• Nie Znaleziono Wyników

Sytuacja i charakter : "Wywiad z Ballmeyerem" i "Jak być kochaną" Kazimierza Brandysa

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Sytuacja i charakter : "Wywiad z Ballmeyerem" i "Jak być kochaną" Kazimierza Brandysa"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Waleria P. Wiedina

Sytuacja i charakter : "Wywiad z

Ballmeyerem" i "Jak być kochaną"

Kazimierza Brandysa

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/2, 189-198

1973

(2)

P am iętn ik L ite rac k i LXIV, 1973, z. 2

W ALERIA P. W IED IN A (K ijów )

SY TUACJA I CHARAKTER

„W YW IAD Z BALLM EYEREM ” I „JA K BYĆ K O C H A N Ą ” K AZIM IER ZA B R A N D Y SA

W spółczesną polską prozę, krąg poruszonych przez n ią problem ów , drogę jej arty sty c z n y c h poszukiw ań, w zlotów i zryw ów , tru d n o sobie w yobrazić bez tw órczości K azim ierza B randysa. Rzadko kied y tw órczość jednego p isarza zaw iera ta k w iele c h a ra k te ry sty c z n y c h i znam ienn ych cech lite ra tu ry określonego okresu, ak u m u lu jąc w sobie pew ne isto tn ie j­

sze prob lem y czasu, w k tó ry m pow staw ała ta czy in n a książka.

Nie m a bodaj dzisiaj w Polsce drugiego pisarza, k tó ry by, ja k K azi­

m ierz B randys, przynosił ty le niesp od zian ek swoim czytelnikom i sp ra ­ w iał ty le kło p otu k ry tyk o m . Z achow uje on w pełni sw oją tw órczą in d y ­ w idualność, ale je s t w każdym ko lejny m utw orze inny. Nie obaw iając się oskarżeń o niekonsekw encję, o w yrzeczenie się w cześniejszych osiąg­

nięć arty sty czn ych , k tó re zdobyły uznanie czytelnika, nie przestaje u p a r­

cie szukać tak ie j fo rm y w y rażen ia życia i w ew nętrzneg o św ia ta swoich w spółczesnych, k tó ra by n ajb ard ziej odpow iadała sy tu acji historycznej i duchow i czasu.

B ran d y s zawsze sta ra się być w czołówce społecznego i literackiego życia k ra ju i z regu ły jak o jed e n z p ierw szych w prow adza do swej tw ó r­

czości now e ten d e n c je literackie, sięga po o ryginalne, rzadko dotąd sto­

sow ane środki stylisty czn e i fo rm y gatunkow e. W łaściw e m u n ieu stan n e pragnien ie o garnięcia najbard ziej palącej problem atyki, stosow anie n a j­

silniej oddziaływ ających, jego zdaniem , form artystycznego przekazu, p ragn ien ie znalezien ia się w n u rcie najnow szych prąd ó w literack ich epo­

ki — nie zawsze, n ieste ty , sprzyjało ew olucji jego tw órczości, choć zna­

m ię ta le n tu i postaw a p isa rz a-h u m a n isty analizującego złożone problem y współczesności zazw yczaj uw idoczniały się w tej twórczości. A utorskie ,,ja” niem al z reg u ły daje o sobie znać, co nie mogło nie znaleźć odbicia w kom pozycji u tw orów , w korelacji p raw d y i fikcji, w ocenie w spółza­

leżności ty ch dw óch elem entów .

(3)

Mimo dbałości o stw orzenie zajm ującej fabuły, o poszczególne pow i­

kłania schem atu fabularnego (сюжет) i psychologię bohaterów , w p ierw ­ szym okresie swej twórczości pisarz często w y rażał w łasne idee bezpo­

średnio, posługiw ał się obszernym i kom entarzam i, w yjaśn iający m i u k a ­ zyw ane w utw o rze w y d arzen ia i postacie. B ran d y s nie ogranicza się w ięc do obiektyw nego p rzedstaw iania sy tuacji i konfliktów . Żeby u niknąć roz­

bieżnych in te rp re ta c ji, w yelim inow ać m ożliwość rozum ienia utw oru, k tó ­ re byłoby niezgodne z au to rsk ą inten cją, pisarz ucieka się czasam i do bezpośredniego w y jaw ien ia społeczno-politycznej i m oralnej isto ty po­

stępków swoich bohaterów . D yskursyw nie w yrażona m yśl au to ra przenika do utw oru, w ty m także — w jego s tru k tu ry obrazow e. Szczególnie dużo tego rodzaju w staw ek jest, ja k wiadomo, w ko m entarzu do tetralog ii M ię­

dzy w ojnam i. F ab u ła i b o h ater sta ją się jaw n ą i bezpośrednią ilu stracją tez autorskich, dotyczących rozw oju historycznego.

Począw szy od połow y la t pięćdziesiątych — kiedy w sposób n ie w ą t­

pliw y uw idoczniła się zm iana p ostaw y pisarza — p rzy skiero w aniu całej uw agi n a odbicie w spółzależności m iędzy osobowością a historią, ogrom ­ nie w zrosło zaintereso w an ie przeżyciam i człow ieka, jego zachow aniam i i stanem duchow ym , w pew nych szczególnie trag iczn y ch dla polskiego n arodu okresach historii.

Bardzo c h a rak tery sty czn e są te zm iany, k tó re B randy s w nosi do swej tetralo g ii M ięd zy w o jn a m i przygotow ując jej w ydan ie w 1962 roku.

Z utw oru całkowicie znika bezpośredni kom entarz autorski, sty l staje się bardziej lakoniczny, zm niejsza się w łaściw a pierw szej w e rsji ilu stra - cyjność i wielopłaszczyznowość. P isarz kierow ał się najp raw dop o dob niej zam iarem zbliżenia swego u tw o ru do form powieści psychologicznej.

B randys od d aw n a znany był jako głęboki i przen ikliw y psycholog, obecnie jego bohaterow ie zaczynają jeszcze bardziej u parcie rozm yślać nad isto tą sw ojego istnienia, przy czym istn ien ie owo je st pokazyw ane w całym bogactw ie społeczno-politycznych więzi, w całej jego złożoności i sprzeczności.

Od u tw o ru do u tw o ru rośnie przek o n an ie o tym , ja k tru d n o w sposób ostateczny oceniać poszczególne ludzkie czyny i m otyw y działania, gdyż w określonych w a ru n k ach b y w a ją one nieoczekiw ane i nieprzew idziane.

Z aintereso w anie ogólnoludzkim i problem am i w celniejszych u tw o rach B rand ysa p odyktow ane je st rosnącym zain teresow an iem problem am i h u ­ m anizm u w ogóle, a hum anizm u socjalistycznego w szczególności.

Twórczość B randysa o statn ich la t ro zw ija się w zasadzie dw om a to­

ram i. Z jednej strony, zawsze w łaściw a pisarzow i dążność do sam ookre- ślenia, do refleksji, do podejm ow ania isto tnej p ro blem atyki in te le k tu a l­

nej, znalazła w y ra z w form ie eseju. Z drugiej strony, w czysto a rty sty c z ­ nej płaszczyźnie utw orów , zauw aża się o d w ró t au to ra od w y rażan ia w ła ­

(4)

snych poglądów i opinii w sposób bezpośredni, ja k m ożna było to obser­

w ow ać w cześniej.

W cyklu W spom nienia z teraźniejszości obserw ujem y ten den cję do u jęć eseistycznych, przekazujących bezpośrednio pro blem atykę n u rtu ją c ą pisarza, oraz do red u k cji fab u ły i roli b o h atera.

Czy now a form a służy głębszem u p o trak to w aniu treści? W szystko oczywiście zależy od w zajem nego stosunku ty ch dwóch uzależnionych od siebie pojęć.

J e d n ą z cech sty lu B ran d y sa staje się zwięzłość, p rzy dużej jednak dbałości o szczegóły. W zrasta zaufanie do czytelnika, k tórem u przyznaje się rolę aktyw ną. A u to r k o n sekw en tn ie odchodzi w cień, m istrzow sko w yreżyserow aw szy w szystkie role. G dzieniegdzie zaś przejaw ia w y raźn ą skłonność do pisania w sty lu film ow ym , do d ram aty zow ania n a rra c ji. Bo­

h atero w ie często w y ra ż ają siebie najp ełn iej w dialogach i m onologach.

S y tu a cja w u tw o rach p rzy jm u je z reg u ły k sz ta łt w y b itn ie konfliktow y, zm uszający b o h a te ra do u ja w n ie n ia swej praw dziw ej istoty, do doko­

n a n ia w yb o ru określającego tę isto tę i w znacznym stopniu w a ru n k u ją ­ cego ją. W iele uw agi pośw ięca a u to r opracow aniu, przem yśleniu samej sytuacji, m oralne oblicze b o h a te ra określane by w a niejed n o k ro tn ie po­

przez jego reak cję n a k o n k retn e w a ru n k i życiowe.

W całej swej tw órczości B ran d y s zawsze in tereso w ał się relacją: czło­

w iek a obiektyw ne p raw a historii. O statnio coraz w ięcej m iejsca zaczy­

n a ją zajm ow ać problem y osobistej odpow iedzialności człow ieka za do­

konane czyny, problem y w yboru. T em at te n zyskał szczególną głębię in te le k tu a ln ą i arty sty czn ie przek on y w ający c h a ra k te r w dwóch utw o­

rach, w chodzących w skład zbioru R om antyczność — są to W yw ia d z Ball- m e y e re m i Ja k być kochaną.

W yw ia d z B a llm eyerem sk o n stru o w an y został w form ie dok u m ental­

nej kroniki, w form ie specyficznego p rotokołu rozm owy, odbyw ającej się m iędzy am ery k ań sk im dzien n ikarzem D avesem a hitlero w sk im zbrod­

niarzem , byłym g enerałem SS — B allm eyerem . W opow iadaniu nie w y ­ stęp u je fabuła w trad y cy jn y m sensie. P raw ie nie m a lirycznych dygresji, sty l jest m aksym alnie lakoniczny, a k on stru k cja u tw o ru celowo uproszczo­

na do ostatnich granic. W rozm ow ie obydw u bohaterów , a jeszcze w y raź­

niej w opisie sytuacji, w jakiej ona się odbywa, w y stę p u ją elem enty tech­

niki reportażow ej i film ow ej. N iektóre opisy sp raw iają w rażenie bezpo­

średnich wskazówek, udzielanych niew idocznem u reżyserow i i operatoro­

wi. Celem au to ra nie jest zarysow anie ko lory tu m iejscow ego ani naw et za­

chow ania się bohaterów , będącego w yrazem ich sta n u duchowego. Całą uw agę skupia a u to r n a k onstatow aniu dwóch pozycji św iatopoglądo­

wych, dwóch sprzecznych p u n k tó w w idzenia na granice m oralnej odpo­

(5)

w iedzialności za dokonane przestępstw o, n a stosunek osobistej i społecz­

nej w in y w w a ru n k a ch to talitarn eg o reżim u hitlerow skiego.

P y ta n ia D avesa pro w ad zą do u jaw n ie n ia n iek tó ry ch fak tó w z bio­

g rafii B allm eyera. B ył on m ian ow an y ko m en dan tem n a w yspie B arnum , w czasie kiedy rozpoczął się tam ru ch p arty zanck i. P ostaw ione przed nim zadanie niedw uznacznie zakładało nie tylko zlikw idow anie bu n tu , ale także fizyczną zagładę m iejscow ej ludności. B allm eyer początkowo, ze w zględu n a zasady tak ty k i, był przeciw ny tem u rozkazow i H itlera, w y ­ chodząc z założenia, że p e rsp e k ty w a m asow ej zagłady ludności spow odo­

w ałaby k o n tra k c ję ludzi, k tórzy nie m ieli ju ż nic do stracenia. Zdarzyło się n a w e t tak, że sam nie b ra ł bezpośredniego udziału w zagładzie lu d ­ ności na zbuntow anej w yspie. Przerzucono go n a fro n t w schodni, ledw ie zdążył zorganizow ać obozy dla pow stańców . Na w yspie zaczęła działać państw ow a adm inistracja, k tó ra — w edle słów B allm eyera — w ypraco­

w ała „specjalne m eto d y ”, k tó ry ch stosow anie doprow adziło do ludożer- stw a, do zagłady ludności jej w łasnym i siłam i.

K to pow inien ponieść odpow iedzialność za zw ierzęce, szatańskie m or­

derstw o, za zlikw idow anie 120 ty sięcy ludzi? J a k pow inien czuć się czło­

w iek, k tó ry przyczynił się do tego strasznego p rzestęp stw a? W szystkie tego rod zaju p y ta n ia z n a jd u ją się w cen tru m uw agi B randysa, k tó ry p re ­ cyzy jnie i bezstronnie p rzed staw ia arg u m en ty obu stron, zeznania obro­

n y i oskarżenia.

S kazany w procesie norym b ersk im na 15 lat w ięzienia, B allm eyer został w k ró tce w ypuszczony na wolność „ze w zględów zdrow o tnych” . Z am ieszkaw szy w zw ykłej szopie, żyje w całkow itej izolacji. Dość c h a ­ ra k te ry sty c z n e dla ok reślen ia ideow ej ten d en cji u tw o ru w y daje się to, że D avesa i rep re z en to w a n ą przez niego am ery k ań sk ą gazetę in te resu je nie tyle isto ta p rzestęp stw a dokonanego przez B allm ey era i jego poli­

tyczne przesłanki, co m oralne i psychologiczne oblicze człowieka, k tó ry uczestniczył w potw ornej zbrodni. Czy czuje się w inien, czy m ęczą go w y rz u ty sum ienia, czy nie w yd aje m u się, iż życie, k tó re w iedzie teraz, je s t swego ro d zaju pokutą, m or alno-psy etiologicznym szokiem, pow stałym w rezultacie doznanego w strząsu.

Propozycje Davesa, jego w yo b rażenia o w ew n ętrzn y m świecie p rze­

stępcy, w ia ra w istn ienie w łaściw ych jak o by n a tu rz e ludzkiej m oralnych regulatorów , o kreślających odw ieczne k ry te ria etyczne — w szystko to n a tra fia n a m orderczo cyniczną logikę B allm eyera. T en nie uw aża się za w innego, poniew aż jego zdaniem „jesteśm y odpow iedzialni tylko za to, co zdarzyło się n a pow ierzonym obszarze d ziałań ” (s. 261) 1. A n a tym w ą ­ skim, pow iada, pow ierzonym m u odcinku w ykazał, i to nie ty lk o ze

1 L ok alizacje dotyczące u tw orów K. B r a n d y s a o d syłają do w yd.: O p o w ia ­ dania. W arszaw a 1963.

(6)

w zględów taktycznych, sw oistą lojalność, skoro nie zdecydow ał się od razu zgładzić ponad 100 tysięcy ludzi. A jeżeli w sy tu acji staw iającej go przed w yborem : stać się przestępcą albo ryzykow ać sw oją k a rie rą czy n a w e t życiem, w y b rał pierw szą możliwość, to, powiada, także nie zbrod­

nia, w ok reślonych w a ru n k a c h m ożna pójść n a kom prom is z w łasnym sum ieniem , zapom inając o elem en tarn ej godności i uczciwości. Dla niego w szystkie tego ty p u pojęcia to zupełna abstrak cja, bow iem o n jest N iem - cem -faszystą, „człow iekiem , k tó ry c ałą sw ą uczciwość pow ierzył N iem ­ com ” (s. 268).

Daves jest oszołom iony. Jego ponadhistoryczne, abstrak cy jn e ro z u ­ m ienie kategorii m o raln ych zostało zniszczone, obalone. A m ery kański d ziennikarz sądził, że w szystko n a św iecie zależy od decyzji i w oli czło­

w ieka, że w rodzone poczucie do bra i spraw iedliw ości pow inno było w sk a­

zać B allm eyerow i, ja k należy postępow ać. P olityczne sp rężyn y w y d a­

rzeń, sam fa k t istn ien ia faszyzm u, k tó ry zrodził ludzi podobnych B all­

m eyerow i, w p ły n ął n a ich św iatopogląd, niew iele go obchodzi.

B allm eyer w pad a w d ru gą skrajność. S fera sam odzielnej działalności jed n o stk i sprow adzona je st w jego ro zum ieniu do m inim um , w szystkim i czynam i, pom ysłam i człow ieka rządzi, pow iada, historia. O na je st je d y ­ nym spraw cą ludzkich czynów, o n a je st za nie całkow icie odpow iedzialna.

Po której stro n ie je s t p raw d a? Czy błądzą obie stro n y ? W zakończe­

n iu u tw o ru B ran d y s pozostaw ia D avesow i i czytelnikom jeszcze je d e n n ieb ag ateln y fa k t do roztrząsania. Otóż B allm eyera ponow nie aresztow a­

no. T ym razem — za dokonane przez niego zabójstw o: 25 la t tem u zabił on generała, k tó ry sprzeciw ił się faszystow skiem u przew rotow i.

P o w staje p arad o k saln a sytuacja. W ypuszczony z w ięzienia, w k tórym p rzeb yw ał za p opełnienie zbrodni m asow ej, B allm ey er znalazł się za k ra ­ tam i jako oskarżony o zlikw idow anie jednego człow ieka. Było to zabój­

stw o dokonane jego w łasn y m i rękom a; jeżeli podążać za koncepcjam i hitlerow skiego generała, to kara, k tó rą te ra z poniesie, będzie zupełnie spraw iedliw a, tego p rzestęp stw a dokonał bow iem osobiście, a nie pod naciskiem cudzej woli.

N a pierw szy rz u t oka może się w ydaw ać, że B ran d ys skłania się do takiego w łaśnie podziału odpow iedzialności. J e s t to jed n a k św iadom y za­

bieg a rty sty c z n y : ta k rzecz ujm ując, a u to r jeszcze silniej u w y d a tn ia p ro ­ b lem aty k ę m oralną. To pogłębiona an aliza w szystkich okoliczności, której celem je s t uzasadnienie w szystkich p u nk tó w oskarżenia.

I w jednym , i w dru g im w y p ad k u B allm ey er w ystępow ał jak o jedno z ogniw system u faszystow skiego, jak o posłuszny w ykonaw ca woli H it­

lera. W inien jest nie tylko obiektyw nie, ale także i subiektyw nie. B all­

m ey e r fety szy zu je historię, u w ażając jed no stkę za bezsilną w obec po­

tężnego nacisku dziejow ej m achiny. W istocie jed n a k B allm eyer fety szy -

13 — P a m ię tn ik L iterack i 1973, z. 2

(7)

żuje nie obiek tyw ne praw idłow ości historyczne, lecz p raw o do sam ow oli i gw ałtu, podnoszone do ran g i om al że bezpośrednich nakazów historii.

W yciąganie w szystkich ty ch w niosków p isarz pozostaw ia sam em u czytelnikow i. Dzięki m istrzow skiej budow ie u tw oru, p rz y b ra k u a u to r­

skich kom entarzy i pozornie beznam iętnym tonie n a rra c ji, czy telnik do­

skonale o rie n tu je się w istocie tego „dialogu naiw nego pro g resisty z hi­

storią, kom entow aną przez S zatana” 2.

M ikropow ieść B ran d y sa J a k być kochaną dalej w pew nym sensie roz­

w ija, tylko że w in ny m uw ikłaniu, n iek tó re p roblem y pod jęte p rzez pisa­

rza w W yw ia d zie z B allm eyerem . W sam ym n a św ietlen iu n iełatw ej do rozw iązania kw estii zauw aża się jed n a k różnice. I ta k w W yw ia dzie z B a llm eyerem celow o nie podkreślono jakichkolw iek czysto ludzkich, indyw idualn y ch cech głów nego b o h atera. Nie w iadom o, ja k w ygląda, co czuje, w jak im sto p n iu jego odpow iedzi są szczere. N ie jed n o stk a głów­

nie in te resu je tu autora, lecz idee, k tó ry m i kiero w ały się tysiące po­

dobnych jej ludzi-m anekinów , pokornych narzędzi cudzej woli. W m ikro- powieści J a k być kochaną dużo uw agi pośw ięca się rów nież ro zw ażeniu i pogłębieniu sam ej sytu acji, społeczno-psychologiczne oblicze b o h a te rk i w y n ik a jak b y z tej sy tu acji. Ale p rzy ty m n ie zaciera się psychologiczny rysunek, ja k w W yw ia dzie z B a llm eyerem , gdzie dom inu je rep ortażow o- -d o k u m en taln a technika. W Ja k być kochaną w łaśnie konfliktow a, n ie ­ zw ykła sy tu acja pozw ala pełniej n ak reślić sylw etkę b o h aterk i, sposób jej reagow ania n a św iat.

Jeśli los człow ieka o k reśla się zew nętrznym i, niezależnym i od niego okolicznościam i — w jak im stopniu je st on zdolny w płynąć na swój los?

K tóre z ludzkich postępków m ożna uw ażać za w ysoce m oralne w ok re­

ślonych, szczególnie skom plikow anych w a ru n k a ch h isto ryczny ch? J a k je osądzać: w edług in ten cji, k tó re pow ołały je do życia, czy w edług ob iek ­ tyw n y ch rezultatów , do k tó ry ch doprow adziły? W szystkie te in te re s u ją ­ co postaw ione w u tw o rze J a k być kochaną p y ta n ia zm uszają do in te n ­ syw nego m yślenia, porów nyw ania, decydow ania, nikogo nie m ogą pozo­

staw ić obojętnym .

W spraw ie zw iązków osobistej in icjaty w y i zew n ętrznych okoliczności, w których ona się przejaw ia, B randys zajm u je stanow isko zasadnicze.

Okoliczności n iew ątp liw ie m ogą w pły w ać n a człow ieka, w ypaczać sto­

sunki m iędzy ludźm i, je d n a k w każdych w a ru n k a ch pozostaje m ożliw ość w yk azania b o h a te rstw a i człow ieczeństw a.

W cen tru m u tw o ru zn ajd u je się los k o b iety -ak to rk i, okaleczony przez w ojnę i okupację. T ragiczny zw rot w życiu b o h a te rk i odbyw a się jak b y przypadkow o. Jej koledze z te a tru grożą rep resje ze stro n y gestapo, jest

2 K. B r a n d y s , M ó j b o h a te r lite ra c k i. „Ż ycie L itera c k ie” 1962, nr 14.

(8)

p o d ejrzany o zam ordow anie osoby w spółpracującej z N iem cam i. Nie n a ­ m yślając się, kobieta p o stan aw ia u k ry ć go we w łasnym m ieszkaniu.

W te n sposób w yb ór został dokonany. B o h aterk a w y raża przez ten w y ­ bó r i swój patrio ty zm , i szlachetność, i w końcu — sw ą bezgraniczną m iłość do człowieka, k tó ry bez jej pom ocy nie m ógłby unik nąć cierpień i śm ierci. N iebezpieczeństw a, n a k tó re sam a się narażała, u k ry w ając w cią­

gu pięciu lat poszukiw anego przez gestapo człowieka, jakoś n ie brała pod uw agę. W szystko postaw iła n a jed n ą k a rtę w im ię u rato w a n ia boha­

te ra ru ch u oporu, w szystko złożyła w ofierze miłości. P od ejm u je n aw et p racę na scenie niem ieckiej, żeby zagw arantow ać m u bezpieczeństw o.

Za to w szystko m u siała później o k ru tn ie płacić — koniec w o jn y nie przyniósł ani sukcesów w teatrze, ani szczęścia w życiu osobistym . Czło­

wiek, którego uratow ała, dla którego pośw ięciła w szystko, porzucił ją.

Później okazało się n aw et, że to nie on u śm iercił zdrajcę, choć b y ł o to podejrzew any. Rozbity i w y jałow io ny m oralnie, ginie n a jej oczach, w y ­ skoczyw szy z okna.

B o haterk a przeżyw a ogrom ną tragedię. W szystko okazało się bezuży­

teczne, niepotrzebne, iluzoryczne, ofiarność nie p rzyniosła zadow olenia, poczucia uczciwie w ypełnionego obow iązku. N iczym choćby odrobinę po­

dobnym do wdzięczności nie odpow iedział jej u kochany człowiek. Życie p rzeżyte jak b y n a próżno.

Miłość i uznanie przychodzą w sposób nieoczekiw any i jak gdyby niezu­

pełnie zasłużenie. N iezw ykły tem b r jej głosu spowodował, iż się n ią zain­

teresow ano, zaproszono do wzięcia udziału w cyklicznej powieści radiow ej, w której m iała grać rolę opiekuńczej i oddanej żony. W łaściwie te n iew y ­ sokiego lotu audycje, k tó ry ch zadaniem było stw orzenie iluzji spokojnego rodzinnego życia starszego m ałżeństw a, audycje o codzienności pow szed­

niej, przyniosły jej popularność i jakieś poczucie zadowolenia.

A przecież audycje radiow e, ich sens i znaczenie b y ły bardzo odległe od isto ty człowieka, k tó ry b ra ł w nich udział. W nich — b o h a te rk a n a j­

m niej była sobą. W szystko to stanow iło zupełną fikcję, nie m ającą n a j­

m niejszej styczności z tra g e d ią jej życia, z jej duchow ym stanem . Życie niosło same gorycze, a gra, m aska dały pierw szy przebłysk szczęścia i r a ­ dości.

Cóż to: życiow y p arad o ks czy też odbicie ogólnego a b su rd u istnienia, u lub ion a przez p isarzy-egzystencjalistów , w ieczna jakoby, d y sp ropo rcja m iędzy praw dziw ą isto tą jedn o stk i a ty m i jej cecham i, k tó re z n a jd u ją się w polu w idzenia i ocen otoczenia?

A bsurd w utw orze B ran d y sa nie je st ponadczasow ą in telek tu aln o -m o - ra ln ą konstru k cją, nie staje się regułą, nie podnosi się go do ran g i absolu­

tu. To tragizm k o n k retn ej sy tu acji, pod w ielom a w zględam i u w a ru n k o ­ w a n y obiektyw nym i okolicznościam i życia.

(9)

W istocie jed n a k nie m a ta k głębokiej przepaści m iędzy p raw dziw ym obliczem b o h aterk i, jej życiow ym i ideałam i, a tą rad io w ą m aską, k tó rą od czasu do czasu zakłada. N ieprzypadkow o p rac a w rad iu, choć boha­

te rk a odnosi się do niej nieco ironicznie, zaczyna przynosić zadow olenie, nie całkiem jeszcze uśw iadam iane i odczuw ane, ale jed n a k zadow olenie.

Przecież głosem swoim niesie ona ludziom radość i uspokojenie: „ J a ta k nie m ówię, to praw da, ale n a ziem i ko ch ają m nie za te słowa. W ypo­

w iadam je w im ien iu m iliona abo n en tów ” (s. 368).

B udow a u tw o ru je s t o ryg in aln a — to ja k b y dokładny zapis m yśli i uczuć b o h aterk i w czasie jej lotu do P ary ża. F a b u larn e pow iązania u s tę p u ją m iejsca skojarzeniow ym , akcji b rak , poszczególne info rm acje o losie b o h aterk i są porozrzucane po całym tekście. S ztuka w ew nętrznego m onologu pom aga B randysow i pokazać d ram aty zm losu b o h a te rk i od w e­

w n ątrz, z pew nego d y stansu, za pom ocą przesun ięcia p e rsp e k ty w y czaso­

w ej w ytłu m aczy ć jej a k tu a ln y stan duchow y.

Szczera rozm ow a z sam ym sobą — a w łaśnie ta k ą szczerą, niesły szal­

n ą rozm ow ą jest monolog w ew n ętrzn y — sp rzyja tu ukazaniu tego, co w człow ieku n ajb ard ziej tajem nicze, n ajb ard ziej istotne. K rańcow a sw o­

boda, chw ilam i logiczna i doraźna chaotyczność m ow y w ew n ętrzn ej służy pisarzow i jako środek m ożliw ie n ajb ardziej w iaryg o dneg o przed staw ien ia procesu psychologicznego, w całej pełni jego życiowej spontaniczności.

W opow iad an iu nie m a n a rra to ra , k tó ry b y kom entow ał zd arzen ia; zo­

stało ono pom yślane tak, b y sam e w ypow iedzi b o h a te rk i zapew niły roz­

ległą o niej w iedzę. D ystan s m iędzy b o h a te rem a czytelnikiem ulega zm niejszeniu. C zytelnik w y stę p u je jako rodzaj p ow iernik a cudzych n ie ­ powodzeń, staje się sędzią czynów b o h a te rk i i całego jej życia, którego o b raz daje cały te n w e w n ętrzn y monolog. Z drugiej zaś stro n y — sam tekst, jego znaczeniow a i sty listy czna s tru k tu ra pow inny w yelim inow ać w szelką m yśl o sztuczności i tendencyjności, w przeciw nym razie szczera rozm ow a b o h aterk i z sam ą sobą grozi przekształceniem się w m izdrzenie się bądź czczą d eklarację. W szystkie te pułapki, jakie może nieść ze sobą próba stw o rzen ia n aturaln eg o , ek sp resy jn eg o m onologu w ew nętrznego, B rand ys om inął z pow odzeniem , w ręcz znakom icie. O dkryw anie poszcze­

gólnych stadiów procesu m yślowego łączy się z w ręcz badaw czą uw agą sk iero w an ą n a w szystkie te re a lia rzeczyw istości, k tó re te n proces tw orzą.

P oprzez w spom nienia, w rażen ia b oh aterk i, jej uczucia — obiektyw nie, rea ln ie istn ieją cy św iat uk azu je się pośrednio; m onolog og arn ia i ocenia życiow e okoliczności, ch a ra k te ry sty c z n e dla określonego okresu histo rycz­

nego k onflikty . S fera jego od d ziały w ania w te n sposób poszerza się, a pełniona przezeń fu n k cja staje się bogatsza.

S koncentrow anie uw agi n a w ew n ętrzn y m św iecie b o haterki, n a jej autoekspresji, w sposób n a tu ra ln y osłabia elem en ty fab u la rn e dzieła,

(10)

w tra d y c y jn y m rozum ieniu term in u „fa b u ła ” . K o n stru k cja opow iadania o p iera się nie n a w y d arzen iach zew nętrznych, lecz n a dram aty zm ie w e­

w n ę trz n y c h przeżyć i podporządkow ana je s t ich logice. N ajisto tn iejszą cechą, k tó ra zdecydow anie różni m ikropow ieść B ran d y sa od podobnych form alnie u tw o ró w pisarzy-egzystencjalistów , jest n ieu sta n n e analizow a­

nie tych o b iek ty w n y ch przyczyn, k tó re kaleczą osobowość człow ieka, ro ­ dzą jego w ątpliw ości i obaw y. Nie sam e te cechy w swej odw iecznej i niezm iennej form ie, lecz przyczyny, k tó re je spow odow ały, tk w ią w głów nym k ręg u zain tereso w ań u tw o ru .

N arracja, a raczej n iep rz erw an y m onolog w ew n ętrzn y b o h aterk i, roz­

w ija się w trz e ch planach, w trzech płaszczyznach czasowych.

P ierw szy p lan — to bezpośrednie obserw acje i doznania b o h a te rk i w samolocie. W fo telu obok niej siedzi w ypielęgnow any A m erykanin, z k tórym rozm aw ia, którego losy pró b uje odgadnąć. B o h aterk a czuje się nie n ajlep iej, gdyż sam olot kołysze. P ije koniak.

W tę percepcję bezpośrednio otaczającej b o h a te rk ę rzeczyw istości w d zierają się trag iczne w spom nienia z la t w ojny. Co ciekaw e, zanim n astąp iła retro sp ek cja, przeszłość pojaw iała się tylko wówczas, gdy jak iś elem ent tego św iata, w k tó rym b o h aterk a obecnie przebyw ała, w yw oływ ał takie skojarzenia. Niczego przypadkow ego i nie u argum entow anego psy­

chologicznie nie m a, w szystko podporządkow ane jest logice m yślowego procesu. W łasne sam opoczucie w samolocie oraz ludzie, którzy ją otaczają, sk łan iają do reflek sji i po rów n ań z trag iczny m i latam i okupacji. S praw y teraźniejszości ogląda co chw ila przez p ry zm a t gorzkich, niezapom nia­

n y ch przeżyć z tam ty c h czasów. W ty m sensie przeszłość stanow i nieod­

łączną część obecnej sy tu acji b o haterki.

Św iadom ość b o h a te rk i bądź re je s tru je otaczające ją w danym m om en­

cie zjaw iska, bądź zw raca się do dalekiej przeszłości, bądź też w reszcie ko n c e n tru je się n a nied aw n y ch w yd arzeniach, k tó re gw ałtow nie odm ie­

niły jej losy. Oto ju ż 70 razy w ystęp ow ała w sw ojej now ej roli — pani Felicji w cyklu au d y cji radiow ych. Przecież dzięki tej w łaśnie roli zn ala­

zła się w sam olocie lecącym do P ary ża. U podstaw w szystkich ty ch p la­

nów, m yśli i doznań sto ją w y d arzen ia o różnej m ocy i sile oddziaływ ania, niek ied y bardzo odległe w czasie; nachodzą one n a siebie, b y stw orzyć psychologicznie przek on yw ający obraz człow ieka, ja k najdokładniej o k re ­ ślić subiek ty w n e i o biektyw ne przyczyny jego tragedii. S plątanie m yśli — zdaw ałoby się, n iezb y t pow iązanych — tu ta j je st uzasadnione i u sp ra ­ w iedliw ione. S trasznej przeszłości nie m ożna zapom nieć: uporczyw ie przypom ina o sobie tysiącem m niejszych lub w iększych szczegółów i dro ­ biazgów. Za pom ocą krótkich, porw anych zdań zostaje tu oddana tra g e ­ dia zm arnow anego życia; zdań, w k tó ry ch fragm entaryczności, w szere­

gach skojarzeniow ych, w nerw ow ym toku m yśli, k ry je się i ból, i iry ­

(11)

tacja, i zniew ażona dum a kobieca, i urażona am bicja zaw odow a aktorki.

W całości o p a rta n a m onologu w ew n ętrzn y m m ikropow ieść B ran d y sa d a je przykład interesu jąceg o i godnego uw agi procesu d ram aty zo w an ia n a rra c ji. W utw orze, w k tó ry m działa jed en b o h a te r — u k ry ty dialog i n ieu sta n n a polem ika ty m bardziej zw racają na siebie uw agę.

Skierow anie w nikliw ej obserw acji n a w e w n ętrzn y św iat człow ieka, okoliczności jego życia, pozwoliło B randysow i bez ślad u autorskiej inge­

rencji, autorskiego kom entarza, przekazać dokonany przez jednostkę w y ­ b ó r w łasnego losu, historyczne uw aru n ko w an ie tego w y b o ru i czynniki w y b itn ie osobiste, c h arak tery zu jące i określające dok o nany przez czło­

w iek a w y bó r: „Nie m ogłam przew idzieć w szystkich w ypadków , ale speł­

n iłam w szystkie obow iązki. R atow ałam go” (s. 366).

Film ow a k o n stru k c ja u tw o ru B ran d y sa nie pozostała niezauw ażona.

W edług scenariusza sam ego pisarza zrealizow ano film . Pow odzenie, ja ­ kim ten film pow szechnie się cieszy, G ran d P rix przy zn an e m u n a m ię­

dzynarodow ym festiw alu film ow ym w r. 1963 — to jeszcze jedno św ia­

dectw o głębi poruszanego problem u i w ielkiego artysty cznego m istrzostw a jego ujęcia.

Z ro sy jsk ieg o przełożył T a d e u sz Z ie lic h o w sk i

Cytaty

Powiązane dokumenty

Rami Darwisz z Aleksandrii Przemiany w świecie arabskim, które rozpoczęły się na przełomie 2010 i 2011 ro- ku, a którym świat zachodni nadał nazwę Arabskiej Wiosny, były

Ćwiczenia stretchingowe ujędrnią sylwetkę, ale warto pamiętać, że nie redukują masy i nie budują nadmiernej ilości tkanki tłuszczowej.. Stretching najwięcej korzyści

Bardzo ważne jest, aby w takiej sytuacji uspokoić dziecko, powiedzieć, że dorośli po to ustalili zasady kwarantanny i przerwy od spotykania się z dziadkami, by zadbać o ich

Ceny mogą ulec zmianom bez uprzedniego zawiadomienia w przypadku zmian cen przez producenta, zmian podatkowych, przepisów celnych lub innych przyczyn.. Wyposażenie seryjne i

Gdy zwierzę dotknie strzępek grzyba, otrze się o nie, ze strzępek wydziela się szybko krzepnący śluz, do którego przykleja się zw

[r]

WSM w Warszawie urochomiła nowy ośrdodek dydaktyczny w Bełchatowie ponieważ była taka potrzeba. Zaczęło się od pisma starosty Beł- chatowa z prośbą o utoworzenie w tym

sprawdzenia poprawności działania urządzen w roznych trybach pracy, sprawdzen ie działan ia urządzeń sterujących,. pomiar parametrow