• Nie Znaleziono Wyników

Plater Emilia

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Plater Emilia"

Copied!
65
0
0

Pełen tekst

(1)

1

(2)

SPIS ZA W A R TO Ś C I TE C Z K I — ..ft.L E.fi...! 5 /V^ \^9k.

I. M ateriały d o kum enta cyjne 1/1 - relacja właściwa ,—

I/2 - dokumenty (sensu stricto) dot. osoby relatora c.

I/3 - inne materiały dokumentacyjne dot. osoby relatora

II. M ateriały uzupełniające relację U . ? )li i S . A — 5 ‘S

III. Inne m ateriały (zebrane przez „relatora” ): — ill/1— dot. rodziny relatora —

III/2 - dot. ogólnie okresu sprzed 1939 r. " — lli/3 - dot. ogólnie okresu okupacji (1939 -1945) III/4 - dot. ogólnie okresu po 1945 r. — - ill/5 - inne...—

IV? K o respon dencja ___ :

t

V. W yp isy ze źró d e ł [tzw.: „nazwiskowe karty informacyjne”] J

i:

(

V I F n f n n r a f f n yj Ą -g p/ł~^<£j£,, f s * Ł , k s < u r o ł - A - , f k t * , 5 .

3 3 , 31, 1

2

(3)

3

(4)

4

(5)

5

(6)

Potomek rodziny Emilii Plater

odwiedza W y b rz e ł*

Od k ilk u d n i baw i na Wy brzeżu, jako gość Zarządu W ojewódzkiego T PP R w G dańsku krew n y Em ilii Pla te r (syn stry jeczn eg o b r a ­ ta), pan J a n P la te r-G a je w -

te m u — Jako o fic e r łą czn ik o w y A rm ii K ra k ó w , J a n P la te r-G a - je w sk i b y ł r a n n y 1 o<lesłany do sz p ita la w e L w ow ie. D o stał się do Z w ią z k u R a d zieck ieg o gdzie s ta ł się a k ty w n y m d z ia ­ łaczem Z w iązk u P a tr io tó w Pol s k ic h , i p o zo stał w ZSRR.

I ski. Ja n P iate r-u a jew sK i;

I w ra z z żoną H eleną, p rzy ­ był do Polski na zaprosze­

nie b ra ta Ja c k a P late ra, m ieszkańca K rakow a.

P a n 'Jan P la te r-G a je w s k i u- ro d ził się w i9Qfl r. na M o­

ra w a c h . .W y k s z ta łc e n ie plodsta- w ow e zd o b y w ał w sz k o ła c h an g ielsk ich , w la ta c h 1926—1928 r.

stu d io w a ł n a U n iw e rsy te c ie Ja g ie llo ń sk im w K ra k o w ie p r a ­ w o, a n a s tę p n ie w W yższej S zkole H a n d lo w e j ró w n ie ż w K ra k o w ie e k o n o m ię. W l a ­ ta c h trz y d z ie sty c h u c z e s tn i­

czył k ilk a k r o tn ie z ra m ie n ia L igi N /r o d ó w w k o m isja c h dn s p ra w o sa d n ic tw a w A fryce, gdzie sp ę d ził w su m ie 9 lat.

We w rz e śn iu 1939 r. — 27 lat

na zdięciu od lew ej dyrektor

szkoły .t. O lejn i obok p .J a z ie - wicz,Dębicka

oraz pedagodzy

iu lat mieszica w ra z z żoną (rów nież P olką) w cen tru m przem ysłow o-w ę­

glowym republiki K azach­

sta ń sk ie j w osiem settysięcz nym mieście K a ra g a n d z ie Z m iastem tym , jak sam ośw iadczył, bardzo się zżył. P ra cu je on na sta n o ­ w isku głównego ekonom isty w „Sowchozie” o b ejm u ją­

cym około 1 0 tys. ha zie­

mi. Jego żona H elena z w ykształcenia a rty sta - ma larz p ra c u je jako k iero w ­ nik la b o ra to riu m ag ro ch e­

micznego. Poza p racą za­

wodow ą czas sw ój pośw ię­

ca ją oboje p racy społecz­

nej w śród m iejscow ej P o ­ lonii. Ja n P la te r był in ic ja ­ to rem i założycielem oddzia łu T ow arzystw a P rzyjaźni E&HMecko - P olskiej w K aragandzie. M ałżonkowie w spólnie opracow ują b ro ­ szurę o 1000-leciu Polski, k tó ra je sie n ią tego roku w języku polskim będzie w y­

d a n a w K aragandzie.

W czoraj J a n P la te r -G a ­ jew ski w ra z z m ałżonką był gościem honorow ym m łodzieży Szkoły Podstaw o w ej n r 50 w G dańsku, k tó ­ ra nosi imię jego ciotki (ze strony ojca) Em ilii P la te r. Z tej okazji, po zw iedzeniu szkoły i n iek tó ry ch klas podczas zajęć lekcyjnych, odbyło się sp o tk an ie m ło­

dzieży z m ałżeństw em P la ter-G ajew sk im i w św ie tli­

cy szkolnej. D ziatw a szkol na z za p arty m tchem w y­

słuchiw ała bardzo in te re su ­ jących opow iadań J a n a Pla ta r- G a ;ew?k<ego, który, oo mimo 27 lat nieobecności w k raju , mówi bardzo płyn nie popraw ną polszczyzną.

Na zdjęciu: J a n P la te r- G gjew ski podczas wizyty w szikole n r 50 rozm aw ia 7 personelem pedagosicznvp- pod p o rtretem Emilii P la ­ te r — p atronki szkoły. i

f o t. Wł, N ieżywiński

6

(7)

EMILIA PLATER (1806 - 1831)

„W głuchej puszczy, przed chatką leśnika, Rota strzelców stanęła zielona;

A u wrót stoi straż Pułkownika, Tam w izdebce Pułkownik ich kona.

Z wiosek zbiegły się tłumy wieśniacze, W ódz to był wielkiej mocy i sławy, Kiedy po nim lud prosty tak płacze I o zdrowie tak pyta ciekawy.”

Wiersz A. Mickiewicza rozpoczął niebywałą wprost popularność młodzieńczej bohaterki. Stefan Kieniewicz prezentując wizerunek Emilii Plater w Polskim Słowniku Biograficznym napisał: „W Paryżu w Cirąue Franconi ukazywano j ą w spektaklu „Les Polonais en 1831”, niby now ą Joannę d ’Arc. D alszą reklamę wylansowali jej stryjeczni bracia: Cezary i Władysław; Józef Straszewicz ogłosił trzy kolejne wersje jej francuskiej biografii. Poświęcali jej wiersze Francuzi, Niemcy, Włosi, Anglicy i Węgrzy - z rodaków obok Mickiewicza Konstanty Gaszyński i Antoni E. Odyniec. Szeroko rozpowszechniona litografia F. Villaina wg Deveria spopularyzowała konwencjonalną sylwetkę delikatnej, szlachetnej „dziewicy”. Platerówna weszła na trwałe do Panteonu bohaterów

niepodległościowych. W XX w. Wojciech Kossak poświęcił jej obraz: „Emilia Plater w walce z kozakami”, Wacław Gąsiorowski powieść (1908), zaś Tadeusz Konczyński dramat w 3 aktach z epilogiem (1931). W latach międzywojennych 22p.piechoty nazwano imieniem Emilii Plater, jej podobizna znalazła się na banknotach dwudziestozłotowych, nie tylko Banku Polskiego, ale i Banku Emisyjnego Generalnej Guberni. Obrał j ą za patronkę I samodzielny batalion kobiecy w I dywizji im. Tadeusza Kościuszki i dzisiaj nosi jej nazwę jedna z centralnych ulic W arszawy.1

1 Kieniewicz St. Polski Słownik Biograficzny. T. 26, str.653

A. Mickiewicz „Śmierć Pułkownika’

Z

7

(8)

8

(9)

Na scenie i za kulisami

Druga część rozmowy z Edwardem Osóbką-Morawskim

Niżej publikujem y drugq część rozmowy W ito ld a Kowalskiego z Ed­

wardem Osóbkq-Morawsklm. Pierwsza cześć opublikow ana w „ H i­

storii i Życiu" nr 3/34 z 10 lutego 1969 r. obejm ow ała okres od paź­

dziernika 1944 r. do września 1946 r. Druga publikow ana dziś sięga roku 1949.

— W PPR powatai* potraktowa­

no zaostrzają** się stosunki z PPS, obawlająę się Ich konsekwencji w sprawie realizacji wspólnego bloku wyborczego PPR, PPS, SL

1

SD.

R. Zambrowski stwierdził na posie­

dzeniu Sekretariatu KC PPR, te należy uwzględnić możliwość w y­

stąpienia PPS z bloku wyborczego.

Dla utrzymania bloku PPR była gotowa wówczas zachować status quo pozycji politycznej PPS, a po zmianie linii politycznej PPS, rów­

nież przedyskutować sprawę rów- norzędności. Na posiedzeniu „szóst­

ki politycznej” w październiku 1946 r. doszło do zaostrzenia sporu m ię­

dzy obiema partiami robotniczymi, kiedy to PPS uzależniła przyjęcie propozycji PPR w sprawie w ybo­

rów de Sejmu Ustawodawczego od zaw arcia ogólnej umowy politycz­

nej określającej ich wzajem ne sto- sunJ-ł. PPS wystąpiła wówczas o arb itra ż Stalina w tej sprawie, na co zgodziła się PPR. Czy mógłby nan jako uczestnik posiedzeń „szóst­

ki politycznej” potw ierdzić w iary ­ godność u sta le ń spisanych przez - trone oepeerow ską z tych posie­

dzeń? Był pan uczestnikiem pouf­

nych rozm ów w listopadzie 1946 r.

'v Soczi delegacji P P R i P P S ze Stalinem . Czy rzeczywiście Stalin

’’iia ł decydujący w pływ na zakop­

c e n i e sporu między P PR a P PS i zaw arcie um ow y ,o jedności dzia­

łania i w spółpracy?

— W ystąpienie P P S z bloku nie wchodziło w grę. Przecież chodzi­

ło jeszcze o coś w ięcej niż o w y­

bory. o przyjazne stosunki polsko- -radzieckie. B rak jednolitego frontu i wspólnego bloku poderw ałby zau­

fanie ZSRR do PPS, Teoretycznie równorzędność m iędzy P P S i PPR zawsze istniała, gorzej było z jej w ykonyw aniem . Tu p a rtn e r często nie dotrzym yw ał przyrzeczeń. Z drugiej strony nierów norzedność r- nr.v;glaJ~ ITT -m>.~ .IT— . , . I—- , ■«--- 1---

łatw o było zniwelować, bo to łą ­ czyłoby się z koniecznością usu w a­

n ia ze stanow isk ludzi z PPR , co też psułoby jednolity front. N aj­

tru d n ie j o równorzędność było w w ojsku, gdzie było w ielu oficerów radzieckich i początkowo wspólne dowództwo w walce z Niemcami.

N astępnie ukształtow ały się niektó­

re specjalne stru k tu ry w yłącznie po­

zostające ood kierow nictw em ra -

Edward O sóbka-M oraw ski

P ot. CAF dziecklm, jak np Inform acja. To sam o dotyczyło MBP, gdzie m inis­

ter z P P R dopuścił doradców r a ­ dzieckich bez upow ażnienia rządu, a ci tani działali n a wzór NKWD.

W prowadziliśm y swego czasu n a ­ szego w icem inistra. lecz ten przez zw olnienie uwięzionego WRN-owca na w łasną rękę, został zdezawuo­

w any przez m inistra i stracił tw arz.

K iedy za* dawaliśmy innych towa­

rzyszy do w spółpracy w MBP, to a le byli w łaściw ie w ykorzystyw ani U m owa o jedność.' działania zos­

tała zaw arta n ie w edług projektu PP8, a PPR. Podpisał ją C yrankie­

wicz b e j upoważnienia K om isji Po­

litycznej. a naw et bez w cześniej­

szego zaznajom ienia jej członków z tekstem tejże umowy. W łaściwie to C yrankiew icz zaw arł poufnie po­

rozum ienie z P PR jeszcze przed w yjazdem do Soczi, tylko nie zło­

żył K P z tego spraw ozdania W yjazd do Soczi był dla PPS użyteczny tylko dla odrzucenia bzdurnych zarzutów Gom ułki, że PPS gloryfikuje praw icow ego Igna­

cego Daszyńskiego i ma n iep raw i­

dłową ocenę w ojny polsko-radziec­

kiej z 1620 ro k u O bydwa te „za­

rzu ty ” Stalin o d n n e ił. N ie chciał on być naszym roujem eą. Intereso­

wały go tylko w ybory w Polsce.

Podczas rozmów w S ocri radził, że­

by M ikołajczykowi, gdyby nie przy­

jął propozycji 25 proc., dać tylko 12,5 proc Jed n ak 1 tego nie w y­

konano, bo w rezultacie liczba po­

słów dla P SL w yniosła ty lk o 7,5 proc. Ody spytałem o to po w y­

borach Berm ana, to odpowiedział, że uczynili ta k dlatego, t ś by „PPS nie mogła w S ejm ie blokow ać się z PSL" Z tego w ynika, że P P R nie ufała także PPS. Miała natom iast zaufanie i była pew na ty lk o posłów SL i SD. Nam a n i myśl nie przy­

szła do głowy, abyśm y mogli blo­

kować się z PSL przeciw ko PPR, gdyż byliśm y iw olennikam i stałej przyjaźni ze Zw iązkiem Radzieckim.

Idąc z PSL przeciw PPR, nie u- trzym alibyśm y nigdy twsyjażni pol­

sko-radzieckiej. Tu już chodziło o ta k ą przewagę, żeby P PR w raz ze swoimi lepszym i od PPS sojuszni­

kam i m ogła już i n a trę t bez PPS przeprow adzać w Sejm ie to co ze-

* chce. Już w krótce — n a żądanie S ta­

lina — m usiała być zm ieniona p o l­

ska droga do socjalizm u na drogę radziecką, a tew. bitw a « handel, to już b y ła b itw a PPR » PPS i ze spółdzielczością.

W referen d o m Bpiafeopa* — m a ­ jący potężny glos — był jeszcze nam przeciw ny m.im. dlatego, że nasza propaganda za jakim ś fra n ­

cuskim a a ty a rz a -

TTm

Ko

Czteroto mieszczą i

„Śm ierć pt

„P la te r walczyła w Chłapowsk prawy do \ bólem boh A. M ickiew tern twórcz W. Kos sake

Przed la tj biograficzną uczniem 3 k tałcącego, obe U śm iechnął i dział:

— E m ilia 1 tery to riu m P r

— Dlaczego adziwdenia.

— W sw oje ności w zorow czowskiej G r dząc się n a sc żakami, w p r;

ciężkie ra n y Litwy. E m ilia Prus, choć uc;

powski po kl skich. G dyby 1 łaby sw em u wowzorowi —

— P ięk n a i cja. A fak ty ?

Rzeczywiście pow stańczych przejść do Pr\

reagow ała z iri W prow adzą wj narodu”.

K ilka dtu p powski po»tanc

--':T nru^ a- P1

9

(10)

i m i skim

innych to w a- 1 w MBP, to korzystyw ani.

działanis zos- llug p ro jek tu ją C yrankie- i Komisji Po­

ił wwseśniej- M członków ry. W łaściwie ł poufnie p o ­ lszczę przed rlko nie zło- izdania

>yl dla P P S odrzucenia iomułki, że

;owego Igna- ls n ie p ra w i- Isko-radziec- dwa te „za- Nie chciał cą. In tereso - r w Polsce.

Bi radził, ie - by nie p rzy - , dać tylk o go nie w y-

» liczba po- a tylk o 7,5 to po w y - dpW iedział, żeby „PPS kować się z ie P P R n ie i n atom iast rlko posłów 1 nie p rzy - Kiogli blo- iwko PPR , auni sta łe j Radzieckim.

PR, nie u - srjaźnt pol- chodzlło o R w raz ze 5 śojuszui- t bez P P S to co ze- idanie S ta ­ wiona pol­

na drogę

• handel, i P-PS 1 ze

— m a- iył jeszcze latego, że

;imS fra n -

Emilia i inne

Kobiecy fenomen ofiarności

RAJMUND KULIŃSKI

Czterotomowa „Encyklopedia Powszechna PW N" (1975, 7.3) po­

mieszcza następujqcq notę o bohaterce mickiewiczowskiej pieśni

„Ś m ierć p u łko w n ika ":

„P la te r Emilia (1806-1831), uczestnik Powstania Listopadowego, walczyła w oddziale partyzanckim na Żmudzi; z oddziałem D.A.

Chłapowskiego przeszła na terytorium Prus; zmarła w czasie prze­

prawy do Warszawy wycieńczona wojennymi tru d a m i; stała się sym­

bolem bohaterstwa kobiet polskich walczqcych o niepodległość;

A. Mickiewicz poświęcił je j wiersz «Smierć pułkow nika*; była tem a­

tem twórczości polskich rysowników i malarzy (między innymi W. Kossaka).”

P rzed laty pokazałem tą notę biograficzną synow i (był w tedy uczniem 3 klasy liceum ogólnoksz­

tałcącego, obecnie lekarz medycyny).

U śm iechnął się wówczas 1 pow ie­

dział:

— Em ilia P la te r nie przeszła na te ry to riu m PrusI

— Dlaczego?

zdziwienia.

zapytałem nie bez

— W sw ojej pow stańczej działal­

ności wzorowała się na m ickiew i­

czow skiej G rażynie, k tó ra nie go­

dząc się n a sojusz L itaw o ra z K rzy ­ żakam i, w p rzebraniu m ęża odniosła ciężkie rany w b itw ie z w rogam i L itw y. Emilia nie mogła pójść do P ru s, choć uczynił to generał C hła­

pow ski po klęsce oddziałów pol­

skich. Gdyby to uczyniła, zaprzeczy­

ła b y swem u rom antycznem u p ie r­

w owzorowi — G rażynie.

— Piękna i o ryginalna in te rp re ta ­ cja. A fakty?

Rzeczywiście, kiedy w oddziałach pow stańczych zastanaw iano się, czy przejść do P rus, Em ilia P la te r za­

reagow ała z ironią: „— Cieszcie się!

W prow adzą was do P ru s n a hańbę n aro d u ”.

K ilka dna później generał C hła­

pow ski postanow ił przekroczyć g ra - .a a ty a rz a r .praską. Bla+erów na pow iedziała

No cóż, a u to r tej, nie pow iem in ­ te rp retac ji, lecz b ałam u tn ej in fo r­

m acji nie m iał zapew ne ani czasu ani chęci by przestudiow ać życiorys Emilii P later.

H. -

W głuche j puszczy przed ch a tą leśnika R ota strzedców sta n ęła zielona;

A u w ró t stoi straż Pułkow nika, T am w Izdebce P ułk o w n ik ich

kona;

Z w iosek zbiegły się tłum y w ieśniacze.

Wódz to był w ielkiej m ocy i sław y, K iedy po nim dud p ro sty ta k

płacze.

I o zdrowie ta k p y ta ciekawy.

Jeat to początek słynnego w iersza, a w istocie pieśni A dam a M ickie­

w icza „Ś m ierć pułkow nika". N ie­

przypadkow o posłużyłem się o k re ­ śleniem „pieśń”, gdyż poetycka opo­

wieść, b allad a o dniach ostatnich Em ilii P la te r śpiew ana by ła przez lud nie tylk o n a Litw ie. W którym ś roku o sta tn ie j w ojny (a było to pod Płockiem) usłyszałem te stro fy śpie­

w ane przez m atkę n a bardzo p ro stą melodię.

— G dy byłam m a łą dziew czynką

— w y jaśn iała — kobiety, w śród któ­

ry ch była rów nież m oja m atka, cho­

dziły w ieczoram i od ch aty do chaty

dobnia ja k Ordon nie wyłaniał w po­

wietrza razem » swoją redutą. Pla­

terów ka, w ycieńczona przeżyciam i w ojennym i i chorobą zmarła w dw orku A błam owiórów w Justlano- wia, w dawnym powiecie sejneń­

skim.

IV

W pierw szych m iesiącach 1882 roku M ickiewicz mógł nie znać praw dziw ego losu Ordona; wydaje się jednak prawdopodobna. it w ie­

dział, że jego Grażyna — Em ilia P later, w ycieńczona przeżyciami -wo­

jennym i, zm arła w dworku szlachec­

kim. Nim znalazła ta m schronienie i serdeczną opiekę, u k ry w a ła się rzeczyw iście „w głuchej puszczy, w chacie le śn ik a ”. Twórczość M ic­

kiewicza w yrosła z ludow ych pieśni.

D ziewczyna, k tó ra w cielała w życie ideały G rażyny (um iłow ania ojczyz­

n y ponad wszystko!), o której lud u kładał potem pieśni nie mogła w M ickiewiczowym w ierszu um rzeć ta k zw yczajnie, w szlacheckim dw orku.

E m ilia P la te r nie by ła te* pułkow ­ nikiem . Była n ato m iast rzeczyw iście dowódcą oddziału, k tó ry pod koniec m arca 1831 ro k u z jej in sp ira cji roz­

począł d ziałania pow stańcze w Du- siatach, w daw nym powiecie W iłk o ­ m irskim . P óźniej generał D ezydery C hłapow ski m ianow ał ją kap itan em 1 kom panii 1 p ułku litew skiego, k tó ry n iebaw em otrzy m ał nazw ę 25 p u łk u piechoty litew sk iej. Nie m ylił się je d n ak M ickiewicz, m ia n u ją c ją wodzem i pułkow nikiem po w stań ­ czym, bo w odzem i pułkow nikiem była w św iadom ości ludu, a ta k ie m ianow ania m a ją b arw ę i moc le ­ gendy. Są istotniejsze i trw alsze niż oficjalne rozkazy o aw ansach. G dy­

by nie n adano jej n aw e t stopnia k ap ra la, w zniosłaby się zapew ne po­

n ad h istorię sw oją legendą.

Postać polskiej am azonki zafascy­

n ow ała i u rzek ła w ielu m a larzy 1 t y -

10

(11)

y a AJ »** OłVi Ciś-l C. nie;

- W m usiai sie poaac ao dym isji.

Na przykład za Jagiellonów...

O

statnio cow aliśm y zn ó w z Jagiellonam i. sporo

ob­

P rzez trzy ostatnie p o ­ n iedziałki telew izja nadawała

„Ostatniego z Jagiellonów “ J e ­ rzego M ikkego w reżyserii Loco A dam ikaj zaś „C zyte ln ik“ w ydał

„Ostatnią z rodu” P aw ła Jasienicy.

W p ie rw szym p rzyp a d ku chodzi, rzecz jasna, o Z yg m u n ta A ugusta, w drugim o A nną Jagiellonką.

O bydw a p rzy w o łu ją epokę, do któ ­ rej chętnie w racam y, jaśnieje ona bow iem czysty m blaskiem w pol­

sk iej historii. T ym razem odw oła­

nie się do ostatnich Jagiellonów nasuw a jed n a k jakieś szczególnie bliskie odniesienia.

O bydw aj autorzy, i Je rzy M ikke, i zn a k o m ity nasz eseista — Paweł Jasienica m ają dar patrzenia na historię, ja k na dram at różnych racji politycznych, w któ rym e- poka nakreśla ty lk o realia i re k w i­

zyty. M ożna te n dram at przenieść w każdy in n y polski czas, lub od­

czytać rów nież dla sw ojego czasu.

Epoka jagiellońska, którą obydw aj autorzy tra k tu ją z n iew ątpliw ą nostalgią jest szczególnie podatna dla budow ania p ew nych u n iw e r­

salnych uogólnień i sw oistych pra­

widłow ości politycznych. B ył to, ja k w iadom o, czas w ielkości R ze ­ czypospolitej, pow szechnej dem o ­ kracji szlacheckiej i n ie zw y k le w yso kiej ku ltu ry politycznej. Mą­

drość i łagodność w ładców k o n k u ­ rowała z w y so kim in sty n k te m pań­

stw o w ym i polityczną odpow ie­

dzialnością nie ty lko św iatłych se­

natorów, lecz rów nież szlacheckie­

go pospólstwa. To w szystko spi­

nały takie wartości, ja k wolność, tolerancja religijna i w ysoka na owe czasy kultura um ysłow a.

M ożna z tych elem entów cza­

su Jagiellonów tw orzyć sy stem y w spółzależne i praw idłow ości, m o ­ żna w yprow adzać m a k sy m y p rzy ­ datne dla życia zbiorowego nas Polakóio. W każdej konfiguracji politycznej złożonej z elem entów tam tego czasu p u n k te m centralnym będzie je d n a k interes Rzeczypospo­

litej. n a zyw a n y dziś racją stanu, d aw niej łączony z dom em kró lew ­ sk im sym b o lizu ją cym państw o, lub z dynastią. Ten interes najpełniej był w yrażany przez o byw atelskie poczucie ludzi w olnych w Sena­

cie iub S ejm ie i niżej, w skali lokalnej — na sejm ikach. M ożna powiedzieć, iż je st to Układ prosty i banalny. M ożna je d n a k dodać — układ p olitycznie bardzo e fe k ty w ­

ny, gdyż opierał się na n ienaru­

szalnej in stytu c ji dem okracji i respektującej ją m onarszej w ładzy reprezentującej rację stanu. T rw a­

łość tego u kładu zapew niało

pra-

wo. N ik t nie m ógł być ponad do­

bro R zeczypospolitej i ponad pra-

F enom en epoki jagiellońskie]

w yniósł Polskę nie ty lko do n a j­

w ięk szyc h potęg ów czesnej Euro­

py, lecz rów nież do grupy krajów najbardziej politycznie u stabilizo­

w anych i społecznie spokojnych.

W okół szalały feudalne despotyz- viy, o d b yw ały się krw a w e pora­

ch u n k i religijne na zachodzie i okru tn e rozpraw y z bojaram i na wschodzie, w R zeczypospolitej zaś panow ała istna harm onia p olitycz­

na, państw o kw itło gospodarczo i kulturalnie. I działo się to w s y ­ tuacji niespotykanej gdzie in d ziej wolności szlacheckiej i p ełn ej de­

m okracji. A m oże ta pom yślność Rzeczypospolitej Jagiellońskiej z tych w łaśnie podstaw się w y w o ­ dziła?

Na pew no z tych podstaw ró w ­ nież, ale nie tylko. W olność szla­

checka i dem okracja polityczna m ia ły sw oje apogeum w p ó źn ie j­

szy m czasie, ale R zeczpospolita nie rosła ju ż w ów czas w siłę, lecz w y ­

raźnie osłabła. W ielu w id zi je j na­

rastającą słabość w łaśnie w te j zło tej wolności szlacheckiej. M oż­

na w ięc w yprow adzać z te j sam ej rzeczyw istości dw ie p rzeciw staw ne sobie te zy i co ciekaw sze — o b y­

dw ie trafne. W ielkość i trw ałość sy stem u politycznego doby jagiel­

lońskiej w yw o d ziła się na pew no z wolności szlacheckiej i dem o­

kracji politycznej. A le jednocześ­

nie słabość późniejszej, zw łaszcza X V II- i X V lIl-w ie c z n e j Polski, też m ożna upatryw ać w ty m sam ym źródle. Czy to m ożliw e?

Otóż je st to m ożliw e. W p rzy ­ p adku Jagiellonów choćby tego ostatniego z rodu, Z yg m u n ta A u ­ gusta, obok tych dw óch elem en ­ tów — wolności i d em okracji — istniał jeszcze trzeci, rów now ażny:

m ądry, tolerancyjny, kulturalny, ale dysponujący rzeczyw istą w ła ­ dzą król, któ ry utożsam iał in te ­ res państw a w id zia n y doraźnie w h istorycznej p ersp ektyw ie. W ta k ro zum ianym interesie R zeczypospo­

litej było um acnianie w olności i dem okracji szlacheckiej i król to rozum iał. Była je d n a k rów nież za ­ leżność iodw rotna — ani wolność szlachecka, ani dem okracja nie m o­

gły przekroczyć granicy interesu Rzeczypospolitej. R ozum iała to i re ­ spektow ała w olna szlachta i se­

natorow ie. Na straży tego interesu stał król dostatecznie silny, by tę wartość chronić. Granica ta zosta­

ła przekroczona, gdy w ładza m o ­ narsza osłabła. Z achw iana została w ów czas ow a rów now aga p o lity­

czna, która w c ześniej chroniła z je d n ej strony przed tyranią, z drugiej zaś przed p ryw a tą i anar­

chią. Interes R zeczypospolitej p rze­

stał być w ów czas g łów nym regu­

latorem zachow ań sił politycznych.

WŁADYSŁAW TYBURA

ła pomówiPrde pryma** k ard y n ała H londa o rzekom ą wsp4łrwt«ę z N iem cam i. W wybosrach E piskopat zajął już zupełnie tan* yesnowisko.

G dyby było in a ate j. to n ie wywiał­

by do m ni* oficjalni* #wee» »ekr*- tarza, księdza biskupa Chorom ań- skieigo z ośw iadczeniem , to „ESpisko- pat sobie iyczy, żeby po wyborach nie było zm iany na stanow isku p re ­ m iera w Polsce”. Episkopat nie

i

miłości do program u P P S staw iał n a nią i w n iej — jako p a rtii n ie ­ podległościowej — pokładał nadzie­

je, kiedy to polityka PSL i w ice­

p rem iera S tanisław a M ikołajczyka całkow icie zbankrutow ała. Bisku­

powi C horom ańskiem u odpow iedzia­

łem, że n ie ste ty już jest za pófno.

Zm iana na stanow isku prem iera będzie na pewno.

W spom niane posiedzenia „szóst­

k i” protokołow ała także Laryssa Zajączkow ska re fe re n t prasow y pre­

m iera. Na ogół protokoły te odpo­

w iadają tezom, zam ieszczonym w notatkach, podpisanych przez Go­

mułkę, B erm ana 1 Zam brow skiego

DokońcMRie na str. 2—3

w ów czas w uniei um rzeć » chlubą, haniebnym upokt w ej drogi, jetieff do m nie — dopó będę w piersiach ojw yznę!"

Z aw róciła i w r nem, Cezarym PI ta u łk ą M arią R a stanow iła przede-!

wy. Drfało się

•dotychczas p ra dom ow ym arch i k tó re j korzystał t cealieta. Korzysti dużą dozą k ry ty solska” (Koman lla k lts , II licet :ego oraz technik low ych. Na stroa ęwsdręczciku t a k i :

„SmierC pułkoi inny epizod pow s lii P late r, k tó ra Jako dow ódca od go.” R ok w ydani N akład 483 000

4

Byłem „fas:

KATARZYNiA

... T eraz w izy w y pjgaą • 2t*ttnte.

Stal t a — zbrodniarz, f t a l i n — m or­

derca. Nie Uczyłem,

i*'

tego docze­

kam .

K iedy zza k ręgu **i«ro*go w ró­

ciłem do Polski, w 50., n ik t nie chciał m l wierzyć. S ta lin — m ów io­

no — to w ielki człowiek. P raw da, były w ypaczenia, k u lt jednostki, z tym i obozami (nie śm iano pow ie­

dzieć — łagram i) rzeczywiści* trze­

ba będzie w yjaśnić, a le S talin nas wybaw ił, u rato w a ł przed faszyzmem.

Gdyby nie Jego Zw ycięska A rm ia

— co by było?l

A ja — „faszysta s A lC * aapla- ciłem za tę w ojnę 10 la t łagrowego haraczu. Po powrocie z Norylska byłem ciągle „niepew ny”. Skoro go skazano, dowodzono t a m oim i ple­

cami, to przecież niem ożliw e, żeby ta k zupełnie b e z p o w o d u . Nie opow iadałem , ja k było w ctoozach.

N ikt n ie potrzebow ał w ted y te j praw dy.

L ist z p ro śb ą o reh a b ilita cję n a­

pisałem do K om itetu C entralnego K PZ R dopiero teraz. Skierow ałem go do kom isji ds. reh a b ilita cji ofiar stalinow skich rep resji. C ierpliw ie czekam n a rehab ilitację. To łagry nauczyły m n ie cierpliw ości.

... W obozach śnił m i się ehleb.

P am iętam te n sen: leżą przede m ną, w odległości w yciągniętej rę ­ ki, bochenki świeżego chleba. Wi­

dzę dokładnie k ażdą szczelinę, pęk-

lię d e w brązo

kórce.

N iem al c Chleb śnił m i każdego ra n k a

■y. Co dzień gł<

P a m ię ta m też y, k tó re żułem ato w a ły przed Czy dużo pam ia , przesłuchani pustoszenia, jah rszystko w e ira 'am te la ta pozb roścL O statnie locn iej — to b;

P ła k a łe m tyłki P rzew ieziono r rKGB (Kom isarl ieczeństw a P ań isław ow ie n a 1 ia. M iałem za

<ęcy w ięzienia, cerpienia. Wl.

rściekłe tw arze srw aw io n e, w y

□ iekształcone * Iookoła w szy stk

* i czerw one.

P o tych sie oprowadzono m k órym ktoś oto Ibiec 1945 ro k u łan i patrzyłem wę, w perspekt;

kipiała zieleń. Ni na, to była woln łzy pły n ą m l j:

raz, kied y płakai

11

(12)

rdynała z

>tskopat

<nrlskt>.

wy*łał-

»ekr*- iromań- BJpyiko- rboraeh tu pre-

; nł« i atawlał lit nie- nadzie- I wice- ajczyka Bisku- /iedzia- pófno.

•emiera

„szóst- Laryssa

<ry rrre-

> odp»- lym w (z Go-

’Skr«BO

-3

w ów czas w uniesieniu „Lepiej było umrzeć » chlubą, aniżeli kończyć tak haniebnym upokorzeniem... Szczęśli­

wej drogi, jenesfale! Jedź sam . Co do m nie — dopóki isk rę życia czuć będę w piersiach — bić się będę za oje*yznę!”

Zawróciła 1 w raz ze sw oim kuzy­

nem, Cezarym P late rem oraz adiu- tantką M arią Raszanow iczów ną po­

stanow iła prż*destać się do W arsza­

wy. D /lało się to w lipcu 1831 f

Jviychczas przechow uję w swoim

•loinowym archiw um książkę, z której korzystał syn jeszcze jako li­

cealista. K orzystał, na szczęście, z dużą dozą krytycyzm u. „L iteratu ra polska” (Rom antyzm ), podręcznik

^ła kłus, II liceum ogólnokształcą­

cego oraz techników i liceów zawo­

dowych. Na stronicy 96 jest w tym Podręczniku ta k i fragm ent:

„Śmierć pułkow nika” przedstaw ia ia ny epizod p o w stania: „śm ierć Em i­

lii P later, któ ra zginęła w walce Jako dowódca oddziału pow stańcze­

go.” Rok w ydania 1974. W ydanie 7.

N ałaad 483 000 + 180 egz.

i tę pieśń oraz „Jeszcze P olska nie zginęła...” śpiew ały pod oknam i domów. M atka zabierała m nie za­

wsze z sobą, trzy m ając za rączkę.

W czasie I w ojny św iatow ej już jako podlotek w spólnie z rów ieśnicam i robiłam to samo...

n i

Wletrsze i pieśni o tem atyce po­

w stańczej n apisał był M ickiewicz w ro k u 1832 na podstaw ie relacji uczestników w ojennych w ydarzeń, m iędzy innym i swego b ra ta F ra n ­ ciszka, rów nież uczestnika pow sta­

nia, który przedostał się do W iel­

kopolski, gdzie poeta w ów czas prze­

byw ał. W tedy a u to r „G rażyny” n a ­ pisał słynną „R edutę O rdona” i nie m niej słynną „Śm ierć pułk o w n ik a”, a także in n e utw ory, utrzym ane w rytm ie żołnierskich śpiewek:

„Nocleg”, „Pieśń żołnierza”. W „Re­

dlicie...” poeta uśm iercił w brew praw dzie dowódcę a rty le rii red u ty n r 54 n a Woli — Ju lia n a K onstan­

tego O rdona.

E m ilia P la te r nie u m a rła „w g łu ­ chej puszczy, w chacie leśn ik a”, po-

sownlków, polskich i obcych. Może n aw e t bard ziej obcych niż polskich.

Po u p ad k u P ow stania Listopadow e­

go p o rtre ty EmiMi P la te r (najczęściej w yim aginow ane) pojaw iły rię w Niemczech, w e F ra n c ji, w Italii i a a W ęgrzech.

B ohaterka pieśni „Śm ierć pułkow ­ n ik a ” w h istorii naszej sta ła się sym bolem m ęstw a i ofiarności ko ­ biet polskich w w alce. Je j n astęp ­ czynie uczestniczyły w Pow staniu Styczniow ym , były w Legionach P ił­

sudskiego, nie zabrakło ich w śród obrońców Lw owa w 1918 roku, a także n a przedpolach W arszawy w ro k u 1920. E m ilia P la te r p a tro ­ now ała śląskim harcerk o m , któ re w pierw szych dniach w rześnia roku 1939 broniąc wieży spadochronow ej w K atow icach, poległy niepokona­

ne!

Dokończenie na sir. 4

i „faszystą z AK

KATARZYNA NAZAREWICZ

M in ia .

- mor- docae-

» wró- kt nie nówio- Tawda,

*tkl, z powie- t trze- in nas rzmem.

Armia

*ap?a-

•owego (rylska oro go ii ple- , żeby i. Nie lorach.

*F te j

ię no-

alnego wałem i ofiar pllw ie łagry ehleb.

przede ej rę- i. Wi- . pęk-

llę d e w brązow ej. wypieczonej fcórce. N iem al czuję sm ak.

Chleb śnił m i się noc w noc.

Caźdego ra n k a budziłem się głod-

»y. Co dzień głodniejszy.

P am iętam też sm ak igliw ia i ko- y , która tu le m w tajdze. Ich soki tatowały przed szkorbutem .

Czy dużo pam iętam ? A resztow a­

na, przesłuchania, daty, obozy. Ale pustoszenia, jakiego dokonało to Wszystko w e m nie. już nie czuję,

"amte la ta pozbaw iły m nie w rażli­

wości. O statnie — co czułem n a j- nocniej — to był strach.

Płakałem tylko raz.

Przewieziono m nie do siedziby (TKGB (K om isariatu Ludowego Bez- lieczeństwa Państw ow ego) w S ta- ilsławowie n a k o le jn e przesłucha­

na. Miałem za sobą siedem m ie­

sięcy więzienia, bicia, krzyków , cierpienia. W idziałem spocone, vściekłe tw arze przesłuchujących i

*trwawlone, w ykrzyw ione z bólu, aiekształcone — współwięźniów.

Dookoła w szystko było czarne, sza-

*» ! «zerwone.

Po tych siedm iu m iesiącach wprowadzono m nie do pokoju, w którym ktoś otw orzył okno. Upał.

lipiec 1945 roku, pełnia lata. S ta ­ łem i patrzyłem n a soczystą tr a ­ wę, w p erspektyw ie gotow ała się, kipiała rieleń. N ierealna, niedostęp­

na, to była wolność. Poczułem, jak Izy płyną m l po tw arzy. Jedyny raz, kiedy płakałem .

W stanisław ow skiej siedzibie NKGB zobaczyłem, że wolność m a kolor zielony.

... K ażdy się bał. Wiele razy m nie o to pytano. Bałeś się? Ty — osła­

w iony „Chorąży”, dowódca ze s ta ­ nisław ow skiego okręgu AK?

J e s t pew na granica strac h u dla każdego Inna. Tę m oją przekroczy­

łem w tedy, k iedy po raz któryś z rzędu zam knięto m n ie w celi ocze­

kiw ań. Obok, za cienką ścianką — przesłuchiw ano. Przez w iele godzin słuchałem skow ytu zamęczanych, tortu ro w an y ch więźniów. K iedy w y­

cie zam ykała cisza — w yw lekano za nogi ciało w ięźnia. Na przesłu ­ chanie b ran o następnego.

Tym n astępnym m iałem być ja

— za każdym razem bałem się śm ierci. W ydaw ała m i się ta k r e ­ alna, ja k n ie re aln y b y ł m ój cały pobyt w więzieniu.

... Mówili do m nie: — Wiemy,

„Chorąży”, znam y was. To wjy m ordow aliście radzieckich oficerów.

P odaw ajcie nazw iska swoich ludzi.

A dresy m agazynów. Szyfry.

O dpow iadałem : — Nazyw am się S tanisław Kosiba. U rodziłem się w polskiej rodzinie, n a te re n ie ko­

palni n aftow ej Bitków , w pow iecie nadw órnieńskim , w ojew ództw ie sta - nisław oskim . W alczyłem z N iem ca­

m i i n acjonalistam i ukraińskim i.

Ż ołnierzy radzieckich n ie zabijałem .

Oni: — Z nam y w as, „C horąży”.

Hu naszych zabili w tym waszym AK?

W czasie przesłuchań rozgnietli m i drzw iam i palce u rąk , połam ali żebra, odbili nerki, uszkodzili słuch.

Bili ta k długo, jak długo daw ałem znaki życia.

W rzucali m nie do w spólnej celi z banderow cam i, w łasow cam i i nie­

m ieckim i faszystam i. Dla NKGB byłem takim sam ym „gadem ”, jak oni. C ałą w ojnę w alczyłem z tymi, którzy leżeli n a betonie obok mnie.

S trach dzielono równo.

...Kiedy m yślę o w ojnie, to nie kończy się ona dla m nie w 1945 roku. M oja w o jn a i m oja klęska ciągnęła się o 10 la t dłużej. Moi wrogowie zm ieniali m undury, ale nie zm ieniali m etod.

Tam skąd pochodzę było pieknie Dwie setki kilom etrów za Lw o­

wem, w niszy m iędzy K arp atam i i S tanisław ow em znałem każdy n a f­

tow y szyb. M ieszkałem w kooalnia- nej osadzie Bitków. W 1939 roku m iałem 17 lat. Weszli R osjanie i za­

m iast polskiej m a tu ry skończyłem dziesięciolatkę.

P rzez K a rp a ty przeprow adzałem uciekinierów z okupow anej Polski.

Podczas k tó rejś akcji w daliśm y się w strzelaninę z radzieckim p a tro ­ lem. W tedy aresztow ano m nie po ra z pierw szy.

Nip udow odnili m i niczeao. Na NKGB trzym ali m nie dw a m iesią­

ce. ale m iałem dobre alibi i m u ­ sieli m nie puścić. Z apam iętałem funkcjonariuszkę, dziewczynę o r u ­ dych włosach. Na moich oiersiach gasiła papierosy.

D rugi ra z aresztow ali m nie N iem ­ cy. Byłem już w tedy dowódca od­

działu partyzanckiego ..Chorążak'’

Dokończenie no str, 3

\

12

(13)

fflSTOKIAiWtTff, 3

o

lu­

pę.

nej sz- cia ie-

rcą

ch:

ki, ie- Bdl )b- ai- fń- el- go

*cy

» i

Byłem „faszystą z AK”

Dokończenia

m

str. 1

z okręgu stanisław ow skiego A rm ii K rajow ej.

Wróg najzacieklejszy i n a jo k ru t­

niejszy, nacjonaliści z UFA palili polskie osady, w ycinali w pień ko­

biety i dzieci. Likw idow aliśm y ich bandy. Z Niem cam i prow adziliśm y

typową w alką partyzancką.

W ehrm acht aresztow ał m nie w czerwcu 1944 'roku. W ydali m nie ukraińscy konfidenci. Zam knięto wielu naszych, w śród nich ojca i młodszego b rata. Przeżyłem tylko ja. Uciekłem, kiedy dw aj żołnierze w yprow adzili m nie do drew nianej latryny. Byłem łilny, młody. W y­

padłem z budy, pow aliłem ich na ziemię. Zanim zdążyli do m nie strzelić byłem już m iędzy drzew a­

mi. Kilka m etrów za la try n ą rósł las.

Dobę siedziałem w skałach. Z na­

łem tam każdy kam ień. W nocy spadł deszcz, udało m i się zmylić niem ieckie patrole.

... We w rześniu 1944 przyszła A r­

m ia Czerwona. U jaw niłem się jako dowóca AK. M ajor Szewałnidze, szef NKGB pow iatu N adw orna po­

wiedział w tedy do m nie: — S łu­

chaj. S tanisław ie, pam iętam y, że nam pom agałeś. W iemy o tym , że pomagałeś w przeprow adzaniu przez K arp aty zgrupow ania K ow paka.

Broni nie oddaw aj, nam pom agaj Między nam i w szystko w porząd­

ku.

Przydzielono mi 120 żołnierzy r a ­ dzieckich. Czyściliśmy razem teren z band UPA.

...W lutym NKGB zostaw iło dla m nie wiadomość, że m am się zgło­

sić do N adw órnej. Byłem spokojny, pojechałem jeszcze tego samego dnia. Wieczorem, ta k jak stałem .

S trażnik w „w ojenkom acie” nie zdziwił się na mój widok. Kiedy wchodziłem do pokoju naczelnika

— poczułem ostry ból z tyłu gło­

wy. Straciłem przytom ność

O dzyskałem ją w pick-upie. L e­

żałem na słomie, dookoła było ciemno. Noc. Czułem przyłożoną lufę do głowy i żołnierskie buty, którym i przygniatano m nie do po­

dłogi.

W tedy aresztow ano m n i e d o raz trzeci.

Nogi rozwiązali mi w S tanisław o­

wie. W budynku NKGB p rzy w ita­

no m nie lapidarnie: — Z draw stw uj, ..Chorąża”...

Jedenaście przesłuchań było spo­

kojnych. Po ra z pierw szy uderzono m n ip 7J1 r l w n n a s t y m r a r e m . Bił nro-

przy pow ierzchni. Ciała więźniów rzucano głębiej.

W obozach p racy w idziałem k il­

kadziesiąt tysięcy ludzi. Wszyscy

— poza uprzyw ilejow anym i k ry m i­

nalistam i, — z a rty k u łu 58. P oli­

tyczni w rogow ie Zw iązku Radziec­

kiego z całego k ra ju , połow y E uro­

py i Azji: R osjanie. Polacy, G ruzi­

ni, Łotysze, Litw ini. Japończycy, Chińczycy, Estończycy, Rum uni, Węgrzy, Finow ie, U kraińcy, Uzbe- cy, O rm ianie, Czesi, Słowacy, N iem ­ cy, T atarzy, Kirgizi. B ukiet n a ro ­ dowościowy ZSRR, reszta wrogów spoza jego granic.

N ajw iększy, w jakim byłem , obóz p racy o zaostrzonym rygorze miał n u m e r 4 i oddalony był o 6 kilo­

m etrów od N orylska. Zbudow ano go w tu n d rze dla kilk u tysięcy poli­

tycznych „kato rżan ”. budujących hu tę miedzi, p odarunek dla Stalina.

K iedy S talin żył — m alow ali nam na czapkach, tyłach k u fajk i i p ra ­ w ej nogawce powyżej kolana n u ­ m e r obozowy. Mnie oznaczono białą fa rb ą o lejną ja k o G -737.

Po śm ierci S talina zlikw idow ano n u m e ry na ubraniach, zdjęto zasło­

n y z okien i zam ykano nas w ce­

lach tylko na noc. W dzień można było chodzić po obozie. Jed en dzień w m iesiącu był w olny od pracy.

...Z pierw szych, o b o z ó w pam iętam pluskw y. Żarłoczne, syberyjskie, dużo w iększe od „europejek”. Starzy w ięźniow ie s p a l i n a b e t o n i e a do­

okoła siebie rozlew ał; wodę, żeby robactw o nie mogło ich dopaść.

N ajsłabsi kładli się na zapluskw io- nych pryczach. Rano ich tw arze

D r z y p o m i n a ł y krw aw e m aski. P lus­

kw y s p a d a ł y z sufitu, b y ł y w szę­

d z i e .

...Z ostatnich obozów pam iętam mróz. K ilka lat przem arzania, nfl jakie skazano m oje ciało, było tak dotkliw ym dośw iadczeniem , że kiedy kończyła się „a k tiro w an a” pogoda 1 słupek n ie opadał poniżej 40 sto­

pni — byłem szczęśliwy. Za kręgiem polarnym zima trw a od początku października do czerwca. L ato jest kró tk ie i gw ałtow ne. W latach 1951—52. kiedy zagrożony został term in oddania h u ty — w yganiano nas do pracy naw et i przy —50 stopniach. F undam enty h u ty wyło­

żone są ciałam i tych. którzy za­

m arzli w czasie pracy.

...Kiedy budow ałem m iasto No- rylsk — dosięgła m nie zemsta b a n ­ derowców. Chodziliśm y w tedy pod konw ojem kopać w wiecznej zm arzlinie row y pod fu ndam enty i kanalizację m iejską. Ludzie padali, więc stale uzupełniano nasz skład now ym i tran sp o rta m i więźniów 7

..Wielkiej Ziem i”. Zaczęto w tedy

13

(14)

szwa- a na

RSKI

istro- cznia ogra- iskie-

Slol- Lud-

ki o- cław- }puś- m to liczyć grze-

zeniu to w icjal- kw i- raw - iw ić, dą- lrze- p a n koro

o .ia :łon- kwi- irtie

;ator ózef po- oces

^PS,

do sta- kie- kry- być cja- olo- nne

so-

ych tało Ko- kie- dąc :ich już

•zej ęiy

;ni- iltu

iał iKI

kurator. <?bok niego siedział generał Riasno.i. mówili, że w icem inister spraw w ew nętrznych U krainy. Z aw ­ sze prow adzono m nie na przesłu­

chania nocą.

P ro k u ra to r krzyczał n a mnie, inni bili. W yrw ałem się, rzuciłem do okna, wskoczyłem na parapet.

Wybiłem szybę i chwyciłem się krat. Krzyczałem, że m ordują. P ro­

k u rato r bił mnie kolbą pistoletu.

Wciągnęli m nie na dół i wrzucili do w ięziennej karetk i. Od te j pory przesłuchiw any byłem w c e n tra l­

nym więzieniu w Stanisław ow ie.

W rękach trzym ali stalow e liny obciągnięte gum ą. M etalowe ściany celi opryskane były krw ią. Nie pam iętam , ile razy wchodziłem do tej celi. Nie pam iętam pytań. T yl­

ko ból. K obieta — lekarz naw et nie podeszła do m nie: — Niech zdech­

nie faszysta — powiedziała. A ja ciągle żyłem.

...Po siedm iu m iesiącach zawieźli m nie przed „sąd”. P rzede m ną sie­

działo trzech funkcjonariuszy NKGB. O skarżyli m nie o przynależ­

ność do faszystow skiej organizacji, m ordow anie radzieckich oficerów, sabotaż i zdradę ojczyzny. P ow ie­

działem. że naw et jeśli znów za­

czną bić. także nie przyznam sie do kłam stw . Jeden z nich oburzył się: — W radzieckich w ięzieniach nie to rtu ru ją!

Rozdarłem koszulę. Blizny były świeże, rozgnięcione palce niezago- jone. K azali m nie w yprow adzić.

Zawieźli m nie do ponownego śledztwa. To w łaśnie w tedy pozwo­

lono mi stanąć w oknie. Zobaczy­

łem te drzewa. Nigdy nie zapomnę otw artych n a ościerz skrzydeł okien­

nic i tego słońca.

... Skazali m nie na

10

la t cięż­

kich obozów pracy. A rty k u ł 58 p a­

ra g ra f lą i I ł. Ja k o więzień poli­

tyczny m iałem najm niejsze praw o do przeżycia.

...Oczywiście mogę opowiadać, etap po etapie, ja k było. Ale kogo to dzisiaj obchodzi? J a k i opis może budzić przerażenie? Czy potrafiłem cokolwiek odczuwać, kied y zam knię­

to m nie na 10 dni w tru p ia rn i pełnej rozkładających się ciał?

Przez tam te la ta dowieźli m n ie aż na P ółw ysep T ajm yrski. R ąbałem drzewo w tajdze, budow ałem w Połowince zaporę w odną i elek­

trow nię na rzece Koświe. H utę M ie­

dzi im ienia Józefa S talina i m iasto N orylsk. N ie liczyłem. ilu ludzi um arło n a moich oczach. Ilu zabi­

to, ilu nie w stało z przym usowego, wielogodzinnego leżenia w śniegu.

Dzisiaj literaci, cudem ocaleli, opi­

sują to w szystko lepiej ode mnie.

.... Ciała w ięźniów w rzucaliśm y do w yrąbanych w wiecznej zm arzli­

n ie jam. Są tam , nie zm ienione do dzisiaj. Mam krzyżyk, k tó ry w y­

ciąłem z kości m am uta, znalezione­

go gdzieś w w iecznym lodzie pod N orylskiem . Z iem ia n a Półw yspie T ajm yrskim nigdy nie odm arza, tylko latem — 20, 30 centym etrów

zwozić ukraińskich banderow ców z daw nych polskich terenów oraz żołnierzy Własowa. U kraińskich o- ficerów rozw alono w cześniej, prości żołnierze dostali wysokie w yroki — po 20. 25 la t katorgi.

W hall w ytw órni m as ty n k a r­

skich spotkałem się z moimi w ro­

gami czasu okupacji. Poznali mnie.

Przygotow ali a tak i trzech rzuciło się na m nie z siekieram i Jednego na m iejscu zakłułem bagnetem , drugi, ranny w w ątrobę, u m arł w izbie chorych. Mnie raniono w głowę i przeleżałem m iesiąc w więziennym szoitalu. Życie u ratow ał mi inny U krainiec — chirurg, z 15- letnim wyrokiem. Był później jed­

nym z inicjatorów m asowych b u n ­ tów, któr^ objęły kilkadziesiąt ty ­ sięcy więźniów z łagrów okręgu N orylsk. Częściowa blokada obozów trw a ła dwa m iesiące, z kom itetam i w ięziennym i n e rtm k to w ali fu n k cjo ­ nariusze MSW i Z-irz^H.j Głównego Obozów z Moskwy. W tym czasie sam olotam i zwieziono żołnierzv w ojsk w ew nętrznych i rozlokowano dookoła obozów,-. B unt skończył si^

segregacją więźniów , iystrzvm".n ruchu tranzytow ego i obostrzenie-^1 rygoru. Przywódców izolowano.

... W yszedłem z łagru w luty™

1955 roku. Po odbyciu kary . V7 m iejskim urzędzie MSW D o in fo r m r - w ano m nie o bezterm inow ym zesłr- niu w N orylsku. którego nie woln-' mi opuścić. Z nalazłem się w now ym wiezieniu, choć te ry to ria ln ie w ięk­

szym. Późniei bvłem m a jstrem i t budow ie odkryw kow ej kopalni m ie­

dz! w Miedwieżce. wreszcie, już ” ■ Norylsktr. kierow ałem nracam i v»

fab ry ce betonu, t e i sam ei. w któr^i pracow ałem jako więzień.

Ożeniłem się. Irena, polski wio- zień polityczny, sadzona za rzekom ^ szpiegostwo, orzesz)-1 obozv Tajszo- tu, a w N orylsku odbyw ała zsyłka aż do dnia. kiedy — w ram ach re­

p atriacji — zezwolono nam na po­

w rót do Polski.

O statniego dnia g ru d n ń 1955 ro ­ ku przyjechaliśm y do W arszav-' Irka jadła cebule iak jabłka "

rodzina, u któ rei sie zatrzym aliśm y nie m ogła uw ierzyć w łagry. N ik‘

już w tedy nie o^ł^kiw ał P ^ lin a . •"

pow ietrzu ct<’ć było odwilż.

...Cierpliwie czekam na re h a b i"

tację.

K iedy m yślę o tych. którzy cze­

k a ją ta k ja k ja — przyoom inam so­

bie rzeke reniferów . Tuż po w y j­

ściu z ostatniego oboz". pracow ałem przez 15 dni jako m a jste r urzy b u ­ dow ie b ite j drogi z N orylska do K aierk an u . gdzie budow ano lotni­

sko. Siedziałem w szoferce w y­

w rotki. N agle samochód ODły-np’^

stado renifer,ów. Było ich kilka ty ­ sięcy. Aż no horyzont widziałem poroża. Stałem w sam ym śród’--- stad a a one biegły orze-’ sie H ” Nie trak to w a ły m ojej w yw rotki po­

ważnie.

To był ich teren.

KATARZYNA NAZAftEWICZ

14

(15)

go ro k u ) przez działania - kierujących się ró żn ą m otyw a­

cją „sw oich”.

Ik k było i w tym przypadku; przebywający a k u rat (p e ­ chow o dla nas) w W ilnie je d e n z polskich urzędników państw ow ych sto rp ed o w a ł n a m spraw ę u Litw inów , stwierdzając, że nie są to k o m p e te n q e R ady O PW iM oraz, że on i jego urząd to przejm ie i sfinansuje jeszcze w tym, czyli 1996 roku (m ożna swoją drogą pogratulow ać znajom ości historii; chodziło przecież o grobow ce uczest­

ników pow stań narodow ych oraz więźnia politycznego - zesłańca). Oczywiście, n a deklaracji się skończyło. W ła­

dze wileńskie je d n a k nie wydały R adzie zgody n a prace.

Po dalszych wyjaśnieniach i pertraktacjach stanęło na tym, że przeprow adzą je litewscy konserw atorzy. Jak d o ­ tąd brakuje je d n a k n a to funduszy. O becnie trw ają stara ­ nia o w spółudział w tym przedsięw zięciu Polaków.

Jolanta, A d a m sk a

W artykule wykorzystano także następujące materiały:

1. D. A. Ptaszyńska, Grób bohaterki, „Spotkania z zabytkami”, nr 12, 1997.

2. J. Siedlecka, Druskienniki nad Niemnem 1794-1994, W-wa 95.

3. St. Zieliński, Bitwy i potyczki 1863-1864, Rapperswil 1913.

4. M. Narbutt, AndrioIIi w 1863 r., „Spotkania z zabytkami”, nr 1, 1991.

5. J. Dziurbejko, Ludwik Narbutt, „Glos znad Niemna”, nr 3, 4, 1993. (w oparciu o książkę W. Karbowskiego pod tym tytułem, wyd.

w Grodnie w 1935 w Wydawnictwie 76 lidzkiego pp im. L. Narbutta).

6. M. Bobowicz, M. Pajdak, Rys historyczny II Batalionu 77 pp AK (w oparciu o materia! wspomnieniowy Sylwestra Skorba, syna rtm. Ja­

na Skorba „Puszczyka”, ostatniego komendanta Okręgu Nowogródz­

kiego AK; wnuka Mariana Jankowskiego, Wicewojewody Wileńskie­

go, Delegata Rządu RP na Okręg Nowogródzki).

7. R. Kuliński, Kobiecy fenomen ofiarności, „Historia i Życie” nr 5, 1989.

M ińsk, 11.09.1989 r.

Inform acja na tem at grobu E m ilii Plater

Informuję, że w dn. 9.09.1989 r. dokonałem lustracji grobu Emilii Plater. Na podstawie wywiadu z miejscowymi miesz­

kańcami ustaliłem co następuje:

Wg ustnych przekazów w początkach grudnia 1831 r. E m i­

lia Plater otrzymała zadanie przedostania się z Litwy do War­

szawy. Miejscowi rybacy przewieźli ją łodzią p o rzece Biała Hańcza (Baltoji Ancia) do miejscowości Kopciowo (Kapcia- miestis). E. Plater miała zamiar udać się w kierunku na m.

Sejny - Warszawa. Około 300 m od rzeki Biała Hańcza wpa­

dła w zasadzkę i przy drodze biegnącej przez wieś Kopciowo została śmiertelnie raniona.

W miejscu tym został postawiony kilka lat później krzyż

\J

t umieszczony napis:

Ze Emilja

szła Hrabianka

w Bogu Plater

d. 23 tu spo

Grud. czywa

1831 roku

Posadzono też w tym miejscu wierzbę, która dotrwała do roku 1980, kiedy ostatecznie została połam ana przez wiatr.

Krzyż był otoczony niewysokim płotkiem, jednak został on zniszczony w latach 60-tych podczas modernizacji drogi. Jest to obecnie typowy przydrożny krzyż. N a białym, murowanym filarku o k 1,5 m wysokości jest osadzony metalowy krzyż

0 wyj. o k 1 m. Lokalizacja na skrzyżowaniu przelotowej dro­

gi i drogi lokalnej do bazy sprzętu kołchozu sprzyja częstemu uszkadzaniu go przez jadące do bazy pojazdy. W latach 50- tych był on kilkakrotnie p o rozbiciu naprawiany przez miej­

scową ludność. Napraw dokonywano wówczas nocami ze względu na nieprzychylne w tej sprawie stanowisko władz.

Miejsce to jest utrzymane we względnej czystości. Posadzone są kwiaty, a ludność otacza je opieką.

Wg dalszej relacji pochodzącej z ustnych przekazów - ran­

nej Emilii Plater udało się wydostać z zasadzki. Znalazła ona opiekę i schronienie „u polskiego p a n a ” w odległym o o k 9 km Jusńnowie. Tam jednak zmarła z ran i wycieńczenia. Po śmierci E. Plater została przewieziona ponownie do Kapciowa 1 pochowana na miejscowym cmentarzu (o k 150 m od miej­

sca zranienia).

Cmentarz ten od 1945 r. nie jest ju ż miejscem grzebania zmarłych. Obecnie jest to zalesione wzgórze w centrum wsi.

Znajdują się tam mocno zdewastowane grobowce głównie dawnych znaczących rodzin polskich, np. Abramowicza.

W centrum tego dawnego cmentarza znajduje się, ogrodzony niskim płotkiem (o k 80 cm), grobowiec Emilii Plater. Grobo­

wiec jest wykonany w form ie postum entu ze stojącym na nim czarnym, granitowym krzyżem. Wszystko razem wysokości o k 2,5 m. N a postumencie jest wyryty napis:

Emilia Plater, Hrabianka, umarta 23 grudnia 1831 r./*

Grób jest otoczony opieką przez miejscową ludność oraz miejscowego księdza katolickiego (Litwin). Przez wzgórze cmentarne prow adń do grobu alejka, wysypana białym żwi­

rem (ok. 50 m długa). Lokalizacja zalesionego wzgórza w środku wsi, w pobliżu baru z piwem, nie sprzyja jednak utrzymaniu czystości i porządku. Uważam, że celowym byłoby zastanowić się nad możliwością ogrodzenia całego wzgórza, tj.

terenu dawnego cmentarza (ok. 100 x 100 m).

Ogólnie ocenić należy, że miejsca związane z Emilią Plater są utrzymane w dość dobrym stanie i otoczone opieką. Miej­

scami tymi opiekują się zarówno Litwini ja k i obywatele naro­

dowości polskiej, zamieszkali w Kapciamiestis (Kopciowie).

Informacje przygotowano głównie w oparciu o relację za­

mieszkałej w Kopciowie rodziny polskiej, tj. E. Rodziewicz.

Pełnomocnik C H ZB „Budimex”

w Mińsku i Kownie /podpis nieczytelny/

mgr inż. Stanisław Zych

*/ Faktycznie napisy brzm ią nieco inaczej:

strona frontowa: strona tylna:

Ś.P. Duszę Bogu

Emisja Życie Ojczyźnie

Hrabianka oddala

Broel-PIater ----

ur. 13.XL1806 + 23.XH.1831

W głazie granitowym w betonowej wylewce: Mów wiecz­

ny pokój.

15

(16)

T e c r U o i ?ł*h.< ^ l f ‘

P . &

cŹ/Ob. O d S~QtoOL*ytl!jtti€k. ^ W —Ule

. < S -

jako kadet w służbie sztabowej w kilku bitwach i potyczkach z nieprzyjacielem (m.in. 16 i 22 maja 1831 pod Nurem, 16 czerwca pod Łysobykami, 9 lipca pod Drobinem, 11 pod Bodzano­

wem, a 23 lipca pod Raciążem). Jednak faktyczny jej chrzest bojowy nastąpił w obronie Warszawy, a następnie w walkach odwrotowych wojsk polskich ku granicy pruskiej. Za bohaterską postawę na polu bitwy pod Sierpcem Naczelny Wódz Wojsk Polskich odznaczył Barbarę Czarnowską srebrnym Krzyżem Virtuti Militari oraz awansem do korpusu podoficers­

kiego. Po potajemnym powrocie z emigracji Barbara Czarnowska w dalszym ciągu uczestniczyła w tajnych stowarzyszeniach niepodległościowych, a w 1863 w Powstaniu Styczniowym, ze względu na wiek już tylko w pomocy opiekuńczo-samarytańskiej. W pracach o charakterze patriotycznym była zaangażowana do końca życia. Jej pogrzeb w 1891 roku w Katedrze św.

Jana oraz na Cmentarzu Powązkowskim — jak podają ówczesne źródła pamiętnikarskie i czaso- piśmiennicze — dał asumpt do potężnej manifestacji patriotycznej społeczeństwa Warszawy.

W historii zbrojnego udziału kobiet w Powstaniu Listopadowym szczególne miejsce zajmuje Emilia Plater. Jej imieniem nazywane są szkoły i instytucje społeczne, Jej postać

— jak żadnej innej wielkiej Polki — została uwieczniona przez artystów malarzy, poetów, pisarzy i pamiętnikarzy, a działalność patriotyczna stanowiła kanon wychowania patriotycznego późniejszych pokoleń młodzieży. Warto zatem prześledzić krótki, pełen chwały życiorys tej bohaterki narodowej.

Emilia Plater urodziła się 13 listopada 1806 roku w Wilnie w rodzinie osiadłej w Kurlandii oraz Inflantach Polskich, której znakomita większość przedstawicieli ściśle związała swój los i życie osobiste ze sprawą Polski. Pomimo iż jej ojciec był znanym utracjuszem i nie interesował się losem córki, to matka baronówna Izabela Helena von Zyberek zu Wischling, jak i pozostała rodzina byli gorącymi patriotami i mieli istotny wpływ na kształtowanie postawy duchowej przyszłej bohaterki. W tym kontekście należy tu podkreślić ówczesną atmosferę polityczną i społeczną Królestwa Polskiego i Litwy oraz Europy w ogóle, która sprzyjała rozwijającym się zainteresowaniom Emilii Plater i kształtowaniu się jej miłości do Ojczyzny. Istotne znaczenie miało również samo wychowywanie się młodej dziewczyny wśród chłopców i młodych męż­

czyzn rodziny Platerów, wpływy Filomatów i Filaretów oraz związany z działalnością tych organizacji osobisty dramat jednego z jej stryjecznych braci Michała Platera. Określone znaczenie miały także pierwsze, drukowane w „Tygodniku Wileńskim”, utwory Adama Mickiewicza („Zima miejska” i „Żywiła”), a następnie jego pierwsze tomiki — „Ballady i romanse”

i późniejsza „Grażyna”. Właśnie w atmosferze czynów bohaterek tych lektur, które w obliczu najazdu wroga walczą i pokonują nieprzyjaciół, czynów orężnych współczesnej jej — narodowej bohaterki Grecji Bubuliny oraz prześladowań młodzieży wileńskiej przez Nowosilcowa, ukształ­

towały się postanowienia Emilii Plater o poświęceniu dla Ojczyzny. Z tego też względu atrakcyjna dziewczyna, zarówno pod względem urody, intelektu czy wreszcie statusu społecznego

— jaką była pod koniec lat dwudziestych poprzedniego wieku hrabianka Emilia Plater — odrzuca propozycje matrymonialne rosyjskiego arystokraty generała Kabłukowa oraz miłość, jaką darzyła innego oficera, budowniczego twierdzy w Dyneburgu, młodego kapitana barona Dallwinga i udaje się w 1829 roku wraz z matką w podróż po Polsce. Celem tej podróży są miejsca związane z historią Polski, przede wszystkim zaś z udziałem Polaków w walce o zachowanie niepodległości i narodowej tożsamości. Powrót Emilii Plater na Litwę zbiega się ze śmiercią najbliższych jej osób — matki i stryja Gaspara, który był jej opiekunem prawnym oraz atmosferą przygotowań do Powstania Listopadowego. Ważnym sygnałem do działalności organizacyjno-zbrojnej Emilii Plater, po wybuchu powstania, były odezwy Polek w prasie warszawskiej w grudniu 1830 roku, m.in. o potrzebie utworzenia Pułku Sarmatek oraz bardziej wówczas realny „Apel do kobiet polskich”, wystosowany przez bohaterkę wojen napoleońskich Joannę Żubrową, wzywający kobiety do służby samarytańskiej, aprowizacyjnej, społeczno-opiekuńczej i walki zbrojnej.

W tym kontekście należy postrzegać cel podróży, jaką odbywała Platerówna od stycznia 1831 roku po wsiach żmudzkich. Chociaż nie jest on udokumentowany, można przypuszczać, iż Emilia Plater, zapatrzona w słynne historyczne wzory Joanny D ’Arc, Chrzanowskiej, Bubuliny i literacki — Grażyny, podjęła działania przygotowawcze do zorganizowania oddziału zbrojnego, 9

Ę Ę Ę gĘ Ę Ę Ę Ę Ę Ę jm M Ę

16

Cytaty

Powiązane dokumenty

osoby relatora 1/3 - Inne materiały dokumentacyjne dot.. Materiały

Od grudnia 1942 jako żołnierz AKVps. Od kwietnia 1944 przeniesiona do komórki legalizacyjnej Wydziału II KO Lwów A K -gd zie była łączniczką, archiwistką i i

Kolejne przydziały konspiracyjne - nazwa i kryptonimy komórki, nazwiska, pseuda i funkcje przełożonych, nazwiska, pseuda i funkcje innych członków komórki.. Przebieg osobistej

Dokumenty ( sensu stricto) dotyczące relatora — I./3.. Inne materiały dokumentacyjne dotyczące relatora

dzinie .Proszę więc uprzejmie o szczerą odpowiedź na postawione niżej pytania, ewentualnie dołączenie na osobnej kartce swego życiorysu.Jeżeli pragniecie po­.. zostać

Ppor. Emilia Gierczak ur. Dywizja została skierowana do walko Kołobrzeg. Miasto-twierdza nie było łatwe do zdobycia. Emilia Gierczak początkowo ochraniała sztab pułku. W

Dokumenty ( sensu stricto) dotyczące relatora uI./3.. Inne materiały dokumentacyjne dotyczące

[r]