• Nie Znaleziono Wyników

Adwokat modelowany słowem i piórem

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Adwokat modelowany słowem i piórem"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Kazimierz Ogrodzki

Adwokat modelowany słowem i

piórem

Palestra 19/11(215), 54-58

(2)

KAZIMIERZ OGRODZKI

Adwokat modelowany słowem i piórem

i

„W edług m n ie (...) o ad w o k acie (poza w y jątk o w y m i w ypadkam i) p isa n o zaw sze w e d le je d n e g o w zo rca i źle” — ta k fo rm u łu je a u to r ciekaw ego a r t y k u ł u 1 w łasn y sąd o p is a rs tw ie n a te n te m at. W niosek swój m o ty w u je b ra k ie m w łaściw ego z ro ­ zu m ie n ia ro li i p o sta w y pełnom ocnika procesow ego przez szeroki ogół, w k tó ry m znaleźli się ró w n ież pisarze. U w aża się, że a d w o k a t p rze g ry w ający sp ra w ę k ła m ał, gdy w alc zy ł przeciw p raw d zie, u jaw n io n ej w p rocesie i u stalo n ej p raw om ocnym w y ro k iem . B ył w ięc nieuczciw y.

J a k o je d en z w y m ienionych przez a u to ra p u b lic y s tó w 2 p ra g n ę zauw ażyć, że jego w y w o d y i ra c je sp ro w ad za ją się je d y n ie do w y c in k a znacznie szerszej p ro b le m a ty k i u k ła d ó w : p ra w o — m o raln o ść, p ra w d a o b ie k ty w n a — p ra w d a su b ie k ty w n a (w tym i ad w o k a ck a ) — p ra w d a procesow a; ad w o k a t — in n y w sp ó łu czestn ik p rocesu (sędzia, p ro k u ra to r, przeciw n ik ); w reszcie v o x p o p u li — ob raz lite ra c k i. Są to u k ła d y p r z e d ­ m iotow e i podm iotow e.

W niosek A. K iszy o pow szechnym błędzie w m o raln y ch ocenach tzw . procesow ej m e to d y p o zn a w an ia p ra w d y przez sprzeczne w ypow iedzi stron, o niem ożliw ości u to ż sa m ia n ia te j m etody z nieuczciw ością jed n eg o z pełnom ocników , gdy p rz e g ry ­ w a — je s t oczyw iście słuszny. A le też je s t n ie p o jęty d la n ie p ra w n ik ó w . T rz eb a im to w ytłu m aczy ć. I p isarzo m — rów nież. In n e m u szą być oba w y ja śn ie n ia , różne w k o n w en c jac h i arg u m e n tac h . Czy m y, p raw n ic y , a w szczególności adw okaci, uczy n iliśm y coś w ty m w zględzie? O to w ażn e i ch y b a isto tn e zagadnienie.

P rz y p a trz m y się p rze z chw ilę o b u ad re sato m , do k tó ry c h skierow ać b y n ależało odp o w ied n ią arg u m e n ta c ję .

W oczach publiczności sądow ej i czytelników recen zji z sali posiedzeń sąd u a d w o k a t b y n ajm n ie j nie podlega finezyjnym ocenom . P rz y jęło się, że ra z się go c h w a li za rzek o m e u m iejętn o ści „ra d zen ia sobie bez sk ru p u łó w ”, in n y m znów razem n ie p o zo staw ia się n a nim suchej n itk i, jako „że b ro n i szu b raw có w ”.

„ B o h a te r” to w onych łask aw y ch lub n ie łask aw y ch n a p rze m ian oczach szczegól­ n y i nietypow y. Z y sk u je to m iano, gdy „podchodzi” p rze ciw n ik a (zw łaszcza o fic ja l­ nego w p rocesie karn y m ), gdy w alczy „z tu p e tem , tj. z n ie p rz ec iętn ą o d w ag ą” albo też „u n ik ie m ”, b y n ie być trafio n y m , gdy m a tzw. „g a d an e” (żargon auten ty czn y ) i zdolny je s t w sw ych „zag ran iac h ” (au ten ty czn e) i w pod su m o w u jący m przem ó ­ w ie n iu końcow ym posłużyć się każdą b ro n ią d z iała ją cą w in te re sie k lie n ta . Cóż w ty m asp ek cie znaczy ja k ieś ta m k ła m stw o czy kłam stew k o , jeśli d aje g w a ra n c ję za m a sk o w a n ia lu b w ręcz u k ry c ia p raw d y , groźnej dla osoby, k tó ra p o w ierzy ła m u p ro w a d ze n ie sw ej spraw y? L egalista, sk ru p u la n t, bez sp ry tu i sw oistej m ia ry „c w a n ia c tw a ” sa m się d y sk w alifik u je. T ak m ó w ią w idzow ie, słuchacze i zadow oleni z w y n ik u klienci. W ręcz odw ro tn ie zaś w y p o w iad a ją się przeciw nicy, k tó rz y s p r a ­ w ę p rze g ra li, złorzecząc w potęp ien iu lu b obelżyw ym „u z n an iu ”.

Słyszałem k ie d y ś szczególnie ja d o w ity dow cip w rozum ieniu v o x populi, e p ite t pod a d re se m u m ia rk o w a n eg o p ełnom ocnika stro n y : „To nie a d w o k a t (...) — p r e ­ le g e n t!”

1 A n d r z e j K i s z ą : A d w o k a t i p r a w d a w ś w ie tle f r a n c u s k ie j i a n g ie ls k ie j l i t e r a t u r y k la s y c z n e j, „ P a l e s t r a ” n r 2 z 1975 r .

(3)

N r 11 (215) A d w o ka t m o d e lo w a n y sło w em i p ió rem 55

A przecież z w łasn ej p ra k ty k i w iem y d o b rze (niestety, czasem p o cichu), że n a j­ sk uteczniejszą b y w a a k c ja procesow a n ajb liż sz a p raw d zie. A le r a z jeszcze za p y ­ tu ję : k to i ja k m a to w y tłum aczyć „w rogom p rele g en tó w ”. N a ra z ie odpow iem k ró tk o : chyba nie m y i nie „ p re le k c ją ”.

P rzejd źm y te ra z do pisarzy. N a w e t ci sa m i au to rzy piszą ra z dobrze, ra z źle — i to p rzede w szystkim o adw o k atach . A przecież, id ąc p o lin ii ro zu m o w a n ia K iszy, ró w n ież p r o k u ra to r często „p rz eg ry w a”. A i sędziem u w ielo k ro tn ie się z d a rza u ch y ­

lenie lu b zm ian a jego w y ro k u przez w yższą in stan c ję. T u ta j rów n ież m ożna b y się było dopatrzyć b łę d u w ocenie sp rzecznych w ypow iedzi stro n lu b w p rze d w c ze s­ n e j ocenie, tzn. p rzed k o n tro lą re w iz y jn ą , ja k o n o rm aln y ch procesow ych m etod

p o zn a w an ia p raw d y . A przecież n ik t się o to nie pokusił...

C hyba ad w o k a t je s t łatw iejszym i m n ie j ryzykow nym celem a ta k u dla o b se r­ w ato ra , n aw e t ran g i pisarza, na ty m ślisk im te re n ie z pozycji ruch o w ej, k tó ra je s t z zasady zm ienna i zm ien iająca się sa m o rz u tn ie w zależności od w ielu czynników p rzy w y m ierzan iu spraw iedliw ości, ta k ic h np. ja k znajom ość p raw a, zaw iłości p r o ­ ce d u raln e , p ra w n e k w alifikow anie czynów , opinie biegłych z różnych dziedzin w iedzy, w ielość k o m p eten cji organów śc ig an ia oraz w ład z i sądów.

Ileż to nauczyć się m usieli D ostojew ski, T ołstoj, Balzac czy D ickens i w ielu innych, gdy chcieli pisać o praw ie. W iadom o, że Ż erom ski w zam ysłach drugiego tom u „P rzed w io śn ia” i p rz e d sta w ie n ia w nim p rocesu C ezarego B ary k i jeszcze n a k ró tk o przed śm iercią k o n su lto w a ł się bodajże z a d w o k a tem P asc h alsk im . N a p alca ch m ożem y policzyć p isa rz y -p ra w n ik ó w . R zadkością je s t św iatow ej sław y fra n c u sk i sc e n a rz y sta i reży ser film ow y A n d ré C ayatte. P rz ed dw om a laty, k iedy ro zm aw iałem z ty m znanym kiedyś ad w o k a te m paryskifn, w y zn a ł m i, że w łaści­ w ie k o n ty n u u je sw ój zaw ód p raw n ic zy p rzy pom ocy k a m e r y 3.

G alsw o rth y w „L ojalności” w y sta w ił ad w o k a to w i św iadectw o z w ysoką oceną. W „S reb rn ej sz k a tu le ” nie m u sia ł czynić tego sam ego. M ógł się m ylić, je śli g e n e ra li­ zował.

S zaniaw ski z kolei, ta k su b te ln y p isa rz oraz w n ik liw y i odpow iedzialny w obec w idza przew odnik, w „D wóch te a tr a c h ” nie przechodzi do p o rzą d k u n ad p ro b le m a ­ ty k ą sta n u w yższej konieczności. W d ru g iej części sztuki pogrąża się w zad u m ie nad bezkarnością czynu syna, k tó ry r a tu ją c sw ą liczną rodzinę w przeciążonej ju ż łodzi, pośw ięca ojca. Ż aden sąd — ja k tw ie rd z i — n ie skaże za to spraw cy. Ale uw aża ów sta n n o rm a ty w n y je d y n ie za p rz e sła n k ę p ra w n e j m otyw acji. O bciążona o n a je st m im o w szystko w ludzkim odczuciu ja k im ś n iedosytem m o raln y m i do k o ń ca — nie dopow iedzianą.

Z astanów m y się te ra z „z rę k ą na se rc u ”, czy p raw n ic y w ogóle, a adw okaci w szczególności uczynili coś, aby obcy n aszem u zaw odow i człow iek w ięcej o tym w arsztac ie p ra c y w ied ział i lepiej go rozum iał. P o p u lary za cji p ra w a i zagadnień p raw n y ch przyśw ieca przecież n ie ty lk o te n jed en a s p e k t od stro n y zaw odów praw niczych, ale jeszcze i d ru g i — od stro n y zainteresow anego obyw atela, k tó re m u n ie w olno w sty k u z p raw em za sła n iać się jego nieznajom ością.

O graniczam y się — rzecz p ro s ta — w ram a ch a rty k u łu do k w estii z a zn a jo m ie­ nia ogółu z zaw odem i p ra c ą ad w o k ata.

Być p o p u la ry z ato re m to znaczy m ieć zdolności i ta le n t p rze k azy w a n ia info rm acji, praw dziw ej i rz e teln e j, choć jednocześnie p rze k o n u jąc ej, a n a w e t sugestyw nej. Pow iedzm y to sobie szczerze, że w sw ym fo rm u ło w an y m logicznie i — ja k to się potocznie nazy w a — „su ch y m ” ję zy k u w zasadzie nie p o tra fim y tego dokonać.

3 K a z im ie rz O g r o d z k i : M oje s p o tk a n ia z A n d r é C a y a tt’e m , ,.P ra w o i Ż y c ie ” n r y 24, 25 i 26 z 1971 r.

(4)

56 K a z i m i e r z O g r o d z ici N r 11 (215)

W y ją tk i spośród nas m u siały b y być obdarzone darem obrazow ego oddziaływ ania n a słuchacza i w idza. N ajlepszy sty lista norm y p ra w n e j czy też p ism a procesowego, b a — n ajce ln ie j n a w e t a rg u m e n tu ją c y m ów ca sądow y, p rzew ażnie nie będzie um iał tw o rzy ć obrazu słow em i piórem . W ejdzie, ja k to się dotychczas dzieje, n a m ów nicę i zacznie czytać, tłum aczyć, kom entow ać. N ie tędy droga.

A u d y to riu m „szerokiego ogółu” nie p odda się racjom p o p u la ry z ac ji ta k ieg o typu. W spółczesny człow iek, zm ęczony całodzienną p rac ą, z tru d e m m obilizuje się po niej do u w agi czynnej. N aw et b ie rn a jego uw aga m usi być pobudzona przez słowo żyw e, ob raz zdobywczy, u tw ó r p oryw ający. O ne dopiero są w sta n ie ow ładnąć odbiorcą, a czasem n a w e t skłonić go do psychicznego zaangażow ania i m yślow ego w y siłk u . N ie um iem y te g o dokonać, a w k ażd y m raz ie nie m ożem y liczyć w po­ d ejm o w an ej akcji jed y n ie n a w łasn e siły.

A p rze cie ż w ciąż ta k czynim y. Czy, a b s tra h u ją c od częstych o pow iadań o sobie, sta ra liśm y się kiedy o p raw d ziw ie k o m u n ik a ty w n e dojście do owego „szerokiego ogółu”? Czy u zn a ją c za regułę, że nie um iem y n a niego oddziaływ ać, zw racaliśm y się do tw órcy, p isarza, p u b lic y sty o dopom ożenie nam , o w sp ó łp racę z nam i w tym w zględzie lu b o z a stą p ien ie nas?

W n au ce o organ izacji i zarząd z an iu (naukow ej organizacji) p o d sta w ą pow szech­ nie ju ż stosow anej tzw. „analizy w a rto śc i” je s t dzisiaj tw orzenie zespołów tw ó r­ czych, sk ła d ający c h się z różnych specjalistów dla rozw iązyw ania k o n k re tn y c h p ro ­ blem ów 4. Ż adnego chyba doniosłego za d an ia w obecnym św iecie coraz węższych i p o g łę b iając y ch się specjalności nie d a się rozw iązać przez je d n ą z nich tylko. N a sk u te k jed noczenia się in te rd y scy p lin arn eg o lub m iędzyzaw odow ego m ożna do­ p ie ro p la n o w a ć w w ażniejszych za m ierzen iach ja k ieś efe k ty w n e działan ie i p ew ­ n iejsze osiągnięcia.

W edług m ych spostrzeżeń jesteśm y jeszcze obcy tym m etodom osiągania. W p ra w ­ dzie p o słu g u jem y się w sw ej p rac y biegłym i z licznych dziedzin n a u k i i p rak ty k i, ale są to tylk o pracow nicy „sztabow i”, tj. opiniujący, a nie „liniow i”, tzn. ró w n o u ­ p ra w n ie n i w p o d ejm o w an iu decyzji.

Co o nas w iedzą setki tysięcy ludzi p rze w ijają cy c h się w sty k u z p raw em przez nasze w a rsz ta ty pracy? W iedzą niew iele, a w idzą, zw łaszcza w now ym p ro filu eko­ nom iczno-społecznym , spaczony i dość an achroniczny obraz. K o n te rfe k t ad w o k a ta w k rzyw ym zw ierciad le m ożna by ju ż śm iało zaliczyć do antyków . I choć było ta m n ie ra z w iele pokaźnej p o rcji ta le n tu k a ry k a tu ra ln e g o (np. w X IX w iek u sły n ­ ne ry cin y i p łó tn a H onoré D au m iera z p aryskiego P a la is de Justice), nie znaczy to je d n a k , aby ów rodzaj był dzisiaj rep rez e n ta ty w n y dla p raw d y o adw okacie lub o „adw okacie i p ra w d z ie ”...

Nie p o w racajm y zatem n a sta ry i porośnięty ju ż tra w ą szlak k ry ty k i, p rz e d ­ sta w ia ją c y n a s ja k o pom ocników bąd ź w spółspraw ców w czynach ludzi siedzących za n a m i na sali ro zp raw albo ja k o u służnych fak to ró w lich w iarzy czy też w yzy­ skiw aczy.

O czywiście, nie m am y obow iązku dopom agać oskarżeniu an i roszczeniom stro n y przeciw n ej, nie m am y n a w e t ku te m u p raw a, gdyż pow inniśm y działać je d y n ie n a korzyść k lie n ta . Jesteśm y w szakże pow ołani do n iesienia pom ocy człow iekow i zb łąk a n em u , często nieszczęśliw em u oraz do jego obrony, gdy poczuł się osam ot­ n io n y w obec b ezpodstaw nych zarzutów , do u sta w ien ia go i pocieszenia, jeśli z a ­ rz u ty są słuszne i je śli m usi za nie odpokutow ać, do p o w iern ic tw a i p o d an ia m u rę k i w przeżyciach, w k tó ry ch zn alazł się n a kraw ędzi. Te tru d n e fu n k c je stanow ią

4 P io tr R a j c a : A n a liz a „ w a r to ś c i” , cz. I, „ I n fo r m a to r T o w a rz y stw a N a u k o w e j O rg a n i­ z a c ji i K ie r o w n ic tw a ” , G d a ń s k , z. 6—9 z 1974 r ., s tr. 15.

(5)

N r 11 (215) A d w o ka t m o d e lo w a n y sło w em l piórem 57

uzupełn ien ie uczestnictw a w n ależytym sto so w an iu p ra w a i w w y w aże n iu w szy st­ kich okoliczności dla w yciągnięcia z nich tra fn e j oceny i p rzy ję cia w łaściw y ch k o n ­ sekw encji. Z m arły przed la ty zn ak o m ity obro ń ca w arsza w sk i a d w o k a t M. K a rn io l ta k w łaśn ie kiedyś ch a rak te ry z o w a ł naszą ro lę w obec n ap a stliw e j n ie ra z i nie p rzem yślanej do ko ń ca opinii z zew n ątrz.

Ow d aw n y procurator m ercen a riu s (p łatn y pełnom ocnik procesow y), od któ reg o m iana w yw odzi się ja k o b y nasz ty tu ł, nieco zaokrąglony w ła cin ie szlacheckiej, pełn i n a d a l te sam e o dpłatne, zaw odow e funkcje. J a k słusznie tw ie rd z i adw . K iszą, nie w olno ich utożsam iać z działan iem w łasn y m swa sponte, p o d ejm o w an y m z w ła ­ snej inicjaty w y . W jakże je d n a k odm iennych okolicznościach w y k o n u jem y dzisiaj te funkcje. O kazały się chyba niezbędne, skoro p raw o do obrony poręcza K o n sty ­ tu c ja (art. 53).

T ak fin ezy jn e i p ełn e su b te ln y c h rozróżnień z a d a n ia m uszą być przecież p o p a rte w ielkim i zdobyw anym przez długie la ta bagażem w iedzy fachow ej, w ciąż u zu p e ł­ n ianej n a bieżąco. O prow adzać po w a rsz ta c ie tru d n e j p rac y codziennej ad w o k a ta m oże on sam , lecz o bjaśnić o jej w arto śc iac h i znaczeniu społecznym m usi ktoś, kto obdarzony je s t zdolnościam i p o p u la ry z ato rsk im i. J a k ju ż b y ła o ty m w yżej m ow a, nie p osiadam y ich w dostatecznym sto p n iu czy też w e w łaściw ej liczebnie grupie. D latego p o w inniśm y się zw rócić do ludzi słow a arty sty cz n ie ekspo n u jąceg o i ludzi pió ra tw orzącego p rz e jrz y sty obraz opisyw anej treści.

Z organizow ana nau k o w o i skutecznie p o p u la ry z a c ja p raw a, w ty m rów n ież i p ro ­ b le m aty k i adw okackiej, m a służyć ta k ie m u w łaśn ie zadaniu.

Do środow isk tw órczych i arty sty cz n y ch , do p ublicystów z ce n tró w i stacji śro d ­ ków m asow ego p rze k azu tra fić m ożem y przez ich zw iązki i stow arzyszenia. Im to w łaśn ie ła tw iej n am będzie przekazać dorobek i specyfikę naszej pracy. M am y p raw o, a być może i obow iązek iść ta m z żyw ą te m a ty k ą zaw odu adw okackiego, opracow aną w odczytach, b ro szu rach in fo rm acy jn y ch i zestaw ach z objaśnieniam i. J e s t ona dla pisa rz a, dziennikarza, reż y sera te a tra ln e g o czy film ow ego zaw sze c ie ­ kaw a, a n a w e t łakom a. M ożna b y też uruchom ić dla nich p u n k ty ko n su ltacy jn e. M ożna by podać i zaproponow ać w ażne, p o trze b n e społecznie tw o rzy w a dla p rzy sz­ łych utw o ró w zarów no od stro n y p ro b le m a ty k i ad w okackiej ja k i od stro n y zapo­ trze b o w an ia szeregow ego obyw atela.

Tych k ilk a uw ag n ak re śliłe m w prześw iadczeniu, że 1) w y konalibyśm y p ra w d z i­ w ie d obrą rob o tę i 2) chroniłoby to nas n a przyszłość od konieczności b ro n ien ia się lu b ubolew ania, gdy w in a za nieśw iadom ość leży także — i to w lw iej części — po naszej stronie. P isarz nieśw iadom y i przechodzień z w ypow iedziam i n acech o w an y ­

m i zw ulgaryzow aną ig n o ran c ją p rz e sta n ą p rzesłan iać p raw d ziw y o b raz o adw okacie i praw dzie.

D obrze się stało, że te n w ciąż a k tu a ln y te m a t poruszył w sw ym źródłow o o p r a ­ cow anym a rty k u le ad w o k a t i d oktor h ab ilito w a n y (notabene z dziedziny c y b e rn e ­ tyki) kolega A ndrzej Kiszą. R zuca to now e snopy św ia tła n a ro zw ażania n ad zaw o­ dow ym „m o rale” i krzyw dzącej o nim w e rsji oraz d aje asu m p t do sz u k an ia tra fn e j diagnozy i do p rze p isan ia om aw ian em u zjaw isk u skutecznej te ra p ii. Oby ta k ce n ­ nych głosów znalazło się w ięcej dla dobra nie ty lk o sam ej k u ltu ry p ra w n e j, ale i szeroko pojętego hum anizm u, ja k i pow inien się krzew ić w szeregach polskiego p raw n ictw a.

i i

A te ra z pozw olę sobie, k o rz y sta ją c rów nież z pow ołania przez kolegę K iszę mego felieto n u sprzed la t blisko dw udziestu, p rze d staw ić pokrótce dość in te re su ją c ą i au ten ty c z n ą za raze m h istorię, ja k a m i się w zw iązku z tą p u b lik a c ją w yd arzy ła.

(6)

58 K a z i m i e r z O g r o d z k l N r 11 (215)

N ależałem podów czas — w 1956 ro k u —. do zespołu o rganizacyjnego „ P a le stry ” , k tó re j k ilk a pierw szych n u m eró w u k a z a ło się pod naz w ą „B iuletyn N aczelnej R ady A d w o k a c k ie j”. Do jednego z n ic h m ieliśm y z adw . B. O łom uckim , d y sponującym zasobną b ib lio tek ą , n ap isać coś o k u ltu rz e m ów sądow ych — zgodnie ze w stę p n ą a p ro b a tą kolegium redakcyjnego. Mój w sp ó ła u to r ciężko zachorow ał, co spow odo­ w ało p o w sta n ie w dość późnym ju ż te rm in ie „białej p la m y ”, rozm iaró w około a rk u sz a w ydaw niczego. P ra g n ą c ją w ypełnić ja k n ajszybciej, n ap isałem w ciągu je d n ej nocy om aw iany dziś przez kol. A n d rz e ja K iszę felieto n pt. „A dw okat w lite ­ ra tu r z e p ię k n e j”.

K olegium re d a k c y jn e uzależniło — zgodnie z p rz y ję ty m zre sztą zw yczajem — z a ­ k w a lifik o w a n ie m a te ria łu do d ru k u od opinii dw óch recenzentów . O d rę k i niem al p rzy ję to m i m ój felieton w ów czesnym „ P raw ie i Ż yciu” p row adzonym pod r e d a k ­ cją sędziego S ąd u N ajw yższego A lek san d ra B achracha. W najbliższym też n u m e ­ rze z o stał on opublikow any.

J a k ie ż b y ło m oje zdziw ienie, gdy p o niedługim czasie otrzym ałem w iadom ość z R ed ak cji, że n ad eszła dla m n ie w sp raw ie tego fe lie to n u k o resp o n d e n cja z... H a m ­ b u rg a. Z achow ałem ją do dziś ja k o dow ód dość w y jątk o w e g o zbiegu okoliczności. O to n a b la n k iec ie U n iw e rsy te tu H am b u rsk ieg o jego p rac o w n ik n au k o w y a je d ­ nocześnie a d w o k a t d r G eilke pisze do R edakcji, że czytał m ój a rty k u ł i że u k az ał się on jed n o cześn ie z id en ty czn ą n ie m al p u b lik a c ją w o rganie Z w iązku A dw o k ató w N iem ieckich „ A n w a ltsb la tt”. J e s t to m ianow icie o d b itk a p o śm ie rtn a m onografii adw . d ra F rie d la n d e ra , byłego przew odniczącego B a w arsk ieg o Z w iązk u A dw okatów , pt. „A dw okaci i p ro b le m a ty k a ad w o k a ck a w lite ra tu rz e p ię k n e j”. A u to r lis tu za­ łączył dla m n ie n u m e r tego czasopism a oraz te k s t sw ojej w zm ian k i do niego o m oim felieto n ie. Z tre śc i od b itk i poprzedzonej w stę p em z dan y m i biograficznym i o F rie d - la n d e rz e w yn ik a, iż b y ł on znaw cą p ra w a ad w o k ack ieg o i jego k o m e n tato re m . Z m a rł w L ondynie, gdzie się osiedlił, uchodząc z N iem iec przed p rze ślad o w a n iam i h itlero w sk im i. P ra c a jego, nieco obszerniejsza, c y tu je 21 pozycji lite r a tu r y św ia to ­ w ej i p o d d aje te dzieła om ów ieniu. P on iew aż w e w łasn y m felietonie w y m ien iałem ta k ż e au to ró w polskich, d r G eilke p o d k reślił a k tu a ln o ś ć p ro b lem u ta k ż e n a p o l­ sk im te re n ie w re la c ji naszego pisa rstw a.

D zieła w sk az an e w odbitce pt. „A dw okaci i p ro b le m a ty k a ad w o k ack a w lite r a ­ tu rz e p ię k n e j” za w ierają c h a ra k te ry sty k i zaró w n o d o d atn ie ja k i ujem ne. Nie

żądam y zresztą, w szyscy zapew ne, m odelu „pozytyw nego b o h a te ra ” w adw o k ack iej todze. A rty sty cz n y w yraz każdego u tw o ru m u si nosić w sobie cechy subiek ty w izm u a u to ra — przecież to nie fotografia. Rzecz w tym , a b y p ra w d a o adw o k acie i jego p ra c y b y ła w olna od złych te n d e n c ji i bard ziej rzeczyw ista. A to ju ż pobliże p raw d y o b ie k ty w n ej.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Synteza statystyczna 45 doświadczeń łącznie wykazała istotny wzrost plo­ nów kukurydzy uprawianej na kiszonkę na skutek nawożenia cynkiem5. Zarówno plon kontrolny

konserw atorów indyw idualnych lub przez ze­ społy dyplom antów względnie studentów stu ­ diów konserw atorskich w zakresie p rak ty k w akacyjnych. Zarówno w

Warszawy i służ­ bom konserwacji zabytków, przyrody i leśnictwa, przewodniczącemu ZG SIMP, przewodniczącemu Miejskiej Rady N a­ rodowej w Milanówku, naczelnikowi

L'imagination formelle témoigne donc d'une admiration superficielle pour la beauté du monde extérieur et comme telle elle est opposée à l'assimilation intime de la matière mais

This expression shows how the recorded data G(x′, x, t), measured at the upper boundary of the medium, are transformed into G(r, x, t) and its time-reversal, being the response to

wkrótce traugutt, mianowany generałem, z rozkazu rządu narodowego udał się do Paryża, aby zabiegać o pomoc w tamtejszych kołach emigracyjnych i politycznych, ocze-

Ze zbiorów Bibljoteki m ożna korzystać bezpłatnie przez pracę w obrębie Bibljoteki, lub przez wypożyczanie objektów bibljotecznych poza jej obręb.. W ypożyczanie

Zarówno hinduistyczne, jak również buddyjskie systemy filozoficzne zawie- rają wiele pozytywnych wartości 63 , które mogą być z powodzeniem użyte w