• Nie Znaleziono Wyników

Paryż

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Paryż"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Krzysztof Rutkowski

Paryż

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 4 (112), 169-176

2008

(2)

Paryż

Stolica znaków i polscy romantycy

Paryż był w dziew iętnastym w ieku stolicą św iata, któ rą artyści sta ra li się zdo­ bywać tak, jak zdobywa się kobietę albo pokonać tak, jak p okonuje się smoka. Paryż był nie tylko stolicą św iata, ale też „gęstw iną sym boli” (jak pow iadał w la ­ tach p ięćdziesiątych owego stulecia B audelaire, pow ołując się na Balzaca, którego uw ielbiał). Z tej gęstw iny parow ał sens i d ziałał na zm ysły i umysły.

Inaczej Paryż działał na Francuzów , inaczej na Polaków. W ik to r H ugo w roz­ dziale Nędzników zatytułow anym : Ecce Paris, ecce homo n ap isał z dum ą: „Wszystko, co jest gdzie indziej, jest w P aryżu” . H ugo uw ażał, że przez w ieki arch ik ated ra paryska była w spaniałą Księgą do czytania, której oddziaływ anie na m iliony lek­ torów zniszczył w ynalazek d ruku. A lphonse Esquiros, nieco starszy od H ugo, tw ier­ dził stanowczo: „Spośród w szystkich ksiąg n ap isan y ch ręką ludzką, Paryż okazuje się utw orem najb ard ziej in te resu ją cy m ” . N a Balzaca Paryż działał narkotycznie, więc w ym yślił on „program artystyczny”, k tó ry p isan ie pow ieści i opow iadań u za­ le ż n ia ł od cho d zen ia po m ieście. Balzac w ym yślił p ro g ra m „w łóczęgopisania” w p rze k o n an iu , że Paryż, niew yczerpyw alny rezerw uar znaków, „d y k tu je” kształt utworów. G érarda de N ervala w ędrów ki po Paryżu w prow adzały w ekstazę i p o ­ w iększały jego obłęd. Jak w idać, Paryż dla w ielu Francuzów , od stuleci, składał się z „hieroglifów ” rów nie tajem niczych i ekscytującyh, jak hieroglify egipskie.

Polscy rom antycy rów nież zdaw ali sobie spraw ę ze szczególnego c h a rak te ru tego m iasta, do którego przybyw ali z konieczności lu b z p o trze b y 1.

Paryżowi jako „stolicy znaków” poświęcona jest znakomita rozprawa Karlheinza Sierle Der M ythos von Paris. Zeichen und Bewusstsein der Stadt, C. Hanser, M ünchen-W ien 1993. Wersja francuska: L a capitale des signes. Paris et son discours,

(3)

17

0

Pasaże ro m a n ty c z n e

W w ypadku em igrantów polistopadow ych p rzyjazd do Paryża okazywał się k ło­ potliwy. F ra n cu z i kierow ali Polaków na prow incję, do obozów odosobnienia, zwa­ nych dêpots. P rzyjazd do Paryża, tak nienaw idzonego i ta k pożądanego jednocześ­ nie, w ym agał zabiegów i podstępów . M ickiew icz, by uzyskać p aszport, czyli ro ­ dzaj „pu tio w k i” z S zam panii do stolicy F rancji, m usiał kłam ać i udaw ać bogatego stu d e n ta , „obyw atela ziem skiego”, k tó rem u w sparcie rzą d u francuskiego nie jest potrzebne. D om eyko p isał:

Za powrotem do Châlons znaleźliśm y odpowiedź ministra, w której każe prefektowi „pren­ dre des renseignements sur nos personnes et notre conduite” [„zdobyć informacje o na­ szych osobach i naszym prowadzeniu się”]. [...] Radziliśmy się jednego urzędnika królew­ skiego, jakim sposobem, nie obrażając wcale króla ni konstytucji, można by się dostać do Paryża za paszportem, w którym wyraźnie zastrzeżono: „Défense de se rendre à Paris sous quelque prétexte que se soit” [„Zakaz przybycia do Paryża pod jakimkolwiek pretekstem”]. „Il n’y a qu’un moyen pour cela” [„Jest tylko jeden sposób”] - odpowiedział. Byliśmy pew­ ni, że nam ułatwi w sekrecie podróż. „Quel est donc ce moyen?” [„Jakiż to sposób?”] - pytał go Adam. „Partir par la malle-poste” [„Pojechać kurierską extrapocztą”] - odpowiedział. [...] „A któż nas wpuści do miasta? I skoro zobaczą paszporta, zaaresztują!” „Nikt nie od­ waży się zatrzymać kuriera na drodze, ani na wjeździe do miasta”. Na to zaręczenie tejże samej godziny wsiedliśm y do malle-poste i ruszyliśmy do miasta.2

Z aprzęg w ynurzył się około trzeciej n ad ran em z w ylotu ulicy Pocztowej (rue du M ail: w hotelu p rzy tej ulicy stanął n azaju trz M ickiewicz). N adciągał przedśw it, zelżał upał. D yliżans w kolorze przyw iędłych cytryn zatoczył półkole przed bazyli­ ką M atki Boskiej od Zwycięstw (N otre-D am e des Victoires) i zatrzym ał p rzed koń­ cowym zajazdem , w którym drzem ał Lelewel. Kiedy Lelewel posłyszał podkowy i tu r­ kot kół, ocknął się i wybiegł na Plac Ojczulków, czyli A ugustynów Bosych (Place des P etits-Pères), polożony m iędzy P lacem Zwycięstw (Place des Victoires) i ulicą Radziw iłła (rue Radziwill). W dyliżansie extrapoczty znajdow ały się cztery miejsca dla pasażerów. Czy oprócz M ickiew icza i D om eyki we voiture siedział ktoś jeszcze?

P olskim em ig ran to m do Paryża niełatw o się było dostać i rów nie tru d n o było z tego m iasta się w ydostać, to znaczy: w rócić „do siebie” . Jak wrócić? Tylko drogą renegactw a, zdrady lu b z carskiej am nestii. Albo w tru m n ie.

D la polskich rom antyków Paryż był m iejscem wyjątkowym : trochę piekłem , a przynajm niej czyśćcem: „o trzeciej rano swąd paryski, swąd węglowego gazu jakby ze w szystkim i sw ędam i zm ieszany obudził m nie ze sn u ”3.

pref. J. Starobinski, E ditions de la M aison des Sciences de L’homme, Paryż 2001. Paryżowi polskich romantyków poświęcony jest przewodnik Andrzeja

Fabianowskiego: Paryż romantyków polskich. Mickiewicz, Słowacki, Chopin, Krasiński,

Norwid, Łomżyński O ddział Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, Łomża 1999.

I. Dom eyko Moje podróże. Pamiętniki wygnańca, t. 1, oprac, przyp. E.H. Nieciowa, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wroclaw 1962, s. 116-117.

Tamże, s. 117. To są słowa towarzysza podróży M ickiewicza z Châlon-sur-Marne do Paryża, ale wrażenia Adama były bez wątpienia podobne.

2

(4)

Paryż był też sm okiem lub Sodomą:

Patrz! przy zachodzie, jak z Sekwany lona Powstają gmachy połamanym składem, Jak jedne drugim wchodzą na ramiona, G dzieniegdzie ulic przeświecone śladem. Gmachy skręconym wydają się gadem, Zębatą dachów łuską się najeża. A tam - czy żądło oślinione jadem? Czy słońca promień? czy spisa rycerza? Wysoko - strzela blaskiem ozłocona wieża. [.··]

Nowa Sodomo! pośród twych kamieni M noży się zbrodnia bezwstydna widom ie, I kiedyś na cię spadnie deszcz płom ieni4

Paryż - to m oże i piekło, ale piekło atrakcyjne. W szak piekło, jak pow iadał L acan, „to coś, o czym wszyscy m a rz ą” i jako takie pojaw ia się rów nież u K rasiń ­ skiego:

Ponure to miasto, w ielkie, błotniste, kwiatami z kartonu obwisłe! Tam głód żre robotni­ ków wnętrzności, a chciwość zbytku ich wyobraźnie krwawe. Tam nuda żre mózgi i serca bogaczy, a strach przyszłości ich wyobrażenia blade. Tam wszystko, co podłe, brudne i ostatecznie zepsute, wydobywa z siebie jeszcze koncept komiczny, do zębów fałszywych przypina śm iech chwilowy i bufonadą się obleka, by umrzeć niby to wodwilowo. Tam, gdzie cywilizacja ogromna, ale egoistyczna, gdzie administracja olbrzymia, ale desp o­ tyczna, zapom niawszy o reszcie kraju wszystko skupiła, ścisnęła, pochłonęła w środek jeden i serce Francji urobiła z tego m ilionow ego steku ulic, kamienic, rynsztoków, szpi- talów, więzień, sal policyjnych, świątyń mody, gmachów rozpusty i teatrzyków lekko­ m yślności. Serce tu choruje na napływ krwi zepsutej, spiekłej, nie arterialnej, sinej krwi, co nie życie, ale raki gryzące tworzyć um ie.5

Paryż to p iekło pełne pokus, ale też i kosm os w m in iatu rze , w k tórym - jak to w kosm osie - nie b rak u je niczego. Paryż to rów nież ziem ia obiecana objaw ień, czasoprzestrzeń w ręcz stw orzona dla odm ieńcow , dziwaków, proroków (najczę­ ściej fałszyw ych), artystów p rzeklętych i p rzeklinających, idealna p rze strzeń do w padania w tran s, w obłęd lub w tarapaty.

Tak, Paryż to była stolica św iata, tego św iata, który, w edług polskich ro m an ty ­ ków, nadaw ał się do generalnego rem o n tu . Paryż był tak ą stolicą, na jaką te n świat

4 J. Słowacki Paryż, w: tegoż Dzieła wszystkie, red. J. Kleiner, t. 2, oprac. W Hahn, Zakład Narodowy im. O ssolińskich, Wrocław 1952, s. 73. Z wierszem Słowackiego warto zestawić ten fragment z L a peau de chagrin Balzaca, czyli z Jaszczura: „Te prerie Paryża, stworzone przez dachy płaskie jak równina, ale pokrywające zaludnioną otchłań” (przeł. T. Boy-Zeleński).

5 Z. Krasiński List do Delfiny Potockiej, 25 września 1841, w: tegoż Listy do Delfiny

Potockiej, t. 1, oprac. i wstęp Z. Sudolski, PIW, Warszawa 1975, s. 345.

17

(5)

17

2

Pasaże ro m a n ty c z n e

zasłużył, a zatem był też w ybornym m iejscem do rozpoczynania generalnej jego naprawy. Polscy rom antycy podejm ow ali się napraw y św iata w Paryżu z koniecz­ ności i z potrzeby, skoro się już w n im znaleźli. N ap raw ian ie świata w Paryżu nie w ykluczało chęci podbicia m iasta. Polscy rom antycy z Paryżem w alczyli lub Paryż po dbijali, co w praktyce oznaczało to samo.

C h o p in Paryż podbił, Słowacki chciał podbić, ale m u się nie udało, M ickie­ wicz m ógł podbić, ale nie chciał. K rasiński nie m usiał Paryża an i podbijać, ani zdobywać, bo jako „re g u larn y ” h rab ia, po p ro stu „przebyw ał” w n im jak wszyscy arystokraci, którzy „byw ali” rów nież w innych stolicach europejskich: w L ondy­ nie czy Rzym ie. P onadto K rasiński nie był em igrantem , co zasadniczo zm ieniało jego położenie. S tosunek N orw ida do Paryża był jeszcze inny: spoglądał na m iasto oczyma „starszych b ra c i” w niedoli.

W Paryżu znajdow ały się m iejsca, które polskich rom antyków pociągały i przy­ ciągały szczególnie, jawiąc się w postaci „hieroglifów czasoprzestrzennych”. Pol­ scy rom an ty cy „w stępow ali” w nie n ib y przypadkow o, ale p rzy p a d ek jest tylko najwyższą form ą konieczności.

Kwartały miasta i przedmieścia

B atiniole (B atignolles), a w łaściwie cała tajem nicza dzielnica północna, zwana od stuleci M ałą Polską (La P etite Pologne), która pojaw iła na p la n ac h m iasta po ucieczce H enryka W alezego w kobiecych suknach z W awelu; podparyska m iejsco­ wość N a n te rre , w której zam ieszkał w m ałym d om ku przy ulicy Łąkowej 44 (rue de la P rairie) Tow iański, i do której pielgrzym ow ał M ickiew icz jak do Stajenki; W yspa Świętego L udw ika (L’Ile S aint-L ouis), na której główną kw aterę założył książę A dam C zartoryski; podparyska m iejscow ość R euil-M alm aison z pałacem N ap o leo n a, do którego p o d k ra d a ł się M ickiew icz z tow iańczykam i, b y dojrzeć ducha Cesarza.

Kościoły

Świętego Sew eryna (Saint-Séverin), w któ ry m M ickiew icz z T ow iańskim za­ w iesili kopię obrazu M a tk i Boskiej O strobram skiej, bo kościół pociągał „ubóstw em i p ro sto tą ”, i w k tórym tow iańczycy grom adzili się regularnie; arc h ik ate d ra p ary ­ ska (N otre-D am e de Paris), w którym doszło do pierw szego ak tu „hecy p roroc­ kiej” M istrza A ndrzeja i B rata A dam a; kościół Świętego Rocha (Saint-Roch), w k tó ­ rego K aplicy K alw aryjskiej, przypom inającej tw ierdzę, w ięzienie i świetlicę, księża zm artw ychw stańcy w alczyli z h erezjam i głoszonym i przez M ickiew icza w Collège de F rance; kościół M agdaleny (M adeleine), p rzypom inający grecką św iątynię p o łą­ czoną z dw orcem kolejow ym (plany budow y dworca zam iast kościoła b ran o p o ­ w ażnie po d uwagę) oraz z salą balow ą, w k tó ry m odbył się pogrzeb C hopina, K ra­ sińskiego i jeden z pogrzebów M ickiew icza zakończony skandalem ; kościół Świę­ tego L udw ika d’A n tin (Saint-L ouis d’A n tin ), w którym odpraw iono m szę dzięk­

(6)

czynną po u kończeniu „Pana T adeusza” i w którym au to r p o em atu w ziął ślub z C e­ lin ą Szym anow ską, m im o tylu n iedobrych znaków; kościół Świętej M a rii z Bati- niolów (Sainte-M arie-des-B atignolles), k tó ry był p ara fią M ickiew iczów i parafią w ielu em igrantów m ieszkających na tym p rzedm ieściu, z podłogą skrzypiącą jak w kościołach w N ow ogródku lub w szlacheckich dw orkach, w którym obłoki i anioł­ ki z gipsu n a d ołtarzem w yglądają, jakby wczoraj p rzyjechały z W ilna.

Miejsca i mieszkania

K olegium F ra n cu sk ie (Collège de F rance), a w niej aula, w której w ykładał M ickiew icz, zam ien ian a w scenę i w w idow nię te a tra ln ą lub - jak tw ierdzą in n i - w arenę „cyrku m istycznego” . Pałac K rólew ski (Palais-R oyal), po d k tórego k o lu m ­ n ad ą kw itło życie tow arzyskie Paryża i w którego sp elu n ach i szu lern iach p rze­ grywano fortuny, a p ła tn e życie am oryczne ściągało przez d ziesiątk i lat przyby­ szów z całej Europy, rów nież p olskich em igrantów . D o pierw szej rew olucji na środ­ k u ogrodu Palais-R oyal rosło drzewo Kraków, pod którym poeci, literac i i rew olu­ cjoniści czytali swoje n atch n io n e dzieła. D o b u tik ó w po d k o lu m n a d ą Palais-R oyal C h o p in wysyłał F o n tan ę po elegancki przyodziew ek oraz po „rączkę ze słoniowej kości do d rap a n ia sobie głowy” 6. M ieszkanie Januszkiew icza przy ulicy N agrzanej (rue de L’E chaudée, nazw a pochodzi od ciastka o takiej w łaśnie nazw ie), w k tó ­ rym odbyły się dwie słynne uczty z u działem M ickiew icza i Słowackiego. K sięgar­ nia i d ru k a rn ia przy ulicy Bagno Świętego G erm ana (rue d u M arais-S t.-G erm ain, obecnie rue V isconti), w której plotkow ali em igranci, a Jełow icki drukow ał p o l­ skie książki - naprzeciw ko k sięgarni m ieszkał M ickiew icz w okresie dla niego i dla Paryża przełom ow ym . Siedziba red ak cji „Trybuny L udów ” przy ulicy G rzecznych D zieci (rue des B ons-E nfants), grom adząca m iędzynarodow e tow arzystw o o zap a­ łach rew olucyjnych. W m ieszk an iu szczególną rolę odgrywał m arm urow y k om i­ nek. M ieszkania M ickiew icza, których listę (prawie k o m pletną) podaję: M ickie­ wicz stanął n ajp ierw w H ôtel d u M etz p rzy ru e d u M ail (tuż obok b iu ra ekstra- poczty na Place des P etits-P ères), a n astęp n ie w H ôtel de S trasbourg na rue R i­ chelieu p o d n u m e m 50 (hotel istnieje do dzisiaj), po k ilk u tygodniach M ickiew icz przeprow adził się do Lelew ela na rue L ouis-le-G rand pod n u m e r 24, a n astęp n ie [styczeń(?) 1833 - m arzec(?) 1833] zam ieszkał z D om eyką na C arrefo u r de l ’O bser­ vatoire pod n u m e re m 36. W k w ietniu, m oże na p o czątk u m aja, baw ił w Sèvres i w N og en t-su r-M arn e u K ajsiew icza, lecz na pew no jeszcze w m aju 1833 Stefan Z an znalazł M ickiew iczow i ap a rta m e n t „dosyć obszerny, chociaż n a d sta jn ia m i” p rzy ru e S aint-N icolas-d’A n tin po d n u m e re m 73. O becnie na tym m iejscu w zno­ szą się m agazyny P rin tem p s. W tej kw aterze M ickw iew icz n ap isał Pana Tadeusza. W początkach kw ietnia 1834 A dam przeprow adził się do H ôtel de F ran ce przy rue de Seine n r 59, by doglądać korekt Pana Tadeusza, składanego w p o bliskim

6 Cyt. za: R. Przybylski Cień jaskółki. Esej o myślach Chopina, Znak, Kraków 1995,

s. 133.

17

(7)

17

4

Pasaże ro m a n ty c z n e

zakładzie poligraficznym P in ard a „przy N ab rze żu W olterow ym 15”. W h o te lu tym m ieszkali już B ogdan Jań sk i i Stefan Z an, którzy pom agali M ickiew iczow i w ko­ rektach. W kam ienicy w m urow ano tablicę pam iątkow ą. O d 22 lipca 1834 do poło­ wy m arca 1835 M ickiew icz z żoną m ieszkał w m ałym dom ku pod n u m e re m 121 przy rue de la P epinière. O d połow y m arca 1835 do 10 m arca 1836 - w nieco w ięk­ szym d om ku p o d n u m e re m 60 przy tej samej ulicy. Przybywało potom stw a, coraz bardziej brakow ało pieniędzy. O d 10 m arca 1836 do 13(?) kw ietnia 1836 M ickie­ wiczowie m ieszkali gościnnie w V illebon p o d Paryżem , a n astęp n ie przep ro w a­ dzili się (do 20 p aźd ziern ik a 1836) do w illi artysty rzeźbiarza, P ierre-Jeana D avi- da d ’A ngers do D u m o n t, za M ontm orency. O d końca p aź d ziern ik a 1836 do 13 kw ietnia 1837 zajm ow ali kw aterę przy ru e du M a ra is-S a in t-G erm ain (naprzeciw ­ ko K sięgarni Polskiej), pod n u m e re m 18, a n astęp n ie p rzeprow adzili się do m iesz­ kania przy rue V al-de-G râce, p o d n u m e r 1-3. W tym w łaśnie m ie sz k an iu dopadły C elinę M ickiewiczow ą silne ataki choroby psychicznej, do tego m ieszkania M ic­ kiewicz w racał w popło ch u z p e rtra k ta c ji w L ozannie, w tym m ieszk an iu M ickie­ wicz chciał popełnić sam obójstw o z pow odu szaleństw a żony. M ickiewiczow ie zaj­ m ow ali tę kw aterę do 11 czerwa 1839, ale z p rzerw am i spow odow anym i w yjazdem do L ozanny i pow tarzającym i się p o b y tam i C eliny w sz p ita lu psychiatrycznym w Vanves. O d 24 listo p ad a do 29 g ru d n ia 1838 M ickiew icz m ieszkał przy Allé des Vanves, w Passage des 12 m aisons, by przebyw ać jak najbliżej chorej żony. Około 29 g ru d n ia 1838 przem ieszkiw ał w kw aterze przy ru e S aint-N icolas-d’A n tin pod nu m e re m 10, a n astęp n ie w h o te lik a ch przy ru e C a u m a rtin p o d n r 23 i po d n r 41. O d czerwca 1839, do początku ro k u 1840 M ickw iew iczow ie przebyw ali w L ozan­ nie. Po pow rocie do Paryża, C elina M ickiewiczow a, któ ra poczuła się lepiej, w yna­ jęła dla ro d zin y profesora tym czasow ego w Collège de F rance obszerny a p a rta ­ m en t przy ru e d ’A m sterdam p o d n u m e re m 1 (adm in istracy jn ie poza rogatkam i, w g m inie Clichy). M ickiewiczow ie m ieszkali ta m do ro k u 1845, z przerw am i: po kolejnym atak u choroby psychicznej i w czasie te ra p ii prow adzonej przez Towiań- skiego, w ro k u 1842 M ickiew iczow ie p rzeprow adzili się na kilka m iesięcy do N an- terre, do m istrza A ndrzeja, do w iejskiego d om ku przy ulicy Łąkowej (rue de la P rairie) po d n u m e re m 44. Po przym usow ym odejściu na urlop (płatny) profesora tym czasowego lite ra tu ry słow iańskiej, M ickiew iczow ie p rze n ieśli się do dom ku przy rue d u B oulevard po d n u m e re m 12 (1845-1848). O becnie ulica nazywa się rue D arcet. D om M ickiew iczów stoi - pusty, opuszczony i przeraźliw y. W ypadek w Paryżu nadzw yczaj rzad k i, wszak ceny n ieruchom ości są h o rre n d aln e . W łaści­ cielka sklepu naprzeciw ko, z pacynkam i i przyrządam i do upraw iania m agii, mówi, że w tym d om u straszy. W ro k u 1848 C elina M ickiewiczow a w ynajęła kolejny dom, tańszy, lecz większy, z dwoma naw et ogrodam i przy rue de la Santé p o d n u m e re m 42 (obecnie ulica zwie się de Saussure). M ickiewiczow ie m ieszkali w n im do roku 1851, a potem p rzen ieśli się do m ieszkania pod n u m e re m 44 na ru e de l’O uest przy O grodzie L uksem burskim (obecnie 76, rue d ’Assas, w tym sam ym dom u m iesz­ kał Jules M ichelet). W ro k u 1852 M ickiewiczow ie zajm ow ali m ieszkanie p o d n u ­ m erem 76 przy ru e N o tre-D am e-d es-C h am p s. Stąd w ro k u 1853 A dam przeniósł

(8)

się do służbowej kw atery w g m achu B iblioteki A rsenału (obecnie m ieszkanie za­ m ienione jest w m agazyn), tu w m a rc u 1855 um arła na raka C elina, stąd A dam w yruszył w swą o sta tn ią podróż na W schód, w tym m ie sz k an iu podyktow ał A r­ m andow i Lévy w ykład o Jakobie B oehm e i podobno p alił z synem W ladysław em p ap iery w k o m in k u 7.

Nie zapominajmy o ogrodach

Żeby Paryż podbić albo zabić paryskiego sm oka, należało się w odpow iednim stroju, o właściwej porze, w odpow iednim towarzystwie pokazać w T uleriach (Jardin des Tuileries). W iedział o tym doskonale Słowacki, k tó ry prow okow ał pro m en u ją- cych b ia łą kaszm irow ą k am ize lk ą w o grom ne różnokolorow e kw iaty, „ tak jak dawniej suknie d am sk ie”, laseczką z pozłacaną główką i glansow anym i rękawicz- k am i8.

Słowacki w ym yślił sobie, że jest najw iększym poetą nie tylko polszczyzny, ale też francuszczyzny, bo ta k m u pow iedział p a n B arateau, kuzyn m ęża A naïs, n a j­ starszej siostry spośród córek pan a P in ard , d ru k arza składającego polskie książki p rzy N ab rze żu W olterow ym . Słow acki tw ie rd z ił, że p a n B arateau , „którego tu uw ażają za w yrocznię, poezje m oje francuskie przeczytawszy, głośno w tow arzy­ stwie w ykrzyknął: «Ah! si je savais écrire des vers français com m e vous!»” 9. Sło­ w acki sądził, że bez prom enow ania po T uleriach oraz bez kw iecistej kam izelki p an B arateau n ie trzym ałby go ta k wysoko.

Słowacki się nie m ylił: moc sem antyczna T ulerii była w ielka, ale jego p row oka­ cje, jako dandysa, zbyt słabe. Słowacki nie w iedział o innych pró b ach pod b ijan ia Paryża w tym zaiste ta jem niczym i jednocześnie pękającym od snobizm u ogro­ dzie: S tendhal odlewał się w T uleriach pod lip am i. K am izelkę w kw iaty uznałby za półśrodek.

7 Po raz pierwszy spis paryskich adresów M ickiewicza (w tej postaci) ukazał się po francusku w: „Bulletin dinform ation et de contact de la Société Historique et Littéraire Polonaise”, Paryż, grudzień 2004.

8 Korespondencja Juliusza Słowackiego, oprac. E. Sawrymowicz, t.1, Zakład Narodowy

im. Ossolińskich, Wrocław 1962, s. 127-128.

9 Tamże, s. 129.

17

(9)

17

6

Pasaże ro m a n ty c z n e

Abstract

K rzysztof Rutkowski U naffiliated Researcher

Paris

Paris is a grand ‘B ook o f Signs', a th in g th e great Frenchm en: H ugo, Balzac, de N erval, Baudelaire - th e thoughtful readers o f th e B ook - k n e w w e ll. Paris sucks poets into a w h irl, affects th e ir im agination and sensitivity, forces to co n trive n e w genres o f utterance. For M ickiew icz, Paris was infernal fo r it m etaphorically assembled th e w h o le evil, being th e capital city o f th e w o rld o f th o se days. M ickiewicz, w h o had decided to fight evil and tran s­ fo rm people, red e e m th e w o rld and liberate Poland, becam e aw are th a t Paris was th e only place w h e re to possibly take such actions - as it was th e B ook and th e hell in one. Slowacki de e m e d Paris a reptile and a dragon, a living e n tity w h o s e existence was in d e p en d e n t o f people's w ill. Paris fo rm e d Parisians, and Parisians lived th e kind o f life p e rm itte d by th e dragon.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wypowiedzi zniechęcające Wypowiedzi wzmacniające Miałaś się uczyć – co

Podsumowanie i ewaluacja: po obejrzeniu filmów uczniowie dopisują poznane metody do plakatu i dokonują oceny (np. stawiając obok metody kolorową kropkę pisakiem) wszystkich metod

Uczniowie wypełniają tabelę dotyczącą części garderoby według schematu (część garderoby – określenie, np.. Nauczyciel podsumowuje pracę, zwracając uwagę na to,

Ja nato- miast mam nadzieję, że już w przyszłym roku ponownie tłumnie zobaczymy się na starcie półmaratonu w Rudzie Śląskiej – podkreśla prezydent Grażyna

Jeśli będziesz je powtarzać kilkakrotnie, w odstępach czasu – parę dni czy nawet miesięcy, przekonasz się, że dostarczy Ci nowych wrażeń i przeżyć, a życie Twoje stanie

W systemie dziesiątkowym charakterystyczną cechą jest też to, że najmniejsza liczba dwucyfrowa (czyli 10) jest 10 razy mniejsza od najmniejszej liczby trzycyfrowej (100), a ta z

(np.: Pobłogosław Panie Boże nas, pobłogosław ten posiłek, tych, którzy go przygotowali i naucz nas dzielić się chlebem, miłością i radością ze wszystkimi przez Chrystusa

Mechanizm leżący u  podstaw podwyższonego ciśnienia tętniczego u  osób z  pierwotnym chrapaniem nie jest w pełni wyjaśniony, ale może mieć związek ze zwiększoną