• Nie Znaleziono Wyników

Głos Ameryki

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Głos Ameryki"

Copied!
3
0
0

Pełen tekst

(1)

Franciszek Piątkowski

Głos Ameryki

1.

Za sprawą Teatru im. J. Osterwy lubelski widz teatralny mógł w krótkim czasie dowiedzieć się czym żyje amerykańska dramaturgia. Dokładnie: czym żyła, bo ani „Szklana menażeria” Tennessee Williamsa ani „Widok z mostu” Arthura Millera do nowości nie należą. Napisane dość dawno, wystawiane bardzo często — były niegdyś prawie

objawieniem, a jeżeli w słowie „objawienie” jest przesada, to powiedzmy, że niosły z sobą powiew świeżości. Oczywiście ten powiew zza Atlantyku, wpływający do Europy bez przeszkód i oczekiwany przez Europę z niemałym zainteresowaniem, nanosił na sceny teatrów nie tylko sztuki Williamsa i Millera. Byli tu obecni także inni że swoją dramaturgią, no a poza tym było dużo dobrych powieści, dużo książek z pogranicza fikcji i reportażu, a także filmy, pop-art i hiperrealizm. Teraz to jakby przycichło, a głos Ameryki stał się mniej donośny. W sztuce, oczywiście.

Co interesującego można wykryć w głosie Ameryki? Zależy to pewnie od indywidualnego dostrojenia, ale dla mnie — zarówno w amerykańskiej prozie, jak i w dramacie — najbardziej wartościowe jest wyczulenie na środowiskowy konkret, na ludzkie losy ściśle przylegające do środowiska społecznego i często — także przyrodniczego. A więc realizm? Tak: jedna z jego możliwych wersji, dość często balansująca na niebezpiecznej granicy oddzielającej sztukę realistycznego portretowania zjawisk i ludzi od łzawego kiczu.

Twarde i męskie borykanie się z losem od taniego sentymentalizmu.

Dzisiaj może ten glos niesie inne treści i inne wartości, ale okazji do posłuchania jakby mniej. Natomiast czy można się zgodzić z moim widzeniem zawartości amerykańskiej prozy (a także dramatu) zaczytywanej w Polsce i gdzie indziej w okresie, gdy była modna — łatwo sprawdzić. Wystarczy sięgnąć na odpowiednią półkę i dokonać przeglądu jej

zawartości: od „Komu bije dzwon” po „Amerykańskich chłopców”.

2.

Kiedy oglądam sztuki amerykańskich dramaturgów, to odnoszę bardzo brzydkie wrażenie. Wydaje mi się mianowicie, te mniej tam sztuki, a więcej podręcznikowych sytuacji z wielkiego rozdziału amerykańskiej socjologii. Tego rozdziału, jaki zaczęli pisać

pragmatyści, a zakończyli antropolodzy. Karcę się za to i poniewieram w duchu, ale ni z tego, ni z owego wychodzą mi analizy sytuacyjne W. I. Thomasa (jednostka ciągle staje w obliczu kryzysów i ciągle musi szukać z nich wyjścia) to znów pojawia mi się behawioryzm, albo chicagowska socjologia miasta, albo konstrukcja community (R. E. Park: społeczności lokalne „są złożone z jednostek, które działają niezależnie od siebie, współzawodniczą i walczą ze sobą o zapewnienie sobie środków egzystencji oraz — jeśli to tylko możliwe ~ traktują się wzajemnie jako narzędzie zaspokajania własnych potrzeb”). Skarcony i duchowo sponiewierany zamykam na klucz socjologów l otwieram się na teatr.

(2)

3.

Pomysł, aby po własnej premierze „Szklanej menażerii” zapraszać do Lublina Teatr Ochoty z „Widokiem z mostu” zaliczyć należy do decyzji odważnych. Wprawdzie treść dramatu Williamsa w niczym nie przypomina treści dramatu Millera, ale metoda uzyskiwania dramaturgicznej prawdy o losach bohaterów, o ich położeniu społecznym i uwikłaniu

sytuacyjnym jest bardzo podobna. I w „Szklanej menażerii” i w „Widoku z mostu” mamy do czynienia z bohaterami należącymi do working class, ludzi pracy. I tu, i tam bohaterowie usytuowani są na obrzeżach tzw. porządnego świata: to „Szklanej menażerii” grzęzną w beznadziejnym klimacie prowincji, w „Widoku z mostu” w równie beznadziejnym klimacie podłej dzielnicy. Żeby nie wyjść na Jasia, któremu wszystko ze wszystkim się kojarzy wspomnę jeszcze tylko o podobieństwach w psychologicznej kondycji bohaterów: ich pragnieniem, ich największą potrzebą jest przekroczenie granic świata, na jaki skazał ich los.

W „Widoku z mostu” dramatyczne przekroczenie kręgu beznadziejności pisane jest Katarzynie, nielegalnym emigrantom z Włoch i schwytanemu w pułapkę namiętności (jej obiektem jest siostrzenica. Katarzyna) Eddiemu, W „Szklanej menażerii” mają nadzieję przekroczyć krąg niemożności Syn i Córka, a także — przez ucieczkę, we wspomnienia i projektowanie przyszłości Córki — Matka. Oczywiście dramat nie byłby dramatem tylko banałem, gdyby to wszystko wyglądało tak prosto.

4.

Największą zaletą „Widoku z mostu” w Teatrze Ochoty jest aktorstwo: bez cienia pompierstwa, deklamatorstwa i zagrywania, ufundowane na partyturze rozległej i

nowoczesnej. Aktor w Teatrze Ochoty nie jest „spłaszczony nie gra tylko od linii ramion

„przed siebie”, ale wie, że człowiek jest tworem sferycznym, przestrzennym i dosyć

elastycznym. Zaleta druga to sposób prowadzenia dialogów: słowo zachodzi na słowo, gest towarzyszący słowu na gest, kwestie zderzają się z sobą, jakby wzajemnie rozgrzewają, a w rezultacie dają nową jakość nabudowaną na osobno znaczących kwestiach przypisanych do ról poszczególnych bohaterów. Ta swoista, interferencja aktorskich działań i ruchliwa sferyczność jest tworzywem, na jakim buduje się klimat, który pozwala mówić, że Teatr Ochoty jest teatrem wysokich, emocjonalnych temperatur. A niezależnie od tego warto było zobaczyć jak strzepywanie kruszyn, cerowanie skarpet, czytanie gazety itp. zestaw działań ważny jest w spektaklu, który wpisuje się w realistyczną poetykę.

5.

„Szklaną menażerię” w reżyserii Romana Kruczkowskiego, w oprawie

scenograficznej Tatiany Kwiatkowskiej i w opracowaniu muzycznym Mieczysława Mazurka miałem nieszczęście oglądać na przedstawieniu nieudanym. W parę dni po przeniesieniu jej ze sceny małej na dużą, gdzie nie zdążyła się zadomowić. W sytuacji, gdy pluton wojska wkroczył na salę w trakcie spektaklu i przy publiczności, która zajmowała się teatrem tylko częściowo. Współczułem więc aktorom, którzy wpisani w prościutką inscenizację (w

schemacie: światło-kwestia-przejście-światło-kwestia-zmiana pozycji) i zatopieni w tak samo

(3)

ubogą scenografię — bronili swojego istnienia w rolach w sposób dzielny i sensowny. Niech jednak słowa o prościutkiej inscenizacji i ubogiej scenografii nie zostaną odczytane jako zarzut: tak też można, a przy „Szklanej menażerii” może nawet trzeba. Wprawdzie wie rozumiem dlaczego szklaną menażerię Córki widz ma oglądać przez szklą powiększające, żeby dojrzeć plastikowe, zwierzęce drobiazgi z kiosku „Ruchu”, ale uznajmy, że te drobiazgi, to drobiazg.

Pytania zasadnicze dotyczące miejsca „Szklanej menażerii” i „Widoku z mostu” w afiszu lubelskiego teatru będą, ale w przyszłości.

Pierwodruk: Sztandar Ludu, 24 II 1984

Cytaty

Powiązane dokumenty

Teatr Christopha Marthalera to wzorcowy przykład teatru postdramatycznego – spektakle Szwajcara można oglądać z książką Hansa-Thiesa Lehmanna w ręku, odkreślając po kolei

4. Wzorowe czytanie przez nauczyciela fragmentu baśni dotyczącego pierwszego kontaktu Muminków z teatrem... • Przed przeczytaniem tekstu nauczyciel prosi, by dzieci

Oczywiście jest, jak głosi (a); dodam — co Profesor Grzegorczyk pomija (czy można niczego nie pominąć?) — iż jest tak przy założeniu, że wolno uznać

Wdzięcz- ność wyrażana przez Mamę Sharon w stosunku do mężczyzn z Open Hearts Open Minds, ukazuje im, że mają coś cennego do ofiarowania w tej relacji.. Nie tylko przyjmują

Inne niesteroidowe leki przeciwzapalne (NLPZ) i kortykosteroidy: jednoczesne stosowanie innych niesteroidowych leków przeciwzapalnych lub kortykosteroidów o działaniu ogólnym

Przyjmujemy więc, że teatr, wbrew temu, co twierdzą niektórzy jego teoretycy i praktycy (Dudzik 2007; Kosiński 2015; Suzuki 2012; Balme 2016), nie ma swojej istoty, a to,

A nie lubię, bo osądzanie sztuki jest sprawą bardzo prywatną, tak samo jak tworzenie sztuki, kiedy więc przychodzi mi swoje prywatne sądy uzgadniać z prywatnymi sądami

W Żywocie protopopa Awwakuma również w niektórych scenach pojawia się ciżba, ale istotny jest też aktor prowadzony pieśnią.. Wyłania się on