• Nie Znaleziono Wyników

Młodzież Morska : miesięcznik Ligi Morskiej, 1948.09 nr 9

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Młodzież Morska : miesięcznik Ligi Morskiej, 1948.09 nr 9"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

Cena egz. 2 5 zł,

LODZIEZ M O SbS K A v? -

LIGA MORSKA *r9 gd ^ n T ^ wrzesień 1948 r. Rokiv MARYNARKA WOJENNA

(2)

M I T W i S T E J R t S T W O O Ś W I A T Y

l a .

TI . 0ę -3458/47

i

i i i J».. c ą

'ffia tJ ta u u i, dnia

Z arząd Główny L i g i M o rs k ie j

F ^ r ^ ł i i i w a j ^ ^ . W i d o k l O

i< n

8

. . . . *.

W odpow iedzi na pismo z d n ia 6 . I I . 47 r . o ra z na p o d staw ie z a rz ą d z e n ie M in is t r a O św iaty z d n ia 2 4 . I V . -1 9 4 7 r . N r 71 0 -7 3 6 /4 7 zatw ierd zam czasopismo: " M ło d z ie ż M orska" jako pożądane w b i b l i o t e ­ kach s zko ln ych i ś w ie tlic o w y c h .

Za M i n i s t r a

E . Krassowska P o d s e k re ta rz Stanu

TREŚĆ NUMERU 9:

W rocznicę wrześniową .

„Polskie Skrzydła“ nad Bałtykiem

„Służba Polsce“ uczy żeglarstwa . Zlot . .

Z wizytą u przyjaciół . W Kapitanacie Portu Typy statków rybackich Braterski pocałunek . Atak . . . . . . Wiejskie rozmyślania

t y

>>

„Darem Pomorza“ do S z w e c ji...

Kaprowie Króla Je g om o ści... ...

Nowe kadry dyplomowanych żeglarzy . Kronika L. M...

Sport ...

Z całego ś w ia t a ... -

Recenzje: „Postrach mórz“ , „Morska dusza“ . Skrzynka pocztowa, szachy, humor . .

99

9 9

3

4 6 7

5

1 0

1 1

12

14 15 16 18 19 20 21

21

22

23

(3)

*

L O D Z I E M O R S K A

W a m z a w a — G d y n i a

i r r z e s i e ń 1 9 4 8 r .

N r . 9 . K o k IV .

/

• I IH llM l

\ A / .

W rocznicę wrzesniowg

Dziewięć lat temu, 1 września 1939 r. polskie niebo zaczerwieniło się lunami palonych miast i wsi. Polska A r­

mia, źle uzbrojona, nie zmobilizowana do końca, stoczyła nierówną walkę sam na sam z potężną niemiecką machiną wojenną. W ynik tej walki był z góry przesądzony był przesądzony przez zgubną dla Narodu Polskiego długo­

letnią politykę zagraniczną i wewnętrzną rządzącej w Polsce w okresie międzywojennym reakcji, tzw. sanacji.

Polityka ta była zgubną dlatego, że swoim ostrzem skiero­

wana była przeciwko jedynemu możliwemu sojusznikowi Polski Związkowi Radzieckiemu, natomiast fundamen­

tem jej było kumanie się z zaborczymi Niemcami, odwie­

cznym wrogiem narodu polskiego.

Byliśmy od Niemiec zawsze słabsi, byliśmy przez Niemcy zawsze zagrożeni. Nakładało to na nasz rząd obowiązek zapewnienia Polsce pomocy z zewnątrz, zdo­

bycia takiego sprzymierzeńca, który chciałby i byl w sła­

nie udzielić nam skutecznej pomocy. Jedynym takim pań­

stwem był Związek Radziecki, równie jak my zagrożony przez Niemcy, złączony z nami wspólną granicą i rozpo­

rządzający armią zdolną do podjęcia natychmiastowych działań przeciw każdemu przeciwnikowi. Opętana jednak ślepą nienawiścią do ZSRR, jako kraju socjalistycznego, nasza reakcja odrzuciła proponowaną nam pomoc ze stro­

ny Związku Radzieckiego, co więcej, była duszą wszel­

kich antyradzieckich machinacji. W przeciągu wielu przed­

wojennych lat sanacja wzmacniała „przyjaźń polsko - nie­

mieckąi ułatwiała Niemcom przygotowanie nowej wojny.

Wierzyła ona, że w tym ataku na ZSRR sama coś uszczknie i że w razie czego mocarstwa zachodnie okażą jej pomoc przed agresją niemiecką. Tymczasem rządzący w A n glii i Francji kapitaliści nie mieli nigdy zamiaru oka­

zywania Polsce pomocy w walce z Niemcami. Cała ich po­

lityka była skierowana na to, by pchnąć Niemcy na Zwią­

zek Radziecki, którego reakcja międzynarodowa uważa za swojego głównego wroga. W zamian za rozpoczęcie wojny ze Związkiem Radzieckim oddawano Niemcom nie tylko Hiszpanię, Austrię czy Czechosłowację sprzedano im jeszcze na długo przed 1939 rokiem również i Polskę. W ostatnich nawet miesiącach przed wybuchem wojny A n ­ glia prowadziła tajne pertraktacje z Niemcami, chcąc po­

dzielić między Anglię i Niemcy wpływy w całej Europie.

Niemcom oddawano poza tym całą wschodnią i połu­

dniowo-wschodnią Europę z Polską włącznie. Światło na te haniebne machinacje rzucił szereg ostatnio opublikowa­

nych dokumentów, m. in. pamiętniki byłego ambasadora Niemiec w A n glii Dircksena. A co robił w tym czasie, gdy sprzedawano Polskę Niemcom, rząd sanacyjny? Poli­

tyka zagraniczna sanacji, osłabiająca siły demokracji, skie­

rowana przeciwko Związkowi Radzieckiemu, była polity­

ką zdrady narodowej i musiała wcześniej czy później do­

prowadzić do straszliwej klęski.

Antynarodową, zgubną była również polityka we­

wnętrzna sanacji. Sanacja rozbiła jedność narodową, du­

siła wszelki przejaw wolności demokratycznych, zaprowa­

dziła iv kraju faszystowską dyktaturę. Podporządkowanie gospodarki polskiej obcemu kapitałowi, które doprowadzi­

ło do zastoju gospodarczego, zahamowało rozwój przemy­

słu i spowodowało stałe pogarszanie się sytuacji material­

nej mas pracujących. Pod rządami sanacji Polska była pań­

stwem słabym politycznie i gospodarczo, państwem nie­

zdolnym do jakiegokolwiek oporu wobec agresji niemiec­

kiej. Klęska wrześniowa była logicznym następstwem po­

litycznej i gospodarczej słabości naszego państwa.

Od tragicznych dni wrześniowych upłynął szmat cza­

su. Jakże inną jest dzisiaj sytuacja naszego państwa! Dziś zbieramy wspaniałe owoce słusznej polityki zagranicznej i wewnętrznej, prowadzonej przez obóz demokracji pol­

skiej. Naczelną zasada tej polityki jest sojusz i przyjaźń ze Związkiem Radzieckim i z całą światową demokracją.

Dzięki temu sojuszowi wróciły do nas Ziemie Zachodnie i granice Państwa Polskiego zostały ustalone na Odrze i Nysie. Jesteśmy w obozie pokoju, którego siły nieustan­

nie rosną, który krzyżuje machinacje imperialistów.

Dzięki słusznej polityce wewnętrznej Polska wstąpiła na drogę ku ustrojowi sprawiedliwości społecznej i naród polski buduje lepsze, szczęśliwsze życie. Nowa Polska bę­

dzie Polską o potężnym potencjale gospodarczym, zdol­

nym wspólnie z innymi państwami demokracji ludowej i ze Związkiem Radzieckim do odparcia wszelkich zakusów reakcji międzynarodowej.

Nie powinniśmy się jednak uspokajać świadomością naszej siły, świadomością tego, że jesteśmy dziś w bez po­

równania korzystniejszej sytuacji, niż przed 9 laty. Ledwie ochłonąwszy po swojej klęsce, przemyśliwują już rewizjo­

niści niemieccy nad odwetem, myślą o powtórzeniu 1939 roku, a na razie w podziemiu gromadzą siły.

Po pierwszej wojnie światowej sytuacja w Niemczech była pod pewnymi względami podobną do dzisiejszej.

1 wtedy, zamiast ukarać napastnika i uniemożliwić Niem­

com odrodzenie się ich potęgi wojskowej, wielkie mocar­

stwa zachodnie pomogły im w szybkiej odbudowie.

1 wówczas opracowano szereg planów, które miały na celu odrodzenie się potęgi przemysłowej i wojskowej Niemiec.

Wielki kapitał zachodnio-europejski i amerykański nie ty l­

ko że nie pomógł w ujarzmieniu odwiecznego wroga ludz­

kości imperialistycznych Niemiec — ale pchnął je do nowej wojny. 1 trzeba pamiętać, że ta zgubna polityka wo­

bec Niemiec była jedną z przyczyn tragicznej klęski wrze­

śniowej.

Dziś imperialiści próbują tę historię powtórzyć. Znów przy pomocy różnych planów Marshalla wielcy kapita­

liści amerykańscy i angielscy chcą pomóc w odrodzeniu reakcyjnych, imperialistycznych, pałających żądzą odwetil Niemiec. Ale sytuacja teraz jest już inna, niż po pierwszej wojnie światowej. Na straży pokoju w Europie stoi po­

tężny obóz państw demokratycznych ze Związkiem Ra­

dzieckim na czele, które nigdy nie dopuszczą do nowego września 1939 r. Władzę w Polsce dzierży obóz demo­

kratyczny, który nie popełni fatalnych błędów sanacji i nie będzie kroczył tą zgubną drogą, którą sanacja zaprowadzi­

ła nas do tragedii wrześniowej. Naród polski patrzy czuj­

nym okiem na zachód i trwa przy linii politycznej obozu demokratycznego, przy sojuszu ze wszystkimi silami demo­

kratycznymi na świecie, a w pierwszym rzędzie ze Związ­

kiem Radzieckim. Tylko ta linia polityczna gwarantuje nam pokój i bezpieczeństwo. Tylko ta linia polityczna

f

warantuje nam to, że nie powtórzy się wiecej tragiczna lęska wrześniowa.

3

(4)

Polskie Skrzydła” nad Bałtykiem

skupione tw arze lotników ..

T / ażda w o jn a n ie s ie ze sobą b a r - A l dzo p o w a ż n y ro z w ó j te c h n ik i, w o js k o w e j, z m ie n ia ją c n ie k ie d y n ie ­ m a l c a łk o w ic ie o b lic z e to czą cych się z m ag ań n a fro n ta c h . W ra z z n o w y ­ m i ty p a m i czołgów , d z ia ł, sam o lo­

tó w n ie s ie ona ró w n ie ż b rz e m ie n n e w s k u tk a c h d o św ia dcze nia. T a k np.

o s ta tn ia w o jn a w y k a z a ła n ie z b ic ie , że czy to n a lą d z ie czy na m o rz u w y g r y w a ten , k to p a n u je w p o w ie ­ trz u .

O ile w I w o jn ie ś w ia to w e j sa­

m o lo t b y ł w o p e ra c ja c h m o rs k ic h rza d ko ścią , o t y le w I I w o jn ie s ta ł się n ie z b ę d n y m ic h u z u p e łn ie n ie m . S tw ie rd z o n o w ię c, że n a m n ie j­

szych a k w e n a c h , ni|em a l c a łk o w i­

cie z a m k n ię ty c h , do ja k ic h n a le ż y i nasz B a łty k , s a m o lo t p o t r a f i n ie ­ ra z d e c y d u ją c o w p ły n ą ć n a w y n ik w a lk i.

D o ś w ia d c z e n ia lo tn ik ó w ra d z ie c ­ k ic h , k tó r z y w u b ie g łe j w o jn ie n ie ­ je d n o k r o tn ie d a li d o w o d y w s p a n ia ­ łego m ę s tw a i do skon ałe go w y s z k o ­ le n ia , ora z pom oc Z w ią z k u R a dzie c­

kie go , s ta ły się fu n d a m e n te m o d b u ­ d o w y naszego lo tn ic tw a , k tó re g o ś w ię to o b c h o d z iliś m y n ie d a w n o .

*

M a je d n y m z n a d b rz e ż n y c h lo t - 1 ’ n is k od wczesnego r a n k a p a n u ­ je ru c h . P ię k n a , słoneczna pogoda s p rz y ja p rz e p ro w a d z e n iu lo tó w , to te ż s ta le s ły c h a ć z na ny, d ź w ię c z n y bas s iln ik ó w s a m o lo to w y c h . Co k i l ­ k a m in u t z be to n o w e g o pasa s ta rto ­ wego unoszą się m aszyn y, i ro b ią c p rz e p is o w ą „ r u n d k ę 1? na d lo t n i­

skie m , g in ą w c h m u ra c h . W te j c h w ili k o łu ją na pas s ta r to w y t r z y m aszyn y, ^ g ra b n e ,' s m u k łe s y lw e tk i lś n ią w słońcu. T o m y ś liw c e . Zza p a n c e rn y c h szyb k a b in w id a ć s k u ­ p io n e tw a rz e lo tn ik ó w . S iln ik i p r a ­

c u ją m ia ro w o , n a b ie ra ją c o b ro tó w , a m a s z y n y suną coraz s z y b c ie j po be tonie. Z a c h w ilę , ju ż w p o w ie trz u fo b ią w ir a ż a b y w y jś ć n a w ła ś c iw y k ie ru n e k , n a k a z a n y w ro z k a z ie ć w i- czebnym .

O fic e r s ta r to w y o p u ś c ił rę k ę z b ia łą c h o rą g ie w k ą , unosząc do g ó ry c z e rw o n ą — z n a k zaka zu s ta r tu i z e z w o le n ia n a lą d o w a n ie . O d nie g o zależy, czy sam o lo t, g o to w y do s ta r ­ tu , może za ją ć pas s ta r to w y lu b czy

opuścił rękę...

— m aszyna, z n a jd u ją c a się w p o ­ w ie tr z u może lą d o w a ć . Jest odpo­

w ie d z ia ln y za be zpieczeń stw o lu d z i i m as z y n tu , na z ie m i, ora z w p o ­ w ie trz u , n a d lo tn is k ie m .

*

7 g ło ś n ik a s to ją c e j o b o k pasa s ta rto w e g o p o lo w e j ra d io s ta c ji do biega czyje ś w o ła n ie .

— R a fa , ra fa , tu k o b ra W — O, tu k o b ra W — O, czy m ogę lą d o ­ wać? czy m ogę lą do w ać? O d b ió r!

— K o b r a W — O, k o b ra W — O, możesz lą d o w a ć , możesz lą d o w a ć ! — o d p o w ia d a p o c h w ili o fic e r łą c z n o ­ ści, k t ó r y p o ro z u m ia ł się w m ię d z y ­ czasie z o fic e re m s ta rto w y m .

Po c h w ili zza „ c u m u lu s a '' w y p a ­ da m y ś liw ie c i p ik u ją c , p o d c h o d z i do lą d o w a n ia . P o n ie w a ż je s t to ć w i­

c z e b n y lo t „ n a ślepo", s a m o lo t scho­

d z i p o d d y k ta n d o ra d ia .

— „S c h o d ź s p o k o jn ie , — s p o k o j- n ie > p r z y m k n ij gaz, — p r z y m k n ij gaz, — tro c h ę w ię c e j w p ra w o , — w p ra w o , — bo c ię znosi. T a k , — dobrze, — b a rd z o d o b rz e !’* K o ła ju ż r o lu ją po z ie lo n e j tr a w ie , podnosząc co c h w ila c h m u r y k u rz u . S łych a ć p is k p n e u m a ty k ó w , m aszyn a staje.

Ś m ig ło z n ó w o b raca się s z y b c ie j, sa­

m o lo t z a w ra c a i r o lu je w k ie r u n k u stałego m ie js c a p o s to ju . T u zao pie­

k u ją się n im s p ra w n e ręcę „z ie m ­ s k ic h o p ie k u n ó w " — m e c h a n ik ó w .

*

T esteśm y w k r ó le s tw ie m e c h a n i­

k ó w . S ie rż a n t Ł ę s k i, szef m e ­ c h a n ik ó w , s ia d ł za s te re m i zapusz­

cza n a p ró b ę p rz e jrz a n y p rz e d lo ­ te m s iln ik . W łącza m ag ne to , t r ó jr a - m ie n n e ś m ig ło r o b i k ilk a n ie z d e c y ­ d o w a n y c h r u c h ó w w le w o i p ra w o 1 w re s z c ie ru s z a w o s try m pędzie, a w ia t r z m ia ta tra w ę , p ia s e k i u s c h ­ n ię te źdźbła. K a d łu b dygoce, a k o ła p o d w o z ia coraz m o c n ie j g n io tą sta ­

lo w e p o d p ó rk i. S iln ik g ra !

S ierż. Ł ę s k i d a je z n a k rę k ą i d w a j m e c h a n ic y , siedzący na k o ń c u O fic er starto w y

(5)

k a d łu b a , tu ż p r z y s ta te c z n ik u p io ­ n o w y m (s te r k ie r u n k o w y ) , k ła d ą się b a siebie, b y pęd p o w ie trz a nie z rz u c ił ic h i n ie p o d e rw a ł sam o lo tu . M o to r ry c z y . K il k a ty s ię c y k o n i m e ­ c h a n ic z n y c h , z a m k n ię ty c h w c y lin ­ d ra c h w g ry z a się ś m ig łe m w p o w ie ­ trz e , chcąc p o rw a ć s a m o lo t do lo tu , lecz tr z y m a n y przez m e c h a n ik ó w s ta lo w y r u m a k d rż y t y lk o n iesp o­

k o jn ie .

O bok, pod o k ie m te c h n ik a es­

k a d r y m e c h a n ic y koń czą p rz e g lą d d ru g ie j m aszyn y. Z a c h w ilę b la c h y m a s k i p o k r y ją s iln ik i s a m o lo t w y ­ s ta rtu je .

Z d ru g ie j s tro n y o d b y w a się w ła ­ śnie ła d o w a n ie a m u n ic ji do s z y b k o ­ s trz e ln y c h k a r a b in ó w m a szyn o w ych . K lu c z le c i b o w ie m na s trz e la n ie . P rz y g o to w a n o ju ż d łu g i, b ia ły , p łó ­ c ie n n y w o re k , a s a m o lo t k t ó r y go p o c ią g n ie n a h o lu , rusza w te j c h w i­

l i do s ta rtu , lecz...

... K o b ra 14, K o b ra 14...

/~ V fic e r s ta r to w y p o d n ió s ł do g ó ry '- 'c z e r w o n ą c h o rą g ie w k ę , s iln ik p rz y c ic h ł. T rz e b a poczekać c h w ilę , bo oto w k ie r u n k u pasa s ta rto w e ­ go k o łu ją w ła ś n ie t r z y ,.P ip e r'y ‘ ' c y ­ w iln e . Goście m a ją p ie rw s z e ń s tw o . T r z y k re m o w e m a s z y n y podchodzą w o ln o do s ta rtu , te rk o c z ą c cic h o s w y m i s iln ik a m i. S ta ją całą t r ó jk ą pod w ia t r i w o ln o , ja k b y od n ie ­ c h ce n ia ru s z a ją , ciągnąc za sobą n ie ­ w ie lk i tu m a n k u rz u . M a ją d łu g i ro z b ie g i ju ż się n a m zda je , że n ie w y s ta r tu ją , g d y p ie rw s z y , a za n im oba pozostałe w o ln o , ja k ż e w o ln o w p o ró w n a n iu z m y ś liw c a m i, o d ry w a ­ ją się od b e to n u i z a d z ie ra ją c „ n o ­ sa", s z y b u ją n a d lo tn is k ie m .

i ja k ilk a m in u t od s ta r tu w o r - TA k a i k lu c z a . T ym czasem nad lo tn is k ie m u k a z u je się in n y zespół, p o w ra c a ją c y z ćw iczeń. P y ta ją k o ­ le jn o o p o z w o le n ie na lą d o w a n ie , w y ch o d zą po d w ia t r i lą d u ją .

Z b o ku , gdzieś spoza c h m u r w y ­ pada m y ś liw ie c i r o b i d a le k ą ru n d ę nad s k ra je m lo tn is k a . N a ty c h m ia s t też o fic e r łączno ści w łą c z a sw ą s ta ­ c ję i rz u c a w e te r:

H a llo k o b ra , h a llo k o b ra , tu ra fa , tu ra fa , po d a j s w ó j n u m e r, p o ­ d a j s w ó j n u m e r. O d b ió r, o d b ió r.

S ły c h a ć ja k ie ś cich e sz m e ry i w re szcie g ło ś n ik o d p o w ia d a :

K o le jn o s ta r tu je „ J a k “' z w o r ­ k ie m a tu ż za n im c a ły zespół.

B io rą k u r s na p o lig o n . Z a c h w ilę u s ły s z y m y p rz e b ie g ć w ic z e ń w m a ­ ły m g ło ś n ik u p o lo w e j ra d io s ta c ji. *

*

Ja k o b ra 14, ja k o b ra 14, p o z w ó l­

cie le cieć na p o lig o n , p o z w ó lc ie le ­ cieć na p o lig o n . O d b ió r!

N a d o le k r ó t k a n a ra d a i ju ż b ie g n ie w e te r odpow iedź.

— K o b ra 14, k o b ra 14, możesz le ­ cieć, możesz lecieć, o d b ió r!

... Z a ch w ilę s iln ik zagra k ilk o m a tysiącam i ko n i ...

W s z y s tk ie z d ję c ia : fo t. W .A .F . U k le je w s k i

„ D z ię k u je " ju ż n ie słych ać, za to /,.J a k " r o b i w ir a ż i z w a rk o te m p r a ­ cującego h a p e łn y c h o b ro ta c h s iln i­

k a rusza w k ie r u n k u p o lig o n u . P o s łu c h a jm y te ra z co się ta m d z ie je :

— T arcza, tarcza, ja k o b ra 22, ja k o b ra 22, ja k a celność ognia? — o d ­ b ió r!

— K o b ra 22, k o b ra 22, celność d o bra , po dch od ź jeszcze raz, t y lk o s p o k o jn ie , spo - k o j - n ie e ! T a a k ! d o b rz e - T e ra z o g n ia !

W y o b ra ż a m y sobie c ie n k ą sm uż­

k ę siw ego d y m u , ja z g o t k m - ó w i le ­ cące s trz ę p y t r a fio n e j p o c is k a m i t a r ­ czy.

T ym czasem p o r. A d a m o w s k i „ u - s ta w ia k o le jk ę " z ro z h u k a n y c h m y ­ ś liw c ó w . Są tro c h ę n ie s fo rn e , s ły ­ chać s tro fo w a n ie , po c z y m s p o k o jn y głos m ło de go p ilo ta n a p ro w a d z a m aszyn y. S zkoda, że n ie s ły c h a ć w g ło ś n ik u ty c h s z y b k ic h k r ó tk ic h i c e ln y c h s e rii, je s te ś m y je d n a k pe­

w n i, że w o re k w r ó c i p o d z iu ra w io ­ n y „ n a s ito ".

*

/ ~ ) t o zgłasza się p ie rw s z y m y ś li- Wiec po s trz e la n iu . Jego s ta lo w o - szara s y lw e tk a słabo o d c in a się na t le g ra n a tu w id n ie ją c e g o o k ilk a s e t m e tró w od nas B a łty k u . S zybko ro ś ­ n ie w oczach, pę d zo n y m o rs k im w ia ­ tre m , i d o s ta w s z y zezw ole nie, p o d ­ cho dzi s p o k o jn ie i p e w n ie do lą d o ­ w a n ia . L e k k ie s tu k n ię c ie i za c h w i­

lę ju ż r o lu je n a m ie jsce. A od B a ł­

t y k u lecą now e, le d w ie w id o c z n e s y lw e tk i n a s tę p n y c h s a m o lo tó w . Z a je d n y m z n ic h d o s trz e g a m y d łu g i, ja s n y w o re k . W p a d a ją n a d ló tn is k o , o d p ię ty h o l spada ra z e m z w o r k ie m na tra w ę . Jest p o d z iu ra w io n y ja k rzeszoto i d z iw im y się, że to co p o ­ zostało, jeszcze się trz y m a k u p y ! U m ie ją d o s k o n a le strzela ć.

P o ls k ie s k rz y d ła z d a ją n a d B a łty ­ k ie m s w ó j e g zam in!

ws.

5

(6)

„Służko Polsce" uczy ż e g la rs tw a

T est ra n e k , c h ło d n y , s p o w ity t u -

** m a n a m i m le c z n y c h m g ie ł. U s tk a jeszcże śpi. N a s k r a ju sosnowego la ­ sku, gra nicząceg o z je d n ą z u lic z e k , ro z s ia d ła się g ru p a z ie lo n y c h n a ­ m io tó w , o k a la ją c y c h p ó łk o le m obo­

z o w y m aszt. P rze d b ra m ą z e m b le ­ m a ta m i „S P " prze cha dza się w a r to ­ w n ik . Obóz, m im o w czesnej g o d z i­

n y , ju ż k ip i życie m . Z n a m io tó w w y b ie g a ją m ło d z i c h ło p c y w k ą p ie ­ lo w y c h spodenkach, z rę c z n ik a m i p rz e w ie s z o n y m i n a s z y i i s ta ją w k a r n y m dw usze regu . Z a c h w ilę pa da k o m e n d a „ w p ra w o z w r o t! k ie r u n e k p la ż a bieg iee em m a rs z !” i g ru p a n ie ­ m a l s tu c h ło p c ó w skrę ca po d k o n a r y d rz e w n a plażę, na p o ra n n ą k ą p ie l i g im n a s ty k ę ...

7 a n im z a jm ie m y się m ło d y m i j u - n a k a m i, — k il k a s łó w o położenJiu obozu. R o z ło ż y ł się o n tu ż u w e jś c ia do C e n tra ln e g o O ś ro d k a M o rs k ie g o L i g i M o r s k ie j, gdzie te ż k o rz y s ta z g o ścin y w je d n y m ze s k rz y d e ł lig o ­

F o t. W A F wego b u d y n k u . W s k rz y d le t y m u - rządzono sie dzib ę K o m e n d y O bozu SP ora z m a g a zyn y, t u ró w n ie ż m ie ­ szczą się k u c h n ie i ja d a ln ie obozu.

J u n a c y m ogą s z k o lić się, m im o że n ie p o s ia d a ją jeszcze w ła sn e g o t a ­ b o ru p ły w a ją c e g o , d z ię k i u ż y c z e n iu prze z L M szeregu je d n o s te k a m . in . p ię k n e g o ja c h tu „G e n . Z a r u s k i” i

„ D a r Ż o lib o rz a ” .

P o n a d to k p t. ż. j. S u m iń s k i, je d e n z in s tr u k to r ó w L M w y k ła d a w o ś ro d ­ k u n a w ig a c ję i ż e g la rs tw o . O n też p o p ro w a d z i „ Z a ru s k ie g o " w re js do L e n in g ra d u .

*

T T /” ob ozo w ej ja d a ln i u c ic h ł szczęk

” ły ż e k i g w a r m ło d z ie ń c z y c h g ło ­ sów. S łu ż b o w i koń czą tu p o rz ą d k o ­ w a n ie , podczas g d y c a ły k u r s o tr z y ­ m a ł ju ż , po p o d n ie s ie n iu b a n d e ry , za d a n ia n a p rz e d p o łu d n ie . Część z n ic h id z ie n a z a ję c ia p ra k ty c z n e h a p o k ła d ja c h tu „G e n . Z a r u s k i” , p o ­

z o s ta li m a ją w io s ło w a n ie na sz a lu ­

pach. Po p o łu d n iu czeka ją ic h z a ję ­ c ia obozow e z w y c h o w a n ie m fiz y c z ­ n y m na czele.

W to w a rz y s tw ie p rz y d z ie lo n y c h z M a r. W o j. in s tr u k to r ó w - o fic e ró w i p o d o fic e ró w , z w a rta c z w ó rk o w a k o lu m n a rusza ze ś p ie w e m w ą s k im i u lic a m i m ia s te c z k a w k ie r u n k u p o r­

tu , o d p ro w a d z a n a przez g r u p k i c ie ­ k a w y c h w cza sow iczów .

„F la g a n a m aszt, b ia ło c z e rw o - na ..." b ie g n ą w ś ró d m u r ó w sło w a m a r y n a r s k ie j p io s e n k i, a dziew czę ta u k r a d k ie m o g lą d a ją się za d z ia rs k o m as z e ru ją c ą k o lu m n ą ...

*

y za k a n a łu b ie li się, p rz y c u m o - _ w a n y u nabrzeża, s ta ry z n a jo m y , p ię k n y ja c h t „G e n e ra ł Z a r u s k i” . Na p o k ła d z ie ru c h . J u n a c y w z ie lo n y c h fu ra ż e rk a c h , g im n a s ty c z n y c h spo­

de n ka ch , o p a le n i na c ie m n y brąz, k r z ą ta ją się, p rz y g o to w u ją c „G e n . Z a ru s k ie g o " do p ły w a n ia . J e d n i z le ­ w a ją p o k ła d w ia d r a m i w o d y , in n i, u z b r o je n i w o s tre s z c z o tk i h a k ija c h , z aw zięcie go szo ru ją . Chcą, b y się b łyszczał, ja k lu s tro . I n n i czysz­

czą m e ta lo w e o k u c ia , jeszcze in n i s k ro b ią n a d b u d ó w k i, a b y zaciągnąć je św ieżą fa rb ą . K il k u ju n a k ó w , u - z b ro jo n y c h w m ło tk i, z u w a g ą o p u ­ k u je z r d z y _ d łu g ie w a rk o c z e k o t­

w ic z n y c h ła ń c u c h ó w , p rz y g o to w u ją c je do p o m a lo w a n ia . N a na brze żu in ­ n a g ru p a p rz y g o to w u je do um ie s z ­ czenia na ja c h c ie żelazne „ k o s t k i”

b a la sto w e , w ażące t y lk o po... 25 k g każda. N ie d łu g o p o w ę d ru ją one pod p o k ła d , b y s p e łn ia ć sw e w a żn e zada­

n ie w czasie p rz y s z ły c h p ły w a ń . P od o k ie m k p t. S u m iń s k ie g o , in ­ s tr u k to r a żegl. L M sp ra w d z o n o ju ż o ż a g lo w a n ie i o lin o w a n ie . W n ie d łu ­ g im czasie „ Z a r u s k i" zako łysze się na B a łty k u , a m ło d z i c h ło p c y w zie­

lo n y c h fu ra ż e rk a c h zaczną z d o b yw a ć p ra k ty c z n ą w ie d z ę m o rs k ą , w c ie lą w c z y n z d o b y w a n e do tychczas teo­

re ty c z n e w ia d o m o ś c i s z tu k i ż e g la r­

s k ie j.

*

*7 za z a k rę tu nabrzeża, od s tro n y s to c z n i r y b a c k ie j, w y p a d a ją n a ­ ra z d w ie duże ło d z ie w io s ło w e . G ib ­ k ie , b rą z o w e c ia ła ju n a k ó w ra z po ra z k ła d ą się w g łę b o k im p rz e c h y le , d o ty k a ją c p le c a m i k o la n siedzących za n im i. W io s ła r ó w n iu tk o z a n u rz a ­ ją się p ió r a m i w w o d z ie basenu, s zybko p o d e rw a n e do g ó ry , b ły s k a ją w p o ra n n y m słońcu. D o bie ga cicha, m ia ro w a k o m e n d a s te rn ik a . S zybko m ija ją „Z a ru s k ie g o ” i re m o n tu ją c e się w p o b liż u d w a in n e ja c h ty — p ię k n y „ D a r Ż o lib o rz a ” i ja c h t ty p u „ K o n ik " , id ą c w k ie r u n k u re d y p o rtu . Z a w ra c a ją je d n a k , p r z y ­ b ija ją do nabrzeża* z a b ie ra ją c na p o ­ k ła d o fic e ró w - in s tr u k to r ó w z M a r.

W o j. D o p ie ro te ra z w y jd ą z p o rtu .

y b liż a ją c się do w y jś c ia m ija m y s to ją c y u nabrzeża tra ło w ie c , O R P „ Ż u r a w " , o to czo n y tłu m e m c ie ­ k a w y c h w cza sow iczów . O p o d a l „ N o ­ w a D ra g a ” p o g łę b ia w e jś c ie do p o r ­ tu . Z s z e ro k ie j r u r y bu ch a s tr u m ie -

(7)

n ia m i szaro - ż ó łta m asa w o d y , n io ­ sąc ze sobą p o rw a n y z d n a m u ł.

-,-Spływa ona po s to ją c e j o b o k s za la n - dzie, n a k t ó r e j osadza się m u ł. W d a li n a re d z ie d y m i h o lo w n ik „ P o l­

lu x " , p o p y c h a ją c y w k ie r u n k u p o - g łę b ia r k i o p ró ż n io n ą p rz e d c h w ilą szalandę. P ra c a w re .

W y p a d a m y na szero kie w o d y . L e k k i N o rd m a rszczy p o w ie rz c h n ię w o d y . T em po w io s ło w a n ia w zm a g a się, Z a ło g i s ta ra ją się p rze ścig nąć p rz e c iw n ik a . Co c h w ila sły c h a ć s te r­

n ik a , p rz y n a g la ją c e g o sw ą załogę:

— S z y b c ie j c h ło p c y ! W ię c e j z k rz y ż a ! P rz y łó ż c ie się! J u ż ic h tro s z ­ k ę z o s ta w ia m y ! Jeszcze m o c n ie j!

S zalup a rz e c z y w iś c ie p o czyn a p o ­ w o li, c e n ty m e tr po c e n ty m e trz e w y ­ s uw ać się do p rz o d u , co p o w o d u je w zm o że n ie w y s iłk u przez p o z o s ta ją ­ c y c h w ty le i po c h w ili z n ó w są na je d n e j lin ii.

B u d z ą c sensację p o d p ły w a m y na c h w ilę do o b le p io n e j prze z w czaso­

w ic z ó w p ie k n ę j p la ż y . S z a lu p y „ r y ­ ją d z io b e m w p ia c h ” , ja k m ó w ią c h ło p c y , a załoga „w y s ia d a ", b y p o ­ biegać po ro z p a lo n y m p ia s k u i „ r o z ­ p ro s to w a ć " kości. Z a k ilk a m in u t w ra c a ją do p o rtu , b y d ru g a z m ia n a m o g ła p rz e d o b ia d e m p o ć w ic z y ć w io s ło w a n ie .

*

]V /r o r s k i o ś ro d e k SP c z y n n y je s t -L'-l od p o ło w y czerw ca. W p ie r w ­ szym rzędzie, p o je go u ru c h o m ie ­ n iu , p rz e p ro w a d z o n o k u r s u n if ik a ­ c y jn y d la s ta rs z y c h załóg na k u rs w ła ś c iw y , p rz e s z k a la ją c 18 ju n a k ó w , k tó r z y ju ż „ p o w ą c h a li” m o rs k ie j w o ­ d y. N ie k tó r z y m a ją też s to p n ie że­

g la rs k ie i p ły w a li w r o k u u b . na

„G e n . Z a r u s k im " . W ła ś c iw y k u rs ro z p o c z ą ł się p ie rw sze g o lip c a , liczą c 93 u c z e s tn ik ó w . Po p rz e s z k o le n iu te o re ty c z n y m i p r a k ty c z n y m n a „ Z a ­ r u s k im " , w y jd ą o n i ja k o in s tr u k to ­ r z y i b o s m a n i o ś ro d k ó w m o rs k ic h SP, k tó re zostaną u ru c h o m io n e w r o k u p rz y s z ły m .

O ś ro d k i te dostarczać będą w p rz y s z ło ś c i ob e zn a n ych z m o rz e m i słu żbą na n im k a n d y d a tó w do M a r.

W o j. o ra z do w s z y s tk ic h s z k ó ł f a ­ c h o w y c h m o rs k ic h , p ro w a d z o n y c h

fo t. G la u b e rm a n Wesoło jest na pokładzie ja c h tu w czasie w ycieczkowego rejsu.

przez M in . Ż e g lu g i i M in . K o m u n i­

k a c ji.

Poza s z k o le n ie m n a ja c h ta c h i szalupach, k u r s p r z e w id u je zapozna­

n ie u c z e s tn ik ó w z p ra c ą p o r tu i p rz e ­ ła d u n k a m i ora z z je d n o s tk a m i M a r.

W o j. i słu żbą n a n ic h , celem p o k a ­ z a n ia poszczególnych o d c in k ó w p r a ­ c y i ży c ia na m o rz u .

\ J U czasie k u r s u ju n a c y p o ś w ię c a ją v v $ię ró w n ie ż i „ p r a c y lą d o w e j".

W je j ra m a c h p rz e p ro w a d z a się u - k ła d a n ie k o s tk i na je z d n i, p rz e b ie ­ g a ją c e j o b o k obozu u lic y . W c h w ili obecnej z w o z i się k o s tk ę i m a te r ia ł na p o d syp kę , u k ła d a n ie n a w ie rz c h n i rozp oczn ie się la d a dzień.

G o d z in y p o p o łu d n io w e po św ię co­

ne są n a n a ukę . J u n a c y c z y ta ją k s ią ż k i, gazety, s łu c h a ją w y k ła d ó w na te m a ty gospodarcze, społeczne i p o lity c z n e , a b y w n a jo g ó ln ie js z y c h za rysa ch zapoznać się z ż y c ie m n ie t y lk o w ła sn e g o k r a ju , a le ta k ż e ca­

łego ś w ia ta . Z n ic h b o w ie m w y ro s n ą ś w ia d o m i, w a rto ś c io w i o b y w a te le .

Po z ajęcia ch ś w ie tlic a ro z b rz m ie ­

w a g w a re m m ło d y c h głosó w . U czą się piosenek, o c z y w iś c ie p rz e w a ż n ie m a ry n a rs k ic h i ż e g la rs k ic h , ś p ie w a ­ ją p r z y a k o m p a n ia m e n c ie a k o rd e o ­ n u i g ita r y , p r z y g o to w u ją ścienną gazetkę obozow ą, w k tó r e j n ie za­

b ra k n ie o s try c h d o w c ip ó w p o d a d re - sem o b ozo w ych m a ru d e ró w i „ c ia - m a jd ", ja k to m ia ło m ie js c e z k u r ­ s an tem M „ k tó re m u u d z ie lo n o ta ­ k ie j ,¡p o c h w a ły ", że d e lik w e n t p rz e ­ c z y ta w s z y ją , p o c z e rw ie n ia ł n i ­ c z y m ra k , a p ó ź n ie j z a b ra ł się so­

lid n ie do ro b o ty , a b y go d r u g i raz ju z ta k n ie „c h w a lo n o ".

*

Gt aszło słońce, s k o ń c z y ł się d z ie ń

^ p ra c y k u rs a n ta . Po k o la c ji r u ­ s z y li w szyscy na k r ó tk ą p rze cha dzkę prze d snem . T y lk o k ilk u śm ie lszych i z a p ra w io n y c h ż e g la rz y g o to w a ło się do w y jś c ia na k r ó tk ie , nocne p ły w a l­

n ie p o d ż a g la m i. N ic d z iw n e g o ! K to ra z z a k o s z to w a ł ro z k o s z y ż e g la rs tw a , s tra c o n y „ d la ś w ia ta ” , ja k się p o p u ­ la r n ie m ó w i. „ N ie je, n ie śpi, cią g le pod ża g la m i..."

Zlot przodowników

pracy „S P"

W końcu sierpnia b r. odbył się w G dańsku I I ogólnopolski zlot przo­

dow n ików pracy „S łużby Polsce", na k tó ry p rz y b y ły delegacje ju n ackie z całej Polski. W I I turnusie n ajle p ie j spisała się 19 brygada „SP", p rac u ­ jąca na Żuław ach, o trzym ując za swe osiągnięcia sztandar przechodni Kom endy G łó w n e j „SP".

N a zlot p rzyb yła także delegacja m łodzieży W alczącej H iszpanii, w i­

tan a o w acyjnie przez zebranych. N a zdjęciu obok: przedstaw iciele m ło ­ dzieży hiszpańskiej ze sztandarem , w otoczeniu naszych jun aków .

___________________ fo t. W .A .F . U k le je w s k i

(8)

\ Ą 7 początkach sierpnia b. r. żeglarzy nie tylko wy- ' ' brzeża, ale i całej Polski ucieszyła wiadomość, że w najbliższym czasie, jacht „Gen. Zaruski“ udaje się na zaproszenie młodzieży radzieckiej z wizytą do Leningradu, zabierając na swym pokładzie 38 żegla­

rzy z kursu instruktorskiego przysposobienia Mary­

narki „Służba Polsce“ .

W dwa tygodnie później piękny jacht, serdecznie żegnany przez rzesze Gdynian i młodzieży wyruszył w daleki rejs, z którego wrócił dopiero w pierwszych dniach września. W czasie pobytu w ZSRR załoga wraz z oficerami spędziła sześć dni w Leningradzie, zwiedzając miasto i port, jego zabytki i urządzenia, poznając pracę i życie radzieckiej młodzieży i miesz­

kańców bohaterskiego miasta.

Z wizytą u przyjaciół

W chodzimy na pokład „Zaru­

skiego“ , na którym krząta się załoga, ubrana na „galowo“

w białe marynarskie bluzy i gra­

natowe spodnie i „łapiemy“ na początek komendanta jachtu, kpt. ż. j. Michała Sumińskiego.

-— Jakie są Wasze wrażenia, kapitanie, oczywiście z żeglar­

skiego punktu widzenia?

— O ile podczas opuszczania portu gdyńskiego miałem pewne obiekcje co do sprawności świe­

żo upieczonych żeglarzy, o tyle w czasie rejsu przekonałem się, że wszyscy stanęli na wysokoś­

ci zadania. Były oczywiście pew­

ne trudności, gdyż chłopcy szko­

lili się przy sprzyjającej pogo­

dzie. Toteż z napięciem obser­

wowałem barometr i czekałem,

jak zachowają się oni w czasie pierwszego w życiu sztormu.

— Czy sztorm przyszedł w drodze do Leningradu?

— Tak, u wejścia do Zatoki Fińskiej wpadliśmy w sztorm, musieliśmy najpierw zrefować wszystkie żagle, później je zwi­

nęliśmy, pozostawiając tylko fok.

— Pogoda była więc względ­

nie dobra ?

— Tak, cały czas, za w yjąt­

kiem kilkunastu godzin sztormu w czasie przechodzenia Zatoki Fińskiej, szliśmy fordewindem.

— Czy do Leningradu, mam na myśli port, weszliście o wła­

snych siłach?

— Nie, weszliśmy na holu.

Władze portowe w Leningradzie wysłały na nasze spotkanie spe­

O bjaśnienie zdjęć: 1) A dm . Steyer i k m d r U rbano w icz wchodzą na po­

kła d „Zaruskiego" by pożegnać za­

łogę. 2) Żagle staw... 3) W racam y do G dyni.

cjalny holownik, który oczeki­

wał „Zaruskiego“ na wysokości Sanskar. Ponieważ jednak opó­

źniliśmy nasz wyjazd o jeden dzień, holownik wycofał się nie­

mal do Kronsztadu i tam zakot­

wiczył w pobliżu Czepielswskiej, skąd już doholował jacht na miejsce przeznaczenia.

— Gdzie to było ?

— Stanęliśmy najpierw na boi, później zaś tuż za mostem Szmidta, opodal Pałacu Zimowe­

go, w miejscu, z którego w 1917 roku „Aurora“ obwieściła swym strzałem początek Rewolucji.

8

(9)

— Co możęcie kapitanie po­

wiedzieć o drodze powrotnej ?

— Przeszła nam szybko i spo­

kojnie. Załoga sprawowała ¡się bez zarzutu. Jestem z niej za­

dowolony.

Opodal steru stoją właśnie dwaj uczestnicy rejsu: Przyp­

kowski i Grudziński. Pytamy ich o wrażenia z pobytu w Lenin­

gradzie.

— Byliśmy tam 6 dni. Pozna­

wanie miasta zaczęliśmy od przejażdżki autobusem. — od­

powiada Przypkowski. — Obje­

chaliśmy w dużych, wygodnych wozach cale miasto, od starej dzielnicy, pełnej zabytkowych domów, do nowoczesnej dzielni­

cy z wielkimi blokami biurowy­

mi i mieszkalnymi. Widzieliśmy piękny Newski Prospekt, pełen pędzących aut, zapełniony różno­

barwnym tłumem przechodniów.

Widzieliśmy wspaniały „Erm i- tage“ , wielkie leningradzkie mu­

zeum sztuki i kultury, trzecie co do wielkości w Europie. Zwie­

dziliśmy piękne, starannie i bo­

gato urządzone Muzeum Obrony Leningradu.

— Co się Wam w tym muze­

um najbardziej podobało?

— Wszystkie eksponaty są

starannie dobrane. Jest tam broń napastników, a więc arty­

leria, broń maszynowa, auta, a nawet dwumotorowy bombo­

wiec. Obok tych eksponatów znajduje się broń zwycięzcy: au­

tomaty, działa, samoloty, czołgi.

Muzea są zawsze pełne zwie­

dzających. Szczególnie często odwiedzane jest Muzeum Obro­

ny. Przychodzą tu obrońcy mia­

sta, przychodzą także przyje­

zdni, pragnący poznać historię tych zmagań.

— Byliście zapewne w któ­

rymś z leningradzkich teatrów?

— Tak, widzieliśmy „Wielkie dni“ , sztukę, poświęconą obro­

nie Stalingradu. Ciekawy jest sposób sprzedawania biletów.

Oto najlepsze miejsca otrzymu­

ją przodownicy i bohaterowie pracy, cieszący się tu powszech­

nym szacunkiem. W wielu punk­

tach miasta można obejrzeć spe­

cjalne tablice z podobiznami tych ludzi. Są oni tym samym powszechnie znani i szanowani.

Wracając z teatru, mieliśmy możność podziwiać piękną ilu ­ minację Newy i portu. Widok naprawdę wspaniały.

— A Wasze kontakty z mło­

dzieżą radziecką?

— Spotkaliśmv się z radziec­

kim i kolegami i koleżankami kilka razy. Na terenie Domu Młodzieży odbyło się pierwsze, oficjalne i uroczyste przyjęcie.

Następne miały już charakter koleżeński i towarzyski. Widzie­

liśmy należącą do młodzieży ra­

dzieckiej przystań żeglarską z dziesiątkami pięknych jachtów.

Jachty te cieszą się olbrzymią popularnością wśród młodzieży, która korzysta z nich nieraz bez względu na pogodę.

Młodzi żeglarze są po prostu zżyci z Bałtykiem. Dalekie rejsy po morzu odbywają stale, wę­

drując od portu do portu.

— Jak się Wam podobała mło­

dzież radziecka?

— Najbardziej nam się po­

dobał — kończy mój rozmów­

ca — u naszych radzieckich ko­

legów i koleżanek ich wysoki pa­

triotyzm, wielka chęć do nauki i pracy dla państwa i narodu ra­

dzieckiego, przywiązanie do o j­

czystych pamiątek, k u lt dla bo­

haterów i przodowników pracy, wysoki stopień obywatelskiego wychowania.

Odpływaliśmy serdecznie że­

gnani. pokład tonął w kwiatach, okrzykom nie było końca. Spot­

kamy się z nimi za rok w Gdy­

ni...

W Leningradzie załoga p rzekazała Przewodniczącem u R ady M ie js k ie j upom inek od mieszkańców W arszaw y.

9

(10)

W KAPITANACIE PORTU

Z w y s o k o ś c i w ie ż y o b s e rw a c y jn e j, n a k tó r e j d zie ń i noc c z u w a s y g n a li­

sta K a p ita n a tu P o rtu , m o ż n a o g a r­

nąć o k ie m n ie t y lk o ro z tę tn io n y p ra c ą p o rt, d y m ią c y c h m u ra m i w ę ­ g lo w e g o p y łu , p e łe n k le k o tu d ź w i­

g ó w i bu cze n ia o k rę to w y c h syren , ale ta k ż e c a łą zatokę, z z a k o tw ic z o ­ n y m i n a re d z ie s ta tk a m i.

W te j c h w ili g ła d k a n ib y lu s tr o z a to k a b ły s z c z y w p o ra n n y m słońcu.

P ó łn o c n o -w s c h o d n i w ia t r p ę d z i b ia ­ łe c h m u rz y s k a , niosąc od czasu do czasu w k ie r u n k u p o r tu u ry w a n e bu czen ie s y re n y . T o fr a n c u s k i p a ro ­ w ie c „ B r u e y " n ie c ie r p liw i się i m i­

m o w y w ie s z e n ia f la g i „ G " , będącej w e z w a n ie m p ilo ta , w o ła go d o d a t­

k o w o syreną. S y g n a lis ta z a m e ld o w a ł ju ż o t y m d y ż u rn e m u o fic e r o w i i za­

b r a ł się do o b s e rw o w a n ia h o ry z o n tu prze z o k rę to w ą lo rn e tę .

*

— „ B r u e y ” się n ie c ie r p liw i. T rz e ­ ba go w p ro w a d z ić . P o d s ta w im y go n a In d y js k ie , gdzie poczeka sw e j k o ­ le jk i p o d taśm ow cem . K t ó r y z p ilo ­ tó w je s t w te j c h w ili w o ln y ?^_ m _ _

— K p t. M o s to w ik je s t w d y ż u rc e

— o d p o w ia d a p o m o c n ik .

— W y ś le m y z n im na redę „ Ż u ­ b r a " . S ta te k m a w ię c e j n iż 2.000 B R T i m u s i b y ć h o lo w a n y do p o rtu . Proszę p o w ia d o m ić w s z y s tk ic h , że

„ B r u e y ” za c h w ilę w e jd z ie .

... P rz y pomocy szp ilki um ocowuje ją na m akiecie portu..."

P o m o c n ik siada p r z y te le fo n ie .

— H a llo o ...! N a v ig a to r? M ó w i K a ­ p ita n a t P o rtu . W p ro w a d z a m y „ B r u - e y 'a ” . S ta n ie na In d y js k im . T a k , ju ż w ysze d ł. D z ię k u ję ...

— H a llo o ...! U rz ą d C e lny? W p ro ­ w a d z a m y n a In d y js k ie fr a n c u s k i s ta te k „ B r u e y " . P ilo t ju ż w y s z e d ł na

„Ż u b rz e ". Z a c h w ile c z k ę p o w ia d a ­ m ia m ta k ż e W O P .

Po d o b ry m k w a d ra n s ie u w e jś c ia do p o r tu u k a z u je się d y m ią c y „ Ż u b r "

a za n im n a h o lu sta te k . W o ln iu tk o p rz e c h o d z i k a n a łe m w k ie r u n k u b a ­ senu K w ia tk o w s k ie g o , gdzie p rz y c u ­ m u je p r z y nabrzeżu. W t y m s a m y m czasie o fic e r d y ż u r n y w y p is u je na w y c ię te j z k a r to n u s y lw e tc e na zw ę s ta tk u i p r z y p o m o c y s z p ilk i u m o c o ­ w u je ją n a m a k ie c ie p o r tu w e w ła ś ­ c iw y m m ie js c u .

T ym czasem na n a b rz e ż u o c z e k u ją ju ż w szyscy u p rz e d n io p o w ia d o m ie ­ n i ce le m d o k o n a n ia o d p ra w y c e ln o - p a s z p o rto w e j. Jest t u ta k ż e bo sm an z K a p ita n a tu P o rtu , p o d k tó re g o p ie ­ czą z n a jd u je się całe nabrzeże I n ­ d y js k ie , je s t d w u k a p r ó w z to w a r z y ­ s tw a c um o w n iczeg o, a o p o d a l p rz e ­ chadza się p o r to w y s tra ż n ik , strze^

gący ła d u i p o rz ą d k u , baczący ab y n ie p o w o ła n i lu d z ie n ie c h o d z ili po po rcie .

Do o b o w ią z k ó w bosm ana n a le ż y n a d z o ro w a n ie nabrzeża, w y k r y w a n ie uszkodzeń, p o w o d ó w ic h p o w s ta w a ­ nia, w y k r y w a n ie w in n y c h . T o te ż o b s e rw u je , ja k s ta te k c u m u je , czy w s z y s tk o o d b y w a się w p o rz ą d k u .

*

W p o k o ju o fic e ra d y ż u rn e g o stale p a n u je ru c h . W chodzą p ilo c i, bos­

m a n i, p rz e d s ta w ic ie le f i r m m a k le r ­ s k ic h , k ie r o w n ic y h o lo w n ik ó w , d z w o n ią n ie m a l bez p r z e r w y te le fo ­ ny.

— K a p ita n a t P o rtu , s łu c h a m !

— C h w ile c z k ę , ju ż n o tu ję . „ R iv a ” ? J a k a ba ndera? A h a , p a -n a m s -k a . T a k , ro z u m ie m . Po w ę g ie l d la S zw e­

c ji. Co p rz y w o z i? R u dę z L u le a ? K ie d y ? C h w ile c z k ę , szós-te-go w rz e ś ­ nia. Już zap isa łem , d z ię k u ję .

W s z y s tk ie te dane w p is a ł d y ż u rn y o fic e r do k s ią ż k i s ta tk ó w spodzie­

w a n y c h , w r u b ry c e —- m a k le r — za­

n o to w a ł „ B a ltic a ” i o d ło ż y ł s łu c h a w ­ kę. Le cz n ie na d łu g o , bo za c h w ilę ju ż d z w o n ił n a s tę p n y k lie n t.

— K a p ita n a t P o r tu ! T a k , ju ż n o ­ tu ję , s łu c h a m . „ A - p o l- lo ” , b a n -d e -ra w ło s -k a , ta k , po w ę -g ie l, szós-te-go w rz e ś -n ia . Z a n o to w a łe m . D z ię k u ję .

Z n ó w te le fo n , znane s te re o ty p o w e : K a p ita n a t P o rtu , r u c h w k ie r u n k u k s ią ż k i i n o w a p o z y c ja :

,,M o r-m a c -d o w n ” , a - m e - r y - k a ń s - k i, d ro b -n i-c a , z N e w - J o r - k u , na szós-te-g o w rz e ś -n ia , „ A - m e - r i- c a n S c a n -tic L i- n e ” . D z ię k u ję ...

*

W t y m sa m y m czasie n a p o k ła d z ie

„ B r u e y 'a " k ie r o w n ik „ Ż u b r a " p o d ­ p is u je w s p ó ln ie z k a p ita n e m s ta t­

k u , s y m p a ty c z n y m , jo w ia ln y m F r a n ­ cuzem z M a r s y lii s w ó j k w i t h o lo w ­ n ic z y , po c z y m p o d o b n y k w it, z w a ­ n y p ilo to w y m , p o d p is u je z p ilo te m ,

P rzed w ykon an iem m anew ru p ilo t zapoznaje się z treścią otrzym anego

polecenia.

a n a s tę p n ie po tr a d y c y jn y m p a p ie ­ ro s ie i m a le ń k ie j la m p c e w in a , w r a ­ c a ją na p o k ła d z ie „ Ż u b r a " do n a ­ brze ża F ra n c u s k ie g o . T u czeka ic h ju ż n o w e zadanie, w y p ro w a d z e n ie s/s „ A s p ro m a n te ” , w ie lk ie g o s ta tk u w ło s k ie g o , k t ó r y z a b ie ra z G d y n i d u ż y ła d u n e k p o ls k ie g o w ę g la do

G enui.

K A P IT A N A T P O R T U posiada na sw ym teren ie w ładzę, odpow ia­

dającą kom petencjom starostw a powiatowego w ad m in istracji.

Oto jego u p raw n ien ia i obo­

w ią zk i:

W prow ad zan ie, w yp ro w a d za­

nie oraz p rzeholow yw anie s ta t­

kó w z basenu do basenu.

Prow adzenie ksiąg statków przychodzących,' wychodzących, aw izow anych i p rzeh o lo w yw a- nych.

U trz y m y w a n ie łączności z w ła ­ dzam i celnym i i W O P -e m .

U trz y m y w a n ie stałego nadzoru na terenie portu.

Ochrona m agazynów i u rz ą ­ dzeń portow ych z a pośrednic­

tw em S traży P o rto w ej, podleg­

łe j K a p ita n o w i P o rtu .

K o n tro la osób, przebyw ających i poruszających się n a terenie portu oraz w yd aw an ie na to spe­

cjaln ych zezwoleń, wspólnie z w ła d za m i celnym i i W O P .

Sporządzanie specjalnych pro ­ tokółów W razie a w a rii statków . Sporządzanie protokółów , p rze­

prow adzanie dochodzeń oraz nadzór n a p ra w y uszkodzeń n a ­ brzeży.

C zuw anie nad całością pracy portu.

(11)

T y p y statków rYbackich

i* - • m.

T r a w le r d alekom orski io t . W .a.f. u k le je w s k i P o d s ta w ą ry b o łó w s tw a m o rs k ie ­

go je s t flo ta . Z a g a d n ie n ie to s ta ło się dziś d la nas b a rd z o a k tu a ln e , ze w z g lę d u n a u z y s k a n ie szerokiego do­

stę p u do m orza.

N a o d c in k u od Ś w in o u jś c ia na Z acho dzie (za Szczecinem ) p o Ś w ie ­ ży Z a le w n a W schodzie (W ieś B r a ­ n ie w o ) p ra c u je o g ółem 17 p o r tó w r y ­ b a c k ic h . P a ń s tw o k ła d z ie s iln y n a ­ c is k n a ro z b u d o w ę n ie t y lk o f lo t y w o je n n e j, p a s a ż e rs k ie j, h a n d lo w e j ale i r y b a c k ie j. S ta n naszej f lo t y r y ­ b a c k ie j n a w io s n ę b r. w y n o s ił: 26 t r a w le r ó w d a le k o m o rs k ic h , 226 k u ­ t r ó w p e łn o m o rs k ic h , 41 k u t r ó w m n ie js z y c h (u ż y w a n y c h n a Z a le ­ w a ch), 363 ło d z i m o to ro w y c h , oraz 1480 ło d z i w io s ło w y c h — ra z e m 2136 je d n o s te k .

Z u w a g i n a s ta ły w z ro s t naszego ta b o ru ry b a c k ie g o , w a r to zapoznać się z p o szcze g ó ln ym i ty p a m i s ta tk ó w o ra z ic h u rz ą d z e n ia m i.

Łódź wiosłowa, w z g lę d n ie ż a g lo - w o -w io s ło w a o d łu g o ś c i 4,5 do 6 m u ż y w a n a je s t g łó w n ie do p o ło w ó w na Z a le w a c h i Z a to k a c h , czasem na w y b rz e ż u p e łn e g o m orza.

Łódź żaglow o-m otorow a 6— 8 m d łu g o ś c i z m o to re m o m o c y 10— 20 K M u ż y w a n a ju ż je s t do p o ło w ó w w tru d n ie js z y c h w a ru n k a c h a tm o s fe ry ­ cznych.

fo t. W .A .F . U k le je w s k i K u te r rybacki

K u te r zalew ow y d łu g o ś c i 8— 12 m z m o to re m 25— 40 K M i o b s łu g ą z ło ­ żoną z 3 r y b a k ó w u ż y w a n y je s t do p o ło w ó w p rz y b rz e ż n y c h . K u t e r t a k i m a p o k ła d , p o d k t ó r y m z n a jd u ją się p o m ie szczenia d la załog i, ła d u n k u i m o to ru ora z z b io r n ik i na p a liw o i w o d ę słodką.

K u te r pełnom orski je s t to ju ż m a ły m o r s k i s ta te k r y b a c k i. M a on po dobne u rz ą d z e n ia ja k i z a le w o w y , je s t je d n a k od nieg o w ię k s z y . D łu ­ gość je g o w y n o s i od 14 do 20 m (są też i w iększe). K u t e r p e łn o m o rs k i za­

o p a trz o n y je s t w m o to r 60— 120 K M ; ob słu ga je go s k ła d a się z 4— 5 r y b a ­ k ó w . D ziś u ż y w a n e są w k u tr a c h m o ­ t o r y w o ln o o b ro to w e n a ropę, p rz e ­ w a ż n ie S e m i- D iesla .

K u t r y re m o n tu je m y i b u d u je m y w 7 w ła s n y c h s toczn iach ry b a c k ic h , p o d le g ły c h M o rs k ie m u In s t y tu t o w i R y b a c k ie m u w G d y n i. S tocznie ta k ie z n a jd u ją się: w G d y n i, G d a ńsku, U stce, D a rło w ie , D z iw n o w ie , K o ło ­ b rze gu i Ś w in o u jś c iu . P ie rw s z e t r z y są n a jw ię k s z e . B u d u ją one k u t r y ty p u M .I.R . 2 0 -A 15 m d łu g o ś c i o d re w n ia n e j k o n s tru k c ji.

S to czn ia ry b a c k a n r 1 w Ustce b u d u je w y łą c z n ie n o w e k u t r y o d łu ­ gości 8, 9, 10, 13 i 15 m e tró w . K u t r y są p re c y z y jn ie w y k o n a n e i z p ie r ­ w szorzędnego m a te ria łu . M a s z ty i in n e części k u t r a są w y k o n a n e s y ­ s tem em k le jo n y m z p ró ż n ią w ś ro d ­ k u . Są b a rd z o le k k ie i b a rd z o o d ­ porne.

T ra w le r (c z y ta j tr a u le r ) je s t to m o rs k i s ta te k r y b a c k i prze zna czony do p o ło w ó w d a le k o m o rs k ic h . D ługość je g o w y n o s i od 35 do 55 m , szero­

kość 8 m . T r a w le r po sia da s iln ą m a ­ szynę p a ro w ą lu b m o to r o m o c y do 950 K M ; załoga jego s k ła d a się z o - k o ło 20 lu d z i. N ow oczesne t r a w le r y są z ao pa trzo ne w a p a ra tu rę ra d io w ą n a d a w c z o -o d b io rc z ą , ora z tz w . son­

dę echow ą służącą do w y k r y w a n ia ła w ic ry b .

O s ta tn ią zdobyczą w te j d z ie d z i­

n ie je s t now oczesna k o m b in o w a n a a p a ra tu ra d ź w ię k o w a tz w . „ a - b - s "

(asdic, b a th y -th e rm o g ra f-s o n d e u r).

P rz y p o m o cy te j a p a r a tu r y w y k r y ­ w a ć m ożna ła w ic e r y b i ic h ro z m ia ­ r y (ró w n ie ż i na d n ie do g łę b o k o ś c i 2 500 m ), szybkość z ja k ą się p o ru ­ szają ora z o k re ś la ć g a tu n e k r y b .

K a ż d e m u g a tu n k o w i i o d m ia n ie r y b o d p o w ia d a ją in ne go ro d z a ju k s z ta łty w y k re s ó w i d ź w ię k i re p ro d u k o w a n e w ap a ra ta c h . A p a r a ty te są b a rdzo d ro g ie , d la te g o na ra z ie po w sze ch­

nego z asto sow a nia n ie m a ją .

T r a w le r y d o k o n u ją p o ło w ó w d a ­ le k o m o rs k ic h u p ó łn o c n y c h w y b rz e ­ ż y S z w e c ji i N o rw e g ii, k o ło S k a g e r- r a k u i K a tte g a tu , n a K a n a le L a M an che , u w y b rz e ż y A n g lii ora z k o ­ ło Is la n d ii lu b h a m o rz u B a re n ts a . Często też p o ła w ia ją k o ło D o gger B a n k , p o m ię d z y 54 a 56° szerokości g e o g ra fic z n e j na w s c h ó d od w y b rz e ­ ży a n g ie ls k ic h . R ejs tr a w le r a t r w a z w y k le 3 ty g o d n ie , sam p o łó w 6— 8 d n i; po s k o ń c z o n y m re js ie t r a w le r y z a w ija ją z ry b ą do p o r tó w naszych lu b z a g ra n ic z n y c h . W p o rta c h o b ­ c y c h to w a r je s t s p rz e d a w a n y w z g lę ­ d n ie z a m ie n ia n y na in n y (np. b ia ­ ła ry b a spod I s la n d ii — n a śle dzia an g ie lskie g o ).

P a liw o d la naszych tr a w le r ó w dostarczane je s t z G d y n i do baz b u n k ro w y c h w D a n ii i H o la n d ii p rz y p o m o c y now oczesnego s ta tk u

„ O r io n “ . S ta te k te n z a b ie ra ka ż d o ­ ra z o w o z G d y n i 400 to n w ę g la . T r a w ­ le r y po d o k o n a n iu p o ło w ó w i w y ła ­ d o w a n iu r y b w p o rta c h , m uszą b y ć p rz e jrz a n e i w y re m o n to w a n e przez m e c h a n ik ó w o ra z od m ag netyzo w an e.

N a w o d a c h b o w ie m m o rz a P ó łn o c ­ nego z n a jd u ją się do dziś p ły w a ją ­ ce m in y .

W r y b o łó w s tw ie d a le k o m o rs k im tra ło w e p o ło w y dorsza z im a — w io ­ sna (w ło k a m i) są c e n n y m u z u p e łn ie ­ n ie m p o ło w ó w ś le d z io w a ty c h , gd yż o d b y w a ją się po z a k o ń c z e n iu ty c h o s ta tn ic h (m iesiące le tn io -je s ie n n e ).

Ichtiolog.

U

(12)

BRATERSKI

ROMUALD

W

ystarczy W am przypom nieć: 446 delegatów, reprezentantó w 45 m il.

z 46 k ra jó w , a z pewnością sam i dodacie: to uczestnicy obrad M ięd zyn arod ow ej K o n fe re n c ji M łod zieży P racującej, zw ołan ej w sieroniu br. przez S. F . M . D . (Ś w iatow a Fed eracja M łod zieży Dem okratycznej).

Przebieg obrad śledziła p iln ie cała nasza m łodzież i obszernie o m aw iała i ko m ento w ała prasa. T y m n ie m n ie j w racam y do tego zagad­

nienia. Po co? C zyżby po to tylko , żeby podsumować je j osiągnięcia?

Otóż nie.

Nas, m łodzież ligow ą, przebieg obrad, ich c h arak ter i treść zarówno ja k i skład personalny ko n ferencji, szczególnie interesow ał. I znowu pada pytan ie — dlaczego?

Dlatego, że uczestniczyła w n ie j rów nież młodzież walcząca o swe elem entarne p ra w a egzystencji i rozw oju, młodzież k ra jó w k o lo n ial­

nych i zależnych. Zagadnienie to poruszaliśm y n iejedn o kro tn ie za­

rów no w ted y, kie d y o m aw ialiśm y ogromne zdobycze naszej m łodzie­

ży w Polsce L u d o w e j ja k i w tedy, kiedy k ry ty k o w a liś m y błędną po­

lity k ę przedw ojennej! L ig i M o rsk ib j, k tó ra pretend o w ała do ko lo n ii dla Polski. I w łaśnie ta m łodzież, w obronie k tó re j obecnie w ystę­

p ujem y, ta młodzież, k tó rą chciała zam ienić w n ie w o ln ikó w p rzed ­ w ojenna L M i K , p rzy b y ła na konferencję, by razem z n am i żądać je j w yzw olenia. Poszczególni delegaci w swoich w ystąpieniach p o tw ie r­

d z ili to wszystko, o czym pisaliśm y ju ż niejednokrotnie, a czemu często po prostu nie m ogliśm y dać w ia ry . Przedstaw iciele V ie t-N a m u , Ind o nezji, M a la jó w i innych ko lon ii s k a rży li się na w yzysk, niedolę, głód i nędzę. Do dnia dzisiejszego istnieje w tych k ra ja c h praca n ie- w olniczaf!).

A le kolonie z n a jd u ją się nie ty lk o w A z ji.

B ru ta ln y te rro r w stosunku do m łodzieży d em okratycznej sza­

leje w G re c ji i w H iszpanii, ciężkie jest je j położenie w Ind iach , Ira n ie , Ira k u , Egipcie, L ib an ie, B ra z y lii i Chile.

R ów nież w k r a ju rzekom ej „d em o kracji", ja k im jest U S A , coraz częstsze są w y p a d k i m o rd o w ania m u rzynó w . N ie patrząc na okru tn e prześladow ania, m łodzież k ra jó w uciśnionych w alczy n ie ­ ustannie o swe praw a. D elegat V ie t-N a m u , odpowiadając na pytan ia korespondentów, oświadczył „wszyscy członkow ie naszej organizacji to b y li p artyzanci, któ rzy w alczy li przeciw ko im p e ria lizm o w i japońskie­

m u, a dziś w alczą p rzeciw ko kolonizatorskim w ojskom rządu fr a n ­ cuskiego.''

Jakże inaczej w yg lą d a ją spraw ozdania sytuacji m łodzieży w p ań ­ stwach, w któ rych w ładzę zdobył lud pracujący. P rzy k ła d e m mogą służyć Z S R R i k ra je d em o krac ji ludow ej. D elegat radziecki K lim ó w m ó w ił obszernie o sw oim k r a ju i o m łodzieży, k tó rą reprezentow ał.

M łodzież ta nie w ie co to bezrobocie i różnice rasowe. D la m łodzieży robotniczej i chłopskiej o tw a rte są podw oje szkół i uczelni. Aw ans społeczny te j m łodzieży u w a ru n k o w an y jest jed yn ie pracą i uzdolnie­

niem a nie położeniem m ateria ln ym .

O b j a ś n i e n i e z d j ę ć WV

1. Przedstaw iciel m ło ­ dzieży koreańskiej na

Kongresie.

2. Delegat C h in L ud o ­ wych.

3. M u rz y n z A fr y k i Z a ­ chodniej b rał ró w ­ nież u dział w o bra­

dach.

Y ietn am czyk Hupnge w ręcza w darze P re zyi

(13)

POCAŁUNEK

M

ie r z y ń s k i

Delegaci m łodzieży polskiej i innych państw ludow ych p rzed ­ sta w ili ogromne w y s iłk i rządów dem okratycznych, zm ierzające do za­

spokojenia potrzeb m łodzieży, w ym ie n iając p rzy ty m poważne w y n ik i już osiągnięte.

W w yo b raźn i słuchających spraw ozdań delegatów zarysow ała się ogromna przepaść. Po jed n e j stronie w id z ie li młodzież w yzyskiw an ą przez p ryw a tn y ch pracodawców bez perspektyw y n a możliwość awansu życiowego, bez pewności ju tra , w id z ie li m łodzież tu ła ją c ą się w po­

szukiw aniu pracy i pozbaw ioną m ożliw ości uczenia się. Po d ru giej stronie w id z ie li m łodzież, k tó ra nie w ie, co to bezrobocie, przed któ rą otw arte są podw oje wszystkich uczelni, od podstawow ych poczynając, a kończąc na najwyższych, m łodzież, k tó ra jeszcze w przede dniu u ko ń ­ czenia zakładu naukowego o trzym u je skierow anie do pracy, młodzież, która, ja k pow iedział delegat K lim ó w , „p racuje d la siebie i d la swego narodu".

A le jest coś, co łączy m łodzież, coś co niw eczy tę przepaść, co łączy zarów no młodzież pracującą k r a jó w kapitalistycznych, młodzież z ko lon ii i m etropolii, m łodzież k ra jó w zależnych od obcego k a p ita łu z m łodzieżą k ra jó w socjalizm u i d em o kracji ludow ych. Łączy ich spraw a w a lk i o p o k ó j , w a lk i o p o p r a w ę b y t u , o l e p s z e j u t r o , m łodzieży na całym świecie. Oto dlaczego konferencja w arszaw ska była przepojoną troską o popraw ę w a ru n k ó w życia i pracy m łodzieży. Oto dlaczego żądano zniesienia pracy n iew olniczej wszędzie tam , gdzie jeszcze istnieje to haniebne praw o, oto dlaczego żądano równości zarob­

ków, zm iany w a ru n k ó w pracy dla im ig ra n tó w i w eteran ó w w ojennych.

Klasycznym p rzyk ład em zan ikania przepaści i jednoczenia się m ło ­ dzieży pracującej może być w iec zw ołan y z o kazji przyb ycia delegatów S. F . M . D. do K atow ic, podczas którego delegat A u b lanc zap ew n ił m ło ­ dzież V ie t-N a m u , iż m łodzież francuska so lid aryzu je się całkow icie z w a lk ą je j egzotycznych p rzyja ció ł z zaborczością rządu F ra n c ji, po czym w y m ie n ił sym boliczny, b rate rs ki pocałunek z delegatem w alczą­

cego o wolność k ra ju .

T en szczery serdeczny pocałunek jest silniejszy od najnowocześ­

niejszej broni, z ja k ą zaborczy ka p ita liz m francuski chce u ja rz m ić n a ­ ród V ie t-N a m u . T en b ra tn i pocałunek to ostrzeżenie d la ka p ita listó w francuskich, k tó ry m k rew , łzy, nędza i głód ludu vietnam skiego m a ją służyć za podstawę do dobrobytu. N aro dy kolonialne w o lą um rzeć sto­

jąc, niż żyć na kolanach. P o w in n i to zrozum ieć nie ty lk o ci wszyscy, któ rzy rządzą w koloniach, ale i ci, k tó rzy sięgają lub m a ją zam iar sięgnąć po wolność narodów kolorow ych.

Jesteśmy przekonani, że je ś li do dnia dzisiejszego b yły wśród nas jednostki, które niezupełnie u św iadam iały sobie błędy w yznaw ców te o rii ko lon ialnej, to kon ferencja w arszaw ska i zdecydowana postawa m łodzieży ko lon ialnej, będącej członkiem 45 m ilio n o w ej rodziny, p o tra ­ fiła przem ów ić im do rozsądku.

M łodzież lig o w a z n ajw yższym uznaniem w ita u ch w a ły ko n fe ­ re n c ji w arszaw skiej. W łączam y się do wspólnego marszu m łodzieży św iata po szczęście, po pokój i radość.

i ’m Kongresu sztandar sw ej w alczącej ojczyzny.

O b j a ś n i e n i e z d j ę ć

| V

4. Sasza H e in in delegat państw a Iz ra e l, o fi­

cer w ojsk Hagany.

5. G ita B enerzi z K a l­

k u ty przed staw iciel­

ka m łodzieży hindus- ej.

6. Delegat M ongolii.

Cytaty

Powiązane dokumenty

rych przyrządów nie mogliśmy zabrać z Gdyni rozumiejąc, że i Wydział Mechaniczny musi też z nich korzystać. Jeszcze o- becnie w gmachu trw ają prace

z wodą specjalnie doprow adzoną... Ze

szek znajduje się w ślimakowatym rowku, zaś w miarę rozkręcania się sprężyny naw ija się on na je j bęben. Sprężyna w miarę

Szczecin powrócił do życia i stał się znowu ośrodkiem handlu i

rządzona jest odpowiednia skala w metrach i sążniach na deseczce, dc któiej przystawia się rurkę szklaną, wyjętą z cylindra metalowego. Należy tylko

nie, piękny widok roztacza się na zatokę Złoty Róg i miasto późno wieczorem lub w nocy.. Ta cudowna gra blasków i ogni dała

blemu morza mówi nam łu uwydatniająca się rozległość i przestrzeń, która oddziela delty dwóch prastarych, macierzystych rzek: Odry i Wisły.!. Przed dwoma

wiedź pytanie, skąd się tam wziął ten bursztyn.. Z pewnością nikt nigdy przedtem, przy