• Nie Znaleziono Wyników

"W kręgu Skamandra", Janusz Stradecki, Warszawa 1977, Państwowy Instytut Wydawniczy, ss. 384 + 54 wklejki ilustr. : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""W kręgu Skamandra", Janusz Stradecki, Warszawa 1977, Państwowy Instytut Wydawniczy, ss. 384 + 54 wklejki ilustr. : [recenzja]"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Alina Kowalczykowa

"W kręgu Skamandra", Janusz

Stradecki, Warszawa 1977,

Państwowy Instytut Wydawniczy, ss.

384 + 54 wklejki ilustr. : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 68/4, 421-426

(2)

J eśli rozd ział p o św ię c o n y zb iorow ej b iografii sta n o w i k ościec h isto ry czn y k sią ­ żki Stradeckiego, to w dalszych czterech rozdziałach autor zd ołał nie tylko zrek on stru ow ać ty p o w e sk am an d ryck ie sy tu a cje k o m u n ik acji litera ck iej oraz im słu żące in sty tu cje, a le ró w n ież d a ć szczeg ó ło w ą typ ologiczn ą a n a lizę fu n k cji tej k o m u n ik acji litera ck iej w rek on stru ow an ych sytu acjach .

W ła śn ie ta k ie p o stęp o w a n ie m eto d o lo g iczn e d a je m ożność u ję c ia k u ltu ry lite ­ rackiej w jej d yn am ice, przede w sz y stk im w jej fu n k cjon ow an iu, staw an iu się, po w tó r e — w jej przem ianach. A n a liza fu n k cjo n o w a n ia w y m a g a jed n a k sk u p ien ia u w agi n ie tylk o na tek stach w erb a ln y ch , ale i na tek stach zach ow ań , na w szelk ich grupow ych m a n ifesta cja ch i k on trm a n ifestą cja ch . To sta n o w i szczeg ó ln ie atrak cyjn e

n o v u m k siążk i Strad eck iego. Z dajem y się to w a rzy szy ć o p isy w a n y m poetom . A le

in fo rm a cje o nich, o ic h za ch o w a n ia ch n ie b y w a ją n igd y ty lk o plotką. Są to re­ kon stru k cje sen so w n y ch , zn aczących czyn n ości oraz ich ciągów . M ają określoną, regu larn ą stru k tu rę, którą S trad eck i u m ie w y p rep a ro w a ć i zin terp retow ać. T ak np. op isu je sk am an d ryck ie m a n ifesta cje p rzeciw an ach ron iczn ej literack o i reakcyjnej tan d ecie w teatrze la t d w u d ziesty ch . M an ifestacje te m ia ły ok reślon ą strukturę i w yraźn y, n ad an y sens.

K siążk a S trad eck iego, ja k ch yb a w'idac n a w et z p o w y ższeg o om ów ien ia, jest n ow atorska. W prow adza ona do n au k i o literatu rze w y n ik i badań w zak resie długo p om ijan ym , a p rzyn ajm n iej n ie bad an ym d ość system atyczn ie. S taje obok ju ż o g ło ­ szonych w o sta tn im d ziesięcio leciu rozpraw p o św ięco n y ch ze św iad om ością m etod o­ logiczn ą b ad an iu k u ltu ry litera ck iej. A le trzeba dodać, że k sią żk a S tradeckiego w yróżn ia się w śró d in n y ch dojrzałością, gru n tow n ością in fo rm a cji i p o m y sło w o ścią teo retyczn ych rozróżnień.

K ończąc te u w a g i w a rto dodać zd a n ie o sza cie g raficzn ej książki. P rzyn osi o n a b ow iem tak że trudino dostępną, d o sk o n a le dobraną, w y m o w n ie popierającą w y w o d y autora d o k u m en ta cję ik on ograficzn ą. D obór tej d ok u m en tacji rów n ież jest d ziełem Stradeckiego. W rezu lta cie un aoczn ia ona p ew n e w a ż n e elem en ty sty lu b y cia sk a- m an d rytów , u n a o czn ia środ ow isk o, w którym żyli, i fo rm y ich k o n tak tu z tym środ ow isk iem , w ię c e j n a w e t n iż form y, bo k u ltu row o zn aczące jakości tego k o n ­ taktu.

I w resz c ie o sta tn ie sło w o — p rzyp isy Strad eck iego za w iera ją jed yn ą w sw o im rodzaju k o m p eten tn ą b ib lio g ra fię, n igd y dotąd n ie z esta w io n ą : prac, artykułów , w sp om n ień , n ie tylk o o skam an d rytach i lu d ziach zw iązan ych z ich p ism am i i p o ­ czyn an iam i, a le ró w n ież prac in form u jących o in stytu cjach , które tw o rzy li lub

z których tylko k o rzy sta li (jak np. z k aw iarn i „Z iem iań sk iej”).

S te f a n Ż ó łk i e w s k i

J a n u s z S t r a d e c k i , W K RĘGU SK A M A N D R A . [Zapis b ib liograficzn y jak na s. 408].

In form acja rek la m o w a (na tzw . sk rzyd ełk u ob w olu ty) tak nam tę k siążk ę z a ­ leca : „Jest p ra w d ziw ą kop aln ią w ie d z y o realiach m ięd zy w o jen n eg o ży cia litera ck ie­ go, zazn ajam ia z m a teria łem dotąd jeszcze b ad aw czo n ie w y zy sk a n y m , z fak tam i po raz p ie r w sz y w ta k im za k resie zarejestrow an ym i p rzez autora i ory g in a ln ie u p o rzą d k o w a n y m i”. I tak jest rzeczy w iście. M ożna b y rzec jeszcze w ię c e j: n ie m a d la niej a n a lo g ii w śród opracow ań literatu ry m ięd zy w o jen n eg o d w u d ziestolecia. Jan u sz Stradecki, n ieg d y ś autor p ierw szej z serii op ra co w y w a n y ch w In stytu cie B adań L iterackich b ib lio g ra ficzn y ch m on ografii pisarzy (J ulian T u w i m . T wórczość. W arszaw a 1959), p óźniej — D o k u m e n ta c j i bib lio g r a ficz n ej 1918— 1944 (W ai'szawa

(3)

1975) do dw óch to m ó w L i t e r a t u r y p o l s k i e j 1918— 1975, teraz z k olei p rzed staw ia ogrom ne bogactw o fa k tó w w pracy p o św ięco n ej najbardziej popularnej grupie poetyck iej d w u d ziestolecia.

W książce W kręg u S k a m a n d r a im p on u jący m a teria ł d ok u m en tacyjn y zo sta ł p o ­ trak tow an y in aczej n iż w b ib liograficzn ych m on ografiach , je s t p odporządkow any koncepcji in terp retacyjn ej. A utor o d tw arza n ie ty lk o d z ie je grupy, lecz i jej fu n k cje w życiu ku ltu raln ym d w u d ziesto lecia m ięd zyw ojen n ego. D la takiego u jęcia p roblem u n ie m a w ła śc iw ie w zo ró w w literaturze p rzedm iotu. S trad eck i szuka w ię c now ej m etody b adaw czej, od w o łu je się d o so cjo lo g ii k u ltu ry litera ck iej, w y k o rzy stu ją c te id ee teoretyczne, ja k ie ostatnio p rezentują w sw y c h p u b lik acjach S tefan Ż ółk iew sk i i jego w sp ó łp ra co w n icy . O czyw iście jed n ak Strad eck i jak o h istoryk litera tu ry m a w ła sn y cel i w ła sn y pun k t dojścia, bada p rzecież n ie m o d elo w y k o n tek st literack iej kom unikacji, a le g łó w n ie stara się o g łęb sze u w y d a tn ie n ie sytuacyjnych pow iązań i społecznej rangi zjaw iska. W tym przypadku — zn a czen ia grupy S k am andra na tle epoki.

W alory m etod ologiczne k sią żk i zo sta ły k o m p eten tn ie p rzed staw ion e p rzez S te ­ fa n a Ż ółk iew sk iego. M nie in teresu je p rzed e w szy stk im pytan ie, jaki obraz S k a m a n ­ dra z niej się w y ła n ia , czy — in terp reto w a n y na n o w y sposób — ogrom ny m ateriał

d ok u m en tacyjn y u zu p ełn ia ty lk o zn an y ju ż w izeru n ek , czy też w n o si do niego istotn e korektury.

Jest to p ortret grupy literack iej, ale Stradecki z p rem ed ytacją n ie a n a liz u je a r ­ tystyczn ych o sią g n ięć p isarzy Skam andra: p isze o ich d zia ła ln o ści grupow ej. D w a p ierw sze rozdziały referują stan badań i za ło że n ia teoretyczn e pracy, d alszych pięć szk icó w to p rezen tacja sp ołeczn ych a sp ek tó w is tn ie n ia grupy. D obór tem atów' w y d a je s ię z teg o punktu w id zen ia bardzo trafny. A u tor rozpoczyna od obszernego p rzed staw ien ia „zbiorow ej b io g ra fii” Skam andra, n a stęp n ie relacjon u je sp ołeczn e fu n k cje w ieczoru literack iego, satyry, k a w ia rn i litera ck iej i czasopism z tego kręgu. W artość d ok u m en tacyjn a tych szk iców , pow tórzm y, jest n ieo cen io n a ; w ie ń c z y w ie ­ lo letn ią i n ie z w y k le skrupulatną pracę zbieracką Jan u sza Stradeckiego. O trzym aliś­ m y w7reszcie kom pendium , którego au tor m a rzeteln ą in ten cję k om p letn ego zgro­ m ad zen ia fa k tó w : dat, nazw isk , tytu łów . W ydarzenia — w ieczo ry autorskie, w y stę p y satyryczn e, p u b liczn e protesty, m a n ifesta cje — ukazane są w ś w ie tle konkretnych, szczegółow ych inform acji. T oteż zn aczen ie książk i W kręg u S k a m a n d r a p o leg a m. in na tym , że odtąd b adacze zob ligow an i będą do bardziej n iż dotychczas precyzyjn ego form u ło w a n ia sąd ów , do k on fron tow an ia p o g lą d ó w na tem a t społecznej rangi tw ó r ­ czości sk am an d rytów — ze zgrom adzonym i tu d an ym i źródłow ym i.

C zyta się tę k siążk ę jako zbiór d ok u m en tów , a le jakich! Jakże św ie tn ie ilu stru ją d zieje sk am an d rytów szczegółow o od tw arzan e e w e n e m e n ty ich b u rzliw ych zatargów z k rytykam i i z pub liczn ością! Już opis tzw . p rzedskam andryckiego okresu grupy, czasu jej narodzin, w sk a z u je w yraźn ie, że dokładna relacja fa k tó w m o że korygow ać uznane p o w szech n ie i przez badaczy p rzyjęte o p in ie: r ó w n o leg łe p rześled zen ie p o ­ czątków' tw órczości każdego z e sk am an d rytów p o zw a la zau w ażyć, że na g en ezie tej grupy o w ie le siln iej, n iż się przypuszczało, za w a ż y ł u ja w n ia n y ju ż w juw ena­ lia ch typ p red ysp ozycji p isarskich, podobny sto su n e k do trad ycji i do w sp ó łczesn y ch prądów in telek tu aln ych . O grom nie in teresu ją ce są in form acje dotyczące zja w isk i w yd arzeń w ła ś c iw ie ju ż zapom nianych, a bardzo p rzecież w a żn y ch d la zrozu m ie­ n ia atm o sfery epoki; któż dziś p am ięta np. „tak zw an ą grupę R o ściszew sk ieg o ” (s. 43), p rzypom nianą przez Stradeckiego w zw iązk u z p o lem ik ą o W io sn ę T u w im a? K to k ied y k o lw iek w ie d z ia ł w ogóle o tych w sz y stk ic h za k u liso w y ch spraw ach i m a ­ chinacjach, to w arzyszących p o w sta n iu czasop ism czy słu żą cy ch pod trzym yw an iu ich popularności ?

(4)

kan ych p rzez autora. N ad ają tej n au k ow ej rozp raw ie sw o is ty w d zięk k roniki to ­ w arzysk iej — oto w śród skam an d rytów , p ięk n y ponoć, W ien iaw a, oto aktorki ze sw y m i u ty tu ło w a n y m i m ężam i, oto ś m ia łe karyk atu ry d o sto jn ik ó w p olitycznych... P rzy n astępnej ed y cji książk i w a r to b y jednak, w oparciu o in fo rm a cje c z y te ln i­ ków , u zu p ełn ić jeszcze przy n iek tórych zd jęcia ch w y k a zy figu ru jących na n ich osób. Np. na fot. 39 i w ie lu in n y ch z ła tw o ścią m ożna w y ró żn ić charak terystyczn ą s y l­ w e tk ę H enryka L iń sk iego; na fot. 43 m ożn a b y zid en ty fik o w a ć jeszcze dobrze w i ­ docznych S m olarsk iego, S łon im sk iego, R en tgen a, B reitera, G oetla, L echonia, S za rlit- ta i H orzycę; w p o d p isie pod fot. 61 żart autora w stosunku do prof. K lein era m oże nie być zrozu m iały (że to foto m o n ta ż); n a fot. 63 m y ln ie jako h rab ia D ąbski został w sk a za n y A ndrzej D em b iń sk i, m ąż zn ajd u jącej s ię ta k że n a tym zd jęciu L od y H a la m y 1. N a leża ło b y r ó w n ież k o n ieczn ie o b ja śn ić satyryczn y sen s karykatur.

K ażd y z zaw artych w tej k sią żce szk icó w o św ie tla od m ien n y asp ek t sp o łe c z ­ n ych fu n k cji Skam andra. W każdym z nich — n ieza leżn ie od obszern ego m eto d o ­ lo g iczn eg o w p ro w a d zen ia — S trad eck i p o d ejm u je zagad n ien ia teoretyczn e, a w ię c rozw aża k olejno k w e s tię m od elu grupy artystyczn ej, in sty tu cji w ieczo ru literack iego, k aw iarn i. Sądzę, ż e p rzed sta w io n e przez au tora propozycje b ad aw cze zostan ą w y ­ korzystan e z p ożytk iem i w in n y ch stu d ia ch z zakresu socjologii życia in te le k tu a l­ nego.

Jaki „portret g ru p o w y ” sk am an d rytów w y ła n ia się z tej książki, jak p o le k tu ­ rze całości m ożna o cen ia ć sp ołeczn ą ran gę ich tw órczego d zia ła n ia w d w u d ziesto le­ ciu? P rzed e w szy stk im uderza n iezw y k ła d yn am ik a ich p oczynań, p asja p olem iczn a 0 p row ok acyjn ych w o b ec czy teln ik a ak cen tach , zagorzałość sp orów z krytyk ą i u g ru ­ p o w a n ia m i k on k u ren cyjn ym i, rozm ach w c ią ż n o w y ch p rzed sięw zięć — „P icador”, szopki, w ieczo ry autorskie, jed n o d n ió w k i, k am p an ie p rasow e... M łodzieńcza, d łu go n ie sła b n ą ca w e r w a szła w p arze z dobrą organ izacją (tu k siążk a d o sk o n a le u w i­ d oczn ia rolę M ieczy sła w a G ryd zew sk iego i sa telitó w grupy) oraz ze w sp ó ln y m skam an d rytom ta len tem stero w a n ia p u b liczn ością. P rzed siębiorczy, b ojow i, zaborczo 1 b ezw zględ n ie w a lczą cy o dom in ację w śro d o w isk u — to g łó w n e rysy tego sk am an - dryck iego portretu. J e st o n taki w ła śn ie , p o n iew a ż au tor rozum ie fu n k cje sp o łeczn e g łó w n ie jako form y ek sp an sji grupy, w a lk ę o rynek. K on cen tru je u w agę na e fe k ­ ty w n ej d ziałaln ości .sk am an d rytów , p rzecen ia ją c m oże n a w et jej rela ty w n e zn a cze­ n ie —■ a przecież, jak sądzę, je ś li sk am an d ryci od egrali w a żn ą rolę w życiu k u l­ tu raln ym d w u d ziesto lecia i jeśli w y w a r li ogrom n y w p ły w n a k szta łto w a n ie p o sta w n astęp n ego p ok olen ia in telig en cji (co je s t w ła śn ie „funkcją sp o łeczn ą ” grupy), to z p ew n o ścią o sią g n ęli to p rzede w sz y stk im d zięk i in telek tu a ln y m i artystyczn ym w a lo ro m sw ej tw órczości literack iej. F orm y in sty tu cjo n a ln e, ja k czasopism a, w i e ­ czory, k a w ia rn ie — to p rzecież tylk o jed en z a sp ek tó w ich d ziałaln ości. Sposób ich istn ien ia . T oteż gorąco n a m a w ia m J a n u sza S tradeckiego, b y p rzy ok azji n ow ej ed y cji poszerzył tom o jeszcze jed n o choćby, sp ecja ln e stu d iu m , p rzed sta w ia ją ce sk am an d rytów n ie od stro n y en ergiczn ej ek sp an sji, lecz od strony recep cji ich tw órczości; w socjologii k u ltu ry znajd zie się za p ew n e p ersp ek ty w a badaw cza, k tóra p o zw o li ukazać sp ołeczn e fu n k cje grupy tak że poprzez a n a lizę au ten tyczn ych w a r ­ tości, w n iesio n y ch p rzez n ią do ó w czesn eg o ży c ia k u ltu raln ego. N a tej p o d sta w ie m ożn a b ęd zie bez w ą tp ie n ia bardziej p recy zy jn ie o k reślić ich n a w et czysto „so cjo lo ­ g iczn e” znaczenie.

S p ra w y te zresztą przy różnych ok azjach p o ja w ia ją się w książce. W ręcz z n a ­ k o m ity pod tym w zg lęd em jest szk ic o sp o łeczn y ch fu n k cja ch satyry — pod m a ło zach ęcającym ty tu łem k r y je się tu a n a liza dróg rozw ojow ych sk am an d ryck iego

1 In form acje te u zyskałam od p. R om an a J a s i ń s k i e g o , którem u d zięk u ję za w y ra żen ie zgody na w y k o rzy sta n ie ich w druku.

(5)

dow cipu i satyry w ła śn ie, z u w zg lęd n ien iem w sz e lk ic h jej form (także n ie u tr w a lo ­ nych w druku) i gatunków , od p u re n o n sen su p rzez p a ro d y sty czn e druczki d o s a ­ tyry p olitycznej. A u tor op atrzył tek st p od tytu łem : O „ C y r u li k u W a r s z a w s k i m ’’

(1926— 1934), a le w rzeczy w isto ści je s t to sk rótow e — n ie ste ty — u ję c ie całości

zagadnienia. T em at n ie z w y k le tru d n y do k rytyczn ego o m ó w ien ia — i ze w zg lęd u na w ie lk ą ilość m a teria łó w rozproszonych, czasem w r ę c z n ie do o d n a lezien ia , i ze w zg lęd u na ow ą różnorodność sty listy czn ą , n ieła tw ą do ogarn ięcia w sp ó ln y m i ra­ m am i p ojęcia „skam andryckiej sa ty ry ”. T oteż Stradecki n ie m a tu p o p rzed n ik ów — a fa ta ln ą sy tu a cję w zak resie ed ycji i opracow ań satyry m ięd zy w o jen n ej p rzed sta ­ w ia sam w yczerp u jąco w przypisach do om aw ian ej rozpraw y. M ożna s ię jed n ak ob aw iać, że nieprędko doczek a się n astęp ców : szk ic p o św ięco n y „C y ru lik o w i” w s k a ­

zuje, jak d a lece niezbędna, w ła śn ie p rzy badaniu satyry, je s t eru d ycyjn a, szczeg ó ło ­ w a w ied za o epoce. N ie ty lk o o faktach. R ów n ież o plotk ach , in trygach , an im ozjach , zarów no z d zied zin y ży cia p olityczn ego ja k i z e sfer tow arzysk ich . B ez sw ob od n ej znajom ości tych sp raw po prostu n ie zrozu m ie się sen su u tw o ró w satyryczn ych . S trad eck i — an alizu jąc problem „C yrulika W arszaw sk iego” w k o n tek ście ów czesn ej satyry i e w o lu cji p o ety k i sk am an d ryck iej — o m a w ia złu d zen ia, sym p atie i a n ty p a tie p o lity czn e poetów , d zieje ich p o w ią za ń z obozem rząd zącym i sw o is ty k u lt P iłs u d ­ skiego; i ukazuje, jak id e o w e tło rzu tow ało na k szta łt tw órczości sa ty ry czn ej, na jej in sty tu cjo n a ln e form y (szopki, p rofil czasopism a). Ta a n a liza o k a za ła się, ja k sądzę, św ietn y m d o p ełn ien iem p ortretu zb iorow ego sk am an d rytów , na ich p o sta w y i s t a ­

n o w isk a id eo w e rzuca św ia tło nieco in n e n iż trak tow an e w o d erw a n iu tek sty p u b li­ cystyczne.

Z asadniczy sp rzeciw budzi n a to m ia st rozd ział p o św ięco n y fu n k cjo m sp ołeczn ym k aw iarn i. Z asadniczy — gdyż n ie w sferze p rzed sta w io n y ch w n im (jak zw yk le, znakom icie) realiów , lecz sposobu ich in terpretacji, su geru jącego n ie w ła śc iw e , k r z y w ­ d zące p oetów oceny. S zczególn ie rażące w przypadku „Z iem iań sk iej”. W ydaje się, że S trad eck i w p ad ł tu w p u ła p k ę nad m iern ego rygoryzm u, że zb u d o w a ł m odel teoretyczn y „k aw iarn i” (czy raczej sto lik a kaw iarn ian ego), a d o k ład n iej: „fu n k cjo­ n o w a n ia tego typu in sty tu cji w kom u n ik acji lite r a c k ie j” (s. 165), przyp om in ający raczej obraz sztabu w o jsk o w eg o w c h w ili o fen sy w y , i w y cią g n ą ł z tego m. in. s t y ­ listy czn e k o n sek w en cje. Trudno b y ło b y inaczej w y tłu m a czy ć w p r o w a d zen ie dla ok reślen ia w eso łeg o sto lik a z F ran cem F iszerem w „ Z iem ia ń sk iej” tak ich pojęć (w k o n w en cji serio!), jak „fu n k cje o p eracyjn e” (s. 173), „sw oista »grupa n a c is­ ku«” (s„ 173), „ośrodek d y sp o zy cy jn y ” (s. 173), „n ieu rzęd ow y cen zor” (s. 176), „ sw o i­ sty terror m oraln y” (s. 176).

Jeśli n a w et autor o m a w ia problem k aw iarn i tylk o pod k ątem o b ja śn ien ia jej fu n k cji w obrębie »kom unikacji lite r a c k ie j”, to jed n a k i ta k i p ortret grupy n ie p o ­ w in ie n rysow ać się krzyw dząco jed nostronnie. Tu zaś został w y ra źn ie zd em on izo- w a n y — św iad czą o tym i cy to w a n e w y żej ok reślen ia, i d ziw n e su g estie, np. iż p oeci z in n ego kręgu „nie d ysp o n o w a li czym ś analogiczn ym do tego, co sta n o w ił w dziejach d w u d ziesto lecia k a w ia rn ia n y »stolik grupow y«” (s. 176) — jak b y rzeczy ­ w iśc ie stale n a w et zajm o w a n y sto lik w k aw iarn i b ył dobrem szczególn ym , k tórym

m ożna „nie d ysp on ow ać”! T akim zak a m u flo w a n y m u derzeniem je s t rów n ież i p rzy ­ p isa n ie „Z iem iań sk iej” roli „centrali rozprow adzającej n o w in y z e św ia ta a rty sty cz­ n eg o ” (s. 172). I p o w o łu je się tu Stradecki na jed n ą z k ronik ty g o d n io w y ch S ło ­ n im sk iego, w której podobno „Z iem iań sk a” w y stęp u je jak o „centrum litera ck iej in form acji źró d ło w ej”. Oto ó w in k ry m in o w a n y cytat: „Już teraz p rzy szli ak ad em icy po trzy razy d zien n ie przybiegają do »Z iem iańskiej« d op y ty w a ć się, czy aby już p ap iery n ie nadeszły. Co n ajstarsi en d eccy p isarze w stą p ić chcą na och o tn ik a do p ierw szego pułku szw o leżeró w ”. Czy tu przekład k ą śliw eg o z d a n ia S ło n im sk ieg o na język in form acji n au k ow ej n ie p rzein aczył p rzyp ad k iem jego sen su ?

(6)

Są to w sz y stk o drobiazgi i n iu an se, lecz tych k ilk a stronic p ośw ięcon ych sto ­ lik ow i w „ Z iem ia ń sk iej” w zb u d za w czyteln ik u , chyba w b r e w in ten cjom autora,, uczu cie n iesm ak u i n a w e t p ew n ej odrazy w ob ec tej grupy — m on olityczn ej, e li­

tarnej i ek sk lu zy w n ej, terrorem i p ow iązan iam i z rząd ow ym i i ziem iań sk im i gru­ pam i n acisk u szachującej słab szych , cenzurującej sw o ich i obcych, b ez w z g lę d n ie ferującej o b o w ią zu ją ce w y ro k i literack ie. W portrecie zgrom adzonych w o k ó ł stolika k a w ia rn ia n eg o czarnych ch arak terów brak cech p ozytyw n ych — podw aża to za u fa ­ n ie do ocen y.

D y sk u sy jn e — czy m oże ty lk o n ie dość jasno sfo rm u ło w a n e — w y d a ją się też. p ew n e fra g m en ty o sta tn ieg o szkicu p o św ięco n e „W iadom ościom L iterack im ”. M yślę g łó w n ie o o cen ie „nurtu d em ok ratyczn ego lib era lizm u ”. S trad eck i stw ierd za, iż w „W iadom ościach” n urt ten, n a jw a żn iejszy w p raw d zie, „nie m a jed n ak m ocnego pionu id eo w eg o , je st c h w iejn y i n iek o n sek w en tn y ” (s. 200), i jako jego „zaprzeczenie”· w sk a zu je „sprzeczności i n iek o n sek w en cje, w id o czn e szczególn ie w sp raw ach takich, jak np. sto su n ek »W iadom ości« do p rzem ian so cja listy czn y ch w k u ltu rze i do Z w ią ­ zku R ad zieck iego. S tosu n ek ten początkow o — w latach d w u d ziestych — m a n ife ­ sta cy jn ie przych yln y, u stęp u je sto p n io w o w latach trzyd ziestych p o sta w ie a m b iw a ­ len tn ej [...]” (s. 200—201). To chyba o czy w iste n iep orozum ienie. Z m iana stosu n k u do· Z w iązku R adzieckiego w latach trzyd ziestych b yła w yp ad k ow ą w ie lu przyczyn , także i n iech ęci w ła śn ie lib eraln ej in telig en cji w o b ec d ok on u jących się tam p rze­ m ian, a le z p ew n o ścią n ie św ia d czy o „zaprzeczeniu” n u rtow i dem ok ratyczn ego l i ­ b eralizm u. T erm in „d em okratyczny lib era lizm ” jest p rzez autora rozum iany w sp o ­ sób —> m ó w ią c ostrożn ie — anachroniczny. Sądzę ponadto, iż jeśli na łam ach p ism a dochodzi do prezen tacji różnych stan ow isk , jeśli zm agają się różne p o sta w y , n ie św ia d czy to w ca le o „ ch w iejn ości p ion u id eo w eg o ”. P ion id eo w y lib erała na tym w ła śn ie polega.

N ieo cen io n ą zaletą k siążk i W kręgu S k a m a n d r a je st k o m p letn ość rejestracji fa k tó w . T ym bardziej od czu w a czy teln ik sw ą użyteczn ość, gdy m oże coś uzupełnić. A w ię c dorzućm y k ilk a drobiazgów . D otyczą g łó w n ie k aw iarn i „Pod P icad orem ”. A u tor d la u sta len ia ilo ści p rem ier o d w o łu je się do w sp o m n ień u czestn ik ów : S ło n im sk ieg o i Iw a szk iew icza ; in form acje n ie są zgodne. M ożna by w sz a k dokonać tego o b liczen ia — o rien ta cy jn eg o — w oparciu o za rejestro w a n e p rzecież w książce w zm ia n k i z prasy cod zien n ej, notującej „n ow e p rem iery” im p rez „P icadora”. W ięcej sto su n k o w o m iejsca, n iż to w y n ik a ze szkicu, przypadało w program ach kaw iarn i au torom obcym . Np. 13 sty czn ia 1919 S ło n im sk i d ek la m o w a ł „w ytw orn e p rzek ład y”' (zob. „G azeta P o lsk a ” 1919, nr 18), w p rogram ie z 17 sty czn ia M aria M orska m ó w iła w ie r sz M orèasa. D odać trzeba k o n ieczn ie, że 3 lu tego d ek lam ow an o w iersze W ys­

p iań sk iego — i to podobno „nie zn an e dotąd”. Skrom ną w zm ia n k ę o w y stę p a c h H u sarsk iego m ożna rozszerzyć: d ek la m o w a ł o n ró w n ież sw ój w iersz „o J a b ło n i” i son ety. M ożna w y m ie n ić i arcyw ażn ego H e r o s tr a te s a L ech on ia — w p rogram ie z 19 lutego.

U czestn icy i w y k o n a w cy . P rzy o m a w ia n iu d ziejó w „P icadora” m oże b y należało- n a z w isk a u czestn ik ó w k aw iarn i n ie tylk o w y m ien ić, ale i — tam gd zie jest to m o ż liw e — u stalić, w jak im ok resie w niej w y stę p o w a li. M niej m oże w ażn e, że G rzegorz G lass p o ja w ił się akurat 12 styczn ia 1919, w a żn iejsze — iż poczyn ając od p rogram u z 17 styczn ia n ie w y stę p o w a li m a la rze Ś w id w iń sk i i W itk ow sk i, a 3 lu t e ­ go o d szed ł z zesp ołu T adeusz K ruk; o czym ś — a le o czym ? — m u sia ły te przem ian y sk ład u grupy św iad czyć. W śród w y k o n a w c ó w n ależałob y w y m ie n ić także n a zw isk o M arii Strońskiej — ch ociaż p o ja w iła się w „P icadorze” późno (w zm ian k ę o jej. d ek la m a cja ch zn a jd u jem y dopiero w „G azecie P o lsk ie j” z 19 II 1919).

S tradecki pisze, iż po p rzen iesien iu się do n ow ego lok alu i po fu zji z fu tu r y ­ sta m i k a w ia rn ia p rzesta ła istn ie ć w m arcu 1919 — b ez w ą tp ien ia , utracono ju ż

(7)

w ó w c z a s p ierw o tn y rozm ach, w y stę p y d aw an o rzadziej, a le b y w a ły jeszcze w k w ie t­ niu (ogłoszenie rek la m o w e C echu P o etó w u k a zy w a ło się np. w „G azecie P o lsk ie j” d o 8 IV 1919).

I jeszcze jed n o w a r te zarejestrow an ia w y d a rzen ie z d z ie jó w grupy: oto już w o k resie „P icad ora” p óźn iejsi skam an d ryci w y stę p o w a li zbiorow o ta k ż e poza W arszaw ą — w „G azecie P o lsk ie j” (dzienniku, w którym n a jw ięcej m iejsca p o św ię ­ can o pikadorczykom ) z 25 II 1919 zn a jd u je się w zm ian k a, iż „P icador” w y je c h a ł na d w a dni do Łodzi.

I d w ie w ą tp liw o ści. P o p ierw sze, skąd zaczerp n ął au tor in form ację, iż w „P ica- d o rze” w y stę p o w a ł Z ygm unt K arsk i? W iadom o, że brał u d ział w m a n ifesta cji na p rem ierze P a n i c h o r ą ż y n y S tefan a K rzy w o sz e w sk ie g o ; n ig d zie jed n ak n ie sp otk ałam w druku w zm ia n k i p ośw iad czającej jego u czestn ictw o w k aw iarn i. S p raw a o tyle d la m n ie in teresu jąca, że podczas pryw atn ej m ojej rozm ow y z K arskim gorąco p ro testo w a ł on p rzeciw łączen iu jego o sob y z k a w ia rn ią „Pod P ica d o rem ”, n a zy ­ w a ją c te w y stę p y n iep ow ażn ą błazenadą itp. G dzie je s t w ię c praw da? P o drugie, m a ło w iarogod n a w y d a je się p ogłosk a o częścio w y m fin a n so w a n iu k a w ia rn i „Pod P ica d o rem ” przez D ym itra P in esa , p rzed sta w iciela „A m erican J o in t D istrib u tion C om itee — organ izacji założonej w 1914 w N o w y m Jorku w celu n ie s ie n ia p om ocy fin a n so w ej ofiarom w o jn y ” (s. 47). Stradecki p o w o łu je się tu je d y n ie na ustną in fo rm a cję uzysk an ą od H enryka W olpego — co p o d a je w przypisach. J a k że p ięk n ie sam au tor w e w cześn iejszy m rozd ziale p rzestrzegał przed d a w a n iem zb y tn iej, b e z ­ k rytyczn ej w ia r y w sp om n ien iom , pisząc „o ich su b iek ty w n y m , często k o n tr o w e r sy j- n y m ch arak terze” (s. 26)! D laczego zatem bez żad n ych zastrzeżeń p ow ta rza tę in form ację, za sły sza n ą od kogoś, kto n ie ty lk o n ie m ia ł z grupą n a ty le b lisk iej styczn ości, by z p ierw szej ręk i znać za k u liso w e sp raw y, a le nadto b ył do sk am an - d ry tó w zd ecy d o w a n ie n ie c h ę tn ie u sto su n k o w a n y ? A ó w m e c e n a t P in esa w y d a je się m ało p raw dopodobny. P o prostu dlatego, że je ś li fin a n so w a ł k a w ia rn ię „Pod P ica d o rem ” d osk on ale sy tu o w a n y R aabe, to trudno przypuszczać, iż u ru ch om ien ie n a p ra w d ę m ało k osztow n ej im p rezy w y m a g a ło jeszcze jed n ego patrona. M ogę w r e ­ szcie p rzeciw sta w ić sło w u słow o — a w ięc p o w o łu ję się w tym m iejscu na ustną ta k że inform ację, uzysk an ą od R om ana Jasiń sk iego, który d o sk o n a le zna i pam ięta w y d a rzen ia litera ck ie tam tych la t: o tó ż m ó w i on, iż żaden D. P in e s k a w ia rn i „Pod P ica d o rem ” n ie d o fin a n so w y w a ł.

I jeszcze drobiazg, d otyczący S ło n im sk ieg o : jego so n ety w „K urierze W a rsza w ­ s k im ”, które u w a ża ł za sw ój w ła śc iw y d eb iu t literack i, u k a za ły się n ie w r. 1913, ja k podaje S tradecki (s. 36), le c z w 1918; a w ię c n ie w tym roku co d eb iu tan ck i w ie r sz w „Z łotym R ogu ”, lecz w p ięć la t później.

T yle u w ag p olem iczn ych i drobnych u zu p ełnień. W k sią żce in terp reto w a n y jest ta k ogrom n y m a teria ł dok u m en tacyjn y, że m im o n a jw ięk szej sk ru p u latn ości autora m u si uw ażn ym czyteln ik om n a su w a ć w ie le reflek sji i spostrzeżeń , p reten d u jących do k orygow an ia lub d op ełn ian ia inform acji. Bo p o ja w ie n ie się takiej k siążk i n ie ty lk o zo sta je o d n otow an e przez bad aczy literatury, le c z tak że n ie z w y k le o ży w ia w sp o m n ien ia , prow ok u je do zabrania głosu tych, którzy m ają w p am ięci o p isy w a n e tam w yd arzen ia. To tak że „funkcja sp o łeczn a ” k siążk i J a n u sza Strad eck iego. A o n iew ą tp liw y ch osiągn ięciach n au k ow ych autora rozm aw iać by m ożna i d y sk u ­ to w a ć tak długo, jak na to arcyw ażn y tem a t jego p racy zasłu gu je.

Cytaty

Powiązane dokumenty

(głównie w początkowym okresie jego obowiązywania) — zarówno przez doktrynę jak i judykaturę — pojęcia „gwałtu na osobie” w takiej postaci i takim

Z takim stanem rzeczy nie godzi się właściciel nieruchomości obciążonej, który uważa, że nie może być całkowicie pozbawiony możności uprawiania własnego

Delegacja polska wzięła udział w pracach trzech komisji, a mianowicie w ko­ misji obradującej nad pomocą prawną świadczoną w sądzie i poza sądem (prezes NRA

kwestionować twierdzenia, że znaczenie podstawy faktycz­ nej rozstrzygnięcia sądowego wyraża się przede wszystkim w materialnoprawnej i procesowej funkcji wyroku,

adwokat (aplikant adwo­ kacki) może się odwoływać do Są­ du Najwyższego t y l k o w razie sprzeciwu Ministra Sprawiedliwości co do wpisu na listę adwokatów

Sąd Najwyższy, nawiązując do tych wywodów Sądu Wojewódz­ kiego, jako pierwszoplanowe za­ gadnienie wymagające wyjaśnienia traktuje zagadnienie wykładni art.

Stwierdzono, że przy tendencji do utrzymywania się liczby spraw, wzrost liczby adwokatów i aplikantów nie jest dla środowiska pożądany.. Bardzo ważnym zadaniem

Rów­ nież w dniu dzisiejszym członkowie Prezydium NRA zostali przyjęci przez członka Rady Państwa prof.. dra