Pietro Gazzola
Studium warunków i problemów
środowiska w ośrodkach
zabytkowych
Ochrona Zabytków 29/1 (112), 3-8AR T Y K U L Y
PIETRO GAZZOLA
ŚRODOWISKA
STUDIUM WARUNKÓW I PROBLEMÓW
W OŚRODKACH ZABYTKOWYCH
1. R ozpatrując los zabytkow ych m iast i wsi całego św iata w ostatnich kilkudziesięciu la tach, k o n sta tu je m y wszędzie tę samą sm utną rzeczywistość. Różnice leżą jedynie w in ten sywności procesu urbanizacji, zależnej od sto pnia nasilenia w pływ ów cywilizacji przem ys
łowej.
2. S ta re aglom eracje — będące często w yni kiem harm onijnego, trw ającego długie wieki naw arstw iania — padają ofiarą gwałtow nego rozw oju ekonomicznego, do którego są zupełnie
nie przygotow ane.
3. W ydaje się, że rozpow szechnienie w iedzy za kw estionow ało w szystkie bez m ała postaw y ideologiczne uznaw ane dotychczas za oczywi ste i stą d owa fala kontestacji i dem onstracji, stąd rów nież kryzys stru k tu r społecznych i k u l turaln y ch, do czego przyczynia się gw ałtow ny rozwój środków masowego przekazu, szerzą cych błyskaw icznie nowe, często sprzeczne ze sobą poglądy filozoficzne, polityczne, ideolo giczne.
4. Nie ulega wątpliwości, że choć najbardziej poszkodowane są n arody najm łodsze, to spad kobiercy starszych trad y cji rów nież ulegają tym w pływ om , w takiej m ierze, w jakiej są w stanie chłonąć innowacje, główny czynnik
przew artościow ania.
5. W ty m ogólnym m arazm ie najlepiej bronią się kraje, w których proces industrializacji przebiegał powoli, oraz te, k tó re były najlepiej przygotow ane w sensie ku ltu raln y m i hum ani stycznym . N iestety, takie k ra je są w w yraźnej mniejszości.
6. Z dajem y sobie wszyscy spraw ę z po stęp u ją cej degradacji m iast od chw ili pow stania „cy-,,Ochrona Z a b ytk ów ” nr 1 (112) XX IX 1976
w ilizacji przem ysłow ej”, któ rej ostatecznym w yrazem jest w szechw ładne „m iasto-robot”. Przyczyną tej m etam orfozy jest być może zna czenie, jakie człowiek p rzyp isuje „m aszynie”, w złudnym przekonaniu, że znalazł w niej śro dek do zapew nienia sobie kom fortu — id entyfi kowanego ze szczęściem. Tym czasem m aszyna, choć oszczędza człowiekowi w ysiłku, wzięła go w niewolę, jak te postacie ze sztuki P irandella, które, w ym knąw szy się spod w ładzy autora, s a
m e zaczynają nim kierować.
7. Zachw ianie daw nej rów now agi społecznej i ekonomicznej zapoczątkow ane zostało w drugiej połowie XIX w. Dla klasy społecznej, k tó ra przez długie w ieki była przy władzy, a k tó rej nasze m iasta zawdzięczają najw ażniejsze cechy fizjonomii, to załam anie zbiega się z kryzysem in sty tucji i działalności będących dotychczas jej prerogatyw ą.
8. Zgodność — nieodzowna do utrzy m an ia h a r m onii naszych m iast — nie zanikła, kiedy w w yniku ew olucji społecznej utraciła w ładzę zhierarchizow ana klasa będąca ostateczną fo r m ą społeczeństw a feudalnego. • 9. W X IX w. w raz z dojściem do w ładzy klas średnich zaczyna się zaznaczać większa ró w ność. Jednakże, mimo że m niej jest w y b ijają cych się jednostek, d a ją się w yróżnić cechy n o w ej klasy; wrażliwość, potrzeby, k u ltu ra, zain teresow ania estetyczne pozostają te same. Przeczuw any in tu icy jn ie przez artystó w rozłam rów now agi m iędzy człow iekiem a życiem, tej rów now agi żm udnie w ypracow anej przez „ro zu m ” w ciągu całych wieków dogłębnych p rze m yśleń, nie dotknął jeszcze środowiska. N ad chodzący przew rót już się jed nak zarysow uje w koncepcji now ych aglom eracji, tych
-satelitów , k tó re w w y n ik u błęd n ej koncepcji rozrzucono w okół m iast, a któ re g raw itu ją w orbicie m iast starych , zbyt słabe, ab y się u sa m odzielnić. W krótce satelity te s ta ją się za w adą na drogach łączących sta re m iasta z ży w iącym i je ośrodkam i zew nętrznym i.
10. In n y czynnik zaburzenia rów now agi, p rze jaw iający się dziś w najb ard ziej groźnej posta ci, pojaw ił się w drugiej połowie X IX w., a m ianow icie opuszczenie i dekadencja sta ro m ie j skich dzielnic.
11. P o stu la t bezw zględnej wyższości zdobyczy techniki w yw ołał w bezpośredniej k o nsekw en cji niechęć do zabytków przeszłości. W praw dzie otoczone w iekow ą sław ą w ielkie pom niki historii p rzetrw ały , lecz samo środow isko ogrom nie ucierpiało; b u d ynk i m niejszej wagi trak to w an o jedynie jako zaw alidrogi, skazane na zrów nanie z ziem ią p rzy pierw szej okazji, gdyż ich skro m ny uro k nie docierał już do świadom ości społecznej.
12. P ie rw o tn i m ieszkańcy porzucają dom y i ulice, ta k ch arak te ry sty c z n e dla fizjonom ii m ia sta, a do opustoszałych dzielnic n ap ływ a stop niowo biedota m iejska, n ad ając im z biegiem czasu piętno zapuszczenia i pospolitości. Uciecz ka od niew ygód życia w stary ch dom ach, nie chęć do inw estow ania w ich konserw ację i p ra gnienie m ieszkań now ych, lepiej dostosow a nych do potrzeb ery m echanizacji, doprow adza sta re dzielnice do upadku; zabytkow e dom y eksp lo atu je się do granic zdatności, zabudow u je się podw órka będące źródłem św iatła i po w ietrza, doprow adza instalacje sa n ita rn e do dew astacji, pierw o tn e piękno sta ry c h domów zatraca się w przeróbkach o w ątpliw ej „nowo czesności”.
13. Sztuczne tw o ry now ych dzielnic są za w stydzającym w yrazem naszego lekcew aże nia podstaw ow ych potrzeb człowieka. O tacza jące nas obce fo rm y onieśm ielają i przytłaczają, u tru d n ia ją zrozum ienie potrzeb duchow ych i fi zycznych człow ieka i społeczności. Będąc w y razem naszego pow ierzchow nego niepokoju, n a szego ciągłego niezadow olenia, sam otności jed nostki zagubionej w tłum ie, stają się zarazem decydującą przyczyną dehum anizacji człow ie ka współczesnego. Środowisko, jak ie sobie sa mi tw orzym y, jest obojętną, bezduszną i nie n a tu ra ln ą m achiną.
P rzed k ład ając niepew ną efektyw ność m echani zacji ponad w artości, jakie kiedyś człowiek przyw iązyw ał do sw ej siedziby, popełniam y błąd, k tó ry nas drogo kosztuje.
14. Jeszcze do niedaw na m iasto zdaw ało się nie poddaw ać n a tu ra ln e m u p raw u nietrw ałości tw orów rą k ludzkich. Proces rozw oju nie zakłó cał dialogu przeszłości z teraźniejszością, ta k ch arak tery sty czn eg o dla koncepcji u rb a n is ty
cznych i architektonicznych. Respektow ane b y ły przekazy przeszłości em anujące z n a tu ra ln e go środow iska, ze stru k tu ry m iasta i z jego ko lorytu.
15. W przeszłości ośrodki m iejskie kształtow a no nad er rozsądnie: wokół zw artego rdzenia otoczonego m urarni obronnym i rozrastały się w tó rn e ośrodki czy przedm ieścia; strefy n a tu ra ln e j roślinności i u p raw y otaczały pierście niem m iasto, wiążąc gęsto zaludnione cen tru m
z jego zew nętrznym i członami.
16. W ten sposób w nikała w m iasto wieś i oba elem enty w spólnie określały c h a ra k te r środo wiska. Później ze w szystkich stro n poczęło w y rastać nie skoordynow ane budownictw o, po chłaniając przestrzenie zielone.
17. K ażdy obiekt zabytkow y m usi posiadać od pow iednie otoczenie uw ydatniające jego w alo ry. Może to być p lątan ina uliczek, prześw it w gru p ie drzew lub zespół fabryczny, k tó ry roz w inął się w jego orbicie; w każdym w ypadku otoczenie zabytkow’e jest zespołem złożonym, delikatnym , k tó ry nie może być tra k to w a n y ja ko zw ykłe nagrom adzenie różnorodnych obiek tów.
18. W m ieście stap iają się w dialektycznym rozw oju przeszłość i teraźniejszość. Naszym za daniem jest pogodzenie potrzeb dzisiejszych z daw nym i; do tego celu m usim y znaleźć nowy język, uw zględniający w ram ach aktualnego życia społeczne pierw iastki współczesności i dziedzictwo przeszłości. Trzeba nam o b iek tyw nie ocenić, jakie w artości m oże dla nas przed staw iać s ta re m iasto, jego w ąskie i k ręte ulicz ki i często ciem ne i w ilgotne domy. Rozwiąza niem tego problem u będą raczej perspektyw y u ty lita rn e niż koncepcje rom antyczne. N ie n a leży jednak zam ykać oczu na poezję prom ie n iu jącą z każdej żywej aglom eracji m iejskiej. J e st to idea, któ ra jeszcze się nie rozpow szech niła, lecz k tó ra stopniow o zwycięża.
19. In n y m efektem postępu technicznego jest w zrastająca ilość czasu wolnego. Trzeba n au czyć ludzi jak z niego korzystać w sposób n a j lepszy dla ich zdrow ia fizycznego i m oralnego. 20. Z aspokojenie tych potrzeb, uw zględniane dotychczas w zbyt m ałym zakresie w ram ach finansow ania inw estycji m iejskich, jest w p rzy szłość niezbędne i stanow i jeden z czynników in teg ru jący ch w urbanistyce.
21. D latego do planow ania należy wprow adzić now e p a ra m etry . P roblem u nie da się rozw ią zać jedy nie za pomocą p rzestrzeni re k re a c y j nych (jak te re n y sportow e i kultu ralne). M u sim y przeprow adzić obiektyw ne i szczegółowe badania i studia, a p rzed e w szystkim w yw iady w śród społeczeństw a, pozw alające na zorien tow anie się — czego ludziom rzeczywiście b ra
kuje do pełnego zadowolenia. Jeżeli zam kniem y oczy n a te now e param etry, otw orzym y drzw i przestępstw om i gwałtom.
22. D obrobyt nie jest ostatecznym celem czło wieka. W edług zdania psychopatologów, całko w ita wolność jest sprzeczna z ludzką naturą, a skoro tak, to może stać się przyczyną degra dacji duchow ej i niestabilności fizycznej. 23. Toteż m iasto i dom — w takiej form ie, ja ką im n adały ostatnie dziesięciolecia — nie w ystarcza już ludziom poszukującym m aksy m alnej satysfakcji. B rak im czegoś, co było do tychczas lekceważone, a w czym znalazłaby swój w y raz potrzeba wolności osobistej; cze goś nowego, co odpowiadałoby osobistym p re ferencjom m ieszkańców i przezwyciężało szty wność nowoczesnych konstrukcji i ab strak cy j nych koncepcji urban istów i architektów . 24. Ludzka dążność do czynnego w spółtw orze nia środow iska prow adzi w n a tu ra ln y sposób do takiei fo rm y życia społecznego, w k tó rej klasy socjalne nie trzy m ają się oddzielnie i gdzie bo gaty ociera się o biednego, w ykształcony o nie uka, uczciwy o nieuczciwego, ta k jak to było zawsze aż do ubiegłego stulecia.
25. Tylko w takich w arunkach może być m o wa o postępie cywilizacji. Człowiek — tak w stosunkach z innym i, jak i w e w łasnym oto czeniu — pow inien mieć przed oczami całą zło żoność rzeczywistości, odbicie w łasnej w artości, afirm ację siły i piękna, a przede w szystkim obecność przyrody. Ta ostatnia potrzeba jest coraz bardziej nagląca z tej p rostej przyczyny, że daw niej — kiedy m iasta b y ły niew ielkie — przyroda była w granicach zasięgu każdego m ieszkańca, podczas kiedy dziś ogrody i p a r ki ustąp iły m iejsca szpetnym , nędznie zabudo w anym przedm ieściom , zaś obszary m iejskie ulegają coraz w iększem u zanieczyszczeniu. 26. Stąd konieczność racjonalnego planow ania urbanistycznego, opartego na realn ym poten cjale całego regionu i na w yraźnym zakreśleniu stre f m ieszkalnych i stref ochronnych; jest to spraw a ty m pilniejsza, że przejście z gospodar ki rolnej na przem ysłow ą pow oduje zachwianie równowagi, rodzi inne trudności. Exodus wsi do w ielkich m iast, a przede w szystkim porzu canie u p raw y ziemi jest jedną z n ajd otkliw szych konsekw encji tej ewolucji.
27. Jakkolw iek te w szystkie przejaw y, św iad czące o zm ianach zachodzących w społeczeń stwie, są n ad er poważne, nie można się oprzeć myśli, że m ogłoby z nich w yniknąć w rezul tacie coś pozytyw nego dla przyszłości człowie ka. .
28. M usim y powrócić do utraconej harm onii, w spierać społeczeństwo dy rektyw ną pomocą
i przyw rócić spokój dnia powszedniego. Czło wiekowi trzeba dać możność w yboru, w którym odnajdzie swą osobowość i tajem nicze więzy z przeszłością. Trzeba chronić osobowość czło wieka, k tó ra jest w ynikiem daw nych n aw ar stw ień i now ych konieczności.
29. Z tego p u n k tu widzenia zabytki mogą się okazać szczególnie pożyteczne. Trzeba ludzi uświadam iać, dlaczego m ieszkanie w stary m domu i w stary m m ieście m ożna przedkładać nad życie w zupełnie nowych ram ach. Trzeba ich wyczulać na uro k otoczenia, p ro du kt ko lej nych naw arstw ień narosłych wokół stru k tu ry , która pow stała niegdyś nie z przyczyn ściśle ekonomicznych, lecz jako in tu icyjn a odpowiedź na konkretne potrzeby.
30. To jeszcze nie wszystko. Do nas należy po łożenie podwalin, stw orzenie in fra stru k tu ry no wego społeczeństwa przyszłości. I w łaśnie dla tego m am y obowiązek w ykryć wszystko to, co należy zmienić i przystosować, aby uratow ać w artości godne zachowania. W szędzie tam , gdzie nasza bogata spuścizna k u ltu ra ln a p rze trw a i ożyje, przyszłe pokolenia znajdą nieza-. wodnie zaspokojenie swego głodu piękna. 31. Na naszej generacji spoczywa w ty m w zglę dzie szczególna odpowiedzialność, ponieważ w łaśnie to pokolenie było św iadkiem i uczest nikiem straszliw ej trag ed ii dw u wojen, za k tó rą ponosi częściowo odpowiedzialność, i tego postępującego upadku wartości, k tó ry tak po ważnie obciąża nasze sumienia.
32. M iędzynarodow a Rada O chrony Z abytków i Miejsc Zabytkow ych (ICOMOS), k tóra zaini cjow ała szereg m iędzynarodow ych zebrań n a u kowych, od daw na zajm uje się tym proble m em w spólnie z u rb anistam i i architektam i. 33. W ysiłki idą w k ieru nku system atycznej analizy w szystkich czynników m ających w pływ na decyzje w kw estii rew italizacji zabytkow ych m iast i przystosow ania ich do potrzeb życia współczesnego, z m yślą o m łodym pokoleniu, dla którego historyczna i poetyczna atm osfera może być odpowiedzią i urzeczyw istnieniem najgłębszych potrzeb serca.
34. Podejm ow ane w now atorskim duchu do świadczenia konserw atorskie ostatnich lat w y kazują, w brew niezrozum ieniu, w brew ośmie szaniu i wrogości spekulantów , że przyw róce nie do życia zabytkow ych ośrodków m iejskich jest zupełnie możliwe. Co w ięcej, tak a działal ność może dawać doskonałe wyniki, nie powo
dując szczególnych uciążliwości.
35. Większość pow ażnej k ry ty k i inicjatyw w zakresie ochrony m iejsc zabytkow ych sprow a dza się do sp raw y kosztów. J e st to jednak je dynie przew rotny, choć dobrze zestrojony m a 5
new r. U w aża się n a ogół, że budow a jest ta ń sza niż odbudowa. W rzeczyw istości ta o statnia w yp adn ie na pew no taniej, jeśli obok kosztów now ej budow y uw zględni się rów nież w artość cennego środow iska. Co zaś do budow y jako tak iej, to nie w ystarcza porów nanie pow ierz chni m ieszkalnych; trzeba uw zględnić także pew ne elem enty jakościowe, ilościowo nie do uchw ycenia, niem niej jed nak nieodzow ne, je żeli chcem y obronić ludzkość przed d eg enera cją i u tra tą w artości duchowych.
36. Biorąc pod uw agę te obserw acje oraz do św iadczenia now ych m iast m ożem y zapewnić, że odbudow ane s ta re m iasto jest n a w e t dziś ośrodkiem odpow iadającym w najlepszy i n a j bardziej ekonom iczny sposób potrzebom czło wieka.
37. Co do środków ochrony, to m uszą one sp eł niać jeden podstaw ow y w arunek: nie uszczu plać nic z przekazu dziedzictwa przeszłości za w artego w niem ych m urach. R acjonalna u rb a n isty k a w ym aga rów nopraw nej w spółpracy, z jednej stro n y ekonom istów i urbanistów , z d ru giej ty ch w szystkich, k tó rych obowiązkiem jest odnowa dziedzictw a k u ltu ry i sztuki. 38. Ta dynam iczna u rb an isty k a w ym aga bez w zględnie in w en tary zacji m iejscowości zab y t kow ych i poszczególnych obiektów (na p rzy kład w edług m etody zalecanej przez Radę E uropejską). Taki in w en tarz jest nie tylko n ie zbędnym narzędziem wszelkiego planow ania, lecz także jed yną drogą uzyskania obiektyw nej znajom ości zespołów m iejskich przeznaczonych do konserw acji; jest on rów nież nieodzowny do osiągnięcia m ożliw ie n ajlepszej rew alo ry za cji obiektów składających się na zabytkow y ośrodek m iejski i do w ykorzystania tychże w sposób odpow iadający potrzebom życia now o czesnego. •
39. K onieczna jest tu subtelna wrażliwość, gdyż tylko ona pozw ala dostrzec — n aw et w najskrom n iejszych budy n kach — możliwości, pom ysły i in teresu jące elem enty, znaleźć n a j rozsądniejszą form ę odbudow y lub now ej fu n k cji dla stary ch budynków , a p ierw otny c h a ra k te r budow li w raz z jego otoczeniem pogodzić z au ten ty czn y m i potrzebam i życia współczes nego.
40. W yburzenia należy ograniczyć do m inim um i stosow ać je li tylko po w nikliw ym i w yczer pu jącym przestudiow aniu problem u przez co n a jm n ie j 3-osobową kom isję specjalistów z dziedziny a rc h ite k tu ry , h isto rii sztuki i arc h e ologii. W yburzenia pow inny mieć na celu prze de w szystkim lepszy dostęp pow ietrza i św ia tła, asenizację s ta re j k o n stru kcji i uw olnienie od pasożytniczych dobudówek. Nowe bu dynki wznoszone na m iejscu w yb urzeń nie m ogą w
żadnym w ypadku zakłócać harm onii a u te n ty cznego środow iska.
41. Poniew aż uporządkow anie przestrzen n e sta rej dzielnicy jest w swej istocie zagadnieniem k u ltu ra ln y m i społecznym, w ładze m iejskie, służby resortow e i różne w arstw y społeczeń stw a pow inny się czuć w jednaki sposób zaan
gażow ane w tę spraw ę.
42. W ynika z tego, że nie m ożna podejm ować odbudowy pod kątem interesów p ry w atn y ch ani też trak to w ać jej m arginesow o jako od osobnioną inicjatyw ę k u ltu ra ln ą ; należy ją roz p atry w ać w szerszym kontekście rozw oju spo łecznego.
43. S trzeżm y się jednakow oż stosow ania je dynie k ry terió w historycznych z odrzuceniem postępu naukowego. Odeszliśmy już bezpow rot nie od technik rzem ieślniczych i m etod em pi rycznych; w odnowie zabytków pojedynczych czy też zespołów nie m ożna przym ykać oczu na realia uprzem ysłow ienia. O ile w dobie w iel kich osiągnięć techniki nik t tw orzący nowe obiekty przem ysłow e nie sięga do um iejscow ie nia człowieka pierw otnego, ta k i w ochronie środow iska zabytkow ego trzeb a czerpać ze w spółczesnych i naukow ych koncepcji i stoso w ać racjon aln e m etody św iata uprzem ysłow io nego.
44. N iebezpieczeństw o, jakie na nas czyha w tej pokojow ej rew olucji, k ry je się w b rak u de cyzji i energii, w cofaniu się przed w szystkim co niepokoi nowością, w pokusie „m oderniz m u ” i w haśle suprem acji teraźniejszości nad przeszłością.
45. Podkreślam y konieczność przyw rócenia ży cia sta ry m budowlom . Ale nie wolno przy tym zapominać, że jeżeli tych sta ry c h m urów nie odkryjem y, nie uszanujem y w granicach m ożli wości i nie w ydobędziem y zaw artej w nich tre - ści k u ltu ra ln e j, to czeka nas porażka. K arta W enecka w ypow iada się na ten tem at zupeł nie w yraźnie.
46. Możliwość zysku — czy też rentow ności — nie pow inna być ro zp atry w an a tylko pod ką tem ściśle ekonomicznym . W istocie, przyw ró cenie do życia obiektu lub zespołu zabytkow e go nie jest rów noznaczne z n adaniem m u czy sto prak tycznej, być może nieodpow iedniej fu n kcji, przeciw nie, trzeb a m u przyw rócić znacze nie k u ltu ra ln e i możność pełnego przekazu tre ści historycznych czy estetycznych, n aw et jeśli w sensie m aterialn y m jest już bezużyteczny. 47. Sam a decyzja co do form y architektonicz nej i najodpow iedniejszych środków technicz nych nie zapew nia podniesienia w artości a rty stycznej zabytkow ych treści.
48. W każdej form ie działalności ko n serw ator skiej trzeb a korzystać z najróżnorodniejszych technik, nieraz najnow ocześniejszych m a te ria
łów i m etod naukow ych. Oznacza to koniecz ność w yboru, co może spowodować, że popra w iając stan b udynku doprow adzim y do poważ nych szkód w su b stancji zabytkow ej, w se n sie arch itektonicznym i k u ltu raln y m . Dlatego
każda odbudow a, naw et najskrom niejsza i n a j ostrożniejsza, w ym aga właściwej oceny w arto ści, odpow iedniej selekcji i uczuciowego sto sunku do dzieła, tylko tą drogą m ożna osiągnąć w łaściw y rezultat.
49. N iew ątpliw ie w zabytku k ry ją się u tajone w ew n ętrzn e w artości; są one negatyw nym w sw ej istocie produ k tem naturalnego zniszcze
nia i ra n zadanych przez czas, k tó re naruszają paty n ę lub w yw ołują inne zmiany. Zachowanie tych w artości jest jednym z najtru dn iejszych zadań w całej p racy konserw atorskiej.
50. K o n k retn e realizacje w różnych krajach europejskich pozw alają przypuszczać, że n a j gorsze m am y już za sobą. Zanika obojętność, a karygodne a k ty m asow ych zniszczeń — które w dalszym ciągu się zdarzają — nie spo tyk ają się już z aprobatą. P ro testy podnoszone przez grup y społeczne z okazji każdego przejaw u in gerencji w ustaloną harm onię są dziś bardzo liczne. Opinia publiczna — z bardzo rzadkim i w y jątk am i — jest czujna i uw ażna, a jej po zytyw ne interw encje w yraźnie odczuwalne. O rgany adm inistracy jn e i techniczne różnych krajów i na różnych szczeblach odpowiedzial ne za spraw y ochrony zabytków i u rbanistykę s ta ra ją się przeprow adzać swoje p ro jek ty ustaw i przepisów. U chw alane począwszy od I960 r. oraz obecnie opracow yw ane a k ty p raw ne zdra dzają świadomość istnienia problem u i zrozu m ienia sytuacji; autorzy sta ra ją się dać w ła dzom publicznym środki skutecznego działania w dziele, k tóre z taką wyrazistością ry su je się przed nam i w tej dziedzinie.
51. Rozum ie śię samo przez się, że in stru m enty praw ne, n a których opiera się polityka ochrony zabytków i planow ania przestrzen ne go, nie mogą być we wszystkich k rajach jedno lite. P rzedm iot jest w praw dzie podobny, nie m niej jednak wszelkie środki praw ne m uszą się liczyć z istniejącą sytuacją praw ną, jaik też ze zw yczajam i i obyczajami k raju . U staw odaw stw o m usi się więc do nich oczywiście dostoso wać.
52. Aby osiągnąć konkretne rez u lta ty w dzie dzinie ochrony i rew italizacji środow iska za bytkow ego, potrzebne są ankiety, opracow ania i analizy, n aw et jeśli czasem w praktyce tru dno jest pogodzić ochronę zabytków z u rbanistyką, k tórej podstaw ow e zasady są rów nie odm ien ne, jak m etody i koncepcje, n a których opie rała się — jak dotychczas — generalna po lity ka w ty m zakresie. Dotyczy to w jednakiej m ierze badań ekonomicznych, jak i socjalnych, rzu tu jący ch na w ybór odpowiedniej polityki.
53. W istocie polityka ochrony zabytków pole ga na uznaniu w alorów estetycznych i ducho wych dóbr ku ltu ry , podczas gdy polityka p la now ania przestrzennego opiera się zasadniczo na kry teriach ekonomicznych i socjalnych. N a leży zauważyć, że gru py społeczeństwa, k tóre dotychczas zajm ow ały się tym i problem am i, nie są w obu w ypadkach identyczne i m ają inną stru k tu rę ; stąd trudność pogodzenia tych dw u
postaw filozoficznych.
54. W niektórych k rajach, gdzie ekonomia opiera się na liberalizm ie ściśle respek tujący m własność pryw atn ą, służba konserw atorska m a bardzo ograniczoną swobodę działania — w istocie rzeczy bardziej ograniczoną niż u rb an i ści. Przyczyna leży, być może, w fakcie, że pierw si pracu ją w zakresie s tru k tu r istn ieją cych. podczas kiedy drudzy tw orzą głównie
rzeczy nowe.
55. K onserw acja dąży do ochrony środowiska, m ając na celu zachow anie zabytków , podczas gdy u rb an isty k a idzie czasem w k ieru n ku eli m inacji stru k tu r, którę uznała za nieodpow ie dnie w stosunku do now ych potrzeb (co b a r dzo często odnosi się do zabytków). Otóż tak a koncepcja urb an isty k i jest w yraźnie zacofana. W rzeczywistości bowiem, szukając środków polepszenia środowiska, trzeba brać pod u w a gę całość środow iska życiowego. W tym wzglę dzie m iejsca zabytkow e są elem entem szczegól nie godnym uwagi, a może n aw et elem entem najcenniejszym w środowisku.
56. Je st rzeczą oczywistą, że jeśli urbaniści nie p otrafią docenić czynnika ludzkiego, to skutki tego m uszą być katastrofalne.
57. Pisało się w iele o przyczynach zam ętu i niepew ności w dziedzinie ochrony m iejsc za bytkow ych i Wiele się n a ten tem at mówiło,
lecz m am y praw o wierzyć, że k u ltu ra h u m an i styczna, na k tó re j opiera się nasza cywilizacja, m a szansę stać się istotnym czynnikiem postę pu.
58. Hum anizm należy jednak pojm ow ać nie ja ko przyw ilej pew nej g ru p y jednostek, lecz jako powszechną atm osferę, zm ierzającą do podnie sienia ogólnego poziomu życia i dania ludziom możliwości lepszego zrozum ienia i poznania w artości przyrody, sztuki i k u ltu ry . H um anizm m usi być przede w szystkim form ą wrażliwości, którą osiągnąć m ożna jedynie poprzez w yrobie nie intuicyjnych i in telek tualn y ch uzdolnień
człowieka.
59. Być może trzeba będzie odwagi n a odrzu cenie najbardziej efem erycznych postaw filo zoficznych i na odzyskanie panow ania nad n a rzędziam i, jakie m am y w sw ych rękach. Być 7
może trzeb a będzie rów nież w ty m celu zre zygnować z pow ierzchow nych i szkodliw ych upodobań m aterialistycznych, a p rzed e w szy
stkim zerw ać z błędnym m niem aniem , że w a ru n k ie m budow ania przyszłości jest zniszcze nie przeszłości.
60. N adeszła odpow iednia chwila, aby w prow a dzić ład we w spaniały postęp naukow y i tech niczny, ten postęp, k tó ry w inien nam być po
mocą w przezw yciężaniu obecnego chaosu i w osiągnięciu now ej rzeczywistości, h arm onijnej i hum anistycznej, gdzie w duchu w zajem nego zrozum ienia uznam y w reszcie nasze w zajem n e obowiązki.
prof. dr Pietro Gazzola M iędzynarodow e P odyplom ow e Studium K on serw acji Z abytków p rzy U niw ersytecie R zym skim Tłumaczenie: Janina Sendecka
THE ST U D Y OF C O N D ITIO N S A N D PROBLEM S O F ENV IR O N M EN T IN H ISTO R IC A L CENTRES
The author assumes that historical towns and v illa ges all oveir the [world suffer destruction as a result o f econom ic development. This concerns especially the youngest nations where industrialization happens very rapidly. Factors that break balance b etw een man and his life environm ent arose as early as in the 19th century.
To these factors belongs an incipient idea of new aglomerations which have spread around cities. They lean to historical centres and thus gradually turn into obstacles on the roads that link old towns with the economic base.
As early as in the 19th century old — town districts were abandoned and technological achievem ents bred, prejudice against monuments o f the past.
The present task of restorers is to reconcile nowaday necessities w ith the old ones and to evaluate old ci ties. There is a tendency to destroy these historical centres and the disinclination to lay out m oney for
their restoration is prevalent.
We m ust also pay attention to the fact that the new environm ent w e create is a spiritless and unnatural m achine in possession of forms which are strange to us and overpower us.
This paradoxical situation is connected w ith the use of free tim e it becom es clear that it is insufficient to solve this problem by organizing recreation areas. As they want to overcome in flexib ility of modern constructions, people aim at cooperation in creation of new environm ent in which they would draw a -clear border lin e between th e residential area and the area under protection where there would be room for both nature and historical substance.
The author calls for educational campaign which would inform society that m onuments intuitively ans wer their specific needs. The efforts о-f conservators
one centred upon revitalization of historical to wns which, as it appears is possible. However, the criticism of initiatives in this field reduced to the problem o f costs according to the -principle which says that construction is less expensive than reconstruction. But on the other hand, lif w e take also into account the value of the regained -environment and quali ties that enable to protect men effectively from the loss of spiritual values, work on that reconstruction is cheaper than construction.
What is meant here is the reconstruction in which the original character o f a -building remains in agreement w ith the necessities o f modern life. Such a historical structure ought to be provided with the possibility to fu lfill a fit function w hen the process of trans mission of historical and aesthetic values to the buil ding takes place. Thus reconstruction reguires an appropriate evaluation of the given structure.
In the follow ing part of the article the author accu ses urbanists of elim ination o f those historical stru ctures which -they consider unfit to the new -needs. It is a tendency which takes into consideration neither the picture of the whole human life environment nor hum anistic culture.
It is exactly this culture on which our civilization is based and that is w hy it is likely to become an essential progress factor. Humanism, however, cannot be understood as privilege o f the sam e -group of people -— it is a -common phenomen which aims at increase o f general living standard.
N ow it is the very moment ti introduce order in the m agnificent scientific and technological progress. This progress should help us to overcome the present chaos and to achieve new reality — harmonious and huma ne.