• Nie Znaleziono Wyników

GDZIE RAKI ZIMUJĄ TOM 1 Spotkania w Azji Wojciech Jurojć

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "GDZIE RAKI ZIMUJĄ TOM 1 Spotkania w Azji Wojciech Jurojć"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Wojciech Jurojć

GDZIE ZIMUJĄ RAKI

Spotkania w Azji

TOM 1

(2)
(3)

Wojciech Jurojć

GDZIE ZIMUJĄ RAKI

Spotkania w Azji

TOM 1

(4)

Projekt okładki: Zuzanna Szulc

Na okładce wykorzystano fotografię Jakuba Janele / www.fotolia.pl Redakcja: Malwina Błażejczak / panbook.pl

Korekta: Aleksandra Powalska-Mugaj / panbook.pl

Projekt typograficzny i łamanie: Stanisław Tuchołka / panbook.pl Druk: http://www.sowadruk.pl/

Copyright © Wojciech Jurojć 2016

Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie ca- łości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione i powoduje naruszenie praw autorskich. Autor dołożył wszelkich starań, by zawarte w tej książce informacje były kompletne i rzetelne. Nie bierze jednak odpowiedzialności za ewentualne szkody wynikłe z ich wykorzystania ani za ewentualne naruszenie praw pa- tentowych lub autorskich.

ISBN 978-83-945440-0-3

Drogi Czytelniku, zapraszam do kontaktu ze mną. Jeśli masz jakieś pytania, napisz do mnie na wojciechjurojc@gmail.com Książkę możesz kupić poprzez stronę internetową www.wjurojc.pl lub w wybranych księgarniach. Jeśli potrzebujesz większej ilości czy nawet specjalnego wydania, to proszę o kontakt na wojciechjurojc@gmial.com lub przez stronę www.wjurojc.pl

(5)

WSTĘP

Parę lat temu ktoś zapytał mnie wprost:

– Wojtek, jakie jest twoje największe marzenie?

– Zwiedzić Azję Południowo-Wschodnią – od- powiedziałem bez wahania.

– I kiedy się tam wybierasz? – padło kolejne pytanie.

Tu z odpowiedzią było już gorzej.

– Nie wiem, na razie nie mam na to czasu…

Wiesz, praca. Nie myślałem o tym, nie planowa- łem…– To twoje marzenie, a ty nie robisz nic, by je zrealizować?

To mnie zirytowało.

– A co według ciebie powinienem zrobić? – za- pytałem lekko podniesionym tonem.

– Dlaczego najpierw nie wybierzesz daty wy- lotu? Potem kupisz bilet, a potem dostosujesz wszystko inne do tego, by zrealizować to marze- nie, i przestaniesz znajdować wymówki…

(6)

6 Wstęp

Banalnie prosta odpowiedź oraz jasność prze- kazu zamurowały mnie. Postanowiłem nie ciąg- nąć już dyskusji, tylko skinąłem głową na znak, że rozumiem. A po jakimś czasie od tamtej roz- mowy zrealizowałem swoje marzenie.

Odtąd staram się tak robić z każdą rzeczą, ja- kiej bardzo pragnę w życiu. Nie jest łatwo; zwykle droga wymaga czasu i wyrzeczeń, ale na pewno nie jest niemożliwa do przejścia.

Tak samo było z książką, którą trzymasz teraz w dłoniach. Od dłuższego czasu chciałem prze- lać na papier ciekawe i inspirujące historie ludzi napotkanych w podróży, które być może pomo- gą niejednemu podjąć decyzję, by wstać z kana- py i ruszyć we własną podróż życia. Pomysł był zacny, ale cóż z tego, skoro myślałem: nie da się, nie powinienem, przecież nie jestem pisarzem, co powiedzą ludzie, nie mam talentu, trzeba mieć wydawcę, a jeśli te historie są interesujące tylko dla mnie? Setki takich i podobnych wymówek, by czegoś nie zrobić, znajdą się zawsze… Na szczę- ście w pamięć wbiła mi się mocno szczera od- powiedź przyjaciela. W końcu spróbowałem, no i udało się. Trzymasz w ręku owoc moich wcze- śniejszych wątpliwości i ostatecznego zwycięstwa nad nimi.

Chciałbym, aby historie opisane na tych stro- nach stały się inspiracją i zachętą do wyjścia ze strefy komfortu. Nie musi być ono wcale bolesne.

(7)

7 Wstęp

Małe kroki przybliżają nas skutecznie do wyzna- czonego przez nas celu, a przecież może być nim również podróż poza kontynent europejski, praw- da? Jest to również książka o świadomym podró- żowaniu. O szacunku i mądrości, jakimi należy się wykazywać w podróży, niezależnie od tego, czy jedziemy do Indii, czy w Bieszczady. Chciałbym, aby była moją pierwszą cegiełką, którą dołożę do propagowania bezpiecznego ruchu podróżnicze- go i podróżniczej świadomości. Można wędrować bezpiecznie i można podróży się nie bać.

Ta książka jest również prezentem dla Ciebie.

Żaden ze mnie Hemingway czy Kapuściński, ale moim marzeniem było opowiedzenie Tobie szcze- rych, prawdziwych historii. Wszystkie one zosta- ły skonsultowane z ich bohaterami. Odwiedzane przeze mnie miejsca starałem się opisać w jak najbardziej obiektywny, ale pozytywny sposób.

Wszędzie tam, dokąd jadę, staram się szukać ja- snych stron i mam nadzieję, że podczas lektury tej książki doświadczysz wielu dobrych chwil – podobnych do tych, których ja sam doświadczy- łem podczas podroży. Wspominam ją z wielkim optymizmem i pewną nostalgią.

Mam ogromną nadzieję, że historie okażą się dla Ciebie interesujące na tyle, abyś wyniósł z nich coś dla siebie. Może któraś rada znaj- dzie zastosowanie w Twoim życiu lub zainspiru- je Cię do czegoś większego? Dla mnie to byłby

(8)

8 Wstęp

największy sukces . Po to zresztą powstała ta książka – jest o ludziach dla ludzi. Przeczytaj za- tem kilka historii o przeróżnych osobowościach, które napotkałem podczas podróży po Azji. Zo- bacz sam, Gdzie Raki Zimują. Życzę Ci przyjem- nego i owocnego czytania!

(9)

R

ozdział

1

LIPIEC 2009 – INDIE

Janusz, czyli o tym, jak wyjechać z Polski i zostać przedsiębiorcą w Azji

Organizacja AIESEC

AIESEC jest międzynarodową organizacją stu- dencką, zrzeszającą studentów z ponad stu kra- jów świata, powstałą w latach czterdziestych.

W Polsce pojawiła się w latach siedemdziesiątych i ma swoje komitety lokalne właściwie w każdym większym mieście. Prowadzą ją studenci i absol- wenci zainteresowani problemami otaczającego świata, przywództwem oraz zarządzaniem. Co ważne, AIESEC umożliwia swoim członkom od- krywanie własnego potencjału i rozwój w obsza- rze interesujących ich zagadnień: od organizacji konferencji poprzez zajmowanie się studentami z zagranicy, którzy przyjechali do naszego kra- ju w celu odbycia wolontariatu bądź stażu. To samo tyczy się polskich studentów, którzy mogą

(10)

10 Rozdział 1

wyjechać na praktyki na dowolny kontynent.

Brzmi ciekawie?

Na pewno. Aczkolwiek wiele nieświadomych osób uważa AIESEC oraz jej członków za sekciar- skich dziwaków, którzy śpiewają piosenki i żyją w kółku wzajemnej adoracji. Owszem, coś w tym jest: organizacja wkręca i bardzo łatwo możesz zostać wrzucony w wir ciekawej pracy i zajęć, często zupełnie innych niż mało interesujące, niepraktyczne propozycje dostępne na uniwersy- tetach. Panowie profesorowie: proszę nie rzucać pomidorami, ale tak często jest. Drodzy zwolenni- cy teorii sekty: zgodzę się z tym, że łatwo stracić balans pomiędzy uczelnią a organizacją, co skut- kuje najczęściej zaniechaniem pewnych obowiąz- ków. Jednak po bilansie zysków i strat wynik końcowy wychodzi ze wskazaniem na AIESEC, dzięki któremu można się rozwijać, odkrywać pasje, podróżować i poznawać inspirujące osoby, których przyjaźń pozostanie z nami na całe życie.

No to Indie!

W latach 2007–2009 należałem do tej organiza- cji. Nie byłem tam nikim ważnym ani znaczącym, ale brałem udział w interesujących projektach związanych z organizacją konferencji narodo- wych oraz lokalnych. Do tego dochodziły projekty

(11)

Lipiec 2009 – indie 11

związane z przygotowywaniem targów pracy. Jed- nym słowem: działo się. Poznawało się ciekawych i inspirujących ludzi. W 2009 roku podczas jed- nego ze spotkań w ramach organizacji poznałem Janusza Rutkowskiego: otwartego i wesołego ol- sztynianina, który zwrócił moją uwagę swoją bez- pośredniością, luzem i otwartością na ludzi. Jak się później okazało, Janusz marzył o praktykach za granicą, koniecznie chciał wyjechać w podróż do egzotycznego kraju. Dlatego wstąpił do orga- nizacji. Historia szybko się potoczyła i już w wa- kacje 2009 roku, gdy ja pakowałem walizki, by wyruszyć na spotkanie ze swoją pierwszą wielką przygodą w Indiach, on już żył i pracował w New Delhi. Jechałem na praktykę wraz z koleżanką z AIESEC w tym samym celu co on – zdobyć do- świadczenie międzynarodowe, przeżyć przygodę i poznać nowy kraj i kontynent. Z tym małym wyjątkiem, że my zamierzaliśmy powrócić do Pol- ski, on – już niekoniecznie…

Szok kulturowy, czyli witaj Delhi!

Wyobraź sobie ogromną falę dusznego powie- trza, które gwałtownie uderza cię w twarz: zaczy- nasz się dusić i brakuje ci tchu. Jest tak ciepło, że ciało chcąc nie chcąc natychmiast się poci, a krople zalewają policzki i skroń! Mniej więcej

(12)

12 Rozdział 1

tak wygląda sytuacja, gdy pierwszy raz w życiu Polak ma do czynienia z 48-stopniowym upałem i opuszcza klimatyzowaną halę przylotów między- narodowych na lotnisku im. Indiry Ghandi w New Delhi. To jest ten moment, gdy natychmiast chce się wracać do domu i żałuje swojej decyzji o przy- locie. Moment, w którym ludzie patrzą na ciebie, podchodzą i pytają, czy złapać dla ciebie taksów- kę, a ty właściwie nie jesteś pewien, czy na pewno tak. To moment, w którym już wiesz, że walizka to jednak nie był dobry pomysł, tym bardziej że waży ponad 20 kilogramów. Plecak byłby lepszym rozwiązaniem. Ktoś kiedyś mądrze powiedział, że uczymy się na błędach. Nic trafniejszego w tamtej chwili.

Po ochłonięciu i znalezieniu rikszy (czyli tak- sówki) człowiek ma czas na zastanowienie się, gdzie właściwie jest i co go otacza. A otacza go olbrzymia aglomeracja, licząca jakieś 20 milio- nów mieszkańców, czyli pół Polski na jednym obszarze o powierzchni 1400 kilometrów kwa- dratowych! Stoi w miejscu, gdzie może podziwiać mozaikę kulturową, gdzie różne religie i nacje muszą żyć ze sobą od setek lat. W mieście wiel- kich możliwości, a zarazem totalnej biedy i roz- warstwienia społecznego – podzielonego na kasty.

Centrum przemysłu i kultury hinduskiej, przo- dującego w rozwoju technologii informacyjnej

(13)

Lipiec 2009 – indie 13

i telekomunikacyjnej. Jednym słowem – człowiek ogląda na własne oczy miasto gigant!

Riksza przemieszczała się do centrum zatłoczo- nymi uliczkami, na których działy się przeróżne sceny. Ktoś kupował warzywa, ktoś inny sprze- dawał arbuza, jakieś dziecko na mój widok wy- stawiło rękę, oczekując pieniążka; targujący się krzyczeli głośno i wymachiwali rękoma. Panował chaos, a w dodatku z nieba lał się żar. „Koniec lipca zdecydowanie nie jest idealnym momentem na odwiedziny stolicy Indii” – ta myśl wielokrotnie tego dnia dochodziła do głosu w mojej głowie.

Sztuką, której trzeba się nauczyć w Indiach oraz w każdym innym kraju odwiedzanym po raz pierwszy, jest zaakceptowanie rzeczywisto- ści, kiedy doznajemy szoku kulturowego. Skoro już znaleźliśmy się w danym miejscu, nie wolno nam zmienić czy nawet próbować zmienić za- sad, tradycji, krajobrazów, religii czy przekonań mieszkańców kraju. Jestem gościem i muszę za- chowywać się jak gość, począwszy od poznania podstawowych informacji – nawet jeśli nie miesz- czą mi się one w głowie i machinalnie poddaję je krytyce (np. religia, ubiór itp.).

Już pierwszego dnia pobytu w Delhi wiedzia- łem, że będę musiał się szybko przystosować, inaczej nie wytrzymam psychicznie. Riksza skrę- ciła w prawo na zatłoczonej dwupasmowej ulicy.

Ale pasy były tu tylko umowne. Każdy jechał, jak

(14)

14 Rozdział 1

chciał, i nic tu w zasadzie wydawało się nie mieć sensu. Na jednym pasie jechały równolegle dwa auta, trzecie wbijało się z podporządkowanej uli- cy, do tego wszędzie slalomem poruszały się rik- sze, motory i skutery. Jednak kiedy przyjrzałem się temu bliżej, odkryłem w tym chaosie pewną prawidłowość; nie było mowy o wypadku, kierow- cy bowiem informowali się nawzajem dźwiękiem klaksonów.

Słońce świeciło mocno, niebo było błękitne i czyste. W powietrze wzbijały się tumany kurzu, a w nozdrza wdzierały się orientalne zapachy.

Szczególnie charakterystyczną wonią była woń chili. Na chodnikach leżeli Hindusi, niektórzy pół- nadzy, inni całkiem nieźle odziani. Byli pogrążeni we śnie, niektórzy odpoczywali. Mijali ich dobrze ubrani ludzie klasy średniej i lokalni sprzedawcy, którzy oferowali praktycznie wszystko. Gdzienie- gdzie można było zauważyć kogoś w garniturze.

Miasto bez wątpienia było przeludnione. Dźwię- ki aut i gwar układały się w chaotyczną melodię codzienności. Należało więc zamknąć oczy i do- brze się wsłuchać, następnie zapomnieć o tym, co się dzieje dookoła, i wreszcie można było sku- pić się na swoich myślach i miejscu, do którego zamierzało się dotrzeć. Pierwsza lekcja została odrobiona.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Antoni Kępiński w swej słynnej książce zatytułowanej Lęk stawia diagno- zę: „Nerwicowa hiperaktywność, rzucanie się w wir życia, nadmierne życie towarzyskie i

Trzecim ważnym rysem postawy Jonatana wobec Dawida jest jego silne osobiste przekonanie o nieporównywalnej z niczym wartości i nieprzemijalności kultywowanego w sercu

- Nasz}rm zadaniem było sprawdzenie, czy to" co na nie| umieściliśmy, zgadza się z odczuciami dorosłych - mó- wi Dawid Flis, uczestnik warsz- tatów dźwiękowych

„Must”, „mustn’t” oraz „can” to czasowniki modelne: maja taką samą formę dla wszystkich osób, nie przyjmują końcówek, a po nich czasownik jest w formie

Tę historię Owen Gingerich opisał w Książce, której nikt nie przeczytał (Warszawa 2004), ale znam ją także bezpośrednio z ust Owena.. W 1946 roku przypłynął on do

Żeby dowiedzieć się więcej na temat tego, co dzieje się w konkretnej grupie, możesz przeprowadzić ćwiczenie – poproś uczniów, żeby wyobrazili sobie hipotetyczną

(0-6) Na podstawie podanego zdarzenia rozpoznaj bohatera (imię, tytuł utworu, autor) oraz napisz, czego dzięki tej przygodzie dowiedział się o sobie. nazwa zdarzenia /.. przygoda

Odpowiednikiem realnej drogi ruchu fizycznego jest abstrakcyjna droga, którą rozpatruję w sensie religijnym, analizując różnice znaczeniowe pięciu wybranych czasowni- ków: