• Nie Znaleziono Wyników

Praca i działalność w opozycji - Zbigniew Stachnik - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Praca i działalność w opozycji - Zbigniew Stachnik - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ZBIGNIEW STACHNIK

Miejsce i czas wydarzeń Szczecin, PRL

Słowa kluczowe Projekt Wagon 2010, praca, PRL, UB, drugi obieg, wolne słowo, NSZZ "Solidarność"

Praca i działalność w opozycji

Do [19]81 roku pracowałem w stoczni. Oczywiście zostałem ze stoczni zwolniony na podstawie artykułu „O powszechnym obowiązku obrony PRL”, punkt trzeci – to jest taki piękny punkt, gdzie było napisane: „i inne”, więc można było przykleić wszystko dosłownie. Później przepracowałem dziewięć miesięcy w stacji krwiodawstwa. Jak zaczęli naganiać ludzi do uczestnictwa w pochodzie pierwszomajowym, dyrektor mnie zaraz zawołał na dywanik. Powiedział, że nie chcą mi robić tego samego, co mi stocznia zrobiła, więc żebym się zwolnił, [i] się zwolniłem. Zacząłem pracować w zakładach graficznych na ulicy Oddziałowej. Prawie pięć lat przepracowałem, miałem dostęp do farby drukarskiej, czcionek, papieru, więc to specyfiki dla ludzi potrzebne.

Był też taki drugi koleś w długich włosach. Z racji tego, że ja byłem na świeczniku, więc on był w reklamówkach obładowany i nie obszukiwano go. On przychodził i się dostarczało po prostu. Podczas pracy w zakładach graficznych pięcio- czy sześciokrotnie przyjeżdżał ubek po mnie, brali mnie na Małopolską i raz proponowano oczywiście współpracę, żebym nie prowadził dalej działalności wywrotowej, i tak dalej; ja powiedziałem: „Proszę mi to udowodnić”. Oczywiście ani razu nie udowodniono. Raz mnie wiozą, zatrzymali się przed pasami i zakonnica przechodziła. Po przejściu zakonnicy ruszyli i wpadli w poślizg, zaczęli bluzgać, że jak zakonnica przejdzie, to po prostu tak jak czarny kot przed samochodem. Później zwolniłem się z tej pracy i zacząłem pracować w pogotowiu ratunkowym. To wtedy akurat zaczęły być początki – [19]88 rok – początki legalnej działalności

„Solidarności”, więc zabrałem się za organizację „Solidarności” w tym pogotowiu ratunkowym. Tam pracowała taka fajna pani Marta Osowska, niestety już nie żyje, gdzie ona w latach siedemdziesiątych pomagała upychać cichcem tych postrzelonych ludzi, żeby nie wpadli w ręce SB. Początkowo myśleli: „Dobra, przyszedł do pracy, pół roku pracuje i już zakłada związki zawodowe”, ale jak zaczęli się pojawiać ludzie z Zarządu Regionu, to od razu zmienili zdanie. [Tam] przepracowałem do 2001 roku.

Miało się parę pewnych mieszkań, do których się chodziło, się zanosiło, się uczestniczyło w mszy za ojczyznę. Między innymi słynny – chyba to był [19]82 albo

(2)

[198]3 rok – w Szczecinie pochód solidarnościowy pierwszomajowy wtrącił się w kolumnę oficjalnego pochodu. Akurat weszliśmy w Liceum Ogólnokształcące nr 1 i ten spiker komunistyczny zaczyna mówić, że idzie Liceum Ogólnokształcące nr 1, zobaczył co się dzieje i od razu zamilkł, a muzyka gra dalej.

Data i miejsce nagrania 2010-07-27, Szczecin

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Justyna Maciejewska

Redakcja Piotr Krotofil, Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

I zobaczył mnie takiego, prawie bosego, i mówi: „Synu, wsiadaj na te sanie i jedziemy do domu” I oczywiście wróciłem do tego domu, ale bez perspektyw, nie miałem

Jak drukowałem gazetę, to pierwsze egzemplarze sprawdzał redaktor, czy wszystko jest i podpisywał mi gazetę do druku. A później odstąpili od tego z czasem, bo [postawili

Dla mnie wolność, to jest wolność wyboru, religii, zapatrywań i w pewnym sensie – [ale] nie do końca – zachowań, i też żeby po prostu inna osoba nie narzucała

Przede wszystkim być wolnym, to mieć swoje zdanie, wypowiedzieć po prostu to, co się potrafi i umie, a z drugiej strony być wolnym od narkotyków, od alkoholu, od

I było przedsiębiorstwo, które nazywa się Ruch, które było takim obligatoryjnym dystrybutorem prasy, które brało te rzeczy za dość duże pieniądze z dość miernym

[Siedziba PAX-u] to były dwa pokoiki, jak się wchodzi do budynku tego pałacu [na obecnej Bernardyńskiej], po prawej stronie taki był jak gdyby piętrowy budyneczek i tam na parterze

Wszyscy, dzieci, zbieraliśmy złom, butelki, makulaturę, żeby cukierka sobie kupić, czy batona, bo nie zawsze rodzice mieli pieniądze, żeby na takie łakocie dać 2 złote.

A ja mówię: „Słuchaj, jutro przyjadą panowie i ci nie pozwolą mnie zatrudnić.. Nie będę miał do ciebie pretensji, bo zdaję sobie sprawę, że to nie od