bole dekabrystów wyw odzące się od jakobińskich publicystów , w rodzaju: „b u rza” — ‘ru ch w alki o wolność’ i jako symbol prześladow ań bojow ników o wolność). W reszcie związek te n może być do tego stopnia luźny, że sens słow a-sym bolu interpretow ać m ożna w yłącznie jako sens słow a-sym ptom u : nie znaczy ono, lecz tylko „sygnalizuje” (por. np. sym ­ bole dekadenckiej poezji początku XX w.).

Dla badacza zajm ującego się analizą praw idłow ości m etaforycznego w ykorzystyw ania słów problem sym bolu jest istotny w tych tylko p rzy ­ padkach, kiedy sym bol stanow i podstaw ę pow staw ania m etafor; np. po­ w stan ie m etafory przym iotnikow ej „халатный“ (‘niedokładny, n iesum ien­ ny w w ykonyw aniu obow iązków ’) n a gruncie w ykorzystyw ania słowa

халат“ jako sym bolu lenistw a, b e z tro s k i i t d . 5

* Do nazw um ow nych zalicza się rów nież w y r a ż e n i a ż a r g o n o - w e, tzn. słow nictw o specjalne, z którego korzysta w ąska, korporacyjnie zam knięta g ru p a zawodowa i któ re rozum ieją tylko członkowie tej grupy (np. „ p a ty k i” ‘pieniądze’ w żargonie pew nych grup).

Znaczenie w yrażenia żargonow ego jest, jak wiadomo, jeszcze bardziej um ow ne niż sym bolu. I ono nie opiera się n a podstaw ow ym znaczeniu słowa, ale w odróżnieniu od symbolu, którego znaczenie realizuje się

s Na temat historii ew olucji semantycznej tego zapożyczonego słowa zob. В. B. В и н о г р а д о в , Из истории современной русской литературной лексики. ИАН ОЛЯ [,,Ие- вестия Академии наук. Отделение литературы и языка”] 1950, nr 5, s. 390—391.

(7)

264 J . T . C Z E R K A S O W A

w system ie m ow y języka powszechnego, w a ru n k i realizacji znaczenia w y ­ rażenia żargonow ego z system em tym nie m ają niczego w spólnego 6.

W szystkie rozpatrzone w yżej zjaw iska i procesy łączy ze sobą ta w spólna cecha, że nie w y stępu je tu drugi plan znaczeniow y (tzn. brak je st zw iązku z podstaw ow ym znaczeniem nazw y, które obiektyw nie od­ zw ierciedla zależności m iędzy rzeczyw istym i przedm iotam i i zjaw iskam i); są to słowa, k tó re określić b y m ożna jako „jednopłaszczyznow e” ; stoso­ w anie do nich w łaśnie term in u „p rzenośnia’’ jest, naszym zdaniem , cał­ kowicie uzasadnione: w e w szystkich tych przypadkach, dzięki w spólnej pozajęzykow ej treści, n a z w a (ale nie z n a c z e n i e ! ) już istniejącego i znanego przedm iotu zostaje rzeczyw iście „przeniesiona”, a ściślej — w y korzystana do nazw ania innego przedm iotu, k tó ry nazw y jeszcze nie m a (term in, m etafo ra językow a, nazyw anie w edle w spólnej funkcji), a rów nież do um ow nego (symbol) lub dow olnegp (w yrażenia żargono­ we) przem ianow ania znanego ju ż i m ającego swą nazw ę przedm iotu.

N iezróżnicow ane w ykorzy sty w an ie te rm in u „p rzenośnia” u tru d n ia odróżnienie m etafo ry nie tylko od zjaw isk jej bliskich (term in, nazyw anie w edle w spólnej funkcji, sym bol itd.), lecz rów nież od zjaw isk bardziej jej pokrew nych, a zarazem bardziej skom plikow anych niż przenoszenie nazw y. M am y tu na m yśli in n e rodzaje tropów (m etonim ia, synekdocha itd.), w któ ry ch pow staw aniu i rozw oju decydującą rolę odgryw ają czyn­

niki językow e 7.

W tego rod zaju p rzypadkach „przenośni” pow stanie nowego znaczenia słow a bądź now e jego zastosow anie uw aru n ko w ane jest przez określony stosunek m iędzy w ew n ętrzn ie pow iązanym i znaczeniam i tego samego sło­ w a, tzn. przez określoną h iera rc h ię znaczeń. H ierarchię tę kreślono za­ zwyczaj bardzo schem atycznie i w sposób uproszczony: ograniczano się w yłącznie do prostego przeciw staw iania znaczeniu bezpośredniem u („w ła­ ściw em u”, „dosłow nem u”) znaczenia „przenośnego” („pośredniego” , „nie­ w łaściw ego” , „figuralnego” , „obrazow ego” itd.). Jednakże ju ż sam fak t takiego p rzeciw staw ienia godny jest uw agi: stanow i on pośrednią w ska­ zówkę, iż już w „bezpośrednich” znaczeniach słów zaw arte je s t źródło ich sem antycznej ew olucji. Myśl ta wszakże bądź w ogóle nie znajdow ała teo­ retycznego uzasadnienia, bądź też znajdow ała w yjaśnienie niezadow ala­ jące, i to nie tylko dlatego, że idealistyczne.

6 Por. wyrażenia żargonowe typu: „Katiusza” ‘kulom iot’, „Raisa Siem ionowna” ‘pocisk jądrow y’, „teściow a” ‘m ina’, „narzeczona” ‘armata’, „Borys Pietrow icz” ‘pociąg pancerny’ — i podobne, niesłusznie zaliczane przez A. M. K o ż y n a (Переносное уп­

отребление слов. „Русский язык в школе“ 1954, nr 3, s. 23—24) do metafor.

7 Już antyczni retorzy traktow ali tropy w ogóle, a m etaforę w szczególności jako zjaw isko semantyczne.

(8)

N ajpełniejszy i najbardziej uzasadniony z m aterialistycznego p u n k tu . w idzenia w y raz m yśl ta znalazła dopiero w naszych czasach. M amy tu m ianowicie n a uw adze badania leksykologiczne W. W. W inogradow a, a przede w szystkim jego artykuł, którego znaczenia, ze w zględu na w y ­ jaśnienie sem antycznej stru k tu ry słowa, nie sposób przecenić. K on­ sekw entne uzasadnienie tezy o odniesieniu słowa do rzeczywistości, u sta ­ lenie zasadniczych typów leksykalnych znaczeń słowa i bezpośredniego zw iązku z ty m aspektem rzeczywistości, k tó ry zn ajduje odzw ierciedlenie w danym znaczeniu słowa, a zarazem określenie w ew nętrznych praw idło­ wości sem antycznego rozw oju słowa — w szystko to stw arza rzeteln ą pod­ staw ę dla badań sem azjologicznych w ogóle, a dla badań w in teresującej nas dziedzinie w szczególności8.

Stw arza to szerokie możliwości dla dokładniejszego i pełniejszego określenia pojęcia oznaczanego słowem „m etafora” . Dla naszych celów szczególnie istotne jest podkreślenie rów nież i tego, że w pracach tych po raz pierw szy sform ułow ana została w yraźnie m yśl o konieczności roz­ graniczenia znaczeń pochodnych, m etaforycznych i obrazow ych oraz sto­ sow ania słowa 9.

Przechodząc do rozpatrzenia słów odznaczających się sem antyczną „dw upłaszczyznow ością”, przypom nijm y, że — naszym zdaniem — poję­ cie „przenośni” obejm ować może tylko takie przypadki, kiedy nazw a jed ­ nego przedm iotu czy zjaw iska zostaje przeniesiona (dokładniej — w yko­ rzystana) w celu nazw ania innego przedm iotu (zob. o tym w yżej). D late­ go też stosow anie pojęcia oznaczanego słowem „przenośnia” do tropów w ogóle, a ty m bardziej do m etafory, pozbawione jest wszelkiego uza­ sadnienia. Z agadnienia zw iązane z odgraniczeniem m etafory od innych rodzajów tropów są bardziej skom plikow ane i w ym agają specjalnego b a ­ dania. Nie podejm ując szczegółowej analizy całej tej problem atyki, ogra­ niczym y się do niezbędnych ze względu na nasze cele uw ag na tem at od­ graniczenia m etafo ry od jednego tylko rodzaju tropów — od m etonim ii.

Zarówno w p rzypadku m etonim icznego jak m etaforycznego w ykorzy­ stania słowa m am y do czynienia ze zjaw iskiem n a tu ry sem antycznej. J e d ­ nakże sem antyczna „dw upłaszczyznow ość” m etonim ii p ow staje n a in ny m gruncie i w inn y sposób. Psychologiczną podstaw ą m etonim ii są zw iązki m yślowe o m niej skom plikow anym charakterze asocjacji w edle stycz­ ności (brak tu elem entu u jaw n ien ia tego, co ogólne, „g eneralizacji”).

Sem antyczna „dw upłaszczyznow ość” m etonim ii pow staje w kręgu tych sam ych zw iązków leksykalnych, co w przypadku zastosow ania słowa

8 Mowa o artykule: В. В. В и н о г р а д о в , Основные типы лексических значении с.юва

ВЯ 1953, nr 5.

(9)

266 J. T . C Z E H K A S O W A

w jego zasadniczym , nazew niczym znaczeniu. W jednym i w drugim p rzy ­ padku zw iązki te odzw ierciedlają realn y aspekt rzeczywistości. M etonim ia pow staje w rezultacie zniszczenia su b stan ty w n ej grupy w yrazow ej, w re ­ zultacie w y parcia głównego bądź zależnego członu konstru k cji (z reguły konstru kcji w dopełniaczu) 10 ; np. „w y pił kieliszek w in a”, „w ypił szklan­ kę m lek a”, „zjadł talerz z u p y ” itd., i odpow iednio — „w ypił kieliszek” , „w ypił szklankę”, „zjadł ta le rz ” itd. Rzeczownik w ty m p rzy padk u ulega m etonim izacji w stosunku do czasownika. W przypadku czasow nika p rze­ chodniego możliwość w yp arcia zależnego członu k o nstru kcji w dopełnia­ czu uw aru nk o w an a jest przez sem antykę czasow nika z jednej strony, a przez znaczenie gram atycznych form i sem antykę rzeczowników w cho­ dzących w skład danej k o n stru kcji — z drugiej. S em antyka czasownika przechodniego decyduje o obecności obiektu (bez bezpośredniego b iern e­ go obiektu czasow nik nie m a swego pełnego znaczenia); sem antyka dane­ go czasow nika („w ypić”) w a ru n k u je określone leksykalne w yrażenie da­ nego obiektu („w ino”, „w oda” , „m leko”, itd. — w szystko, co m ożna w y ­ pić); gram atyczna form a słow a zależnego k o n struk cji w dopełniaczu („w y ­ pił kieliszek w i n a ”) w skazuje, że obiekt podlega danem u działaniu nie bez reszty, częściowo; n ato m iast form a głównego słowa ko nstru kcji w do­ pełniaczu („w ypił k i e l i s z e k w in a ”) w skazuje n a pełne objęcie działa­ niem . Sprzeczność ta jedn ak zostaje zniesiona przez leksykalne znaczenie danego słowa (znaczenie m iary zaw artej w danym przedm iocie sub­ stancji). W skutek tego w w y rażeniu „w ypił kieliszek” zachow ane zostaje zarów no znaczenie w yp arteg o słowa jak znaczenie tego, k tó re pozostało.

W przy p ad k u czasow nika nieprzechodniego w y p a rte zostaje główne słowo k o n struk cji w dopełniaczu (por. „pali się dom sąsiada” — ,,pali się sąsiad”); sem anty k a czasow nika określa leksykalne w yrażenie podm iotu działania (pali się dom, chlew — w szystko, co może s i ę p a l i ć ) . Wa­ ru n k u je to m ożliwość „opuszczenia” słow a oznaczającego przedm iot dzia­ łania; realizacja tej m ożliwości zostaje w zm ocniona przez znaczenie for­ m y słow a zależnego ko n stru k cji w dopełniaczu (wskazanie na przynależ­ ność przedm iotu do kogoś lub do czegoś: „dom s ą s i a d a ”, „dom M o s -

s o w i e t u ” itd.).

I w jednym , i w drugim przy p adk u słowo, które pozostało, zachow u­ jąc swe znaczenie przesiąka zarazem znaczeniem słowa w ypartego, przy czym ono w łaśnie sta je się główne, a tam to przesunięte zostaje na

drugi plan.

Zw ykłe, ciągnące się jeszcze od an tycznych reto ry k i funk cjo nu jące po dziś dzień, określenie m etafo ry jako „skróconego p orów nania” , gdy zosta­

(10)

je rozw inięte, prow adzi badacza do dziedziny n ader odległej od nauki o języku.

Takie pozbawione ścisłości term inologicznej określenie pozw ala po­ trak tow ać pojęcie oznaczane przez słowo „m etafo ra” jako kategorię w istocie swej psychologiczną. Dla badacza, k tóry praw idłow ości sem an­ tycznej ew olucji słowa poszukuje w sam ym języku, a nie w podmiocie m ówiącym , ta z istoty swej psychologiczna kategoria (porów nanie jako proces asocjacji w edle podobieństw a) stanow i niew ątpliw y, ale z pew ­ nością nie główny przedm iot zainteresow ania. Dla rozstrzygnięcia po­ w stających problem ów o wiele istotniejsza jest analiza środków, jakim i dysponuje język do w yrażenia danej kategorii. Środki te, z których każdy odznacza się w łasną specyfiką, są rozm aite. Porów nanie może zostać w y­ rażone za pośrednictw em : 1) środków m orfologicznych: przez stopnie p o ­ rów nania („A noc ciem niejsza by ła niż ciem nica” — Puszkin, H usarz); za pomocą sufiksu (np. przym iotniki z sufiksem -ist- nadającym znaczenie: ‘podobny do tego, co w yraża rd zeń ’ — „złociste w łosy” , ,,'kłębiaste [пени­

стые] ch m ury’’ itd.), za pomocą afiksu przysłów ka („w yje po w ilcze­

m u ”, „skrada się po złodziejsku” itd.); 2) środków sy n ta k ty c zn y c h : za pomocą n arzędnika porów nania („patrzy w ilkiem ” itd.); za pomocą zw ro­ tów porów naw czych ze spójnikam i „ja k ’’, „jak gdyby”, „niczym ” („śpie­ w a jak słow ik”, „płacze jak niem ow lę”, „chodzi niczym kaczka” itd.); za pośrednictw em podrzędnych zdań porów naw czych („W pokoju zrobiło się ciemno, jak gdyby nagle zapuszczono ro lety ” — K uprin, P ojedynek).

W tych ostatnich przypadkach gram atyczne znaczenie porów nania nie m oże zostać zrozum iane tylko na gruncie analizy poszczególnych słów: znaczenie to nie jest zaw arte w żadnym z nich z osobna (ani w czasow ni­ ku, ani w rzeczowniku) przed ich połączeniem. Każde z tych słów zasto­ sow ane zostało w podstaw ow ym (bezpośrednim) znaczeniu, a uw aga skie­ row ana zostaje na zestaw ienie dwóch zupełnie w yraźnych pojęć; z logicz­ nego p u n k tu w idzenia k on stru kcja jest dwuczłonowa — dwa zestaw iane przedm ioty jaw ią się świadomości jako rozdzielone. Porów nanie w tych przypadkach uzyskuje znaczenie nie w skutek w zajem nego oddziaływ ania określonych znaczeń leksykalnych jednego i tego samego słowa, lecz dzię­ ki środkom czysto gram atycznym : dzięki znaczeniu przypadku (narzęd- nik porów nania), syntaktycznej konstru kcji (zwrot porów naw czy, zdanie dopełniające porów naw cze); w każdej z ty ch konstrukcji zachow ane zo­ sta ją obydw a elem enty nowej konstrukcji znaczeniowej (oznaczane i ozna­ czające).

Nie sposób rów nież uznać za ścisłą tezy, iż m etafora to „porów nanie skrócone” ; bynajm niej nie każdy zw rot porów naw czy może zostać „skró­ cony” do m etafo ry (np. niem ożliwość transform acji zw rotów porów naw ­ czych ty p u „burza w yje jak zw ierzę” w m etaforę ty p u „zw ierzę b u rzy ”,

(11)

268 J . T. C Z E R K A S O W A

„zw ierzęceć”). B ynajm niej też nie każdą m etafo rę rozw inąć m ożna w kon­ stru k c ję porów naw czą (np. m etafo rę ty p u „m orze drzem ało”, „brzózki szeptały do siebie” itp.). Pojęcia „po ró w n an ie” i „m etafo ra” są sobie bli­ skie, ale bynajm n iej nie tożsam e. Ich bliskość u w aru nko w an a je st w y ­ łącznie przez w spólnotę ty ch procesów psychicznych, k tóre leżą u pod­ staw zarów no jednego jak drugiego zjaw iska. Jednocześnie należy pod­ kreślić, że w aspekcie ściśle lingw istycznym porów nanie to k o nstru kcja dająca się syn tak ty czn ie rozczłonkow ać („śpiewa jak słow ik”) lub stru k ­ tu ra podzielna m orfologicznie („złoc-ist-y”); m etafo ra n ato m iast to nie konstrukcja, a n a w e t nie słowo, lecz jego now a (w tórna — w edług K u ry - łowicza) fun k cja sem antyczna.

Tak w ięc m etafo ra to zjaw isko w istocie sem antyczne, odznaczające się sem antyczną d w u p łaszczyznow ościąn . W odróżnieniu od m etonim ii sem antyczna dw upłaszczyznow ość zm etaforyzow anego słowa p ow staje na gruncie w zajem nego oddziaływ ania tylko leksykalnych znaczeń słowa. W zajem ne oddziaływ anie podstaw ow ego (bezpośredniego, k on kretno- przedm iotow ego) i pochodnego znaczenia zm ienia i kom plikuje w łaściw ą słow u fu n k cję nazy w an ia; staje się ono środkiem nie tylko nazyw ania te ­ go lub innego przedm iotu, lecz rów nież — i n a ty m polega specyfika m e­ tafo ry — środkiem w y rażan ia subiektyw n ej oceny rzeczyw istych przed­ m iotów i zjaw isk przez m ówiącego 12. Ocena ta k sz ta łtu je się przez po­ rów nanie jednego przedm iotu (lub zjaw iska) z innym i, podobnym i doń pod ty m lub inn y m w zględem ; dw a n iedalekie sobie pojęcia pow iązane zostają za pośrednictw em trzeciego, któ re m a coś wspólnego i z pierw szym , i z drugim ; u jaw n ien ie tego, co im wspólne, stw arza psychologiczną pod­ staw ę m etafory, k tó ra określa też ch a ra k te r w spólnego elem entu sem an­ tycznego 13 :

złoto <-| kolor |-> liście

Zjaw isko to znajdow ać m oże w języ k u rozczłonkow any lu b nieroz- członkow any w yraz. W m etaforze porów nanie w yrażone zostaje w spo­ sób nierozczłonkow any, za pom ocą środków czysto sem antycznych — 11 Pod tym kątem w idzenia m etaforę badają tylko niektórzy: В и н о г р а д о в , Ос­

новные типы лексических значении слова, s. 9. — Е. Р. К у р и л о в и ч , Заметки о значении

слова.ВЯ 1955, nr 3, s. 78. — И. С. И л ь и н с к а я , О языковых и неязыковых стилисти­

ческих средствах. ВЯ 1954, nr 5, s. 88

12 Zob. В. В. В и н о г р а д о в , Русский язык. Москва—Ленинград 1947, s. 18: „Słowo odznacza się nie tylko gram atycznym i i leksykalnym i znaczeniami przed­ m iotow ym i, lecz zarazem wyraża ocenę wydawaną przez podmiot — jednostkowy lub zbiorowy. Również przedm iotowe znaczenie słowa w pewnym stopniu kształtuje się pod w pływ em tej oceny, odgrywa ona twórczą rolę w procesie zmian znaczeń”.

13 Zob. u K u r y ł o w i c z a (op. cit., s. 78) analizę powstaw ania wspólnego se­ m antycznego pierwiastka „cecha głupoty i uporu” w słowach „osioł” ‘zw ierzę’ i „osioł” ‘głupi, uparty człow iek’.

(12)

dzięki w zajem nem u oddziaływ aniu „poprzedzającego” (według term in o­ logii P otieb ni — „podstaw ow ego”, „m ianow nikow ego’’ — w edług W ino­ gradow a) i „następującego” (również w edług Potiebni, „pochodnego’’ w e­ dług W inogradowa, „w tórnego” — w edług K uryłow icza) znaczenia tego sam ego słowa, tj. dzięki jego sem antycznej „dw upłaszczyznow ości” . Zna­ czenia te łączą się na gruncie jakiejś w spólnej cechy porów nyw anych przedm iotów , cechy najbardziej istotnej z p u n k tu w idzenia podm iotu m ó­ wiącego. Znaczenie „poprzedzające” (por. „srebro” ‘m eta l’) zostaje w y ­ p a rte na drugi plan przez znaczenie „następ u jące” (por. „srebro si­ w iz n y ’’ ‘koloru sre b ra ’); pow odują to środki leksykalno-sem antyczne — zw iązki leksykalne słów, tzn. logicznie nie odpow iadające rzeczyw istym zw iązkom przedm iotów i zjaw isk. Słowo, m ówiąc obrazowo, przeniesione zostaje n a ab strakcyjno-m etaforyczną płaszczyznę, aczkolwiek now e zna­ czenie kry stalizu je w nim bynajm niej nie zawsze (por. „złote lasy ” ‘ko­ lo ru złota’, „złote słow a” ‘w artości złota’, z drugiej zaś stro ny : „żelazne lasy ” ‘koloru żelaza’, „żelazne słow a” ‘tw ard e jak żelazo’). K rótko m ó­ w iąc, albo pow staje now e m etaforyczne znaczenie, albo też możliwości stw orzenia takiego znaczenia na gruncie w y korzystania s ło w a 14. Jeśli w ty m przypadku m ożna m ówić o przenośni, to tylko w przenośnym w ła­ śnie, w zględnym sensie — zm iany zwykłego dla badanego słow a kręgu i zakresu jego leksykalnych związków, w sensie „ p r z e n i e s i e n i a ” s ł o w a d o n o w e g o s e m a n t y c z n e g o o t o c z e n i a . W takich niezw ykłych dla słowa w jego zasadniczym znaczeniu w aru n k ach funkcjo­ now ania odzw ierciedla ono nie tylko obiektyw ny, ale także i przede w szy­ stk im su biek tyw n y asp ek t rzeczywistości. S ubiektyw ny pierw iastek krzepnie w słowie dzięki jego ekspresyw ności. Słowo będące bezpośrednią nazw ą przedm iotu nie zaw iera żadnej w skazów ki dotyczącej stosunku mówiącego do przedm iotu; w tak im przypadku odzw ierciedlone zostają w sposób uogólniony rzeczyw iste związki przedm iotów i zjaw isk: np. „zło­ ty pierścionek”, tzn. pierścionek zrobiony ze złota, odznaczający się w szy­ stkim i cecham i złota, m. in. jego kolorem ; w przypadku natom iast m eta­ forycznego w yko rzy stan ia słowa zaw iera ono w sobie w skazów kę odno­ śnie dodatniej lub ujem nej oceny przedm iotu — n a w e t w p rzy pad ku ko­ loru złota 15, kiedy w sk utek pew nej cechy i częstego korzystania pierw ia­ stek ekspresyw ny w idoczny jest bardzo słabo. W takich w ypadkach (np. „złote loki’’) jednem u przedm iotow i (loki) przypisane zostają nie w szyst­ kie, lecz tylko jed na cecha innego przedm iotu (kolor złota).

Zm iana znaczenia słow a zachodzi, jak wiadomo, na gruncie ko n k ret-14 Zob. В и н о г р а д о в , Основные типы лексических значении слова, s. 9.

15 Jest oczywiste, że teza ta nie dotyczy tych przypadków, kiedy ocena wyrażona zostaje za pomocą innych środków: znaczenia morfemu rdzenia, sufiksów w yrażają­ cych subiektywną ocenę.

(13)

270 J. T . C Z E R K A S O W A

nych związków leksykalnych, k tóre u staliły się i fu n k cjon u ją w system ie danego języka. Praw idłow ości, k tóre określają zakres leksykalnych związ­ ków słowa, zakres określany z kolei przez ten aspekt rzeczywistości, który zn ajd uje w nich odzw ierciedlenie, są jeszcze dotąd mało zbadane; a w ła­ śnie określenie ty ch praw idłow ości stanow i jedną z zasadniczych prze­ słanek zarów no dla w y jaśn ien ia sensow nej stru k tu ry słowa w ogóle jak też i sem antycznej n a tu ry m etafo ry w szczególności16.

Sensow ne zw iązki słow a w znaczeniu bezpośrednim m ają ch arak ter dowolny, jednakże dowolność ta nie jest bezgraniczna: ograniczenia, k tó­ rym m oże tow arzyszyć w ykorzystanie tego lub innego słowa w danym znaczeniu, uw arun k o w an e są przez związki sam ych przedm iotów i zja­ w isk rzeczywistości. Stąd w ynika, że rów nież i bezpośrednie znaczenie słowa m a swój krąg leksykalnych zw iązków i sw oje granice, w których może być zestaw iane z innym i słow am i: może ono realizow ać się tylko w określonym kontekście 17, dokładnie — tylk o w połączeniu z określo­ nym i sem antycznym i rodzajam i słów (np. „złoty” — tylko w połączeniu z rzeczow nikam i oznaczającym i przedm ioty zrobione ze złota, m ające sto­ sunek do jego w ydobyw ania, przerob u itd .: „złoty pierścień”, „złota sztab- k a ”, „kopalnie zło ta” itp.). Takie w łaśnie zw iązki słów nazyw am y „zw y­ kłym i” .

M etafora realizu je się w w a ru n k a ch niezw ykłych dla podstaw ow ej se­ m an ty k i leksykalnych zw iązków słowa. W ty m przy padk u w yrażone zo­ sta ją cechy, osobliwości itd. przyp isyw an e przez podm iot m ów iący przed­ m iotom i zjaw iskom rzeczyw istości n a gruncie obiektyw nie właściw ego im podobieństw a. „N iezw ykłość” leksykalnego pow iązania słowa, rozsze­ rzając jego sem antyczne granice, rodzi m etaforę.

W ten sposób pojęcie „m etafo ra” stosow ać m ożna w yłącznie w odnie­ sieniu do tych przypadków , kied y zachow uje się jedność (nie tożsamość) leksykalnych znaczeń (głównego i pochodnego), a ściślej m ówiąc — kiedy pochodne, oceniające znaczenie um otyw ow ane jest przez podstaw ow e zna­ czenie tego w łaśnie słow a 18.

16 Por. szczególnie istotną uwagę A. W. F i e d o r o w a (В защиту некоторых по­

нятий стилистики. В Я 1954, nr 5, s. 72): „Z punktu w idzenia w iedzy o stylistyce

literackiej jako dyscypliny mającej podstawy lingw istyczne w iedza o łączeniu słów jest szczególnie ważna również i z tego względu, że do niej należy analiza tropów”. 17 W gruncie rzeczy jako jednostkę językową traktować można tylko to, co zw y­ kło się nazywać „kontekstem m inim alnym ” (predykatywne i niepredykatywne kon­ strukcje składające się z dwóch słów). Słowo „kontekst” stosowane jest przez nas w tym w łaśnie sensie; w szystkie pozostałe rodzaje kontekstów wiodą natom iast bez­ pośrednio w sferę treści mowy.

18 Oczywiste jest, że stopień tego „umotywowania” nie zawsze jest jednakowy (por. np. tzw. m etafory zatarte); w metaforach z pochodzenia natomiast (tzw.

(14)

mar-M etafora, jak już m ówiliśmy, pow staje na gruncie konkretnego, leksy­ kalnego znaczenia słowa wchodzącego w skład s w o b o d n y c h p o ł ą ­ c z e ń ; pow staje w sposób n a tu ra ln y dlatego, że słowa pozbawione kon­ kretnego leksykalnego znaczenia (liczebniki, słowa podporządkow ane, za­ imki) nie zostają w ciągnięte w proces m etaforyzacji.

N aukow e rozpatrzenie zjaw iska oznaczanego przez term in „m etafora’' w ym aga od badacza, by kierow ał się ścisłymi lingw istycznym i pojęciam i (sem antycznym i, gram atycznym i), by na ich gruncie opisyw ał badane zja­ wisko. Do pojęć pod tym w zględem najw ażniejszych zalicza się przede w szystkim pojęcie „części m ow y” . Podział słów w edle części m ow y z w ła ­ ściw ym i im kategoriam i (sem antycznym i i gram atycznym i) m a ogrom ne znaczenie dla zrozum ienia procesu m etaforyzacji.

Znaczenie słowa określone jest, jak wiadomo, nie tylko przez jego od- powiedniość wobec tego pojęcia, któ re w yraża, lecz przez w iele innych czynników , przede w szystkim zaś przez właściwości tej części m owy, tej kategorii gram atycznej, do której słowo należy (W. W. W inogradów).

Z interesującego nas tu p u n k tu w idzenia szczególnie istotna jest nie tylko ogólna kateg o rialna sem antyka słowa, kategorialne znaczenie przed- miotowości realizujące się w form ach rodzaju, liczby i przyp ad ku (rze­ czownik), znaczenia jakości realizujące się w form ach afiksu (przym iot­ nik), znaczenia d ziałania-stanu realizujące się w form ach czasu, koniu­ gacji i osoby (czasownik) itd. Nie m niej w ażne i doniosłe są rów nież inne, bardziej szczegółowe kategorie sem antyczne, w łaściw e każdej części m ow y: kategorie rzeczowników oznaczających przedm ioty ożywione i nie­ ożywione (i ich szczególne znaczenia — osoby, nieosoby, znaczenia kon­ kretności i abstrakcyjności, a w ram ach tych ostatnich różnice m iędzy grupam i przedm iotow o-tem atycznym i itd.); kategorie jakości i w zględno­ ści — dla przym iotników ; kategorie przechodniości i nieprzechodniości — dla czasow ników itd.

Problem części m owy jest jednocześnie problem em słow otw órczych związków słów. Oczyw iste jest, że przy b adaniu procesu m etaforyzacji, analizując te związki, trzeba rozgraniczać m etafory — jeśli m ożna tak po­ wiedzieć — „niepochodne” i „pochodne” : m etafora pow stająca w niepo- chodnym słowie zn ajd u je odzw ierciedlenie w słowach pochodnych (por. „złoto niw ” — „złota n iw a” — „złocista niw a” itd.).

G ranice, w k tórych ram ach m ożna mówić w sposób zasadny o m eta ­ forze, określone są przez granice sam ych części m owy: pojęcie „m etafo ry ” daje się zastosować w yłącznie w odniesieniu do słowa w ram ach tej samej części mowy i jednocześnie w ram ach jednego i tego samego słowa. D la-twych) ustalić go można jedynie na podstawie badań etymologicznych (por. staro- rosyjskie „ прелесть“ ‘oszustwo’ i obecne „прелесть" ‘oczarowanie’).

(15)

272 J . T. C Z E R K A S O W A

tego pod pojęcie „ m e tafo ry ” nie podpadają te przypadki, kiedy ew olucja sem antyczna prow adzi do gram atycznego przekształcenia słowa, do jego przejścia do inn ej gru p y leksykalno -gram aty czn ej (np. przejście oddziel­ n ych form rzeczow ników w przyim ki p rzy pom ocy term in u „za po­ średnictw em ”), a także k ied y w rezu ltacie takiej ew olucji n astęp u je se­ m anty czn y rozpad słowa, tzn. pow staje hom onim (por. „лихой“ ‘lich y’

„лихой“ ‘zuch’).

Podstaw ą m etafory zacji je s t stosunek dowolnego, pełnoznacznego sło­ w a do słowa oznaczającego przedm iot (rzeczownika). W zw iązku z tym je s t oczywiste, że tylko w system ie rzeczow ników m ożliw a jest m etafory- zacja w stosu nk u do słowa tej sam ej klasy leksy kaln o-g ram atyczn ej; inne pełnoznaczne słow a (przym iotniki, rzeczow niki, przysłów ki) m etafory zu ją się tylko w stosun ku do rzeczow nika.

G łów ną rolę w procesie m etafo ryzacji spełn iają podstaw ow e sem an­ tyczne kategorie rzeczow nika — katego rie oznaczające przedm ioty oży­ w ione i nieożyw ione (oraz ich poszczególne znaczenia). W łaśnie dzięki te ­ m u określone zostają podstaw ow e ty p y stosunków leksykalnych związków słów znane pod nazw ą „rodzaje m e ta fo r”, a częściej — „rodzaje przeno­ śn i” . W najogólniejszej postaci stosunki te mogą zostać sprow adzone do znanego schem atu:

I. Stosunki w ram ach jedn ej kategorii: 1) Zam iast rzeczow nika ozna­ czającego przedm iot nieożyw iony i należącego do jednej g rup y sem an­ tycznej („ziarna pszenicy”, „stalow e p ióro ”, „gasną św iatła”) w ystęp ują rów nież nazw y przedm iotów nieożyw ionych, ale innej sem antycznej g ru ­ pa („ziarna ognia”, „stalow e n ieb o ”, „gasną źró dełk a’’); 2) zam iast nazw y oznaczającej p rzed m io t ożyw iony jed nej g ru p y sem antycznej („rzeczowy człow iek”, „dzieci dok azy w ały” itd.) w y stę p u je rów nież nazw a przedm io­ tu ożywionego, ale innej g ru p y sem antycznej („rzeczowe szpaki”, „doka­ zyw ały w ró b le” itd.).

II. Stosunki w ychodzące poza granice jednej kategorii: 1) Zam iast rzeczow nika oznaczającego p rzedm iot ożyw iony („nieśm iałe dziew czynki” , jjWyje p ies”) p o jaw ia się rzeczow nik oznaczający przedm iot nieożyw iony („nieśm iałe gw iazdki”, „w yje w ia tr ’’); 2) zam iast rzeczow nika oznaczają­ cego p rzedm iot nieożyw iony („złoty p ierścień” , „rozkw itły róże”) pojaw ia się rzeczow nik oznaczający przedm iot ożyw iony („złoty człow iek”, „Le- noczka ro zk w itła”).

Szczególne cechy procesu m etafo ry zacji poszczególnych części mowy zn a jd u ją swój w y raz w tym , że m ożliwości rozw oju w skazanych wyżej typów stosunków nie są w ich p rzyp ad k u jednakow e. Tak np. możliwości m etaforyzacji przym iotników , czasow ników w połączeniu z rzeczow nika­ m i oznaczającym i przedm ioty nieożyw ione zam iast ożyw ionych („nieśm ia­ łe gw iazdki”, „ tra w y tań co w ały ”) są bardzo szerokie, podczas gdy dla

(16)

rzeczow ników są one sk rajn ie ograniczone, mogą się realizow ać tylko w określonej sytuacji syntaktycznej.

Zaproponow ana tu in te rp re ta c ja pojęcia „m etafora” w y d aje się m niej chw iejna i pozw ala określić m iejsce w iedzy o m etaforze w szeregu innych zagadnień językoznaw stw a. U podstaw lingw istycznej klasyfikacji m etafor znaleźć się pow inny cechy o ch arakterze czysto językow ym : przynależność słow a do określonej klasy leksykalno-gram atycznej, ty p stosunków związ­ ków leksykalnych itd.; w yodrębnienie na tej podstaw ie zarów no „rodza­ jó w ” m etafo r (m etafora — rzeczownik, m etafo ra — przym iotnik, m eta­ fo ra — czasownik, m etafo ra — przysłówek) oraz ich „gatu n k ó w ’’ (od­ pow iednio do typów leksykalnych związków słów) w y d aje się nie tylko możliwe, ale i lingw istycznie uzasadnione.

Przełożył Stefan A m sterdam ski

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przyroda nie jest materią formowaną, ale podporządkowanym woli Stwórcy istnieniem, ciągiem bytów, które we wzajemnym połączeniu wpływają na siebie, tworząc

Nieneutralne stylistycznie jednostki leksykalne, które są niewątpliwie semantycznie puste, a także takie, co do których istnieje uzasadnione przypuszczenie, iż niczego nie

1 C zęść om ów ienia dotycząca polskich autorów je s t krótsza ze względu na charakter „Bo- hem istyki ”, koncentruję się na referatach autorów czeskich oraz

N asila się niepokój, którego stopień zależy od w ielkości obszaru zagrożo­ nej

- elementy wektora E o są sumami źródłowych napięć gałęziowych występujących w oczkach, przy czym te źródłowe napięcia bierzemy ze znakiem „plus”, jeśli

Spadek wartości h* podczas fermentacji związany jest ze zmianą tonu barwy zakwasu na skutek zwiększania się stosunku zawartości barwników czerwonych do żółtych

Może się ujawnić jako powtarzalność (choć niekoniecznie regularna) określonych elementów językowych utworu na różnych poziomach wypowiedzi (strofy, wersy, rymy,

Przyjęcie i uzasadnienie tezy o zobrazowaniu na tympanonie w kościele w Wysocicach dogmatu Eucharystii w sposób logiczny wyjaśnia relacje symbo- liczne i przestrzenne