• Nie Znaleziono Wyników

Tadeuszowi Kościuszce w rocznicę bitwy pod Maciejowicami

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Tadeuszowi Kościuszce w rocznicę bitwy pod Maciejowicami"

Copied!
68
0
0

Pełen tekst

(1)

212829 I

TADEUSZOWI K O Ś C I U S Z C E

W R O C Z N IC Ę BITWY P O D MACIEJOWICAMI

□ □ □

W Y D A W N IC T W O Z B IO R O W E Z OBRAZK AM I

C IE S Z Y N 1 9 0 6 ,

D R U K l N A K Ł A D D R U K A R N I „T O W A R Z Y S T W A D O M U N A R O D O W E G O “ (P . M IT R Ę G A ).

(2)

. '.' : : ' i '?'':. ''- 1' ■'

.

(3)

TADEUSZOWI K O Ś C I U S Z C E

W R O C Z N I C Ę BITWY P O D M AC I E JO W I CA M I

□ □ □

W Y D A W N I C T W O ZB IO R O W E Z OBRAZKAM I

O O

CIESZY N 1906,

D R U K I N A K Ł A D D R U K A R N I „ T O W A R Z Y S T W A D O M U . N A R O D O W E G O “ (P . M IT R Ę G A ).

(4)

lüh ko i r

I h f

X

■K~tp

w ,

(5)

SZ K O S C l ^

(6)

..

(7)

M a rya Konopnicka.

W Ą TPIĄC YM .

O nie m ó w c ie , o nie w ierzcie, Ż e O jc z y z n a w g ro b ie !

M y ją żyw ą, m y ją całą, D u c h a P o lsk i, P o lsk i ciało M am y, b racia, w so b ie .

O nie m ó w c ie , o nie w ierzcie, Z e P o lsk a z a b ita !

O n a d y szy , o n a ro śn ie

W każd ej b o r ó w naszej so śn ie , W k a ż d e m ziarnie żyta.

O n a złoci się n a łanie W k a żd y m p sz e n n y m kłosie.

K w itnie w kw iatach n a sz y c h b ło n i W jasn y m sie rp ie łąk ą d zw o n i, B łyska w jasn ej kosie.

O n a żyje w tej sie rm ię d z e , W tej siw ej su k m a n ie ,

C o n a p ie rsiach n a sz e j w iary R acław ickiej d o jd z ie m iary, G d y c h ło p w p o lu stanie.

(8)

— 6 —

W tym P ia sto w y m żyje p łu g u , C o nam u g o r o rze,

W m o d ła c h żyje te g o lu d u , C o , czek ając z n ie b a c u d u , W o ła : „Ś w ięty B o ż e ! “ W tej fujarce ro z śp ie w a n e j W w ie c z o ro w ą ciszę ;

W stu le tn ie g o sk azce d ziad a, W p ieśn i, k tó rą m atka składa, O d y d ziecię k o ły sze.

Z ia rn o ju tra o n a sieje P o czarn y ch u g o ra c h ,

S k o w ro n k o w e g n ia z d a ściele, B rząk a w stare k arab ele, W n asz y c h białych d w o ra c h . O nie m ó w cie, o nie w ierzcie, Ż e O jc z y z n a w g r o b i e !

M y ją żyw ą, m y ją całą, P o lsk i d u c h a , P o lsk i ciało, M am y, b racia, w s o b i e !

Jed en ze zn ak o m ity ch p is a rz y polskich L u c y a n Siem ieński, pisząc ż y c io ry s T a d e u sz a K ościuszki, po w ied ział o nim, że jeśli nie b y ł nam z b a w c ą , b y ł nam w zo rem . A m y p a ­ trz ą c na św ietlan ą, pro m ien n ą p o stać, śm iem y

H. Wierzba.

*

(9)

— 7 —

tw ierd zić, że W z o r e in n a m i e s t, a i Z b a w c ą .

W z o r e m nam j e s t : bo ż y w o t sw ój c a ły p o św ięcił O jczy źn ie i N aro d o w i. Od p ie rw ­ sz y c h sw y c h p o stę p k ó w sam o d zieln y ch po dni o sta tn ie ży cie jego b y ł o : c z y n e m . C h ło ­ pcem c z e rp a ł w ied zę i z y s k iw a ł nau k ę po to, b y się k ie d y ś N aro d o w i p rz y s łu ż y ć ; a k ied y n a d sz e d ł cz a s p ró b y , k ie d y O jczy zn a sy n ó w sw y c h pod b ro ń p o w o ła ła , on s ta w a ł w o b ro ń ­ c ó w sz e re g a ch , m iłość O jc z y z n y pieczęto ­ w a ć k rw ią . G o rą c y m iłośnik w olności, gdy w dom u u m ilkły o rężn e zm ag an ia, o w olność sz e rm ie rz y ć szed ł m ięd zy o b cy ch , b y le jeno z a w s z e sta w a ć w o b ro n ie uciśn io n y ch i nie- w o ln y ch .

Z b a w c ą nam jest. C hoć mu nie b y ło da- nem uw olnić O jc z y z n y od n aje ź d ź cz y c h w ro ­ gów , to jednak z o sta w ił N aro d o w i ta k ą pu­

ściznę d u ch o w ą, taki te sta m e n t, że N aró d o d ­ rodzić się m usi i o d z y sk a ć , co stra c ił, jeśli p u ściznę jego p rzejm ie do d u sz i p rzek u je w c z y n y , jeśli pełnić b ęd zie te sta m e n te m z n a ­ czone w sk a z a n ia . Co za te s ta m e n t? jakie p rz y k a z a n ia ?

M ickiew icz m ó w ił: „ p ra w d z iw a siła leży tylko m ię d z y p ro sty m ludem i w d e c y d u ją ­ cy ch chw ilach g ło s w y jd z ie od n ieg o “ . K o­

ściu szk o p rz e d M ickiew iczem na pół w ieku na lud ro ln y i ro b o czy , ja k o na fundam ent p rz y sz ło śc i w s k a z a ł. On p o w o łan iem ludu w sz ereg i w a łc z ą c y c h o P o lsk i w olność, g o rą c ą tro sk ą o jego p o trz e b y , se rd e c z n em u m iło w a ­

(10)

- 8 -

niem p o k rz y w d z o n y c h i u p o śled zo n y ch w a r s tw — zaznacza}, że n aró d , k tó r y chce n ależy cie ro zw ijać się, m usi c a ły s ta w a ć d®

w alki, że lud w ręce sw o je m usi objąć s te r i k ie ro w n ic tw o rząd ó w . K osy ra c ła w ic k ie d a ły poznać, że w ludzie je st siła n ie sp o ż y ta , a p rzełam an ie ty c h ciężkich w a ru n k ó w , w ja ­ kich lud p ozostaje, s tw ie rd z a w y m o w n ie , że to m oc p rz e p o tę ż n a a niezłom na.

I w ła śn ie w e w sk azan iu n a lud tk w i isto ­ tn a tre ść idei K ościu szk o w sk iej, w niem leży zn aczen ie N aczelnika.

D uch ja s n y N aczelnika, p a trz ą c n a d zi­

siejsze N arodu O drodzenie, ra d o w a ć się m usi i c ie sz y ć : bo oto w sch o d zi sie w Je g o m yśli, plon w z ra s ta Jeg o idei. W iek p rz e sz ło , z m a ­ gając się o najisto tn iejsze sw e p ra w a , n a ró d nie upadł, ale z a h a rto w a ł się w w a lc e i u m o ­ cn ił; p oznał, że jed y n ie n a w ła s n y c h m ożna polegać siła c h ; p rz e k o n a ł się, że k a ż d e ro z ­ d rab n ian ie i k a ż d y ro zd ział gotuje jeno zgubę, g łęb i p rzep aść.

C o ra z doniosłej w n aszem życiu p o lity - • cznem brzm i n u ta n a ro d o w a ; ru ch n a ro d o w y z a ta c z a cze m ra z sz e rs z e k rę g i; rozdźw ięki, jakie istn ia ły m ięd zy p o szczególnem i w a r ­ stw a m i sp o łe c z e ń stw a , zw o ln a się z a c ie ra ją ; p rz y w a rs z ta c ie p ra c y staje z a ró w n o m ie ­ szczan in jak robotnik, inteligent jak w ło ś c ia ­ nin.

I w m iarę, jak ro sn ą n asze siły w e w n ę tr z ­ ne, w d om ach w ro g ó w w z m a g a się b e z ła d i

(11)

g _

a n arch ia. R o sy a stoi w ogniu w e w n ę trz n y c h w aik , A u stry a w ik ła się i zm a g a z c o ra z sil­

niej pulsującem i ideam i sam odzielności po­

szczeg ó ln y ch n a ro d ó w ; N iem cy sam o tn e w polityce europejskiej, o p u szczo n e p rzez sp rz y m ie rz e ń có w .

N igdy nie b y ło w dziejach p o ro zb io ro - w y ch P o lsk i tak osobliw ej dla nas chw ili. R ó ­ w n o cześn ie ze w z ro ste m idei n aro d o w e j co­

raz w ięcej zw olenników , c o ra z bard ziej ż y ­ w o tn iejszą staje się m y śl o sam odzielności dw u dzielnic o jc z y z n y : K ró le stw a P o lsk ieg o i G alicyi. W sz y stk ie stro n n ic tw a narodow 'e te p o stu la ty p rz y ję ły jako z a sa d n ic z e z ró- w n o czesn em żąd an iem n ad an ia p ra w p o lity ­ czn y ch n a jsz e rsz y m m asom .

R ó w n o cześn ie ze w z ro s te m idei n a ro d o ­ w ej c o ra z bujniej ro zw ijają się s to w a rz y s z e ­ nia, m ające n a celu o św ia tę n a ro d o w ą w śró d ludu. „M acierz sz k o ln a “ w K ró lestw ie P o l- skiem , „ O ś w ia ta “ na L itw ie i U krainie, „T o ­ w a rz y s tw o s z k o ły lu d o w ej“ w G alicyi,

„ S tra ż “ w K sięstw ie, a tu na Ś ląsk u „M acierz sz k o ln a “ — to b o jo w n icy o lud, sz e rm ie rz e n a ro d o w y c h dążności.

R ocznice n a ro d o w e , to n ietylko uczczen ie pam ięci n a sz y c h w ielkich, ale ta k ż e dzień o b ­ rachunku naszej p ra c y , n asz y c h sił. I choć o b rach u n ek n asz w y p a d a p o m yślny, choć na k ażd y m k ro k u w id zim y podniesienie się n a ­ rodu pod w zg lęd em o ś w ia to w y m i g o s p o d a r­

czym — nie w olno nam n ig d y m ó w ić: już

(12)

- 10 —

dość! P a m ię ta jm y , że w ła śn ie z pow odu w 'zm ozenia się n a sz y c h sił, n iep rzy jaciele u- ż y ją w szelk ich śro d k ó w , ch o ć b y n a jsro ż sz y c h i n ajn ieg o d ziw szy ch , dla n aszeg o zg n ęb ien ia i zgniecenia. A dla o d p a ro w a n ia cio só w i r a ­ zó w sta ć nam trz e b a na p o ste ru n k a c h społem , w y trw a le a silnie.

o O ° ---

F ra n ciszek Popiołek.

T A D E U SZ K O Ś C I U S Z K O .

K ościuszko u ro d ził się w roku 1746 w M e- re c z ó w sz cz y ź n ie n a L itw ie, w ty m kraju, k tó ry d o b ro w o ln ie p o łączy ł się z P o ls k ą i w ciągu w iek ó w , b e z żad n eg o p rz y m u su i g w a ł­

tu, p rz e sią k ł p o lsk o ścią do tego stopnia, że z niego w y s z e d ł n a jw ię k sz y p oeta polski i je ­ den z n a jw ięk szy ch b o h ateró w .

K ształcił się K ościuszko w szkole w o jsk o ­ w ej w W a rs z a w ie . U k o ń czy ł ją po 4 latach z n a jw y ż sz y m stopniem w o jsk o w y m , jaki w niej m o żn a b y ło o trz y m a ć , poczem w y je c h a ł do A m eryki. T am w ła śn ie w te d y ro z g r y ­ w a ła się jed n a z n ajp am iętn iejszy ch w a lk w dziejach św ia ta . M a ła g a rs tk a ludności, b ez o rg an izacy i i b ez w o jsk a z r y w a ła się do w o jn y p rz e c iw potężnem u p ań stw u , b ro n iąc się p rzed uciskiem i w y z y sk ie m . A m e ry k a ­

(13)

— l i ­

nie zap rag n ęli zrz u c ić z siebie jarzm o an g iel­

skie. T am „dlugiem i, w iern em i i -cenrem i z a słu g a m i“ w e d łu g s łó w k o n g resu a m e ry ­ k ańskiego, z d o b y ł sobie stopień g e n e ra ła i p o w szech n e uznanie. D ziś w sto licy S ta n ó w Z jednoczonych stoi jego pom nik w zn iesio n y p rz e z n aró d , jako jed n em u z ty ch , k tó rz y się najw ięcej p rz y c z y n ili do w y w a lc z e n ia w o ln o ­ ści. P o w o jn ie w ró c ił do k raju , gdzie w k ró tc e jego w ie d z a i zdolności w o jsk o w e s ta ły się p o trzeb n em i dla o b ro n y O jc z y z n y p rzed w ro g iem . T u b o w iem za c z ęto się już pow oli o trz ą s a ć z pod n ien aw istn ej p rz e w a g i m o ­ sk iew sk iej, już S ejm C ztero letn i, k tó ry w z ią ł sobie za zad an ie p rz e b u d o w an ie p a ń stw a na n o w y ch p o d sta w a c h , u ch w alił, że m a b yć w y s ta w io n a arm ia, zło żo n a z e 100 ty się c y ż o łn ierzy . Z aczęto tę arm ię org an izo w ać.

K ościuszko z o sta ł w niej m ia n o w a n y g e n e ra ł m ajorem . G o to w a ła się w o jn a, u s ta w y 3-go m aja trz e b a b y ło bronić p rzed sp ó łk ą k o n ­ fe d e ra tó w ta rg o w ic k ic h z c a ro w ą , k tó ra po­

sta n o w iła obalić k o n sty tu c y ę , p o n iew aż ta m ogła p o d źw ig n ąć p ań stw o , p rz y w ró c ić mu d a w n ą św ietn o ść, a c a ry c a m o sk ie w sk a K a­

ta rz y n a nie c h ciała do teg o w żaden sposób dopuścić.

W o jn a w y b u c h ła w cześn iej, nim 100 t y ­ sięczn a arm ia m o g ła się z o rg an izo w ać. P r z e ­ ciw k o 64 ty sią c o m M oskali stan ęło zaled w ie 17 ty się c y . P om im o n ad z w y c z ajn e j w a le c z ­ ności, jak ą się o d z n a c z y ł K ościuszko, w o jn a p rz y b ra ła w k ró tc e n iep o m y śln y o b ró t, z w ła ­

(14)

- 12 -

sz c z a g d y niem iecki książę, k tó reg o , z p o ­ w o d u p o k re w ie ń stw a z jed n ą m a g n ack ą ro ­ dziną, p o staw io n o na czele części w o jsk a, o k a z a ł się zu pełnie nieudolnym , a w re sz c ie z a c z ą ł w p ro s t z d ra d z a ć i szk o d zić P olakom . W końcu i sam król, sla b y i b ez ch a ra k te ru , pogodził się z R o sy ą. W w o jsk u , k tó re szło n a usługi R osyi, nie m iał co robić K ościuszko.

W ra z z innym i g en e ra ła m i w z ią ł d y m isy ę, w y je c h a ł do F ra n c y i, a w ró c ił dopiero w te ­ dy, g d y n a d e sz ła zn o w u sp o so b n o ść w alk i z w ro g iem . P o d w p ły w e m g w a łtó w i ucisku ro sy jsk ieg o z a c z ą ł się w k raju ruch, m a ją c y n a celu pozbycie się n ie p ro sz o n y c h op iek u ­ nów , p rz y g o to w a n o p o w sta n ie p rz e c iw R o- syi. N aczelnikiem jego z o sta ł K ościuszko.

24. m a rc a 1794 r. n a ry n k u k ra k o w sk im , z ło ­ ży ło w ojsko polskie w ra z z w o d zem sw oim p rzy sięg ę, że będzie w a lc z y ć w o b ro n ie w o l­

ności, sw o b ó d i n iepodległości n aro d u . P ie r w ­ sze zetk n ięcie się z w ro g ie m pod R a c ł a w i ­ c a m i sk o ń czy ło się św ietn em z w y c ię stw e m polskiem . Z a w d zięczał je K ościuszko g łó w ­ nie dzielności c h ł o p ó w z K r a k o w s k i e- g o u zb ro jo n y ch w k o sy . Na ten lud też zw ró c ił te ra z szczeg ó ln ą u w a g ę ch cąc tę n aj­

liczniejszą w a r s tw ę wrciągnąć do w a lk i za O j­

czy zn ę i z a ra z e m ulżyć jej losow i. T en cel m ia ły jego z a rz ą d z e n ia w y d a n e w t. z. m a- n i f e ś c i e p o ł a n i e c k i hi, w k tó ry m z je ­ dnej s tro n y p o l e c i ł s z l a c h c i e z b r o j e - n i e l u d u , z d r u g i e j z a ś p r z y z n a w a ł c h ł o p o m u I g i, j a k w o l n o ś c i o d p ań-

(15)

- 13 -

s z c z y z n y d l a t y c h , c o w e z m ą u- d z i a l w w o j n i e , d l a w s z y s t k i c h z m i e j s z e n i e d n i r o b o c i z n , g r o ż ą c k a r ą t y m , k t ó r z y b y s i ę j a k i e j ś k r z y w d y n a w ł o ś c i a n a c h d o p u - s z c z a l i . Sam p rz y w d z ia ł ch ło p sk ą su k ­ m a n ę , chcąc p o kazać, jak w y so k o ceni ten s ta n i jak w ielk ą w a g ę p rz y k ła d a do p o z y sk a ­ n ia go dla s p ra w y n aro d o w ej. D alsze lo sy

nie p o zw o liły m u ro z w in ą ć w całej pełni te ­ go planu i dokonania całk o w iteg o u w ła s z c z e ­ n ia w ło ścian , o czem p ra w d o p o d o b n ie K ościu­

sz k o m y ślał. Do w o jn y bow iem w m ieszał się ta k ż e k ró l p ruski. T en o b a w ia ł się, że P o la c y o d b io rą m u to, co z a b ra ł b e z p ra w n ie w p ie rw sz y m i drugim ro zb io rze. K ościuszko z n a la z ł się w o b ec n iep rzy jaciela, k tó re g o siły b y ły kilk an aście ra z y w ię k sz e niż jego.

W p ra w d z ie zd o łał odpędzić z pod W a rs z a w y P ru s a k ó w o b leg ający ch m iasto, ale b itw a pod M aciejaw icam i sk o ń c z y ła się jego klęską.

S a m ra n n y d o sta ł się do niew oli, a g d y jego z a b ra k ło , p o w stan ie upadło, sk o ń c z y ła się

„ n a jsłu sz n ie jsz a ze w sz y stk ic h w ojen, p o d ­ ję ta dla s p ra w y najpiękniejszej i n ajsła w n ie j­

sz e j, jak ą n a ró d m iał do o b ro n ie n ia “. N a stą ­ p ił-w n e t trz e c i ro zb ió r P olski.

J e ń c a o sadzono w tw ie rd z y p e tro p a w ło w - sk iej, gdzie p o zo stał aż do w stą p ie n ia n a tro n P a w ła I. C ar o dw iedził go w w ięzieniu i o- ś w ia d c z y ł m u, że je st w olnym . „N igdym nie u b o le w a ł n ad losem w ła sn y m , o d e z w a ł się K ościuszko, ale n igdy ubolew ać nie p rz e sta n ę

(16)

— 14 —

n ad losem O jc z y z n y m ojej; o bym b y l raczej zapo m n ian y a O jczy zn a m oja w o ln ą z o s ta ła “ . P o u z y sk an iu w o ln o ści w y je c h a ł zn o w u do A m eryki. W e w s z y s tk ic h k ra ja c h , p rz e z k tó ­ re p rz ejeżd żał, p rz y jm o w a n o go o w acy jn ie jako n ajw ięk szeg o z P o lak ó w . M ajątek, k tó ­

ry m u rz ą d a m e ry k a ń sk i d a ro w a ł w n ag ro d ę za zasłu g i, p rz e z n a c z y ł n a w y k u p M u rz y n ó w ina o b d arzen ie ich w olnością, „n a udzielanie im nauki rzem io sł lub innej, na w d ra ż a n ie ich w obow iązki m oralności i o b y w a te lsk ie , a b y byli obro ń cam i sw ojej w olności, sw e g o k raju i do b reg o p o rząd k u sp o łe c z n e g o “. Nie d ziw ted y , że zn a k o m ity h isto ry k a m e ry k a ń sk i p o ­ w ied ział o nim, i ż m a ł o j e s t w A m e r y c e i m i o n t a k c z c z o n y c h i m a ł o l u d z i m a t a k w i e l k i e p r a w o d o p o w s z e ­ c h n e j w d z i ę c z n o ś c i ty ch , k tó rz y s k ła ­ dają ho łd z a słu ż o n y d o b ro czy ń co m rodzaju ludzkiego. Z A m eryki w ró c ił, g d y o tw ie ra ła się znow u m ożność słu żen ia O jczyźnie. F ra n - c y a o k a z y w a ła sk ło n n o ść w y stą p ie n ia w o- b ro n ie P olski. T w o rz y ły się 1 e g i o n y p o 1 - s k i e , k tó re m iały n a razie słu ż y ć F ra n c y i, b y potem z jej p om ocą w a lc z y ć o sw o ją nie­

podległość. K ościuszko in te re so w a ł się ż y w o losam i legionów , p rzez jak iś c z a s m iał n a w e t nadzieję u z y sk a n ia czeg o ś p rz e z F ra n c y ę , ale nie chciał b ynajm niej, a b y P o la c y p rzelew ali k re w sw o ją za cu d zą sp ra w ę , b e z w y ra ź n e g o poży tk u dla O jczy zn y . D latego, g d y N apoleon z a m ie rz ał ro zp o cząć w o jn ę z A u s try ą i, o c e ­ niając d o b rze zn aczen ie K ościuszki w P o lsce,

(17)

— 15 —

sta ra ! się go zjed n ać dla siebie i w y s ia ć do P o lsk i, a b y tam d ziałał n a jego k o rz y ść , po­

s ta w ił m u K ościuszko w aru n k i. C e sa rz m iał p rz y rz e c , że o d b u d u j e P o l s k ę i ż e c h ł o p i w t e m p a ń s t w i e o t r z y m a j ą w o l n o ś ć i t ę z i e m i ę , k t ó r ą p o s i a ­ d a j ą , n a w i e c z y s t ą w ł a s n o ś ć . N a­

poleon o d rzu cił te w a ru n k i i K ościuszko po­

z o sta ł w P a ry ż u . G d y za ś potem N apoleon u p ad ł, a zw y c ię sk i c a r A lek san d er o k a z y w a ł ży c z liw o ść dla K ościuszki, ten chciał s k o rz y ­ sta ć z tego, znow u nie dla siebie, ale dla O j­

c z y z n y . P ro s ił ca ra , a b y się ogłosił królem P o lsk i z k o n s ty tu c y ą w olną, a b y k a z a ł o tw o ­ rz y ć s z k o ły na k o szt rząd u do n au czan ia w ło ­ ścian, a b y n iew ola ich b y ła zniesiona w ciągu lat dziesięciu i a b y u ż y w ali sw eg o m ien ia z p ra w e m zupełnej w łasn o ści. A lek san d er o- św ia d c z a ł się w odpow iedzi z jak n a jle p sz y ­ mi zam iaram i dla P olski. P o lity k a jed n ak k a ­ z a ła inaczej. K ongres w ied eń sk i w r. 1815 s tw o rz y ł K ró lestw o P o lsk ie w szcz u p ły c h g ra n icach , z k tó reg o w y łą c z a n o n ad to jego ściślejszą o jczyznę, L itw ę.

W id ząc spaczenie sw y c h planów , w y je ­ ch ał K ościuszko do S z w a jc a ry i, gdzie na z ie ­ mi w olnej p rzep ęd ził resztk i ży cia. M ieszkał ,w S o la rz e u ro d zin y Z eltn eró w . 2 y ł o to czo n y p o w szech n y m szacunkiem i ży czliw o ścią, do o statn ieg o tchnienia sw eg o m y ślą c o ty c h n aj­

u b o ższy ch , upo śled zo n y ch chłopkach. W y r a ­ zem teg o je s t jego te sta m e n t, w k tó ry m n a - d a ł w sz y stk im w ł o ś c i a n o m sw o jej w si

(18)

— 16 -

Siiedmowie w o l n o ś ć o s o b i s t ą o r a z p r a w o w ł a s n o ś c i p o siad an y ch g ru n ­ tó w i zag ró d . U m a rł 15. p aźd ziern ik a 1817 r..

Z w łoki z a b a lsa m o w a n e złożono w g ro ­ b ach k ró le w sk ic h na W a w e lu , a lud n a p a ­ m iątk ę u sy p a ł w sp a n ia łą m ogiłę i w niej z ł o - . ż y ł ziem ię z e b ra n ą n a polach bitew .

S e rc e sp o c z y w a w m uzeum n a ro d o w e m w R ap p ersw y lu . T am ta k ż e zn ajduje się s p o ro pam iątek po K ościuszce. T am , na d ziedzińcu stoi pom nik, o rz e ł z ro zw in iętem i skrzydłam i,, w s p a rty n a kolum nie m a rm u ro w e j, a n a p o d ­ sta w ie pom nika w czte re ch ję z y k a c h n a p is :

„D uch P o lsk i, n ie sp o ż y ty stu letn ią k r w a w ą w alk ą, p ro te stu je p rz e c iw ciem iężącej go p rzem o cy i z w olnej ziem i S z w a jc a ró w p rz e ­ m aw ia do sp raw ied liw o ści B o g a i ś w ia ta “ .

oO°---

MACIEJO W ICE.

D nia 6. p a ź d z iern ik a o godz. 5 ran o z o b o ­ zu w M o kotow ie w y ru s z y ł N a jw y ż sz y N a­

czelnik do oddziału, k tó rem u p rz e z n a cz o n e b y ło zlać k rw ią sw o ją pola m aciejo w ick ie.

J e c h a ł konno, s a m o w tó r z ad iu tan tem sw oim N iem cew iczem . Nie z a trz y m u ją c się nigdzie, zam ieniając konie ch ło p sk ie po d ro d ze, g a lo ­ pując ciągle, o godzinie 5-ej popołudniu s ta ­ nęli w O krzei, gdzie b y ła k w a te ra g łó w n a drobnego k o rp u su polskiego.

(19)

— 17 —

O d d ział ten m iał w a ż n e zad an ie p rzed so ­ bą. W p ie rw sz y c h d niach p aźd ziern ik a p rz e ­ p raw ił się b y ł na p ra w y b rz e g W isły 16-ty- sięczn y o d d ział ro sy jsk i F e rse n a . R uchem ty m p rzeciął on k o m u n ik acy ę W a rs z a w y z L u b e lsk ie m ; sta w a ł się te ż ró w n o cześn ie b a r ­ dzo n ieb ezp ieczn y p rz e z to, że m ógł się te ­ raz bez w ielkiej tru d n o ści p o łączy ć ze s to ją ­ cym n ad B ugiem k o rp u sem S u w o ro w a . Z p o ­ łączen ia za ś ty c h d w ó ch o d d ziałó w u ro sła b y arm ia, ' k tó rej siły polskie o p rz e ć b y się nie z d o łały . T o też k o n ieczn o ścią nieuniknioną dla w o d z a polskiego b y ło s ta ra ć się o z a g ro ­ dzenie drogi F e rse n o w i, rozbicie go i w r z u ­ cenie z p o w ro tem do W isły .

O m ów ienie tego planu b y ło z a p e w n e tr e ­ ścią ra d y w ojennej, ja k a się o d b y ła w O krzei z a ra z po p rz y b y c iu N aczelnika. U c z e stn ic z y ­ li w niej d o w o d z ą c y w O krzei g e n e ra ł S ie ra ­ k ow ski i g e n e ra ł P o n iń sk i, k tó ry tu p rz y b y ł od sw eg o , liczącego 3,500 ludzi, k o rp u su w obozie n ad W iep rzem rozłożonego. P o n a ­ radzie P o n iń sk i w ró c ił do sw eg o oddziału, k tó ry m iał się w chw ili sto so w n ej z k o rp u ­ sem g łó w n y m p o łączy ć, o d d ział zaś S ie ra ­ k o w sk ieg o pod k o m en d ą K ościuszki w y r u ­ s z y ł n a z a ju trz w k ieru n k u M aciejow ic.

D nia 7. p aźd ziern ik a m a ła a rm ia polska p o sz ła p rz e z Ż elechów do K o rty n icy . C zas b y ł piękny, żo łn ierz w e so ły , śp ie w a ją c y ; sm u ­ tn y b y ł ty lk o w id o k obu ty c h z ra b o w a n y c h m iejscow ości. W K o ry tn ic y w ie c z o re m s ta ­ w ił się m ajo r M olski, p rz y s ła n y do D ą b ro w ­

2

(20)

18 -

sk ie g o z p rz y je m n y m rap o rte m o z w y c ię ­ s tw ie , odniesionem n ad pułkow nikiem p ru ­ sk im S zek u ly m pod B y d g o sz c z ą i o zajęciu te g o m iasta.

W iad o m o ść ta, w o jsk u udzielona, o ż y w iła d ucha. D zień n a s tę p n y b y ł d ż d ż y s ty ; w ojsko w y p o c z y w a ło . D nia 9-go p rz y b y ł oddział, w y s ła n y p rz e z Z ajączk a z W a rs z a w y . K o­

ściu sz k o sp ieszy ł się w id o czn ie p rzez o b aw ę ru ch u S u w o ro w a . O godz. 9-ej z ra n a w ojsko ru sz y ło , o 4-ej popołudniu, w y s z e d łs z y z la­

su , p rzy b liżać się za c z ęło do w si O ronne.

O czo m p rz e d sta w ił się w oddaleniu o b ó z nie­

p rzy jacielsk i, sz e ro k o ro z c ią g n ię ty nad W i­

s łą , pełen g łuchego g w a ru p o m ieszan y ch g ło ­ s ó w ludzkich i rżen ia koni. K ościuszko z k il­

ku ułan am i i N iem cew iczem w y s u n ą ł się n a ­ p rzó d dla ro zp o zn an ia p o z y c y i; z a s z ła u- ta rc z k a z kozakam i, ale o 5-ej w s z y s tk o się u sp o k o iło ; b ata ljo n y i ja z d y z a ję ły w sk a z a n e so b ie sta n o w isk a ; N aczelnik ro z k a z a ł sy p ać w a ły do b a te ry i, lecz noc z a sk o c z y ła , g d y je le d w o zaczęto . P o d w o jo n o c z a ty ; c a łe w o j­

sk o z o sta ło p rzez noc pod bronią. A rm ia p o lsk a zajm o w a ła linię od w si O ro n n a pod Z am ek, d zisiejsze P o d z a m c z e .

D ow odził p ra w e m sk rz y d łe m K am ieński, śro d k iem S ie ra k o w sk i, lew em K niaziew icz.

S iła liczebna wmjska polskiego w y n o s iła 8500 g łó w w o b e c 16 ty s ię c y F e rse n a .

N aczelnik u d ał się na Z am ek, gdzie z a ­ ż y ł k ró tk ieg o sp o czy n k u . Z a ra z po p ó łnocy w s ta ł i w y d a ł ro z k a z do P o n iń sk ieg o , ab y z

(21)

— 19 -

„n ajw ięk szą pilnością w m a rs z u “ z d ą ż a ł do połączen ia z a rm ią głów ną.

O godzinie tr z y k w a d ra n s e n a p iątą ra n o pam iętnego dnia 10. p aźd ziern ik a o z w a ł się p ie rw sz y s trz a ł d z ia ło w y ze s tro n y ro s y j­

skiej; o w sc h o d z ie sło ń ca a rm ia ro sy jsk a sta ła już w szy k u bo jo w y m . W o jsk o polskie w k ró tc e do jego p rzy jęcia b y ło g o to w e. W m inutę K ościuszko b y ł już na koniu, a sp o ­ strz e g łs z y w io sk ę, o k tó rą się lew e skrzs^dlo op ierało , b y jej nie opanow ali ro sy ja n ie , k a ­ zał zapalić. W n et w z n o sz ą się k łę b y c z a r ­ nego d y m u ; w ie śn ia c y i k o b ie ty z dziećm i, b y dło, p tactw o ucieka w e w sz y stk ie s tro n y , napełniając p o w ie trz e lam entem .

P ie rw s z y u d e rz y ł D en isó w siłą p rz e m o ż ­ ną n a lew e sk rz y d ło polskie i dwra k ro ć z o s ta ł bag n etam i o d p a rty . Nie długo C h ru sz c z ó w , p rz e sz e d łsz y p rz e z b ag n a, u sta w ił sw o je b a - te ry e i p o słał D en iso w o w i posiłki: c a ły pułk d ra g o n ó w sm oleńskich o ra z bataljon g re n a - d y e ró w kijow skich. W ięc i śro d e k w o jsk a polskiego z n alazł się w ogniu.

Je d n o cześn ie zb liż y ły się pow olnie sz ereg i ro sy jsk ie ku s k rz y d łu p ra w e m u ; F e rse n o- śm ielił się u ż y ć re z e r w y do zajęcia m ia ste c z ­ k a M aciejow ic i o cz y sz c z en ia lasu n ad rz e c z ­ ką ze strz e lc ó w . P ró b o w a ła s z a rż y jazd a polska, lecz p rz y w ita n a k a rta c z am i, z m ie sz a ła się, p ierzch n ęla i już nie p o k a z a ła się w c ią ­ gu całej b itw y . Z a g ra ły też d ziała ro sy jsk ie w ielkiego kalib ru . O g ro m n e kule z e s tra s z li­

w y m ło sk o tem , p rzed zierając się p rz e z d rz e ­ 2*

(22)

— 20 —

w a i k rzak i, ła m a ły je i o k ry w a ły sz ta b polski gałęziam i. S k o ro n iep rzy jaciel zbliżył się na s trz a ł a rm a t 12-funtow ych, od p o w ied zian o m u ; sam K ościuszko celo w ał z takim s k u t­

kiem , iż w id ać b y ło ch w iejące się szyki.

T o rm a so w p rz y su n ą ł s w ą d y w iz y ę pod zam ek. D ziała jego, w p ro w a d z a n e po desk ach na b a g n istą rów ninę, o s trz e liw a ły p ra w e sk rz y d ło polskie, lecz z ra z u bez n ależy teg o skutku, g d y ż s trz a ły z pow odu zb y tn iej b li­

skości celu g ó ro w a ły . R ach m an ó w ty m c z a ­ sem n a p ra w ia ł ro zrzu co n e m o sty na rzece O krzejce, a h rab ia T o łsto j d ą ż y ł z re z e rw ą na ty ły . D o ty ch czas p rz e z tr z y g o d zin y po- la c y czuli się dość m ocnym i w o b ec n ie p rz y ­ jaciela.

T y m c z a se m linie n iep rzy jacielsk ie zb liż y ­ ły się na s trz a ł k a ra b in o w y . A taki p o n a­

w ia ły się z n ie z w y k łą zacięto ścią, g d y T o r ­ m a so w z łą c z y ł sw ą linię z C h ru szczo w em . Ogień s ta w a ł się p rę d sz y i c o raz s tra s z n ie j­

szy. G rad kul i g ra n a tó w , g w iżd żąc nie­

ustan n ie kolo uszu, p a d a ł p o m ięd zy g a rs tk ę w o jsk a polskiego. O k ry w a ła się ziem ia tr u ­ pam i, d rg a ło p o w ie trz e od ję k ó w konania, n ikt atoli nie o p u sz c z a ł m iejsca, na k tó rem w a lc z y ć z a c z ął. Ju ż pobito konie od dział, już w y p ró żn io n o am u n icy ę. K ościuszko, p rze bieg ając linię b o jo w ą, z a g rz e w a ł do w y tr w a ­ łości i o b ie c y w a ł, że P o n iń sk i w k ró tc e n a d ­ ciągnie. Nie n ad ciąg n ął w sz a k ż e , chociaż m i­

n ę ły jeszcze tr z y lub c z te ry g o rą c e godziny.

N areszcie b a ta lio n y ro sy jsk ie, g re n a d y e r-

(23)

— 21 -

ski, sy b irsk i i m u s z k ie te ró w kurski, z ł o ż y ­ w s z y to rn istry , pła szcze, z a b ity c h i rannych pod górą, w d a r ł y się z n a s ta w io n y m b a g n e ­ tem m ię d z y piechotę polską koło zamku. W s a m y m ś ro d k u jeden batalion polski, nie m a ­ ją c ład u n k ó w , stracił cierpliw ość i ru s z y ł n a ­ przód, chcąc u d e rz y ć na nieprzyjaciela. S t r z a ­ ł y arm atn ie ścielą go pokosem i m ieszają b a t a ­ lion k o s y n ie r ó w k rak o w sk ich . Ku tej luce pu­

ś c iła się w n e t galopem jazd a nieprzyjacielska.

Chciał ją o d e p rz e ć Niem cew icz ze s z w a d r o ­ nem litewskim , lecz kula z pistoletu p r z e s z y ła m u rękę p ra w ą , a k a w a le rz y ś c i jego pierz- chnęli. Co g o rsz a , uciekł pułkow nik W o jc ie ­ c how ski, pow iadając, że musi ocalić sw oich u ła n ó w M iro w sk ich dla króla i dając zły p rz y k ła d całem u s w e m u oddziałow i, liczące­

m u p rz e sz ło 700 koni. Na le w e m sk rz y d le Ko­

peć, usiłując t o r o w a ć d rogę Kościuszce, d o ­ sta ł się do niewoli, o d e b r a w s z y t r z y ra n y ; p o z b a w io n a a se k u ra c y i a r t y l e r y a strzelała jed n ak do ostatniego naboju i kanonierow ie obracali d ziała bez z a p r z ę g ó w w ś r ó d o ta c z a ­ jącego ich nieprzyjaciela. B atalio n y m uszkie- terskie pułku D ziałyńskiego leg ły co do nogi, a linia ich r ó ż o w y c h r a b a tó w i żółtych n a ­ ram ien n ik ó w na pobojow isku ś w ia d c z y ła , że

•nie ustąpili kroku.

W ś r ó d zam ętu i rzezi, k tó ra się n ajo k ru ­ tn iejszą sta ła w p o d w ó rz u z a m k o w e m i w s a ­ m y m z am k u od sal p ię tro w y c h aż do piwnic, u k a z a ła się jazda hr. T o łsto ja na tyłach. Ko­

ściuszko przybiegł jeszcze na sk rz y d ło p r a ­

(24)

— 22 —

w e i u siło w ał u t w o r z y ć c z w o r o b o k ; na głos jego z a c z ą ł się pośpiesznie fo rm o w a ć n o w y front, ale w tem dał się s ły s z e ć głos trwogi.

O b e jrz a ła się linia i s p o s trz e g ła liczne s z w a ­ d ro n y k o n n icy nieprzyjacielskiej z a sobą.

W t e d y w s z y s t k o już b y ło stracone. Jedni rzucali b roń i padali na ziemię, w o ła ją c p a r ­ d o n u ; inni uciekali na ro zleg łą rów ninę poza polem b itw y . Na leżących rzuciła się piecho­

ta ro sy jsk a i m o r d o w a ła ich, k r z y c z ą c : „To za W a r s z a w ę ! P am iętaj W a r s z a w ę ! “ Za uciekającym i za ś puściła się w pogoń k a w a ­ l e r a .

0 godz. 1. um ilkły o statnie strz a ły . W sali zam k u Maciejowickiego, napełnionej g e n e ra ­ łami rosyjskim i, spotkali się jako je ń c y : S ie­

rakow ski, Kniaziewicz, Kamieński, Kopeć, a d ­ jutant naczelnika F is z e r i s e k r e t a r z jego Niemcewicz. Około godz. 5. c z te re ch k o z a ­ k ó w przynieśli na pikach k r w i ą zbroczonego, nieprzytom nego, śm iertelną blad o ścią o k r y t e ­ go Kościuszkę.

Dopiero o 3 i pół w K o ry tn ic y u k a z a ł się P oniński i już tylko zbierać m ó g ł rozbitków.

W y n ik i b itw y Maciejowickiej są w ia d o m e : odsłonięta W a r s z a w a w n ie c a ły miesiąc p o ­ tem z o sta ła z d o b y ta p rzez S u w o ro w a ...

J a k i p rzez kogo w z ię ty b y ł do niewoli Kościuszko — niew iadom o. Z b y t wielu jest a s p ir a n tó w do tego z a s z c z y tu i z b y t s p r z e ­ czne są ich zeznania. F e rs e n w raporcie s w y m podaje, że Naczelnik w z i ę t y z o stał do

(25)

- 23 -

niewoli p rzez trz e c h k o rn etó w , L y s e ń k ą , Su- m orodskiego i P o n o m a r o w a , o raz d w óch k o ­ z a k ó w : Toplina i L osiew a.

O b d u k a c y a pośm iertna z w ło k Kościuszki św iad czy , że cała pierś jego p o k r y ta b y ła bliznami, noga p o s z a rp a n a od o s tr z a b a g n e ­ tu, a g ło w a poraniona tr z e m a k rzy żu jącem i się cięciami. R a n y te w s k a z u ją na inny r o ­ dzaj d ram atu -— na w a lk ę z nieprzyjacielem oko w oko.

o O o --- Krystyn Opolski.

*

S ł y s z y s z głos w a l k i ? S ły s z y s z szczęk broni, Co niedaleko, tu p r z y nas g r a ?

Ja k o nam w sercu pobudka dzwoni, Ja k na bój św ię ty , na w a lk ę g n a ?

C zas nam już W staw ać i r w a ć wiązania, Co nas do o b c y c h w c ią ż w iążą, wciąż....

Oto się z o rz a z ciemni w y ła n ia I w bój n a s w z y w a , jak jeden m ąż!

Kto nie w szeregu, niech w sz e re g w sta w a , Nikogo nie śmie z b ra k n ą ć w ś r ó d nas, Nikogo nie śmie zdjąć lęk c z y o b a w a , Nikomu w olno być, niby głaz.

W a lk a się w s z c z y n a : potężna... ogromna...

R o z k a z już d a n y : pal, bij i w ie rć ! — O lb r z y m ó w a rm ia idzie niezłomna...

N aród się ru s z y ł: z w y c ię s tw o lub śm ierć!

(26)

- 24 - -

M a ry a B a n d ro w ska .

D U C H O W A P U Ś C I Z N A K O ŚC IU SZ K I.

Nie z nami, ale przed nami ży l człow iek wielki, se rc e m i duszą, człow iek rozpłom ie­

n iony c a ły ś w ię tą m iłością ojczyzns^ i u k o c h a ­ niem ludzkości. Z n a m y go, to nasz, u m iło w a ­ n y Naczelnik w sukm anie, b o h a te r n a r o d o w y , T a d e u s z Kościuszko.

Kto zna dzieje Polski, wie, że nie b ra k ło nam b o h a te ró w , w a le c z n y c h , dzielnych, m iłu­

jących ojczyznę. P r z e d K ościuszką wielu in­

nych za słu ż y ło na pamięć u potomności, w i e ­ lu in nych dla O jc z y z n y ży ło i um ierało, nie żałując ni życia tego ni k rw i, k tó r ą jej s k ła ­ dali w dani.

D laczegóż więc nie codzien ro z b rz m ie w a P o ls k a h y m n e m ku czci pamięci sw oich b o h a ­ t e r ó w ? D laczegóż po n ad w s z y s tk ie w dzie­

jach P olski z a słu ż o n e postacie tę jedną tak w ielka o to c z y ła m iłość i sprom ieniła c h w a ł a ?

P o w o d ó w w iele — nie k u sz ę się na w sz y stk ie , ale jeden z nich ch c ia ła b y m r o z ­ po strz e ć p rz e d o c z y m a c z y ta ją cy c h , ch ciała­

b y m rozśw ietlić jeden prom ień św ie tla n y z aureoli, jaka o ta c z a postać b o h a te r a nietylko w d u szach i u m y s ła c h polskich, ale w ty c h w s z y s tk ic h duszach, k tó re ją znają, a k tó r y m dostępne jest w z n io słe uczucie czci dla cnoty.

A m ó w ią c o .te rn , z w r a c a m się wr p ierw szej

(27)

— 25 —

linii do W a s , S z a n o w n e Czytelniczki, kobiety śląskie, albow iem dziedzina, w k tó rą w~kra- czam , p o w ie rz o n a jest n a s z y m rząd o m i n a ­ szej pieczy. Kobiety, jako matki i w y c h o ­ w a w c z y n ie , m ają w sw e m ręku dusze swoich dzieci, k tó re ku cnocie w ie ść jest ich o b o w ią z ­ kiem. W ię c zo sta w ia ją c innym chlubę postaci N aczelnika i jego c z y n ó w w ale c z n y ch , prócz uwielbienia, jakie m a m y dla nich, z w ró ć m y o c z y na głębie jego d u szy , b y ś m y w tę postać św ie tla n ą w p a tr z o n e k s z ta łto w a ć m o g ły d u ­ s z e naszej pieczy od d an e na w z ó r i p odobień­

s t w o ideału.

W szkole w ojskow ej, w której kształcił się T a d e u s z Kościuszko, z a s a d ą ż y cia b y ł y te piękne s ło w a h y m n u o m iłości o jc z y z n y .

Ś w ię ta miłości kochanej o jc z y z n y ! C zują Cię tylko u m y s ł y poczciw e, D la Ciebie zjadle sm ak u ją trucizny, Dla Ciebie w ięzy , pęta nie z e lż y w e ! . K ształcisz k a le c tw o p rz e z z a s z c z y tn e blizny.

Gnieździsz w u m y śle ro zk o sze p ra w d z iw e , B yle Cię m o żn a w sp o m ó d z, byle w sp ie ra ć , Nie żal Ż5rć w nęd zy , nie żal i u m i e r a ć !

Ż yciem sw ojem p o św ia d c z y ł Kościuszko, że s ł o w a te głęboko w n ik n ę ły m u w duszę.

P o ś w i ę c i w s z y się służbie w o jsk o w e j dla' oj­

c z y z n y , b y ł p r a w d z iw y m i d o b r y m p r z y k ł a ­ dem, jak ukochanej m atce, ziemi sw ej służyć należy.

(28)

— 26 -

Ale jeśli na kim, to na nim najbardziej s p r a w d z iły się s ł o w a tego h y m nu, k tó re m ó ­ wią, iż m iłość o jc z y z n y czują tylko u m y s ły poczciwe. P o w i e m i n a c z e j: dusze dobre, s z la ­ chetne i zacne, te tylko w całej pełni zdolne są do tak w y s o k ie g o uczucia, jakiem jest m i­

łość ojczyzny.

T a k ą też d u sz ę posiadał Kościuszko, a ś w ia d e c tw na to m a m y bez liku. R o zp atru jąc życie jego i sądy, w y d a w a n e o nim, zad ziw ia nas w p r o s t to, że niemal w s z y s c y , k t ó r z y o nim mówili i sądzili, jakoteż m ó w ią i s ą d z ą — w y p o w iad ali się o nim z a w s z e jak najlepiej z miłością łub szacunkiem . A byli to z a ró w n o jego przyjaciele, jak i w ro g o w ie . M y dob rze w iem y, jak często i niesłusznie p odpadają lu­

dzie s u r o w y m s ą d o m sw oich bliźnich, to też zdziwienie z a w s z e obudzić musi postać, której języki ludzkie o szczędziły.

I rzec z y w iście p o stać to b y ła n iezw y k ła, niepow szednia. P o s łu c h a jm y ś w ia d e c tw a c u ­ d z o ziem có w : Kiedy K ościuszko nie m ógł s łu ­ ż y ć królow i polskiemu, w te d y , g d y ten d z ia ­ łając na szkodę n arodu, b ra ta ł się z M o sk a la ­ mi i o t r z y m a w s z y uw olnienie od o b o w ią z k ó w s łu ż b o w y c h , opuścił kraj, k tó re g o stan b o le ­ ścią napełniał jego s erce, udał się tam, gdzie go to-serce ciągnęło, gdzie za b rz m ia ła p o b u d ­ ka walki o wolność, gdzie w s t a w a ł a z ło ta z o ­ rza wolności i sw o b o d y . P o je c h a ł K ościuszko do A m eryki i tu w a l c z y ł w obronie niepodle­

g ło ści tego kraju p rze c iw k o ciem iężący m go Anglikom. K om endant jego, jen. G reene, takie

(29)

— 27 —

w y staw i? m u ś w i a d e c t w o : „Do liczby n a ju ż y ­ teczniejszych i n ajm ilszych dla mnie t o w a r z y ­ s z ó w broni należał pułkow nik Kościuszko. Z nic zem nie daje się p o ró w n a ć jego gorliw ość do słu ż b y publicznej, a w r o z w ią z y w a n iu po­

w a ż n y c h zadań, jakie się nam n a s tr ę c z a ły w ś r ó d drobnej ale czynnej w ojny, nie mogło b y ć nic p ożyteczniejszego n a d jego u w agę, czujność i staranność. P r z y w y k o n y w a n iu z a ­ leceń moich z a w s z e b y ł on chętny, zdatny, jednem s ło w e m — n ie p rz y s tę p n y żadnej po­

kusie przyjem ności, n ie s tru d z o n y ż a d n ą p r a ­ cą, n ie u s tra s z o n y na w szelkie n iebezpieczeń­

stw o. B a rd z o się też w y r ó ż n ia ł b e z p r z y k ł a ­ dną sk ro m n o śc ią i zupełną nieśw iadom ością tego, że dokonał czeg o ś n iezw y k łeg o . Nigdy nie objaw iał żądań, albo p re te n śy i dla siebie sam eg o i nig d y nie pominął sposobności o d ­ z n aczen ia i zalecenia c u d z y c h z a s łu g .“ D o ­ broć, sk ro m n o ść i be z in te re so w n o ść , p o łą c z e ­ nie cnót tych, przed którem i chyliły się, c h y ­ lą i chylić b ę d ą c z o ła .“

Ale nietylko to jedno ś w ia d e c tw o , lecz c z y n y Kościuszki św ia d c z ą o nim sa m y m n a j­

lepiej. O a w a n s s w y c h p o d w ła d n y c h sta ra ł się, pam iętając o każdym , k t ó r y b y ł tego g o ­ dzien, nietylko w w ojsku am e ry k a ń sk ie m , ale też i w czasie s ł u ż b y sw ej w polskiem w o j­

sku — o sobie najmniej pam iętał. To też po­

minięto go w udzielaniu n a g ró d i z a s z c z y tó w i dopiero na w y r a ź n e przypom nienie udzielił mu k o n g re s a m e ry k a ń sk i należytego o d z n a ­ czenia. Pam iętali o nim za to dob rze w s p ó ł ­

(30)

— 28 -

to w a r z y s z e , k o le d z y i dali tem u w y r a z , u m ie­

szczając go w s w e m to w a r z y s tw ie , ja k k o l­

w ie k z c u d z o z ie m có w p rzy jm o w ali tam m ało kogo.

Kościuszko nie ż y ł w nęd zy , ale i w d o ­ statki nie o p ły w a ł. S tę sk n io n y za O jczyzną, w ró c ił do P olski i osiadł w s w y m m ajątku, k t ó r y mu je d n a k o w o ż dochodu p ra w ie nie przynosił, bo ca ła istota Kościuszki w z d r y - g a ła się przed w y k o r z y s ta n ie m dla siebie ó w ­ c z e s n y c h s to s u n k ó w p a ń sz c z y ź n ian y c h . P e n - syi sw ej żołnierskiej nie w id z ia ł p ra w ie ni­

gdy, bo o a m e r y k a ń s k ą się nie upominał, a swojej krajow ej w y r z e k ł się d o brow olnie pod w ra ż e n ie m bolesn y ch dla se rc a p a tr y o ty c z n e - go w y p a d k ó w .

Nie m o g ę p o w s t r z y m a ć się od w s p o m n ie ­ nia kilku m o m e n tó w z życia, ś w ia d c z ą c y c h o dobroci Kościuszki.

Ciężko b y w a ł o podczas w o jn y w A m e r y ­ ce. Głód d o sk w ierał, pieniądze, którem i p ła­

cono p en sy e w o js k o w e , s p a d ły ogrom nie w k ursie — poprostu b ra k o w a ło na n a jp o trz e ­ bniejsze rzeczy , a oto d o w ia d u je m y się, że p ułkow nik K ościuszko w czasie ty m ży w ił ze s w e g o żołdu jeń có w angielskich, w z ię ty c h do niewoli.

Szlachetne se rc e jego nieraz b u rz y ło się p rz e c iw okropnościom w o jn y . Ż ołnierzem był, ale zabijał tylko z p o trz e b y , toteż histo- r y a tej w o jn y w sp o m in a jeszcze pięk n y w y ­ padek, k ie d y to K ościuszko p r z e s z k a d z a w y ­ m o rd o w a n iu jeń c ó w z a b r a n y c h w z d o b y ty m

(31)

_ 29 -

obozie nieprzyjacielskim, chroniąc od śmierci 40 s z e r e g o w y c h i jednego oficera.

N a jc z y s ts z ą n u tą dobrego se rc a brzmi też ustęp z listu, pisanego do s io s try (która z a ­ w i a d y w a ł a jego m ajątkiem ) z okazyi p o d w y ż ­ szenia p o d a tk ó w w k ra ju : „Bój się Boga, nie chcę ja, ż e b y ludzie n o w y podatek daw ali — tylko sta ry , więcej nic! D w ó r trzeba, żeby oddal... P o d y m n e za ś d w ó r zapłacić powinien te ra z n o w e ...“

T o też nie dla w y w y ż s z e n i a się i nie dla w ła sn e j c h w a ł y ni k o rz y śc i p rzy jął Kościu­

szko z a s z c z y t n y a tru d n y o bow iązek N aczel­

nika, p rz e z k t ó r y imię jego przeszło do p o ­ tomności. W z ią ł w ła d z ę z woli narodu, a co o niej m y ślał, po św ia d c z ą jego w ła s n e s ło w a :

„Niech nikt, kto cnotliw y, nie pragnie w ła d z y . Złożono ją w mojem ręku na ten m o m en t k r y ­ ty c z n y . Nie w iem , c z y na tę ufność z a s ł u ż y ­ łem, ale to w iem , że ta w ł a d z a jest dla mnie jedynie n arzęd ziem do skutecznej o b ro n y oj­

c z y z n y mojej i w y z n a ję , że jej końca tak sz c z e rz e pragnę, jak sam ego z b a w ien ia n a ­ ro d u .“ J a k w ł a d z y użył, p o św ia d c z a h isto ry a p o w stan ia Kościuszki, pow ołanie pod b roń lu­

du polskiego, p rzy p u sz c z en ie i w e z w a n ie tego stanu do za sz c z y tn ej walki o o jczyznę i z d o ­ bycie ulg w sw ej ciężkiej doli. W y d a ł on

„ U n iw e rs a ł u r z ą d z a ją c y powinności g ru n to w e w ło śc ia n i z a p e w n ia ją c y dla nich skuteczną opiekę rz ą d o w ą , b ezp ieczeń stw o w łasn o ści i sp ra w ie d liw o ś ć “.

P r z e d z i w n ą sk ro m n o śc ią b rz m ią też r a ­

(32)

— 30 —

p o r ty Kościuszki, z k tó r y c h jeden, t y c z ą c y się w o jn y racław ickiej, p r z y ta c z a m : „ Ś w ię te h a ­ s ł o n aro d u i w o ln o ści w z r u s z y ł o duszę i dzielność w a le c z n eg o żołnierza o los o jc z y ­ z n y i w o ln o ść s w o ją w a lcząceg o . P o s z liś m y z fro n tu n aszeg o z milicyą, dniem pierwej z r e ­ k r u t a d y m o w e g o do obozu p r z y b y łą , z d w ie ­ m a kom paniam i 3-go i z d w ie m a 6-go reg i­

m e n tu na niep rzy jaciela i nie daliśm y więcej c z a s u b a te r y o m jego, tylko d w a z k a rtaczam i w y z io n ą ć na nas ognie, bo w'raz piki, k o s y i b a g n e ty z ł a m a ły piechotę, o p a n o w a ły a r m a ty i unio sły tę kolum nę tak, że w u cieczce broń i p a tro n ta sz e rzucał nieprzyjaciel.“

Kiedy po bitw ie maciejowickiej K ościu­

s z k o d o stał się do niewoli, lekarz le c z ą cy go określił stan jego s ło w a m i: „S iły fiz yczne i m o raln e tego p oczciw ego c z ło w ie k a są p r a ­ w ie w y c z e r p a n e skutkiem długich cierpień...

T r a c ę nadzieję uleczenia g o : tyle w y c ie rp ia ł n a ciele i d uszy, że o rg a n iz m jego jest z ru jn o ­ w a n y zupełnie i e n erg ia n e r w ó w , czego się o b a w ia m , zniszczona b ezpow rotnie. W s z y s t ­

ko to w r ó ż y b a rd z o b o lesn ą p r z y s z ło ś ć temu czło w ie k o w i tak s z a n o w a n e m u i tak z a jm u ją­

cem u dla s w y c h cn ó t i cierpień“ ...

A przecież n a w e t w chwili takiej nie p r z e ­ sta ł b y ć sobą K ościuszko, bo za cenę u w o l­

nienia 12.000 jeń c ó w polskich p rzy jął w s t r ę ­ tne m u p o d d a ń stw o rosyjskie. P r z y j ą ć mógł, ż y ć w niem nie m ógł, przeto opuścił kraj, s p ę d z a ją c resztę ż y cia na tu łaczce w obcej ziemi, z r o z d a rte m se rc e m i nieuleczoną du-

(33)

- 3 1 -

sz ą siai dobro w koło siebie, aż zgasł na r ę ­ kach przyjaciół zdała od rodzinnego kraju.

Nie są tu o p o w ia d a n e w s z y s tk ie dzieła, d ob ra i miłości jakiemi przepełnione jest ż y ­ cie K ościuszk', pom inąłam tu w y a p d k i w a ż ­ niejsze i więcej znane u w łasz c z e n ie w ło ścian w sw ej majętności, te s ta m e n t dla m u r z y n ó w a m e ry k a ń sk ic h . J a b o w iem m iałam na c e ­ lu uprzytom nienie ty c h d ro b n y c h r y s ó w , k tó ­ re s ta n o w ią codziennego człow ieka, bo taki w a r to ś ć m a najw iększą.

Chw ila zapału, w y s i ł k ó w boh atersk ich nie w ą tp liw e m a ją znaczenie w dziejach ludzkości ale nie są one t r w a ł y m m a te ry a łe m . F u n ­ dam entem postępu, rozw oju i podniesienia jest człow iek. Ale nie k ażd y , kto n a z w ę tę nosi, jest nim w istocie. Człow iek, k tó reg o w z o re m jest Kościuszko, u ra s ta w o b e c n a s do potęgi nadludzkiej. T en człow iek staje się uosobieniem cnót n a jw y ż s z y c h . On jest ide­

ałem czło w ie k a , w dodatku zaś ideałem ludzi, jakich n a m koniecznie potrzeba.

D latego w ięc kobietom polskim p o św ię ­ cam to d ro b n e o K ościuszce w spom nienie, dlatego chciałabym , a b y one u k o c h a ły tę po­

stać człow ieka, bo w ich ręk ach — p o w ta ­ r z a m . — są dusze sy n ó w , z k tó ry c h w p rz ó d trz e b a K o ściu szk ó w w y c h o w a ć , jeśli się s p r a ­ w dzić m a dla n as to, czego przeszło od w i e ­ ku c z e k a ją dusze polskie z s e rd e c z n ą tę s k n o ­ tą, jeśli n a d n a s z ą p o szarp an ą, ro z d a rtą k r a i­

ną m a zejść wolności brzask.

(34)

— 32 —

J ó z e fa z Z agórow skich Anc,

M O G I Ł A M A C I E J O W I C K A .

C u d n y ż to był ó w < zień 10. p a ź d z i e r ­ nika 1861. roku. W rz ą c e p r o m ie n ie s ło ń c a zlew ały się p o to k a m i na ziemię, na której jesień p o ło ż y ła sw e p ię tn o , p o la to szarzały ś w ie ż o z o r a n y m i łanam i, to zieleniły się o w ą p y s z n ą zielenią s z m a r a g d u , w s c h o d z ą ­ cych ozim in, lub żółciły rży sk iem , na któ- e m ro s ły s w o b o d n i e z ło te z białym r ą b k ie m rum ianki i k rw a w a k oniczyna. D r z e w a lśniły złotem i p u r p u r ą , a w dali o d w i e c z n e b o r y p rz y b ra ły ton ciem nej zieleni, na której g d z ie n ie g d z ie złociły się k o n a ry wielkich d ę b ó w .

S z e ro k ą d r o g ą z M aciejow ic d o O r o n n e g o płynęły tysiączne tłum y l u d u ; na p r z o d z ie n ie s io n o s z ta n d a r biały, g d z ie na tle am a- rantu r o z p o ś c ie r a ł d u m n ie s k rzy d ła s r e b r n o - p ió ry o r z e ł ; za nim p o s t ę p o w a ł y c z e r w o n e i błękitne s z ta n d a ry kościelne ; p o te m g r o n o m ło d y c h p an ie n i d ziew czątek, których białe suknie, p r z e p a s a n e p r z e z ram ię c z a rn ą w s tę g ą , o z n a c z ały żałobę. K ażda z nich miała w ręku w ien iec z zieleni lub kwiecia z szarfą n a r o d o w ą lub ż a ł o b n ą ; dalej s z e d ł k ap ła n w k o m ż y z c ie rn io w ą k o r o n ą w r ę k u ; a za nim r ó ż n o b a r w n e fale lu d u .

Były tam sz a re sierm ięgi w ie ś n ia k ó w s u to s z a m e r o w a n e c z a rn o , c z e r w o n o , lub n ieb iesk o , — c i e m n o - g r a n a to w e k a p o ty m ie ­

(35)

- 33

szczan , — lśniące k o lo ram i tęczy stroje w ie śn ia c z e k i m ie s z c z e k a białe „ c h ło p k i“

p ie rw s z y c h i c zep k i w ią z a n e k o lo r o w e m i w stążkam i d r u g ic h lśniły białością lilii, na o g ó l n e m , c ie m n e m tle tłumu, w ś r ó d k tó ­ r e g o s p o s t r z e d z m o ż n a b y ło c z a rn e u b ran ia

„ p a n ó w “ i „ p a n i e “ w g r u b e j żałobie.

Fale lu d u płynęły z w o ln a , p o w a ż n ie n a p e łn ia ją c p r z e s t w ó r tą b e z b r z e ż n ą skargą- m ó d l i t w ą :

cRok p o roku mar nie leci,

„My w niewoli, m y w niewoli!“

W p o ło w ie d ro g i, w y s a d z a n e j lipami i białą t o p o lą , p o d j e d n ą z o d w ie c z n y c h lip, u s ta w io n o a m b o n ę z białej b rz o z y , d o k o ła niej lud rozlał się s z e r o k ą falą p o o b u s tr o n a c h drogi.

C isza zaległa, g d y k ap ła n u k a z a ł się na a m b o n i e .

W s ło w a c h krótkich, zw ięzłych, jasnych, z a s t o s o w a n y c h d o p o ję ć w ięk szo ści słu­

chaczy, k ap ła n p rz e d s ta w ił życie i czyny w ie lk ie g o N a c z e ln ik a -b o h a te ra i k o ń c z y ł temi s ł o w y ;

Tak najm ilsi! — O n p o rz u c ił d o s t o j e ń ­ stw a, zaszczyty, h o n o r y , jakie m u o fiarow ano u o b c y c h , a b y o d d a ć życie sw'oje Z a O j ­ czyznę, k tó rą n a d w s z y s tk o umiłował. Tu n a tych p o la c h k rew j e g o się polała, a ten k o p ie c , u s y p a n y n aszem i rękam i, który dziś p o ś w ię c im y w z n o s i się w tern s a m e m miej­

3

(36)

— 34 —

scu, g d z ie n asz n ac z e ln ik r a n n y s p a d ł z konia, i p r z e z M oskali wzięty był d o nie­

woli.

A więc najmilsi b ie rz m y z n ie g o p r z y ­ kład. O n n as nauczył, że w s z y s c y p o w in n i za b r o ń chw ycić, a b y s tu le tn ie g o w r o g a zg n ieść, dław ić! B ą d ź m y w ię c g o to w i w każdej chwili o d d a ć sw e życie za tę n a s z ą

— m atk ę — z i e m i ę ! T am w W a r s z a w ie M o sk a le strzelali d o n a sz y c h , k r e w się p o ­ lała! C o b ę d z ie dalej, n i e w i a d o m o . N a j ­ milsi, n a s z y m o b o w ią z k ie m piersiam i na- szem i b r o n ić O jczy zn y , o d d a ć za nią m ienie

ż y c i e s w o j e ! . . .

A wiecie wy, co to jest O jc z y z n a ? O j ­ c z y z n a — to ta ziemia, p o k tó rej o d d z ie ­ cka stą p a m y , k tó ra n a s żywi, — w k tó rą w siąk ło tyle łez — tyle krwi o jc ó w n a s z y c h , w której kości ich s p o c z y w a ją , a i na sz e , jeśli B ó g p o z w o l i — s p o c z n ą . — O jc z y z n a ,

— to te p o la — te łąki — te lasy — to n ie b o , które n as o tacza, — to p o w ie tr z e , k tó r e m o d d y c h a m y . . .

Sto lat d o b i e g a , jak w r ó g w lazł n a m n a kark, sto lat, ja k je s te ś m y w n i e w o l i ! — le cz pam iętajcie, że nie o d z y s k a m y w o ln o ś c i, jeżeli w sz y sc y , wielcy i mali, b o g a c i i u b o ­ dzy, nie c h w y c im y za o r ę ż ! — W szy scy , b e z w y j ą t k u ! — a w te d y B ó g n a m p o b ł o ­ g o s ła w i — b o pamiętajcie, że ten kto m ó w i, iż k o c h a B o g a , a nie k o c h a O jczy zn y , — ten kłamie! . . ,

(37)

- 35 -

O k ie m d u c h a w id z ę ciężkie, c z a rn ę c h m u r y , zb ierające się n a d nam i, słyszę g r o ź n y h u k daiekich g r z m o t ó w , w k ró tc e m o ż e rozszaleje b u r z a n a d n aszę n ie s z c z ę ­ s n ą O jc z y z n ą ! — N ajm ilsi! czek a n as d r o g a p e ł n a cierni, łez, krw i i b o lu , a w ię c na tę d r o g ę b ło g o s ła w ię w a s ! . . .

1 w z n ie s io n a ręk a k a p ła n a nakreśliła c ie rn io w ą k o r o n ą z n a k krzyża n a d p o c h y -

o n e m i g ło w a m i tysięcy ludu.

C isza — cisza g r o b o w a zaległa d o k o ła p rz e ry w a ł ją tylko sz e le st p o c h y la ją c y ch się s z ta n d a r ó w , stłu m io n e łkanie, w y ry w a jy c e się z niek tó ry ch piersi i s z m e r p u r p u r o w y c h liści, które, jak łzy k rw a w e , pad ały na g ło w y z e b ra n y c h . . .

S ło ń c e chyliło się ku z a c h o d o w i, g d y p r o c e s y a stanęła u s tó p k o p c a . N iestety, nie w s z y s c y m ogli się zbliżyć, g d y ż k o p ie c z trzech stro n o taczała o iszynka, ro s n ą c a na trzęsaw iskach.

K apłan o d m ó w i ł s t o s o w n e m o d ły , p o ­ kro p ił m o g iłę i złożył na niej k o r o n ę cier­

nio w ą , za nim złożyły w ie ń c e m ło d e d z ie ­ w częta, s z ta n d a ry się pochyliły, o d d a ją c h o ł d n a jw ie rn ie js z em u sy n o w i O jczy zn y . K a p ł a n ukląkł i z a in to n o w a ł ten w zniosły, d o głęb i w z ru s z a ją c y d u s z ę k a ż d e g o h ym n:

Święty Boże! — Święty m o c n y ! — Święty a nieśmiertelny! — Zmiłuj się nad n a m i ! “

3*

(38)

- 3b —

W s z y s c y padli na kolana, sz ta n d a ry się p och y liły jesz c z e niżej, p ie ś ń n a b o ż n a le­

ciała h e n ku n ie b io s o m , g d z ie na z a c h o d z ie paliły się w szystkie k o lo ry tęczy, złociły — s re b rz y ły o k o lic z n e pola, łąki i lasy, p r z e ­ siewały się p r z e z z ł o t o p u r p u r o w e liście ol- szynki, rzucając blaski i cienie, na ten r o z ­ m o d l o n y lud, k tó ry k o rn ie s c h y lo n y b ł a g a ł :

„O Jezu! Jezu! J e z u l — zmiłuj się nad n a m i ! “ P ieśń umilkła, g ł ę b o k a cisza zaleg ła lecz, w k ró tc e b u c h n ę ła ku n ie b u ta straszn a s k a r g a b l u ź n i e r c z a :

„A gdzież ten ojciec, a gdzież ten B ó g ? “

P o w ie tr z e n a p e łn iło się skargą, jękiem i łkaniem , w ra z z l u d e m łkały d rz e w a , po la, łąki i o k o lic z n e lasy, łkała cała p r z y r o d a . N a z a c h o d z ie złote blaski gasły p o w o ln ie , zam ieniając się w to n o ło w ia n o -c z a rn y , jak d o la tej n ie sz c z ę sn ej k r a i n y ! A z ty sią­

c z n y c h piersi jak h u ra g a n , to w y b u c h a ła g r z m o te m , to cichła, to błagała, to z n ó w b luźniła p ieśń straszna, aż w k o ń c u z a ­ b rz m ia ła try u m fem :

,,I z Archaniołem Twoim na czele, Pójdziemy wszyscy na wielki bój I na drgającym szatana ciele,

Zatkniemy sztandar zwycięski Twój !“

P u s to d o k o ła, g w ia z d y m ig o c ą n a sz a ry m h o ry z o n c ie , k o r o n k o w e m g ły otulają m o g iłę

(39)

- 37 -

Kościuszki i p rz y le g łą olszynkę, wiją się, snują, tw o rz ą c fantastycze cienie, c o ś jak rycerzy id ący ch d o b o j u . . . a s z m e r y dzi­

w n e drgają w p o w ie tr z u , jak b y dalekie echa szeptały :

,,Pójdziemy . . . wszyscy . . . na wielki . . . bój . .

P o oko liczn y ch d w o r a c h , p o d o m k a c h m ieszczan , po- w ie śn ia c z y c h ch atach, d łu g o tej n o c y g w a r z o n o . . . N a czołach starszych osiadła troska, z p rz e b ły s k a m i nadziei, w o c zach m ło d y c h zap alała się chęć czynu i k r w a w e g o o d w e t u . . .

W kilka dni p o te m w ś r ó d ciemnej nocy, sie p a c z e cara otoczyli p le b a n ię w M aciejo­

w icach , u w o ż ą c k się d z a B u r z y ń s k ie g o do w arszaw sk iej cytadeli.

C zy m o g iła ta d o dziś istnieje, czy ostała się o n a p r z e d w ściekłą z e m stą o d ­ w i e c z n e g o w r o g a ? . . .

O O ° ---

Stefan MomwieckL

Ż Y J E M Y .

M y nie zginęli, choć t r z y pokolenia W niewoli z m a rły ,

Chociaż nas męki, bole i cierpienia Zm ieniły w k a r ły !

(40)

- 38 -

M y nie zginęli, chociaż nas t r z y ra z y R ozbroił w r ó g ;

Chociaż nam n o w e z a w a liły g ła z y G r o b o w c a próg.

M y nie zginęli, choć dłonie w k a jd a n y Okuto nam...

J e s z c z e daleko n a ró d n a sz k o c h a n y

■ Od śmierci b ra m !

M y nie zginęli, chociaż po m ogiłach C y p r y s u k rz e w ,

J u ż się zielem, — ale w n a s z y c h ż y ła c h M łodzieńcza k r e w !

M y nie zginęli, choć b ratn ie s z ty le ty R a n iły nas...

M a m y o d w a g ę , b y iść na b agnety, G d y przyjdzie czas!

M y nie zginęli, choć n am ołow iem Z aciężył k n u t;

Za ucisk w r o g o m żelazem o d p o w ie m ; W s z a k żyje lud!

M y nie zginęli, choć nas p rzem o c gniecie I d r ę c z y w ró g .

Z gnębionych ludów i n a r o d ó w przecie Mścicielem Bóg!...

(41)

Stanisław Saloni.

W R O C Z N I C Ę M A C I E J O W I C K Ą

R ocznica tej sm utnej pamiątki, jaką nam dzisiaj św ięcić przy ch o d zi — p rz e ró ż n e n a s u ­ w a nam myśli, k tó re nib y w i c h r y potężne, jak g roźne b ły s k a w ic e m ą c ą spokój d u s z y n a ­ szej — p o ru szają nam w piersiach s e r c a do pośw ięcenia, do ofiar — do c z y n ó w . C z y ż nie jest to dziw ne z ja w is k o ? ! C h w ilą ogólnej roz- paczy, jaka po klęsce maciejowickiej c a ły o- g a rn ę la naród, ogólnej żało b y , k tó ra jak b y noc s tra s z n a i ciemna padła nietylko na serca, ale i na u m y s ły ludzi ó w c z e sn y c h , m a nam, jako w spom nienie i czcig o d n a pam iątka s łu ­ ż y ć do w zm o cn ien ia n a s z y c h serc, n aszy ch nadziei — m a n am p rz y p o m n ie ć n a sz e o b o ­ w iązki w z g lę d e m w spólnej o jc z y z n3r, Polski,, m a nam być b odźcem do dalszej a w y trw ałej:

walki z ciem ięzcam i naszy m i, z odw iecznym i n a sz y m i w ro g am i.

Nie p r z e sa d z ają c p rz y sz ło śc i, g d y rzucim y okiem za siebie, ze zdum ieniem spostrzedz:

m usim y, że rozw ój n arodu n a sz e g o szczeg ó l­

nemu b ieży drogami. H is to ry a żadnego inne­

go narodu nie w y k a z u je takich szczególnych' rz e c z y w iś c ie okoliczności, t o w a r z y s z ą c y c h c z y to ro zw o jo w i narodu, c z y też wreszcie, chwili jego upadku, jak h is to ry a nasza. U przy- tom nijm y tu fakta niezbite, że n aród n asz pol­

ski należał z a w s z e do n a r o d ó w najsilniej w o l ­

(42)

— 40 —

ność p o jed y n c z y c h s t a n ó w i osobistości .0- ch raniających, do najliberalniejszych i n a j­

szlachetniejszych n a ro d ó w , że nie p ro w a d z ił n ig d y polityki zab o rczej i w ujarzm ieniu d r u ­ giego n arodu nie sz u k a ł s w e g o postępu i po- dźwignienia, lecz o w s z e m sam niósł ś w ia tło i cy w ilizacy ę, a i religię w ś r ó d dzikie n a r o d y sąsiednie, że b y ł p r z e d m u rz e m dla n a ro d ó w zachodniej E u r o p y p rz e d n a w a ł ą t a t a r s k ą i tu re c k ą i to p rz e z długie, wieki. — u p rz y to m - nijm y sobie i to, że w p o z o rn y m ty m upadku n a s z y m w z r o ś l i ś m y w ła ś n ie i liczebnie i m a- teryalnie, w z m o g liś m y się d u c h o w o tak, jak nig d y przedtem , n a w e t w c z a sa c h n a jp o m y śl­

niejszych.

Nam o p rz y sz ło śc i wątpić, nie .wolno a i nie m a m y żadnej do tego p r z y c z y n y . W s z a k po sia d a m y w ręk ach sw o ich ca łą n a s z ą oj­

c z y s t ą ziemię rodzinną, tak piękną, jak tylko d u sz a w y m a r z y ć sobie może, bogatą. N a w e t i te zaciekłe p r z e ś la d o w a n ia nas p rz e z w r o ­ gów , o w e k r z y w d y , na k a ż d y m k ro k u nam w y r z ą d z a n e , z a m ia s t upad k u ducha, b u d z ą w nas w ła ś n ie odporność, h a rtu ją n a s z e siły i je w zm acn iają, z a r ó w n u ją różnice s ta n ó w , a n a ­ w e t i u m y s ł ó w i s z e re g o w u ją n as do wspólnej p r a c y i walki. J e s z c z e z y s k u je m y p rz e z to, bo n a w e t w dzielnicach, u w a ż a n y c h p rz e z n a s sa m y c h do n ie d a w n a z a p rz e p a d łe , jak n. p.

na Śląsku, budzi się p o tę ż n y ruch n a ro d o w y , i n a r o d o w e uśw iadom ienie.

W s k u te k ty c h w a lk z jednej s tro n y z w r o ­ gami naszym i, a z drugiej w ś r ó d n as sam ych,

(43)

w n ajrozliczniejszych stronnictw ach, jakie w ubiegiem stuleciu p o w s ta ły i ro z w in ę ły się, o k a z u je m y n a s z ą ' ży w o tn o ść , n a s z ą energię i w spólność celu, szlachetniejem y i o lb rz y m ie ­ jemy.

Dlatego, p r z y dzisiejszej pam iątce nie z a ­ sępiajm y czoła, nie dajm y się unieść ro zp aczy lub poddać żalowi, ale raczej z a s t a n ó w m y się nad biegiem w y p a d k ó w i sk u tk ó w z nich w y ­ p ły w a ją c y c h . Takiej idealnej i szlachetnej po­

staci, jak n asz T a d e u s z Kościuszko, nie w y ­ kazuje h is to r y a żadnego n a ro d u na świecie.

P r z e z b a rd z o krótki c zas sw e g o naczeln ictw a n a d n aro d em , z aśw iecił naraz, jak b ry la n t n ajczy stszej w o d y , w s z y s tk im i promieniami i w i e d z y a umiejętności w o jsk o w e j i genial- ności w s p r a w a c h rz ąd zen ia i p rz y sp o rz e n ia siły, koniecznej do o b r o n y przeciw ko licznym a p o tężn y m nieprzyjaciołom . P o w o łu ją c do walki z w ro g a m i w s z y s tk ic h za ró w n o , on p i e r w s z y zrozum iał, gdzie i w czem leży n a ­ sza siła.

P o s t a ć T a d e u s z a Kościuszki i jego idea z łączen ia i zlania w jedno w s z y s tk ic h w a r s t w narodu, o tw o r z y ł a nam oczy, pobudziła nas do życia, dodając jak o w ejś o tu c h y na p r z y ­ szłość i sta ła się cem entem , łą c z ą c y m nas jak najściślej z sobą. Ś w ie tla n ą postać Naczelnika w sukm anie z n a dzisiaj k a ż d y P o la k d o sk o ­ nale, a ideą jego naw skroś: przeniknięty, nie z b o c z y z drogi, k tó ra n a s do celu prow adzi i zaw iedzie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Prace konserwatorskie Bitwy pod wiedniem, opracowanie lica obrazu Fragment obrazu Bitwa pod wiedniem po konserwacji.. Fragment obrazu Bitwa pod wiedniem przed i

G łów ne starania o pozyskanie odpow iedniej sali do ćw iczeń od razu się powiodły, gdyż m iejscowa Rada Szkolna udzieliła pozw olenia na wynajem sali

Nieco więcej, niekiedy jednak odmiennych szczegółów – co sygnalizowano już wcze- śniej – przytoczył Wojciech Mikuła. Słusznie stwierdził on, że: Wokół sprawy pojmania

Już się biją, już się zwarli, Już Moskali wstecz odparli, Gaśnie bagnet przed szablami,. — Hej, pod

Prawo do obrony nie oznacza, jak stwierdza Ojciec Święty Jan Paweł II w przemówieniu do Roty Rzymskiej wygłoszonym w stycz­ niu 1996 roku, prawa do nieważności

Stan poprawy utrzymywa³ siê, w zwi¹zku z czym pacjentka zorientowana wszechstronnie, w nastroju wyrównanym, bez objawów wytwórczych, ale z utrzymuj¹cym siê subiektywnym

Figures 3 and 4 plot the vertical derivatives of the S-wave impedance models. Applying the derivative boosts the reflectors, the interfaces between different materials where

Choć pozornie wydaje się, że od praskiego kronikarza nie dowiemy się już nic więcej, to jednak właśnie w groźbie skierowanej pod adresem króla znajduje się ślad tego, co