IbTr. G- Ł w ó w , lO . czerwca 18 96 r.
P r e n i^ e r a t ę „M y ś li'1, chcą" pism o n asze u p rz y stępnić najszerszym w ar
stwom , obniżam y znacznie.
W ynosić ona będzie w ią z i prem iam i:
we Lw ow ie:
rocznie . 4 zł. — ct.
p ó łro czn ie 2 „ — „ k w artaln ie 1 „ — * Za doręczeniu ilo domu d o p ła c a się 5 ct. m iesię
cznie.
Na prow incyi i w c a łe j M o n arch ii A u stro -W ę g .
rocznie . 4 zł. 50 ct.
k w a rta ln ie 1 „ 15 „ w Niemczech
:
rocznie . 10 m rk. — feu kw artał. 2 „ 50 „
W e F ran cyi:
ro czn ie . . 16 fr.
k w a rta ln ie . 4 „ N um er pojedyńczy 2 0 ct.
l i t e r a c k o - a r t y s t j czn a.
O głoszenia i reklam y
przy jm u je A d m in istracy a„M yśli11 po 10 ct. za w iersz p etitem lub jeg o m iejsce za pierw szy ra z
a po 5 ct za następny.
Kijkopisów dro b n y ch nie zw raca się.
,
Listów n'eoptaconych Redakcya ni 3 przyjm uje.R ed akcya i A d m in is tra c y a : w e L w o w ie p rz y ul ,Z im o ro w ic z a I. 2 0
gdzio też u p rasza się o n ad sy łan ie w szelkich
przekazów i pism P ren u m eratę przyjm ują, ró w n ież: w e Lw ow ie: w szystkie k sięg arn ie . — W K ra k o w ie : k sięg arn ie : (re'> etaera i Spki, S p ó łk i w ydaw niczej, Zw olińskiego i S półki i
J.
A. K rzyżanow skiego. — W Poznaniu: k się g a rn ia C ybulskiego —N um era pojedyncze d j nabycia we Lw ow ie w b iu ra c h dzienników : Plohna i O lszewskiego.
J O A C H I M L E L E W E L .
Społeczeństwo nasze z ło ż y ło za iu icy aty w ą młodzieży krakow skiej n ależay hołd pamięci wielkiego h isto ry k a , z ok azy i 35 rocznicy jego zgonu.
L elew el był pierw szym p olskim historykiem , k tó ry zrozum iał, że h is to ry a m usi mieć szersze a m ocne podstaw y, by św iadectw a jej m ia ły n a u kow ą w artość, pierwszy z polskich uczonych d ą ż y ł do zw iązania organicznym węzłem historyi z szeregiem dotychczas oddzielnie stojących i o d dzielnie b a d a n y c h um iejętności, Dążność do ści
słości, do sum iennego kontrolow ania świadectw h istorycznych, doprow adziła L e le w e la do w y ro bienia sobie takiej m etody historycznej, k tó r a w z a s a d a c h swoich nie różni się od m etody naw et dzisiejszych badaczów. P rzed ew szy stk iem rozsze
rz e n ie m a t e r y a ł u badań. Do Lelew ela m a t e r y a ł ten stan o w iły przew ażnie pom niki h is to ry o g ra - ficzne — Lelewel pierw szy n a równi z p o m n ik a mi historyograficznem i — s taw ia d o kum enty, na równi z tam tem i używa ich on w swych p rz e d stawieniach.
Światło dzienne u j r z a ł Lelewel w W arszaw ie 22. m arca 1786 r. E dukacyę szkolną o trz y m a ł w konwikcie Ks. LJijarów w W arszaw ie, gdzie w m łodych ju ż la ta c h okazyw ał wielkie zam iło
wanie do badań historycznych. Na Akadem ii w i
leńskiej z a p is a ł się n a w ydział filozoficzny a k u r s a filologii, s łu c h a n e u G roddeka, w prow adzi- y go w św iat sta ro ż y tn y . W ty m czasie ogłosił wiele ro z p ra w h istorycznych, głównie tre śc i p o l e
micznej. co zwróciło na niego uwagę ówczesnego uczonego św iata i T a d e u s z Czacki, tw órca s z k o ły k rzem ienieckiej, zaprosił go na k a te d rę h i s to ry i w g im n a z y u m wołyńskiem . Lecz już w r.
1810 usuw a się L elew el w zacisze życia p r y w a t
nego i poświęca się c a łk ie m b ad a n io m h i s t o rycznym . W r. 1814 o trz y m a ł na wileńskim U n i
wersytecie posadę zastępcy p rofesora, gdzie wy
k ł a d a ł historyę powszechną i wznowił wydawni ctwo T yg o d n ika W ileńskiego. W roku 1 8 1 8 -ty m zostaje w W arszaw ie bib liotekarzem i p r o f e s o rem na Uniwersytecie. W s k u te k ogłoszenia r o z praw y konkursow ej o sposobie u cz e n ia historyi, pow ołauy z o s ta ł znowu do W i l n a , jak o s tały profesor, lecz w r. 1824 sp ra w a fiiarecka p o z b a w iła go tej posady. Przez sześć l a t poświęcał się badaniom dziejowym, aż l a t a 1830 i 1831 pow ołały go do czynu, do pracy publicznej. P o seł i minister — był je d n a k zawsze więcej uczo
nym i tereo ty k iem . Zmuszony emigrować, p r z e b yw ał w P a ry ż u , potem w B rukseli, w alcząc z nędzą, lecz nie u sta ją c w pracy . D nia 29. m aja 1861 r. u m a r ł w P ary żu , pozostaw iając n a d e r b o g a te owoce swej uniw ersalnej pracy, p j w a ż a n y przez swoich i uznany przez obcych, jako mię d z y n a r o d o w a p ow aga naukow a Dzieła jeg o wy
szły w zbiorowem wydaniu pod ogólnym ty tu łem :
„P olska, dzieje i rzeczy je j (1 8 5 1 — 64 r .) “ w 20
tom ach i zaw ierają, prócz zu an y ch już prac
wiele nowych a cannych m a tery ałó w do dziejów
polskich przez L elew ela zebranych.
Pieśń rozkoszy.
CZ. c y k lu : „Adoracya").
I.
byciem zmęczony, żółcią karmiony Przybywam luba do ciebie Tyś ini aniołem z przejasnem czołem,
Tyś gwiazdką na ciemnem niebit'.
Oc/.y się moje wtopiły w twoje Przepastne źr. nic lazury — Rozpacz ma kona u twego łona
Zwątpienia pierzchają chmury.
Usta spalona w twe zróżowione Zatap iu n wargi rozwarte I chwytam ciebie, cisnę (!■» siebie
Ty moja boska Astarte.
2
.
Sto słońc zapalać! światła 1 niech plonie!
Niech spada ciepłą, złotą kaskadą Na jaśmin ciała, niech drzy na łonie.
Niech pi rś całuje liliowo — bladą.
Niech światła b l a ;ki jej złote włosy
W swych eterycznych szukając falach, Hymn zaśpiewają tysiąco — głcsy
W burzliwych, dotąd nieznanych skalach.
Niechaj z niej światło zerwie osłony, I po klasycznych płynąc konturach,
W krwi jej rozpali pożar szaiony,
Niech on rozgorze w ócz jej lazuraci,.
A kiedy wreszcie oczy upoję * Harmonią kształtów boskiego ciała, W wounych jej ramion wplotę "Się zwoje
By czuć ja k ciało jej ku mnie pała.
3.
[ będę potem w*'de mon im szale Ust twych całował słodkie korale.
I będziesz drżała w mem uściśnieniu, Jakoby ptaszę w żarnym płomieniu.
I będziesz do mnie tulić się dziecię Snać najszczęśliwsza na całym święcie.
I ja k o powój tak sie owije Twe śnieżne ramię o moją szyję.
[ od rozkoszy łzy będziesz ronić I spazmatycznym śmiechem się bronić.
Aź wreszcie żarem uciech zmęczona.
Na biel pościeli padniesz spłoniona.
A gdy w źrenicach twych ognie zgasną Znów będziesz cichą, anielsko-jasną,
Zdzisław .
1
Z Y D O R U N C E W I C Z .B o e i A i n e H A .
(N owela im presyonistyczna).
B y ło to je d y n e je g o zajęcie od ro k u . S tr o f o w a ła g o za to A g n ie s z k a , n a z y w a ją c bez o g ró d k i n ie d o łę g ą , s tro fo w a ł ró w n ie ż p a n J a k ó b , je d y n y z lic z n y c h n ie g d y ś p rz y ja c ió ł, k tó r y g o jeszcze czasam i o d w ie d z a ł, lecz on, K o ł e k nie r o b ił so b ie w iele z ty c h s tro ■ fo w ań .
— P r a c o w a ć ! — o d p o w ia d a ł z w y k le — lecz po co , a z r e s z tę ! ja k ? . S k le p u , k tó r y m ia łe m n ie g d y ś w m ia ste c z k u , n ie mam już d a w n o , g o s p o d a r z y ć n ie u m iem , p r z y tem n ą ty c h k ilk u z a g o n a c h , k tó r e p o sia d a m , czyż b y się o p ła c iło ? O t b y le w yży ć... I n n a rzecz
g d y b y o n a tu b y ła . A ! g d y p o w ró c i, z a p e w n e że p ra c o w a ć b ę d ę , c h o ć b y o d ś w itu do no cy,..
T y m cz asem , z ło ży w szy tro s k ę , o w sz y stk o n a g ło w ę i b a r k i A g n ie s z k i, z a g łę b ia ł się p o c a ły c h d n ia c h w ro z p a m ię ty w a n ia p rz e sz ło ś c i lu b to n ą ł w ró ż o w y c h n a d z ie ja c h n a p r z y szło ść.
O, b o w ie rz y ł w to św ięc ie , że o n a p o w ró ci. I to w k ró tc e , n ie z a d łu g o . O c z e k iw a ł jej z d n ia n a dzień.
N ie ra z p a n J a k ó b . z a g lą d n ą w s z y do d w o r ku , m a w ia ł z w y rz u te m :
— Mój L o l k u ! trz y k a p ita ln e g łu p s tw a c ięż ą n a tw o jem su m ien iu . P ie rw s z e , że w o - g ó le p rz y s z e d łe ś n a ś w ia t m ając , ta k ie n ie z d a tn e i a r c y n ie p r a k ty c z n e u s p o s o b ie n ie , k tó r e k a z a ło ci o d d z ie c k a sz u k a ć zaw sze te g o , czego n ie z g u b iłe ś , i p r a g n ą ć te g o , cze
g o n i e m a ; d ru g ie , że b ę d ą c ja k n a m a ło -
Nr. 8 M Y Ś L 53
Od r a d z e n i e i d e a l i z m u .
III.
W sz ę d z ie w ię c , we wszystkich objawach nauki i sztuki, obserwować możemy odrodzenie idealizm u. Co zaś się w yda nieco p a r a d o k s a l- nem, "to to, iż spróbuję w ykazać tę tendencyę naw et — w polityce.
P rzy zn ajm y , iż rz ą d z ą dzisiaj nie idee o- gólne, ani naw et wielkie interesy dobrobytu, chwa
ły narodowej,. lecz in te r e s y pry w atn e, osobiste a m b ic y e i a p e ty ty .
D otykam t u kwestyi n ie z m ie r n ie drażliwej i przedew szystkiem z a strzeg am się, iż jakkolw iek n a myśli mam socyalizm — socyalistą nie jestem wcale. Ze wszystkich re form , jakiemi nam grozi socyalizm, nie uznaje żadnej. Reformy te wszakże są ty lk o stanem przejściow ym k ie ru n k u , i j a k kolw iek pod nazwę socyalizm u podszywa się nie
r a z niejedno p o g a rd y g o d n e uczucie — posiada on w sobie j e d n a k siłę nie do przezw yciężenia : siłę idei.
J a k ż e bowiem w ytłum aczyć inaczej p o w s ta nie „socyalizmu katolickiego ? “ G d y b y nie było
■ w teoryi socyalistycznej nic więcej, prócz n ien a ■ wiści i zazdrości, prócz egoistycznych zachcianek i niskich in teresów osobistych — co by w ta k im r a z ie stawiało opór gorącym przeciw nikom, k tó r y c h socyaliści mają legiony? i jak b y śm y w ytłu
m aczyli ludzi t a k i c h , ja k d a w n y arcy b isk u p
*) P o d łu g F e rd y n a n d a B runetiere.
m ia ste c z k o w e g o k u p c a , w c a le za m o żn y m c z ło w iek iem , o ż e n iłe ś się z w ę d ro w n ą a k to rk ą , a trz e c ie i n ajw ięk sze, że g'dy cię o n a w p rz e c ią g u d w u la t z ru jn o w a ła do szczętu i o p u ś c iła n a s tę p n ie , m y ślisz jeszcze o niej a z w ła szcza, w ierzy sz, iż p o w ró c i do cieb ie, h ołysza!
N a w sz e lk ie te je d n a k d e lik a tn e , p r z y ja c ie ls k ie re fle k sy e i m niej d e lik a tn e u w a g i s ta r e j A g n ie s z k i, u p a r ty K o łe k a lb o c h m u r z y ł się ty lk o i m ilczał, a lb o też k iw a ją c d o b ro d u s z n ie g ło w ą , p o w ta r z a ł ze s p o k o je m :
— A ja w am p o w ia d a m , że n ie s łu s z n ie ją o sąd zacie... o d je c h a ła o d em n ie, b o c ią g n ę ło j ą do d a w n e g o zaw o d u , ja k ry b ę do w o d y . A le w ró c i z p e w n o śc ią T y lk o c o jej n ie w idać.
P rz e z c a ły ro k , a n i n a m o m e n t o niej n ie z w ą tp ił i d o p ie ro dziś. . n ie sp o d z ie w a n ie , c ięż k ie ja k ie ś m y śli w d a r ły m u się cło m ó zg u i z a m ą c iły sp o k ó j, ja k i ta m p a n o w a ł. P o w ie -
z Mayence, Mgr. de K e tte le r w Niemczech, j a k k a r d y n a ł Manning w Anglii lu b k a rd y n a ł Gibbons w Ameryce, k tó rz y chwycili w swe dłonie ster katolickiego socyalizmu? Sam o jego zjawienie się świadczy o szlachetnej idei, tkwiącej n a dnie t e oryi socyalistycznej. J e s t to więc powiew ideału, który p rz y o b le k a ją c się w niemożliwe do u r z e czywistnienia kształty, niemniej j e d n a k je s t w yrazem tendencyj idealistycznych , d rz e m ią cych n a dnie d u sz y ludzkjej.
Usiłowałem wykazać w zrost ru c h u id e a li
stycznego we wszystkich k ie ru n k a c h myśli l u d z kiej. Na czyją k orzyść dokonyw a się to o d r o dzenie, j a k a stąd pow stanie religia, m o raln o ść, polityka — to tajem nica przyszłości. Wogóle można powiedzieć, że ru c h św iata prow adzonym je s t przez dwie siły : idealizm i n a tu r a liz m . J e d n a m o że i przew aża nad drugą, obie j e d n a k w spółistnieją.
P o d trz y m y w a ć i rozwijać je dnę,niszczyć złe w pływy d ru g iej — oto zadanie. N atu ralizm p ełen j e s t niebezpieczeństwa, ale i idealizm m a swoje sła b e strony, w sam ej sztuce choćby, w l i t e r a t u r z e i m uzyce: nie możem y bowiem p o z w o lić , aby z jednej strony była tylko s z tu k a d la s z t u k i , a z drugiej, by p o d p o rz ą d k o w a n ą ona b y ła w z u pełn o ści pożytkowi. Nie zapoznajem y wielkości nauki, ale nie m ożem y się z g o d zić, ab y b y ła je d y n y m a rb itre m życia ludzkiego. C z y n i e znaczy to, że jest czas i dla idealizmu i d la n a t u r a li • z m u ? J e s t to k o u k lu zy a bardzo ostro żn a - • i obawiam się, czy nie w yda się wam ona zbyt oportunistyczną.
d z ia ł so b ie że m y śli te p rz y s z ły m u, g d y p a t r z y ł n a tę ta m b o c ia n ic h ę n a g nieździe
T a k , o n a p o w ró c iła , a ta m ta ? o d ro k u , n a w e t listu nie m ia ł o d niej, a n i w ie d z ia ł g d zie się o b ra ca...
P oczciw y K o ł e k u czu ł, że je s t n ie z w y k le w z b u rzo n y . P o w s ta ł z sze z lą g a i d łu g o p r z e c h a d z a ł się p o izbie.
— A m oże o n a is to tn ie n ie w ró c i, m oże n ie m y śli n a w e t o te m ? — z a p y ta ł się n ag le- N ie, to n iem o żliw e ! — z a p rz e c z y ł sam so b ie n a ty c h m ia s t. P o w ró c i z p e w n o ś c ią ; o b ie c a ła p rz e c ie ż !
J a k b y c h c ą c się u p e w n ić o tem , p r z y s tą p ił do b iu r k a i w y s u n ą w s z y szufladę, w y j ą ł s ta m tą d s ta r a n n ie zło żo n y , p o ż ó łk ły już n ieco a r k u s ik p a p ie r u .
R o z ło ż y ł g o i p rz e c z y ta ł u w a żn ie, p o
ra z z a p e w n e ty s ią c z n y w życiu.
Ażeby n a p ra w ić złe w rażenie, pośpieszam dodać, iż czas t e ra z je s t na idealizm i n a re a k - cyę we wszystkich k ieru n k ach i wszystkiemi siłam i przeciwko natu ralizm o w i, który ta k silnie utkw ił n a m we krwi. Ja k k o lw ie k bowiem wyraźne są przejaw y r o s n ą c e g o odrodzenia, są to jeszcze tylko niestety, sła b e odblaski. ' -
A nie obaw iajm y się t y r h uczuć. Idealizm , u jęty w odpowiednie f o r m y , d a je tylko dobro i zdrow ie. B ą d ź m y więc szczerze idealistam i!
B ądźm y n a w e t w prost z in te re s u , abv n ie b e z p ie cznym ideom przeciw staw ić inne, bardziej s z l a chetne. B ądźm y id ealistam i w in te re s ie l i te r a tu r y i sztuki, które b y ły b y inaczej prostem rzem ios
łem , rzem iosłem hezużytecm em , g d y b y nie przy
św iecała im idea. W reszcie b ą d ź m y id ealistam i w interesie w iedzy i nauki, których postępy b y łyby zb y t nie znacznem i, gdyby zm ierzały tylko do udoskonaleniu życia m a t e r y a l n e g o ; któ ry ch zasto so w a n ia d o p ro w a d z iły b y n as szybko do r o zumowanego b a rb a rz y ń s tw a , b a r d z ie j nieznośnego,., bardziej o k ru tn eg o i rozpaczliwego, niż pierwotne.
W . KOSI AKIE W IC Z.
Ze stołu redakcyjnego.
„ J e r y c h o n k a “ ,
powieść M. Rodziewicss<Uvnej.
W arssaica, u L ew entala, 1S96.
Szkoda, że nie poznaliśmy Filipa, zanim uwi
kłała go w swoje sieci baronowa Faustanger, wie
dzielibyśmy bowiem, czy pannie Rodziewiczównie A r k u s ik z a w ie ra ł k ilk a la k o n ic z n y c h zd ań , s k re ś lo n y c h d o ść n ie w p r a w n ą r ę k ą k o b ie c ą .
B y ło to p o ż e g n a n ie , ja k ie K o łk o w i zo
s ta w iła żona, u c ie k a ją c o d n ie g o p rz e d r o k iem .
„Mój m ę ź u !“ b rz m ia ło , o w e p o ż e g n a n ie , o p u szc zam cię, g d y ż n ie m asz śro d k ó w , a ż e b y m nie o d p o w ie d n o u lrz y m a ć . P rz y te m , jam a r ty s tk a , p ta k w ę d ro w n y , k tó r e g o n a w e t ł a ń cu c h em n a d łu g o do je d n e g o m iejsca nie p rz y k u je sz. T ę s k n o m i do w e s o łe g o ż y c ia i o k la sk ó w , O d la tu ję ja k o d la tu ją b o c ia n y p o d je sie ń , sąd z ę też, że m oże, k ie d y ś p o w ró c ę . J e ś li chcesz to cz ek aj".
Czy on c h c i a ł !!!
C z e k a ł też od ro k u c ie rp liw ie , w ierząc, że o n a z a p e w n e i w k ró tc e p o w ró c i. N ie dziś to ju tro .. S y ta s ła w y , z a tę s k n i w re szcie do n ie g o i p o w r ó c i ..
— O z p e w n o śc ią ta k b ę d z ie ! — rz ek ł K o łe k g ło ś n o sam do s ie b ie i uczuł, że n a ra z
chodziło o przekonanie nas, że kobieta zła, prze
wrotna, zimna i samolubna nietylko paezy «harak- ter omotanego przez nią mężczyzny, ale i niweczy jego talent, czy też, że takie właśpie mdłe a chwiejne natury, jak bohater „Jerychonki,® ciągną, niby ćmy ku podobnym błędnym ognikom, ja k baronowa.
Koniec końców, jeżeliby nam szło o wydobycie sensa moralnego z ostatniej powieści p. Rodziewi- czównej, możemy przytoczyć jedno i drugie. Boć silnym charakterem nie je st Filip, skoro odziedzi
czony spadek odrywa go od pracy, od sztuki i czyni zeń zblazowanego obieżyświata, skoro pokochawszy niegdyś Magdę Domontównę, mógł uledz czarowi tak pospolitej lwicy i kurtyzany, jak baro n o w a'i zaprzedać jej serce, duszę i ciało? Z drugiej j e d nak strony, czyż życie, doświadczenie, nie dało nam poznać zagadkowych niemal ofiar zaślepionej namiętności? Czyż plugawe ręce wyrafinowanych lub bezdusznych zalotnic nie druzgotały najmister- niejszych i najszlachetniejszych n a t u r ? Jednem sło
wem, obie tezy znajdują swoje potwierdzenie w życiu.
Zdaje nam się jednak, że pannie Rodziewi
czównie nie ch idziło o tezę, ile raczej o odsłonię- cię rąbka zasłony, okrywającej ten świ«-' !’ł ć_
,7tak świetnie przedstawił Sienkiewicz w „ l e j eiej.“ I trzebarnam przyznać, Ze pomimo p ■ - .w nia, jakie się nastręcza, „Jerychonka“ je st powie
ścią ze wszech miar udatną. Spotykamy w niej kilka typów, doskonale obserwowanych i narysowa- nach umiejętnie. Taka Magda Domontówna nie jest w sz y stk ie , p rz e d c h w ilą p o w s ta łe n ie p o k o je i c ięż k ie m y śli, j a k b y z b la d ły i u s u n ę ły się w d a l sp ło s z o n e .
U ś m ie c h n ą ł się p ra w ie w esoło, p o b o ż n ie z ło ż y ł p o ż ó łk ły a r k u s ik do szuflady, i z d e - te rm in a c y ą p o w ró c ił n a szezląg.
W tej chw ili, u d rz w i d a ło się sły sz e ć p u k a n ie , a w ra z p o te m g ło s A g n i e s z k i :
— P ro s z ę p a n a ! o b ia d już g o tó w . C zy m am g o p rz y n ie ś ć ?
— N ie, n ie ! o d p a r ł K o ł e k z p o śp ie c h e m , p óźn iej je ść b ę d ę . S a m z a w o ła m . J e s te m o- g ro m n ie ś p ią c y te ra z .
W y r z e k ł się o b ia d u , z o b a w y , iż g d y w p u ś c i A g n ie s z k ę do p o k o ju , u s ły s z e ć m oże o d niej zn o w u ja k ą u w a g ę , k t ó r a b y m u dzi
siaj — g d y je s t t a k c z e g o ś d ziw n ie p o d ra ż n io n y s p r a w i ć ' m o g ła w ie lk ą , w ie lk ą p r z y k ro ść ...
D o w ie c z o ra le ż a ł n a sze zląg u i d u m a ł
w y ją tk o w o ty lk o o p r z e s z ło ś c i; p rz y s z ło ś c i
Nr. 8 M Y
55
bynajmniej ja>ąś szablonową emancypantką lub tuzinkową --talarką, ale n a tu rą piękną, podniosłą i nawskr«& artystyczną Zyskuje ona naszą sympatyę od pierwszej chwili i nie razi nas bynajmniej jej kamraderya i pewna poufałość w stosunku z kole
gami, których umie natchnąć czcią i uwielbieniem nietylko dla swego talentu, ale i dla swych nie
zwykłych zalet umysłu i serca. Jakież piękne jest jej uczucie dla Filipa. Kocha go jako kobieta, lecz więcej jeszcze kocha w nim talen t i dlatego, gdy widzi, że on marnieje w ręku ladacznicy, każe mil czeć sponiewieranemu sercu i niby najtkliwsza matka postanawia ratować biedne chore dziecię.
Zostawszy w tym celu żoną Filipa, przekonywa się, niestety, zbyt prędko o swojej bezsilności, Dla niego nie ma już ratunku, grzęźnie bowiem coraz niżej w marazmie niskiej namiętności. Postanawia więc czekać, aż złamany, wyczerpany, przy jej sercu przyjdzie szukać ostatniej ostoi. Tymczasem szuka ukojenia w sztuce, której jest rzeczywistą kapłanką.
Obok Magdy spotykamy typ wielce orygina’ny O ryża. N atu ra to dzika, poniekąd gruba, ale w gruncie szlachetna i artystyczna. Borykający się od najmłodszych la t z nędzą, nabrał pewnej gory
c z v
dq W z i i życia, ale zachował serce zacne.
» i/w. f się do Magdy, ja k pies, który nawet i ,r . ?tą ,swoją warczy, chociaż. gotów w ogień za nią skoczyć. Oryż lęka się swego uczucia dla niej lęka się go zarówno ze względu na siebie, jak i na.
nią. W walce, ja k ą z własuem sercem stacza, miota się zapamiętale, jest, nawet chwila, kiedy mu grozi p o r u s z a ć n ie c h c ia ł, czuł, że co ś się w nim p rz e rw a ło , że m u cz eg o ś z a b ra k ło .
D o p ie ro g d y zm ro k p a d a ć za czą ł, w s ta ł i w y s z e d ł p rz e d dom , a ż e b y z a c z e rp n ą ć p o
w ie trz a i p o p a trz e ć n a szosę, w io d ą c ą o d miasta*
Ś c ie m n ia ło się pow oli, lecz
n azachodzie, p ło n ę ło jeszcze n ie b o ró ż o w y m o d b la sk ie m .
N ie u c h w y tn a , a je d n a k u p a ja ją c a woń w io se n n a p r z e s y c a ła p o w ie trz e , d rż e n ie ja k ie ś ro z k o sz n e u n o s iło się n a d ziem ią. W n ie d a le k im k o ś c ió łk u d żw o n io n o n a A n io ł p a ń s k i, a h e n z p o za o p ła tk ó w s ły c h a ć b y ło p r z y tłu m io n y g w a r lu d zi w ra c a ją c y c h z p o la, z r o b o ty p rz y b ro n a c h i p łu g a c h ,
N ie z m ie rz o n a rz e w n o ść z a w ła d ła K o ł kiem , z ro b iło m u się — n ie w ied zieć d lacz eg o
— p ra w ie sm u tn o . Z tę s k n o tą s p o jrz a ł n a szosę, b y ł a je d n a k w tej ch w ili p u s ta zu p e łn ie .
W ó w c z a s m im ow olnie, n ie zd a ją c sob ie z te g o s p ra w y , rz u c ił w z ro k ie m n a d ach , g d zie b y ło g n iazd o b o cian ie .
nałóg pijaństwa, lecz dobroć Magdy, jej szczera życzliwość trzeźwi go i godzi ze sztuką. Je s t on poniekąd antytezą Filipa i pod wpływem bowiem dobrej kobiety podnosi się i uszlachetnia.
Katastrofa nieunikniona zbliża się do kresu szybkim krokiem. Baronowa, pogodziwszy się z mę
żem, który niespodzianie odziedziczył znaczny ma
jątek po bracie, nie przebiera w środkach, aby się pozbyć natrętnego kochanka. Gdy jednak nie po maga drastyczna odprawa, .chwyta za rewolwer!
Wyznajemy, że pomimo całego wstrętu, jaki w nas budzi baronowa, nie widzimy j ą zdolną aż do mor
derstwa, tem więcej, źe autorka nie usprawiedliwiła należycie tej potwornej ostatecznoścj. Filip umiera na ręku Magdy i Oryża, baronowa odchodzi bez
karnie, rzucona na pastwę wyrzutów sumienia;
które, wątpić należy, czy tego rodzaju nędznica’
co ona, kiedykolwiek uczuje.
Fabuła, jak widzimy, bardzo naprężona, obfi
tuje w szczegóły wielce charakterystyczne, dowo
dzące, że panna Rodziewiczówna zna świat, klóry opisuje. Zarzucilibyśmy jednak, że autorka, oba
wiając się szablonu, popada poniekąd w przeciwną ostateczność. Wszystkie jej postacie mają pewien pokrój dziwaczny i wybiegają po za sferę ludzi normalnych. Wszędzie znać duchowe pokrewieństwo
7
, „Dewajtisem,11
„Es W a r“ (powieść U. Sudermanna.) Z niemieckich, współczesnych pisarzy, znany jest u nas może najdokładniej Suderinann, wszyst-
B o ć k o i je g o m a łż o n k a , p o c h o w a w sz y po je d n e j no dze o ra z d łu g ie sw e d zio b y p o d s k rz y d ła , sta li n a s k ra ju g n ia z d a i, s to ją c ta k , d rz em ali p rz y tu le n i d o sieb ie.
K o łe k p a tr z y ł n a n ich , p a trz y ł, p o te m o d w ró c ił g ło w ę , o d sz e d ł k ilk a k ro ów , w r e szcie zn o w u p o w ró c ił i zn o w u p a tr z y ł, p a t r z y ł d łu g o , a za raz em czuł, że im d łu żej p a trzy te m siln ie j, n ie p o h a m o w a n ie ] n a c h o d z ą g o zn o w u o w e cięż k ie m yśli, k tó r e g o już w p o łu d n ie d rę c z y ły .
A je d n a k , to d ziw n e 1 z a m ru c z a ł w re s z cie p ó łg ło s e m — t a k a b o c ia n ic h a , to ta k ż e p ta k w ę d ro w n y i p r o s te zw ierzę, a p rzecież...
p rz ecież w r a c a do g n ia z d a !
...O d tej d o b y , sp o k ó j, d e te r m in a c y a i
b ło g ie ch w ile m a rz e ń n a śzezląg u , z n ik n ę ły
d la p o cz ciw eg o K o ł k a b e z p o w ro tn ie .
kie bowiem jego dramaty wkrótce po ukazaniu się na półkach księgarskich, ukazują się na polskiej scenie.
Nie ta k dokładnie ja k dramaturga, znamy Sudermanna jako powieściopisarza bo, o ile wiem, jedynie jego „Kuma troska® przed laty a niedawno ostatnia powieść „Tak było" ukazały się w polskim przekładzie.
Najwcześniejszy zbiór nowel Sudermana „Im Zwielicht," zdradzających później ujawniający się wyraźniej właściwy mu sarkazm i iro n ię ; dwie nowele wydane razem pod zbiorowym tytułem „Die Ge- schwister“ może najlepsze, z powodu znakomitej ana
lizy psychicznej, ze wszystkich utworów Suderman
n a ; mniejszej wagi „Wesele Jolanty" i pod wzglę
dem techniki pisarskiej rozumny „Katzensteg" — oczekują dotychczas pióra tłumacza. Pragniemy poświęcić dziś wiązankę uwag ostatniej powieści autora „ Honoru. “
Ju ż przy komedyi Sudermanna „W alka motyli" a także przy ostatniej p. t. „Szczę
ście w zak ątk u ", k ry ty k a stwierdziła pewne obni żenie talentu do niedawna najgłośniejszego dram a
tu rg a niemieckiego. To samo spostrzegać się daje po przeczytaniu ostatniej jego powieści: „E s war."
Niejaki Leon v. Sellenthin zawiązuje stosunek z panią Felicyą v, Rhaden, żoną swego znajomego.
Miłość t a wychodzi na jaw, skutkiem czego przy
chodzi do pojedynku w którym ginie v. Rhaden a Leon ucieka do Ameryki. W czasie jego pobytu za oceanem, Felicyę poślubia serdeczny przyjaciel Leon Ulryk v. Kletzingk. Powróciwszy z Ameryki i dowiedziawszy się o małżeństwie U lryka z swą da
wną kochanką (o czem Ulryk niewie) Leon poczyna się dręczyć myślą, że stał się winnym wobec przy
jaciela, zamiast jednak zdjąć z oczu jego przepa skę, milczy. Tymczasem Felicya ciągnie go znowu w swe sidła — aż wreszcze zrorpaczouy Leon p o stanawia odebrać sobie życie wraz z ukochaną ko
bietą, która jednak pomimo, że na plan Leon się zgodziła i pomimo pseudomiłości, z ja k ą mu się narzu ca— w chwili stanowczej przywołuje męża, zdra
dzonego przez siebie, na pomoc. Znów więc ma przyjść do pojedynku, rzecz się jednak wyjaśnia.
Kletzingk wypędza żonę z swego domu, Leon godzi się z życiem i koniec sensacyjnej powieści.
Tem at to wcale nie nowy. Tych „trójkątnych małżeństw," ja k je Ibsen nazywa, a nawet „czwo- rokątnych“ ja k w „Kłamstwach" Bourgeta mamy aż nadto w dzisiejszej literaturze powieściowej — t.ik, że powieść gdzie niema niewiernej żony zali
czać nawet trzeba do wyjątków. Ale pominąwszy
to, i analiza psychologiczna, p o z b a w i a w „Es w a r“ wiele do życzenia.
D. c.
1x
1.
N otatki literacko-artystyczne.
* Z teatru. P. Kamińskiemu'zawdzięcza Lwów
Kilka wieczorów istnej biesiady artystycznej. O t a lencie wybitnym p. K. dochodziły nas dotychczas jeno bardzo głośne echa z Krakowa, a jaszcze d a wniej z Petersburga, ale teraz dopiero mogliśmy naocznie przekonać się, że opinja, z j a k ą do nas przybył, je st całkowicie usprawiedliwiona, powie
dzielibyśmy więcej, że arty sta ten p rz e ra sta w rze^
czywistości głoszone o nim zdania silą niepospolitego talentu. P. Kamiński należy niewątpliwie dziś do najlepszych charakterystycznych aktorów w Polsce, posiada wybitną indywidualność gry, zarówno w ogólnero, zasadniczem pojęciu odtwarzanych postaci ja k i w najdrobniejszych, subtelnie zróżniczkowa
nych szczegółach. W interpretacyi Kamińskiego niema przedewszystkiem szablonu, brak maniery, po której niestety starszej daty aktorzy prześliz
gują się ku dekadencyi — jest natomiast wielka
p r a w r l a ż y c i o w a w
'-nh-j Hfl^oici. prom"U‘nH.!j;1- ca w każdej postaci, zarysowana wszędzie jasno, wypukłe i nadzwyczaj plastycznie. P . Kamiński nie jest a rty stą zaskorupiałym w pewnej ograniczonej sferze i kategoryi ról— przeciwnie, powiedziałbym, że jest może za róźnolity, trochę za uniwersalny.
Widzieliśmy go jako przebiegłego Bajdalskiego w D a m a z y m Blizińskiego bezpośrednio po Juzowie w Ł a p o w n i k a c h , K e s s l e r z e w W a l c e m o tyli i D y r e k t o r z e . Jakaż to odrębność typów, jak wielka przepaść moralno-psychiczna dzieli od siebie te charaktery ! P. Kamiński jednak potrafił się wcielić w każdą post; ć i nietylko j ą odszkico- wać ale głębokiemi, wżerajacemi się w u m js ł widza rysami odtworzyć i dał nam cztery odrębne, ale skończone kreacye.
b.
* Występy Wł. Wojdałowicza cieszą się na scenie lwowskiej t e a tr u letniego dużetn a zasłużo- nem powodzeniem. B, ulubieniec publiczności lwow
skiej, obecnie zajmujący wybitne stanowisko w t e atrze Rozmaitości w Warszawie potrafi po mistrzow
sku wcielać się
wpostacie charakterystyczne swe
go bogatego repęrtuaru, nadając każdej roli, choćby drugorzędnej, cechy wysoce indywidualne, świadczą
ce o inwencyi i talencie artysty. Bliziński mówił
piszącemu te słowa, (a był on, jak wiadomo, bardzo
wymagającym), że „Damazy w grze Wojdałowicza
jest lepszy od oryginału'1 a pochwała t a z ust nie-
Nr. 8
M Y Ś L 57zapomianego twórcy Marcowego kawalera" s ta r
czyć winna naszemu gościowi za najchlubniejsze świadectwo.
* 6rolgbie serca (Obłąkańcy). Komedyę w 4 aktach pod powyższym tytułem złożył dyrekcyi lwow
skiego te a tru utalentowany powieściopisarz K. Ro- jan. Nie wątpimy, że dyrekcya nasza, z powodze
niem dążąca do podniesienia i rozszerzenia r e p e rtu aru swojskiego — zakwalifikuje sztukę p. Rojana do wystawienia w najbliższym sezonie, tem snad- niaj, iż o ,,Gołębich sercach11 dochodzą nas bardzo pochlebne opinje z ust miarodajnych.
*
Z Kralcowa piszą n a m : ,,Operetka lwow
ska cieszy się u n a s rzetelnem powodzeniem. K ra ków spragniony jest przez rok cały poważniejszej i lżejszej strawy muzycznej, nie dziw więc, że teatrzyk letni w parku krakowskim (nawiasem mó
wiąc ładnie odrestaurowany) zapełnia się co wie
czór po brzegi a publiczność z przyjemnością na
pawa się melodyjnemi walcami i dowcipnemi kuplo tami p, Myszkowskiego. Opera rozpoczyna swój se
zon letni z dniem 10 bm. „ H a l k ą ' Moniuszki. Naj
bliższy repertuar zapowiada gościnne występy pp.
Bandrowskiego, Almy, Arklowej,Floryańskiego, My- szugi i w. i. Dyrekcya opery spoczywa tu w ener
gicznych rękach p. H ellera".
* Sztuka Grubrycii Zapolskiej „Żabusia" za
kwalifikowaną została do wystawienia na deskach teatru Rozmaitości. Tytułową postać w tej nowości odtworzy p. Trapszo-Chodowiecka.
»
* F . S o u rg e ta najnowsza powieść p t.: „Idylletragiąuc “ która wychodziła w licm ie de P aris, ukazała się obecnie w handlu księgarskim.
*
Polacy na imjstawie berlińskiej. Dział pol
ski nie wielką zajmuje salę, ogólne jednak budzi zainteresowanie; szczególniej „ Przed śnieżnym szla
kiem" Pruszkowskiego i „Melancholią11 J a c k a M al
czewskiego tłumy stoją. F a ła t wystawił trzy obra
zki, z których niepospolicie wykonaną jest „Scena w atelier," Czachórski w „Biżuteryach “ celuje, jak zwykle, dokładnem wykonaniem i pięknością twarzy pań, oglądających klejnoty; B randt nadesłał „A larm ,11 Siemiradzki „Z życia rzymskiego," Rosen „Z po wrotu Napoleona r. 1812," Pochwalski dwa świetne portrety, Boznańska portret, Mehoffer portret o oryginalnej, wymuszonej pozie, ze znacznym wy
konany talentem, Alchimowicz wrażenie robiące
„Zgliszcza,11 Ejsmond „Scenę z chaty leśnika," w której niezrównanie pochwycił typy chłopów z oko
lic Warszawy, Augustynowicz swój wyborny portret, Wyczółkowski „Groby królewskie11 i „Chrystusa 11 w podziw wprawiające plastyką, Stanisławski kraj
obrazy, Wodzinowski „Baletniczki," Kotarbiński
„Judasza" z pysznemi postaciami żydowskiemi, Stankiewiczówna ładne pejzaże, Kurelła sceny z po
dróży, Pankiewicz dwa iiuprcsyonistyczne świetne krajobrazy.
* J u liu s z M assenet ukończył nową operę p t :
„Kopciuszek" (Cendrillon).
* 2 0 0 -n ą rocznicę zgonu Ja n a Sobieskiego obchodzić będzie Lwów 17 bm. W teatrze ujrzymy tego dnia znany dramat Asnyka: „ K ie js tu t1'.
* N agrody. Na ostatniem posiedzeniu akade
mii wiedeńskiej zakomunikował zastępca kuratora
Stemayr, że nagroda imienia Grillparzera dla po
etów przyznaną została Gerhardowi Hauptm annowi za dramat „Hannele," zaś nagroda Baumgartnera, dla przyrodników, podzieloną została pomiędzy : Le- narda w Akwizgranie i prof. Rontgena w Wiirtz- burgu,
* „ E chou tow. śpiewackie we Lwowie zyskało znakomitego dyrygenta w osobie p. J a n a Galla, wielce cenionego kompozytora. Szczęśliwy ten wy
bór wpłynie bezwątpienia na rozwój sympatycznej instytucyi i podniesienie jej na wysoki poziom a r
tystyczny. Prezesem swym wybrało „Echo“ p. Las- kownickiego, współredaktora „Słowa polskiego11, któ
ry niezawodnie nie odmówi E c h u skutecznego po
parcia.
* D zieło pośm iertne T a in ć a . W krótce wyj
dzie pośmiertna książka Taine’a, napisana jeszcze w r. 1864 i niedrukowana p. t.: „Notes sur la France," w rodzaju dziel, które Taine poświęcił Anglii i Włochom. S ą to wrażenia z podróży. Taine pozostawił także obfitą korespondencyę. Nie ukaże się ona osobno, ale wyjątki z niej zostaną umie
szczone w obszernej biografii, nad którą z inicya- tywy pani Taine pracuje
p.Chevrillon, krewny i ulubiony uczeń mistrza.
* Z prośbą o zamieszczenie otrzymujemy na
stępujące pismo : „W ydawnictw o „Ogólnego k a t a logu książek polskich" — zwraca się niniejszem do wszystkich pp literatów i publicystów, którzy ogłosili w oddzielnych książkach lub broszurach między r. 1878— 1895 jakiejkolwiek treści pracę, ażeby zechcieli przesłać łaskawie dokładny spis t y tułów z podaniem formatu, ilości stronic, miejsca i roku wyjścia, nakładcy, dru k am i i ceny, pod adre
sem: „Wydawnictwo ogólnego katalogu książek polskich" we Lwowie, hotel Europejski, czem nie
zawodnie przyczynią się do dokładności tej bibljo- gratji."
f N ekrologja. Józef Przyborowski b. prof.
Uniw. zmarł w Warszawie. — Paweł Koźmiński, utalentowany pisarz i autor dram atyczny w W a r szawie. Ludwdk Boller, znakomity pejzażysta, twórca pejzażu w panoramie Racławic, u m i r ł w Monachium.
Dr. Ludwik Natanson, głośny lekarz, uczony i fi
lantrop w Warszawie.
* K o nkursu. Powtarzamy, że warsz. Kurj.
Codzienny, ogłosił konkurs na jedootomową powieść społeczno obyczajową współczesną, nie przekracza
ją c ą rozmierami: 8 - 1 0 . 0 0 0 wierszy. Nagroda za najlepszy utwór wynosi t y s i ą c r u b l i . Wydaw
nictwo K u r j e r a, prócz nągrody zapewnia jeszcze autorom prac odznaczonych przez komitet konkur
sowy, honoraryum po 5 kop. od wiersza. Termin nadsyłania rękopisow pod adresem redakcyi K u r j . C o d z . upływa zduiem 1 listopada b. r. Red. Kurj.
Warsz. ogłosiła jak przedtem konkurs dramatyczny na sztukę oryginalną polską. Najlepszy utwór otrzy
ma 500 rs. nagrody, druga nagroda wynosi 300 rs.
Termin nadsyłania prac Oznaczono na 1 czerwca 1897 r.
Dalszy ciąg powieści A. D um asa: „N ad u r
wistą skałą“ odłożyć musimy dla braku miejsca do
następnego numeru.
W y ch o d z ące we Lwowie n a j t a ń s z e p i s m o
co dzien n e
:i
k o s z tu je m iesięczn ie we Lw ow ie I złr. n a p r o -
w incyi I złr. 35 ct.
GALICYJSKI e
*
rvi
B A N K K R E D Y T O W Y
Ur L. r j s .< *
począwszy od 1. lutego 1890
wydaje it j
4°|0 asygnaty kasowe y « i z 3 0 - dniowem wypowiedzeniem
3 ' 20|o asygnaty kasowe H b | Ł . ‘ | f ]
z 8 dniowym wypowiedzeniem. p es »
•
g Jt
W s z y s t k i e z a ś z n a j d u j ą c e s i ę w b i e g l i 4 ' / , asygnaty kasowe
( )
wy >
nr i
nz 9 0 - d m o w e m w y p o w i e d z e n i e m o p i ’o-
c e n t o w a n e b ę d ą począwszy Od 1. maja H «
L _
ÓD
1890 r. po 4 % z 3U -dniow ym t e r
& ^
m i n e m w y p o w i e d z e n i a . H p
<d £
Lw ów d n ia 31. styczn ia 1890.
i S;
M - -
D y r e k c j a . H s
• C(Przedruk nie będzie
płacoDy.) •■=
*
dr
op-
(0>ł
o Ti
03*= jsc cr e-
O CO =
.S2,fe ó £ i «■■§
■ pjj ca ■— > ca
« . .S .= -g * .H>
i '(? o" S"-* =
- i h.b.urg-°
-x <u- Ł .*
n
cu* a;- i u. .v*
P c o
N N N .k i U
-N O O o M ^ ^
“ ■•g '■jfJN “■ a s
® ° g. g. -® s
°„.o_o o°»
ZT* ©~~ eT"' ^3" ~^T
^ T t T t L O ^ r t
3 5.2 «
S i CL.-O . —
pq . o 3 o
a N f-i -r-®
s CO r - 1 a - >
‘o ? . s ,
= •£ p_i O g
. O
*
2 co -d .03 o
>1 o o ° cl
co ii o w
a £ s £ E
flS w " -
h o £ .£ «
.2 gJ g c a «
a : i i i
^ <u s i « - s °
& a
1=3 o^4
03
* . g O c
‘i E P >, IM
a .
£
£ *r 73 - — ^
■o « P.E
^ ES °
CL) &co P -w
■*
0 5
<D O
i - j j CD
V^»‘o. O
CC " O _ o
o
•™ a
a> £ 22 _ ■=
J « E ° i Ł s f o
£ N 5 O
N . O U
s Sm
i os £
^
. o*“ p
* " a . m
£ •
CO ' O
* -N
S"£
03 m iS) O r ,
£ O N
— ■ O
•Sć SI
P □»
Ci Ctf n ■
S
.o j- *
1 o o
s 5 -° £ ^
o ^o g £■*■“ 2 g l i g N ^ i J M f g S . 3 1*
J C O ® 5 CO C 03
CŁ.0- O ca >-,
£ > E - = H f i « a S ^ > - S i 5
0 .22 .22 «•— ■§
n o © o _
y-4 ~9~ © © tH C ©'
IO io rł- rt" IC
e*j ►'j — _jc k * 0 C3
« r | l s ^ «
- - O & 3 g
£■5
CO
o O O)
5 O C
>< SM
-ł-' p
e r s j
. a> o- as
»- o a ca ja -* .^r=3
° i o C l. ®03
S § - l "
c
£-S ^-g
03
O CŁ-w O N Pł
O
PiP
r X