Z ineditów Władysława
Broniewskiego
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 55/4, 561-566
II.
M
A T E R I A Ł Y
I
N O T A T K I
Z INEDITÓW WŁADYSŁAWA BRONIEWSKIEGO
Opracowała
FELIKSA LI CHODZIE JEW SKA
Publikow ane poniżej i n e d ita , udostępnione nam łaskaw ie przez panią Wandę Broniew ską, w y jęte zostały z bogatego zbioru rękopisów W ładysława B roniew skiego. Znajduje się on w domu poety, przekształconym ostatnio na muzeum jego imienia.
W autografach zachowało się około 800 różnorakich utworów i prac autora
T r o s k i i p ie ś n i. Są wśród nich liczne juw en ilia (pamiętnik z lat 1918—1922, wiersze, fragm enty prozy, referaty, notatki itd.), n ie włączone do zbiorków poetyckich w ier sze pisane w okresie pełnej działalności twórczej, tłum aczenia, prace krytyczne i publicystyczne oraz zachowane prawie w całości rękopisy w ierszy w ydanych w tomach poezji Broniew skiego, od W i a t r a k ó w po ostatnie utwory opublikowane w W i e r s z a c h i p o e m a t a c h T Osobny blok stanow i gromadzona w ciągu prawie 40 lat bogata korespondencja Broniew skiego: listy przyjaciół, znajomych, tow a rzyszy działalności literackiej i rew olucyjnej, oficjalne pisma instytucji, w ydaw n ictw i redakcji, z którym i w spółpracow ał, oraz bardzo liczne listy od czyteln i ków i w ielb icieli jego poezji. Niezm iernie to interesujący m ateriał zarówno do biografii Broniew skiego, jak i do historii życia lew icy literackiej okresu, w k tó rym żył i tworzył.
Spośród różnych ineditów wybrano do publikacji w „Pam iętniku L iterackim ” trzy prace, pow stałe w ostatnich latach życia poety. Opowiadania Z lat m i n i o n y c h i P a n i T a ń s k a są częścią przygotow yw anego przez Broniew skiego dla P aństw o w ego Instytutu W ydawniczego tomu w spom nień z w czesnego dzieciństwa. Z p la now anych kilkunastu obrazków prozą, które m iały ukazać utrwalone w pam ięci przeżycia najw cześniejszych lat, zdążył B roniew ski stw orzyć tylko cztery szkice. Zapisała je pod dyktando poety jego żona Wanda Broniewska. Oprócz tutaj p ubli kowanych zapisane zostały dwie odm ienne w ersje początku w spom nienia o m atce oraz opowiadanie o w ieloletn iej gosposi Broniew skich, zatytułow ane J ó zefa . W szystkie pow stały w końcu 1960 roku.
W norm alnej praktyce twórczej takie pierw sze redakcje były szczegółowo poprawiane i cyzelow ane (mówią o tym zachowane autografy publikowanych utw orów Broniewskiego). Zmiany m ające na celu udoskonalenie form y utworu były wprow adzane często jeszcze w korekcie druku. W spomnienia z dzieciństwa
1 Szczegółow y opis zbioru rękopisów podaję w pracy O r ę k o p i s a c h W ł a d y
s ł a w a B r o n i e w s k i e g o . W księdze zbiorowej: Z p r o b l e m ó w l i t e r a t u r y X X stu lecia (w druku).
562
Z IN E D I T Ó W W Ł A D Y S Ł A W A B R O N IE W S K IE G On ie przeszły przez te etapy kontroli autora. Na zapisanym pod dyktando tekście nie ma żadnych poprawek robionych ręką B roniew skiego. S tyl oddaje tok opo w iadania ustnego ze w szystkim i jego cechami charakterystycznym i (powtórzenia, częste używ anie zaim ków itp).. W takiej też postaci? jedynie po drobnych retu szach w zakresie interpunkcji, tekst opowiadań zostaje tu w ydrukow any jako dokument pracy pisarskiej autora T r o s k i i p ie ś n i i źródło inform acji do jego biografii.
Zaznaczyć również trzeba, że w spom nienia z dzieciństw a są pierwszą publi kacją prozy Broniewskiego. Poza kilkom a m łodzieńczym i próbami, zaświadczonym i w zachow anych rękopisach, B roniew ski nie upraw iał prozy. W w yw iad zie udzie lonym „W iadomościom Literackim ” w latach trzydziestych stw ierdził wprawdzie, że zamierza pisać powieść, ale zam iaru tego n igdy n ie zrealizow ał. Dopiero w ostatnim okresie życia sięgnął do prozy, by ukazać w niej sw e najw cześniejsze przeżycia i „dobrych ludzi z dziecięcych w spom nień”.
A rtykuł Do r o s y js k i e g o c z y t e l n i k a pow stał 18 lutego 1961 — taką datę p o staw ił B roniew ski na jego rękopisie i m aszynopisie. Kopię m aszynopisu posłał do M oskwy jako w stęp do przygotow yw anego tam w ów czas w yboru przekładów sw oich poezji. Wydane przez Izdatielstw o Innostrannoj Litieratury przekłady te ukazały się w połow ie г. 1Э61 pt. I z b r a n n o j e . Tom przygotow ali Tamara A gapki na i Wiktor Choriew, pod redakcją M ikołaja A siejew a, Marka Żyw ow a i Borysa Słuckiego. Wybór został opatrzony przedm ową pióra A siejew a i zarysem życia i twórczości Broniew skiego napisanym przez Ż yw ow a — w stęp u B roniew skiego nie zam ieszczono. Przepraszając za to poetę, redaktorzy tomu przekładów tłu m aczyli się zbyt późnym otrzym aniem tekstu. Z papierów Żyw ow a w stęp Do
r o s y j s k i e g o c z y t e l n i k a został udostępniony M ichałowi Łuckiemu i był przez niego cytow any w artykule P o e ta i je g o t ł u m a c z , w ydrukow anym po śm ierci Bro n iew skiego 2.
Publikujem y tu pełny tekst w stęp u Broniew skiego w brzm ieniu zachowanym w papierach poety. Z istn iejących dwóch zapisów : rękopisu piórem z kilkom a poprawkami oraz m aszynopisu, za podstaw ę n iniejszej publikacji przyjm ujem y tek st ostateczny, zaw arty w m aszynopisie.
Za uprzejme udostępnienie in ed itów i zezw olenie na ich publikację składam serdeczne podziękow anie pani W andzie Broniew skiej.
Z LAT MINIONYCH
Chłopczyk był w szechstronnie zdolny. Przepow iadano mu, że będzie
m alarzem , no bo rysował jako tako, że aktorem , bo deklam ow ał ładnie
śliczne wiersze pani Konopnickiej, a koniec ty m przepowiedniom po
łożyła babka, bo chłopczyk m iał słuch. A babka — o niej tom y pisać.
Babka była staroświecka, bardzo pobożna i z zawodu była nauczycielką
muzyki 3. Wyszła za mąż za mojego dziadka w w ieku póżnawym, i dzieci
2 „Trybuna Ludu”, 1962, nr 48.
3 Mowa o Jadwidze z O s t r o w s k i c h L u b o w i d z k i e j , trzeciej żonie dziadka poety, Antoniego Lubow idzkiego, poślubionej na kilka lat przed urodze niem się W ładysław a B roniew skiego. Początkow o uczyła ona w szkołach ludowych zaboru rosyjskiego. K iedy za szerzenie propagandy patriotycznej została pozba w iona prawa nauczania w szkołach, po zdaniu odpowiednich egzam inów w
konser-564
Z IN E D IT Ó W W Ł A D Y S Ł A W A B R O N IE W S K I E G Owiem, że to był M azurek h-moll opus 25. W tedy, ośmioletni chłopak,
pojęcia nie miałem o żadnych opusach, tylko słuchałem m azurka. Ba,
zaginął ten egzemplarz nut, gdzie były ołówkowe notatki m ojej babki
i, nie w iem czemu, przy tym właśnie M azurku h-m oll był napis „ko
m ucha” 7. Ale w racając do tej kanapy: babka grała, ja byłem zasłucha
ny. Po raz pierwszy polubiłem muzykę, która przestała być dla mnie
uciążliwym ćwiczeniem, a stała się jakąś radością, czymś niewiadomym.
I powiedziałem: „Babciu, będę się uczył grać”.
Przez całe moje życie przesuwa się M azurek h-moll. Już rok czy
dwa, czy trzy lata później pomyślałem, że m azurek można w yrazić sło
wami. O, bo już wiedziałem (zła szkoła), że tek sty do m azurków pisał
K ornel Ujejski. „Jego dotąd nima, a duszyczka roi...” 8
I z tego złego punktu właściwie zaczęła się moja poezja. Długo m y
ślałem, jak dorobić słowa do M azurka h-moll, a kiedy się przekonałem,
że to jest nierozsądne, jakoś odbiegłem od muzyki. Tak mi się kojarzy
ten m azurek Szopena i fotografie tych dwóch braci rozstrzelanych. Grać
właściwie nigdy nie um iałem dobrze, a ten M azurek h-m oll dotąd p ra
wie że mam w palcach.
PANI T A Ń SK A 9
Jakże piękna jest wczesna wiosna! Poszedłem do ogrodu, a ten
ogród trzem a tarasam i zniżał się ku Wiśle. Na drugim tarasie była sa
dzawka. To był właściwie kłopot dla właścicieli ogrodu, bo ta sadzaw
ka oprócz bagna nie dawała nic, jednak dokoła sadzawki były krzaki
i raz znalazłem tam gniazdo słowicze. Tylko popatrzałem , nie ruszy
łem, a słowiki uciekły.
Więc kiedyś, wczesną wiosną, kiedy jeszcze lodek chrupał pod no
gami, poszedłem do tego staw ku i spróbowałem, czy lód trzym a. Jakiś
czas trzym ał, wreszcie się zapadłem po pas, i to w łaśnie w ypatrzyła Jó
zia od pani Tańskiej. Pobiegła do tego staw ku i zaczęła m nie wyciągać,
co w cale nie było potrzebne, bo sam bym się w ykaraskał. Wysuszyli
mnie, itd. Bohaterką całej tej spraw y była Józia, której jakiś czort czy
anioł podszepnął, że ja właśnie idę do stawu.
Pani Tańska była osobą sędziwą i przemiłą. Jakoś m nie sobie upo
dobała i pozwalała przychodzić z jakimiś nieproszonym i wizytami. Wie
7 Koniucha — tytu ł pieśni K. U j e j s k i e g o , ułożonej do Mazurka h -m oll op. 33 nr 4 C h o p i n a . Inc.: „Mgła płynie po błoniu”.
8 W łaściw ie: „Jego ciągle nie ma,
a
duszyczka roi...” — początek tekstu K. U j e j s k i e g o do Mazurka a-m oll op. 7 nr 2 C h o p i n a . Tytuł pieśni: Z a kochana.
9 W aleria T a ń s k a — sąsiadka i przyjaciółka rodziny Broniew skich. W ok re sie dzieciństw a poety m ieszkała w domu A. Lubowidzkiego przy ul. W arszaw skiej.
Z IN E D I T Ó W W Ł A D Y S Ł A W A B R O N IE W S K IE G O
563
nie mieli. A ja przyszedłem na świat, kiedy ona była już m oją przyszy
w aną babką. Babka zauważyła, że m am słuch. I tu się zaczęła moja
m ęka, a w rezultacie i rozkosz. Posadziła mnie do fortepianu, no i: „W ła
dziu, g ra j”. Och, jakaż niem ądra była ówczesna szkoła fortepianu. N aj
pierw gamy, potem H an o n 4
ta -ra -ra -ra,
ta-ra -ra -ra,
ta-ra -ra -ra,
ta -ra -ra -ra . Pierw sze dwa tygodnie jakoś to znosiłem, w brew mojej
k rn ąbrn ej naturze. Potem zacząłem uciekać pod fortepian, a babka —
haps — m nie za nogę i dalej — „Władziu, g ra j” — ta-ra-ra-ra,
ta -ra -ra -ra, ta -ra -ra -ra, ta-ra-ra-ra... W pokoju babki były w żelaznych
ram kach dw ie fotografie, do których babka odnosiła się z podobną czcią
jak do w szystkich sakrificji przenajświętszego sakram entu. Wiedziałem
już wcześniej, że to są dwaj bracia babki, którzy zostali rozstrzelani
w Płocku w 1863 r. 5 Babka była z domu Ostrowska.
Ale w racając do fortepianu. Po raz któryś tam już uciekałem pod for
tepian i babka zawsze m nie za nogę wyciągała. Wreszcie się uchytrzyłem
i chowałem się w gąszczach, w dolnej stronie ogrodu. No, tam już
sam diabeł, a zwłaszcza babcia nie mogli m nie znaleźć. Wreszcie babka
m achnęła ręką na tę moją naukę muzyki. No, jeżeli chłopiec nie chce,
to nie trzeba zmuszać, i koniec. I tak zostało na jakieś pół roku. Ale
przecież byłem bardzo m ały i lubiłem się w tulić w k ąt kanapy, z ta
kim i pufam i, jakie w tedy były. I z tego kąta kanapy obserwowałem
świat, któ ry był nieduży, ale coś w nim się działo. Babcia lubiła cho
dzić na nieszpory. Tę samą chęć m iała nasza służąca Jó zefa6. Kiedyś
babcia wróciła po nieszporach do domu i, ni z tego, ni z owego, za
częła grać. G rała różne rzeczy. Przypuszczam, że Szumana, Szuberta
i w łaśnie Szopena. Przegrała parę mazurków, a jeden mi w lazł do
serca jak drzazga i dotąd tej drzazgi nie mogę wyjąć. Teraz, po latach,
watorium zdobyła zawód nauczycielki m uzyki. W ładysław Broniewski, choć nie rodzony w nuczek, był zaw sze ulubieńcem Jadw igi Lubowidzkiej. M iłości babki nie zm niejszyły w ynikłe z biegiem lat różnice przekonań. Obustronna tolerancja i subtelność pozw alały na koegzystencję rew olucyjności i laickości poety oraz starośw ieckości i pobożności babki.
W ywieziona przez hitlerow ców z Płocka razem z innym i m ieszkańcam i w pierw szych latach w ojny, Jadwiga Lubow idzka zmarła w czasie transportu.
Przy opracowaniu przypisów 3, 5, 6, 9, dotyczących rodziny poety i bliskich mu osób z okresu dzieciństwa, konsultowałam się z żoną i siostrą poety, Wandą i Janiną B r o n i e w s k i m i .
4 Hanon — popularna nazwa ćwiczeń fortepianow ych opracowanych przez francuskiego kompozytora i nauczyciela gry na fortepianie, Ch. L. H a n o n a (1820— 1900).
5 Romuald i Walerian O s t r o w s c y — uczestnicy powstania styczniow ego. Romuald po dostaniu się do n iew oli został rozstrzelany w Płocku. W alerian zginął w b itw ie pod Poniatowem , jako dowódca oddziału powstańczego.
Z IN E D I T Ó W W Ł A D Y S Ł A W A B R O N IE W S K IE G O
565
działem, że dostanę konfitur, a poza tym pani Tańska mówiła poezje.
Żle wymawiała literę „s”, a to naw et dodawało swoistego w dzięku jej
mowie. Kiedyś zabrała mnie do Ciesiel (wieś nazywa się Cieśle, niegdyś
posiadłość Bacciarelliego). Szliśmy lasem wysokopiennym i pani Tańska
powiedziała mi:
— Władziu, słysys, jak te dzewa sumią?
Usłyszałem na całe życie.
Nigdy tego nie sprawdziłem, ale podejrzewam, że pani Tańska była
m atką owego Tańskiego z Drugiego P roletariatu 10.
No cóż, konfitury, urok starości i starzyzny, stare meble, ja błąkałem
się pośród tego wszystkiego. A te dzwony, które biły, biły dla Józefy,
dla Józi — a dla pani Tańskiej chyba mniej.
DO ROSYJSKIEGO CZYTELNIKA
Słowo w stępne do tom u przekładów moich w ierszy na rosyjski nie
powinno być szeregiem banałów ani notką biograficzną, chociaż i to
potrzebne. Pisanie o sobie — to całokształt twórczości danego autora,
nie będę się o to kusił ani próbował robić skrótu. Poprzestanę na k ró t
kiej notatce o tym, co m nie skłoniło do pisania w ierszy i jakie „w pły
w y” ciążą na mojej poezji.
Uczyłem się od poetów polskich: Słowacki, Norwid, Mickiewicz, Ro
manowski — tych um iałem na pamięć od wczesnego dzieciństwa. Rusy
fikacji owych lat przeciw stawiałem poetycką postawę powstańców. W te
dy jeszcze daleki byłem od m yślenia socjalistycznego.
Nadeszła wczesna młodość i wojna, kiedy jedyną istotną zdobyczą
dla mnie stały się książki z taborów bolszewickich, przede wszystkim
Lenin.
W 1921— 1924 studiow ałem na Uniwersytecie W arszawskim. Duży ła
dunek filozofii, socjologii, ekonomii, marksizmu. Tak „zm ieniałem skó
rę ” . Także i dzięki poezji. Obok Francuzów — Rimbauda, A pollinaire’a
i innych — zetknąłem się po raz pierwszy z Blokiem. Sporo tłum aczeń
z Błcka to była moja szkoła i mój pierwszy świadomy czyn poetycki.
Bo w tym właśnie okresie zacząłem pisać wiersze, których już nie cho
wałem do szuflady.
Praw dziw ym w strząsem dla mnie była poezja Majakowskiego, Je
sienina, P asternaka i innych. Tłumaczyłem ich, w yrabiałem sobie pióro,
ale bynajm niej nie naśladowałem.
10 Prawdopodobnie chodzi o związanego z Płockiem Janusza T a ń s k i e g o , w spółzałożyciela Związku Robotników Polskich. Skąpe inform acje biograficzne o tym działaczu nie pozwalają ustalić, czy rzeczyw iście W aleria Tańska była jego matką.
566
Z IN E D I T Ó W W Ł A D Y S Ł A W A B R O N IE W S K IE G OPoezja Majakowskiego uczyniła ze m nie poetę socjalistycznego.
Wiersz Poeta-robotnik 11 stał się moim program em życiowym i poetyc
kim, uzupełnił moją frontow ą jeszcze, powierzchowną lekcję m ark
sizmu.
Jesienina kochałem za jego „piesiennost’ ”, za głębokie, serdeczne
wniknięcie w mowę rosyjską, Pasternaka za nieporów nyw alną sub
telność w yrazu, za synonim: życie — poezja.
Iluż Was jeszcze później poznałem i tłumaczyłem, drodzy przyja
ciele, rosyjscy poeci... Oprócz poezji tłum aczyłem kilkadziesiąt tomów
pisarzy radzieckich i klasyków 12. Straw iłem nad tym pół życia.
N iniejszy tom wierszy, pochodzących z różnych okresów mojego
życia, niechaj czytelnik radziecki trak tu je dialektycznie i niech dopa
trzy się w nim stopniowego, nie bez w ahań, powstawania tego, co dziś
się nazywa:
Władysław Broniewski
11 P oeta-robotnik, w iersz W. M a j a k o w s k i e g o w przekładzie B r o n i e w s k i e g o drukowała „Nowa K ultura”, 1924, nr 2, s. 40.
12 W ykaz w ydanych osobno przekładów W. B r o n i e w s k i e g o w: Słow n ik