• Nie Znaleziono Wyników

Młodzież Morska : miesięcznik Ligi Morskiej, 1947.03 nr 3

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Młodzież Morska : miesięcznik Ligi Morskiej, 1947.03 nr 3"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

m i e s i ę c z n i k m ł o d z i e ż o w y l i g i m o r s k i e j

WARSZAWA ^ M A R Z E C 1947 R.

Nr. 3

(2)

S t o c z n i a r y b a c k a w G d y n i

S o w i e c k i t r a w l e r w y ł a w i a m i n y

(3)

Nr 3 Warszawa ^¡Sia^ec 1 947 r. Rok III

e u u ^ K ‘ i

FAKTY DZIEJOWEJ DONIOSŁOŚCI

M ło d e p o k o le n ie je s t św ia d kie m , faktów , o l­

b rz y m ie j doniosłości d z ie jo w e j, k tó re w p ły n ą na k s z ta łto w a n ie jego duszy i ¡na w y c h o w a n ie o b y w a te ls k e. Do rz ę d u ich zal) czyć n a le ży w y b o ry do S e jm u U staw odaw czego, w y b o ry P re zyd e n ta Rzeczypospol :,ej i am nestie.

W y b o ry do S e jm u p rz y n io s ły zdecydow ane zw ycię stw o B lo k o w i S tro n n ic tw D e m o k ra ty c z ­ nych. M ożna n a jb a rd z ej o b ie k ty w n ie s tw ie r­

dzić, że nie je s t to z w y k łe zw ycięstwa* „ p e r lii“

w w y b o ra c h , lecz t r y u m f id e i d e m o k ra ­ tyczn e j, k tó ra zdała e g z a m n ż y c .o w y ma od- c |. k u r e fo rm społecznych i gospodarczych, k ła d ą c p o d w a lin y pod bud o w ę P o ls k i n o w e j, taik o d m ienne j od iczasów w rz e ś n io w y c h w e w szystkich p rz e ja w a c h życia społecznego, że zasługuje na m ia n o N o w e j P o ls k i. W te j n o ­ w e j rze czyw isto ści m ło d e p o k o le n ie ma w szyst­

k ie szanse, aby p rz y g o to w a ć się do r o li o b y w a ­ te la pełn o w a rto ścio w e g o , do zdobycia w ie d zy, dośw iadczenia, do oceny w a rto ś c i zdobyczy, o k tó re w a lc z y ły p o k o le n ia starsze przez szereg lait.

Sejim S u w e re n n y d o k o n a ł w y b o ru now ego P re zyd e n ta R zeczypospol te j. Z a s ia ł n im B o ­ le s ła w B ie ru t, bezsprzecznie je d n a z. n a jp ię k ­ n ie jszych postaci naszego w ie k u . Prezes P K W N -u , P re z y d e n t K . R. N . w y b ra n y został p ra w ie je d n o g ło śn ie P re zyd e n te m R zeczypo­

s p o lite j na okres 7 -le tn ie j ka d e n cji.

P re z y d e n t R zeczypospo litej n ie je s t postacią obcą m ło d zie ży. To On d a w a ł n ie z le z o n e d o ­ w o d y tro s k i o m ło d zie ż, o je j w y c h o w a n ie o b y w a te ls k e, o kształcenie i szkolenie. D a w a ł d o w o d y w y ro z u m ia ło ś c i i to le ra n c ji w sto­

s u n k u do w ystą p ie ń , k tó re n ie ziswsze lic o w a ły z ra c ją stanu. Z o jco w ską p o b ła ż liw o ś c ią o d ­

n o s ił się do m ło d y c h , zysku ją c m ia n a zasłużone

— P a tro n a m ło d z.e ży i je j O rę d o w n ika . Szeroko o tw a rte p o d w o je szkó ł n o rm a ln y c h , sp e cja l­

n ych i za w o d o w ych , c św .a ta pozaszkolna, ośw iata dR d o ro słych , zaniedb anych w n a u ­ kach — to w ie lk a zasługa obecnego P re zyd e n ­ ta, k tó ry c h na w s z y s tk c h z a jm o w a n y c h dotąd stanów: skach społecznych b y ł rz e c z n ik ie m i p io n ie re m o ś w ia ty w n a jszerszym zakresie.

T^csice o w y c h o w a n ie m o rs k e m ło d z ie ż y d a ł w y ra z P re z y d e n t w ro z m o w ie z przeds &w-cie- la m i L ig i M o rs k ie j w osobie Prezesa St. K ir y - lu k a i P ro f. S. Z akrzew skiego, k tó ry c h p r z y ją ł na s p e cja ln e j auidiencj , k ła d ą c n a c is k na u d o ­ stępnien ie przez L ig ę M o rs k ą najszerszym m a ­ som m ło d z ie ż y szko le n ia i w y c h o w a n ia m o r ­ skiego*, ja k o n ajw ażnie jsze go p u n k tu p ro g ra m u je j działalności.

A k te m d o b re j w o li obecnego u s tro ju w sto­

su n ku do lu d z i, ktch zy n ;e z ro z u m ie li d o n io ­ słości p rz e m ia n społecznych, je s t am nestia.

O b e jm u je ona s w y m zasięgiem tysiączne rzesze w y k o le jo n y c h , dając jjm. możność rozpoczęcia p ra c y dla k ra ju , p o w ro tn u do n o rm a ln e g o ż y ­ cia, w łą cze n ia w y s iłk ó w do o d b u d o w y O jc z y ­ zny.

N o w y u s tró j w p rz e c iw ie ń s tw ie do d a w n ych rządów , docenia w a rto ść każdej je d n o s tk i z d ro ­ w e j, każdego [kto w a r t nosić szczytne im ię P o ­ laka. M a ło zostało nas po o s ta tn .e j zaw ierusze w o je n n e j. To też każda is to ta lu d zka , m ająca zadlatki p ra w o ść', w in n a b y ć u ra to w a n a dla k ra ju . To d o ce n ił uistrój d e m o k ra ty c z n y , sto­

sując szeroką am nestię do ty c h , k o rz y ichoć za­

w in ili, ale o d k u p ić g o to w i są w in y szczerą pracą dla P aństw a.

S. Z Z.

(4)

J A K P R A C U J E N U R E K

Różne są ska rb y, k tó re k r y je g łę b in a m orska.

Gdz eś w s z a firo w y c h w odach, nad k tó ry m , ro z ­ p rz e strze n ia ją s ę b łę k .tn e przes w o ry n.eo e- sk e, można pono w y ło w ić cud piękność , pa n n y w odne z r y b im i ogonami, albo cenne p e rły , m eniąCe się tysiącem blasków .

U mas naccej. W głębina ch w ó d naszego w y ­ brzeża spo czyw a ją w y k r z y w one, z a rd ze w ia łe i d z u .a w e cielska s ta tk ó w , d ź w gów, p o n to n ó w i k u tró w , zatopion ych w okresie, k!-'edly nad w y ­ brzeżem szalała b u r.'a w o jn y .

K ę d y p rz y s z l śm y i u (po wojim e, b y ro zp o ­ cząć pracę odbud ow y, nasi n u rko w iie , idąc dnem ka. a łó w p o rto w y c h w zy g z a k i od jedne go nabrzeża do d ru g ego, n a tr a fia li na p o to p io ­ ne w ra k ; następnie opow ied z e ii o n ich k o m u należy. O inaczono je .na p lanach . P ostanow iono r.ie t y lk o w y d c b y ć je, lecz co w ęcej, n a p ra w .ć i oddać do u ż y tk u .

Dz.ś p ły w a ju ż po w odach p o .to w y c h sporo w y ło w io n y c h k u ró w i h o lo w n ik ó w .odrem onto­

w a n y c h i oddanych do dyspozycje ż y : a p o rto ­ wego. A le w ciąż jes-cze w y d o b y w a się dalsze o b je k ty , w-ększe i m niejsze i we ąż tr w a ciężka i m o z o ln a praca n u rk ó w , d z iw n y c h postać., po­

d o b n ych raczej do j.ik .c h ś p o tw o ró w na g r u ­ b ych nogach, n iż do lu d z"?

O to w y ła w ia ją dz ś śred n ie j w ie lk o ś c i w ra k , le ż a iy niedale ko "od w ybrzeża. Podjeżdża k u te r.

N a "k u trz e s iy p e r, m o to rzysta , n u re k i ćtwóch p ra c o w n ik ó w . N u re k ub e. a s.ę. M a ju ż r.ia so­

bie g ru b y swe er, welin ane pończochy, do b io ­ der s.ęgające, g ru b e skarpę y, czapkę w e łn aną t. zw. „k o p ć uszek’1. N,a to w k ła d a skafande r,

I

t. j. u b ra n ie wodoszczelne;', zrobione z p łó tn a nagum ow anego, b m v z pódesziwą oło w ia n ą , z k m ry c h kazay w a zy 16 Kg., na p ie rsi i na p ie cy d c s ia je c ę za rki o ło w ia n e w kszałcre serca, k o ł­

n ie rz m e ta lo w y , ca- g ło w ę m edziany h e łm n u r ­ k o w y , k tó r y łączy s:ę ze s k a fa n d ro m zi< pom ocą p rzyśru b o w a n e g o uszczelnienia. Po bokach h e ł­

m u d w a m n ie jsze ok-enka, p rze d oczym a w ęk- sza szybka w y k rę ć a łn a . O d t y łu h e łm u id zie wąż g u m o w y, k tó r y m dochodzą pom pow on e z ze­

w n ą trz p o w ie trz e . P o w ie trz e to, napełn iające p rze strze ń m ię d zy u b ra n ie m a ciałem , s łu ży do oddychania, & także ró w n o w a ż y c śnien e w e . w) ę trz n e z z e w n ę trz n y m , zależnie od g łę b o k o ­ ści, w ja k ie j z n a jd u je s ę n u re k . P rz y pom p.e, o b słu g iw a n e j przez d w ó ch lu d zi, um .eszczcny jes. m a n o m e tr, w s k a z u ją c y c-śnienże p o w ie trza . O ile ń a e s k p o w ie trz a je s t zibyt znaczny, ra n e k może w ypuść ć trochę p o w ie trz a a u to m a ty c z ­ n y m zaw orem .

N a k o n ee nurek, p rz y w ią z u je do pasa lin ę , k tó rą trz y m a ją , lu d z e, o b s łu g u ją c y pam pę. L na ta s łu ży do daw a n ia sy g n a łó w przez, um ów icm ą ilość szarpnięć. Poza tą m o ż liw o ś c ią p o ro z u m ie ­ w a n ia s.ę, je s t jeszcze druga d ro g a ro z m ó w ie n ia się z n u rk ie m , t. j. te le fo n . W e w n ą trz p rz e d je ­ go ustam z n a jd u je s.ę m ik ro fo n , p o łą czo n y k a ­ b le m te le fo n cznym , w odoszczelnym , śc śle izo­

lo w a n y m , z a p a ra te m te le fo n ic z n y m , z n a jd u ją ­ cym s.ę ir.a k u ize .

T a k u z b ro jo n y n u re k , obciążony 180 kg., za­

czyna schodzić po d ra b .n ie żelaznej, zanurzone j w w odzie.

— A nie m acie ju ż k a ta ru ? — z a p y tu je jesz­

cze z g ó ry szyper.

— N ie , ju ż m i przeszedł. Z k a ta re m nie p o .

(5)

Szedłbym w dół, bo to najgorsza rzecz; uszy zaczynają ta k k łu ć , że w y trz y m a ć nie można, n e jeden nurefk już. z tego o g łu ch ł.

I g d y z a n u rz y ł s:§ do ko la n , rzuca -s ę na w o ­ dę i z a g łę b a p o w o li do 5 m . W te d y czeka k lik a m-lniut, b y p rz y z w y c z a ić się do now ego ciśnienia, następnie o d w ija lin ę szyb cie j i -znika z oczu.

C sza zalega k u te r, słych a ć ty lk o nieustan ne dyszenie pom p. N u re k w o tc h ła n i w o d n e j, stą- P-jajc osR ożn.e i le kko , b y m u łe m n ie m ącić w idoczności w: w odzie, obcholdlzi d okoła k a d łu b w ra k u — bada go. Po dość d łu g m czasie w y ­ chodzi na górę, o d krę ca ją m u o k ie n k o ,-c h w ilę w yp o czyw a . Z d a je spraw ozdanie z tego, co w i­

d z ia ł na dole, w edle tego te c h n ik w y k o n u je szkic.

P erw szy a k t p ra c y n u rk a na ty m się kończy.

Z d e jm u je sw ó j cię żki s tró j. S zk c id zie do b iu ­ ra, gdzie p lo n u je się -na jego poiiistaw ie w y d o ­ bycie za to p io n e j je d n o stki.

D ru g i a k t rozpoczyna się od p rz y h o lo w a n ia d ź w ig u pływ ającego- do m iejsca zatopionego s ta tk u ; na d ź w ig u sprzęt p o trz e b n y do w y d o b y ­ c i2 £°> ,iak s tro p y , l n y żelazne, zaopatrzone w

U C I E C Z K A

S to su n ki p o ls k o -tu re c k ie , trw a ją c e na prze­

strzeni przeszło czterech w ie kó w , u k ła d a ły się bardzo różnorodn ie. W iększość tego okresu w y ­ p e łn ia ją z ró ż n y m szczęściem prow adzon e w a lk i i w o jn y .

W czasie ty c h w a lk w ie lu P o la k ó w dostaje się ¿o n ie w o li tu re c k ie j, p rz e ż y w a ją c w n ie j n e je d n o k ro im e w p ro s t fa n ta styczn e p rzyg o d y.

W ie lu z a p a rło się w ia r y i ojczyzn y, dochodząc do w y s o k ic h u rzę d ó w i godności na dw o rze su łta ń skim . W ie lu je d n a k, m im o kuszących o- b;et,n:c i p ro p o z y c j', w y k o rz y s ty w a ło każdą sposobność do u cie czki i p o w ro tu do k ra ju .

Do- ty c h , k tó rz y nie za p o m n ie li o ojczyźnie, należał u ro d zo n y w B arze na P o d o lu w 1599 r- M a re k J a k im o w s k i.

Ja kim o w sk', bio rą c u d z ia ł w w y p ra w ie , t r a ­ gicznie zakończonej w b itw ie pod Cecorą ś m ie r­

cią Ż ó łkie w skie g o , dostaje się pod C hocim em w 1620 ro k u do n ie w o li tu re c k ej.

Jeńców popędzono aż do ujścia D n ie p ru i tu przekazano baszy K assym bek, g u b e rn a to ro w i D a m ie ty i Rossetu. Basza b u d o w a ł tu tw ie rd zę , k tó re j zadaniem b y ło w s trz y m y w a n ie w y p ra w kozackich ;na M orze Czarne. P rz y s ła n y c h je ń ­ ców za tru d n io n o p rz y b u d o w ie ty c h fo rtó w . K a ssym b e k oprócz f u n k c ji g u b e rn a to ra z a j­

m o w a ł się ró w n ie ż bardzo d o ch o d o w ym w o- w y c h czasach h a n d le m n ie w o ln ik a m i. P osiadał on specjainie przeznaczoną na ten cel flo tę , składającą się z czterech g aler.

W n ie d łu g im czasie J a k im o w s k i w ra z z to w a ­ rz y sza m i w liczbie 220 jeńców , w śró d k tó ry c h zn a jd o w a ło się kilka n a ście k o b ie t, został w sa­

dzony na galerę i flo ta Kassym-beka p o p ły n ę ła

k la m ry . Z n ó w g łó w n ą ro lę gra murek, schodzi pod wodę, F e r u je te le fo n ic z n ie z d o łu z a k ła d a ­ n ie m zw isa ją cych z h a k u dźw iga s tro p ó w pod k a d łu b , pom agając s iln ą dlłom ą w g u m o w ych rę ka w ica ch umieszczać je w n a jw ła ś c iw s z y m m iejscu. Teraz opuszcza się też, w edle .kom endy n u rk a , p la s try z p łó tn a żaglowego, za tyka ją ce d z iu ry , uszczelnia o tw o ry b u rto w e i lu k i. Z a ­ czynają działać p o m p y ssąlze, um ieszczone na k u frz e w zg lę d n ie h b lc w n ik u . W y p o m p o w u ją wodę z ze-wnątrz i o !o szkaradne c elsko sta re ­ go w ra k u w y n u rz a s ę z g łę b in y , w y rw a n e s tro ­ p a m i z ¡mułu. Pod cienką p o w ie rz c h n ią w o d y p ły n ie do stoczni, cią g n io n y przez h o lo w n ik , p rz y m o c o w a n y do d źw igu. T u go w y c ią g a ją na dok, skąd po p e w n y m czasie o d re m o n to w a n y w y c h o d z i w n o w e j frm .e do słu żb y p o rto w e j.

P rz y m a ły c h jednostka ch d ź w ig p o tr a fi w y- c ągnąć łódź w górę ponad w odę i osadź, ć ją na w ybrzeżu. G d y n ie je s t z b y tn o pogruchotana, n apraw ia się ją w e w ła s n y m zakresie bez stocz­

ni, ła ta dziuń y, p rz e m a lo w u je i puszcza sra w o ­ dę, ja k nową.

M . K ,

Z N I E W O L I

do S ta m b u łu . T u na s ta te k w s ia d ło k ilk u pasa­

żerów , w śró d k tó ry c h m ędzy in n y m i zn a jd o ­ w a ł się Tsuph, W ie lk i K a d i (sędzią) P o rty . Tsuph za b ra ł ze sobą sw ój harem .

Ze S ta m b u łu g alera ru s z y ła w drogę do A - le k s a n d rii, gdzie K a ssym b e k za m ie rza ł sprze­

dać sw ych je ń có w . Po drodze s ta tk i z a w in ę ły do p o rtu M ity le n y na w yspie Labos.

W czase d ro g i J a k jm o w s k i p o sta n a w ia uciec, opanow aw szy galerę, na k tó re j p ły n ą ł. W ta je m ­ nicza w swe p la n y to w a rz y s z y n ie d o li Stefana Satanow skiego i Jana T u le ry n a . O baj je d n a k niechętnie odnoszą się do p la n ó w Ja kim o w skie - go, o b aw iają c się że g lu g i po m o rzu , o k tó re j n e m a ją żadnego pojęcia. N ie zraża a u to ra p la ­ nu ich odm owa. K o rz y s ta ją c z p o s to ju w po rcie K assym bek w raz z Tsuphem u d a ją się na ląd, b y w ziąć u d zia ł w m a ją ce j się odbyć zabawie.

(6)

K o rz y s ta z tego ró w n ie ż i załoga, częściowo opuszczając s ta tki.

Szczęśc e s p rz y ja ry c e rz o w i. W dnżu 22 stycz­

n ia 1621 r., aby przenieść to w a ry z ga-ery do p c rtu , k ilk u je ń có w zostaje ro z k u ty c h z ka jd a n , m ię d zy n im i z n a jd u ją się ró w m e ż nasi boha­

te ro w ie .

U w o ln io n y z k a jd a n J a k -m o w s k i daje syg n a ł dc w a lk i, w te j c h w ili p o ja w ia s.ę na p o kła d zie k u c h z r z g a le ry, trz y m a ją c w rę ka ch żelazny drąg, służący do grzebania w ogniu. M a re k rz u c ił się na niego, pragnąc m u odebrać tę b .o ń . M u rz y n oczyw iśc e począł się b ro n ić. Ja­

k im cw ski n ie w ie le m yśląc, h u k n ą ł go na o dlew pięścią w łeb. P od uderzeniem p o ls k ie j p ęści k u ch a rz g a le ry , trz y m a ją c w rę ksch żelazny

U z b ro jo n y w zdobyczny drąg M z re k pobiegł do arsenału. S to ją c y tu na w a rc e T u re k c h w y ­ c ił za broń, nie zd ą żył je d n a k je j użyć, gdyż z ro z b itą drągiem czaszką le g ł pod d rz w ia m i arsenału.

Teraz J a k im o w s k i ro zb iw szy d rz w i, u zb ra ja sw ych to w a rz y s z y i w s p ó ln ie u d e .z a ją na p rz e ­ rażoną ty m n a g ły m napadem załogę. Po k r ó t­

k ie j w alce część m a ry n a rz y le g ła tru p e m na po­

k ła d ź e, reszta ra to w a ła się ucieczką, skacząc ze s ta tk u do w o d y i w p ła w u s iłu ją c dotrzeć do b liskie g o lądu. W czasie w a lk ; Ja k im o w s k i na­

tk n ą ł s ę na kap tana g a le ry M ustafę. Po k r ó t­

k ie j wa ice w y tr ą c ił m u szablę z rę k i i obezw ła- dn-onego w y r z u c ił za b u rtę .

N a ty c h m ia s t po o p ano w aniu s ta tk u u w o l-

•nicno pozostałych je ń c ó w i na rozkaz J a k i- m -w s k ie g o , k tó r y o b ją ł dow ó d ztw o , w y c ią g n ię ­ to k o tw cę i podniesiono żagle.

N a w iadom ość, o buncie p rz y b ie g ł na brzeg sam K assym bek, r ie p c m o g ły je d n e k jego p .o ś b y i groźby. G alera po d p e łn y m i żaglam i, popychana s p rz y ja ją c y m w ia tre m , w y p ły n ę ła na pełne m orze, k ie ru ją c się k u zachodowi.

Z apadła ciem na noc, z b ie ra ło się na burzę.

G alera p ły n ę ła szybko, p ro w a d zo n a tw a rd ą rę ką M a rk a . Ceła załoga, szczęśliwa, że ta k ła ­ tw o i szybko uda ło się je j w ydostać z ciężkiej n ie w o li, ochotnie spełń ała w szystkie ro zka zy now ega kapitana , g d y nagle na h o ryzo n cie b ły ­ sn ę ły ś w ia tła ścigającej, uchodzących b u n to w n i­

kó w , flo y tu re c k ie j.

M 'm o , że załoga ro b iła w szystko, b y p rz y ­ śpieszyć bieg s to ik u , pość g z b liż a ł się coraz b a rd z ie j. T ra c ili ju ż nadzieję, że zd o ła ją ujść pościgow i, g d y nagle w y b u c h ła nadciągająca b u rta . W śród b ły s k a w ic , w ic h ru , ulew neg o de­

szczu i w zburzonego m orza ścigające g a le ry zn k ły w ciemnościach.

Przez całą ncc sro żyła się burza, w czasie k tó ­ re j galera u c ie k in ie ró w narażona b y ła każdej n ie m a l c h w ili na zatopienie. Szczęśliwie je d n a k p rz e trw a li noc i g d y z a ja ś n ia ł ra n e k w ia tr ro z ­ p ę d z ił c h m u ry , m orze s ę u spokoiło i nasi że­

glarze w esoło p u ścił się w drogę na zachód.

W składach o k rę to w y c h znaleziono w ie le za­

pasów żyw ności, ko sztow nej, w yssdzanej d ro g i­

m i ka m ie ń .a m i b ro n i, a w k a ju c ie z a jm o w a n e j

przez K assym beka, k ilk a s z k a tu łe k ze złotem i p ię k n ą b .żu te rią . O prócz tego zdo b yto w raz ze s ta tk ie m k ilk a c h o rą g w i tu re c k ic h .

Na po kła d zie g a le ry z n a jd o w a ła się żona K assym beka, k tó rą tenże pozostaw ł, u dając się na ląd. Z m ie n iły się teraz rcne. D u m n a T u r- czynka m usiała teraz służyć s w y m n ie d a w n y m n ie w o ln ic o m chrześc jz n k o m .

W śród nich. b y ła K a ta rz y n a , k tó ra bardzo p o ­ dobała się M a -k o w i. W spólnie p rze żyte tru d y i niebezpieczeństw a z b liż y ły ic h bardzo k u so­

bie i p ó źn ie j po p rz y b y c iu do W ło c h M a re k p o ­ ś lu b ił K a ta rz y n ę .

G alera o koło 2 ty g o d n i b łą k a ła się po M o rzu Ś ródziem nym , p ły n ą c stale na zachód, aż w r e ­ szcie po wie-iu tru d a c h i p rzyg o d a ch szczęśli­

w ie d o ta rła do p o rtu w P a le rm o . Tu, g d y opo- w e d z ie li swe p rz y g o d y , zgotow ano im w sp a n ia ­ łe p rzyję cie . T r iu m fa ln y m pochodem goszczeni i p rz y jm w a n i wszędzie po drodze, gdyż wieść o ic h b o h a te rskich czynach sze.oko rozeszła się po całej Ita lii, przez Neapol d o ta rli w d n u 16 lutego 1621 r- cło R zym u.

Następnego d n ia po p rz y b y c iu J a k im o w s k i na czele sw ej załogi u d a ł się w u ro c z y s te j p r o ­ cesji do polskiego kościo ła św. S tanisław a, gdz e z a w ie sił zdobyte na galerze sztandary tu re c k e. N astępnie procesja udała się do kościo­

ła św. Z u za n n y i św. H ie ro n im a , gdzie ró w n ie ż złożono d a ry, pochodzące ze z d o b y ty c h lu jró w .

W parę dc i p o te m J a k im o w s k i w ra z z to w a ­ rzyszam i został p r z y ję ty na u ro czyste j aud en- c ji przez papieża P a w ła V , k tó r y szczegółowo w y p y ty w a ł się naszych b o h a te ró w o szczegóły ich u cie czki i podróży. W do w ó d szacunku dla papieża M a re k z ło ż y ł u jego stóp p rz e p ię k n ie h a fto w a n ą złotem , zdobyczną zieloną c h o rą ­ gie w tu re cką . P a w e ł V , ocen ając w s p a n ia ły czyn naszego rodaka, d e k o ro w a ł go z ło ty m k rzyże m papieskim .

Po ty c h uroczystościach n a s tą p ił h u czn y ślub M a rk a z K a ta rz y n ą , poczym nasi p o d ró ż n ic y p o ­ częli sposobić się do p o w ro tu do P olski.

N ie śpiesząc s ę, w początkach m arca 1621 r.

w y ru s z y li do K ra k o w a , gdzie stanęli w d n 'u 8 m aja tegoż ro k u . T u po p rz y b y c iu , s ta ro p o l­

s k im o b ycza je m p o w tó rz o n o ucztę ślubną, po czym oboje pa ń stw o m ło d z i w y je c h a li do dzie­

dzicznej w io ski M a rk a , gdzie p rz y pom ocy zdo b y ty c h łu p ó w w ie d li d o s ta tn i ż y w o t.

U cieczka J a kim o w skie g o stała się sła w n ą w ca łe j ówczesnej E u ro p ie . Już w 1623 r. zostaje w ydana w R zym ie książka, opisująca p rz y g o d y p o ls k ch ż e g la rzy pod ty tu łe m : „ L a conquista d e lla galera d i A le ssa n d ria del p o rto di M e te ­ rme c o ll1 sorpa c o rra g io del capitano M a rk o J a k im o w s k i Polacco et uuale fie p rig rio n e ro s u lla sudetta g a le ra “ .

T łu m a cze n ie te j książki u k a z a ło s'ę w ję z y ­ k u p o is k im w 16281 ro k u pod ty tu łe m „O pisanie k ró tk ie zdobycia g a le ry “ ... S ły n n y w ło s k i m a ­ la rz ów czesny D o lla b e la z ro b ił szkic, przedsta­

w ia ją c y ślub M a rk a z K a ta rz y n ą , któ re g o u- dziela pap.eż,

W. Przyborowski

(7)

P IE R W O TN I CZARODZIEJE

G d y k tó r y z p o d ró ż n ik ó w e u ro p e js k ic h w y ­ b ie ra się w egzotyczne k ra je , n a s ta w io n y je st dość scep yczin e w stosuj k u do czarodz en lu ­ d ów p ie rw o tn y c h . Sądzi przew ażnie, iż czaro­

dziej je s t czymś w ro d z a ju cszusta-kuglarza, k tó r y n a iw n y c h k ra jo w c ó w w y z y s k u je za po­

m ocą p o m y s ło w y c h sztuczek.

W czasie mego p rz e b y w a n ia w puszczach p o d z w ro tn ik o w y c h m ia łe m możność osobistego zapoznania się z w iedzą k la n u cza ro d zie ii, w d łu g o trw a ły c h ro zm o w a ch i w bezpośredniej obserw acji. Po ze b -a n iu o b fite g o m a te ria łu d o ­ w odow ego m ogę ośw iadczyć s ty le m bardzo o fi­

c ja ln y m , że „n ie p ra w d ą jest, ja k o b y czarodzieje d z ik ic h p le m io n b y li s z a rla ta n a m i w ro d z a ju e u ro p e jskich m a g ik ó w . c y rk o w y c h , n a to m ia s t p ra w d ą jest, że posiadają n ie zm ie rn ie ciekaw e w łaściw ości, oparte na poznan iu ta je m n ic z y c h p ra w p rz y ro d y , o k tó ry c h m y b ia li lud zie nie m a m y p o ję cia “ .

C zy w ięc m achanie ogonem ze b ry nad cho­

r y m m u rz y n e m B ontu, m a ja k iś sens? T ak, n a ­ w e t ogon zefcuy m a sw oje pośrednie zmoczenie lecznicze. C hodzi p o p ro s tu o to, że śro d ki, k tó re cho re m u dają w ia rę w w y z d ro w ie n ie , dzia ła ją sugestyw nie. Sugestią „ogona z e b ry “ w p ły ­ w a czarodziej na p sych ikę swego pacjenta , tak, ja k le ka rz e u ro p e jski w p ły w a na sam opoczucie chorego, dowodząc m u , że p rze z w y c ię ż y cho­

robę.

Przede w s z y s tk im w ięc, czarodziej lu d ó w p ie rw o tn y c h gra r olę lekarza. Zna się na w ła ­ snościach leczniczych ro ś lin , p o tr a fi nastaw ić złam aną kość, a n a w e t p o czynić p o w a żn ie jszy zabieg c h iru rg ic z n y . W ś ro d k o w y m K ongo, pa­

cje n ta chorego na „ślepą kiszkę “ , u p a ja czaro­

dziej p iw e m k ra jo w y m , w ta k ic h ilo ś c i:e h , że c h o ry popada w zam roczenie. W ówczas p rz y ­ w ią z u je go do obalonego p n ia drzew a, a dla p e ­ wności, dw óch s iln y c h m u rz y n ó w trz y m a u- śpionego za nogi ręce. C zarodziej o b m y w a p i­

w em m iejsce na skórze, gdzie za c h w ilę będzie operow ał. Zaiste, do czasów P a ste u r‘a, lekarze e uropejscy nie stosow ali zup e łn ie ś ro d kó w de­

z y n fe k c y jn y c h p rz y operacjach, podczas gdy ic h d zicy ko le d z y z d ż u g li a fry k a ń s k ie j, w ie ­ d z ie li od stuleci, że a lk o h o l zapobiega in fe k c ji.

Z rę c z n y m cięciem ostrej s k o ru p y dostaje s:ę czarodziej do w n ę trz a ja m y brzusznej, p o d w ią - zuje szybko g łó w n e naczynia krw io n o śn e , zu­

p e łn ie p ra w id ło w o . w y c in a w y ro s te k ro b a czko ­ w y , po czym zaszywa ra n y p a c je n to w i. P o tra fi ró w n ie ż usunąć b ó l zęba, za pom ocą p rz y p a la ­ nia n e rw u ro zg rz a n y m szpiczastym narzędziem . O czywiście, że ś ro d k i lecznicze, stosowane przez d zikich , są bardzo ra d y k a ln e i w ie lu c h o ry c h w y p ra w ia ją na ta m te n ś w ia t, a dla k lie n ta eu­

ropejskiego b y ły b y p rze w a żn ie n ie do zniesie­

nia. Trzeba je d n a k wziąść pod u w :g ę n ie z m ie r­

ną w y trz y m a ło ś ć i żyw otność m ieszkańców p u ­

szczy. F a k te m jest, że k ra jo w c y w o lą po da­

w n e m u udaw ać się po radę do sw oich znacho­

ró w , niż iść do n a jb liż s z e j m is ji, gdzie b y m o g li znaleźć p ra w d ziw e g o lekarza.

Na w yspach T a h iti ż y ł jeszcze n iedaw n o T iu re i, czarodziej, k tó r y m ia ł ta k n ie z w y k ły dar leczenia cierpiących na różne p rzyp a d ło ści, że n a w e t b ia li k o lo n iś c i d ą ż y li do niego po poradę, chociaż m ie li pod bo kie m C e n tra ln y S z p ita l K o lo n ia ln y . L u d z ie p ie rw o tn i w ierzą, że choro­

bę p rzyn o si ze sobą z ły duch, k tó .y w ch o d zi w człow ieka i że trzeba go sta m tą d w ypędzić.

U m ie ję tn o ść w ypędzenia choroby posiada ty lk o ' c za ro w n ik, k tó r y z dziada pradziada tą fu n k : ją z a jm u je się. N ie w olne je d n a k narazić się m i­

s trz o w i „c z a rn e j m a g ii“ , a lb o w ie m czarodziej może przez zemstę „n a sła ć“ na swego w ro g a w ie lk ie cierpienie.

K tó re g o ś dnia, żona c z a ro w n ik a z w y s p y Ra::atei, dostała k o n w u ls ji i w ła się z b ó lu na podłodze sw ej chaty. W raca je j mąż i p a trz y : ,„Oh, ja k ie to zabaw ne zda*zenie“ — k rz y c z y do swego p o m o cn ika i do sąsiadów, k tó rz y p r z y b y li zobaczyć, co się dzieje. „J a k to zaba­

wne? — za p yta łe m adepta czarów — co on przez to ch cia ł pow iedzieć i czemu ta k ry c z a ł ze śm iechu“ . „A u e , aue! — h ih o ta ł cza rn y m ag

— przecież to p o m y łk a . Ten c z a ro w n ik z sąsie­

d n ie j w si n a s ła ł diabła na m nie. Lecz z ły duch nie zastał m nie w dom u i w la z ł w m o ją żonę.

Poczekajcie, zaraz ją u w o ln ię “ . Z b liż y ł się do k o b ie ty , zaczął coś m a m ro ta ć, w końcu pomaso- w a ł ją po k a rk u i po plecach ta k skutecznie, że k o b ie ta w y p ro s to w a ła się, p rzestała ję czyć i

w estchnęła z ulgą.

(8)

P óźniej p rzyszło do o ryg in a ln e g o p o je d y n k u m iędzy o b y d w o m a ry w a la m i. C zarodzieje siedli n a p rz e c iw siebie p rz y sto lik u , m ając1 przed sobą po p ó ł b u te lk i p iw a k ra jo w e g o . K a ż d y z nich w p a try w a ł się u p o rc z y w ie w s w o je p ó ł b u te lk i w przeciągu k ilk u m in u t. T łu m k ra jo w c ó w z obu w io s e k s ta ł obok, ¡skupiony i m ilczą cy.

N astąpiła w y m ia n a b u te le k i na dany znak cfoaj czarodzieje w y p ili duszkiem ich. zawartość. N a ­ gle ó w czarodziej, -„k tó ry n a s ła ł d ia b ła o m y ł­

k o w o “ , z a c h w ia ł się ma ¡stołku, piana u ka za ła m u się na ustach i ru n ą ł pod s tó ł n ie p rz y to m n y . P o je d y n e k b y ł skończony. Z w ycięzca o k a z a ł się w ię k s z y m i p o tę żn ie jszym m agiem .

W szystko, co dotąd opisałem , da się w p e w n e j m ierze w y tłu m a c z y ć , w e d łu g e u ro p e jskich n o rm n a u k o w y c h , ale te c h n ik i m agicznego z w ie rc ia ­ dła n ik t jeszcze n ie w y ja ś n ił. W p ra w d z ie te le ­ w iz ja je s t z n a m ie n n ym w y n a la z k ie m w świecie b ia ły c h lu d zi, lecz d z ik ie p le m io n a z pew nością nie p o s łu g u ją się n ią p rz y p rz e s y ła n iu obrazów na odległość.

Na stepach A f r y k i p o łu d n io w o -z a c h o d n ie j k ilk u m y ś liw y c h z fra n c u s k ie j e k s p e d y c ji n a u ­ k o w e j u p o lo w a ło 1 tr z y p iękne s z tu k i b a w o łó w . Posłano m u rz y n a na zachód, b y s p ro w a d z ił lu ­ dzi ze sznuram i, w celu p rz e tra n s p o rto w a n ia z w ie rz y n y do n a jb liż s z e j stacji. M y ś liw i czekali dłu g o p rz y za b ity c h zw ierzętach. Tragarze nie n a d ch o d zili. Pod w ie czó r u k a z a li się ro ś li w o­

jo w n ic y p le m io n w schdnieh, w ra z ze sw oim n a c z e lt ikiem -czarodziejem : „P rz y p ro w a d z iłe m m o je p le m ię — zaczął p rze m a w ia ć do b ia ły c h — aby was p rosić o p o d a ro w a n ie n a m mięsa. Je­

steśm y g ło d n i, gdyż z a b ra k ło na m naboi. Bez s trz e lb nie sposób zdobyć mięsa b aw oleg o“ .

— „ A skąd p rz y b y w a c ie ? “ — zagadnął k ie r o ­ w n ik ekspedycji. „M ie s z k a m y o c z te ry m ile stąd'. Ten obszar stepu należy, w e d łu g odw iecz­

nego u k ła d u m ię d z y p le m io n a m i, do nas, m y w y łą c z n ie m a m y p ra w o p o lo w a n ia . Jeśli zaś o b ­ cy c z ło w ie k z a b ije zw ie rzyn ę , to p ra w o gościn­

ności n a k a z u je n a m u d z ie lić m u pc Zwolenia, z ty m je d n a k w a ru n k ie m , b y n a m o d s tą p ił trz e ­ cią część u p o lo w a n y c h z w ie rz ą t“ . K ie r o w n ik b ia ły c h m y ś liw y c h z g o d z ił się chętnie na p ro p o ­ z y c ję czarnego wodza, n a to m ia s t zainteresow a ło go zagadnienie, ja k im sposobem M u rz y n i ze w schodnich w io se k d o w ie fz ie li się o ic h pobycie na stepie? C z a ro w n ik u śm ie c h a ł się zagadkow o i coś m ó w ił o duch u w piszczałce, a także o od­

b ija n iu się d a le kich obrazów w p o le ro w a n e j p ły tc e . A le czło n ko w ie e k s p e d ycji n ie m o g li zrozum ieć, o co m u chodzi. D o p ie ro w k ilk a la t p o te m sp ra w a częściowo się w y ja ś n iła , g d y w je d n e j z w icse k po w schodnie j s tro n ie stepu za­

m ie szka ł m ło d y e tn o lo g m isjo n a rz. Z czarodzie­

je m ż y ł w w ie lk ie j zgodzie, n a z y w a ją c go ża r­

to b liw ie s w o im ko le g ą po fa ch u . K tó re g o ś dnia z ja w ił się ów znachor p rz e d chatką białego b a ­ dacza i p r o s ił go o p rzysłu g ę : „R o z b iłe m lu s te r­

ko i nie m ogę w ię ce j w y k o n y w a ć mego fa ch u “

— rz e k ł ze s m u tk ie m w głosie. — „Chcesz?? — o d p o w ie d zia ł m is jo n a rz — to- c i dam s w o je ; b ę ­ dziesz m ó g ł d a le j p racow ać“ . — „D z ię k u ję ci ź—

9

o d p a rł czarow nik, ale nie odraz u lu s te rk o n a ­ bierze m agicznych w łasności, trzeba je dopiero o d p o w ie d n io p rz y g o to w a ć “ . N a z a ju trz , p rz e d

wschodem s ło ń ­ ca, czar o w n ik u- d a ł się z tłu m e m (k ra jo w c ó w do św iętego d n ia drzew nego i po­

ło ż y ł ,na n jm o- trz y m a n y dar..

Po czym , m ó ­ w ią c słow a za­

klęcia, zab ł k u ­ rę i (krw ą po­

k r o p ił c a ły p le ­ n i ek. N astępne­

go ra n k a ¡cere- mcjtóa p o w tó ­ rz y ła się w le n sam m n ie j w ię -

h / W ł cej sposób, ty l-

I B ' J k o , że g d y p e r w szie p ro m ie n ie

_ j r wschodzącego

słońca o ś w ie c iły p o w erzchrcię zbryzgsnego k r w ią lu s te rk a , zgro­

m adzenie w y d a ło o k rz y k p o d z iw u : „ko le g a po fa c h u “ zaczął skakać i tańczyć z uciechy, „ lu ­ ste rk o n a b ra ło m o c y m a g ic z n e j“ .

E tn o lo g p ra g n ą ł w y p ró b o w a ć m oc owego1

„fach o w e g o p rz e d m io tu “ , ale imus a ł czekać c e rp liw ie . C zarodziej n ie -był s k ło n n y do w d a w a n ia się w ro z m o w y na te m a t m a g ii O ka­

z ja n a d a rz y ła się dopiero w ty d z ie ń potem , gdy z dom u E u ro p e jc z y k a z g in ę ły cenne narzędzia s to la rs k e. „P roszę cię— rz e k ł m is jo n a rz do czaro d zie ją — oddsj m i p rz y s łu g ę koleżeńską. Masz -moc nad k ra jo w c a m i, rozkaż, proszę, ¡by m i odnieśli skra d zio n e przedm ie ty .“ . „T o bardzo b rz y d k ie zdarzenie — z a w o ła ł M u rz y n — zaraz się d o w ie m y, ja k w y g lą d a ł z ło d z ie j“ . Z aczął g w a łto w n ie uderzać w „ta m -ta m “ , a cała l u ­ dność w io s k i z g ro m a d ziła ¡się, na (placu. „P o p a trz w lu s te rk o , a u jrz y s z w in o w a jc ę “ — rz e k ł je sz­

cze do m isjonarza. Z n ie s ły c h a n y m zd u m ie n ie m u jr z a ł b ra ły c z ło w ie k ry s u ją c ą się w y ra ź n ie na lu s trz a n e j t a f li m in ia tu ro w ą postać czarnego chłopca, k tó r y często k r ą ż y ł k o ło jego chaty.

C hłopak, ja k ż y w y , p o ru s z a ł rę k a m i i d y g o ta ł z przerażenia. „P oznajesz go? — s p y ta ł czarny m ag — no to zaraz ci p rzyn ie sie w szystko co do je d n e j s z tu k i“ . C h w ilę p o te m czarodziej cią­

g n ą ł przestraszonego c h ło p a ka z na rzę d zia m i w rę ku . Sam -on p rz y n ió s ł na p la c u k ra d z io n e p rz e d m io ty , wiedząc, że przed m a gicznym l u ­ s te rk ie m nie zachowa ta je m n ic y .

C zarodzieje p le m io n O ceanii u g ru n to w a li s w ó j a u to ry te t, dzię ki (możności rzu ca n ia u ro ­ k ó w i n a kła d a n ia na pew ne p rz e d m io ty , m iejsca, a n a w e t lu d z i zakazu, zwanego „ta b u “ . C zło ­ w iek, p e ka rm , czy ś w ią ty n ia , d o tk n ię ta przez

„ta b u “ , s ta je się n ie ty k a ln a , św iętego m iejsca n ie w o ln o p rze kro czyć, zakazanego -owecu n ie w o ik o podnieść, a ty m b a rd z ie j zjeść. Ś m ia łk o ­

(9)

w i, k tó r y b y z ła m a ł „ ta b u “ , g ro z i ciężka c h o ro ­ ba, a n a w e t śmierć. T a k w ie rzą k ra jo w c y , a na­

w e t b ia li ludzie, z daw na ta m osiadli.

P ew nego dnia o d w ie d z iłe m p la n ta cję , należą­

cą do S zw ajcara, N o rd m a n a , w o krę g u P unania na T a h iti. Po ś ro d ku w z ro w o zresztą p ro w a ­

dzonej p la n ta c ji, z n a jd o w a ł s ę zb ty gąszcz ro ­ ś lin n y , k tó r y n e w iadom o d la czego, b y ł o m i­

n ię ty p rz y ka rczo w e m u ¡puszczy. B yłe tego ze d w a a k ry , w ięc s p y ta łe m w łaścicie ia , czem u nie u su n ą ł o w y c h k . żaków i nie z u ż y ł te re n u ped p la n ta cję ? NordSman b y ł nieco za kło p o ta n y m o im p yta n ie m , ale po c h w ili nam ysłu' odpo­

w ie d z ia ł: „P rz e d d w u d zie stu p ię c iu la ty , gdy n a b y w a łe m p la n ta c ję , m ia łe m z a m ia r u czyn ić ta k , ja k pan m ó w ił, ale nie znałem groźnego p ra w a ,ta b u “ . M o ja żona k ra jo w e g o pochodze­

nia, ze łz a m i w oczach tłu m a c z y ła m i, że w śró d z b ite j rś lin n o ś c i z n a jd u ją się r u in y s ta ro ż y tn e j ś w ią ty n i i że od trz y s tu la t c a ły te re n je s t pod e s try m zakazem p rz e kra cza n ia “ . — „T o ja ta m pójd ę rz e k łe m o b o ję tn ie — niech m i pan, da tasak do cięcia lia n , m uszę zobaczyć ś w ią ty n ię “ .

— „J a k pa n chce -— o d -z e k ł k o lo n is ta — ale wszyscy tu te js i p la n ta to rz y p rz e s trz e g lib y pana przed ta k im n ierozsądn ym k ro k ie m ; nie p o z n a ł p a n jeszcze d o k ła d n ie w a ru n k ó w tutejszego ż y ­ cia“ . — „C c m i gro zi? “ — zagadnąłem , z d ziw io ­ n y n ieco u p o rc z y w ą negacją N ord m a n a . — „Z a pięć la t n a jd a le j — b rz m ia ła odpow iedź — za­

c h o ru je pan na pierw sze o b ja w y trą d u “ . O czy­

w iście w o la łe m zaniechać w sze lkich badań n ie ­ bezpiecznej ś w ią ty n i, n a to m ia s t p iln ie w y p y ty ­

w a łe m adeptów czarnej m a g i, na czym polega rzucenie „ ta b u “ na dane m iejsce? „S porządza się

— o d -z e k li — bardzo ostrą, tru cizn ę , k tó ra w sm a ro w a n a w podłoże, d łu g ie la ta zachow uje sw o je m ordercze w ła s ości, zaś co .do trą d u , to m u sia ł p rz y ś w ’ą ty n i m ieszkać niegdyś ka p ła n , zarażony tą s tra s z liw ą chorobą“ . P oniew aż spo­

sób przenoszenia się zarazków trą d u n ie je s t jeszcze dostatecznie znany, w o la łe m b yć o- stro żn y.

N a w yspach F id ż i, oraz w a rchipelag u w y s p T o w a rz y s k e h , czarodzieje p o tra fią zaklinać żar ognia ta k skutecznie, że d zicy tancerze m ogą bez oparzenia ta ń czyć przez k ilk a n a ście m in u t na rozpalonych do b iałości ka m ie n ia ch w ie lk ie g o pieca. O brząd za klin a n ia o d b yw a się w p e łn y c h blaskach p o d z w ro tn ik o w e g o słońca, na oczach lic z n c h b ia ły c h k o lo n is tó w , lekarza i a d m in i­

s tra to ra w ysp y. Ż a r palących się b ie rw io n d rze ­ w n y c h i ro zg rz a n y c h k a m ie n i je s t ta k w ie lk i, że w szystkie L a w y na o k o ło pieca są w y p a lo n e na dużej p rze strze n i, a b liż e j n iż o tr z y m e try od ognia n ik t przed zaklęciem nie może stanąć.

C zarodziej ś p ie w n y m głosem w y w o łu je d u ch y morz.a i rzek, d u c h y zie m i i p o w ie trz a i sam p ie rw s z y w k ra c z a na rozpalone kam ienie, t r z y ­ m ając w rę k u p ę k i liś c i m a g iczn e j ro ś lin y „ t i “

(D racena te rm in a lis ). M łc d y m is jo n a .z , k tó r y śm ia ło w szedł do pieca za cz a ro w n ik ie m , opo­

w ia d a ł m i potem , że od spalenia c h ro n ił go przez c a ły czas p o b y tu w p iecu z im n y p rą d p o ­ w ie trz a .

D r. Aleksander Lech Godlewski

N a jp ro s ts z e w y z n a c z e n ie p o zy c ji statku

Z 'e m ia obraca się dookoła sw ej os'. P u n k ty prze cię cia .się je j p a w e rzch n i z os ą z e m i — n a z y w a m y b ie g u n a m i (Pn, P s), k tó re są p u n k ­ ta m i s ta ły m i. K o ło w ie lk ie , opasujące z emię do­

k ła d n ie w p ośrodku, w je d n a k z w y c h odle g ło ­ ść ach cdi b ie g u n ó w — n azyw a się ró w n ik ie m

(rys. 1), zaś w s z y s tk e k o ła w e lk e, przechodzą­

ce jednocześn e przez oba b eguny, tw o rz y ć bę­

dą p o łu d n k i. P ołucl . k, p rze ch o d zą :y przez ob­

s e rw a to riu m astronom iczne w G re e n w ic h (pod L o n d y n e m ), sta n o w i p o łu d n ik zerow y.

N a zw a p o łu d n ik pochodzi od tego, że w s z y s t­

k ie m iejscow ości na k u li ziem sk ej, leżące na ty to sam ym p e łu d n k u — w je d n a k r w y m czas e m a ją górną k u lm in a c ję Słońca, c z y li p o łu d n ie .

K ażda odległość na k u l : z ie m skie j na w schód lu b i .a zachód od p o łu d n k a , w yra żo n a w m ie ­ rze s to p n io w e j, będzie nazw ana długością geo- g aficzną ( ^ ) w sch o d n ią lu b zaehodn ą. Po­

niew aż całe ko ło m a 360 st., w ięc długość geo­

g ra fic z n ą lic z y m y od p o łu d n ik a zerow ego ( \ o) na w schód . zachód do ISO st.

K o ło ró w n u le g łe do ró w n ka, zakreślone na p ow -erz(:hni ró w n o le g le do ró w n ik a , (a jedoo-

*P- /szeroKosc cpojr. A-dTu^ość geo^r.

Rys. 1.

cześnie i p ro sto p a d le do p o łu d n ik ó w ), n a z y w a ­ m y ró w n o le ż n ik a m i. R ó w n o le ż n ik i, w zależno­

ści od tęga, czy zna jola ją s ę na północ, czy na p o łu d n ie od ró w n ik a — w yzi .aczają szerokość geograficzn ą ( - f ) pó łn o cn ą lu b p o łu d n io w ą .

(10)

R ó w n ik i p o łu d n ik , ze ro w y tw o rz ą w ię c osie w spółrzędnych , za pom ocą k ió ry c h m ożem y o- k re ś l ć z m a te m a tyczn ą dokładnośfcaą położenie każdego p u n k tu na k u li zie m skie j, c z y li p o z y ­ cję; w a s tro n o m ii ż e g la rskie j je s t to ta k zw eny u k ła d rćiw n ko w y.

D o o kre śle n ia m iejsca położen ia s ta tk u na bezmf arach w ó d n ie w y s ta rc z a u k ła d ró w n ik o ­ w y, pon eważ na w od zie n ie m a w y ry s o w a n y c h p o łu d n ik ó w , a n i ró w n o le ż n ik ó w .

N a ry s . 2-g m , oprócz u k ła d u ró w n ik o w e g o , jest p rz e d s ta w io n y ró w n ie ż u k ła d h o ry z o n tu . L in ia 'p io n u , przechodząca przez m iejsce obser­

w a c ji (A ) i środek ziem i, p rz ę d n a .kulę n ie b ie ­ ską w d w ó ch p u n k ia c h , z k tó ry c h g ó rn y nazyw a się Z e n ite m , a d o ln y N a d 're m ,

i - d e k i \ n c \ C j o ,-c í o.Tq r , t e d i e s K > 9 ^ 0

Rys. 2.

Płaszczyzna, ^prostopadła do lin ii p io n u i p rz e ­ chodząca przez oko obserw atora , n a zyw a sie po z o rn y m h o ry z o n te m (m a zastosowanie w ' na­

w ig a c ji) , zaś płaszczyzna p ro sto p a d ła do l in ii p io n u i przechodźąea przez środek ziem i, n a z y ­ w a się p ra w d z w y m , albo a s tro n o m iczn ym ho­

ry z o n te m . K o ła w ie lk ie , przechodzące przez Z e n it i N a d ir, n a z y w a ją się k o ła m i w ie rz c h o ł­

k o w y m i (rys. 3), to zaś, k tó re p rzechodzi przez p u n k t w sch o d n i (E ) i zachodn i (W ) — p ie rw - szym w e rty k a łe m .

O ile ze środka zie m i będziem y rz u to w a li na k u lę n ę b ie ś k ą , to o trzym a jm y o d p o w ie d n io b ie ­ g u n y n ie b eskie (P ‘ń, P ‘s) oraz r ó w n ik n ie b ie ­ ski (rys. 2).

Każde cia ło n ie b ie skie m ożem y o kre ślić p rz y po m o cy w sp ó łrzę d n ych , ta k ja k o kre śla ­ m y d o w o ln y p u n k t na p o w ie rz c h n i ziem i, ty lk o , że w a s tro n o m ii p o łu d n ik o w i odpow ada k o ło godzinne, a ró w n o le ż n k o w i — ró w n o le ż n ik d e k lin a c y jn y . R ó w n o le ż n ik d e k lin a e y jn y ,' p rze ­ chodzący przez dane cia ło niebieskie, w yznacza w m ie rz e sto p n io w e j jego odległość od ró w n ik a nieb eskiego, c z y li jego d e k lin a c ję .

Is tn ie je je d n o k o ło w ie lk ie , bardzo w ażne w a s tro n o m ii że g la rskie j, k tó re przechodzi przez oba b ie g u n y niebieskie i jednocześnie przez

Z e n it i N a d ir. Jest to p o łu d n ik śwuata (rys. 2 i 3), k tó r y je s t rz u te m p o łu d n ik a geograf cznego, przechodzącego prze z p u n k t o b s e rw a c y jn y (A ).

Poza ty m p o łu d n ik ś w is ta je s t k o łe m godzin n y m i jednocześnie k o łe m w ie rz c h o łk o w y m .

Każde cia ło niebieskie, przechodzące przez p o ­ łu d n ik św iata, z n a jd u je się w k u lm n a c jli (g ó r­

n e j lu b d o ln e j), (a w ię c w ty m m om encie zm ie­

rz o n a sekstantem jego' w ysokość p o n a d h o r y ­ zontem osiąga w a rto ść n a jw ię k s z ą (h m a x ), w zględnie n a jm n ie jszą (d la d o ln e j k u lm in a c ji) (rys. 3). Poza- ty m cia ło n ie b ie skie w m om encie k u lm in a c ji je s t w płaszczyźnie l'n iii N S, c z y li jego a z y m u t (k ie ru n e k ) w y n o s i S (w z g lę d n ie N ). A z y m u t, je s t to k ą t m ię d z y rz u te m cia ła niebieskiego na h o ry z o n t, a lin ią N S.

P rz y jrz a w s z y się d o k ła d n ie ry s . 3-!mu, zau­

w a żym y, że cia ło m ebieskie, wschodząc na w sch o d n ie j s tro n 'e nieba, osiąga n a jw ię k s z ą sw ą wysokość, c z y li g ó rn ą k u lm in a c ję w płaszczy­

źnie p o łu d n ik a św iata, następnie jego w ysokość sto p n io w o m a le je , aż cia ło niebieskie zachodżi na zachodn iej s tro n ie nieba; jednocześnie w i­

dać, ja k zm ie n ia się jego azym ut.

Z c ia ł n ie b ie skich , poza Słońcem , K siężycem , n a d a ją się do o b se rw a cji dla żeglarza, p la n e ty : W enus, M ars, J u p ite r i S a tu rn , ,zaś z g w ia z d — ty lk o na jja śn ie jsze , a w ię c p ie rw sze j i d ru g ie j w ie lko ści.

D e k lin a c ja dla g w azd s ta ły c h p ra w ie , że je s t stała, zaś dla pozos'a ły c h c ia ł n ie b ie s k ic h je s t zm ienna. P a m ię ta m y np., że Słońce z m ie n ia swe położenie na n ie b e p o zo rn ie w ę d ru ją c od z w ro tn ik a K o zio ro żca do z w ro tn ik a Raka i od- w ro tn 'e , t. j. zm iem a swą /deklin ację od w a rto ś c i

— 23,5 st. do + 23,5 st.

P odobnie p rze d sta w ia się z K się życe m z p iane ta m i. W szelkie dane o d e k lin a c ji c 'a ł n ie b ie sk'ch na żądany dzień r oku, a-naw et godzinę, z n a jd z ie ­ m y w „R o c z n ik u N a w ig a c y jn y m “ (niem , N a u - tlsches J a h rb u c h ).

W y o b ra ź m y sob e, że u d a ło si'ę n a m zm ie rzyć sekstantem w ysokość S łońca w m om encie p o ­ łu d n ia , c z y li jego k u lm in a c ji. Rzecz oczyw ista, że w ty m m o m e n fre jego w ysokość uzyska swą n a jw ększą w a rto ś ć — h ¡max (rys. 3). Jednocze­

śnie z a p is u je m y te n m o m e n t, prze z p o ró w n a n ie z ch ro n o m e tre m , z k tó re g o o b lic z y m y śre d n i czas słoneczny w G re e n w ich , c z y li M o. N astęp­

nie z n a jd u je m y w „R o c z n ik u N a w ig a c y jn y m “ d e k lin a c ję słońca dla danego idíni'a i g o d zin y w

f O

(11)

¿leiruf

G re e n w ich . Rys. 4 -ty p o z w o li n a m zrozum ieć, w ja k i sposób m ożem y o b lic z y ć szerokość geo­

g ra f czną m iejsca s ta tk u w m om encie dokona­

nia o b s e rw a c ji:

szerokość geogr. = (90— h ) + d e klin a cja . D e k lin a c ję d o d a je m y, g d y posiada te n sam znak, co szerokość, a o d e jm u je m y , g d y posiada o d w ro tn y zn a k ¡niż szerokość. W n o cy m ożna jeszcze ła tw ie j o kre ślić szerokość za pom ocą G w ia zd y P o la rn e j. J e j d e k lin a c ja w y n o s i p ra w ie 90 st., in n y m i s ło w y z n a jd u je się w p o b liż u p ó ł­

nocnego bieguna niebieskiego.

N ie tru d n o w y w n io s k o w a ć z rys. 4-go, że zm ierzona sekstantem w ysokość G w ia z d y P o la r­

n e j, z u w z g lę d n ie n ie m p o p ra w e k w z ię 'y e h z ,.R ocznika N a w ig a c y jn e g o “ — ró w n a się szero­

kości m ejsca o bserw acji.

Są to najprostsze sposoby okre śle n ia szero­

kości geograficznej s ta tk u . J e że li •chodzi 0 o k re ­ ślenie długości geog. af cznej, to spraw a je s t r ó ­ w n ie ż prosie,. G d y Słońce k u lm in u je na z e ro w ym p o łu d p k u , to na in n y c h p o łu d n ik a c h k u lm in a ­ cja je g o m a m iejsce w ir.n y m czasie, to znaczy, że im d a le j na w schód ¡od p o łu d n ik a zerowego,

BAROMETR i

B a ro m e tr s łu ży do m ie rz e n ia c iśn ie n ia otacza­

jącego nas p o w .e trza . H is to ry c z n ie n a jsta rszym i n a jle p ie j z n a n ym je s t b a ro m e tr rtęiciow y.

R u rk ę szklaną o długości około 80 cm., z a m k n ię ­ tą od d o łu , a: o tw a rtą od gó ry, n a p e łn ia m y r t ę ­ cią. N astępnie, o tw ó r .ru rk i z a m yka m y palcem o b ra ca m y ru r k ę o 180 st,, w k ła d a m y do naczyń­

ka z rtę c ią i następnie palec o d e jm u je m y . Z a u ­ w a ż y m y , że s łu p e k r tę c i w ru rc e opadnie i bę­

dzie m ia ł w ysokość o koło 76 cm. P rze strze ń w ru rc e ponad tsłupk:em rtę c i tw o r z y t. zw. p ró ­ żnię T o r r ic e l!i‘ego. C iężar słu p ka rtę c i na je ­ dno stkę p o w ie rz c h n i, a w ięcej jego ciśnienie, jest zrów now ażon e ciśnieniem p o w ie trz a a tm o ­ sferycznego

ty m kulon n a c ja n astępu je w cześniej, i tak, gdy w L o n d y n e je s t’ p o łu d n ie , to np. w S hanghaju je s t ju ż godzina ósma w ieczór, c z y li, że słońce 'k u lm in o w a ło ta m w cześniej, bo ju ż osiem g o ­

dzin tem u.

O d w ro tn ie , im d’ale j na zachód od połudlndka zerowego, ty m słońce k u lm in u je p óźniej, i ta k : je ż e li m a m y godżinę 12-tą, c z y li p o łu d n ie , w L o n d y n ie , to w A m e ry c e P ó łn o cn e j je s t d o p e ro o koło g o d zin y 6-ej rano, b o w ie m k u lm in a c ja nastąpi diopiero za sześć godzin, k ie d y ziem ia o b ró ci się z zachodu na w schód o pewfr.ą ilość stopni.

P oniew aż c a łk o w ity o b ró t ziem i dooko ła osi (360 st.) m a m ejs.ee w ciągu 24 godzin, to w je ­ dną godzinę z,:em ia obróci się o 360 : 24, c z y li 15 stopni. K a ż d y sto p ie ń długości odpow iada 60 : 15, c z y li 4 m in u to m czasowym .

O fic e r w a c h to w y , m ierząc sekstantem w y s o ­ kość S łońca w czas:e jego k u lm in a c ji, jednocze­

śnie n o tu je m o m e n t te j o b se rw a cji’ w e d łu g wskazan a ch ro n o m e tru .

M o m e n t k u lm in a c ji słońca je s t d la p o łu d n ika , przechodzącego przez statek, 12-tą gcdziiną w e ­ d łu g ¡praw dziw ego czasu m e js e o w e g o (P A ) To p ra w d z iw e m ie jsco w e p o łu d n ie zam ienia on p rz y pom ocy p o p ra w k i, zw anej ró w n a n ie m cza­

su (e ), k tó rą w y n a jd u je w „R o c z n ik u N sw ig a - c y jń y im “ — na śre d n i czas m ie js c o w y (M a ) w e d łu g następującego' w z o ru :

' M a = P A + e

Różiaica m ię d zy ś re d n im czasem m ie js c o w y m , a ś re d n im czasem w G re e n w ic h w e d łu g c h ro ­ n o m e tru , c z y li M A — M o, da w ów czas d łu ­ gość geograficzn ą p o łu d n ik a , przechodzącego przez statek, w y ra ż o n ą w m ie rz e czasowej (w7 godzinach, m in u ta c h i sekunda ch), k tó rą należy zam ienić na m ia rę sto p n io w ą w e d łu g następu­

ją c e j t a b e lk i:

24 g c d z ń iy = 360 st.

1 godzina = 15 st, 4 m n u iy = 1 st.

1 m in u ta — 15 m in . 4 s e ku n d y = 1 m in . 1 sekunda = 15 sek.

Eugeniusz Wasilewski

TER M O M ETR

P rzyp u śćm y, że w e w n ę trz n y p rz e k ró j r u r k i szklanej w y n o s i 1 cm. kw ., w ysokość słupka rtę c i 76 cm., zaś ciężar 1 cm . sześć, rtę c i 13,6 gr., to ciężar słu p ka rtę c i w yniesie:

1 cm. k w . x 76 cm. x 13,6 gr. = 1,033 kg., albo o k rą g ło 1 kg. i n a zyw a się atmosferą.

P oniew aż ciśnienie p o w ie trz a sta le ulega zm ianom , w ięc i s łu p e k rtę c i zim ienia o d p o w ie d ­ n io swą wysokość, k tó rą m ożna odczytać na s k a li

Często dla dokładniejszego odiczytu posiada ska la noniusz, k tó ry , ja k o ru c h o m y c y lin d e r, obejlm uje ru r k ę b a ro m e tru . N a le ży p a m ętać, że w ysokość słu p ka rtęici lic z y się. zawsze od p o zio ­ m u rtę c i w na czyń ku , a poniew aż p o zio m ten

(12)

ulega m a ły m zm ianom , g d y s łu p e k rtę c i podno­

si się lute opada, więc m u s im y przed odczytem p rz y p o m o cy specjal­

nej ś ru b k i skalę przesunąć w górę łu b w dół, aż 0 ska li bę­

dzie s ty k a ło s ’ę z po­

w ie rz c h n ią rtę c i w njozyńiku.

Często sikała je st nieruchcim a, ale po­

siada odpow iednio, w yznaczoną pod zia ł- kę, m ó w m y w ó w ­ czas, że je s t to b a ­ ro m e tr ze z re d u k o ­ w aną skalą.

W d olnej części ru tk a szklana je s t m ocno zwężona, ce­

lem u n iło rę e ia p u l­

sow ania rtę c i w r u r ­ ce podczzs ko łysa n ia się s ta tk u .

Rys. 1.

C a ły in s tru m e n t (rys. 1) w s i na za w ie s z e n u K ardana , w p e w n e j odległo ści od ściany k a ju y . D o d a tk o w e s p rę ż y n k i n ie p o z w a la ją na z b y tn ie ro z k o ły s a n ie się p rz y rz ą d u .

R tęć w z b io rn ik u podlega n ie ty lk o d z ia ła n iu ciśn ie n ia atm osferycznego, lecz, ja k każde c sio, zm ien a swą objętość w należności od zm ian te m p e ra tu ry .

S kala b a ro m e try c z n a je s t obliczona dla te m ­ p e ra tu ry 0 st. C., dla każdej in n e j te m p e ra tu ry należy w p ro w a d z ić pcipraw kę:

feTp-ratura— 10 5 0 —¡— 5—j—10—J—15— 20-j-25-j-30 f t C popraw a —j— 1,2—j—0,R 0 —0 6—1,2— 1,8 2,4— 3,1—3, ' mm

Poza u w z g lę d n ie n ie m te m p e ra tu ry , n a le ży w y k o n y w a ć p o m 'a ry b a ro m e tre m tu ż nad po- w e-zch.nią m orza, p a rn ię 1 ając, że w zniesienie s'ę z b a ro m e tre m w górę o 11 m., p o w o d u je spadek słupka rtę c i o 1 m m .; re g u ła ta je s t s łu ­ szna ty lk o dla m a ły c h w yso kcści.

P oniew aż zie m ja nie je s t d o k ła d n ie k u lą , lecz w p r z y b l ż e n u e lp s o c lą o spłaszczeniach p rz y b egu:’, ach, w ię c je j b ie g u n y leżą b liż e j środka ziem i, n ż p u n k ty na ró w n ku, d a le j, s iła od­

środkow a o b ro tu zie m i n e is tn ie je na b ie g u ­ nach, zaś na ró w n ik u d z'a ła najsilniej,. Z ty c h te p o w o d ó w .masa rtę c i na b iegun ie wlaży m n ie j n iż na ró w n ik u . In n y m i s ło w y , p r z y ty m sam ym c śn ie n iu a tm o sfe ryczn ym , s łu p e k rtę c i na b ie ­ gun e będz e n iż s z y n iż na ró w n ik u . P rz y ję to odczytanie sta n u b a ro m e tru sprow adzać do 45 st'. ró w n o le ż n ik a .

Szerokość S t a n ¡ b a r o m e t r u Szerokość

geograficzna geograficzna

680 700 720 740 760 780

0 st. 1,8 1,8 19 1,9 2,0 2,0 90 st.

15 1,5 1,6 1,6 1,7 1,7 1,8 75

30 0,9 0,9 0,9 1,0 1,0 1,0 60

45 0,0 0,0 0,0 0,0 0,0 0,0 45

N a szerokościach m ię d zy 0— 45 st. powyższe p o p ra w k i należy o dejm ow ać cd stanu b iro m e - tru , zaś na szerokość ach 45— 90 s . — dodawać.

Często r a sta tka ch , a zw łaszcza na ja ch ta ch , 'ze ¡miast b a ro m e tró w ¡rtęć ow ych, używ a się a ne­

ro idów, c z y li b a ro m e tró w bezrtęU ow yeh .

Rys. 2.

Duszą 'a kie g o p rz y rz ą d u (ry s . 2) je s t okrągłe, fa lis te p udełe czko (a) z c e n kie j b la ch y, z k tó ­ rego w yp o m p o w a n o p o w ie trz e . Z m ia n y c śn e- nia atm osferycznego o d kszta łca ją w e zch p u ­ dełka, k tó re za pom ocą syste m u d źw gni p o ­ w o d u je skręcanie się w s k a z ó w k i (e ), k tó ra w y ­ znacza c śnienie na o k rą g łe j s k a l'. S p ira ln a sprężynka (s) stale naciąga w skazów kę. S iln a mosiężna sprężyna (b ) za p o b e g a zgnieceniu p u d e łk a przez ciśn enie atm osferyczne.

W skazania a re -o id u nie są ta k dokładne, ja k b a ro m e tru rtę cio w e g o , dlatego eaiercfd n a le ży często k o n tro lo w a ć ; je d n a kże a n e ro 'd je s t b a r­

dzo czu ły, a w ięc szybko re a g u je na w a h a n ia c iś n ie n a atm osferycznego.

M a ry n a rz e W. B r y ta n ii i S anów Z je d n . A . P.

m.a skalach zam iast m lim e t r ó w u ż y w a ją c a li ang. i ich części.

W r. 1912 m e te o ro lo g n o rw e s k i V . B je rk n e s za p ropon ow ał, aby p rz y ją ć za je d n e skę ' c ś n e - n :a atm osferycznego m l b a r (m b ), r ó w n y 1000 dyn^cm. k w . Jednostka ta p o w o li się ro zp o ­ wszechnia. przede w s z y s tk im w święcie n a u k o ­ w y m , na stacjach m e te o io lz g ic z n y c h i na m a p ­ kach syn o p yczn ych , przez n 'e w y d twanych.

D latego nowsze in s tru m e n ty pes adają p o d ­ w ó jn ą skolę: w m il barach i m T ,m etrach, bądź w m llib a ra c h i calach ane.

700 710 720 730 740 750 760 770 780 m m 27,56 27,95 28 34 28,74 29 13 29,54 29,92 30 32 30 70 cdi ang

933 947 960 973 987 1000 1013 1027 1040 m b.

i N e je d n e m u p o czą tku ją ce m u że g la rzo w i w y - diaje się, że b a ro m e tr na s ta tk u m a ze zadanie je d y n ie „p rz e p o w ia d a n ie “ pogody, co w rzeczy- w steści po w aha n ia ch cisn en a i po zim an e k ie ru n k u w a tru m ożna przew idzi eć niebez- p eczny g w a ł o w n y w ia tr, c z y li t. zw. sztorm . W codziennej^ p ra k ty c e żeglugi d alekcim orskiej znajom ość ciśn'enig. atm osferyczneg o (wraz z tem pe; a tu rą p o w ie trz a je s t p o trzebna do do­

(13)

kładnego (ze s p e c ja ln y c h ta b lic ) określenia r e fr a k c j', t. j. w yg ię cia p ro m ie n ia św ietlnego, przebiegającego do nas poprzez w a rs tw ę a tm o ­ sfe ry. P rz y po m ia rze w ysokości c ia ł n iebieskich (Słońce, K s ężyc, p la n e ty , g w ia z d y ), d z ię k i re ­ f r a k c ji w id z im y te ciała w y ż e j, n iż one są w rzeczyw istości, dlatego obliczoną p o p ra w k ę trze b a odjąć1 od p o m ie rzo n e j w ysokości.

T e m o m e tr s łu ży ¡do p o m ia ru te m p e ra tu ry i je s ’ każdem u z b y t dobrze znany. R tęć w w ą s k ie j szklanej ru rc e z m ’en la sw ą objętość po d w p ły ­ w e m zm ia n y te m p e ra tu ry , poziom rtę c i w s k a ­ zuje na (sknii daną te m p e ra tu rę .

Obec-n e w n a u k o w y c h p o m ia ra ch u ż y w a się je d y n ie s k a li C elsjusza (C ), k tó r y p u n k t to p ­ n ie n ia lo d u oznaczył przez 0, a przez 100 — p u n k t w rz e n ia w o d y p rz y c iśn ie n iu n o rm a ln y m

(760 m m .). Jednakże s are te rm o m e try jpos’ ada- ją skalę R eąum urą (R ), któr,£¡ r ó żn i się ty m od s k a li Celsjusza, że p u n k t w rz e n ia W e d y ozna­

czony je s t 1'czbą 80.

W W . B r y ta n ii i S tanach Z je d li. A . P. u t r z y ­ m a ła się n a d a l p o d z ia łk a F a h re n h e 'ta (F ); zero na n ej oznacza p u n k t, dokąd opaliła rtę ć w m łęszanin e lo d u z solą kuchenną, a k o ry to le ży o 32 st. F. p o n iż e j p u rlk tu to p n ie n ia lo d u ; p u n k t w rz e n ia w o d y je s t oznaczony lic z b ą 212.

A w ię c m a m y dla p u n k tu to p n ie n ia lo d u : 0 t. C = 0 *t. R = - f - 32 st. F.

a dla p u n k tu w rz e ń ’'a w o d y :

- j - st. C = - j - 80 st R — - j - 212 st F C z y li: 5 st. C — 4 st R — 9 st F

1 śt. C — — st F __ st. R

5 5

1 st. R st F — - st. C

4 4

1 st. F = - Ü st. C — - st R,

9 9

M i n.

Rys. 3.

Często p o trze b n a nam je s t znajom ość te m p e ­ r a tu r y n a jw y ż s z e j i n a jn iższe j w c ągu doby, ażeby, m ając te m p e ra tu rę średnią, można b y ło np. w yznaczyć p o p ra w k ę cho d u c h ro n o m e tru . D o tego celu s łu ż y „ te rm o m e tr m aksyim alno- ra in m a ln y . N a rys. 3-c.im je s t p o ka za n y te rm o ­ m e tr S ix ‘a. Jest to te rm o m e tr s p iry tu s o w y A . gdzi e s p iry tu s posuw a s łu p e k r lę c i M N P ; s łu ­ p e k ten po d ciśnieniem p a ry s p iry tu s o w e j, za­

w a rte j w bańce (B ), t r zym a się w c ią g ły m ze­

tk n ię ć u ze s p iry tu s e m w A. Za; ogrzaniem s p i­

ry tu s rozszerza s ę ; za p o śre d n ictw e m rtę c i popycha p rę c ik żelazny b; za o zięb'eniem s p i­

ry tu s s;ę k u rc z y , r ęć cofa się i popycha prę- c .k a, ta k, że b w s k a z u je te m p e ra tu rę n a jw y ż ­ szą, a najm ższą. Po d o k o n a n iu o b se rw a cji spro­

wadza się oba p rę c ik i z,a pom ocą m agnesu do ze tkn ię cia się z r tę c ą .

J. G a je w ski.

H I L T M O R Z ^

K u lt m o rza je s t chyba ta k s ta ry , ja k lu d z ­ kość. M urze spokojne, m orze złe, rozigniewisne, z jego ro z s z a la ły m i fa la m i, w ir a m i i k łę b o w i­

skam i, p rz e m a w ia ło do c z ło w e k a i zn e w o liło go p o p ro s tu do s tw o rz e n ia sobie p e rs o n ifik a c ji danego s ta n u m orza w fo rm ie — boga.

T a k w G re c ji zrodź ł się Posejdon, w I t a lii N e p un. Ó w d o b r o tliw y w ła d c a w s z y s tk ic h m órz, o p ie ku n ż e g la rzy na d a le k ic h rejsach, m ie szka ł w głęb bach m o rskich w otoczeniu p o d le g ły c h m u d ru g o rz ę d n y c h b o g ó w i bogiń, ja k o to: Okeanoisa, G lankosa, T r¡to n ó w , N e re id i Syren.. Posejdona cizczono w k a ż d y m porcie

■okazałymi n a w e t Ś w ią tyn ia m i, a c z o ło w i rzeź- b arze u tr w a la ł postać jego w posągach, k tó re do naszych czasów d o trw a ły .

Jako n a cze ln i o p ie k u n o w ie nżebezp:ecznych re js ó w d a le ko m o rskich u w s z y s tk ich lu d ó w k la ­ sycznych czczeni1 b y li o w i D io s k u ro w ie , ja w ią ­ cy się w dziś ogól) ie t. zw . „o g n ia c h św. E lm a “ . K la s y c z n y żeglarz w ie r z y ł w to, że sko ro na m aszcie jego s ta tk u z ja w ą s'ę dlwa o g n ik i, o- zn a czają m u one szczęście przynoszących D io ś k u ró w — P o iu x a i K a sto ra ; z ja w i się n a to ­ m iast je d n o św ia te łko , oznacza ono zgubę p r z y ­ noszącą siostrę D ioslcurów — H elenę.

Eg p cja n ie i F e n ic ja n ie 'w o z ili - ze sobą na sw ych sta tka ch posążki b o żkó w - b liź n ią t, do

k tó ry c h , ja k o do o p ie ku n ó w żeglarzy, z w ra c a li się w każdej potrzebie. Izis, k tó ra , w e d łu g p o ­ dań a, w y n a la z ła żagiel, u chodziła także ja k o o p ie ku n ka że g la rzy i k u je j czci jeszcze w śre­

d n io w ie c z n e j E u ro p ie urządzano u roczyste p r o ­ cesje na sta tka ch . P óźniej cześć je j przeszła na M a tk ę Boską, k tó rą p obożn y żeg la rz w z y w a w s w y c h m o rs k ic h potrzebach p o d m ia n e m do dzi- s aj ¡u trzym a n ym „G w ia z d y M o rza “ .

J e d y n e w e F ra n c ji żeglarz o b ra ł swą opie­

k u n k ą m a tk ę M a rii, św ię tą A n n ę i c h ę tn ie od- w edza Fczne na brzegach, wzniesione k u je j czci, k a p lic z k i.

W e d łu g dowccteeń uczonych k u lt m orza u nie­

k tó ry c h lu d ó w sta ro żytn o ści1 łą c z y ł się raczej ze czcią, ja k ą oddaw ano M a 'c e Z .e m i, z k tó re j w szystkie życie W y try s k 'w a łu .

W ś w ią ty n i M a tk i A n w A ssyitii, bogini A n a lt s w S y rii, K y b e le w e F ryg i i, B u to w E gipcie, A r t e m d y w T a u r li i G r e c j D i a n y w Ita lii, H erdy w G e rm a n ii — klę cza ł pctoożny że­

g la rz p rze d w iz e ru n k ie m sw ej o p ie k u n k i i s ła ł wdzięcz) e m o d ły za szczę śliw y p o w ró t z dale- k c li re js ó w m o rs k ic h , lu b p ro s ił o .opiekę przed w y ru s z e n 'e m na m orze. Ś w ią y n ie w y ż e j wspo- m n anych b o g iń s ta ły albo nad b rzegiem m o ­ rza, n a d b rze g a m i je z io r, w zaciszu d rze w p ra ­ sta rych , albo nad brzegiem sztucznego1 je z io ra

Cytaty

Powiązane dokumenty

“ Najistotniejszą rzeczą jest to, że zanim zjednoczenie młodzieży stało się taktem formalnym, tak jak dziś, to życie polskie już od wielu lat nosiło w

rych przyrządów nie mogliśmy zabrać z Gdyni rozumiejąc, że i Wydział Mechaniczny musi też z nich korzystać. Jeszcze o- becnie w gmachu trw ają prace

szek znajduje się w ślimakowatym rowku, zaś w miarę rozkręcania się sprężyny naw ija się on na je j bęben. Sprężyna w miarę

ło s ę Towarzystwo Budowy Mostu przez K a ­ nał, które, opierając się na pracach wstępnych francuskich inżynierów Yerarda de Sainte Annę i Hunriego

Szczecin powrócił do życia i stał się znowu ośrodkiem handlu i

rządzona jest odpowiednia skala w metrach i sążniach na deseczce, dc któiej przystawia się rurkę szklaną, wyjętą z cylindra metalowego. Należy tylko

nie, piękny widok roztacza się na zatokę Złoty Róg i miasto późno wieczorem lub w nocy.. Ta cudowna gra blasków i ogni dała

wiedź pytanie, skąd się tam wziął ten bursztyn.. Z pewnością nikt nigdy przedtem, przy