• Nie Znaleziono Wyników

Od bieguna do bieguna i dwa oceany : wspomnienia z podróży, obrazy i szkice żeglarskie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Od bieguna do bieguna i dwa oceany : wspomnienia z podróży, obrazy i szkice żeglarskie"

Copied!
673
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)

J .A

lt O B

A A

U

A G O

OD BIEGUNA DO IlIEGUNA

D\IVA OCEANY.

WSP0}1N1E1'IA Z

PODHÓŻY,

OBIL\ZY I SZKICE

ŻEGUUSKIE.

TŁÓ:\IACZEJ\'JE Z FHANC[ZKIEGO JII CHAŁA B OIi U SZA SZYSZ li:I.

,\,\KL.\DE.\1 .\L\l'H

rcu;o

01:GELBlL\\D.\.

(4)

Pozwolo110 tlrukowae z ohowiązki,•m złożenia w Komitecie Cenzury prawem ornacwnej liezby ex~mplarzy. Wilno 28 Września i U Grudnia 1855 r.

Cenzor Paweł /Cukolnik.

Czcionkami A. )farrinowskiego.

(5)

l~ I L I~ A S t Ó , V

O ŻYCIIJ I PIS.\L\Cll JAK(lBA ARAGO .

.Jakóh Stefan \riktor Arago, słynny podróżnik i ulubiony 1ii- sarz fra11cuzki, brat młodszy zuakomitt~go Astronoma i Ministra woj- lly za Rzeczypospolitej Fri111cuzkil;j , Francis,,ka Arago, urodził się

w Marcu 17QO r. w polu!lniow,:j 1"ra11cji, niedaleko Per7,i,qnan, gdzie Ojciec jrgo l1ył Kasf;jercm. Młody Jakób, po sko1'tczcuin nauk i [11·zebyciu pifrwszyeh z;ip\dt'iw hnrzliw<·j mlu1lo~ci, w dwwlzie:-;tym roku ,i,ycia udał sir. w potlrM„ Z tlt'imoczkiem ua plecach i ołówkiem w r~ku, zwiedził 011 Korsyk\, Sardynj;i, \Hoehy, Sycylją, zrobił wy- ciPczkr. ua Wschótl i na Lrzegi Afryki. W tych pouróżach zebrał zna- czny zapas wia1Iomuści cick,nryth i pożytecznych. W r. 1817 otrzy- llla·ł od Bządu pozwu]P11ic odbycia podrM.y na około świata, jako

ry-

sownik, Ila okt·Gcie l!ra 11ja, zostającym pou 1lowód1.twem Kapitana FrPyd11net. Chehry wrai.P11 i nanki, Arago uszcz~~liwionym

był,

1.e

SiQ nrn otwierało pole 01lpowiednc j('go ch~cium i zllulnuściorn. W

td

podróży, za świadectwem Kapitana Frcydnnet, okazał wide wytrwa- ł'ości, odwagi i poj~tności. i\ieszcz~śdcrn, okrGt

Urn11ja

rozLił siQ na wy:;;pach JI:illli11:-:kid1 , i Jakt'1h Arago, zwiedziwszy wiele oui:ych krajów, po,nócił do Fra111:ji w r. 1821.

Po swoim powróeic, Arago mieszkał w Bonleaux UIJ r. 1828,

pi'1ź11i,;j w T11luniP, gdzie zajmował' sit; literaturą i wyuawał kilka pism

1

(6)

- 2 -

perj0tlycznyC'l1. W roku 1833 powierzoną m11 została tlyrf'kcja tra- tr,jw w fiour,11, lecz wc d,ra lata IHiźuit:j, vostraua11ir, prawic zupełne

wzroku, w skutku ci~i,kiej choroby, zmusil'o go llo zrze,'.zenia si~ t,;j posady. Odt.1Ll Arago, jakkolwiek ocicm11ialy, nic prze;-;tał zajmować się literaturą i potlrózowaniem w ś,riecic wyohraź11i.

Z pism jego, opn1cz wielu sztuk dramatyrniych , z kt,\rych kilka w swoim cza~ie miało wielkie JJO\rodzPnie, 11a sm',C1g1il11~ mrag1;

zasługuj~: l) lrędrdwka około 8wiata w latach 1817-:20 11a kor- wcllach Knilrnrskich f Franie i /a J1hisi<'ie111w odhyta, pod dn- w1\dztw,~m hapilalla Frnyci11nct, :2 tomy z atlasem. :2) IVi:dr<111•/n'.

his(Ol'yt,,IIP, filozofiCZIIC i maJrnrnieze po l}1'Jlil]'lill11Cllcte Żyrondy, 1 tom Z atlaSPIIJ.

:n

l'udrd::. na okolu świata, Z przypisami 11a11ku\\ (;mi Fra11- ei~zka .\rago, ~ tomy, "}1la11a w przekładzie pobkim prm~ ,rojeif'.- d1a ~zyma11cnr:-kicgo: w ,L1r~z;ndc w r. 1811.8. .',.) Od f,ie9u 1w do hil'fJU 11a, dzido obe!'11ic wydiodzącc w przrkladzi1• pols"-im i !>),

[)ll'(t fJr·<'a 11y, kti',re takoż 11ieba\rPm wyjdzie Ila widok p1I11lin11y w j1,'zyk11 pohkim.

We wszystkich tych dziełach .Takóha .\rago znajd1Jjrmy styl zwi~-

zly,

j~1lrny, malum1kzy, kt1iry nam 1Jajc dokbdne wyohraże1dc fizjo- nomji kraju, ohyczilj1iw i charaktrrn micszk:u1cfiw. S1'elly !lram:i- tycznc i zajnrnj;1cc tljalogi, klórrmi umie przPpla(at! swe opowiadania,

ezynią 01iisy jrgo dziwnie powahn,:mi. Bystry l'Zlll oka ua n~ccq i lt1- 1lzi, oraz świdna wyobraźnia Mawią go w rz~dzie el'!uiejszyc h pi~a- rzy 11a~zl'go wicku, a odwaga, cncrgjil i miloś(: prawdy wyhitw:mi cechami jPgo charaktt'l'll,

Jl/. /J. S:;.

(7)

O D U l E G U N A D O n I E G U N A.

(:z1,;ś<~

PltRWSZA.

J.

KIWI{ NIEHOZWAŻNY.

Jl,idż ustruŻilym,

m,jj

mlotly, śmiały przyjaeiclu,

morze umie

się

g1Jiewar; !Jurze, gdy

1Jiem

poezn<l miotać, otwierają statki, rzucają je Ila brzegi hcz liluśvi i ufo uie wypowiinla tak potęgi i wielkości Doga, jak te wichry J1iszcqr.c, co porywają 11ajsilnil'jsze okr~ty i igrają nie- mi jak igra puvhem swawolny wietrzyk poranku.

"'itlzieć, jestto mieć,

rzekł· Z1Jakomity poeta ]win. Ale, jem my~lisz że przchidysz i i.b.a~

li· . . ' k i~d

(Lsz sw1at bez trw11·1w i nicbcr,picczr111stw, mylisz siQ lJarllzu; ·az a

11auka kosztuje wiele, i dało często upada w tt;j walce.

. .letl11ak jnśli , jak sątlz1:, 11arniQtnośe llfHlr6żowa11ia ogarnQfa cię,

llle J~bJ' · ' ·1 . . .

' ~I~ n10id1 po~niżek : rowm m;t takze swe przyw1 cJe, 1 JC- 'l,Pli

hy 11rzy odj11zd1;,;m, jPsl tci

niemało radości

za Rowrotcm .•.•.

Widzfoli~my,

sly~zcliśmy dużo,

mamy co opowiauae i w

starośei

z hlo- gi,;m uezuciem zastanawiamy sit; nad temi zajnntjąccmi stronuieami uaszego iyeia.

Żądasz pozuae

uickttirc z uajsilniejsr,ych wzruszc11 moich awan- turnirzyd1 wycieczek; cl1cę

dr.

w 11:j micrze wlowolie, mój biedny vrzyjacielu, gdyż swkasz

,r

t,:m razem i nauki i przyjemuośei. W szyst- ko co poci:otld z mojego uzieciu11egu JulJ :-tarego wicku jr.•st dla mnie

(8)

_/,.-

ŚWiQt(:m i czcigounem: witam z mito~dą i 11sza11owaniem te 1lwic lira-

my

życia.

Jednak nie opowiem ci, mój dobry mały Aniołku, różnych ustę­

pów z moij ostatnif;j podrM,y około świata, 11al~żą one 110 mojego wy- dawcy, i clzi1:k11jQ ci że~ miQ uwiadomH, że one ci już znane. Ale

bą1Jź spokojnym, tyfom jui, prze;i,yl 011 nwij mlo1lości , i tak dobrze

widzę swą 1irzrszłośl:, odt~d jak Btig pogrąży-ł miQ w ciemnościach,

ie nicpmlobna mi zapomnieć ktćm:jkulwick z tych chwil pełnych mlrę­

czc11, co odzuaczyly n11ij zam\d pieszego wędrowca lub majtka.

Co przedcwszystkit!m znajdziesz w Lt\m opowiadaniu, to prawdi::

kł'amstwo poniż.a tego co siQ go tlop11szcza, zwłaszcza kiedy Jiatlajc

fałszywy kicruuck rozumowi tego , co go ~Jucha. Wierz mi wi,;c, mój luby przyjaciel11, i gotuj się towarzyszyć mi. Poprowatlzr, l'iQ ila- Jcko, bardzo daleko; !lam ci vozn:ul oliyczajc dr,ikic, ludy gośtimw, krnjc barharzy,bkic, ziemie woniej,1cc; poprowadzQ d,, za l'ękę w 1w- it·ó1l scen rzezi, żałohy i witizczcnia: ale kiedy znajdę na 1w;j drodze

świeią i uśmicdiającą :-;ię

o:m:,

rozPp111, tam mój namiot i po1,rosz1,

żebyś usialH obok mni1); błękit Hic ha jl1st tak czystym po burzy ! Owoż słucł1aj, m1'1j ]uhy przyjacielu, i użal si,, nieeo uad. tym, który zwie- dziwszy m:izystkic . arl'11ipelagi , JlUJll'ZCrzynawszy wszystkie morza, przPhicglszy wszystkie stolice , splądl'owa1rszy wszp,tkic pustynfo, zhralawszy siQ z wszyslkicmi l11tlami, nic widzi teraz u~rnirclrn, Ili sl'oi'll'a ! I\"ic pojmuję jak moż11a się znużyci 111·zcltiPgając z widnokn:gu 11a widnokrąg; ro rlo JJllliP, ja si,, uużę sporzynkiem, sen mię osłabia,

a g-tos lliwięrn1y katarakty ożywia mit; i elPktryzujc. lJla lr'go to

uważał'em zmianę miPjsca za potrzebę i szcr,ęścic.

Bylem 1,ewnego 1Iuia w Jliaritz, blisko Uajo1111y, i zagł,:liiafom

mój wzrok „sokoli w niezmierną przcstrze1i Atlantyku, kti\rt•go m;tatnie falc konały u w·,g moii'h z iało:~11cm jt:l'zcnicm. Wszystko tu okaza-

łe, wspaniale, szezytllr. Ci~za przybija riQ nierucl1om1·go, jakhy 11a skale po1hrodw:j, i kit.'dy tam, w glirze, wszystko si1: Jlodnosi , w::;t~- puje i zstqiujc, Ly jPdl'll filoi~z 11a rni11}m1, mri1;ziony pośród ogromw~- go koła. A też lrnra~auy ! .... to przcsili'nie g"·ałto,rnc natury, kie- dy ,riatr p1:11zi aż pod o!Jluki

hahraur

szumi,1ce; kied} piorn11 igra

(9)

- 5 -

raZi!Cl'Illi gzygzaki pośród złamanyeh masztów i żagli po1lartyeh; kir,- l!y okręt stęka i rozdziera się; kiedy bahran pieniący się otwiera sw;i

paszczę dla pożarcia cię; kiedy głos burzy tłumi głos Kapitana; kie- 1ly natura ca-la zdaje isiQ pogrązać w chaos... Oto praw1Iziwie 1iięk11c

widoki , klt',rc po!l110szą duszę i wykazują czlowieka w całej jego

potędze.

011 tam, stoi 11czq1io11y 110 liuy, flcdzący okiem falę co go hcz- usta1111ic zalewa, unikający skał-y co go w kawały po:-zaq1ic, i wpro-

wadzający do portu, pośród skał ptHlwodnych, swoją tułaczą, lupiuę

on,ed1a. Trzeba więc by-ło ula moj1Jj gorącej ciekawości sprol,ować trod1ę morza, powiem więct:j, trzeba mi było tego bardzo, i w tejże

l'lnrili z1Iecyllował'em się. Nająłem mieszkanie u jakiCfOŚ dzielnego ezhnril'ka, zowiącego się, jak sądzr,, Jlertou, czy flrctu11, czy Delacroix,

('ZY Champagnc , m11iPjsza oto , nazwisko nie stanowi rzeczy. l'owie-

tlł,iaforn mu kto jestem; 11n,ywital mię jakby swojego KrMa, alhv ra- czr\j jakhy

swojego Cesarza; JIOtem

zaprosił mi~

uprzejmie

do

swojego

1-itołu, i wczwaJ żebym używał do woli.. ... Przyjął-em.

Po wieczerzy, gdyż przyl,ylem do 11irgo już pófoym wieczorem, zapyttlem , czy nic można byloliy , nazajutrz , odprawić przejażdżki

po morzu.

- I owszPm ! odpowiedział lll!\j gospodarz, ocl11rawię ją z l);rnem jak chl'esz llaleką. Mam tam na brzegu w pogotowiu moję zwi1111ą

szalup~, 11a kll\n:j mogę ~miało rusza(\ do Hochcfurt, J1ie lękaj;1e

~ię wiatrów od l,1du. Jl1ij sy11 tylko mi towarzyszy, dzid ny chłopak,

lat dziewi~eiu i IHił, kttir·y wywija ei już sterem, jak 11;111 wywija::;z

swą ~zpadą; dzieciak nieustraszony śród wiatniw prz1•ciw11ych, i któ- ry się Wciska. tak zręcznie do w,1zki1;j przy::;tani A1I1.1r11 , jak g!lyhy

j,d.

świat opłynął. A więc, jeśli

l'au chce:sz

rnszae

z

nami, liędzie

nas trzceh.

- C<ii l'a11 za to żądasz odemnic?

- fl1;ki l'ai'1skit:j, je~li mi ją podać raezysz.

Dohrzc, ale po!l warnukiem.

l'O!l jakim '!

Utn, że ją ei podam zamkui~tą, a eofn~ ot1rartą.

(10)

- G -

- A wii;,: llil' lllibZ zgody, ja pi1•11i1:ilzy 11ie chr1: ; dosy~ 111i lwt\j

p1·;r,yjaź11i, J'aJJie :\rngo; 1'11cę Panu duwiPś~, żr Har,wisko, kt1'1re uosbz, jP:-,I 11aszporłf'lll w oczach bog:itrgo, szl;u·hf'ira i 1'11 hipa.

- 1'1J, niech h1,dzic i ymtis !

l\'azaj11trz, przcikd11i1·111, wsicdli~my w :szalupę i ollhili~rnr 01!

ltrzPg1i; z lat\\·ośf'ią, 1,rzy pomocy od11l-y,rn, wy:;zla oua 11a otwarte morze. Trni llzicciueh hyl u st(_;r11, ojf'ire przr liuie żaglO\r,;j, a ja z rozkoszą ~pogl:~dał'cm na 11ik1u1cą ziemi~. \riatr nam ~przyjal, lek- J.;o prz,!hywaliśmy w dziei't po siellm

w~zlów

i 11a trzeci dzie1'1 spo- dziewalbmy się staną,] w Hochcfort. Ale jeduym razem wiatr 11ddil',

żagiel ;r.wisl' na maszcie; m11sidi~111y rz11ci1: siQ do wiusel', żcl1y przy-

~piPszy~ biq~u. Oto już jcd11a z liewych przyjemnośui pofo'1ży 11a

morz11. Kilka mil tylko oddziela ciQ od mkjsra ,rypoczyuku, ldki powiew wi:1trn w godzi11Q nuigl!Jy eię tam za11il'ŚL:, ale dzi~ki dzi- waet,rn atmn;-;fcry , m11si:-z t.:Zt)kal: d11i, micsL1cc, 11im się podoba l\iPliu ot,rorzyć ei drogi:. jle tego szcz~śl'.ia 11am hraklo ; wiatr wknitcc g,raltowny zcnrał' siQ od ląd11, i mały dzieciueh 11ojęt11y jak :-;lary majtek , odważny jak poławiacz

,rielorybów ,

rzekł z u;111ie- d1em 110 ojca :

- Ja myślę, że 11owi1mi~my hartlw oszrzęd7,a1; żywno~,:, ho h11rza jPszi·ze tła siQ nam we znaki; wiehcr 1lmie szalony, i je~Ii lo potrwa

1HużL;j, poduhno że p,ijtLdcmy łowie dorsze na wydmach 1'uwej Ziemi.

)lalce mia-ł raeją. Szal11pa niesiona w gór~ jak. kawakk pia- 11y, ~lizgał'a się, leciaht i krQdł'a Lcz11sta1111ie , gotowa lada murnc11t

pogri!ŻYt: się w rozdąsa11e fole. Chodiyś, llllij rnl'udy przyjadelu, miał

mil, uhwii1ie o j111Jakicrją , wywam jednak szez1~rzc , że wolałem tu wzh11r1.c11ie fal rozigranych, niżeli usypiającą jeduostajność naszych wiclkil'h miast.

Jednak ni1~hczpiec!',c11st,rn sl,nrało się coraz groźnicjsz1:m, i

11rr,yszloś6 otwierała sil/ dla 11as z ra-l'it okropnością, towarzy:-;zącą

bieu-

11ym op11:szwrnym majtkom, puśr1id Onaa11, na ł'i'1dec poz,~stah:j z ruz- liiciil okn;tu. \riatr tak cz1::-;to zmieuial' ki1_·rn1wk, i,e llie wicdl',ic-

liśm: j11ż rzy pły1tiPfllY 11a ot,rartc rnorz1•, ezy w stro11r, L1d11, gtly ,r t,:111 11kazi1l ~i1: okri:t di[Żi[l'}, z ruzpi1:t,hni żaglami, 11a 11;tsze ~P'Jt-

(11)

- 7 -

ka11ir. Spost1·zrg.J' 011 na~ze znaki wzywając·c ral1111ku ~ pl'zy;piPszyl hi1•g11 i ,rk r1itcc nas ilog11at. J:rnco110 uam liny; ka;i,dy z lias l'lmyril SiQ jl'd111\j, i 1111ik11;prszy, jakby c11d1'm, ~llli('rci ze wszech stron !las otan.aji!t'1;j, wstąpili~rny przczi~hli, z1111Żc1Ji, na pokład H(,;sl.wr•iey, gdzie 11as przyj1:to z lud,.kośdą.

l'ihw . ..;,,a l1•kf'ja hyla Jlorząd11a, walka uporczy,ra, 11i1:lirzIJil'f'Zl'i'1- shro f!To;i.ne. rnil i11nyrl! hy·l hy to pomid do z11iccl1~cc11i,1, dla mnie hylu 11od11idą llo "·ytnralości. \Yillczye przcei\rko lud,.iom i i'ZP-

1·znm hyl11 db mnie ;i,yi:ic•m, i 11ie thcialem ~iQ ,ryrzec moich 1li1:nr- szyrh przy,ryk11iP1i.

H(1;skawica hyl to bryk kor:-:arsk i, llohrzc uzhrojo11y , tlohrzc opalrzonr, 11rzel1ywaj,1cy s,rc jrd1;11a~ric w~zlów przy silnym ,rid1·zP, 11a otwart(:111 morw. lhr:ul,.ic~c·ia JllQĆ lndzi, li1:qe w lo Kapila11a, i pcwii>11 rodzaj konowała, rnia1n1j,!l'l'f~O siQ CIJirurgi('lll, sta11uwih1 u~a- d1:. !:ryk przez tlziesi1i I11h jed,:11aśeie miesit;!'y był tylko 11,t 11111- l'ZII; ztloJ,yrz swą uprowadzał do Hoehcfort, llrest luh :i'a!ile:-:, i prze-

llamszy .i•!

puszczał sit; ZIIO\rn na morze •

.T1:zyk tych rah11~iuw był oddzielnym il,iall'kiem, mwct dla 11111'.i ich rzc'rnioi-la. Żadl'll ,ryrzcezouy frazes, żad1•11 ,ryku11a11y maurwr lliP ollsZf'dl si1} licz tych Pncrgicz11ych przckk1'1:-;t,r, zlożo11Fh z pi~t- 11ast11 I11h o;n111ast11 syllah, kt1ire pohiulzil) hy do u~micl'llll ,rarz~i·ych fii1; w piPkk pot1;JliP1'1ci'1w. A p11!1;m, jakież to bijatyki pomi1:dzy 11i-

111 i, jakie szarpaniny! ro każtl1;j hie~iadziP, po każdym ś11ic krew ply- ll~·b 8lrt1mieIJi1'lll z 11iejPd1u:j rany; i liltwo rno;i,11a hylo {H'ZYJrnści1\

i" i.ycic ty('h istot, u których smoła 11ly)l(;la 11olokic111, hyłohy dla llieh pcfoe niesmaku , ~nid milczenia i spoczynku. l'm,hiel'ano frh Ila tllicach, przy ,ryjśei11 z ,rir.:t.ici'1 luh zakopconyrh szynków, zk;pl się zwykle wydalali dla trgo tylko, idJy

upa~e

gdzie IJez zmysłów w ~rodku 1·y11~,.loku lub pod hl'ilmą jakiego domu.

f.o do samrgo Kapit;111,t , rzckłhyś lli't pifrm::.zy rzut oka, że

Tomasz Darastro, jrst to 11iczupcl11y nJowi(·k , 11·ltid I1ic dunolsz0I1:·, lliyśl nic1I1,ko1·wzona. Chod,.il 011 po\\'oli , palił tyt111'1 powoli. l1a11 T Olllasz dll'ialhy zatrzym;ui r,~.as ro ldPgł z;rnad lo sz~ hko, dym s,rn- jPgo 1·yg:1ra co nik11{l· w powidrzu za nadtn }'l'l;dlio, bryk smij

,·o

11'-

(12)

- H -

ciał po falach za nadto śmiało, 1loratl~ l1Jb 1lr1fina prześlizg11ją(·yeh

si~ po wałach za nadto bystro, i wiatr 1Imący w jrgo ,i,aglc za nalllo si Info.

Pan Toma:-:z miał jednak stron~, za1laji1cą fałsz tak wielki1;j

powolności. Ilyfa to jPgo prawa strona. Hi:ka j,~go miała szyhkoś(:

błyskawicy, i kiedy wywijał na ramionach uporczywego majtka, ka1·a nast~powała tak szyhko 110 gro,i,hie, że nfo poduhua było u11iknąt: 1,iL;nr- sz,;j, skoro ta ostatnia wyrzeczoną została. Każde z jego napomnie11 hylo utlcrzcnicm plct11i, a uderzenie 11Iet11i szramą. Je~li mu zda-

rzało się karae surowiej, było to zawsze z taką flegm:1, z takim po- zorem tlobrodusznośei, fo sądziłby~ iż żałuje swojd surowo~ci. To- masz jt:dnem sfowem, był dobrym tygrysem.

Powiedziałem ci już,

ze

przyji:to nas na .H(IJslwu•icy z wielk.1

lutlzku~cią, a gdy trudno było brykowi dostawi,j

na8

na miejsce, i g,ly zre~ztą czatowat on na przrjśeic, blisko wysp Azorskich, jedne- go 'l okr~tów Kompanji :

_ Nic raił jcstnn zr, wzglQdu na wa~, ale rarl jestem zr, wzgl(:du na sichic, rzekł do nas Tomasz Bavastro, swoim eie1ikim głoskiem ; lecz b~rlzircie mi towarzyszyć. Malec, żwawy jak młode zrzehitltko,

będzie przy kuchni; a wy dwaj , kti',rzy 111acin minę ti:gich eh-topów,

hędziecic się bit\ dla wspólnej naszej kony~ci.. .. Im wi~dj h~tlzie ran, tem więc,;j piastrów. A ponieważ wy musicie luhie piastry, to

się przygotujl'ie tłu ran.

- Ja nic umiem ani wbzi~ na ma~zty, ani siQ ws11inae po rejach, rviklem do Kap i tana.

- Doprawiły

·?

llo1,raw!ly.

- I nic prohowałeś nigdy?

- ~ig1Iy.

- No, tu

co i1rnrgo ... Zaprohuj11sz it'raz.

Postrzegłem żr. nak;i,afo hy(i posłi1swym, albo wrzuci1:

uo

mo- rza p1·z1!kl~tego Kapitana. Przeehylił1'.m si~ na stronę hskawośei;

gtlyi jego ;i,arłoki w jetlnej cliwili hy mi~ rozszarpali , przeto wspi-

(13)

- 9 -

naj~e siQ jak moglem po Ii11arh, mlrapalcm :--ię na mirjscr naz11it-

t~zu11r, bez zawrritu głowy.

Jak ua początek, to uieźlc, rzekł do umie Kapitan ; zrohim) ct',ś z eiehic, ręczQ za to, przy pomocy t,n\j dobrej woli

1

mojPgo L111czuga.

Noc hyla przcpyswa.

Sam jet.len, na pokfatlzic, Kapitan hallawczem okiem ~kuził po

willnokl'ęgu ; przystąpHcm du niego.

- Czego chcesz "?

- Pomówić

z Panem.

- o

CZ!;Jll?

- 0 wszystkieIJ}.

- O kim?

- O sohiP.

- Zoharzmy. M,\w.

Opowicllziałcm me 1.ycic Ka11itanowi TiaYastro; nic wzrpomnia- km ani moich wyuryków, ani moich czyrnl\r poi,ytccznych, i kiedy sko11czylem opowiadauic, nimrymic11ilrszy swojego nazwiska :

- Sątlzisz więc, że nic 11oz11alem cię, Panie Arago? rzekł ,Io mnie Kapitan. \\"idzialem ci,, w llunlPaux, jakcś hil, tłukł wszystko, jak

uarz1l('ał prawa miastu i grzmotal polif'ji). Skoro wyrzncony zostałeś

ua m1'1j pokład, przyponuiiakm cię otl razn , i gtlyhyś nie przyszedł,

tlzisiaj j1~szn.,), z,ricrzye si(; przcdr1mną, ohehot!zilliym siQ z tol1ą jak z niemi unri~ami, ni rnnii;j 11i wi~cl'j.

- A ja, gtlyhyś mi uchybił, po::ilalbym cię na

past,rr

jesiotrom.

- Ilt!Z żartn? ~

- Żart~m.

- Ko, to odtą1l, Paui,~ Arago, hąd~,my dobrymi przyjaciółmi, żyj- my

z

sohą w zgrnlzic.

Jlylem llrngim po Ka1iitauie, wyuczyłrm :-;iQ w tl11i kilka ghiw- lliPjszyd1 ma11c,rniw, i osadi1 l1yla zmnszo11ą slurhae mit;. J1'.d1'11 z tych paniezów ot.lzuaczal siQ szczcg(·i111ic gorlhrnśl'ią stauia sit) rni przyjrmuym 111h użytcewym. Jak tyłku "'flLtklll rozkaz, nikt go 11i1' Wyk.011ał picnri,;j OU 11icgo ; Zil\\'SZC Jl.l S\l"elll 111i('jSL'll , 1::tW:-.iZC Il:t Jli)-

2

(14)

- 1CI -_

gach, got1\w tło 01lga1lnic11ia mi'·j woli. Gdybym m11 kazał , jak sąllzQ,

rzuci~ siQ w paszczę rckiJ1a , wn1el11H11y rozkaz bez wahania. Zką1l

takie vo~wiQecnie·? Zgoła tego poją~ 11ic moglem, g!lyż pienrszcgo dnia mnjrgo wy1iiesirnia, gdy siQ mi przypatrywał ballawczćm okiem, tak go pchnąłem BOM, że podskoczył jak piłka.

{\azaj11lrz, ujrzałem go ua 11okhulzi1', skmczonego, z łokciami

oparlt;llli ua kolanach, podpicrnj;1cPgo rr~koma swą głow(~, kt<irą gdy pod11i1'1:-;l, zohan,yfrm Ol'ZY jt>gn w·rw1111e i J1·z pdm'. Przm,zrdh'111 kolo 11i1'go, s11t'1jn,e11ia 11a;-;l,C się ~polk;1ly: wyczytał l)Jl w moim ty- le 1,illll i w;-;p(11'n.1wia, i.n l'l,'Cll jngo Opadły i ll~IJliel'h llil 11:-;lal'h zda-

wał ;-;i1: rnliwi~: « !:karz mię tak jak wn,ora, ale uagruLlź mi\ litk

jak dzisiaj. n

- JP:,;tto 1hiarski chłopak, rz,•kł ,Jo m11ic Kapitan, kt1'1rcrn11 w;-;po- rnuialPm wiPrwrr·m o .J1llj11sz11. \\'zLtlPm go llil pokład ,r Hawrze, g(lzic

". porl'.ic wi1'1dl 1l('1jk1; z l111ltajami 1·ó\\·11(·go sol tie wiek 11, i od t;pl, a j11ż

ien111 lu:1lzi11 litl dwa, hal'tlzo z 11iego rad jP:-;lr'm: w pracy jP:-;l 11it)- z111ordow:111y, w walce 11i1·11slras,,011y jak ja; zaw:-zc 11ny :-potkil11i11

"idl.ial1·111 go pomi~dzy pifrw:-;zyrni. Jesllo lew i wiewit',rka ra-

Zł'lll. Zuban,y:-z jaka 1in.yszł'o~1: go ezPka.

l'rzy::;'l.l'11~1·: 11ic (lala 11a sii; dh1go czeka1:: zaraz nnaj11trz JlO li;.i rozmo,,it', szyldwaclt tlał

wa1:

że sii; ukazał okr\t trzymasztowy. Skie- rowali~my k111tiPm11, i w godzin~ polem, ,ryda110 rozkaz ilo boju. Pzhroi- lem si1; w p11gi11a-t, 11arQ pistulet1·1w i ogromny topór.

- Patrz, portH'Zllik11, rzekł mi J1ilj11:--z, ktt'1ry kr~cil si0 kolo mnil', oto rna:--z top1'1r, kl1'1ry d lqli1:j przypad11ie uu ręki, weź go. Jestem

pe,rny 1.e 1lu!Jry z niego zrul,isz 111.yt1>k.

- A ty?

- .Ja wrzmę l\u'1ski.

- Jest on za rię},k.i.

- :'!lam silne ramię, a z rc~zt~ mam trn hosak 11a pasie zwicsznny.

·- 'fo dohrzr, ale siQ 11ie narabj h:mlzo: mamy Ilu <·zynie11ia z llie lada pnr,·i,ridkir·m, a strata tak wall11·z11yrlt jak ty, liywa oplakiwa1q.

- T11 wL1;11ie h~dzir„ pnyrzy11ą 'i,e zgilll:.

- .Jakli>'!

(15)

- 11 - - Tak, żehyH mię l'an oplakhrat

.f uljusz 11a gwiz1lnii'nic tlom')L]zcy, 1rnśpieszyl ua swe sta11owbko;

pi,;nrszą kulQ ,ryslano dla o,.!lajmienia !'lagi.

Od tlano 11,1111 wystrzał; ale z ilości 1.agl1hr, ktt'll'C okn;t uiqirzy- jaciebki

rozwiuąl, voznaliśmy

,rkrót,:c,

że

chtc od 11as

umk.1:ą1:;

prn>

lu rnzwinQl iśmy i my 1.aglc wyi~zc i niżs;,.c , v0dnicśliśmy małe , i wkr(ilec 1lo0'1taliśmv okrd· lw JU11sku111it·a, z lloWotlll swl:j szyhko-

v " ' 1

śl'i, zash1giwah na to nazwa11ie. Hyl' to okr~t kupkeki, którego tlzia- ht hyly po częśei tlrcwuia1w , ale nic chciał si1; llll jc1!11ak po1l1la1'.

hez "·alk i. Dano z obu stron ~wy~trzaly, glośnn liurra ! siQ rozległo, I'Pje siQ z sol)ą splątały, i walka l)ronią zim11;1 rozpu1.:z1;la si1;. By- km g1Jlów. \\'mgnieniu oka Kapitan wskol'zyt na pokLHl Hw11l1e1·- la 11tla, tn;1c, plalają1·, przeszywając każ,lego klo mu się nawinął.

'foma:-.z, rauiony w glow,: mierzeniem l.Ju:5aka, w dl\rili g1ly miak111 wskot.:zy1~ na poklatl, krzyknął Ll1J nrnie:

- Jak1ihie, staraj siQ utrzymać swą reputacji,.

J starałem si~ utrzymae z pbtoletem w jcurn:j , z toporem w li rngi,:j r~ee.

J'rzy moim hoku, Juljusz dokazywał takoż cudliW ,raleww-

~l'i ; vomimo zra11io11ego ramienia, walczył· t.lzielnic 111·zceiwku napa-

d:1jącym na niq;o luh na mnil', i lak l1yl t·zy1111ym w otlwrac:rniu wy- mierza11yd1 na m11ic ciosów, ;i.c l'Z(;:',to 11ie wkrzalt-111 w niPwzyjacie-

łil, z hojai,ni 1.eby gu nic ra11i1\ flaga z la m11arlem ,rreszl:ie zu- i-;tala :-;llll~zczoną, okn:t osadzo11y naszymi l11dź111i, o:5;ula w niewol,, wz.i•:ta. W tplzie1i 11ut,:m przedali~my kil trzymasztowy okl'l:t i je- go Lugatc koluujalnc towary osadnikowi portugahikiemu w l'raya. ua wys11aeh ,\zor:skieh.

Moja cz1:~1: zuuhyczy hyla z1iacw,1- :\lialcm ty~ii\C tlzie,ri1i~ct piastn'1w: a g1ly Kapitan d1eia-t pollwoit\ lt; _:;rnmm1,:

- ~ir, nic, Kap i la11ie, n.l'kl'em, jP:-;t,~111 110:-;yt\ wynagr()(]zqny, ale j<'~li cht·Psz zawtlzi1;czyt: gorliwu~,; i otlwag,:, ollllarl Julju:5za, kt,·,ry :-;i1; popisywał

jak Cezar,

i jl?st llu~,; d1:ż,ku ranionym.

- ,;,J,,jrż 011?

- .\ tam.

(16)

1') -

- ...

- Zawufai: mi JuJjnsza.

- Kapitanie, rzekł konował, to uparty tlziceiueh: uie z nim nie zrnhisz. Leży tam cały we kl'wi, a nic tlajc siQ opatrzył\, powiaLlaj;ie

że otrzymał lekkie tylko draśui~dc.

- Wrzucie mi go tutaj, wrzasrn1ł Kapitan.

- Zaczekaj, Kapitanie, rzekłem; może Juljusz ma ważuy powód nie hye pos·łusznym; pójdQ siQ go rozpytae.

Dieuny

ehl'opiec, oparty na armatc~, tamował garstką pat:.zcsi krew ciekącą z rany.

- Cóż. to ma zuaczye, Juljuszu? Wszak mQztwo nie wył~cza kamo

ści.

ma

czego siQ nie stawiłeś na rozkaz Kapitana?

- Do tak mi siQ podoh:.iło.

- Jiożesz ulcuz karze, a, i tak_jcstcś jui ranny; trzeba kouicczuic

iehy

ci ranę opatrzono; i jeśli mię choć trot:hę kochasz , pozwolisz swego ramienia chirurgowi.

- 1'ic pozwolQ.

- A to dla czego?

- Ho

się

uuwic

że jestem ko!Jieli1, o czem tu nikt nic wie pn1ez Kapitana.

(17)

11.

JUL JA.

ro sprzctlaniu okrQtu i roztlzielcnin lnp1\w, niektórzy z osady 11as opu~cili. Dwaj mic~zkar'1cc Biaritzu otrzymali pozwolenie pozo- stania na lądzie, 1lla oczekiwania lam na zr~ezno~e wrócenia uo kra- ju; ale J11lj11sz został

wiernym

swojemu Kapitanowi, a jednak myślę fo gt~yhym nic !'11eiał dalej krą1,ye z

tym

korsarzem, waleczny majtek

rzuciłby siQ w morze dla vołączcnia siQ ze mną. Była to mł'o<la dziew- czyna, cery śniailej, wzroku komety, wyraiei't krótkich a dobitnycl1;

niguym 11ic widział profilu hanlzit;j greckiego, ust forcnrnicjszych,

czoła głatlszcgo, nigdy na kształtniejszych ramionach nic wznosiła siQ r1octycrnic}-;za głowa. Włosy

ij

llyly kruczo Lł~kitnc, których 01l- cic11ia ia1Ien malarz nili z11oł'alby ouuać ;

.M

z~hy 11ziwm:j biało~ci liłyszczaly v:rn hardzi<:j, 'i.c 11ig1ly prawic nie hyly całkiem oslonione 1irzcz 1lwoje ust koralowych, których tytu11 i gorące napoje nic ska- zi·ty nigdy świ6}j barwy. l\'ic podobna było wi(lzice chouu swoho1l- 11iejszcgu , ohcj~cia sir, hanlzil'.ij ni('przymuszoncgo ; nogę miała tak marynarską, ż,J Z(lajc siQ przcwitly,rala mocne kołysanie się luh nagfo

wstrząśnienie okr~tu; i kiedy kaziły chwytał się liny, żchy nic hy(~

ohalonym w JHHh;kokach lllysk~ 1l'iry, Juljnsz, alho raczej Julja, sa- ma slafa llicwzru;,;zuna ua poHatlzic, jakhy kawałek stali na m11g11csie.

fila czPgoż zmienił'a ubior i puśr·ila si~ na życic tak awa11turni- cze? KaviLilll ~am, który ją przyjął 11a okr~t, 11ie ,rirtlział o

t,Jm.

Sądzifrm fo hl:(lę ot! niq.\o szr·z1:~liwszym, i dla tego d11ic111 przed rnl~

(18)

- H -

liid,]fll ()(} llrzrgu, z11alazl:-:zy sam,1, 7,amyślo11,1, 11a ,ryhm~;i,11 l'raya, lH1Llsz1'.dkm z,roJna do 11it;j, i ,rziąh'm

.i~

pud r,:k,:, jak czynimy z przy- jadekm, Oli ktt1rcgo oczekujemy 11oul'11ego zwierzenia si,;.

Ohoje zachO\rywaliśmy upurne rnilezr1Ji1·; ja, dla tPgn ;i,c lirzy- km tylko na vrzyjai1'1 folji; ona, dla tego fo l'hciab. l11~z wąlpiP1iia

nic i11aCZi;j zrohie swe wyzuanie, jak po wyrai,rn;m o~wia1kze11i11 1,rzl'- ze11111ie takowego żądiwia.

l\'ie mogąc ztluhye pozyrji szt11nnr11, zaszrlllrm z h11k11.

- \Yiesz co, Juljo, nasze rzemiosło jest przykre.

- Przykre dzisiaj, dogodne jutro, jak morze, jak 11;u11i1:tuoś,:.

- Ty znasi, morze; czy znasz ~akże i 11ami1;L11oś1·i?

- Jakie'!

- Ależ te, co jedynie mogą zajął\ mlotle !lziewcz1;ta tak 11i1:km•

i tak dzielne jak

ty.

- To zapewne grzeczno~ci chcesz mi prawi~ , ho przeeif'Ż 11ie

znajtlowalcś mi•, vi1:k11ym, kit~dy liykm majtkiem; a teraz kiedy ,rić~z że jeslern kohil;lą, powiadasz mi żem pi,Jna. ·

- To ula lego fo 11ic dl\ralirny uigdy prrn-iazehO\rnuś('i m1;żczyz11y,

g1ly Jo niego nHiwimy; ale bądź spokoj11ą, wpadłaś mi w oko oLl razu.

- Tem lepi,;j, to jui có~ zuaczy.

- To nic, j~~li ma byG to tylko.

- l\'igdy też niczem wi~cl'j nie bQtlzie.

- Kttiż może zarQczy~ za przyszł'ość?

- Ja r~czę za swoją.

- Ty miQ odezarowywasz, Juljo, gtlyż miałem 11adziPj1:.

- Jakąż, 1'a11ie?

- Jeśli chcesz żebym dald nHiwił, zrób mi jedną przyjcm11ośt:;

uazywaj mi,, po imicuiu.

Czy

zgotla?

- Zgoda, Jakóhie; ale cr'lż ci z tego przyh~tlzic"?

- Chol:hy i nie ; r1Jw11oś~ j1•st już wielką i szJ;u.;hntną n,P1?,,!,

a ll'l'il:t. kiedy jeste~my brat z:i brat, kiedy l'orucwik z11ik1u1I· 11m·d

przyja('ielem, zoh;u:Zlll}, dla nl'goś s11: stała korsarzem?

- :\'igdy t:ill'kicm 11ic zwiPrv: ~il: 11rzcd ty111, kti',ry j1:sl l~ Ilu

Ili) 111 p1·7,yjaei1·Ji>111.

(19)

- 15 - A wir,c przr(l kim się z"·ił'l'zysz '?

Przc1l moim m1;i,em.

- Zaczekajmy ...

- A ty;i,, Hic

mas" z

c7}m rnierzyi: siQ pnrdrmną? C7.~· to jaka

namięt1wś1\ 11ic:-;zc7.Qśliwa nuciła ciQ pomi1:llzy nas?

l'iii'. A więc ! ... mełły

...

- \rte1ly nie na tem nic wski'irasz, g(1yż to "-yz11allic ro wys;':lo razrm " 11st i serca mojego, llowo1h.i cwgo innego niżeli siQ 1ohic z11a- je. My~Jis" mo;i,c że koeliam eicbiP, dla tego ;i,r, jPste.~ męi,nym, ale zostaj,'s" w lJl~1,Lt.ie. Milo~e moja, Jakubie, zrodziła siQ zjetlrn;j my-

~li ... \\"yubra7.ilam sobie ie siQ vowif'rzyld falom, llla trgo tylko że-

·

hy si,: "emśeiC- na nic,rienir:j, i ou tej chwili żalol\·alam ciehie. W 1lni11 walki, pustrzrglam fo j1~st c(lś we m11ic ll'HlohnPgo do czułości, a (lzi- siaj, kictly lll) ~lałam ie cl1ccsz 11as 1Hn·zuci1:, oezy moje n.1pch1ily siQ

łzami ... l\nrictlziabm ci wszystko , Jakóliic; wypo,Yie1lzialam 1·i

\\'szystkie moje ucz11cia; ezyż otlga11lam twoje , i czyż miloś6 nic-

SZ('Z1;śl hm jP:st przyn,yną t,rnjPgo "}gnania?

- :\ie, .J11Jju, ty rniQ nie O!lga!llaś. ZapQtl mlrHlośei, kl1'1t11ie, po- jr,lynki z11111sily miQ 01l11ali0 siQ z 111,:j ojczyz11y. Chdalł'm .•.

- Znam historjQ t,rojego życia, to jest, tQ klt'll'ą npowia1lalcś Ka- 11 i la11owi llaYaslrn; ale poznał'am o~ razu ie nic wszystko mn wyzllah-ś.

- l\ie ukrywam nigdy tego co myśl,:, nic ukrywam 11ic z mrgo

;i,ycia, ani hh;Mlw, ani szakibtw, ani wykrocze11, _ani szlacliet11ych po-

~wi1:(·Pi'1. 1 lak, 1iowiatlam ci, Juljo, ;i,e moje sPrcc nic hilo 1lotą1l in-

ną milo~l'ią pniez sy11mr:3Wj luh hratcr:skiej, kt1ira hy miQ uszcr.~~li-

" iala pruz cale

i,yde,

g1lyllym hyl cokolwiek rozs,1!luiejszym.

(20)

III.

:mwsó

SYNOWSKA.

- A tak to co innego! rzrkta mi ta osobliwsza llziewczyna, tak energiczna we wszystkit'l1 swych postauowieuiach. Tak to eo inne- go ! a 1lopi,:ro kie1ly sit; warny lepit>j, wiPsZ eo, :sl'llroi"1111y l-i~ poił leu pyszny ha11a11, który swoim g9stym liściem zasłoni nas ·Oli ll1Jskwic-

1:ających promieni slo11Ca.

- Ale już JHJŹ!lo.

- To prawua.

- Dal(j wi1;c w drogę.

Julja wzi~fa miQ poufale poll r~kę ; rnlaliśmy siQ ku okrętowi,

gdzie już wyglą1lano zapewne naszego powrotu, i wk)'('1tee wystrzaJ armatni, którego dym postrzegliśmy ulatajilcy ze slrzdnfr, tlaJ 11am znak 01lhil'ia.

- Gdy nic ~micsz ze wszystki,:m mi siQ zwi,~rzye , Juljo , odpn- wie1lz przynajmniej otwarcie na jedno moje pytanie.

I jatid to pytanie?

- Czy kochasz kijgo w swoim kraju?

- O tak ! kocham kogoś w moim kraju, i to z c·al1:j · sil'y mo- jej duszy.

- O jak on szcz~~liwy ! zawolafom z pewnym rotlzajcm zlośl'i,

ktt·,n:j nie zllołałcm poskromi1!.

- Panie Arago,

ty

mi1; nie rozumiesz ; powiuic111Jy~ powiedzir·r :

Jak

owi je:,t szcz~śliWil !

(21)

- 1 7 -

- A wi~c to siostra?

- Mikz, Jak('1hic; i po~piPszajmy.

Noc naucho1lzBa. Ciei'1 g(·,ry i

ij

ognistego wierzchołka rozście­

ł'al się llo ko11ea wiunokn;gn; fala p1;uzoua lekkim wiatrem ou morza rozbijab1 się u stó-p naszych z łagrnlnym szmerem; małe chmurki okrągławe biegły jedna za clrugą jak trzoda kóz w~1lrm, u~ eh, śliz­

gały siQ ponad naszerni głowami i gin~ły tam, tam 1Ialcko ku brze- gom Ameryka11skirn. Tymczasem ptaki ,r~L1rownc, znu·i,onc sw~mi 1la- lckicmi podróżami, chyżym lotem ~picszyły , jak gołęllic do swego gniaz1la, szukae w rm.paulinach skalnych i na najwyższych szczytach {!;!li' spokojnej uchrony, Zk[tllby nazaj1itrz

mogły

znowu O wschouzic

slo11ca pu~d,j się ua nowe wycieczki. Julja i ji spoglądaliśmy z za- clnlyce11icm na ten w~,iianialy obraz, gtly jcllnym razem szmer głu­

chy, podolmy 110 huku grzmotu, dał się nam sly:szć~ ; i w tćjż.c chwili ziemia zailrfala poll naszcmi nogami .... Lcllwo żeśmy nic npadli ....

W kilka minut pot1:rn nowe

wstrzą~nicnic,

moenirjszc

niż

pienrsze~

zmusiło nas oprzće siQ o pot~żnc drzewo, które clnriało swym wierz- chołkiem, i zdawało siQ chcieć wyrwać z gruntu, ua ktlirym rosło od_

wi1\klnr. Za trzeciem wstrząśnieniem, gwałtownicjszem 11iJ, uprzednie, hyli~my powaleni o ziemi~, razem z naszą 1iotlporą, która ~i~ juJ, wi11-

C(1j 11ir, podniosła, i kiedy rzueili~my wzrokiem na morze, wid,,i1·.li~my jll ztlala Oll hrzegu, swmiiiec i pieniące si~, jak gllyhy ogiei'1 vo(hFHl11y w ukrop je zamicuił'.

- Jrst to \Yulkan, co siQ zapala, rzekła Julja z 11śmiQcl1em, po~

rira"·iając i-rn·i\ Olli',ir,ż w 11iełauiir. Oto ohraz ;,,yda .... l1rzell 1·lmilit oddycha!i;my ciszą pod li~ciem pcl'uym woni; a teraz wszystko j1ist w zamieszaniu.

Drugi wystrzał armatni dal' nam Zlli.ll\ żebyśmy pośpieszał i.

Szli~my po urwisll1j

ścieżce prow;Llząd(1irosto

110 okr~tu, i w godzin~

wst~powali~my już na pokbll jego. Kapitan zbliiy-ł siQ do urnie i pro·

walhąc miQ na tył okr~tu rzekt po cichu: ' - Czy ona ci opowiethiaL1 wszystko, Panie Arago?

- l\ie, Kapit,rnie.

- Jest to stworzc11ic tajemuiez.e, jak milosirnlzic.

3

(22)

- 18 -

- ·oto już 1lwa lata jak trndni sit; rzcmiosł'rm korsarskićm; komuż

ona posyła RW:} cz~~u Zllol,yczy?

- Jest to tajemnica, któn:j odkryć 11ig1ly nic moglem, którĆ'j niglly

11 niej wytlolJyu lliC Zllolalem.

l\'oe ~p~dzilem hczsrnnł. Obraz t1;j mlo1l,:j dzi1nrczyny, tak

rozważ1u;j i tak e11crgicznt:j na przernia11y ,

i.i

wptil" zwierzeniu siQ,

M

iycie rna,ilka, tak trlJllnr, tak 11ichezpi1~cz11P; porzja

i.i

mowy lak l'Zysla, tak hanrna, wszystko

mi1,

skłaniało llo wi1nenia, fo jakie

nicszcz~śeic JulJ hoh,ttfrski1~ postanowienie otlcrwalu 011

i.i

przr;

wykniei'1 dzirr:innych. Moi.na siQ ltył'o domyśli1\ że zacl1ollzila zaci~ta walka pornit:dzy

M

pirrwiastkmr,;m wychowaniem a nowym za,rolicm;

i roz11m ,rit:e1:j niżeli wzrok nH\wil ci, :i,c

ij

;i,ycic 1lzi:-drjszc było zmyśle1Iiem;

iJ

postl:powauic zmyślcnit'm;

iJ

grnlia powierzehowuośe zmyśkniem.

Ale

'czernic

,ri~c

oua hyła? Gwiztl11ie11ic uowó1lzey mlpu,rirtlzialo na to zapytanie , kt1\rc sam sobie w gl'os za1lalcm.

Wstałem, wyszedłem ua pokład, mijano Ii11Q kol\ricwą, ruszaliśmy

z rnicj~e:t.. ... Po cliwili ply11~Ii~my z rozwi11i~temi żaglami.

Cały ranek kqżyliśmy wzllluż wyspy, nic wycltoclząc na otwar- te morze; i glly Kapitan wlepiał swój wzrok krogulczy w hrzegi, wno- :-;ilcm że miał jakieś nieprzyjazne z1miary przeciwko niektórym liia-

łym domkom, co siQ ukazywalJ śród rozkosznych pla11tacji i hogatych winnic ..•.. Mylitcm siQ tylko w połowie. Hyla lilisko jellenasta go- llzina; Tomasz kazał zwnl11iu bieg okrQtu i wyslau szalupQ do hrzcg11.

- Ihru11asl11 ludzi otlważ11yd1 ! rzekł·, i wypcJ11i1~ me rozkazy.

- Mog~i,

hyć z ich liczby'! zawolaJcm ubracająe siQ cło J\apita11a.

- Ma SiQ rozumieć.

- A wir.c i ja h1;llQ

pomi,,uzy

nimi, powiedziała JuJja, któr

1

nazy-

wać h~llzicrny ciąglu Juljuszem.

- llą1Iźcic sobie i ohaj, rzekł Tomasz; zllo!Jycz h~uzic porządna.

Jlamiclajcic: potrzr.ha mi szcśeiu, Ili m11i1:j 11i wi,;cej. nliał'cm s~c-

~ciu dezertr.n\\r, potrzeha żchy mi il:h zastąpiono 1w,rymi Iuuźrni.

T:im oto kolo lego ozuol1urgo ,riPj:shiPgo 1lomu , liczne

~ro110

nH~Ż­

czyzu i

kubi1:t gl'a i

tai'1n.y.

Zanatlto tam ta11ecrzy;

przyprowauzie

mi

(23)

1n -

~ześl'iu 11ajmł11tbzyd1 i najlqiićj wyt;I;1daj4cych. llu::iZJjeie , tl1,icei uiech wiatr wam shlży pomy~llly !. ..

Wysiedliśmy ua hrzeg dohrzc uz!Jrujcni , llulJrzc usposolJirni ;

powierzyliśmy lodź jednemu z majtków, kl<\ry zarzueH kotwil'Q o sześć­

dziesiąt sąźui oll brzegu; reszta ruszyła w drug~. PrzyjQto nas jak przyjaeiól', jak ludzi, których chciauoby ugościć. Ale, po kilku peł~

nych szklcllieaeh tego willa 'fcJ1cryffu i Matlery, cod od razu w móz~

gu zaszumi , zaproponowalEmy sześciu 11ajt~ższym chłopakom, któ- rych po cichu sobie wymienili~my, wlać siQ lila rozrywki ua połów

ryb siatkami.. ... J!rzyj!;tu propozyejQ. - Skoro wsieuli~my w szalupQ, skicrowali~rny prosto ku okrę1'mi, IJOmimo płaczu i pro~u naszycl~ sze-

ściu chłopaków ; pomimo krzyków rozpaczy rozlegających siQ

na

brzegu.

Jeden szczcgól11i0 miollzy 110jrna11ymi zalamywat r•:cc, wyrywat

włosy, szarpa-ł ua sobie uLlzienie.

- Czy straciłeś swoji; narzcczonQ

?

zapytał Juljusz, kt6ry r;o'

pilnował.

- Więcej

nii

narzcczonQ.

- Drała? siostrQ?

- \\'iQeej uiż brata lub siostrQ : mojQ matkt:,, mojQ starą matko, któn:j bylem jellynem Llzicckicrn, jcllyną puuvorą.

- A ! jc~li tak, zawołał JuJjusz, podnosząc się jak pantera, ktll- n'.·j chcą wyllrzee tlzieei; ruszaj sobie, i hąlli pucieehi1 w jej ostatniej gollziuic. Czy umiesz pływać'?

- Jak delfin.

- l'atrzcie ! jeden skoczył w morze! zawołano na łudzi.

Juljusz chwyei-ł hył za szyj~ i bark.i zrozpaezonego wy~pia- rza, j ei:·;ną,ł go O dwa sążnie Otl ::;zalupy, a Wtem

sternik

zawoJał za-

wracając sterem :

- Oto llczcrkr ! zwracajcie nazad.

- I1lyi1 swoją drogą, rzekł tlo!'1 Julju~z, alho d w kh wypal~. 011 chce 11n-b1czye si~ z ~wą matką; uiech mu Ilt'ig dovumaga ! Jc~li hapi- tan zapyta nas, lila czego brak11ic jclluegu wi~ ź uia do liczby, IJO\ricm mu, że na nrnie jt:unQgo spaua ca!J. wina , a jc~ll bt;dzfo za to dwć

(24)

- 20-

tl'oehQ mażony, wysiątlQ tego jeszcze wir.ozora na brzeg i przyprowa- dzi: mu llwóch za tego je,Iucgo.

Ścigaliśmy okiem oswobollzoneg(') wiQŹllia : ,IopłynąI· on z latwo-

~cią do brzegu. Widzieliśmy Jak uśdskał z rozczuleniem swych wspóhiomków i ,nst,:vował p,iźuil;j na niewielki wzgórek; na szczycie, jego wznosi-I' się ozdobny domek, którego pokrycie z uaeluhrki czcr- WOlll;j i ziclorn\j tworzyło gzygzaki dziwaczne i pcłue wdziQku razem.

Tam

to,

bez wątpicllia, żyła spokojnie stara matka; tam trzeba_ był'u żeby i syu się znajtlowal !

Chciałem pozosta1~ ohojQtuym wi,lzcm sceny tak dziwn<,j, a jed- nak serce moje hralo czynny w uiej udział. l\'a każde szlachetne słowo

wyrzeczone przez Juljusza, moje serce żywiej bilo; chciałbym żeby ta

młoda dziewczyna hyla. moją i-;iostril, kiedy nic mogł'a hyć mą żoną,

ona, tak pi~kna i tak Oli ważna, tlwa przymioty, ktlire micszczQ w rzQ- 1lzic cnót, chociaż one zdają siQ wzajcnrnie jedna tlrugą wy-łączać. Poli-

szedłem zwol11a cło Juljusza i ściskaj~c go mocno za ręk~:

- To pi~kuie 'l twojl'j strony, rzeklr.m zcicha i z wiuuczrn;m wzru- szcuiem, to hardzo pięknie. Wicllziatem że masz duszę: ale myliłem

siQ, masz ieh dwie.

- Twoje śei~uiPuie rQki, oupowicu'lia-ł majtek, wiQcej rniQ cieszy,

uiż twe słowa: tamto może pochodzie z współczucia wiQećj niż z rn·'ly-

jaźni; te zaś racz(j wyrażają podziwic11ic. Ale czyż możesz hye zdzi- wionym tym czynPm szlachetnym z mojej strony? czyż ula poeiesze- uia matki nie warto siQ narazie ua uderzenia surowcowej pletni

roz-

dąsanego 1\apitaua?

- 011

się ciebie nic dotknie, przysiQgam.

- Kto wie'? On taki gwałtowny ! tak pilnuj~cy ścisłego wykonania swych rozkazów.

- Jeśli podniesie na ciPlJic rękę, Ju]juszu, ręka i ciało upadną na 11okliul okrQtu, i bQ1Ią służye, po clnrilach uicwiclu, za pastwę rekinom.

] - Dzir:ki ei, Jakóbic; oto jak.im cię chdałam wi,lzieć. Twe słowa

i sprawiają mi

tyle

przyjemności, ile twe ściśuienie rr;ki.

- Uzii:kuję, JuJjuszu ... A teraz, godna

pouziwu

dziewico, uic

m1J-

(25)

- 21 -

żcsz że mi powie1lzićć, co ci~ rzuciło pośrótl tego świata majtków i ra- husiów, kti'lrzy cię tak mało pojmują?

- Są pewne przypa1lki, ranie

Arago,

w których możemy się tylko

zwierzyć bratu, matce, m~żowi.

- Nic hQ,lQż więc nig1Iy niczem dla. ciebie?

- Jakóbic, jesteś zarozumiałym.

Temu ostatniemu słowu towarzyszył uśmićch , który dziwnym spotiobcm

złagodził

jego

ostrość.

Nic

okazałem za11

najmniejszej uic·

ch~d, i przyhyliśmy na okręt, Juljusz i ja, najlepszymi przyjacil'llrni w· ś,rieeie. Kapitan policzył pojmaiiców, a zuajtlując piQciu tylko

WiQźnit'nv, zamiast sześciu, których <lo~tawić rozkazał, wziął do rąk

pletuię,

i

pytał

tonem spokojn;·m i

obojętnym,

komu

przcdcwszystkićm

obowiilZilllY za niespełnienie swych rozkazów.

- M11ic, otlezwał siQ Juljusz, zakłauaji}c na krzyż rQcC i stając

o tlwa

kroki od llaYastra.

W t,;jżc chwili stanąłem

tui obok Kapitana,

z piersią zauyszaną?

z~bami ścEnioncmi, z pięścią na rękojeści

sztyletu.

- Nic bij miQ ! zawołał Ju1jusz, nic bij, Kapitauic; w

jednej

chwili

riatlnicsz trupem

1 -

(26)

JV.

SPOTKANIE.

Korsarz wlepił swój wzrok we nrnie , i oczy moje zaLh'sn1;ty ,

.

nowym

ogniem. ł'"-

- Do tljah1a, do cljaMa ! rzekł z krwią zimną, zdaje si1; że o mało

com nic narobił soLic Ho1wtu. Ale możemy t~ srJJ·awQ zaLtt\ril:. Ty, Juljuszu, bęuziesz odt~u uaezelnikiern robot1Jik1iw, łioś mit; przc1l clnri- lił wybawH ou śmierci;

a ty,

Jakóbic, hędzicsz outąu moim przyjacic-

Jcm,

hoś nic dopuścił mi popchiić nikczcnrnego

czr1:11.

Kic mieliśmy już czego l~kać sic tego szezcgóluirjszego czło­

wieka, korsarza i rabusia razem, którego tlano sł'owo było 11ieouwo-

łaI11ym wyrokiem; byliśmy wi~c l)cz bojaźni na przyszło~ć. Juljusz i ja, tego dnia, oLiallowali~my u jego stołu; i szezt;~liwi z duia tym spo-

sobem sp~clzonrgo, zasn~liśrny spokojuic , dozwalając płynąć JNy- s!wwicy ku Teucryffie, dok~1l popyeha-ł ją wietrzyk świeży i łagou11y,

Uyło nicroztro1111ośeii1 dążyć ku tl'j wp,pic z lawy, wrządj 11all ogni:-;kiem, którego otwór cbka-ł ci.igle ku niebu oguiste smugi i bu-

dlał falami ~muły. Ale, powiedziałem

d

już, że

Kapitan Uavastro,

skoro tylko zwąchał ztlubyez, nic cofuąłby siQ przed cał'ą c:skaurą. Lb ten, ,riedziuny swoim i11styJJktem łupu, 11igdy uie mylił si~ w swych radrnliach. Lawiruw:iJ on przez trzy llui pomi~Llzy wyspami Azur-

~kierni a Ka11aryj:;kicmi ;

IJUlem

ru1.wiuąwszy wszystkie żagle, skic·

rował przedni maszt ku Sw1~lrnrn Krzyżowi ua Te11eryffie, stolicy ca·

łl'go .\rehipelagu.

(27)

- 23 -

O kilkasrt s~zm O!l hrzcgu, zwin~ł połowo żagli, i !Jadał swoim dakko Rirnająrym wzrnkirm przysta{, otwart;i, hronioni} przez półtu­

zina hatrrij. Vi\kna korweta Angicbka stała hlisko tamy; Tomasz ]lrzewi1lzial spotkanie. Dla tego, jak tylko hył ujrzał ziemi\, wywie- sił l1a11dPl'Q \nelWj Brytanji, podstQp wojenny, dozwolony, jak wiado-

mo,

przc1I rozpocz\l'iem lJoju.

Za llillkjśeiem nocy, Uarastro przy"·ołał Juljusza i muic do s"];

.Vii

izdeliki. .

- Dzieci ! rzekł do nas, nic wit;m czy wy· Iuhicic hardzo zło­

to; ale, co do mnir,, IulliQ je prawie tyle co życic, wiQcej troch~ jak I1onor, a wy?

- Co do mnie, 01lpowieuzial~m, lubiQ złoto daleko

mniej

niż ~.ycic;

a Żyeie tlakko rnuil:j niż honor.

- 'J'oi samo i ja miałem powic1Iziee, rzekł' J11Jjusz.

- Wolno wam, moi gl11pcy; z

honorem

nic b\dzicrie mieli

grosza

Przy duszy, a z piastrami i 1iistolarni h\dziecic mieli I1onoru po uszy.

1'0nicwai zaś jesteśmy na drodze moraiizo,rania i ponieważ. zwierze- nie si~, kt1'1re mam wam rnlzieiie., li~dzfo zawarte w krótkich sfowach,

eh,·Q

z wami zahawie się cokolwiek rozprawianiem, iehy~cic wiedzieli

lłohrze

jaki to jest

człowiek,

którego los narzuci.i wam za dowóuzcQ.

nii)glżcuyś

mnie powicdzitiLi, ranie Jakóllie filozofie, guzie

się

poczy- 11a.ią i guzie km1ezą namiętności wyst~pnc i cnoty czł'owieka? Wskaż

mi, jeśli moż.esz, punkt wyjścia, oznacz granice. Rodzaj hulzki zło­

żony

jest z lwlzi uczciwyeh i oszu::;lÓ\\', z duia na !lzic11;

dziś

ja, ju- tro ty. I11lPres, nllliej;-;za oto jaki,

sprawił

i enol~, i odj,11 do JJiej

~chott; ; przcb;u·uie mi rym, ho w niem jest sem,, mówił tlalt;j śmie­

Jąe SiQ. Ilankier pożyczJ. 11a sześć 01I sta; powiedzcie prawu, ieby Zillllilklo, a zobaczycie czy bankier przestanie na

tej

makj korzyśei?

l'iic itlżcie

o

zakład

ie przestanir, 110 przegracie.

- Kavitanic ! o czćm

i1mern,

je:rn faska ; twoja religja jest istną

hczJio·· ..

' ZllOSClq,

. l'el11e

wyrazu

i

poboJ,nc spojrzenie

J uljusza poJzi~kowało mi,

l L\'1·"

J. 1.ni szcz~śliwy.

(28)

- 2-'~ -

- Niech i tak hęclzic, rzekł Tomasz ; przystąpmy lcraz cJo tego o czćm wam mia·łcm mówić, to jest, o sobie. Wszak mię prawic zna- cie. Wiecicż co robiQ, co mogę, co u~icm robić? rowicclzcie, czem-

żc jestem?

- Korsarzem; pod tym warunkiem korweta br,<lzie twoją.

- ]'ocl tym także warunkiem Francja

uz11tt

mię za korsarza,

a nir,

za rozbojnika... Idźeie spać.

Jlrzcdedniem jeszcze, Kapitan Tomasz, siedząc kouno na para- pecie, palił swe cygaro i spoglądał chciwem okiem ua korwetę an- giebkil, gotinrą zdjąć się z kotwicy i rozwiuąć żagle. l\'iceicqilhra, czy ciekawa, chciała ona dnia uprzcdniPgo zapewnić sir,, że jcstc;my

okrętem przyjacicbkim, i ula tego wysłała była jedni} z swyeh łudzi

ku nam ; ale później zmieniła zamiar , Zt1llewJ1e z bojaźni, i wiatr oll wyspy dał sł}szćć aż na

IUyslwwicy

zuak , którym od wola- uo łóllź..

Ale otoż i dzie11.. ... słm1ce nic ukazało siQ jcsZ!.;Ze na wii.Inokrę­

gn, a

już cypel, którego nic można widzićć z portn Świr,tPgo Krzyi.a,

złoci swój śniPżny wicrzclwlck; z niego wznoszą sir,, szyLkim1i klr:hy, czerwonawe slupy dymu, idące kręto w górę i rozpra:-zającc si1, 1io-

tćm od powiewu ranncgu wietrzyka. rowoli niŻfiZC szczyty stają siQ coraz jaśniejsze ; wały wulka11il:z11c, grożące stolicy i zasla1Jiaji1cc

razem, odbijają się w uko~nych promieuiach slo1ica; wieża Św. Krzyża traci swoję barwę ciemną; uomy odkrywają wyraźnit;j swoje fru11ly biafo z ciemucmi olJwódkami ; eic11 rzucany przez wp,pę coraz si~

zmniejsza , i ze szczytów skał sviczastyeh, z clac11ów klaszturnych, z drzew figowych, ktlirc panują nad bujne mi wiJrnicami, z palm, ktLi- rych pływające kity rozwiewają siQ w powietrzu, wylatuje nicsko1't- czo11a liczba ptasząt, chciwyeh rozwiui1;cia lotu, i pozurawiających ra- closnem szczclJiotauiem 110wraeającc światło.

l\'a korwecie takoż angidskivj, o~atla cala w rudm: nic mofo ona hez wątpicuia spoczywa~ ulużl;j u brzegu

= ~

podnosi s,rój wielki iagicl;

a Kapitan Tomasz, baczny na wszystkie ij ruchy, podskakuje na po-

kłatlzic, porywa za trąlikQ, i głos jego znajomy rozlega się

grufoic

otl prwluiego clo tylnego masitu

H(ysliawicy.

(29)

- 25-

- Ilaczno~(;, tlzirri ! oto zclohycz: złoto, Anglicy, hronz i chwała!

Ża,kn z majtk1\w nic pozostaje w tyle: wszyscy w pogotowiu, chciwi ua łup, jak zajatlla gromada wilkliw iarloeznych, z si1iicr,1 w r~ku, z pistoletem i p11gi11iL-łPm za pasem.

- Slyszl'Jiśefo, tlzicei ! bez iwielkicgo huku, oszczędzajmy proch, i llitlej tło dzieła ! Vićrwszcmu co wskoczy na okręt nieprzyjacielski cztt!ry części ł'upu; drugiemu trzy ; trzeciemu polhnijna ez~śe; o:.,tat- llicrnu victnia. Żaden z was nie będzie ostatnim, jestem tego pewien,

gdyż ża,Icn z was nic hył ostatnim na swe stanowisko. Hacznośe! baez-

110ść ! pnihiic~ć flago narodową; niech żyje ł'raJ]('ja ! '

Korweta angielska zobaczyła trójkolorową flag~, i stanęła goto- wa do !Joju.

Kapitan Ba,'astro poraz pierwszy może w.życiu cisnął straszne 1Jrzeklei'1stwo, maj:!ce 071'1,WZa(: ie walka będzie uporczywa; a Ji1ź11i1\j gło~em sriokojuym kaza·ł płynąć

na

otwarte

mow', jak

gdyby

unikat

llicprzyjaciPla.

- Hurra! wrzasnr;li potrzykroć Anglicy, sądz1c że unikamy bitwy.

- PokilŻQ ja wam hurra, rzeki· Toma:-;z, iują1: swoję małą cyg·a- rctkQ; 1rnkażQ ja wam wasze hurra, 11yszalki ! n;czę wam, mo;ci Pano-

wie

czrrwouc mumlury, że

urngo

mi za to zapłacicie.

Korweta Augidska i JJ(tjslwwica pł'y11~ly czas niejaki obok siebie, nim 11ic zarzueil'y rej6w. Mijając nas 11icprzyjaeiel da-ł og11ia z dział.

- l\'ir.

odpowiaua1:

! wrzasnął Kapitan

Tomasz,

trzeba im wyplunąG

nasze kule ł'i111miehowc lrochę hlH1l

J kaza·ł zwrócie okn:t na ~JOk , co też uczyni·ła. korweta An- gich;ka.

J uljusi , kl6rcgo wi1Izial'cm dotą1I nicm;traswnym pośr6d naj-

Więb;zych 11ichcz11icczp1'1:-;tw; folj11sz, co by-ł tak svok11j11ym i utlważnym W el1wili, kiedy )Qtląc z nim sam 11a sam,

mugkm

korzystać z

rnd

Przewagi nad. 11im ; Juljusz z1lawa·l' mi się liye li\ 1·azii l1ojaźliwylll

i 1l1·żącym: usta jego były IJiarfo , chcill niepewny, wzrok bez ży­

cia... Żal mi si~ go zrobHo : zlJliżyJcm się du uiego.

- Julju:-.;zu, ty sio lt;ka:-.;z?

4

(30)

- 26 - - Tak,

Jakóbie,

lękam się.

- Mów ciszej,

błagam cię; będziesz

zgubiony gdy

cię posłyszą.

- O !

ta

bojaź11

nic hai'ibi

mię, i

zaraz zohaczysz czy

pełnię llli}

po~

winność

jak

przystał'o na koWtę odważną

i dzielnego korsarza.

-

Zkądie więc

pochodzi,

żc:tak

bledniejesz? ..•

- Tak

kocham, tak kocham ...

Jl

otem

dodała:

- Jakóbie, kiedy

zginę, przetrząśniesz moję pościel

, znajdziesz tam w

głowach pmszkę hlaszaną, a w

skrzynce papiery

i złoto: zł'oto i

papiery przcszlesz

poił

adresem listu zawartego

w

puszce. Czy przyrzekasz

mi

to?

- Juljuszu, przyrzekam ci i przysi~gam

że jeśli

zginiesz aja

żyć będę,

Bikt inny nic

spełni

tego poruczenia, prócz mnie.

-

Dziękuję

ci, Jakóbic.

J uljusz ścisnął mię

I!10cno za

r~kę, i walka się rozpoczęła żwa~

wa i

uporczywa.

(31)

V.

TA J E 2\1 N I CA.

Nic che~, mój mlouy przyjacielu, zapuszczać sie tutaj w nil'po- trzebne opisywanie walki morski1ij. Z mafomi wyjątkami, wszystkie one uo siebie podohnc, wszy~tkie; lub się różni~ tylko w nickt(i- rych szczegółach. Tutaj straszliwy dramat rozwinqł się w cah;j oka-

załości. Kapitan Tomasz na(lcwszystko okazał całą swą, uziclność i zi-

mną krew godne Jana Ilart'a, Duqucsn'a i Duguay-Trouin'a. Majtek angielski tylko co miał rozplatać łeb J11Ijuszowi, ranionemu już w ra-

mię; gdy tym czasem głowa Hryta11czyka potoczyła się, zmiceioua sie- kierą Barastra. Ja sam, raniony lekko w lewą rr.kę, winienem hyr swe ocalenie Kapitano,ri, kt(Jry hył wszr.dzic, nic dla ożywienia odwagi swoich, ale dla ich niecicrpliwuści i zajadłości.

ro

uporczywej wakc ' kttira trwała więcej czterech gO!lzin,

w

ohcc całej ludności Świętego Krzyża, skupiom;j na bm'gu, KorwP- ta angielska ::;puściła swoję flagę. Żel,y nic przypisyw,u~ sobie z,t nadto wiele chwały, przyznać należy, że osada Augicl:;ka był'a bardzo OSł'abioną, i dwie walki uprzednie, kt(1re JJiarlborough stoczył, 11i11

dozwalały mu wiele Jirzyć 11a zwyci~ztwo. Ale honor jego flagi 11;1-

kazywat mu ścigaG sanmnu JUysl.:an·icę, a Kapitan Hiny, ktt'1ry

iginął w hitwir, zaslnżył· RiQ clohrzc krajowi.

.1łla1'lbnro11gh poczynił· był pi~knc zduhycze : przetrz~~fo::11

y

kufry, zasieki, izdebki i ,rszystkie

zakątki,

gdzie

mogły

hyl: ~kr~ k bogactwa.

}>otem, gdy uznaliśmy

1.a

użytccz11c pozosta,rić resztę

111 ,

(32)

- 28 -

rw,

przP11ic~JEmy ra11ionych i zd rnwych na ~z.t111riy; a dla zniszczenia okrt,·lu, pu:sl'ili~rny go z ruz,riuit,·tl'mi ża1,;larni 11a skaliste ,rylirzeie, o ktt'1ru ~i~ rozl,H. Co do na~, po z;rn1i1:szl'.ZC11iu wi~ź11iami ~tra1.;o- l!yt·ll l1Hlzi, wy~zli~my ua pd1111 morze i /',kimnra1iśmy ku rrzylątl­

kmri Jlial-eniu, zliaczająe !liekietly z drngi , 'l powodu przechrnych wiiltr,·11r •

.lilk lllilIJBarz, JJic tlli;1J;11·y o ~wą przyszlu~t\ Kapitan Jlara:--tro, t',i11:!11nr11j;11: :-:oltit' małą l'Zi!~ll,.1; zd11liyt'zy, olid:i1·zy.J' każd1•go z 11as hoj- llil', 1·0 nw;;·lo poli1J1lzi1\ I1a:--zą od\\'agi;, gdyby 011a putrzrhowaht hodźea;

ak rilylry lis zap1)w11il· ~oliie Jlil:-iZą wd'li\1.:znuśrl, i móg·I· olltąrl Iia.y6 ua Has w i.y1:i11 i pn.y ~mil~n·i.

W kilka11a~de dni po t1\j walce, chlllhn<-j dla naszrgo or~ża, za-

rweiliśmy kotwil'.Q na dziesi1;cius;1żuiuw<-j g·h;bukośd, o t:wh~rt; mili od brzPg11 mwistego i wapi11111H·go, w pn.y;-;ta11i mało o:-:.follitY.i oLl ,riatn\w z morza, i w uiewidki1;j odkgłości ud pi1:k1wgo trzyma~zto-

WPgo ukr~tu portugabkiego, ktoremu wiatr przechrny llie dozwolił uj~6 przed nami.

- 'frll okręt nalrj,y do mnie, rzekł· mi po cichu Kapitan Tomasz,

zhliżaj;p; :-ii; do 11as: zobaezymy jutro o wsdwdzie, czy moje lll'Zewidze- 11ia :-:i~ spduią.

- Wypmriedziałcś wiQc woj11~ wszystkiemu c0 tyłku żegl11jr?

- \\'nwwiedziakm wujIJQ wszystkiemu, co mi siQ IJOtlo!Ja pojmać.

Moi.1\

fiQ rnyIQ, ale zilajc mi się, że t1·n trójrnaszt j1~st hipokryta, i za-

fożylhym siQ

tej

clJwili, l.\l nosi w sm~m brud111:m łunie sześe razy wi~- dj Judzi 11iźli 1/.tyskau•ica.

- W takim razie

11wi.e

hyG 1licrnstrop1w~cią

napaua,\ na11.

- Jlzhri, mi1;, że ta uwaga 11oehodzi ud eidiie, l'a11ie Arago, bo zdaje rni si~, fo uic raf'hujesz hanlzi1;j otlernnie liczhy 1iieprzyjaci11ł;

al1: pomti\\:imy, jak sądzQ, z tymi ludźmi, o których ei 11a1wi\, nie tak jak z ni1•przyjaei(1lmi.

- Taką n,P1·z:1 11iP rozumirm ci1:.

- Zrm.lllllil'~Z mii: ,intro. l'owi1·dz .J11lji,

i1_·liy

l1}la gotuw~.

~atyd1111ia:,,t 1,uwi•:m t11 JulJUS,,owi.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tego wieczoru porzucił swój codzienny, czarny sweter i zjawił się w nowym, ciemnym garniturze (było mu bardzo w nim do twarzy), starannie uczesany i ogolony, co

Recenzowana praca jest doSi poka2na objqtoSciowo, ale bogaty dorobek Kolady nie zdola siE zmieScii w caloSci w jakiejkolwiek jednej ksi4zce. SpostrzeZenia pani Marori

Opiekowała się nią jej córka Krysia (chodziła ze mną do szkoły powszechnej i średniej – dzisiaj śmiejemy się, że nigdy nikt na liście nas nie rozdzielił: Szewczyk

Lecz związek, .mogący utworzyć się z wodoru i hydroksylu, to jest woda, stanowi ciało w nadzwyczaj małym stopniu dysocyowane i które skutkiem tego musi się

Wracając z kościoła i przechodząc się po mieście, trafiliśmy […] na tłok ludu głośno gwarzącego i dowiedzieliśmy się, że się ma odbyć loteria narodowa

Zdaje się jednak, że zatrzymano zegar dla wielkiego łoskotu, jaki sprawiał, przez co w nabożeństwie przeszkadzał, a dziś zapewne mało kto dba o starożytne

Ryszard Kapuściński napisał, że Samar- kanda jest „(...) natchniona, abstrakcyjna, wyniosła i piękna, jest miastem skupienia i refleksji, jest nutą i obrazem, jest zwrócona

uznaje się za datę zdobycia bieguna południow ego, pom im o że przez następne trzy dni pracow ano n ad dokładnym ustaleniem położenia