• Nie Znaleziono Wyników

Wpływy chrześcijańskie na pierwotne prawo polskie w sprawach małżeńskich

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wpływy chrześcijańskie na pierwotne prawo polskie w sprawach małżeńskich"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Marian Żurowski

Wpływy chrześcijańskie na

pierwotne prawo polskie w sprawach małżeńskich

Prawo Kanoniczne : kwartalnik prawno-historyczny 18/1-2, 73-87

1975

(2)

P r a w o K a n o n ic z n e 18 (1975) n r 1— 2

M A R IA N Ż U R O W S K I

W P Ł Y W Y C H R Z E Ś C IJ A Ń S K IE N A P IE R W O T N E P R A W O P O L S K IE W S P R A W A C H M A Ł Ż E Ń S K IC H

T r e ś ć : 1. U s tę p s tw a n a k o rz y ś ć p r a w a zw y czajo w eg o . 2. Z b ieżn o ść te n d e n c ji k a n o n ic z n y c h z ro z w o je m p r a w a lo k a ln e g o . 3. S k u te c z n e o d ­ d z ia ły w a n ie p r a w a k a n o n ic z n e g o n a p ra w o p o lsk ie . Z ak o ń czen ie.

W stę p

Podobnie jak u innych ludów słow iańskich tak i w Polsce w okresie przyjęcia chrześcijaństw a większość instytu cji praw nych nie w yodrębniała się w sposób w yrazisty od rzeczyw istych sto­

sunków społeczny ch!. Pierw sze wiadomości dotyczące instytucji m ałżeństw a u Słow ian południow ych znajdujem y w zapiskach greckich z VI w. Sw. Bonifacy zaś porusza tę kw estię odnośnie S łow ian zachodnich. Jego relacja pochodzi z połowy V III w. Po­

nadto, począwszy od w ieku IX przekazują nam wiadomości pisa­

rze arabscy 2.

Nasze w łasne źródła praw ne są bardzo szczupłe w tej m aterii.

Ponadto — na co już zw racał uw agę K utrzeba — re feru ją one już stan praw ny, k tó ry jest w ynikiem połączenia pierw iastków słowiańskich z zaczerpniętym i z zew nątrz. Ze względu n a b ra k źródeł uzupełniających luki należy postępować bardzo ostrożnie, bo współczesna nauk a nie zdołała jeszcze ściśle rozgraniczać wszy­

stkich pierw iastków typow o słow iańskich od tych, k tóre zostały przyjęte z z e w n ą trz 3. N iem niej jednak na podstaw ie dostępnych źródeł słowiańskich, a także innych, m ożna w yciągnąć pew ne wnioski. Pom agają w ty m wiadomości zaczerpnięte z sąsiednich krajó w słow iań sk ich 4 czy też tych, z którym i Polska u trzy m y ­ w ała żywsze kontakty.

1 W ł. S o b o c i ń s k i , P r a w o p r y w a tn e w : S ło w n i k S ta r o ż y tn o ś c i S ło - lo ia ń sk ic h (SSS) t. IV , s. 328.

2 W ł. A b r a h a m , Z a w a rc ie m a łż e ń s tw a w p ie r w o tn y m p r a w ie p o l­

s k im , L w ó w 1925, s. 8.

8 P o r. J . B a r d a c h , P o r. H isto ria p r a w s ło w ia ń s k ic h . P r z e d m io t i m e ­ to d y , K w a r ta ln ik H is to ry c z n y 70 (1963) n r 2, s. 274.

4 P o r. ta m ż e , s. 283: „ M e to d a p o ró w n a w c z a z h is to rii k a ż d e g o n a ­ r o d u p r a w s ło w ia ń s k ic h n ie od dziś s k u te c z n ie słu ż y b a d a n iu z ja w is k n ie ja s n y c h , lu b z n a n y c h ty lk o f r a g m e n ta ry c z n ie . T u w y z y s k u je się

(3)

W okresie przyjęcia chrześcijaństw a zarówno w Polsce jak i w innych k rajach słow iańskich m am y do czynienia, gdy chodzi o p ra ­ wo małżeńskie, przew ażnie z praw odaw stw em zwyczajowym i b a r­

dzo silnie zakorzenionym i obyczajam i 5.

M ałżeństwo zaw ierano wówczas drogą kupna, „zmówiny” —

„zdaw iny”, trw ałego współżycia i rzadszego ale występującego rów nież n a terenie Polski poryw ania 6.

Zasadniczo na Słowiańszczyźnie panow ał ustrój rodziny parzy­

stej. Spotykam y rów nież tu i tam wielożeństwo będące następ­

stw em zróżnicowania ekonomicznego społeczeństwa. Stanowiło ono przyw ilej bogatych i możnych, którzy mogli sobie pozwolić na w iększą ilość żon czy nałożnic kupow anych, czy zdobywanych 7.

1. U s tę p s tw a n a k o rz y ś ć p r a w a zw y czajo w eg o

Przyjęcie chrześcijaństw a przez ludy pogańskie niew ątpliw ie w yw arło w pływ na pew ną m odyfikację ich zwyczajów i obycza­

jów. Biorąc jedn ak pod uw agę w arun ki ówczesne nie można się dziwić, że przem iany następow ały w sposób bardzo powolny i stop­

niowy. Analogiczny proces, ale trw a ją cy znacznie dłużej — przy­

najm niej, jeśli chodzi o niektóre aspekty — dokonywał się na Rusi, która przyjęła chrześcijaństw o z B izan cju m 8. Oprócz stop­

niow ej ew angelizacji napotykającej w ówczesnym młodym jesz­

cze państw ie polskim na niejeden opór, o czym świadczą powszech­

nie znane dokum enty historyczne, trzeba wziąć pod uw agę i te trudności, z jakim i spotykali się pierw si biskupi, a mianowicie:

rozległe obszary, a także bardzo rzadką sieć p a ra fia ln ą 9. Nie sprzyjało rów nież w prow adzaniu zm ian niskie wykształcenie kle­

r u parafialnego i silne przyzw yczajenie ludu do starych zwycza­

jó w 10. Okoliczności te sprzyjały więc raczej zachow aniu dotych­

czasowych zwyczajów niż ich modyfikacji.

z w ła sz c z a d a n e k r a j ó w n a jb liż s z y c h , z k tó r y m i d a n y k r a j łą c z ą szcze­

g ó ln ie s iln e w ię z y e k o n o m iczn e, p o lity c z n e i k u ltu ra ln o -ję z y k o w e . S tą d d la p r a w a p o ls k ie g o w czesn eg o ś re d n io w ie c z a a n a lo g ie czesk ie i r u s k ie s ą b a rd z o p r z y d a tn e i w y z y s k a n ie ic h je s t is to tn ą p o m o cą o jc z y s te j h i­

s to r ii p a ń s tw a i p r a w a ”.

5 P o r. ta m ż e , s. 256 nn., P o r. A. V e t u l a n i , N o w e źró d ło do h i­

sto r ii sta ro p o ls k ie g o p r a w a m a łż e ń s k ie g o , C zaso p ism o P r a w n o - H is to - ry c z n e , 4(1952) s. 153.

• A . V e t u l a n i , N o w e źródło... dz. c., s. 156. P o r. B. L e s i ń s k i , h a s ło : K o b ie ta w : S S S . t. II , s. 433; P o r. W ł. A b r a h a m , dz. c., s. 70.

7 W ł. A b r a h a m , dz. c., s. 13; B. L e s i ń s k i , dz. c., s. 432.

8 S t. R u s s o c k i , h a sło : M a łż e ń s tw o w : SSS. t. II I, s. 160.

9 A. V e t u l a n i , L a p é n é tr a tio n d u d r o it d e s D è c re ta le s d a n s l ’E g li­

se p o lo n a ise a u X I I I siècle, w : A c ta C o n g re ssu s iu n d ic i in te r n a tio n a lis , R o m a e , t. 3, 1936, s. 392.

10 T am że, s. 394.

(4)

13] Wpływy chrześcijańskie na polskie prawo małż. 75

Nic też dziwnego, że biskupi owego czasu ograniczali się do w prow adzania n ajbard ziej istotnych dla d o ktryny chrześcijańskiej przepisów p raw a kanonicznego. W dalszym ciągu zaś zezwalali n a p ra k ty k ę zwyczajową w m niej istotnych spraw ach. W związku z tym biskupi woleli niejednokrotnie uzyskać przyw ileje czy ko­

rzystając z obecności pełnom ocników papieskich na terenie Pol­

ski, którzy mogli na m iejscu ocenić i uw zględnić w aru n k i lokal­

ne, regulow ać najpilniejsze spraw y statu tam i synodów legac- kich n .

Wiadomą jest rzeczą z historii powszechnego p raw a kanonicz­

nego, że wym óg kościelnej form y kanonicznej był wprow adzo­

ny dopiero przez Sobór Trydencki, dlatego też w szelkie m ałżeń­

stw a zaw ierane przed ty m soborem w edług zwyczajów danej zie­

mi by ły przez Kościół uw ażane za ważne. Stopniowo jednak, w m iarę w zrastania swoich sił, Kościół stara ł się, ażeby były one zaw ierane in facie Ecclesiae wobec kapłana. Z tego też powodu, gdy podczas synodów zw yczajnych czy legackich dom agano się za­

w ierania m ałżeństw wobec Kościoła, nie chodziło o w prow adze­

nie tego sposobu jako „wymogu do ważności”, ale o uzyskanie spo­

łecznej kontroli nad zaw ieranym i m ałżeństw am i. Taki też sens m ają nakazy legata P io tra z K apui z roku 1197 12.

Liczne tego rodzaju przepisy i nakazy dowodzą, że Kościołowi zależało na w pojeniu w um ysły w iernych, że zaw arcie m ałżeń­

stw a jest rzeczą świętą, religijną, co bynajm niej nie kw estiono­

w ało w ielu zwyczajów ludowych, które dały się pogodzić z za- zadniczym i w ym ogam i Kościoła. Pomim o tych nakazów — jak w iem y z tekstów źródłow ych — obok kościelnej form y zaw iera­

nia m ałżeństw , utrzym yw ało się zaw ieranie m ałżeństw jedynie w edług zw yczaju miejscowego. Nie można ich jedn ak mieszać z pojęciem „m ałżeństw tajem nych ” 13, które Kościół zdecydowanie zwalczał. M ałżeństw a bowiem tajn e — m atrim onia clandestina — n ie były zaw ierane publicznie, ale tajem nie bez świadków. Choć nie kw estionow ano ich ważności, to jednak daw ały one okazję do nadużyć, p raktycznie do rozwodu i następnie do publicznego za­

w arcia innego m ałżeństw a, co oczywiście nie było do pogodzenia z doktryną Kościoła. A zatem błędnym byłoby postaw ienie znaku równości między „m ałżeństw am i tajn y m i” a zaw ieranym i publicz­

nie w edług zwyczajów m iejscowych, choć bez udziału kapłana.

Nie można więc nazw ać „m ałżeństw em ta jn y m ” zw iązku za­

11 T am że, s. 396 n n .

18 W ł. A b r a h a m , dz. c., s. 349; J . B a r d a c h , H isto ria P a ń s tw a i P ra w a P o ls k i do p oi. X V w ., W a rs z a w a , 1964, s. 284; S. B i s k u p ­ s k i — M. Ż u r o w s k i , P ra w o m a łż e ń s k ie K o ścio ła R z y m s k o - K a to l ic ­ k ie g o , cz. II, W a rs z a w a 1971, s. 84.

13 J . B a r d a c h , H isto ria P a ń stw a ..., dz. c., s. 284. P o r. F r. W e r n z, I u s D e c re ta liu m , t. IV , P r a t i, 1911, s. 102, n r 307.

(5)

w artego na podstaw ie um ow y form alnej w edług zwyczaju sło­

wiańskiego, na k tó ry składały się w pierw „zmówiny”, czyli um o­

w a form alna m iędzy jedną rodziną a drugą, względnie między n arze­

czonym a ojcem lub opiekunem panny młodej, a następnie „zdaw i- n y ” będące w ykonaniem um ow y ślubnej. S kładały się na nie z ko­

lei trzy akty: 1° głów ny a k t odania panny m łodej wśród uroczy­

stości weselnej, 2° przenosiny jej do domu męża i 3° pokładzi- n y 14. Dowodem na to, że Kościół nie zwalczał tego rodzaju zw y­

czajów, są m iędzy innym i przew idziane w ry tu ałach polskich for­

m uły błogosławienia naw et łoża małżeńskiego. To miało m iejsce przy ostatnim akcie cerem onii ś lu b n e j1S. Ten zwyczaj zanika do­

piero w późniejszym okresie.

W ty m kontekście zrozum iały jest dokum ent om aw iany przez prof. V etulaniego, a pochodzący z la t 1190-tych 16, w których dia­

kon W it broni się przeciw ko zarzutow i popełnienia bigam ii. Udo­

w adnia on, że pierw szy jego związek z niew iastą, z którą wspól­

nie mieszkał, nie był — zgodnie ze zwyczajam i m iejscowym i — uw ażany za związek małżeński. Nie by ła m u ona bowiem prze­

kazana przez jej rodzinę. Ponadto, by się uchronić przed ew en­

tu aln y m zarzutem zaw arcia zw iązku określanego w ówczesnym praw ie kanonicznym jako m atrim on ium clandestinum dodaje fakt, że zgodził się na to m ałżeństw o pod presją jej rodziny w obawie przed przy krym i konsekw encjam i. Znając ówczesne praw o kano­

niczne wiedział, że m ałżeństw o zaw arte w edług zw yczaju m iej­

scowego byłoby ważne, a naw et m ogłoby zaistnieć podejrzenie, że stosunek m iędzy nim i — czego zwyczaje m iejscowe nie w yklu­

czały, zdaniem V etulaniego — mógł być praw dziw ym m ałżeń­

stw em , gdyby nie zachodził elem ent przym usu 17.

Pod w pływ em praw a kanonicznego pierw sza część ak tu for­

m alnego przy zaw ieraniu m ałżeństw a została rów nież przem ie­

niona na a k t zaręczyn, o czym jeszcze będzie mowa n iż e j18. W ten ­ dencji kościelnej rów nież m iały one odgryw ać rolę pewnego gw a- ra n tu publicznego zaw ierania m ałżeństw a. Poniew aż proces w y­

żej w spom nianej przem iany nie m ógł się ani szybko ani łatw o do­

konać, przez długie w ieki w ładze kościelne i sądy kościelne to­

lerow ały dołączanie do um ow y zaręczynowej vadium tj. kary um ow nej o określonej wysokości, gw arantującej dotrzym anie zło­

żonych obietnic odnośnie zaw arcia m ałżeństw a 19. Jakkolw iek te ­ go rodzaju k ara była sprzeczna z powszechnym praw em kościel­

14 T a m ż e , s. 283; A. V e t u i a n i , N o w e źródło... dz. c., s. 141.

15 W ł. A r a h a m , dz. c., s. 374, 380.

16 A. V e t u 1 a n i, N o w e źródło..., dz. c., s. 129 nn.

17 T a m ż e , s. 140, 146, 148.

18 P o r. J . B a r d a c h , H isto ria P a ń stw a ..., dz. c., s. 492; S t. R u s - s o c k i , M a łż e ń s tw o , dz. c., s. 160.

19 W ł. A b r a h a m , dz. c. s. 135.

(6)

[5] Wpływy chrześcijańskie na polskie prawo małż. 77

nym , to jed nak sądy kościelne naw et po uzyskaniu pełnej kom pe­

tencji w spraw ach m ałżeńskich tolerow ały ją. N igdy jedn ak nie zmuszano zryw ającej strony do zaw arcia m ałżeństw a, tylko do zapłacenia odszkodowania. Umowa bow iem zaręczynow a zaw iera­

n a była m iędzy rodzinam i, a nie m iędzy zainteresow anym i i stąd w ścisłym tego słowa znaczeniu nie podpadała pod pojęcie zarę­

czyn w znaczeniu praw no-kościelnym 20.

O ile w spraw ie zaw ierania m ałżeństw w obliczu Kościoła nie było większych trudności w stosunku do możnych, o tyle stano­

w iło to problem dla ludzi prostych. W śród nich w prow adzenie stałej p ra k ty k i trw ało znacznie dłużej. O dw rotna natom iast tru d ­ ność pow stała z chw ilą w prow adzenia zapowiedzi. Możni bowiem nie życzyli sobie, ażeby ich m ałżeństw a, podobnie jak i m ałżeń­

stw a ich podw ładnych, były ogłaszane uprzednio w kościołach 21.

T u taj spotykam y się z kolejnym ustępstw em ze strony kościelnej, k tóra rezygnuje z pew nych przepisów kanonicznych tym łatw iej, że m ałżeństw a zaw ierane w tak ich rodzinach były najczęściej pu­

blicznie znane i dlatego cel zapowiedzi został osiągnięty.

W arto tu podkreślić fakt, chociaż m niejszej wagi, ale znam ienny i świadczący, że przez Kościół nie były zw alczane zwyczaje, które daw ały się pogodzić z zasadniczym i założeniam i d ok trynalnym i Kościoła i dlatego w iele z nich Kościół przyjm ow ał i uw ażał rów ­ nież za swoje, np. obok błogosław ienia symbolicznego pierścionka p rzy zaw ieraniu m ałżeństw a, błogosławiono rów nież w ianek, co było przejęte z trad y c ji typow o słow iańskiej 22.

2. Z b ie ż n o ść te n d e n c ji k a n o n ic z n y c h z ro z w o je m p r a w a lo k a ln e g o W kontekście w ydarzeń historycznych zrozum iałą jest rzeczą, że Kościół w pierw szym okresie swego istnienia w Polsce potrzebo­

w ał opieki państw a, aby ostać się w społeczeństwie w dużym jeszcze procencie pogańskim. Z drugiej strony, gdy osiągnął pew ­ ną stabilizację, w spierał w ładzę państw ow ą, w zm acniając jej po­

zycję 23. O ile w pierw szym okresie zdecydowanie przew ażała siła praw a zwyczajowego, o tyle w drugiej połowie X III w ieku po­

w stały w Polsce w aru n k i sprzyjające do penetracji powszechnego praw a kościelnego. Było to zw iązane ze zw iększeniem się n apły­

w u ludności szczególnie z Zachodu, pow staw aniem w iększych zbio­

row isk ludzkich i tym sam ym zm ianą system u ekonom icznego24.

20 T a m ż e , s. 135, 137.

21 T am że, s. 374 n.

22 T am że, s. 377; p o r., s. 179 n.

28 W. M a i s e 1, h a sło : P r a w o K a r n e w : S S S t. IV , s. 322.

24 A. V e t u l a n i , L a p é n é tr a tio n ..., dz. c., s. 401.

(7)

Uwagi godną jest rzeczą, że n a terenie Polski sty k ają się i za­

zębiają w pływ y chrześcijańskie zachodnie z w pływ am i Bizancjum . Stosunkowo łatw o uchw ytne są te, które zachow ują zasadniczą identyczność o czym będzie jeszcze m owa poniżej, choć w pływ y te nie oddziaływ ują rów nom iernie szybko.

B adanie rozw oju małżeńskiego praw a polskiego i wpływ ów koś­

cielnych na nie jest o tyle utrudnione, że praw odaw stw o państw o­

we w pierw szym okresie w niew ielkiej m ierze zajmowało się re ­ gulow aniem spraw małżeńskich. Dlatego też trzeba ustalać wza­

jem ny stosunek p raw a zwyczajowego i kościelnego z uw zględnie­

niem ew entualnych postanow ień państw ow ych dotyczących po­

szczególnych w ykroczeń względnie spraw m ajątk o w y c h 25.

Biorąc to pod uw agę można ostrożnie sform ułować hipotezę, że istniało w pew nych dziedzinach w spółdziałanie jednego i drugie­

go praw a. Dotyczy to np. w yelim inow ania poryw ania kobiety, ja ­ ko form y zaw ierania m ałżeństw a. W te j m aterii rozbieżne są zda­

nia historyków praw a np. A braham sądzi, że uchylenie poryw a­

nia jako sposobu zaw arcia m ałżeństw a m usiało nastąpić jeszcze przed przyjęciem chrześcijaństw a 28. Przeciw staw ia się tem u A da­

mus i za nim A. V e tu la n i27. W edług nich ten sposób zaw ierania m ałżeństw a faktycznie m iał m iejsce w pierw szym okresie istnie­

nia P aństw a Polskiego i tak ie m ałżeństw a uznaw ano za ważne.

Sam fakt jednak zaw ierania czy uznaw ania tak ich m ałżeństw za ważne nie przekreśla tendencji w ładzy państw ow ej do w yelim ino­

w ania tego sposobu, co przyjm uje naw et Adamus. Potw ierdza się to w późniejszym praw odaw stw ie państw ow ym np. praw o k arn e w sta tu ta c h K azim ierza W ielkiego 28.

Ponadto w ypada tu ta j zauważyć, że w śród historyków p raw a nie ma jednolitego zdania, czy w tym w ypadku chodziło o zaw arcie m ałżeństw a w brew woli rodziców i opiekunów, czy rów nież i w brew woli sam ej zainteresow anej. P raw o kanoniczne zdecydo­

w anie potępiało poryw anie jako pogwałcenie woli porw anej ko­

biety. Potw ierdzeniem tego jest zapytanie z końca roku 1199 lub początku 1200 skierow ane do papieża Innocentego II w łaśnie z te­

re n u polskiego, czy m ałżeństw o jest ważne, jeżeli porw ana i prze­

niesiona na tere n inn ej diecezji kobieta zgodziła się zawrzeć m ał­

żeństwo w obliczu Kościoła. To pytanie przyczyniło się do sfor­

m ułow ania ogólnej zasady praw a kanonicznego odnośnie przeszko­

25 B. L e s i ń s k i , K o b ie ta , dz. c., s. 432.

26 W ł. A b r a h a m , dz. c., s. 77.

27 A. V e t u 1 a n i, N o w e źródło..., dz. c., s. 147; p o r. B. L e s i ń s k i , S ta n o w is k o k o b ie ty w p o ls k im p r a w ie z ie m s k im , W ro c ła w 1956, s. 83.

28 W ł. A b r a h a m , dz. c., s. 72; B. L e s i ń s k i , S ta n o w is k o k o b ie ­ ty..., dz. c., s. 83.

(8)

m . Wpływy chrześcijańskie na polskie prawo małż. 79

dy m ałżeńskiej w ynikającej z porw ania, że o ważności m ałżeństw a rozstrzyga swobodna wola k o b ie ty 29 (c. 7. X. 5. 17).

Szczupłość zatem źródeł nie pozw ala na sform ułow anie tezy zupełnie pew nej. O ile jedna i druga w ładza w ystępow ały prze­

ciwko poryw aniu w brew woli opiekunów i zainteresow anej ko­

biety, o tyle inny był stosunek do m ałżeństw zaw ieranych jedy­

nie w brew woli rodziców, jednak za zgodą zainteresow anej, je­

śli rodzice nie godzili się na m ałżeństw o np. z racji m ajątkow ych.

P otw ierdzają tu uboczne w yw ody A. Vetulaniego, k tó ry udo­

w adnia możliwość zaw arcia m ałżeństw a m iędzy stronam i rów nież bez zgody ro d zicó w 30, choć mogło to być niejednokrotnie kw e­

stionowane. Diakon Wit, znając przepisy kanoniczne owego cza­

su 31, podaje dodatkowo — jak to już było w spom niane — arg u­

m enty m oralnego przym usu, przem aw iające za nieważnością pier­

wszego zw iązku z p u n k tu w idzenia praw a kościelnego.

N astępnym zagadnieniem , jakie można tu ta j przytoczyć, jest uza­

sadniona możliwość w spółdziałania jednego i drugiego p raw a w kieru n k u ochrony upraw nień kobiety — poza w ypadkiem w y­

żej om ówionym — szczególnie, gdy chodzi o stan p ra w n y wdo­

wy, a także m ężatki. W prawdzie, zdaniem niektórych autorów , stanow isko kobiety przed przyjęciem chrześcijaństw a było b a r­

dzo uzależnione od męża. O pierają oni swój pogląd na relacji T ietm ara dotyczącej śm ierci żony na stosie razem ze zm arłym mężem. Jednakże w ielu historyków p raw a do tego przekazu od­

nosi się krytycznie 32.

N ajstarsze rów nież przekazy — jak podaje to B. Lesiński 33 — dostarczają nam przykładów nie tylko znacznych upraw n ień m a­

jątkow ych m ężatki, a później wdowy, ale rów nież i znaczącej pozycji w ówczesnym społeczeństwie, przynajm niej w rodzinach możnych. K ronika np. Anonim a G ala opowiada, że w czasach B olesława C hrobrego m ężatki pospołu z m ężam i b ra ły udział w ucztach monarszych. Stosunkowo korzystna jej sytuacja zw ięk­

szała się jeszcze po śm ierci męża, kiedy zyskiw ała p raw ną opiekę nad swoimi d ziećm i34. Ponadto polskie praw o k arn e przew idy­

w ało stosunkowo wysokie k a ry w razie zabójstw a kobiety tzw.

„Ruszyca” 3S. Zarówno z powszechnego p raw a kanonicznego jak i ze źródeł lokalnych Słowiańszczyzny wschodniej i zachodniej

M W l. A b r a h a m , dz. c., s. 73; B. L e s i ń s k i , S t a n o w s k o k o b ie ­ ty..., dz. c., s. 84.

so A. V e t u 1 a n i, N o w e źró dło..., dz. c., s. 148.

81 T am że.

82 P o r., B. L e s i ń s k i , S ta n o w is k o k o b ie ty ..., dz. c., s. 24.

88 T a m ż e , s. 23, 196.

84 T. K o r a n y i, P o w s z e c h n a h is to ria p a ń s tw a i p r a w a t. II , Ś r e d ­ n io w ie c ze , cz. I, W a rs z a w a , 1963, s. 310.

85 W ł . A b r a h a m , dz. c., s. 25; B. L e s i ń s k i , K o b ie ta , dz. c., s. 433.

(9)

w ynika korzystne stanow isko praw ne wdów, k tó re były pod szcze­

gólną opieką w ładzy kościelnej. N a Wschodzie określano je jako należące do tzw. „ludzi cerkiew nych”.

O ile zaś chodzi o stanow isko m ężatek i wdów w okresie po przyjęciu chrześcijaństw a, to nie można go z całą pewnością sp re ­ cyzować, ani stwierdzić, o ile uległo zmianie. Ze źródeł zdaje się wynikać, że rów nolegle w ystępują te sam e tendencje zarówno ze strony Kościoła jak i państw a. I chociaż stanow isko kobiety nie dorów nuje stanow isku praw nem u mężczyzny, jednakże z biegiem czasu ulega polepszeniu.

Inne aspekty tego zagadnienia, tzn. ochrony p raw nej kobiety, będą jeszcze poruszone w następnym rozdziale.

Jeśli chodzi o stosunkowo zgodne oddziaływ anie dwóch praw o- daw stw , to zwrócić w arto jeszcze uw agę na sądownictw o w sp ra­

wach m ałżeńskich, zarówno w strefie w pływ ów bizantyńskich jak i na terenie w pływ ów łacińskich. W obu w ypadkach należało do sądów duchownych. W ładza państw ow a natom iast, podtrzym ując często stare zwyczaje uzupełniała przepisy w dziedzinie m ajątko­

wej względnie k arn ej tam , gdzie k ary kościelne nie w ystarczały.

S ytuacja ta sprzyjała więc przyjm ow aniu, szczególnie w okresie późniejszym — o czym już była mowa wyżej — gotowych wzo­

rów kanoniczno-praw nych do p ra k ty k i sądow nictw a polskiego36.

Tłum aczy się to rów nież — powszechnie przyjętą w nauce pol­

skiej niechęcią do p raw a rzym skiego ze względu na to, że u w a­

żano je za praw o cesarskie. P raw o kanoniczne nie pociągało za sobą tej zależności, jakiej obaw iano się w pierw szym w ypadku.

3. Skuteczne oddziaływanie prawa kanonicznego na prawo polskie

Biorąc pod uw agę pierw otne tru d n e w arunki, w jakich zna­

lazło się chrześcijaństw o w młodym P aństw ie Polskim, biskupi naw et przez długi czas tolerow ali zwyczaje, które nie kolidowa­

ły zasadniczo z doktryną Kościoła, a dotyczyły rzeczy drugorzęd­

nych. Zdecydowanie natom iast w ypow iadali w alkę praktykom sprzeciw iającym się w sposób zasadniczy podstawowej nauce Koś­

cioła w spraw ach m ałżeńskich.

Nic też dziwnego, że od pierw szej chw ili istnienia chrześcijań­

stw a w Polsce zwalczano poligam ię prakty ko w an ą niejed no krot­

nie przez możnych, którzy m ieli środki na kupno lub zdobycie żon. P ra k ty k a tak a istniała na terenach polskich zarówno wschod­

nich jak i zachodnich, co nie ulega wątpliwości, gdyż na potw ier­

dzenie jej posiadam y sporo źródeł. C ytują je liczni historycy p ra ­ M P o r. A. V e t u l a n i , D e k r e ty p a p ie s k ie ja k o źró d ło p o zn a n ia d z ie ­ jó w d a w n e g o p r a w a p o lsk ie g o , C zaso p ism o P ra w n o -H is to ry c z n e , 8 (1956) 276 n n .; B. L e s i ń s k i , K o b ie ta , dz. c., s. 433.

(10)

[91 Wpływy chrześcijańskie na polskie prawo małż. 81

w a 37. Z nam iennym jest faktem , że w pływ y p raw a kościelnego w tej dziedzinie zarówno pochodzące z B izancjum jak i łacińskie były identyczne. Z problem em ty m m usieli się borykać nie tylko biskupi na teren ie Polski, lecz rów nież i w k rajach sąsiednich.

M am y np. dowody na to, że analogiczne problem y istn iały w Cze­

chach (św. Wojciech) i n a R u s i38. Że w pływ y p raw a kanoniczne­

go były skuteczne, świadczą późniejsze źródła, k tóre nie wspo­

m inają już o w ypadkach poligam ii, lub świadczą o zdecydowa­

nym zm niejszaniu się ich ilości.

N astępnym zagadnieniem , którym zajęła się władza kościelna w sposób zdecydow any od pierw szych chw il swego istnienia na teren ach polskich, było przeciw staw ienie się rozw od om 39. T ru d ­ ności w tej dziedzinie w ypływ ały nie tylko z tra d y c ji słow iań­

skich stosunkowo łatw o dopuszczających rozwód, ale też z koś­

cielnego p raw a bizantyńskiego, które w pew nych okolicznościach n a to zezwalało. Pomim o tego zarówno w Czechach ja k i w Pol­

sce biskupi w tej m aterii przy jm u ją postaw ę coraz bardziej zde­

cydow aną, a w w ypadkach zaniedbań m am y dowody ingerencji i upom nień ze stro n y p a p ie ż y 40. Poniew aż zwyczaj te n był bardzo zakorzeniony na teren ach polskich, biskupi i z ich upow ażnienia archidiakoni m usieli przez długi czas zwracać przy w izytacji bacz­

n ą uwagę, czy mężowie nie porzucają swoich ż o n 41. Cel ten, cho­

ciaż powoli i stopniowo, został jednak w zasadzie — nie licząc nadużyć i w yjątków osiągnięty na korzyść zasad praw a kano­

nicznego łacińskiego, zgodnie z d ok tryn ą Kościoła.

K olejną kw estią, jaka stanęła przed w ładzą kościelną, było w pro­

w adzenie w życie najw ażniejszych przeszkód m ałżeńskich, szcze­

gólnie w ynikających z bliskiego pokrew ieństw a. Z problem em tym bory k ają się biskupi w Polsce jeszcze w X II i X III wieku.

Mówią o tym zarów no lokalne sta tu ty synodalne, jak i prośby o dyspensę skierow ane do p a p ie ż a 42. Identyczna jest tu tendencja na teren ie w pływ ów praw a kościelnego łacińskiego jak i wschod­

niego.

W m iarę w zrostu sił Kościół w prow adzał rów nież przeszkody w ypływ ające z pow inow actw a .Dowodzi tego odniesienie się arcy­

37 W ł. A b r a h a m , dz. c., s. 13, 16; S t . R u s s o c k i , dz. c., s. 160;

J . B a r d a c h , H isto ria p a ń s tw a i p ra w a , dz. c., s. 77.

38 W ł. A b r a h a m , dz. c., s. 13, 16; S t. R u s s o c k i , dz. c., s. 160

39 W ł. A b r a h a m , dz. c., s. 12; S t. R u s s o c k i , dz. c., s. 160;

J. B a r d a c h , H isto ria p a ń s tw a i p r a w a , dz. c., s. 285.

40 W ł . A b r a h a m , dz. c., s. 12: „...p ap ie ż H o n o riu s z I I I w r o k u 1218 k a r c i su ro w o b is k u p a p ło ck ieg o , że z e z w a la n a ro z w o d y p r a w n ie z a w a rty c h m a łż e ń s tw (K od. D y p l. W ie lk o p o ls k i I n r 102).”

41 W ł. A b r a h a m , dz. c., s. 12.

42 W ł. A b r a h a m , dz. c., s. 39; ta m ż e s. 348; T. K o r a n y i, P o ­ w s z e c h n a historia..., dz. c., s. 298; J . B a r d a c h , H isto ria p a ń s tw a i p r a ­ w a..., dz. c., s. 285.

6 — P r a w o K a n o n i c z n e

(11)

biskupa gnieźnieńskiego H enryka K ietlicza do papieża Innocen­

tego III z roku 1205 w spraw ie ślubu z krew n ą żony w szóstym stopniu, w edług liczenia Kościoła łacińsk iego 43. W X III w ieku zjaw ia się rów nież przeszkoda pokrew ieństw a praw nego („adop­

cja” — „przysposobienie”). Jaw i się ona na terenach polskich ja­

ko form a już wykształcona. Można więc przyjąć hipotezę o prze­

jęciu jej raczej za pośrednictw em praw a kanonicznego niż rzym ­ skiego, biorąc pod uw agę ówczesną niechęć do tego ostatniego.

P ra k ty k a ta przyjęła się na terenie Polski jako dogodna form a przekazyw ania swojej własności w spadku, o ile zachodziła tak a potrzeba 44.

Z kolei należy zająć się tru d n y m dla w ładzy kościelnej proble­

m em stopniowego w ykorzenienia „kupow ania żon”, jeśli to moż­

na w ten sposób nazwać, ponieważ zasadniczym elem entem by ła umowa m iędzy rodam i lub rodzinami.

Trudno określić kiedy u plem ion wchodzących w skład póź­

niejszego państw a polskiego przyjęta była form a „kupna żon” i jak długo trw ała. Nie ulega jed nak wątpliwości, że w pew nym okre­

sie m iała ona m ie jsc e 4S. Później zastąpiono cenę kupna „podar­

kiem sw adziebnym ” nieraz znacznej wysokości, płaconym przez pana młodego lub jego rodzinę rodzicom przyszłej żony 46. W okre­

sie od X II do XV w ieku nie m a już dowodu na to, by w Polsce utrzym yw ał się zwyczaj „kupow ania” ż o n 47. Kościół był prze­

ciw ny tej form ie zaw ierania m ałżeństw a. Św iadczy o tym n ajle­

piej fakt, że legat papieski Jakub, późniejszy U rban IV, po od­

praw ieniu legacji w Polsce udał się do P rusaków i stara ł się ich skłonić w ugodzie K rystborskiej z roku 1249 do stanowczego po­

rzucenia zwyczaju kupow ania ż o n 48. Chodziło bowiem o o c h r o ­ n ę u p r a w n i e ń p a n n y m ł o d e j . Zgodnie bowiem z dok­

try n ą Kościoła m ałżeństw o bez aprobaty i aktyw nego udziału za­

interesow anej kobiety nie mogło być zaw arte.

Nie ulega w ątpliwości, że m ałżeństw o w pierw otnej Polsce — na podstaw ie zakorzenionego, ugruntow anego zwyczaju — było zaw ierane drogą „zmówin” i „zdaw in”, czyli dwóch aktów for­

m alnych następujących po sobie. Pierw szy z n ic h 49 czyli „zmó- w in y ” był um ową form alną m iędzy rodam i czy rodzinam i, względ­

nie rodziną (ojcem) panny m łodej i przyszłym mężem. C z ę s t o

43 W ł. A b r a h a m , dz. c., s. 39.

44 P o r. J. B a r d a c h , H isto ria p a ń s tw a i p ra w a..., dz. c., s. 288.

45 A. V e t u 1 a n i, N o w e źródło..., dz. c., s. 158.

46 J. B a r d a c h, H isto ria p a ń s tw a i pra w a ..., dz. c., s. 77.

47 B. L e s i ń s k i , S ta n o w is k o k o b ie ty ..., dz. c., s. 83.

48 W ł. A b r a h a m , dz. c., s. 8 8.

49 A. V e t u 1 a n i, N o w e źródło..., dz. c., s. 158; J . B a r d a c h , H i­

sto ria p a ń s tw a i pra w a ..., dz. c., s. 283.

(12)

[11] Wpływy chrześcijańskie na polskie prawo małż. 83

n i e b r a n o p o d u w a g ę w o l i z a i n t e r e s o w a n e j 50.

Tak, jak to już było w yżej wspom niane, nie przeciw staw iali się biskupi form om zaw ierania m ałżeństw a, które dały się pogodzić z zasadniczym i wymogam i p raw a kościelnego. T u taj jed n ak nie mogli ustąpić, jeśli chcieli być w zgodzie z podstaw ow ym i zasada­

mi. W tej m aterii Kościół przyczynił się do zasadniczej zm iany w dotychczasowych norm ach p raw a zwyczajowego starosłow iań­

skiego (jak rów nież i staro germ ańskiego), że o m ałżeństw ie nie decydują już przedstaw iciele rodu czy rodziny, ale sam i zainte­

resowani.

W arto zwrócić uw agę w tym m omencie rozw ażań na długą i do­

głębną dyskusję, jaka toczyła się w średniow ieczu m iędzy szko­

łą paryską z P iotrem Lom bardem na czele i szkołą bolońską, co do zasadniczego elem entu tworzącego małżeństwo. Wiadomo, że ostatecznie przyjęta została teoria szkoły paryskiej, o p arta n a pierw otnej doktrynie Kościoła, że wola zainteresow anych stro n jest elem entem zasadniczym przy pow staw aniu m ałżeństw a, a nie faktyczne współżycie. Spór ten głośny na całą Europę ówczesną nie mógł nie mieć w pływ u na stanowisko kościelne w Polsce, po­

nieważ, jak wiem y, środowisko naukow e P ary ża przyciągało w ów ­ czas Polaków. Świadczą o tym m iędzy innym i studia W incente­

go K adłubka jak rów nież Iw ona Odrowąża, k tó ry kolegował tam z późniejszym papieżem , Grzegorzem I X 51. Również i ko ntak ty naukow e z uniw ersytetam i włoskim i nie m ogły pozostać bez w pły­

wu na środowisko polskie. O żyw ych kontaktach z tym i dwo­

m a ośrodkam i w iedzy w om aw ianym okresie świadczą rów nież zbiory przepisów kanonicznych pochodzących z jednego i d ru ­ giego źródła. Na ten tem at posiadam y bogatą już lite ratu rę . Nie potrzeba więc tu ta j jej przytaczać. N iektóre z ty ch dzieł docho­

w ały się do dnia dzisiejszego w bibliotekach polskich.

Nic więc dziwnego, że biskupi polscy przy zaw ieraniu m ał­

żeństw zw racali uw agę n a z g o d ę z a i n t e r s o w a n y c h , szczególnie kobiet. P otw ierdzają to późniejsze zapiski z ksiąg są­

dów kościelnych, k tóre przy rozstrzyganiu kw estii spornych zw ra­

50 J . B a r d a c h ta m ż e , s. 283; p o r. A. V e t u 1 a n i ta m ż e , s. 144.

51 T. S i 1 n i c k i, W p ł y w y fr a n c u s k ie n a p o ls k i K o śció ł w X I — X I I I w , P rz e g lą d T eo lo g ic z n y 7 (1926) s. 54: „Ż e o d d z ia ły w a n ie ta k i e (szkół f r a n ­ c u sk ic h ) is tn ia ło rz e c z y w iśc ie i że z w ła sz c z a ś ro d o w isk o n a u k o w e P a ­ ry ż a p rz y c ią g a ło P o la k ó w k u sobie, św ia d c z ą s tu d ia Iw o n a O d ro w ą ż a , w czasie k tó r y c h k o le g o w a ł z p ó ź n ie j p a p ie ż e m G rz e g o rz e m I X (p rzy p . 2: „ Iw o ... A n n o D o m in i 1229 ib it p e r s o n a lite r a d C u ria m R o m a n a m P e - riu s iu m , u b i a P a p a G re g o rio IX , cu iu s so ciu s f u e r a t in sch o lis P a ris iis m u ltu m h o n o rific e e s t r e c e p tu s ” . K a ta lo g B is k u p ó w k ra k o w s k ic h . M on.

P o l. H ist., I I I , s t r . 355), a z n ó w z a p is k i R o c z n ik a Ś w ię to k r z y s k ie ­ go, p o d a ją p o d ro k ie m 1167 (p rz y p . 1: M on. P o l. H ist., I I I , s tr . 69), s ły n ą ł m a g is te r P e tr u s L o m b a rd u s , k tó r y u ło ż y ł d zieło p t. S e n te n tie , d o w o d zą, że o so b ą i p r a c ą te g o p a ry s k ie g o p ro f e s o ra in te re s o w a n o się u n a s n a r ó w n i z in n y m i z n a k o m ito ś c ia m i e p o k i.”

(13)

cały uwagę, czy w danym w ypadku istniała z g o d a s t r o n 52.

Być może, że pod tym w pływ em pierw szy ak t form alny ,,zmó- w in” przetw orzył się w zaręczyny, czyli posługując się term inolo­

gią łacińską okresu średniow iecza przem ienił się z um ow y „de p ra esen ti” w umowę „de fu tu ro ”. N atom iast form a d aru swadzieb- nego zanikła, a w to miejsce — chociaż trudno udowodnić, czy to m a bezpośredni związek — zjaw ia się form a d aru przy okazji za­

rę c z y n 53. Obok darów mężowskich, które — jak mówi A braham — stanow iły pozostałość ceny kupna kobiety, zaczęły m ężatki otrzy­

m yw ać od w łasnej rodziny, być może tytułem udziału w dobrach ojcowskich, m ajątek priew ażnie ruchom y tzw. p o s a g 54.

W y m a g a n a p r z e z K o ś c i ó ł d o w a ż n o ś c i z w i ą z k u z g o d a k o b i e t y , jak mówi S. Russocki, znacznie wzmocniła jej pozycję praw n ą ta k pod względem osobistym jak i m ajątko­

wym. T u w ł a ś n i e n a l e ż y d o p a t r y w a ć s i ę z a s a d n i ­ c z e j p o p r a w y p o z y c j i k o b i e t y , któ ra w okresie przed zam ążpójściem dotychczas znajdow ała się w znacznie gorszej sy­

tuacji praw nej niż mężczyzna, była bardzo zależna od woli ojca, względnie opiekuna.

Nie można rów nież wykluczyć w pływ u koncepcji szkoły bo- lońskiej na kształtow anie się poglądów w Polsce. Twierdzenie, że zasadniczym elem entem tw orzącym m ałżeństw o jest faktyczne pożycie fizyczne, mogło być źródłem w ątpliw ości w środowisku krakow skim co do pierwszego zw iązku diakona W ita, o czym dow iadujem y się z dokum entu anlizowanego przez A. V etula- niego — o czym była mowa wyżej.

Potw ierdzenie zaś przez Kościół zasady, że kobieta może za­

wrzeć m ałżeństw o naw et w brew woli rodziców (c. 6. X. 5. 17), a w w ypadku rzeczywistego porw ania z chw ilą uzyskania swobo­

dy, względnie uw olnienia od przym usu wypowiedzieć się na ko­

rzyść uwodziciela, świadczy o uzyskaniu przez nią naw et przed m ałżeństw em korzystnej sytuacji p ra w n e j55, chociaż nie mogła ona dorów nać analogicznej sytuacji praw nej m ężczyzn56.

52 W ł. A b r a h a m , dz. c., s. 147: G łó w n y m a te r ia ł h is to ry c z n y m ie śc i się w a k ta c h są d ó w k o śc ie ln y c h z w ie k u X V i X V I (...) J a k w ia ­ d om o, K ościół aż do S o b o ru T ry d e n c k ie g o n ie z n a ł o b o w ią z k o w e j f o r ­ m y z a w a rc ia m a łż e ń stw a , i p o c z y ty w a n o ja k o w a ż n e , m a łż e ń s tw a n a ­ w e t b ez in te r w e n c ji K o ścio ła z a w a rte , je ż e li ty lk o d a ła się stw ie rd z ić u z a in te re s o w a n y c h osób w o la z a w a rc ia m a łż e ń s tw a n a z e w n ą trz w y ­ ra ż o n a . O tó ż ow e z a p is k i s ą d o w e z a jm u ją się teg o r o d z a ju sp ra w a m i, w k tó r y c h ch o d ziło o z b a d a n ie , czy k o n se n s m a łż e ń s k i m ię d z y s tro n a m i rz e c z y w iś c ie is tn ia ł...”

58 W ł. A b r a h a m , dz. c., s. 91 nn.

54 T a m ż e ; p o r. S t . R u s s o c k i , dz. c., s. 160.

55 W Ł A b r a h a m , dz. c., s. 72; J. B a r d a c h , H is to ria p a ń s tw a i p ra w a ..., dz. c., s. 285.

56 P o r. J . B a r d a c h ta m ż e , s. 281.

(14)

[13] Wpływy chrześcijańskie na polskie prawo małż. 85

J a k to już wyżej było wspom niane, stopniowo starano się w pro­

wadzić kościelną form ę zaw ierania m ałżeństw a. Szło to stosunko­

wo o p o rn ie 57 zarówno w strefie w pływ ów Kościoła łacińskiego jak i bizantyńskiego. Jednakże z czasem problem ten został roz­

w iązany, albow iem sta tu ty M ikołaja T rąby z 1420 r. już nie wspo­

m inają o nim jako o spraw ie palącej. B rak też w zm ianki o k a­

rach, jakie m iały m iejsce w statu tach z X III i XIV w. przeciw ­ ko zaw ierającym m ałżeństw a ta jn e w znaczeniu kanonicznym 58.

Na koniec w arto zaznaczyć, że w pływ om kanonicznym przypi­

suje Wł. A brah am w prow adzenie w Polsce zw yczaju „azylu” dla skazańca, którego jakaś m łoda dziewczyna postanow iła poślubić.

A utor ten opowiada się za powyższym wnioskiem , bo nie znajdu­

je żadnych dowodów na to, żeby ta k i zwyczaj istn iał u Słow ian wcześniej S9.

Podkreślanie i uw ypuklanie godności m ałżeństw a pociągnęło rów nież za sobą u jem ny skutek, m ianowicie pogorszenia się i ogra­

niczenie sytuacji praw n ej dzieci n ieślu b n y ch 60. Z nany jest po­

wszechnie przykład z synem W ładysław a H erm ana — Zbignie­

wem, k tó ry dopiero przez legalizację uzyskał większe praw a.

Z a k o ń c z e n ie

W rozm aitych zatem spraw ach różnie kształtow ały się w pływ y p raw a kanonicznego na praw o polskie, głów nie zwyczajowe. Wszę­

dzie tam , gdzie w zajem ne tendencje się pokryw ają, w zględnie uzupełniają, istniała zgodna i owocna współpraca. W rzeczach drugorzędnych dla Kościoła, można obserwować daleko idącą to ­ lerancję. Nie m ożna było jed n ak wszystkiego w praw ie zwyczajo­

w ym aprobować, choć praktycznie, ze względu na głęboko zako­

rzenioną tradycję, nie od razu dało się je zmienić. N iew ątpliw ie w idoczny jest w pływ Kościoła, gdy chodzi o zasady sprzeczne z jego doktryną. K onsekw entne w prow adzanie w życie przez ca­

łe w ieki przepisów zgodnych z nau k ą Kościoła daw ało pozytyw ­ ne rezultaty. Ponadto ciekaw a jest jednolitość lub bliskie podo­

bieństw o tendencji w pew nych spraw ach zarówno w strefie w pły­

wów bizantyńskich jak i n a terenach objętych oddziaływ aniem Kościoła łacińskiego. Szczupłość źródeł nie pozw ala n a dopraco­

w anie w ielu problem ów , czyli na uzyskanie pewności naukow ej i dlatego trzeba się niejednokrotnie ograniczyć do hipotez czy teorii. Z jednej strony — nie da się zaprzeczyć — że w pływ był

« W ł. A b r a h a m , dz. c., s. 347, 352.

58 T a m ż e s. 352.

59 T a m ż e s. 28.

60 B. L e s i ń s k i , K o b ieta ..., dz. c., s. 432.

(15)

dość znaczny, z drugiej podziwiać należy siłę zwyczajów, które, o ile nie zostały całkowicie wykorzenione, pozostały niejednokrot­

nie — choć w zm odyfikow anych form ach — do dnia dzisiejszego.

W arszaw a 4. 6. 1974.

Influences chrétiennes sur l’ancien droit polonais de mariage

R É S U M É

D a n s d if f é r e n ts p ro b lè m e s, le s in flu e n c e s c a n o n iq u e s s u r le d ro it p o lo n a is, c e lu i d e c o u tu m e s s u r to u t, s e fo r m a ie n t d iffé re m e n t.

D a n s le s q u e s tio n s se c o n d a ire s p o u r l ’E glise, o n p o u v a it r e m a r q u e r u n e to lé re n c e tr è s é te n d u e . T o u t m a r ia g e q u i f u t c o n tr a c té a v a n t le co n c ile d e T re n te , c o n fo r m é m e n t a u x c o u tu m e s lo cales, f u t c o n sid é ré p a r l ’E g lise c o m m e v a la b le . O n c o n tr a c ta it le s m a ria g e s , le p lu s so u ­ v e n t, à la b a s e d e l ’a c c o rd fo r m e l se lo n les c o u tu m e s sla v e s; q u i co m ­ p o s a it d e „ z m ó w in y ” (a c c o rd a ille s) c’e s t - a - d i r e l ’a c c o rd fo r m e l e n tr e le s d e u x fa m ille s in té re s s é e s o u e n tr e le fie n c e e t le p è r e o u b ie n le tu t e u r d e la je u n e m a r ié e , e n s u ite „ z d a w in y ” (re m is e d e la je u n e fe m m e à so n f u t u r é p o u x ) q u i é ta i e n t l ’é x é c u tio n d u c o n tr a c t d e m a ­ ria g e . P e u à p e u , a n f u r e t â m e s u re q u e sa p u is s a n c e a u g m e n ta it, l ’E g lise tâ c h a it q u e le m a r ia g e se fa s se ,,in fa c ie E c c le s ia e ” d e v a n t u n p rê tre .

P a r t o u t o ù le s te n d e n c e s ré c ip ro q u e s c o n v e rg e a ie n t o u se c o m p lé ­ ta ie n t, il y a v a it u n e c o o p é ra tio n h a rm o n ie u s e e t fr u c tu e u s e . C ela se r a p p o r te p. e x . a la s u p p r e s io n de l ’e n lè v e n e n t d e fe m m e , co m m e f o r ­ m e d e c o n tr a c te r le m a ria g e . L e p ro b lè m e s u iv a n t q u e n o u s p o u rr io n s c ite r c ’e s t la p o ss ib ilité ju s tif ié e d e c o o p é ra tio n d es d e u x d ro its p o u r p r o té g e r le s p r é r o g a tiv e s d e la fe m m e — le c as ci — d e ss u s m e n tio n ­ n é m is a p a r t — s u r to u t s ’il s ’a g it d e la s itu a tio n ju r id iq u e d e la v e u v e e t a u ss i d e la fe m m e m a rié e .

I l é ta i t c e p e n d a n t im p o ssib le d e to u t a p ro u v e r d a n s le d ro it d e c o u tu m e s, b ie n q u ’o n n ’a i t p a s p u le tr a n s f o r m e r d ’u n s e u l coup, e n r a is o n d e ses tr a d itio n s p ro f o n d é m e n t e n ra c in é e s . L ’in flu e n c e d e l ’E g li­

se e s t n e tte m e n t v is ib le là où il s ’a g it d es p rin c ip e s c o n tr a ir e s à sa d o c tr in e . R ie n d ’é to n e a n t q u e d è s le d é b u t d e so n e x is te n c e e n P o lo g ­ n e, le c h ris tia n is m e a tta q u e la p o lig a m ie p r a c tiq u é e b ie n des fois „sei­

g n e u r s ” q u i d is p o s a ie n t d e m o y e n s p o u r a c h e te r e t p o u r c o n q u é rir le u r s fe m m e s.

L e p ro b lè m e s u iv a n t d o n t le p o u v o ir d e l ’E g lise s ’e s t o ccu p é a s s id û ­ m e n t d es les p r e m ie r s m o m e n ts d e s o n e x is te n c e s u r le te r r it o ir e p o lo ­ n a is c’é ta i t l ’o p p o sitio n a u x d iv o rc e s. C e b u t f u t a tte in t, q u o iq u e le n te ­ m e n t e n o n d ’u n s e u l coup, e n f a v e u r d es p rin c ip e s d u d r o it c a n o n l a ­ tin , c o n fo rm é m e n t à l a d o c tr in e d e l ’E glise.

L e p r e m ie r a c te d u m a r ia g e „ z m ó w in y ” (acco rd ailes) é ta i t u n acc o rd fo r m e l e n tr e les c la n s ou le s fa m ille s, so it e n tr e la fa m ille (le p è re ) d e la je u n e m a r ié e e t so n f u t u r m a ri. T rè s so u v e n t la v o lo n té d e la je u n e fe m m e n ’é ta i t p a s p r is e e n c o n s id é ra tio n . E n c e tte m a tiè r e , l ’E g li­

se a c o n tr ib u é à in tr o d u ir e u n c h a n g e m e n t d ’u n e im p o rta n c e c a p ita le , d a n s les n o rm e s d u d ro it d e c o u tu m e s chez les a n c ie n s S la v e s. D é so r­

m a is, le m a r ia g e n e d é p e n d a it p lu s d es r e p r é s e n ta n ts d u clan, d e la fa m ille , m a is d e s je u n e s g e n s in té re s s é s . C ’e s t ici q u ’il f a u t v o ir l ’a m é ­ lio ra tio n d é c isiv e d e la p o s itio n d e la fe m m e q u i, a v a n t d e se m a r ie r , s e tr o u v a it d a n s la s itu a tio n ju r id iq u e in f é r ie u r e à celle d e l ’ho m m e, e lle d é p e n d a it b e a u c o u p d e la v o lo n té d e so n p è re ou d e so n tu te u r .

(16)

Wpływy chrześcijańskie na polskie prawo małż. 87

En outre, il est extrêmement curieux de remarquer l’uniformité ou une proche ressemblance des tendences, dans certains problèmes, aussi bien dans la zone des influences bizantines que sur le territoire sur le­

quel s’exercait l’influence de l’Eglise latine.

D’une part, il est impossible de le nier, T’influence chrétienne était considérable, d’autre part faut admirer la force coutumes qui, a con­

dition de ne pas avoir été complètement détruites, ont subsisté bien des fois, dans des formes modifiées, jusqu’à nos jours.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nauczyciel wyznacza grupy, w których parami uczniowie napiszą i zainscenizują osiąganie kompromisów w sytuacji gdy: kłótliwa sąsiadka nie pozwala wam zorganizować

łach zapanowała wszechwładnie niemczyzna, aby powrócił do nas nauczyciel pruski, katujący dzieci nasze za polski pacierz, aby do miast naszych powrócili kupcy

Mechanizm leżący u  podstaw podwyższonego ciśnienia tętniczego u  osób z  pierwotnym chrapaniem nie jest w pełni wyjaśniony, ale może mieć związek ze zwiększoną

Instytucja kas rejestrujących w systemie podatku od wartości dodanej była kojarzona nie tylko z realizacją funkcji ewidencyjnej przy zastosowaniu tych urządzeń, ale również z

Wybrano formułę stanowiska prezydium komisji stomato- logicznej WIL.Aby jednak nie zawracać sobie głowy zwoływaniem prezydium, ryzykiem, że się nie zbierze albo, nie daj Boże,

To tak ta beczka stała pod dachem, bo to już było lato przecież, żeby to po kapuście namoczyć, bo to czuć te kapustę kiszone, i jak ona się odważyła.. Ale

Wypowiedzi zniechęcające Wypowiedzi wzmacniające Miałaś się uczyć – co

Zakres umocowania: zawieranie i zmiana umów o kartę kredytową Leroy Merlin, odbieranie oświadczeń w zakresie tych umów oraz umów pożyczki lub kredytu ratalnego, wykonywanie