• Nie Znaleziono Wyników

Widok Zbędne, zagubione, zmarnowane — gdy przyjdzie na nas śmierć

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Widok Zbędne, zagubione, zmarnowane — gdy przyjdzie na nas śmierć"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Uniwersytet Wroc³awski

Zbêdne, zagubione, zmarnowane

— gdy przyjdzie na nas œmieræ

Wyzwanie, jakim jest przygotowanie się do dnia zgonu, jest w społecznoś- ciach zakonnych jednym z istotnych, choć oczywiście niejedynym tematem nauk, pouczeń i pedagogiki zakonnej w jej dyskursywnym ujęciu. Dla zakonnych re- kolekcjonistów możliwość przemawiania do wspólnoty zorientowanej na kształ- towanie wymiaru duchowego egzystencji daje możliwość wplecenia w tekst pouczeń i napomnień swoiście budowanej sztuki umierania widzianej w perspek- tywie sztuki życia. Byłaby to jedna z podstawowych różnic pomiędzy dyskursem kaznodziejskim adresowanym do odbiorców świeckich i duchownych. Tu chyba nawet kwestia religijności i regularności praktyk jest mniej istotna. W perspek- tywie antropologiczno-kulturowej to, co wydaje się fundamentalne, to przecho- dzenie z całą świadomością przez rytuał symbolicznej śmierci, który ustanawia dla osób duchownych zupełnie nową perspektywę oglądu i wartościowania spraw doczesnych i wiecznych.

Stąd w poniższym tekście chciałbym się skoncentrować na tematach i war- tościach, które dla wszystkich tekstów w tym tomie są kluczowe: tego, co jest zbytkiem, co jest naddatkiem, co pozostaje; ale też tych, które zostały zagubione lub niczym ewangeliczne talenty — zmarnowane.

Chciałbym zastanowić się, czy i jakie motywy pojawiają się stale, powracają

— mimo zmiany autorów i pokoleniowej wymiany audytorium, a także zmian kulturowych, obyczajowych pojęcia o życiu zakonnym, szczególnie w jego mni- szej formie. Warte zbadania jest to, czy i w jaki sposób teksty okołofuneralne i tanatyczne, które nie powstają w bezpośrednim powiązaniu z okolicznościami zgonu i liturgii pogrzebowej, nie są wynikiem przymusu zewnętrznego, pozwa- lają na wprowadzenie perspektywy perswazyjnej. Czy i w jaki sposób stają się one pretekstem do wygłoszenia lekcji dotyczącej idei i struktury życia zakonnego jako serii rytuałów przejścia. Antropolodzy kulturowi powiedzieli już w tej spra- wie bardzo wiele, nie będę więc tu szczegółowo przypominać i referować pojęć związanych z kategoriami rittes de pasages.

Teksty rekolekcji i teksty będące podstawą indywidualnych rozmyślań przy- gotowywane dla zakonnic klauzurowych odnoszą się ściśle do trybu i okoliczno- ści ich życia, niegdyś bardzo mocno powiązanego symbolicznie i ideowo z ka-

CA9_ .indd 171

CA9_ .indd 171 2016-09-21 14:07:072016-09-21 14:07:07

Colloquia Anthropologica et Communicativa 9, 2016

© for this edition by CNS

(2)

tegoriami tanatycznymi i z funeralną wartością powołania zakonnego jako tej dyspozycji etyczno-moralnej, która każe porzucić wartości ziemskie na rzecz du- chowych, transcendentych i realizujących się w perspektywie eschatologicznej.

Całość zaś życia zakonnego bardzo często odsyłana była do imaginarium takich gestów, które pozwalają człowiekowi zerwać więzy łączące go z materialną, do- czesną stroną ludzkiej kondycji, uważanej za gorszą, obciążającą, pętającą akty strzeliste duszy wyrywającej się ku współistnieniu z Bogiem. Rytuały przejścia, które inicjowały w sposób widoczny i spektakularny symbolicznie zarówno dla samego podmiotu, jak i jego otoczenia, momenty przejścia z jednego stanu do drugiego, były oczywiście skupione w akcie ślubów zakonnych.

W niniejszym tekście bliżej przyjrzymy się wybranym tekstom medytacji oraz tekstom zapisanych rekolekcji głoszonych zakonnicom klauzurowym. Pod- stawowym kryterium doboru materiału przykładowego była tytulatura rękopi- sów, zawsze wskazująca na temat przewodni danego tekstu medytacji lub kolej- nej z cyklu głoszonych konferencji rekolekcyjnych dla zakonnic. Notowane przez zakonnice lub przygotowane dla nich teksty — w poniższym zbiorze znajdują się fragmenty zaczerpnięte z materiałów rękopiśmiennych lub z rękopiśmiennych zbiorów medytacji — mają z natury charakter parenetyczny oraz perswazyjny.

Ich konsekwentna, jak się przekonamy, realizacja, w korespondencji ze światem materialnym i światem wyobrażeń adresatek, daje możliwość zrekonstruowa- nia strategii, którymi posługiwali się nadawcy wtedy, gdy chcieli wpłynąć wy- chowawczo na słuchaczki i skłonić je do wysiłku duchowego skupionego nad ukształtowaniem w sobie odpowiednich postaw, hierarchii wartości, motywacji i podejmowanych działań formacyjnych.

Można byłoby pokusić się o stwierdzenie, że w rytm życia zakonnego wpi- sany jest nie tyle rytuał przejścia, ile ustawicznie ponawiany rytuał przemiany i przechodzenia, przygotowujący na kolejne wielkie rytuały, z koronnym: rytu- ałem umierania i śmierci. To założenie łączyłoby się z uwagami współczesnych promotorów ruchu hospicyjnego, którzy ćwiczenie się w śmierci uważają za fun- dament ars moriendi i ars bene moriendi:

Podstawową ideą ars moriendi było świadome zintegrowanie własnej śmierci jako części ży- cia w pobożności dnia codziennego. Wynikało to z przekonania, że zauważenie i wzięcie poważ- nie własnej skończoności, prowadzi do wypełnionego życia […]. Praktyka ta podkreśla wyraźnie, iż nie wystarcza jednorazowa, intelektualna świadomość, ale że śmierć i umieranie muszą stać się przedmiotem codziennego ćwiczenia. Istnieje wiele małych śmierci przed tą właściwą, z każdym pożegnaniem umieramy coraz bardziej. Śmierci i umierania uczymy się przez całe życie1.

Konsekwentnie materiał dobieram z jednego kręgu duchowego i kulturowe- go — społeczności zakonnej starosądeckich klarysek, które poprzez seraficki wymiar swojej duchowości są bliskie zarówno tematyce tanatycznej, jak i moty-

1 B. Gembala, W kierunku ars moriendi. Elementy duchowości w towarzyszeniu umiera- jącym, [w:] Problemy współczesnej tanatologii, t. 5, red. J. Kolbuszewski, Wrocław 2001, s. 49.

CA9_ .indd 172

CA9_ .indd 172 2016-09-21 14:07:072016-09-21 14:07:07

Colloquia Anthropologica et Communicativa 9, 2016

© for this edition by CNS

(3)

wom ars bene moriendi, kształtowanym na modłę franciszkańską właśnie. Rzecz nie bez znaczenia, wiadomo bowiem, że sztuka umierania różnie się kształtowała i rozwijała w różnych gałęziach duchowości chrześcijańskiej. Tu trafiamy na wy- raźny rys klariański, który wiąże się motywami oddzielenia od świata zewnętrz- nego, umartwienia zmysłów, pewnej koncentracji na sferze emocjonalno-uczu- ciowej, którą traktuje się jako istotną i wyznaczającą rys duchowości kobiecej w obrębie duchowości franciszkańskiej. Z drugiej strony uwidoczniają się w niej rysy ikonograficznej, pietystycznej i biograficznej obecności św. Franciszka z Asyżu jako tego, który skupia się na ogołoceniu fizycznego materialnego ciała, bliskości z cierpiącym Chrystusem, towarzyszeniu Jezusowi w Męce i Śmierci na Golgocie, wyrażonej symbolicznie stygmatami, a ikonograficznie — wynisz- czeniem ciała i relacją cielesnoduchową z ukrzyżowanym Chrystusem. Trzeba jednak pamiętać, że obraz umierania i śmierci św. Franciszka oraz jego naśladow- ców wyraźnie przełamywał średniowieczne wyobrażenie o śmierci, która wyraża się w obrazach grozy, gnicia, rozpadu ciała i napawa grozą, przestrachem tańca śmierci, metafory znikomości, nieuchronności i zniszczenia tego, co doczesne.

Dla Franciszka śmierć była wszak siostrą, dobrą jak wszystkie stworzenia, które z ręki i decyzji kreacyjnej samego Boga zapełniały świat. Franciszkańska Śmierć sama w sobie była więc obiektem budzącym ciekawość, napawającym otuchą i nadzieją na spotkanie z Bogiem w wieczności — miała ten eksponowany do- piero współcześnie w kaznodziejstwie aspekt paschalny, a dobre i estetyzowane umieranie miało wyraźnie przedkładać radość ze zbliżającego się kresu ziem- skiego bytowania nad grozę cierpienia i realne dolegliwości konania2.

Motywem, który powraca w wygłaszanych ku pouczeniu zakonnic tekstach, jest wskazanie tego, co duchowo i materialnie zbędne, oraz tego, co duchowo i materialnie konieczne, by w scenie zgonu wszystko udatnie prowadziło ku zba- wieniu.

Gdy zadajemy sobie pytania o to, co w perspektywie mortualnej uznać na- leży za zbędne, przeszacowane w biografii, trawiące zbyt wiele sił moribunda, możemy wskazywać na takie fantazmaty i wartości realne, które dałoby się przy- pisać przedstawicielom wielu różnych grup społecznych. Najciekawsze są jednak te, które bezpośrednio odnoszą się do osób duchownych o specyficznym statusie:

zakonnic, które zdecydowały się poświęcić swoją prywatność, biografię, w pew- nej mierze także indywidualność biograficzną, wyższej i uwspólniającej się idei, jaką jest powołanie zakonne o charakterze klauzurowym. Z jednej strony ma ono wyraźne cechy wyodrębniające z panelu różnych dyspozycji i skłonności do realizacji życia zakonnego, z drugiej jednak — traktowane jest jako pewnego rodzaju zablokowanie funkcji produktywnych wobec społeczeństwa czy nawet

2 Por. M. Łoboz, Siostra Śmierć. Franciszkański topos „dobrego umierania” w literaturze na przełomie XIX i XX wieku, [w:] Problemy współczesnej tanatologii, t. 6, red. J. Kolbuszewski, Wrocław 2002, s. 324–332.

CA9_ .indd 173

CA9_ .indd 173 2016-09-21 14:07:072016-09-21 14:07:07

Colloquia Anthropologica et Communicativa 9, 2016

© for this edition by CNS

(4)

węziej — wspólnoty Kościoła, a także w relacji kulturowej podległości osób kon- sekrowanych — kobiet — wobec osób konsekrowanych — mężczyzn o zdecydo- wanie wyższej waloryzacji kompetencji i przestrzeni działania.

Perswazyjny charakter tekstu kierowanego do zakonnic odkrywa przed nami te treści, które na przestrzeni dziesięcioleci wydają się z jednej strony wciąż aktualne, z drugiej zmienne, mimo swej stałości. Okoliczność śmierci jest w nich bowiem w funkcji sceny stale przedstawiana jako źródło lęku — dla malucz- kich i tych, których religijność jest niepogłębiona. Osoba duchowna ma w scenie zgonu i jego nieuchronnej perspektywie znajdować przede wszystkim impuls do swego rozwoju duchowego, do zmiany postawy wobec najwyższych wartości, samodoskonalenia. Co ciekawe, kierowane do zakonnic teksty — niezwiązane z okolicznościami roku liturgicznego, a więc nieprzypadające na okresy, które są odnoszone do wspominania zmarłych czy uroczystości ku czci świętych po- przedników w życiu zakonnym — pokazują, że refleksja i treść odnosząca się do przygotowania i realizacji teatrum śmierci powraca stale, jest konsekwentnie realizowana i aktualizuje się w kolejnych pokoleniach mówców — kaznodziei i u słuchaczek3. Jednym ze stałych jej motywów jest trwałe nawracanie kategorii vanitas, połączonej zwykle w kaznodziejstwie kierowanym do zakonnic klauzu- rowych z wyraźnym waloryzowaniem i dychotomizowaniem przestrzeni świata zakonnego i świata poza murami klasztoru. Ten pierwszy jest pokazywany jako bardziej wartościowy, ale też nie jest idealizowany, zwykle przypomina się te okoliczności, które mogą po prostu prowadzić do upadku w grzechu takim, w ja- kim mogą się pogrążyć także świeccy. Więcej: bywa, że wskazuje się przestrzeń i stan życia zakonnego jako ten, który jest bardziej niż inne narażony na zakusy szatana, a więc obarczony większą odpowiedzialnością i wymagający zdecydo- wanie skuteczniejszych środków obronnych.

W rozpatrywaniu strategii, których używają rekolekcjoniści i kaznodzieje w odniesieniu do zakonnic klauzurowych, pomocne może być ustalenie katalogu motywów awersyjnych. Pojawiają się one na przykład w następującym tekście:

Uważ, czemuż też ludziom pospolicie śmierć tak straszna bywa […]. Dwie są temu przyczyny osobliwe. Naprzód zbytni afekt do rzeczy stworzonych, do pokrewnych, do przyjaciół, do hono- rów, do bogactw, do konwersacyj, do kompaniey. Z tym wszytkim na on czas pożegnać się każą, a iakże nie ma być cięszko? Ieżeli teraz cięszko albo nisczeie, albo Bóg albo Przełożeni cząstkę iaką porzucić każą, iako daleko bydź musi, gdy każą wszystko, kiedy owo iaka rzecze do drugiey przykleiona będzie, trudno bardzo iedne od drugi oderwać tak że często iedna z nich złupać musi,

3 B. Dubieńczuk SVD w tekście Śmierć i życie wieczne we współczesnej homilii (polskiej) zwraca uwagę nie tylko na niedostatki kaznodziejstwa współczesnego, ale też na prawie zupełny brak odniesień do motywów tanatycznych w polskiej homiletyce niepowiązanej z uroczystościami liturgicznymi lub okolicznością mszy pogrzebowej lub rocznicy śmierci, co uznaje za istotny błąd w pracy duszpasterskiej, która nie może przez to — jego zdaniem — zapewnić słuchaczom oka- zji do rozmyślania i pogłębiania wiedzy na temat umierania i śmierci, wpisując się jednocześnie w naznaczające kulturę współczesną milczenie o śmierci, por. Problemy współczesnej tanatologii, t. 6, s. 451–457.

CA9_ .indd 174

CA9_ .indd 174 2016-09-21 14:07:072016-09-21 14:07:07

Colloquia Anthropologica et Communicativa 9, 2016

© for this edition by CNS

(5)

toż się z ludźmi dzieie, kiedy afektem swoim do iakich rzeczy przylgną; druga rzecz sumnienie albo wiadomość ze złego życia, za ktore wiecznego potępienia bać się trzeba bywało niektorym w tym życia trakcie […]. Chcemy żeby swego czasu śmierć tak straszna niebyła naprzód w żadney się rzeczy stworzoney zbytenicznie niekochamy, zbytnie się kocha, kto się w myśli swey spuścić nie może4.

Istotnym warunkiem osiągnięcia zbawienia jest oderwanie od rzeczy do- czesnych, materialnych, przywiązania także o charakterze emocjonalnym do in- nych ludzi, obyczaju, zwyczajów, sentymentów. Zauważmy, że w przywołanym tekście pojawia się nakładanie kategorii transcendentnych: Boga jako tego, który ćwiczy duszę w posłuszeństwie i dyspozycji do życia w ogołoceniu z przełożo- nymi zakonnymi, którzy niejako antycypując owo boskie działanie, już tu, na ziemi, w doczesności, podejmują takie działania, które mają dać możliwość do- świadczenia, swoistego przećwiczenia rezygnacji z dóbr, przywiązań, uwikłań czy zwyczajnie oderwania się od rzeczy materialnych, ich posiadania i wyłączne- go dysponowania nimi. Mówca podkreśla zależność między przywiązaniem do innych ludzi, ich towarzystwa, honorów, bogactw, kompanii i konwersacji jako tego, co staje się istotnym źródłem lęku przed zgonem. Wydaje się, że uwidacznia się tu świadomość rozróżniania zmysłów jako tych narzędzi, które kierują ludźmi w ich osadzaniu się w kontekście społecznym (słuch, wzrok), relacji materialnych (gromadzenie i posiadanie dóbr materialnych), elementów relacyjnych (konwer- sacja) i fizycznej bliskości innych ludzi (kompania). Plastyczna wizja przejścia w godzinie zgonu z tego na tamten świat prowadzi nas ku obrazowi jakiegoś bolesnego rozstawania się z rzeczywistością, odrywania od niej, które pozosta- wia rany, wyrwy, zwyczajnie po ludzku i cieleśnie boli. Franciszkańska doktryna śmierci umniejsza lęku, przydaje radości oczekiwaniu zgonu i przejścia do ży- cia wiecznego. Ale też, wydaje się, zrównuje wszystko i wszystkich w jednowy- miarowej równi braterstwa, akceptacji. Małgorzata Łoboz przywołuje w swoim tekście o franciszkańskim toposie śmierci liczne publikacje z ludowego nurtu pobożności franciszkańskiej i franciszkańskiego tercjarstwa, które wydają się bliskie analizowanym tutaj tekstom. I w nich, i w publikacjach franciszkańskich kaznodziejów ludowych śmierć jest wydarzeniem radosnym, jest oddzielona czy kwestionuje cierpienie ciała, nie wiąże się z nim bezpośrednio, a jej oczekiwanie łagodzi wszelkie dolegliwości cielesne moribunda. Legenda o śmierci św. Fran- ciszka dopowiada także ostatnie sceny: gdy, jak każe pamiętać i sobie wyobrażać:

Franciszek umierał, recytując swoją Pieśń słoneczną, wypowiedział życzenie, by po zgonie jego nagie ciało położone zostało na ziemi5. Ten gest zbratania z siostrą Ziemią, niejako też powrotu ciała dziecka do trzewi rodzicielki, jest niezwykle

4 Rozmyślania o celu człowieka, rzeczach ostatecznych oraz Dziele Odkupienia, Medytacya Piąta O śmierci, s. 57 n., rękopis, Archiwum Klasztoru Sióstr Klarysek, Stary Sącz, Rps 126, datowane XVIII w.

5 M. Łoboz, op. cit., s. 327.

CA9_ .indd 175

CA9_ .indd 175 2016-09-21 14:07:072016-09-21 14:07:07

Colloquia Anthropologica et Communicativa 9, 2016

© for this edition by CNS

(6)

mocnym dowodem na rozbrat tego, co cielesne, z tym, co duchowe, niematerial- ne, należące do wertykalnej sfery sacrum pociągającej ku górze.

Suknia zakonna czarna jest symbolem śmierci mojej dla świata. Żeby ta zewnętrzna oznaka była zgodna z rzeczywistością, muszę koniecznie wszelkie odzienie uczuć, myśli i zasad niezgod- nych ze świętością wyciszać w sobie. Musi nastąpić u mnie to, co działo się w duszy Maryi sto- jącej pod Krzyżem. 7 mieczów zraniło Jej duszę i zadały straszny ból, ja muszę upodobnić się do Niepokalanej Królowy Męczenników i również zadać sobie ciosy bolesne: umartwieniem, pokutą, czystością, łagodnością, cierpliwością, pracowitością mam wyniszczać w sobie te złe skłonności, które prowadzą mnie do występków lub sprzeniewierzania się Bogu. Lecz to nie wystarcza, muszę jeszcze zawisnąć jak Jezus na krzyżu, przez zupełne poddanie się woli Jego we wszystkiem bez najmniejszych zastrzeżeń… bez granic…6

Jak wspominałem, duchowość klariańska jest wybitnie doloryczna. Stąd po- jawiają się w niej obrazy Matki Bożej Siedmiu Boleści jako pewien motyw obra- zujący fizyczne i zarazem duchowe cierpienie Matki towarzyszącej Synowi pod- czas kaźni na krzyżu. Jednocześnie kaznodzieje odsyłają słuchaczki do zbioru wyobrażeń ogołocenia nie tylko fizycznego, ale i duchowego. Ich konsekwentne działania perswazyjne i pedagogia zakonna mają objaśnić zakonnicom cel i sens pracy nad sobą, polegającej na wyciszaniu emocji, uspokajaniu i wygaszaniu zmysłów, także — celowość ogołocenia, które w sposób jednoznaczny przywo- łuje obrazowanie związane z postawą i gestami Ojca Serafickiego. Tak jak św.

Franciszek odrzuca szaty przynależne synowi bogatego mieszczanina, by poka- zać swą uległość wobec Bożego wezwania, tak duchowe córki Klary i Franciszka mają się stać czyste i wiarygodne poprzez ogołocenie duchowe, metaforyzowane jako ogołocenie z szaty, odzienia, okrycia rozumianego jako sygnał fałszu, nie- prawości, pozostawania w odwiecznej wątpliwości co do szczerości i autentyzmu uczuć, intencji i postępków. Jak się podkreśla, sam Franciszek Bernardone, mimo przyjętego w legendzie pogodnego umierania, był najpewniej niezwykle znękany fizycznie: „Franciszek rozstawał się z życiem doświadczony balastem długotrwa- łych, ciężkich chorób. Prawdopodobnie chorował na gruźlicę, malarię, męczyły go choroby oczu: jaskra i katarakta oraz tuż przed śmiercią — puchlina wodna”

— referuje Łoboz ustalenia badaczy7.

Bardzo częstym motywem jest pojmowanie sceny umierania i śmierci jako kolejnej realizacji rytuału przejścia8. W wielu kazaniach, pouczeniach czy roz- ważaniach adresowanych do zakonnic znajdziemy takie właśnie, spontaniczne niejako, ujęcie sceny zgonu. Zostaje ono wpisane w ciąg kolejnych obrzędów kulturowych, które powtarzając ten sam scenariusz, realizują się jako moment delimitujący, czas przejścia, miejsce progu, którego przekroczenie zamyka i kwe-

6 Rekolekcje W.O. Siarkowski, listopad 1917.

7 Por. M. Łoboz, op. cit., s. 328.

8 A. Van Gennep, Obrzędy przejścia, Warszawa 2006; L. Levy-Bruhl, Czynności umysłowe w społeczeństwach pierwotnych, Warszawa 1998.

CA9_ .indd 176

CA9_ .indd 176 2016-09-21 14:07:082016-09-21 14:07:08

Colloquia Anthropologica et Communicativa 9, 2016

© for this edition by CNS

(7)

stionuje wartości sceny poprzedniej, renegocjuje i otwiera wartości sceny, która się za gestem przejścia otwiera.

Dyskurs składający się na zakonne ars bene moriendi skupia się na ciągu tych gestów, które zwykle zalicza się do rytuałów przejścia: od narodzin przez śluby zakonne (inicjacja do stowarzyszeń, kast, klanów, grup religijnych) do — per- spektywy zgonu i pogrzebu jako tego dopełniającego obrzędu, który oczyszcza z warstwy materialnej, pozostawia warstwę duchową i wartości transcendentne, które zostały zgromadzone w pobożnym życiu zakonnym i prowadzi ku sądowi ostatecznemu9. Z drugiej strony, zgon i pogrzeb mają tu wartość autoteliczną dla całej wspólnoty, która jest ich świadkiem, organizatorem i uczestnikiem. Ka- znodzieje bardzo często podnoszą wagę rozmyślania nad czasem ostatecznym, procesem zbliżania się do zgonu i udatnej realizacji sceny śmierci. Ilustrują ją, wskazując na postać moribunda jako tego, który jest nie tylko bezwolnym bo- haterem zdarzeń, rozgrywających się wokół niego i wobec niego, ale pokazują go jako persona actionis rozgrywającego się dramatu śmierci. Umierająca za- konnica — w odniesieniu do swych życiowych przymiotów i postaw — widzi, słyszy, przypomina sobie, staje w prawdzie swego dotychczasowego życia i swe- go jestestwa. Ma też swoiście pojmowaną władzę sądzenia: postępków, czynów, intencji. Konsekwentnie i bardzo skutecznie łączy się płaszczyznę czasu śmierci z czasem życia: i tu, i tam bieży on szybko. Gdy jest potrzebny, nagle w roz- żaleniu trzeba przyznać, że strawiło się mnóstwo tej cennej materii na rzeczy nieistotne, płoche, moralnie podejrzane. Konanie realizowałoby tu wykładniki dbałości o pewien styl umierania10, jako świadomie konstruowanej i realizowanej sceny śmierci z jej bogatym sztafażem, a także samoświadomością moribunda, jako głównego konstruktora, reżysera i aktora tej sceny. Obywa się ona bez nad- miaru rekwizytów, jest zapewne też próbą przygotowania się do zaspokojenia pragnienia pięknej śmierci, w której nie obserwacja i mierzenie progu znośnego cierpienia fizycznego miałaby decydować o tym, czy była to śmierć dobra, czy też poprzedzona walką śmiertelną.

W I punkcie przypomnijmy sobie najuroczystsze chwile w naszem życiu — dzień I Komu- nii Św., może uroczystości jakieś rodzinne, potem uroczystości w zakonie: obłóczyny, pierwsze śluby, potem uroczyste. Czyby się na tem skończyło? Nie. Wszystkie te uroczystości zbliżają nas więcej do Jezusa. Ale największą uroczystością jest śmierć, bo ta nas najbardziej zbliża do Jezusa, kiedy ta uroczystość nastąpi, nikt nie wie — tylko Bóg. Okrył ją Bóg wielką tajemniczością. Ta uroczystość mnie nie minie, czy ona będzie dla mnie najmilszą, najsłodszą czy najtragiczniejszą

— to ode mnie zależy. Oziębła zakonnica w godzinie śmierci spogląda w przeszłość i widzi, że zmarnowała życie, zmarnowała łaski swe, powołana na oblubienicę nie dorosła do tego. Przypo-

9 H. Zimoń, Klasyfikacja rytuałów, „Collectanea Theologica” 68:1998, nr 1, s. 188 n.

10 Styl umierania rozumiem tu za pojmowaniem opozycji styl/sposób umierania, który wprowadził Jacek Kolbuszewski. Styl umierania jest świadomym wyborem i realizacją sceny śmierci ja, sposób umierania procesem zgonu pozbawionym wpływu umierającego i otoczenia na rytuał, por. J. Kolbuszewski, Koncepcja „pięknej śmierci” — historia i współczesność, [w:]

Problemy współczesnej tanatologii, t. 4, red. idem, Wrocław 2000, s. 183–195.

CA9_ .indd 177

CA9_ .indd 177 2016-09-21 14:07:082016-09-21 14:07:08

Colloquia Anthropologica et Communicativa 9, 2016

© for this edition by CNS

(8)

mni sobie, że miała czas na pogadanki, a nie miała czasu na nawiedzenie P. Jezusa w Eucharystii, może miała czas na czytanie książek nieraz, może i niebezpiecznych, a brakło czasu na czytanie duchowne. Może miała czas na krytyki, obmowy, na szarpanie miłości siostrzanej, a nie miała cza- su na skrytykowanie siebie. Jak to przykro się robi, gdy się widzi zakonnicę, która sama przyznaje:

zmarnowałam życie, z czem ja stanę przed Bogiem11.

Rozmyślanie ukształtowane w formie punktów, podobnie jak mnemotech- niczne ćwiczenia katechizmowe czy ułożony według punktowego schematu ra- chunek sumienia, pozwalają słuchaczom opanować trudną i abstrakcyjną materię wywodu. Tu także obniżają pewne napięcie i lęk przed wyobrażeniem sobie sce- ny własnego zgonu. Zauważmy, że scena śmierci zostaje określona jednoznacznie pozytywnie: jest jedną z uroczystości, które czekają, nanizane na nić ludzkiego życia, najpiękniejszą, nie tylko najważniejszą z tych, które czekają na drodze ży- cia ziemskiego.

Nader aktywną personą dramatu wydaje się tu sama postać moribunda. Tra- dycyjne i skonwencjonalizowane wyobrażenia psychomachii obsadzałyby go raczej w roli przedmiotu gry, a nie aktywnego podmiotu działań, sądów, wyko- nawcy remanentu życia w obliczu zgonu i zbliżającego się sądu. Ciekawe to wy- obrażenie i — śmiem mniemać — skuteczne perswazyjnie, nie ucieka do składa- nia wszystkich mocy i odpowiedzialności w ręce drugich: prokuratora i obrońcy na Sądzie Ostatecznym, raczej każe z pełną świadomością i odpowiedzialnością jeszcze przed wejściem na scenę ostatniego aktu przeprowadzić własne badanie.

Bardzo istotnym motywem rozgrywanym przez kaznodziejów i rekolekcjo- nistów jest zaprowadzanie dychotomii: dobra i zła śmierć. Kaznodzieje budują nie tylko obraz dobrej śmierci, lecz także wskazują na relacje, jakie tworzą się między życiem doczesnym a wiecznym na moście, którym staje się zgon. Śmierć ma tu na powrót przymioty instancji mediującej między starymi a nowymi czasy.

To śmierć prowadzi człowieka (jego duszę) z doczesności w zaświaty. Niemal antropomorficzny obraz śmierci rozumianej jako przewodniczka ku wieczno- ści aktualizuje obrazy i skojarzenia odsyłające do sfery wyobrażeń związanych z wszechświatem zaludnionym upostaciowionym dobrem i złem. Śmierć cechuje tu pewna ambiwalencja: nie da się z samej jej istoty wydedukować, czy reprezen- tuje siły światła, czy moce piekielne. Postronny obserwator pozostaje bezsilny w morzu sygnałów, reminiscencji i wartości, które trafnie może zinterpretować wyłącznie umierający, dostrajając się do tych emocji, które koduje jego śmierć.

Ambiwalentne jest przypisywanie tu scenie śmierci walorów tajemniczości.

Sam akt umierania i śmierci był do niedawna przecież aktem publicznym, a dla słuchacza cytowanego tu pouczenia był nim autentycznie (w społecznościach za- konnych jest nim zresztą bardzo często nadal)12. Był i pozostaje aktem, który osadzony był w przekonaniu i doświadczaniu znikomości i kruchości ludzkiego

11 Notatki z rekolekcji 2 sierpnia 1930, 8.30 rano.

12 Zob. P. Aries, Człowiek i śmierć, Warszawa 1992, s. 135 n.; J. Bowker, Sens śmierci, War- szawa 1996, s. 86.

CA9_ .indd 178

CA9_ .indd 178 2016-09-21 14:07:082016-09-21 14:07:08

Colloquia Anthropologica et Communicativa 9, 2016

© for this edition by CNS

(9)

życia, ale też był i pozostał aktem o charakterze nade wszystko religijnym. Wspo- minana i uprzytomniana tu słuchaczkom śmierć nie jest li tylko (a nawet prawie wcale nim nie jest) aktem biologicznym. Wpisuje się w rozumienie umierania i śmierci jako gestu eschatologicznego, odsyłającego do sfery duchowej, przesło- nionego wysiłkiem, by osiągnąć cel, jakim jest dostąpienie zbawienia.

Są chwile przełomowe w życiu ludzi, do nich należy przyjęcie na łono Kościoła św. I-sza Komunia Św., powołanie do zakonu, oraz do życia św. przez śluby, a wreszcie między temi waż- nemi jest jedna najważniejsza t.j. chwila powołania do wieczności. Śmierć jest dobra lub zła, gdy dusza jest w stanie grzechu ciężkiego, obecność łaski uświęcającej duszy czyni śmierć dobrą, lecz i w tym wypadku są liczne odcienie. Śmierć może być nie zła wprawdzie, ale straszna z powodu wyrzutów sumienia obciążonego licznemi grzechami powszednimi, może być także pełna obaw i niepokoju, czego przyczyną są nieraz zmarnowane lub nienależycie wykorzystane łaski natchnie- nia. Śmierć powinna być spokojna i pełna radości, pobudką do tego jest ta myśl, że mimo grzechów i słabości naszej sakrament pokuty zmył brudy i plamy z duszy, pociechą dla duszy w tej decydu- jącej chwili jest i ta myśl, że w stosunku do Boga była szczerość dziecięca, Kościoła św. słuchało się, szło się drogą, którą Bóg wskazywał. Śmierć jest echem, odblaskiem i owocem oraz następ- stwem życia, trzeba zatem przez nie przygotowywać się do szczęśliwej śmierci […] budząc się ze snu pomyśleć, że to ostatni dzień w mojem życiu13.

W licznych tekstach o charakterze perswazyjnym znajdujemy znane i kul- turowo intensywnie wykorzystywane motywy tanatyczne. Wydaje się, że zbiór ten nie jest zbyt obfity ani zbyt zróżnicowany, ale żywotny i chętnie przez ka- znodziejów bywa wykorzystywany. W wypadku analizowanego tu zespołu tekstów wiąże się on z jednej strony z wątkiem odnoszącym godzinę śmierci do niepewności ludzkiego losu, do budowania ciągłego napięcia, poczucia zagro- żenia nagłą śmiercią i zabezpieczaniem się przed nią ciągłym staraniem o to, by być gotowym na czas zgonu. Z drugiej strony to motyw powiązania bytowania ziemskiego i jego jakości z typem umierania i śmierci, który najtrafniej realizuje powiedzenie: jakie życie, taka śmierć. Istotą tej koincydencji i następstwa faktów jest też wiązanie tego, co stracone i zaprzepaszczone, z tym, czego się w godzi- nie śmierci można spodziewać. Maluje się oto przed nami panorama strat, które jednak wcale nie powinny wywoływać uczucia żalu: byle w czasie zgonu być ogołoconym z ziemskich i materialnych przymiotów, byle tylko przygotować się za życia na śmierć. Teraz umieram, wciąż umieram, nieprzerwanie ćwiczę się w śmierci — to jeden z tych imperatywów, który łączy seraficką postawę wobec wieczności z doczesnym losem zakonnicy.

Cmentarz to rola Boża, widok ten zwraca uwagę na wieczność. Śmierć jest pewna, ale go- dzina jest niepewna, to zmusza do zastanowienia się nad własnem życiem, to ostatni głos Boży do duszy, a tak silny jak pogrzebowy dzwon. Kto dobrze żyje, ten zapewnia sobie śmierć szczęśliwą.

Trzeba kontrolować przejawy swego życia, trzymać niejako rękę na pulsie życia nadprzyrodzo- nego, gdyż myśli złe pożądanie grzeszne wywołują i budzą grzeszne przywiązanie, grzeszne po- stanowienia, upodobania, a wreszcie grzech, do którego ani wobec siebie, ani wobec spowiednika nie chce się przyznać… W świetle gromnicy rozjaśnia się życie, trzeba o niej w życiu pamiętać

13 Rekolekcje W.O. Mieloch, lipiec 1914.

CA9_ .indd 179

CA9_ .indd 179 2016-09-21 14:07:082016-09-21 14:07:08

Colloquia Anthropologica et Communicativa 9, 2016

© for this edition by CNS

(10)

i nauczyć się sumienia i poważnie patrzeć na życie […]. Rozłąka z tym, co się posiada, sprawia udrękę w chwili śmierci. Zakonnica, która ma tylko Boga, będzie spokojnie i cicho umierać […]14.

Pouczenie wpisane w tę scenę wyraźnie koresponduje z refleksjami współ- czesnego kaznodziei, który, nie bez rozgoryczenia, zestawia dowody na to, że scena umierania i śmierci, wartość obrzędu pogrzebowego, liturgii wspomnie- nia wszystkich świętych czy symbolika cmentarza ma ją wyłącznie okazjonalne i mocno już zatarte znaczenie dla żyjących. Aktualizuje się tylko w chwili śmier- ci kogoś z najbliższych, ale też w żaden sposób nie staje się — dla wielu — po- czątkiem istotnej i pogłębionej refleksji:

Ryzykuję twierdzenie, że połowa prowadzonych przeze mnie uroczystości pogrzebowych była lekceważeniem faktu i majestatu śmierci. To, że wielu nam współczesnych tego tematu nie lubi, jest faktem. Można „nie lubić”; ale nie oznacza to, że można fakt ten lekceważyć. Tak, jak- by go nie było. Tak, jakby ci, których obserwowałem, w ogóle nie brali udziału w czyimś smutku, żalu czy nieszczęściu15.

Starosądecki kaznodzieja mówi tak:

Co wiemy o śmierci? To wiemy, że na pewno umrzemy. Musimy opuścić nasze ziemskie pragnienia, to, do czegośmy się tu przywiązali, nic z tego na tamten świat nie weźmiemy. Musimy opuścić życie doczesne, a rozpocząć życie wieczne. Jakie to życie? Albo z Jezusem w niebie, albo potępionymi w piekle. Jakie życie, taka śmierć. Dobra śmierć zależy od dobrego życia […]. Udaj- my się myślą na cmentarz i patrzmy. Tam widzimy wspaniały grób, ale patrząc nań okiem wiary pytajmy siebie, jak umarł ten nieboszczyk. Czy dobrze, czy źle? Jeżeli dobrze umarł, ma zasłu- żenie taki wspaniały grób, ale jeżeli źle, to cóż mu pomoże, gdy dusza jego w piekle. Spojrzyjmy dalej, widzimy świeżą mogiłę, nad nią modli się jakaś osoba za duszę nieboszczyka. Jeżeli dobrze umarł, to mu pomoże ta modlitwa, ale jeżeli źle, to mu nic nie pomoże, choćby się wszyscy za nie- go modlili, choćby się Msze św. na wszystkich ołtarzach całego świata za niego odprawiały. Idź- my jeszcze dalej, tam widzimy grób opuszczony, zaniedbany, ale jak umarł ten nieboszczyk. Jeżeli dobrze, to on nie jest opuszczony, on cieszy się wieczną radością z Jezusem i z świętymi w niebie, ale jeżeli źle, to to opuszczenie jest symbolem wiecznego opuszczenia. Podobnie kiedyś nad mo- jem grobem rozmyślać będą.

Śmierć dwóch zakonnic.

Jedna była oziębła, niedbała, a druga gorliwa. Jakie odmienne uczucia będą je napełniały w godzinie śmierci. Pierwsza będzie niespokojna, życie takie niepewne było, ale liczy wprawdzie jeszcze na miłosierdzie Boże. Druga robiła wszystko, co mogła, teraz ufna w miłosierdzie Boże spokojnie oczekuje ostatniej chwili. Prośmy Pana Jezusa, aby nam użyczył łaski szczęśliwej go- dziny śmierci16.

Nawracającym obrazem, budowanym przez kaznodziejów klasztoru starosą- deckiego, jest seraficki motyw Golgoty, stygmatyzacji i mortyfikacji na krzyżu.

Zakonna pedagogia zwraca uwagę na konieczność ćwiczenia się w poprawnym i trafnym dla perspektywy wieczności wartościowaniu odruchów serca.

14 Rekolekcje 1954, o. Magoczy.

15 B. Dubieńczuk SVD, Majestat śmierci okiem duszpasterza, [w:] Problemy współczesnej tanatologii, t. 2, red. J. Kobuszewski, Wrocław 1998, s. 82.

16 Rekolekcje sierpień 1934, nauka V, O śmierci.

CA9_ .indd 180

CA9_ .indd 180 2016-09-21 14:07:082016-09-21 14:07:08

Colloquia Anthropologica et Communicativa 9, 2016

© for this edition by CNS

(11)

W sposób specyficzny odnosi się ona do spraw ziemskich i w ogóle konteks- tów materialnych. Nie dyskredytuje ich, nie kwestionuje, stara się redefiniować w taki sposób, by stawały się one narzędziami do kształtowania dyspozycji istot- nych dla życia wiecznego.

Autor pouczeń aktualizuje te sceny i skojarzenia, które są bliskie codzien- nym czynnościom sióstr: modlitwy chórowej, pobożnej lektury prywatnej, życia wspólnotowego. Wszystkie one mają się stawać narzędziami kształtującymi du- szę ku wieczności, wszystkie mają być drogą do zaskarbienia sobie zbawienia.

Śmierć będzie dla mnie chwilą szczęścia, gdy ukrzyżuję ciało i ducha mego, przez poddanie myśli, słów i uczynków pod Wolę Boga. Sprzeciwiać się ustawicznie sobie, stawiać opór naturze, a dążyć mimo przeszkód naprzód, chociaż walka w duszy taka, jakby dokoła świszczały kule, pę- kały granaty… ogień ze sykiem palił i chciał zniszczyć wszystko — to niełatwa rzecz, by w takiej sytuacyi być panią siebie. Zresztą atakom z zewnątrz towarzyszą trudności wewnątrzne, bo złe nawyknienia nie jest łatwo pokonać, dlatego chcąc ułatwić to sobie, muszę brać pod uwagę tylko

½ lub 1 dzień żywiąc tę nadzieję, że może po tym dniu umrę, więc to ostatnie wysiłki. To doda energii, zachęci i zniewoli do ofiar. Jednak czuję, że nędza moja będzie mi nadal przeszkodą, bo dla wrogów mej duszy straszna… Będę tak walczyć jak Polacy dawniej: sztandar Maryi i Jej Naj- świętsze Imię pokonywało znacznie liczniejsze zastępy nieprzyjaciół. Marya Niepokalana poko- nała, zmiażdżyła swą nóżką szatana, w mej duszy ciągła musi być walk, bym nie uległa złemu, więc ustawicznie będą prosić: „Maryo Niepokalana racz sama pokonać, zmiażdżyć wrogów mej duszy” przy tem aktem siły woli muszę zapanować nad budzącemi się myślami, uczuciami, wzru- szeniami, buntem, lękiem… a umysł wznieść ponad te przeszkody… dążąc śmiało naprzód wy- tkniętą drogą obowiązku.

Jeżeli w świecie materyi jest możliwe wznieść się aeroplanem ponad zastępy wrogów, nad ich głowami bujać, dokrywać zasadzki, badać przyczynę, a nie narazić się na strzał, to dlaczegóż w sferach duchownej walki nie mozna by tego urzeczywistnić, kiedy po naszej stronie jest Bóg Mądrości i Wszechmoc bezgraniczna17.

Ostatnia sekwencja pokazuje nam, jak inspirujące są obrazy aktualnych od- niesień, które może wpleść w opowieść o konaniu i śmierci pomysłowy rekolek- cjonista. Utracone i zaprzepaszczone staje się tutaj tym, co zostaje poddane rewa- lidacji. Kaznodzieja trafnie dobiera przykłady scen batalistycznych i zaskakująco łączy je z obrazami, które mają odnosić się do skuteczności i potencji ludzkiego umysłu. Wszystkie te sceny zostają jednak wyzyskane dość specyficznie — bu- dowana sekwencja jest aksjologicznie bardzo pozytywna, nie znajdziemy tu żad- nych elementów negatywizujących „postęp”, dyskwalifikujących „dumę i pychę ludzkiego umysłu”, którego odkrycia i wynalazki są niczym wobec majestatu śmierci. Wydaje się ten ciąg metafor inspirującym zestawem obrazów, trafnie łączącym doczesność z wiecznością, świat realny z zaświatami. Jednocześnie po- zostaje w pewnej opozycji wobec przekonania o przemijaniu i niepamięci rzeczy dawnych i minionych. Wracają oto i aktualizują się jako tu i teraz istotne i ważne:

sceny batalistyczne, obrazy konfliktów wojennych, umierania i śmierci, sceny wyzyskujące ciąg metaforyczny życie to wojna, ugruntowany w tradycji kulturo-

17 Ibidem.

CA9_ .indd 181

CA9_ .indd 181 2016-09-21 14:07:082016-09-21 14:07:08

Colloquia Anthropologica et Communicativa 9, 2016

© for this edition by CNS

(12)

wej i literackiej chrześcijaństwa. Sceny wojny z ciałem, z jego ułomnością i po- pędami. Zauważmy, są to odniesienia, które formułuje się wobec słuchającego audytorium złożonego z zakonnic. Niezwykle nobilitująca wydaje się tu ta kate- goria, w której białogłowski dyskurs zostaje ubrany w szaty militarne i wsparty bojową odwagą także frontowego żołnierza.

Ewangeliczna scena Męki i Śmierci Chrystusa na krzyżu powraca w tych na- ukach jako rozpościerający się przed słuchaczkami obraz ostatecznego i totalne- go zakwestionowania świata materii poprzez przezwyciężenie go. Z perspekty- wy krzyża świat doczesny wygląda zupełnie inaczej, jest przestrzenią artefaktów znikomych, nic niewartych, ale obligujących ducha zakonnego do postawy sta- rannego obchodzenia się z nim, gdyż ma on walor narzędzia formującego duszę ku wieczności; to świat doczesny jest przestrzenią spełnienia tego, co dopełni się w chwili zgonu, waloryzowanej pozytywnie, jako moment przejścia ku wieczno- ści, moment duchowy, nie fizyczny.

Omawiany tu ciąg tekstów w ich ukształtowaniach stylistycznych, wyob- rażeniowych, aksjologicznych wydaje się wyraźnie nacechowany wartościami, których aktualizacja, szczególnie współcześnie, nabywa dodatkowych wartości.

Cechuje go wyraźna personalizacja i indywidualizacja. Tak jak życie w społecz- ności zakonnej jest i ma być kolektywne, nastawione raczej na zacieranie różnic, minimalizowanie rywalizacji w grupie, dbałość o to, by się nie wyróżniać, nie epatować swoimi talentami, potrzebami, emocjami, tak scena umierania wymaga profilowania podług każdej umierającej osobno. Tu już osobniczy los moribunda staje się istotny, pojawia się — zaskakująca dla współczesnego czytelnika — dba- łość o to, by się nie zatracić w standardzie „umierania”, tu każde „się umiera”

staje się na nowo umierającym ja, dążącym do realizacji sceny zgonu tak, by z niej niczego nie utracić, niczego w tym geście nie zaprzepaścić, by był on nie- powtarzalny, wyjątkowy, jedyny, mój.

CA9_ .indd 182

CA9_ .indd 182 2016-09-21 14:07:082016-09-21 14:07:08

Colloquia Anthropologica et Communicativa 9, 2016

© for this edition by CNS

Cytaty

Powiązane dokumenty

Z ust księdza Skargi znów na cześć Twoją Stów wieszczych spłynie

Ty, Herkulesie, który zwędrowałeś więcej krajów niż zawodowy poganiacz mułów, musisz znać mieszkańców Lyonu i nie możesz nie wiedzieć, jak wiele tysięcy mil drogi jest

W tym celu trzeba było znaleźć ochotnika, który dobrowolnie oddałby się w ręce gestapo, znalazł się w transporcie do Oświęcimia, zorientował się w

Ten przydługi wstęp szkicujący rozwój teatru studenckiego wydaje się jednak niezbędny dla zastanowienia się nad sytuacją, w jakiej ten teatr obecnie się znajduje, a

Kierując się mechanizmami rynkowymi (to jeszcze usprawiedliwione), ale także mechanizma- mi koncesjonującymi i ograniczającymi konkurencję (co jest już chyba naganne,

staraniom NVVE po- litycy zgodzili się na udzielanie przez lekarzy czynnej pomocy w umieraniu ludziom przewlekle chorym i cier- piącym.. O prawo do śmierci na życzenie walczyli też

Ostatnio panikę wzbudziła plotka (ale czy na pewno plotka?) o obowiązku umieszczania na recepcie kodu pocztowego – na wszelki wypadek, w obawie o swoje finanse, apte- karze

Doktor śmierć zapewnia, że znalazł już pierw- szych kandydatów do wypróbowania swego urządze- nia, jednak do tej pory nie odważył się go zastosować.. Także w wypadku pani