• Nie Znaleziono Wyników

Kulturowe uwarunkowania "niedojrzałości"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kulturowe uwarunkowania "niedojrzałości""

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

Stefan Ewertowski

Kulturowe uwarunkowania

"niedojrzałości"

Studia Elbląskie 8, 289-306

(2)

Ks. Stefan EWERTOWSK1 Wydział Teologii UWM Olsztyn

Studia Elbląskie VIII/2007

KULTUROW E UW ARUNKOW ANIA „NIEDOJRZAŁOŚCI”

W STĘP

Pojęcie „nied o jrzało ść” je st w ieloznaczne i nieostre. T rudno je zdefiniow ać. M ożna je d n a k opisyw ać oraz w skazyw ać na przyczyny zjaw iska oraz je g o skutki, zw łaszcza w kontekście niezdolności do naw iązyw ania trw ałych, m iędzyludzkich w ięzi. N iedojrzałość przejaw ia się, m ów iąc przykładow o, jak o „nostalgia” za dzieciństw em , ja k o zgoda na bycie „w iecznym uczniem ” , ja k o pogoń za nieustanną rozryw ką i zabaw ą. W takim pobieżnym rozum ieniu niedojrzałość im plikuje brak odpow iedzialności, fałszyw ą św iadom ość tożsam ości oraz niezdolność do w y ­ znaczania sobie w łaściw ych i adekw atnych do ludzkiej natury celów .

N a początku rozw ażań m ożna postaw ić pytanie: czy człow iek „n ied o jrzały ” em ocjonalnie, społecznie, religijnie, je st ow ocem w spółczesnej kultury? Czy niedojrzałość, to rzeczyw iście skutek w spółczesnych w arunków społecznych o pisy­ w anych przez socjologa kultury Z ygm unta B aum ana jako: nieokreśloność, n iek o m ­ pletność, nieostateczność, tym czasow ość, nietrw ałość i n iezaan g ażo w an ie1. Czy też je st to sprzężenie zw rotne, tym bardziej, że jed n ak ostatecznie człow iek je st tw órcą

kultury?

M etoda analiz oraz prezentacji zagadnienia zastosow ana w artykule, opiera się na ukazaniu źródeł kulturow ych, które rozpow szechnione w życiu codziennym utrudniają lub uniem ożliw iają proces podm iotow ej dojrzałości. Taki stan rzeczy, gdy przybiera rozm iary w ydarzenia na m asow ą skalę, je st szkodliw y nie tylko dla jed n o stek , lecz dla bytu narodu lub państw a. D otyczy on zw łaszcza życia sp o łecz­

nego, uniem ożliw iając zaw iązyw anie i rozwój w spólnot rodzinnych, religijnych, kulturalnych, itp. Pew ne zjaw iska należy oglądać z różnych stron, uw zględniając różne dośw iadczenia.

I. E G Z E M PL IFIK A C JE

„B ezdzietni z w yboru” , „Żadnych zupek, kupek, ząbkow ania, pieluch i niań- czen ia” . „C oraz więcej polskich m ałżeństw nie chce mieć dzieci.”— to częste

(3)

tytuły prasow e. „W A m eryce postępow a elita ludzkości ukuła naw et term in

childfree. Kto nie m a dzieci je st bogatszy, w eselszy, zdrow szy i m a więcej czasu,

który m oże pośw ięcić kotom ” — Jak do tego doszło?2. Z. B aum an, analizując przejaw y now oczesności pisze bardzo jasno: „D zieci to jeden z najk o szto w n iej­ szych w ydatków , jak ie przeciętny konsum ent ponosi w ciągu całego sw ojego życia. W kategoriach czysto finansow ych, dzieci kosztują w ięcej niż luksusow y n aj­ now ocześniejszy sam ochód, podróż dookoła św iata, a naw et w łasna o kazała rezydencja. (...) Posiadanie dzieci oznacza staw ianie ponad w łasną w ygodę do b ra drugiej, słabszej i uzależnionej od nas istoty. T rzeba w yrzec się części w łasnych prerogatyw , w yrzekać się ich wciąż od nowa: codziennie, rok po roku. R yzykując, o zgrozo! «utratę niezależności». Posiadanie dzieci m oże oznaczać konieczność o graniczenia am bicji zaw odow ych, konieczność «pośw ięcenia kariery»; ci, którzy o sądzają naszą zaw odow ą przydatność, patrzą krzyw ym okiem na każdy przejaw podw ójnej lojalności. Co gorsza, posiadanie dzieci oznacza zgodę na p o padnięcie w zależność i podw ójną lojalność, na czas nieokreślony, w zięcie na sw oje barki bezterm inow ego i nieodw ołalnego zobow iązania, bez m ożliw ości „w ypow iedzenia u m ow y” ; zobow iązania sprzecznego z istotą życiow ych strategii płynnej n o w o czes­ ności, którego w iększość ludzi w innych dziedzinach życia stara się na ogół za w szelką cenę unikać” 3.

Inny prasow y przykład: „Tym , co szokow ało w idzów podczas prem iery

Platform y, pisarza M ichela H ouellbecqa to obnażony w izerunek europejskiej

kultury, w której p o dstaw ow ą w artością stała się przyjem ność. G łów ny bohater nie czuje się przyw iązany do żadnego m iejsca, żyje w zglobalizow anym św iecie rozryw ek i kom ercyjnych przyjem ności, które stają się jed y n y m celem je g o życia. K lub porno je s t je g o naturalną ojczyzną. U praw ia seks przygodny, ale nie daje to w yzw olenia z sam otności, w ręcz przeciw nie pogłębia alienację. Pogoń za rozkoszą je s t tragikom iczna. Seks staje się taką sam ą używ ką ja k narkotyk czy alkohol. Z ycie to groteska, bo na końcu drogi czeka sam otność i śm ierć. S połeczeństw o na­ staw ione je st na rozryw kę i przyjem ność. W bierności i w akceptacji tego stanu europejskiego, w spółczesnego stylu życia m ożem y w chodzić ja k w kolejne kręgi p iek ła” . Lepiej w cześniej postaw ić pytanie: ja k do tego doszło?

Jak doszło do alienacji od w ięzi, od rodziny, obow iązków i w ierności? Czy to tylko skutek rynkow ej ideologii Z achodu? „O kazuje się, że E uropejczycy okreś­ lający się najchętniej ja k o «obyw atele św iata» są najm niej chętni do posiadania

2 „Spadku rozrodczości dośw iadczyła już cała Europa. N ajw cześniej bo ju ż w latach 60. i 70., stało się to na zachodzie i północy Europy. Dekadę później, ale za to znacznie gw ałtow niej, problem w ystąpił na południu. W reszcie po 1989 roku z w olniejszym tempem przyrostu naturalnego zmagają się kraje Europy W schodniej. (...) — W środow iskach w ielkom iejskich sukces ży cio w y ocenia się w innych kategoriach niż na wsi czy w małych m iasteczkach. W dużych miastach to prestiż, sukces materialny. Prokreacja przegrywa z autokreacją. (...) A le jeśli nic nic zrobim y, to niskie wskaźniki rozrodczości się utrwalą. Dla Polski w ynosi on obecnie 1,25 i lokuje nas na szarym końcu całej Unii Europejskiej. W 2004 roku urodziło się u nas 356 tysięcy dzieci. W edług prognoz w 2 030 roku urodzi się 232 tysiące”: A. S ł o j e w s k a , K. Z u с h o w i с z,

E uropa pra cu ją cych m atek, w: „R zeczpospolita”, 2 -3 czerw ca 2007, s. A l i .

(4)

KULT U R O W E U W A R U N K O W A N IA „N IED O JR ZA ŁO ŚC I” 2 9 1

d zieci”4. Czy m ożna opisać przyczyny, które w yw ołują kulturow y, a zatem osobow y kryzys zachodnich społeczności? Społeczności europejskiej, w ydaw ałoby się do niedaw na, rodziny tradycyjnie m onogam icznej, w której rodzi się pojęcie „pierw szej żony” , „drugiej lub trzeciej żony” albo pojęcie „sezonow ej p artn erk i” . A. G iddens, opisując w spółczesne przem iany, zw raca uw agę na ucieczkę ludzi od stałych zobow iązań. D otyczy to zw łaszcza zw iązku m ałżeńskiego, który m oże być zerw any bez jakieg o k o lw iek uzasadnienia i w każdym czasie. T ak zw any: „C zysty zw iązek staje się dzisiaj najpow szechniejszą form ą bycia w e dw oje. U czestniczy się w nim (zaw sze tylko „do czasu”) «ze w zględu na to, co da się od partnera uzyskać», i «utrzym uje się go tylko dopóty, dopóki partnerzy dostarczają sobie naw zajem dość zadow olenia, by chciało im się w zw iązku nadal pozo staw ać» ” 5. Z. B aum an, kom entując ten stan rzeczy, w skazuje na fakt utraty zaufania, dystansu, na p o w szechne poczucie niepew ności i dodaje: „Z aangażow anie w zw iązek z drugą oso b ą lub parom a osobam i, a zw łaszcza bezw arunkow e zaangażow anie, zaan­ gażow anie «do grobow ej deski», w zdrow iu i w chorobie, na dobre i złe, przypom ina coraz bardziej pułapkę, której należy za w szelką cenę unikać” 6. A zatem , „w olność” od zobow iązań, w brew oczyw istej sprzeczności ludzkich potrzeb, stała się obecnie w artością bezw zględną. Św iat Z achodu, ale przede w szystkim Europa, je st zagrożona w sw ym bycie, z pow odu dem ograficznego procesu starzenia się społeczeństw i braku naturalnego przyrostu ludności. M ożna też staw iać tezę o kulturow ej przyczynie, która w system ie w ychow ania, uspołecz­ nienia, preferencji w artości, pom im o naturalnych pragnień, czyni ludzi niezdolnym i do w ięzi, tym sam ym skazuje ich na sam otne życie.

II. W O L N O ŚĆ OD PR A W D Y

„W olność, «to straszne im ię w ypisane na rydw anie burz»” 7. B unt przeciw praw dzie m a sw oją długą historię. Chodzi tu o praw dę antropologiczną, dotyczącą ludzkiej natury i jej społecznych uw arunkow ań, ale też o to, że w spółcześnie człow iek nie szuka praw dy, lecz ją w ybiera, o tyle, o ile je st to „jeg o ” praw da, która przydaje mu się do w ielorakiej m anipulacji. K onsekw entnie, je d n o stk a ja k o w spółczesny człow iek w ybiera sw oją etykę, zróżnicow ane i sprzeczne w ięzi oraz sw oją subiektyw ną tożsam ość8.

K ażda epoka m a w łasny wyraz, który ją w yróżnia na tle innych. T o je st dom inująca cecha. Patrząc w ten sposób, m ożna w w ielkim uproszczeniu p o w ie­ dzieć: starożytność w rażliw a była na praw dę. Poznana praw da m iała być przew o d ­ niczką, lam pą rozśw ietlającą życie, ostatecznym kryterium , m iała pom agać w po­

4 Ph. L o n g m a n , P o w ró t p atriarch atu , przeł. S. Kowalski, w: „Gazeta W yborcza” , 18 -1 9 marca 2006, s. 21.

5 Z. B a u m a n , op. cit., s. 203. Ibidem, s. 203.

7 A. C a m u s , C złow iek zbuntow any, Instytut Literacki, Paryż 1958 (w ydanie poza cenzurą z 1981, Lublin — Chatka Żaka), s. 117.

x J.C. K a u f m a n n , Ego. Socjologia jed n o stk i, przeł. K. Wakar, W arszawa 2004, s. 2 2 9 -2 3 4 .

(5)

znaniu, co je st dobre a co je st złe. Św. A ugustyn ja k o reprezentant starożytnej kultury w uniesieniu w ołał: „C zego dusza pragnie na sposób bardziej żarliw y niż p raw d y ?” . Z daw ał sobie spraw ę z tego, że bez poznania praw dy nie m a ani w olności, ani szczęścia. F ilozofia dostrzegała w praw dzie w artość i w ten sposób kształtow ała kulturę.

Tak ja k filozofia praw dy w yróżniała starożytność, tak now ożytność c h arak ­ teryzuje filozofia w olności. Od czasu reform acji aż po rew olucję francuską, celem było w yzw olenie się spod w ładzy króla lub w ładcy9. W olność była m arzeniem ludzi. M obilizow ano w szystkie siły, by w yzw olić się spod autorytetu jed y n e g o w ładcy. W im ię niczym nie ograniczonej w olności, w łaściw ie zdeprecjonow ano p o d ­ staw ow ą ludzką zdolność do w olnego w yboru. C złow iek, m ając w olną wolę, m oże w ybierać to, za co bierze odpow iedzialność. A by być odpow iedzialnym , m usi być przekonany, że to je s t je g o racjonalna decyzja. W przestrzeni przysługującej mu w olności nie zgadza się, by kolektyw parlam entarny czy jak ik o lw iek inny w ybierał za niego, przez co, w istocie pozbaw ia go w olności. O statecznie, rew olucja zdobytą w olność przekazała do dyspozycji parlam entom narodow ym , czyli w oli w iększości. G dy się okazało, że absolutna w olność je st niem ożliw a, i że nie m ożna czynić co się chcę, że trzeba w olności w yznaczyć granice, posłużono się praw em stanow ionym , ustanaw ianym przez dem okratyczne procedury. O w oce rew olucji A. C am us (1 9 1 3 -1 9 6 0 ), idąc śladam i J.J. R ousseau (1 7 1 2 -1 7 7 8 ), streszcza w następujący sposób: „Vox populi, vox naturae. W ieczne zasady nakazują nam ja k postępow ać: Praw da, S praw iedliw ość, R ozum w reszcie. O to now y B óg” 10. B ow iem „Um owa

społeczna nadaje szerokie znaczenie i stanow i dogm atyczny w kład now ej religii,

której bogiem je st rozum stanow iący jed n o z naturą, a reprezentantem na ziem i, zam iast króla, lud rozpatryw any jak o w olow a p o w szechna” 11. Z jed n ej strony podkreśla się w artość w olności, praw o do indyw idualności, a z drugiej strony w szelkie potrzeby, pow ołanie i przeznaczenie należy podporządkow ać „św iad o m o ­ ści zb iorow ej” . Przecież kolektyw izm , to dziecko totalitaryzm ów X X wieku. W takim ujęciu, człow iek je st elem entem statystycznym , który z racjonalną d eterm inacją w alczy o sam ozachow anie, a m iłość je st przejaw em jed y n ie „in sty n k ­ tu tow arzyskiego” . Do tego przekonania przyłącza się X IX -w ieczna darw inow ska d oktryna o braku stałej natury. Od biologicznego darw inizm u dochodzi się do „społecznego d arw inizm u” , chociaż Em il D urkheim (1 8 5 8 -1 9 1 7 ) opierał się w obec biologicznej redukcji podm iotu, jed n ak i tak był przekonany, że je d n o stk a uzyskuje w artość jed y n ie przez społeczeństw o, nadające jej funkcje i św iadom ość m oralną. Inaczej m ów iąc: „w szystkie narzędzia, jak im i posługuje się myśl ludzka, mają społeczną genezę i społeczny charakter; w yrażają społeczeństw a, w kontekście których p o w stały ” 12. N atura w ięc, m oże być dow olnie kształtow ana. To dlatego, tak

4 „Z punktu w idzenia indywiduum istnieje uderzająca paralelność m iędzy Reformacją a filozoficzn ym O św iecen iem ”: М. U o r k h e i m e r, S połeczna fun kcja filo zo fii, przeł. J. Doktór, W arszawa 1987, s. 369.

10 A. C a m u s , op. cit., s. 132. " Ibidem, s. 126.

12 E. T a r k o w s k a , Les fo rm e s élém en taries de la vie religieuse. Le systèm e totèm iqu e en

A u stralie, w: P rzew odnik po literatu rze filozoficzn ej XX wieku, pod red. B. Skarbi, W arszawa

(6)

K U LTURO W E U W A R U N K O W A N IA „N IED O JR ZA ŁO ŚC I” 2 9 3

trudno człow iekow i znaleźć granicę i m iejsce m iędzy tym , co dotyczy potrzeb w łasnych a spełnieniem się w życiu dla innych. W ponow oczesnej kulturze odw oływ anie się do praw dy, w artości i zasad przestało być oczyw iste. T ylko nieustannie pozostaje poczucie „niespełnienia” , bow iem człow iek z natury je st istotą społeczną i w yraża się w najgłębszych, trw ałych w ięzach m iłości.

W obec św iadom ości coniiuictio oppositorum , w yjściem je st postaw a w olności od praw dy, m oralny relatyw izm oraz dążenie do przyjem ności. Jednakże bez odkrycia sw ego m iejsca w św iecie i celu, człow iek nieustannie żyje w stanie alienacji, niedojrzałości, bow iem goni cień, który je st złudzeniem . Inaczej jeszcze rzecz ujm ując, niew ielu potrafi odkryć, że życie w bliskości, odpow iedzialności za drugiego, w ofierze z w łasnych potrzeb, m oże być i je st rzeczyw istym spełnieniem siebie. G dy zdarza się, że ju ż praw da ta została odkryta, to okazuje się, że brakuje elem entarnych sił do jej realizacji. Pew ien przełom nastąpił też w latach 60., gdy do głosu doszła tzw. „now a klasa średnia” . W ów czas, ja k w ielu tłum aczy, nastąpił „sk o k ” racjonalizacji w „odczarow anym ” od religii, w sensie М аха W ebera, św iecie. O braz tej racjonalizacji przedstaw ia następujący opis: „T ajem nica i niepe­ w ność traktow ane są tu ja k zaburzenia porządku, teodycea zostaje zastąpiona przez antropodyceę, życie w ieczne — przyszłością w tym św iecie, zbaw ienie — przez zdrow ie i poczucie sam ospełnienia, spow iedź i pokuta — przez terapię, czyste sum ienie przez kom fort psychiczny, relacje — przez zależności przyczynow o- s k u tk o w e , m iłość — przez «zdrow y zw iązek»” . K onsekw encje tego stanu rzeczy rozw inęły się w kierunku m ieszaniny „scjentyzm u i ezoteryki: ja k racjonalnie w yczarow ać pracę, zdrow ie, m łodość, udany zw iązek i poczucie sam orealizacji” 13.

M ów iąc w ogrom nym skrócie, w spółczesność w yróżnia filozofia podm iotu. Punkt ciężkości spoczyw a na w patryw aniu się w ludzkie ego. N iew ątpliw e są tu zasługi filozofii kartezjańskiej, a jeszcze bardziej kaniow skiej, która ja k o filozofia podm iotu, stała się fundam entem dla jak że popularnej szkoły psychoanalizy, zapoczątkow anej przez neurologa i psychiatrę Z ygm unta F reuda (1 8 5 6 -1 9 3 9 ), a następnie rozw ijanej i zm odyfikow anej przez K arla Jun g a (1 8 7 5 -1 9 6 1 ). P sycho­ analiza, w praw dzie szukała trw ałych struktur ludzkiej natury, ale przesuw ała człow ieka w tym, co dla niego najw ażniejsze, co go konstytuuje w ludzkich relacjach, w św iat dziecięcych przeżyć. Sym bolem początku XX w ieku je s t m iędzy innym i sztuka, która w imię przekonania o infantylizm ie w szystkich, przyjęła dziecięce dacia, jak o hasło (dadaizm u) nurtu, który postanow ił w szystko zacząć od początk u ” 14. O statecznie dążenia człow ieka uzależnia od determ inantów społecz­ nych, „konw encjonalnego życia” , zw łaszcza od w arunków w ychow ania. D ziecko nie o d pow iada za sw oje przeżycia i czyny. M ają one konsekw encje w życiu dorosłego człow ieka, ale też bez odpow iedzialności. To je st postaw a perm isyw iz- m u, przyzw alająca na każdy sposób „sam orealizacji” , a naw et obow iązek afir- m ow ania siebie oraz innych w ich ekscentrycznych zachow aniach. Z obow iązuje do rów norzędnego traktow ania „każdego” sposobu sam orealizacji. N ad

przestrzega-13 M. J а с у n o , Kultura indyw idualizm u, W arszawa 2007, s. 11-1 3 .

14 F. С a t a 1 u с с i o, N iedojrzałość. C horoba naszych c zasów , przeł. S. Kasprzysiak, Kraków 2006, s. 7 5 -8 4 .

(7)

niem zasady afirm ow ania czuw a ideologia postm odernistyczna z hasłam i tolerancji oraz z ideologią w ym uszającą „polityczną popraw ność” . K onsekw encją je st tu, w om aw ianym aspekcie, uznanie w artości indyw idualizm u, bez odnoszenia norm życia do p o rządku.transcendentnego oraz w olności od „w szelkiego p rzy m u su ” , ja k też m ożliw ość reform ow ania w szelkich instytucji n a tu raln y c h 15. P ro blem atyka narodzin indyw idualizm u, niew ątpliw ie stanow i drzwi do analizy now oczesności. N ależy jed n ak dodać, że jak k o lw iek in d y w id u alizm 16 je st w samej rzeczy p ostaw ą św iadom ą, to jed n a k w kontekście kulturow ym m a on rów nież w yraz niedojrzałości «chciałbym , ale nie m o g ę» 17. Jeśli „nie m ogę” , to należy szukać now ych sposobów dośw iadczania siebie, bycia sobą, choćby to m iało znaczyć tylko u czestnictw o w m asow ej konsum pcji, a jeszcze lepiej w pogoni za tym , co now e.

Z łuda w patryw ania się w w łasne ego, w abstrakcyjne „ja” , polega na tym , że nie m ożna rozpoznać siebie jed y n ie w relacji do siebie sam ego. C złow iek rozpoznaje siebie w „drugim j a ” . R ozpoznanie siebie w „innym ” je st dośw iadczeniem podstaw ow ym . W drugim m ożna rozpoznać siebie, zw łaszcza w szczególnej relacji o dpow iedzialności. N ie m iejsce tu na szerszą analizę tego zagadnienia, ja k ą dał E m m anuel L évinas (1 9 0 5 -1 9 9 5 ). W ystarczy przypom nieć stw ierdzenie filozofa

dialogu i odpow iedzialności, nie w sensie ontologicznym , ale, że: „M ój byt staje się

człow ieczy dopiero z chw ilą istnienia drugiego czło w iek a” ls. Jedn ak że trzeba dodać, że jaw i się tu ja k iś szczególny fenom en, bow iem w drugim człow ieku poznaje się „bliźniego” , ale ten „Bliźni ja k o ten w łaśnie Bliźni nie je st żadnym tam

a lter e g o : on je st dokładnie tym, kim ja nie jestem [...] on je st na przykład słabym

i biedakiem , ’w dow ą i siero tą’», podczas gdy ja jestem bogaczem albo kim ś w pływ ow ym . M ożna się w yrazić, że przestrzeń intersubiektyw na nie je s t sym et­ ryczna” 19. W tym kontekście m ożna iść krok dalej i pow iedzieć: człow iek rozpoznaje się w „Innym ” , m ężczyzna w kobiecie a kobieta w m ężczyźnie, bo tylko w innym i w asym etryczności tej relacji ujaw nia rzeczyw istą tożsam ość. Z sam ego w patryw ania się w sw oje ego, nie m oże zrodzić się relacja odpow iedzialności w w olności. J. Filek, analizując fenom en odpow iedzialności w filozofii E. Lévina- sa, na zakończenie pisze: „C złow iek zaś najpełniej staje się sobą, kiedy o d ­ p ow iedzialności tej usiłuje sprostać. C złow iek w ręcz je st tą odpow iedzialnością, ona stanow i je g o substancję. Bez niej więc, to znaczy bez poczuw ania się do niej i bez jej podejm ow ania, staje się on nieistotny, bo pozbaw iony istotnych w ięzi, ja k ie ustanaw ia je g o odpow iedzialność. I bez niej nie m oże też m ieć przyszłości

15 J. B a r t y z e 1, L iberalizm , w: P ow szechna en cyklopedia filo zo fii, Lublin 2005, t. 6, s. 3 9 6 -3 9 8 .

16 [Ocena] zw iązana z prawicą zakłada, że w spółczesna kultura indyw idualizm u w nosi chaos i przyczynia się do «rozpadu życia» za sprawą ideologii egoistyczn ego «cieszen ia się życiem » i stosow anych przez jednostki strategii życiow ych , za którymi kryje się narcyzm i instrumentalna postawa w obec innych, co prowadzi z kolei do erozji w spólnot i w ięzi. B liższe lew icy interpretacje utrzymują, że w sp ółczesn y indywidualizm jest bardziej niż kiedyk olw iek represyjny i w nosi do świata za dużo porządku: M. J a c y n o , op. cit., s. 7 -8 .

17 F. С a t a 1 u с с i o, op. cit., s. 74.

1X F ilo zo f w obec śm ierci: Em manuel Lévinas, w: Ch. С h a b a n i s, Śm ierć, kres czy

p oczątek?, przeł. A.D. Tauszyńska, W arszawa 1987, s. 263.

19 Cyt. za: K. W ó y c i c k i , Inny i Bóg. N ad książkam i Em anuela L évin asa, w: „W ięź” nr 5 (295), 1983, s. 23.

(8)

K ULTU R O W E U W A R U N K O W A N IA „N IEDO JRZA ŁO ŚCI” 2 9 5

św iat czło w iek a” 20. D odajm y, że inność stw arza m ożliw ość bliskości. Co w ięcej, inność je st niezbędnym w arunkiem bycia podm iotem , sobą. D opiero, gdy człow iek je s t sobą, to znaczy, gdy je st podm iotem „w olnym ” , „n ieuw arunkow anym ” je st w stanie przeżyw ać bliskość w odpow iedzialności z drugim i za drugiego człow ieka. T o dlatego, dla L évinasa w ażne były słowa: „dla innego” , „m im o sieb ie” , „począw szy od siebie” 21.

Jeszcze je d n o spojrzenie na skutki oglądania sw ego ego. W edług E ugenio S calfari, egotyczna introspekcja polega na tym, że człow iek «w patrzony w siebie, tylko siebie chce objąć. „Ja” zajęło m iejsce B oga, „ja” szuka B oga, którego chce m ieć na w łasny obraz i podobieństw o. „Ja” jest, ja k człow iek w pociągu. Sam. Z atrzy m u je się tylko na chw ilę, aby w yruszyć w drogę, nie w iedząc, dokąd je d z ie » 22. Jest to diagnoza człow ieka, który utracił zdolność naw iązyw ania w ięzi, je s t singlem poza w spólnotą, jest istotą przeżyw ająca duchow e zagubienie, przez co m a kłopoty z naw iązaniem w ięzi z drugim człow iekiem 23. Proces duchow ego kryzysu przebiega rów nolegle z trudnością naw iązyw ania relacji „jedności” z dru ­ gim człow iekiem . K ultura indyw idualizm u spełniania siebie, je st kulturą utru d ­ niającą, a czasem uniem ożliw iającą tw orzenie więzi rodzinnych i społecznych. To je s t kultura izolacji, ochrony pryw atności oraz intym ności. Jest to stan w yjątkow ej aporii. Z jednej strony ew identne jest to dążenie do relacji ludzkich, do w ięzów m iłości, w spółprzeżyw ania, w spółodczuw ania, realizacji w spólnych celów , o state­ cznie do życia dla innych, dla drugiej osoby, a z przeciw nej strony, je st ogrom ny lęk i niezdolność do głębszych w ięzów . N iedojrzałość, ja k o niezdolność do n a w iązy w an ia trw ałych więzi, to skutek odejścia od „zasad w ychow ania do w ierności, odpow iedzialności i poczucia godności. „(...) P sychologow ie tw ierdzą, że w kobietach, które w yw odzą się z rozbitych rodzin, urucham ia się po latach «syndrom śpiocha» — nie w iążą się z m ężczyznam i ze strachu lub sam e od nich odchodzą, by nie zostać porzucone. C hłopcy przejm ują rolę m ężczyzny — o p iek u ­ na m atki, co utrudnia im decyzję o założeniu własnej rodziny”24. G dy jed n ak nie m a w arunków realizow ania m odelu tradycyjnej rodziny, proces w ychow ania do trady- cyjnych cnót społecznych je st niezw ykle utrudniony. N ie bardzo w iadom o, czy istnieje sposób na takie życie, „by nie bolało” , a dorosłość boli, bo ja k prze­ zw yciężyć sam otność i poczucie winy, że nie zasługuje się na m iłość, że biednym nie należy się czułość ze strony drugiego człow ieka?

Ź ródłem cierpień je st świecki indyw idualizm , św iecki liberalizm obyczajow y, którego nie ogranicza ani poczucie winy i skrępow ania, ani społeczny ostracyzm . R uchy fem inistyczne zaatakow ały patriarchat, który „nie toleruje bękartów ani sam otnych m atek, bo są zagrożeniem dla m ęskiej inw estycji w następne pokolenie.

2,1 J. F i l e k , Filozofia odp o w ied zia ln o ści XX wieku, Kraków 2003, s. 294.

21 M. J ç d r a s z e w s k i , A utrem ent q u ’être ou au-delà de l ’essen ce, w: P rzew odn ik p o

litera tu rze filo zo fic zn ej X X wieku, pod red. B. Skargi, W arszawa 1994, s. 2 7 1 -2 7 2 .

22 W. D a w i d o w s к i, Kapłan i N arcyz, w: „Tygodnik P ow szech n y” nr 7 (3006) 18 lutego 2007, s. 1.

23 „M iędzy rokiem 1997 a 2003 liczba osób w wieku od 25 do 4 0 lat nieżyjących w stałym zw iązku w zrosła o ponad 30 proc.” : N. M a z u r , S tary kaw a ler zm ien ia się w sin gla, w: „Gazeta W yborcza”, 20 lutego 2007, s. 24.

(9)

N ieślubne dzieci nie d ziedziczą nazw iska ojca, więc ojciec, naw et znany, nie bierze za nie o d p o w iedzialności” 25. „Fem inistyczny m atriarchat” , ja k o coś norm alnego akceptuje nieślubne dzieci, prom uje pracę zaw odow ą kobiet kosztem pracy i opieki nad rodziną. W ykorzystując zjaw iska „m ęskiej tyranii” w stosunku do kobiet, ja k o sytuację norm alną, prom uje się kobiety niezam ężne i bezdzietne. W e w spółczesnej E uropie kontrkultura lat 60. i 70. zm ieniała sw oje form y kulturow e i zadom ow iła się w nurtach liberalnych. W edług Philipa L ongm ana, jed y n ie patriarchat uratuje E uropę przed dem ograficzną katastrofą. N iew ątpliw ie, kto akceptuje m iękkie n arkotyki, hom oseksualizm , eutanazję, zw iązki partnerskie, żyje poza K ościołem i nie praktykuje żadnej religii, m a w iększą szansę życia sam otnie i bez dzieci niż ten, który nie akceptuje takich postaw i p rzekonań26. N ie sposób w tym m om encie podjąć dyskusji na tem at rzeczyw istych i trw ałych dyspozycji ludzkiej natury, która dąży do głębokich relacji, bow iem natura m oże być osłabiona przez em ocjonalną, o sobow ą niedojrzałość. D ojrzałość należy rozum ieć, ja k o zdolność do p o k o n y w a­ n ia trudności w trakcie w ypełniania i podtrzym yw ania więzi.

III. F IL O Z O F IA „N IE O K R E Ś L O N E G O ” PO D M IO T U

P rzem iany industrialne X IX i X X w ieku w ydały człow ieka „m aso w eg o ” . Pisał o nim R yszard K apuściński (1 9 32-2007): „C złow ieka społeczeństw a m asow ego cechow ać będzie anonim ow ość, brak w ięzi społecznych, obojętność w obec Innego, a z pow odu sw ego kulturow ego w ykorzenienia — bezbronność i podatność na zło, ze w szystkim i tragicznym i skutkam i”27. Kim , albo jak im będzie człow iek X X I w ieku, korzystający rów nież z m ożliw ości eugeniki lub inżynierii genetycznej? W teoretycznych ujęciach socjologicznych człow iek postrzegany je s t przede w szystkim , ja k o integralna część procesu społecznego — co je st bardzo bliskie ujęciu m arksistow skiem u — a nie ja k w klasycznej tradycji filozoficznej, ja k o byt substancjalny. C złow iek to proces, jed n o stk a to proces, podległy procedurom „eksterioryzacji i interioryzacji” , bez stałej natury przynajm niej w jej strukturach bytow ych. T a sw oista antropologia procesualna znajduje w yraz w stw ierdzeniu J. C. K aufm anna, socjologa dialektycznego, upraw iającego d y nam iczną analizę przeciw ieństw : „C złow iek je st jedn o cześn ie podw ójny: stanow i otw arty proces ulegający nieustannym zm ianom oraz w yjątkow o ciężką i długą zachow aw czą pam ięć, osadzoną w podśw iadom ości. Z m iana i stałość ja k nie m ogą być określone, a je sz cze w m niejszym stopniu zaksięgow ane, ja k o odrębne byty”2K.

S w oboda obyczajow a m a źródło w kulturze opartej na filozofii podm iotu, pozbaw ionej transcendentnego w ym iaru człow ieka. A le w cześniej społeczeństw a św iata Z achodu przeżyły rew olucję kulturow ą. Przypada ona na lata sześćdziesiąte X X w ieku. W łaściw ie je d n a k rew olucja kulturow a zaczęła się dużo w cześniej. Po drugiej w ojnie św iatow ej, ju ż na m asow ą skalę, społeczeństw a E uropy Z achodniej,

25 Ph. L o n g m a n , P o w ró t patriarch atu , op. cit., s. 21. 26 Ibidem, s. 22.

27 R. K a p u ś c i ń s k i , Ten Inny, Kraków 2006, s. 27. 2X J.C. K a u f m a n n , op. cit., s. 1 6 -1 7 , 1 62-163.

(10)

KULT U R O W E U W A R U N K O W A N IA „N IEDO JRZA ŁO ŚCI” 2 9 7

w spierane lew icow ą ideologią, w eszły na drogę m asow ego odrzucenia tradycyj­ nych w artości religii oraz m oralności. „G rzech zostaje zastąpiony przez neu ro ty cz­ ne poczucie winy, spow iedź przez opow ieść o sobie, pokuta przez terapię, rozgrzeszenie przez em patię, rachunek sum ienia przez badanie w łasnego sam opo­ czucia, dobry lub zły charakter przez dynam iczną lub pasyw na osobow ość”29.

P ow szechna praca kobiet, to tylko jeden z czynników kształtujących now ą o b yczajow ość i sposoby realizacji życiow ych am bicji.

Czy m o żn a we w spółczesnej kulturze zm ienić m yślenie o podm iotow ych celach w pisanych w ludzką naturę? Pytanie to jest o tyle zasadne, bow iem „niezależność je s t drugim , obok autentyczności, w ielkim egzystencjalnym fetyszem w spółczes­ nych czasów . K orzenie tkw ią w ludzkim m arzeniu o w olności” . W e w spółczesnym św iecie konsum pcji, egotyzm u, pogoni za przyjem nością, najw ażniejszy je st sukces, i to bez w zględu na cenę zagubienia się w sam otności czy utraty więzi. M ało kto m ów i o m iłości bliźniego, ja k też o w artości człow ieka ze w zględu na niego sam ego, ja k gdyby zapom niano o tym , że: „(...) w szystkie inne w artości są w artościam i o tyle tylko, o ile służą ludzkiej godności i sprzyjają jej sp raw ie”20. Podkreśla się, że o ile jeszcze niedaw no cechą charakterystyczna m ężczyzny była dom inacja, często przykra i uciążliw a dla najbliższych, to dziś cechą nadającą w ażność m ężczyźnie je st je g o finansow y sukces. N iestaw iający w ym agania, ale facet z kasą je st m ile w idziany w każdej rodzinie. Z drugiej strony, społeczeństw a Z achodu przeżyw ają kryzys m oralny. „Nie m ożna zm usić ojców do opieki nad dziećm i. M ożna ich najw yżej skłonić do płacenia alim entów . Lecz co to za w spaniały m odel rodziny, w którym ojcow ie służą za bankom aty, a kobiety sam e w ychow ują dzieci? (...) N asze badania w ykazały, że w E uropie coraz mniej m ężczyzn i kobiet w ogóle chce zakładać rodziny. M oim zdaniem raczej na tym po leg a p ro b lem ” , tw ierdził U lrich K rieger, ekspert ds. rodziny w E uropejskim C entrum B adań S połecznych31.

W ażny je st też kontekst religijny, który tu zostanie tylko zasygnalizow any. M yślenie o człow ieku i w idzenie go w kategoriach religijnych nie je st popularne obecnie w kulturze europejskiej. R eligia jest tam , gdzie człow iek w idzi, że sw oje istnienie zaw dzięcza D rugiem u32. C hodzi nam o religię chrześcijańską opartą o to, czeg o naucza Jezus Chrystus. D oskonałe życie człow ieka, najpełniejsze, n ajp ięk ­ niejsze, ja k ie ukazał C hrystus, polega nie na życiu dla siebie, ale dla B oga i dla ludzi. T ylko w ten sposób osiąga się pełnię życia.

O pisując lub szukając przyczyny, dla których człow iek nie potrafi naw iązać trw ałych w ięzi, teolog tłum aczy to tak: „Żyjem y w czasach, kiedy ju tro jest bardziej niepew ne niż kiedykolw iek dotychczas. T o je st w łaśnie pow ód, dla którego w ielu m łodych w ykazuje tyle rezerw y w podejm ow aniu decyzji zo b o w ią­ zujących na w iele lat czy naw et na całe życie. C hętnie podejm ują w ielkoduszne, bezinteresow ne zobow iązania na dw a, trzy lata, natom iast zobow iązanie się na całe

24 M. J a c y no , op. cit., s. 185. 30 Z. B a u m a n , op. cit., s. 192-193.

31 E u ropejczycy nie chcą rodziny, w: „R zeczpospolita”, 17-18 listopada 2007, s. A7; P. Z y c h o w i c z , Europa Zachodnia p rzeżyw a kryzys w a rto ści rodzinnych, ibidem.

(11)

życie — i to do czegoś tak angażującego ja k rady ew angeliczne — w ydaje się im niem ądre i zarozum iałe” 33. D odajm y, że je śli w spółcześni nie m ogą, czy nie potrafią zobow iązać się do w ierności na „zaw sze” , to znaczy, że nie tylko nie w ierzą we w łasne siły, lecz znaczy to, że ju ż nie w ierzą w w ieczną M iłość.

W spółczesna kultura, jak k o lw iek ją oceniać, obnaża też słabości człow ieka. N ie prom uje w artości odpow iedzialności i w ierności m ałżeńskiej oraz rodzinnej. W szystko w ydaje się być tym czasow e, na pew ien okres, nigdy — na zaw sze. Raczej podpow iada się, uw ażaj, w co w chodzisz, odpow iedzialność ogranicza tw oją w olność.

T ożsam ość m ężczyzny lub kobiety w przestrzeni kulturow ej b yw a rozm yta. Pełni się jak ieś kulturow e role, pracow nika, obyw atela, ale naw et tożsam ość narodow a wielu ludziom w ydaje się być jak a ś zew nętrzna, a zatem do końca nie ich w łasna. C zyste „ja” je st rów nież złudzeniem , ideą, czystym pojęciem , w y ab strah o ­ w anym z m yślow ych intuicji lub konstrukcją kulturow ych fiksacji. C óż stoi na przeszkodzie, by czyste „ja” przybrało postać ducha lub hybrydy kulturow ej w yobraźni, czyli było everymanem, aż po św iadom ość reinkarnacyjnych w cieleń. B ycie każdym , to tylko przyw ilej aktorów , i to na czas trw ania spektaklu. R zeczyw iste „ja” objaw ia się w relacjach do ludzi i do św iata. N atom iast socjolodzy tw ierdza, że: „N ajbardziej szczegółow e badania na tem at tożsam ości w ykazują istnienie bardzo w ielu ja , rozdartych przez niejednorodne sfery soc­ jalizacji. N ależy jed n ak dobrze określić charakter tej w ielości — istnieją różne

rodzaje w ielorakiego c zło w iek a” 34. D okonuje się to na drodze „pow rotu do n atury” , „w yzw olenia id” , „słuchania głosu intuicji” , „realizacji pragnień” , ale też m ało ludzi zdaje sobie spraw ę z tego, „że im bardziej jed n o stk i prag n ą w olności i zdrow ia i im w iecej p odejm ują w ysiłków na rzecz realizacji tych cnót, tym w iększe grozi im niebezpieczeństw o, że ostatecznie popadną w konform izm i zależność od ek sp ertó w ”35.

Bez realnego odniesienia do stałej natury człow ieka, pojaw ia się trudność identyfikacji płciow ej, społecznej, religijnej, itd. Cóż pozostaje? N ieustanna pogoń za doznaniem czegoś stałego, przy jednoczesnym w ybieraniu tego, co chw ilow e. C óż m oże odkryć św iadom ość zapatrzona w swe pragnienia, w do zn an ia oraz m arzenia? Stw ierdzenie, że człow iek bez poczucia tożsam ości je st niezdolny do głębszych w ięzi zakraw a na truizm . Postaw a życiow a singla, czasem m oże być efek to w n a przez ciągłą pogoń, by nadążyć za m odą, by być na szczycie w łaśnie przem ijającej fali, ale je st to pusty kształt życia. K ultura niew ątpliw ie je s t jednym z zasadniczych czynników pom agających lub uniem ożliw iającym rozpoznanie „ja” oraz ugruntow anie św iadom ości własnej tożsam ości.

W spółczesna kultura Z achodu zdom inow ana je st przez skrajny erotyzm , ale nie w sensie, jak im erosa rozum iał Platon (4 2 8 -3 4 8 ). Eros to „potrzeba otrzym yw ania, bycia uznanym za kogoś, kto czegoś potrzebuje. Z a istotę, której zaw sze brakuje rzeczy podstaw ow ych. Jednak Platon rozum iał to, o czym mu ju ż zapom nieliśm y, że w każdym z nas je st także potrzeba daw ania, zaspokojenia dum y, popędu

33 Ibidem, s. 150.

34 J.C. K a u f m a n n , op. cit., s. 2 1 8 -2 1 9 . 35 W. J a с y η о, op. cit., s. 186.

(12)

K ULT U R O W E U W A R U N K O W A N IA „N IED O JR ZA ŁO ŚC I” 2 9 9

tym otycznego. Przypom inam y także T ym ona przed je g o w ielkim rozczarow aniem . R ozw iązania naszych problem ów nie znajdziem y w barku rów now agi”36. N ie m ie­ cki filozof, opisując zachodnią kulturę tw ierdzi, że: „W edług anarchistów porządek je st czym ś stabilnym , opresyjnym , co należałoby zastąpić czym ś bardziej sw o b o d ­

nym , jak im ś, w yższym piętrem rozw oju. Podczas gdy praw da je st zupełnie o d w ro tn a” . N atom iast egotyczność am erykańskiej kultury, w której „ogłoszono zw ycięstw o tego, co sztuczne, nad naturą” , ujm uje następująco: „W żadnym kraju na Z iem i, w żadnej kulturze, ludzie nie są tak skupieni na sobie pod w zględem biologicznym , psychoterapeutycznym czy religioidalnym ” 37. Surrealizm naszego życia zg łasza zapotrzebow anie na „zw iększenie daw ki niepraw dopodobnego lub n iem o żliw eg o ” , bow iem pustkę należy w ypełnić podnietą, przyjem nością, do ­ znaniem , w choćby stylu

ekstazy-N adm iar bodźców je st ja k chaos, który utrudnia orientacje. Z m ienność życia, konieczność zm iany zaw odu, zam ieszkania, to tylko niektóre elem enty w sp ó łczes­ nego m odelu życia. A do tego dochodzi problem , że człow iek nie um ie zbudow ać czy naw iązać trw ałych relacji z ludźm i, w rodzinie, gdy nie panuje nad w łasnym i em ocjam i, je st ciągle rozdarty, niepew ny siebie. B ohater K. V argi z pow ieści

N agrobek z lastriko, m ożna pow iedzieć w łaściw ie: „ Żyje w św iecie nadm iaru

bodźców i zupełnie nie um ie poradzić sobie z dookolnym chaosem . R az po raz zm ienia pracę, nie m ogąc zdecydow ać się, czy za w szelką cenę robić karierę, czy zrezygnow ać z pogoni za pieniędzm i i żyć biedniej, ale spokojniej. K atuje się dietam i, aby zaraz po ich zakończeniu obżerać się do nieprzytom ności; kończy z je d n y m nałogiem , by zaraz w paść w kolejny. N ie um ie zbudow ać trw ałych relacji z bliskim i, zapanow ać nad w łasnym i em ocjam i, ciągle więc je st rozdarty, niepew ny siebie, psychicznie niestabilny. M iota się bezradnie w św iecie, w którym nie m a ju ż trw ałych w artości i gęsto rozstaw ionych drogow skazów ułatw iających w ybór życiow ej ścieżki, nie natrafiając na żadne solidne punkty odniesienia. W k onsek­ w encji nie w idzi przed sobą żadnego celu, nie dostrzega sensu sw oich działań; żyje „po nic” 3s. Jest to przykład szerszego problem u nazyw anego jak o proces „rozpadu rodziny i św iata” w cyw ilizacyjnym centrum .

IV. N A R C Y ZM

Od lat 80. pojaw iło się kulturze zachodniej pojęcie figury N arcyza. T o je st postać człow ieka, który w patrzony je st we w łasne „ja” . C óż z tego, że pragnie w ięzi, jeśli nie potrafi jej naw iązać. Jeśli ju ż je naw iązuje, bow iem nie je st absolutnie w yobcow any, to pragnie, by były to więzi łatw e, bez obow iązków i bez ofiary z siebie. E goistyczne „ja” , nie pozw ala na głębsze angażow anie się. Z apatrzone w siebie „ja” pragnie m iłości, więzi, lecz lęka się utraty siebie. G dy człow iek nie wie, czego chce, gdy nie radzi sobie ze sprzecznościam i pragnień,

3ft P. S l o t c r d i j k , K ryszta ło w y p a ła c je s t w ielką rew olucją, rozm awia M. N ow ick i, w: „Dziennik — T ygodnik idei Europa”, nr 4, 27 lutego 2007, s. 4.

37 Ibidem, s. 3.

(13)

m ożna m ów ić o niedojrzałości. T em at je s t niezw ykle aktualny. Niedojrz.atość.

C horoba naszych czasów — to książka Francesco M. C ataluccio39.

N arcyzm nie je st tożsam y z egoizm em , jed n ak w iele m a w spólnego. O ile w edług Z. F reuda egoizm je st św iadom ym nastaw ieniem na realizację w łasnych pragnień i celów , to narcyzm je st zjaw iskiem zakorzenionym w „autoerotyzm ie popędów seksualnych” . C złow iek o postaw ie narcystycznej je st nastaw iony na siebie i zam knięty w sobie, naw et bardziej niż egoista, bow iem p ostaw a ta je s t w ypadkow ą je g o libido. W łaśnie dlatego, w edług Freuda, „hom oseksualizm bliższy je st narcyzm ow i niż heteroseksualizm ” 40.

N arcyzm je st przeszkodą w przekraczaniu siebie, je st barierą u tru d n iającą o tw arcie się na drugiego człow ieka, a naw et na Boga. To zam knięcie się w narcystycznym św iecie polega na tym , „że w ybierane je st to, co p o tw ierdza, akceptuje i «przedstaw ia» fantazje i p ragnienia”41. N arcyzm je st przeciw ny szeroko rozum ianej m iłości, blokuje postaw ę em patii. N arcyz m yśli o sobie, w iec nie d ostrzega potrzeb innych. W kategoriach dojrzałości, narcystyczne zach o w an ia w ynikają z osobow ości, która „pozostała w początkow ym stadium rozw oju m iłości i o fiarn o ści”42. N arcyzm zakłóca obiektyw ne poznanie. Z w iązane je st to z d y n am i­ ką percepcji, czyli dostrzegania tylko tego, co w łasne i uw zględniania tylko w łasnych potrzeb. W konsekw encji rodzi to sytuację osam otnienia i p o czu cia w yobcow ania. N arcyz naw et nie zdaje sobie spraw y z tego, że je st ślepy i nieczuły w obec innych. Pragnie m iłości, lecz nie um ie jej odw zajem nić, podtrzym yw ać, a niezdolny do w ym iany darów pozostaje sam. W m iłości potrzebna je st u m iejęt­ ność w spółprzeżyw ania, utożsam iania się, zaangażow ania43. O sobow ość n arcy s­ ty czna żyje we własnej w yobraźni, w „św iadom ości złudzenia złu d zeń ” , ja k o w łasne w yobrażenie siebie. Jest to św iat nierealny, św iat m arzeń, urojeń. W tym m iejscu jaw i się niezw ykle ważny problem , a m ianow icie, na ile m ożna realizow ać m arzenia, a na ile trzeba tłum ić nierealne pragnienia „ja” ? To je st tym bardziej w ażne, że pragnienie m iłości rów nież swe źródło m a w m arzeniach i pragnieniach: „K ochać je st rów nie czym ś cudow nym , co być kochanym . K ochać — o znacza dla takiej osoby zapam iętanie się, utonięcie w uczuciach m niej lub bardziej ek staty cz­ nych, zespolenie z drugą istotą, stanie się jednym sercem i je d n y m ciałem , znalezienie uczucia całkow itej jedności, jak ieg o próżno w sobie szukała. T ęsk n o ta do m iłości w ypływ a więc u niej z głębokich, potężnych źródeł: z m arzenia o całkow itym poddaniu i zespoleniu w je d n o ść ”44. T aka postaw a chorobliw ej zależności prow adzi też do lęku przed odtrąceniem , a w ięc w konsekw encji rodzi ból oraz poczucie małej w artości. Sprzeczne dążenia, charakteryzuje K aren H orney, w analizie patologii szukania oparcia w drugim człow ieku. Jednakże, różnica

39 F.M. С a t a 1 u с с i o, op. cit., s. 292; B. E f r a i m, P rze zw y c ię ży ć syndrom P iotru sia Pana, Kraków 2007.

40 P. D y b e l , Vorlesungen zu r Einführung in die Psychoanalyse, w: P rzew odn ik po

literatu rze filo zo fic zn ej X X wieku, pod red. B. Skargi, W arszawa 1994, t. 1, s. 93.

41 M. J а с y n o, op. cit., s. 88.

42 C. M i n a , P sych ologia m iłości, przeł. B.A. Gancarz, Kraków 2000, s. 10 9 -1 1 0 . 43 Ibidem, s. 1 12-116.

44 K. H o r n c y , N erw ica a ro zw ó j człow ieka, przeł. Z. D oroszow a, W arszawa 1978, s. 3 4 3 -3 4 8 .

(14)

K ULT U R O W E U W A R U N K O W A N IA „NIEDO JRZA ŁO ŚCI” 3 0 1

p olega na tym , że: „N arcyz obaw ia się ludzi, ich realnej obecności, ich osądów , je d y n ie bow iem , co pragnie przeżyć, to klim at m iłości do sam ego siebie, a prosi 0 to jed y n ie, by oddalić się od w łasnego ciała na tyle, by w ytw orzyć w okół w łasnego ciała i w łasnych m yśli cienką otoczkę drugiego j a ” — napisał R onald D. Laing rozw ażając w yw ody J.P. S artre’a (1 9 0 5 -1 9 8 0 ) na tem at Jeana G en eta45.

W spółczesna kultura generuje postaw y narcystyczne bardziej niż kiedykolw iek w cześniej. Jest to w ynik w pływ ów środow iskow ych. N ajczęściej następuje tu pom ylenie m iłości z podziw em i uznaniem . Począw szy od w ychow ania w p rzed ­ szkolu, rozpoczyna się ryw alizacja o uznanie, o sukces, o zdobycie pierw szego m iejsca w dow olnej konkurencji, byle tylko być pierw szym . To daje uznanie 1 podziw . K. H orney, polem izując z Freudem , podaje w łasną interpretację n arcy z­ mu: „człow iek z tendencjam i narcystycznym i jest w yalienow any ze sw ego p raw ­ dziw ego „ja” , podobnie ja k i spośród innych ludzi. D latego też, w stopniu, w jak im je st on opanow any przez narcyzm , nie potrafi praw dziw ie kochać ani siebie, ani nikogo innego”46. W tym procesie alienacji, nie tyle w ażne są podm iotow e cechy, co czynniki kulturow e w yw ołujące postaw y narcystyczne.

V. W O L N O ŚĆ OD R O D ZIN Y

„D ezintegracja m ieszczańskiej rodziny” to proces długotrw ały. M a ona swe źródło w rozw ijającym się kapitalizm ie, gdy m yślenie ekonom iczne, strat i zysku, dotyczące konkurencji na rynku, przenosi się na m yślenie o rodzinie. Ż ycie to interes, który pow inien się opłacać. W m ałżeństw ie osoby są tak sam o w y m ien ial­ ne, ja k w stosunkach gospodarczych. Każdy partner w ychodzi w nie całkow icie po to, by zrealizow ać sw e partykularne cele. K ażdy pozostaje abstrakcyjnym centrum interesów i talentów ” 47. Jak gdyby w dopow iedzeniu, Jurgen H aberm as napisał analizując Praktyczne następstw a postępu naukow o-technicznego: „W przyszłości repertuar technik sterow ania niepom iernie się rozszerzy. Już dziś psychotechniczne m anipulacje zachow aniam i m ogą w yłączyć starodaw ną drogę okrężną poprzez uw ew nętrznione norm y, które m ożna było poddaw ać refleksji. (...) W takiej sytuacji daw ne sfery św iadom ości, rozw ijane w kom unikacji prow adzonej w języ k u potocznym , będą m usiały całkow icie zaniknąć”4*. W łaśnie w takiej wizji, ju ż nie norm y, nie natura ludzka będzie punktem odniesienia dla w yznaczania celów ludzkiego życia, lecz efektyw na ekonom icznie produkcja oraz technika.

Podobnie obecnie, z punktu w idzenia długości życia, rachunku kosztów , utraty w olności oraz m ożliw ości zróżnicow ania atrakcyjności życia, nic nie rekom pensuje koniecznych inw estycji zw iązanych z założeniem rodziny. T aka je st w spółczesna kultura, która w sferze wartości koncentruje ludzi na sobie sam ych, na pierw szym m iejscu staw iając ich w łasne potrzeby. U wagi te odnoszą się do sytuacji w U SA ,

45 R.D. L a i n g , Sytuacja N arcyza, przeł. G. Musiał, w: O dm ieńcy, pod red. M. Janion, Z. M ajchrow skiego, Gdańsk 1982, s. 278.

4h K. H o r n e y , N ow e d ro g i w psych oan alizie, przeł. K. Mudyń, W arszawa 1987, s. 93. 47 M. H o r k h e i m с r, op. cit., s. 421.

4X J. H a b e r m a s , Teoria i praktyka, pod red. M. Łukaszew icza, Z. Krasnodębskicgo, W arszawa 1983, s. 446.

(15)

je d n ak że m ożna bez w iększego błędu przenieść to zjaw isko na całą cyw ilizację Z achodu, pokazując, że w dezintegrow anych rodzinach trzykrotnie zw iększa się ryzyko patologii życia społecznego: ubóstw o, przestępczość, niższe w ykształcenie, m olestow anie nieletnich. W niniejszej analizie chodzi jed n ak głów nie o to, że dzieci w ychow ane bez obecności jed n eg o rodzica, rów nież w przyszłości staty s­ tycznie częściej będą żyły albo sam otnie, albo w zw iązkach p rz ygodnych49.

D ezintegracja rodzinnych więzi w prost prow adzi do dezintegracji osobow ości. B raków tych nie są w stanie w yrów nać „alternatyw ne m odele rodzinnego życia” . D opiero, gdy rodzina rozum iana je st ja k o w spólnota niedobrow olna, obow iązkow a, chro n io n a w najgorszym przypadku społecznym i oraz praw nym i sankcjam i, je s t w ładna w ypełniać podstaw ow e funkcje. N atom iast, gdy rodzina je s t zw iązkiem niepew nym , znakiem św iata, w którym nic nie je st stałe i pew ne, w ów czas zatraca podstaw ow y w ym iar przestrzeni bezpieczeństw a, odpow iedzialności oraz w sp ó ln o ­ ty. P rzestaje być w spierająca w życiu siłą. T aka rodzina je st tylko w spólnotą, do której się dow olnie przynależy, je st to w olny zw iązek, „dobrow olny układ” , „alternatyw ny styl życia” lub staje się sam otnym rodzicielstw em . P aradoksalnie, w spom agając rodziny bez ojca, przekazuje się w iadom ość: ojciec je st zbędny. Gubi się w spółodpow iedzialność, gdy cały ciężar ekonom iczny i praw ny w obec rodziny spoczyw a na jednej osobie. O pieka nad rodzicam i też je st obow iązkiem opieki społecznej państw a. Jest to w yzw olenie się od w ięzów , które rodzą o d p o w ied zial­ ność m aterialną za drugiego i w ielorakie zobow iązania w ym iany m yśli oraz u czu ć5”.

Jakkolw iek im ponujące są w spółczesne zdobycze poszerzania przestrzeni o so ­ bistej w olności, to je d n ak w sferze w ychow ania oraz u społecznienia człow ieka, w sferze społecznego etosu m ożna m ów ić o porażce now oczesności. G dy człow iek w yznaje; „nie chcę poczuć, że cię potrzebuję, bo nie m ogę cię m ieć” , znaczy to, że ludzkie relacje są w ypaczone, m ają jed n o stro n n e odniesienie, są u p rzed m io to w io ­ ne, nie odpow iadają rzeczyw istym potrzebom ludzkiej natury. To są relacje niedojrzałe, obarczone sam otnością i lękiem . W takim rozum ieniu, przyznanie się do potrzeb uczuciow ych i osobow ych więzi, uznanie em ocjonalnej zależności, traktuje się ja k o przejaw słabości. Z drugiej strony, w spółczesna subkultura prom uje w ięzi oraz uczucia w szelkich zw iązków pozarodzinnych. N ow oczesny m it polega na przekonaniu, że życie m a być łatw e, a nade w szystko przyjem ne. R odzina jaw i się ja k o przeszkoda, ja k o ograniczenie na drodze do w ym arzonej przyjem ności.

N egatyw nym , ale jak że praw dziw ym przykładem w spółczesnych problem ów m oże być pow ieść w edług Elfridy Jelinek — noblistki oraz fem inistki— która przedstaw ia losy trzech kobiet: „O to Paula — w iejska dziew czyna m arząca o tym , by nauczyć się kraw iectw a i znaleźć m iłość taką, ja k a istnieje tylko w kinie. Byle daleko od dom u, gdzie królują m ężczyźni i praw o pięści. K ogo znajdzie Paula? C hłopaka z tej sam ej wsi — przygłupa i alkoholika. Z łow i go na dziecko, rzecz jasn a. O to B rigitte — dziew czyna z m iasta m arząca o tym , by porzucić szycie

49 G. H i m m e 1 f a r b, R odzina do n apraw y, w: „Gazeta W yborcza”, 20 -2 1 stycznia 2007, s. 19-20.

(16)

K U LTURO W E U W A R U N K O W A N IA „NIED O JR ZA ŁO ŚC I” 3 0 3

gorsetów w fabryce na rzecz pielęgnow ania dom ow ego ogniska, naw et kosztem p o ślubienia człow ieka, którego w gruncie rzeczy nienaw idzi. O biektem jej starań je st H eine, obiecujący przedsiębiorca i elektrom onter. B rigitte złow i go na dziecko. [Poznając] rodziców H einza, Pauli czy E richa w iem y ju ż, ja k będzie w yglądała przyszłość m łodych bohaterów . N aw et nastoletnia Susi w ygłaszająca zaan g ażo w a­ ne frazesy na tem at głodu na św iecie porzuca w końcu w łasne am bicje na rzecz rodzinnej stabilizacji. W szystko przez m ężczyzn? O tóż niezupełnie. „A m atorki” sam e w ybierają swój los”51. M ożna przyjąć, że szukanie ludzkich w ięzi z góry skazane je st na porażkę, że je st to sytuacja zaplątania, z której za w szelką cenę należy się w yzw olić lub uznać, że naturalne pragnienie w ięzi rodzinnych je st w łaściw e dla człow ieka z tym , że zdolni do niej są tylko osoby dojrzałe em o cjonalnie i odpow iedzialne. W pow yższym przykładzie naturalne pragnienie m iłości i w ięzi rodzinnych w ykluczają się ze w zględu na niezdolność, czyli osobow ą niedojrzałość. W ażne je st to o tyle, że ja k analizuje M ax H orkheim er, zw łaszcza w sytuacji społeczeństw a „produkcyjnego” , now oczesnego industrializ- m u, determ inizm ów rynkow ych, m aszynow o w ytw arzanych bodźców ze swej strony dodaje: „K ażdy środek kultury m asow ej służy w zm ocnieniu przym usów społecznych, ciążących na indyw idualności”52.

VI. Z A G U B IO N E W A R T O ŚC I R O D ZIN Y

R odzina je st m iejscem a przynajm niej takim pow inna być, gdzie kształtuje się zdolność do m iłości, zaufania, odpow iedzialności. N orm alnie człow iek dorasta w rodzinie i uczy się cnót społecznych. Jeśli jed n ak norm alna rodzina je st w deficycie i nie m a nic złego w rozw odzie, to nie m a rodziny i nie m a m iejsca dorastania. R odzice są zapracow ani a dzieci osam otnione, „dojrzew anie” , jeśli je st ono m ożliw e w takich w arunkach, odbyw a się przed m onitorem kom putera. P rzestrzenią doznań je st św iat w irtualny. W tym św iecie form y kom unikacji są specyficzne, pozbaw ione odpow iedzialności, uczucia są tłum ione lub pow ierzane anonim ow em u, w irtualnem u odbiorcy. T rudne relacje z rodzicam i przenosi się do środow iska szkoły i rów ieśników 53. N a próżno dzieci szukają kontaktu i bliskości, poniew aż m atki i ojca w iecznie na m a w dom u. N aw et nie w iadom o, jak pow iedzieć rodzicom o swej sam otności, o tym , że: „Z achow ujecie się ja k roboty, które chcą stw orzyć sw oje klony. N ie chcę żyć tak ja k W y, ja k na jak im ś głupim taśm ociągu. N ie chcę! To nie m a żadnego celu! Nie lepiej by było po prostu nie istnieć, niż tak żyć? O budźcie się! N aw et nie w iecie, jak ie są m oje zainteresow ania (w cale nie m odele do sklejania!). N ajgorsze, że ja też tego nie wiem . N ie m am w życiu żadnego celu. Położę ten list w kuchni, zam knę się w pokoju i nie będę

51 M. K a ź m i e r s k a , Miłość według Jelinek, w: „Gazeta W yborcza”, 15 stycznia 2007, s. 18.

52 M. H o r k h e i m e r , op. cit., s. 3 8 6 -3 8 7 .

53 I. R e d 1 i ń s к a, Dojrzewanie przed monitorem staje się codziennością, w: „R zeczpo­ spolita” 16 lutego 2007, s. A 14.

(17)

słyszał nikogo. N ie dlatego, że W as nie kocham , po prostu W as się boję, tak ja k sam otności”54.

K ultura m asow a nastaw iona na czerpanie zysków z każdej okazji, w ykorzystuje w tym celu instytucję rodziny. To ju ż nie fikcja, nie konw encja film ow a, ale now e

reality show, w którym udział biorą dw ie rodziny w ym ieniające się na dw a

tygodnie np. żonam i. M o w a je s t o partnerach, bow iem to pojęcie bardziej pasuje do w olnej gry lub okazyjnych stosunków handlow ych55. B ardzo pow ażnym zag ad ­ nieniem w spółczesnego procesu w ychow ania je st niepełna rodzina. N ajczęściej brakuje ojca. Z am iast szukać w spełnieniu siebie w pracy dla rodziny, w życiu dla innych, szuka się spełnienia w pracy dla siebie i w rozryw ce oraz konsum pcji „ch łam u ” . To są stw ierdzenie krytyka w spółczesnej kultury G eorga R itzera, socjologa i krytyka procesów globalizacji, który dodaje, że tragedią w spółczesnego św iata je st eskalacja „niczego” 56. R ynkow e procesy w zm acniają potrzeby, ale w m inim alnym stopniu je popraw iają, podnoszą czy redefiniują. R ynek nie odpow ie na potrzeby w ięzi, rodziny, m iłości. C złow iek w spółczesny w m asow ej skali żyje substytutam i więzi, rodziny, m iłości. S ubstytut nigdy nie daje sensu i p o czu cia pełni, on w yjaław ia życie i zm usza do hiperkonsum pcji, czyli kupow ania bez sensu. Ż ycie o dbyw a się w przestrzeni hiperm arketów , stw arzających religię konsum pcji.

M arzenie o indyw idualnym spełnieniu je st sprzecznością sam ą w sobie. T eż je st to rekcja zw rotna na ideologiczny kolektyw izm , na przym usow e form y życia. System y totalitarne w swej naturze m iały program zniew olenia człow ieka i o grani­ czenie je g o w olności. Im w ięcej ingerencji państw a w życie pryw atne, tym w iększa tęsknota za w olnością, n iezależnością i autonom ią. S tw ierdzenia typu: „M am żonę, n iedługo będziem y m ieli dziecko — to w łaśnie je st na serio (a nie m arzenia o w olności)” , w Omon Ra i inne opow ieści W iktora Pielew ina, są potraktow ane ja k o ideologiczno-filozoficzne ogłupianie oraz m oralny szantaż dom agający się irracjonalnych pośw ięceń. A utor cynicznie posługuje się też sugestią ogłupiania poprzez przesłanki religijne, jak k o lw iek w ydaje się, że nie obcy je st mu rzeczyw is­ ty dram at w spółczesnego czło w iek a57.

Syndrom Piotrusia Pana dotyczy nie dotyczy tylko m ężczyzn, którzy pozostają niedojrzali, którzy nie g o d zą się na dorosłość i zw iązane z tym obow iązki. To je st w istocie niedojrzałość psychiczna, tzn. szczególnie em o cjo n aln a58. W tym przypa­

5 4 Listy do rodziców, w: „Gazeta W yborcza”, 29 stycznia 2007, s. 18.

55 „TV 4 poszukuje rodzin chętnych do udziału w kontrowersyjnym reality sh ow ” : B. S o w a ,

Telewizyjna wymiana żon,w: „D ziennik”, 2 4 -2 5 lutego 2007, s. 14.

5fi G. R i t z e r , Gonitwa za chłamem, rozm. D. Rosiak, w: „R zeczpospolita”, 2 4 -2 5 lutego 2007, s. A8.

57 Μ. M i e с z n i с к a, Znakomita proza Pielewina, w: „D ziennik”, 15 marca 2007, s. 31. 58 „Na ogół uważa się, że Piotruś Pan uosabia trwałą tęsknotę za radosną n ielogiczn ością dzieciństw a, za je g o uniwersum rządzącym się w łasnym i prawami”. (...) „Ale jeśli Piotruś Pan stanowi sym bol zjawiska coraz bardziej nasilającego się w ostatnich stu latach, to znaczy tego uporczyw ego pragnienia, by pozostać dzieckiem , to zarazem uświadam ia nam także co ś znacznie bardziej niepokojącego: utraciliśmy w zorzec, jakim byli nasi rodzice, zniknęły niezaw odne punkty odniesienia, jesteśm y już zdani tylko na siebie, a świat dzisiejszych «dorosłych» coraz bardziej przypom ina piekło. Lepiej w ob ec tego zatrzymać się na jeg o progu, odm ów ić przekroczenia go i zaakceptowania bezw zględn ych «dorosłych» zasad tego św iata”. (...) „Piotruś Pan, chcąc nic

(18)

K ULT U R O W E U W A R U N K O W A N IA „NIED O JR ZA ŁO ŚC I”

305

dku, m ożna naw et m ów ić o jak iejś głębszej niedojrzałości duchow ej. B rak je st um iejętności radzenia sobie w sytuacjach w yboru czy pośw iecenia sw ojego życia dla innych. K ult „w iecznej m łodości” , przedłużany w naturalnym w procesie edukacyjnym , podsycany je st przez środki m asow ego przekazu. W edług N orberta Eliasa: „jednostka zaw iera w sobie całe społeczeństw o sw ojego okresu” 59. K reacja stylu, m ody na m łodość w konfrontacji z rzeczyw istością podnosi poziom frustracji, a w yw ołuje agresję, gdy przypom ina się, by w tym w ieku w ypadało się ustatkow ać. W ieczny m it m łodości w naszych czasach zw iązał się z egoizm em , bycia m łodym dla siebie. „Ten pościg za m łodością jest oczyw iście po trosze objaw em narcyzm u, a po trosze gonitw ą baranów ogłupiałych przez reklam ę. A le w ynika też z zap a t­ rzenia w siebie, jak ie je st cechą w spółczesnej cyw ilizacji. U kierunkow anie na „ja” — to jeszcze „ja” na m odłę telenow eli — musi prow adzić do panicznego strachu przed starzeniem ”60. M ity się pow tarzają, Faust za cenę w iecznej m łodości oddał duszę diabłu. Jeśli jed n ak dziś w ierzym y, że za w szystko trzeba płacić, to jed n a k sytuacja się zm ieniła, bow iem nie w ierzym y w diabła, który zainkasow ałby należność. N iem niej, je st taki układ społecznych relacji, który apeluje, by kierując się w yłącznie w łasnym dążeniem do celu dokonyw ać przeróżnych w yborów : „O byw atel sw obodnie w ybiera sw oich przedstaw icieli; sam a je d n o stk a określa sw oją przyszłość, sw oje więżi społeczne, sw oją m oralność, sw oją praw dę i sw oją to żsam o ść”61.

Z A K O Ń C Z E N IE

K ultura kształtuje ludzie zachow ania. Jednakże nie m ożna zapom inać, że to człow iek kształtuje kulturę. N iew ątpliw ie kultura albo sprzyja, albo utrudnia proces d ojrzew ania do takiego stopnia dojrzałości, który pozw ala na naw iązyw anie trw ałych m iędzyludzkich więzi. K ultura, w której prom uje się: niezależność, w olność od obow iązków rodzinnych, sw obodę w naw iązyw aniu przygodnych kontaktów seksualnych, hom oseksualizm ja k o rów nopraw ną z h eteroseksualną „preferencją seksualną” , m aterializm w różnych postaciach, indyw idualizm i hedo­ nistyczne postaw y w pogoni za przyjem nością i rozryw ką, nie sprzyja w d o ­ jrzew an iu do trw ałych więzi. Paradoksem w ludzkich zachow aniach je st w łaśnie pogoń za naw iązyw ania trw ałym i w ięzam i, pragnienie „praw dziw ej m iłości” , poszukiw anie em ocjonalnej bliskości, a jedn o cześn ie niezdolność do ofiary, w y­ rzeczenia i rezygnacji z w szystkiego, co stoi na drodze do zrealizow ania tych pragnień. To je st zagadnienie w spółczesnej antropologii kulturow ej, a jed n o cze śn ie zjaw isko socjologiczne, które obrazuje skalę dezintegracji społecznego życia. Społeczeństw a „egotyczne” , kultyw ujące skrajny indyw idualizm singli z w ysokim i chcąc, siał się archetypem infantylizm u, który rozpow szechnił się w dzisiejszym św ie c ie ”. (...) „Pragnienie, by nie dorastać, rozlało się jak plama oleju na w od zie zw łaszcza w społeczeństw ach najbardziej rozwiniętych i stało się prawdziwą chorobą d u szy”: F. С a t a 1 u с с i o, op. cit., s. 6 1 -7 4 .

59 J.C. K a u f m a n n , op. cit., s. 157.

60 J. S u r d y k o w s k i , S tarość, w: „Znak”, nr 622 (2 0 0 7 ), s. 143. hl J.C. K a u f m a n n , op. cit., s. 91.

(19)

dochodam i, oparte na przew artościow aniu podm iotow ego w ym iaru człow ieka, nie m ogą być w spólnotą ludzi szczęśliw ych. B ez uw zględnienia realnego, a więc i społecznego w ym iaru ludzkiej natury, bez oparcia o trw ałe więzi rodzinne jak ak o lw iek społeczność nie m a przyszłości.

CULTURAL CONDITIONINGS OF IM M ATURITY SUMMARY

Culture is sh aped by hum an behaviou r, h o w ev e r w e cannot forget, that it is the m an w h o creates it. U n d ou b ted ly culture eith er favours or obstructs the p ro c ess o f reaching su ch state o f m aturity w h ich en a b les to create lo n g -la stin g relation sh ip s. T h e culture w h ere in d ep en d e n ­ c e , no fam ily r esp o n sib ilitie s, casu al sexu al con tacts, h o m o sex u a lity as a ’se x u a l p referen ce’ equal to h etero sex u a lity , various form s o f m aterialism , in d iv id u a lism and h ed o n istic pursuit o f p lesure and fun are prom oted , d o e s not serve w e ll the g ro w in g up p ro cess and the p ro cess o f creatin g and k eep in g lo n g -la stin g relation sh ip s. T h e paradox in the hum an b eh aviou r is b ased on the fact that p eo p le are in the pursuit o f th ose bon ds, o f the fe elin g o f ’true lo v e ’, th ey are lo o k in g for e m o tio n a l c lo s e n e s s and at the sam e tim e are in cap ab le o f sa c r ificin g and g iv in g up all the thin gs that stand in a w ay o f fu lfillin g those d esires. T h is is the problem o f m odern cultural an th rop ology and at the sam e tim e it is a s o c io lo g ic a l n otion, w h ic h sh o w s the sca le o f so c ia l lif e ’s disin tegration . ’E g o tic ’ so c ieties , cu ltiv a tin g the ex trem e in ­ d iv id u a lism o f the sin g le s w ith high in c o m e s, based on revaluating the subject d efin itio n o f m an cannot be c o m m u n ities o f happy p eo p le. W ith ou t taking into co n sid era tio n the real, m ea n in g so c ia l asp ect o f the hum an nature, and w ithou t strong ground s in a form o f fam ily b on d s, no co m m u n ity has a future.

Cytaty

Powiązane dokumenty

 Fizyka, 7.3: wyjaśnia powstawanie obrazu pozornego w zwierciadle płaskim, wykorzystując prawa odbicia; opisuje zjawisko rozproszenia światła przy odbiciu

W mojej pierwszej pracy trafiłem na towarzystwo kolegów, którzy po robocie robili „ściepkę” na butelkę i przed rozejściem się do domów wypijali po kilka

Tragedja miłosna Demczuka wstrząsnęła do głębi całą wioskę, która na temat jego samobójstwa snuje

P rzypomnę, że pierwszym orga- nizatorem takich gremiów była WIL, w ubiegłym roku gospodarzem była izba śląska, a tym razem świetnie z obowiąz- ków wywiązała

Wydaje się, że na rynku polskim, ale także zagranicznym, nie było do tej pory publikacji podejmującej całościowo zagadnienie religii w nowoczesnym ustroju demokratycznym

Widać już, że coś się zmieniło i zmienia się z dnia na dzień.. Co znaczy, gdy przyjdzie odpowiedni człowiek na odpowiednie

Choć z jedzeniem było wtedy już bardzo ciężko, dzieliliśmy się z nimi czym było można.. Ale to byli dobrzy ludzie, jak

nieszczęśliwą minę, że obelgi więzną mi w gardle. I im dłużej doktor Dusseldorf milczy ze swoją zmartwioną miną, tym bardziej ja czuję się