• Nie Znaleziono Wyników

Wujek z kosmosu Mic. To było naprawdę bardzo, bardzo dawno temu. Rozdział 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wujek z kosmosu Mic. To było naprawdę bardzo, bardzo dawno temu. Rozdział 1"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Wujek z kosmosu — Mic To było naprawdę bardzo, bardzo dawno temu.

Rozdział 1

Prymitywne plemię śpiące w jaskini rozpoczęło swój kolejny dzień, tak jak zawsze. Od wyjścia na świeże powietrze i sprawdzenia listy obecności.

- Kudłaty, jesteś? – pytał wódz.

- Jestem.

- A Włochaty?

- Też jestem.

Sprawdzał tak dalej, aż doszedł do Krętacza.

- Krętacz?

- Nie ma.

- Oh, znowu wyszedł bez pozwolenia. Włochaty idź go poszukać.

- Tak zrobię, wodzu – odpowiedział Włochaty.

Znalazł zagubionego osobnika kilkaset metrów od jaskini. Testował on swój nowy wynalazek.

- Znowu wstałeś wcześnie rano by oddawać się nikomu nie potrzebnym pierdołom – rzekł Włochacz.

- Nikomu nie potrzebnym? Mam na ten temat inne zdanie – odpowiedział Krętacz. – Spójrz na to.

Wziął do ręki dziwnie wyglądający kawałek drewna i cisnął nim w drzewo bananowe. Ustrojstwo zrzuciło na ziemię kiść bananów i powróciło do ręki Krętacza, który powiedział:

- Nazwałem to bumerangiem. Dzięki niemu będziemy mogli znacznie szybciej zbierać owoce z drzew.

- To już nie można po prostu się wspiąć i samemu zerwać – rzekł Włochaty. Nie lubił dziwnych pomysłów swojego kolegi. Właśnie przez nie nazywali go Krętaczem.

- Oczywiście, że można, ale czy tak nie będzie łatwiej?

- Ej! Co to jest? – krzyknął wskazując w niebo.

Obaj jaskiniowcy ujrzeli latający i dymiący się spodek. Szybował coraz niżej, więc łatwo było odgadnąć, że zaraz będzie lądował.

Spodek wylądował przed główną jaskinią. Wszyscy członkowie plemienia zebrali się przed nim. Klapa została opuszczona. Ze środka wyszedł średniego wzrostu kosmita o łysej, zielonej głowie i małych, szarych oczkach. Był ubrany w siwy kombinezon.

- Siemanko! – zaczął obcy. – Co u was słychać? U mnie dobrze, tylko mój statek kosmiczny nagle zaczął się jarać i musiałem wylądować na waszej zajefajnej planecie.

Jaskiniowcy przez dłuższą chwilę nic nie odpowiadali, tylko stali zdziwieni. W końcu wódz podszedł do przybysza i zapytał:

- Kim jesteś?

- Ah, nareszcie jakieś fajne pytanie. Jestem członkiem wspaniałego i potężnego imperium, które panuje nad tą galaktyką. Na imię mi Alfa, jednak możecie mnie nazywać wujek Alfi.

- Aha.

(2)

- A tobie jak na imię? Mogę na ciebie wołać Reks?

- Nie. Mówią mi wodzu.

- To świetnie Reks. Czuję, że się dogadamy. Mam na statku kilka superowych rzeczy. Zaraz wam je pokażę.

Krętacz i Włochaty przybiegli na teren plemienia. Było tu jakoś dziwniej. Pośrodku stał latający spodek.

Dzieci bawiły się jakimś okrągłym przedmiotem podpisanym „ piłka ”. Dorośli wcinali batony w kolorowych papierkach, a wódz owinął się jakąś niebieską szatą z kapturem.

- Wodzu, co to za dziwne ubranie? – zapytał Krętacz.

- To przeciwdeszczowy łach. Prezent od kosmity.

- Jakiego kosmity?

- Witaj, kolego. To ja jestem tym kosmitom. Mów mi wujek Alfi.

Krętacz na chwilę zamilkł ze zdumienia. Natomiast Włochacz rzekł:

- Witaj. Co cię do nas sprowadza?

- Awaria i takie tam inne – odrzekł wujek Alfi. Następnie skierował wzrok na wynalazek Krętacza. – Co tam masz?

- Bumerang – odpowiedział Krętacz i podał swoje dzieło obcemu, który oglądał je przez chwilę.

- Fajne. A widziałeś to? – wyciągnął pistolet laserowy i strzelił w niebo.

Na ziemię spadł przypieczony ptak. Od razu gotowy do jedzenia.

- Dzięki temu będziemy mogli zbierać żarcie jeszcze szybciej niż twoim bumerangiem! – zawołał Włochaty.

- Tja – powiedział pod nosem Krętacz.

Nie ma co ukrywać, że Krętacz i wujek Alfi niespecjalnie się polubili. Aby odreagować stres jaskiniowiec postanowił pospacerować i pogadać z pewną samicą, która mu się podobała.

- Witaj – zaczął rozmowę podchodząc do niej – pójdziesz ze mną pooglądać, jak mamuty jedzą obiad.

- Nie. Wujek Alfi zaprosił mnie już na robienie sobie jaj z kosmicznej zegarynki. Cokolwiek miało by to znaczyć, chcę spróbować.

„ A niech to! Nie lubię tego obcego” – pomyślał Krętacz.

Rozdział 2

Następnego ranka Krętacz wstał znacznie później niż zwykle. Nie miał ochoty na poranne majsterkowanie. Kiedy w końcu wyszedł z jaskini jego humor znowu się pogorszył.

Wszyscy jaskiniowcy szykowali się jakby do długiej podróży. Krętacz zapytał:

- Co wy robicie? Idziecie gdzieś?

- Przenosimy się- odpowiedział Włochacz.

- Co? Gdzie? Jak?

- Wujek Alfi powiedział, że kiedy leciał swoim spodkiem nad naszą planetą, dostrzegł przepiękną polanę.

Jest tam ogrom zwierząt i owoców. Naprawdę, to będzie dla nas raj.

(3)

- Co? Przecież ty zawsze byłeś za zmianami.

- Tak, ale nie za takimi dużymi i nagłymi.

Dyskusję przerwał wódź plemienia, ogłaszając, że już czas iść.

Tak oto ruszyli. Jaskiniowcy prowadzenie przez wujka Alfiego szli przez łąki, lasy, wzgórza. Przyroda tętniała świeżością i życiem. W końcu słońce zniżyło się już nisko za horyzont, by dać nocy pole do popisu. Jednak przed tym podróżnicy napotkali jeden, poważny problem.

Przed jaskiniowców wyskoczył tygrys szablozębny. Zaryczał.

- Aaa! – krzyknęli porażeni strachem podróżnicy.

- Spokojnie – powiedział wujek Alfi. – Mam pistolet laserowy. Ta super zaawansowana technologicznie broń zaraz przerobi pana tygryska na pieczeń.

Kosmita wycelował w zwierzę i nacisnął spust. Broń nie wypaliła, tylko wydała jakiś głupi dźwięk.

- No tak. Zacięło się. To się czasem zdarza – oznajmił ze spokojem. – Załatwcie tego tygryska sami. Ja idę się przejść – nacisnął guzik na swoim pasku i znikł. Teleportacja się udała.

Rozległ się ryk. Wielki i ciężki tygrys rzucił się na opuszczonych jaskiniowców. Ci się rozbiegli. Zwierzę musiało wybrać sobie jeden cel. Padło oczywiście na Krętacza.

2 godziny później

Było już ciemno. Prawie wszyscy jaskiniowcy znów zebrali się w jedną grupę. Przeteleportował się do nich wujek Alfi.

- No, jak tam? – zapytał. – Wycyckaliście już tego kotka.

- Ty – zaczął mówić wódź podchodząc do Alfiego – niedawno nas zostawiłeś. Przez ciebie wszyscy znaleźliśmy się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, a jeden z nas chyba zginął.

- No, fakt – przyznał się kosmita. – Przybij żółwika na zgodę.

Zapanowała niezręczna cisza. Wódź nie wiedział jak się przybija żółwika. Alfi myślał, że nie chce go przybić. Tę sytuację przerwał dopiero donośny głos:

- To ja! Jakimś trafem przeżyłem – powiedział Krętacz wychodząc z krzaków. Wyglądał fatalnie i ciężko dyszał.

- To super! Fajnie było? – zapytał wujek Alfi.

- Nie! Omal nie zginąłem – odparł oburzony.

- Zdarza się najlepszym – pocieszył go bezczelnie.

Po tej krótkiej pogawędce wszyscy jaskiniowcy poszli spać, by mieć siły na następny dzień.

Rozdział 3

Migające, białe gwiazdy świeciły nad śpiącymi. Tylko wujek Alfi był przytomny.

„ Bardzo fajnie się siedzi w taką klimatyczną noc ” – rozmyślał.

- Myślisz o swojej planecie? – zapytała go jedna kobieta z plemienia, która właśnie wstała.

- Nie. Nie chce mi się teraz o niej myśleć.

- Aha. A jak wygląda twoja planeta? – zapytała, udowadniając, że nie zrozumiała wcześniejszej wypowiedzi swojego rozmówcy.

- Jest... fajna. Niedługo się jej przysłużę – powiedział, a w jego oczach dało się zauważyć dziwny blask.

(4)

Po porannej pobudce jaskiniowcy zorientowali się, że nie ma wujka Alfiego. Wódź kazał Krętaczowi go poszukać.

Poszukiwany kosmita stał w lesie, dość daleko od obozu jaskiniowców. Uruchomił hologram, który przedstawiał kosmitę podobnego do wujka Alfiego, tyle, że miał długą, fioletową pelerynę.

- Gdzie jesteś Alfa – przemówiła postać ukazywana przez hologram.

- W lesie, mój wielki mistrzu. Wystąpiły pewne problemy, ale dalej pamiętam o operacji „ Jak najszybciej dobić do 100% i spadamy ”.

- To... agh agh (kaszle)... korzystnie dla naszej planety i całego imperium.

- Czy ładowanie dalej odbywa się w tym samym miejscu?

- Tak.

- To supcio. Bez odbioru – powiedział i wyłączył hologram.

- Wszystko słyszałem – stwierdził Krętacz wychodząc zza drzewa. – Co to było? Wytłumacz się!

- Ty tutaj? Ah. To była tylko rodzinna pogawędka z moim dziadkiem. Ma on ksywkę super, wielki mistrz. Jednakże mówię mu tylko wielki mistrzu, bo go nie lubię.

- A co z tą dziwną operacją i ładowaniem?

- To takie tam rodzinne sprawy. Zamiast się pytać lepiej idź do reszty jaskiniowców i powiedz, że już czas iść – spróbował zbyć go wujek Alfi.

- Czy ty – Krętacz nie przestawał drążyć – naprawdę myślisz, że ja w to uwierzę? Mów prawdę!

- Ależ to jest prawda, mój złoty przyjacielu. Chcesz batonika?

- Nie. Chcę prawdy!

- Jesteś nieznośny! Nic więcej nie powiem. Możesz już iść.

Rozpoczął się kolejny etap wędrówki. Podróżnicy szli przez cały dzień. Pod wieczór dotarli nad szeroką rzekę, która zagradzała im dalszą drogę.

- I co teraz? – zapytał wódź.

- Luz, Reks. – uspokoił go wujek Alfi. – Chyba zapomniałeś, że wędrujesz razem z kosmitą, pochodzącym z bardzo, wysoko rozwiniętego gwiezdnego imperium.

- Więc jak rozwiążesz ten problem?

- Cierpliwości! Za chwilę mój potężny mózg przeanalizuje wszystkie możliwe rozwiązania i wybierze jedno, najlepsze.

Minęło 15 minut intensywnego myślenia.

- Trzeba przeskoczyć rzekę – rzekł w końcu wujek Alfi.

- Że co? – zdziwili się wszyscy.

- Że skok.

- Przecież ta rzeka jest bardzo szeroka – stwierdził wódź. – Nie damy rady.

- Spokojnie, Reks. Ty pierwszy – powiedział wskazując palcem na Krętacza.

- Co? Dlaczego ja?

- Bo ja tak sobie wymyśliłem. No. Raz, dwa, trzy i chop.

- Zwariowałeś! Mogę się utopić!

- Wrzuć na luz, kolego. Trochę zaufania dla kosmity, który wyprzedza cię w rozwoju o wiele milionów lat.

Krętacz odburchnął niechętnie:

- Niech ci będzie.

Wziął duży rozbieg i skoczył. Plusnął w sam środek rzeki. Jej prąd poniósł go daleko.

- No cóz – westchnął wujek Alfi. – Błąd w obliczeniach. To się czasem zdarza, ale nie martwcie się. Mam

(5)

Obcy wyjął pistolet laserowy i strzelił w drzewo. To upadło, tworząc prowizoryczny most przez rzekę.

- Nie ociągać się, idziemy – poganiał jaskiniowców wujek Alfi.

Wkrótce po tych wydarzeniach słońce zaszło i ciemność przykryła wszystko.

Rozdział 4

Dopiero poranne promienie słońca oświetliły leżącego w mule rzecznym Krętacza.Wyglądał fatalnie i czuł się źle.

- Naprawdę, nie lubię tego kosmity – powiedział słabym głosem.

Tymczasem pozostali jaskiniowcy byli już coraz bliżej celu. Pod przewodnictwem wujka Alfiego szli coraz dalej. W końcu doszli do miejsca, z którego dostrzegli stojący w oddali wielki wulkan.

- To już niedaleko, ziomy – oznajmił wujek Alfi.

- Jak to niedaleko? – skrzywił się wódź. – Mamy mieszkać niedaleko wulkanu? Oszalałeś!?

- Spokojnie, Reks. Będzie wam tam dobrze.

- To miała być przepiękna polana, a nie sąsiedźtwo wulkanu. To już przestało mi się podobać.

Zawracamy! – krzyknął do reszty jaskiniowców.

- Nie róbcie tego!

- Cicho bądż! Nie będziemy mieszkać przy wulkanie. Przez ciebie straciliśmy tylko czas i się zmęczyliśmy.

Wujek Alfi wyciągnął pistolet i strzelił laserem w głowę wodza. Nic z niej nie zostało. Reszta ciała upadła bezwładnie na ziemię. Jaskiniowcy byli zszokowani i przerażeni.

- No dobra, ziomy – odezwał się zabójca. – Teraz ja przejmuję dowodzenie nad waszym żałosnym plemieniem. Idziemy do wulkanu, a kto nie chce, ten zginie. I nie płakać mi tutaj!

Rozdział 5

We wnętrzu wulkanu było rozstawione wielkie rusztowanie, które otaczało ogromnego robota. Miał metaliczny kolor, a jego nogi stały, zanurzone w lawie. Jednakże robot nie był jeszcze ukończony. Wokół niego latały dziesiątki małych robocików, które kończyły budowę.

Kosmita w fioletowej pelerynie stał na najwyższym rusztowaniu, ponad głową robota. Uruchomił hologram, który wyświetlił zielonego kosmitę w długiej, białej szacie z kapturem. Zapytał on:

- Jak idzie budowa?

- Bardzo dobrze. Robot jest prawie ukończony, natomiast... agh agh... problemem jest naładowanie silnika energią. Na razie mam tylko 8%.

- Pospiesz się! Nasza flota przegrywa z armadą Drakonów. Kiedy ten potężny robot dołączy do walki, szala zwycięstwa przechyli się na naszą stronę.

- W pełni to rozumiem, generale.

Kilka chwil później pojawił się wujek Alfi i uprowadzenie jaskiniowcy.

- Doskonale – pochwalił Alfiego obcy w pelerynie. – Wrzućmy jednego do silnika. Ciekawe ile będzie z

(6)

niego energii?

Kosmici wyrzucili przestraszonego Włochatego za poręcz rusztowania. Wpadł on wprost do otwartej gęby robota. Przeleciał przez stalowy gardziel i przełyk, by w końcu dotrzeć do mechanicznego żołądka.

Tam został strawiony i zamieniony na energię.

- Doskonale – stwierdził obcy w pelerynie patrząc na wskaźnik energii. Jej poziom wzrósł z 8 do 20%. – Jak wrzucimy wszystkich to spokojnie uzyskamy 100%.

- To super – skomentował wujek Alfi. Następnie zamknął jaskiniowców w klatce, by nie próbowali uciekać.

Tymczasem całą te scenę obserwował Krętacz ze szczytu wulkanu.

- Wiedziałem, że tak będzie. Teraz muszę ich uratować – powiedział i złapał za kamienną maczugę.

Zrobił ją po drodze.

Obcy w fioletowej pelerynie włączył hologram, aby poinformować generała o pewnym sukcesie operacji.

Wujek Alfi stanął naprzeciw Krętacza, trzymając pistolet laserowy w ręku.

- Widzę, że przeżyłeś – rzekł. – I masz fajną maczugę, ale to i tak za mało, by rozciupciać nasz plan.

- Nie doceniasz mnie.

- I mam rację. A tak na boku, to jak tutaj trafiłeś?

- Po śladach. A teraz spróbuj tego!

Krętacz rzucił bumerangiem zza pleców. Wybił on pistolet z ręki obcego. Latający patyk wrócił do Krętacza, a Alfi zrobił głupią zdziwioną minę i zaproponował:

- Może żółwik na zgodę?

Krętacz walnął go maczugą w łeb.

- Generale – mówił obcy w pelerynie – już za chwilę będziemy mieli 100% energii w silniku.

- Uwolnij moich towarzyszy z tej klatki! – rozkazał Krętacz.

- Co się tam dzieje? – zapytał generał.

- To nic takiego. Zaraz się tym zajmę.

Kosmita w pelerynie odwrócił się do jaskiniowca i powiedział:

- Popełniasz wielki błąd, rozkazując mi.

- Spokojnie wielki mistrzu – za Krętaczem zjawił się wujek Alfi. – Mam go na celowniku.

Krętacz ponownie rzucił bumerangiem. Zniszczył go laserowy pocisk.

- Hahaha! – zaśmiał się Alfi. – Drugi raz nie pokonasz mnie tą samą sztuczką.

- Zabi go natychmiast! – rozkazał drugi obcy.

- Tak jest!

Krętacz mocno zacisnął dłonie na maczudze. Przygotował się jakby do odbicia piłki tak jak zawodnik w baseballu.

- Chcesz odbić laser maczugą? – zdziwił się wujek Alfi.

- Właśnie tak.

- Więc witaj w klubie idiotów. A teraz giń!

Zielony palec powędrował na spust. Krętacz zrobił unik. Laser trafił obcego w pelerynie, robiąc mu pokaźną dziurę w brzuchu. Fioletowa krew zalała hologram, psując go.

- Aaa! Degraduję cię Alfa! – powiedział postrzelony obcy i osunął się na ziemię.

- Sorki, mistrzu. Teraz cię trafię, dzikusie!

Laser zniszczył maczugę. Alfi nacisnął spust drugi raz, by zabić bezbronnego już Krętacza, jednak rozległ się głupi dźwięk.

(7)

Krętacz rzucił się na niego. Rozpoczęła się szamotanina. Jaskiniowiec zdołał wyrzucić Alfiego za barierkę.

- Aaa! Nie mam ognioodpornych gaci! – krzyknął wpadając do lawy. Spalił się cały.

Krętacz uwolnił wszystkich jaskiniowców z klatki i razem uciekli.

Wszyscy wrócili na miejsce z którego wyruszyli. Przespali się solidnie, a potem wybrali Krętacza na swojego nowego przywódcę. Na tym kończy się ta historia.

Kopiowanie tekstów, obrazów i wszelakiej twórczości użytkowników portalu bez ich zgody jest stanowczo zabronione. (Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych, Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83 z dnia 4 lutego 1994r.).

Mic, dodano 05.08.2010 09:37

Dokument został wygenerowany przez www.portal-pisarski.pl.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Proponowane programy są bardzo łatwe w obsłudze, nie potrzebują dużych wymagań sprzętowych a zasobne biblioteki elementów elektrycznych i elektronicznych pozwolą na

A czy wiesz, że w języku Słowian „leto” było nazwą całego roku i dlatego mówi się „od wielu lat” a nie „od wielu roków”..

Wspierała go piękna, ale niemądra Kasjopea, która swoją pychą obraziła nereidy, czyli nimfy wodne.. Poskarżyły się one Posejdonowi, groźnemu władcy

Przeczytajcie uważnie tekst o naszym znajomym profesorze Planetce i na podstawie podręcznika, Atlasu geograficznego, przewodników, folderów oraz map

Grupa Ady odwdzięczyła się przedstawieniem teatralnym dla maluchów o misiu, który trafił do przedszkola i niczego nie potrafił robić samodzielnie: nie umiał sam jeść,

Podpisując umowę na budowę gazociągu bałtyckiego, niemiecki koncern chemiczny BASF i zajmujący się między innymi sprzedażą detalicznym odbiorcom gazu EON zyskały

Kraszewski nazywa i jego profesem Witowskim 21; i może rzeczywiście nim był już poprzednio, gdyż jak się zdaje, nie robił kariery kościelnej, tylko zajął

KLASA V ZESTAW IV Dawno, bardzo dawno temu nad brzegiem Wisły mieszkał młody rybak Wars.. Któregoś dnia, gdy szedł nad rzekę, by zarzucić sieci, usłyszał piosenkę