• Nie Znaleziono Wyników

Pod Znakiem Marji. R. 11, nr 1 (1930)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Pod Znakiem Marji. R. 11, nr 1 (1930)"

Copied!
40
0
0

Pełen tekst

(1)

1

MIESIĘC2NłK SWIH2KU SGBBLICHJ MHRJRN.

mUCEWÓW S2KÓl/ ŚREBNłCH W POLS€C. CZ3

HDRES RED.I R D M I N IS T R . K S . 3 0 3 E P WINKOWSKI

S H K O P H N E X M A Ł O P O L S K A X Ł U K H S S Ó W K a .

PAŹDZIERNIK 1930

□ □ im n s s B w a k r h k ó w pg 2 n h ń □ □

(2)

Warunki prenumeraty miesięcznika „Pod znakiem Marji" (9 numerów rocznie) na rok szkolny 1929/30

z przesyłką pocztową niezmienione

C ałorocznie:

i f f S S TM ]'|5 rf 1 1 j |

kategorji w Polsce: " “ “ w Polsce: “ *• I85ranic9- 4 JU I I .

Pojedynczy num er: (pół dolara)

, l i f S S ?5 nr ftSST V> li M nr

hałegorji w Polsce: S " w Polsce: ” *• I88r8|1|C?- J J y l.

© Nr. konta P. K. 0. 406.680, Kraków.

T R E Ś Ć N U M ERU : »tr.

Bądź pobożny I — K s. J . W i n k o w s k i ... ]

Pielgrzym — Z. H o f f m a n n ... ' . . . . ■ ... 3

U roczysty obchód D ziesięciolecia i II K cngres Zw iązku w Częstochowie 3 Rezolucja II K o n g r e s u ... 9

Książąt?. Kościoła polskiego na uroczystość D z ies ię cio lec ia... 10

Co czynić, by podnieść poziom naszej sodalicji? — Z. K ęd zierski , II Różaniec księdza p r o b o s z c z a ...13

Pierwsza Msza św ięta na K o l o n j i ...14

Dostojne odwiedziny na Ś n l e ż n i c y ...15

Dai św. Stanisław a na naszą K r l o n j ę ... 16

Jak tam z d ł u g a m i ? ...17

W hd o tn o ś:i katolickie — z Polski —' ze ś w i a t a ... 18

Z niw v m isyjnej — O bow iązek m isyjny — Kom unikaty — X . Z. M a s ł o w s k i ...21

Nowe książki i wydawnictwa (S c h rijv e r s — K opler — Bobicz — D yb o ski — G u sto w sk i — Jeleń ski — F a n ciu lli — L a u ren tin ) 22 Część u rzędow a i o rg a n iz ac y jn a : Kom unikat prezydjum Związku Nr. 2 6 ...24

Ze S k ł a d n ic y ...25

Uw agi Prezesa Zw. o II K o n g r e s i e ...25

Nekrologja ... 26

U dział sodallcyj zw . w akcji na rzecz K o l o n j i ... 27

N asze sprawozdania (Bydgoszcz III — Czernichów — Dębica Gro dno I — Kalisz II — Koszklui — Łask — N o .iy Sącz — Ostrów pozn. — Poznań V — Poznań VI Rzeszów II — Sza­ motuły — Tarnów III — Trzemeszno — W arszawa 1 — Zgierz 27 I. Wykaz darów i w k ł a d e k ... .... . 32

Gorące prośby C e n tra li...32

O k ła d k ę p ro je k to w a ł p ro f. K K łossow ski, Z ak o p a n e .

(3)

K S . JÓ ZE F W IN K O W SKI.

B ądź p o b o ż n y !

I .

O to wezwanie, które w tym roku W ydział W ykonaw czy Związku na swem XVII. posiedzeniu, w kw ietniu 1930 w W arszawie uchw alił rzucić sodalicjom naszym jako h asło całorocznej pracy.

BĄDŹ P O B O Ż N Y !

M am w rażenie, że na dźwięk tego w łaśnie hasła, niejeden z W as, mili C zytelnicy, doznaje trochę dziw nego w rażenia... W rażenia, które zda się już... już graniczyć z pew ną... jakby niechęcią... z pew nym zaw odem .

„Bądź czysty!" — „Bądź obow iązkow y!" — „Bądź konsekw en­

tn y !" — trzy nakazy rzucane W am w ostatniem cztero leciu 1) drgały n u tą konkretną, pociągały jasnym , zrozum iałym przedm iotem walki i pracy. Bądź pobożny — to m im o w szystko brzmi nam jak o ś ab stra k ­ cyjnie i w ygląda jak o ś m glisto — b a! naw et pochm urnie!

Skąd to w rażenie?

N ajpierw nie taję, że sam o pojęcie pobożności dość trudne jest i dość złożone. My zaś z natury nie lubim y pojęć, których istotę trzeba m ozolnie odszukiw ać i b ad ać P ow tóre, dzięki tej w łaśnie swojej tru ­ dności pojęcie to stosunkow o rzadko byw a w yjaśniane i określane w sposób przystępny, a pociągający, zw łaszcza m łodych. N astępnie — co znów z obydw óch poprzednich wynika, dla ludzi płytkich, pow ierz­

chow nych, a cóż dopiero niechętnych, stało się ono niejednokrotnie przedm iotem zarzutów i docinków , niem ało od pobożności od strasza­

jących2) — oczyw iście jednostki na jej polu dopiero początkujące i jeszcze nie w yrobione. D odajm y nakoniec m om ent bynajm niej nie ostatecznego w praktyce znaczenia, że n iestety wielu ludzi tak zw a­

nych „po b o żn y ch " przez swoje przedziw ne istotnie niezrozum ienie p o ­ bożności i rażącą niezgodę m iędzy teorją a praktyką, przez spaczenie i skrzyw ienie sam ej istoty pobożności i n iepojęte nieraz dziwactwa, pełni z w ytrw ałością g o d n ą lepszej spraw y — rolę straszaków , które wielu, bardzo wielu, znow u w pierw szym rzędzie m łodych, raz na za­

wsze do pobożności zrażają.

Przyznasz więc, kochany Sodalisie, że W ydział W ykonaw czy rzucił na ten rok hasło trudne i że na tego, któ ry , jak ja w tym wypadku,

H asto .B ą d ź czy sty " o b o w ią zy w a ło p rzez d w a lata

2) D ość w sp o m n ieć tak z g ry źliw e n azw y , jak : p o b o ż n iś, św ię to sz ek , b ig o t, d e w o t i t. p.

(4)

2 POO ZNAKIEM MAR)i

chciałby je choć odrobinę wyjaśnić i młodzież naszą drogą do jego praktykowania zachęcić, spadło zadanie wcale niełatwe. Idzie jednak o sprawę w sodalicjach tak zasadniczą, dla stosunku naszego da Boga tak doniosłą, dla wyrobienia duszy i zbawienia jej tak istotną, że m i­

mo tych ogromnych trudności z ufnością w pomoc Bożą z serdeczną gotowością usłużenia Wam, acz nie bez lęku i obawy do tych szkiców, czy raczej przyjacielskich pogadanek o pobożności się zabieram.

Zabieram się zaś tem chętniej, że z doś wiadczenia wiem, jak Wy młodzi lubicie, by ukazywać Wam szlaki wysokie, jak w głębi dusz mimo pewnej obawy przed wysiłkiem, chętnie przyjmujecie duże, na­

wet bardzo duże wymagania, jak Wam to — i słusznie — pochlebia, że rzucając Wam hasła trudne, z jednej strony okazujemy Wam praw ­ dziwe i szczere zaufanie, że ich nie zdradzicie, z drugiej zaś dajem y wyborną sposobność do wyładowania w najszczytniejszym trudzie tej bujnej, bogatej energji młodości, która, od Boga dana, jako dar bez­

cenny, w każdym z Was wre i kipi i jak młody rumak, targa i gryzie wędzidło, by rwać w szerokie, otwarte, bezkresne, a słoneczne krainy wielkich ideałów i wielkich poczynań.

Na tem serdecznem przeświadczeniu wsparty, już z mniejszą obawą i mniejszym lękiem rzucam Wam i sobie pytanie: Co to jest pobożność i jak ją zdobyć w iyciu, spełniając nasze, zalecone hasło??

Pozwólcie jednak, że nawiązując do wstępnych uwag i ułatwiając zarazem ujęcie istoty zagadnienia, odwrócę pytanie i postawię je w for­

mie: A czem pobożność na pewne nie jest?

Nie jest na pewne samem tylko odmawianiem długich pacierzy, ani nawet częstem przystępowaniem do świętych Sakramentów; nie jest samem tylko wysiadywaniem w kościele i „wysłuchiwaniem" po kilka Mszy śviętych; nie jest tylko częstem rozmawianiem o Bogu i spra­

wach religijnych, nie jest nawet ujmowaniem się za niemi i ich obro­

ną; nie jest tylko praktykowaniem postów, ani rozczytywaniem się w nabożnych księgach... A nie jest dlatego, że to wszystko są, a raczej m ogą być jedynie objawy pobożności, jej cechy, jej wykładniki, ale nigdy same przez się nie stanowią one istoty pobożności, jej najisto­

tniejszej, wewnętrznej treści!

Powtórzm y więc nasze pytanie — Co to jest pobożność? I — o d ­ rzuciwszy wszystko, co wyżej, jako dla określenia jej istoty nieprzy­

datne, powiedzmy poprostu i jasno, że: pobożność to je st przeniknięcie całego życia naszego B ogiem !

Tak — powiecie mi — świetnie! Ale to już chyba szczyt, szczyt zawrotny, niebosiężny życia religijnego, to. więc absolutnie nie dla nas. To wykluczone!

A ja Wam odpowiem, że to życia religijnego i wiary i stosunku do Boga — podstawa.

I dlatego, moi Drodzy Przyjaciele, w nas samych i dookoła nas tak mało prawdziwej pobożności, że my najchętniej rzucamy się na jeden, czy drugi z jej objawów, odrywamy jedną z jej cech — jak gałązkę od pnia się czasem odrywa i dziwimy się potem , że gałązka nam uschła — a pobożności, jak nie było, tak niema.

(5)

Nr 1 POP ZNAKIEM MARJI 3

Nie więdnących zatem gałązek nam trzeba, ale korzenia pobo- żności.M usim y go odkryć, musimy się doń dokopać. Musimy z korze niem pobożność w życie nasze przesadzić, a wtedy urośnie w pień tw ardy i mocny, puści pędy i zielone latorośle, i gałęzie, i k o n a ry . . . O prze się burzom zw ątpienia i gromom Bożych doświadczeń .. 1 wyda owoc wyborny, i znakomity, który nikogo nie zrazi derpkością, ale nakarm i, orzeźwi, wzmocni nasze życie religijne, duchowe, i może n a ­ w et życie bliskich naszych, i uczyni z nas całych ludzi, całych chrze­

ścijan i całych sodalisów.

Jak do tego dojść — zobaczymy za łaską Bożą nieco później.

Z Y G M U N T H O F F M A N N S. M . . G niezno.

I

PIELG RZYM

O to w c ią ż kroczę p o d ro d z e ży w o ta C ie r n iste j — lo su u tru d zo n z n o ja m i — M ych stó p s z la k zn a c zy się k r w i ru b in a m i A p rz e w o d n ik ie m m i w iec zn a tęsknota....

O d k ą d w z r o k d u ch a słońca ja s n o ś ć zło ta U rzekła — kro czę w c ią t k u nie\.... c ie rn ia m i C h o ć sła n a d r o g a ... kro czę ... choć się łam ie D u c h m ę ki p ełen ... p ó jd ę a ż m i w ro ta W y śn io n ej w d u c h a tęskn o cie p r z y s ta n i O tw o rz ą d u ch y, co w czas. g d y cierń r a n ił N o g ę — k r w i sople zb ie ra ły do czary....

N a jm n ie jsz a bow iem k r w i m o je j W o p e ik a M a m oc — g d y czeka nagro d a m ię w ielka W ielko ść j e j tw o rzy sto p ień m e j o jia r y.

U roczysty obchód Dziesięciolecia i II. Kongres Związku w Częstochow ie

dnia 2-g o lipca 1930

Wskazówki jasnogórskiego zegara zaledwie mijają piątą... Lipcowe słońce, wydobywszy się z przedświtowych mgieł i oparów, potokami światła zalewa kościół i klasztor i wały i plac olbrzymi u ich stóp rozłożony... Z ulic i uliczek, z dużych kamienic i małych parterowych domków wysypują się nań ccraz i coraz liczniejsze gromadki naszych sodalisów. Na piersiach ich błyszczą odznaki i medale, łań juchy prezesów lśnią majestatycznie... Tu i ówdzie strzela nad głowy

■ostrze sztandaru, a dokoła wyrasta cały las tabliczek, na których

(6)

4 PO D ZNAKIEM MARJl Nr I

zapisana naprawdę cała Polska... Wszyscy radośni, uśmiechnięci... mimo dalekiej nieraz podróży, mimo niewygód kwaterowych, skupiają się około swych ukochanych księży moderatorów, którzy nie żałowali trudu i umęczenia, by po całorocznej, ciężkiej pracy udać się w daleką drogę z swymi ukcchanemi sodalisami, a teraz razem z nimi gotują się do wejścia na świętą, na Jasną Górę.

Kwadrans przed szóstą ks. Prezes Związku daje hasło do pochodu, ruszając naprzód ze swą zakopiańską, bardzo licznie przybyłą sodalicją.

Rozwija się długi wąż młodzieży, barwny proporcami i wstęgami cho­

rążych... Dochodzimy do wrót cudownej kaplicy, aby według programu Kongresu uczestniczyć w odsłonięciu obrazu Najświętszej Królowej Polski.

Niestety, zaraz na wstępie spotyka nas przykrość niemała. Nie­

zwykle liczne i w dniu 2 lipca zupełnie dotąd niebywałe rzesze piel­

grzymów obsadziły kaplicę już oddawna, a na dobitek zmartwiemia odsunięcie obrazu, na któreśmy się tak cieszyli, odbyło się zupełnie cicho, niespostrzeżenie, gdyż orkiestra klasztorna dziś właśnie zupełnie wyjątkowo zaw iodła!

Nie pozostaje nic innego, jak zapomnieć o tej przykrości, którą nam Bóg zresztą sowicie miał wynagrodeić, i — udawszy się na prze­

śliczne, choć surowej prostoty pełne, krużganki eucharystyczne, gotow ać się do przyjęcia Komunji świętej.

Po małej chwili zabrzmiały dzwonki, kilku księży m oderatorów wyjęło z tabernakulum złociste ciboria... Poklękaliśmy kornie u długich, długich, kamiennych balustrad i w skupieniu, w ukorzeniu, ale i weselu wielkiem braliśmy z ich rąk Chleb Żywota...

Cicha to była, poranna chwila, dziwnie słodko odbijająca o d zamieszania i natłoku w kaplicy, ale tem słodsza, tem bardziej pamiętna.

Udajemy się potem na skromny posiłek. I znów zaraz po nim idziemy do bazyliki, aby przyjąć J. E. Ks. Biskupa częstochowskiego- Kubinę, który z ojcowską gotowością przybywa odprawić dla nas mszę świętą i serdecznie w tem cudownem, drogietn miejscu powitać. U stopni ołtarza stają nasze sztandary. Jeden od drugiego piękniejszy, bogatszy.

Jest ich 20! Młodzież zalewa całą niemal nawę główą olbrzymiego kościoła. Po Ewangelji Arcypasterz przerywa Najświętszą Ofiarę i zwró ciwszy się do nas w mitrze, z pastorałem w ręku wygłasza płomienne kazanie, czerpiąc doń treść z prześlicznej perykopy*) dnia dzisiejszego o Marji. która odeszła w góry, aby nawiedzić świętą Elżbietę i tam, doznawszy cudownej łaski Bożej, wyśpiewać wiekuiście piękne, cudowne Magnificał.

*) Z greckiego — oznacza u stęp E w angelji zam ieszczony we Mszy św. danego dnia.

B ez „Księgi Podręcznej nie m ożna spraw nie prow adzić sodalicji uczniow skiej 1 Corocznie ju ż około 150 „Ksiąg"

w użyciu! A u W a s ?

(7)

Nr 1 PO D ZNAKIEM MARJ1 5

Przyszliście i W y — mówił dostojny Mówca — wzorem Marji na górę świętą, na górę jasną... Niechże i z W aszych piersi brzmi Magnificat, albowiek komuż jeśli nie Wam, uczynił Pan wielkie rzeczy, powołując na szczytną służbę swoją w; sodalicji marjańskiej...

Na Ofiarowanie, wszyscy, jak jeden, zgodnym, potężnym chórem śpiewamy prześliczne, tak nam drogie K iedy ranne wstają zorze, w cza­

sie zaś Komunji kapłańskiej rozbrzmiewa z porywającą siłą Serdeczna Matko, a po błogosławieństwie ulubiony hymn Związku Błękitne roz­

w iń m y sztadary. Zgórą półtora tysiąca młodych piersi z uniesieniem wiary i miłości, wierności i oddania ducha, rwie się pod stopy świątyni, pod niebo samo silnemi słowami i dźwiękiem marjańskiej, sodalicyjnej pobudki.

Zegnamy Arcypasterza, powracającego od ołtarza wzdłuż naszych

■wyciągniętych szeregów. Opuszczamy powoli bazylikę pod głębokiem wrażeniem tego ślicznego nabożeństwa... A w cudownej 1'aplicy Matki Boskiej, do której z trudem niemałym przeciska się nasza grom adka, wychodzi z cichą Mszą świętą przed umiłowany obraz ks. Prezes Zwiąż ku... Służą mu we czwórkę co najstarsi dygnitarze sodalicji zakopiań­

skiej...

Mamy teraz zwiedzić klasztor i jego prastare, bezcenne zabytki.

Z nadzwyczajną w pro.t ofiarnością rolę przewodnika obejmuje P.W .O . Aleksander, Paulin jasnogórski. 1 jak ją sp ełn ia!

W dwóch grupach liczących po kilkuset chłopców, gromadzi ich w sali różańcowej i w półgodzinnych zgórą wykładach, ożywionych aktualnemi uwagami, wskazówkami praktycznej pobożności, a nieraz wesołem słówkiem, przedstawia historję Jasnej G óry i jej zabytki, które potem młodzież pod wodzą przewodników z przejęciem ogląda.

G orące i długie oklaski dla niestrudzonego prelegenta świadczą wymo­

wnie o jej wdzięczności.

1 jeszcze jedną niespodziankę gotuje nam ten przezacny zakonnik.

D otknięty razem z nami porannym zawodem w kaplicy, wyjednywa u Ojca Przeora pozwolenie na przesunięcie uroczystego zasłonięcia o- brazu cudownego ze zwykłej godziny (12 wpołudnie) na 1-szą i to już w kaplicy zarezerwowanej wyłącznie dla Kongresu.

I istotnie, o tej godzinie puste już niemal sanctuarium wypełniamy szczelnie, głowa przy głowie. Ojciec A leksander zjawia się u ołtarza tonącego w pękach lilij i róż. Przemawia krótko, ale gorąco, płomiennie, a na zakończenie w nasze sodalicyjne mrowie rzuca swym gromkim głosem p y tan ia:

Sodalisi l Przyrzekacie stać niezachwianie p rzy świętej wierze Ojców naszych ?

K a ż d y S o d a lis w in ie n pobierać dla siebie n asz m iesię­

czn ik ! ^ a k brzm i zobow iązanie w deklaracji w stąpienia

*W a sz e j S o d a licji do Z w ią zk u !

(8)

6 POD ZNAKIEM MAR.JI Nr 1

— Jak grom potężne: P rzy rze k a m y ! — idzie przez całą kaplicę*

Ślubujecie wierność Królowej Polskiej Korony na całe życie.._

na zaw sze ?

— Ślubujem y !

— Nie odstąpicie nigdy od W aszych śn iętych ideałów ?

— N igdy ! Nie odstąpimy !

Z chóru brzmi wstrząsająca, królewska fanfara. Grają srebrne, sta­

rożytne trąby, łkają flety, huczy uroczyście bęben... Srebrzysta zasłona poczyna się powoli opuszczać na święty obraz... Wszystkie oczy iskrzą się łzami... piersi falują niezapomnianem wzruszeniem, blednieją twarze ..

Tu i ówdzie ktoś nie może powstrzymać szlochu. Jakiś dreszcz n a d ­ ziemski, jak iskra elektryczna przechodzi przez nasze szeregi. Nikt się mu oprzeć nie może. Wszyscy jesteśmy wzruszeni do ostatniej głębiny duszy... A trąby grają i grają...

Takich chwil nie zapomina się n ig d y !

Skwarne, lipcowe południe już mija. Posiłek obiadowy skończony.

Z kwater kongresowych po raz drugi już, uszykowane pod sztandarami, przy dźwięku orkiestr własnych dążą dziesiątki drużyn sodalicyjnych do olbrzymiej sali „Panoramy" oddanej nam łaskawie i bezinteresownie przez zacnego właściciela na wielkie, uroczyste zebranie Kongresu.

Na dużem i Wysokiem podjum obraz Częstochowskiej Pani w zie­

leni i blasku świec. O bok niego grupują się nasze poczty sztandarowe*

Na przodz:e stół prezydjalny doskonale pozwalający zgóry objąć całe zgromadzenie.

Sala zapełnia się szybko.

W idok to istotnie niezwykły i znów wzruszający do głębi. Tysiąc pięćset młodych głów, z których błyszczą rozjarzone radością i za­

pałem oczy. N ad niemi napisy głoszą, skąd tu przybyli... A gwar idzie po nich, jako od pszczół w ulu przy rojeniu... Wyborrta orkiestra soda- licji Kraków I. (gimn. Nowodworskiego) umieściła sie. wysoko na ga- lerji i uderza w takt uroczystego marsza... Budzi się nastrój bardzo podniosły...

Za chwilę wchodzi J. E. Ks. Biskup Kubina, wiceprezydent miasta, Przeor Jasnej Góry, duchowni dostojnicy' diecezji, reprezentanci sodalicyj i organizacyj katolickich miejscowych.

Z fotelu prezydjalnego podnosi się ks. Prezes Związku i wita Kongres pozdrowieniem : Niech będzie pochw alony Jezus C hrystus t Poczem w krótkich słowach podkreśla znaczenie Kongresu jubileuszo­

wego Dziesięciolecia, wkońcu zaprasza do prezydjum X. M oderatora Michała Krawczyka z Poznania I. X. Mod. Józefa Alchimowicza z Wilna (VIII) oraz prezesów sodalicyj ze Lwowa i Krakowa. Niestety ogólnie przykro zauważony przez wielu uczestników brak przedstawi- ciecieli ośmiu sodalicyj stolicy państwa nie pozwolił na powołanie ich do prezydjum. Zagajenie Kongresu kończy przewodniczący okrzykiem

(9)

Nr 1 PO D ZNAKIEM MARJI 7

na cześć Jego Świątobliwości' O jca świętego Piusa XI. i Prezydenta Rzeczypospolitej Prof. Ignacego Mościckiego. Cała sala powstaje i ogłu­

szające, trzykrotne A/zeeA ż y j ą , zdaje się rozsadzać ściany budynku.

Opóźnione niestety (choć bardzo niewiele) pismo J. E. Nuncjusza A postolskiego X. Arcyb. Marmaggi przesłane w imieniu Ojca Świętego:

które nie mogło być odczytane na Kongresie, przytaczamy tutaj w całości,

N U M 1 A 1 U R A A P 0 S 1 0 L I C A

P O L O N IA E V a rsa via e, X X X J u n ii M C M X X X .

N . 8702.

Admodum Reverende Domine,

D e h u m a n iss im a in v ita tio n e , q u a m v is p ro p ter reru m a d ju n c ta ip sa m , u t esset in v o tis. acceptare non p o ssim , g ra tia s q u a m p lu r im a s V obis a g o ; d e e x a n tla tis p e r decem a n n o s n o b ilissim is la b o rib u s ą u a m m a x im e g r a tu lo r ; atque, nom irie A u g u s ti P o n tificis, C u iu s in te rp re s su m , lib i, o m n ib u s m o d era io rib u s e t m e m b ris S o d a lita tu m M a ria n a ru m p e ro p la ta m im p e rtio e x toto corde B enedic- tionem , qu a e o m n iu m co elestiu m m u n e ru m is tis d ile c tiss im is a d o lescen tib u s s it p ro p itia tr ix , u t p o s s in t, d iv in is re lig io n is catholicae p ra e c ep tis im b u ti, in b onum crescere E cclesiae S a n c ta e e t P oloniae P atriae.

O m n i in terea cum o b se rv a n tia p e rm a n e re e xo p to

D o m in a tio n i i uae R e v e re n d a e a d d ic tissim u s in C h risto

F. M A R M A G G I

A rc h ie p isco p u s H a d ria n o p o lita n u s R e v e r e n d iss im o D om ino J. W in ko w ski

P ra esid i so d a lita tu m M a ria n a ru m Z ako p a n e.

Po polsku.

Przewielebny Księże !

Za łaskaw e zaproszenie, jakkolw iek w skutek zaszłych okoliczności sk o rzy stać zeń nie m ogę, składam serdecznie podziękow anie. G ratuluję gorąco w spaniałych prac dokonanych w dziesięcioleciu i w Im ieniu Ojca św iętego, którego zastępuję, Tobie, w szystkim XX M oderatorom i członkom sodalicyj m arjańskich z całego serca u d zie­

lam błogosław ieństw a, o któreście prosili. Niech ono w yprosi tym um iłow anym m ło­

dzieniaszkom w szelkie dary niebieskie, aby przejęci przykazaniam i religji katolickiej!

m ogli w zrastać na pożytek Kościoła św iętego i O jczyzny Polski.

P o zo staję z pełną czcią P rzew ielebności W aszej oddany

F. MARMAGGI A rcybiskup A drjanopolltański

Nuncjusz A postolski.

W imieniu katolickiej Częstochowy zabiera głos Ks. Prałat C ie­

sielski, m oderator sodalicji I-go gimn. państw, i gorąco wita Kongres.

Przewodniczący odczytuje długi szereg telegramów i listów z ży­

czeniami z okazji 10-iecia przesłanych do prezydjum Związku, względnie Kongresu, następnie zaś tekst trzech depesz z wyrazami hołdu od Kongresu, a to dla O jca świętego przez Nuncjaturę A postolską

(10)

POD ZNAKIEM MARfl____ Nr I

w Warszawie, dla Prezydenta Rzeczypospolitej, wkońcu dla Najdostoi mejszego Episkopatu Polski na ręce J. Em. X. Kardynała Prymasa Hlonda. 1 znowu zrywa się burza żywiołowych oklasków.

Oddawszy przewodnictwo zebrania w ręce jednego z XX. Asse- sorów, wygłasza ksiądz prezes z mównicy krótki R u s dziesięciolecia Z w ią zk u .

Po referacie przyjętym owacyjnie przez zebranych zabiera nadpro­

gramowo głos J. E. Ks. Biskup i pod wrażeniem historii powstar.ia, pracy i dzieł Związku dokonanych w pierwszem Dziesięcioleciu, nawią­

zując do znanej książki p. Kossak • Szczuckiej Szaleńcy B oży, podkreśla ten zupełnie widoczny, cudowny i nadprzyrodzony czynnik współdzia­

łania Bożego z wysiłkami Związku sodalicyj, które wydają Mu się po- prostu „Bozem szaleństwem* niezwruszonej wiary w Opatrzność, miłościi ideału sodalicyjnego i żelaznej konsekwencji. Bóg kocha takie „szaleń­

stwa" i dziwnie je wspomaga. W idać to wogóle w dziejach sodalicji':

marjańskiej, która od swego początku była w świecie czynnikiem renesansu religijnego. Episkopat Polski z największem uznaniem patrzy na tę pracę i cieszy się nią serdecznie, dlatego mówca składa Związkowi swe życzenia w imieniu całego Episkopatu polskiego.

. prośbę ks. Prezesa udziela Ks. Biskup całemu Kongresowi l Związkowi arcypasterskiego błogosławieństwa, które wszyscy przyj­

mują na kolanach.

Na mównicy ukazuje się P. Karol H ubert hr. Rostworowski i wy­

głasza swój programowy referat p. t. Praw dziw i Rycerze Marji..

Referat ? N ie ! — mowę, ale tak płomienną, tak wspaniałą, że cala sala wprost zawisa ze wstrzymanym oddechem na jego ustach.

Znakomity pisarz i poeta, niezrównany mówca roztacza przed nami w przepięknym języku, w porywających porównaniach tak niezrównany obraz Rycerstwa Marjańskiego, że wrażenia jego mowy nie p o t r a f i m y

lu zupełnie określić. To trzeba było samemu słyszeć, bo podobnych przemówień nie słucha się w życiu często. Ogólnie też mówiono po zebraniu (zdanie to zarówno XX. M oderatorów, jak sodalisów), że dla tej jednej mowy warto było przyjechać na Kongres

Cóż było jej myślą przewodnią ?

Służba sodalicyjna to rycerstwo. Sam Chrystus kazał w ręk ę

"wziąć miecz. A wroga mamy dwojakiego, wewnętrznego i zewnętrznego.

"Wewnętrznym jest człowiek sam dla siebie. W tej ciężkiej walce bronią:

wiara, pokora połączona z mocnym charakterem i modlitwą. Ale czło­

wiek zawsze zostaje słabym, więc upada. Nie wolno się jednak znie­

chęcać, ale nie wolno też nigdy uważać się za doskonałego. Dlatego wielkością Kościoła katolickiego jest moc odpuszczania grzechów. P o ­ żądliwość ciała, chciwość materjalistyczna i pycha — oto najwięksi wewnętrzni wrogowie człowieka.

W róg zewnętrzny w naszych oczach zalewa Polskę. Młodzież wy­

robiona, uświadomiona po katolicku musi oddziaływać swą mocą du­

chową na wszystkie warstwy. A jeśli przyjdzie potrzeba czynu zbroj­

nego musi umieć umrzeć za swój ideał śmiercią pierwszych męczen­

ników, bo to my właśnie mamy stanowić krucjatę przeciw hasłom wy­

(11)

Nr ł P O D ZNAKIEM MARII 9

wrotu. Praca bez ideału musi się zmienić w czysty materjalizm, a w te­

dy rozstrzyga łapówka, wtedy się bez skrupułu znienia przekonania, nędznie wypełnia obowiązki stanu czy zawodu. Sodalis musi być pra cownikiem wyborowym ! Mieć pełną świadomość odpowiedzialności przed Bogiem i społeczeństwem.

G orące nabożeństwo do Najświętszej Panny i częsta, jak najczęst­

sza Komunja święta — oto źródła mocy, pokoju, siły do zwycięstwa

i zbawienia. 4

Diugo, długo nie chciały umilknąć oklaski rozentuzjazmowanych słuchaczy, któremi z wrodzonym młodzieży zapałem dziękowali mistrzo­

wi myśli i słowa za zgotowaną im ucztę duchową.

Po uciszeniu się wzruszonego do głębi audytorjum, zabrał zkolei głos sod. Ignacy Różycki, maturzysta (Kraków I.), który w pięknem, jędrnie ujętem i doskonale wygłoszonem przemówieniu na tem at:

N asze naczelne zadanie w chwili obecnej przedstawił doniosłą rolę, jaką sodalicja marjańska młodzieży przez ducha pracy nad sobą i mo­

ralnego wyrobienia powinna odegrać zarówno w stosunku do całej młodzieży polskiej, jak i narodu, który winna skutecznie bronić od wciskającego się wszędzie gwałtem i podstępem bolszewizmu.

Na 7akończenie referent przedstawia Kongresowi programową re­

zolucję, ujmującą w sobie dobrze myśl, wolę i uczucie Związku w prze­

łomowym momencie Dziesięciolecia. T ekst rezolucji odbity na ślicznych, choć skromnych obrazkach pamiątkowych znalazł się już przedtem w rękach wszystkich uczestników Kongresu. Przyjęto ją więc jedno­

głośnie wśród gromkich oklasków.

Zabiera jeszcze głos X. Mod. Krawczyk, składając w imieniu Kongresu i Związku wyrazy uznania i serdecznej podzięki za dokonaną pracę ks. Prezesowi Winkowskiemu.

Przewodniczący w serdecznych słowach dziękuje J. E. Ks. Biskupowi, Ojcu Generałowi Paulinów, przeastawicielom władz, duchowieństwu i or­

ganizacjom katolickim Częstochowy za pomoc i uświetnienie naszego ob­

chodu, szczególnie zaśserdeczne wyrazy zwraca do X. Mod. diecez. Bo­

gumiła Kasprzaka, który w bardzo trudnych warunkach od szeregu mie­

sięcy niestrudzenie pracował nad zorganizowaniem tego wielkiego dzieła, poczem zamyka uroczyste zebranie. Wszyscy powstają i rozbrzmiewa potężnie ulubiony hymn Związku Błękitne rozw ińm y sztandary.

(Dokończenie nastąpi).

Rezolucja II. Kongresu Związku

Drugi Kongres Związku sodalicyj marjańskich uczniów szkół śred­

nich w Polsce, zebiany Częstochowie w uroczystość Nawiedzenia Najświętszej Marji P arny dnia 2 lipca 1930:

1. O bchodząc z uczuciem najżywszej radości pierwsze dziesięcio­

lecia istnienia i pracy Związku, składa Najwyższemu Bogu i swej N ' .

(12)

10 PO D ZNAKIEM MARJ1 Nr 1

świętszej Patronce z głębi serc i dusz płynące dzięki za błogosła­

wieństwo i łaskę wszelką zsyłaną naszej organizacji w latach najtrud­

niejszych początków, za jej żywiołowy rozwój i za wszelkie dobro zdziałane przez sodalicję marjańską w duszach młodzieży polskiej.

2. Składa synowski hołd Jego Świątobliwości Ojcu świętemu Piusowi XI. i wszystkim Najdostojniejszym Arcy pasterzom diecezyj polskich, dziękując Im za ojcowską życzliwość okazywaną stale Zwiąż kowi i zatwierdzenie jego ustawy.

3. Wzywa wszystkich sodalisów, aby w myśl haseł rzucanych im co roku przez Związek, wytężyli wszystkie s ły w p'acy nad swesn wyrobieniem duchowena, a wyznając odważnie wiarę świętą i umacniając w sobie nieugięte zasady Chrystusowej etyki, miłość, pokój i dobro wnosili w życie polskie' młodzieży szkolnej.

4. Wyraża radosną gotowość do dalszej wiernej służby i wszel­

kich, nawet najcięższych ofiar dla Boga i Matki Ojczyzny.

K ii^la Kosiła polskiego na i n n t t Mńmlm

[Telegramy gratulacyjne].

W arszaw a. W z a s tę p s tw ie K a rd yn a ła K a ko w skieg o ty c z ę o b fito ści ła sk B o ­

ż y c h K o n g reso w i o ra z b ło g o sła w ię u c ze stn ik o m . B IS K U P G ALL.

7.i-aków. S o d a licjo m m ło d zie ży m ę sk iej i k siężo m m o deratorom p rz e s y ła m y ar.e\'pasierskie b ło g o sła w ień stw o w ich pracach. A R C Y B IS K U P S A ° IE H A .

w ilio . U c ze stn iko m K o ngresu so d a łicyj m a rja ń skic h w p ra cy obecnej j a k i p rzyszłe: dla c h w a ły B o ż e j n a jse rd e czn ie jsze błogo sła w ień stw o .

y - A R C Y B IS K U P J A Ł B R Z Y K O W S K I.

fio .ik . M o d era to ro m i sod a łiso m p rz es yła m życzen ia ow ocnego ro z w o ju s ił d u c h o w y c h d la dobra K ościoła i O jc zy zn y , ochotnem sercem błogosław ię

y B IS K U P N O W O W IE J S K I.

Włocławek. Z ja z d o w i Z w ią z k u S o d a łicyj M a rja ń sk ich U czniów S z k ó ł Ś re d n ich w yd n in dziesięciolecia b ło g o sła w ię z całego serca. ,

K A R O L R A D O N S K I, B IS K U P W Ł O C Ł A W S K I.

Ł om ża. C ałem sercem p rz e s y ła m ży c zen ia s w o je i b ło g o sła w ień stw a d la p ra c y W a szej w sodalicjach m a rja ń skic h s z k ó ł śred n ic h i dla obrad, m a ją cych się odbyć d n ia 2 lipca n a J a sn e j G órze D zia ła ln o ść so d a łicy j na m ię d zy uczącą się m ło d zie żą j e s t szczeg ó ln ie w a żn a i p rzy n io sła j u ż b ardzo d o d a tn ie owoce. N iech B ó g i M a tk a N a jś w ię ts z a n a d a ł p o m a g a ją . .

5 S T A N IS Ł A W Ł U K O M S K I, B IS K U P Ł O M Ż Y Ń S K I.

L u b lin N ie m ogąc p r z y b y ć na d ru g i K ongres n a Ja sn ej G órze w dn iu 2 lipca r b, z p o w o d u U roczystości D ziesięciolecia istn ie n ia i d zia ła ln o ści S o d a łicyj M a rja ń sk ic h s z k ó ł średnich, p rz e s y ła m sw e b isk u p ie b ło g o sła w ień stw o tem u K o n ­ g r e s o w i i gorąco życzę, aby ta p o ży te c zn a o rg a h iza cja ro zw in ęła sw ą pracę j a k

n a jp o m y śln ie j w śr ó d m ło d zie ży sz k o ln e j k u p o ż y tk o w i O jc zy zn y . N iech M a tka B o ża i K rólow a n a sz a w y je d n a u Ir o n u B ożego liczn e b ło g o sła w ień stw o d la w sz y s tk ic h u c ze stn ik ó w K o n g resu , dla K się ży M oderatorów i S o d a lis ó w u c zn ió w po w sz y s tk c h

n a sz yc h szko ła c h p o lskich . M . F U L M A N , B IS K U P ^

Ł uck. N ie m ogąc osobiście w z ią ć u d zia łu w u ro c zy sty m K o n g resie sodałi- cyj, p r z e s y ła m n a jse rd e c zn ie js ze ży c zen ia . Z g łęb i d u s z y b łogosław ię K o n g re so w i i d r o s ie i m ło d zie ży zsze re g o w a n ej p o d n a jp ię k n ie js zy m sz ta n d a rem w s łu żb ie dla

B o g a i P olski. S Z E L Ą Z E K , B IS K U P ŁU C K I.

(13)

Nr 1 POD ZNAKIEM MARJI

K ielce. A ie m ogąc osobiście p r z y je c h a ć na K o n g res n a d zień 2 lipca b. r.

z o k a z ji u ro c zy sto śc i D ziesięciolecia istn ie n ia i d zia ła ln o ści Z w ią z k u S o d a lic y j M a ria ń sk ic h U czu ió w S z k ó ł Ś re d n ich w P olsce, z całego serca b ło g o sła w ię k ie ­ r o w n ik ó w i u c z e s tn ik ó w Z ja zd u i iy c z ę n a jse rd e czn ie j o b fity ch ow oców obrad.

A U G . Ł O S IŃ S K I, B IS K U P . G niezno. N a dziesięciolecie n ie s tr u d zo n e j, a la k o w o cn ej p ra c y w s z y s tk im u c ze stn ik o m K o n g re su Z w ią z k u so d a licy j serd eczn e p o zd r o w ie n ie i b ło g o sła w ie ń stw o

p a ste r s k ie p r z e s y ła . B IS K U P L A U B I I Z .

Lwów. O bradom Z w ią z k u niech B ó g b łogosław i.

B IS K U P L IS O W SK I.

W ilno. O sobiście p r z y b y ć z p o w o d y .sta n u z d r o w ia nie m ogę, p r z e to w ten sposób łączę s ię z u c ze stn ik a m i K o n g re su so d a licyjn eg o i z całego serca błogo­

sła w ię K. M IC H A L K IE M IC Z.

B IS K U P S U F R A G A N W IL E Ń S K I S an d o m ierz. Z całą radością w zią łb y m u d z ia ł w K o n g re sie so d a licy jn ym , ale będąc z a ję ty in n e m i sp r a w a m i, z m u s z o n y je s te m o g ra n ic zy ć się do p r z e s ła n ia o rg a n iza c ji n a jg o rę ts zy c h ż y c z e ń d a lszeg o p o m y śln e g o ro z w o ju w r a z z b ło g o sła ­

w ień stw e m te j p ra cy. K U B IC K I, B IS K U P .

Tarnów . P racom Z w ią z k u serd eczn ie b łogosław ię,

B IS K U P K O M A R . K atow ice. Ż yczę Z ja z d o w i h o jn eg o b ło g o sła w ie ń stw a B o że g o i obfitych,

ła sk nieba 3C A SP E R LIK , W IK A R IU S Z K A P IT U L N Y .

Prześliczna „Pam iątka Dziesięciolecia Z w ią zk u“ /

zawiera fołografję cudownego obrazu 3\il. £P. Częstochowskiej, staty­

stykę dziesięciolecia (1919 — 1929), nasze prawo sodalicyjne (ka żd y je winien umieć na pam ięć!) i rezolucję ostatniego Kongresu.

Cena tylko 15 groszy.

ZYGMUNT KĘDZIERSKI S. M.

maturzysta, Łask.

[o [linii, by podnieSi poziom naszej so iM i?

A by w krótkości odpowiedzieć na postawione wyżej pytanie, należy mojem zdaniem w pierwszym rzędzie zwrócić uwagę na zada­

nie. Konsulty sodalicyjnej. Ws^ak Wydział jest po X. M oderatorze najwyższą władzą w sodalicji. Wydział kieru e nią, nadaje tętno i kie­

runek, a poziom sodalicji w lwiej części jest od niego zależny, Aby W ydział mógł to szczytne, a tak odpowiedzialne i ważne zadanie w y­

konać, musi wczuć się do głębi w ducha i ideę sodalicji, musi się tej sodalicji oddać bezgranicznie, musi wreszcie stanowić jako taki nie kilka jednostek, lecz jedną harm onijną całość i jedność. Nie znaczy to, by przedkładane na posiedzeniu Konsulty wnioski przechodziły jednom yślnie, bez dyskusji, nie znaczy, by członkowie zarządu konie- oznie mieli jednakow e zdania co do pewnych kwestyj czy rze­

(14)

12 PO D ZNAKIEM MARJ1 Nr 1

czy — N ie ! Dyskusja jest rzeczą pożądaną, bo oświetla daną k vestję wszechstronniej i doprowadza do uzgodnień myśli i poglądów. C h o ­ dzi mi o tó, by członkowie wydziału mieli jedno tylko na myśli, że w dyskusji i głosowaniu sprawy osobiste nie mogą wchodzić absolu­

tnie w rachubę, że wszędzie i zawsze dobro i chluba sodalicji powin­

na przyświecać i decydować. Od wydziału zależy poziom sodalicji, wydział na każdym kroku ma sposobność, by tak, a nie inaczej, by w (ym, a nie innym kierunku szła jej cała działalność. Takie naprzykład przyjmowanie członków. Przecież nie kto inny, tylko wydział i jeszcze raz wydział, może regulow ać skład i jakość sodalicji. Jeżeli zgłaszający się ma opinję nadszarpniętą, zarząd winien sum iennie rozpatrzeć wszelkie ujemne i dodatnie strony zgłaszającego się, lepiej w tym wypadku raczej powstrzymać się z decyzją przyjęcia i term in odłożyć, niż odrazu przyjąć bez zastrzeżeń. W tych wypadkach nie można być skrajnym, lecz trudno jest również podać jakąś regułę czy przepis, że w jednym wypadku należy zawsze przyjąć, a w innym kandydaturę odrzucić.

Należałoby m ieć tylko w tych sprawach jedno na uwadze, mianowicie to, co w niżej przytoczonym przykładzie poruszam : P rzy­

puśćmy, że w sodalicfi, która liczy 20 członków, 8 sumienne spełnia swe obowiązki, a 12 jest „sodalisów z dyplom u", to gdy przyjmiemy jeszcze jednego, co do którego mamy pewne zastrzeżenia, co się sta­

nie z sodalicją i jej nowym członkiem ? W myśl przysłow ia: „Z ja ­ kim przestajesz, takim się stajesz" — któż od kogo „zarazi" się postę­

powaniem, czy śladem tych ośmiu, czy też tych dw unastu pójdzie nasz kandydat nieugruntow any i wahający się jeszcze? Na przyjęcie takiego kandydata m ogłaby sobie pozwolić sodalicja, w której stosu­

nek sum iennych i dyletantów byłby odwrotny, A co traci na tem soda­

licja nazew nątrz? Sodalicja nie może być przytułkiem i puklerzem wątpliwych ch arak teró w !

Wielu nieraz w sodalicji jest „neutralnych" i ci przeważnie idą za większością. A ilu znajdzie się poza gronem sodalicji takich, któ- zry widząc w niej bardzo mierne jednostki, nie zapisują się, twierdząc, że sam e więcej zrobią niż z grom adą, która zawsze ham uje rozwój, m iast przyśpieszać. Ileż tracimy przez nieopatrzne przyjmowanie wszystkich, którzy się tylko zgłaszają, jak często zapominamy o po- p ularnem : „Nie ilość, lecz jakość". vlusimy zostawić tę litość i m iło­

sierdzie nieuzasadnione nad wątpliwym kandydatem na boku. D yskre­

tnie też powinniśmy zbadać pobudki, które skierowały zgłaszającego się do sodalicji.

Bezwarunkowo, nikt nie jest ideałem, lecz od zgłaszającego się trzeba wymagać pewnego minimum. To minimum jest bardzo indywidualne, dla każdego inne, n p : słowny, koleżeński, pilny, punktualny i t. p., lecz każdy zgłaszający się powinien mieć za sobą coś pozytywnego b o : „dobremi chęciami piekło brukowane".

(Dokończenie nastąpi).

(15)

Nr 2 POD ZNAKIEM MARJ1 13

Różaniec księdza proboszcza.

Ksiądz Delmas, przezacny proboszcz parafji świętego Antoniego w małej francuskiej wioszczynie, człowiek dobroci niewyczerpanej, ofiarnej i pełnej dziwnego zaufania do ludzi, był ukochanym przez wszystkich swoich parafjan kapłanem . Nawet najgorsze języki z m ia­

steczka mówiły o nim : „To najlepsze w świecie dziecko, krzywdy nie zrobiłby nawet m u sze!“ — Pobożni nazywali go wprost świętym; ojco­

wie i matki „naszym przedobrym księdzem proboszczem" — no a dzie­

ci, trzpioty kochane, potrafiły się czasem tak zapomnieć, że zwały go poprostu — dziaduniem!

Ksiądz Delmas zasługiwał też w całej pełni na tę powszechną miłość i przywiązanie. Powiedziała jakaś znakomita pisarka, źe piękną jest rzeczą być dobrym, ale jest to przedewszystkiem niezmiernie owo- enem, wtedy bowiem napewno kocha się Boga i ludzi...

Dobrych pięćdziesiąt lat minęło od chwili, w której nasz proboszcz objął rządy parafji. Kiedy jako całkiem młody kapłan przybył do niej po raz pierwszy, biedna osada, jakby zagubiona w wysokich górach jurajskich oczarowała go wprost swą pięknością. P odobało mu się w niej wszystko. I małe wzgórze, na którem stał kościół, i stara ple- banja ukryta w bluszczach i dzikich, pnących różach i źródełko, któ­

rego cicha toń odbijała w sobie koronę wielkiego orzecha...

I jeszcze jeden wzgląd wpłynął niesłychanie na zacieśnienie w ę­

złów nowego proboszcza z pa raf ją. O to jej kościół poświęcony był wielkiemu Świętemu, który właśnie był jego ukochanym patronem . Zawołał więc w ów dzień: „O jakże mi tu dobrze! Zostanę tutaj do­

póki tylko Bóg dobry zechce!" 1 dobry Bóg wysłuchał życzenia ka­

płańskiego serca tak łaskawie, źe minęło lat dwadzieścia... lat trzydzie­

ści... lat pięćdziesiąt od chwili przyjazdu księdza Delmas do świętego Antoniego... a on pasterzował swej wiosce.

Stary orzech ciągle jeszcze wznosił ku niebu swą czcigodną gło­

wę... źródto szemrało radośnie wiecznie tę sam ą piosenkę, a proboszcz szeptał zawsze te same modlitwy pod sklepieniem z zieleni i kwiecia.

A le jego ciemne włosy pobielały mocno... ale jego kroki stawały się coraz bardziej ociężale, powolne. Już z trudem tylko zdołał odbywać swe dalekie wycieczki duszpasterskie, których mimo to nie zaniedbał nigdy. I oto widzicie go właśnie dziś, w ciepły jeszcza, pogodny wie­

czór jesienny, jak powoli wraca skądś leśną drożyną. Był właśnie od­

wiedzić jakiegoś chorego w deść odległej osadzie, położonej już za rozległemi pastwiskam i gminnemi...

Pochylił ku ziemi siwą głowę... w rękach razem złączonych prze­

suwa żółtawe ziarna różańca, który już ma swoją legendę, bo ksiądz go nosi z sobą od pierwszej Mszy świętej. Czasem liść pożółkły, wi­

rując w powietrzu, upadnie mu pod nogi... Starzec spojrzy, zatrzyma się zamyślony.. Któż zdoła wypowiedzieć uczucia, jakie w jego duszy wywołuje to układanie się natury do snu śm iertelnego dni zimowych, co jego sen śmierci tak dziwnie przypominają...

A przecież niebo wydaje mu się uśm iechnięte poprzez konary

(16)

14 POD ZNAKIEM MAKJ1 iMl 1

drzew już, już ogołocone z liści, Niedawno jeszcze zielone sklepienia zda­

wały się mu je zakrywać... dziś nic już nie zasłania błękitów... I dobry ksiądz mówi sobie cichutko w duszy, źe złudzenia jego młodości pierzchły, am bicje m ęskiego wieku uleciały i niem a już zasłony żad­

nej między duszą a Bogiem...

I gdy tak myśli i rozmyśla... żółtawy różaniec wysuwa mu się z rąk i tak cicho, słodko zapada w umarłe, równie żółte liście na zie­

mi... że starzec nawet na to uwagi nie zwraca. W tej samej chwili na małej polance zjawia się jakiś człowiek o dzikiem, nieprzyjemnem wejrzeniu. To węglarz Michał, jedyny z parafjan księdza, który nie praktykuje swej wiary, jedyny, który nie chodzi do wielkanocnej spo­

wiedzi. (Dokończenie nastąpi).

Pierwsza Msza święta na Kolonji.

Na 9 lipca 1930 zapowiedziałem listownie szczupłej grom adce zgłoszonych poprzednio sodalisów otwarcie naszej Kolonji na Snie- źnicy w bardzo szczupłych i mocno jeszcze ograniczonych rozmiarach.

Dzień więc przedtem przybyłem tam przez zawsze gościnną Mszanę D olną z dwoma moimi sodalisami z kl. VIII-ej z Zakopanego, aby przedewszystkiem w jednym z domków przygotować tymczasową kaplicę.

J. E. Książę Arcybiskup krakowski najchętniej udzielił stałego zezwolenia na odprawianie Mszy świętej przez kierownika Kolonji i wszystkich XX. Moderatorów przebywających na Śnieżnicy. Prze- zacny proboszcz mszański, ks. Kanonik Stabrawa użyczył nam z naj­

większą gotowością całkow itego urządzenia liturgicznego. Tak! —•

bo w tej najuboższej chyba w Polsce kapliczce, nasz własny był tylko kamień z relikwjami, który z wielką troskliwością przywiozłem z ka­

tedry na W awelu i kilka ofiarowanych przez dwie zacne panie lnia­

nych przyborów do kielicha. Cóż dziwnego, źe przypomniał mi się tak żywo pożyczany żłóbek Dzieciątka Bożego w B etleem ie i poży­

czany grób Boskiej Ofiary Krzyża w Getsemańskim ogrodzie....

Robotnicy nasi już przedtem wyciosali — ot tak, trochę od sie­

kiery, prosty, drewniany ołtarz, który jednak mimo franciszkańskiego wprost ubóstwa nienajgorzej się przedstawiał.

Z pomocą więc sodalisów i miejscowego stolarza zakładam y por- tatyl w mensie ołtarzowej, potem przygotowujemy wszystko, co może być potrzebne przy Mszy świętej, usilnie się starając, by nie zapom­

nieć o żadnym przepisanym szczególe.

Przed samym wieczorem ukończyliśmy naszą słodką pracę...

Na froncie kapliczki widnieje już przybity, duży krzyż z Boskim Zba­

w icielem ; wewnątrz, u szczytu ołtarzyka pozłocisty obraz ukochanej M atuchny Częstochowskiej, poniżej w obram ieniu wizerunek błog.

Andrzeja Boboli, męczennika polskiego, pędzla hrabianki Krasińskiej ze Mszany. O bok krzyża dwie świece woskowe, tabliczki z kanonami,

(17)

a w dwóch słojach pęki świężych, soczystych gałązek naszej poczci­

wej paproci, co z gotow ością zastępuje tu dziś brak barwnych, w on­

nych kwiatów....

Z jakąż radością wieczór zapaliliśm y m ałą lampeczjtę na ołtarzu, by odm ówić w niezm ąconej ciszy leśnej nasze wieczorne .paciorki....

Zasypiałem z radosną myślą, że jutro.... tak jutro odprawię pierwszą Mszę św iętą w śnieżnickiem ustroniu.... więc jakby prymicje w Kolonji....

W cudny, pogodny ranek zerwaliśmy się dość wcześnie.... Jasiek przyniósł krynicznej wody z naszego źródła, poświęciłem ją przeto i potem , zwilżywszy jodłow ą gałązkę, poświęciłem całą kaplicę. Przy­

wdziawszy szaty liturgiczne, z szczerem i głębokiem wzruszeniem roz­

poczynałem Przenajśw iętszą Ofiarę w tej biedniuchnej, ale jakże mi drogiej świątyńce. Słońce zalewało ją swem ciepłem , jasnem światłem ...

W lesie dokoła cisza niezam ącona.... chyba nieśm iałym jeszcze świe- gotem ptaszęcym.... chyba m aleńkim dzwoneczkiem u ołtarza.... Prócz wiernych śodalisów ■ m inistrantów nikogo nie było w kaplicy....

A Msza św ięta owego dnia niezapom nianego, w którym w k ra­

kowskiej archidiecezji przypadał dzień w śród oktawy rocznicy kon­

sekracji wawelskiej katedry — była właśnie o poświęceniu kościoła....

I w jrześw iętym m om encie przeistoczenia — Jezus Pan zstępujący w postaci chleba na ten ubogi ołlarz, zdał mi się powtarzać słowa dzisiejszej właśnie Ewangelji : Albow iem dziś spodobało m i się za ­ m ieszkać w domu twoim....

O jakże gorąco, jak serdecznie dziękowałnm Mu od siebie, od całego Związku za tę niezm ierną łaskę, która do niedaw na jeszcze wydawała mi się — przynajmniej w tym roku — nieziszczalnem ma­

rzeniem, jak serdeczną wdzięczność czułem dla tych wszystkich setek,, może i tysięcy ofiarodawców, którzy daram i swemi przybliżyli tę naj­

milszą, najdroższą chwilę.... Wdzięczr.em więc sercem na ich wyłączną intencję odprawiłem tę pierwszą na Śnieżnicy Mszę św iętą i dziś z ca­

łego serca za każdy, każdy grosz na Kolonję ponownie Im gorąco d ziękuję... Bóg niech za wszystko zapłaci! X. J. W.

Nr 1 POD ZNAKIEM MARJI 15

D ostojne odwiedziny na Śnieżnicy.

W drugiej połowie maja 1930 odbywał J. E. Książę M etropolita krakowski X. dr. Adam Stefan Sapieha kanoniczną wizytację deka­

natu mszańskiego, a bawiąc w ostatnich już dniach tego miesiąca przez cztery dni w Mszanie , Dolnej, najchętniej i najżyczliwiej przyjął prośbę naszą o odwiedzenie Śnieżnicy i Kolonji sodalicyjnej, przeznaczając na to popołudnie dnia 30 maja.

W pamiętny dla nas dzień ów wyruszył książę Kościoła z całym orszakiem duchowieństwa do Kasiny Wielkiej sądeckim gościńcem.

C ztery autom obile szybko przebyły 8 kilometrów wybornej drogi i za­

trzymały się przy bramie triumfalnej od strony Gruszowca, skąd górską, dość ostrą ścieżyną około 35 minut drogi do naszego lasu i budynków.

(18)

16 PO D ZNAKIEM MAR [1 Nr 1

W orszaku J. Ekscelencji oprócz kanonika katedralnego wawel­

skiego X. Prał. Kuliga, niegdyś m oderatora sodalicji związkowej, zna­

lazł się X. Kan. Stabrawa proboszcz ms7ański, X. Prezes Związku Winkowski, X. Proboszcz Kasiny Wielkiej Kozub oraz kapelan arcybi­

skupi, X Lubowiecki.

O koło budynków Kolonj: zebrało się mnóstwo ludzi, nawet z dal­

szych okolic na powitanie A rcypasterza, który niestrudzenie i szcze­

gółowo zwiedzał wszystkie budynki i wypytywał dokładnie prezesa Związku o plany i zamierzenia na przyszłość. Z dokonanego już dzieła wyraził swoje szczere zadowolenie i życzył błogosławieństw a Bożego w dalszych pracach. Z koloiji udali się wszyscy do ślicznego lasu sodalicyjnego, który w tych dniach majowych aż się śmiał świeżą, buj­

ną zielenią swych buków i jodeł. Mimo upalnego dnia wyruszono natychmiast dalej, aż na sam szczyt, wysoki jak wiadomo na 1.006 m.

Przed oczyma X. Arcybiskupa roztoczyła się stamtąd ogromna po Tatry i Babią Górę sięgająca część Jego archidiecezji z dużym obsza­

rem diecezn tarnowskiej. Widok był zaiste nieporównany... Pogoda wprost wymarzona dopisała do końca.

Snieżnica zdobyła serca wszystkich uczestników tej pamiętnej wyc‘eczki.

W naszem pierwszem i najwiekszem schronisku na werandzie przygotowano tymczasem staraniem X. Proboszcza Stabrawy skromny podwieczorek, po którym nastąpił powrót na m szaństą plebanję.

. O b y pobyt najwyższego Pasterza archidiecezji i Jego błogosła­

wieństwo były za łaską Bożą zadatkiem dni nowego rozwoju naszego umiłowanego dzieła.

Dar św. Stanisława

na naszą K olonję sodalicyjną.

Zbliża się wielkie święto umiłowanego Patrona naszych sodalicyj.

Czcić Go będziemy po naszych szkołach i sodalicjach w rozliczny, tradycją już lat wielu w Ojczyźnie naszej uświęcony sposób. Przed rokiem na Jego dzień Związek rozesłał W am setki i tysiące barwnych nalepek z podobizną Świętego i prosił gorąco o rozprzeda* ich "na cele naszej Kolonji vakacyjnej. Trzeba stwierdzić z radością, że ogrom na większość sodalicyj przyjęła naszą prośbę nadzwyczaj chętnem , ży- czliwem sercem. Kilkadziesiąt tysięcy nalepek stanisławowskich ozdobiło wasze podręczniki szkolne, wasze zeszyty i preparatki, wasze listy do bliższych i dalszych krewnych czy znajomych.

Do tych życzliwych — n i e ! — do wszystkich sodalicyj i w tym roku gorącą kierujemy prośbę. Na cześć świętego Patrona pospieszcie z ofiarą pracy, propagandy, nalegania, prośby. Poślemy wam znowu te sam e nalepki, których spory zapas jeszcze nam pozostał. Kolonja potrzebuje jeszcze ciągle i przez długie lata będzie potrzebować bardzo wiele.

(19)

N A D Z W Y C Z A J N Y D O D A T E K I L U S T R A C Y J N Y

N. K ró lo w a R óżańca św ię teg o , P a tro n k a m iesiąca października.

J e d n a z g ru p u czestn ik ó w II. K o n g re su Z w iązku w K rużgankach eucharystycznych n a Ja sn e j G ó rz e p o przyjęciu K o m u n ji św iętej.

(20)

N a szczycie Śnieżnicy.

W ycieczka sodalicji m arj. zak o p iań sk iej n a Z ie lo n e Ś w ięta 1930.

R ekolekcje naszych so d a lis ó w -m a tu rz y s tó w w T rzeb in i w arch id . krak o w sk iej.

J. E. K siążę-M etro p o lita S a p ieh a z K rak o w a o d w ied ził rek o le k ta n tó w .

(21)

K siążę - M e tro p o lita k rak o w sk i, d r A dam S tefan S a p ieh a n a szczycie Śnieżnicy (1006 m ) w czasie w izytacji k an o n iczn ej d e k a n a tu m szań sk ieg o 30 m a ja 1930; o b o k : X. k a n o n ik S ta b ra w a z M szany D o ln ej (w b iałym k ap elu sz u ), X. k a p elan L u bow iecki, X. P re z e s W in k o w sk i, X. P ra ła t Kulig.

A rcy p asterz z w ied za n a sz ą K o lo n ję w ak acy jn ą.

(22)

D w a n o w e dom ki n a K olonji. W p raw y m um ieściliśm y ty m czaso w o kapliczkę.

W n ę trz e u b o g iej kapliczki w naszej śnieżnickiej K olonji.

Cytaty

Powiązane dokumenty

musimy zbadać rozmaite poglądy na daną kwestję, przetrawić i umieścić tylko te, z którymi się całkowicie zgadzamy, które możemy przyjąć jakby za

wilna katolicka w życie koleżeńskie klasowe, szkolne. Po pewnym czasie wzrośnie powaga sodalicji w gimnazjum do tego stopnia że nic ważniejszego się bez niej

myślność sodalisów, ale główna przyczyna tkwi w tem, że sodalicj», w której się to zdarza, widać nie dawała młodzieży tego, czego się ta od niej

1931 Kolonia sodalicyjna archidiecezji lwowskiej II Zjazd prowincjonalny krakowski (Sprawozdanie) Zmiany i uzupełnienia w rekolekcjach maturzystów 1931.. Rezolucje I

żącej mu całkiem poważnie przyszłości, niespostczeżenle, powoli... Koledzy udawali oczywiście, że nie wierzą, 1 podniecali chłopca coraz więcej swyin zwyczajem,

Na, drugi dzień po Mszy świętej, więc w sobotę przed Zesłaniem Ducha Świętego przyjął Molumbo swoją ostatnią Komunję i święte Namaszczenie... Wzruszeni

waniem treści modlitewnej swych pacierzy codziennych do istotnych potrzeb swej duszy; nie może sobie dać rady z pogodzeniem idącej w nim ciągle naprzód ewolucji

Biskup Chomyszyn (ob. 1225 założono pierwszy klasztor pauliński na Wegrzech Odtąd zakon ten zaczął się rozwijać bardzo szybko, zwłaszcza w Polsce, we Francji,