• Nie Znaleziono Wyników

Zaślubiny z nauką

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Zaślubiny z nauką"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

Ignacy Dec

Zaślubiny z nauką

Wrocławski Przegląd Teologiczny 5/2, 245-248

(2)

w P o lsc e w ca le się nie za k oń czył w raz z upadkiem id e o lo g ii m arksistow skiej. Spór o c z ło ­ w iek a trwa w d alszym ciągu, a p o d p ew n ym w z g lę d e m naw et się n asilił” . P ap ież p rzyp o­ m niał także, ż e zd eform ow ana lub n iep ełn a w izja c z ło w ie k a sprawia, iż nauka przem ienia się łatw o z d obrodziejstw a w p ow ażn e zagrożenie dla człow iek a. P ap ież w y p o w ied zia ł to stw ierdzenie na b a zie d zisiejsze g o d ośw iadczenia. W w ielu przypadkach c z ło w ie k z p o d ­ m iotu staje się d ziś p rzedm iotem a naw et „surow cem ” . Staje się p o prostu ofiarą sw o ic h badań i w ynalazków . Jeśli przypom nim y sob ie, że w ięk sz o ść w yn alazk ów nauk ow ych znaj - d ow ala sw oje zastosow an ie najpierw na w ojnach, j e ś li za p raw dziw ą przyj mierny inform a­ cję, że d ziś praw ie 50 % n au k ow ców pracuje w ce la c h m ilitarnych, to w o ła n ie Jana P aw ła II o hum anizację nauki w ydaje się b y ć sz cz eg ó ln ie w ażne.

Jest w ię c dzisiej szej nauce i kulturze potrzebny integralny obraz czło w iek a , obraz który w yrasta nie tylko z w y cin k o w eg o eksperym entu m ed yczn ego, p sy ch o lo g ic zn eg o cz y s o c jo ­ lo g ic zn eg o , ale w izja o so b y ludzkiej w yłaniająca się z integralnego d ośw ia d czen ia antro­ p o lo g icz n e g o , o św ietlo n a m ądrością p rzyn iesion ą p rzez B o ż e O bjaw ienie.

Ten w ła śn ie integralny obraz c z ło w ie k a nam alow any p ęd zle m Syna B o ż e g o , podretu­ szow an y talen tem w ielk ic h m y ślic ieli zdrow ej nauki europejskiej, m iło śn ik ó w praw dziw ej m ądrości, je s t przedm iotem naszej refleksji naukowej in a sze j k ontem placji m odlitew nej tu w m urach tej u czeln i. To z m urów tej u czeln i rozch od zi się w o ła n ie o w sp ó ln e, o d p o w ie ­ dzialne p oszu kiw an ie prawdy, o zam ianę praw dy w dobro, o czy n ien ie prawdy w m iło ści, o zw y cięża n ie zła dobrem . To j e s t w ła śn ie to, co ch cem y nadal czy n ić, ży w ią c przekonanie, że j e s t to bardzo potrzebne d zisiejszej nauce i kulturze, d zisiejszem u cz ło w ie k o w i i sp o łe ­ czeń stw u , K o śc io ło w i i N arodow i.

O budzając d ziś, na starcie inauguracyjnym , taką św iad om ość, z n ad zieją i o d w a g ą w y ­ ruszam y w p rzy szło ść, w n ow y rok akadem icki, ufni w p o m o c B o ż ą i w staw ien nictw o n aszych w ypróbow an ych n ieb iesk ich przyjaciół, patronów.

W p o staw ie wiary, n adziei i m iło śc i p rzed o b licz em Pana w iek ów , w o b ecn o śc i tak d ostojnych i d rogich nam g o śc i, w duchow ej w ię z i z ca łą n aszą sp o łec zn o ścią akadem icką, og ła sza m rok akadem icki 1 9 9 7 /9 8 w P ap iesk im F akultecie T eo lo g iczn y m i w M etrop oli­ talnym W y ższy m Sem inarium D u ch o w n y m w e W rocław iu za otwarty.

Quod felix, faustum,

bonum, fortunatumque sit!

ks. Ignacy Dec

Zaślubiny z nauką

(Fragm ent p rzem ów ien ia do n ow ok reow anych d oktorów w cz a sie u ro czy sto ści prom ocji doktorskich na PFT - 14 X I 1997 r. - w Ś w ięto N auk i w e W rocław iu)

N a d zie ń uroczystej prom ocji doktorskich w ybraliśm y sz cz eg ó ln y dzień. Jest to d zień Ś w ięta N auk i w e W rocław iu. D z ie ń ten je s t o b ch od zon y w n aszym m ieśc ie od w ielu ju ż lat. Jest ob ch od zon y w p o ło w ie b ież ą ce g o m iesiąca z tej racji, iż 15 listopada 1945 r. prof. L udw ik H irszfeld i prof. K azim ierz Id aszew ski w y g ło sili p ierw sze p o w ojn ie inauguracyj­ ne w ykłady w e W rocław iu: Prof. H irszfeld n a U n iw er sy cie, prof. Id aszew sk i na P o litech n i­ ce. Jest to także d zień, w którym K o śc ió ł w sw ojej liturgii w sp om in a św. A lberta W ie lk ie­

(3)

go, sław n ego śred n iow ieczn ego illum inarza nauki, orędow nika naukowej sym biozy m ię ­ dzy naukam i przyrodniczym i, filo z o fią i teo lo g ią , cz ło w ie k a o niezw yk łej w ied zy, m ądro­ ści i św ięto ści. W tym roku Ś w ięto N auk i je s t antycypow ane, z racji że jutro je s t sob ota i nie b ęd zie zajęć na w spom n ianych uczelniach.

C hcę tu je s z c z e w skazać na je s z c z e in n ą rację sz c z e g ó ln o śc i d zisiejsze g o dnia. Przed czterd ziestom a laty, w dniu 14 listopada 1957 r. od b yło się w ty m gm achu inauguracyjne p o sied zen ie P o lsk ieg o T ow arzystw a T eo lo g iczn eg o w e W rocław iu, zain icjow an ego przez ó w cz esn eg o ordynariusza b p a B o le sła w a K om inka, p ó źn iejsze g o arcybiskupa, m etropolitę i kardynała. O d tam tego cza su czło n k o w ie i m iło śn icy T ow arzystw a od byw ają regularnie sw oje spotkania w drugie środy k ażd ego m iesiąca, z w yjątk iem m iesięc y w akacyjnych. B ęd z ie m y m ieć j e s z c z e okazję, b y do tej roczn icy p ow rócić.

U ro c zy sto ść prom ocji doktorskich, p rzeżyw an a w dniu Ś w ięta W rocław skiej N auki skłania nas do refleksji nad sam ą nauką, nad jej r o lą w kulturze, w ży c iu N arodu i K o ścio ła . Przypom nijm y najpierw, iż K o ś c ió ł k atolick i nie b ał się nigdy nauki, nie b ał się rozum u. N ie traktow ał go ja k o konkurenta dla wiary. P rzeciw n ie, K o ś c ió ł za w sze ob aw iał się w s z e l­ k ich irracjonalizm ów , subiektyw izm ów , in dyw idualizm ów , k olek tyw izm ów . O baw iał się tych, którzy snuli surrealistyczne, w ykrzyw ion e w izje rzeczy w isto ści, zafałszow an y obraz św iata i czło w iek a . W d zisiejszy m u roczystym dniu przypom nijm y, że K o ś c ió ł uratował przed za g ład ą kulturę i naukę antyczną. Stał się tw órcą i m ecen a sem kultury europejskiej. K o śc ió ł, o sie m set lat tem u, stw orzył instytucję uniw ersytetu. N a u c zy ł Europę czytać i p i­ sać. A czy n ił to w szystk o w trosce o czło w iek a , o j e g o integralny rozwój: d uchow y i in te­ lektualny, który j e s t tylko w ó w cza s m ożliw y, gdy w iara i nauka p ozo sta ją w przyjaźni, gdy id ą razem i się uzupełniają, w m yśl h asła św. Augustyna: In tellige ut credas, crede ut intel- ligas. Stąd też szkoły, zw ła szc za szk o ły akadem ickie, są K o śc io ło w i tak b lisk ie i tak p o ­ trzebne. S tan ow ią w ażny, w spom agający czynn ik d zie ła ew an gelizacji. S ą sz czeg ó ln y m i m iejscam i odkryw ania i k rzew ien ia prawdy, p rom ow ania dobra oraz in n ych ew a n g e lic z ­ n ych i h um anistycznych wartości.

Tak te ż w id zim y rolę i p o zy cję P a p iesk iego Fakultetu T eo lo g iczn eg o w A rch id iecezji W rocław skiej i w ca ły m region ie P o lsk i P ołu dn iow o-Z ach odn iej. Jako u czeln ia katolicka, papieska u czestn iczy m y w ży c iu K o śc io ła p o w szech n eg o i lok aln ego, stanow iąc j e g o in te­ gralną i - ja k sądzim y - w a żn ą część. S łużym y K o śc io ło w i, nauce i kulturze ch rześcijań ­ skiej.

Prom ując dzisiaj o śm iu d oktorów z grona jed en astu , którzy zd o b y li ten stopień w u b ie­ g ły m roku akadem ickim , p o w ięk szam y w n aszym środow isk u grono lu dzi nauki, grono tych, którzy m ają w sze lk ie dane, b y stać się kied yś, p o p rzew od ach habilitacyjnych, sam o­ d zieln ym i pracow nikam i naukowym i.

D rodzy, kreow ani d ziś doktorzy! C ieszym y się ogrom nie w am i, gratulujem y w am o sią ­ g n ięcia la m ó w doktorskich, ale też przypom inam y, ż e d zieło w aszej naukowej form acji nie je s t zak oń czon e. D oktorat to dopiero p oczątek służby dla nauki. D oktorat to w ejście do grodu nauki, to zaślub in y z nauką. N ie w o ln o tych zaślub in zdradzać. N auka to bardzo zazdrosna pani, ch ce b y ć k ochana w y łą cz n ą m iłością. C hce b y jej p o św ięc a ć najw ięcej sił i czasu. D la teg o d ziś w am przypom inam y, a b yście p row adzili nadal od p o w ied zia ln ą re- fleksj ę te o lo g ic z n ą w d zied zin ach te o lo g ii przez sieb ie wybranych. W asza zdrow a refleksj a teo lo g iczn a , p odejm ow ana p o d k urateląU rzęd u N a u c zy c ielsk ieg o K o śc io ła , w a sza czynn a

(4)

o b ecn o ść na p o lu nauk teo lo g iczn y ch , j e s t nam b ard zo potrzebna. Jest potrzebna K o ś c io ło ­ w i, j e s t potrzebna kulturze, je s t potrzebna N arod ow i, je s t potrzeba jed n o czą cej się E uro­ pie. N ie w o ln o w a m przeto sp ocząć na laurach. N ie w o ln o w am zatrzym ać się w zaintere­ sow aniach i b adaniach teo lo g iczn y ch . D oktoratu nie robi się dla o zd o b y sw eg o nazw iska. K o śc ió ł potrzebuje dzisiaj kom petentną elitę w y k ształcon ych teologów . Potrzebuje dobrych form atorów p o w o ła n y ch do kapłaństwa. Potrzebuje mistrzów, m ędrców, od p ow ied zia ln y ch przew odn ik ów dla m łod ego pokolenia. Potrzebuje ob roń ców prawdy, dobra i innych spraw­ d zon ych w artości. M usim y d ziś w sp ó ln ie staw ić c z o ła antynaukow ym , antyracjonalym , anty ch rześcijańskim i an tyk ościeln ym prądom , które d ocierają do nas z szerok iego świata. D z iś na w a szy m św ię cie ch cem y to w yraźnie p o w ied zie ć. O to zauw ażam y, ja k rdzennie chrześcijańskie kraje, w Europie i w A m eryce, za lew a n iszcząca, d uchow a p o w ó d ź, która kryje się w id e o lo g ii i w filo z o fii g ło śn eg o d ziś postm odernizm u. Prąd ten ogarnął najpierw w ie le zach od n ich środow isk intelektualnych i o p in iotw órczych środków sp o łeczn eg o p rze­ kazu. O b ecn ie obejm uje ju ż coraz szersze w arstw y sp o łeczn e i staje się dla setek ty sięc y a m oże i m ilio n ó w lu dzi jed y n ie słuszną, ch o cia ż cz ęsto nie znaną im z nazw y i do k oń ca nie uśw iadom ion ą, filo z o fią , życia. M o żn a u b olew ać nad tym , ż e tyle lu d zi na Z achod zie, k tó ­ rzy w yrośli z ch rześcijańskich korzeni, d ziś od w róciło się o d Chrystusa ja k o D rogi, Praw ­ dy i Ż y cia i przyjęło in n ą n iż chrześcijaństw o w izję św iata i człow iek a. Trzeba u bolew ać, że w ielu odrzuciło g ło sz o n e przez chrześcijaństw o absolutne w artości i w yzn aje d ziś k o m ­ pletny relatyw izm p ozn a w czy i moralny. O dw raca się o d prawdy, ulegając przew rotnem u stw ierdzeniu, że praw da zniew ala, a nie w yzw ala, że „dobro” to sło w o z e starośw ieck iego języka.

P o stm o d e m iz m je stb u n te m p r z e c iw autorytetow i rozum u i każdej religii, która o śm iela się staw iać ja k ie k o lw iek w ym agan ia m oralne sw o im w y zn a w co m i która od w aża się g ło sić ja k iek o lw iek p ew n e i n iezm ien ne prawdy. Jedyne k o ścio ły - ja k n iedaw no m ó w ił o ty m k s. p ro f Stanisław W ielgus, rektor K U L - ja k ie postm odern izm akceptuje, to te, które m u n ie ­ stety uległy, które pragnąc zasłużyć sob ie na m iano tolerancyjnych, w prow adzajątzw . ch rze­ ścijaństw o u łatw ione, k lub ow e, rezygnujące z o b ow iązk u zachow yw an ia norm m oralnych i przykazań, odrzucając w iarę w p iek ło i szatana, c z a se m naw et ju ż w iarę w sam ego B oga. N iestety, niektóre w sp ó ln o ty k atolick ie na Z ach od zie w yraźnie u leg a ją d ziś tym ten den ­ cjom . C zy ż upadek praktyki sakram entu pojednania w w ielu region ach K o śc io ła na Z ach o ­ d zie nie je s t rezultatem ty ch trendów?

Patrząc z daleka na te postaw y i tendencj e, musimy w zm ocn ić naszą czuj ność, b y uchronić nasz K o śc ió ł w P o lsc e o d teg o w pływ u.

O jciec św. Jan P a w eł II w K o le g ia c ie św. A nny w K rakow ie, w yraźnie nam p o w ied ział, iż „w ielk i spór o c z ło w ie k a u nas w P o lsc e w ca le się nie za k oń czył w raz z upadkiem id e o lo ­ g ii m arksistow skiej. Spór o c z ło w ie k a trwa w d a lszy m ciągu, a p o d p ew n y m w zg lę d e m naw et się n asilił” . D ziś, gdy upadł kom unizm , zw o len n icy p ostaw liberalizm u i p ostm oder­ nizm u sz ep cą nam grzeczn ie i m iło do ucha: patrzcie m y w ygraliśm y, m y m ieliśm y rację. P rzy szło ść św iata, p rzy szło ść kultury n ależy do nas. Jeśli nie dajem y im p osłu ch u p osą d za ­ j ą nas o fundam entalizm , albo p o prostu zaczyn ają z nas kpić.

D rodzy, p rom ow ani d ziś doktorzy! Jeśli d ziś, na w aszej u roczystości, o ty m m ów im y, to tylko dlatego, aby w a s za ch ęcić do w ytrw ałego stania na drogach prawdy, do obrony teg o , c o w ch rześcijaństw ie je s t w iec zn e, co w yzw ala, co prow adzi do szczęścia , co przy­

(5)

czyn ią się do praw dziw ej p o m y śln o ści p o jed y n czeg o c z ło w ie k a i narodów, g d zie cz ło w ie k je s t w ielk i w ie lk o śc ią B o g a . Z agrożenia dla prawdy, d la dobra, są duże. Szatan p rzy w d zie­ w a coraz to p ięk n iejsze, pikantniejsze, ale za w sze bardzo p ozorow an e szaty. Z w y cięstw o b ęd zie za w sze jed n a k że n a leżeć do tych, którzy b ezgranicznie w ier zą w T ego i Temu, który p ow ied ział: U fa jcie, ja m zw y c ię ż y ł św iat” ... Ja je ste m drogą, praw dą i ż y c ie m ( ) .

D octoran di clarissim i! w ręczając w a m dzisiaj dyplom y doktorskie, ży czy m y wam , ab y­ ście nie sp o cz ęli na laurach, ale a b yście n ieśli w y so k o sztandar teo lo g ii, a b yście o ch o cz o i w ytrw ale p ełn ili „p osłu gę m yślen ia”, a b yście służąc B o g u i cz ło w ie k o w i w praw dzie i m i­ ło śc i, zysk iw a li je d y n ą w sw y m rodzaju d u ch ow ą radość (gaudium veritatis), radość, która p łyn ie z k ontem placji praw dy i czy n ien ia dobra.

W k lim acie n aszy ch szczery ch gratulacji i p rzyjacielsk ich ży czeń , przyjm ijcie, u św ię ­ con e tradycją akadem icką, sło w a prom ocji doktorskiej i z łó ż c ie ślu bow an ie na cza s w aszej doktorskiej służby dla K o ścio ła , d la te o lo g ii, dla kultury chrześcijańskiej.

Doctorandi clarissimi, venite ad lauream!, venite amici nostri ad lauream!

ks. Ignacy Dec

Na pożegnanie „Alma Mater”

(S ło w o rektorskie na drogę ży c ia - do a b solw en tów PFT w e W rocław iu - 14 X I 1997 r.) D rod zy m agistrzy i licencjaci! drodzy K sięża, szanow ne Panie, szanow ni Panow ie! Oj cie c św. Jan P aw eł II w cytow anym ju ż dzisiaj p rzem ów ieniu do przedstaw icieli świata nauki i kultury w K rakow ie o d w o ła ł się do h istorycznego ok reślen ia uniw ersytetu i każdej u czeln i w y ższej. O kreślenie to brzmi: „A lm a M ater” - m atka karm icielka. M atka to ktoś, kto rodzi i kto w ych ow u je, kształci. U c z e ln ia w y ż sz a n o si w sob ie p o d ob ień stw o do matki. P odob na j e s t do niej - ja k m ó w ił nam P ap ież - przez troskę m acierzyńską. Ta troska j e s t natury duchow ej. U cz eln ia od działu je na n a szego ducha. N a w zó r m atki karmi nas m le ­ k iem m ądrości, kształtuje nasze u m ysły i serca, w zb u d za zam iłow an ie do prawdy, u czy j ą p oszu kiw ać, w skazuje drogi jej poszukiw ania.

D rod zy a b solw en ci, sz cz eg ó ln y tytuł do w spom nianej nazw y „A lm a M ater” p osiad a u czeln ia teo logiczn a. T eo lo g ia b o w ie m j e s t w ie d z ą sapiencjalną, m ądrościow ą. Jest m ą­ d rością w dużej m ierze przejętą z O bjaw ienia. Jest m ądrością, która u czy nas życia. U cz y nas nie tylko o B o g u , ale u czy m ów ić do B o g a , u czy słu żyć B o g u . U c z y nas nie tylko o człow iek u , ale w zy w a nas do służby c z ło w ie k o w i. M ądrość teo lo g iczn a odkryw a nam na­ sze pow ołan ie, odsłania sens życia, rysuje perspektyw ę pełn ego ży cia o so b o w e g o w e w sp ó l­ n o cie św ięty ch przed B o g ie m . Tak daleko potrafi nas zap row adzić tylko wiara. W iara n iesion a ła sk ą B o ż ą je s t p rzew od n iczk ą n aszego rozum u p o ścieżk a ch ży c ia w iec zn eg o . To je s t to d op ełn ien ie, które daje nauce i kulturze teologia.

D rod zy m agistrzy i licen cjaci! N a sz P apiesk i Fakultet T eo lo g iczn y w e W rocław iu, w a ­ sza duchow a matka, w ręcza w am dzisiaj dyplom , o w o c w aszej pracy, m odlitw y, trudu, stresów egzam inacyjnych. Jest to w izy tó w k a w a szy c h studiów , w a sze g o k ształcenia i w y ­ ch ow yw an ia się w m urachtej U czeln i. Z ab ierzcie z tych lat w a szy c h studiów najpiękniej­

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

trotechniczny polski już obecnie odczuwa brak sił fachowych, a w branży słaboprądowej zjawisko to datuje się od kilku lat i występuje w formie dość ostrej, wówczas

1) Gmina otrzyma kwote w wysokosci 100 zl za wniosek o podwyzszony poziom dofinansowania ziozony w ramach Programu zawieraj^cy Zaswiadczenie wydane przez Gmine, ^^tory

Za najbardziej reprezentatywnego autora owej Galicji oraz przykład bezpośrednich kontaktów polsko-austriackich może uchodzić związany z obu krajami Joseph Roth, nie tylko

Nie wiemy jak pozytywne emocje nimi targały, gdy się dowiedziały o męskim przedsięwzięciu, ale faktem jest, iż 10 lipca 2012 roku znalazły się na szlaku Camino de Santiago.. I

, η M be the probability that a catastrophe will not arrive during the rest of the tagged customer sojourn time in the system conditioned on the fact that, at the given moment,

Substance Abuse Treatment with Correctional Clients. Practical Implications for Institutional and Community Settings, red. Majcherczyk, Specyfika terapii uzależnienia od

nym", scharakteryzowano warunki prawno-ustrojowe rozwoju prasy, podstawy finansowe, organizację pracy redakcji i bazy drukarskiej.. Rozdział zawiera też tabele