Roman Kaleta
Rozkład feudalizmu w Polsce w
świetle nieznanej satyry
bibliograficznej
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 44/2, 590-654
ROMAN K A L E T A
ROZKŁAD FEU DA LIZM U W POLSCE
W Ś W IE T L E N IE Z N A N E J SATYRY B IB LIO G R A FIC ZN EJ
W Chudym literacie przedstawił Naruszewicz prowincjonalnego
szlachcica, k tó ry odwiedza księgarnię warszawską i znajduje tu ta j
nie lada okazję, aby wypowiedzieć swój wsteczny, niemal b arb a
rzyński pogląd na wartość słowa drukowanego. Zacofany klient
nagderawszy się dowoli, spośród rozlicznych dzieł wystaw ionych
n a sprzedaż w ybrał kalendarz zaw ierający przepowiednie pogody,
urodzajów i klęsk elem entarnych.
Akcja saty ry działa się w pierwszych latach panow ania S tan i
sława A ugusta i wymownie świadczyła, n ad jakim pokoleniem
objął on swoje rządy. A przecież proces oświecenia trw ał od dawna.
Szkoła Konarskiego działała już blisko trzydzieści lat, kilka
naście pokoleń młodzieży wypuścił z kolegium warszawskiego Bo-
homolec, od wielu la t otwierała na ścieżaj swoje w rota Biblioteka
Publiczna Załuskich. D la ludzi spragnionych lek tu ry stołeczni b i
bliopole sprowadzili najlepsze dzielą zagraniczne. W arszawscy d ru
karze tłoczyli coraz to nowe, coraz cenniejszo książki i czasopisma.
Czytelników kalendarza wyśmiewano w M o n i t o r z e , na scenie
konwiktowej i publicznej. Okazało się jednak, że światło nie przezwy
ciężyło m roku, że n a prowincji panuje jeszcze saska noc. Nowa
doba rozpoczęła się w czasie odległym od świtu, ale przecież zapo
wiadała go nieuchronnie. S ytuacja ulegała zmianie z roku n a rok.
Po kilkunastu latach rządów Stanisław a A ugusta średnioszlachec-
kiemu ruchowi konfederacji barskiej możemy przeciwstawić śred
nią szlachtę sejm u czteroletniego, a n a trzy lata przed rozpoczę
ciom sejm u szlachcicowi z Naruszęwiczowskiego Chudego literata
przeciw staw iam y szlachcica z prowincji, k tó ry nie może się już
obyć bez książki.
N IK Z N A N A S A T Y R A X V I I I W. 591
Opowiada P o l a k P a t r i o t a 1, że szlachcic te n przybył do W ar
szawy z memoriałem do B ady Nieustającej i czekał kilka dni na
rezolucję. K orzystając z pobytu w stolicy nie zaniedbał żadnej
okazji, żeby poznać osławione miasto. Właśnie n a rogatkach rozle
piono afisze informujące, że na FoxhaVu odbędzie się wspaniały
fajerwerk. Szlachcic nie mógł sobie przypomnieć, czy ab y czytał
coś o ty m Foksalu w Zbiorze potrzebniejszych wiadomości Ignacego
Krasickiego2. W stąpił więc do księgarni Grölla i kupił Dykcjonarz
Trotza. Ale i ta księga nie (jostarczyła mu potrzebnej informacji.
Poszedł więc z kolei do księgarni Dufoura i nabył Dykcjonarz histo
ryczny ludzi sławnych. Bównież na próżno. Sześć la t upłynie jeszcze,
zanim Foksal znajdzie swoje hasło w polskiej encyklopedii3.
Zm artw iony przybysz postanowił pytać o wyjaśnienie prze
chodniów. Koło kościoła Świętego K rzyża zastąpił drogę jegomo
ściowi, który zdradzał wygląd uczony, i powtórzył trapiące go p y
tanie. Trafił dobrze. Bo oto ów jegomość, chcąc skorzystać z przy
jemności powszechnie zachwalanych, spieszył się ku Nowemu
Światu, właśnie do sławnego Foksalu. Po drodze udzielił gościowi
stosownych objaśnień.
Okazało się, że i on, mimo że uczony i warszawianin, głowił
się długo nad znaczeniem dziwnego wyrazu. Dopiero przyjaźń
z przełożonym nad nową biblioteką królewską dopomogła m u do
rozwiązania zagadki. Przed dwoma dopiero tygodniam i, kiedy
bawił w bibliotece Stanisława Augusta, przyjaciel pokazał mu Lond
res, dzieło francuskie vr czterech tom ach w przeszłym roku drukowane,
w nim wreszcie znalazł dokładną definicję Foksalu.
Powyższe opowiadanie jest wymownym przykładem, że w la
tach osiemdziesiątych osiemnastego stulecia, przeciętny naw et
1 F o k sa l lon dyń ski i w arszaw ski. P o l a k P a t r i o t a . W arszaw a 1785, t, 3, g . 866 — 883.2 K rasicki is to tn ie nie um ieścił liasła F o k sa l w Zbiorze P otrzebniejszych
W iadom ości, ale jeszcze przed w yd an iem sw ojej en cy k lo p ed ii u ż y ł go w w ierszu Do księcia S ta n isła w a P oniatow skiego objeżdżającego P o ls k ę :
Chcesz zw ied zić P o lsk ę, L itw ę, n a w e t b y ć n a Ż m udzi? Stój! co rzecze W arszaw a? ta m n ie m asz fok salu .
JL)o o sta tn ieg o w yrazu d od ał p rzyp is: „Słow o an gielsk ie, m iejsce do zabaw i sch a d zek p u b liczn y cli z n a c z ą c e “. P rzy p is ten zo sta ł p o w tó rzo n y w drugiej e d y c ji te g o w iersza w zbiorku p t. P rzyd a tek do o p is a n ia podróży do B iłg o ra ja .
W arszaw a 1783, s. nlb. Z te g o w y n ik a , że ów szlachcic n ie b y ł jed n ak p iln ym cz y te ln ik ie m w ielk iego p o e ty .
8 F . S. J e z i e r s k i . N iektóre w y ra zy porządkiem abecadła zebrane. W arszaw a 1791, s. 52.
592 R O M A N K A L E T A
szlachcic uległ skutecznie wpływom Oświecenia. Człowiekowi, k tó ry
chciał uchodzić za oświeconego, nie w ystarczała już lektura h erba
rza i ustaw sejmowych. Musiał on popisać się znajomością dzieł
współczesnych krajow ych i zagranicznych z zakresu zarówno filo
zofii, polityki, ekonomii, jak i literatu ry pięknej. Musiał wypowie
dzieć sąd o wszystkim, nic więc dziwnego, że interesowało go
wszystko.
Nowe wydaw nictw a ogłaszano n a k artach czasopism. Zabie
gający o zb yt tow aru nakładca czy ^księgarz informowali również
publiczność o wyszłych nowościach przy pomocy katalogów rozda
wanych darm o przy czasopismach albo wręczanych n a żądanie
w księgarni. Pierwszy w Polsce zapoczątkow ał katalogi drukow anych
u siebie książek M itzler de Kolof. W czasach stanisławowskich
dodawał je wielokrotnie do M o n i t o r a , aby ułatw ić ich kolportaż.
Później zasłynęły katalogi książek Grölla i Dufoura. Stosował je
już każdy drukarz.
Im bardziej wyzwalała się Polska z mroku feudalnego, ty m
bardziej rosło znaczenie książki. Przestaw ała ona być prezentem
odbitym dla jaśnie wielmożnych w kilku egzemplarzach; staw ała
się tow arem sprzedawanym masowo n a ry n k u według wykalkulo-
wanej ceny. K atalogi zamieszczały m etryki dzieł przeznaczonych
do sprzedaży i określały ich cenę. Oczywiście księgarze sprowadzali,
a nakładcy starali się wydawać drukiem tylko dzieła poczytne.
O popularności nowej książki świadczyło nazwisko au to ra i ty tu ł.
T ytuł oświeceniowej książki był w ażnym świadectwem ewo
lucji, jak ą przechodziła literatu ra od czasów saskich. Zapanowała
moda n a ty tu ł zwięzły. Zm iana b yła wynikiem nowych gustów
estetycznych, które odpowiadały racjonalistycznym zasadom p re
cyzji i oszczędności. T ytu ły wielostronicowe stały się wyśmiewanym
anachronizmem. Nazwa książki określała jej najistotniejszy p ro
blem, ale zarazem m usiała być ponętnym dla czytelnika wabikiem
wiodącym go n a pokuszenie. Z ideą au tora musiał się wiązać koniecz
nie interes kupca.
Dużą poczytność zdobył sobie zagraniczny romans. Znajomość
języka francuskiego ułatw iała w Polsce oddziaływanie literatu ry
narodu, k tó ry w Oświeceniu przodował. Bomans był ty m rodzajem
literackim , k tó ry najskuteczniej w ypierał z rąk ówczesnego czytel
nika książkę dewocyjną. Ks. Florian Jaroszewicz, spóźniony inkw i
zytor, k tó ry chciałby palić na stosie heretyckie książki, narzeka n a
panowanie literatu ry świeckiej:
N IE Z N A N A S A T V R A X V I I I W. 593
U każd ego praw ie zn ajd ziesz k siążk ę w k ieszen i, bo i k ied y w k a retach ja d ą n a spacjer, w id ziałem , że się k siążk ą baw ią. W iem o ty m , że najbardziej k siążki francuskie czy ta ją . A le ja k ie? W sty d m ię o ty m i m ów ić w u szach sw oich! Są to książki o am orach, h istorie i n ib y ż y w o ty p o stro n n y ch am an tów i am azji dość obszernie op isan e, jako sam w id z ia łem o jednej n ierząd n icy w kilku tom ik ach . D ialogi n a w y szy d zen ie i o b m ierzenie sta n u d u ch ow n ego, które i m łod ym dają c z y ta ć . W id zę i to czasem , że b y w a ją na m szy w k ościele i c z y ta ją książk i, ale n ie w ied zieć jak ie. Jam n iek tó ry ch spostrzegł z bliska siedząc, że cz y ta ją F iglackiego, in n i rom anse fran cu sk ie, in n i g a z e ty 4.
W y d a ł n ied aw n o — p isze w in n y m m iejscu k s. Jaroszew icz — jeden F rancuz d eista, mr de M arm ontel, k siążk ę pod ty tu łe m B elisa riu s [ . . . ] U kradkiem ta jego k siążk a la ta ła po F ran cji, przecież ją w y szp ieg o w a n o , roztrząśn ion o, u znano za szk od liw ą i bluźnierczą. [ . . . ] T ym czasem w P o ls z czę (ach, za w sty d zen ie, ach , w ieczna hańbo p olsk iego k atolicyzm u !) już ci ten B elizariusz w ojażu je i w oju je, już ci go drukow ać pozw olon o i je s z cze przez g a z e ty o b w ieszczo n o 5.
Na wolność, jak ą cieszyła się w Polsce książka, narzekał stary
sarm ata w liście do M o n i t o r a :
Syn mój w W arszaw ie ta k ie księgi p ok u p ow al, k tó ry ch w ża d n y m p ań stw ie E u ro p y przedawrać p od ciężkim i karam i nie godzi się, i p rzy w ió zł szy je tu z sobą, w ielu on ym i zaraził. D ziw u ję się, że W M Pan, Mci P an ie M onitorze, w sz y stk ie praw ie lu d zi sta n y d o tk n ą w szy , sam ym ty lk o biblio- polom kraj n asz i o b y cza je n asze zarażającym p rzep u szcza sz6.
Książek, które po Polsce „wojażowały i wojowały“ o Oświecenie,
było wiele.
P o trzeb a — p isze pam iętn ik arz — b y ła pow od em do tłu m a czen ia dziel francuskich, k tó ry ch n ie ty lk o po k sięgarniach, ale i po w ielu o k o li cach kraju w id ać b y ło rozw ożon ych przez kram arzy p ro w a d zą cy ch h an d el c iek a w y ch dzieł polsk ich ów czesn ych p is a r z y 7.
K ram arze ci przybyw ali specjalnie na doroczne jarm arki. T ra
dycją nie lada służył w tej mierze Lipsk. H andel książkami n a ta r
gach lipskich już za czasów saskich zdobył sobie duży rozgłos. Spie
szyli się drukarze, aby zamówione dzieło wykończyć przed rozpo
częciem jarm arku, nic więc dziwnego, że na straganach z książkami
można było zobaczyć za każdym razem wiele atrakcyjnych no
wości.
4 К s. F lorian J a r o s z e w i c z , Stare błędy. L w ów 1771, s. 86 — 88. 5 Ib id em , s. 143.
* M o n i t o r , 1770, nr 45, s. 516.
7 A . M a g ie r , E stetyk a m ia sta stołecznego W arszaw y. R kps B ib lio tek i N arod ow ej 1210, s. 18.
59 4 H U M A N K A L K T A
Na początku Oświecenia w rękach czytelnika polskiego widać
było przeważnie książkę francuską. T. Bauch, auto r pierwszego
polskiego czasopisma obyczajowego, pisał:
P rzy ró w n y w a ją c w sz y stk ie w P o lszcz ę n ieg d y ś aż do dziś dnia w y d a n e księgi p o lsk ie do fran cu sk ich w sam ej ty lk o F ran cji w y d a n y c h , żadnej m ięd zy n im i n ie w id zę p roporcji albo przyn ajm n iej bardzo m ałą. G dzież się u n a s k u p c y h an d le k sięg a m i p o lsk im i p row ad zący zn a jd u ją , jak o np. w L ip sk u , do k tórego k u p c y k sięgam i h a n d lu ją cy dw a ra zy do roku zew sząd się zjeżd ża ją i u ta m e c z n y c h b ib lio p o ló w sw oje sk ład ają księgi. U p ew n ia m , że g d y b y u n a s ta k ie m n ó stw o k siąg coroczn ie spod p rasy w y ch o d ziło ja k o w N iem czech , w n e t b y się ta k i zn alazł, co b y n im i h a n d lo w a ł8.
.Na targ i lipskie drukow ał pierwsze czasopisma uczone Mitzler
<le Kolof i sprzedawał je za pośrednictwem miejscowych księgarzy.
T utaj właśnie uczył się on tajem nic handlu książką. Przeszczepiał
je potem do Polski.
W zór się przyjął. Michał Groll, znakom ity księgarz stanisławow
ski, założył kilka punktów sprzedaży książki w różnych ośrodkach
kraju. On też zorganizował n a wzór zagraniczny księgarnie wędrowne,
które obsługiwały jarm arki. Książki swoje wysyłał do D ubna, Mińska,
Łucka, Nowogródka, Łęcznej, Berdyczowa i in .9
P o pierwszym rozbiorze Polski zasłynęły w całym k raju kon
tra k ty dubińskie, przeniesione tu ta j ze Lwowa. Ściągały one ze
wszech stron licznych nabyw ców i h an d larzy 10. W śród rozm aitych
tow arów zwożonych n a doroczne jarm ark i nie mogło zabraknąć
książki. Michał Groll już n a wiele dni przed rozpoczęciem k o n
trak tó w ogłaszał w G a z e c i e W a r s z a w s k i e j , że „Skład Gröllow-
ßkiej księgam i w D ubnie podczas następujących k o ntraktów b ę
dzie pod nro 61 n a ulicy Szerokiej, w której prócz polskich ksią
żek tak że francuskich i w innych językach dostać m ożna będzie“ 11.
Poszczególnych autorów reklam ow ał on przy pom ocy katalogów.
Takie katalogi właśnie posłużyły nieznanem u autorow i za wzór
8 P a t r i o t a P o l s k i , 1761, czw a rtek , 24 czerw ca, k . 22, s. 165.
8 Zob. J . I. K r a s z e w s k i , P o lsk a w czasie trzech rozbiorów . W arszaw a 1902, t. 1, s. 332.
10 Oprócz k o n tr a k tó w o d b y w a ją c y c h się w sty c z n iu k sią żę M ichał L u b o m irski, w ła ściciel D u b n a , w y sta ra ł się o p rzyw ilej na tr z y d w u n ied zieln o ja r m arki, p r zy p a d a ją ce: 23 k w ietn ia , 20 lip ca i 18 października.
11 S u p lem en t nr 102 do G a z e t y W a r s z a w s k i e j z 22 gru d n ia 1781. Zob. rów nież S u p le m e n ty : 103 i 104 z 26 i 29 grudnia tegoż roku.
N IE Z N A N A S A T Y R A X V I I I W .
595
<do napisania znakom itej saty ry na urzędy Rzeczypospolitej i po
wszechnie znane wówczas osobistości.
*
S atyra p t. Regestr książek znajdujących się w księgarni dubińskiej
zachowała się w kodeksie rękopiśmiennym Ossolineum — n r4 1 9 2 /III,
s. 5 — wśród papierów pozostałych po A ugustynie Gorzeńskim,
wojewodzie poznańskim i generał-lejtnancie przy boku króla. Za
pis obejmuje 2 k a rty in folio. Kopię satyry otrzym ał Gorzeński
najwidoczniej w prezencie od któregoś z warszawskich znajomych.
A rkusz Gorzeńskiego, zgięty trzykrotnie, był noszony w kieszeni
albo w portfelu i pokazywany przyjaciołom. Świadczą o ty m
zniszczone brzegi i zbrndzone kw atery strony zewnętrznej. Na
jednym okienku arkusza dopisano później, już po rozbiorach
k raju : ,,S aty ra na osoby znane z czasów 1780 —1794“ . Generał
A ugustyn Gorzeński um arł bezdzietny. Adam Grabowski spadko
bierca jego papierów, na marginesie k a rty pierwszej dopisał: „Sa
ty ra n a rozm aitych dygnitarzy za Stanisława A ugusta“ .
B ystre spojrzenie na utw ór pozwoli nam dokładnie ustalić czas
jego powstania. W Katalogu książek Grela w Lucku padła tylko jedna
d a ta : 1782 (Mowy miane ex promptu na sejmie 1782 przez księcia
Radziwiłła). Jakkolw iek pewne utwory, np. Naruszewicza Lament
nad zniesieniem jezuitów, podpowiadają lata dużo wcześniejsze,
to jednak n a podstawie szczegółowej analizy szeregu tytułów mo
żem y stwierdzić, że satyra obsłużyła la ta 1780—1783. Dolną granicę
pow stania Katalogów wiążemy z rokiem 1780. Dla dokum entacji
tej d aty odczytujem y nazwisko J a n a Alexandrowicza, oficjała w ar
szawskiego. Na urzędzie ty m pozostawał on do roku 1780, w roku
następnym um arł. W satyrze występuje również Józef Ludwik
M athy jako biskup tanazeński. Na biskupa konsekrował go Okęcki
u W izytek w Warszawie 7 m aja 1780 r. T ytuł pod nazwiskiem Ale
xandrowicza napisano niewątpliwie przed jego śmiercią, Mathego
pasowano na autora po konsekracji.
S atyra na prym asa odnosi się do Antoniego Ostrowskiego ( W y
kład powinności biskupów czynienia dobrze swym krewnym), któ ry
um arł 26 sierpnia 1784 w Paryżu. Prym as Ostrowski wstydził się
swojego drobnoszlacheckiego pochodzenia i zapominał o pomocy
dla najbliższego rodzeństwa. Po Ostrowskim objął prymasostwo
Michał Poniatowski, który w satyrze występuje jeszcze jako biskup
płocki, choć w owym czasie dzierżył już koadiutorię krakowską.
39b
RO M AN K AjLETAPrzywołanie ty ch dwóch tytułów pozwala ustalić datę ad quem..
Dla ustalenia narodzin satyry rzeczą nieobojętną będzie spostrze
żenie, że w bibliografii brak ty tu łó w mówiących o wydarzeniach
z lat .1784 i 1785. Uwrażliwiony n a w ypadki współczesne satyryk
nie w zm iankuje np. ni słowem o śmierci prym asa, o głośnym sejmie
grodzieńskim (1784), ni o procesie Dugrumowej, k tó ry odbił się sze
rokim echem w k raju i za granicą (1785). Z powyższych rozważań
wysnuwamy oczywisty wniosek, że utw ór n arastał w latach 1780 —
1783.
S atyra, znajdująca się w kodeksie rękopiśm iennym Ossolineum
n r 559/11, została zapisana przypuszczalnie w połowie roku 1784.
K ilka stronic po niej zn ajdują się wiersze o balonach, które pow tó
rzono za G a z e t ą W a r s z a w s k ą (1784, n r 44 z dnia 2 czerwca).
K atalogi łuckie sporządziła ręka niedbałego kopisty. Odpisu
dokonywał on najwidoczniej z te k stu tru d n o czytelnego, ponieważ
niektóre w yrazy poprzekręcał aż do granic nonsensu. Poszła w ślad
za nim ręka korektora, może samego K uropatnickiego (właściciela
kodeksu), k tó ry błędy sprostował. D otyczy to odpisu pt. Regestr
ksiąg w bibliotece Grela znajdujących się w Lucku. I ta k : bezm yślny
splot głosek „niekressow ana“ poprawiono n a „interesow ana“, „Wol-
te d a “ na „W oltera“, „Sukronowskiego“ n a „Mokronowskiego“. Do
satyry Sposób utrzymania sekretu korektor dopisał nazwisko autora,
inform ując, że jest nim Maniecki, pisarz wielki koronny. Inną, ale
równie niedbałą ręką pisano Continuantur tytuły książek. Zabrakło
tu ta j korektora, k tó ry przywróciłby ty tu ł właściwy Kom edii w kilku
aktach p(rzez) Szaniawskiego. Tak jak m yśm y odczytali, brzmi on:
„Trzciopt Staranków11. J a k widać — dwa te w yrazy nie zostały
przepisane, ale odmalowane przez bezmyślnego skrybę z tek stu
dyspozycyjnego.
Katalog dubiński należy uznać dla saty ry za podstawowy. Z a
stosowany tu ta j chw yt literacki zyskał naśladowców, którzy podjęli
kontynuację utw oru. Katalog łucki w ystępuje w redakcji znacznie
poszerzonej. O statnim , zupełnie już zdegenerowanym stadium sa
ty ry jest Katalog ksiąg danych do druku w r. 1789 we Lwowie.
N a uwagę zasługuje topografia Katalogów. Pierwszy z nich
pow stał niewątpliwie w Warszawie. Sam pomysł satyry zrodził
się może n a czw artku literackim . Zdaje się tego dowodzić fak t, że
bohateram i pierwszego utw oru są przeważnie osoby z najbliższego
otoczenia królewskiego. Obok nich w ystępują znane osobistości
z prowincji wielkopolskiej i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Druga
N IE Z N A N A SA T A R A X V I I I W.
597
saty ra zmienia położenie geograficzne. Motyw wędruje z zachodu
na wschód. Szlak prowadzi przez Dubno i Łuck. Przybyw a jej ty
tułów, których autoram i jest szlachta z prowincji wschodnich Bze
czypospolitej. Indeks lwowski stanowi końcowy etap pochodu li
terackiego i obejmuje postacie z najdalej w ysuniętych kresów państw a.
Można powiedzieć, że satyra przewędrowała przez cały kraj i n arastała
pod piórem wielu autorów. To podnosi ogromnie jej wartość i zmusza
do bardziej szczegółowej analizy.
Begestry książek są ważnym dokum entem świadczącym o d y
namice literackiej epoki — wiążą one mocnym przęsłem twórczość
Monitorową z literaturą satyryczną sejmu czteroletniego. Je st to —
na ogół biorąc — jeszcze satyra obyczajowa, przynależna do okresu
sprzed roku 1780. Starą konwencję jednak przyzwyciężono tu ta j
zupełnie nowoczesnym chw ytem literackim. Zjadliwość saty ry jesz
cze wpół uśmiechnięta, jeszcze wpót łazienkowska, nie oszczędza
najpierwszych osobistości.
W ymyślone ty tu ły nie były fikcyjne, jakkolwiek odnosiły się
do książek nie napisanych. K ażdy z nich miał swój odpowiednik
we współczesnym wydarzeniu, każdy z nich miał rzeczywistego
bohatera, którego biografię próbujem y dzisiaj rekonstruow ać z p a
miętników, prasy, listów, literatury i innych źródeł współczesnych.
Pod wpływem kom entarza obraz nabiera kolorów i odzyskuje pro
porcje. Stu kilkudziesięciu ludzi ze szlacheckiego świecznika, osma-
ganych w satyrze, daje dostateczne wyobrażenie o funkcji, ja k ą
współcześnie spełnił utwór. Dla społeczeństwa, zainteresowanego
w bieżącym życiu, wystarczało hasło, aby sprowokować opowia
danie, w ystarczał ty tu ł, aby rozpętać pod nim fabułę krytycznej
dyskusji. I dlatego satyra bibliograficzna spełniła zadanie wielu
książek.
Dla historyka literatu ry Katalogi księgarskie są łatw ym do ozna
czenia etapem walki o realizm. Popatrzm y tylko na bohaterów :
sami współcześni! I problem atyka współczesna! Po wzór literacki
owego chw ytu nie sięgali autorowie do poetyki klasycznej. K ata
logi były mocnym postulatem postawionym współczesnej twórczości,
one proponowały tem atykę i wysuwały bohatera, one określały
ch arak ter nowej literatury.
Zastosowany tu ta j chw yt literacki nie zasłużył sobie n a tradycję.
Zagrzebano go na dnio archiwów. Dopiero w X X wieku odżył
011w pomyśle zupełnie oryginalnym Kazimierza Piekarskiego, Ja n a
Stanisława B ystronia, Franciszka Bielaka, Mieczysława Brahm era
5 9 8 R O M A N K A L E T A
i A leksandra B irkenm ajera, autorów sławnego Przewodnika Biblio
graficznego N r 13. Serdeczny biograf Piekarskiego, W acław Borowy,
pisze we W spom nieniu12, że w utw orze ty m ożywił on hum orem
zesztywniałe form y bibliofilstwa uchodzącego za synonim „sno
bizmu, n u dy i niepotrzebności“. Pom ysł zrobił karierę i „wyszedł —
ja k przypom ina sobie Borowy — daleko poza szranki bibliofilstwa ;
wywołał zaciekawienie szerokiej publiczności i rozszedł się w trzech
w ydaniach, niezalożnie od przeznaczonego »tylko dla współpracow
ników « bibliofilskiego “ 13.
P rze w o d n ik B ib lio g ra ficzn y N r 13 — p isze w d alszym ciągu B o ro w y —
m iał d w o ja k ie p e r sp e k ty w y . K ie d y np. p rzed staw iał w ielo stro n n o ść p i sarską R om an a D y b o sk ie g o , u śm iech ał się n ad nią, ale zarazem hołd jej sk ład ał. K rótk o m ów iąc — p u b lik a cje te m ia ły charakter n ie ty lk o k o m iczn y , a le i h u m o r y s ty c z n y 14.
Inaczej Katalogi książek. O składaniu jakiegokolwiek hołdu
nie m a t u t aj mowy. Ich charak ter „komiczny, ale i hum orystyczny“
je st nabrzm iały od wysiłku satyrycznego, od pasji dem askatorskiej.
Katalogi są dlatego ja k b y roentgenowską kliszą ukazującą odważnie
miejsca największych schorzeń w organizmie Bzeczypospolitej feu
dalnej.
Nie ukształtow ał się jeszcze ośrodek dyspozycyjny dla średnio-
szlacheckiego stronnictw a patriotycznego, dlatego w Katalogach
12 W . B o r o w y , W sp o m n ien ie. S t u d i a n a d k s i ą ż k ą p o św ięco n e p a m ięci K a zim ierza P i e k a r s k i e g o . W rocław 1950, s. 18 — 20.
13 P rze w o d n ik B ib lio g ra ficzn y. M iesięcznik dla w y d a w có w , księgarzy, an- ty k w a r z y , jak o te ż c z y ta ją c y c h i k u p u ją c y c h k siążk i. Z ałożon y w r. 1878, w y d a w a n y ob ecn ie przez N a ro d o w y I n s ty tu t B ib liograficzn y w N ieb y lcu . P o d red ak cją S zy m o n a S t a r o w o l s k i e g o . W y d a li: J . A . Z a ł u s k i , J . D . A . J a - n o c k i , M. H. J u s z y ń s k i , A . B . J o c h e r . Seria II , t . 6, z. 13. 1925 (K raków ). N a k ł. zred u k o w a n y ch pracow n ik ów u m y sło w y c h w K rakow ie. D ruk. W . L . A n c z y c a i Ski. 8°, s. od 489 — 507, 1 n lb . T rzecie w y d a n ie u k azało się p od t y tu łe m n ajbardziej sp o p u la ry zo w a n y m : T rzy n a s ty n u m er P rzew o d n ik a B ib lio
graficznego p rzeła m a n y z p o lecen ia n a czeln eg o redaktora.
14 C h a ra k tery sty czn ą recen zję o tej za b a w ie literackiej za m ieścił P r z e w o d n i k B i b l i o g r a f i c z n y X L I X . Seria II , L w ów 1926, s. 1 1 6 — 117: „W K ra k o w ie u k azał się i rozszedł ju ż po całej P o lsce N u m er 13 P rzew o d n ik a B ib lio g ra
ficznego. R zecz k w a lifik u ją ca się w łaściw ie na P r im a A p r ilis , p ła co n a je s t p o
d ob n o na w agę z ło ty c h . D o b r y żart w y k a zu je, że n ie brak u n as jeszcze lu d zi n iefra so b liw y ch o w ielk im za so b ie d ow cip u , cięto ści i ironii, p r z y ty m śm ia ły ch — p o d p rzyłb icą. I g d y b y w e so łk o w ie ci, z a m ia st p u szczan ia p o p ła tn y c h „ d a l sz y c h w y d a ń “, jęli się za ło że n ia organ u sa ty ry czn eg o h u m o ry sty czn eg o , w y p e łn ilib y z a is te d o tk liw ą lu k ę dla p u b lic y s ty k i n aszej, a ku u p u sto w i sw ojej ż y ł k i “.
N IE Z N A N A S A T Y R A X V I I I W . 599
brak określonych koncepcji politycznych. U tw ór posiada za to
w artość historycznej zapowiedzi reform, szlifuje ostrze przyszłej
k ry ty k i ustroju. Z treści tu zaw artych wybierze potem Jezierski
„niektóre w yrazy“ do — któż zaprzeczy? — „M ałej” encyklopedii
polskiej.
Nie było zapewnie przypadkiem , że bibliotekę współczesnej
saty ry polskiej umieszczono w Dubnie. T utaj uwidoczniał się jak
n a dłoni proces gnicia dotychczasowych władców: bankructw o
ich m ajątków i moralności. Tutaj odbywał się jarm ark, na którym
sprzedawano wartości dziedziczne wśród hulaszczych orgii i w yuzda
nego zepsucia. T utaj konała stara Polska. Zaobserwował to z prze
rażeniem Szpieg dubiertski, w Z a b a w a c h P r z y j e m n y c h i P o ż y
t e c z n y c h ostrzegając czytelników, że k o n trak ty są miejscem
zagłady szlacheckiego stanu posiadania15. Stąd zrodziła się regre-
sywna k ry ty k a mieszczańskich form pożyczki wekslowej, k tó ra
doprowadziła do wstecznych w ty m względzie uchwał sejmu 1780
roku. Machinacje finansowe nie ustaw ały. Widział Szpieg dubieński
na ko ntrak tach kupy złota i jego posiadaczy na drugi rok przyjeżdża
jących bez pieniędzy, szukających nowych nabywców i dzierżaw
ców n a m ajątki.
Działało prawo potioritas, przed którego skutkam i ostrzegał już
czytelników M o n i t o r a Ignacy K rasicki16 i którego pokłosie na
przykładzie Ponińskiego pokazał niezrównany malarz kontraktów
J . D. Ochocki17.
K ajetan Węgierski pisał w Liście poetyckim do księdza swojego
imiennika :
W szak t y Znasz n a szy ch p an ów , k ie d y ja d ą na k o n tra k ty . Ich dusze, ich sp osob ność, p od łość i p r z y m io ty : N a fraszki n iep otrzeb n e n iezm ierne szczodro t y ; Skąpi na dobre, p ragną przedażą honoru W esp rzeć sm u tn e o sta tk i stracon ego zbioru.
15 S zp ieg d u b iń sk i. Z a b a w y P r z y j e m n e i P o ż y t e c z n e , 1776, t . 13, s. 187. R ep ortaż ten w y szed ł też w sp ółcześn ie drukiem jak o od d zieln a broszura u lo tn a . Zob. rów nież L is t przed K o n tra k ta m i J P a n a K a p ita lic k ie g o i R espon s (r. 1786, kart 12). A u tor broszurki narzeka n a k a p ita listy czn e form y za w ie rania k on tra k tó w : „D aw n iej brał dw orek k to daw ał w orek, a teraz d zied zictw o n a b y w a się za m ia n a m i, sk ry p ta m i i niezrozum iałym i fa cjen d a m i“.
16 M o n i t o r , 1772, nr 73.
*
wo
K O M A N K A L E T AŁatwo było w D ubnie o Przypadki kontraktowe18. Zjeżdżała się
tu ta j
„cała P o lsk a“.
Zjeżdżała się — drwił Szpieg dubiński —
„straszna moc państw a pożyczać pieniędzy u chudych pachołków “.
Przyjeżdżali magnaci i drobna szlachta, bankierzy i kupcy, artyści
i kuglarze, świętoszkowie i żebracy, szarlatani, dziewki warszawskie
i złodzieje. U prawiano nam iętnie grę hazardową. Niejeden m agnat
załatwiwszy pomyślnie interesy odjeżdżał bez grosza, bo m u się
ostatniej nocy k a rta odwróciła. Dopisywała ona ojcu Ochockiego
n a ko n trak tach w roku 1780, dlatego młody D uklanek mógł się
cieszyć now ym m undurkiem .
Hulaszcze życie ściągało do D ubna młodzież szlachecką. Zdepra
wowany Ignacy Świejkowski, syn g enerała19, wyrzucony za ciemne
spraw ki z wojska, uciekł od rodziny. Ojciec poruczył n ad nim opiekę
drobnem u szlachcicowi, Dworzańskiemu, któ ry odnalazł m arno
traw nego synka n a k o n trak tach w Dubnie. Donosi o swojej roli
opiekuńczej nie bez satysfakcji jego ojcu:
J a m u re c y tu ję co sły sz ę i co m ów ią o n im , że długi robi i fortu n ę traci, że z
к
się tłu c z e i po b urdelach d o k azu je, że h u la, traci, m ar n otraw i, a ty m sa m y m ojca gn iew a, fam ilią w sty d z i, że n ie m a p u n k tu honoru i n iesła w ą , i ro zp u stą się k ala, że od N arod ow ego Z grom adzenia fran cu sk iego zarw ał ch o ro b y i M erkuriuszem się tru je, nareszcie skali- czeje i m arnie zgin ie, że to teraz n ie ta k ie są k . . . . , jak ie za n a szy ch ojców b y w a ły , teraz ty lk o , co zgn iło, to dają i zarażają, a p ien ięd zy p ozb aw iają. N a to w sz y stk o o d p ow iad a, że to n iep raw d a, sam e są u d a n ia i zap ew n ia, że b y le go ojciec o d d a ł do reg im en tu , to o b a czy , że to b y ła n iepraw da, ale in aczej n ie chce ty lk o n a oficera.Wzruszyło się serce przywiązanego sługi, toteż w dalszym ciągu
listu od funkcji oskarżyciela przechodzi do roli obrońcy:
Może te ż to i n ie w sz y stk o p raw d a, co n a niego g a d a ją ; teraz к ----są zazd rosn e, jed n a n a drugie g a d a i ch oć człek niewdnny, to go sobie p rzy w ła szcza ją ; i n a m n ie d o sy ć h ałasu b eczk i lu b elsk ie n arob iły, a sam 18 A rty k u ł p o d ty m ty tu łe m , o p isu ją c y o sta tn ie k o n tr a k ty w e L w ow ie, u m ieściły Z a b a w y P r z y j e m n e i P o ż y t e c z n e , 1775, t. 11, s. 158 — 160. M o rał jego ta k i: S p o k o jn y sp o só b zarab ian ia n a ży cie n a jlep szy , „pew niejsza z a w sz e in tra ta z ziem i niż z lu d z i“. Z ty c h sa m y ch p o zy cji p isa n y je s t św ietn y w iersz p t. K o n tr a k ty lw ow skie (R k p s A kad. 615, s. 526).
19 Z abaw ną h isto ry jk ę op o w ia d a o nim M agier (o p . cit., s. 10 c) : „ D elb en e, d e n ty s ta w arszaw sk i, W ło ch w p o d e sz ły m w iek u , m iał p ięk n ą żo n ę; m łod y ta k o ż i św ieży sta ro ścic Ś w iejk o w sk i u niej często p rzeb y w a ł; lecz g d y n ie s p o d z ia n ie d e n ty s ta w raca do dom u i za sta je p an icza, w m n iem an iu , że cierpi na z ę b y , k aże m u u sią ść na k rześle i sta ro ścic rad n ie rad daje sobie ząb w y rw a ć
N IE Z N A N A S A T Y R A X V I I I W. 601
to JM P D ob r [odziej] w iesz, jak niesłu szn ie u cierpiałem i ty lk o o jed n ę zaczep iłem nogą, a 50 o n y ch na m nie le c ia ło ...
List nosi datę 3 sierpnia 1790 roku, ale jest typow y dla oby
czajów całej epoki. Użyczmy więc jeszcze na chwilę k a rty osiemnasto
wiecznemu Paskowi i przeczytajm y fragm ent listu pisanego w dwa
miesiące później:
Z panem Ig n a cy m w id ziałem się, k tó r y jest d o tą d słab y, febra jeszcze n ie je s t w yp row ad zon a. J m ć L ernet zaczął kurację, a od jeżd żając z o sta w ił go op iece i kuracji J m ć P an a P ip a n a , n ow ego tu i rów nie dobrego dok tora. D o k to ro w ie pow iad ają, że oprócz feb ry je s t druga ja k a ś k a w a lerska choroba, która p o sw oim z A m eryk i ruszeniu do E u ro p y , w s tą p iw szy do F rancji i tam zn aczn ą z o sta w iw szy sw oją fa m ilią , p rzyb yła przez W ło ch y i n iem ieck ie kraje do W arszaw y, od w ied za on a tu i D ubno, a le dotąd po w iosk ach a n i w Z łotow ie, an i w M ikulinie n ie b y w a ła ; nie w iem , jeżeli k ie d y mój sy n n ie zaprosi onej p od R ów ne, ta k ja k drudzy p o d Ł a b u ń 20.
Im prezom rozrywkowym w Dubnie przewodzili magnaci, przede
wszystkim zaś książę Marcin Lubomirski, k tó ry urządził tu ta j
redutę i te a tr; przed oczami publiczności występowali najlepsi
artyści stołeczni i zagraniczni. Była to w artka woda n a młyn g ra
barza jego m ajątku, Adama Ponińskiego, bo wyszukane rozrywki
przyw abiały do D ubna bogaczy, z których osławiony in try g an t
i oszust ciągnął duże zysk i21.
W latach przez nas omawianych książę Marcin Lubomirski
stał u szczytu sławy i nad przepaścią ruiny m ajątkow ej. N ikt ta k
ja k on nie potrafił organizować rozrywki publicznej. Urządzane
przez niego bale maskowe zyskały sobie szczególne wzięcie, dopusz
czały bowiem do udziału w ta ń cu ludzi bez względu na pochodzenie.
Pom ysły jego uwiecznili literaci pierwszej klasy: Węgierski i Trem
becki. Pisali o nim również poeci anonimowi, wielbiła publiczność
stołeczna. Książę Marcin trw ale zapisał się w życiu ówczesnej W ar
szawy. Szarpany przez wierzycieli (wydrukowana ich lista objęła
setki nazw isk)22, nie skąpił w dalszym ciągu w ydatków na te a tr
20 A rchiw um Ś w iejk ow sk ich . R kps Ossol. 1997/1, k. 306 — 307 i 312. 21 O u d ziale M. L ubom irskiego w k o n tra k ta ch i o jego zw iązk ach z P o- n iń sk im p a trz: W . C h o m ę t o w s k i , P rzyg o d y księcia M arcin a L ubom irskiego . W arszaw a 1888, s. 181 i n. O P on iń sk im w D u b n ie p isze O c h o c k i , op. cit., s. 70 i n.
22 w roku 1781 Marcin L u bom irski ogłosił w y ja zd za granicę. W zw iązk u z ty m zw racał się do w ierzycieli o zgłaszan ie p o d p isa n y ch przez n iego w ek sli ( G a z e t a W a r s z a w s k a 1781, S u plem en t nr 17 z 28 lutego). R egestr w ierzycieli z o sta ł o g ło szo n y dw a la ta p óźn iej przez sąd w arszaw ski.
602 R O M A N K A L E T A
i m askarady. W Katalogu saty r zajął on najwięcej miejsca; przypi
sano m u aż pięć książek: Wynalazek podwyższenia fa m ilii, M yśli nad
rozwodami i krytyka onyehże, O łatwości i potrzebie rozwodu, Uczciwy
rozbójnik, Sposób dawania balów bez kosztu.
Jn ż po przeczytaniu na pół zbeletryzowanej książki Chomę-
towskiego odgadniemy, na czym polegała ironia tytułów , szczególnie
pierwszego z nich. Jerzy Marcin Lubomirski, jedyny dziedzic ko
losalnej fortuny, zaprzepaścił ją z kretesem. Życie prowadził aw an
turnicze. W młodości swojej został aresztowany przez ojca i odsia
dywał paruletnie więzienie w Mągaczu na Węgrzech za karę, że porwał
(„uczciwy rozbójnik“ ) Annę W yleżyńską, pannę z niskich progów
i ogłosił z nią związek małżeński. W więzieniu serce jego zaczęło
stukać w innym kierunku. Poznał Annę Hadikównę, córkę austriac
kiego feldm arszałka, k tó ra została później jego żoną. Związek ten
usiłowali w ykorzystać dla swoich celów konfederaci barscy, do których
młody m agnat chętnie przystał. Zaledwie parę la t małżonkowie
żyli w przyjaźni, przyszły z kolei la ta zdrad małżeńskich Marcina
i nieporozumień rodzinnych. N astąpił przewlekły proces rozwodowy.
Echa jego odbiły się w prasie. W roku 1781 za pomocą G a z e t y
W a r s z a w s k i e j zwracał się książę Marcin z prośbą do byłych
swoich sług, ab y za przyzw oitą nagrodą stanęli przed konsystorzem
jako świadkow ie23. Sprawa ciągnęła się do czerwca roku n astęp
nego. Zakończono ją wreszcie pod naciskiem króla. Węzeł m ałżeń
ski przeciął Naruszewicz, k tó ry z tej zasługi zdawał relację S tanisła
wowi Augustowi w liście z dnia 14 czerwca 1782 r .:
D o p ełn iłem -woli W K M ci. D ek ret r o zw o d o w y dla k s. k s. L u b om irsk ich ju ż je s t p r z eczy ta n y i p u b lik o w a n y z sa ty sfa k c ją stron obojga. N ie sp ie szy łem się z nim aż do dnia d zisiejszeg o , p ó k ib y się stro n y w p reten sjach n ie u sp o k o iły , n ie ch cąc p o d a w a ć m ego d ekretu n a k r y ty k ę i dalsze do R zy m u a p ela cje, a stą d k łó tn ie i n iech ęci. C zekam P a ń sk ich rozk azów , ab ym w k a ż dej o k o liczn o ści p o k a za ł, ja k słod k o je s t słu ż y ć M onarsze d o b r o c z y n n e m u 24. 23 O głaszał za tem k s. Ł u sk in a : „P o d a je się do w ia d o m o ści, iż g d y przez p o zw y z N u n c ja tu r y w y d a n e k sią żę J m ć J e r z y Marcin L u b om irsk i g en erał le jtn a n t sp raw ę in ten to w a n eg o rozw od u do te jż e N u n c ja tu r y w y w o ła ł, a do tej p o trzeb n e m u o so b y na św ia d k i ja k o to : J P a n i M arcinkiew iczow a, k tó ra zo sta w a ła w słu żb ie u te g o ż k sięcia J m c i, a teraz n ie w iad om o g d zie je s t; ta k że J ó z e f W y g a n o w sk i, k tó r y rów nie słu ż y ł u dw oru teg o ż k sięcia J m ci i o d p ra w iw szy się n ie w ia d o m o , gd zie b y się zn a jd o w a ł [ . . . ] O św iadcza się oraz ty m z b ieg ły m ja k o to J P P e n te łs k ie j, kap ralow i M aca, P a w ło w i h a jd u k o w i i J a k u b o w i lo k a jo w i, iż za p o p ełn io n y u ciecz k i p o stę p e k żadnej c z y n ić do nich n ie b ęd zie p r e te n s ji[ . . . ] ( G a z e t a W a r s z a w s k a , 1781. S u p lem en in x 91 z 4 listop ad a),.
N I E Z N A N A S A T Y R A X V I I I W. 605
W ï. 1784 książę jest jeszcze w Warszawie, jeszcze bawi stolicę,
jeszcze z bankierem K abrytem organizuje sławny Foksal. Po b an
kructw ie wyjeżdża za granicę. Do Warszawy zawitał z powrotem
w początkach sejmu czteroletniego. Z potężnego ongiś m agnata
był już zupełnie rozbitym feudalem. Ше przeszkadzało m u to b rać
udziału w agitacji politycznej. Pewnego razu w jednym z ogrodów
warszawskich mówił z patosem teatralnym , łzawymi * naokół spo
glądając oczyma:
Straciłem sw ój m a ją tek . N ie żału ję go. B o ju ż się nie w róci. L ecz, o!,, g d y b y m b y ł w p op rzed n iczym stan ie! w szy stk o b y m teraz od d ał z n a j w ięk szą ch ęcią n a ratunek ukochanej o jczy zn y m ojej. N ie żału ję m oich p op rzed n iczych bogactw teraz ty lk o d latego, że ju ż n ie m ogę b y ć ta k , ja k b y m b y ć ch ciał, u ż y te c z n y m k r a jo w i25.
W życiu W arszawy nie odegrał już wówczas książę Marcin żadnej
roli. Z fortim ą nie dopisało m u szczęście małżeńskie. Rozszedł się z d ru
gą, a raczej trzecią swoją żoną, H onoratą Stępkowską, zasługiwał więc
na satyryczne autorstwo książki O łatwości i potrzebie rozwodu.
Sprawy rozwodowe zaprzątały sądy konsystorskie już za cza
sów saskich i — ja k pisze pobożny ksiądz Pstrokoński — „substan
cje szlacheckie niszczyły, świętokradztwa w sakram ent małżeński
wprowadzały i drogę bitą do piekielnego potępienia torowały, a to
z tej samej i jedynej przyczyny bezecnych i skażonych k o b iet“ ae.
W Katalogu kry ty k ę rozwodów przeprowadzono uderzając w kon-
systorz warszawski. Odę przeciwko rozwodom kazano wyśpiewać
Janow i Alojzemu Alexandrowiczowi, który w latach 1773—1780
był oficjałem warszawskim. Ksiądz oficjał był nie lada specjalistą
od spraw rozwodowych i robił na nich wielki m ajątek. £Tie różnił
się on w zachłanności na grosz publiczny od biskupa Młodziejow-
skiego, kanclerza wielkiego koronnego, którego był praw ą ręką.
R ację zasadniczą, k tó ra decydowała o udzieleniu rozwodu,,
ujaw nia A ncuta w wierszu N ie masz zgody :
P a n , sąd ząc ślu b m ałżeński za obrządek letk i, R zu ca żonę dla jednej z tea tru k ok ietk i, P a n i, że jej żal m ęża, p rzeto za w sp óln ik a B rać m ałżeń sk ich dobiera W łoch a lub A n glik a,
26 W . I. M a r e w i c z , P ro je k t n ie u skuteczniony prozą i w ierszem . W arszaw a 1788, s. 123.
*® K s. P s t r o k o ń s k i , P a m ię tn ik i. O b r a z y P o l a k ó w i P o l s k i X V I I I wu W rocław 1844, t. 19, s. 47.
60 4 K O M A N K A L E T A
In n a, że się jej te g o , co drugim , nie g o d zi
W p a d łszy w św ię ty k o n sy sto rz, z m ężem się rozw od zi, B o się d ziś za p ien ią d ze ła tw o rozw ód d a je:
M ają g o szew cy , k raw cy, h a jd u c y , lok aje.
M erkury, w ędrujący po Polsce w poszukiwaniu dobrych oby
czajów:
S zu k ał te ż w sąd zie ś w ię ty m k o n sy sto rzu z g o d y , Skąd je d n ą cen ą d a ją ślu b y i rozw od y,
Skąd grzech ó w o d p u szczen ie, sk ąd b ło g o sła w ień stw a , Skąd id ą w ieczn e kary i św ięte p rzek lęstw a,
Skąd się są d b osk i lu d zio m przed śm iercią p rzyśp iesza, L ecz p o strzeg ł, że tu św iętą zg o d ę zło tk o m ie s z a 27.
Duchowieństwo zostało w Katalogach zaatakow ane szczególnie
silnie. U padek obyczajów zaznaczył się przede wszystkim na wyż
szych szczeblach drabiny personalnej kościoła katolickiego. W yno
tu jm y kilka tytułów z naszego utw oru:
jR ozm yślanie o w zgardzie św ia ta , przez ks. P rzed w o jew sk ieg o ; Teologia dogm atyczn a, przez k s. ks. bon ifratrów w arszaw sk ich . P r z y k ła d stan u duchownego, przez G iedroycia, b isk u p a żm u d zk iego. K o n tra w e rsje zb ija ją ce zdan ie u trzym u ją cych 'potrzebą zn ie sie n ia celibatu w śród duchownych, przez M iask ow sk iego, p rob oszcza k a p itu ły p o zn a ń sk iej, Skrom ność k a p ła ń sk a w o d zien iu i postępkach, przez k sięd za W rzeszcza.
P ogodzen ie stan u duchownego z m a łżeń sk im , przez k sięcia P o n ia to w sk ieg o ,
b isk u p a p łock iego.
O brona m łodych rozw ódek, p rzez k sięd za S ta d n ick ieg o , rek tora k o n w ik tu
p ija rsk ieg o .
W zór czystości i obyczajów , przez k sięd za G urow skiego.
W ykaz powyższy popierają liczne świadectwa literackie, dowo
dzące niedwuznacznie, że im wyżej stał jakiś duchowny na szczeblu
hierarchii kościelnej, ty m bardziej ulegał rozpuście. Obliczono, że
tylko czterech biskupów polskich nie doświadczało współcześnie
przygód romansowych. B rak wśród nich Naruszewicza i K rasic
kiego. K rasicki, najbardziej dyskretny w ty ch sprawach, został
w y kryty przez saty ry ka już n a początku kariery biskupiej jako
„gładysz gładkich sentym entów “ 28. Anonimowy au to r wiersza
O kandydatach na prymasostwo po Lubieńskim■
pisał: „D am y pięk
27 E k p s B ib l. K U L 403, s. 129.
28 P . C h m i e l o w s k i , C h arakterystyka Ignacego K ra sick ieg o . N iw a , 1897,
N I E Z N A N A S A T Y R A X V I I I W. 601
ność i układność w Krasickim uznały“ 29. Inny satyryk z tego sa
mego kręgu scharakteryzował go dosadniej:
T en n o w o m o d n y g a la n t m szy n ig d y nie m iew a, A le ty lk o z dam am i sursum corda śp ie w a 30.
W Katalogu Krasicki został autorem opery p t. : Pasterka. Wbrew
opiniom dotąd przytoczonym wnosimy, że ten sugestywny ty tu ł
dotyczy raczej zagadnienia literackiego. Księcia Biskupa W arm iń
skiego uczyniono tu ta j autorem dworskiej albo pseudosentymen-
talnej, jak chce J a n K ott, sielanki, której on nigdy nie upraw iał
i był jej wielokrotnym przeciwnikiem. Przypom nijm y k rytykę
nowego kierunku w Żonie modnej:
N iech b ęd ą z cy p ry só w gaiczki,
M ruczące po k a m y czk a ch gd zien iegd zie stru m y czk i, T u kiosk, a tu m eczecik , holenderskie w an n y, Tu dom ek p u steln ik a , tam kościół D y a n n y — W szy stk o jak od niech cen ia, ja k b y od igraszk i: B elw ed erek m aleń k i, k lateczk i n a p taszk i, A tu słow ik m iłośn ie szczebioce do ucha, Syn ogarlica jęczy , a gołąbek grucha; A ja sob ie rozm yślam p om ięd zy cy p ry sy N a d n ieszczęściem P a m eli albo H elo isy ...
Konsekwentny racjonalista nie mógł się pogodzić z manierą
'Czułości, w dodatku stylizowanej. Dowodem Przestroga młodemu:
Skacz ze sk a ły , w m iłosn ych p ętach n iew oln ik u ! A lbo sia d łszy w za m y sła ch p rzy k rętym stru m yk u , G adaj z echem p ła czą cy m na p łon n e n ad zieje; T w oja F ilis ty m cza sem z głupiego się śm ieje. N ie m asz teg o w rom ansach, ale je s t na jaw ie.
Lecz całą obłudę magnackiej sielanki odkrył wielki poeta dopiero
w pryw atnym i jak zwykle uśmiechniętym liście pisanym do swo
jego przyjaciela pruskiego Lehndorffa:
N ’e te s v o u s p as m on cher C om te du nom bre de ces faiseurs d ’id y lle s , qui en flen t leurs C halum eux dans un boudoir. E t se rep aissan t en id ée des p laisirs de la v ie C ham pêtre, se m ocq u en t to u t b as de ce q u ’il p récon isen t a v e c em p h ase. J e n e le crois pas, m ais ne m ’induisez p a s en te n ta tio n * 1. 29 R kps O ssol. 2448/11, s. 21.
90 R k p s A k ad . 1141/1, s. 1 6 0 — 104.
81 „Czy w y p a d k iem nie n a leży sz P a n , drogi H rabio, do o w y ch tw ó r có w id y lli, k tó rzy po buduarach dm uchają w fujarki, a napaw ając się m yślą o p rzyjem n ościach sielskiego życia kpią sobie w duchu z tego, co z em fazą
606 R O M A N K A L E T A
Jak o Przykład stanu duchownego podano w Katalogu biskupa-
żmudzkiego Giedroycia, którem u poeta jeszcze w roku 1767 przypisał
dowcipny dwuwiersz:
N ie p a m ię ta k siąd z G iedroyć, iż w tej ru b rycelli N ie m asz, ż e b y biskupi dam y k o ch a ć m ie li32.
N ajm niej ukryw ał się ze swoim postępowaniem Naruszewicz,
autor świetnej ody Dwudziestówka33, której cytować nie sposób,
i szeregu innych utworów swawolnych. Biskup Łętowski pisze we
Wspomnieniach: „Głośne były zaprosiny prym asa [Podoskiego]
param i do Łowicza, a swoję [kochankę] chował sobie w pałacu.
Rybiński, biskup kujaw ski i Naruszewicz biskup łucki, mieli po s ta
rościnie w d o m u“ 34. Węgierski księdzu, swojemu imiennikowi, s ta
wiając za wzór Naruszewicza, ukazyw ał drogę do aw ansu kościel
nego :
S tań się jak iej p ięk n o ści d u szn ym d yrek torem , A lb o jeśli się sądzisz jeszcze nader trw a ły m , Staraj się w d zięk om jak im p od ob ać zd a w n ia ły m . C ięższa tro ch ę pow in n ość, przyk rzejsza je st praca, L ecz się rzucone ziarnko sto k ro tn ie pow raca — W k rótce zm ien isz w fio le t czarną rew erendę, P orzu cisz d la b isk u p stw a ub ogą p r e b e n d ę 35.
Tenże poeta odniósł do Naruszewicza również uszczypliwą
strofę :
J e ślić dobrze B y ło w bobrze B iesia d o w a ć w zak on ie,
W sty d p oecie W fiolecie
W cudzej k och ać się żon ie.
Znaną powszechnie kochanką Naruszewicza była pani R ybińska,,
żona Antoniego, kasztelana owruckiego. B yła ona właścicielką wsi
w ielb ią. L u b o n ie w ierzę, a b y ta k b y ło , ale n ie w ó d ź m nie n a p o k u sz e n ie “. L ist z dnia 26 m arca 1778. A u to g ra f zn a jd o w a ł się w A rch. L ehndorffów w S zty n o rcie. T e k st n in ie jsz y op arto n a od p isie L . B ern ack iego w rk p sie O ssol. 7063/11.32 E k p s A k ad . 114 1 /1 , s. 1 6 0 - 1 6 4 . 33 R kps J a g iell. 4 /1 9 2 4 , s. 361.
34 L . Ł ę t o w s k i , W sp o m n ie n ia p a m ię tn ik a rsk ie . W rocław 1952, s. 85. 35 K siądz W ęgierski k o rzy sta ł z rad y u ta len to w a n eg o krew n iak a, sk o r e w lw ow sk im K a ta lo g u sa ty r, p o zb a w io n y m już zu p ełn ie d ow cip u , u c z y n io n a go autorem k siążk i p t. N ie n a w iść kobit, k sią d z pobożny (przez W ę g i e r s k i e g o ^ p ro b o szcza b u cza ck ieg o ).
N I E Z N A N A S A T Y R A X V I I I W. 607
K arni ewek pod Pułtuskiem . Niedaleko miał tu Naruszewicz z W ar
szawy. Zresztą R ybińscy posiadali swoją posesję przy ul. Grzybow
skiej pod nrem 1035 i tu ta j poeta bywał najczęstszym gościem.
O statni ślad związku Naruszewicza z R ybińską spotykam y w liście
do króla z dnia 3 marca 1795 (Archiwum Królestwa Polskiego,
n r 355), w któ ry m biskup kujawski proteguje kasztelanową przed
zarządzeniem sekwestru jej dóbr. Najciekawsze wspomnienie o N aru
szewiczu i jego kochance pozostawił nam Seweryn B ukar (Pamięt
n ik i. Drezno 1871, s. 165):
Z n ałem w W arszaw ie k a sztela n o w ą jed n ę, której n ie w y m ien ia m ; bo ch oć daw no zgasła, ale sąd zę, że w naszej prow incji musi ród jej lic z n y b y ć jeszcze. T a k a sztela n o w a b yła m łoda, tłu sta , b iała, czerw ona i w esoła, ale o p rzy m io ty m oralne n ie p y ta j. U n ó g te d y tej piękności nasz u czon y b isk u p sk ład ał nieraz sw oję lu tn ię, jak H erkules u n ó g O m falii m aczugę sw o ję. Gdy k toś z p od u fałych jego w yraził mu sw oje zd ziw ien ie, jak m ógł przyw iązać się do tak głupiej k o b ie ty , on od pow iedział: „W łaśn ie też d latego lu b ię ją, że g łu p ia, bo m ię jej g łu p stw a śm ieszą; g d y ja chcę rozu m n ie zab aw ić się, id ę do m ego g a b in etu , a ta m z k siążk ą i piórem c z a s p rzep ęd zam ” .
Naruszewicza też dotyczy zabawna historyjka z obiadu czw artko
wego. Stanisław August podał pewnego razu myśl, aby język nasz
■oczyścić z obcych wyrazów. Biskup — siedząc opodal króla, a n a
przeciw księdza Wyrwicza — rzeki:
M nóstw o cu d zoziem sk ich w yrazów k a leczy nasz języ k , a ła tw o b y je b y ło sp o lszczy ć; na p rzyk ład P o la cy co ta k rychło um ieją opróżniać b u te lk i, dotąd n ie p rzek ształcili w yrazu „ tr y b u sz o n “. J a b y m go sp o lsz c z y ł i nazw ał „ w y rw iczem “. W szy scy się śm iać p oczęli. W yrw icz p o czer w ien ia w szy zarepliko w ał : „A ja b y m »k « sp o lszczy ł na »naruszew i-czów ny« ” 3e.
Naruszewicz, „poczciwy N aruch” —jak go zwykł nazywać S tani
sław A u gu st—nie był wśród ówczesnego duchowieństwa w yjątkiem .
33 R k p s O ssol. 9 7 5 5 /1 , s. 9. Ju lian B a r t o s z e w i c z , k tó ry o scen ie tej w zm ia n k u je w a rty k u le K o śció ł św . A n d rzeja i kanoniczki w W arszaw ie
( B i b l i o t e k a W a r s z a w s k a , 1850, t. 1, s. 505), robi z W yrw icza p o tu l n ego baran k a dow od ząc, że za czep io n y przez N aru szew icza „k siąd z o p a t lieb-dow ski n ie rozgn iew ał się, a śm iał się rów nie z in n ym i i rów nie ja k ta m ci serd eczn ie” . W iem y w szak że z d ziejów w alki W yrw icza z P io trem Ś w itk ow - skim , że księdzu o p a to w i nie zb y w a ło na żółci. N ie dow ierzam y też B a r to szew iczow i p od ob n ie jak F . M. S o b i e s z c z a ń s k i , k tó ry zak w estion ow ał w iele in n y ch jego w y w o d ó w . (D o p ełn ien ia i p o p ra w k i do p ierw szej części roz
p r a w y p . J u łia n a B artoszew icza p o d tytułem „ K o śció ł św . A n d rze ja w W a rsza w ie” . B i b l i o t e k a W a r s z a w s k a , 1850, t. 2, s. 91).
K O M A N K A L E T A
Jego winą chyba, że praw celibatu nie przestrzegał wierniej o d
innych. Ale takie to były czasy. W spomina je nie bez potępienia
Franciszek K arpiński (Pamiętniki. Poznań 1844, s. 88):
K się ż a p o w ięk szej części ze p su c i, p su li razem lu d so b ie p o w ierzo n y , a n a c z e ln ic y ich , b isk u p i, p u b liczn ie trzy m a ją c n a ło żn ice ośm ielali n iż szy ch , a ż e b y szli ta k ą ż sam ą, sło d k ą w p raw d zie, ale n a jb ru d n iejszą drogą.
N ajbardziej bezwzględnie rozwiązłość duchowieństwa obnażył
Jasiński w Sprzeczkach i w K westarzu37. Nie był on jednak pod ty m
względem poetą odosobnionym. Dość przypomnieć np. takiego
Jak sę Bykowskiego, k tó ry w roku 1787 wydrukował przerobiony
jadowicie z P ope’a wiersz pt. Szczęśliwe życie proboszcza w p a ra fii33.
W okresie sejmu czteroletniego, kiedy k ry ty k a duchowieństwa
nabierze siły politycznej, ulegną dem askatorskiej powinności i inni
poeci. Oto au to r świetnej broszury menipejskiej p t. Władysław
Laskonogi w kłada w u sta przywołanego zza grobu Węgierskiego
skargę n a to, że u księdza p rała ta:
P s y i cugi, i k a rety , I o lch estra, i b a le ty , D om w sp a n ia le m eb low an y G dzie od z ło ta śk ln ią się ścian y, Sześciu w galon ach lok ai, P ełn o p ok ojow ej zgrai. B a lik u k sięd za o p a ta T łu m em p rzy ja ció ł i g ości, K ied y ty m c z a se m b rat ła ta , N ę d z n y szla ch cic z d zia tw ą pości. Z ostał sęd zią z k a p itu łyD la za słu g i do in fu ły : N o w e h u lk i, n o w e z b y tk i, Będą ta m i . . . t e ...
Z ająk n ął się W ęgiersk i, p rzez skrom ność n ie ch cąc d om ów ić w iersza; ale W ła d y sła w , k tó r y zaw sze ż y w y m i p r z y to m n y m u m y słem słu ch ał p o w ieści filo z o fa -p o e ty , p o ch w y cił: „ P e w n ie k o b itk i? “39
A tak był przeprowadzony z pozycji średnioszlacheckich i do
wodził wyraźnie wewnętrznej sprzeczności rozłamującej klasę
pa-37 Zob. J . K e l e r a , P o e zja J a k u b a J a siń sk ieg o . W rocław 1952, s. 82 i 120. 38 I. J . B y k o w s k i , W ieczory w iejsk ie. W arszaw a 1787.39 W ła d ysła w L askon ogi. R ok 1206 dziejów n arodu polskiego. U łom ek h is to
N I E Z N A N A S A T Y R A X V I I I W.
6 0 9
uującą. Tendencjom epoki uległ naw et zawzięty penegifysta40,.
wierszorób Mokki. Przeczytajm y jedną strofę wiersza H asło:
M ężom rogi zaszczep iać, dla grosza się m odlić, N a d to się czasem p u szy ć, czasem nad to p od lić, N a n iep rzy sto jn e brednie obracać d u k a ty — M ieli to i m ieć b ędą za hasło p r a ła ty 41.
Przywołanej tu ta j dokum entacji literackiej dopełnia anoni
mowy wiersz O biskupach i duchowieństwie. Jego autor dowodzi
z ironią, że:
polskim b isk u p om p o trzeb a N ie koron y m ęczeńskiej lub niebieskiej ch w a ły , L ecz o w ieczek , co m ają gors p o w a b n y , b ia ł y ... Przyszło z czasem do tego, że to n ie now ina W idzieć k siężą córeczkę, alboli też s y n a . . .
Właśnie satyryk odwiedził ochronkę prowadzoną przez starszą
Madam. Posłuchajm y w końcowym fragmencie wyjaśnień rozlew
nej kierowniczki:
Ten ch łop aczek m aluśki, co ku m nie p rzym yk a, J e st sy n em koch an ego księdza kanonika. Ten w y ż sz y ch łop iec w ejrzenia m iłego, K siędza dziek an a ż y w y obraz, o jca sw ego. A nulka — patrz aj w n y pan — co przy o k n ie stoi, K siędza k u sto sza , ojca sw ego, z b y t się b oi. W ład ysław ek m aleńki p a trzy n a wn p ana, P raw da, że u b ogiego jest sy n em plebana, A le go m ocno za to bisk u p ow ie w inią, Że go p leb an ze sw oją sp łod ził gosp od yn ią.
40 M arcin M o l s k i p isa ł w iersze sław iące k o n sty tu c ję 3 m aja, późn iej w y ch w alał zd rajców (K aczyń sk iego), p o tem P ru sak ów i zn ow u ż N ap oleon a. N a p o czą tk u X I X w iek u rzucono o nim wdersze:
J a k ik o lw iek jest los P o lsk i, Zaw sze w iersze p isze M olski.
P isze do N iem ców , F ran cu zów , M oskali — I w sz y stk ic h c h w a li. . .
To sam o p o tw ierd ził in n y sa ty r y k :
Id zie M olski, w ręku oda D la C hrystusa, dla H eroda, A za p asem w ierszy tr z y sta D la przyszłego a n ty ch ry sta .
41 R k p s Ossol. 534 5 /1 , s. 121. W iersza te g o brak w d ziew iętn a sto w iecz n y m w y d a n iu P is m M o l s k i e g o , zeb ran ych przez R a d l i ń s k i e g o (W arszaw a
•610 R O M A N K A L E T A
Wiersz swój zakończył poeta dygresją:
G dy ta k o w e ta m a d a m w io d ła p o ch o d zen ieT y ch d zia tek , co z d u ch o w n y ch m ają sw e rod zen ie, R zek łem : „ K ied y ten św ię ty rodzaj się rozp len i, To się szla ch cic z n ie w ia stą św ieck ą n ie o ż e n i“48.
Obok rozwiązłości Katalog piętnuje inne grzechy duchowieństwa:
-oszustwo i pijaństw o. Z oszustwTa słynął au to r Satyry o szulerstwie,
biskup wileński Ignacy Massalski. D otrzym yw ał m u niejednokrotnie
tow arzystw a przy k artach Trembecki, k tóry w jednym z listów
do gospodarza swojego B runeta pisał: „Nie wierzę, aby ktokolwiek
lepiej grał ode mnie, mogę więc wygrywać sumy, byle mnie nie
oszukiw ano“. M istrza w k artach ograł Massalski. W Regestrach dłu
gów poety przez parę la t figuruje nazwisko biskupa wileńskiego
ja k o wierzyciela kilkuset dukatów . Nie była to pozycja odosobniona.
D o tknięty do żywego obyczajam i warszawskich wielmożów, pisał
Tiem becki w dalszym ciągu: „Miasto to jest pełne oszustów, a wielcy
panowie oszukują jeszcze lepiej od prostaków. N abrano mię kilka
krotnie i składam dzięki niebu, że porzuciłem grę, zanim stałem
się h u ltajem “ 43.
Za pijaństw o i związane z nim saskie trad y cje głupoty i nie
róbstw a w ychłostał mnichów w Monachomaehii Krasicki. Katalog
w ytknął imiennie za ten grzech księdza hrabiego Melchiora Gu-
rowskiego, kanonika krakowskiego i poznańskiego, proboszcza gnieź
nieńskiego44 (O szkodliwych skutkach pochodzących z pijaństwa), tego
samego, którem u w innym miejscu zarzucono rozwiązłość seksualną.
Obok niego wypisujem y nazwisko Stanisław a Podkańskiego, opata
sulejowskiego (Złe skutki pochodzące z pijaństwa). Ogólnie wymie
niono również zakon bernardynów („ P ija k“, komedia grana u oo. ber
nardynów).
48 R k p s B ib lio te k i J a g ie ll. 3736, s. 318. W k o d ek sie ręk o p iśm ien n y m B ib lio te k i K órnickiej (5 2 1 ) w iersz ten zn a jd o w a ł się m ięd zy u tw oram i z czasu sejm u cztero letn ieg o . B y ć m oże, że p o w sta ł on w czasie w alki o o p o d a tk o w a n ie d u c h o w ie ń stw a . W zb iorze kórnickim za ch o w a ły się ty lk o cztery p o czą tk o w e w iersze tej sa ty r y (s. 28), dalsza k arta w k od ek sie (s. 29 — 30) z o sta ła w y d a rta ręką n iezn a n eg o c z y te ln ik a . J e s t to jed en z liczn y ch p rzy k ła d ó w in geren cji reak cyjn ej cen zu ry w n a szy ch arch iw ach .
43 R eg estr dłu gów z rkpsu B ib l. C zart. 847 op u b lik o w a ł J . K o t t (S. T r e m b e c k i , P ib m a w szy stk ie . W arszaw a 1953, t. 1, s. X X ) .
44 Zob. J . K o r y t k o w s k i , P ra ła c i i k an on icy katedry m etropolitaln ej g n ieź