• Nie Znaleziono Wyników

Przestrzenie wspólnoty. Filozofia wspólnotowości w perspektywie badań nad miastem postindustrialnym

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Przestrzenie wspólnoty. Filozofia wspólnotowości w perspektywie badań nad miastem postindustrialnym"

Copied!
334
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)

Poznań 2015

Przestrzenie wspólnoty

Filozofia wspólnotowości

(4)

Monografie Wydziału Nauk Społecznych UAM

Jerzy Brzeziński, Zbigniew Drozdowicz (przewodniczący), Rafał Drozdowski, Piotr Orlik, Jacek Sójka

Recenzent

Prof. dr hab. Leszek Koczanowicz Wydanie I

Zdjęcie na okładce

Sven Lohmeyer, Park Fiction, CC BY-SA 2.0

Projekt okładki

Adriana Staniszewska

Redakcja i korekta

Michał Staniszewski

© Copyright by Wydawnictwo Naukowe Wydziału Nauk Społecznych UAM 2015

© Copyright by Piotr Juskowiak 2015 Matronat medialny

ISBN 978-83-64902-11-6

Wydawnictwo Naukowe Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

60-569 Poznań, ul. Szamarzewskiego 89c

Druk: Zakład Poligraficzny Moś i Łuczak cc

(5)

WSTĘP. . . 9

CZĘŚĆ PIERWSZA ONTOLOGIE WSPÓLNOTOWOŚCI ROZDZIAŁ I. Miasto postindustrialne jako kontekst wyłaniania się nowych wspólnot . . . 21

1. Postindustrializm – kapitalizm kognitywny – praca niematerialna . 21 a) Postindustrializm jako zapowiedź . . . 23

b) Postindustrializm jako kognitywizacja kapitalizmu . . . 33

c) Postindustrializm jako dematerializacja i kulturalizacja produkcji . . . 38

2. Miasto postindustrialne . . . 45

a) Neoliberalny urbanizm . . . 47

b) Dialektyka deindustrializacji i reindustrializacji . . . 55

c) Gentryfikacja jako gentryfikcja . . . 67

ROZDZIAŁ II. Ontologia wspólnotowej relacji – od wspólnotowości do wspólnoty . . . 79

1.  Zwrot ontologiczny i polityka poststrukturalizmu . . . 82

2.  Transcendencja z immanencji . . . 88

3.  Wycofanie tego, co polityczne . . . 103

4.  Wspólnotowość bez wspólnoty . . . 112

5.  Dzielenie i spacjalizacja wspólnotowości . . . 123

6.  Rozdzielenie i miejski byt bez właściwości . . . 142

7.  Przestrzenie alienacji . . . 156

8.  Zamiast konkluzji – w stronę nieesencjalistycznej wspólnoty miejskiej . . . 162

(6)

WSPÓLNOTY MIEJSKIE

ROZDZIAŁ III. Wspólnoty interpretacyjne w mieście tekstualnym. . . 173

1.  Ile demokracji w interpretacji? . . . 173

2.  Przekraczając miejski tekst . . . 178

3.  Wspólnota – od zbiorowej interpretacji do politycznej artykulacji . . 185

ROZDZIAŁ IV. Wspólnoty estetyczne w mieście kreatywnym . . . 201

1.  Kulturowe sprzeczności miasta kreatywnego . . . 201

2. Wspólnoty estetyczne – od zwrotu wspólnotowego w sztuce do kreatywnego dzielenia postrzegalnego . . . 215

a) Sztuka współpracy. . . 219

b) Mielizny artystycznej współpracy . . . 230

c) Wspólnoty estetyczne: przestrzenie kooperacji i kreatywne dzielenie postrzegalnego . . . 242

ROZDZIAŁ V. Wspólnoty oporu w mieście biopolitycznym. . . 253

1.  Miasto i postpolityka . . . 253

2. Obóz/ban-lieu/metropolia – próba „zurbanizowanej” lektury projektu Agambena. . . 261

3. Od Imperium do Rzeczy-pospolitej – o głównych problemach i nierozwiązanych sprzecznościach w projekcie Hardta i Negriego . . 269

4. Wielość i prawo do biopolis . . . 277

5. Profanacja i kreatywny sabotaż . . . 288

ZAKOŃCZENIE (bez zakończenia), czyli o niekończącym się sporze . . . 293

(7)
(8)
(9)

Dzieje pojęć, być może w stopniu jeszcze wyraźniejszym niż losy przypisy-wanych im desygnatów, wyznacza zawsze nieciągła i rozproszona geogra-ficznie historia sporów o ich znaczenie, status oraz moc kategoryzowania i/lub performatywnego przeobrażania rzeczywistości. Nie inaczej rzecz ma się ze „wspólnotą” – przedmiotem ożywionych polemik toczonych na krzyżujących się polach filozofii, socjologii, kulturoznawstwa czy antropo-logii, stanowiących dobitny dowód na antykonsensualność najważniejszych konceptów konstruowanych w polu nauk społecznych. Fakt ten wydawać się może zaskakujący, jeśli wziąć pod uwagę problematyczność kategorii oscylującej jeszcze do niedawna między statusem bezdyskusyjnego, zna-turalizowanego i zniechęcającego do rzeczywistego poróżnienia pojęcia nadrzędnego a nieprzydatną z uwagi na śmierć opisywanego przez nią feno-menu „kategorią zombie” (Beck, 2003). Co ciekawe, choć mowa tu o dwóch zasadniczo różnych interpretacjach miejsca i znaczenia wspólnoty w społe-czeństwach postindustrialnych, punktem wspólnym dla obu pozostaje jego bliskie potocznemu użycie, niemal każdorazowo brzemienne, jak ujął to Zyg-munt Bauman (2008, s. 5), w ciepłe i przepełnione nostalgią uczucie. Choć samo przez się nie czyni ono jeszcze z zakorzenionej w nim wizji wspólno-ty „podstępnej kategorii społecznej” (Sennett, 2008, s. 30), to konotowane przez nią psychologiczne komponenty mocnej koncepcji podmiotu, takie jak koherencja, czystość i autarkiczność, każą z niepewnością wyglądać jej możliwych materializacji. Zastrzeżenie to wzmacnia dodatkowo ich zgubny wpływ na współczesne procesy przestrzenne intensyfikujące antymiejskie postawy separatystyczne w rodzaju gentryfikacji czy osiedlowego grodze-nia. Zjawiska te zarysowują negatywny kontekst dla przemyśliwania proble-mu miejskiej wspólnotowości, stawiając nas przed koniecznością konceptu-alizowania relacji społecznych na alternatywnych zasadach zarówno wobec postpolitycznej, antywspólnotowej logiki neoliberalizmu, jak i tożsamościo-wej idei tego, co wspólnotowe, zakorzenionej w słowniku zachodniej meta-fizyki obecności.

(10)

Przyjęty w tej książce, przeciwstawny wobec dwóch powyższych, punkt widzenia kładzie nacisk nie tylko na sporny charakter pojęcia wspólnoty, ale i rolę nieodzownych dla politycznego słownika składników dyssensual-nych. Staram się ujmować antagonizujący charakter tytułowej kategorii jako pokłosie jej konfliktowej, pozbawionej gruntu „podstawy” wyrażającej się w terminach oporu, interpretacyjnego konfliktu czy estetycznego dzielenia oraz nomadycznego charakteru samego pojęcia, będącego wynikiem dłu-goletniej podróży pomiędzy dyscyplinami naukowymi i tradycjami badaw-czymi (por. Bal, 2012). Traktowana w ten sposób „wspólnota”, cyrkulując pomiędzy dyskursami naukowymi, politycznymi czy artystycznymi, jawi się jako kategoria nieostra i niekonkluzywna, równoczesna szansa i zagrożenie, wpisana we wszystkie próby jej reinterpretacji. Jako taka stanowi, jak przy-pomina w licznych tekstach Ernesto Laclau, jedno z kluczowych „pustych znaczących”, zdane na nie zawsze demokratyczne przechwycenia i wypeł-niane na różne sposoby przez rywalizujące o jego zawłaszczenie dyskursy polityczne, ruchy społeczne czy hegemoniczne koalicje. Długotrwała walka o tak rozumiane znaczące może skutkować oczywiście jego zepsuciem, utra-tą możliwości dalszego oznaczania (Szkudlarek, 2009, s. XVI), jak również repulsją stygmatyzującą jego kolejne użycia. Twierdzę jednak, że ta sama nomadyczność, ujmowana wspólnie z brakiem ostatecznego ugruntowania, może być w wypadku pojęcia wspólnoty jego główną zaletą. Dzieje się tak z przynajmniej dwóch powodów.

Pozwala ona, po pierwsze, na wielowymiarową i międzydyscyplinarną analizę miejskich zbiorowości, w wielu wypadkach równie nomadycznych i zdarzeniowych, a zatem przeciwstawionych istocie i rzeczy (por. Deleuze i Guattari, 2000, s. 28), co sama interesująca mnie kategoria. Rozproszenie idei uniemożliwia z kolei, jak pisze Rosi Braidotti (2009, s. 51), jej zatar-cie oraz trwałe zhegemonizowanie przez dyskurs dominujący. W wypadku wspólnoty przyczynia się do tego dodatkowo propagacyjny, jak również mobilizacyjny aspekt pojęciowego nomadyzmu. Inaczej niż w kontekście węższych semantycznie „społeczności lokalnej”, „neoplemienia” czy „małej grupy społecznej” przekłada się to na jej polityczny potencjał, czyli coraz częściej aktualizowaną możliwość zawiązywania demokratycznych koalicji na bazie heterogenicznych żądań, uwspólniania pierwotnie niewspólnych fragmentów pola społecznego. Wszystko to może sprzyjać odzyskaniu poję-cia nadszarpniętego czy wyjałowionego z sensu w trakcie podróży – poprzez odnowę lub reinterpretację jego zapoznanych bądź marginalizowanych zna-czeń – oraz uchwyceniu jego nie zawsze namacalnych, słabo-ontologicznych odniesień przedmiotowych. To jeden z podstawowych problemów i jedno z głównych zadań podnoszonych w tej książce, wpisujące się w bliskie patro-nującym jej myślicielom i myślicielkom przekonanie o konieczności

(11)

rewalu-acji i radykalnej demokratyzrewalu-acji głównych kategorii, poprzez które spoglą-damy na współczesny, kulturowo-polityczny krajobraz.

Jean-Luc Nancy odnosząc się do najistotniejszej dla tej książki, ześrod-kowanej na kwestii wspólnoty dyskusji poststrukturalistów, przypominał w tym kontekście, że jeszcze na początku lat 80. XX wieku pojęcie wspól-noty stanowiło terra incognita myśli zachodniej, kategorię niemal całkowi-cie utożsamioną z instytucjonalnym dyskursem Wspólnoty Europejskiej. Przeszło ćwierć wieku później, pomimo czy raczej za sprawą dotyczących jej tekstów Maurice’a Blanchota, Jacques’a Derridy czy Giorgia Agambena, „zamiast rozjaśniać, zdaje się, że tracimy ją z oczu z uwagi na pogrążenie jej w niejasności” (Nancy, 2003, s. 27). Niezależnie od naszego stosunku do tak postawionej tezy, bezdyskusyjną zasługą wspomnianej polemiki, prowa-dzonej niejako w tle i w kontrze do znacznie lepiej rozpoznanego w polskim kontekście sporu komunitarystów z liberałami (zob. Szahaj, 2000; Środa, 2003), pozostaje coraz wyraźniej zauważalna na gruncie filozofii polityki, kulturoznawstwa czy historii sztuki tendencja do opisywania fenomenu wspólnoty w postfundacjonalistycznych i zapośredniczonych kulturowo ka- tegoriach. Zainteresowanie badaczy przesuwa się za jej sprawą z polityki tożsamości i warunkujących ją istotowych różnic w stronę ujęć performa-tywnych, relacyjnych i procesualnych, poszukujących niestabilnego umoco-wania dla wspólnot poza wszelkimi własnościami czy pozytywnie artykuło-wanymi fundamentami.

Koncentracja na zapoznawanym do tej pory nietożsamościowym wy-miarze życia wspólnotowego wpisuje się przy tym w szerszy, bo dotykający znacznego obszaru współczesnej filozofii polityki, zwrot ontologiczny za-wieszający czy nawet wycofujący się z badania faktów na rzecz analizy wa-runków ich możliwości. Jeden z naczelnych problemów tej książki dotyczy zatem nie tyle poziomu deskrypcji w formie empirycznego opisu już ufor-mowanych wspólnot, ile interpretacji wielowymiarowego kontekstu umoż-liwiającego samo stawanie się etycznie i politycznie pożądanych nowych form wspólnotowości. Stawiane przeze mnie ontologiczne pytanie o wspól-notę okazuje się tym samym nieodzownie związane z namysłem o charak-terze normatywnym. Konieczność powrotu do ontologii, wyrażana przez takich myślicieli, jak Chantal Mouffe czy Antonio Negri, nie ma oczywiście na uwadze restauracji filozofii pierwszej wraz z jej od dawna kwestionowa-nymi składnikami w rodzaju istoty czy archaicznego źródła. Propozycja no-wego paradygmatu ontologicznego, konstruowana w opozycji do metafizyki obecności i logiki tożsamości, przyjmuje raczej postać osłabionej, a zatem pozbawionej gruntu refleksji nad uwolnionym od tradycyjnych kryteriów przynależności wspólnotowym i, co za tym idzie, politycznym byciem. Ofe-rowana przez Nancy’ego, Jacques’a Derridę czy Roberta Esposito

(12)

„wspólno-ta py„wspólno-tania”, wyras„wspólno-tająca z Heideggerowskiego namysłu nad różnicą ontolo-giczną i przekonania o praktyczno-teoretycznym kryzysie idei wspólnoty, stara się ją przekierować w możliwie najbardziej progresywnym kierunku. Efekt owych wysiłków to dyskutowana w drugim rozdziale książki ontologia wspólnotowej relacji, próbująca wykroczyć poza zawsze wykluczające i po-datne na totalizacje, zakorzenione w metafizyce koncepcje wspólnoty.

Jako że z próby tej nie wynika jeszcze, wbrew przekonaniu wielu in-terpretatorów, żaden projekt radykalnie demokratycznego bycia-razem, istotne miejsce zajmuje tu również namysł nad tym, co Bruno Bosteels na-zywa „ontologią aktualności” (2011, s. 59 nn.), wywodząc swoją poprawkę do ontologicznych rozważań nad kwestią polityczności z Foucaultowskiego projektu historyczno-krytycznej „ontologii nas samych”. Zgodnie z założe-niami tej ostatniej zadanie zbieżnej z duchem czasów refleksji polega nie tylko na archeologiczno-genealogicznym rozpoznaniu własnego usytuowa-nia w wyróżusytuowa-niającej się na tle wcześniejszych epok teraźniejszości, lecz rów-nież na uchwyceniu punktów oraz wektorów pożądanej zmiany społecznej (Foucault, 2000). Wyzwanie ontologii aktualności zmusza mnie w związku z powyższym do podjęcia podwójnego zadania. Jego pierwsza część wiąże się z koniecznością wsłuchiwania się, jak pisze Bosteels, w głosy ontologicz-nych inontologicz-nych (takich jak domena społeczna, kulturowa, estetyczna). Opiera się ona na przyjętym tu założeniu, że przedstawienie propozycji nowego paradygmatu ontologicznego nie byłoby możliwe bez zaistniałej uprzednio zmiany „w ontycznej zawartości pola badawczego” (Laclau i Mouffe, 2007a, s. 212). Druga polega na uzupełnieniu poststrukturalistycznej ontologii re-lacji o zdolną do przekraczania fundowanych w jej ramach ograniczeń kon-cepcję zbiorowej podmiotowości (Casarino i Negri, 2008, s. 87). Stawanie się tej ostatniej to efekt twórczego zaangażowania w przepracowanie koncep-tów bycia-wspólnie, tego, co wspólne czy ludu oraz zakorzenienia późnono-woczesnej wizji wspólnoty w doświadczeniu typowo miejskich form kolek-tywnej organizacji, takich jak tłum, masa czy proletariat (przy założeniu ich uprzedniej rehabilitacji). Zabieg ten celuje nie tylko w radykalne odróżnie-nie wizji wspólnoty, artykułowanej tu w terminach oporu, artykulacji i dzie-lenia postrzegalnego, od idei Gemeinschaft, ale i kulturoznawczą adaptację Marksowskiej praktyczno-procesualnej koncepcji podmiotu zbiorowego – zbiorowości zdolnej do rewolucyjnego przekształcania zastanych oraz pro-dukowania nowych przestrzennych i kulturowych sposobów bycia razem.

Prace Marksa, lecz nade wszystko odpowiedzialnych za ich aktualizację włoskich postoperaistów oraz dokonujących uprzestrzennienia marksizmu reprezentantów anglosaskich studiów miejskich, inspirują przedłożoną w pierwszym rozdziale książki analizę warunków koniecznych do wyłonie-nia się momentu wspólnotowości. Zdający sprawę z zaistniewyłonie-nia podobnego

(13)

wydarzenia (opisywanego w kategoriach momentu polityczności) Oliver Marchart pisze, że nawet jeśli przygodny, nieugruntowany i pierwotnie nie-rozstrzygalny charakter pola społecznego jest ahistoryczną stałą, to jego realizacja wymaga wyłonienia się określonych okoliczności w formie histo-rycznej konstelacji umożliwiającej spotkanie z ową przygodnością. Tylko w takiej sytuacji możliwe jest kwestionowanie fundacjonalistycznego (Mar-chart, 2007, s. 30 nn.) czy tożsamościowego porządku, jak również wypraco-wywanie konceptów wobec niego przeciwstawnych. Rozwijane w kolejnych rozdziałach, nie zawsze wprost, przekonanie o nastającym właśnie momen-cie wspólnotowości domaga się w tym miejscu skrótowego wyjaśnienia. Je-śli jego wcześniejsze i każdorazowo miejskie przebłyski, takie jak doświad-czenia Komuny Paryskiej, włoskich domów ludowych i centr społecznych czy wydarzenia maja 1968, wiązały się z fenomenem uspołecznienia i soli-darności ludzi pracujących, to przemyślenie dzisiejszej rzeczywistości kul-turowej i historycznej koniunktury pod kątem jego postfundacjonalistycznej rewitalizacji powinno wychodzić od analizy nowych sposobów produkcji i form organizacji pracy. Dla niektórych teoretyków i teoretyczek obserwo-wany po 1989 r. kryzys tego, co społeczne, wzmacniany współcześnie przez neoliberalną prywatyzację sfery reprodukcji, wyznacza kres wspólnego dla Wschodu i Zachodu projektu państwa opartego na pracowniczej solidarno-ści. Straty i spustoszenia dokonane przez kolonizujący świat życia system mogą być jednak kompensowane, jak twierdzi Charity Scribner, w obszarze kultury – sferze pamięci, literackiej fikcji czy artystycznej wyobraźni. To tu-taj, a nie w miejscu pracy możemy reaktywować dawne nadzieje społeczne (Scribner, 2003).

Choć zaletą powyższego stanowiska jest godna podjęcia intuicja o po-litycznym znaczeniu tego, co kulturowe, to razi ono równocześnie zbyt wą-skim ujęciem samej kultury oraz współdeterminowanych przez nią prze-mian. Powtarza tym samym typowy dla wyobrażeniowych czy tekstualnych koncepcji wspólnoty błąd zapoznawania materialno-praktycznego, prze-strzennego wymiaru współczesnego kolektywizmu. Obecna, warunkowana kulturowo zmiana paradygmatu gospodarczego opiera się wprawdzie na wykraczającym poza tradycyjne miejsce pracy wyzysku wspólnotowych, niematerialnych form kooperacji i komunikacji, pozwala jednak równocze-śnie na objęcie wspólnym doświadczeniem w pełni ucieleśnionego oporu wszystkich wytwórców w rozszerzonej na całą metropolię fabryce społecz-nej. Wyeksponowanie tego zjawiska umożliwia śledzenie doświadczenia kolektywności na ruinach miejskiego industrializmu i realnego socjalizmu, pomimo czy może za sprawą ogłoszonej na gruncie teorii społecznej oraz usankcjonowanej przez neoliberalizm niemożliwości społeczeństwa (zob. Laclau i Mouffe, 2007b; Marchart, 2007; Urry, 2009). W dobie

(14)

naznaczają-cej je pustki i nieobecności fundamentów na znaczeniu zyskuje oddolne do-świadczenie wspólnotowości tworzone w uogólnionych warunkach utraty pewności, nieswojości, braku zakorzenienia, a w opozycji do pogrążonych w kryzysie wspólnot substancjalnych (Buden, 2012, ss. 66-78), takich jak naród czy grupa religijna. Fakt ten wymusza na mnie podjęcie teoretycznego wysiłku wiążącego, na wzór Jamesonowskiego „mapowania poznawczego” (Jameson, 2011b, ss. 419-428), to, co lokalne, materialne i umiejscowione (wymiar wspólnot miejskich) z globalnymi i abstrakcyjnymi strukturami władzy. Mowa tu zatem o połączeniu analizy współczesnej logiki postin-dustrialnego paradygmatu gospodarczego, współodpowiedzialnego za de-substancjalizację rzeczywistości dokonywaną pod znakiem elastyczności, niematerialności i różnicy, z pogłębioną refleksją nad zagadnieniem miej-skiej przestrzeni. Ta ostatnia, traktowana jako zwornik wspólnotowych for-macji, stanowi dziś główny locus antykapitalistycznego oporu. Dostarczając symbolicznych skryptów dla codziennych, konkretnych modeli bycia razem (Kohn, 2003, s. 4), może go organizować w politycznie progresywny sposób w oparciu o nowe praktyki kulturowe i formy oddolnego urbanizmu.

Osadzenie momentu wspólnotowości w ramach dokonujących się obec-nie miejskich transformacji wynika z założenia o obec-niemożliwości rewaluacji fundamentalnych dla nauk społecznych pojęć i zjawisk bez uprzedniego przemyślenia kwestii relacyjnie rozumianej przestrzeni (Harvey, 2009, s. 113). Punktem wyjścia badań nad fenomenem miejskiej wspólnoty chciał-bym uczynić zatem dające taką możliwość transdyscyplinarne podejście łączące dokonania współczesnych kulturowych studiów miejskich (Rewers 2014), filozofii polityki, krytyki ekonomii politycznej oraz socjologii, a punk-tem dojścia – jej przepracowane pojęcie, performatywnie interpretujące współczesne formy zbiorowej podmiotowości.

Prezentowana książka składa się z dwóch części, odpowiadających w swej treści zasygnalizowanym wyżej poziomom analizy. Pierwsza z nich koncentruje się na zagadnieniach ontologicznych, zarysowując podwójnie negatywny, z uwagi na kluczowy dla mnie element dyssensu oraz tryb post-fundacjonalistycznego namysłu, kontekst wyłaniania się nowych wspólnot. W otwierającym rozdziale, poświęconym przepracowanej na potrzeby dal-szych analiz wizji miasta postindustrialnego, skupiam się w znacznej mierze na przedstawieniu zachodzącej dziś zmiany paradygmatu gospodarczego. Czyniąc to, korzystam z pokrewnych mu dyskursów opisujących współcze-sne miasta i metropolie jako efekt działalności postfordyzmu, elastycznej akumulacji czy informacjonizmu. Traktując postindustrializm w terminach zapowiedzi, tendencji, kognitywizacji kapitału oraz dematerializacji i kultu-ralizacji produkcji, rozszerzam jego zakres pojęciowy w celu objęcia wspól-nym mianem doświadczenia miast zaawansowanego i peryferyjnego

(15)

kapita-lizmu. Zasadnicze znaczenie odgrywa tu zwrócenie uwagi na rolę czynników niematerialnych, przyczyniających się do zaistnienia nowych form produk-tywności i pracy oraz komercjalizacji nieproduktywnych do niedawna ob-szarów życia społecznego. W drugiej partii rozdziału podejmuję się analizy neoliberalnego urbanizmu oraz jego dwóch najbardziej widocznych skutków, za które uznaję dialektykę deindustrializacji i reindustrializacji oraz gentry-fikację. Wszystkie stanowią wspólny spadek po społeczeństwie przemysło-wym, efekt wywłaszczającej urbanizacji, jak również przyczynę wspólnoto-wej niezgody na postępującą neoliberalizację współczesnych miast.

W drugim rozdziale artykułowana w słowniku ekonomicznym ontologia aktualności rozszerzona została o próbę przemyślenia ontologii wspólnoto-wej relacji. Jego zasadniczym celem jest wypracowanie uprzestrzennionej koncepcji wspólnotowości, umożliwiającej interpretację jej trzech miejskich przejawów wyznaczających ramy drugiej części książki. Jako słaboontolo-gicznie pojęcie stanowi ona efekt krytycznej konfrontacji filozoficznych dociekań Nancy’ego, Derridy czy Esposito z postfundacjonalistyczną teorią przestrzeni. Cechy radykalnie ujętej wspólnotowości, takie jak nieobecność naturalistycznych, stabilnych i niezmiennych fundamentów oraz dowar-tościowanie tego, co marginalne i wykluczone, łączą wspomniany namysł z widmowymi konceptami topologicznymi, takimi jak chora czy miasto azylu. Połączenie to stanowi rodzaj koniecznego, choć niewystarczającego mostu nad nielikwidowalną przepaścią ustanowioną w ramach różnicy on-tologicznej oddzielającej przeciwstawioną esencji wspólnotowość od jej nie-doskonałych ontycznych manifestacji.

Pozostałe rozdziały książki tworzą jej drugą część i poświęcone zostały trzem modelom wspólnotowej formacji. Nie roszcząc sobie prawa do usta-lenia typologii, uznaję przyjęte tu współbieżne perspektywy za najbliższe urzeczywistnienia wypracowywanej w poprzedniej części koncepcji wspól-notowości. Jeśli decyduję się ją oświetlać przez pryzmat interpretacji/ artykulacji, estetycznego dzielenia i oporu, to dzieje się tak w odpowiedzi na współczesny zwrot kulturowy odpowiedzialny za zgeneralizowane do-świadczenia refleksyjności, estetyzacji i oddolnej polityzacji. Fakt ten po-zwala na podkreślenie politycznego znaczenia interpretatywnej natury by-cia, estetycznej konfiguracji naszych czasoprzestrzennych współrzędnych oraz ontologicznego pierwszeństwa oporu.

Punkt wyjścia dla trzeciego rozdziału stanowi koncept wspólnoty inter-pretacyjnej. Inaczej niż w jej dominujących ujęciach proponuję, by ujmować ją nie jako kulturowo determinowany punkt wyjścia, lecz stale odsuwający się punkt dojścia w efekcie kolektywnych starań o narzucenie nowej inter-pretacji dyskursywnie rozumianego miasta. Rozdział ten porusza zagadnie-nia granic interpretacji i tego, co miejskie, palimpsestowej natury miasta

(16)

i niebezpieczeństw związanych z jego tekstualizacją, zbiorowego charak-teru sygnifikacji czy wagi pustych znaczących dla polityki miejskiej. Podję-te w nim zadanie uprzestrzennienia przekonania o wspólnotowej naturze aktu interpretacyjnego prowadzi mnie w stronę zagadnienia artykulacji. Mając na uwadze jej podwójne znaczenie, a zatem wiązanie heterogenicz-nych elementów oraz (przestrzenną) inskrypcję sensu, przedstawiam spo-soby samoreprezentacji i kontrinterpretacji umożliwiające tworzenie pod-miotów w koalicji oraz oddolne wytwarzanie Lefebvre’owskiej przestrzeni przeżywanej.

W rozdziale kolejnym wychodzę od przedstawienia idei miasta kreatyw-nego jako negatywkreatyw-nego kontekstu dla wyłaniania się wspólnot estetycz-nych. Opieram się przy tym na głównym założeniu ostatnich prac Jacques’a Rancière’a, zgodnie z którym „estetyka […] to czynnik specyficznej histo-rycznej konfiguracji ról społecznych i wspólnotowości” (Hinderliter, Kaizen, Maimon, Mansoor i McCormick, 2009, s. 1). Znaczna część tego rozdziału stanowi próbę przemyślenia miejsca sztuki w warunkach kapitalizmu ko-gnitywnego. Przedmiotem mojej krytyki są tutaj w szczególności podzielane przez świat sztuki i kapitalistyczny sposób produkcji modele partycypacji, kreatywności i współpracy. Wracam w tym miejscu zatem do kwestii poru-szonych w rozdziale pierwszym, w którym wykorzystuję m.in. pojęcie ar-tystycznego sposobu produkcji. Argumentuję, że warunkiem zgodnej z im-peratywem równości wspólnoty estetycznej jest dokonywana pod znakiem głębokiej estetyzacji, re-artykulacji materialności i ignoranckiej edukacji dekonstrukcja modulacyjnych trybów artystycznej współpracy.

Relacyjność opisywanych przeze mnie zbiorowości i kolektywów cha-rakteryzowana bywa najczęściej z wykorzystaniem pojęcia oporu. Sprzeciw wobec dominujących w społeczeństwie tendencji to jeden z głównych katali-zatorów konstruowania społecznej relacji. Przyjmuje rolę spoiwa dla wspól-notowych koalicji, wiążąc przedstawicieli zróżnicowanych grup. Mając to na uwadze, wskazuję w ostatnim rozdziale na punkty przecięcia i podstawowe różnice obecne w opisywanych przez Agambena i Negriego wizjach miasta biopolitycznego. Argumentuję, że przedsiębrany w jego ramach opór, zwią-zany z kulturową produktywnością miejskich podmiotów, polega na usta-nowieniu miejsca w tożsamym z postpolityczną przestrzenią przepływów nie-miejscu władzy suwerennej. Twierdzę, że dyssens wypierany przez neoliberalną, konsensualną logikę późnego kapitalizmu wraca do miasta zawsze w następstwie jej własnych posunięć. Miasto postpolityczne to za-tem miraż, rodzaj fasady przysłaniającej zawsze obecne w jego granicach siły oporu. Podstawowym problemem pozostaje ich mobilizowanie i prze-kuwanie zorientowanego lokalnie niezadowolenia w bardziej uniwersalne, podważające policyjne status quo działania. Wspólnoty oporu,

(17)

przedstawia-ne tu na przykładzie postoperaistyczprzedstawia-nej koncepcji wielości, niosą nadzieję na ponowne upolitycznienie przestrzeni miejskiej. Redystrybucję jej frag-mentów na bardziej inkluzywnych, bo wpisanych w program przestrzennej sprawiedliwości, zasadach oraz demokratyzacji do tej pory ekskluzywnego prawa do miasta.

Poznań, luty 2015 r.

* * *

Prezentowana książka jest skróconą wersją pracy doktorskiej obronionej w Instytucie Kulturoznawstwa UAM w listopadzie 2013 r. Pragnę w tym miejscu podziękować tym osobom, bez których nie przybrałaby ona obec-nego kształtu. Podziękowania należą się w pierwszej kolejności promotorce rozprawy, Pani Profesor Ewie Rewers – za naukową opiekę, konstruktywną krytykę, cierpliwość i ciągłe zachęty do „urbanizacji” namysłu. Za pouczające rozmowy i inspiracje dziękuję też Towarzyszom i Towarzyszkom z „Praktyki Teoretycznej” – szczególnie Krystianowi Szadkowskiemu, Maciejowi Szlin-derowi, Mikołajowi Ratajczakowi i Agnieszce Kowalczyk – oraz Koleżankom z Zakładu Kulturowych Studiów Miejskich, zwłaszcza Agacie Skórzyńskiej, Zuzannie Dziuban i Mariannie Michałowskiej. Podziękowania za cenne uwa-gi i życzliwą krytykę należą się także Recenzentom rozprawy: prof. dr. hab. Leszkowi Koczanowiczowi oraz dr. hab. Krzysztofowi Moraczewskiemu.

Osobne wyrazy wdzięczności pragnę przekazać moim Bliskim – Rodzi-com Małgorzacie i Markowi, Teściom Wiesławie i Krzysztofowi, Babci Basi, siostrom Asi i Ani, oraz, przede wszystkim, żonie Joli – za miłość, nieustan-ne wsparcie i cierpliwość w czasie przedłużającej się pracy nad rozprawą. Dziękuję też naszemu synkowi Antosiowi, którego pierwsze miesiące życia zbiegły się z ostatnimi moich studiów doktoranckich – za radość współ-by-cia i wiele przespanych nocy.

* * *

W książce wykorzystałem przepracowane wersje lub fragmenty następują-cych artykułów mojego autorstwa: Artykulacje, w: E. Rewers (red.),

Kultu-rowe studia miejskie. Wprowadzenie, Narodowe Centrum Kultury,

Warsza-wa 2014; Przestrzenie kooperacji i re-artykulacja materialności. W stronę

miejskiego modelu sztuki współpracy, „Kultura Współczesna” 3/2013; Neo-liberalizm w budowie, czyli o mieliznach miejskiej przedsiębiorczości i (post) polityczności architektury, w: B. Świątkowska (red.), Chwała miasta,

Funda-cja Bęc Zmiana, Warszawa 2012; GentryfikaFunda-cja jako gentryfikFunda-cja:

artystycz-ny sposób produkcji i restrukturyzacja miasta, w: K. Sikorska, M. Kosińska,

(18)

autonomii i modele krytyki, Galeria Miejska Arsenał, Poznań 2012; Od

Im-perium do Rzeczy-pospolitej (frag. „Praktyka Teoretyczna”, Rzecz-pospolita

i aktualność komunizmu, w: M. Hardt, A. Negri, Rzecz-pospolita. Poza wła-sność prywatną i dobro publiczne, Korporacja Ha!art, Kraków 2012); Sztuka współpracy w dobie kapitalizmu kognitywnego: edukacja, estetyzacja, rela-cja, „Zeszyty Artystyczne” 21/2011; Wspólnotowość bez wspólnoty: Jacques Derrida i dekonstrukcja zbiorowości, w: B. Banasiak, A. Kucner, K. Jaksender

(red.), Foucault, Deleuze, Derrida, Wyd. Adam Marszałek, Toruń 2011; Kto

ma prawo do biopolis? Agamben, Negri i spór o metropolię, „Praktyka

Teo-retyczna” 3/2011; Wspólnoty oporu w mieście postpolitycznym, „Kultura Współczesna” 2/2010.

(19)
(20)
(21)

Miasto postindustrialne

jako kontekst wyłaniania się

nowych wspólnot

1. Postindustrializm – kapitalizm kognitywny – praca niematerialna

Niewiele zjawisk w krótkiej historii krytycznych studiów miejskich okaza-ło się dla tej dyscypliny równie pokaza-łodne intelektualnie, co obwieszczona na przełomie lat 60. i 70. XX wieku teza o nadejściu społeczeństwa postindu-strialnego. Pogląd głoszony niezależnie przez takich myślicieli, jak Daniel Bell, Alain Touraine czy Radovan Richta od blisko 40 lat podlega pisanym z pozycji nauk o mieście zabiegom adaptacyjnym, redefiniowaniu czy gwał-townej negacji. Tym, co zdaje się łączyć te niezwykle zróżnicowane zapatry-wania na opisywaną w kategoriach postindustrialności zmianę społeczną, to wspólne zainteresowanie jej lokalnymi konsekwencjami, nade wszystko zaś implikacjami owej transformacji dla przestrzennej, gospodarczej, politycz-nej i społeczpolitycz-nej tkanki przeobrażanych współcześnie miast. Niezależnie od przyjętej interpretacji omawianego zjawiska dostrzegane od dziesięcioleci i dokonujące się zgodnie z imperatywami globalnego kapitalizmu zmiany w organizacji pracy i formach produkcji, restrukturyzacja zatrudnienia, re-funkcjonalizacja dzielnic i całych miast nie pozostawiają nietkniętymi więzi, które łączą lub łączyły do niedawna ich mieszkańców. Wpływ owych struk-turalnych przemian na oddolne mechanizmy tworzenia się zbiorowości nie przestaje zajmować przedstawicieli geografii, socjologii i antropologii mia-sta, jak również urbanistów, architektów czy zainteresowanych miastem fi-lozofów i ekonomistów. Staje się także coraz istotniejszym źródłem namysłu skupionych na mieście nauk o kulturze.

Zadaniem tego rozdziału jest określenie warunków możliwości po-wstawania nowych form życia zbiorowego poprzez nakreślenie możliwie szerokiego kontekstu, który zmusza współczesnych badaczy do redefinicji samego pojęcia wspólnoty miejskiej. Mając na uwadze jego realizację,

(22)

zasta-nawiam się, w jaki sposób współczesne przeobrażenia przestrzeni miejskiej, będące skutkiem jej deindustrializacji i reindustrializacji, usieciowienia czy postępującego utowarowienia, wpływać mogą na zbiorowe formy działania mieszkańców miast1. Interesuje mnie w tym miejscu zatem charakter

zło-żonych relacji zachodzących między miastem jako polityczno-gospodarczą formą organizacji a miejskimi wspólnotami, odpowiedzialnymi tak za jego współtworzenie, jak i wyprzedzające działania władzy akty oporu celują-ce w tworzenie miejskiej alternatywy. Łącząc katalizowane przez globalny kapitał zmiany strukturalne z obserwowanymi lokalnie przeobrażeniami miast, trzymam się założenia o glokalizacji tendencji związanych z ekono-miczną restrukturyzacją. Zabieg ten pozwala mi na opisywanie w katego-riach postindustrialności także miast postsocjalistycznych, stosunkowo późno objętych kapitalistyczną transformacją. Kluczowa okazuje się w tym kontekście ich swoista przejściowość wyznaczana m.in. przez kombinowaną gospodarkę oraz nieśmiało inicjowane po 1989 r. procesy metropolizacji.

Główne zaplecze teoretyczne dla tej części pracy stanowią marksistow-skie studia miejmarksistow-skie, które, zgodnie z intuicją Iry Katznelsona (1992), wy-jaśniając istotę transformacji współczesnych miast z wykorzystaniem prac Karola Marksa, same stanowią istotne uzupełnienie braków i rozwiązanie problemów niemiejskiego w swych głównych nurtach marksizmu. Chociaż ich najwybitniejsi przedstawiciele (jak David Harvey czy Manuel Castells) niemal zgodnie odrzucają kategorię „postindustrializmu” (przedkładając nad nią postfordyzm, elastyczną akumulację czy informacjonizm), posłużę się ich pracami w celu jej ocalającego, ponownego użycia. Proces ten poprze-dzi krótka lektura dwóch tekstów pochodzących spoza korpusu studiów miejskich – analizujących kształt nadchodzącego społeczeństwa książek Daniela Bella i Alaina Touraine’a. Niezależnie od ograniczonego zaintereso-wania kwestią miasta, ich niezaprzeczalną zasługą pozostaje zainicjowanie socjologicznego namysłu nad empirycznymi możliwościami nastania nade wszystko miejskiej ery poprzemysłowej.

1 Decyzja o poszukiwaniu specyfiki tego, co miejskie na terenie samego miasta powtarza

zabieg przedsiębrany przez współczesne krytyki kapitalizmu. Przyświecają jej dwa główne założenia. Pierwsze zawdzięczam Henriemu Lefebvre’owi rozpatrującemu miejskość jako fenomen odpowiadający za uwspólnienie niegdyś niesprowadzalnych rzeczywistości miasta i wsi (co nie oznacza oczywiście ich całkowitego ujednolicenia). Namysł nad miejskością jako trzecim, osłabiającym binaryzm miasto-wieś, elemencie to jedna z podstaw „miejskiej rewo-lucji” odpowiedzialnej za planetarny charakter urbanizacji (Lefebvre, 2003). To w jej efekcie tradycyjny podział przestrzenny przekształca się w „zestaw nieszczelnych przestrzeni nie-równomiernego, zdeterminowanego geograficznie rozwoju pod jedną hegemoniczną władzą kapitału i państwa” (Harvey, 2012, s. 42). Druga przesłanka opiera się ściśle na pierwszej. Miasta postindustrialne stanowią, jak ujmuje to Saskia Sassen (2007), metonimię obecnej fazy kapitalizmu i napędzanej przezeń globalizacji. Jeśli dla tych ostatnich nie istnieje już żadne jakościowo różne zewnętrze – a przy takim stanowisku obstaję w tej książce – to wszelka kry-tyka wyżej wymienionych zjawisk dokonywać się musi na ich własnym terenie.

(23)

a) Postindustrializm jako zapowiedź

Udziałem obu myślicieli jest także powszechnie dziś przyjmowane twier-dzenie o istnieniu trzech następujących po sobie form społeczeństwa, okre-ślonych przez dominujące w ich ramach modele gospodarki. Według Bel-la i Touraine’a obecny etap rozwoju społecznego, wyznaczony przez pracę usługową, rozwój technologii informacyjnych i rosnące znaczenie wiedzy, poprzedziły epoki determinowane przez: paradygmat gospodarczy oparty na rolnictwie i ekstrakcji surowców (feudalizm) oraz typ gospodarki uzależ-nionej od produkcji przemysłowej (industrializm). W każdym z przypadków o przechodzeniu do kolejnego etapu decydować miały przede wszystkim wskaźniki ilościowe. Jak zobaczymy niżej, pogląd ten spotkał się z licznymi krytykami, tak z uwagi na zapoznanie jakościowego wymiaru transformacji, jak i zbyt swobodne wykorzystanie danych ilościowych.

W wydaniu Bellowskim prognostyczny typ idealny społeczeństwa post-industrialnego „podkreśla centralny charakter wiedzy teoretycznej”, stano-wiącej „oś nowej technologii, wzrostu gospodarczego i stratyfikacji społe-czeństwa” (Bell, 1999, s. 112). Tezie tej, powtarzanej także na gruncie teorii społeczeństwa informacyjnego, towarzyszy przekonanie o roli, jaką odegra w jego kształtowaniu uniwersytet oraz pracujący w nim i kształtowani tam ludzie – naukowcy, inżynierowie, wykwalifikowani pracownicy. Zastępuje on, jako koło zamachowe zmiany społecznej, fabrykę, czyli symbol społe-czeństwa industrialnego. Przeobrażeniu ulega także charakter napędzają-cej gospodarkę siły roboczej – postęp przestaje być uzależniony od pracy ludzkich rąk, a dzięki rozwojowi technologicznemu i wykorzystaniu infor-macji możliwa staje się ilościowa dominacja osób znajdujących zatrudnie-nie w specjalistycznych usługach (takich jak oświata, zarządzazatrudnie-nie, finanse) oraz towarzyszący jej spadek miejsc pracy w przemyśle. Dla Bella to właśnie zmiana struktury zatrudnienia stanowić miała główny czynnik pozwalają-cy ludzkości na wkroczenie w erę wolną od fizycznego wysiłku i „gry prze-ciwko naturze” (która charakteryzowała społeczeństwo preindustrialne) oraz naturze sfabrykowanej (domenie społeczeństwa industrialnego). Jako że społeczeństwo postindustrialne jest „grą między osobami” (Bell, 1999, s. 116) na jego czoło wysuwa się znaczenie relacji społecznej. Oznacza to odrzucenie groźby zimnej, skrajnie zracjonalizowanej i zbiurokratyzowanej wizji republiki profesjonalistów na rzecz odpowiedzialnie zarządzanego przez merytokrację i zorientowanego na drugiego człowieka społeczeństwa troski (Webster, 2002, s. 40). To ostatnie ma się fundować na rewitalizacji negowanej przez industrializację wspólnotowości.

Społeczeństwo postindustrialne jest zatem także społeczeństwem „wspólnoto-wym”, gdzie jednostkę społeczną stanowi raczej wspólnota aniżeli indywiduum,

(24)

a „społeczna decyzja” osiągana być musi w opozycji do prostej sumy decyzji indy-widualnych […]” (Bell, 1999, s. 128).

Warto zauważyć, że podobne wizje były rozwijane przez zachodnich ba-daczy przynajmniej od lat 30. i 40. XX wieku. I tak dla francuskiego ekono-misty Jeana Fourastié era gospodarki usługowej to okres, w którym materia-łem pracy człowieka staje się sam człowiek (Cohen, 2009, s. 3).

Fundowana na Weberowskim założeniu o racjonalizacji zachodnich spo-łeczeństw koncepcja Bella nie unika oczywiście oskarżeń o ewolucjonizm i determinizm technologiczny. Istotniejsze z punktu widzenia prowadzo-nych tu rozważań zdają się jednak trzy kolejne możliwe do wyłożenia za-strzeżenia. Pierwsze z nich to wynik odrzucenia przez Bella holistycznego spojrzenia na społeczeństwo i jego rozczłonkowanie na trzy, rzekomo au-tonomiczne sfery: strukturę społeczną (to w niej zawiera się gospodarka), politykę i kulturę. Sfery te są jego zdaniem nie tyle niezależne, ile wzajem niesprowadzalne, podlegają bowiem różnej dynamice zmian, oparte są na innych normach i rządzą się odmiennymi zasadami. Odrzucona zostaje w ten sposób nadrzędna teza Marksa, głosząca wpływ kapitalistycznego sposobu produkcji na wszystkie dziedziny życia ludzkiego. Zgodnie z prezentowa-ną optyką polityka i kultura są zatem wolne od imperatywu efektywności i maksymalizacji zysku (ześrodkowane odpowiednio na kwestiach równości i samorealizacji), a zmiany zachodzące w obszarze gospodarki nie determi-nują przobrażeń w domenach politycznej i kulturowej (co nie przeszkadza Bellowi głosić sprzecznego z powyższym przekonania o skutkach zwiększo-nej obecności profesjonalistów dla kształtu polityki demokratyczzwiększo-nej).

Drugi możliwy zarzut to efekt zawężonego spojrzenia na zmiany zacho-dzące w sektorze zatrudnienia. Przekonanie o dominującej roli niematerial-nych usług nie pozwala Bellowi dostrzec transformacji zachodzącej w ob-rębie wciąż dalekiej od marginalizacji produkcji materialnej2. Wcześniejsze

sposoby wytwarzania wartości nie tylko z wolna nie zanikają, ale adaptują się do warunków gospodarki w coraz większym stopniu opartej na wiedzy i informacji. Praca usługowa stanowić może ich istotne dopełnienie. Dzieje się tak np. w przypadku otwieranych przy starych zakładach produkcyjnych działów marketingu. Trudna do przeniesienia na pozamerykański grunt teza o wypieraniu niewykwalifikowanej pracy produkcyjnej przez specjalistycz-ną pracę usługową oraz bezzasadność konceptualnego rozdzielenia sekto-rów postindustrialnej gospodarki powodują, że Bell ociera się o tezę o koń-cu klasy robotniczej. Społeczeństwo poprzemysłowe ciążyć ma bowiem ku osłabieniu klasycznej walki klas, wyznaczając nową i mniej dotkliwą dla

2 Zdaniem ekonomisty Billa Melody’ego głównym odbiorcą informacyjnych dóbr i usług

(25)

porządku społecznego linię konfliktu między zarządzającym i zarządzanym, czyli rosnącą w siłę klasą średnią i coraz mniej liczną klasą niższą (Krzyszto-fek i Szczepański, 2002, s. 81). Amerykański socjolog (podobnie rzecz będzie miała się z Touraine’m) nie zwrócił zatem uwagi na proces podsumowany 16 lat później przez Castellsa. Połączone ze sobą zjawiska, takie jak wzrost zatrudnienia w usługach, automatyzacja i informatyzacja produkcji zamiast przyczyniać się do likwidacji opisywanego przez Marksa konfliktu, odpo-wiedzialne są za nową formę pracowniczej stratyfikacji. Dla hiszpańskiego socjologa główne źródło antagonizmów społecznych stanowi kontynuacja nowoczesnej opozycji kapitału i pracy na gruncie prowadzącej do rozłamu dualnej gospodarki informacyjnej. Najbardziej dotkliwa społeczna konse-kwencja tego dualizmu to stale pogłębiający się konflikt między wykwali-fikowanymi i dobrze opłacanymi przedstawicielami jej formalnego sektora a zatrudnionymi w jego zdegradowanej podstawie – sektorze nieformalnym (Castells, 1989, s. 225)3.

Trzecia uwaga krytyczna ma już bezpośrednio miejski charakter i jest konsekwencją niewrażliwości Bella na czynnik przestrzenny. Chociaż au-tor The Post-Industrial Society sytuował złożoną ze specjalistów nową klasę średnią w obrębie amerykańskich metropolii, nie zwrócił uwagi na fakt, że postulowana w jego koncepcji utrata centralnej pozycji przez klasę robotni-czą będzie równoznaczna z konfliktem wokół stanowiącego o habitusie ro-botników centrum miasta (Hutton, 2008, s. 288). W krótkim czasie miało się ono stać równie istotne dla rzekomego następcy burżuazji, który w ramach zjawiska określanego mianem „powrotu do miasta” dokonywał wymiany składu klasowego zachodnich metropolii. Kwestia ta nie umknęła uwadze badaczkom przestrzeni miejskich, piszących w tym samym czasie o upadku śródmieścia, gentryfikacji czy rodzącym się z wolna robotniczym, zgodnie z wykładnią Henriego Lefebvre’a (2012), ruchu prawa do miasta.

Nowa istota konfliktów społecznych to z kolei jeden z głównych wy-znaczników postindustrializmu w ujęciu Touraine’a. Nie podzielając anty-holistycznej postawy Bella (i podkreślając w zamian początki współcze-snego uspołecznienia i kulturalizacji czynników produkcyjnych), francuski socjolog obstawał jednak przy podobnym stanowisku, że ich protagonistami nie są już główni aktorzy społeczeństwa przemysłowego – kapitał i świat pracy. Walka przebiega bowiem obecnie między ekonomiczno-politycznymi strukturami podejmowania decyzji a osobami, na których wymuszona zo-stała partycypacja w podlegającym decydentom społeczeństwie (Touraine,

3 W późniejszych pracach Castells przenosi akcent z kontynuacji walki klas na konflikty

na tle tożsamościowym. Nie zmienia jednak zdania, że są one katalizowane przez dynamikę informacjonizmu – historyczną formę rozwoju napędzaną przez restrukturyzację kapitali-stycznego sposobu produkcji (Castells, 2007).

(26)

1971, ss. 8-9). Co istotne z punktu widzenia tego rozdziału, konflikt ten ma przełożenie na kategorie geograficzne. Chociaż przebiega między centrum i peryferiami, nie może być dłużej ufundowany, jak twierdził Touraine, na doświadczeniu kapitalistycznego wyzysku. Podstawową kondycją społe-czeństwa postindustrialnego jest raczej równoznaczna z anulacją konfliktu i ustanowieniem partycypacji zależnej alienacja. Co ciekawe, autor La

So-ciété post-industrielle zrywa z jej tradycyjną wykładnią. Wyalienowania nie

powodują już linia montażowa, odrywająca robotnika od znaczenia procesu pracy, czy wywołujące stan osamotnienia wielkie miasto. Wedle Touraine’a współtworzymy społeczeństwo nie dlatego, że prowadzi ono do pauperyza-cji lub narzuca ludziom niemożliwe do udźwignięcia represje, ale z uwagi na jego moc uwodzenia i manipulacji. Owa unikająca bezpośredniej konfron-tacji nowa strategia władzy zachęca nas zatem do przyjmowania postaw konformistycznych.

Z uwagi na coraz lepszą sytuację ekonomiczną państw zachodnich od-suwa ona także na drugi plan tradycyjną walkę klasową. Jej miejsce, jako źródło potencjalnej antytechnokratycznej rebelii, zajmują konflikty kultu-rowe (Jawłowska, 2007/2008, ss. 84). Problemy odpowiedzialnych za ich rozgrywanie nowych ruchów społecznych są przy tym niesprowadzalne do dawnych bolączek ludzi pracy. W centrum rozwiniętych społeczeństw nie stoi bowiem – jak twierdzi Touraine – akumulacja, lecz problem programo-wania (stąd odpowiednikiem społeczeństwa postindustrialnego jest m.in. społeczeństwo zaprogramowane). Nowa klasa rządząca nie opiera zatem swojej władzy na własności, lecz wiedzy i kontroli edukacji. Znaczenie zy-skuje w tym kontekście ruch studencki, który walcząc o wolność i dostęp do wykształcenia, jednocześnie ma wyznaczać linie nowego, postindustrial-nego konfliktu klasowego. Późniejsze badania Touraine’a pokazują, że po osłabieniu wspomnianego ruchu jeden z większych problemów jego teorii sprowadza się do trudności z empirycznym wypełnieniem kategorii „cen-tralnego konfliktu społecznego”. Choć analizowana przez jego zespół ba-dawczy wczesna działalność „Solidarności” (Touraine, 2010) odtwarzała w warunkach realnego socjalizmu nowoczesną walkę robotników z (pań-stwowymi) właścicielami środków produkcji, francuski socjolog nie zmie-niał zdania o stopniowym kresie emancypacyjnego ruchu robotniczego na rzecz nowych podmiotów zbiorowych.

Istotny wpływ na redefinicję stosunków społecznych w dobie postindu-strialnej ma również ewolucja formy miejskiej, co dla Touraine’a (1971, ss. 55-56) oznacza rozszerzenie walk o miejsce pracy na szersze układy prze-strzenne w równym stopniu, co fabryka związanych z problemem władzy ekonomicznej nad życiem społecznym. Obrona miasta widziana jest tutaj jako możliwość samostanowienia i budowania tożsamości w oparciu o więź

(27)

z miejscem, jego kulturą i członkami lokalnej wspólnoty. Jest również kon-sekwencją, czego sam Touraine już nie rozwija, przestrzennego wywłasz-czenia dotychczasowych mieszkańców miasta. Początek temu procesowi, o czym piszę w dalszych częściach tego rozdziału, daje deindustrializacja i jedna z jej konsekwencji, czyli polegająca na wymianie składu klasowe-go mieszkańców gentryfikacja. Dokonująca się w latach 70. i 80. XX wieku ekonomiczna restrukturyzacja miast amerykańskich i zachodnioeuropej-skich (dwie dekady po 1989 r. coraz mocniej odczuwalna także w kontekście postsocjalistycznym), staje się jeszcze istotniejsza, jeśli pamiętać o tempie zmian dokonującym się poza ich granicami. Jeszcze w latach 50. większość siły roboczej znajdowała zatrudnienie w rolnictwie (Thorns, 2002, s. 53), co skłania niektórych teoretyków do przekonania o konieczności spojrzenia na omawianą transformację w trybie długiego trwania4. Postindustrializm był

zatem u swego zarania zjawiskiem niemal całkowicie miejskim. Przyciąga-jącym migrantów miastom zawdzięczamy też w zupełności powolne zmiany przechylające szalę całkowitego zatrudnienia w stronę sektora usług i no-wych, opartych na zaawansowanych technologiach, przemysłów. Wspo-mniani migranci w zależności od swego wykształcenia i stopnia legalności pobytu zasilają szeregi nowej klasy usługowej lub przejmują miejsca w ni-skopłatnych, często także nieformalnych, zajęciach wzgardzonych uprzed-nio przez pracowniczych tubylców.

Rosnąca obecność rozwiniętych przemysłów za sprawą zainicjowanej w latach 90. reindustrializacji metropolii czy restrukturyzacji starszych za-kładów przemysłowych pozwala po przeszło 30 latach na refutację w odnie-sieniu do niektórych założeń i scenariuszy wczesnych teorii postindustrial-nych (por. Mattelart, 2004). Nie oznacza to jednak konieczności zarzucenia kategorii postindustrialności. Jeśli rację miał Castells (1989, s. 172), pisząc pod koniec lat 80. (w kontekście wciąż robotniczego miasta) o decydującym związku przemian na gruncie technologii i siły roboczej dla kształtowania się miejskiej dynamiki, to kluczem do uchwycenia istoty miasta postindu-strialnego i kształtujących się w jego ramach wspólnot pozostaje ponowne przemyślenie zagadnienia pracy i produkcji. Nie mielibyśmy tu zatem do czynienia z kwestią prostego „pożegnania klasy robotniczej” (Gorz, 1982), lecz raczej z koniecznością jej sproblematyzowania w obliczu współczesnej transformacji zachodzącej na gruncie sposobu produkcji, form i struktury zatrudnienia, zmieniających się zasad akumulacji kapitału oraz

międzysek-4 Przejścia nie od przemysłu do usług, lecz powolnego odchodzenia od pracy rolnej

wpierw na rzecz drugiego, a później także współzależnego od niego trzeciego sektora go-spodarki. Postindustrializm stawałby się tym samym nie tyle rewolucyjną zmianą na gruncie sposobu produkcji, ile intensyfikacją tendencji obecnych już na gruncie industrializmu. Zwo-lennikami takiego stanowiska są m.in. Krishan Kumar i, w umiarkowanym stopniu, Harvey.

(28)

torowego upodobnienia charakterystyk i warunków pracy. Umożliwia to, jak zobaczymy niżej, pojęcie kapitalizmu kognitywnego.

Jeśli w wyjaśnianiu transformacji trzymać się metody Marksa, co postu-lują prominentni przedstawiciele studiów miejskich, należy, jak piszą z ko-lei Antonio Negri i Michael Hardt, paradoksalnie częściowo od niej odbiec. Z uwagi na zmianę na gruncie obiektu jego analizy – kapitalistycznej pro-dukcji i społeczeństwa – przeobrażeniu musi ulec także służąca do ich opi-su aparatura teoretyczna (Hardt i Negri, 2004, s. 140). Nie chodzi przy tym o odrzucenie kategorii nadających rytm pracom Marksa, lecz ich adaptacyj-ną aktualizację. Elementem Marksowskiej metody, który przybliża nas do takiej aktualizacji oraz wyjaśnienia obserwowanego od dziesięcioleci przej-ścia jest pojęcie historycznej tendencji. Marks posłużył się nim w Kapitale w celu opisania poprzedniej zmiany paradygmatu, czyli przejścia od produk-cji typu rolnego do produkproduk-cji przemysłowej. Chociaż w momencie publikaproduk-cji książki (1867) transformacja ta zachodziła wyraźnie jedynie w Wielkiej Bry-tanii, autor Grundrisse postrzegał ją w kategoriach prawidłowości przeobra-żającej z biegiem czasu wszystkie terytoria zależne kapitału (Marks, 1951, s. 4). Istotny jest tutaj także wpływ nowej na wcześniejszą formę produk-cji. Chociaż ta pierwsza nie jest w stanie w krótkim okresie przezwyciężyć drugiej, może stanowić motor jej rozwoju, np. w formie uprzemysłowionego rolnictwa. Kluczowa w rozpoznaniu Marksa nie była zatem dokonana w ka-tegoriach ilościowych analiza rzeczywistych przesunięć w obrębie pracy i produkcji, lecz zakreślenie ich przyszłych, potencjalnych wektorów. Poję-cie tendencji pozwala w ten sposób odeprzeć argumenty przeciwników tezy o zmianie paradygmatu gospodarczego, dla których przebiegające z różnym impetem industrializacja peryferiów i reindustrializacja centrum stanowią empiryczny asumpt do obalenia tezy o globalnym przejściu do postindustria-lizmu, jak również uchwycić jakościowy charakter omawianych przemian.

Podstawowy problem, jaki może się rodzić wskutek wykorzystania Marksowskiej kategorii, to ryzyko traktowania tendencji jako postępu. Choć Marks już na etapie Kapitału praktycznie zrezygnował z tego ostatniego jako idei moralnej i ekonomicznej na rzecz procesu jako pojęcia logiczne-go i politycznelogiczne-go (Balibar, 2007a, s. 129), w dalszym ciągu postrzegał kraje bardziej rozwinięte jako obraz przyszłości krajów „zacofanych”. Odwrót od tak rozumianego ewolucjonizmu przynieść miała, jak pisze Étienne Balibar, dopiero dyskusja nad przyszłymi losami rosyjskiej wspólnoty rolnej. Marks doszedł w jej wyniku do przekonania o znaczeniu kontekstu historycznego dla przebiegu kapitalistycznej transformacji w konkretnym środowisku (Ba-libar, 2007a, s. 141). Zmiana ta, pozwalająca także na odmienne niż w usta-lonej recepcji ujęcie dychotomii baza – nadbudowa, umożliwia odrzucenie dyskursu linearnego rozwoju. Choć w dobie rynku globalnego poszczególne

(29)

państwa, regiony i miasta stanowią części tego samego, pozbawionego ze-wnętrza systemu i wystawione są na tożsame kapitalistyczne mechanizmy, każde z nich rozwija się według odmiennej, swoistej dla kulturowego, prze-strzennego i społecznego kontekstu trajektorii. Chciałbym w tym kontek-ście mówić o glokalizacji tendencji restrukturyzacyjnych, będącej efektem złożonego nakładania się i przedefiniowywania skal, na których przychodzi działać kapitałowi i podmiotom stanowiącym dla niego opozycję. Dla Erika Swyngedouwa postrzegana w ten sposób glokalizacja to połączenie dwóch przecinających się procesów. Pierwszy dotyczy restrukturyzacji poziomu instytucjonalnego, który w dobie fordyzmu sytuował się głównie na skali narodowej, równocześnie w kierunku skali globalnej i skal sytuujących się poniżej państwa: ludzkiego ciała, lokalnej, miejskiej czy regionalnej. Drugi sprowadza się do globalnej lokalizacji kluczowych form przemysłu, usług i kapitału finansowego (Swyngedouw, 1997, s. 156). Te zaś nie tylko pod-legają adaptacji na lokalnym gruncie, mogą także równocześnie skutecznie wpływać na stan globalny całego systemu (przykład to zjawisko „toyotyza-cji” zachodnich przedsiębiorstw inspirowane rewolucją w organizacji pracy wprowadzoną przez japoński koncern samochodowy). Glokalizacja rozu-miana jako procesualne, konfliktowe reskalowanie życia społecznego ozna-cza zatem odrzucenie myślenia w przeciwstawnych kategoriach globalności i lokalności, źródła i obiektu transformacji, a zamiast tego skłania do spoglą-dania na zmiany z punktu widzenia współzależności skal.

Przykładowo, analizowany z tej perspektywy rozpoczęty w 2008 r. świa-towy kryzys ekonomiczny nie ma w pełni globalnych (jak spekulacja na mię-dzynarodowych rynkach) czy lokalnych (np. groźba bankructwa konkret-nego państwa) przyczyn, lecz rozmaite glokalne zarzewia. Niektóre z nich mają przy tym wyraźnie miejskie podłoże. I tak dla Harveya, obecny kryzys to m.in. efekt załamania systemu finansowego za sprawą ryzykownej dzia-łalności największych amerykańskich banków. Budowane za ich pieniądze mieszkania i domy (kredyt dla deweloperów) zmusiły je do wzmożonej pro-dukcji kredytobiorców, którzy zechcieliby owe nieruchomości wykupić. Gdy zaczęto udzielać hipotek osobom niezdolnym do ich spłaty (toksyczne kre-dyty typy subprime), doszło do wyhamowania „procesu produkcji i realizacji wartości mieszkań oraz nieruchomości komercyjnych” (Harvey, 2012, s. 74), czyli urbanizacji nadwyżek kapitału, będącej dotąd jednym z głównych spo-sobów na stabilizację systemu. Następny krok układanki stanowiło zajmo-wanie zadłużonych nieruchomości przez banki, co prowadziło do wzrostu liczby bezdomnych (2012, ss. 74-89). Kryzys jako efekt mieszania się lokal-no-globalnych przyczyn ma, co oczywiste, równie glokalne konsekwencje, przejawiając się na różnych skalach i z nierówną mocą w połączonych siecią państwach, metropoliach i regionach. W łatających dziury budżetowe

(30)

pol-skich miastach przybiera postać cięć w obszarze opieki społecznej, wyha-mowania miejskich inwestycji oraz dalszej restrukturyzacji ekonomicznej mającej na uwadze przyciągnięcie kapitału inwestycyjnego i turystów. Służy temu zwykle przyjęcie przedsiębiorczego, biznesowego podejścia do poli-tyki miejskiej i wizerunkowy lifting. Dobry przykład stanowi tu przypadek Poznania, gdzie zainaugurowana wiosną 2009 r. ogólnopolska kampania „Miasto know-how” zbiegła się z zaostrzeniem represji przeciwko bezdom-nym, osobom żebrzącym i tzw. trudnym lokatorom (dla których przeznaczo-no osiedle kontenerowe przy ulicy Średzkiej).

Glokalizacja tendencji restrukturyzacyjnych nie byłaby oczywiście moż-liwa bez tego, co Harvey (1989b, ss. 260-307) nazywa kompresją czasoprze-strzenną, a Marks (1986, s. 412) określał mianem „niszczenia przestrzeni przez czas”. Doprowadzona do swego szczytowego punktu w drugiej po-łowie XX wieku dzięki intensyfikujących mobilność kapitału elastyczności i deregulacji rynków oraz rozwojowi technologii informatycznych, w celu zniszczenia utrudniających akumulację barier, dąży do obdarzenia podob-nymi charakterystykami wszystkich elementów przestrzennych. Cyrkulację kapitału ma zatem ułatwić całkowite wygładzenie, uabstrakcyjnienie prze-strzeni (por. Lefebvre, 1991), do czego przyczyniają się same miasta i re-giony konkurujące ze sobą o napływ inwestycji. Homogenizacyjny impet kapitalizmu prowadzi jednak do paradoksalnej proliferacji przestrzennych różnic, na które coraz bardziej wrażliwy okazuje się sam kapitał. Skoro bo-wiem może wybierać spośród nieograniczonej niemal liczby miejskich ofert, zwraca swoją uwagę w stronę tych najatrakcyjniejszych nie tylko pod wzglę-dem biznesowym, ale i z uwagi na czynniki wobec ekonomii zewnętrzne. Edward Soja wspomina w tym kontekście, korzystając ze słownika Gilles’a Deleuze’a i Felixa Guattariego, o wzajemnym oddziaływaniu procesów dete-rytorializacji i retedete-rytorializacji, gdzie odpowiedzią na coraz mniejsze przy-wiązanie do miejsca, przynależności terytorialnej, identyfikacji z miastem lub regionem stają się nowe formy produkcji przestrzeni i terytorialne toż-samości (Soja, 2000, ss. 151-152). Może to oznaczać niebezpieczne z punktu widzenia nowych, nietożsamościowych wspólnot wzmocnienie tradycyjne-go lokalizmu i nacjonalizmu, które, w przeciwieństwie do tych pierwszych, są dziś umiejętnie instrumentalizowane przez państwa neoliberalne (Ha-rvey, 2008a, ss. 120-122 i 264-266). Innym rezultatem bywa „produkcja fragmentacji, niepewności i efemerycznego, nierównego rozwoju w ramach wysoce zunifikowanej globalnej przestrzeni ekonomii przepływów kapita-łu” (Harvey, 1989b, s. 296).

Choć kapitalizm pozostaje zatem powszechną cechą niemal wszystkich światowych gospodarek, asymilacja jego elementów jest zazwyczaj wysoce selektywna (Hardy, 2010, s. 72). Podobnie rzecz ma się z jej tempem i

(31)

trajek-torią – kraje uznawane za zacofane czy rozwijające się nie powtarzają drogi przebytej przez państwa „rozwinięte”. Łącząc na swoim gruncie elementy różnych paradygmatów gospodarczych, stają się zwykle gospodarkami kombinowanymi. Podobnie rzecz ma się z tworami miejskimi. Saskia Sassen przypomina w tym kontekście o długiej historii ekonomicznej miast, w którą wpisują się tak ciągłości, jak i liczne zerwania. Przykładu dostarczają tu nie tylko coraz bardziej zinformatyzowane gospodarki Indii, Chin lub Brazylii, ale i przebieg polskiej transformacji po 1989 r. Autorzy tacy jak Tadeusz Ko-walik czy Jane Hardy zwracają uwagę na jej skokowość, będącą wynikiem natychmiastowego po zmianie ustroju importu zaawansowanej, neoliberal-nej formy kapitalizmu. Skok w globalny rynek wiązał się wprawdzie z napły-wem inwestycji zagranicznych czy transferem technologii (np. dzięki uloko-waniu fabryki Opla w Gliwicach), okupiono go jednak ogromnymi kosztami społecznymi, poniesionymi w znacznie krótszym czasie niż w przypadku państw zachodnich, oraz redystrybucją dochodów od rolników i robotników w stronę przedsiębiorców czy rodzącej się powoli, w dalszym ciągu niewiel-kiej liczebnie klasy średniej (Hardy, 2010, ss. 53-74; Kowalik, 2009). Choć polska gospodarka opiera się dziś w dużej mierze na produkcji przemysło-wej i budownictwie (blisko 3,5 mln pracowników w 2011 r.), a tylko nieco ponad pół miliona osób to zatrudnieni w sektorze zaawansowanych usług (określanym w języku angielskim mianem FIRE – finance, insurance, real

es-tate), wobec blisko 8 mln reprezentujących pozostałe usługi i przeszło 2 mln

trudniących się rolnictwem, rybołówstwem czy leśnictwem (Dmochowska, 2014), nie waham się twierdzić, że weszła ona w fazę postindustrialną. De-cydujące dla tego stwierdzenia nie mogą być jedynie dane ilościowe, lecz po raz kolejny pojęcie tendencji w postaci wpływającego na wszystkie gałęzie danej gospodarki nowego, niematerialnego sposobu produkcji.

Postindustrialność jako późnonowoczesna tendencja dotyczy w tej sa-mej mierze gospodarki, co współtworzonych przez rzeczywistość nowego kapitalizmu i najistotniejszych z punktu widzenia tej pracy przestrzeni oraz podmiotowości5. Jak piszą Hardt i Negri:

Niejawnie w idei tendencji zawiera się idea historycznej periodyzacji. Nieskończe-nie małe zmiany zdarzają się w historii każdego dnia, istNieskończe-nieją jednak także wielkie paradygmaty, które przez dłuższy czas definiują nasze sposoby myślenia, struk-tury wiedzy […], a potem zmieniają się dramatycznie, by uformować nowy para-dygmat. Przejście między określonymi okresami to przejście między tendencjami. Współczesna produkcja kapitalistyczna charakteryzowana jest przez serię przejść

5 Potwierdzając Marksowską tezę o wpływie określonej formy produkcji na

charaktery-styczną dla niej formację społeczną, która wytwarzając przedmioty, produkuje równocześnie konsumujące je podmioty i rozluźniając jego zbyt sztywne ujęcie dychotomii bazy i nadbudo-wy (Marks, 1986, s. 57).

(32)

[…]: od hegemonii pracy przemysłowej do pracy niematerialnej, od fordyzmu do postfordyzmu, od tego, co nowoczesne do tego, co postmodernistyczne (Hardt i Negri, 2004, s. 142).

Pisząc o mieście postindustrialnym jako kontekście umożliwiającym na-stanie „momentu wspólnotowości” oraz miejscu, w którym tendencja w naj-bardziej widoczny sposób zbiega się z podatną na kwantyfikację empirią, mam na uwadze współzależność opisujących je dyskursów, takich jak post-fordyzm czy postmodernizm, jak również wspólną dla wszystkich ambiwa-lencję obecną w przedrostku „post-”. W przypadku postindustrializmu nie oznacza on oczywiście prostego następstwa, opozycji lub zerwania ze swo-im głównym punktem odniesienia – industrializmem, lecz jest raczej, jak przypomina w kontekście postfordyzmu Soja (2000, s. 170), „ruchem poza jego ustalony reżim akumulacji i sposób regulacji w stronę znacząco od-miennego porządku ekonomicznego”. Zauważyć należy jednak, że jako mo-del „rozwoju” stanowi on również oznakę przejściowości, niestałości i nie-samodzielności, jawiąc się jako gospodarczo-kulturowy zwrot dokonujący się przy zachowaniu podstawy zbudowanej na gruncie okresu poprzednie-go – kapitalistycznej akumulacji i produkcji przemysłowej (Harvey, 1989b, s. VII). Model nadal bardzo daleki od oczyszczenia pola (por. Appiah, 2008, s. 153) dla nowego, być może niekapitalistycznego, paradygmatu społeczno--gospodarczego. Dla badacza miasta „post-” w postindustrializmie pozostaje natomiast związany z zadaniem analizy (zmieniającego się przedmiotu ba-dań), anamnezy (w odniesieniu do elementów przemilczanych lub wypar-tych przez dyskurs) i anamorfozy (na gruncie teorii służącej do ujmowania nowych lub przeobrażających się zjawisk z innych niż ustalone perspektyw) (por. Lyotard, 1998, s. 108). Jedynie kombinacja tych praktyk pozwala na od-powiednie ujęcie janusowego oblicza miasta w dobie kolejnej, demontującej przestrzenie społeczeństwa przemysłowego, wielkiej transformacji.

Chociaż na gruncie nauk społecznych można dziś zauważyć szeroki kon-sensus co do tezy o wyznaczonej przez nowy model kapitalizmu transforma-cji społeczeństwa (obserwowanej w państwach zachodnich przynajmniej od lat 70. XX wieku), nie milkną spory dotyczące sposobu, w jaki winniśmy ją ujmować. Jeśli spośród wielu propozycji, takich jak „zdezorganizowany kapitalizm” (Scott Lash, John Urry), „postfordyzm” (Charles Sabel, Michael Piore, Stuart Hall, Ash Amin) czy „informacjonizm” (Manuel Castells, Martin Carnoy), wybieram pojęcie „postindustrializmu”, to nie jest to konsekwencją wadliwości ujęć konkurencyjnych. Mówić winniśmy w ich przypadku raczej o korygującej kontynuacji koncepcji społeczeństwa postindustrialnego do-konaną innymi środkami (por. Kumar, 2005, s. 61) aniżeli o w pełni alter-natywnych wizjach społecznej transformacji. Pisząc w kolejnych fragmen-tach tej książki o mieście postindustrialnym, nie twierdzę zatem, że nie jest

(33)

ono współkształtowane przez deregulację, elastyczną specjalizację i aku-mulację (będące głównymi cechami postfordyzmu) (Amin, 1994; Harvey, 1989b) albo informacyjny sposób produkcji, sieciowy charakter organiza-cji gospodarki i ruchów społecznych czy przepływy ludzi i kapitału (czyli najwyraźniejsze przejawy informacjonizmu) (Castells, 2007; Carnoy, 2002). Przeciwnie. Decydując się na użycie kategorii „postindustrialności”, mam na uwadze głównie szerokość jej semantycznego zakresu. Pozwala ona pomie-ścić, w przeciwieństwie np. do postfordyzmu, tak skrajne, a jednak powią-zane zjawiska, jak deindustrializacja i reindustrializacja, indywidualizacja i wspólnotowość, materialność i postmaterialność, usieciowienie i fragmen-tacja, kompresja czasoprzestrzenna i nowy lokalizm. Inaczej niż informacjo-nizm umożliwia także zachowanie związków z paradygmatem poprzednim, co zdaje się szczególnie istotne w przypadku transformacji miejskiej, do-konującej się dosłownie na zgliszczach tego, co przemysłowe. Abstrahując zatem od przedstawiania punktów niezgody, obecnych na gruncie korespon-dujących ze sobą teorii, postaram się raczej wskazać i wykorzystać dla wła-snych celów to, co dla nich wspólne. Jako że żadna ze wspomnianych wyżej perspektyw nie wydaje mi się w pełni satysfakcjonująca, dopiero w połącze-niu ich elementów dostrzegam nadzieję na uchwycenie proteuszowej „natu-ry” współczesnego miasta jako podglebia dla nowej wspólnotowości.

b) Postindustrializm jako kognitywizacja kapitalizmu

Oferowana przez Marksa wizja akumulacji kapitału oraz interpretacja efek-tów transformacji wywołanych przez burżuazyjny sposób produkcji (Marks i Engels, 2009, s. 35), w rodzaju katalizowanych przez niego procesów alie-nacji, fragmentacji, indywidualizacji, twórczej destrukcji czy stale zmienia-jących się sposobów produkcji i konsumpcji, dostarczają, jak przypomina Harvey (1989b, ss. 111-112), szerokiego zestawu pojęć umożliwiających opisanie także zmiany zachodzącej współcześnie. Według autora Spaces

of Hope mimo przeobrażeń gospodarki za sprawą elastycznej akumulacji

i postfordowskiej organizacji produkcji to wystarczająca przesłanka do od-rzucenia przekonania o przejściu do nowej, postindustrialnej formy spo-łeczeństwa. Zauważmy jednak, że trwałość nie oznacza stałości, która dla samego kapitalizmu okazałaby się najpewniej zabójcza. Chociaż nie zmienia się on co do swej istoty – tą pozostaje imperatyw nieograniczonej akumulacji kapitału dokonywany pokojowymi lub nie środkami, to ona właśnie zmusza go do stałego „rewolucjonizowania” własnych podstaw. Mówić możemy za-tem o longue doureé kapitalizmu6, które objawia się w jego kolejnych

rodza-6 Podtrzymywanym dzięki jego elastyczności, adaptacyjności i braku specjalizacji

(34)

jach czy mutacjach (takich jak kapitalizm przemysłowy, informacyjny czy kognitywny), powstających wskutek nieustannej inkorporacji wszystkiego tego, co pozostawało do tej pory poza jego obszarem, asymilacji równie ze-wnętrznej krytyki oraz likwidacji zagrożeń będących efektem jego własnych sprzeczności. Co istotne, owe mutacje są nie tyle konsekwencją wewnętrz-nej dynamiki kapitalizmu, co odpowiedzią na coraz większą skalę antykapi-talistycznej niesubordynacji (Negri, 2008b, s. 21). Dla przykładu, interpre-towane z tej perspektywy postfordyzm jako deregulacja i uelastycznienie procesu pracy oraz decentralizacja i przeniesienie produkcji do państw glo-balnego Południa nie są wynikiem wewnętrznej ewolucji systemu, ale próbą osłabienia lub całkowitego pominięcia uzwiązkowionej siły roboczej jako głównej przeszkody na drodze elastycznej akumulacji (por. Cleaver, 2011, s. 142). Podkreślić należy zatem, że historyczna zmiana paradygmatu to nie-stabilny, przygodny, podatny na kolejne przeobrażenia i wciąż zachowujący związki z przeszłością efekt konfliktowych praktyk społecznych, a nie quasi--naturalnych, uniwersalnych praw ekonomicznych. Za taki rezultat uznaję w tej książce postindustrializm.

Proces przeobrażenia kapitalizmu może być opisany również z wyko-rzystaniem Marksowskich kategorii formalnej i realnej subsumcji pracy pod kapitał. Objaśniane za ich pomocą dwufazowe zjawisko przejścia do kapi-talizmu przemysłowego ma wprawdzie charakter historyczny i nigdy nie przebiega w sposób liniowy, teoria niemieckiego filozofa pozwala jednak uchwycić kolejne metamorfozy sposobu produkcji. W pierwszej fazie, od XVI do końca XVIII wieku, omawiane podporządkowanie ma jeszcze charakter formalny – integracja wcześniejszych form produkcji oparta jest na czysto pieniężnym stosunku między dostarczycielem wartości dodatkowej i jej wy-zyskującym, nie zmienia się przy tym dogłębnie sama forma ani organiza-cja źródłowo niekapitalistycznych sposobów wytwarzania. Dokonujące się w dobie pierwszej rewolucji przemysłowej przejście do subsumcji realnej oznacza znacznie intensywniejszą zależność, w ramach której kapitał stop-niowo obejmuje i przekształca na własne podobieństwo wszystkie elementy procesu produkcji. Zjawisko to umożliwione zostało przez rozwój techno-logiczny przyczyniający się do wewnętrznych z punktu widzenia kapitału przekształceń na gruncie sposobów produkcji, czasu, organizacji i wydajno-ści pracy, jak również stosunków społecznych zachodzących między robot-nikiem i kapitalistą (Marks, 2013, ss. 88-111). W konsekwencji uogólnienia na obszarze całego społeczeństwa dominacji „stosunków płacowych, war-tości wymiennej oraz pogorszenia warunków egzystencji pracy najemnej” (Vercellone, 2007, s. 25) kontrola kapitału nad pracą rozciąga się w owej fazie na dotychczasowo nieproduktywne wymiary życia ludzkiego (np. czas wolny czy sferę ducha). Choć nadal nie przynoszą one kapitaliście

Cytaty

Powiązane dokumenty

z niejednej kurzył się czupryny szlachetki czy też opar krwi gniewnej w patach żył. Gdy niebem krągły

Jakie relacje zachodzą (lub zachodzić powinny) pomiędzy wyodrębnionymi wyżej częściami składowymi kultury? Czym różni się kultura od cywilizacji?11 12.. Siódma

Ogłoszony banitą Rzeszy książę Albrecht Hohenzollern utrzymał się jednak przy władzy w Prusach, choć Habsburgowie podtrzymywali konsekwentnie pretensje Zakonu do ziem

Z analizy wyeliminowane zostały prace, które w moim przeświadczeniu przemawiają za brakiem rozumienia przez badanego ucznia pojęcia, na któ­ rym ma on

nie z którym doświadczenie mistyczne jest niewyrażalne lub paradoksalne?”16. Musi być zatem, niejako z definicji, wyrażalne. Jeśli, jak chcą apofatycy, język,

swą powierzchowną niewinność i całkowicie wpisuje się w historyczną trajek- torię walk klasowych, których diagnozy podjął się Engels i dla których to para-

Należy przewidywać zatem intensyfika- cję wykorzystania działań z zakresu marketingu społecznie zaangażowanego w przyszło- ści, gdyż stanowią one efektywną alternatywę

Stres nie jest zjawiskiem negatywnym pod warunkiem, że nie unikamy sytuacji stresowych, a sukcesywnie pokonujemy stawiane przed nami