• Nie Znaleziono Wyników

Stan i potrzeby badań wersyfikacyjnych w Polsce

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Stan i potrzeby badań wersyfikacyjnych w Polsce"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Dłuska

Stan i potrzeby badań

wersyfikacyjnych w Polsce

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 42/2, 406-418

(2)

MARIA DŁU SK A

STAN I PO T EZE B Y BADAŃ W ER SY FIK A C Y JN Y C H W POLSCE B adania wersyfikacyjne w Polsce m ają za sobą dość d łu g ą ,, bo przeszło półtora wiekową tradycję. W yłaniały się początkowo n a tle wartościowania, am bitnego postulow ania wersyfikacji „lepszej” niż ta, k tó ra właśnie była w powszechnym użyciu i była uświęcona trad y cją, z chęci doścignięcia „najdoskonalszej” wersyfikacji an ­ tycznej ( N o w a c z y ń s k i). Nieco później bodźcem była potrzeba artystyczno-praktyczna ustalenia stosunku tek stu wierszowanego do m uzyki, której towarzyszył i z k tó rą powinien był stanowić zh ar­ m onizowaną całość ( E ls n e r i K r ó lik o w s k i) . Jeszcze później pojaw iły się tendencje czysto badawcze: chęć wyznaczenia miejsca wierszowi polskiemu wśród innych, przeprowadzenia pod ty m k ą ­ tem widzenia „badań porównawczych nad rytm em i ry tm am i” ( K a w c z y ń s k i) oraz dążenie do ściślejszego scharakteryzow ania za­ sad wierszowania polskiego (R o w iń s k i). W nowszym okresie b a ­ dań, poczynając od Wóycickiego, przekreślona zostaje kw estia „ulepszania” naszej wersyfikacji przez narzucanie jej norm wersy- fikacyjnych z poezji innych języków. Bardziej racjonalny stosunek do wartościowania, głębsze zrozumienie związku norm wierszowania z m ateriałem językowym, w który m się kształtują, uniemożliwia bowiem stanowisko takie, jakie niegdyś zajmował Nowaczyński. F lega także zapomnieniu, przynajm niej teoretycznem u, artystyczno- praktyczna sprawa harmonizowania tek stu wierszowanego z muzyką. I naw et schodzi na plan drugi wyznaczenie miejsca wersyfikacji polskiej wśród innych systemów wierszowania. Z a w o d z i ń s k i pod­ ją ł wprawdzie koncepcję poprzedzenia Zarysu wersyfikacji 'polskiej k rótkim przeglądem zasad wierszowania przyjętych w innych ję­ zykach europejskich. G o łą b e k w swojej Sztuce rymowania poświę­ cił również trochę miejsca rymom i współdźwięcznościom przyjętym teraz lub dawniej w obcych poezjach. In n i jednak badacze o s ta t­

(3)

niego czterdziestolecia z Wóycickim włącznie całą uwagę skupiają na wierszu polskim, na rządzących nim zasadach i ich realizacji. Zaznacza się przy tym różnica stanowisk i m etod badawczych. W ó y c ic k i mówiąc o formie dźwiękowej wiersza polskiego m a na myśli stan dzisiejszy, usiłuje w ten stan dzisiejszy wniknąó i opisać go należycie, historycyzm jest m u obcy. Ł o ś kusi się o p rzedsta­ wienie wierszy polskich w ich dziejowym rozwoju, zahaczając z lekka wre wstępie o inne wersyfikacje słowiańskie i o wersyfikację ludową. A więc odmienny cel i p u n k t wyjścia. J e s t jednak coś wspólnego w' ich postaw ie badawczej. Wóycicki okazuje ogromną subtelność i bystrość obserwncji w dziedzinie współczesnego mu wiersza, jednakże na książce jego ciąży ten sam grzech pierworodny, k tó ry obarcza współczesną m u zagraniczną teorię wiersza (Wóycicki zna ją dobrze): w-ybornie zaobserwowane fak ty nie wiążą m u się w całość, nie łą ­ czą się ze sobą żadnym i zależnościami. Ten defekt o wiele silniej wrystępuje u Łosia, k tó ry chociaż w ybitny uczony jako językoznawca, w dziedzinie wersologii nie ma zupełnie intuicji naukowej. Jego

Wiersze polskie dziś m ają wartość niem al wyłącznie indeksu form,

z ty m zastrzeżeniem, że dla początków X X w. indeks ten jest bez w artości, gdyż Łoś nie rozumiał tonizm u i nie wydzielił go z wierszy sylabicznych i sylabotonicznych. Przełom od badań atom istycz- nych do poszukiwań syntezy stanow ią Studia z metryki polskiej nieodżałowanej pamięci Franciszka S ie d le c k ie g o . Siedlecki bardzo żywro interesował się prądam i myśli językoznawczej międzywojen­ nego okresu. Pociągnął go strukturalizm jako możliwość syntezy, której brak ta k silnie dawał się odczmvac w poprzedzających go badaniach, zafrapowała teza odrębności, autonomiczności języka artystycznego, poetyckiego zwdaszcza, w stosunku do norm języka codziennego lub języka prozy użytkowej. Koncepcje jego nie zawrze są do przyjęcia, ale tyle w nich twórczego bogactwa, d ają tak wiele bodźców do kontynuow ania ich albo równie twórczego przeciw sta­ w iania się im, że nie mogły pozostać bez wpływrn. Toteż znać ten w pływ" na następnym z kolei dużym opracowaniu, jakim są Podstawy

wersyfikacji polskiej F u r m a n i k a . U kazały się one już po osta.tniej

wojnie. A również w moich własnych Studiach z historii i teorii

wiersza polskiego, częściowo już wydanych, a częściowo będących

obecnie w druku, wdele rzeczy skrystalizowało się i dojrzało w m yślo­ wej polemice z Siedleckim.

Mimo ta k długiej i pow-ażnej trad ycji naszych badań wersyfi- kacyjnych, mimo że wśród tych, którzy je podejmownli nie brakło

(4)

prawdziwych talentów naukow ych, cechuje je wciąż, aż do dzisiaj, coś ułamkowego, niezupełnego. Zaznacza się to bardzo silnie przed Siedleckim, ale zaznacza się w pewnej mierze także i po nim, n a ­ w et u niego samego. Przyczyna ułamkowości tkw i w b rak u właści­ wej perspektyw y w patrzeniu na formę wiersza. Od czasów Nowa- czyńskiego aż do dzisiaj p atrz y się na nią u nas jak na rzecz sam ą dla siebie, jeśli od czego zależną, to od podłoża językowego z je d ­ nej strony, od pomysłowości poetów lub wpływów wersyfikacyj obcych z drugiej. A jeśli w grę wchodzą wpływy i porów nania z w er­ syfikacjami obcymi, to znów tra k tu je się je tak, jak gdyby istniały one wyłącznie same dla siebie. Tymczasem poezja jest w ytworem kultury, wytworem życia społecznego i dotyczy to nie tylko jej treści, ale także jej formy. Dopiero patrząc z tego stanow iska można uzyskać właściwą perspektyw ę dla badań wersyfikacyjnych, oce­ nić znaczenie formy, odnaleźć jej pełny sens w danej epoce, w d a ­ nym środowisku, odkryć jej treść, istniejącą — powiedziałabym — nie obok, ale w zespoleniu z treścią utw oru, k tó ry ją przybrał. Nie znaczy to oczywiście, ażebym chciała zanegować zależność w ersy­ fikacji od prozodii języka albo wpływ zapożyczeń, ale chodzi mi 0 to, że oprócz zależności od m ateriału językowego istnieje jeszcze głęboka zależność postaw y twórczej od tej k ultu ry społecznej, wt której się kształtow ał sam twórca. Zależność ta może się wyrazić pozytywnie lub negatywnie, ale w każdym w ypadku będzie w pły­ w ała na traktow anie tworzywa. Bzecz, k tó rą tu chcę podkreślić 1 wTysunąć na pierwszy plan w hierarchii ważności, lepiej się może uw^ydatni, jeżeli użyję porów nania. Od setek, a może od tysięcy la t tem atem rzeźby była m a tk a z dzieckiem. Pewrne cechy formy, jak ą przybierała sta tu a tej treści, niewątpliwie zależały od tego, czy arty sta rzeźbił ją w m arm urze, czy lepił z gliny, i jakie narzędzia m iał przy ty m do rozporządzenia. Ale każdy posąg m a równie nie­ wątpliwie i inne cechy, niezależnie od narzędzi i m ateriału. Nawret w drzewie można wyrzeźbić miękkie fałdy, pełne zagięć, załamań, sugerujących kształt ukrytego pod nimi ciała, ale można również nadać im hieratyczną, tw ard ą surowość albo potraktow ać postfać blokowo, bez żadnych fałd. To są rzeczy niezależne od tworzywa, a mające swój sens — powiedziałabym — swoją treść, współistniejącą z m om entem fabularnym posągu. Są one związane z artystyczną k u ltu rą społeczną środowiska, a więc z k u ltu rą jego w ogóle. P o ­ zostają do niej w określonym stosunku naw et wtedy, kiedy stanowią jej negację. Posąg w tedy dopiero zbadahśm y do końca i sklasyfi­

(5)

kowaliśmy go właściwie, gdy potrafim y wykryć te związki, te sto­ sunki, zorientować się w* cechach, jakie są ich wyrazem, i w ich roli, i na tej podstaw ie wyznaczyć miejsce dzieła w zespole zjawisk k u l­ turow ych danej epoki, danego środowiska, równie jak wyznaczamy je na podstaw ie m om entu fabularnego i sposobu potraktow ania go przez artystę. Być może, historia sztuki, w znaczeniu historii m a­ larstw a i rzeźby, już to rozumie; wersologia polska nie rozumiała tego dotychczas. F a k t, że tworzywem wiersza jest język, narzędzie codziennego porozumienia i prozy kom unikatyw nej, raczej u tru d ­ nia chwycenie tej perspektyw y i zorientowanie się w środkach pro­ w adzących do celu, aniżeli to ułatw ia. Jednakże potrzeby badań wersyfikacyjnych w Polsce powinny być w tej chwili pod tym właś­ nie kątem rozważane.

Nie ulega wątpliwości, że pierwszym warunkiem wy dobycia na jaw cech kulturow ych dzieła artystycznego, a więc i wiersza, jest rozpoznanie i wyróżnienie, a w następstw ie wyeliminowanie wszyst­ kich tych jego właściwości, k tóre w ypływ ają wprost, w sposób nieunikniony z m ateriału, z tworzywa. W danym w ypadku n a­ suwa się konieczność prowadzenia dalej jak najszerszych, jak n aj­ bardziej pogłębionych badań prozodyjnych. Różnica między po­ staw ą badaw czą Nowaczyńskiego, Królikowskiego, Wóycickiego, ba, naw et w pewnej mierze Siedleckiego, a postaw ą nowoczesnego wersologa będzie polegała na tym , że jedni z nich chcieli wiedzieć, czy nasz m ateriał językowy da się nagiąć do zreahzowania w nim . pewnych ich m arzeń w ersyfikacyjnych, inni szukali w nich uzasa­

dnienia i w yjaśnienia pewnych, niejasnych dla nich zjawisk rytm icz­ nych, gdy wersolog współczesny badając wiersz jakiegoś okresu dążyć będzie do zdania sobie sprawy, co w tym wierszu jest pro­ zodyjną koniecznością, a co wyborem spomiędzy nasuw anych przez język prozodyjnych możliwości, a dalej, czym ten wybór jest uw a­ runkow any i jakie ma znaczenie. Poszukiw ania tego rodzaju stoją na gruncie realnym dopiero w tedy, kiedy prozodia języka w da^ nym okresie jest ta k opracowana, że staje się przejrzysta. J a k dalece gruntow na znajomość prozodii potrzebna jest nie tylko dla ostatecznych rozstrzygnięć, jakie w skazałam wyżej, ale także dla wszelkich badań przygotowawczych, cząstkowych, najlepszym tego dowodem jest praca W ó y c ic k ie g o R ytm w liczbach. Wóycicki wcześniej jeszcze, nim zdobył sobie rozgłos swoją książką Forma

dźwiękowa prozy i wiersza polskiego, znany był w W arszawie jako

pedagog-polonista niezwykle pięknie czytający i deklamujący. Miał

(6)

on rzeczywiście nieprzeciętne wyczucie prozodii języka, co się również i w Formie dźwiękowej pokazało. Nie doszedł je d n ak do pojęcia zestroju akcentowego (może dlatego, że nie mógł równo­ legle do obserwacji słuchowych prowadzić eksperym entalnych b a ­ dań) i w rezultacie jego obliczenia, pomimo niewątpliw ie dużej i sumiennej włożonej w nie pracy, bardzo niewielką w artość przed­ stawiają. Ażeby na przyszłość uniknąć tego rodzaju nieproduk­ tyw nych wysiłków, należy przystąpić do jak najgruntowniejszego opracowania współczesnej prozodii. Moja niewielka praca z tego zakresu, Prozodia polska, k tó ra wyszła parę la t tem u, m iała na celu tylko wskazanie rzeczy najważniejszych. Pozostało bardzo wiele do zrobienia, zwłaszcza w zakresie m elodyki mowy: różnice intonacyjne zdań rozmaitego ty pu , stosunki między kadencjam i, półkadencjam i, ćwierćkadencjam i; różne rodzaje przyśpiewn em o­ cjonalnego, swoisty przyśpiew wierszowy rytm iczny; godzenie się przyśpiewów emocjonalnych i rytm icznych z gram atycznym i in to ­ nacjam i zdaniowymi itd. N a ty m tle dopiero wypłynie odrębność prozodyjna wiersza, poetycka deform acja językowa w dziedzinie prozodii i jej granice, może naw et granice jej w ogóle, ale przede wszystkim zmienność dopuszczalnego stopnia deformacji, ta k cha­ rakterystyczna dla różnych okresów, różnych środowisk większa lub mniejsza dopuszczalność deformacji. B adania takie nastręczają duże i różnorodne trudności, w ym agają długiej i żmudnej pracy. Powinny być prowadzone z pomocą m etod eksperym entalnych.

Jeśli chodzi o historię naszego wiersza, to sprawa bad ań pro-, zodyjnych jest jeszcze bardziej nagląca, a niestety jeszcze tru d n iej­ sza. Siedlecki w ysunął hipotezę transakcentacji rytm icznej, i to od czasów dawnych. J a wysunęłam hipotezę przeciwną: transakcen­ tacji nie było i naw et nie było warunków dla niej, ponieważ w ty ch okresach, dla których ją Siedlecki przyjm ował, akcent nie odgrywał roli strukturalnej w wierszu. W ydaje mi się, że dość dużo danych czyni m oją tezę praw dopodobną. Ale dopóki nie będzie wiadomo, w jakim czasie akcent nasz z inicjalnego stał się paroksytonicznym , sprawa nie będzie ostatecznie w yjaśniona i naw et będzie pozosta­ wiała możliwości jeszcze innych in terp retacji oprócz tych dwóch' które wymieniłam. Podobnie dzieje się n a innych odcinkach badań wiersza staropolskiego. Co właściwie możemy powiedzieć o rytm ice

Bogurodzicy, dopóki nie wiemy, jak i w niej był rozkład akcentów?

W ydaje się rzeczą pewną, że nie był to akcent paroksytoniczny, właściwy polszczyźnie dzisiejszej. Ale czy utw ór ,odpowiada pod

(7)

względem akcentow ym najstarszej fazie naszego języka, fazie akcentu ruchomego, czy też następnej fazie akcentu inicjalnego, tego nie wiemy. Nie potrzeba cofać się aż ta k daleko wstecz, żeby się n a ­ tk n ą ć na poważne trudności. Weźmy drugą połowę X V I w. Cała literatu ra dyskusyjna rozwinęła się koło tego dziwnego faktu, że w słynnym chórze O białoskrzydła morska pławaczko... w wielu wypadkach w ystępują am fibrachy tam , gdzie według koncepcji rytm icznej konieczne są daktyle. Byłażby to transakcentacja, czy jakieś niezdecydowanie wzorca ? Tymczasem bardzo możliwe, że nie m a w ty m ani transakcentacji, ani rytm icznych wahań, że język polski po prostu nie posiadał jeszcze w tej epoce, a naw et i przez jakiś czas jeszcze później wyrazów i zestrojów am fibrachicznych, że wszystkie nasze trzysylabowce były w tedy daktylam i. № e należy przecież przem ian akcentowych wyobrażać sobie w ten sposób, że język nasz z języka o akcencie ruchom ym przemienił się od jed ­ nego zam achu, we wszystkich pozycjach językowych na raz, w ję ­ zyk o akcencie inicjalnym . A potem ten akcent inicjalny wykonał

salto mortale, przerzucił się na przedostatnią i znowu stał się od

razu we w szystkich pozycjach językowych akcentem paroksyto- nicznym! Bzecz bez w ątpienia przebiegała inaczej. Zestroje o akcencie inicjalnym mogły mieć dodatkow y rytm iczno-językowy akcent poboczny na przedostatniej sylabie. Akcent ten z czasem wziął na siebie rolę akcentu głównego, przeważył. Ale w wyrazach i zestro­ jach trzy zgłoskowych, gdzie od początku nie było warunków do wytworzenia się pobocznego akcentu na drugiej od końca, pierw otny akcent inicjalny mógł utrzym yw ać się bardzo długo. Są poszlaki, że ślady jego istniały jeszcze w w. X V IH , ty m bardziej w XVI. Może się więc okazać, że w X V I w. inne zestroje trzysylabowe, jak daktyliczne, w ogóle jeszcze nie istniały. A więc była czy nie była w Odprawie posłów inicjalna transakcentacja ? To nie jest obojętne, bo to oznacza rodzaj i stopień deformacji językowej w wier­ szu. A jak w ygląda w takim razie rymowanie nasze z tej epoki? Czy wszystkie stojące na końcach wierszy trzysylabowce, a jest ich wiele, były proparoksytonam i ? A jeśli tak , to były transakcen- towane, czy nie?

N iestety, b rak nam pewnych danych i m etod niezawodnych, które by mogły dać niewątpliwą odpowiedź. Są jednak rzeczy, które można zrobić i w tej dziedzinie. Przede wszystkim nasuw ają się tu badania grafiki naszych zabytków. Nie odpowiedzą one na wszystkie p y tan ia dotyczące prozodii naszej w przeszłości, ale na

(8)

niektóre z nich odpowiedzieć mogą, a każdy przyczynek będzie cenny. Dalej, polska akcentologia gwarowa i porównawcza akcen- tologia słowiańska mogą być instrnktyw ne. A przy w yjaśnieniu bodaj niektórych punktów sam wiersz dopomoże wyjaśnić niektóre inne. D a się zapewne wyjaśnić wiele, jeżeli nie wszystko. Ale ko­ nieczne tu są gruntow ne materiałowe badania językoznawcze i bez dokonania tych poszukiwań wiedza o wierszu staropolskim nie ruszy ani o krok. Zawsze stać będzie na chwiejnych nogach zwalczających się wzajemnie hipotez. Należy zatem apelować do językoznawców: specjalistów staropolszczyzny, dialektologów, slawistów, ażeby pro­ wadząc swoje badania materiałowe zwrócili specjalną uwagę na sprawę akcentu staropolskiego i na wszystko, co może się p rzy ­ czynić do wyświetlenia jego zagadek.

Drugim, ogromnej wagi problemem jest wersyfikacyjne badanie poezji ludowej. Jeżeli do naukowego opracowania wersyfikacji n a ­ szego parnasu przystąpiono już więcej niż półtora wiekń tem u, a poezję ludową badano dotąd niemal wyłącznie ze stanowiska etnologii i etnografii i dotąd jest jedno tylko poważniejsze studium monograficzne poświęcone wierszowi ludowemu, a mianowicie H e­ leny W in d a k ie w ic z o w e j Studia nad wierszem i zwrotką poezji

polskiej ludowej, rozprawa z r. 1913, licząca około stu stron — to

m a to niewątphwie swoje źródło w pojmowaniu poezji kunsztow nej w arstw wykształconych jako w yrazu najwyższych osiągnięć a rty s ­ tycznych całego narodu i w traktow aniu jej jako zjawiska zupełnie niezależnego, niczym się nie wiążącego z k u ltu rą arty sty czn ą ludu wiejskiego albo ,,dołów” miejskich, poza — rozumie się — okresami mody na ludowość. W ersyfikacja ludowa wydawała się więc ogó­ łowi badaczy przedm iotem nie dosyć interesującym , a najeżonym dla nich trudnościam i z powodu swojego przeważnie nielicznego charakteru. A bstrahując od wartościowania, od powoływania się n a to, jak wysoki poziom artyzm u może osiągnąć epos ludowy albo liryczne pieśni ludu, błędem jest traktow anie poezji kunsztow ­ nej i poezji ludowej jako dwóch światów całkowicie odrębnych, których orbity mogą się z sobą czasami skrzyżować wypadkiem, ale które w zasadzie należą do dwóch różnych konstelacji. W yko­ rzystując porównanie, które się tu nasunęło, można powiedzieć, że św iaty są różne, ale konstelacja jest ta sama i obydwa powinny być traktow ane w całości tej konstelacji. Poezja ludowa ma pewne ry tm y odrębne od rytm ów poezji kunsztow nej, ale istnieją także ry tm y wspólne. Na kształtow anie norm wiersza kunsztownego

(9)

wpływa zarówno pozytyw ny stosunek do wersyfikacji ludowej, jak i stosunek do niej negatywny. W skazują na to dzieje naszego sylabotoDizmu. Jak o ry tm epizodyczny zaczynał się on niew ątpli­ wie już u Kochanowskiego, a koncepcja rytm iczna Bialoskrzydlej

pławaczki wskazuje n a to, że akcent nasz w X V I wieku był całko­

wicie zdatny do odgrywania roli zasadniczych k o n stan t wiersza, że od strony prozodii języka nic nie przeszkadzało wytworzeniu się u nas wczesnego sylabotonizm u. Tymczasem po Kochanowskim sy- labotonizm , naw et epizodyczny, znika z parnasu naszej poezji, jakby wsiąkł w ziemię. W w. X Y II odnaleźć go można w trafem dochowanych strzępkach poezji ludowej, w brukow o-satyrycznych wierszykach lub Игуczno-tanecznych piosenkach poezji mieszczań- kiej, a na parnasie tylko tam , gdzie naśladuje się styl „dołów” poe­ tyckich, więc czasem w zjadliwych, niezbyt cenzuralnych a k ró t­ kich fraszkach, graw itujących rodzajem swoim w stronę brukowego wiersza, a bardziej wzniosie w stylizowanych na ludowo sielankach, np. u Zimorowicza. I jeszcze w X Y III w. sylabotonizm przem yca się na parnas raczej w utw orach o charakterze pieśniowym lub pio­ senkarskim, a u niezwykle samodzielnego poety, jakim był K ra ­ sicki, w charakterze ry tm u epizodycznego w bajkach i poem atach heroikomicznych, czyli znów w lekkich rodzajach poezji. N ajw i­ doczniej rozwój sylabotonizm u był ham owany przez negatyw ny do niego stosunek, przez wiązanie go z poezją niższego rzędu. Stosunek ten ustaje dopiero w tedy, kiedy wchodzi w użycie transponow anie na stopy sylabotoniczne stóp i m iar poezji antycznej. N adaje to sylabotonizmowi potrzebną legitym ację wzniosłości i odium do niego poezji kunsztow nej ustaje. Niech te dzieje sylabotonizm u polskiego posłużą za przykład, jak głęboko sięgają związki pomiędzy planetam i tej samej konstelacji i jakie pociągają za sobą skutki. Przedstaw ione tu oddziaływanie negatywne o jakieś dwa wieki opóźniło wejście w życie nowego systemu wersyfikacyjnego i przyczyniło się do długiego, bezkonkurencyjnego panowania sylabizmu w naszej k u n ­ sztownej poezji. Są to związki ukryte, z których niejeden może jeszcze wyjść na jaw. Nie mówiąc już o tym , że dla właściwego scharakteryzow ania i ocenienia związków jawnych, np. ta k zwanej ludowości wiersza niektórych naszych poetów albo zapożyczeń z poezji kunsztowniej do poezji ludowej, niewątpliwie istniejących, trzeba znać nie tylko wiersze owych poetówT i wiersz poezji k u n ­ sztow nej, ale także nareszcie i drugi czynnik: wiersz poezji ludowej. J a k już zaznaczyłam, szczególną trudność dla badacza będzie s ta ­

(10)

nowił przeważnie nieliczny charakter ludowego wiersza. Toteż' ko ­ nieczna jest tn współpraca wersologa z muzykologiem, nieraz może i z etnologiem. Badanie wiersza będzie się musiało odbywać przy ciągłym zestawianiu go z rytm em muzyki, której towarzyszy. I n a ­ czej będą nieustanne błędy. N a szczęście K o lb e r g , G lo g e r, a z now ­ szych badacze pieśni ludowych Śląska z B y s t r o n i e m n a czele podaw ah wraz z tekstem melodie. N iektórzy jednak inni zbieracze nie robili tego. Np. wcale pokaźny zbiorek pieśni w arm ijskich, spisany przez A ugustyna S te f f e n a , jest pozbawiony n u t, a naw et i W in d a k ie w ic z o w a w swojej rozprawie nie uwzględnia m uzyki dostatecznie. Przede wszystkim więc nasuwa się konieczność d al­ szego zbierania, rozszerzania i wzbogacania m ateriału. M etodą właściwą byłoby tu ta j zbieranie m ateriału w terenie z fonografem. Bobih to przed wojną na Polesiu etnolog M o s z y ń s k i i etnolog- muzykolog К o le s sa. Stworzenie fonograficznego archiwum pieśni ludowej wydaje mi się rzeczą zarówno ważną jak i naglącą. W związku z przebudową ustroju gospodarczego i społecznego, ze szkolnictwem powszechnym, z rozpowszechnieniem się radia, pieśń ludowa i w ogóle poezja ludowa w dotychczasowej swojej postaci w krótce zaniknie. Jeżeli nie ma zniknąć bez śladu, należy jak najszybciej przystąpić do skrzętnego zbierania jej i utrw alania, a n a dalszym etapie do naukowego opracowania.

Trzeba ciągle mieć na pamięci, że we właściwie zorientow anym badaniu wersyfikacyjnym ważna jest cała konstelacja, a więc wszyst- kie jej gwiazdy czy planety powinny być odkryte, opisane, ażeby dało się określić ich miejsce w układzie całości i ich w ty m u k ła­ dzie znaczenie. D otyczy to zarówno czasów obecnych ja k doby minionej. N iestety, nie dotrzem y do poezji ludowej dawnych wie­ ków, ale możemy jeszcze wzbogacić do pewnego stopnia naszą wiedzę o wierszu mieszczańskim i żakowskim. Zbiory poezji miesz­ czańskiej, opublikowane przez B a d e c k ie g o , przynoszą wiele cen­ nego m ateriału. N a zbadanie czekają jeszcze d ram aty szkolne. Dla wersologa interesujące w nich będą interm edia, których wiersz często odskakuje jaskrawo od ty p u rytm icznego uświęconego tr a ­ dycją artystyczną parnasu. J e s t on zapewne odbiciem ówczesnej rytm iki popularnej i może nas o niej pouczyć.

W racając do epoki obecnej stwierdzić należy, że o ile w dzie­ dzinie opracowania wiersza ludowego jest jeszcze do zrobienia wszystko, poczynając od zarejestrow ania jej, a kończąc na naukow ym ujęciu jej całokształtu, o tyle wiersz kunsztow ny jest już w głównych

(11)

zarysach opracowany. Niemniej pozostają wciąż luki w opracow a­ niu i najbliższym etapem, pracy powinno być nie poszukiwanie nowej syntezy na podstawie dotychczasowych badań, ale badania cząstkowe, które wypełnią te luki i w następstwie umożliwią nową, właściwszą syntezę. I ta k leży jeszcze odłogiem cała spraw a wiersza wolnego, bardzo niewystarczająco potraktow ana przez Wóyeic- kiego i przez F urm anika, przez innych badaczy w ogóle nie ruszona. Przecież dotychczas nie wiemy właściwie, co nazyw am y ty m te r­ minem, i czy czasem nie obejmujem y nim szeregu typów ry tm icz­ nych z zupełnie różnych parafii. Leży również odłogiem sprawa rytm ów epizodycznych w naszej poezji. Jak ie one są, jak się zm ie­ niają w zależności od zmian systemu wersyfikacyjnego, ja k się zmienia ich nasilenie... Sprawy te były poruszane w moich S tu ­

diach, ale w ograniczonym zakresie, były tam traktow ane drugo­

planowo. Zasługują one jednak na bliższe zajęcie się nimi. Po pierw ­ sze, inform ują nas one o językowych i to nie tylko prozodyjnych możliwościach w yłaniania się w naszej poezji nowych systemów wersyfikacyjnych. Sylabotonizm nim się stał systemem usam odziel­ nionym, istniał w naszej poezji jako ry tm epizodyczny; tonizm ta k samo ukryw ał się w sylabotonizmie, a zwłaszcza w sylabotonizm ie przybliżonym, jako ry tm dodatkowy naddany. Być może, w podobny sposób kiełkuje w wierszach poetów dzisiejszych ry tm ika naszych poetów przyszłości i jeżeli nie możemy definitywnie jej przepo­ wiedzieć, możemy jednak odkryć i stwierdzić jej możliwości. Dalej, zachodzące w niektórych gatunkach .wiersza zm iany rytm iczne, przejścia od jednego ty p u rytmicznego do innego bez załam ania zależą często od obecności rytm ów epizodycznych. W nich kryje się tajem nica co najm niej jednego ty p u wierszy wolnych. B adania nad rytm am i epizodycznymi, ich zasięgiem i funkcją będą się w ią­ zały z badaniam i stylistycznym i utw oru. Powinny one doprowadzić do w ykrycia związków między rodzajem utw oru wierszowanego i jego kompozycją jako całości a doborem ry tm u podstawowego i rytm ów epizodycznych, między wyborem ry tm u podstawowego i rytm ów epizodycznych a kom pozycją językową utw oru. W ogóle jest bardzo wiele do zrobienia w zakresie studiów monograficznych. Nie tylko ry tm y epizodyczne i wiersz wolny dom agają się opracowania. N a­ leży pogłębić znajomość tonizmu, opracować bliżej strofikę, za­ ledwie naszkicowaną przez Wóycickiego, Łosia i Furm anika, p o ­ święcić większą uwagę poszczególnym sylabicznym i sylabotonicz- nym typom , opracować rym . Do wszelkich tego rodzaju bad ań

(12)

cząstkowych należy zachęcać i powinny one być popierane. Z ty m wszelako warunkiem, ażeby nie były to studia o charakterze ato- mistycznym . Na nic się nie zda najskrupulatniejsze zbadanie nogi pająka, jeżeli nic na ty m opisie nie zyska wiedza o całym p a ­ jąku, o tym , jak on żyje i ja k się porusza. W wersologii p rzy ­ kładem takiej nogi pająka jest dotychczasowa nauka o rymie. P o ­ czynając od B r u c h n a l s k i e g o poświęcano rymowi wiele uwagi, więcej niż jakiemukolwiek innem u szczegółowemu zagadnieniu, ale zawsze traktow ano go tak , ja k b y był czymś od całości wiersza nie­ zależnym i z nią nie związanym, mechanicznie doczepionym na końcu. A przecież rym jest nie tylko elementem eufonicznym, ale także elementem ry tm u i tylko trak to w an y w zespole rytm icz­ nej całości nabiera pełnego znaczenia, tam dopiero ujaw nia się całkowicie jego rola. Skłonność zaś do pielęgnowania go albo za­ niedbywania, wreszcie do obchodzenia się bez niego jest rysem znam iennym ku ltu ry poetyckiej danego środowiska i okresu. S to­ sunkowo najmniejsze znaczenie dla ogólnej nauki o wierszu m ia­ łyby studia monograficzne dotyczące techniki wierszowania po­ szczególnych poetów. Chyba że chodziłoby w nich o podpatrzenie pewnych zjawisk specjalnie plastycznie w ystępujących u danego poety i bardziej u niego niż gdzie indziej nadających się do ujęcia i scharakteryzow ania. Z drugiej strony, monografia dotycząca twórczości poety staje się niepełna, jeżeU pom ija milczeniem jego wierszowanie. Pominięcie przez K o ła c z k o w s k ie g o sprawy w er­ syfikacji w studium o twórczości Kasprowicza, a przez S ło m c z y ń ­ s k ą w studium o K onopnickiej, to dotkliwe i charakterystyczne zaniedbania.

P o stu lat dążenia do wyświetlenia spraw naszego wierszowania w ich całokształcie, objęcia badaniem wszystkich zjawisk, ich roli i wzajemnego stosunku, zmusza do zainteresowania się nie tylko poezją ludową, ale również innym i domenami wiersza, rozwijającego się w czasach dzisiejszych poza uświęconymi drogami poezji p a r­ nasu. Mam na myśU wiersz mehczny (nie tylko ludowy), wiersz uliczno-reklamowy i wiersz lite ra tu ry dziecięcej. Wiersz meliczny, w związku z nowoczesnym traktow aniem pewnych rodzajów śpiewu chóralnego, ulega obecnie bardzo daleko idącym deformacjom, na pewno obcym zupełnie epoce Elsnera i Królikowskiego; wiersz uliczno-reklamowy, w związku ze swoim celem specjalnym, rządzi się też odrębnym i praw am i. Możemy mieć w wielu razach zastrze­ żenia co do ta k zwanej w artości artystycznej tych tworów, ale

(13)

ich wierszowanie, ta k jak i one same, jest wytworem naszej społecz­ nej k u ltu ry i nosząc na sobie piętno pewnej odrębności łączy się jednocześnie licznymi nićmi z poezją parnasu, pow stałą na innej płaszczyźnie tej samej k u ltu ry i równie jak one w niej tkw iącą. Co się tyczy wierszowania spotykanego w poezjach dla dzieci, to zasługuje ono na specjalną uwagę. Chodzi o wydobycie na jaw tych cech, które w ypływ ają z tendencji przystosow ania wiersza do umysło- wości dziecięcej, one bowiem stanow ią istotną i upraw nioną jego odrębność. Ubocznym, ale niemało ważnym rezultatem będzie zdemaskowanie jednoczesne tego, co jest wynikiem niedbalstw a albo nieudolności autorów wierszyków dla dzieci, co się przem yca w dziecięcych książeczkach, bo dziecko się n a ty m nie pozna, a do­ rośli, a zwłaszcza k rytycy literaccy, nie zwrócą n a to uwagi, po­ nieważ w ogóle nie zw racają uwagi n a rzecz ta k błahą, jak litera­ tu ra dziecięca !

W szystkie powyższe rozważania na tem at stanu i potrzeb b ad ań w ersyfikacyjnych dotyczą m ateriału, k tóry powinien być objęty badaniem , stanow iska badawczego i m etod badawczych. Pozostaje pewna sprawa marginesowa, a jed n ak niezmiernie w ażna ze s ta ­ nowiska przyszłych rezultatów pracy badawczej : sprawa ujedno­ licenia ich i udostępnienia. W chwili obecnej nasza term inologia wersologiczna to istn a wieża Babel. K ażdy wersolog n a własną rękę ukuw a term in, jak i mu jest potrzebny, nie zastanaw iając się nad tym , czy rzecz ta nie była już przed nim nazw ana albo czy nazwa, której właśnie użył, nie jest już w tradycji naukowej związana z innym jakim ś pojęciem. Jed en au tor transakcentacją nazyw a przesunięcie akcentu z miejsca właściwego gram atycznie n a miejsce właściwe rytm icznie. N astępny po nim, odw rotnie: wychodząc ze stanowiska wiersza, nie języka, transakcen tacją nazyw a postawienie akcentu na miejscu właściwym gram atycznie wbrew schematowi rytm icznem u, k tó ry w ym agałby przesunięcia przycisku n a inne m iej­ sce. Do tłum aczenia term inów nauki o wierszu z języków obcych zabierają się ludzie, którym najwidoczniej nie znana jest polska literatu ra z tego zakresu, i robią to w sposób dziki, nie licząc się wcale z istniejącą już terminologią polską, w ym yślając na własną, bardzo nieodpowiedzialną odpowiedzialność jakieś nowotwory te r­ minologiczne, najczęściej dziwolągi. Jaskraw ym przykładem t a ­ kiego „dzikiego” przekładu jest w ydane w okresie międzywojennym przez Koło Polonistów w Poznaniu tłumaczenie Poetyki T o m a ­ s z e w s k ie g o . Takiemu chaosowi n a przyszłość można by zapobiec

(14)

przez wydanie odpowiedniego słownika. Do ułożenia go należy przystąpić ja k najprędzej. W 'przeciw nym razie nasza nauka o wier­ szu będzie się wciąż potykała i wyczerpywała w jałowych d y sk u ­ sjach, a przy czytaniu każdego au to ra pracującego w dziedzinie wersyfikacji trzeba się będzie osobno łam ać z trudnościam i opano­ wywania niezrozumiałego słownictwa specjalnego.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Aby osiągnąć zadowalające efekty, procedury zawarte w niniejszym dokumencie muszą być wykonywane za pomocą zatwierdzonych metod oraz zgodnie z obowiązującymi

Uczeń klasy czwartej technikum Ŝywienia i gospodarstwa domowego Rafał Grzegorzek został laureatem kulinarnego konkursu o Puchar Śląska Szkół

Gdyby Romek zabrał , Andrzejowi połow e jego zabawek, to miałby ich dwa razy mniej niż Jarek.. Gdyby Andrzej , zabrał wszystkie zabawki Romkowi, to miałby ich o 10 mniej

Celem artykułu jest przedstawienie blogów korporacyjnych, nazywanych również blogami firmowymi, jako ważnych współcześnie kanałów komunikacji marketingowej

Naime, sastavni dio razvoja političkog sistemaje i stalna briga za ostvarivanje pune ravnopravno- sti unutar Socijalističke Republikę Hrvatske kako Srba u Hrvatskoj, tak"

Reżyser: Irena Babel Scenograf: Barbara Stopka Muzyka: Andrzej

Jeśli bowiem można oska- rżyć sportowca, nieważne, jaką dyscyplinę uprawia, bez posiadania dodatnich wyni- ków badań antydopingowych przeprowa- dzonych podczas zawodów, tylko

- Zupełna nowość, bo to co do tej pory nagrywaliśmy dla teatru, to były proste formy audiowizualne zamieszczane na naszej stronie internetowej, czy pro lu społecznościowym