Autora interesow ały przede w szystk im zw iązane z Siedlcam i wydarzenia. Stąd aż nazbyt obszerny opis b itw y p,od Iganiam i (związanej zresztą z Siedlcam i tylko m iejscem akcji) lub barw ny opis pobytu króla Stanisław a A ugusta u h e t m anow ej Ogińskiej. D latego też partie poświęcone najdaw niejszym dziejom S ie dlec są m niej obszerne od rozdziałów m ówiących o historii nowszej, dokładniej znanej ze źródeł. Bardzo w artościow e są zestaw ione przez W intera inform acje dotyczące zaludnienia Siedlec, chociaż sam autor podkreśla ich niedokładność (zagadnienia dem ograficzne autor porusza w kilk u m iejscach książki, por. także zestaw ienie tabelaryczne na s. 124). Ukazują one znany także z historii innych m iast polskich gw ałtow n y w zrost dem ograficzny w X IX w., zw łaszcza w drugiej jego połow ie. Ukazują też dużą nierównom ierność wzrostu zaludnienia m iasta, częste skoki i załam ania lin ii rozw ojow ej, co rów nież było typow e dla innych m iast polskich. W Siedlcach ow e silne zm iany dem ograficzne są jednak może bardziej zastanaw iające niż w innych m iasteczkach, gdyż S iedlce nigdy nie b yły dużym ośr,odkiem przem ysłow ym i na zm iany ludnościow e w n iew ielkim tylko stopniu w pływ ać tam m ogły przyczyny gospodarcze; poza zarazami, pożarami i innym i klęskam i elem entarnym i w zrost lub spadek liczby m ieszkańców S iedlec pow odow ać m ogły jed ynie takie czynniki, jak budowa lin ii kolejow ej, lok ali zacja adm inistracji gubernialnej, szkół itp.
Dużo m iejsca poświęcono życiu kulturalnem u, rozw ojow i przestrzennem u i zabudow ie m iasta, natom iast znacznie m niej sprawom ustrojow ym , strukturze społecznej m iasta, gospodarce m iejsk iej. O trzym aliśm y dzięki tem u obraz p rze szłości S ied lec barw ny i bogaty, ale bardzo słabo pow iązany z dziejam i kraju i z ogólniejszym i procesam i historycznym i. O tym , co działo się w Siedlcach w ciągu pięciu stuleci, w iem y niem al w szystko, ale trudno w yrobić sobie zda nie, jaką rolę ispełniały S ied lce w gospodarce regipnu i całego kraju, w jego życiu politycznym i kulturalnym . Przypom ina się tu zdanie w ypow iedziane przez Jana R u t k o w s k i e g o , który uważał, że m onografie m iejscow ości „powinny być oceniane przede w szystk im jako badania m ające ułatw ić syntetyczne ujęcie całokształtu dziejów danego państw a czy nar,odu” 3. J. R utkow ski ujm ow ał za dania badań regionalnych dość wąsko: jedynie jako zbieranie m ateriałów źródło w ych do przyszłych w ielk ich syntez. Sądzę, że zadania regionalistyki są znacz nie szersze, że historia regionalna powinna m ieć w łasn e cele badawcze i p osłu giw ać się w łasn ym i m etodam i, podobnie jak specyficzne cele i m etody m a h i storia gospodarcza lub historia kultury. Tak czy inaczej jednak niezbędnym w arunkiem efektyw n ości badań regionalnych jest ich ujm ow anie w szerokim kontekście historycznym , w iązan ie dziejów danego m iasta, m iejscow ości lub oko licy z głów nym i nurtam i przem ian historycznych. Książka A. W intera n iew ąt p liw ie zyskałaby w takim ujęciu w iele na w artości naukowej i popularyzator skiej. A le i . w sw ej obecnej p.ostaci znajdzie ona licznych czytelników , wśród m iłośników i m ieszkańców Siedlec, będzie też użyteczna dla naukowców, a to dzięki nagrom adzeniu ogromnej ilości inform acji źródłowych, trafnej ich selekcji i system atyzacji,· w n ik liw ej analizie źródeł i przejrzystej koncepcji pracy.
A n d rze j W y robisz
Adam K e r s t e n, Na tropach Napierskiego. W kręgu m it ó w i f a k
tów , Państw ow y In stytu t W ydawniczy, W arszawa 1970, s. 249.
Książka Adam a K e r s t e n a przeznaczona jest w zasadzie dla historyków, jak rów nież dla in teligentnych m iłośników historii, posiadających p ew ien zasób
3 J . R u t k o w s k i , o z a d a n i a c h p r a c y n a u h o w e j n a p r o w i n c j i w z a k r e s i e h is to r ii,
w iedzy. N a pew no w inna ona służyć studentom historii, w związku z czym pod k reślić trzeba staranie autora o ukazanie sw ego w arsztatu i m etody pracy. Jest to próba nowego przedstaw ienia osoby A leksandra K ostki-N apierskiego, jego roli i działalności.
We w stęp ie autor w yjaśnia, że jego książka jest podstaw ą do sam odzielnego rozum ow ania, bow iem dał w niej czyteln ik ow i w szystko, co h istorycy wiedzą na ten tem at. S łusznie też stwierdza, że w szystk ie jego w ażniejsze w nioski są hipotezam i, gdyż brak im dostatecznie silnych dowodów. Celem autora jest w y kazanie, że historia ,to nauka krytyczna, a nie tylko opis wydarzeń.
N ajw ażniejsza jest w tej pracy część I „Problemy, poszukiw ania, m etoda”, w której autor przeprowadza krytykę historiografii zajm ującej się osobą N apier- skiego i pow staniem chłopów na Podhalu (podrozdział „Niebezpieczne uproszcze nia”). Szczególnie ostro skrytykow ał K ersten nowszą historiografię opartą o m e todologię m arksistow ską, oczyw iście nie dlatego, że opierała się na m arksizm ie, lecz dlatego, że bezpodstaw nie upraszczała zagadnienie, robiąc z ruchu chłop skiego na Podhalu w 16Э1 roku w ielk ie pow stanie antyfeudałne, a N apierskiego k reow ała na bohatera narodowego, co nie ma żadnego uzasadnienia źródłowego. Zapewne ma tu K ersten sporo racji, lecz w arto zaznaczyć, że skrytykow ani przez niego autorzy staw iali sobie inne cele i p isali około 20 lat tem u, a poza tym z przyczyn obiektyw nych n ie m ogli w ykorzystać źródeł znajdujących się poza krajem . Trzeba rów nież dodać, że prace skrytykow anych historyków po w sta ły w okresie niezbyt sprzyjającym rozw ojow i polskiej historiografii.
N astępny podrozdział „W pogoni za źródłam i”, ukazuje czyteln ik ow i m eto dę pracy historyka. W szystko to przedstawiono ciek aw ie i barw nie, w form ie pam iętnikarskich notatek z okresu zbierania m ateriałów do pracy o Napierskim . W tedy w łaśn ie pow stał „plan tropienia N apierskiego” i autor rozpoczął „śledz tw o”, zapożyczając ten term in od C o l l i n g w o o d a, który w id zi analogie m ię dzy pracą historyka a śledztw em . Term inem śledztw a op eru je na dalszych stro nach sw ej pracy. Słuszniejszy byłby chyba termin: „śledztw o historyczne”. W pod rozdziale zatytułow anym : „Pierw sze litery abecadła historyka” autor zwraca uw agę na w łaściw ą interpretację źródła historycznego, na spraw ę stopnia w ia - rogodności poszczególnych przekazów. U dow adnia na licznych przykładach, jak to dziejopisow ie siedem nastow ieczni odpisyw ali inform acje od naocznych św iad ków. W zw iązku z tym p ow stały źródła pochodne, które należało elim inow ać po ustaleniu zależności jednego źródła od drugiego.
K ersten zwraca rów nież uw agę na istotną różnicę m iędzy hipotezą a p e w nikiem w pracy historycznej. Ma to znaczenie szczególnie w tej pracy, w której n iestety w ięcej jest hipotez niż pew ników . Autor, operując hipotezam i, w pro cesie logicznego rozum ow ania dochodzi też do hipotez, niczego nowego nie udo w adnia z przyczyn natury obiektyw nej — braku źródeł. Można podziw iać w n ik liw ą analizę w szystkich znanych autorowi źródeł, logiczne w nioskow anie, staw ia nie coraz to now ych hipotez, z których jedne m ają w ięk szy w alor praw dopodo b ieństw a, inne m niejszy, n iestety w iększość w yw odów kończy się znakami zapy tania. Autor w ykazał natom iast, że nie było na Podhalu w 1651 roku powstania antyfeudalnego, do którego chłop nie dojrzał, a · antyszlachecki program zaw arty w agitacji K ostki przerastał św iadom ość w si polskiej. Odnośnie do samej osoby N a pierskiego, figurującej w tytu le, autor niczego nowego nie ustalił. Dalej nie w ia -. domo, kim b ył Napierski, czy rzeczyw iście było to jego praw dziw e nazwisko, czy b y ł niepraw ym synem króla W ładysław a IV, jaki b ył m otyw jego działania na Podhalu, czy był zw iązany z Chm ielnickim , czy z Rakoczym, czy też z oby dwoma. S ą to w szystko zagadki, których w yśw ietlić już się nie da, co zresztą przed K erstenem stw ierdzili inni historycy.
N ie może w ięc ta praca zaspokoić ciekaw ości czytelnika; szkoda, że tyle żm udnych badań pozostało bez rezultatu.
Pow ażniejszym niedociągnięciem jest fakt, że autor przyjm uje w kilku w y padkach za p ew niki to, co jest hipotezą. I tak nie zastanaw ia się nad tym , czy N apierski z roku 1648 i z roku 1651 to jedna i ta sam a o;soba. Zapewne .opiera jąc się na zbieżności nazw iska przyjm uje on a priori, że nie m oże być inaczej. Lecz niestety i to nazwisko ulega zm ianie w Okresie działalności na Podhalu, m ało tego, w śledztw ie padają dalsze nazwiska, w sum ie jest ich trzy: N apier sk i — K ostka — Bzow ski. Jeżeli dodać jeszcze do tego trzyletnią „przerwę w życiorysie” osobnika posługującego się m iędzy innym i nazw iskiem N apierski, to sprawa kom plikuje się i w cale nie jest pew ne, czy w obu przypadkach mam y do czynienia z tą sam ą osobą. W prawdzie tak w roku 1648 jak i w 1651 powtarza się im ię i m iejscow ość rodowa, bowiem listy podpisane są „Aleksander Leon ze Sztem berku N apierski” i(te z lat 1645і—1648), a kopie listów z roku 1651 ró w nież „Aleksander Leo ze Sztem berku” — już bez N apierski — w zględn ie „A lek sander Leo ze Sztem berku K ostka”, stanow i to jednak tylko logiczną przesłankę, że chodżi o tę samą osobę, nie jest natom iast pew nikiem .
Dalsza sprawa t,o stw ierdzenie autora, że w szystk ie oryginalne listy N apier- skiego z lat 1645—1648 nie budzą w ątpliw ości, bo „podpisy są w e w szystkich w y padkach tej sam ej rę k i” Os. 42). N ie wiadom o, na jakiej podstaw ie autor to u sta lił. W ydaje się, że przez porównanie po prostu „na oko”, a przecież jest to śledztw o, K ersten trppi N apierskiego, odwołuje się do krym inalistyki. To zobo w iązuje, a w śledztw ie takie stw ierdzenie m oże być oparte tylko o ekspertyzę grafologiczną. N ależy w ątpić, czy została ona przeprowadzona, w każdy razie w pracy o tym ani słow a. D latego też można dowplnie podważyć autentyczność podpisów N apierskiego pod tym i listam i i w niosek, że on je p isał n ie jest n i czym w ięcej jak hipotezą. K ersten pisze zresztą: „Tak jak pew niki, tak i hipo tezy bywają różne, o m niejszej lub w iększej skali praw dopodobieństw a” (s. 28). Jest to chyba nieporozum ienie. Pod pojęciem „różne” autor rozumie, jak się w ydaje, p ew niki, które można podważyć; przem awia za tym jego stw ierdzenie na tej samej stronie „pew niki bezsporne”. W prowadzenie takich pojęć do śled z tw a jest sprzeczne z zasadam i logiki, gdyż „pewnik bezsporny” to w łaśn ie p ew nik, a jeżeli jest on sporny, to nie jest pew nikiem , lecz hipotezą, która rzeczy w iście m oże być bardziej lub m niej prawdppodobna.
Zastrzeżenia budzą rów nież niektóre hipotezy postawione, przez autora. W oparciu o fakt, że N apierski został poddany torturom, K ersten w ysu w a hipo tezę (i to o najw iększym w alorze prawdopodobieństwa) na tem at ich przebiegu oraz rodzaju pytań staw ianych N apierskiem u przez inkw izytorów , jak rów nież o odpowiedziach oskarżonego (s. 188—189).
Na podstaw ie źródeł wiadom o, że N apierski i bez tortur dużo ' pow iedział, lecz nie w iadom o co, i dlatego w ysnu cie jakiejk olw iek hipotezy o pytaniach pro w adzących śledztw o w czasie tortur, jak rów nież o odpowiedziach N apierskiego jest niem pżliwe. K olejna hipoteza, a w łaściw ie nie-hipoteza, to kw estia n azw i ska Bzow ski, które N apierski sobie przypisał. Pow staje pytanie, czy rzeczyw iście tak się nazywał. Żyjący w spółcześnie Rafał Jączyński zanotował, że ek s-jezu ita S tan isław Bzow ski to N apierski. Kersten odrzuca tę m ożliwość i twierdzi, że Jączyński p om ylił się: w latach pięćdziesiątych XVII w iek u nie było go w K ra kow ie, pisał o tym znacznie później, sam b ył już staxy i dlatego bezpodstaw nie skojarzył dw ie różne osoby. Tym czasem istnieją w tej spraw ie dwa fakty.
Pierw szy to przyznanie się N apierskiego do nazw iska Bzowski, a drugi no tatka Jączyńskiego. Jeżeli Napierski kłam ał, to oczyw iste jest, że pom ylił się Jączyński: jeżeli N apierski m ówił prawdę, to notatka Jączyńskiego jest praw dzi wa. Poniew aż jednak nie m ożna udowodnić kłam stw a Napierskiem u, to nie
m ożna rów nież stw ierdzić, że Jączyński napisał nieprawdę. D latego hipoteza, że Napier ski to B zow ski ma logiczne uzasadnienie.
Z innych spraw trzeba zwrócić uw agę na drobną pom yłkę geograficzną, która zakradła się na s. 162, gdzie Sieniaw a błędnie została włączona do rejonu m y ślenickiego, a w inna być w rejonie nowotarskim .
W zakończeniu w arto jeszcze w rócić do pierw szych stron tej książki, którą poprzedza m otto — cytat z „Wyspy p in gw in ów ” A natola France’a. Z odnośnego “fragm entu w ynika, że historycy kopiując się nawzajem , unikają zarzutu zarozu
m iałości, że w łaśn ie należy to naśladować i nie być oryginalnym , bo „historyk oryginalny jest przedm iotem nieufności, w zgardy i ogólnej n iechęci”. K ersten zdaje sobie spraw ę z oryginalności sw ojej książki i liczy się z krytyką. A le jak tu k rytykow ać autora, który z góry w ie o tym, że będzie sk rytykow any tylko za to, że ośm ielił się być oryginalnym ? W św ietle cytatu z „Wyspy pingw in ów ” krytyka obróci się przeciw krytykującym , bo przecież m ają to być w łaśnie ci historycy, którzy naw zajem się kopiują.
W rzeczyw istości jest jednak inaczej, poniew aż oryginalność pracy K erstena zasługuje w łaśn ie na pochwałę, a nie na krytykę.
J e r z y S en ió w
C. A. M a c a r t n e y , The Habsburg Empire 1790—1918, W eiden- feld and Nicolson, London 1968, s. 886.
To obszerne dzieło w ybitnego specjalisty historii A ustrii i W ęgier postaw iło sobie jako cel — jak autor tłum aczy w przedm ow ie — odpow iedzieć na p ytanie dlaczego i jak nastąpił rozpad państw a habsburskiego. K iedy jako m łody czło w iek rozm aw iał na ten tem at z austriackim historykiem A. F. P r i b r a m e m i przyznał się, że ma am bicję napisania takiej książki, A ustriak odpow iedział mu na to: „My w szyscy zaczynaliśm y od takiej am bicji, ale m usieliśm y zrezyg nować, poniew aż do tego należałoby znać czternaście języków ”. Sens tej w yp o w ied zi polega na tym , że aby w yjaśnić przyczyny upadku cesarstw a austriackie go, należy poznać historię tych w szystk ich narodowości, które w chodziły w jego skład. Stąd istotne pytanie, które m usi p ostaw ić recenzent tego am bitnego dzieła: w jakim stopniu poznał autor dzieje tych w szystkich grup narodowych, przy najm niej w ok resie, który zakreślił jako przedm iot sw ego w ykładu.
N ajpierw jednak należy ustosunkow ać się do ram chronologicznych książki. W rzeczyw istości obejm uje ona okres od r. 1780, bo daje w praw dzie zw ięzłe ale dość dokładne przedstaw ienie panow ania Józefa II. W ydaje się w ięc słuszne, że dla w yjaśnienia przyczyn upadku- m onarchii H absburgów autor pokusił się o przedstaw ienie tak długiego okresu jej dziejów. C zytelnik nie został należycie poinform ow any o tym, że w łaśn ie w okresie Józefa II p ow stały zaczątki tych sił, które m iały spowodow ać czy tylko przyczynić się do upadku w ielonarodo wego pańistwa. R ecenzent ma przekonanie, że rzeczyw iście unifikacyjna polityka Józefa II rozpoczęła proces, który doprowadził do wzm ożenia sił odśrodkowych w jego państw ie. N ie można bowiem zaprzeczyć, że np. rozporządzenia językow e tego św iatłego absolutysty w y w ołały sprzeciw, który zapoczątkował odrodzenie się poczucia odrębności narodowościow ych. Starając sąę unow ocześnić państw o podw a żał tym sam ym te tradycje, instytucje i lojalności, które w iązały z dynastią po szczególne kraje habsburskie. O tym M a c a r t n e y nie m ów i w yraźnie ani dość dobitnie. Bo też całość tej skądinąd doskonałej książki m a charakter bardzo do kładnej, encyklopedycznej i rzetelnej informacji. N atom iast sprawy, w ydaw ałoby s:,ę, zasadnicze nie są w przekonaniu recenzenta należycie uw ypuklone. W ynika to na pew no z rzetelności autora, który pragnie podaw ać rzeczy n iew ątp liw ie