• Nie Znaleziono Wyników

Kraszewski w oczach autora "Lalki"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kraszewski w oczach autora "Lalki""

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Józef Bachórz

Kraszewski w oczach autora "Lalki"

Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 21, 5-18

(2)

Rocznik XXI/1986 Towarzystwa Literackiego im. A. Mickiewicza

ROZPRAWY, INTERPRETACJE, MATERIAŁY

J ó zef Bachórz

KRASZEW SKI W OCZACH AUTORA L A L K I

1

Pierw sze 10-lecie pracy p isarskiej P ru sa przypadło na czas panow ania K raszew skiego w litera tu rz e polskiej, i to panow ania przyjm ow anego bez­ d y sk usyjn ie przez przew ażającą część opinii publicznej. Ju ż od roku 1840, tj. po ukazan iu się powieści Poeta i św iat, zajm ow ał K raszew ski m iejsce u przyw ilejow ane w „piśm ienności k ra jo w e j”, ale — gdy żyli w ielcy poeci em igracy jn i — n ik t b y się nie w ażył nazw ać go gwiazdą pierw szej wielkości. Po śm ierci K rasińskiego (1859) przym ierzano go jed nak coraz częściej do opustoszałego tro n u przyw ódców duchow ych narodu, zw łasz­ cza że N orw id — przez pew ien czas nadzieja m łodej k ry ty k i — ew oluow ał w stronę „ciem ności”, w yw ołując rosnące zdenerw ow anie recenzentów,, a potem i anatem ę. Jakk o lw iek powieść nie należała do „wieszczego” re ­ p e rtu a ru literackiego, to jednak daw ne do niej zastrzeżenia odchodziły w niepam ięć i wobec tego m alała jedna z najpow ażniejszych przeszkód do w yniesienia najpracow itszego z „rom ansistów ” na najw yższe m iejsce narodow ego P arn asu.

O stateczne rozstrzygnięcie n a korzyść Kraszew skiego nastąpiło po u k a ­ zaniu się cyklu powieści w ydanych pcd pseudonim em Bogdana B olesław i- ty oraz po 5 tom ach R achunków . Stało się tak , poniew aż pisarz p odjął w nich a k tu a ln ą a doniosłą p roblem atykę polityczną, k tó rą żyło ówczesne społeczeństwo, i to podjął ją w sposób nie kolidujący z oczekiw aniam i większości czytelników . J a k po roku 1831 poeci em igracyjni z M ickie­ wiczem n a czele w zięli na siebie obowiązek duchowego opanow ania k lęsk i i w yznaczenia kierunków p rac y zbiorowej z m yślą o jutrze, tak po klęsce pow stania styczniowego on w łaśnie — rów nież em igrant od roku 1863 — dźw igał analogiczne zadanie. Pow ieści B olesław ity i R achunki czytano z uczuciam i podobnym i jak przed 30 la ty D ziadów część III i K sięgi naro­

du i p ielg rzym stw a polskiego. Nie dziw, że m łody Żerom ski, k tó ry n a R achunkach uczył się abecadła politycznego współczesności, w roku śm ier­

(3)

ci K raszew skiego zapisał w Dziennikach: „W szakże to dzisiejszy M ickie­ w icz n aro du ...” 1

S tosunek opinii literack iej do K raszew skiego po ro k u 1870 staw ał się — jeśli nie liczyć głosów z kół „k o n serw y ” k rako w sk iej i poznańskiej — co raz b ardziej czołobitny, podsum ow anie zaś te j w zbierającej czołobitnoś­ ci, tj. obchody 50-lecia jego p rac y i uroczystość c e n traln a w K rakow ie w październiku 1879 r., m iało w sobie coś z zadośćuczynienia nie tylko d la niego samego, lecz i dla tych, k tó ry ch nie zdołano n a m iarę ich zasługi uczcić, gdy żyli.

P ru s, w y ra sta ją c y n a pisarza w atm osferze k u ltu K raszew skiego, sy­ tu o w ał się w pierw szych lata ch postyczniow ych z dala od entu zjastó w

B olesław ity. Rozżalony do k o n sp iracji i zrażony do polityki, gorzko roz­ czaro w any do w łasnych i cudzych em ocji p atrio ty czn y ch w lata ch 1861—■ — 1863, m iałb y wysoce sceptyczny stosunek do idei u tw orów w rodzaju

Dziecięcia Starego Miasta, Pary czerw onej czy Szpiega. To co dla K ra ­

szew skiego było św iętą ofiarą, tragiczną i k rw aw ą siejbą pod przyszłe plo ny odrodzenia m oralnego, d la niego po osobistych dośw iadczeniach w oddziale pow stańczym stało się — i m iało pozostać do końca życia — bolesną, może n aw et gorzko zaw stydzającą om yłką n ied o jrzałych m arzy ­ cieli lub i lekkom yślnych d o k trynerów . Je śli jakiś sk u tek m iały powieści B olesław ity dla jego w łasn ej tw órczości — a nie m a bezpośrednich d o ­ wodów, że m iały — to te n ty lk o chyba, że w Lalkę i inne u tw o ry w pisał reflek sje o pow staniu styczniow ym kategorycznie polem iczne w sto su n­ k u do tych, jakie są rozsiane po Dziecięciu Starego Miasta. W okulski k w itu je swój udział w pow staniu słow am i „oszukano m nie”. Rzecki z pobłażliw ą ironią w spom ina rozegzaltow ane bieganie M ałgorzaty M in- clow ej po kościołach i dem agogiczny patos ag ita to ra Leona, k tó ry m e- sjan isty czn y m i obietnicam i cudu poryw ał tak ic h jak W okulski do k a rk o ­ łom nych przedsięw zięć. G dy tak ie m om enty odczytujem y w Lalce, m ając w pam ięci u tw o ry B olesław ity, odnosim y w rażenie, iż P ru s pragn ie prze­ czyć w pisanem u w nie okrzykow i „gloria v ictis”.

2

Do żarliw ych w ielbicieli, ty m bard ziej do chw alców K raszew skiego n ie należał P ru s tak że w tedy , gdy ten p rzestał być B olesław itą i p rzy - przęgał się do orki n a te j sam ej niw ie co pozytyw iści. A u tor Lalki czy­ ta ł w iele jego utw o ró w — co do tego nie m ożem y m ieć w ątpliw ości — bo któż ich w ted y nie czytał? N ależał do czytelników pilnych (tego w y ­ m agał jego zawód dziennikarski) i k ry ty c z n y ch (kry tycy zm i niezależność od m n iem ań obiegow ych b y ły jego n a tu rą ). Szanow ał i cenił pracę K ra

(4)

szew skiego bardzo wysoko, ale w ypow iadał się o nim rzadko. W 1874 r . zw racał uw agę n a groteskow ą niestosowność paryskiego „Revue des D eux M ondes” , gdzie po zam ieszczeniu przekładu któregoś utw o ru L. Sacïïer- -M asocha (był to pochodzący ze Lw ow a pisarz niem iecki, m ający u n as złą sław ę sk and alisty i „czerniciela Polaków ” 2) zapow iadano tłu m aczen ia p a ru powieści Kraszew skiego.

„Cóż to za dobrodziejstwo, coż to za szczęście — ironizował Prus — dla tak początkującego talenciku, jakim jest J. I. Kraszewski, zająć miejsce takiej piramidy* jaką był p. Sacher-M asochu [!], autor sumienny, prawdomówny i gorąco m iłujący społeczeństwo, wśród którego ■Wyrósł jak maślućh w dębowym lesie i ty le mu akurat pożytku przyniósł...” 3

O bszerniejszą w ypow iedź o K raszew skim zaw arł P ru s w kronice z lu ­ tego 1878 r. w „A ten eu m ” przed 50-leciem jego p rac y pisarskiej. I choć należał do zaw ziętych przeciw ników fe t i p arad „ku czci”, choć zw alczał pom niki i wieńce — dla K raszew skiego czynił w y jątek. Co w ięcej, zachę­ cał do n adania uroczystościom znam ion „narodow ego św ięta” : Bo „Józef Ignacy K raszew ski obchodzi jubileusz pięćdziesięcioletniej działalności literack iej w kole rodziny, k tó re j członkiem jest każdy, kto um ie czytać po p olsku ”.

Cieszyło go więc, że „W ołynianki szyją dyw an, Podlasie zam ierza n a gm achu szkoły bialskiej um ieścić pam iątkow ą tablicę, Lw ów bije m e­ dal, Żm udź w ysyła d ep u tację z daram i, W ilno w ieńce, a Płock pióro zło­ t e ”. Że „ literaci u k ład ają zbiorową książkę, a m alarze i rysow nicy chcą w spólnym i siłam i ilustrow ać Starą baśń, jedną z najnow szych prac K ra ­ szewskiego, na k tó ry ch potom kow ie nasi uczyć się będą w łasnej hi­ sto rii” 4.

Całą tę wypow iedź, u trz y m an ą w tonacji powściąganego w zruszenia i rzeczow ej a serdecznej zarazem tro sk i o powagę i udatność uroczystości, w ypełnił obficie reflek sjam i o pisarstw ie K raszew skiego. Sw oje creda w spraw ie zasług ju b ilata sform ułow ał następująco:

„[...] Działalność Kraszewskiego w ielce się przyczyniła do wzbogacenia um ysło­ w ych zasobów narodu i wzniosła się o w iele wyżej nad poziom, do którego sięgają zawiści współzawodnictwa, pociski zbyt wym agającej krytyki i inne siły, z takim powodzeniem ściągające ludzi z piedestału znakomitości.

Kraszewski próbował nieledw ie wszystkich dróg, na które wdziera się duch ludzki. Pisał poezje i dramata, jest dziennikarzem, zajm ował się historią i filozofią. A le niezrównana giętkość jego umysłu, pamięć, dar obserwacji, zdolność obejmowa­ nia szerokich horyzontów i nadludzkie siły najpłodniejsze w ydały owoce i zamani­ festow ały się najśw ietniej w powieści. W niej przedstawiał on w szystkie klasy spo­ łeczeństw a, począwszy od pańszczyźnianych chłopów, Żydów i Cyganów, skończyw­ szy na m arszałkach, książętach, królach i ich ulubieńcach. Przedstawiał tworzenie się narodu, czyny bohaterskie czasów ubiegłych, niepokoje zakochanych, finansowe- w alki w spółczesne i powolne wyrodnienie klasy, która stanowiła niegdyś k w iat narodu, w skazując jednocześnie drogę, na której podnieść się może z upadku” 5.

(5)

sługi K raszew skiego i jest — jakże dla P ru s a c h a ra k te ry sty c z n a — sta ­ ra n n a a sek u ra c ja od przesad y oraz zdaw kow ego kom plem entow ania. Na tle późniejszych „adresów hołdow niczych’’, superlatyw ów , uniżonych po­ kłonów i niepoham ow anego p atosu — P ru so w e skupione pochylenie czo­ ła przed N ajp raco w itszy m m a do dziś „ ry su n e k ” czysty i szlachetny. Z nam ienne też, że po ty m , co napisał w „A ten eu m ”, już nie w łączał się w dniach jubileuszow ych października 1879 r. do ch ó ru uw ielbień. Uznał widać, że w ty m chórze nie u m iałb y się znaleźć, choć rozum iał — bo ro ­ zum iał w iele — że ta k i chór m a swój sens i nikom u za złe nie poczyty­ w ał tonów fałszyw ych w pow szechnym „h o san n a”.

We w rześniu 1881 r. spotkał się z K raszew skim jeden jed y n y raz osobiście. Było to w W iedniu n a M iędzynarodow ym K ongresie L ite rac ­ kim . Z apam iętał to spotkanie, ale nie robił sobie zeń żadnej rek lam y , zaś w roku 1884 na łam ach „ K u rie ra W arszaw skiego” polem izow ał ze zda­ n iem K raszew skiego w spraw ie „ p ro le ta ria tu inteligenckiego” i rzekom ej n ad p ro d u k c ji inteligencji, bo je u zn ał za m ylące ®.

G dy jed n ak w ro k u 1885 z pow odu oskarżenia K raszew skiego przez p ro k u ra tu rę Rzeszy N iem ieckiej o w spółpracę z fran cuskim w yw iadem w ojskow ym i skazania go w yrokiem sądu w L ipsku n a trz y i pół roku w ięzienia w ielu niedaw ny ch hołdow ników pobladło z k o nstern acji, za­ niem ów iło i zaczęło się odw racać od skazanego — P ru s z całą stanow ­ czością sta n ą ł w jego obronie. B ył to ak t n iem ałej odw agi osobistej. N ie­ w ielu wówczas ludzi z ta k ą godnością i przenikliw ością odniosło się do procesu lipskiego, niew ielu publicznie opowiedziało się przy K raszew skim . N aw et O rzeszkow a, k tó ra ty le ra z y podnosiła jego zasługi, w czasie p ro­ cesu dzieliła się z najbliższym i swoim rozczarow aniem i rozgoryczeniem 7. W prasie w szystkich zaborów przew ażały doniesienia zakłopotane, p rze­ m ieszane z p rete n sja m i do K raszew skiego, p rzy czym — jak pisał P ru s — „różnego rodzaju u rzęd n icy od m oralności na ulicach, w cuk ierniach i re s ta u ra c ja c h opow iadali rzeczy w w ysokim stopniu uw łaczające K ra ­

szew skiem u” 8.

P ru s przed e w szystkim żarliw ie p rzeciw staw ił się form ułow aniu po­ tęp ień na podstaw ie samych* tylko poszlak (proces m iał c h a ra k te r poszla­ kow y) i daw aniu łatw ej w iary oskarżycielom . O ponow ał też przeciw ko popłochow i naszej p u b licy sty k i i defensyw nym wobec propagandy p ru s ­ k iej głosom zakłopotania w czorajszych oklaskiw aczy K raszew skiego. Do­ p om inał się o dostrzegan ie w te j aferze nie tylko osoby oskarżonego, lecz rów nież p ru sk ie j p o lity ki wobec Polaków . Ale posłuchajm y:

„Niektóre nasze pisma tak zlękły sią, ażeby całego narodu nie nazywano «gniazdem spiskowców i zdrajców», że — aż robią zastrzeżenia co do solidarności z ofiarą lipskiego procesu.

(6)

a zatem i nasz nie może stawiać, sobie ideałów ujemnych, a zatem nie potrzebuje przy lada okazji oświadczać, że: ze zdrajcarni, jacykolwiek oni są, nie ma nic w spól­ nego. [...] Żaden w ięc naród nie może stawiać zdrady jako programu ani zdrajcy jako wzoru obywatela; a jeżeli tak jest, w ięc tylko wariaci mogą całe narody oskarżać o zdradzieckie programy, a inni wariaci — przeciw temu prote­ stować.

Zgiełk, jaki dziś podnoszą niem ieckie gazety, jest wynikiem nienaw iści do nas, ale nie tego, że Kraszewski został skazanym. Gdyby na podobnych faktach opierała się charakterystyka narodów, to cóż by gazety niem ieckie m usiały powiedzieć o w łasnym społeczeństwie, z którego — zawsze za pieniądze — wychodziło najwięcej «kondotierów» nawet do Turcji, Egiptu, Chin, Japonii i Ameryki, którego uczeni m ężowie pisyw ali służalcze listy do Napoleona III, prosząc go o pensje lub ordery.

Jeżeli w ięc za kondotierstwo i lokajstw o swoich jednostek nie odpowiadają Niem cy, toć i m y nie potrzebowalibyśm y sypać popiołu na głowy i um ywać rąk, nawet wówczas, gdyby Kraszewski był winnym. Bakon werulam ski miał dobrze zaszarganą reputacją jako obywatel, a przecież nie w ypluwa jego imienia ani A nglia, ani historia filozofii.

Skoro w najgorszym nawet razie nie m ielibyśm y potrzeby wypierać się autora, który przez pół w ieku dźwigał połowę naszej beletrystyki, to tym bardziej nie możemy robić tego dziś, kiedy po prostu padł ofiarą procesu, który miał na celu nie w ykrycie winy, ale chyba zohydzenie Kraszewskiego w oczach naszych, a nas w oczach Europy” 9.

K ończył rozw ażania o procesie lipskim i rea k c ji polskiej na ten pro­ ces gorzką refleksją:

„Nigdy nie należałem do tak zwanych „w ielbicieli” Kraszewskiego wedle mode­ lu, jaki obowiązuje u nas. Nie jeździłem po jubileuszach, nie całowałem go po rę­ kach, nie pisywałem ani odbierałem listów. Ale dzisiejsze pokątne szarpanie jego sław y albo liberalnie-jaw ne zastrzeżenia co do solidarności z nim wydają mi się rzeczą potworną i dowodem społecznej zgnilizny. Był on zawsze pisarzem genialnej twórczości, jedną z podpór naszej literatury; brakło mu jeszcze męczeńskiego w ień ­ ca i płaszcza z obelg w łasnych rodaków.

Otóż doczekał się obecnie i jednego, i drugiego, przynajmniej w tych kołach, które z patriotycznego strachu przed najemną prasą niemiecką nie spostrzegły tego nawet, że sąd lipski w sprawie Kraszewskiego w ydał wyrok, ale —■ nie na niego” 10.

Odzyw ał się P ru s na tem at Kraszew skiego jeszcze parokrotnie, w ty m i w roku śm ierci pisarza, podkreślając, że był to „człowiek genialny, obdarzony jednym z najruchliw szych um ysłów w św iecie” u. Jak kolw iek posłużył się w tej w ypow iedzi pow tórnie słowem „genialny” (w tych czasach w publicystyce sięgano po nie dużo niż dziś skw apliw iej, także p rzy nazw iskach autorów m niej od K raszew skiego utalentow anych), to przecież i tu nie w padał w przesadę, zaraz bowiem staw iał pytanie, „czy w ielka obfitość tom ów , jakie w ydrukow ał zm arły autor, nie zaszkodziła głębokości poglądów ” 12.

B yła oczywiście w ty m p ytan iu hipoteza określonych słabości p isar­ stw a K raszew skiego, ale w całokształcie stosunku P ru sa do K raszew ­ skiego na plan pierw szy zawsze w ybijało się przekonanie, że bez jego

(7)

10

ogrom nej pracy polska świadom ość k u ltu ro w a i społeczna oraz lite ra tu ra polska n ie byłyb y tak ie, jakie są; że niew iarygodnie rozległy dorobek tego człow ieka p rzen ik n ął do w szystkich, k tó rz y go czytali. Ón sam — wów czas już a u to r w ielu now el i P laców ki — uw ażał się za przy n ależ­ nego do grona zadłużonych u K raszew skiego. I choć nie w ypow iadał sw ojej w dzięczności ta k podniośle jak np. O rzeszkow a w okresie ju b ileu ­ szow ym 1S, to zapew ne zgodziłby się z tre śc ią jej zdań bez zastrzeżeń.

3

Znaczenie K raszew skiego d la pozytyw istów jest dziś w łaściw ie już ak sjo m atem pow szechnie u zn aw an y m przez h isto ryk ów lite ra tu ry . Jako te o re ty k i k ry ty k powieści był — co n ieraz stw ierdzano — poprzednikiem i n iew ątp liw y m nauczycielem zarów no O rzeszkow ej, jak P r u s a 14. Jako pow ieściopisarz oddziałał na w szystkich prozaików polskich d eb iu tu jących po 1863 r., a zw łaszcza n a ty ch spośród nich, k tó rz y u p raw iali b e le try sty ­ k ę społeczno-obyczajow ą.

L ista p rac K raszew skiego, m ogących stanow ić dla P ru sa jakąś lekcję p isa rstw a, p re z e n tu je się pokaźnie. W in centy D anek zauw ażał, że n aw et a rty k u ły w stępne, jak ie K raszew sk i zam ieszczał w redagow anej przez siebie „Gazecie C odziennej” (1859- 1861) i n astęp n ie „Gazecie P o lsk iej” (1861 - 1863), „zbliżają się sw ym c h a ra k te re m do K ro n ik P ruso w skich i k to wie, czy nie b y ły dla nich pierw ow zorem ” 15.

W skazyw ano szereg pow ieści K raszew skiego, k tó re m ogły mieć w pływ n a pisarstw o P ru sa , a szczególnie na P laców kę, L alkę i E m a n cyp a n tki, n a d to n a n iek tó re now ele ia. Dla P laców ki więc b y ły b y tra d y c ją żyw iciel- ską te u tw o ry K raszew skiego, przez k tó re — jak np. przez Dziadunia (1868) i M ogilną (1871) — p rze w ijał się m oty w kolonizacji niem ieckiej i przeko n an ie au to ra, że chłop polski jest „jed yn ą siłą społeczną, zdolną o- przeć się naporow i g erm ań sk iem u ” 1T. E m a n cyp a n tko m m ogły się p rzy ­ służyć te liczne powieści, w k tó ry c h K raszew ski staczał w kw estii kobie­ cej w ojnę n a dwa fro n ty : i przeciw ko zastarzałej niew oli dom ow o-rodzin- n e j kobiet, izolow aniu ich od w iedzy n au ko w ej, p racy zaw odow ej, życia społecznego etc., i przeciw ko ek straw agan cjo m h ałaśliw ych fem inistek, sp ychających aspiracje kobiece n a m ielizny m odnych frazesów , gestów i strojów . Do tak ich pow ieści n ależały m .in. W ie lki n iezn a jo m y (1871 — - 1872), K lin k lin e m (1875), Serce i ręka (1875), Ada (1877), Hołota (1878),

Szalona (1880), Sam a jed na (1881) i N era (1886) 18.

Stosunkow o najw iększą liczbę ty tu łó w — jak dotąd około 15 — p rzy ­ w oływ ano z m yślą o Lalce. S tw ierdzano więc przede w szystkim

(8)

znaczę-— l i ­

nie dla P ru sa ty ch pow ieści K raszew skiego, w k tó ry ch znajdow ały się obrazy życia ziem iaństw a i ary stok racji:

„Proces deklasacji szlachty, krytyczny stosunek do m agnaterii i jej społeczno- -narodowej roli, powstanie nowych, burżuazyjnych sił społecznych, zanim je ukazał Prus w Lalce (1890), znalazły swego epika w całej niem al twórczości powieściow ej K raszewskiego o tem atyce współczesnej w okresie w ołyńskim , a w okresie drezdeń­ skim w Parze czerwonej (1864), Hybrydach (1869), Złotym Jasieńku (1869), W ielk im nieznajomym (1871 - 1872), Lalkach (1873 - 1874), w Robotach i pracach (1873 - 1874> czy w Ł adnym chłopcu (1879), a nade wszystko w Morituri (1874). [...]

I tak koleje życia oraz postać Wokulskiego z Lalki jest chyba niew ątpliw ie swoistą kontaminacją postawy aferzysty Płockiego z Robót i prac oraz Pilawskiego, bohatera Wielkiego nieznajomego, kontaminacją wzbogaconą przez epizodyczną syl­ w etkę przem ysłowca i kapitalisty Secygniowskiego z tychże Robót i prac. Zapożycze­ nie odnosi się również do pom ysłu nieszczęśliwej m iłości kupca do hrabianki” 1#. S tan isław B urkot w yróżniał Roboty i prace jako antecedencję L a lk i ze w zględu n a ud erzającą „zbieżność w ielu drobnych szczegółów fab u ­ larn ych: m am y więc w Robotach i pracach arystokratyczno-kupiecką spół­ kę handlow ą, w yścigi konne, w któ ry ch uczestniczy dorobkiewicz, «naukę języków obcych» i k o n certy w Dolinie S zw ajcarskiej” 20. Dodaje nadto do spisu utw orów K raszew skiego przypuszczalnie w ażnych dla L alki także

Dziecię Starego M iasta (1863) i Szpiega (1864) z powodu realistycznej kon­

k retn o ści zaw artej w nich topografii w a rsz a w sk ie j21 oraz „powieść z życia gdańskiego m ieszczaństw a — K am ienicę w D ługim R y n k u , w k tó re j od­ najdziem y, jak się w ydaje, literack i pierw ow zór dziejów sklepu M inclów. W każdym razie h isto ria «kamienicy» i «firmy» Paparonów , prow adzona przez kilk a pokoleń, stanow i, podobnie jak w Lalce, osobny w ątek fab u ­ la r n y ” 22.

Zbieżności tego rodzaju odnotow yw ano — jak w idzim y — z ostrożno­ ścią i zastrzeżeniam i, k tó ry m tru d n o się dziwić. Z jednej bowiem stro n y pow ieściopisarstw o K raszew skiego — owe z górą 220 tytułów , poza tym co n ajm n iej setk a now el i opowiadań — w chłonąw szy w siebie niem al cały katalog X IX -w iecznych m otyw ów i w ątków oraz zaludniw szy się tysiącam i postaci, jest tak zasobne w „m aterię” fabularną, że w istocie n iełatw o byłoby n a „pow ierzchni” św iata przedstaw ionego w b eletry sty ce pozytyw istów — nie tylko w Lalce sam ej — znaleźć zjaw iska, k tó ry ch by K raszew ski jakoś nie eksploatow ał (nie będąc zresztą zazw yczaj ich pierw szym ani jedynym użytkow nikiem ). Z drugiej zaś stro n y P ru s nie należał do autorów po kom pilatorsku zadłużających się u poprzedników . Nie lekcew ażył w praw dzie efektów fab u larn y ch i zdarzeniow ego zagospo­ d arow ania „pow ierzchni” sw ych utw orów , bo nie tra k to w a ł gustów czy­ telniczych z w yniosłością k apłan a sztu k i (stąd i zastany re p e rtu a r m ożli­ wości beletry sty czn y ch nie był m u obojętny), ale jako a rty s ta i m yśliciel a m b itn y sceptycznie odnosił się do zastanych standardów rzem iosła lite ­ rackiego. Ten scjen ty sta zapam iętale dociekał w czytanych przez siebie

(9)

12

u tw o rac h reg u ł w a rsz ta tu i p od niet in te le k tu a ln y c h , a nie pom ysłów szczegółow ych. M iał p asję całościowego, bilansującego ujm ow ania spuś­ cizn y poprzedników , jak b y p rag n ą ł ściśle rozpoznać jej problem ow e sedno

i określić, co tu zasłu g u je na odrzucenie, co zaś na adap tację, p rzew arto - ciow anie i k ry ty c z n ą k o n ty n u ac ję w n ow ych czasach i w aru n k ach spo­ łeczno-kulturow ych.

Z te j przy czyn y desenie n a fab u la rn e j „pow ierzchni” płótna L a lki przyp o m in ające m o ty w y z tk a n in K raszew skiego nie m ają c h a ra k te ru e w id en tnie naśladowczego, m ogą n ato m iast stanow ić dla nas sygnał czy z n ak naw iązan ia do isto tn iejszy ch treści, idei lub „technologii’ jego p i­ sarstw a.

4

T rzy kw estie zasłu g u ją — jak się w y d aje — na ekspozycję jako w aż­ niejsze od innych re z u lta ty zakorzenienia się La&ki w spadku po K ra ­ szew skim , choć oczywiście ani nie w yczerpu ją one całości zagadnienia, an i nie w y k lu czają w agi rów noczesnych zakorzenień P ru sa w tw órczości in n y ch poprzedników .

N a planie p ierw szym m ożna by pom ieścić obraz a ry sto k ra c ji rodow ej, ta k isto tn y dla w izji rzeczyw istości polskiej w Lalce i ta k fu n d am e n ta ln y dla ideologii te j powieści.

Tym , co cechow ało stosunek K raszew skiego do m ag n aterii, była m ie­ szanin a potępienia i fascynacji. C hciałoby się powiedzieć, że było w ow ym sto su n k u echo daw n ej szlacheckiej zawiści i zależności, a zarazem dum y ze w spólnoty. K raszew ski na w iele sposobów m alow ał niecnotę i degene­ ra c ję niegdysiejszej e lity przyw ódczej k ra ju . O pisyw ał jej podatność na w p ły w y zagraniczne, jej pasożytow anie na p ra c y innych, jej uzu rpacje społeczne, dew iacje m oralne, patologie psychiczne i sk arlenie fizyczne. Ż aden z p isarzy polskich X IX w. nie napisał w ięcej niż on gorzkich, bole­ snych, a byw ało że i w ściekłych słów o ary sto k ra tac h , słów, do k tó ry ch m ogłoby stanow ić m otto Staszicow e: „Z sam y ch panów zguba P o lski” . Ż ad en z pisarzy polskich w tak im jak on stopniu nie przypisał a ry sto k ra ­ c ji cech dem onicznych.

Z ty m w szystkim przez jego nam iętn ie oskarżycielski ton, przez jego sark asty czn e w y rz u ty i zarzu ty, przez a n a te m y n aw et — p rzeb ija rodzaj urzeczenia. Tak jest w D w óch św iatach (1855), ta k jest w powieści M ori-

tu ri i w A dzie, ta k jest w C horych duszach (1880). K onanie te j k a sty m a

w pow ieściach K raszew skiego coś z chorobliw ego u ro k u d ekadencji św ia­ ta, k tó ry on p rzeklina, ale od którego oczu nie może oderw ać. I gdzieś w najgłębszych pokładach m arzenia rad b y tę k astę od zagłady ratow ać.

(10)

13

Nie jest przypadkiem , że po p rzejm ującej, m rocznej filipice a n ty a ry sto - k raty c zn e j, jaką był u tw ó r M orituri, zabierał się do pocieszycielskich p e r­ sw azji w R esu rrectu ri (1875).

P ru s nie mógł tego ch arakterystycznego szam otania się w jego u tw o ­ rach przeoczyć — w iem y o tym przecież z jego k ro nik i z 1878 r. —■ po­ d zielał jed n ak tylko jego pesym istyczną diagnozę. W duchu tej diagnozy stylizow ał obraz rozkładu a ry sto k ra c ji i opisyw ał tru ją ce opary, jakie z salonów pańskich p rzen ik ają do społeczeństwa. W okulski nato m iast w

Lalce przeżyw a ary sto k ra c ję tak, jakby w cielił się w eń dw oisty do niej

stosunek Kraszew skiego. I o ile w powieściach K raszew skiego czytelnik p a trz y na a ry sto k rację oczyma K raszew skiego, o ty le w Lalce — oczyma W okulskiego przede w szystkim (a jeśli i oczyma np. Rzeckiego, to przecie rów nież poprzez spraw ę W okulskiego). W okulski zaś — jak K raszew ski — bezlitośnie rozszyfrow ał w ty m środow isku nad ętą p ustkę (pan Łęcki), g ru n to w n e zakłam anie (książę, h rab in a Karolow a), bezczelny cynizm (S ta­ rski), groteskow e błazeństw o lub żałosne fiksacje (baron Krzeszow ski, b a ­ ron Dalski) i pasożytnictw o w szystkich. Ale mimo to W okulski nie może się od te j sfery uwolnić. Można zaryzykow ać tw ierdzenie, że bez p rze­ m y śle n ia przez P ru sa nastaw ień K raszew skiego do a ry sto k ra c ji tru d n o by było o obraz d ram a tu W okulskiego. Pew no, że upraszczalibyśm y całą kw estię, sprow adzając ją tylko do takiego ujęcia — pam iętać w szakże m u sim y o n akład an iu się na nią egzystencjalnej p rob lem aty k i m iłości — jednakże dla P ru sa -n a rra to ra , dla P ru sa -a u to ra upiór a ry sto k ra c ji trw a nie siłą własnego dem onizm u, lecz siłą m itologii, k tó ra zaczadziła now ą elitę.

Zjaw isko w Lalce drugie, k tó re m a istotną antecedencję w tw órczości K raszew skiego, wiąże się z ero ty k ą, analizą kobiecości i osobą p a n n y Iz a b e li2S.

Pod ty m w zględem powieści K raszew skiego nie zostały d o tąd w n a ­ szych badaniach literack ich docenione — pewno z pow odu banalności znacznej w nich liczby w ątków rom ansow ych i rów nie znacznej liczby h e ro in stereotypow ych oraz z pow odu nastaw ienia historyków lite ra tu ry na em ancypacyjne treści tem a ty k i kobiecej w prozie X IX -w iecznej. T ym ­ czasem oprócz szablonow ych historii m iłosnych w stylu sen ty m entaln o - -m elodram atycznym oraz oprócz socjologii em ancypacyjnej K raszew ski w pisał w co n ajm n ie j kilkanaście swych powieści autentyczną, zadziw ia­ jąco n iep ru d e ry jn ie w idzianą erotykę. Tak było w Powieści bez ty tu łu (1854), w D wóch św iatach, w Szalonej — notabene: w ypom inała K raszew ­ skiem u jej gorszące treści m łoda Z ap o lska!24 — ta k było w Adzie...

Typ kobiecy, o k tó ry chodzi w związku z Lalką, fascynow ał K raszew ­ skiego zwłaszcza w Dw óch św iatach i w Adzie. To ty p kobiety a tra k c y j­ nej, „lu k su so w ej”, p on ętn ej i św iadom ej swoich atutów , a jednocześnie

(11)

14

„ sp ęta n ej” — nie ty lk o w m ów ieniam i kastow ym i, przesądam i, naw yk am i w ychow ania, lecz i poczuciem w łasn ej w artości, obawą przed losem i przed sam ą sobą. K obiety, k tó ra — zepsuta hołdam i, ale i oczekiwaniem ko chan k a na m iarę m arzeń — nie jest zdolna do obdarzenia uczuciem m ężczyzny rzeczyw istego, k tó ra boi się zaryzykow ać n a w e t w ted y, gdy posłyszy głos serca. Bo ona wie lub przeczuw a, że gdy na nią zaw ołają „żono” , u tra c i swój czar. P ra g n ie uw ielbienia, broni się jednak przed w zajem nością. B yłaby w stanie dla doznania szczęścia przeżyć chw ilę „słabości”, lecz m a dość woli, by ujść z p ułap k i zaangażow ania. W sam o­ tn ości m io tają nią fu rie, k tó ry ch przed św iatem nie u ja w n i — zbyt jest n a to dum na. M ożna ją nazw ać egoistką, lecz egoistka to nieszczęśliw a, zw łaszcza że K raszew ski obdarza ją w alorem nieprzęciętnej intelig encji i w rażliw ością estetyczną. J e j przeznaczeniem pozostanie w y tw o rn a w e­ g etacja z w y sty g ły m sercem , k tó re po lata ch darem n ej p ulsacji p rzy w y k ­ nie do w łasn ej zdrady.

N ietru d no zauw ażyć, że coś z tego g a tu n k u kobiecości i tem a ty k i ero­ ty czn ej znalazło się w głów nym w ą tk u rom ansow ym Lalki, zwłaszcza w jej tom ie pierw szym , kiedy P ru s jeszcze nie zdecydow ał się na p rze­ obrażenie p a n n y Izabeli w salonow ą M essalinę.

N iew ykluczone też, że dla w izeru n k u n ietuzinkow ej pani W ąsow skiej n ależałoby szukać pierw ow zorów w śród tem p eram en tn y ch , zm ysłow ych, a jednocześnie posażnych w w a lo ry duchow e b oh aterek K raszew skiego, z k tó ry c h jed n a fig u ru je w ty tu le pow ieści Półdiablę w eneckie (1866).

S p raw a trzecia spośród tych, k tó re prag n ęlib y śm y w zw iązku z K ra ­ szew skim uw yp u klić w arcydziele P ru sa, nieco inn ej jest n a tu ry . Chodzi o u k ształto w an ie P a m iętn ika starego subiekta.

P on ad w szelką w ątpliw ość stw ierdzono, że głów ny b o h a te r opowia­ d an ia K raszew skiego Z dzien n ika starego dziada (1879) G abriel K a la sa n ty R zem piński, „ongi p o ru czn ik ” i em igrant, tera z sam otniejący em ery t w arszaw ski, n ależy do literack ich protoplastów Ignacego Rzeckiego. T a­ k ich jak s ta ry b u c h a lter Tim L in k in w a te r z Życia i p rzygód Nicholasa

N ic k le b y D ickensa czy tak ic h jak b o h ater ty tu ło w y M arcina K ordysza

J a n a Zachariasiew icza 25.

P rz y ją w sz y te u sta le n ia do apro b u jącej w iadom ości chcielibyśm y je­ d n ak dodać, że D zien n iko w i starego dziada i pew nem u n u rto w i sztuki p isarsk iej K raszew skiego zawdzięcza P ru s — jak się w y daje — w ięcej niż ty lko ry s y c h a ra k te ru czy biografii jednego ze sw ych najpiękn iejszych b ohaterów i w ięcej niż sam pom ysł pisania pam iętn ika przez człow ieka tracącego oparcie w św iecie coraz bardziej m u obcym.

Pom iędzy P a m iętn ikiem starego sub iekta a zapiskam i pana G abriela K alasantego Rzem pińskiego zachodzi głębokie podobieństw o stylizacji i kom pozycji. W obu w yp ad k ach m am y do czynienia z pokrew ną to nacją

(12)

15

uczuciow ą n a rra c ji: m ieszaniną liryzm u i hum oru, tkliw ości i rubaszności, iro n ii i z lekka p a tety zu jącej powagi. W obu w ypadkach podobnie prze­ p la ta ją się w spom nienia z przeszłości i dziennikow e relacje z te ra ź n ie j­ szości oraz opinie o fak tach z reflek sy jnym i, filozofującym i rozm yślania­ m i o życiu: n i to więc pam iętnik, n i dziennik, n i soliloąuium starego ro­ m an ty k a, zaw ieruszonego w nierom antyczne czasy i z b ra k u tow arzy stw a skazanego n a m onologow anie z sobą sam ym , na gadanie do siebie. Bo ta um y śln ie nie uporządkow ana, celowo chaotyczna „pisanina” jest rodzajem gadania. N ajb ard ziej rzucającą się w oczy cechą sty lu ta k Rzem pińskiego, ja k i Rzeckiego jest kolokwialność. Obaj piszą — jakb y mówili. Ich słow ­ nictw o , a przede w szystkim ich składnia, raz po raz odw ołuje się do ję­ zyka rozm ow y, do m ówienia. Ich zdaniom i rów now ażnikom zdań nie starcza „n o rm aln a” in te rp u n k cja n a rra c y jn a kropek i przecinków . P a n R zem piński w ielokrotnie potrzebuje znaków pauzy i wielokropków , p an R zecki nad to w ykrzykników , pytajników , nawiasów . To nie m a być „lite­ r a t u r a ” — to m a być ich w łasny, codzienny, naw ykow y sposób w e rb a li­ zow ania spostrzeżeń i m yśli.

Jakk o lw iek a rty sty czn a niezawodność P am iętnika starego subiekta bezspornie w yższej jest p róby niż D ziennika starego dziada (choć i o

D zienn iku starego dziada da się powiedzieć w iele dobrego 28), to przecież

tru d n o się oprzeć w rażeniu, że w łaśnie te n u tw ó r K raszew skiego stanow ił dla P ru sa w zór k o rzystania ze spadku po rom antycznej gawędzie szlache­ ckiej.

To bardzo istotne.

Po ukazaniu się P am iątek Soplicy (1839 - 1841) H en ry k a Rzewuskiego, od razu naśladow anych przez n iem ały zastęp literató w , gaw ędow a kolok­ w ialność n a rra c ji w pierw szej osobie rezerw ow ała się głównie dla p rzed ­ staw ian ia i razem idealizow ania sarm ackiego ty p u szlachcica. K raszew ski w obszernym a rty k u le O brazy przeszłości (1856) przenikliw ie objaśniał

sens w artości Soplicy i ograniczoność jego pogrobowców:

„Z natury rzeczy swej Pamiątki Soplicy, pozwalam, że genialne, były rodzajem podrobienia (pastiche). Autor przebierał się, mając mówić, za kontuszowego szlach­ cica, za sw ego ojca czy dziada i gawędał nam jakby zm artw ychw stały niebo­ szczyk” 27.

N aśladow cy R zew uskiego — pisał K raszew ski — z pastiszu zrobili m an ierę, a z Soplicy jedynego rep re z en ta n ta życia staropolskiego. Ju ż u Rzewuskiego szlachcic „tak pochłonął w ieśniaka, m ieszczanina, Żyda i w szystko, co obok żyło, tak sam stanął na czele, uosabiając w szystko w sobie, że poza nim ani nie widać reszty. Naśladow cy, nie m ając do tego p raw a, przesadzili jeszcze ten błąd pierw o tn y ”. Tym czasem życie polskie — jeśli m a być rzeteln ie w skrzeszane dla potom nych — stało nie tylko zaw adiackim i kontuszam i, podchm ielonym i żupanam i czy krzykliw ością

(13)

16

sejm ików , lecz — a może przede w szystkim — pracą i o fiaram i tych, co n ie w rzeszczeli i nie rozpychali się. Przeszłość dużo bogatsza była niż z gaw ędow ej m onotonii w ynika; gaw ędy zacierają, zam azują „heroizm y ciche dla głośnych i czw aniących się sobą” 28, ru g u ją z obyw atelstw a to, co tchnęło trzeźw ością, pracow itością, postaw ą św iatłą, um iarem , w strze­ m ięźliwością.

O dciąw szy się od konserw aty w neg o k ie ru n k u k o rzy stan ia z w y nalaz­ k u Rzewuskiego, od „soplicow skiej” apoteozy sarm atyzm u, a nad to i od przesady w pastiszow aniu, ciągle jednak pow racał K raszew ski do „sopli­ cow skiego” pom ysłu p rzed staw ian ia postaci z pomocą ich w łasnego języ­ ka: historycznego, środow iskow ego, regionalnego, indyw idualizow anego — w każd y m razie ch arak terystyczn ego . Z te j przyczyny, choć oznaczało to rean im ację zaniechanych już postaci n a rra c ji w pierw szej osobie (pam ięt­ nika, dziennika, w spom nienia), k o rzy stał z opow iadania w takich w łaśnie k sz ta łta c h — i w b rew pow szechnem u zw yczajow i trzecioosobow ej n a rr a ­ cji realisty czn ej „p o d ra b iał” ra p tu larz e, dzienniki i inne fo rm y podawcze tego rodzaju. W idać to w tak ich powieściach, jak np. Jasełka. W yciąg z

p a m iętn ikó w Ktosia (1860), Czarna polew ka. Z opowiadań rotm istrza ka ­ w alerii (1868), P a m iętn ik M roczka (1870), P apiery po G lince (1875), D zien­ n ik S e ra fin y (1875), O statnie chw ile księcia w o jew o d y (Panie K ochanku). Z papierów po Glince (1875), P a m iętn ik panicza. Z francusko-polskiego oryginału na polsko-fra n cu skie przełożo ny z n ie k tó ry m i dodatkam i (1875), Ż y w o t i sp ra w y JM Pana M edarda z G oczwi P ełki z n o ta t fa m ilijn y c h spi­ sane (1876), R ap tu la rz pana M ateusza Jasienieckiego. Z oryginału m u - ta tis m u ta n d is przepisany (1880), W pocie czoła. Z dziennika dorobkiew i­ cza (1881), Jaszka O rfa n em zw anego ży w o ta i spraw p a m iętn ik (1883) —

i oczywiście w opow iadaniu Z d ziennika starego dziada.

W większości ty ch powieści, a nad to w tak ich u tw o rach z n a rra c ją w trzeciej osobie, jak P rzy g o d y pana M arka H ińczy. R zecz z podań życia

staroszlacheckiego (1870), J a k się pan P aw eł żenił i ja k się ożenił (1878)

czy Jak się daw n iej lis ty pisały (1882) elem en ty sty lu gawędowego — niek ied y bliskiego tra d y c ji P am ią tek Soplicy, niek iedy ledw ie o nią p o trą ­ cającego, czasem ty lk o na w zór kolokw ialności „soplicow skiej” form ow a­ nego bez w yraźn y ch znam ion „dom ow ego” języka szlach ty — w przęgał K raszew ski do różnorakich zadań ideow ych, zawsze jed nak bacząc, by nie pow tarzać „tiku nerw ow ego” chw alców szlachetczyzny. Ćwiczył n atom iast w y trw a le n a rra c ję o cechach m ów ienia natu raln eg o .

Nie w iem y, k tó re z jego pow ieści stylizow anych na p am iętn ik i i pod­ b arw ian e kolokw ialnością gaw ędow ą czytał P ru s, nie u lega jednakże k w e­ stii, że sw oją w rażliw ość n a ten sty l kształto w ał w okresie w szechobecnej dom inacji p isarstw a K raszew skiego. I w k ieru n k u w yznaczanym przez K raszew skiego szedł, gdy w gaw ędow ą sw adę w yposażał pana Rzeckiego,

(14)

17

każąc m u snuć opowieść „gad aną”, „am orficzną”, a zarazem oddalając go od ko neksji ideow ych z sarm acko-szlachecką tra d y c ją g atu n k u gaw ę­ dowego. Nie jest więc P a m iętn ik starego subiekta gaw ędą w ścisłym tego słowa znaczeniu, nie sam a też „szkoła” K raszew skiego w przekształcaniu gaw ędy starczy dla opisania jego s tru k tu ry ani do w yczerpania tra d y c ji, jakie „w sączyły się” w tę p a rtię Lalki. Ale bez uw zględniania „szkoły” K raszew skiego niepełne byłoby nasze rozum ienie kształtu artystycznego

P am iętn ika starego subiekta.

P r z y p i s y

1 S. Żeromski, Dzieła pod red. S. Pigonia. Dzienniki. Oprać. J. Kądziela. W ar­ szawa 1964, t. 3, s. 224.

2 Tym sform ułowaniem posłużył się J. Karłowicz w korespondencji Z Niemiec („Prawda” 1885, nr 2), donosząc zarazem, że ów „czerniciel” ostatnio bardzo po­ chlebnie ocenił utwory Orzeszkowej i życzliw ie zaopiniował Niemcom nowsze ten­ dencje literatury polskiej.

3 B. Prus, Kroniki. Oprać. Z. Szweykowski. Warszawa 1956, t. 1, cz. 1, s. 232. 4 B. Prus, Kroniki. Oprać. Z. Szweykowski. Warszawa 1954, t. 3, s. 505 - 506. 5 Tamże, s. 506.

6 B. Prus, Kroniki. Oprać. Z. Szweykowski. Warszawa 1958, t. 7, s. 5 2 -5 4 . 7 Zob. E. Orzeszkowa, Listy zebrane. Oprać. E. Jankowski. Wrocław 1956, t. 3, s. 64 (list do J. Karłowicza z 5 V 1884).

8 B. Prus, Kroniki, t. 7, s. 139. 9 Tamże, s. 130 - 131.

10 Tamże, s. 132 - 133.

11 B. Prus, Kroniki. Oprać. Z. Szweykowski. Warszawa 1961, t. 10, s. 95 - 96. 12 Tamże, s. 96.

13 W rozprawie poświęconej pierwszemu 10-leciu twórczości powieściopisarskiej Kraszewskiego stwierdzała: „jak gałęzie z drzewa swego, z niego początek swój bierzem y” (Książka jubileuszowa dla uczczenia pięćdziesięcioletniej działalności li­ terackiej J. I. Kraszewskiego. Warszawa 1880, s. 43).

14 Zob. np. E. Owczarz, Kraszewski, Orzeszkowa i Prus o powieści. „Ruch Lite­ racki” 1980, zesz. 1, s. 3 5 -5 1 .

15 W. Danek, Józef Ignacy Kraszewski. Warszawa 1973, s. 318.

16 Szereg spostrzeżeń w tej kw estii sform ułował S. Burkot w artykule K r a s z e w ­ ski i Prus, opublikowanym w „Roczniku Naukowo-Dydaktycznym WSP w Krako­ w ie”, zesz. 24 (1966).

17 W. Danek, op. cit., s. 438. 18 Zob. tamże, s. 438. 19 Tamże, s. 439.

20 S. Burkot, Powieści współczesne (1863—1887) Józefa Ignacego Kraszewskiego. Kraków 1967, s. 220.

21 Zob. tamże, s. 66 - 67. 22 Tamże, s. 220.

2* Doceniono natom iast z uwagi na Lalką częsty u K raszewskiego m otyw m i­ łości bohatera ze sfer „niższych” do panny „wyższego” pochodzenia. H. Markiewicz

(15)

18

w sw ych pracach o Lalce (zob. np. „Laika” Bolesława Prusa. Warszawa 1967, s. 31 - 36) wyróżniał zwłaszcza w ątek rom ansowy w Dwóch św iatach (miłość Aleksego D rabickiego do hrabianki Karlińskiej) i W ielkim Nieznajom ym (miłość bogatego krawca Gabriela Pilaw skiego do hrabiny Palczew skiej) ze w zględu na ujęcie, które mogło inspirować Prusa. Zwracał nadto uw agę na powieść Lalki. Sceny przedślubne (1874), w której K raszew ski rów nież zawarł opowieść o m iłości „nierównych” sta­ nem (on —' w łaściciel garbarni, ona — baronówna), zakończył ją jednak optym i­ stycznym m ezaliansem z inicjatyw y panny.

21 Zob. A. Trepiński, Józef Ignacy Kraszew ski. Warszawa 1975, s. 22 - 26. 23 Zob. H. M arkiewicz, op. cit., s. 45—60. O Rzempińskim jako pierwowzorze Rzeckiego pisał S. Burkot, K r a s z e w s k i i Prus, s. 219—220.

24 Zob. T. Nowacka, Opowiadania Józefa Ignacego Kraszewskiego. W rocław - - Warszawa - Kraków - Gdańsk 1972, s. 83 - 90.

27 K r a sze w sk i o powieściopisarzach i powieści. Zbiór w y p o w ie d z i teoretycznych 4 k rytycznych . Oprać. S. Burkot. Warszawa 1962, s. 130.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Byłem zatem u kardynała sekretarza stanu, który był przyjął pana kuratora z największą uprzejmością, ale żą- dać nowego posłuchania u Ojca Św.[iętego] nie mogłem

Sytuacja ta jednak stopniowo zmienia się na niekorzyść parafii: zwiększa się liczba dystansujących się od Kościoła i określają- cych siebie jako niewierzących

Zarówno dla studentów matematyki jak i studentów infor- matyki (i jak sądzę wszystkich innych kierunków) pojęcie grafu służy jako model wielu sytuacji rzeczywistych, jako

Któż by go nie znał dzisiaj i komuż na myśl nie przychodzą wdzięczne jego okolice, stare kościoły, malownicze dwie stare bramy, czysty Kapucyński kościółek, smętna

Projekt jest to przedsięwzięcie, na które składa się zespół czynności, które charakteryzują się tym, że mają:.. 

Samo bowiem doszukiwanie się wpływów, względnie stwierdzenie ich z miną uradowaną, nie ma nic wspólnego z prawdziwie naukową pracą na polu historji literatury

In the advection tests the PLIC-VOF methods showed a superior performance over the H&N + LHF method both qualitatively and quantitatively, and in simulations of

Sąd Najwyższy wypowiedział przytoczony pogląd prawny przy okazji rozpoznania sprawy adwokata obwinionego o przewinienie dyscyplinarne, zawisłej w następstwie