Kazimierz Ogrodzki
Adwokat modelowany słowem i
piórem
Palestra 19/11(215), 54-58
KAZIMIERZ OGRODZKI
Adwokat modelowany słowem i piórem
i
„W edług m n ie (...) o ad w o k acie (poza w y jątk o w y m i w ypadkam i) p isa n o zaw sze w e d le je d n e g o w zo rca i źle” — ta k fo rm u łu je a u to r ciekaw ego a r t y k u ł u 1 w łasn y sąd o p is a rs tw ie n a te n te m at. W niosek swój m o ty w u je b ra k ie m w łaściw ego z ro zu m ie n ia ro li i p o sta w y pełnom ocnika procesow ego przez szeroki ogół, w k tó ry m znaleźli się ró w n ież pisarze. U w aża się, że a d w o k a t p rze g ry w ający sp ra w ę k ła m ał, gdy w alc zy ł przeciw p raw d zie, u jaw n io n ej w p rocesie i u stalo n ej p raw om ocnym w y ro k iem . B ył w ięc nieuczciw y.
J a k o je d en z w y m ienionych przez a u to ra p u b lic y s tó w 2 p ra g n ę zauw ażyć, że jego w y w o d y i ra c je sp ro w ad za ją się je d y n ie do w y c in k a znacznie szerszej p ro b le m a ty k i u k ła d ó w : p ra w o — m o raln o ść, p ra w d a o b ie k ty w n a — p ra w d a su b ie k ty w n a (w tym i ad w o k a ck a ) — p ra w d a procesow a; ad w o k a t — in n y w sp ó łu czestn ik p rocesu (sędzia, p ro k u ra to r, przeciw n ik ); w reszcie v o x p o p u li — ob raz lite ra c k i. Są to u k ła d y p r z e d m iotow e i podm iotow e.
W niosek A. K iszy o pow szechnym błędzie w m o raln y ch ocenach tzw . procesow ej m e to d y p o zn a w an ia p ra w d y przez sprzeczne w ypow iedzi stron, o niem ożliw ości u to ż sa m ia n ia te j m etody z nieuczciw ością jed n eg o z pełnom ocników , gdy p rz e g ry w a — je s t oczyw iście słuszny. A le też je s t n ie p o jęty d la n ie p ra w n ik ó w . T rz eb a im to w ytłu m aczy ć. I p isarzo m — rów nież. In n e m u szą być oba w y ja śn ie n ia , różne w k o n w en c jac h i arg u m e n tac h . Czy m y, p raw n ic y , a w szczególności adw okaci, uczy n iliśm y coś w ty m w zględzie? O to w ażn e i ch y b a isto tn e zagadnienie.
P rz y p a trz m y się p rze z chw ilę o b u ad re sato m , do k tó ry c h skierow ać b y n ależało odp o w ied n ią arg u m e n ta c ję .
W oczach publiczności sądow ej i czytelników recen zji z sali posiedzeń sąd u a d w o k a t b y n ajm n ie j nie podlega finezyjnym ocenom . P rz y jęło się, że ra z się go c h w a li za rzek o m e u m iejętn o ści „ra d zen ia sobie bez sk ru p u łó w ”, in n y m znów razem n ie p o zo staw ia się n a nim suchej n itk i, jako „że b ro n i szu b raw có w ”.
„ B o h a te r” to w onych łask aw y ch lub n ie łask aw y ch n a p rze m ian oczach szczegól n y i nietypow y. Z y sk u je to m iano, gdy „podchodzi” p rze ciw n ik a (zw łaszcza o fic ja l nego w p rocesie karn y m ), gdy w alczy „z tu p e tem , tj. z n ie p rz ec iętn ą o d w ag ą” albo też „u n ik ie m ”, b y n ie być trafio n y m , gdy m a tzw. „g a d an e” (żargon auten ty czn y ) i zdolny je s t w sw ych „zag ran iac h ” (au ten ty czn e) i w pod su m o w u jący m przem ó w ie n iu końcow ym posłużyć się każdą b ro n ią d z iała ją cą w in te re sie k lie n ta . Cóż w ty m asp ek cie znaczy ja k ieś ta m k ła m stw o czy kłam stew k o , jeśli d aje g w a ra n c ję za m a sk o w a n ia lu b w ręcz u k ry c ia p raw d y , groźnej dla osoby, k tó ra p o w ierzy ła m u p ro w a d ze n ie sw ej spraw y? L egalista, sk ru p u la n t, bez sp ry tu i sw oistej m ia ry „c w a n ia c tw a ” sa m się d y sk w alifik u je. T ak m ó w ią w idzow ie, słuchacze i zadow oleni z w y n ik u klienci. W ręcz odw ro tn ie zaś w y p o w iad a ją się przeciw nicy, k tó rz y s p r a w ę p rze g ra li, złorzecząc w potęp ien iu lu b obelżyw ym „u z n an iu ”.
Słyszałem k ie d y ś szczególnie ja d o w ity dow cip w rozum ieniu v o x populi, e p ite t pod a d re se m u m ia rk o w a n eg o p ełnom ocnika stro n y : „To nie a d w o k a t (...) — p r e le g e n t!”
1 A n d r z e j K i s z ą : A d w o k a t i p r a w d a w ś w ie tle f r a n c u s k ie j i a n g ie ls k ie j l i t e r a t u r y k la s y c z n e j, „ P a l e s t r a ” n r 2 z 1975 r .
N r 11 (215) A d w o ka t m o d e lo w a n y sło w em i p ió rem 55
A przecież z w łasn ej p ra k ty k i w iem y d o b rze (niestety, czasem p o cichu), że n a j sk uteczniejszą b y w a a k c ja procesow a n ajb liż sz a p raw d zie. A le r a z jeszcze za p y tu ję : k to i ja k m a to w y tłum aczyć „w rogom p rele g en tó w ”. N a ra z ie odpow iem k ró tk o : chyba nie m y i nie „ p re le k c ją ”.
P rzejd źm y te ra z do pisarzy. N a w e t ci sa m i au to rzy piszą ra z dobrze, ra z źle — i to p rzede w szystkim o adw o k atach . A przecież, id ąc p o lin ii ro zu m o w a n ia K iszy, ró w n ież p r o k u ra to r często „p rz eg ry w a”. A i sędziem u w ielo k ro tn ie się z d a rza u ch y
lenie lu b zm ian a jego w y ro k u przez w yższą in stan c ję. T u ta j rów n ież m ożna b y się było dopatrzyć b łę d u w ocenie sp rzecznych w ypow iedzi stro n lu b w p rze d w c ze s n e j ocenie, tzn. p rzed k o n tro lą re w iz y jn ą , ja k o n o rm aln y ch procesow ych m etod
p o zn a w an ia p raw d y . A przecież n ik t się o to nie pokusił...
C hyba ad w o k a t je s t łatw iejszym i m n ie j ryzykow nym celem a ta k u dla o b se r w ato ra , n aw e t ran g i pisarza, na ty m ślisk im te re n ie z pozycji ruch o w ej, k tó ra je s t z zasady zm ienna i zm ien iająca się sa m o rz u tn ie w zależności od w ielu czynników p rzy w y m ierzan iu spraw iedliw ości, ta k ic h np. ja k znajom ość p raw a, zaw iłości p r o ce d u raln e , p ra w n e k w alifikow anie czynów , opinie biegłych z różnych dziedzin w iedzy, w ielość k o m p eten cji organów śc ig an ia oraz w ład z i sądów.
Ileż to nauczyć się m usieli D ostojew ski, T ołstoj, Balzac czy D ickens i w ielu innych, gdy chcieli pisać o praw ie. W iadom o, że Ż erom ski w zam ysłach drugiego tom u „P rzed w io śn ia” i p rz e d sta w ie n ia w nim p rocesu C ezarego B ary k i jeszcze n a k ró tk o przed śm iercią k o n su lto w a ł się bodajże z a d w o k a tem P asc h alsk im . N a p alca ch m ożem y policzyć p isa rz y -p ra w n ik ó w . R zadkością je s t św iatow ej sław y fra n c u sk i sc e n a rz y sta i reży ser film ow y A n d ré C ayatte. P rz ed dw om a laty, k iedy ro zm aw iałem z ty m znanym kiedyś ad w o k a te m paryskifn, w y zn a ł m i, że w łaści w ie k o n ty n u u je sw ój zaw ód p raw n ic zy p rzy pom ocy k a m e r y 3.
G alsw o rth y w „L ojalności” w y sta w ił ad w o k a to w i św iadectw o z w ysoką oceną. W „S reb rn ej sz k a tu le ” nie m u sia ł czynić tego sam ego. M ógł się m ylić, je śli g e n e ra li zował.
S zaniaw ski z kolei, ta k su b te ln y p isa rz oraz w n ik liw y i odpow iedzialny w obec w idza przew odnik, w „D wóch te a tr a c h ” nie przechodzi do p o rzą d k u n ad p ro b le m a ty k ą sta n u w yższej konieczności. W d ru g iej części sztuki pogrąża się w zad u m ie nad bezkarnością czynu syna, k tó ry r a tu ją c sw ą liczną rodzinę w przeciążonej ju ż łodzi, pośw ięca ojca. Ż aden sąd — ja k tw ie rd z i — n ie skaże za to spraw cy. Ale uw aża ów sta n n o rm a ty w n y je d y n ie za p rz e sła n k ę p ra w n e j m otyw acji. O bciążona o n a je st m im o w szystko w ludzkim odczuciu ja k im ś n iedosytem m o raln y m i do k o ń ca — nie dopow iedzianą.
Z astanów m y się te ra z „z rę k ą na se rc u ”, czy p raw n ic y w ogóle, a adw okaci w szczególności uczynili coś, aby obcy n aszem u zaw odow i człow iek w ięcej o tym w arsztac ie p ra c y w ied ział i lepiej go rozum iał. P o p u lary za cji p ra w a i zagadnień p raw n y ch przyśw ieca przecież n ie ty lk o te n jed en a s p e k t od stro n y zaw odów praw niczych, ale jeszcze i d ru g i — od stro n y zainteresow anego obyw atela, k tó re m u n ie w olno w sty k u z p raw em za sła n iać się jego nieznajom ością.
O graniczam y się — rzecz p ro s ta — w ram a ch a rty k u łu do k w estii z a zn a jo m ie nia ogółu z zaw odem i p ra c ą ad w o k ata.
Być p o p u la ry z ato re m to znaczy m ieć zdolności i ta le n t p rze k azy w a n ia info rm acji, praw dziw ej i rz e teln e j, choć jednocześnie p rze k o n u jąc ej, a n a w e t sugestyw nej. Pow iedzm y to sobie szczerze, że w sw ym fo rm u ło w an y m logicznie i — ja k to się potocznie nazy w a — „su ch y m ” ję zy k u w zasadzie nie p o tra fim y tego dokonać.
3 K a z im ie rz O g r o d z k i : M oje s p o tk a n ia z A n d r é C a y a tt’e m , ,.P ra w o i Ż y c ie ” n r y 24, 25 i 26 z 1971 r.
56 K a z i m i e r z O g r o d z ici N r 11 (215)
W y ją tk i spośród nas m u siały b y być obdarzone darem obrazow ego oddziaływ ania n a słuchacza i w idza. N ajlepszy sty lista norm y p ra w n e j czy też p ism a procesowego, b a — n ajce ln ie j n a w e t a rg u m e n tu ją c y m ów ca sądow y, p rzew ażnie nie będzie um iał tw o rzy ć obrazu słow em i piórem . W ejdzie, ja k to się dotychczas dzieje, n a m ów nicę i zacznie czytać, tłum aczyć, kom entow ać. N ie tędy droga.
A u d y to riu m „szerokiego ogółu” nie p odda się racjom p o p u la ry z ac ji ta k ieg o typu. W spółczesny człow iek, zm ęczony całodzienną p rac ą, z tru d e m m obilizuje się po niej do u w agi czynnej. N aw et b ie rn a jego uw aga m usi być pobudzona przez słowo żyw e, ob raz zdobywczy, u tw ó r p oryw ający. O ne dopiero są w sta n ie ow ładnąć odbiorcą, a czasem n a w e t skłonić go do psychicznego zaangażow ania i m yślow ego w y siłk u . N ie um iem y te g o dokonać, a w k ażd y m raz ie nie m ożem y liczyć w po d ejm o w an ej akcji jed y n ie n a w łasn e siły.
A p rze cie ż w ciąż ta k czynim y. Czy, a b s tra h u ją c od częstych o pow iadań o sobie, sta ra liśm y się kiedy o p raw d ziw ie k o m u n ik a ty w n e dojście do owego „szerokiego ogółu”? Czy u zn a ją c za regułę, że nie um iem y n a niego oddziaływ ać, zw racaliśm y się do tw órcy, p isarza, p u b lic y sty o dopom ożenie nam , o w sp ó łp racę z nam i w tym w zględzie lu b o z a stą p ien ie nas?
W n au ce o organ izacji i zarząd z an iu (naukow ej organizacji) p o d sta w ą pow szech nie ju ż stosow anej tzw. „analizy w a rto śc i” je s t dzisiaj tw orzenie zespołów tw ó r czych, sk ła d ający c h się z różnych specjalistów dla rozw iązyw ania k o n k re tn y c h p ro blem ów 4. Ż adnego chyba doniosłego za d an ia w obecnym św iecie coraz węższych i p o g łę b iając y ch się specjalności nie d a się rozw iązać przez je d n ą z nich tylko. N a sk u te k jed noczenia się in te rd y scy p lin arn eg o lub m iędzyzaw odow ego m ożna do p ie ro p la n o w a ć w w ażniejszych za m ierzen iach ja k ieś efe k ty w n e działan ie i p ew n iejsze osiągnięcia.
W edług m ych spostrzeżeń jesteśm y jeszcze obcy tym m etodom osiągania. W p ra w dzie p o słu g u jem y się w sw ej p rac y biegłym i z licznych dziedzin n a u k i i p rak ty k i, ale są to tylk o pracow nicy „sztabow i”, tj. opiniujący, a nie „liniow i”, tzn. ró w n o u p ra w n ie n i w p o d ejm o w an iu decyzji.
Co o nas w iedzą setki tysięcy ludzi p rze w ijają cy c h się w sty k u z p raw em przez nasze w a rsz ta ty pracy? W iedzą niew iele, a w idzą, zw łaszcza w now ym p ro filu eko nom iczno-społecznym , spaczony i dość an achroniczny obraz. K o n te rfe k t ad w o k a ta w k rzyw ym zw ierciad le m ożna by ju ż śm iało zaliczyć do antyków . I choć było ta m n ie ra z w iele pokaźnej p o rcji ta le n tu k a ry k a tu ra ln e g o (np. w X IX w iek u sły n ne ry cin y i p łó tn a H onoré D au m iera z p aryskiego P a la is de Justice), nie znaczy to je d n a k , aby ów rodzaj był dzisiaj rep rez e n ta ty w n y dla p raw d y o adw okacie lub o „adw okacie i p ra w d z ie ”...
Nie p o w racajm y zatem n a sta ry i porośnięty ju ż tra w ą szlak k ry ty k i, p rz e d sta w ia ją c y n a s ja k o pom ocników bąd ź w spółspraw ców w czynach ludzi siedzących za n a m i na sali ro zp raw albo ja k o u służnych fak to ró w lich w iarzy czy też w yzy skiw aczy.
O czywiście, nie m am y obow iązku dopom agać oskarżeniu an i roszczeniom stro n y przeciw n ej, nie m am y n a w e t ku te m u p raw a, gdyż pow inniśm y działać je d y n ie n a korzyść k lie n ta . Jesteśm y w szakże pow ołani do n iesienia pom ocy człow iekow i zb łąk a n em u , często nieszczęśliw em u oraz do jego obrony, gdy poczuł się osam ot n io n y w obec b ezpodstaw nych zarzutów , do u sta w ien ia go i pocieszenia, jeśli z a rz u ty są słuszne i je śli m usi za nie odpokutow ać, do p o w iern ic tw a i p o d an ia m u rę k i w przeżyciach, w k tó ry ch zn alazł się n a kraw ędzi. Te tru d n e fu n k c je stanow ią
4 P io tr R a j c a : A n a liz a „ w a r to ś c i” , cz. I, „ I n fo r m a to r T o w a rz y stw a N a u k o w e j O rg a n i z a c ji i K ie r o w n ic tw a ” , G d a ń s k , z. 6—9 z 1974 r ., s tr. 15.
N r 11 (215) A d w o ka t m o d e lo w a n y sło w em l piórem 57
uzupełn ien ie uczestnictw a w n ależytym sto so w an iu p ra w a i w w y w aże n iu w szy st kich okoliczności dla w yciągnięcia z nich tra fn e j oceny i p rzy ję cia w łaściw y ch k o n sekw encji. Z m arły przed la ty zn ak o m ity obro ń ca w arsza w sk i a d w o k a t M. K a rn io l ta k w łaśn ie kiedyś ch a rak te ry z o w a ł naszą ro lę w obec n ap a stliw e j n ie ra z i nie p rzem yślanej do ko ń ca opinii z zew n ątrz.
Ow d aw n y procurator m ercen a riu s (p łatn y pełnom ocnik procesow y), od któ reg o m iana w yw odzi się ja k o b y nasz ty tu ł, nieco zaokrąglony w ła cin ie szlacheckiej, pełn i n a d a l te sam e o dpłatne, zaw odow e funkcje. J a k słusznie tw ie rd z i adw . K iszą, nie w olno ich utożsam iać z działan iem w łasn y m swa sponte, p o d ejm o w an y m z w ła snej inicjaty w y . W jakże je d n a k odm iennych okolicznościach w y k o n u jem y dzisiaj te funkcje. O kazały się chyba niezbędne, skoro p raw o do obrony poręcza K o n sty tu c ja (art. 53).
T ak fin ezy jn e i p ełn e su b te ln y c h rozróżnień z a d a n ia m uszą być przecież p o p a rte w ielkim i zdobyw anym przez długie la ta bagażem w iedzy fachow ej, w ciąż u zu p e ł n ianej n a bieżąco. O prow adzać po w a rsz ta c ie tru d n e j p rac y codziennej ad w o k a ta m oże on sam , lecz o bjaśnić o jej w arto śc iac h i znaczeniu społecznym m usi ktoś, kto obdarzony je s t zdolnościam i p o p u la ry z ato rsk im i. J a k ju ż b y ła o ty m w yżej m ow a, nie p osiadam y ich w dostatecznym sto p n iu czy też w e w łaściw ej liczebnie grupie. D latego p o w inniśm y się zw rócić do ludzi słow a arty sty cz n ie ekspo n u jąceg o i ludzi pió ra tw orzącego p rz e jrz y sty obraz opisyw anej treści.
Z organizow ana nau k o w o i skutecznie p o p u la ry z a c ja p raw a, w ty m rów n ież i p ro b le m aty k i adw okackiej, m a służyć ta k ie m u w łaśn ie zadaniu.
Do środow isk tw órczych i arty sty cz n y ch , do p ublicystów z ce n tró w i stacji śro d ków m asow ego p rze k azu tra fić m ożem y przez ich zw iązki i stow arzyszenia. Im to w łaśn ie ła tw iej n am będzie przekazać dorobek i specyfikę naszej pracy. M am y p raw o, a być może i obow iązek iść ta m z żyw ą te m a ty k ą zaw odu adw okackiego, opracow aną w odczytach, b ro szu rach in fo rm acy jn y ch i zestaw ach z objaśnieniam i. J e s t ona dla pisa rz a, dziennikarza, reż y sera te a tra ln e g o czy film ow ego zaw sze c ie kaw a, a n a w e t łakom a. M ożna b y też uruchom ić dla nich p u n k ty ko n su ltacy jn e. M ożna by podać i zaproponow ać w ażne, p o trze b n e społecznie tw o rzy w a dla p rzy sz łych utw o ró w zarów no od stro n y p ro b le m a ty k i ad w okackiej ja k i od stro n y zapo trze b o w an ia szeregow ego obyw atela.
Tych k ilk a uw ag n ak re śliłe m w prześw iadczeniu, że 1) w y konalibyśm y p ra w d z i w ie d obrą rob o tę i 2) chroniłoby to nas n a przyszłość od konieczności b ro n ien ia się lu b ubolew ania, gdy w in a za nieśw iadom ość leży także — i to w lw iej części — po naszej stronie. P isarz nieśw iadom y i przechodzień z w ypow iedziam i n acech o w an y
m i zw ulgaryzow aną ig n o ran c ją p rz e sta n ą p rzesłan iać p raw d ziw y o b raz o adw okacie i praw dzie.
D obrze się stało, że te n w ciąż a k tu a ln y te m a t poruszył w sw ym źródłow o o p r a cow anym a rty k u le ad w o k a t i d oktor h ab ilito w a n y (notabene z dziedziny c y b e rn e tyki) kolega A ndrzej Kiszą. R zuca to now e snopy św ia tła n a ro zw ażania n ad zaw o dow ym „m o rale” i krzyw dzącej o nim w e rsji oraz d aje asu m p t do sz u k an ia tra fn e j diagnozy i do p rze p isan ia om aw ian em u zjaw isk u skutecznej te ra p ii. Oby ta k ce n nych głosów znalazło się w ięcej dla dobra nie ty lk o sam ej k u ltu ry p ra w n e j, ale i szeroko pojętego hum anizm u, ja k i pow inien się krzew ić w szeregach polskiego p raw n ictw a.
i i
A te ra z pozw olę sobie, k o rz y sta ją c rów nież z pow ołania przez kolegę K iszę mego felieto n u sprzed la t blisko dw udziestu, p rze d staw ić pokrótce dość in te re su ją c ą i au ten ty c z n ą za raze m h istorię, ja k a m i się w zw iązku z tą p u b lik a c ją w yd arzy ła.
58 K a z i m i e r z O g r o d z k l N r 11 (215)
N ależałem podów czas — w 1956 ro k u —. do zespołu o rganizacyjnego „ P a le stry ” , k tó re j k ilk a pierw szych n u m eró w u k a z a ło się pod naz w ą „B iuletyn N aczelnej R ady A d w o k a c k ie j”. Do jednego z n ic h m ieliśm y z adw . B. O łom uckim , d y sponującym zasobną b ib lio tek ą , n ap isać coś o k u ltu rz e m ów sądow ych — zgodnie ze w stę p n ą a p ro b a tą kolegium redakcyjnego. Mój w sp ó ła u to r ciężko zachorow ał, co spow odo w ało p o w sta n ie w dość późnym ju ż te rm in ie „białej p la m y ”, rozm iaró w około a rk u sz a w ydaw niczego. P ra g n ą c ją w ypełnić ja k n ajszybciej, n ap isałem w ciągu je d n ej nocy om aw iany dziś przez kol. A n d rz e ja K iszę felieto n pt. „A dw okat w lite ra tu r z e p ię k n e j”.
K olegium re d a k c y jn e uzależniło — zgodnie z p rz y ję ty m zre sztą zw yczajem — z a k w a lifik o w a n ie m a te ria łu do d ru k u od opinii dw óch recenzentów . O d rę k i niem al p rzy ję to m i m ój felieton w ów czesnym „ P raw ie i Ż yciu” p row adzonym pod r e d a k cją sędziego S ąd u N ajw yższego A lek san d ra B achracha. W najbliższym też n u m e rze z o stał on opublikow any.
J a k ie ż b y ło m oje zdziw ienie, gdy p o niedługim czasie otrzym ałem w iadom ość z R ed ak cji, że n ad eszła dla m n ie w sp raw ie tego fe lie to n u k o resp o n d e n cja z... H a m b u rg a. Z achow ałem ją do dziś ja k o dow ód dość w y jątk o w e g o zbiegu okoliczności. O to n a b la n k iec ie U n iw e rsy te tu H am b u rsk ieg o jego p rac o w n ik n au k o w y a je d nocześnie a d w o k a t d r G eilke pisze do R edakcji, że czytał m ój a rty k u ł i że u k az ał się on jed n o cześn ie z id en ty czn ą n ie m al p u b lik a c ją w o rganie Z w iązku A dw o k ató w N iem ieckich „ A n w a ltsb la tt”. J e s t to m ianow icie o d b itk a p o śm ie rtn a m onografii adw . d ra F rie d la n d e ra , byłego przew odniczącego B a w arsk ieg o Z w iązk u A dw okatów , pt. „A dw okaci i p ro b le m a ty k a ad w o k a ck a w lite ra tu rz e p ię k n e j”. A u to r lis tu za łączył dla m n ie n u m e r tego czasopism a oraz te k s t sw ojej w zm ian k i do niego o m oim felieto n ie. Z tre śc i od b itk i poprzedzonej w stę p em z dan y m i biograficznym i o F rie d - la n d e rz e w yn ik a, iż b y ł on znaw cą p ra w a ad w o k ack ieg o i jego k o m e n tato re m . Z m a rł w L ondynie, gdzie się osiedlił, uchodząc z N iem iec przed p rze ślad o w a n iam i h itlero w sk im i. P ra c a jego, nieco obszerniejsza, c y tu je 21 pozycji lite r a tu r y św ia to w ej i p o d d aje te dzieła om ów ieniu. P on iew aż w e w łasn y m felietonie w y m ien iałem ta k ż e au to ró w polskich, d r G eilke p o d k reślił a k tu a ln o ś ć p ro b lem u ta k ż e n a p o l sk im te re n ie w re la c ji naszego pisa rstw a.
D zieła w sk az an e w odbitce pt. „A dw okaci i p ro b le m a ty k a ad w o k ack a w lite r a tu rz e p ię k n e j” za w ierają c h a ra k te ry sty k i zaró w n o d o d atn ie ja k i ujem ne. Nie
żądam y zresztą, w szyscy zapew ne, m odelu „pozytyw nego b o h a te ra ” w adw o k ack iej todze. A rty sty cz n y w yraz każdego u tw o ru m u si nosić w sobie cechy subiek ty w izm u a u to ra — przecież to nie fotografia. Rzecz w tym , a b y p ra w d a o adw o k acie i jego p ra c y b y ła w olna od złych te n d e n c ji i bard ziej rzeczyw ista. A to ju ż pobliże p raw d y o b ie k ty w n ej.