Mirosław Kocur
Przestrzeń peripersonalna w
jaskiniach paleolitycznych
Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 3 (129), 221-237
Propozycje
Mirosław KOCUR
Przestrzeń peripersonalna
w jaskiniach paleolitycznych
Jednym z w ielkich wyzwań dzisiejszej archeologii, antropologii i perform atyki jest interpretacja w izerunków zwierząt, które nasi przodkowie zaczęli umieszczać na ska łach trzydzieści tysięcy lat tem u. Wszystkie am bitne próby w yjaśnienia tych przedsta wień - od hipotezy m agii zwierzęcej po szam ańską - wzbudzały i wciąż wzbudzają gorące spory. Jak dotąd żadna teoria nie została zaakceptowana przez całe środowisko naukowe. H iperkrytyczni badacze powtarzają, że nie dowiemy się nigdy, dlaczego nasi przodkowie przedsięwzięli tyle tru d u , żeby pokryć obrazam i dziesiątki jaskiń i skał rozsianych po całej ziemi. M am więcej w iary w przyszłość nau k i i sądzę, że człowiek, który dziś uzyskał tak fascynujący w gląd w pracę mózgu, już wkrótce zdoła rozwinąć nowe technologie, które umożliwią równie głęboki dostęp do przeszłości. Proponuję więc chwilowo zrezygnować z fantazjow ania na tem at „intencji” paleoli tycznych „artystów ” i przyjąć perspektyw ę perform atyw ną - czyli spytać o sposób w ykonania malowideł naskalnych. Podejmę próbę zrekonstruow ania paleolitycznych perform ance’ów w kontekście najnowszej wiedzy o intrygującym zachow aniu niektó rych kom órek mózgowych. Przełomowe odkrycie neuronów lustrzanych przez włoskich uczonych na początku lat 90. XX w ieku zrewolucjonizowało naszą wiedzę o źródłach ludzkich działań, a ponadto wciąż stym uluje uczonych do ujawniania nowych, często zaskakujących zastosowań badań n ad mózgiem.
O graniczę się do m alow ideł w ja sk in ia ch fra n cu sk ich , n ajlep iej zbadanych i udokum entow anych, a także obecnie najstarszych.
Przestrzeń peripersonalna
W czesną jesienią 1990 roku, kilkanaście m iesięcy po u p ad k u k o m unizm u w Pol sce, zostałem zm uszony do w ygłoszenia pierw szego w m oim życiu w ykładu, na
22
2
2
2
d odatek po angielsku. P rzebyw ałem wówczas w północnej K alifornii, gdzie byłem szefem festiw alu teatraln eg o „B roken W alls”, m ającego u p am iętn ić i przybliżyć A m erykanom u p ad e k m u ru berlińskiego. Całe przedsięw zięcie, łącznie z m oim pobytem , sponsorow ał b u d że t stanowy, ale głów nym o rganizatorem festiw alu był W orld College W est, niew ielka, acz bardzo am b itn a, proekologiczna uczelnia pod San Francisco. W ładze szkoły oznajm iły m i bez ogródek, że za dwa tygodnie m u szę wygłosić referat, k tó ry oficjalnie z a in a u g u ru je m oją k alifo rn ijsk ą rezydencję, a przede w szystkim skłoni lokalnych bogaczy, specjalnie na tę okazję zaproszo nych, do sponsorow ania festiw alu. Sukces im prezy - co tu pojm ow ano w katego riac h frekw encji - zależał bow iem od skutecznej, a co za tym idzie kosztow nej k am p a n ii inform acyjnej.
P rzerażony odpow iedzialnością w ziąłem się ostro do pracy. N ajpierw , z dużą p om ocą am ery k ań sk ich p rzy jació ł, n a p isa łe m an g ielsk i te k st w ykładu. P otem p oprosiłem najb ard ziej uzdolnionego m uzycznie stu d e n ta , żeby m nie nauczył p o p raw nie czytać. Ć w iczyliśm y przez tydzień, po kilka godzin dziennie. W reszcie n astąp ił sądny dzień. A ud y to riu m uczelni za p ełn ili stu d en ci i profesorow ie. Przy byli rów nież zam ożni K alifornijczycy. P ilnie śledzono tu w ydarzenia w E uropie i wiele osób było szczerze zafascynow anych fenom enem S olidarności i polską k u l tu rą. W łaśnie tych kw estii dotyczył tem at m ojego w ystąpienia.
P rzed drzw iam i do sali doznałem nagłego atak u trem y ze w szystkim i fizjolo gicznym i przypadłościam i. Zacząłem naw et rozważać dezercję... W tedy jednak otworzyły się drzw i i ktoś po p ch n ął m n ie d elik atn ie do środka. W jednej chw ili cała trem a ustąp iła. P oczułem się w spaniale. Pew nym k ro k iem p o dszedłem do m ównicy, ale zam iast czytać z przygotow anych k artek, zacząłem , ku swem u w iel k iem u zaskoczeniu, wygłaszać tekst z pam ięci. P róby ze stu d e n te m odniosły n ie spodziew any skutek. Swobodnie panow ałem n a d całą przestrzen ią. W szyscy obec n i w ydaw ali m i się b ardzo sym patyczni. Byli pogodni, a naw et uśm iechnięci. Z ra dością dzieliłem się z n im i tym w szystkim , co m iałem do pow iedzenia. W p ad łem w dziw ny tran s. N ie m yślałem o w ym aw ianych słowach, a tylko o tw arzach ludzi, do których przem aw iałem . K ażdy objaw nieuw agi odczuw ałem jak fizyczny ból. N igdy w cześniej nie dośw iadczyłem czegoś podobnego. L udzie w ogrom nym au d y to riu m W orld College W est stali się niejako p rze d łu że n iem m ojego własnego ciała i um ysłu. Z tego sta n u w ybiły m nie oklaski. Ze zd u m ien iem zauw ażyłem , że stoję na mównicy, cały um azany kredą, a olbrzym ie tablice w tyle są pełne ry su n ków i napisów. O ciekałem potem .
P odobne dośw iadczenia przy trafiały m i się także później podczas wykładów, kiedy tylko zdołałem rozciągnąć m oją w łasną p rze strzeń p e rip e rs o n a ln ą 1 na słu chaczy. Co to jest p rze strzeń p eripersonalna? System atyczne studia n a d p rze strze
W p o lsk im p iś m ie n n ic tw ie u ży w a się n ie k ie d y z w ro tu „ p rz e s trz e ń p o z a o s o b n ic z a ”, p ro p o n u ję je d n a k p o z o sta ć p rz y sfo rm u ło w a n iu „ p e r ip e r s o n a ln a ”, b o g re c k i p r z e d r o s te k „ p e r i” („w o k ó ł”) tra fn ie j o d d a je c h a r a k te r tej sz czeg ó ln ej re p re z e n ta c ji p r z e s tr z e n i o ta c z a ją c e j osobę.
n ią p e rip e rso n aln ą zapoczątkow ał m ed io lań sk i n eurolog E d u ard o Bisiach. W roku 1981 p rze p ro w ad z ił on raz em z trze m a ko leg am i k lasyczny dziś ek sp ery m en t z ud ziałem pacjentów cierp iący ch na tzw. zespół nieuw agi stronnej. O soby do tk n ię te tym zab u rzen iem nie zdają sobie spraw y z istn ien ia p rze strzen i i połowy w łasnego ciała po stronie przeciw nej do uszkodzonej p ó łk u li m ózgu. N aukow cy pop ro sili pacjentów , żeby zam k n ęli oczy i w yobrazili sobie Piazza del D uom o, n a j sław niejszy i najb ard ziej rozpoznaw alny plac w M ediolanie. N ajp ierw m ieli opi sać, co w idzą, kiedy stoją zw róceni tw arzą do k ated ry po przeciw nej stronie placu. Potem m ieli sobie w yobrazić, że stoją we w rotach katedry, czyli p atrz ą w odw rot nym k ie ru n k u do pierw szej pozycji. P acjenci za każdym razem szczegółowo opisy w ali budow le po ich praw ej stronie i konsekw entnie ignorow ali w szystko, co zn a j dowało się po stronie lewej. U czestnicy ek sp ery m en tu p o trafili zatem opisać cały plac, ale nie zdaw ali sobie z tego zu p e łn ie sprawy. N ie w iedzieli, że w ich m ózgach znajdow ały się kom pletne „m apy” Piazza del D uom o2, choć za każdym razem m ogli być św iadom i tylko praw ej połow y tej mapy. Z m ed io lań sk ieg o ek sp ery m en tu w ynikało, że rep rezen tacja p rze strzen i otaczającej człowieka istnieje w m ózgu n ie zależnie od świadom ości. D ziesięć lat później h ipoteza ta została ostatecznie p o tw ierdzona. In n i włoscy uczeni, tym razem w Parm ie, odkryli w płacie sk ro n io wym kory mózgowej m akaka (obszar F4) specjalne n eu ro n y odpow iedzialne wy łącznie za kodow anie p rze strzen i p erip e rso n a ln e j3.
D ziś wiemy, że osobne n eu ro n y kod u ją w naszym m ózgu m apę ciała, czyli p rze strzeń osobniczą, a inne tw orzą rep rezen tację p rze strzen i otaczającej ciało. W edle klasycznych d efin icji p rz e strz e ń p e rip e rso n a ln a w yznaczana była przez zasięg kończyn człowieka. Nowe b ad a n ia dow iodły jednak, że nasze postrzeganie p rze strzen i jest dynam iczne i że tw orzym y w iele różnych „m ap ” . R eprezentacje ciała w korze mózgowej m ogą się pow iększać dzięki używ aniu narzęd zi4. K iedy korzy stam y z m łotka, n eu ro n y szybko uczą się postrzegać granice ciała n ie w dłoni dzier żącej trzonek, ale w żelaznym obuchu. N asze ciało pow iększa się o m łotek. W e dług podobnej zasady p rzestrzeń p erip e rso n aln a kierow cy podczas jazdy rozciąga się na całe auto - n iegroźna stłuczka m oże wywołać n iep ro p o rcjo n aln ą reakcję, bo n eu ro n y k o m u n ik u ją nam , że ktoś zaatakow ał nasze ciało. M apy p rze strzen i peri- p erso n aln y ch najw iększych sportow ców zaw ierają n iek ied y całe boisko w raz ze w szystkim i zaw odnikam i. L egendarny am erykański koszykarz Bill Bradley odbierał
2 E. B sia c h , E. C a p ita n i, C . L u z z a tti, D . P e ra n i B ra in a n d conscious representation
o f outside reality, „ N e u ro p s y c h o lo g ia ” 1981 vol. 19, s. 543-552. Por. E. B isia c h ,
C . L u z z a tti U nilateral neglect o f representational space, „ C o rte x ” 1978 vol. 14, s. 129-133.
3 L. F o g a ssi, V. G a lle se , L . F a d ig a , G . L u p p in o , M . M a te lli, G. R iz z o la tti Coding o f
peripersonal space in inferior prem otor cortex (area F 4 ), „ J o u rn a l o f N e u ro p h y s io lo g y ”
J u ly 1996 vol. 76 n o 1, s. 141-157.
4 A. B e rti, F F r a s s in e tti When fa r becomes near. R e-m apping o f space by tool use, „ J o u rn a l
o f C o g n itiv e N e u r o s c ie n c e ” 2000 vol. 4, s. 415-420.
2
2
2
2
4
każde po d an ie naw et k iedy m iał w zrok utkw iony w p arkiecie, nigdy też n ie chy bił, choć rzadko spoglądał w k ie ru n k u kosza5.
P rzestrzeń p erip e rso n aln a uw arunkow ana jest rów nież kulturow o. L udzie p o sługujący się językiem Anlo-Ew e na p o łu d n iu G hany za osobny i najw ażniejszy ze zm ysłów u zn a ją równow agę. P osiadają p o n ad pięćd ziesiąt różnych wyrazów na określenie sposobu p o ru sza n ia się i po ro d za ju k ro k u p o tra fią ocenić m oralne w alory osoby. Do najw ażniejszych czynności w ich życiu należy taniec, potrafią ruszać oddzielnie dziew ięciom a częściam i ciał. Przestrzeń peripersonalna tych ludzi zależy od ich poczucia rów now agi6. Z kolei P alu ti w P apui Nowej G w inei określa ją p rze strzeń wokół siebie poprzez dźwięk, a O nge na A nd am an ach - przez za pach. Podczas m ęskiej inicjacji O nge p ró b u ją zwabić bogów in tensyfikując zap a chy: k obiety i dzieci h u śta ją się na h uśtaw kach, żeby ich w oń lepiej rozchodziła się w pow ietrzu, a na drzew ie zaw ieszany jest kosz z g n ijącym m ięsem św in i7. N ato m iast D ogoni z A fryki Z achodniej „słyszą za p ach ” .
Szczególnie in trygującą koncepcję p rze strzen i posiadają koczow nicy H im ba, żyjący w regionie K unene na północnym w schodzie N am ib ii. W ierzą, że każdy ro d zi się z w łasną p rze strzen ią wokół siebie, któ ra nie tylko dołączona jest do cia ła, ale też przesuw a się w raz z ru ch e m osoby jak olbrzym i balon. P rzestrzenie pe- rip erso n a ln e różnych lu d z i n ak ład a ją się na siebie i m ieszają, dlatego żaden H im - ba n igdy nie czuje się sam otny8. Być m oże tego w łaśnie dośw iadczyłem podczas kalifo rn ijsk ieg o w ykładu. M oja p rze strzeń p e rip e rso n aln a została pow iększona o przestrzen ie osób obecnych na sali. M oje ciało rozszerzało się na inne ciała. Jeśli tylko ktoś się dekoncentrow ał i blokow ał m i dostęp do siebie, odczuw ałem to jako fizyczny ból. C i jednak, któ rzy słuchali m n ie uw ażnie, naśladow ali w swych m ó zgach mój perform ance. N ie byłem więc jedynym p erfo rm erem w sali. D ziało się to za spraw ą neuronów lustrzanych.
Neurony lustrzane
D o połow y lat 90. ubiegłego stulecia jednym z podstaw ow ych dogm atów neu- ro n au k i było pow szechne przekonanie o jednofunkcyjności kom órek neuronow ych. Uważano, że w jednym obszarze m ózgu z n a jd u ją się n eu ro n y odpow iadające za ru ch , w innym n eu ro n y odpow iedzialne za postrzeganie, a w jeszcze in n y m doko
J. M c P h e e A sense o f where y o u are. A profile o f W illiam Warren B radley, F a rra r, S tra u s a n d G iro u x , N e w Y ork 1965.
K .L . G e u r ts C ulture and the senses. B o d ily w ays o f know ing in an A frica n com m unity, U n iv e r s ity o f C a lif o r n ia P re ss, B e rk e le y 2003.
C . C la s se n , D . H o w es, A. S y n n o tt A rom a. The cultural history o f sm ell, R o u tle d g e , L o n d o n 1994, s. 113-114, 118, 134, 137-138, 143-144, 147-148, 152-155.
S. B la k e sle e , M . B la k e sle e The body has a m in d o f its own. H o w body maps in y o u r brain
help y o u do (almost) everything better, R a n d o m H o u s e , N e w Y ork 2 007, s. 108-109 i 133
(H im b a ), 127-128 (A n lo i P a lu ti). 5
6
7
nyw ały się procesy kognityw ne. G iacom o R izzo latti, V ittorio G allese, L uciano Fadiga i Leo Fogassi obalili te n dogm at, kiedy w reszcie zro zu m ieli, czego byli św iadkam i w swoim la b o ra to riu m na uniw ersytecie w Parm ie.
Z darzenie obrosło w legendy9. U czeni przeprow adzali serię rutynow ych eks perym entów w celu zidentyfikow ania w korze mózgowej m akaka obszarów odpo w iedzialnych za w ykonyw anie gestów chw ytnych. W ew nątrz m ózgu zw ierzęcia zostały operacyjnie zainstalow ane cienkie elektrody podłączone do kom p u tera. Takie cz u jn ik i p o trafią wychwycić w yładow anie pojedynczej ko m ó rk i n eu ro n o wej. N aukow cy polecali m a łp ie wykonywać kolejne zad an ia i rejestrow ali zacho w anie kom órek mózgowych. D ośw iadczenia byw ają m o notonne i trw ają zwykle wiele godzin, dlatego specjalny p ro g ra m zam ienia w yładow ania neuronów na trz a ski, żeby utrzym ać czujność obserwatorów. Podczas przerw uczeni opuszczali la b o ra to riu m zostaw iając najczęściej m akaka sam ego z elek tro d am i w głowie. N ie w yłączali też kom p u tera. W trak cie jednej z ta k ich przerw do la b o ra to riu m w rócił p rzy p a d k iem V ittorio Gallese. K iedy sięgnął po jakiś p rze d m io t - dziś już nie p am ięta, co to m ogło być - usłyszał charakterystyczny trzask kom p u tera. Spojrzał na m akaka. Ten siedział n ieruchom o i w patryw ał się w niego. W edle innej relacji G allese w rócił do la b o ra to riu m z lodem . W edle jeszcze innej do pom ieszczania w szedł nie G allese, lecz jego kolega, Leo Fogassi. Ten m ia ł z kolei sięgnąć po orzeszka.
M arco Iacoboni, dyrektor T ranscranial M agnetic S tim ulation L aboratory przy U niw ersytecie K alifornijskim w Los Angeles i pryw atnie przyjaciel p arm eńskich naukowców, w swej barw nej relacji z odkrycia neuronów lustrzanych podkreśla, że jego przyjaciele od początku byli zaintrygow ani tajem niczym i trzaskam i, ale kilka m iesięcy zajęło im odkrycie właściwej in terpretacji. Tak w ielką siłę m iała teoria jednofunkcyjnych neuronów. W reszcie naukow cy zrozum ieli, że w płacie skronio wym kory mózgowej m akaka, oznaczonym sym bolem F5, m uszą znajdować się ko m órki neuronow e, które uaktyw niają się zarówno wtedy, gdy zwierzę samo sięga po przedm iot, jak i wówczas, gdy tylko obserwuje tak i gest w ykonywany przez laboran ta lub inne zwierzę. To właśnie neurony lustrzane. Bywają bim odalne, a nawet tri- m odalne. Bim odalne, czyli dw ufunkcyjne, biorą udział w w ykonyw aniu i obserwo w aniu działania, trzyfunkcyjne reagują dodatkowo na bodźce akustyczne.
W krótce zidentyfikow ano n eu ro n y lu strz an e także w obszarze kory mózgowej m akaka oznaczonym sym bolem F4, sąsiednim do F5. Tu odkryto n eu ro n y b im o dalne odpow iadające na bodźce som atosensoryczne i w izualne (57% w szystkich n euronów w F4). W iększość kom órek som atosensorycznych uaktyw nia się p o d czas dotyku, naw et lekkie m u śnięcie skóry wywołuje ich reakcję. Ich obszary re cepcyjne z n a jd u ją się na twarzy, szyi, ram io n ach i dłoniach. N eu ro n y b im odalne uaktyw niają się dodatkow o rów nież wtedy, kiedy jakiś p rze d m io t zbliża się do ich
W d a lsz e j części te k s tu p rz y ta c z a m a n e g d o ty w g n a jb a rw n ie jsz e j re la c ji z o d k ry c ia za: M . Ia c o b o n i M irroring people. The science o f em pathy a n d how w e connect w ith
others, P ic a d o r, N e w Y ork 2008.
2
2
2
2
6
obszarów recepcyjnych i p rzekracza granicę tzw. w izualnego pola recepcyjnego, czyli odległość od k ilk u do 40 cm. Jeśli obiekt jest zbyt daleko lub za blisko, n e u rony pozostają nieaktyw ne!
N ajb a rd zie j zdum iew ającym w nioskiem z obserw acji n euronów lu strz an y c h w F4 było odkrycie, że kodow ana przez nie m apa p rze strzen i sensorycznej jest zup ełn ie niezależna od k ie ru n k u w zro k u 10. Aż 70% n euronów bim o d aln y ch w F4, co potw ierdziło wiele dośw iadczeń, łączy w izualne pola recepcyjne z p olam i so- m atosensorycznym i. A nalogiczny fenom en odkryto rów nież w m ózgach ludzkich. O bszar ciem ieniow o-potyliczny kory m ózgowej lu d z i uaktyw nia się, jeśli tylko p rze d m io t znajdzie się w zasięgu ręk i obserw atora11.
M apy przestrzeni wokół nas kodowane są zatem w naszym ciele, nie w oku. I mogą to być oczywiście bardzo różne mapy. W każdej chw ili funkcjonujem y w w ielu p rze strzeniach, często nakładających się na siebie. N eurony bim odalne nie tylko reagu ją na pojaw ienie się obiektu w naszej p rzestrzeni peripersonalnej, lecz także stym u lują potencjalne działania m otoryczne w k ie ru n k u bodźca. Sprawiają, że postrzega m y przestrzeń wokół nas dynam icznie, w kategoriach możliw ych działań. N eurony lustrzane kodują obserwowane działania w term in ach m otorycznych, um ożliwiając n am ich pow tórzenie. D ziałanie staje się więc tożsam e z poznaniem i rozum ieniem .
Człowiek w jaskini
Była noc. M żyło. Zim no. Z łota polska jesień. Jairo zaprow adził nas na kraj gęstego lasu liściastego. Polecił, byśm y kolejno w biegali w te n las, n ie p atrząc pod nogi, i p ęd z ili dopóki nie usłyszym y jego znaku, ud erzen ia k nykciam i w knykcie. W ydało m i się, że p rzestałem rozum ieć po angielsku.
- M om ent. M am w biec do lasu? Przecież tu nie m a żadnej ścieżki... - W łaśnie dlatego.
- A co z gałęziam i? - G ałęzie? N o, są.
- M oje oczy też, są, a za chw ilę ich nie będzie. - Zaufaj, uw ierz.
- Komu? Tobie? Drzewom ? - N ie, nie, sobie.
- A m ogę pobiec ostatni? - Oczywiście.
N ajp ierw w czarnej ścianie drzew zn ik n ął Jairo. Po chw ili kolejna osoba. Po tem następna. Jeszcze dziew czyna i pora na m nie. Z d u d n iący m sercem p uściłem
10 G . R iz z o la tti, C . S in ig a g lia , M irrors in the brain. H o w our m inds share actions and
emotions, tra n s . F. A n d e rs o n , O x fo rd U n iv e r s ity P re ss, O x fo rd 2 008, s. 53-78.
11 J.P. G a lliv a n , C . C a v in a -P r a te s i, J.C . C u lh a m Is th a t w ith in reach? f M R I reveals th a t
the hum an superior parieto-occipital cortex encodes objects reachable by the h a n d , „T he
się p ęd em w gęstw inę. Z przerażen ia zap o m n iałem chronić oczy. D opiero gdy się zatrzym ałem na odgłos knykci, pojąłem , że żadna gałąź naw et m nie nie m usnęła.
To k ró tk i fragm ent relacji z m ojego w łasnego dośw iadczenia „jask in i”, czyli u d ziału w niezw ykłym przedsięw zięciu Jerzego G rotowskiego, nazw anym T eatrem Ź ródeł. P rzerażenie spraw iło, że w padłem w tran s. W biegłem w „czarną d z iu rę ” polskich chaszczy w o d m iennym stanie świadom ości. D zięki te m u zapew ne nic złego m i się nie stało. W spom nienie to w ydaje m i się najbliższe dośw iadczenia paleolitycznego tw órcy n askalnych obrazów w głębokich grotach. W m oim biegu przez las kluczow ą rolę odegrało swoiste zaprogram ow anie kulturow e: m it G ro tow skiego, idea reb e lii połączona z h asłam i ekologicznym i, p ostrzeganie działania jako źródła k ultury, ucieczka od schizofrenicznej rzeczyw istości P R L -u, m łodzień czy b u n t bez pow odu, hasła aw angardy etc. D ziś nie m am y oczywiście pojęcia, jakie kontek sty k u lturow e w ykształciły się pod koniec p aleo litu , ale św iadectw em ich istn ien ia jest u n ik a ln y „p ro g ram ” m alarstw a naskalnego.
P rzytaczam tę k ró tk ą anegdotkę, żeby podkreślić, iż do wejścia w o dm ienny stan św iadom ości nie są konieczne żadne środki halucynogenne. N asz organizm w ykształcił w to k u ew olucji intrygujące strategie rad zen ia sobie ze zd a rzen iam i zagrażającym i naszem u p rze trw a n iu i um ykającym i k o n tro li racjonalnego um y słu. D ośw iadczenia te sam e w sobie wcale nie m uszą być n ieprzyjem ne. Z n ajdując się w czarnym lesie p ełnym gałęzi gotowych w ydłubać m oje oczy, nie czułem lęku. P rzerażenie tow arzyszyło m i tylko podczas racjonalnego rozw ażania opcji, przed podjęciem decyzji. Potem znikało. O d chw ili „pow ierzenia siebie gęstw inie” n a stępow ał fascynujący etap, którego w ogóle nie byłem św iadom i którego potem nie pam iętałem . M oje ciało, dzięki neuronow ej m apie p rze strzen i perip erso n al- nej, więcej w idziało w ciem nościach, niż p otrafiłyby dojrzeć m oje oczy.
Zw ierzęta w jaskini
K ażda jaskinia jest o dm ienna przez swoje geologiczne uw arunkow ania. M oż na jed n ak w yodrębnić kilka pow tarzających się tem atów w sam ych obrazach i g ra fikach pokryw ających ściany. W 141 g rotach we F ra n cji zachow ało się 4634 p rze d staw ień zw ierząt, w tym 3763 z n ic h m ożna zidentyfikow ać zoologicznie, a 871 pozostaje wciąż nieokreślonych. W śród zw ierząt zidentyfikow anych 2247 u k aza no statycznie, a 1516 w ru ch u . Tylko 23 jaskinie zaw ierają w yłącznie p rzedstaw ie nia statyczne. N ajw ięcej zw ierząt w ru c h u zachow ało się w jask in iach z najw ięk szą ilością przed staw ień zw ierząt (ponad 200)12:
• Les C om barelles: 48,9%, 270 zw ierząt w ruch u ; • L est T rios-Frère: 47,4%, 327 zw ierząt w ruchu; • Lascaux: 43,6%, 523 zw ierzęta w ruchu; • C hauvet: 40,2%, 261 zw ierząt w ruchu; • R ouffignac: 33,8%, 225 zw ierząt w ruchu.
12 M . A z é m a L ’a rt des caverns en action, vol. 2, Les a n im a u x figures. A n im a tio n et
m ovem ent, l ’illusion de la vie, E d itio n E rr a n c e , P a ris 2 010, s. 35-41.
2
2
2
2
8
A zatem w w ielu ja sk in ia ch praw ie połowa zw ierząt ukazana została w ruchu. P rzestrzeń w ew nątrz grot z m alow idłam i nask aln y m i była dynam iczna!
Rów nie pouczający jest wykaz zw ierząt portretow anych na skałach i w rzeź bach. O to osiem głów nych zw ierząt roślinożernych:
• koń: 1258 przedstaw ień, w tym 483 w ruch u ; zwykle częścią ru ch o m ą była głowa (86,1%, 416 przedstaw ień), rzadziej członki (55, 5%, 277 przedstaw ień) i ogon k onia (43,7%, 211 przedstaw ień);
• bizon: 779 przedstaw ień, 346 w ruch u ; • m am ut: 441 przedstaw ień, 126 w ruchu; • koziorożec: 318 przedstaw ień, 121 w ruchu; • tur: 220 przedstaw ień, 62 w ruchu;
• jeleń: 195 przedstaw ień, 89 w ruch u ; • renifer: 183 p rzedstaw ienia, 88 w ruchu;
• nosorożec: 87 p rzedstaw ień (z tego 65 w jask in i C huveta), 47 w ru ch u . I dwa d rapieżniki:
• lew: 120 p rzedstaw ień (z tego 70 w ja k sin i C hauveta), 78 w ruchu; • niedźw iedź: 52 p rzedstaw ienia, 28 w ruchu.
Zdecydow ana większość nam alow anych czy w yrzeźbionych zw ierząt nie n ale żała do paleolitycznej diety. S pośród w ym ienionych gatunków spożywano jedynie renifery, a zwierzę to ukazyw ane było zaskakująco rzadko. Ilość zachow anych przed staw ień nie przekracza 5% ilości zw ierząt zidentyfikow anych. W iązanie n ask al nych m alow ideł z polow aniem nie m a zatem żadnego uzasadnienia.
P rzestrzeń m alow anych grot była zdecydow anie dynam iczna i niebezpieczna. Jak ciem ny las nocą podczas polskiej jesieni. A m ówiąc językiem neurologów : m roczna jaskinia to p rze strzeń m ożliw ych zdarzeń. „ Z d a rz en ia” były m aterializo- w ane poprzez „wydobywanie” ze ścian w izerunków zw ierząt „tkwiących w ew nątrz”. N a nierów nej i pełnej załam ań skale, ledwo rozśw ietlonej pełgającą pochodnią, ogniskiem lub lam pą łojową, łatw o było dostrzec k o n tu ry zw ierząt. W m ro k u wszel kie bodźce w izualne nasz m ózg autom atycznie organizuje w m ożliwe zagrożenia. Ta adap tacja ewolucyjna um ożliw iała naszym p rap rzo d k o m p rzetrw anie. Z p e r spektyw y ew olucji korzystniej było bow iem pom ylić się w ro zp o z n an iu i zostać uzn an y m za tchórza niż zignorow ać niebezpieczeństw o i zginąć. L ekkom yślnie „odw ażni” zwykle n ie m ieli w ielu p o to m k ó w .
N eurolodzy w skazują na dodatkow y faktor, odgrywający istotną rolę w procesie rozpoznaw ania. N asze n eurony się uczą! By tego dowieść, pięcioro brytyjskich uczo nych przeprow adziło w Londynie obserwację mózgów w ybitnych tancerzy z pom o cą skanera w ykorzystującego functional Magnetic Resonans Imaging (fM RI), czyli n ie inw azyjną m etodę obrazowania aktywności neuronów 13. B eatriz Calvo M erino i jej koledzy wykazali, że aktywność mózgowa obserwatorów zdarzeń zm ienia się zależ
13 B. C a lv o -M e rin o , D .E . G la s e r, J. G rè z e s, R .E . P a ss in g h a m , P. H a g g a rd A ction
observation a n d acquired m otor skills. A n f M R I study w ith expert dancers, „ C e re b ra l
nie od ich w yspecjalizowanych kom petencji m otorycznych. W brytyjskim ekspery m encie n eurony lustrzan e nauczycieli capoeiry najsilniej odpow iadały na w idok kroków capoeiry, n eurony tancerzy klasycznych - na kroki tańca klasycznego.
P aleolityczny łowca zbierający p ad lin ę porzu can ą przez d rap ie żn ik i z pew no ścią p iln ie studiow ał ru ch y i zwyczaje dzikich zw ierząt, być m oże je naw et n aśla dował. N ab ie rał zatem szczególnych k o m p e ten c ji m otorycznych i jego n eu ro n y lu strz an e w m rocznej grocie najsiln iej reagow ały na w szelkie skojarzenia z d ra pieżn ik am i.
Odciski dłoni w jaskini
Zw ierzęta nie w yczerpują jed n ak paleolitycznych tem atów m alarstw a n ask al nego. C e n tra ln ą rolę w a rc h itek tu rz e w ielu jaskiń odgrywają negatyw y odbić dło ni. W yróżnia się w tym względzie grota w G argas n iedaleko M o n tréjea u we fra n cuskich P irenejach. Zachow ało się ta m 231 m atryc dłoni, głównie lewej. 143 wy konano czarnym b arw nikiem , często w ęglem , 80 czerw onym , a jedną białym . Sze rokie ro zp rzestrzen ien ie p ig m e n tu wokół tych w izerunków sugeruje, że pow sta w ały poprzez przyłożenie dło n i do m okrej skały i d m u c h an ie na górną pow ierzch nię dło n i sproszkow anym b arw n ik iem prosto z ust lub przez w ydrążoną kość albo trzcinę. W iększość tych dło n i jest jed n ak niek o m p letn a. B rakuje im często jed n e go lub dwóch palców, a n iek ied y w szystkich [ilustracja 1, 2].
Różnie próbow ano w yjaśniać zagadkow ą n iekom pletność dłoni. N ajstarsza teo ria zakładała celowe okaleczenie z powodów ry tu aln y ch lub jako karę. Tunezyjski lekarz A li S ahly zaproponow ał hip o tezę m edyczną, d o p atru jąc się w odbiciach śladów p ato lo g ii14. Zauw ażył, że każda dłoń m iała kciuk. Brakowało tylko palców, najczęściej dwóch o statn ich (ok. 30%). P rzypuszczał więc, że osoby, które pozo staw iły na skale ślady swych dłoni dotk n ięte były gangreną i chorobą R eynauda, atak u jącą palce, rzadko k ciuki. Skała m ogła więc pełnić fu nkcje lecznicze. W szyst kie odbicia w G argas zostały w ykonane przez m niej niż dw adzieścia osób. Te same dłonie często się pow tarzają. Sahly przypuszczał, że na ścianie zachow ały się ślady dło n i kobiet, m ężczyzn i dzieci, a zatem jaskinia m ogła pełnić funkcję lecznicy.
O statnio p o pularność zdobyło jeszcze in n e w yjaśnienie. R. D ale G u th rie, em e rytow any profesor U niw ersytetu A laski, dowodzi w swej bogato przez siebie ilu strow anej m onografii The nature o f Paleolithic art, że do w ykonania negatyw u n ie kom pletnej dłoni m ożna było po p ro stu zgiąć palec czy palce.
H ipoteza ugiętych palców w ydaje się w ielce intrygująca w św ietle innych od kryć. B rytyjski archeolog Paul B ahn przy p o m n iał ostatnio, że w A u stralii myśliwi pozostaw ili b ardzo dużo odbić dłoni z u g iętym i p alcam i, bo był to pow szechnie
14 C. B a rriè re L a r t p a rié ta l de la G rotte de Gargas / Palaeolithic A r t in the G rotte de
Gargas, avec la c o lla b o ra tio n d e A. S a h ly e t d e s é lè v e s d e l ’I n s t i t u t d ’a rt
p r é h is to r iq u e d e T o u lo u s e , tra n s . W .A. D r a p k in , b ilin g u a l e d itio n , I n s titu te o f
P re h is to r ic A rt o f T o u lu se , t. 1-2, T o u lo u s e -O x fo rd 1976.
2
2
2
3
0
zn a n y i p rak ty k o w an y język gestów i znaków 15. N ie k o m p le tn e negatyw y dło n i znane są także z jask in i C osquera. M alow idła w obu grotach, w G argas i C osquera, datow ane są na 27 000 lat. Czy należy więc dostrzegać w tych dziw nych odbiciach d łoni św iadectw a pierw szych prób „p ism a”?
Spis jaskiń ze śladam i dło n i w samej tylko F ra n c ji jest im p o n u jąc y 16. M atryce negatyw ów zachow ały się w następujących g rotach (razem 370 śladów):
• A bri du Poisson: 1 negatyw dłoni (czarny), • A rcy-sur-C ure: 6 negatyw ów dłoni, • C hauvet: 9 negatyw ów dło n i (czerwone), • Les C om barelles: 1 negatyw dło n i (czarny), • C osquer: 65 negatywów,
• Les F ieux F rance: 6 negatyw ów dłoni, • F ont-de-G aum e: 4 negatyw y dłoni, • G argas France: 231 negatyw ów dłoni, • M o u lin de Laguenay: 2 negatyw y dłoni, • Pech-M erle: 11 negatyw ów dłoni, • R ocam adour: 2 negatyw y dłoni, • R oucadour: 9 negatyw ów dłoni, • T ib iran : 18 negatyw ów dłoni,
• T rois-F rères France: 5 negatyw ów d loni (czerwone).
W k ilk u m iejscach, ale głów nie w ja sk in i C hauveta, obecnie uchodzącej za n ajstarszą, w ykonano także pieczęcie dło n i (pozytywy - razem 457):
• C hauvet: 442 dłonie (czerwone), • La B aum e-L atrone: 5 d łoni (czarne), • Bayol (Collias): 6 dłoni (czerwone), • Bayol II (Collias II): 1 dłoń (czerwona) • C osquer: 1 dłoń (brązowa),
• Ebbou: 1 dłoń (czerwona),
• Pech-M erle: 1 rysunek dłoni (czarny).
W iększość z 827 odbić dłoni zachow ało się co praw da w w ydzielonych sekto rac h jaskiń, ale nie jest tak w szędzie. W Pech-M erle negatyw y d łoni tow arzyszą sław nym m alow idłom koni, które rów nież w ykonane zostały te ch n ik ą plucia. D o tykana i opluw ana skała staw ała się częścią p rze strzen i p ersonalnej wykonawców n askalnych p erfo rm an ce’ów.
D ziś w iele jaskiń nie jest dostępnych dla turystów . N ajb ard ziej ch ro n io n a jest grota C hauveta, n ajstarsza i najw spanialsza. K am ery i cz u jn ik i obserw ują wejście do jask in i przez dw adzieścia cztery godziny na dobę. D rzw i nie m ają klasycznego
15 P.G. B a h n C ave art. A guide to the decorated Ice A ge caves in E urope, F ra n c e s L in c o ln ,
L o n d o n 2 007, s. 118.
16 D .R . S n o w Sexu a l dim orphism in Upper Paleolithic hand stencils, „ A n tiq u ity ” 2006 vol.
80, s. 394 (390-404). L ic z b y o d b ić d lo n i w p o sz c z e g ó ln y c h ja s k in ia c h sk o ry g o w a łe m z n a jn o w s z y m sta n e m b a d a ń .
zam ka. M ożna je otworzyć jedynie przykładając dłoń do specjalnego ekranu. Ale nie k ażdą dłoń. Tylko trzy osoby są upow ażnione do otw orzenia drzw i jaskini C hau- veta. I w chw ili p rzy k ład an ia ręki do ek ra n u m uszą być żywe. F otokom órka re aguje bow iem nie tylko na lin ie p ap ilarn e, lecz rów nież na te m p eratu rę . D łoń, tak często odbijana w ew nątrz groty p rze d tysiącam i lat, wciąż stanow i swoisty „klucz” do przeszłości.
Jaskinia paleolityczna jako przestrzeń peripersonalna
Ściany skał w ew nątrz jask in i w sposób n a tu ra ln y staw ały się częścią p rze strze n i p eripersonalnej paleolitycznych „artystów ” . Zdecydow ana w iększość p rze d sta w ień czy odcisków pow staw ała poprzez b ezpośrednie dotykanie skał ręk am i czy plucie. Podczas takiego „m alow ania” dotyk odgrywał o wiele większą rolę niż wzrok. Z resztą niew iele było w idać. W L ascaux znaleziono co praw da aż 130 prym ityw nych lam p łojowych, ale eksperym enty dowiodły, że dopiero 150 ta k ich lam p, u sta w ionych co pół m etra, m ogłoby rozjaśnić ścianę długości p ię ciu m etrów na tyle, żeby m ożna było dostrzec właściwe k olory17.
K ształty zw ierząt były sugerow ane przez załomy, naw isy i pęknięcia w nierów nej ścianie. „A rtysta” nie tyle m alow ał, ile raczej „wydobywał”, a naw et „uw al n ia ł” zwierzę ze skały. O czym ś podobnym w spom inał tysiące lat później M ichał A nioł, kied y m ów ił, że w k am ien n y m b loku dostrzegał gotową rzeźbę i cała jego praca artystyczna polegała jedynie na u su n ię ciu zbędnych części k am ienia. L icz ne ślady dło n i na skałach grot sugerują, że także „artyści” p aleolityczni m iew ali b lisk i „zw iązek” z kam ieniem .
W paleo lity czn y ch gro tach odbyw ały się ró żn o ro d n e i niezw ykłe p e rfo rm a n ce. Ich ślady w p o sta ci m alow ideł, g rafik czy rzeźb w ciąż m ocno oddziaływ ają na w yobraźnię. W o sta tn ic h la ta c h „ s z tu k a ” paleo lity czn a stała się te m a te m w ielu zn a k o m ity ch album ów z se tk am i św ietnych rep ro d u k c ji. N ie m ożna je d n a k za p o m in a ć, że p re h isto ry c z n i „a rty śc i” n ig d y n ie o g lą d ali sw oich dzieł w tak iej postaci, w jakiej podziw iać je m oże w spółczesny tu ry sta . W n ie w ielk im św ietle p o ch o d n i w szystkie kolory staw ały się żółte, jak w n ie k tó ry c h o d m ie n n y ch sta n ac h św iadom ości.
D ośw iadczenia tw órców n askalnych m alow ideł i ich późniejszych odbiorców były zapew ne po d w ielom a w zględam i odm ienne. W cześniejsze stu d ia, zwykle pośw ięcane re k o n stru k c ji paleolitycznych rytuałów, koncentrow ały się nie tyle na okresie tw orzenia, co raczej w ykorzystyw ania podziem nych „san k tu arió w ” . Nowe technologie um ożliw iły jed n ak b ardziej szczegółową analizę sam ych dzieł, bez ich niszczenia, i dziś w iem y już sporo o paleolitycznych technologiach i używ anych wówczas m ateriałach . P roponuję więc skupić uwagę na w ykonaw cach paleolitycz nych p rzedstaw ień i uznać ich perform ance za zdarzenia w p rze strzen iac h peri- personalnych.
17 S.A . d e B e a u n e , R. W h ite Ice A ge lam ps, „ S c ie n tific A m e ric a n M a g a z in e ” M a rc h
1993.
23
2
3
2
Jaskinia Chauveta
Trzydzieści dwa tysiące lat te m u sprzed wejścia do jask in i rozciągał się n ie zw ykły w idok na całą dolinę rzek i A rdeche. Z n ak o m ite m iejsce na czaty. D ziś stare w ejście do jask in i jest przysypane rum ow iskiem . Łow cy-zbieracze zapew ne często w spinali się na strom ą skałę, żeby śledzić ru ch y zw ierząt. Być m oże m iesz k ali ta m czasowo, ale raczej na zew nątrz, pod osłoną skalnego okapu. W środku jask in i nie znaleziono żadnych śladów człowieka. W pozostałościach po ogniskach rozpalanych w najgłębszych salach n ie zachow ały się resztk i pokarm ów . M ieszka n ie w jask in i było niebezpieczne także z pow odu w ydzielania się dw utlen k u wę gla. K ilka niedźw iedzi, które urząd ziły sobie w środku legowisko, zan im pojaw ili się ta m ludzie, zapadło w sen wieczny. O becnie prace naukow ców w ew nątrz jaski n i reguluje szczegółowy harm o n o g ram czasowy.
Jask in ia składa się z dwóch części p rzedzielonych w ąskim przejściem . W ciąż n ie jest jasne, czy przejście to istn iało już p rze d trzydziestom a tysiącam i lat. Obie części jask in i były też ró żnie traktow ane przez paleolitycznych artystów. W pierw szej d om inuje b arw n ik czerw ony w ytw arzany z ochry. Jest ta m też zdecydow anie m niej rysunków . P rzew ażają w izeru n k i niedźw iedzia, nie m a n ato m iast żadnego ren ifera, bizona czy tu ra. W części drugiej, położonej głębiej, większość p rze d sta w ień jest czarna, w ykonana w ęglem drzew nym . N a ścianach zn a jd u je się zdecydo w anie więcej zw ierząt, w iele ukazano w dynam icznych grupach. Ale też zachow a ły się intrygujące ślady rysunków czerw onych. N a jednej z najgłębiej u krytych ścian pod sław nym i w izeru n k am i czarnych lwów zachow ał się ry su n ek lwów czer wonych. N ajm n iej w izerunków um ieszczano blisko w ejścia, ta m gdzie m ogło być nieco jaśniej.
Pierwszy p erform ance rozgrywał się w olbrzym iej sali B ru n e l18, oddzielonej od pom ieszczenia wejściowego w ąskim p rzejściem i załom em . Panował ta m gęsty m rok. O lbrzym ia ściana, wysoka na trzy m etry, opieczętow ana została aż do su fitu czerw onym i odbiciam i praw ej dłoni. W sali B runel w ykonane zostały jeszcze trzy podobne pan ele z czerw onym i śladam i rów nież praw ej d łoni (razem 420 odbić). To najbardziej osobiste dzieła paleolitycznych artystów. Ślad dło n i stanow ił wszak swoisty po d p is jej w łaściciela. D otyk w ciem nej grocie włączał skałę do własnej p rze strzen i p erip e rso n aln e j. Ślady dło n i pojaw ią się raz jeszcze, p o d koniec czer wonej części jaskini. W G alerii C zerw onych P aneli frag m en t skalnego naw isu p o kryw ają tym razem negatyw y dłoni. Żeby wykonać ta k i negatyw należało położyć dłoń na skale i pokryć ją b arw n ik iem najpraw dopodobniej w ypluw anym prosto z ust. Ręka pokryta p ig m e n te m zlew ała się ze skałą, jakby zan u rzała się na chwilę w ew nątrz ściany. Obie te c h n ik i odbić dło n i - pozytywna i negatyw na - u m ożli w iały dośw iadczenie skały jako części własnej przestrzen i p eripersonalnej. U m iesz czenie tych odbić po przeciw nych stro n ach czerw onej części jask in i spraw ia w ra żenie działan ia zam ierzonego. Czy paleolityczny artysta m ógł realizow ać w grocie jakiś określony p ro g ram tem atyczny? W iele na to w skazuje.
Pom iędzy salam i z p an e la m i czerw onych dłoni um ieszczono czerw one ry su n ki niedźw iedzia. K am ień z czaszką tego zw ierzęcia, swoisty „o łtarz”, ustaw iono jed n ak w jednej z głębszych, czarnych sal jaskini. Czy to dowód istn ien ia zw iązku tem atycznego pom iędzy czerw oną i czarną grotą?
W najgłębszych korytarzach i salach groty odbywały się najbardziej dynam iczne i tajem nicze perform ance. Z pęknięć i załom ów ścian „wyłoniły się” ta m lwy, b i zony, m a m u ty i nosorożce. U czeni wciąż nie są pew ni, czy ta k ie zw ierzęta m ogły żyć na tych te re n ac h trzydzieści tysięcy lat tem u. W E u ro p ie panow ała wówczas epoka lodowcowa. R ysunki zachow ały jed n ak zadziw iająco wiele szczegółów b u dowy tych zw ierząt. W ykonaw cy tych p rzedstaw ień z pew nością dużo czasu m u sieli pośw ięcać na obserw ow anie lwów czy nosorożców. M oże z pow odu ich rz a d kości zw ierzęta te były wysoko cenione, być m oże przypisyw ano im jakieś u n ik a l ne moce.
O brazy zw ierząt w czarnej części ja sk in i nie były dw uw ym iarow e, to bryły. N ierów ności ściany sprawiały, że w p rze strzen i perip erso n aln ej paleolitycznego artysty objaw iały się nagle trójw ym iarow e zw ierzęta. D otykiem ręk i m ógł je oswa jać i rów nocześnie m aterializow ać. W p rzy p a d k u lwów przew ażają głowy, n ie k tó re b izony zdają się w ręcz w ychodzić ze skalnych rys, dwa nosorożce walczą. W ięk szość zw ierząt jest w ru ch u . Jakby zostały uchw ycone w chw ili stw o rzen ia... W tej części jask in i znaleziono także resztk i ognisk. Służyły zapew ne do w ytw arzania czarnego barw nika. W pełgającym św ietle ognia k ształty na w ypukłych ścianach ożywały. M alow idła zw ierząt nie były p o rtre ta m i. To perform ance! A kty stw arza nia. W żywym i znikom ym św ietle skała staw ała się n ie sta b iln a, ruchom a. N a m a low ane części ciał ożywały, drgały. Skała p rzem ien iała się w elastyczną p ram ate- rię. Pojaw iały się w niej zarysy kształtów żywych istot. A rtysta nadaw ał im tylko pełniejszą form ę.
Pech-Merle
W ro k u 2010 niew ielkie w ydaw nictw o R ouergue, z siedzibą po d Rodez na po łu d n iu F rancji, opublikow ało niezw ykłą m onografię pośw ięconą m alarstw u n a sk aln em u w grotach odnalezionych w gran icach daw nego rejo n u Quercy, sąsiad u jącym z Rodez. A utorem k siążki zatytułow anej A rt pariétal. Grottes orneés du Quer
cy jest leg en d arn y archeolog M ichel L o rb lan ch et [ilustracja 3]. To dzieło jego ży
cia. We w spółpracy z g ru p ą specjalistów L o rb lan c h et przed staw ił n ajp ełn iejszy jak dotąd rap o rt z b ad a ń m alarstw a naskalnego epoki p aleolitu. C e n traln e m ie j sce w m onografii zajm uje grota Pech-M erle, a w niej sławny, p o intylistyczny p a nel koni, pow stały p rze d co najm n iej dw udziestom a czterem a tysiącam i l a t19.
L o rb lan ch et zebrał w yniki dłu g o letn ich studiów i p rzy p o m n iał swoje głośne eksperym enty, w trak cie których sk ru p u la tn ie odtw arzał paleolityczne m alow idła. W ro k u 1990 w ykonał, sfilm ow aną i bogato u d o k u m en to w an ą, kopię sław nego
19 O fic ja ln a s tro n a in te r n e to w a ja s k in i: h ttp ://w w w .q u e r c y .n e t/p e c h m e r le /
23
2
3
4
p an e lu z końm i. W książce przy p o m n iał zdjęcia z głośnego ek sp ery m en tu i opa trzył je drobiazgow ym k om entarzem . W nioski L orb lan ch eta p o tw ierdzają h ip o te zę p rze strzen i perip erso n aln ej.
Ściana, na której nam alow ane zostały dwa konie, m a 3,60 m długości i 1,65 m szerokości. In sp ira c ją dla artysty stał się skalny cypel w praw ym górnym rogu. K ształt ściany p rzypom ina w tym m iejscu końską głowę. Po w nikliw ych analizach L o rb lan ch et stw ierdził p o n ad w szelką w ątpliw ość, że skała nie była w tym m ie j scu m odyfikow ana. A rtysta nie ociosał więc sam ściany, żeby jej nadać p o trzeb n ą form ę. Było odw rotnie. To kształt skały zainicjow ał proces twórczy. C zarny koń długości 1,60 m , rozpoczęty od głowy, stanow i, jak to barw nie ujął L orblanchet, „olśniew ające p otw ierdzenie i egzaltację w oli skały” . R ów nocześnie jed n ak jest za sk a k u jąc y m dow odem kreatyw ności p reh isto ry c zn e g o m a larza . L o rb lan c h et dow odzi, że kształt skalnego cypla id ealnie oddaje rysy konia Przew alskiego, n a j bliższego krew nego paleolitycznych koni, i dla tw órcy ry su n k u najłatw iej byłoby po p ro stu podążać za skalną form ą. Ilu stra c ja w książce potw ierdza, że pow stałby w te n sposób b ardzo realistyczny p o rtre t konia. N ie było to jed n ak zapew ne k ry te riu m istotne dla paleolitycznego artysty. P roporcje nam alow anego konia zostają zm ienione, p odobnie jak na innych przed staw ien iach w grocie. Przede w szystkim zw ierzę na skale m a sztucznie p om niejszoną głowę! Z d an iem L orb lan ch eta m a larz sw oim i k ońm i afirm ow ał skałę, ale zarazem odciskał na niej „własny styl” .
W szystkie części m alow idła naskalnego - konie, p la m k i i negatyw y dło n i - w ykonane zostały te ch n ik ą plucia. C ały proces dokładnie odtw orzył L orblanchet, pow strzym ując się jedynie, za rad ą toksykologów z Paryża, od b ra n ia do ust tru ją cego tle n k u m anganu. O chrę i węgiel drzew ny naukow iec m ieszał ze swą śliną bez uszczerbku dla zdrow ia. Cała praca n a d kopią zajęła m u 32 godziny. W ykonanie jednego tylko negatyw u dłoni trw ało pół godziny! Przez cały te n czas artysta zn a j dował się bardzo blisko ściany, w odległości co najwyżej 40 cm. N ie w idział wów czas całej kom pozycji. T echnika p lucia p ig m e n te m znakom icie nadaw ała się do w ykonania w szystkich elem entów naskalnego obrazu. L o rb lan ch et stworzył w te n sposób doskonałą kopię. M etoda ta w ym agała jed n ak dużej precyzji. Zbyt n ie uw ażne p lucie rozm yw ało kontury. Podczas w ykonyw ania czarnych obrysów koni L o rb lan ch et w ykorzystywał jako ek ran lewą dłoń lub kaw ałek skóry. D zięki tem u udaw ało m u się uzyskać w yraziste kraw ędzie obrysu od strony zew nętrznej. N ie w ielki otw ór w skórze b ardzo u spraw nił p ro d u k cję plam ek, 212 czarnych i 29 czer wonych. Jako szablon naukow iec używał także zgiętego k ciuka, uzyskując podob ne efekty jak w G ragas, co tym sam ym potw ierdzało h ipotezę „ugiętych palców ” . L o rb lan ch et dostrzega w m alow idle realizację w yraźnego zam ysłu kom pozy cyjnego. D o m in u ją sym etrie. Dwa konie, podobnej w ielkości, nałożone są na sie bie i odw rócone tyłem . N egatyw y dwóch d łoni n a d k o ń m i rów nież odbite są sym e trycznie, ich k ciu k i skierow ane są ku sobie. Z kolei dwie dłonie po d k ońm i m ają kciu k i na zew nątrz. Sym etryczne są także u kłady czarnych p lam ek na ciałach koni. L o rb lan c h et u sta lił także pięć głów nych faz pow staw ania m alow idła. N ajp ierw narysow ane zostały k o n tu ry czerwonej ryby, pokryte później czernią pleców p ra
wego konia. N astęp n ie na ścianie um ieszczone zostały czarne sylw etki obu koni. P otem odbito pięć czarnych negatyw ów dłoni. W fazie czw artej ścianę pokryto czarnym i p lam k am i, a w fazie piątej czerw onym i p la m k am i i siedm iom a negaty w am i zgiętego kciuka. G łówną te ch n ik ą było p lucie b arw n ik iem na ścianę. W k il k u m iejscach zachow ały się ślady m aźnięć palcam i.
P roponuję spojrzeć na paleolityczną technologię od strony n eu ro n a u k i. Syme tryczne i kolorow e n arzędzia wykonyw ane są m niej więcej od p ółtora m ilio n a lat. N ik t nie jest w stanie w yjaśnić ich genezy. S ym etria i kolor nie w pływ ają na uży teczność narzędzia. N asz mózg, n aśladując rzeczyw istość zew nętrzną na poziom ie neuronów , k o n stru u je w łasne m ap y /m o d ele zdarzeń i działań. W szystko, co po dobne, ulega oczywiście w zm ocnieniu. D zięki odkryciu albo n a rz u cen iu sym etrii m ożna zaoszczędzić sporo inform acji, a więc i energii. O statn ie b ad an ia n a d in tu icją dow odzą, że w iele naszych kluczow ych w yborów dok o n u je się poza naszą racjo n aln ą kontrolą. P rzykładem m oże być opisyw any przeze m n ie w cześniej wy k ła d i bieg po lesie. N asza in tu icja bywa in telig en tn iejsza od nas. Każde poznanie jest rów nocześnie tw orzeniem , p róbą zbudow ania prostego i jasnego m odelu zja w iska. S pośród setek bodźców oddziaływ ających na nas w każdej sekundzie, nasz m ózg selektyw nie otw iera się na te tylko, które zostały w cześniej w zm ocnione przez dośw iadczenie. M ożna to nazwać „własnym stylem ” artysty lub „zam ysłem kom pozycyjnym ” . Ale takie sform ułow ania m ało w yjaśniają, a do tego sugerują świa dom ą k o ntrolę n a d procesem , co nie jest wcale oczywiste, an i też nie w ydaje się konieczne. S ym etria i podobieństw o to najb ard ziej elem e n ta rn e sposoby p o rzą d kow ania rzeczywistości. M alując konie, paleolityczny artysta znajdow ał w ścianie ślady własnego, neuronow ego m odelu zwierzęcia. I ta k i w łaśnie koń był postrzegany jako koń rzeczywisty, realny. C ały żm udny, w ielogodzinny proces produkow ania p rzedstaw ienia odbywał się w p rze strzen i perip erso n aln ej m alarza. W spółczesny człow iek n igdy nie będzie w stanie pow tórzyć tw órczego procesu paleolitycznego, bo jego m apy /m o d ele zdarzeń i św iata są rad y k aln ie odm ienne. Zw ierzęta w życiu większości z nas odgrywają dziś rolę m arginalną. N ie postrzegam y kosm osu poprzez działania konia czy lwa. E k sperym enty L orblancheta, choć cenne sam e w sobie, m ają jednak ograniczoną w artość poznawczą.
Wnioski
W ciąż jest za w cześnie na form ułow anie deklaracji. Zbyt m ało w iem y o n a szym m ózgu i przeszłości. A to, co już wiemy, pozw ala spodziew ać się w ielu p rze łom ow ych odkryć. W artykule chciałem jedynie zwrócić uwagę na m ożliw ość in nej od d om inujących in te rp re tac ji „sztu k i” paleolitycznej. Być m oże p ytanie o sens i znaczenie jest źle postaw ione i nie stosuje się do paleolitycznych p erfo rm an ce’ów. Być m oże nasza in tu icja jest b ardziej in te lig e n tn a niż sądzim y. Być m oże głębsze zrozum ienie neurologii p rze strzen i perip erso n aln ej um ożliw i n am w przyszłości lepsze uchw ycenie fenom enu paleolitycznych artystów.
2
3
2
3
Ilu strac ja 3 M ichel L orblanchet
Abstract
Mirosław KOCUR University of W ro cław
Peripersonal space in Paleolithic caves
Paleolithic cave painting remains a source of delight and provokes interpretations. Neu roscience supplies surprisingly effective tools for the reconstruction of painting practices from 30.000 years ago. A glacial age cave becomes a peripersonal space, a prehistoric painter is transformed into a performer, and the act of painting the rock and incising in it turns into a transformative performance.