• Nie Znaleziono Wyników

Polskie zwierciadełko kieszonkowe : na czas wyborów i po wyborach

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Polskie zwierciadełko kieszonkowe : na czas wyborów i po wyborach"

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

WYDANIE 2-GIE.

POLSKIE

Z W I E R C I A D E Ł K O K I E S Z O N K O W E

NA CZAS WYBORÓW I PO WYBORACH

Zebrał i przedmową opatrzył J A N O Ś C I E Ń .

Lud, który walczy o swoją niepod­

ległość, albo o rozszerzenie swoich swobód..., powinien nie ufać wysokim dostojnikom Kościoła, którzy wszyscy jednakowo przywiązani są do kultu absolutyzmu bez względu na to, czy len absolutyzm jest mahometański, czy heretycki, czy nawet ateistyczny...

ADAM MICKIEWICZ.

Radzimy każdemu religijnemu chło­

pu, żeby nie ufał ludziom mówiącym m u w czasie wyborów o religji...

ADAM MICKIEWICZ.

htows-

NAKŁADEM SPÓŁDZIELNI WyDAWNICZEJ

„BEZ DOGMATU"

WARSZAWA, KRÓLEWSKA 16

1 9 2 8.

(3)

OB YW A TE LU!

Ileż razy ju ż słyszałeś, że poza katolicyzmem niema Polski, że kler je st ostoją wszelkiego ładu i porządku i t. d. i t. d. Podczas wyborów będziesz to słysza ł na wiecach, będziesz o tern czytyw ał w gazetach, ulotkach, na plakatach.

Abyś wiedział, co o tej bladze sądzić, poda­

je m y ci garść głosów, zebranych na przestrzeni pięciu wieków dziejów polskich, od Ostroroga po ks. Char szewskiego. Nie cytujem y żadnych rewo­

lucjonistów, niedowiarków i ateistów, ale podajemy głosy księży, w tern jednego biskupa, głosy wiel­

kich poetów, historyków, działaczy katolickich.

K ażdy ksiądz ci powie, że Mickiewicz był dobrym katolikiem, a że Słowackiego grzebał kler z wiel- kiemi honorami, własnemi oczami widziałeś. S zu j­

ski, Dzieduszycki, Szczepanowski, Dmowski, No- waczyński, to filary katolicyzmu, tern więc uważniej czy te j ich słowa i m yśl o nich.

A myśląc odważnie, dostrzeżesz łatwo moczar

tej rodzimej, kochanej, kołtuńskiej blagi, która

dziś tak, jutro inaczej, pojutrze jeszcze inaczej,

jak wygodniej i przyjem niej, a przedewszystkiem

ja k korzystniej. Pan Dmowski p rzed paru laty

p isa ł czarne na białem, że cały nasz katolicyzm

i patrjotyzm to jeden pozór, blaga dla mydlenia

oczu, popis, afiszowanie się, Nowaczyński zajęty

(4)

je st zlizywaniem własnej plwociny, Chrzanowski idzie na dewocję, chociaż niedawno jeszcze pisał dla dzieci szkolnych podręczniki, potępiające kle­

rykalizm.

Śród tego targowiska politycznego i kleryka- listycznego stoi ja k posąg śpiżow y wielki Mickie­

wicz a obok niego Słowacki i ci wszyscy, którzy się z ducha ich wywodzą. A ten Mickiewicz, uzna­

wany p rzez wszystkich za największego syna Pol­

ski, ostrzega lud, aby nie w ierzył dostojnikom Kościoła i tym macherom politycznym , którzy na czas wyborów przywdziewają maski pobożnych Tartuffe’ów. W szyscy najznakomitsi Polacy na ca­

łej przestrzeni dziejów polskich widzieli w klerze wroga postępu i rozwoju narodowego i wszyscy ostrzegali przed zachłannością Rzym u, który pod maską Chrystusa sprawuje rządy cezarów nad te- m i częściami świata, których kultura duchowa nie wzniosła się jeszcze na poziom umiłowania wolności.

Nie potrzebujem y od siebie dodawać nic. Czy­

taj i m yśl własnym rozumem. A je śli dojdziesz do przekonania, że trzeba iść za wielkimi i szlachet­

nymi, a nie za drapieżnym i macherami świeckimi i duchownymi, to idź za sumieniem swojem i ni­

komu się nie daj zwieść z drogi, której drogowska­

zem najw yższym jest Piękno moralne i Prawda dziejowa.

4

O, j a k i e s ię d a jem y z w o d z ić , P olacy!

Nie jest bez obłudy, że papież, kiedy mu się podoba,., nie wiedzieć jakie bulle, jubiłeuszowemi zwane, przysyła do Polski, dla wydrwienia pieniędzy...

Zmyśla papież, że gotowizna tak uzbierana ma być obracana na budowę nie wiedzieć jakiego kościoła, gdy tymczasem skarby te idą, co jest pewnem, na potrzeby prywatne krewnych i powinowatych, na na dwór, na stajnie, że nie powiem, na co gorszego...

Nie zbywa nawet na tak pobożnych, którzy nie ru­

mienią się pochwalać takie brednie, a sami nawet kapłani i spowiednicy wysyłają pełnomocników, aby ci tern większe mogli zjednać wpływy. Złupiwszy lud, oddają się sami rozpuście i rozwiązłości! O jak­

że się dajemy zwodzić, Polacy!

Jan Ostroróg Uwagi o naprawie Rzeczypospolitej

T roski d u ch o w ień stw a .

Miast pociechy a miast miłosiernych obietnic Pana swego, łają, klną, wyświęcają, wydzwaniają z społeczności świętej te nędzne owieczki jego. Aby jeszcze o jakieś występki sumienia grzesznego, ale o swe podatki, o dziesięciny, o kolędy, o świętopie­

trze i o inne wymysły swoje. Rozdawają świętości,

(5)

ale wszystko nad wolą a nad rozkazanie tej wiecznej a nieskończonej światłości. Bo miast chrztu święte­

go chrzcą dzwony, świece, zioła, kadzidła i inne wy­

myślone rzeczy...

Gdy niemocen leży nędzny jaki nieboraczek, le­

dwie jaka babka zmiłuje się nad nim, iż nań żebrze, aby mu wżdy doniosła onej żywnostki jego, albo opa­

truje potrzeby jego. A gdy się też rozniemoże jaki królik, albo jaki przełożony świata tego, iżali jako gawroni wszyscy nie zlecą się do ścierwa onego, a co żywo bieży na służbę a na wspomożenie jego.

Także też zasię, gdy umrze nędzniczek, ledwie iż się kto znajdzie, iż go doprowadzi do grobu jego. A kie­

dy zasię umrze bogacz jaki, już takiej pychy nie masz na świecie, jakiej wymyślać nie będą około onego ciała nędznego jego. Już panowie, już biskupi, już rozliczne procesje, krzyk, wrzask, płacz, zbieżą się koło niego. Już mu świecą, chociaż nie widzi, dżwonią, chociaż nie słyszy, konie mu wodzą, cho­

ciaż nie chodzi, kadzą mu, chociaż nie czuje...

Mikołaj Rej Postylla.

O k a z n o d zie i.

Pytano kaznodzieję, czemu to prałacie, Nie tak sami żywiecie, jako nauczacie?

(A miał doma kucharkę) i rzecze, mój panie, Kazaniu się nie dziwuj, bo ma pięć set za nie:

A nie wziąłbych tysiąca, mogę to rzec śmiele, Bych tak miał czynić, jako nauczam w kościele.

Na Ś w ię te g o Ojca.

Świętym cię zwać nie mogę: ojcem się nie wstydzę.

Kiedy, wielki kapłanie, syny twoje widzę.

Jan Kochanowski Fraszki.

J e zu ici.

Zakon jezuicki władztwo papieskie nad światem, podupadłe zupełnie, chciał ześrodkować w sobie, a nie mogąc działać otwarcie, działał intrygą i fał­

szem, wślizgał się, aby mącić i zaciemniać. Goś­

cinnie przyjęty w Polsce, czarną odpłacił jej nie­

wdzięcznością: nienawidził jej szlacheckiej wolnomyśl­

ności i chętnie służył intrygom obcym, ba! gotów był poświęcić dobro Rzeczypospolitej dla błahej na­

dziei nawrócenia Rosji. Dlatego musimy... w jezuitach uznać jedną z przyczyn moralnego upadku, którego skutkiem był upadek polityczny...

J ó ze f S zu jsk Dzieje Polski III.

R ea k cja k a to lic k a .

Ogłupieniu politycznemu towarzyszył straszliwy upadek moralny społeczeństwa, nieodłączny od ciem­

noty...; łapownictwo senatorów, posłów, sędziów, urzędników stało się chlebem powszednim; religij­

ność krzewiona po kościołach, szkołach i domach przez ciemne i niemoralne duchowieństwo, wyradzała się coraz to wyłączniej na bezduszną dewocję, na po­

sty i dyscyplinowanie się, na pielgrzymki, na koro­

nowanie cudownych obrazów Matki Boskiej, na uczęsz­

czanie do kościołów nie dla prawdziwego nabożeń­

stwa, tylko dla zwyczaju lub ciekawości. Resztki to­

lerancji religijnej znikły..; z arjanami załatwiono się

już w wieku XVII, teraz wzięto się do wszystkich

wogóle innowierców, których prześladowano, usuwano

z izby poselskiej, nie dopuszczano do urzędów: nie

poszła w las nauka jezuicka, nie darmo uczyli księża

(6)

że Bóg za to tylko Polskę karze, iż cierpi u siebie protestantów.

Ignacy Chrzanowski.

Historja literatury niepodległej Polski.

P a ń stw o w p a ń stw ie .

Wy powinniście władzę swoją i powinność pa­

sterską stosować do woli królewskiej i do zamiarów rządowych, wiedząc, że władza wasza jest ograni­

czona i że pokuszenie się zawsze na to, co spokoj- ności i pożytkowi społeczeństwa jest przeciwnem, sprawiedliwie może być poczytanem za naruszenie Majestatu. Gdybyście wy się odważyli na co podob­

nego w Rzymie albo w Wenecji, zapewnieby was tam nauczyli, ile trzeba baczność mieć na położenie lub zamiary polityczne rządu...

Z listu Lwa Sapiehy, kanclerza lit. do arcybiskupa połockiego Józefata Kuncewicza z roku 1622.

F e ty sz y z m .

Najzacniejsza osoba, która u nas bywała, był ksiądz infułat Rogaliński, opat wistycki. Kiedykol­

wiek prałat ten miał nas odwiedzić, cały dom nasz pobożny nadzwyczaj był w poruszeniu; w pokojach, w kuchni, w piwnicy, przygotowano wszystko, co mo­

gło być najlepszego; zamiatano, okurzano, zatykano świece jarzące, stawiano stoliki, warcaby, nowe karty do marjasza. Opat infułat miejsca, gdzie był słynący cudami obraz Matki Boskiej, był to wielki persohant.

Ubierano mnie w nowe sukienki, uczono, abym jak tylko ksiądz opat wnijdzie do pokoju, wraz plackiem padł mu do nóg i całował obuwie; jakoż tak czyniłem.

J. U. Niemcewicz Pamiętniki czasów moich.

P o b o żn y m agn at.

Potocki siedział u bazyljanów w Poczajowie, po­

pełnionych tylu kryminalnych niby na dewocji, nie mieszkając z żoną, z domu Dąbrowską..., kobietą naj­

piękniejszą i grzeczną, którą u pp. karmelitek lwow­

skich osadziwszy jakoby rozwodu z nim oczekującą, sam tymczasem siedział u bazyljanów... Rano i wie­

czór na pacierze zakonne do cerkwi chodził, mni­

chów niedbałych przestrzegał, a mimo to u siebie dziewek kilka dla rozpusty trzymał, rano je budząc do różańca, który wraz z niemi odmawiał, a jeżeliby która w czasie tej modlitwy rozśmiała się, cybuchem po plecach karał, ażeby (jak mówił) Boga nie obra­

żała.

Król, m agn aci, d u ch o w ień stw o .

Taki był król (zepsuty) w Polsce, ale gorsi da­

leko magnaci kraju, pycha ich daleko większą była od nich, i byle sobie dogodzić, wszystkie prawa bo­

skie i ludzkie gotowi byli podebtać; zabójstwo, krzy­

woprzysięstwo, kradzież skarbu publicznego, albo odebranie gwałtowne majątku słabszego obywatela, takie zbrodnie za nic pospolicie u nich ważono...

Poddanego wieśniaka równie z bydlęciem kładli, mieszczanina w ostatniej pogardzie mieli...

Księża po większej części zepsuci, psuli razem lud sobie powierzony, a naczelnicy ich, biskupi, pu­

blicznie trzymając nałożnice, ośmielali niższych, aże­

by szli takąż samą, słodką wprawdzie, ale naj­

brudniejszą drogą...

Franciszek Karpiński.

Pamiętnik.

9

(7)

D obra d u ch o w n e.

Ten każdy obywatel, który kocha swój kraj, we­

wnętrzną spokojność jego i biskupów cnotę, winien podziękować wiecznemu w dziejach naszych sejmowi za porównanie intrat tych urzędników, których dosto­

jeństwa równe; za usunięcie pokusy złego od ducho­

wieństwa, na które cały naród niby na żywe cnoty obrazy patrzy. A gdy widzi po tej stronie biskupów, po której złe broją, po której na zgubę kraju rady, po której cudzoziemskie, albo złych królów intrygi, lud pospolity nie widząc skrytej przyczyny, sądząc, iż sama cnota świątobliwe męże prowadzi, rzuca się ślepo, za szanownych przykładem, w sidła swojej zdrady. Lud oświeceńszy gorszy się, znając powo­

dem tej podłości brzydką chciwość bogatszego bis kupstwa.

P a ń szczy zn a .

Macież wy serce! 1 wy jesteście chrześcijanie!

Oszczercami są, nie nauczycielami wiary Chrystusa ci wszyscy kapłani, którzy wam taką naukę podali i którzy wam powiadają, że chociaż tak bezecnemi, tak okrutnemi żyjecie, możecie się jednać z Bogiem i stać się uczestnikami łask tego, który jedynie z mi­

łości człowieka umarł. Zapowiadam wam, że jeżeli Bóg jest sprawiedliwy, nie może być w oczach jego zbrodni większej nad zbrodnię waszą. Macież wy miłość ojczyzny? Nie obywatelami, ale nieprzyja­

ciółmi Polski jesteście. Więcej szkodzicie temu kra­

jowi, niżeli szkodzili Moskale, Szwedzi, Niemcy, Turcy i Tatarzy...

Stanisław Staszic Przestrogi dla Polski.

G łupi p r z e w ie le b n i.

1 śmiech niekiedy może być nauką, Kędy się z przywar, nie z osób natrząsa;

1 żart dowcipną przyprawiony sztuką,) Zbawienny, kiedy szczypie, a nie kąsa.

I krytyk zda się, kiedy nie z przynuką, Bez żółci łaje, przystojnie się dąsa.

Szanujmy mądrych, przykładnych, chwalebnych, Śmiejmy się z głupich, choć i przewielebnych.

Biskup Krasicki Monachomachia.

D la grosza.

— jak to bywa zwyczajnie na świecie, Niegdyś i ja też siedząc w mantolecie, Do chóru skrzętny, czy się los pomnoży, Szedłem dla grosza i dla chwały Bożej.

Biskup Krasicki Powrót do Warszawy,

P o st.

Nie zmyśli tego żadna zabobonność wściekła, Bym ja w piątek na wole zajechał do piekła,

A waść miał na szczupaku dostał się do nieba...

Biskup Krasicki Odpowiedź obserwantowi

K siąd z M arek.

Młódek bez doświadczenia i lękliwych starek

Zwodziciel, wśród stolicy uwija się Marek;

(8)

Przed niedołężną tłuszczą prorokiem się mieni, Oko ma w niebie, rękę w bliźniego kieszeni;

Uchodzi mu bez kary łudzić tak bezwstydnie;

Z tych przyczyn, wyznam szczerze, Warszawa mi brzydnie.

Trembecki.

C iem nota.

Mgła nas niewiadomości zaćmiała odbrzydła, Pasterze ją mnożyli dla pożytku z bydła.

Tak zwykł czynić w zwierzęcej nauczyciel szkole:

Chcąc mieć ucznia posłusznym, oczy mu wykolę...

Wszystkie wieki się żalą: dla obfitszej dani Niszczyli umiejętność wszelacy kapłani, Prócz niepojętych nauk, których oni sami 1 sekretów niebieskich byli tłumaczami...

Wiek osiemnasty ze wszech religij wygładza, Co się z danym od Boga rozumem nie zdradza.

Trembecki Oda nie do druku.

K anon.

Cóż mi ów kanon, co się pasąc długirn Dziesięcin zbiorem, z utuczonym brzuchem, Nieużyteczny ni sobie, ni drugim,

Uległ pomiędzy kucharką i puchem.

A gdy zaległej raz mu dziesięciny Kto niezupełnym odmierzył mu działem, Chociaż był odpust od kary i winy, Wyklął z ambony i z duszą i z ciałem.

K. T. Węgierski Złe czasy nie ja.

Do K sięd za W ę g ie r sk ie g o . Porzuć-że Apollna i z większym honorem Stań się jakiej piękności dusznym dyrektorem;

Albo jeśli się sądzisz jeszcze nader trwałym, Staraj się wdziękom jakim podobać zdawniałym.

Cięższa trochę powinność, przykrzejsza jest praca, Lecz się rzucone ziarno stokrotnie powraca.

Wkrótce zmienisz w fiolet czarną rewerendę, Porzucisz dla biskupstwa ubogą prebendę;

A codzień coraz w wyższe unosząc się sfery, Będziesz zalegał krzesła i dźwigał ordery I na starość w lubieżnym spocząwszy seraju, Pójdziesz jak święty biskup prosto stąd do raju, Nam świeckim nie uchodzą wcale takie żarty, Zarazby nas w moc swoją zagarnęły czarty:

Lecz wy, co z Panem Bogiem codzień rozmawiacie, Co go codzień pijecie i codzień zjadacie,—

Łacniejsza wam z nim zgoda: Aleksander szósty Wam wszystkim te pomyślne wyjednał odpusty...

T. K. Węgierski.

F a k to rzy k a to licy zta u .

Kościół urzędowy nie ma dzisiaj i bez zupełnej przemiany w sobie nie może się spodziewać mieć nietykalności ducha, śmieszność zastrasza gó nade wszystko. Księża tam tylko niosą słowo religijne, gdzie są pewni dobrego ich przyjęcia. Z członków Kościoła wojującego powychodzili darujcie wyraże­

niu — na faktorów katolicyzmu. Nie grozi im to żadną przykrością moralną.

Adam Mickiewicz Prelekcje.

13

(9)

Z b a w ien ie k s ię ż y i p r a ła tó w .

Księża i prałaci, wy oczekujecie zbawienia tylko od złota, od kanonu i protokołów, a tych środków, których nie posiadacie, domagacie się od władzy ziemskiej; wy, którzyście powinni podźwignąć i zba­

wić ziemię, domagacie się od ziemi, żeby ona was podźwignęła i zbawiła. Nie mówcie, że ludy was opuszczają; to wy je opuściliście; one was szukają na posterunku waszym i tam was nie znajdują; one chcą się podźwignąć, a wy je w dół spychacie. Posiadaliś­

cie siłę niezwyciężoną, bogactwo niespożyte, które dają życie, a porzuciliście je, te skarby niebieskie, dla ziemskich, które zabijają ducha.

Adam Mickiewicz Trybuna ludów.

W ro g o w ie ludu.

Lud, który walczy o swoją niepodległość albo o rozszerzenie swoich swobód ma prawo uważać za swoich przyrodzonych wrogów wszystkie stare dyna- stje i wszystkich członków dynastyj, choćby zresztą godni byli szacunku w swojem życiu prywatnem. Ten lud powinien nie ufać wysokim dostojnikom Kościoła, którzy .wszyscy jednakowo przywiązani są do kultu absolutyzmu bez względu na to, czy ten absolutyzm jest mahometański, czy heretycki, czy nawet ateisty­

czny. W końcu powinien odrzucać współdziałanie arystokratów, a zwłaszcza tych, którzy byli sługami albo doradcami rządów uciskających lud.

Adam Mickicmicz Trybuna ludów.

W ybory.

Radzimy więc każdemu religijnemu chłopu, żeby nie ufał ludziom, mówiącym mu w czasie wyborów o religji, a zwłaszcza, jeśli ich słowom religijnym towarzyszyć będą pewne akcenty, pewne gesty, które chłop zna doskonale, gdyż obserwował je u handlarzy koni i agentów handlowych, a które najlepiej okre­

ślimy, nazywając je jezuickiemi. Radzimy mu rów­

nież niedowierzać książkom, broszurom i wydawni­

ctwom dozwolonym przez rząd i duchowieństwo, a kolportowanym przez ludzi religijnych z urzędu.

Znamy, mówiąc ze stanowiska literackiego, najsław­

niejszych autorów tych książek i broszur; możemy zapewnić, że jedynie tylko ruch wyborczy posiada moc dać im zrozumieć na chwilę ważność kwestyj religijnych. Ten światek nie mówi o religji, jak tylko mając na widoku wybory...

Adam Mickiewicz.

Trybuna ludów.

W rogow ie ży cia d u ch o w eg o .

Wszyscy wiedzą, że członkowie świętego Kole- gjum są po większej części ludźmi o umyśle pospo­

litym, bez charakteru i o miernem wykształceniu. Za­

jęci całkowicie drobnemi intrygami dworskiemi i sta­

raniami o drobiazgi administracyjne, nie mieli ani ochoty, ani czasu do poważnych studjów naukowych.

Co się tyczy talentów duchowych i bohaterskich cnót chrześcijańskich kolegjum kardynalskiego, nic o nich w Rzymie nie słychać. Książęta Kościoła uchodzili przeciwnie za nieprzyjaciół wszystkiego, co jest po­

dobne do życia duchowego, do życia wewnętrznego,

lub na znamię płomiennej żarliwości albo głębokiej

(10)

pobożności. Większość ich ganiła Piusowi IX jego pobożność...

Adam Mickiewicz.

Trybuna ludów.

Zasada n ieru ch o m o ści.

Świat religijny, który się spodziewał ruchu opa­

trznościowego w Kościele, ujrzał, że w samem jego cen­

trum panowała stara nieruchomość. Z tej nierucho­

mości uczynił właśnie zasadę ten z papieży, który najmniej zdawał się być wrogiem reform. Rzecz wi­

doczna, że papież Pius IX jest zdecydowany poświę­

cić wszystko dla zachowania w dawnym stanie tego, co on nazywa Kościołem, t. j. personalu, posiadłości i przywilejów duchowieństwa. Zachowa się tedy sta­

nowczo to, co było powodem herezji Lutra i Kal­

wina, cierpień Galileusza, filozoficznego buntu prze^

szłego wieku i obecnego nędznego stanu Włoch.

Religja nie ma się już niczego spodziewać po pa­

pieżu... Sposób praktykowania raligji odpowiada te- orji, którą w tej sprawie papież dał w jednej ze swo­

ich poprzednich odezw. Religja podług niego ma po­

legać na „zabezpieczeniu ludziom używania dóbr ziem i i wolności uroczystego obchodzenia ceremo­

nii religijnych“. Ziemia i ceremonje! Ostatnie słowo sługi sług Bożych! Następcy św. Piotra! Tego, który podaje się za przedstawiciela Ukrzyżowanego!

Adam Mickiewicz.

• Trybuna ludów.

T w a zgu b a w R zy m ie.

O! Polsko!...

...Jesteś córką Boga

1 siostr.ą jesteś Ukrzyżowanego —•

Ciebie się żadna trucizna nie imię —

Krzyż twym papieżem jest — twa zguba w Rzymie!

Tam są legjony zjadliwe robactwa!

Czy będziesz czekać, aż twój łańcuch zjedzą?

Czy ty rozwiniesz twoje mściwe bractwa, Czekając na tych co pod tronem siedzą I krwią handlują i duszą biedactwa, I sami tylko o swem kłamstwie wiedzą, I swym bezkrewnym wyszydzają palcem Człeka co nie jest trupem lub padalcem?

Lecz pokój z nimi! — Nie, ten brud ruchomy Nie zna pokoju...

Juljusz Słowacki Beniowski.

B ezczy n n o ść h iera rch ji.

Zrozumiejcie to. Od tylu lat, duchem bożym, dzieją się wielkie rzeczy na ziemi i przemiany głę­

bokie, ducha ukształcające — a przez hierarchję ko­

ścielną nic się nie dzieje. Ani też się okazało wy­

raźniej, iżby jaka dusza przezeń zbawiona, niebios dostąpiła. Praca jego nie wyszła z ziemi, jako ziarno posiane — ludami całemi nie ukazała się w świętych owocach: w cnocie, w szlachetności, w przebaczaniu wiń, w umiłowaniu się braterskiem, w dotrzymaniu słowa, w prawdomówności, w pogardzie prawdziwej ziemskich interesów. O, wyzwijcie tę marę, która ciągle udaje pracującą, a wszystko około siebie w proch i zgniliznę zamienia; więc wyzwijcie ją ostatecznie, niech siłę ducha okaże.

Juljusz Słowacki

Urywki z raptularza.

(11)

F a łsz o w a n ie praw dy.

Kościół ma prawdę, ale ją czyni fałszem przez wytłumaczenie.

Juljusz Słowacki Urywki z raptularza.

P o lsk a a k a to licy zm .

Czem katolicyzm był w ogóle dziejów, tern sa­

mem musiał być w życiu Polski, tylko w zastosowaniu do mniejszej miary, do miary narodu. Urządziwszy Polskę w swoim duchu, podniósłszy nad nią władzę duchową, spojrzał na nią jak na swoją własność, za­

pragnął zmienić ją w ślepe narzędzie swojego bez­

warunkowego samowładztwa. Stąd wynikło, że ją ociemnił jezuityzmem, duchem cudzoziemszczyzny sprowadził z drogi czysto narodowej, nietolerancją zakrwawił, zeszpecił, rozdziełił, zesłabił, następnie upodlił, przywiódł nad przepaść zguby i wkońcu przeklął... Katolicyzm jest kosmopolitą. Katoli­

cyzm zna jednę tylko narodowość: katolicką — inne albo zaciera, albo nie troszczy się o nie; katolicyzm przeto już to najmniej, kiedy jest zdatny do obudze­

nia fanatyzmu narodowego... Twierdzimy, że szczyt katolicyzmu jest dzisiaj takim monarchą, jak inni mo­

narchowie — ma gabinet podobny innym gabinetom—

dyplomacja jego nielepsza od innych dzisiejszych dyplomacyj: poniży się przed mocniejszym, opuści słabszego — a duszą katolicyzmu jest jego władza;

katolicyzm przeto jest sprzymierzeńcem niepewnym, niebezpiecznym, niemoralnym; na chwilę oprzeć się na nim nie można, w żadnem niebezpiecznem poło­

żeniu. nie można na niego rachować... Katolicyzm przez nakaz ślepej wiary w swój kościół i poświęcenie się przedewszystkiem sprawom kościoła stawiąc siebie

na pierwszem miejscu, naznacza podrzędną ważność interesowi narodowemu, stłumia patrjotyzm, odrywa od działań publicznych. „Pierwej zbawienie duszy, a potem Polska“ — powtarzają nam prawowierni ka­

tolicy. I nie bierzmy tego zdania za czcze brzmie­

nie, za chwilowe obłąkanie kwietyzmu religijnego.

Nie widzieliśmy-ż w ostatniem naszem powstaniu ludzi, którzy je ściśle zastosowali? Jest ono logicz­

nie wyciągnione z ducha katolicyzmu; za takie musimy je przyjąć—a przyjąwszy, cóż mamy z niego wnosić?

Oto, że niepodobna być zarazem dobrym katolikiem i dobrym Polakiem — a przynajmniej, że między dą­

żeniami katolika i Polaka jest pewien rozbrat, który nadto interesowi pierwszego daje przewagę nad inte­

resem drugiego; z takiej przyrody ich stosunków czyż nie może czasem wyniknąć zupełna między niemi sprzeczność i potrzeba, żeby Polak ustąpił katolikowi, poświęcił swoje obowiązki obywatelskie obowiązkom

religijnym? _ , , .

Seweryn Goszczyński Moralna podstawa sprawy polskiej R e s z tk i w n ę tr z n o śc i J u d a sza .

O! Katolicy szanowni... ta wasza O Chrystusową potęgę obawa,

Te jeszcze resztki wnętrzności Judasza, Co się po świecie rozwlekły jak lawa To Piotrowego odłamek pałasza,

Co przed zaparciem się z pochew dostawa!

Cyprjan Norwid.

Groch z kap ustą.

Kościół katolicki przejęła trwoga, gdy się doko­

nało wielkie odszczepieństwo protestanckich narodów.

(12)

Wszedł w siebie, przyznał się do winy, że się lubo­

wał w świeckiej wspaniałości i świeckiej nauce; przy­

wrócił karność i zreformował obyczaje duchowieństwa, zwrócił się z zapałem ku pełnieniu różnorodnych uczynków miłosierdzia i ku pielęgnowaniu teologicznej nauki, ale ze śmiałego niegdyś inicjatora wszelkiej nauki, stał się lękliwym i podejrzliwym tak dalece, że na każdym kroku hamował rozwój narodów, które pozostały wierne papiestwu. Niegdyś dawano jawnym panteistom kapelusz kardynalski a mimo to, że wszyst­

kie uniwersytety kościelnemu ulegały nadzorowi, zezwa­

lano na nich na wykład bardzo nieprawowiernej filo­

zof ji arabskiej; teraz zakazywano nietylko książki dogma­

tycznie podejrzane, ale sprzeciwiano się uporczywie wszelkiej filozofji, któraby się od średniowiecznej scholastyki w czemkolwiek różniła, choćby w niczem wierze nie uwłaczała, nakładając tern samem na myśl ludzką nieznośne pęta... Kto tylko chciał reform w państwie był katolicyzmu przeciwnikiem, a świat urzędowy opiekował się katolicyzmem jako instytucją dla wykształconych zbyteczną, ale zdolną motłoch utrzymać w posłuszeństwie. O tern musiał się także miejski przynajmniej „motłoch“ dowiedzieć, a skoro się zaczął buntować, musiał kościół uczynić jednym z głównych przedmiotów nienawiści.

Wojciech D zieduszycki Dokąd nam iść'wypada?

K a to licy zm a c y w iliza cja .

Polska więc będzie katolicką i będzie w przy­

szłości dzieliła losy katolicyzmu, jak je dzieliła w przeszłości. A te losy straszne są od trzech wie­

ków, od chwili, w której powstała reformacja i doj­

rzała rewolucja. Gdy patrzymy na to, co się od tego

20

czasu dzieje z narodami katolickimi, to serce się ści ska i strach przejmuje na myśl, że my do nich nale­

żymy—należeć musimy. Gdyby przyszłość nie miała być lepszą od przeszłości, to los taki promienia na dziei lepszego bytu nie zostawiłby. Bo w tym okre­

sie narody katolickie żyją jak~y pod klątwą bożą, wydziedziczone od wszelkich nabytków postępu i cy­

wilizacji, tern bardziej upośledzone, w tern głębszą przepaść pogrążone, im bardziej, im wyłączniej są katolickimi.

Rozpatrzmy się na początku XVlIl-go wieku w chwili, gdy prawowierność katolicka doszła do ostat­

niego kresu swej potęgi, gdy jezuici rządzili wszyst­

kimi krajami katolickimi. Każdy hiszpan był prawo­

wiernym katolikiem, samo posądzenie o innowierstwo lub niedowiarstwo pociągało za sobą śmierć na stosie ale Hiszpanja, płynąca mlekiem i miodem za pano­

wania Maurów, stała się pustynią. Obok prawowier- ności rozpostarły się: ciemnota, próżniactwo i ubóstwo po całym kraju, pomimo wszystkich skarbów nowego świata. Tak samo w Portugalji. W prawowiernych Włoszech i w Neapolu ohydne żebractwo gnuśnych lazaronów w stolicy, a rozbójnicy i Camorra na pro­

wincji. Nie lepiej w Rzymie, pod okiem samego pa­

pieża. W Niemczech, gnuśna Austrja w przededniu wiekowej walki z protestanckiemi Prusami, która się miała skończyć zupełną klęską strony katolickiej i wyrzuceniem Habsburgów z Niemiec. O prawo­

wiernej Polsce za Sasów, za boleśnie jest mówić.

W Irlandji, owej niegdyś wyspie świętych, skąd szli misjonarze na nawrócenie całego zachodu Europy, katoliccy Irlandczycy, kryjący się w norach i jaskiniach przed panującymi protestantami. Francja po wypę­

dzeniu Hugenotów i stłumieniu Jansenistów, uzyskała wprawdzie prawowierność, ale równocześnie popadła za regencji Ludwika XV w bezprzykładną rozpustę,

21

(13)

od której ją ta prawówierność zachować nie potrafiła.

A jednak we wszystkich tych krajach każde skinienie jezuitów było rozkazem, każde jego życzenie co naj­

prędzej w czyn się wcielało. A niech mi kto w tym okresie pokaże choć jedno społeczeństwo katolickie, któreby nie obudziło litości, wstrętu, lub pogardy.

Cały ruch cywilizacyjny przeniósł się do protestantów a kiedy nareszcie narody katolickie obudziły się z le­

targu, to postęp Francji, Austrji, Hiszpanji, nawet Neapolu i Polski stoi w prostym stosunku do wzrostu niedowiarstwa, i co się tylko w tych krajach w wieku XVIII dokonało cywilizacyjnego, to było zarazem anty­

katolickie. Ta niższość cywilizacyjna narodów katolic­

kich trwa do dzisiaj...

Stanisław Szczepanowski Idea polska wobec prądów kosmopolitycznych

K ult p ozorów .

My Polacy pod pewnemi względami jesteśmy jednym z najbardziej młodzieńczych narodów Europy.

Trudno gdziekolwiek znaleźć ludzi, którymby tak, jak nam, pozory za treść starczały, którzyby umieli tyle poświęcić, tyle się wyrzec rzetelnej treści dla zdo­

bycia lub utrzymania pozorów. Rzadko zastanawiamy się nad tern, czem jesteśmy, ani na chwilę nie prze­

stajemy troszczyć się o to, za co jesteśmy uważani.

Nasz patrjotyzm polega na tern, żeby być uważanymi za dobrych Polaków, nasza religijność — żeby wyglą­

dać na dobrych katolików, nasza mądrość — żeby wygłaszać zdania, które przez innych będą uważane za rozumne, nasza kultura — żeby robić to, co robią ludzie cywilizowani, nie zadając sobie nawet pytania, dla czego i po co to się robi. Ta nasza właściwość nie jest jakiemś tragicznem kalectwem, nad którem

należałoby rozpaczać; jest to tylko wyraz naszej nie­

dojrzałości, wynik naszej historji, która na długi czas, na parę stuleci, przestała być szkołą, wychowującą jednostkę ludzką, posuwając naprzód jej moralne doj­

rzewanie. Jeszcześmy nie doszli do tego wieku męskiego, w którym człowiek ma swój własny rozum i swoje własne sumienie, ma miarę złego i dobrego w samym sobie. Jak niedojrzały młodzieniec, szukamy tej miary poza sobą, naśladując niezrozumiałe wzory, wysilamy się na to, żeby na coś wyglądać, nie zapy- tając siebie nawet, czy naprawdę tern jesteśmy. Sciś e mówiąc, przeważnie jeszcze nie chodzi nam wcale o to, żebyśmy czemś naprawdę byli. Na najwyższych szczeblach naszego społecznego życia i najwyższych poziomach naszego umysłowego rozwoju mamy ludzi, którzy nie myślą o tern, czem są, ale jak wyglądają.

Roman Dmowski Upadek myśli konserwatywnej w Polsce.

M yśli k o n ju n k tu ra ln e.

Jesteśmy przeciwnikami zależności polityki od Kościoła. W programach politycznych niema miejsca

na kwestje religijne. . .

Nie do nas, działaczow politycznych, należy pytać się każdego, jakie jest jego przekonanie reh- g,Jne’Nie przyznajemy duchowieństwu roli przodującej.

Przeprowadzimy wyraźną granicę pomiędzy ży­

ciem politycznem a Kościołem.

Duchowieństwu pozostawiamy tylko kierownictwo w życiu kościelnem.

Roman Dwowski

w roku 1907.

(14)

P o d fillp szezy zn a .

Bo to widzi pan: u mnie znaleźć można na stole i encyklikę, i Renana, i „Vie Parisienne“ — mam nawet starą książkę do nabożeństwa. Może to dzi­

waczne, a może świadczy o pewnem... bogactwie my­

śli. Mówiłem zresztą panu, że zgadzam się z syste­

mem panującym. A co do tego, że nie wygłaszam poufnych poglądów, gdzie mnie nie rozumieją, to jest poprostu savoir-vivre.

J ó ze f W eyssenhoff Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.

X K onjunktura.

Wszystko zależało od dobrej woli: dziś się było członkiem sodalicji, jutro darwinistą; dziś bełkotało się coś o zachowaniu energji, jutro mówiło się o nie­

omylności papieskiej. Panowało głębokie przekona­

nie, że co się z kultury podoba, co się do nawyknień nada, to się przyjmie, resztę zaś odrzuci się jako niepotrzebną naleciałość.

Stanisław Brzozowski Legenda młodej Polski.

Żadne pogłębienia i uzasadnienia nie są pol­

skiemu katolikowi potrzebne: to już zależy od księdza.

Polak wie, że msza się odprawia, że żona i służba chodzą do spowiedzi, że jest święcone i że przed śmiercią trzeba będzie o tern wszystkiem pomyśleć.

Ignorancja co do właściwego przedmiotu wiary, dziejów kościoła i jego organizacji wprost nieprawdopodobna:

a przecież ten martwy fakt przynależności do ko­

ścioła pozwala nie myśleć o całym szeregu kwestyj, pozwala zbywać niczem, ot przeżegnaniem się lub zdjęciem czapki przy spotkaniu księdza, omijaniu kościoła. Czego nie zabija, od czego nie uwalnia ten jeden gest? Oto nie potrzebuję kłopotać głowy róż- nemi filozofjami, truć sobie duszy wątpliwościami, przecież tam w kościele codzień na mszę dzwonią.

1 codzień we wszystkich kościołach odbywa się msza żałobna za setki tysięcy myśli nierozbudzonych, sumień na wieki pogrzebanych. Ite missa est! Wracajcie:

dziateczki, do swych zatrudnień, idźcie wszyscy ra­

zem: lichwiarz, sędzia, złodziej, adwokat, prostytutka.

Coś wy tam robicie w życiu, siebie, przyszłość własną, w błoto spychacie. Nic to. Msza się odprawia..,

Stanisław Brzozow ski Legenda młodej Polski.

Dzisiaj katolicyzm oficjalny jest takim martwym ciężarem, leżącym na życiu. Mówi się, że jest on tern, co nas łączy z zachodem, połączenie to prowa­

dzi od jednych pobielanych grobów do innych: są to kurytarze pomiędzy kryptami, pełnemi zaduchu i zgni- lizny. Nic nie istnieje jednak nie tworząc skutków:

fałsz i błąd nagromadzają samem swem trwaniem co raz nowe pokłady fałszu. Ustalony i trwający fałsz zabija prawdę: w życiu naszem martwy ciężar katoli- cyzmu zagłusza całe obszary psychiczne i społeczne.

Katolicyzm ma nam wyjaśniać zagadnienie naszego, a przynajmniej cudzego życia. Gdy przed oczyma naszemi pada z wyczerpania pomywaczka podłog, wydaje się nam, że jej zżąrtem przez brud, ług i mokre ścierki, życie, nabiera znaczenia, zostaje usprawiedli­

wione, gdy jej nędzne ciało pokropi ksiądz, i, o ile jest zapłacony, na cmentarz odprowadzi. To uspo­

25

(15)

kaja, uspokaja wobec wszystkiego. Wieże kościelne są konduktorami broniącemi nas przed burzą su­

mienia.

Stanisław Brzozowski Legenda młodej Polski.

N ie n a w iść w y zn a n io w a . Judzą pełni zemsty głodu:

„Wierzy w inne! Więc go zabij!“

I wszystkie wonie Arabji

Nie wywietrzą smrodu z wrzodu, Jakim każdego narodu

Są: ksiądz, derwisz, szaman, rabi.

A d o lf Nowaczyński.

W ygnanie rzy m sk ie.

Wyznanie rzymskie jest to wyznanie, Które się w Polsce, Irlandji, Hiszpanji Wessało harpią. Mocą dusz tyranji W nich założyło wieczne panowanie, Któremu dzięki ludy te wciąż w stanie Dzikim i ciemnym są, z szczęścia obrani.

Galicja polska jest Polski Piemontem, Nędzniejsza jednak nawet od hiszpańskiej, Z nędzy się tuczy tu kapłon kapłański Myśl niepodległa przemieszkuje kątem, Szczątem mózg! Górą kler! Zyskuje on tern,

¿e go popiera kapitalizm pański.

A d o lf Nowaczyński,

K lech y G alicji.

Sprytne i chybkie są Galicji klechy, Skoro poblaknął nymbus Częstochowy Poszli wraz szybko po rozum do głowy, Postanowili dla ludu pociechy,

By promień światła nie zbłądził pod strzechy, Ludkowi spektakl dać świetny i nowy.

A d o lf Nowaczyński.

P o c h w a ła b ezp ra w ia .

Niekażdy legalny akt jest chwalebny i wolny od zamachu zbrodniczości w zakresie moralnym. Siciń- ski, który pierwszy raz sejm zrywał, nie gwałcił żad­

nej konstytucji, i owszem korzystał z zagwarantowa­

nego konstytucyjnie prawa liberum veto — a jednak z piętnem hańby przeszedł do historji. Trzeba te dwie rzeczy rozróżniać starannie: od pisanej konsty­

tucji są ważniejsze i świętsze prawa niepisane, które są wyryte w sumieniu uczciwych ludzi i prawych Po­

laków i tych pogwałcenie, choć według przepisów bezkarne — musi wywołać w całym narodzie oburze­

nie i potępienie: brak takiego odruchu byłby dowodem gangreny moralnej społeczeństwa.

Ks. Kazimierz Lutosławski.

W p ie k le je d y n a n a d zieja .

Któżby ostatecznie został się przy Bogu, gdyby nie bojaźń kary wiecznej? Bo i któżby po wykre­

śleniu dogmatu piekła chciał słuchac Kościoła?... Nie

ma on do rozporządzenia Sybiru i galer. Jego by-

(16)

birem, katorgą i galerami — jest piekło. No! Ależ Kościół nie posłał i nie posyła na ten swój Sybir nikogo, absolutnie nikogo. Tymczasem posłał wielu, bardzo wielu, do nieba... Kościół bowiem otrzymał od Chrystusa klucze królestwa niebieskiego, a nie otrzymał kluczów królestwa piekielnego

Ks. Ignacy Charszewski.

Wtóra podróż do Ciemnogrodu.

(Jedna ze stu możliwych odpowiedzi na tę księ- żoblagę: „Nakazano arcybiskupowi medjolańskiemu i sześciu innym biskupom, by'Husowi jako księdzu natychmiast odebrali święcenia. Ustawiwszy go tedy na podwyższeniu i włożywszy nań wszystkie szaty mszalne, a w ręce jego kielich, wezwano go pono­

wnie, by błędy swoje odwołał. I znowu odezwał się do stojących wkoło, że bojąc się obrazić sumienie swoje i być kłamcą wobec Boga, uczynić tego nie może. Biskupi przystąpili tedy do degradacji.., Po dokonaniu tego przykrego obrzędu, wstawili mu na głowę czapkę wysokości jednego łokcia, na której wymalowane były trzy djabły, szarpiące grzeszną du­

szę, i umieszczony napis: hic est heresiarcha — bi­

skupi zaś wygłosili nad nim te pamiętne słowa: „Ko­

ściół nie mając z tobą nic więcej do czynienia, oddaje ciało twoje ramieniu świeckiemu, duszę zaś twoją djabłu“.

A więc? Widać, miano jednak klucze królestwa piekielnego, skoro deportowano tam dusze ludzkie?

Odpowiedź tę daje wiedza piórem historyka Pala- ckiego w jego monumentalnem dziele „Dejiny narodu ceskeho").

t 28

NAKŁADEM SPÓŁDZIELNI WYDAWNICZEJ

„BEZ DOGMATU“

_ _ _ WYCHODZI . —

M I E S I Ę C Z N I K W O L N O M Y Ś L N Y

„ŻYCIE W O L N E “

POD REDAKCJĄ ROMUALDA MINKIEWICZA.

ADRES REDAKCJI:

WARSZAWA, PIĘKNA 44 m. 21.

ADRES ADMINISTRACJI:

WARSZAWA, KRÓLEWSKA 16, TEL. 118-14.

WARUNKI PRENUMERATY:

Kwartalnie Półrocznie Rocznie

Zagranicą rocznie

zł. 1.80

,

3-60

. 7.20 doi. 1.—

P. K. O. Nr. 14200.

Numer pojedynczy 60 groszy.

Egzemplarz okazowy wysyłamy na żądanie.

. u «• « ■.

0

(17)

M

*

Dotychczasowe wydawnictwa

SPÓŁDZIELNI

„BEZ DOGMATU“ i.

Prof. J a n B au d ou in d e C ou rten ay.

Mój stosunek do Kościoła.

J ó z e f Landau.

Katechizm Wolnomyśliciela.

T. Gruda.

Od królestwa bożego do monarchji uni­

wersalnej. (Szkic dziejów papiestwa).

B. S p in o zy .

Traktat teologiczno - polityczny. Skrót

i przekład D-ra B. Schlagera.

(18)

300000743821

(19)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ważne jest natomiast, jak funkcjonują NZOZ-y, które ubiegają się o kontrakty NFZ.. W pierwszej kolejności muszą rygorystycznie spełnić wszystkie warunki budowlane, sanitarne

Namiêtnoœæ osi¹ga swe apogeum wówczas, gdy wola przekonuje siê, ¿e jednost- ki bardzo dobrze siê dobra³y i potrafi¹ razem sp³odziæ now¹ jednostkê, odpowia- daj¹c¹

Ponieważ zespół nie został jeszcze powołany i nie zakończyły się także prace zespołu roboczego do spraw opieki farmaceutycznej (są one na etapie omawiania założeń

Mimo że być może wydaje się to niektórym czy- telnikom nudne i dziwne, że wciąż o tym piszę – podjęto uchwały, które są jednocześnie zwykłe dla członków rady, ale

Instytucja kas rejestrujących w systemie podatku od wartości dodanej była kojarzona nie tylko z realizacją funkcji ewidencyjnej przy zastosowaniu tych urządzeń, ale również z

[r]

- Nie, jest ich dwa razy więcej, bo do parzystych dochodzą jeszcze liczby nieparzyste, których jest tyle samo, co parzystych.. Ale jednocześnie jest ich dwa

Oczywiście, dzięki vis comica grającego tutaj jedną z głównych ról Mela Brooksa oraz lawinie gagów (notabene, często niezbyt wybrednych), na „Być albo nie