• Nie Znaleziono Wyników

"Zbrodnia i kara" Fiodora Dostojewskiego w warszawskich powojennych inscenizacjach

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Zbrodnia i kara" Fiodora Dostojewskiego w warszawskich powojennych inscenizacjach"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Dorota Drągowska

"Zbrodnia i kara" Fiodora

Dostojewskiego w warszawskich

powojennych inscenizacjach

Studia Rossica Posnaniensia 14, 29-42

1980

(2)

D O R O T A D R Ą G Ó W S K A

W arszaw a

Z B R O D N IA I K A R A F IO D O R A D O S T O JE W S K IE G O

W W A R S Z A W SK IC H P O W O JE N N Y C H IN S C E N IZ A C JA C H

W śród a d a p ta c ji te a tra ln y c h powieści D ostojew skiego Zbrodnia i kara z a jm u je czołowe m iejsce zarów no po d względem liczby ja k i p opularności w y ­ staw ień . F a k t te n w y d aje się w pełni uzasad niony, biorąc p o d uw agę w y b itn ą pozycję tego dzieła w całokształcie tw órczości Dostojew skiego. W y d a n a w 1866 ro k u powieść, jeszcze w X I X stuleciu została w R o sji za ad ap to w a n a do w a­ ru n k ó w scenicznych dw ukrotnie. W iek X X przyniósł ty c h inscenizacji znacz­ n ie więcej. T e a tra ln e przeróbki Zbrodni i kary pojaw iały się w R osji, Z S R R , P olsce oraz w in n y ch k ra ja ch , gdzie D ostojew skiego zaczynano poznaw ać i coraz b ardziej cenić.

N a tere n ie P olski Zbrodnia i kara m oże poszczycić się b o g a tą tra d y c ją te a tr a ln ą . W okresie przedw ojennym t a n ajp o p u larn iejsza powieść a u to ra

Biesów zo stała w y staw iona pięć ra z y 1, a okres p ow ojenny podw oił liczbę

polskich a d a p ta c ji Zbrodni i ka ry1.

R o z p a tru ją c inscenizacje przedw ojenne należy k ilk a słów poświęcić n a j ­ b ard ziej zn anej, określanej dziś m ianem w y b itn ej, a d a p ta c ji dokonanej przez L eo n a S chillera w 1934 ro k u w w arszaw skim T ea trze P olskim . W ystaw ienie w łaśnie Zbrodni i kary przez słynnego reżysera zw iązane było z fa k te m , iż „w ty c h la ta c h (1934 - 35) bardziej niż dotychczas zaczęły interesow ać Schillera ogólne pro b lem y m oralne oraz spraw y zw iązane z zagadkow ym zw iązkiem ży c ia i śm ierci” 3. Je d e n z ów czesnych recenzentów n a łam ach „T y g o d n ik a

1 P rzedw ojenne inscenizacje Zbrodni i kary: 31 V 1906 r. — T eatr L udow y, K raków , 10 V I I 1909r. — T eatr M ały, W arszawa; 1910r. — T eatr L w ow ski (w roli R ask oln ik ow a — K . A d w entow icz); 30 I I I 1912 r. — T eatr P opularny, Łódź; 28 I I I 1934 r. — T eatr P olsk i, W arszaw a, ad. reż. L. Schiller.

3 P ow ojen n e inscenizacje Z brodni i kary: 1958/59 — T eatr W ybrzeże, Gdańsk, ad. Z. H übner; 1958/59 — T eatr im . Słow ackiego, K raków , ad. B ronisław D ąbrow ski; 1964 r.- T ea tr P ow szech n y, W arszaw a, ad. A . H anuszkiew icz; 1969 r. — T eatr P olsk i, P ozn ań , ad. R o m a n K ordziński; 1976 r. — T eatr Stara Prochow nia, W arszaw a, ad. S. B rejd ygan t.

(3)

Ilu stro w a n eg o ” p isał — „ P a n L. Schiller (w n im to bow iem należy widzieć a u to ra przerób ki) p o jął dzieło D ostojew skiego tra fn ie [...]. N ajw ażniejsze je s t to , że d ra m a t R ask olniko w a u k az ał się widzowi od stro n y n ajisto tn iejszej: ko n flik tu m iędzy siłam i a zam iaram i. Czyn R askolnikow a n a b ra ł «nietzscheań- skiego» p a to su d ążen ia do «W ille zu r M acht» i po staw ił n a m przed oczy p ro b ­ le m a t e ty k i jed n o stk i, czującej m isję publicznego d z ia ła n ia ” 4. W dalszej części recenzji sp o ty k a m y stw ierd zen ie:,,p rzeró b k a Zbrodni i kary w yp ad ła b ard zo p rzek o n y w u jąco ” 5 i n a stę p n ie „C okolw iek pow iedzą przeciw nicy p. Schillera, nie zm ieni to fa k tu , iż je st to u ro d zo n y człowiek te a tru , zdolny do koncepcji now ych a w łasn y c h ” 6. N iem al w szystkie opinie n a te m a t s p e k ta k ­ lu w T eatrze P olsk im p od k reślały w y śm ien itą grę zespołu aktorskiego, a zw łasz­ cza A lek san d ra Zelw erow icza w roli Porfirego. „D la tej roli w a rto było sztu k ę w y staw ić” — pisał T adeusz B oy-Żeleński w swoich Wrażeniach teatralnych1.

N ależy je d n a k stw ierdzić, że niezależnie od ogólnego to n u a p ro b a ty w p rz edw o jen nych recen zjach d o ty czący ch schillerow skiej Zbrodni i kary sp o ty k a m y wiele uw ag k ry ty c z n y c h , zarzutów i rzeczow ych p o stu lató w pod adresem in scen iz ato ra i reżysera. Z opinii ty c h , często zbieżnych, w y łan ia się o b ra z całości sp e k ta k lu z jego w ad am i i zaletam i. O strze k ry ty k i dotkn ęło głów nie zakończenia sp ek tak lu — „P raw d ziw y m dysonansem je st scena o sta tn ia —k a ja n ia się, któ reg o nie m a w tekście, w d o d a tk u u k a z a n a n a scenie w w y ją tk o ­ wo jask raw ej re ży serii” 8. T adeusz B oy-Żeleński w ocenie p rzed staw ienia zw racał rów nież uw agę n a „ ta n i i fałszyw y fin ał” 9. Chodziło tu oczywiście o pew ne w ypaczenie m yśli a u to ra , k tó ry przecież praw dziw e odrodzenie m oralne b o h a te ra u k az ał n a o s ta tn ic h stro n icach powieści jak o n ag łą przem ian ę spow odow aną m isty czn y m objaw ieniem . Owo „n aw ró cen ie” R askolnikow a dokonało się przecież bez u d ziału jego woli i św iadom ości. W pierw ow zorze literack im istn ie je oczywiście scena ek spiacji n a p lacu S iennym — jedn akże a k t te n p o zo staje praw ie n ieza u w aż o n y . Z a w a rty w powieści ironiczny k o m en ­ ta rz przech o d n ia — „A to się u rż n ą ł” i to w arzyszące m u „o krzy k i i rozm ow y p o w strz y m a ły R ask o ln ik o w a ta k , że w y razy «ja zabiłem », już może gotow e w yrw ać m u się z u st, za m a rły w n im ” 10. Słuszna zatem w y daje się uw aga recen zen ta, że scena końcow a w a d a p ta c ji Schillera „ d a je [...] niew ątpliw ie saty sfa k cję poczuciu m oralnem u w idza, ale rów nocześnie ru jn u je całe ru sz to ­ w anie filozoficzne, k tó re n arosło przez dw adzieścia odsłon p o p rzed n ich ” 11.

* W . S y r u c z e k , W in a i kara, „T ygod n ik Ilu stro w a n y ” z dn. 15 IV 1934, nr 15, s . 17. 5 Ibid.

* Ib id .

7 T. Ż e l e ń s k i - B o y , P ism a , t. X X V , Reflektorem w serce, Rom anse cieniów , W rażenia

teatralne, W arszaw a 1968, s. 348.

8 Op. cit., nr 4. * Op. cit., nr 7.

10 F . D o s t o j e w s k i , Z brodn ia i kara, W arszaw a 1957, s. 533. 11 Op. cit., nr 4.

(4)

„Z brodnia i k ara” F . D ostojewskiego 31

W śród in n y ch zastrzeżeń dotyczących sp ek tak lu słusznym w y daje się· spostrzeżenie, że p rzekazanie widzowi św iatopoglądu i idei R ask o ln ik o w a- po d okonaniu zabójstw a zaciem nia obraz p o b udek i m otyw ów po stępo w ania b o h atera. K ilk a k o n k re tn y c h p o stu lató w zm ian pod adresem inscenizacji i zaproponow ał w swej recenzji T. B oy-Żeleński. Je d e n z nich d o ty czy ł usunięcia z a d a p ta c ji i ta k m ocno okrojonej postaci Sw idrygajłow a, w m iejsce k tó re j m ożna b y rozw inąć i uzupełnić sylw etkę Ł użyna. B oy zwrócił uw agę n a is to tn y jego zdaniem m a n k am e n t sztuki, jak im było pom inięcie sceny p o w ro tu R askolnikow a n a m iejsce zbrodni. P ostulow ał rów nież ro zb u d o ­ w anie ty c h kw estii b o h atera, k tó re przyb liży ły b y widzowi jego ideo lo gię; i u to p ijn ą przebudow ę św iata. W sum ie jed n ak całość schillerowskiej inscenizacji B oy oceniał pozytyw nie, sta ją c równocześnie n a stanow isku obrońcy samego* zjaw iska a d a p ta c ji. N a m arginesie należy stw ierdzić, że u za sad n ien ia jak im i, operow ał — zwłaszcza przypisyw anie teatro w i roli ilu stra to ra i p o p u lary z ato ra w y b itn y ch dzieł p rozatorskich — dziś może b y ły b y a tu te m w rę k ach przeci­ wników scenicznych przeró bek powieściowych, niem niej je d n a k w o w y m ’ czasie sp ełniały właściw ą rolę jako „ a rg u m e n ty o b ro n y ” .

W okresie pow ojennym Zbrodnia i kara pojaw iła się n a deskach te a tr u P olski Ludow ej dopiero w roku 1958. W ciągu jednego sezonu 1958 - 1959 ’ przedstaw iono aż trz y różne p rem iery spek tak li o p arty c h n a najsły nn iejszym dziele Dostojew skiego: T e a tr W ybrzeże w G dańsku w ystaw ił Zbrodnię i karę w a d a p ta c ji i reżyserii Z y g m u n ta H ü b n e ra, T e a tr im . Słowackiego w K rakow ie w a d a p ta c ji i reżyserii B ronisław a D ąbrow skiego oraz T e a tr Śląski w K a to ­ w icach w radzieckiej a d a p ta c ji A leksandra R adzińskiego i reżyserii Jó ze fa W yszom irskiego. Z ainteresow anie a k u r a t w ty c h la ta c h prozą D ostojew skiego i m ożliw ościam i p rzek azan ia jej n a scenie nie je s t zjaw iskiem przypadkow ym . A u to r Biesów pojaw ił się w te a trz e P R L w okresie pow ojennym ty lk o dw a ra z y w ro k u 1949, k ied y to t e a t r koszaliński w ystaw ił Sen wujaszka, a T e a tr im:- Słowackiego w K rakow ie Braci Karamazow. Później nazw isko rosyjskiego k lasy k a p o w raca n a scenę dopiero po dziesięciu latach . A ndrzej K ru p sk i, za jm u jąc y się te a tra ln y m i losam i pro zy D ostojew skiego ta k ch a rak tery zu je p rz y czy n y tego zjaw iska: ,,Po dłuższej przerw ie o D ostojew skim zaczyna się w Polsce pisać i mówić znow u n a przełom ie la t 1955/1956. R ad y k aln ie zm ienia­ jący się obraz i profil sztu k i oraz lite ra tu ry , intensyw ne zainteresow anie ży ­ ciem k u ltu ra ln y m n a Zachodzie, apel Św iatow ej R a d y P o k o ju ogłaszający 75 rocznicę śm ierci D ostojew skiego” d a tą obchodzoną uroczyście we w szystkich cyw ilizow anych k ra ja c h św iata — ,,oto isto tn e czynniki p rzyb liżające n a p o w ró t po stać i twórczość pisarza polskiem u czytelnikow i,, a w krótce ta k ż e w idzow i te a tra ln e m u ” 12.

14 А. К г t i p s k i, D ostojew ski na teatralnych scenach P o lsk i L udow ej. W: A c ta U ni- w ersitatis W ratislaw iensia 1976, W rocław , S lavica W ratislaw iensia I X , s, 84.

(5)

Spośród zap rezentow an ych w ro k u 1958 a d a p ta c ji Zbrodni i ka ry — p rz e ­ ró b k a Z y g m u n ta H ü b n e ra zy skała szczególnie p o zy ty w n ą ocenę. S tefan P o ­ lan ica określił ją ja k o najdo jrzalsze literack ie i sceniczne opracow anie z w szy st­ k ich dotychczasow ych p rzedw ojen ny ch i pow ojen ny ch a d a p ta c ji scenicznych

Z b ro d n i i k a rylz.

Z y g m u n t H ü b n e r w scenariu szu sw ym , n ap isan y m w o parciu o m o ty w y powieści, s ta ra ł się zaprezen tow ać w n ajpełniejszej form ie p o stać głównego b o h a te ra — R o d io n a R om anow icza R askolnikow a. A nalizując możliwości in te rp re ta c y jn e Zbrodni i k a ry, np. m isty czn ą, krym inologiczną, p sy ch iatry c z­ n ą czy socjologiczną, a d a p ta c ję H ü b n e ra m ożna o dczytać jak o sw oisty m orali­ te t. Zło i zb ro d n ia z o sta ją t u osądzone, a n ietzsch eańsk a te o ria nadczłow ieka z nieograniczoną m ocą woli zo staje sko m p ro m ito w an a przez p o stać ad w ersarza R askolnik ow a — sędziego śledczego P orfirego P iotro w icza. H ü bn erow ska w izja Zbrodni i kary odw ołuje się do dośw iadczeń w ojennych, n aw iązuje do zb ro d n i h itlery zm u , k tó ry przecież w yk o rzy sty w ał idee nadczłow ieka i „w ol­ ności siln y ch ” .

A d a p ta c ja t a w la ta c h p óźniejszych k ilk a k ro tn ie po w racała n a różne sceny te a tra ln e Polski.

W ro k u 1964 A d am H anuszkiew icz p re z e n tu ją c Zbrodnię i karę w w a r­ szaw skim T ea trze P ow szechnym o p arł swój scenariusz n a w cześniejszym opracow aniu Z. H ü b n e ra . S p ek tak l te n w yw ołał w iele sporów i d ysk u sji d o ­ ty czą cy ch zarów no treści ja k i fo rm y przed staw ienia. P olem iki te p o tw ierdziły raz jeszcze, ja k żyw y i is to tn y je s t p ro b lem a d a p ta c ji.

P rz y jm u ją c za p o d staw ę sceniczną p rzeró bk ę Z. H ü b n e ra, H anuszkiew icz w yraźnie zm ienił i rozszerzył jej wym owę. N ie rezy g n u jąc z p rzek azan ia te o rii i ideologii R ask olnikow a, a u to r scen ariusza położył nacisk n a socjologiczną w ym ow ę Zbrodni i kary. P rz e d sta w ia ją c scenę epilogu pow ieści reżyser nie p o m in ął elem entu m istycznego w in te rp re ta c ji w ew nętrznego odrodzenia R askolnikow a. H anuszkiew icz podzielił te a tr a ln ą w ersję Zbrodni i kary n a dw ie części (u H ü b n e ra b y ł to tra d y c y jn y p odział n a trz y ak ty ).

Część pierw sza oscylująca, ja k to określili recenzenci, w k ie ru n k u „ k ry m i­ n a łu ” u k az u je p o sta ć R asko ln ik ow a w sposób nieco uproszczony, jak o z a ­ bójcę, k tó ry m kierow ały dość pospolite p obudki: chęć zysku, łatw ego w zboga­ cenia się, nęd za, k ry ty c z n a sy tu a c ja rod zin n a. I rzeczywiście, analizu jąc przebieg obrazów p o p rz ed za ją cy ch scenę zbro dn i in n a in te rp re ta c ja m otyw ów p o stęp o w an ia b o h a te ra nie je s t m ożliw a. J u ż scena 2 — o d po w iadająca ro z ­ działow i I pow ieści — w iz y ta R ask o ln ik o w a u lichw iarki, p re z e n tu je w idzom u k ład w yzyskiw anego i w yzyskiw acza, a k c e n tu ją c fa k t złej sy tu a c ji m

aterial-13 W g recenzji: S. P o l a n i c a , Z brodnia i kara, „Słow o P o w szech n e” z dn. 16 IV 1964, nr 92.

P od ob n ą opinię w yraził n a te n te m a t J . C zubiński w recenzji M orderstw o i kara, „Sztandar M łodych” , z dn. 13 I V 1964, nr 88.

(6)

„Z brodnia i karaF . Dostojewskiego 33

nej b o h atera. N a stró j w spółczucia dla ludzkiej nędzy, p rzyg nęb iająca a tm o ­ sfera „m oralnego d n a ” , do którego doprow adza sk ra jn a b ieda i n iespraw ied­ liw y u k ład społeczny — to w ym ow a dw óch k olejnych scen części I. P ierw sza z n ich p rzed staw ia przypadko w e spotkanie R askolnikow a z p ija n ą Sonią n a ulicy. N a d losem dziew czyny litu ją się przechodnie, naw et stó jko w y prag n ie jej pom óc. Scenę tę tłu m a czy obraz n a stę p n y — n ajbard ziej znam ienn y w te j części sztu k i — je st to w strząsająca spowiedź M arm ieładow a zap rezentow ana w a d a p ta c ji bez w iększych skrótów . Z w ypow iedzi pijanego u rzędn ik a widz dow iaduje się do jakiego sto p n ia nęd za może poniżyć i upodlić człowieka, ja k i los i dlaczego sp o tk ał Sonię, ja k a przyszłość czeka całą rodzinę M arm ieła- clowów, ży jącą przecież w yłącznie z „ b ru d n y c h ” pieniędzy n ajstarszej córki. S cena t a p o przedza bezpośrednio decyzję o zabójstw ie i jej spełnienie. Z b ro dn ia w y d a je się b yć konsekw encją w ew nętrznego b u n tu b o h atera przeciw ko n ie­ spraw iedliw em u układow i św iata, m ożna ją tak że rozum ieć w sposób n a j­ p rostszy, try w ializu jąc m yśli zaw arte w powieści — jak o czyn p o d y k to w a n y ż ąd zą łatw ego zysku. Do k o ńca części I przebieg akcji nie w yprow adza w id z a z błędu. P o scenie zabójstw a A lony i L izaw iety (scenę tę om ów im y nieco później ze w zględu n a oryginalną form ę pom ysłu reżyserskiego) n a s tę p u ją o b razy , k tó re c h a ra k te ry z u ją s ta n psychiczny b o h atera. R o dion R om anow icz podejrzew a w w ypow iedziach przyjaciół u k ry te aluzje i dom ysły zw iązane z popełnionym przez niego zabójstw em . N a p rz y k ła d scena 7, o dp ow iad ająca treściom rozdziału I cz. I I powieści, to rozm ow a R askolnikow a z A n a sta zją. T a o s ta tn ia zaw iadam ia swego lo k ato ra o obow iązku zgłoszenia się w policji. R askolnikow , choć s ta ra się u k ry ć swe uczucia, je st mocno zdenerw ow any; do m y śla się, że spraw a, d la k tó rej go wezwano, nie może łączyć się bezpo­ śred n io z m orderstw em , a je d n a k w stępując n a schody urzędu mówi: „W ejdę, p a d n ę n a k o lan a i w szystko w yśpiew am ” . Scena 8 - - podobnie ja k rozdział I cz. I I powieści — rozgryw a się n a p o steru n k u policji. W sp ek tak lu rozm ow ę p ro w ad zą w yłącznie R askolnikow , P ro ch i Zam iotow . P ow oduje to zagę­ szczenie akcji d ra m a tu rg iczn e j, skoncentrow anie uw agi n a sylw etce b o h a te ra i spraw ie zabójstw a, o k tó re j w obecności R od ion a R om anow icza ro zm aw iają s e k re ta rz i porucznik. W powieści scenę tę p rz e p la ta epizod k łó tn i z L u izą Iw anow ną. N a stę p u je pew ne rozładow anie napięcia, czas ak cji rozciąga się. W e w n ętrz n y s ta n b o h a te ra D ostojew ski ch arak tery zu je słowami: „C ala h isto ria zaczęła go n aw et bardzo baw ić. Słuchał z przyjem nością — ta k dalece, że chciało m u się rech otać [...] S k ak ały w nim w szystkie n erw y ” 14. W ielkie n apięcie, jak ie tow arzyszy R askolnikow ow i w ciągu całej w izy ty w siedzibie policji, pow oduje jego nieoczekiw ane zasłabnięcie. „C horoba, k tó ra — ja k dow odził w swoim a rty k u le — tow arzyszy zawsze aktow i do k o n an ia zb ro d n i” , nie o m ija i R o d io n a R om anow icza.

14 Ib id ., s. 107.

(7)

K o lejn y obraz inscenizacji rozgryw a się w p o k o ju R askolnikow a, kiecly to b o h a te r odzy sk u je p rzy to m n o ść p o w ielu d n ia c h spędzonych w gorączce. P rz y jego łóżku czuw ają R azu m ich in i Zosimow. R ozm ow a p rzyjaciół to czy się w okół hip o tez d o ty czą cy ch za b ó jstw a li oliwiarki. R ask olnikow przeżyw a w ew n ętrzną ro zterk ę, dow iadu je się, że aresztow ano niew inn ych ludzi o skarżo­ n y c h o m orderstw o. R o zw ażania R azu m ich in a, k tó ry w swoich do m ysłach tra fn ie ch a ra k te ry z u je psych ik ę przestępcy: ,,R ęczę, że to b y ł jego pierw szy k ro k ” . „N aw et ograbić n ie po trafił, p o trafił ty lk o zabić” 15 — d o p ro w ad zają R askolnikow a do s ta n u m aksy m alneg o napięcia. Zosim ow i R azum ich in n ie ­ św iadom ie p rz y sp a rz a ją chorem u cierpień m oralnych. W k on tek ście opisanej sy tu a c ji w ypow iedziane w najlepszej w ierze słowa „ P a n zd aje się czuje się zm ęczony. Z nudziliśm y p a n a ” 16 — b rzm ią n iem al ironicznie.

D w ie o s ta tn ie sceny części I a d a p ta c ji, a zw łaszcza scena końcow a, p rz e ­ noszą ce n tru m akcji d ra m a tu rg iczn e j n a p o stać Soni. O braz 10 rozgryw a się n a ulicy. B o h a te r sp o ty k a ta m Sonię — dialog R asko ln ik ow a z dziew czyną ja k i n iek tó re kw estie te j sceny są skom ponow ane przez a u to ra a d a p ta c ji i jed y n ie o p a rte n a analogicznym epizodzie z powieści. W pierw ow zorze literack im R askolnikow , zd enerw ow any n a d m ie rn ą troskliw ością R a z u m i­ china, o b raża go i w ychodzi n a ulicę, p ra g n ą c sam otności. W okolicach p lacu Siennego s p o ty k a k a ta ry n ia rz a . Je g o piosenki p o d o b ają m u się do tego s to p ­ nia, że m usi podzielić się sw ym odczuciem z kim kolw iek. Z ag ad u je więc p ierw ­ szego n a p o tk an e g o przechodnia. W sp e k ta k lu przechodniem ty m okazuje się S onia. Słowa b o h a te ra „ L u b i p a n i uliczn ych śpiew aków ?” 17 skierow ane są do niej. Te k ró tk ie kw estie łączą się w w iększą całość z dialogiem , k tó ry w pow ieści prow adzi R askoln ik ow z dziew czyną lekkich obyczajów — D u klid ą. W p rz ed staw ien iu słowa D u k lid y włożone są w u s ta Soni. W scenie te j S onia zaw iadam ia R o d io n a R om anow icza o trag iczn ej śm ierci swego ojca — t e k ilk a z d a ń stan o w i kom pozycję a d a p ta to ra d o b u do w an ą do wcześniejszej rozm ow y z S onią — D uklidą. F a k t pew nego „o d stę p stw a ” od treści oryg inału p o d y k to w a n y zo stał w ym ogam i logiki d ram a tu rg iczn e j. W p ro w ad zon a w cześ­ niej p o sta ć M arm ieładow a zapo czątk ow ała w ątek: M arm ieładow - R a sk o ln i­ kow - S onia z w szystkim i w spółzależnościam i ty c h postaci. Ś m ierć u rz ęd n ik a sta ła się przecież bezpośredn ią p rz y czy n ą pó źniejszych k o n ta k tó w R ask o ln i­ ko w a z Sonią. T ru d n ą do p rz e k a z a n ia w te a trz e scenę w y p a d k u u rzęd n ik a należało za stą p ić form ą skró to w ą — słow ną in fo rm ac ją o za istn iały m n ie ­ szczęściu. Scena o s ta tn ia części I sp e k ta k lu — w izy ta Soni u R ask o ln ik o w a z p ro śb ą o p rzy b y cie n a sty p ę — je s t jed y n ie konsekw encją w łaśnie ty c h kilku.

15 E gzem plarz ad ap tacji Z brodn i i kary, T eatr P ow szech n y, s. 31. 14 Ib id ., s. 32.

(8)

,,Z brodnia i ka raF . Dostojewskiego 3 5

zd a ń w ypow iedzianych przez Sonię n a te m a t śm ierci ojca w obrazie 9 p rz ed ­ staw ienia.

R easu m u jąc część I a d a p ta c ji n ależy stw ierdzić, że treści jej k o n c e n tru ją się w okół sp raw y m orderstw a in terpretow anego p rz e z ’m o ty w y zew nętrzne, socjologiczne. Sceny n astęp u ją ce po zabójstw ie A lony i L izaw iety odzw ier­ cied lają psychikę przestępcy, ak cja uw y p u k la m o m en ty właściwe g atu n k o w i pow ieści k ry m in aln ej. Je d y n ie dwie o statn ie sceny przesuw ają ce n tru m uw agi n a p o stać Soni. N aczelnym n ied o statk iem te j części a d a p ta c ji je st całkow ite pom inięcie fragm entów , p re zen tu jąc y ch teo rety czn e p o b u d k i d o ­ k o n a n ia zbrodni. Czyn R askolnikow a, a raczej m o ty w y tego czynu zo stały tu zaprezento w ane w sposób jed n o stro n n y , pozostaw iając m y ln y osąd w ocenie postęp o w an ia głównego b o h atera. (Błędu tego, ja k się w ydaje, nie un ik n ęła rów nież Schillerow ska w ersja Zbrodni i bary).

W idoczne niedociągnięcia części I rekom pensuje i u zup ełnia część I I a d a p ta c ji, gdzie uw aga a u to ra zo stała skoncentrow ana n a treściach ideo­ logicznych, n a p rzekazaniu oryginalnej teo rii b o h a te ra i jego życiowej filozofii. C entralnym i p o staciam i te j p a rtii przed staw ien ia są: R askolnikow , P o rfiry i S onia.

J u ż scena I — w izy ta b o h a te ra z R azum ich inem u Porfirego P iotrow icza (odpo w iadająca niem al bez zm ian treści rozdziału V cz. I I I powieści) u k az u je w idzom R asko lnikow a w zupełnie now ym świetle. Z abierając głos w burzliw ej d y sk u sji n a te m a t a rty k u łu O zbrodni, R o dion R om anow icz jaw i n a m się jak o człowiek idei głęboko p rzek o n an y o istnieniu ludzi niższych „b ędący ch [...] m ateriałem , k tó ry służy w yłącznie do w ydaw ania n a św iat sobie p odobnych, oraz [...] ludzi właściw ych, to znaczy p o siadający ch d a r czy ta le n t, k tó ry pozw ala im wygłosić [...] nowe słowo” 18. Dopiero te ra z widz zaczyna dom yślać się, że głów nym m otyw em zabójstw a b y ła nie p łask a chęć zysku, nie nędza, n a w e t nie chęć pom ocy najbliższym , lecz teo ria, ary tm e ty c zn ie w yliczona idea sp ra w d zan a n a sam ym sobie.

Część I I a d a p ta c ji p re zen tu je w trzech scenach — 1, 3 i 4 — ko lejne roz­ m ow y R od io n a R om anow icza z sędzią śledczym , określane m ianem m a jste r­ sz ty k u p o jed y n k u in telek tu aln eg o . Główne idee zaw arte w ty c h rozm ow ach zo stały w a d a p ta c ji przek azan e pom im o w idocznych skrótów , np.: w scenie 3, rozgry w ającej się w biurze Porfirego (odpow iada o na rozdziałow i V cz. IV powieści), zabrakło epizodu z M ikołką. K onsekw encją tego zabiegu je s t fa k t, że w scenie n astęp n e j, w czasie k tó rej P o rfiry w skazuje n a R askolnikow a jak o n a m ordercę, nie m a w y jaśn ień sędziego, dotyczących p rz y zn an ia się M ikołki do w iny. O bszerny m onolog o ludziach „naw ied zo n y ch ” , p rag n ący ch „ p rz y ją ć cierpienie” , m onolog, k tó ry n a pew no po został R askolnikow ow i w pam ięci (chociażby w scenie o statn iej rozm ow y z Sonią), w a d a p ta c ji, ze

18 O p . cit., nr 10, s. 268.

(9)

w zględu n a konsekw encję logiczną ak c ji d ra m a tu rg iczn e j, nie istn ieje. G d yby pokusić się o analizę s ta n u psychicznego b o h a te ra w scenie 3, należałoby założyć, że R askolnik ow już w czasie te j w łaśnie w izy ty w biurze śledczym pow inien p rzy zn ać się do zb ro dn i. Sieć podch w y tliw ych p y ta ń Porfirego zaciskała się ta k szybko i kon sekw entnie, że jed y n ie nieoczekiw ane w targnięcie M ikołki pozw oliło b o h atero w i odwlec m o m en t „ k a p itu la c ji” . Sam P orfiry, p rz y ok azji o statn ieg o sp o tk a n ia z R o dio nem R om anow iczem , stw ierdzał „T o ż i ciebie ja k b y k to ś z ty łu p o p y ch ał, słowo d a ję i g d y b y nie rozładow ał atm o sfery M ikołka, t o . . . ” 19. W sp e k ta k lu owego „ro zład ow ania a tm o sfery ” nie było. Tę, n azw ijm y ją sp ek u laty w n ą , niekonsekw encję tłu m a czy w pew nym s to p n iu fa k t n aty ch m iasto w e g o n a stęp o w an ia po sobie scen p re zen tu jąc y ch obie rozm ow y z P o rfiry m — tę pierw szą, ja k g d y b y u rw a n ą w połowie i drug ą, w czasie k tó rej u d a je się w k o ń cu sędziem u śledczem u „w yw abić w ew nętrzny głos R ask o ln ik o w a n a pow ierzchnię, [...] zburzyć ry tm jego w yracho w any ch i kun szto w n ie odg ry w an y ch re p lik ” 20. P om im o że w zakończeniu te j sceny kw estie w ypow iadane przez b o h a te ra znów pow rócą do, określanego przez M. B a c h tin a , „ p la n u ak to rsk ieg o ” — „T ylko niech p a n sobie nie u b zd u ra, że ja się p a n u dzisiaj do czegokolw iek p rz y zn ałem ” 21 — sp raw a w in y R a sk o l­ nikow a je st przesądzona. „ W y ra ź n y psychologiczny k rą g [...], k tó ry zaczyna zakreślać w okół R ask o ln ik o w a jego n iep o k o n an y p rzeciw nik w d ialekty ce — p recy zy jn ie i d ok ład n ie za m y k a się w b u rzliw y wieczór ich o sta tn ie j, t a k u sp o k ajają cej n a p o c z ą tk u rozm o w y” 22. P rz y z n a n ie się do w in y je s t ty lk o kw e stią czasu.

R ozm ow y z S onią o d g ry w ają rolę m oralnego bodźca, k tó ry każe b o h a ­ tero w i ugiąć k o la n a p o d ciężarem w łasnej nicości. P ierw sza z nich — p op rze­ d z a ją c a sp o tk an ie R o d io n a R o m anow icza z P o rfiry m — odp ow iada dialogom z rozdziału IV cz. IV pow ieści i w y d a je się d ec y d u jąca d la dalszych p o ­ czy n ań b o h atera. To w te j scenie S onia cz y ta R ašk o Įniko wo wi przypow ieść o w skrzeszeniu Ł az arz a, w te j scenie rów nież zapew nia go o swej żarliw ej w ierze w B oga. R ozm ow a z dziew czyną przyspiesza w ew n ętrzn ą decyzję R o d io n a, k tó ry odchodząc mówi: „ Je ż e li p rz y jd ę , pow iem k to zabił L iza- w ietę” i d odaje „T obie, to b ie jed n ej. Ciebie w y b rałem ” 23. D w ie rozm ow y z P orfiry m u św iad a m ia ją b o h atero w i, że jego g ra się skończyła „U m iał zabić zasadę, ale nie p o tra fił jej p rzekroczy ć” , „U m iał odkryć, liczyć i spełnić. N ie u m iał żyć ze św iadom ością zbro dni, o stateczn ej konsekw encji b u n tu ” 24.

19 Ib id ., s. 460.

20 M. B a c h t i n , P roblem y p o etyk i D ostojewskiego, W arszaw a 1970, s. 396. 21 Op. cit., nr 15, s. 90.

22 L. G r o s s m a n , D ostojew ski, W arszaw a 1968, n a pod st. P rogram u teatralnego

Z brodn i i kary, T eatr S ta ry 1977, s. 4.

23 Op. cit., nr 10, s. 77.

24 R . P r z y b y l s k i , D ostojew ski i przeklęte problem y, W arszaw a 1964; na p od st. Program u teatraln ego Z b ę d n i i k a ry, T eatr S tary Ï977, s. 16.

(10)

„Z brodnia i k a ra ” F . Dostojewskiego 37

Z logiczną konsekw encją n a stęp u je w a d a p ta c ji o sta tn ia scena sp o tk a n ia z Sonią. S tanow i ona skróconą w ersję rozdziału IV cz. V powieści, połączoną z frag m en tam i rozdz. V I I cz. V I (rozm owa R askolnikow a z D unią. P o sta ć D u n i o dgryw a w sp ek tak lu S o n ia )25. Część pierw sza tej rozm ow y (rozdz. IV cz. IV ) w powieści poprzedza o statn ie spotkanie R askolnikow a z P o rfirym — w sp e k ta k lu kolejność t a zostaje odw rócona — b o h ater odw iedza Sonię z p ełn y m p rzekonaniem , że sędzia śledczy czeka jedynie n a jego p rzy znan ie się do zbrodni, a decyzja t a je st kw estią k ilku d n i lub godzin. R od io n R om ano- wicz w scenie z Sonią m u s i w yznać praw dę, w y nika to zarów no z treści za­ w a rty c h w oryginale ja k i z p rz y ję tej linii rozw oju akcji d ra m a tu rg iczn ej. D latego też a d a p ta to r rozm ow ę z Sonią poszerza o dialogi zaw arte w rozdz. V II cz. V I, k ied y to b o h a te r w yjaw ia swą o k ru tn ą tajem n icę siostrze. M iejsce a k c ji zo staje w sp ek tak lu przeniesione do pokoju Soni. D ziew czyna p rz ejm u je od R ask oln ikow a ciężar jego cierpień, w raz z nim przeżyw a u p ad e k „ a r y t­ m ety cznej te o rii” . Słowa końcow e ,,To ja zabiłem Alonę Iw anow nę i jej sio strę L izaw ietę siekierą” 26 nie dziw ią nikogo. ISTie dziwi w te j scenie rów nież fa k t, że przy zn an ie się R askolnikow a do w iny n a stęp u je j e d y n i e w obecności Soni. Sa to słowa w w iększym sto p n iu przeznaczone dla sam ego siebie niż dla otaczająceg o b o h a te ra św iata. T akie w łaśnie ujęcie końcow ej sceny w y ­ d a je się pew nym n o v u m w porów naniu z innym i a d a p ta c ja m i Zbrodni i kary. N a ogół scena p rz y zn an ia się R askolnikow a do zbrodni stanow iła finał sp ek­ ta k lu . Ów epizod końcow y inscenizow any byw ał w różny sposób: b ąd ź jak o scena ekspiacji b o h a te ra w śród zebranego tłu m u przechodniów {Zbrodnia

i kara w a d a p ta c ji L. Schillera), bądź jak o scena p rzed staw iająca R askolnikow a,

pow oli w stępującego do g m ach u policji — {Zbrodnia i kara Z. H ü b n e ra — T e a tr W ybrzeże, 1958 r.), bądź jako w yznanie R o dion a R om anow icza skierow ane gestem w yciągn iętych dłoni do widzów {Zbrodnia i kara a d a p ta c ja A. J . V ostrych, T e a tr S ta ry , K rak ó w 1977 r.). W e w szystkich ty c h inscenizacjach R askolnikow p rzyznaw ał się do klęski z p ełn ią skruchy, w uniesieniu zapo ­ w iad ający m drogę odrodzenia. P rz y jm u ją c ta k ą in te rp re ta c ję epilog powieści staw a ł się n iep o trz eb n y i b y ł p om ijany. W a d a p ta c ji H anuszkiew iczow skiej je s t inaczej. Słowa p rz y zn an ia się do w iny p oprzedza frag m en t te k s tu za­ cz erp n ięty z rozdz. V II cz. V I — je s t to monolog w ew nętrzny b o h atera, z k tó ­ rego w ynika, że R askolnikow w dalszym ciągu uw aża większość ludzi za „ g a tu n e k niższy ” . K a p itu lu ją c p rz ed nim i stw ierdza: „ J a c y du m ni, ja c y pew ni siebie, a przecież k a ż d y z nich je st już z sam ej n a tu ry ło trem i z b ro d ­ n ia rz e m ” 27. P rzeg ryw ając, nie boi się w yznać: „O jakże ja w as w szy stkich

25 Podobnego zabiegu u ży ł w swej adaptacji Z. H übner, S. B rejd yg an t oraz autorzy c z e sc y A . I. V o stry chowie.

26 Op. cit., nr 15. s. 96. 27 Ibid.

(11)

n ienaw id zę” 28. Czy je st to p o staw a p ełn a sk ru c h y i pokory? B o h a te r nie rezygnuje z w łasnej idei, w dalszym ciągu uw aża ją za bezbłędną i niezaw odną z racjon alnego p u n k tu w idzenia. P rz y z n a je się jed y n ie do w łasnej porażki, do f a k tu przeliczenia się ze swoim i siłam i. Musi u znać siebie sam ego za ,,w esz” , a nie za „ N ap o leo n a” . Cierpi z pow odu klęski osobistej, ale nie jak o zbrodniarz. T akie zakończenie sp e k ta k lu p o k ry w a się z w ym ow ą powieści, n ie b yłoby ono je d n a k pełne i właściw ie zrozum iałe bez epilogu, w k tó ry m D ostojew ski p rzeprow adza p o z y ty w n ą tezę w ew nętrznego o drodzenia b o h a te ra . A d a p ta to r n ie zrezygnow ał z p rz ek az an ia te j części pow ieści w scen ariu szu sztuk i. Dwie k a r tk i m aszynopisu z a stę p u ją dw a ro zd ziały powieści. B ohaterow ie: B a sk o Įniko w i S onia nie p ro w ad zą tu dialogu. P rz y jm u ją role n arrato ró w , o p e ru ją c te k ste m w trzeciej osobie. W idz je s t z a te m jednocześnie św iadkiem i słuchaczem opow iadania o dziw nym i n ag ły m odrodzeniu B o d io n a B o m ano - w icza, o m ającej n a stą p ić „ h isto rii odnow y człow ieka” 29. D zięki te m u z a ­ biegowi w a rtk a , p ełn a n ap ięcia i d ra m a ty z m u ak cja, u sp o k aja się, przechodzi w n a rra c ję p o zw alającą spojrzeć n a b o h ateró w z pew nego d y stan su . D zięki dw om k a rtk o m scen ariusza finał a d a p ta c ji b rzm i przekonyw ująco i p ra w ­ dziwie.

S p ek tak l H anuszkiew icza, jeżeli chodzi o now e elem en ty inscenizacji i odw ażne p o m y sły reżyserskie, nie ogranicza się do d ob ud ow an ia epilogu powieści. O ryg in aln a m eto d a w y k o rz y stan ia frag m entó w n a rra c ji epickiej w trzeciej osobie, n az w an a przez jedn ego z recenzentów „h e rez ją w te a tr z e ” , z o stała w y k o rz y sta n a w w ielu w cześniejszych scenach a d a p ta c ji. A k to rz y odgryw ali z a te m często rolę p odw ójną: ju ż to o d tw arzając d ziała n ia k o n ­ k re tn e j p o staci p rz y pom ocy dialogów, już to k o m en tu jąc jej czyny, m yśli i przeżycia w trzeciej osobie. S p ek tak l n a b ra ł w dużej m ierze cech epickich; dzięki zastosow an iu teg o oryg in alnego pom ysłu H anuszkiew icz, w edług słów jednej z recenzji, „ c z y ta ł w idzom D ostojew skiego, d ra m a ty z u ją c go za raz em ” 30.

C iekaw ym i szeroko k o m en to w an y m elem en tem om aw ianej inscenizacji było zastosow anie przez reży sera w sp e k ta k lu te a tra ln y m ujęć przen iesio ny ch z tech n ik i film ow o-telew izyjnej. T ak np. ch arak tery zo w an o o ry ginalnie sk o n ­ stru o w a n ą scenę za b ó jstw a A lo ny Iw ano w n y. B askolnikow za b ija lichw iarkę nie zbliżając się do niej, „p a n to m im ic z n y gest i k rz y k z a stę p u ją n a tu ra ln e d ziałan ie” 31. Całość sp ek tak lu , z p u n k tu w idzenia tech n ik i reżyserskiej, opisano następ u jąco : H anuszkiew icz „p ro w ad zi oko w idza św iatłam i ja k b y operow ał

28 Ib id . 29 Ib id ., s. 99.

30 R . S z y d ł o w s k i , H an u szkiew icz czyta D ostojewskiego, „T rybuna L u d u ” , z dn. 12 IV 1934, nr 101.

31 J . K ł o s s o w i c z , D ostojew ski na scenie. K lę sk a i zw ycięstw o, „ P o lity k a ” , z dn. 9 V 1964, nr 19.

(12)

,,Z brodnia i k ara” F . Dostojewskiego 39

k a m e rą telew izyjną. O peruje w ycinkam i sceny, n a k tó ry c h rozgryw a poszcze­ gólne p artie . Sw obodne w prow adzenie kom en tarza, płyn ne przejścia z jednego p la n u w drugi — to [...] tak że sposoby w ypróbow ane n a m ałym e k ran ie” 32.

S p ek tak l A dam a H anuszkiew icza w ystaw iony w T eatrze P ow szechnym k ry ty k a oceniła n a ogół pozytyw nie. Innow acje w prow adzone przez reżysera p rz y ję to życzliwie, d o p a tru ją c się w nich „świeżego pow iew u” w sztuce insceni­ zacy jn ej. D oceniono sam odzielność a u to ra a d a p ta c ji w odw ażnym i p rz e ­ m y ślan y m podejściu do te k s tu Dostojew skiego. Całość sp ek tak lu określono m ianem p o tró jn eg o sukcesu H anuszkiew icza jak o w spółtw órcy a d a p ta c ji, in scen iz ato ra i w ykonaw cy roli R askolnikow a 33.

Zw ycięstw o nie było je d n a k całkow ite. P rzedstaw ien ie w T ea trze P o ­ w szechnym zyskało zagorzałego przeciw nika w osobie A dolfa R udnickiego, k tó r y w jed n y m z arty k u łó w z cyklu Niebieskie kartki nie ograniczył się do o strej k ry ty k i a d a p ta c ji, ale sam zgłosił w łasny p ro je k t scenicznej przeró b k i

Zbrodni i kary. Swoją wizję te a tr a ln ą powieści określił następu jąco: „ G d y b y

0 m nie chodziło, Zbrodnię i karę sprow adziłbym do wielkiego dialogu P or- firego i R askolnikow n, do jednego z n ajb ard ziej fascy nu jący ch duetów , jak ie zna lite ra tu ra . Z tego co t a dw ójka w ygłasza d ałob y się w ykroić t r a k t a t filozoficzny” . „P o rfiry je st zak o ch an y w zabójcy, obaj są naw zajem zafascy ­ now an i sobą, z czasem wdęzień nie m oże żyć bez strażn ik a, straż n ik bez w ięźnia, h isto ria lite ra tu ry nie zna podobnego d u etu ta k pełnego” 34. Ów p o s tu la t — p ro je k t, zgłoszony w ro k u 1964 przez k ry ty k a H anuszkiew iczow skiej Zbrodni

1 ka ry doczekał się realizacji 12 la t później. W ro k u 1976 — reżyser i a k to r —■

S tan isław B rej dyg a n t zrealizował n a podstaw ie powieści D ostojew skiego oryg in aln y sp ek tak l za ty tu ło w a n y „ 0 winie, karze i zm artw ych w stan iu przez m iłość” w y staw ion y w wrarszaw skim te a trz e S ta ra Prochow nia. T y tu ł roboczy przed staw ien ia w yraźnie korespondow ał z przytoczon ą recenzją A. R udnickiego i b rz m ia ł „ S p o tk a n ia z P o rfiry m ” .

S tosując term inologię Z. Osińskiego, scenariusz tej sztuk i m ożna by określić m ianem ad aptacy jn o -ek sp ery m en taln eg o , poniew aż oprócz oryginalnego te k ­ s tu pierw ow zoru literackiego B rejd y g arit w prow adził również p a rtie m ateria łu skom ponow ane przez innego a u to ra — jest to pięć wierszy-songów Zbigniew a Je rz y n y . A d a p ta c ja jako całość p rzekazuje w arstw ę konfliktów i problem ów sk u p io n y ch w okół trz e c h postaci: R askolnikow a, Porfirego i Soni, a k c e n tu ją c wragę polem iki głównego b o h a te ra z jego adw ersarzem i sprzym ierzeńcem zarazem — sędzią śledczym . I ta k niem al bez zm ian w prow adzono do te k s tu s z tu k i kolejne rozmow y: Raskolnikowr-Porfiry. Z nalazły tu miejsce: rozdział V

32 Op. cit., n r 30.

33 N a pod st. recenzji: H . P r z e w o s k a , Z brodnia i kara, „ S to lica ” , z dn. 7 V I 1964, nr 23.

34 A . R u d n i c k i , N iebieskie kartki. R askolnikow w kw ietn iu 64, „ Ś w ia t” , z dn. 10 V 1964, nr 19.

(13)

cz. I I I i z a w a rta w n im d y sk u sja o a rty k u le b o h a te ra O zbrodni, w y jaśn iają ca to k rozum ow ania i n aczeln ą ideę R o d io n a R om anow icza, rozdz. У cz. IV p rzek az u ją cy ta jn ik i „psychologicznej m eto dy śled ztw a” Porfirego P io tro ­ w icza, w reszcie rozdz. I I cz. V I, w k tó ry m sędzia śledczy w yraźn ie już oskarża R askoln ikow a o d okonanie zbrodni. Te tr z y obszerne sceny-dialogi w y peł­ n ia ją większą część w idow iska. P o zostałe fra g m e n ty to rozm ow y głównego b o h a te ra z S onią, zaczerp nięte z nieco ok ro jo n y ch rozdziałów : IV części V і V I I części V I — (jest to rozm ow a R askolniko w a z D un ią, w a d a p ta c ji je d n a k kw estie D u n i w ypow iadać m a Sonia), oraz rozdz. V I I I cz. V I zaw iera­ jącego m . in. zn am ien n ą scenę w y m ian y krzyżyków . W ty m m iejscu należy w yjaśnić, że w sp e k ta k lu w szystkie kw estie Soni w ypow iada sam R askolnikow — p rz y b ie ra ją one form ę w spom nień, retro sp ek cji, o d realniając p o sta ć b o h a ­ te rk i. A u to r a d a p ta c ji w y k o rz y stu je w scenariuszu rów nież powieściowe m onologi w ew nętrzne R o d io n a R om anow icza. D zięki w prow adzeniu ty c h kw estii p o stać głównego b o h a te ra zo staje u k a z a n a w sposób pogłębiony, a jego idee, a zarazem m o ty w y d ziała n ia p rzek azu je w sposób możliwie n a j ­ pełniejszy. A d a p ta c ja zaw iera więc: sen o k a to w a n iu dorożkarskiego k o n ia oraz ro zm y ślan ia R ask o ln ik o w a zaczerpn ięte z końcow ego frag m en tu rozdz. V I cz. I I I , ju ż po d o k o n an iu zabó jstw a. Scenę zb rod ni p rzed staw ia p a n to - m im iczny obraz p re z e n tu ją c y w sposób sym boliczny jeden z k oszm arny ch snów b o h a te ra (rozdz. V I, cz. I I I ) , w k tó ry m R askolnikow rzu ca się z siekierą n a A lonę Iw anow nę, t a zaś n ie tk n ię ta śm ieje się bezgłośnie. S tanisław B rejd y - g a n t skom ponow ał scenę I a d a p ta c ji. S tanow i o na niejako m o tto całego sp ek ­ ta k lu . J e s t to sym boliczny obraz procesu sądowego n a d R askolnikow em . B o h a te r odpo w iada n a niesfyszalne p y ta n ia sędziów (scena t a p re zen tu je treści za w arte w rozdz. V II cz. I). Zastosow ano t u inw ersję to k u w y darzeń d ra m a tu rg iczn y c h . Sceny n a stę p u ją c e w sp ek tak lu po obrazie przew odnim , w zasadzie, p o w in n y go p op rzed zać zgodnie z rozw ojem ak c ji pow ieściow ej. Całość m ożna więc rozum ieć jak o w spom nienia i ro zm yślania b o h a te ra w celi w ięziennej, przed staw io n e jed y n ie w u d ra m aty zo w an ej form ie. R askolnikow w dialogach o d gryw a nie ty lk o kw estie Soni. W p o d o b n y sposób „użycza swego g łosu” w re tro sp e k ty w n y c h scenach rozm ów z ro b o tn ik am i, p ra cu jący m i w m ieszkaniu zam ordow anych, oraz z m ieszczaninem po epizodzie p rz y z n a n ia się M ikołki do w iny. P o ró w n u jąc sp e k ta k l Zbrodni i kary z ro k u 1970 ze. sp ek tak lem z T e a tru P ow szechnego n asu w a się p ew n a analogia. T am , gdzie H anuszkiew icz „ c z y ta ł w idzom D ostojew skiego” , B re jd y g a n t operu je o b ra ­ zam i sam o tn ie o d tw a rz a ją c sceny w ielopostaciow e. G d y b y nie ud ział w p rz e d ­ staw ien iu osoby sędziego śledczego, sztu k ę m ożna b y nazw ać m o no dram em , gdyż nosi ona w iele cech te j fo rm y te a tra ln e j.

A d a p ta c ję k o ń czy epilog sk om p on ow an y n a m o ty w ach pow ieści. S y m ­ boliczna scena p rz ed staw ia głów nego b o h a te ra ugin ającego się po d ciężarem w iny, m oże kato rg i? R askoln iko w op ow iada o sw ym śnie (II rozdz. epilogu

(14)

„Zbrodnia i kara” F . Dostojewskiego 4 P

powieści), o zagładzie ziem i przez d u ch y obdarzone w olą i rozum em . W reszcie końcow e słowa b o h atera — c y ta t z przypow ieści o Ł azarzu — ,,J a m je st zm artw y ch w stan ie i ży w o t” — sugerują m o m en t m istycznego objaw ienia, p o cz ątek drogi k u odrodzeniu.

O drębną rolę sp ełn iają w a d a p ta c ji B re jd y g a n ta songi-ballady śpiew ane przez Ł ucję P ru s g ra ją cą sym boliczną p o stać Soni. Skom ponow ane specjalnie do te j sztu k i przez Zbigniew a Jerzy n ę, stanow ią z jednej stro n y przeryw niki poszczególnych scen — n a zasadzie w spółczesnych interm ediów , z drugiej są n iejed n o k ro tn ie ty c h scen podsum ow aniem lub po ety ckim do nich k o m en­ tarz em . Scenariusz B re jd y g a n ta dowodzi, że a u to r a d a p ta c ji m iał b ardzo osobiste, często subiektyw ne, spojrzenie n a dzieło Dostojew skiego. R eży sera w yraźn ie zafascynow ały filozoficzne, etyczne i psychologiczne treści Zbrodni

i kary. P o sta ć głównego b o h a te ra została zaprezen tow ana w sposób p rz em y ­

ślan y i pełny. Jed n a k że przez zabieg w łączenia w kw estie R askolnikow a p a rtii dialogow ych in nych po staci sylw etk a R o d io n a R om anow icza czasam i staw a ła się m ało czytelna. O ile a d a p ta c ji H anuszkiew icza m ożna było za­ rzucić pew ne uproszczenia, a n aw et schem atyzm , np. jed no stro nn e p rz e d s ta ­ w ienie ch arak teró w poszczególnych p ostaci, to sp ek tak l B re jd y g a n ta należy do sz tu k przeznaczonych dla widowni elitarnej, dla publiczności z tzw . p rz y ­ gotow aniem te a tra ln y m , w ty m w y p ad k u p o p a rty m znajom ością pierw ow zoru literackiego. P ow udzenie tego sp ek tak lu dowodzi jed n ak fa k tu , że t e a t r tru d n y , aw angardow y, po szuk ujący now ych rozw iązań, zn ajd u je w dzisiejszej rzeczyw istości swoje uzasadn ienie i racje b y tu . S ztu k a ,,O winie, karze i zm ar­ tw ych w stan iu przez m iłość” realizow ała konsekw entnie naczelną ideę a d a p ta to ra i reżysera. O graniczenie p ostaci do niezbędnego m inim um , oparcie całości sp ek tak lu n a uw yp uk leniu jednego w ą tk u 35, celowe pom inięcie w arstw y fa b u la rn e j36 — w ty m w y p ad k u jed y n ie sprzyjało skupieniu uw agi n a głów­ n y ch p o stacia ch i słowach przez nie w ypow iadany ch — gdyż w łaśnie słowa, ich sens i treść liczyły się t u n ajb ard ziej.

ДОРОТА ДРОНГОВСКА ПРЕСТУПЛЕНИЕ И НАКАЗАНИЕ ФЕДОРА ДОСТОЕВСКОГО В ВАРШАВСКИХ ПОСЛЕВОЕННЫХ ИНСЦЕНИРОВКАХ Р е з ю м е В настоящей статье автор проводит анализ театральных постановок Преступления и наказания Ф. Достоевского в варшавских театрах в послевоенное время. Во введении посвя­ щается несколько слов самой известной довоенной постановке Преступления и наказания, 35 U jęcie ta k ie pokryw a się z p ostu latam i sam ego D ostojew skiego n a tem a t a d a p ta ­ cji zob: Ф. М. Д о с т о е в с к и й , Об искусстве, Москва 1973, s. 423.

з® P rzyk ład em nieudanej adaptacji, opartej niem al w yłącznie n a fabule, jest prze­ róbka Z brodni i k a ry A. J. V ostrych w ystaw ion a w T eatrze Starym w K rakow ie w 1977 roku. D okładna analiza tego spektaklu zob: D . D r ą g o w s k a , B ozw ażan ia nad teatralną

(15)

. сделанной Леоном Шиллером в 1934 году в Польском театре в Варшаве. Основная часть статьи — это анализ двух современных варшавских инсценировок Преступления и наказа­ ния. Одной из них является пьеса, поставленная в 1964 году в Театре Повшехны Адамом Ханушкевичем. Второй — спектакль Станислава Брейдыганта под заглавием ,,Ο вине, на­ казании и воскресении благодаря любви” , премьера которого состоялась в 1976 году в Театре Стара Проховня. Методом исследования принятым автором статьи является сравнение текстов театраль­ ных сценариев с текстом романа, их анализ с точки зрения содержания, конструкции, глав­ ной идеи постановщика, а также разниц и изменений по сравнению с подлинником. Насто­ ящая работа поддерживает тезис об автономии и независимости искусства театра. . C R I M E A N D P U N I S H M E N T B Y F IO D O R D O S T O IE V S K Y I N W A R SA W I N T H E ST A G IN G S A F T E R T H E SE C O N D W O R L D W A R b y DOROTA DRĄGOWSKA S u m m a r y

In th e p resen ted article th e author m ade an an alysis o f ad a p ta tio n o f Grim e and

P u n ish m en t b y F iod or D o sto ie v sk y perform ed in W arsaw th eatres in th e p ost-w ar p er­

iod. I n th e in tro d u ctio n th e au th or d ev o ted a few w ords to th e m o st fam ous prew ar ad a p ta tio n o f C rim e and P u n ish m en t sta g ed b y L eon Schiller in T eatr P olsk i in W arsaw . The m ain part o f th e article is th e an alysis o f tw o post-w ar perform ances o f Crim e and

P u n ish m en t. One o f th em is th e ad a p ta tio n o f A d am H anuszkiew icz p resented in 1965 in

T eatr P o w szech n y , th e other — Stan isław B rejd y g a n t, b ased on th e m o tiv es o f th e n o v el e n title d “ On th e g u ilt, p u n ish m en t and resurrection through lo v e ” . I t s first n ig h t to o k place in 1976 in T eatr Stara P roch ow n ia (Old Pow der-M agazine).

T he research m eth o d a d o p ted b y th e author is th e com parison o f th e te x t s o f scripts w ith th e te x t o f th e n o v el, their an alysis from th e p o in t o f v iew o f co n ten t, construction, m ain id ea o f th e ad ap ter and differences and changes in relation to th e original. T his w ork is a confirm ation o f th e th esis on th e au to n o m y and independence o f th e art o f th e a ­ tr e .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nie pow inniśm y zakładać, że wzorzec jest hom ologiczny wobec u jęcia stylistycznego; homologia może rzeczyw iście w ystępow ać (np. Zauważmy, że wskutek tego

zijds de twee kraanbanen dragen en tevens de overkapping ondersteunen. De jetty' s vormen de fundering van deze suprastructuur. Het binnenvaartschip wordt door een

W dalszej części rozdziału Autor skoncentrował się na źródłach prawa Unii Europejskiej jako instytucjonalno-prawnych czynnikach wpływających na. deficyt

Ateizm przyjmuje różne oblicza, wszystkie postaci Dostojewskiego wyznające niewiarę łączy jednak cecha stanowiąca kwintesencję natury rosyjskiej. Halyna Kryshtal nazywa

Wśród naczyń znajdują się przysadziste i wysokie wazy z łagodnie zaokrąglonym brzuścem, wysokie naczynie odwrotnie grusżkowate, naczynie jajowate, wysokie naczynie

Employment strategies directed to the disabled persons are determined by different states’ approaches, which fact is reflected in national legislations protecting equal treatment

Oczywiście doskonale wiemy, że ten bilet znajduje się w naszej kiesze- ni, ale jednocześnie rozpoczyna się gonitwa myśli czy aby na pewno, czy jest ważny, co będzie jeżeli nie

Wśród polskich kolekcjonerów rycin o XIX- wiecznym rodowodzie zbierających między innymi widoki zabytków architektury polskiej byli również: Cyprian Lachnicki, Leopold