• Nie Znaleziono Wyników

"Ogrody romantyków", Ryszard Przybylski, Kraków 1978 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Ogrody romantyków", Ryszard Przybylski, Kraków 1978 : [recenzja]"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Koszycka-Wyszyńska

"Ogrody romantyków", Ryszard

Przybylski, Kraków 1978 : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 70/4, 373-378

(2)

R y s z a r d P r z y b y l s k i , OGRODY ROM ANTYKÓW . (K raków 1978. W y­ d aw nictw o L iterack ie), ss. 404 + 21 w klejek ilustr. „Biblioteka R om an tyczn a”. Pod red ak cją M a r i i J a n i o n.

A m b icją kolejnej pozycji „Biblioteki R om antycznej” jest odpowiedź na zasad­ nicze pytania — te staw ian e pod ad resem rom antyzm u i te, k tó re prow okuje ro ­ m antyczne (tylekroć kw estionowane) dziedzictwo naszej kultury. K siążka p rzed sta­ w ia literack ie „życiorysy” ogrodów — jednego z ciekawszych w naszej kulturze zjaw isk z pogranicza n atu ry i sztuki. Składa się z dwu części: antologii i poprzedza­ jącego ją swobodnego eseju. W św ietnym kształcie literackim łączy on przeznaczone dla laik a in form acje z w yw odam i in teresu jącym i dla badacza okresu. Ten ostatni z pożytkiem p rzeczyta uw agi au tora na tem at relacji pomiędzy ogrodem ro m an tycz­ nym a ogrodem klasycznym bądź też arcyciek aw y rozdział trak tu jący o objaw ieniu się poezji w ogrodach rom antycznych. A jako że nie sposób w p rost m ówić o ogro­ dach nie odw ołując się do wielkiego m alarstw a epoki klasycznej i m alarstw a ogro­ dowego w ogólności, Przybylski zaopatrzył książkę w kilkadziesiąt reprodukcji ob­ razów i sztychów o tem aty ce ogrodow ej, niestety złych — jak w większości k sią­ żek drukow anych w Polsce. N atom iast znakom icie sporządzone przypisy nie pozostają bez w pływ u na czytelnicze odczucie rzetelności przeprow adzonego wywodu.

P rzed m iotem książki jest historia ogrodu w rom antyzm ie, to wszystko, co m oż­ na — posługując się sform ułow aniem au tora — n azw ać historią ogrodu u tracon ego i odnalezionego. Zarów no jeden jak i drugi znalazły w Przybylskim b adacza śle­ dzącego z p asją wszystkie kom plikacje, jakim ogrody podlegały n a przełom ie w ie­ ków i w epoce rom antyzm u. Żyw ot ogrodu w literatu rze X I X w. nie ogranicza się bowiem do funkcji pejzażowego tła. Je s t on najczęściej szyfrem , ideą czy też w y­ razem pew nej filozofii. S tąd też kom plikacje światopoglądowe, kom plikacje św iado­ mości znalazły w antologii niebagatelny w yraz.

Ogród klasyków w. X V II, ogród L e N ôtre’a, był ogrodem regularnym . Ja k zaznaczył Przybylski, znalazły w nim sw oje odbicie form y arch itek tu ry W ersalu oraz stru k tu ra sztuk teatraln ych M oliera i R acin e’a. Pope dostrzegł w ogrodzie k lasycznym sym bol krzykliw ego ówczesnego życia, natom iast Delille, „praw odaw ca stylu klasycznego w ogrodnictw ie”, ścięcie drzew w W ersalu p otrak tow ał jako symbol upadku a n cien ré g im e ’n (s. 9— 10).

W iek X V III rozpoczął się b atalią przeciwko „kw adratow ym ogrodom ”. W Anglii p rzyb ierała ona postać m an ifestacji narodow ych (s. 11). R ozplanow ana geom etrycz­ nie przestrzeń ze strzyżonym i drzew am i, złoconymi lub m arm urow ym i posągam i, ozdobnymi p arteram i ustąpiła m iejsca tzw. ogrodowi krajobrazow em u, pełnem u p oszarpanych skał, rw ących strum ieni i opuszczonych ruin. Jed n akże zm iana modelu francuskiego na model angielski nie oznaczała jeszcze w w. X V III przem iany za­ szyfrow anych w ogrodzie sensów antropologicznych i m etafizycznych (zm ieniła się tylko przestrzeń). Zarów no ogród L e N ôtre’a, jak i rustykalny ogród K en ta m iały być m odelem harm onijnego u n iw ersu m 1. „Ogród angielski był w ięc swego rodzaju tekstem . Przechadzkę po tym parku trak tow an o jako egzegezę tego tekstu, której celem było odczytanie p raw n atu ry i obowiązków człow ieka w obec M atki P rz y ­ rody” (s. 13).

Romantyzm odciął się zdecydowanie od klasycznej poezji mającej za swój przed­ miot ogród i mogło się przez moment zdawać, że będzie to odcięcie totalne, odejście epoki z ogrodu „w lasy, pola, góry i przestworza”, do czego z taką w iarą zachęcał Brodziński. Tymczasem stało się zupełnie inaczej, a to z tej przyczyny, że jak pisze autor, „człowiek ma ogród we krwi” (s. 58— 59), co znaczy przecież także i to, że

1 Zob. J . M. R y m k i e w i c z , M yśli różne o ogrodach. D zieje jed n eg o toposu. W arszaw a 1968, s. 52.

(3)

„k u ltu ra m a ogród w e k rw i”. Bezpośrednio na stosunku rom antyków do ogrodu zaw ażyło, zdaniem P rzybylskiego, i odnalezienie w e w łasn ej trad y cji gotyckich k lasztornych w iry d arzy, i przedziw na sym p atia do klasycznego m alarstw a ogrodo­ w ego, k tó ra m iała być efektem uśw iadom ionego przez w iek X I X p ragn ien ia uciecz­ ki przed sobą, i sym p tom atyczn e d la okresu upsychicznienie ogrodu, przem ienienie .go w poezję, w ro m an tyczn y pejzaż duszy, „aleje do nieskończoności” : „K lasyczny p ark k rajob razow y, w zorow an y n a idealnym pejzażu P oussina i L o rrain a, ro m an ­ tycy przekształcili w ogród m en taln y, k tó ry — podobnie jak p ejzaż m en taln y — o d b ijał i p odw ajał m yśl sam ego poety i odsłaniał stan jego duszy” (s. 148— 149).

Tem u procesow i pośw ięcił Przybylski w iele uw agi, a zazn aczając p rzem ianę p rzestrzen i w ogrodzie rom an tycznym (w p rzestrzeń rom antycznego „ ja ”) zw rócił u w agę n a jeden z bardziej efektow nych literack o aspektów tego zjaw iska. R om an ­ tyzm niejednokrotnie zaszyfrow yw ał sw oje problem y w figurze lab iryn tu — la ­ b iry n t s ta ł się naw et sym bolem życia w ew n ętrzn eg o 2. Człowiek pierw szej połowy X I X w. chętnie odczuw ał siebie jako istotę uw ikłaną w lab iryn t losu, przezna­ czenia, w lab iryn t św iata i historii w reszcie. Takim w idocznym sym bolem labiryntu ś w ia ta jest przecież ogród, k tóry sw ym i alejam i, treliarzam i rozw ija ideę labiryntu. W om aw ianej antologii będą to n a pewno podziem ne, głębinowe ogrody H offm anna. M arian n e T h alm an n zauw ażyła, że te ogrody, k tó re stały się przedm iotem upodoba­ n ia rom an tyk ów ze w zględu n a z a w a rtą w nich ideę lab iryn tu , nie zd rad zały „n aj­ m niejszej skłonności do bycia n a tu rą ”, pełniły n atom iast rolę zw ierciadeł, w których człow iek X I X stu lecia rozpoznaw ał sam s ie b ie 3.

L ek tu ra książki P rzybylskiego p en etru jącej zaw iłości stosunku rom an tyk ów do ogrodu niesie ze sob ą poczucie niejednoznaczności, różnorodności, każdorazow ej nie­ spodzianki. W yd aw ać by się m ogło, iż w szystkie kom plikacje n ow ożytnej psycho­ logii zn alazły sw ój w y ra z w „rom an tycznych ogrodach ”. W sposób zdecydow any od b ijają się na ogrodow ych w izjach Słow ackiego. W listach poety do m atki ogród- -w spom nienie, ogród — „wielki m it C zarnolasu ” w ystęp uje jako zak ątek spokoju, rów now agi i szczęścia. Podobnie jeszcze w W acław ie, chociaż s taje się tam p rze­ strzenią, w której p ojaw ią się zbrodnia i śm ierć. N atom iast w poem acie W Szw a j­

c a rii nabierze ju ż cm en tarn ej tożsam ości, będzie m iejscem d ojm ującego sm u tk u :

„N asz ogród z wiszeń ja k cm en tarz p on ury”.

R om antyzm od n alazł siebie w kilku różnych ogrodach. P rzybylski nazw ie je : „Sadam i Oliwnymi polskiego rom an tyzm u ” (ogrody w K o nradzie W allenrodzie M ickiew icza, ogrody p ow stańców znane z relacji S. Goszczyńskiego i L. R ettla, ogród tu łacza — Ju lin k i i K rzem ien iec Słow ackiego), „ogrodam i dziecięcia w ieku” (kainow y ogród B y ron a, sadom asochistyczny ogród M usseta ze Spow iedzi dziecięcia

w ieku, ogród w A lpach — L e Ja rd in , ogród-w spom nienie z N ocy flo ren ck ich H ei­

nego, ogród inności G au tiera, k rw aw y ogród rew olucji w Z w olonie N orw ida), „ogro­ d am i p oezji” (ogród snu z U pa dku H y p erio na K eatsa, w ieczny ogród poezji z po­ e m atu Shelleya M im oza) i „ogrodam i św iatła”, którym i są ogrody wielkiej epiki ro m an tyczn ej (N ovalisa H en ry k O fterd in gen , E. T. A. H offm anna K o p a ln ie fa lu ń sk ie, Hugo S tw orzen ie kobiety i M ickiew icza ogród Zosi w P a n u T adeuszu). A utor nie p om inął też klasycznej Zofiówki — „ogrojca P o to ck ich ”, uwieńczonej poem atam i T rem beck iego i Goszczyńskiego oraz książką Siem ieńskiego op ow iad ającą w łaśnie o pobycie Trem beckiego w Zofiówce.

P rzed m iot sw oich rozw ażań p otrak tow ał Przybylski dość konsekw entnie — jako ogród opisany, rzadziej n am alow an y, a w każdym razie jako pew ien ogród „in ­

2 O figurze lab iryn tu w ro m an tyzm ie zob. M. T h a l m a n n , L a b iry n t. P rz e ­ łożył A. S ą p o 1 i ń s к i. „P am iętn ik L ite ra c k i” 1978, z. 3.

(4)

ten cjo n aln y”, nie zaś rzeczyw isty ogród-zabytek czy ogród-m uzeum . Nie pozostało to bez w pływ u na kierunek autorskiej refleksji, ponadto um ożliwiło ukazanie spo­ sobu istnienia ogrodu w św iadom ości literackiej rom antyzm u.

W iększość rom an tycznych ogrodów sp raw ia niepokojące w rażenie m iejsc „nie

z

tego św iata”, tajem niczych, pozornie przezroczystych bytów określonych przez to, co się w nich dzieje, i przez zróżnicow aną stru ktu rę rom antycznego „ ja”. U psych icz- n ienie ogrodu n ie przesłoniło jed nak autorow i faktu zasadniczego, m ianow icie nie­ m ożności (zaświadczonej w poezji) od erw an ia się od ogrodu jako m iejsca n ajw aż­ niejszych ludzkich i narodow ych dram atów . Nie bez przyczyny pisał Przybylski, iż w szystkie tragedie rodzaju ludzkiego rozegrały się w ogrodzie. A ntologia dowodzi, ja k w ielkie było ciśnienie tej trad ycji w wieku X I X . Zresztą w iek ten m iał swój ce n tra ln y obraz ogrodowy. Szczęście i cierpienie miłosne, nostalgia erotyczna n a j­ częściej w ystępow ały w krajob razie jakiegoś parku czy utraconego ogrodu miłości. K obieta, jak pisze autor, s tała się niekw estionow aną, now ożytną boginką tych m iejsc, noum enalnym św iatłem z poem atu V ictora Hugo Stw orzenie kobiety.

W literatu rze, która za swój przedm iot m a ogród, pojaw ia się całe m nóstwo w od y: strum ienie, wodospady, kaskady, fontanny są koniecznym elem entem każdego p raw ie z ogrodow ych pejzaży. W ydaje się też, iż stanow ią one n iebagatelny punkt odniesienia dla ogrodowej filozofii (bo przecież o filozofii ogrodu, który, ja k pisze Przybylski, naw et jako wdrydarz m istycznych róż zachow ał k lasyczn ą stru k tu rę, m ożna śmiało m ów ić). Sym bolika ak w atyczna niesie ze sobą w iele różnych znaczeń, m. in. i to, k tóre w wodzie każe w idzieć m iejsce w iecznej przem iany, w ielki symbol śm ierci starego życia i narodzin nowego. W ogrodach Siemieńskiego, Goszczyń­ skiego, a n aw et Grozy ob razy w odne nabierają sensów w yk raczających poza ich zn aczenie konw encjonalne, przesuw ają się w dziedzinę mitu, pierw otnej w iary w sp raw czą m oc przem iany. W oda sta je się u tajonym językiem ogrodów, jakim ś m agiczn ym w ieszczeniem . I chociaż we w stępie P rzybylskiego została pom inięta jak o elem ent ogrodowego pejzażu, to jednak można sądzić, iż np. w N ocy w Z o­

fió w ce Goszczyńskiego czy O grodach i poetach Siemieńskiego jej w ym ow a nie re ­

d uk u je się tylko do funkcji ozdabiania lub naw adn iania przestrzeni.

N iektóre z pytań, jak ie n asu w ają się przy lek turze tej książki, dałoby się sfo r­ m u łow ać w sposób n astęp u jący: Czego językiem są u Przybylskiego ogrody? Jak ie dziedziny rzeczyw istości czy też poznania sym bolizują? Odpowiedź tylko z pozoru m ogłab y w yd aw ać się prosta. Problem ów nie nastręcza język ogrodu k lasyczne­ go — jest on szyfrem antropologii i m etafizyki, sym bolizuje stru k tu rę regularnego

uniw ersum . A le kiedy uw aga nasza koncentruje się n a w ew nętrznej przestrzeni ogrodów rom an tycznych , widzim y, jak zaczyna nią rządzić praw o indyw idualności

i

w yjątkow ości. Mogłoby się w ydaw ać, iż w ew nętrzny ogród m ów i o nowej psy­ chologii człow ieka X I X wieku. Jed n akże czym innym jest Zofiówka u G oszczyń­ skiego, a czym innym ogród K eatsa lub M ochnackiego. M ożna śm iało m ów ić o w ielogłosowości idei ogrodu, o jego nowożytnych pow inow actw ach z zagadką w ieży Babel. Przybylski ukazał w ielość ogrodowych „języków ” z głęboką św iad o­ m ością poznawczego w aloru tego zjaw iska. Ogrody m ów ią „językiem ” m etafizyki <s. 9), polityki (s. 10), antropologii (s. 10, 15), n atury (s. 13, 24), k u ltu ry (s. 14), psychologii (s. 15, 20, 129), wolności (s. 26), pam ięci (s. 37), p atriotyzm u (s. 76). Tak w ięc św iat to szalenie bogaty, rozdzierany przez w ielkie antynom ie stulecia. P rz y ­ bylski opisał ogrody rom antyków jako w ielki szyfr kulturow y, ro m an tyczn ą m owę duszy, u niw ersaln y język w ew nętrznego „ ja ”.

Jed n ym ze znaczeń odnoszących się do sytu acji człow ieka X I X w. jest, dość w yraźn ie •wyodrębniony przez au tora, szy fr psychologiczny. Budzi on wiele w ątp li­ w o ści natury, że tak powiem, h istorycznoliterackiej, prow okując zarazem — może nie w pełni uzasadnione — prześw iadczenie o pewnym nadużyciu in terp retacy jn y m w yn ik ający m z zastosow ania kategorii należącej w jak iejś m ierze do św iadom ości

(5)

innej epoki. Stąd też chciałab ym pośw ięcić nieco m iejsca p rob lem atyce terap eu tycz­ nej czy szerzej: psychologicznej fu n kcji ogrodów rom an tycznych w om aw ianej książce.

Ogród literatu ry rom an tyczn ej jest u Przybylskiego głównie zapisem w yalie­ now anej, w ew nętrznie rozbitej n a „ ja ” i „ n ie -ja ” świadom ości, przez co lite ra tu ra ta n abiera w agi dokum entu, zaśw iad czającego pojaw ienie się „nowej św iadom ości” (bezspornie książka zyskuje w ten sposób znaczną dozę atrak cy jn o ści, zyskuje ch a­ rak ter socjologiczno-psychologicznej p en etracji). Przybylski w iele m iejsca poświę­ cił „iluzorycznej terap ii” o g ro d o w ej4 (pom ijam tu sp raw ę stopnia uśw iadom ienia sobie przez rom an tyk ów p sych iatryczn ej funkcji ogrodów ). Terap eu tyczność ro m an ­ tycznego ogrodu przypom ina nieco w jego książce Ju n gow sk ą terap ię arch etyp iczn ą. Przybylski posłużył się tu zap isan ą przez B ach e la rd a „przypow ieścią” o Ju n gu i p a­ cjencie. Ju n g m iał polecić p acjen tow i, by zam ieszkał w domu z ogrodem , a to w szystko po to, by p acjen t przezw yciężył poczucie w yalien ow an ia, sam otności i obudził w sobie „w olę zakorzenienia się”. Przybylski zauw aża rów nież, że „d o- m ek z ogródkiem ” trak tu je się dzisiaj jak o „psychoterapię na m ęki m etafizycznego w y g n an ia” (s. 72). T ak w ięc ogród s ta je się u niego językiem neurozy, a ten, kto szuka tam ukojenia — ro zd artym w ew n ętrznie neurotykiem , k tóry leczy zm ęczoną zgiełkiem św iata duszę.

Fu n k cje terap eu tyczn e d ostrzega Przyb ylsk i przede w szystkim w arch itek tu rze ogrodu angielskiego: „Ogród angielski był w ięc sw ego rodzaju tekstem . P rzech ad z­ kę po p ark u trak tow an o jako egzegezę tego tekstu [...]. Egzegeza ta była z kolei p sy ch oterap ią” (s. 13). U P rzybylskiego jest ona fu n k cją cen traln ą, w aru n k u jącą istnienie w szystkich innych znaczeń. W ytropił ją i w suw erenności ogrodu Ju lii z N ow ej H eloizy, k tóry założony został „z m yślą o p sychoterapii” (s. 16), i w og ro­ dzie popow staniow ym , k tó ry m iał n eutralizow ać poczucie winy, p rzynosząc rad ość „zw ykłego gospodarskiego szczęścia” (s. 71), i w w ielkim m icie C zarnolasu u Sło­ w ackiego, micie, k tóry „m a znaczenie nie tylko p atriotyczn e, lecz rów nież terap eu ­ tyczne. R atow ał bow iem ludzi przed rozbiciem w ew n ętrzn y m ” (s. ,77).

W ostatn im ćw ierćw ieczu ob serw u je się zaw rotn ą k arierę psychoterapii. J e j reguła została sform u łow an a jak o zespół technik m ający ch na celu podniesienie od­ porności psychicznej p acjen ta czy też p rzyw rócenie zakłóconej rów now agi psychicz­ nej. P ierw sze spójne, w ew n ętrzn ie z w arte system y terap eu tyczne p ow stały w w ie­ ku X I X 5. Jed n akże ro m an tyzm nie m iał św iadom ości siebie jako m etody leczniczej. Stąd też pew ne zastrzeżenia, jak ie budzą w ażkie skądinąd refleksje Przybylskiego o terapeutycznej funkcji „ogrodow ego szaleń stw a”.

W spółczesna w iedza psychologiczna podstaw ę działań terap eu tycznych dostrzega w system ie poglądów, k tó re m ają często c h a ra k te r m itu zaw ierającego fan tasty czn e w yjaśn ien ie istoty życia, przyczyn sch orzeń oraz sposobów ich u su n ię cia 6. W p rzy­ w ołanych przez Przybylskiego sy tu acjach terap eu tycznych ogród s ta je się „m item terap eu tyczn ym ”, k tórego istotą jest oddziaływ anie n a p acjen ta, przekazyw anie m u sądów, system ów w arto ści i przekonań, a także pobudzanie do określonych sposo­ bów reagow an ia. Czyżby tajem n icą X I X w. b yła zagadka neurozy i m etoda psycho­ logiczn a? Neuroza (jako idealna sy tu acja terap eu tyczna) s ta ła się ostatn io w y try ­ chem , k tó ry o tw iera niem al każdą problem atykę. Stąd też zaufanie do jej efespa-n-4 O kreślenie Ph. R i e f f a — podaję za H. B l o o m e m (In tern alizacja ro ­

m an su poszukiw ań w an gielsk iej po ezji ro m a n ty czn ej. P rzełożyła M. B. F e d e w i с z.

„P am iętnik L ite ra ck i” 1978, z. 3, s. 262— 263).

5 Zob. S. L e d e r , przedm ow a w : S. K r a t o c h w i l , P sychoterapia. W arsza­ w a 1974, s. 6.

(6)

syw nych podbojów coraz to nowych dziedzin ludzkiej aktyw ności psychicznej nie jest sp raw ą ta k jednoznaczną, jak to sugeru je w ystępow anie kategorii n eurozy w b a­ daniach h istorycznoliterackich.

Można by zapew ne pójść jeszcze dalej i przeprow adzić egzegezę tekstów o ogrodach jako różnych form i symboli ekspresji lęku w dziejach kultury. „W e­ w nętrzne ogrody” rom antyków , a chociażby część z nich, mogłyby okazać się w iel­ kim tekstem o doznaniu lęku, k tóry przem ienił św iat w pozór, zapełnił rzeczywistość- przepaściam i i ruinam i, ciem nością i strach em . Tylko że w ów czas rozpoczyna się· proces odchodzenia od literatu ry (nie po raz pierw szy ani jedyny) w ogrom ne ob­ szary psychologii czy psychiatrii, co doprow adzić m usi do zagubienia istoty lite ra ­ tury, do zatracen ia specyfiki jej m etod i autonomii, nieredukow alnej ani do psycho­ logii, ani do innych nauk. W prow adzenie pojęcia neurozy czy psychoterapii grozi dowolnościam i ahistoryzm u i zagubieniem sw oistości przedm iotu tak dokładnie um iejscow ionego w czasie jak ogród rom antyczny. Je s t to zresztą jedna z konse­ kw encji dążenia do uniw ersalizacji tem atu historycznie zmiennego, i to w sytuacji,, w k tórej badaczow i w łaśnie chodzi o ukazanie owej historycznej zmienności. P o ­ nadto rom an tyczny epizod to jedynie historyczny m om ent w w ielkim procesie tw o­ rzenia niem aterialnych św iatów i dlatego też form ułę psychoterapeutyczną, chociaż nie sposób odm ów ić jej pewnej logiki m otyw acyjn ej, trzeba u znać za zbyt rażące uproszczenie, aczkolw iek odczytanie egzotyki rom antycznego ogrodu jako m etafizyki lęku w yd aw ać się może efektow ną koncepcją in terp retacyjn ą.

Przybylski w om aw ianym szkicu p rzyjął nieobow iązującą, eseistycznie u kierun ­ kow aną zasadę wspólnego tem atu . B łęd em byłoby doszukiwanie się tu akcesu do jakiejkolw iek z usystem atyzow anych szkół badaw czych. K w estią zasadniczą będzie odpowiedź na pytanie, czy ow a niekonw encjonalna m etoda spraw dza się w luźnym, kom entarzu do antologii. Odpowiedź ta musi w ypaść nad w y raz pochlebnie dla au to ra — i ze względu ,na w alo ry luźnego toku wywodu, znakom icie oddającego bieg m yśli, i ze względu n a m istrzow skie w prost ujęcie w ieloaspektow ości zag ad ­ nienia, czemu niejednokrotnie s ta ją na przeszkodzie sztyw ne ry go ry metodologicznej „czystości”.

Przybylskiem u udało się uniknąć zarów no ahistoryzm u krytyki tem atyczn ej, jak i jej niechęci do problem atyzacji. L iteratu rę o tem acie ogrodow ym um ieścił w szerokich ram ach potraktow anej psychologicznie historii osobowości. Stąd też. obraz ogrodu w kom entarzu sp raw ia w rażenie obrazu zdeform owanego jednostko­ w ą, chociaż uw aru nk ow an ą historycznie psychologią (osobowością) tw órcy. Sądzę naw et, iż m ożna by zaryzykow ać tw ierdzenie o w pisanym w zasadn iczy n u rt r e ­ fleksji au tora założeniu tożsam ości człow ieka i jego sposobu w idzenia św iata.

G enetycznie tem aty -ob razy Przybylskiego są różnym i upsychicznionym i od m ia­ nam i czterech głów nych toposów ogrodow ych: „jardin d’amour”, „jardin dolent”,, „hortus conclusus” i „hortus deliciarum ”. Podobnie jak toposy Curtiusa, ogrody Przybylskiego zn ajdu ją się w historii. Nie w p row ad zając odwołań do topiki au tor

Ogrodów romantyków przyjął zasadę niezobow iązującego tytułow ania rozdziałów,, form ułu jąc w tytu łach zasadniczą m etaforę ogrodową om aw ianych utw orów . P o ­ zwoliło mu to um ieścić w szystkie odm iany klasycznego toposu w przedziw nej a rc h i­ tek turze znaczeń. Efektem tych działań jest chociażby poczucie „fab u larn ości”, jak ie niesie ze sobą k onstrukcja problem ow a dokonana przez Przybylskiego, co nie po­ zostaje bez w pływ u na w alory popularyzatorskie książki. Na m arginesie rozw ażań chciałabym jed n ak zaznaczyć, że Przybylski nie w prow adził do sw ojej „stru k tu ry” żadnego piętra, k tóre nie m iałoby wzoru w klasycznej topice ogrodowej. Może jed y­ nie w ew nętrzne ogrody pam ięci Goszczyńskiego i ogrody pow stańców stan o w ią w yjątek , bo poza tym będą to różne realizacje toposu ogrodu szczęścia lub ogrodu boleści. „Jardin d’amour” objaw i się w „kainowych ogrodach” i w „ogrodzie sado-

(7)

w ołanych ogrodów będzie to jednorazow e, niepow tarzalne, zdeterm inow ane psycho- logiczno-historycznie ob jaw ien ie toposu.

P o d ejm u jąc tem at ogrodów ro m an tyczn y ch Przybylski nie sprzeniew ierzył się .głębokim, jak m ożna sądzić z jego wypowiedzi, sym p atiom do k u ltu ry klasycznej. A n aw et sym p atie te ukierunkow ały sposób w idzenia przedm iotu rozw ażań. W e w szystkich „ro m an tyczn y ch ” ogrodow ych objaw ieniach w rejonach podświadom ości i m etafizyki a u to r w ytrop ił niezm ienną stru k tu rę klasycznego parku, k tóry choć nabierze w rom an tyzm ie kam eleonow ych b arw , choć ro m an ty czn a psychika p rze­ m ieni go w „pejzaż duszy”, to jed nak będzie to pejzaż o klasycznej stru ktu rze. A jest to przecież stru k tu ra od zw iercied lająca w sposób doskonały dążenie do ładu i p orząd k u: „pozw ala człow iekow i, tak jak powinno być, w ystąpić w zew nętrznym otoczeniu przyrody jak o osoba głów na” — żeby pow tórzyć za Przybylskim sform u ­ łow an ie H egla (s. 10— 11). Nie H offm ann, nie N ovalis, a n aw et nie Shelley ani .K eats, ale Hegel, Goethe, E liot w yzn aczają w kom entarzu Przybylskiego stopnie rozpoznaw ania się człow ieka w ogrodzie, u św iad am iają głębinow ą nostalgię do n orm y i ładu. W kulturze w yd aje się ona zresztą tak sam o w ieczna jak nostalgia •do ich zaprzeczenia.

N atom iast ro m an tyk w szkicu P rzybylskiego przypom ina nieco b arb arzyń cę, k tóry zam iast ro zszy frow ać tek st X V III-w ieczn eg o ogrodu niszczy dziedzictwo du­ chow e Oświecenia (s. 21). Chociaż w iadom o, z drugiej strony, iż tym , co rom an tyk p rzeciw staw iał klasycznym ogrodom , b yła „psychiczna rzeczyw istość duszy”. D la­ tego też już chyba w zgodzie z au torsk ą sugestią m ożna sądzić, że k lasyczna stru k ­ tu ra jest tym , co w kulturze zaśw iadczone w sposób obiektyw ny i uniw ersalny. R om antyzm zaś, bez pardonu o d rzu cający rym opisarstw o klasycyzm u, nie był w s ta ­ nie o d erw ać się od rzeczyw istych i n am alow an ych p ark ów X V III wieku.

W myśli Przybylskiego, ja k się w yd aje, istn ieje w łaśn ie tak a podw ójna w izja .k u ltury: tej praw dziw ej, będącej k on tyn uacją trad y cji klasycznej, i k u ltu ry fałszy­

w ej, zagarn iającej ob szary d ew iacji i psychicznych pejzaży (określenia „praw dzi­ w a ”, „fałszyw a” nie dotyczą tu faktyczności istnienia, ale stosunku do pryncypiów ). Z resztą n ostalgia a u to ra pozostanie przy stary m św iecie, w k tórym „sam o słowo »ogród« brzm iało pieszczotliw ie i w zniośle” (s. 21). A w perspektyw ie rozw ażań, -chociaż głów nym przedm iotem książki jest m om ent historyczny w dziejach ogrodu, pojaw i się X X -w ie c z n a rzeczyw istość „nowego św iata”, w niej zaś m alarstw o a b ­ s tra k c y jn e i suprem atyczne,. w k tórym odnajdzie Przybylski nieśm iertelną stru k ­ tu r ę klasycznego parku.

Maria Koszycka-Wyszyńska

H e n r y k M a r k i e w i c z , P O Z Y T Y W IZ M . (N oty biograficzne opracow ały H a l i n a G e b e r , E w a K a h n . W skazów ki bibliograficzne op racow ała Ii a - 1 i n a G e b e r . Indeks o p racow ała A l i c j a P a r o l ) . W arszaw a 1978. P ań stw o ­ w e W yd aw n ictw o N aukow e, ss. 628. „H isto ria L ite ra tu ry P o lsk iej”. Pod re d a k cją

|K a z i m i e r z a W у к i. i In sty tu t B ad ań L ite ra c k ic h P olskiej A kad em ii Nauk. U kazanie się n a półkach księgarskich kolejnego tom u podręcznika ak ad em ic­ kiego historii literatu ry , książki H en ryk a M ark iew icza pośw ięconej okresow i p ol­ skiego pozytyw izm u, stało się nadzw yczaj w ażn ym w ydarzeniem w rozw oju naszej wiedzy o literatu rze. Nie tylko dlatego, że nie było dotychczas w pełni naukowego •opracowania lite ra tu ry i k u ltu ry tego okresu — ta k kom pletnego, uw zględniającego

i podsum ow ującego ostatnie w yniki badań, łączącego olbrzym ią eru d ycję fak to g ra­ ficzną w zakresie wiedzy o piśm iennictw ie pozytyw istycznym z trafn o ścią szczegóło­ w ych analiz oraz konsekw encją m etodologiczną — ale rów nież z tego powodu, że

Cytaty

Powiązane dokumenty

Do­ piero w sumieniu człowiek dokonuje syntezy wolności i prawdy, która jest zdolna w pełni afirmować jego godność przez to, że uzdalnia go do postępowania w

Zmiana oznaczenia akcji serii A, B, C, D, E, F, G, H, I, J oraz T Spółki w serię W odbędzie się bez jednoczesnej zmiany wartości nominalnej akcji, która nadal wynosić będzie 10

a) Zmiana umowy w zakresie terminu płatności, terminu i zasad usuwania wad oraz innych nieistotnych zmian. zmiana nr rachunku bankowego). c) Zmiana danych

Warszawy w Warszawie XIII Wydział Gospodarczy Krajowego Rejestru Sądowego pod numerem KRS 0000699821 oraz do wykonywania na tymże Nadzwyczajnym Walnym Zgromadzeniu 4MASS

Walne Zgromadzenie Spółki udziela Panu Jakubowi Trzebińskiemu - Członkowi Rady Nadzorczej - absolutorium z wykonania obowiązków za okres pełnienia funkcji w roku 2020..

Во время XI Всена­ родного Просмотра Музейной Афиши и Охраны Памятников Старины в Пшемысле I награда была присуждена афише выставки „Влияние

Szkoła Podstawowa w Boguszynie.

Dalsze wszystkie centrosomy tworzą się przez podział tego niejako zre- gerowanego centrosomu jajka.. Na podstawie tych obserwacyj